spoleczenstwo obywatelskie na poziamie lokalnym


Imię i Nazwisko DATA, Opole

Kierunek, rok

Stan społeczeństwa obywatelskiego

na poziomie lokalnym

Czyli dlaczego upolowane zwierzę wolimy widzieć we własnym garnku niźli na pańskim stole

Ostatnia wiosna to ekspresowy rozwój ogólnopolskiej i ogólnoeuropejskiej kariery nazwy „Rospuda”. Ten poważny konflikt społeczny z ochroną środowiska i bezpieczeństwem jednostki w tle stał się doskonałym sprawdzianem stanu społeczeństwa obywatelskiego w naszym kraju. Tak na poziomie lokalnym jak i ogólnokrajowym. Z jednej strony zrozpaczeni swoją sytuacją mieszkańcy Augustowa, z drugiej - miłośnicy przyrody. Konflikt między grupami interesu reprezentującymi nie tyle różne światopoglądy co raczej różne perspektywy. Idealny przykład systemu, w którym społeczeństwo obywatelskie, nawet jeśli podzielone czy skłócone, jest świadome swojej siły i bierze odpowiedzialność za ważkie aspekty swojego życia.

Niemniej społeczeństwo obywatelskie to nie tylko protesty na ulicach. To coś dużo więcej - i o tym również będziemy mówić - to swego rodzaju społeczna dojrzałość i papierek lakmusowy testujący stopień cywilizacyjnego rozwoju jednostek budujących demokratyczny system. To samodzielność i otwartość, to zgoda na zmiany, które nastąpiły po `89 r., to w końcu dążenie do integracji przy jednoczesnym zachowaniu własnej tożsamości. Ale, czym właściwie to społeczeństwo obywatelskie jest?

Samoorganizacja Locke'a i Arystotelesa

Koncepcja społeczeństwa obywatelskiego rozwinęła się z przedstawionego przez J. J. Rosseau pojęcia samostanowienia. Niemniej samo pojęcie znane jest już od tysiącleci. Prawdopodobnie terminu tego jako pierwszy użył sam wielki Arystoteles. Później posługiwali się nim Georg Wilhelm Friedrich Hegel czy John Locke.

Swój „złoty wiek” społeczeństwo obywatelskie zaczęło przeżywać w drugiej połowie XX wieku. Kiedy w maju 1945 r. klęska państw faszystowskich była już faktem, społeczność międzynarodowa stanęła przed kolejnym wyzwaniem, tym razem odbudowy uniwersalnych wartości humanistycznych, dla których wojna stanowiła tragiczne doświadczenie intelektualne i moralne. Społeczeństwa Europy Zachodniej głęboko dotknięte kryzysem wiary w istotę i sens społeczeństwa i ludzkiej osoby, zaczęły wnosić postulaty, treść których jednoznacznie odwoływała się do wspólnoty wszystkich ludzi złączonych więzią braterstwa. Postulaty te to przede wszystkim wzmożenie wysiłków wokół stworzenia, a raczej reaktywowania idei społeczeństwa obywatelskiego. To zaś w przełożeniu na język praktyki społecznej oznaczało znaczny wzrost poczucia odpowiedzialności jednostki za losy własnego narodu i społeczeństwa.

Gentleman jako członek społeczeństwa obywatelskiego

Na potrzeby tej pracy przyjmijmy, że społeczeństwo obywatelskie to społeczeństwo państwa demokratycznego, aktywne publicznie, świadome swoich celów, zdolne do samoorganizowania się dla realizacji celów ekonomicznych, politycznych, społecznych. Świadome swojej wartości, nie uciekające przed odpowiedzialnością, znające siłę społecznej aktywności. Społeczeństwo obywatelskie potrafi działać niezależnie od instytucji państwowych. Co istotne jednak - niezależność nie musi oznaczać rywalizacji społeczeństwa z władzą. Raczej jest tej władzy dopełnieniem.

Społeczeństwo obywatelskie składa się z autonomicznych jednostek, samorealizujących się ludzi, akceptujących, a także szukających aprobaty u innych. Człowiek taki bierze udział w działalności ekonomicznej, kulturalnej, domowej, stowarzyszeniowej i każdej innej, która rodzi się i rozwija w środowiskach lokalnych. Społeczeństwo obywatelskie posiada pewien wzór osobowy, do którego aspirują kolejni jego członkowie. Wzory te pochodzą z tradycji i doświadczenia historycznego, na przykład francuskiego solidnego mieszczanina, amerykańskiego self - made - mana czy angielskiego gentlemana. Wzory te zmieniały się w różnych okresach u różnych ludzi. Niektóre z nich były gotowe, inne tworzyły się w doświadczeniu, jeszcze inne stanowiły wytyczne dla tych społeczeństw, które usiłowały je przenieść na własny grunt. W każdym takim przypadku wzorowy członek społeczeństwa obywatelskiego to człowiek, który posiada aspiracje perfekcjonistyczne, obejmujące zarówno doskonalenie siebie, jak i doskonalenie otaczającej go rzeczywistości. Otwartość jego umysłu jest połączona z odwagą przyznania się do błędu czy porażki. Cechuje go dyscyplina wewnętrzna, rozumiana jako zdolność do długodystansowego wysiłku, wymagającego podporządkowania rzeczy mniej ważnych, rzeczom bardziej ważnym.

Socjologowie uważają, że społeczeństwo obywatelskie cechuje się następującymi właściwościami:

- osiąga wysoki poziom organizacji społecznej,

-posiada samoczynny, napędzający się wzrost ekonomiczny i kulturalny (gospodarka rynkowa),

- kieruje się pozytywnym stosunkiem do innych ludzi i innych społeczeństw,

- jest tolerancyjne i otwarte na racjonalne argumenty, inne kultury i postawy odmienne światopoglądowo,

- jest racjonalne, rezygnuje z fatalizmu i wiary w przeznaczenie, w tym kontekście samo walczy o swój los,

- formą organizacji jest w nim samorząd lokalny i liczne stowarzyszenia pozarządowe.

Tego rodzaju reguły uszczuplają ramy władzy państwowej. Nie jest to jednak równoznaczne z paraliżowaniem działalności państwa czy ograniczaniem jego możliwości pozytywnego i nacechowanego dobrą wolą działania. Zakłada się jednak, że wola państwa musi być popierana przez co najmniej większość społeczeństwa obywatelskiego.

Kościół ucieka z ram socjalistycznego eksperymentu

Jeśli Państwo nie stwarza ram prawnych dla obywatelskiej działalności lub zgoła działalność taką tłumi i wygasza, jest odpowiedzialny za zgon obywatelskich aspiracji wśród społeczeństwa. Niemniej od blisko dwóch dziesięcioleci problem ten w naszym kraju nie istnieje, tedy w tej pracy zajmować się nim nie będziemy.

Choć do końca od niego nie uciekniemy. Okres od 1945 r. aż do pierwszych wolnych wyborów jest kluczem do zrozumienia obecnego stanu społeczeństwa obywatelskiego na gruncie lokalnym.

Socjalizm promował aktywność z gruntu zorganizowaną, sterowaną centralnie przez to mało efektywną i nijak się mającą do lokalnych potrzeb czy prywatnych inicjatyw. Kilka dekad komunistycznego eksperymentu, w którym każda inicjatywa społeczna musiała być przefiltrowana przez obowiązującą doktrynę polityczną odcisnęło na naszym społeczeństwie niezabliźnione jeszcze do końca piętno niechęci do jakiejkolwiek aktywności. A powiedzmy sobie raz jeszcze, że podstawową cechą społeczeństwa obywatelskiego jest świadomość jego członków o potrzebach wspólnoty oraz dążenie do ich zaspokajania, czyli zainteresowanie sprawami społeczeństwa oraz poczucie odpowiedzialności za jego dobro. Poprzedni ustrój uzurpował sobie monopol na wszelką odpowiedzialność, zaś szumna „władza ludu”, slogan legalizujący wszystkie działania władzy, w zarodku tłumił przejawy oddolnej społecznej inicjatywy.

Choć, by oddać sprawiedliwość poprzedniemu systemowi dodać wypada, że np. Kościół cieszył się w niektórych okresach swobodą działania. Tworzyło to podstawy dla tworzenia społeczeństwa obywatelskiego, którego symbolem w latach osiemdziesiątych była „Solidarność”. Ruch ten odegrał historyczną rolę w stopniowym przekształcaniu Polski w społeczeństwo obywatelskie. To znaczy takie, w którym państwo zostało pozbawione dominującego wpływu na życie pojedynczego obywatela i społeczności lokalnych.

Jednak prawdziwą rewolucją w tej kwestii były dopiero zmiany w Konstytucji - w grudniu 1989 roku wprowadzono do niej pojęcie „społeczeństwa obywatelskiego”, bez bliższego jednak wyjaśnienia, co ten termin oznacza. Wprowadzenie tego pojęcia do ustawy zasadniczej miało doprowadzić do wykształcenia się pozapaństwowej infrastruktury społecznej, miało ułatwić artykulację potrzeb różnych grup społecznych, miało również udrożnić komunikację pomiędzy poszczególnymi grupami i władzą. Zbiorowa aktywność społeczna miała w tym przypadku polegać na organizowaniu się i wspólnym działaniu osób o podobnych światopoglądach, interesach, przekonaniach.

Samorząd i jego rola w budowie społeczeństwa obywatelskiego

Na ile udały się te działania? Jaką ocenę wystawić naszym lokalnym społeczeństwom w ich dążeniu do wykorzystania pełni obywatelskich praw?

Świadome swej siły społeczeństwo obywatelskie walczy o swoje interesy. Pierwszym krokiem jest stworzenie reprezentacji, która na gruncie lokalnym będzie forsować idee większości społeczeństwa. Słowem - samorząd lokalny to podstawa społeczeństwa obywatelskiego.

Samorząd terytorialny w Polsce ma długą tradycję.. Jego rozwój rozpoczął się zaraz po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, ale jego działalność jednolicie uregulowano dopiero w 1933 roku. Po wojnie przez pewien czas samorząd terytorialny funkcjonował w postaci rad gminy, zarządów miejskich czy powiatowych. Zlikwidowano go jednak w 1950 roku, tworząc jednolitą strukturę rad narodowych, które nie były już organami samorządu, lecz terenowymi organami władzy państwowej.

Ustawa z 8 marca 1990 roku o samorządzie terytorialnym, powraca do idei samorządu terytorialnego opartego na zasadzie zrzeszenia.

Bogate tradycje samorządowe stoją w sprzeczności do niewielkiej frekwencji w czasie wyborów samorządowych. Dla przykładu podajmy, że w pierwszej turze wyborów samorządowych z poprzedniego roku frekwencja wyniosła prawie 46%, w drugiej - niespełna 40%.

Skąd tak małe zainteresowanie samorządem? Jest to o tyle dziwne, że, o ile Sejm, „państwo” czy „naród” może wydawać się abstrakcją, to samorząd jest czymś namacalnym, konkretnym. Samorząd to nasze „własne podwórko”! Co więcej - wiele samorządów zyskało sobie zasłużony szacunek ludzi, skutecznie zdobywając środki na rozwój lokalny, inteligentnie ściągając inwestorów, umiejętnie aktywizując lokalną dumę. Skąd więc bierze się rezygnacja z wpływu na własne sprawy?

Wybory jak łowy na dzikiego zwierza

Decentralizacja - upodmiotowienie samorządów, jest zjawiskiem stosunkowo świeżej daty. Może nie wszyscy nawet tę samorządność zauważyli. Może też nie wszystkie samorządy zdołały stworzyć nową, zauważalną jakość - tak, żeby ludzie mogli docenić zalety posiadania „swojego” samorządu, który cieszy się dużym zakresem swobody w decydowaniu o ich sprawach i codziennym życiu. O tym problemie była już mowa - o tych niezabliźnionych do końca ranach wywołanych półwieczem socjalistycznego eksperymentu.

Chyba jeszcze nie wszyscy zauważyli, że państwo się w jakimś stopniu wycofało z idei centralnego zarządzania, że odpuściło i pozwoliło na zarządzanie na poziomie lokalnym. Wzywanie wyborców do urn w imię „obrony samorządności” lub demokracji jest czystą utopią: bo nie na tym dla ludzi polega waga samorządów, że jest to zdobycz demokracji. Muszą w nich dostrzec swoją zdobycz. To jak polowanie w zamierzchłych czasach - większy wysiłek wkłada się w wytropienie zwierza, który ma wylądować we własnym garnku niż tego, który jest przeznaczony na pański stół.

W gruncie rzeczy ubiegłoroczne wybory samorządowe stały się cieniem walki ideologicznej toczonej na gruncie polityki ogólnopolskiej. Dominacja haseł stricte politycznych i ideologicznych nad tymi tyczącymi się lokalnych spraw, do tego zaangażowanie politycznych „twarzy” znanych z głównych wydań ogólnopolskich serwisów informacyjnych sprawiła, że ludzie poczęli traktować lokalne wybory jako dodatek do tych ogólnokrajowych. A więc zginął gdzieś problem odpowiedzialności za to „własne podwórko” - zastąpił je ideologiczny konflikt „na górze”. Tyleż interesujący dla szarego obywatela co nie mający wpływy na budowę nowego chodnika przed blokiem czy placu zabaw koło szkoły.

Wybory samorządowe różnią się od tych parlamentarnych. Gra toczy się w nich o inną stawkę - interesy lokalnych społeczności są jasno określone, a i obietnice muszą być siłą rzeczy bardziej konkretne, a przez to - weryfikowalne.

Do tego wielkie znaczenia mają konkretne, pragmatyczne osiągnięcia kandydatów. Pod tym względem pozytywnie na frekwencję wyborczą wpływają bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Bezpośredni wybór daje możliwość zagłosowania nie tyle na program czy partię, ale na konkretną osobę posiadającą takie czy inne doświadczenie zawodowe i życiowe, mającą określone poglądy, charyzmę, osobowość. Głosowanie na jednostkę zawsze będzie bardziej atrakcyjne niż głosowanie na program.

Przenieśmy się do mekki wolnych wyborów - do Stanów Zjednoczonych - i przyjrzyjmy się spektaklowi prezydenckich wyborów, w których prywatne zasługi kandydata, jego powierzchowność, wygląd, umiejętność wykorzystania mowy ciała, w końcu dotychczasowe zasługi dla kraju czy (nawet!) własnej rodziny mają największy wpływ na wybór obywateli. Program polityczny, choć dla niektórych bardziej wyrobionych kręgów społeczeństwa istotny, dla większości wyborców jest kompletnie nieznany. Największe znaczenie ma sam kandydat. Nawet zachowując wszelkie proporcje pomiędzy wyborami prezydenta Stanów Zjednoczonych a burmistrza niewielkiego polskiego miasteczka widać, że jednostki składające się na ogół społeczeństwa bardziej cenią wybór pomiędzy konkretnymi osobowościami niźli politycznymi programami.


Dolina Rospudy testem na społeczeństwo obywatelskie

Burza wokół doliny Rospudy i mającej przeciąć ją estakady zdominowała wiosenne programy informacyjne. Wypowiadali się politycy, ekolodzy, artyści. Jednak najgłośniejszy chór utworzyli sami zainteresowani - mieszkańcy rozjeżdżanego przez TIR'y Augustowa.

Może z tym naszym społeczeństwem obywatelskim nie jest tak źle skoro w Augustowie, korzystając tylko z lokalnego zaplecza, potrafiono zjednoczyć się w jednym celu. Zjednoczyć na tyle, że sprawa odbiła się szerokim echem nie tylko w kraju ale i całej Europie. Oczywiście wpływ na to miała nie tylko lokalna społeczność Augustowa ale i rzesze ekologów zwalczających pomysł estakady kalającej dziewiczą dolinę. Niemniej i ci ekolodzy to również dowód na obywatelską świadomość społeczeństwa. Co jest niezwykłym paradoksem - w szeregach ekologów jest bowiem wielu domorosłych anarchistów za nic mających porządek demokratycznego świata.

Zachwyt nad tym konfliktem - bo sam omawiany konflikt to dowód na istnienie społeczeństwa obywatelskiego - niestety stopniał po referendum w sprawie doliny Rospudy. Konkretnie frekwencji w trakcie jego trwania. To znamienne, że choć sam konflikt wywoływał wielkie emocje, to późniejsze referendum przeszło prawie bez echa. Frekwencja na poziomie 30%, w zestawieniu z tłumami na wiecach poparcia dla planu budowy estakady, wydaje się niezrozumiałym fenomenem polskiego społeczeństwa.

Możliwe, że niewielka frekwencja wynikała ze świadomości bezzasadności referendum. Nawet gdyby frekwencja była bliżej 100% niż 30% to i tak referendum nie miałoby żadnej mocy sprawczej. Dla Unii Europejskiej, która teraz decyduje o losach Rospudy, byłaby jedynie niezobowiązującym sygnałem o nastrojach społecznych. Niczym więcej.

A może problemem była niewielka wiedza o samej instytucji referendum i jej wpływie na proces decyzyjny? Wszak daleko nam do Szwajcarskich standardów w tym względzie, gdzie referenda są na porządku dziennym a demokracja bezpośrednia to podstawowa składowa szwajcarskiego systemu politycznego.

Możliwość decydowania, głupcze!

Możliwość decydowania o jednej kwestii automatycznie powiększa świadomość obywatelską społeczeństwa. Teza tyleż uproszczona, co jednak wielce prawdziwa. Potwierdził to prof. dr hab. Andrzej Zoll (swego czasu Rzecznik Praw Obywatelskich) na spotkaniu poświęconym społeczeństwu obywatelskiemu zorganizowanym przez Wspólnotę Akademicką Jezuitów w lutym 2004 roku.

Podczas tego spotkania Profesor wspomniał o przeprowadzonych niedawno badaniach socjologicznych. Wynikało z nich, że w miejscowościach, w których istnieją społeczne szkoły frekwencja wyborcza jest o wiele wyższa niż średnia frekwencja wyborcza w Polsce. A więc możliwość dosłownego decydowania o wykształceniu swoich pociech, sprawia, że i chęci do decydowania w innych kwestiach są mocniej rozbudzone.

W naszym kraju brak jest obowiązku głosowania, stanowi on jedynie przywilej. W krajach takich jak np. Grecja udział w wyborach jest nie tylko przywilejem, ale również konstytucyjnym obowiązkiem każdego uprawnionego. Prof. Zoll podkreślał, że nawet gdy nie jesteśmy zdecydowani na kogo głosować, należy jednak iść i oddać chociażby głos nieważny — taki jest też istotny, ponieważ nie oznacza bierności obywatela wobec tego co dzieje się w państwie. Nie chodzi o to, aby udział w wyborach był uciążliwym obowiązkiem, ale o to, aby każdy obywatel miał świadomość tego, że skreślając daną kandydaturę robi to nie tylko dla swojego dobra, ale i dla dobra społeczności lokalnej czy państwa.

Według prof. Andrzeja Zolla społeczeństwo obywatelskie powinno skupiać się nad aktywnością dla dobra wspólnego. Istnienie oraz działanie organizacji społecznych jest jedną z najważniejszych przesłanek dla pojawienia się społeczeństwa obywatelskiego. Takie organizacje zaznajamiają swoich członków z problemami życia państwowego i publicznego.

Jak polepszyć sytuację?

Szwajcarskie standardy w dziedzinie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego na gruncie lokalnym dalece odbiegają od szarej, polskiej rzeczywistości. Szarość ta wpada w lekką czerwień związaną z uwarunkowaniami poprzedniego systemu politycznego i społecznego.

Społeczeństwo trzeba wychować. I najpewniej nie jest to sprawa jednego pokolenia. Choć procesy globalizacyjne proces ten znacznie dynamizują i sprawiają, że, kto wie, może to jedno pokolenie, to które teraz zdobywa wykształcenie lub wchodzi na rynek pracy, będzie wystarczającym buforem między tym co było a prawdziwie obywatelskim społeczeństwem.

Aktywność dla dobra wspólnego powinna być już kształtowana w szkołach podstawowych. Taka budowa społeczeństwa obywatelskiego zaczyna się już w ramach funkcjonowania samorządów klasowych czy szkolnych. I na takiej praktyce w dużej mierze się opiera, bo ta przysłowiowa jedna godzina lekcyjna Wiedzy o Społeczeństwie to chyba trochę za mało na wykształcenie świadomego swej siły społeczeństwa.

Świadomość uczestniczenia i decydowania o większej zbiorowości wynika z wiedzy, z umiejętności wyobrażenia sobie, że jestem częścią większej całości, i ta całość zależy również ode mnie. Choć zależność ta czasami jest jedynie symboliczna i niewiele znacząca, to jednak istnieje.

Bibliografia:

- Antoszewski Andrzej, Herbut Ryszard, Systemy polityczne współczesnej europy, Warszawa 2006.

- Izdebski Hubert, Samorząd terytorialny. Podstawa ustroju i działalności, Warszawa 2006.

- Winczorek Piotr, Wstęp do nauki o państwie, Warszawa 2000.

- www.pkw.gov.pl

P. Winczorek, Wstęp do nauki o państwie, Warszawa 2000, s. 117 - 118.

H. Izdebski, Samorząd terytorialny. Podstawa ustroju i działalności, Warszawa 2006, s. 72 -76.

www.pkw.gov.pl

A. Antoszewski, R. Herbut, Systemy polityczne współczesnej Europy, Warszawa 2006, s. 89-94.

8



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Partycypacja społeczna i polityczna na poziomie lokalnym
Społeczeństwo obywatelskie na rzecz integracji europejskiej, gender studies
Więzi społeczne i ich wpływ na stan?zpieczeństwa lokalnego
Jakie bariery stoją na przeszkodzie do tworzenia społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, Prace naukow
Partycypacja spoleczna na poziomie lokalnym jako wymiar decentralizacji administracji publicznej w P
FUNKCJONOWANIE POMOCY SPOŁECZNEJ NA POZIOMIE LOKALNYM NA PODSTAWIE GMINY
Obywatelskosc jako plaszczyzna integracji spolecznosci muzlumanskich ze spoleczenstwem polskim Na pr
Partycypacja spoleczna na poziomie lokalnym jako wymiar decentralizacji administracji publicznej w P
A Kandzia Lokalne komitety wyborcze i ich udział w wyborach do rad gmin jako jeden z przejawów funkc
POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA OBYWATELI NA PODSTAWIE BADAŃ OPINII SPOŁECZNYCH PAWEŁ BIEDZIAK
Partycypacja spoleczna na poziomie lokalnym jako wymiar decentralizacji administracji publicznej w P
Język w zachowaniach społecznych, Wykład na I roku Kulturoznawstwa (1)
Rodzina w systemie profilaktyki na szczeblu lokalnym
SPOŁECZEŃSTWO OBYWATELSKIE NIEPOSŁUSZENSTWO
procesy integracyjne i relacje spoleczno polityczne na obszarze wnp
Antoszewski - spoleczenstwo obywatelskie, Politologia, Politologia II, Teoria polityki, Teoria polit
,SOCJOLOGIA MIAST, SPOŁECZEŃSTWO OBYWATELSKIE

więcej podobnych podstron