Marcel Proust W poszukiwaniu straconego czasu, w stronę Swanna oprac


Marcel Proust ,,W poszukiwaniu straconego czasu”

Dedykacja: Panu Gastonowi Calmette w dowód głębokiej wdzięczności, Marcel Proust.

Część pierwsza: Combray (Przeł. Tadeusz Boy-Żeleński)-narracja pierwszoosobowa:

Bohater miał skłonność do identyfikowania się z bohaterem książki, którą aktualnie czytał. Często budził się w nocy zastanawiając się, co czytał, czy zamknął książkę. Trudne mu było później zasnąć. W nocy wracał pamięcią do swych dziecinnych lęków, kiedy nowy dzień przynosił mu wybawienie, był dla niego ,,nową erą”. W swych snach marzył o rozkoszach z kobietą, po przebudzeniu ,,zapominał córy swoich snów”. Sen zabiera człowiekowi poczucie czasu, człowiek budzi się nie wiedząc, która godzina (też mi nowość), gdzie się znajduje, zapomina na moment kim właściwie jest- czuje się ,,bardziej nagi niż człowiek jaskiniowy”. Często wydawało mu się -po przebudzeniu- że leży na łożu z baldachimem, że jest w domu swoich dziadków w Combray. A przecież dziadek nie żył od wielu lat. Innym razem wydawało mu się, że jest na wsi, w Tansonville, u pani de Saint- Loup. Pamięta nocne spacery przy blasku księżyca, rozmowy z panią de Saint- Loup. Przywracające wspomnienia trwały na ogół kilka sekund. Będąc w Combray, w swoim pokoju, dawano mu ,,latarnię magiczną”, którą zakładało się na lampę. Wówczas przez ściany pokoju przebiegały najrozmaitsze barwy. Owa latarnia odbierała mu jednak przyzwyczajenie, czuł się jak w obcym pokoju, stawał się niespokojny. Światło latarni stwarzało obraz Gola, zbliżającego się na swym koniu do zamku Genowefy Brabanckiej. Latarnia dawała pokojowi bohatera nutę piękności i tajemniczości, która zagrażała jego ,,ja”, którym zdążył już wypełnić cały pokój.

Babka zawsze kazała mu przebywać na świeżym powietrzu, uważała, że doda ono wnuczkowi ,,siły i woli”. Ojciec, mimo upału, zawsze odsyłał go do pokoju proponując, aby czytał jakieś książki. Babka przebywała w ogrodzie nawet kiedy padał ulewny deszcz. Babkę można było ściągnąć do domu mówiąc, że dziadek pije koniak. Dziadkowi nie wolno bowiem było pić alkoholu. Babka- Batylda była osobą ,,pokorna sercem”, ,,łagodną”, w jej uśmiechu była ,,ironia tylko dla niej samej, a dla nas wszystkich jakby pocałunek oczu, niezdolnych widzieć tych, których kochała, bez gorącego ich upieszczenia wzrokiem”. Bohater nie lubił ciotki, która wiecznie namawiała dziadka do picia, jego tchórzliwość nie pozwoliła mu jednak sprzeciwić się ciotce. Wówczas uciekał do ubikacji na poddaszu i szlochał w samotności. Leżąc wieczorem w łóżku, liczył, że matka przyjdzie go pocałować na dobranoc. ,,Ale to dobranoc trwało tak krótko, mama wracała tak prędko na dół”, a potem pojawiała się tylko boleść, że jej już nie ma. Ojciec uważał, że te ,,obrzędy” wieczornego pocałunku matki są niedorzeczne. matka nie przychodziła, kiedy w domu byli goście. ,,Goście ograniczali się zazwyczaj do pana Swann, który poza paroma przygodnymi znajomymi był prawie jedyną osobą odwiedzającą nas w Combray”. Rodzice bohatera nie akceptowali żony Swanna. Miał garbaty nos, zielone oczy, wysokie czoło, włosy blond wpadające nieco w rude. Zawsze, kiedy przychodził w odwiedziny, przynoszono likiery, aby gość poczuł się wyjątkowo. Dziadek był najlepszym przyjacielem ojca Swanna. Dziadek niejednokrotnie opowiadał anegdotę o tym, jak zachowywał się stary Swann po śmierci swojej żony. Dziadek poszedł wówczas odwiedzić przyjaciela, aby ukoić jego smutek. Nie chciał, żeby Swann patrzył jak wkładają jego żonę do trumny. Wyszli na zewnątrz. Stary Swann objął dziadka (Amadeusza) wychwalając piękno otaczającej ich przyrody. Potem posmutniał, kiedy przypomniał sobie o śmierci ukochanej żony, powiedział ,,To śmieszne, bardzo często myślę o biednej żonie, ale nie mogę myśleć o niej dużo na raz” . Dziadek był dla bohatera sprawiedliwym sędzią, z którego zdaniem się liczył. Swann junior był-o czym nie wiedzieli dziadkowie i ciotka- ,,członkiem Jockey Clubu, ulubieńcem hrabiego Paryża i księcia Walii, jednym z ludzi najbardziej rozrywanych przez arystokratyczne towarzystwo Faubourg Saint-Germain”. Swann był skryty, znał ludzi nie cieszących się dobrą opinia. Stary Swann był natomiast agentem giełdowym. Swann junior kochał starożytne dzieła sztuki, mieszkał w starym domu eksponując swe kolekcje. Babka marzyła o zwiedzeniu jego domu, ale nie chciała się pokazać w tak ,,kompromitującej” okolicy. Młody Swann, pytany przez babkę o zdanie na temat jakiegoś obrazu, ,,zachowywał milczenie prawie niegrzeczne”. Potrafił mówić jednak godzinami o muzeach a także o tym, gdzie się dany obraz obecnie znajduje i jakie były okoliczności jego powstania. Ciotka, posiadająca nieco pospolity charakter miała o Swannie dobre zdanie, nic nie wiedząc o jego rozrywkowym życiu-o tym, że słynął jako stały bywalec salonów. Ciotka chwaliła się przed swoimi gośćmi ze znajomości ze Swannem. Rodzice bohatera stworzyli sobie pewien obraz Swanna, zapominając o ,,właściwościach jego życia światowego”. Swann poślubił kobietę, która uchodziła wręcz za kokotę, nie ośmielił się nigdy jej przyprowadzić do domu dziadków. Przychodził więc sam, jednak coraz rzadziej. Dziadek przeczytał natomiast pewnego razu w gazecie, że ,,Swann jest jednym ze stałych gości na śniadaniach niedzielnych u księcia de X, którego ojciec i stryj byli najwybitniejszymi mężami stanu za Ludwika Filipa”. Ta wiadomość przekreśliła jednak Swanna w oczach ciotki, która nienawidziła, gdy ktoś szukał znajomości poza ,,kastą” w której się urodził. Dwie siostry babki (Celina i Flora), ,,obdarzone jej szlachetną naturą, ale bez jej inteligencji” z dezaprobatą odnosiły się do jakiejkolwiek formy plotki. ,,Wyłączały” się podczas codziennych obiadków, gdy rozmowa schodziła na tematy zgoła przyziemne lub, gdy nie dotyczyła rzeczy ich fascynujących. Jedynym sposobem na zwrócenie ich uwagi było głośne uderzenie nożem o szklankę i podniesienie głosu.

W przeddzień przybycia Swanna z wizytą, ciotka przeczytała na łamach ,,Figara” notatkę o Swannie, gdzie było napisane, że odbyła się wystawa obrazów Corota ze zbiorów pana Karola Swann. Nie wzbudziło to zdziwienia babki, która zawsze uważała, że Swann ma w sobie wiele smaku. Ciotka, która zawsze miała inne zdanie niż babka (i starała takie stanowisko wmusić innym) od razu zaprotestowała, mówiąc, ze nie należy wspominać o tym Swannowi podczas jego jutrzejszej wizyty. ,,Za każdym razem kiedy widziała (ciotka) czyjąś wyższość- choćby najmniejszą-której nie posiadała, wmawiała w siebie, że to nie jest wyższość, ale upośledzenie, i żałowała tej osoby, aby jej nie musieć zazdrościć”. Matka bohatera chciała natomiast wymusić na swoim mężu pozwolenie o zapytanie pana Swanna o córkę, którą ubóstwiał i dla której zawarł to małżeństwo. Ojciec pozostawał jednak niewzruszony na wszelkie prośby żony. ,,Ale jedyna osobą, dla której przyjście Swanna stanowiło bolesne przejście, byłem ja”- mama nie przychodziła wówczas do niego. Matka bohatera chciała porozmawiać ze Swannem na temat jego córki, uważała, że tylko ona może go wysłuchać i zrozumieć. Swann twierdził, że dzienniki, gazety ,,ściągają codziennie naszą uwagę na rzeczy bez znaczenia, gdy ledwo parę razy w życiu czytamy książki mówiące o rzeczach zasadniczych”. Celina nie widziała różnicy pomiędzy księciem czy woźnicą, jeśli ten drugi posiadał rozum i charakter. Po tej uwadze ciotki dziadek odrzekł ,,Boże, ileż cnót w końcu znienawidzić można!”. (Według mnie bohater ma obsesję na punkcie całowania swojej matki-on ciągle myśli jakby to zrobić, żeby jak najdłużej ją całować) Jakież było rozczarowanie bohatera, kiedy obiad zaczął się później i ojciec kazał mu iść do swego pokoju bez wcześniejszego pocałowania matki. ,,Skoro raz znalazłem się w pokoju, trzeba było zatkać wszystkie otwory, zamknąć okiennice, wykopać swój własny grób, odchylając kołdrę, przywdziać całun nocnej koszuli”. Bohater postanowił użyć podstępu-napisał list do matki prosząc aby przyszła do jego pokoju z powodów, których on nie może jej ujawnić. Bał się jedynie, że Franciszka (służąca, która miała się nim zajmować podczas pobytu w Combray) nie zaniesie matce listu. Franciszka posiadała bowiem pewien kodeks, który przewidywał ,,komplikacje społeczne i wyrafinowania świata”. Posiadała ona pewien szacunek- nie tylko do krewnych, ale również dla zmarłych, książąt, królów, a także dla tego, który przyszedł w gościnę. Ten szacunek- w wykonaniu Franciszki, drażnił bohatera- nie lubił jej podwyższonego i wzruszonego głosu. Bohater bał się, że list ten ośmieszy go w oczach Swanna. Po wielu latach dowiedział się dopiero, że ,,podobny stan był cierpieniem długich lat jego życia i nikt tak dobrze jak on nie umiałby mnie zrozumieć”. ,,Ów skurcz serca, jakiego doznajemy, czując, że ukochana istota znajduje się w miejscu zabawy, gdzie nas nie ma i gdzie nie możemy za nią pośpieszyć, Swann poznał przez miłość”. Matka nie przyszła, kazała powiedzieć przez Franciszkę, że ,,Nie ma odpowiedzi”. Bohater postanowił nie usypiać póki nie uściśnie matki- wiedział, że to wymuszenie spotka się z gniewem matki. Otwarł okno chcąc słyszeć jej głos. ,,Ale w systemie mojego wychowania porządek przestępstw był nie taki jak u innych dzieci; przed wszystkimi innymi błędami (zapewne dlatego, że od tych trzeba mnie było najpilniej strzec) nauczono mnie stawiać te, o których wiem dzisiaj, że ich wspólną cechą jest nadmierna pobudliwość nerwowa”. Poznawał te odruchy przez poprzedzający je lęk i po następującej po nich srogiej karze. Bohater zdawał sobie sprawę, że jeśli nie pójdzie spać i wyjdzie do korytarza- naprzeciw matce, by móc jej jeszcze raz powiedzieć ,,dobranoc”- to kara za jego postępowanie będzie wysłanie go następnego dnia do internatu. Słyszał rozmowę domowników po odejściu Swanna. Słyszał jak ciotka dziwiła się, że Swann tak się zestarzał- ona zawsze chciała w nim widzieć młodego człowieka. Domownicy uważali, że smutek Swanna jest przyczyną zgryzot jakich dostarcza mu jego żona, która na oczach całego Combray spotykała się z niejakim Charlusem. Zdaniem matki Swann był jednaj mniej smutny niż zazwyczaj, uważała, ze Swann nie robi sobie nic ze zdrady żony, ponieważ jej nie kocha. Ojciec poszedł spać. Bohater wyleciał naprzeciw swojej matki. Na początku zdziwiła się, później jej twarz stała się gniewna. Bohater wiedział, że ,,za mniejsze o wiele rzeczy nie mówiono do mnie przez kilka dni”- przeczuwał zatem jak zakończy się ta sprawa. Matka słysząc kroki ojca rzekła wzburzonym głosem do syna: ,,Uciekaj, uciekaj, niech przynajmniej ojciec nie widzi cię tutaj wystającego jak wariat”. Bohater powtarzał obłąkanym głosem do matki ,,Przyjdź mi powiedzieć dobranoc”. Matka przerażona faktem, że ojciec mógł ich zobaczyć, obiecała, że przyjdzie. Ojciec zobaczył ich jednak. ,,Ojciec naruszał stale przywileje, które zdobyłem w szerszych paktach przyznawanych mi przez matkę i babkę, ponieważ nie troszczył się o <<zasady>> i nie było z nim <<prawa narodów>>”. Ojciec kazał żonie iść do syna skoro nie chciało się jej spać i posiedzieć trochę w jego pokoju. Matka nie chciała się zgodzić tłumacząc, że nie należy przyzwyczajać dziecka do takiego zachowania. Ojciec widział jednak, że syna coś trapi i w obawie, aby się nie rozchorował nakazał żonie spać w jego pokoju. ,,Nie mogłem dziękować ojcu, rozgniewałbym go swoją czułostkowością, jak to nazywał”. (ojciec okręcał sobie głowę kaszmirową chustką od kiedy chorował na newralgie) Bohater do dnia dzisiejszego słyszy tłumione przed ojcem łkanie, któremu dawał dopiero upust, gdy zostawał sam z matką. ,,W rzeczywistości łkanie to nie ustało nigdy, i jedynie dlatego, że życie milczy teraz dokoła mnie, słyszę je na nowo, niby owe dzwony klasztorne, w ciągu dnia tak stłumione hałasami miasta, iż zdawałoby się, że zmarły, ale które zaczynają znów dzwonić w ciszy wieczornej”. Matka spędziła noc w pokoju syna. ,,Tak więc pierwszy raz smutek mój nie był brany jako czyn zasługujący na karę, ale jako mimowolne cierpienie, które oficjalnie uznano; jako stan nerwowy, za który nie jestem odpowiedzialny; doznałem tej ulgi, że nie potrzebowałem już przydawać wyrzutów do goryczy swoich łez, mogłem płakać bez grzechu”. Bohater otrzymał w oczach Franciszki ,,dojrzałość cierpienia, prawo łez”. Powinien czuć się szczęśliwy, ale wcale tak nie było. Wiedział bowiem, że matka przeciwstawiając się swoim ideałom-idąc do syna- poniosła klęskę. Czuł, że ten wieczór, to, że matka zgodziła się spać w jego pokoju, zaczyna nową erę w jego życiu, a zarazem staje się smutną data przeszłości. Matka zaczęła płakać wraz z nim. Matka zaoferowała przeczytanie książek, które pojutrze bohater miał dostać od babci na imieniny. Bohater był zachwycony ta propozycją. Były to następujące książki: ,,La Mare au Diable”, ,,Francois le Champi”, ,,La Petite Fadette” i ,,Les Maitres Sonneurs”. Babka uważała, że taka literatura nie wpływa źle na umysł dziecka, ceniła to, co dostarczało korzyści intelektualnych. Babka nakierowana przez ojca bohatera zdecydowała się w końcu na owe cztery powieści George Sand. Słysząc wcześniej o George Sand, że jest znakomita pisarką, spodziewał się znaleźć w jej książkach coś nieokreślonego i rozkosznego. Matka zaczęła czytać ,,Francois le Champi” opuszczając wszystkie sceny miłosne. ,,Toteż wszystkie te dziwne zmiany występujące we wzajemnym stosunku młynarki i chłopca, a dające się wytłumaczyć jedynie postępami rodzącej się miłości, wydawały mi się głęboko tajemnicze”.

,,Bardzo rozsądna wydaje mi się wiara celtycka, że dusze tych, których straciliśmy, uwięzione są w jakiejś niższej istocie, w zwierzęciu, roślinie, rzeczy nieożywionej, stracone w istocie dla nas aż do dnia- dla wielu nie przychodzi on nigdy- gdy nam się zdarzy przejść koło drzewa, wejść w posiadanie przedmiotu będącego ich więzieniem. Wówczas drżą, wołają nas i skorośmy je tylko poznali, czar pryska. Oswobodzone przez nas, zwyciężyły śmierć i wracają, aby żyć z nami. Tak jest z naszą przeszłością. Starać się ją wywołać to stracony czas, wszystkie wysiłki naszej inteligencji są daremne”.

Pewnego razu bohater wrócił do domu, było mu zimno, więc matka zaoferowała herbaty. On nienawidził herbaty, a mimo to napił się, wziął sobie na dodatek magdalenkę. I nagle ,,przestał czuć się mierny, przypadkowym, śmiertelnym”. Niejednokrotnie sięgał później po ową herbatę, ale kolejne łyki nie przynosiły mu już takiej ekstazy. Dziś pije herbatę myśląc o teraźniejszym i przyszłych zgryzotach, problemach. Zdarza mu się jednak, że wspomnienie magdalenki cioci Leonii wraca. Owo wspomnienie nie wiadomo czemu czyniło go szczęśliwym.

II

W Wielki Tydzień bohater wraz z rodzicami przybył do Combray. Kościół w Combray ,,streszczał miasto, reprezentował je, mówił o nim i za nie w dal”. Combray było na ogół miastem smutnym. Domy były zbudowane z czarnego kamienia, ulicy nosiły ,,poważne” imiona świętych. Ciotka mieszkała na ulicy św. Jakuba. ,,Krewniaczka dziadka-moja cioteczna babka- u której mieszkaliśmy, była matką owej cioci Leonii, która od śmierci męża, wuja Oktawa, nie chciała już opuszczać najpierw Combray, potem w Combray swego domu, potem pokoju, potem łóżka i nie <<schodziła>> już, wciąż leżąc w nieokreślonym stanie zgryzoty, osłabienia, choroby, manii i dewocji”. Pokoje ciotki były napełnione pewnym ,,kwiatem ciszy” tak upragnionym przez bohatera. Ciotka lubiła mówić sama do siebie, uważała, że ma to zbawienny wpływ na gardło, a przede wszystkim łagodzi duszności i lęki na które cierpiała. Była kobietą bezczynną, bagatelizowała wszelkie sprawy, zwierzała się samej sobie prowadząc długi monolog, który był jedynym świadectwem jej ,,żywotności”. Kiedy ciotka była nerwowa, bohater zaparzał jej herbatę z kwiatu lipowego. Z jednej strony łóżka znajdowała się żółta komoda z drzewa cytrusowego i stół, łóżko ciotki było przy oknie, żeby mogła patrzeć na ulicę dla zabicia nudów. Franciszka początkowo służyła u ciotki, potem w domu dziadków bohatera. Franciszka była kobietą o twarzy przejawiającej ,,bezinteresowną miłość ludzkości”, troskliwości, posiadała szacunek dla wyższych klas. Ciotka każdego ranka zdawała Franciszce relacje z tego, kto szedł drogą, z kim i do kogo. W Combray wszyscy się znali, tak, że ,,kiedy ciocia ujrzała przypadkiem psa, <<którego nie znała>>, myślała o nim bez przerwy, poświęcając temu niepojętemu faktowi swoje zdolności kombinacyjne oraz wolny czas”. Bohater chodził na mszę wraz z rodzicami, był pod wrażeniem witraży mieniących się różnymi kolorami. Kościół posiadał wysoką wieżę św. Hilarego, która istniała już za czasów świętego Ludwika. Babka często zatrzymywała się na rynku chcąc popatrzeć na wieże, uważała, że jest ona pozbawiona wszelkiej ,,pospolitości, pretensji, małostkowości”, że posiada ,,naturalność i wrodzony wykwint”. Kościół odróżniał się od innych budowli miasta, posiadał w sobie ukrytą myśl.

Czasami ciotkę odwiedzała Eulalia- ,,kulawa dziewczyna, energiczna i głucha” Wynajęła sobie koło Kościoła mały pokój skąd biegała kilka razy w ciągu dnia na mszę, na nieszpory. Ciotka odprawiała wszystkich którzy ją odwiedzali, oprócz Eulalii i proboszcza. Początkowo ciotka odprawiła tych, którzy jej radzili ,,nie zaglądać w siebie”, którzy proponowali jej spacer na świeżym powietrzu niż lekarstwa i leżenie w łóżku.. ,,Druga kategoria składała się z osób robiących wrażenie, że wierzą, iż ciocia jest poważniej chora, niż myśli, że jest równie poważnie chora, jak mówi”. Ciotka chciała, aby ludzie pochwalali jej tryb życia, współczuli jej w cierpieniu i dawali otuchy na przyszłość. Franciszka zawsze przygotowywała dla bohatera i jego rodziny same pyszności, w tym przysmak ojca-krem czekoladowy, którego zjedzenia nie można było odmówić. Po sytym obiedzie matka kazała synowi odpocząć, szedł więc usiąść na ławkę blisko studni.

Dziadek miał brata Adolfa, który nie przyjeżdżał do Combray od momentu kłótni z rodziną wynikłej z winy bohatera. Bohater chodził zazwyczaj dwa razy w miesiącu do wuja, który mieszkał w Paryżu. W tamtym czasie interesował się teatrem chociaż rodzice nie pozwolili mu jeszcze oglądać żadnej sztuki- pałał więc do teatru miłością platoniczną. Rodzice zapowiedzieli mu, że jeśli już pozwolą mu pójść do teatru to będzie mógł wybrać między ,,Diamentami korony” a ,,Czarnym dominem”. Wuj znał wiele aktorek, które przyjmował w swoim domu wraz z kokotami. Rodzina niechętnie patrzyła na takie znajomości wuja Adolfa. Pewnego razu korzystając z wolnego czasu bohater odwiedził swego wuja. Bawiła u niego wówczas pewna kobieta, wuj nie chciał przyjąć bohatera, zmienił jednak zdanie za sprawą namowy nieznajomemu. Bohater był pod wpływem owej kobiety ubranej w piękną, różową suknię. Nieznajoma powtarzała, że chłopiec przypomina jej jego matkę, mówiła o spotkaniu z ojcem bohatera. Wuj wychwalał inteligencję chłopca. Bohater na pożegnanie pocałował kobietę w rękę, był wdzięczny, że wuj poznał go z tak wspaniałą osobą. Kiedy opowiedział rodzicom o całym tym zajściu, rodzina poczuła się oburzona faktem, że wujek Adolf zapoznał chłopca z kobieta nie cieszącą się dobrą opinią. Od tej pory stosunki z wujem zostały definitywnie zerwane.

U ciotki pracowała pomywaczka- służąca, która była w ciąży (porównanie praczki do ,,Caritas Giotta”). Rozprawa nad obrazami Giotta. Bohater lubił swój ciemny pokój, gdzie z trudem docierały promienie słoneczne; pochłaniała go wówczas lektura. Marcel podkreśla, że posiada ,,wiarę w filozoficzne bogactwo, w piękno książki” oraz ,,żądzę przyswojenia sobie tego piękna bez względu na rodzaj książki”. Czytanie pozwala nam odczuć wszelkie szczęścia i nieszczęścia, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć i przyswoić w codziennym życiu. Bohater przypatrywał się nieraz manewrom garnizowym, Franciszka żałowała żołnierzy, którzy oddawali swe życie za ojczyznę. Nie miała jednak dla nich litości, gdy na wojnie ci żołnierze przeradzali się w żarłoczne lwy. Marcel czytał ,,Noc październikową”, , starszy kolega Bloch odradził mu takiej lektury. Zaproponował mu lekturę Berrgotte'a. Mistrzem Blocha był Leconte, którego nazywał papa Leconte. Dziadek miała z złe Marcelowi, że wszyscy jego koledzy byli Żydami. Nie omieszkał snuć pewnych uwag pod ich adresem. Ojciec nie lubił Blocha. Pewnego razu Bloch przyszedł cały mokry- ojciec Marcela zapytał go więc czy pada-na co Bloch odpowiedział, że nie wie, ponieważ żyje poza fizykalnymi warunkami, nie zwracając na nie uwagi. Kiedyś Bloch przyszedł na śniadanie z półtoragodzinnym opóźnieniem , poza tym był cały w błocie. Na swoje usprawiedliwienie powiedział jedynie, że nie ma zegarka i parasola, które uważa zresztą za zgubne i mieszczańskie. Podczas pewnego obiadu Bloch powiedział Marcelowi, że wszystkie kobiety myślą o miłości i nie ma wśród nich takiej której oporu nie można by było złamać. Bloch oznajmił Marcelowi, ze cioteczna babka Marcela wiodła burzliwe życie będąc na utrzymaniu mężczyzn. Marcel powtórzył te słowa rodzicom, który wyprosił Blocha za drzwi. Bohater pokochał twórczość Bergotte'a. , intrygowały go stosowane przez pisarza archaiczne wyrażenia w momentach, gdy mówił o ,,zwodnym śnie życia”. Marcel lubił w książkach Bergotte'a ,,tę samą melodyjną falę, te wyrażenia staroświeckie”, ustępy nacechowane smutkiem posiadały pewną szorstkość. ,,Zdarzało się czasem, że jakaś jego stronnica mówiła te same rzeczy, które ja pisałem często w nocy do babki i do matki, kiedy nie mogłem spać, także ta stronnica Bergotte'a wyglądała jak same motta mogące służyć za nagłówki moim listom. Nawet później, kiedy zacząłem układać książkę, odnalazłem u niego ekwiwalent pewnych zdań, których wartość nie wystarczyła, aby mnie skłonić do pisania dalej. Ale jedynie wówczas, kiedy je czytałem w jego dziele, mogłem się nimi cieszyć, kiedy ja sam je tworzyłem, pochłonięty tym, aby odbijały ściśle to, com czytał w swojej myśli, obawiając się, że nie będzie <<trafione>>, jakże bym miał czas pytać siebie, czy to, co piszę, jest ładne!”. Bohater wyobrażał sobie Bergotte'a jako słabego starca cierpiącego z powodu utraconych dzieci, kochał filozofię Bergotte'a, ,,oddał się jej na zawsze”. Pewnego razu Swann zauważył, ze Marcel czyta Bergotte'a. Okazało się, ze Swann znał pisarza osobiście, jest on przyjacielem jej córki z która wspólnie zwiedzają miasta, zamki itd. Chciał załatwić Marcelowi jego autograf, ale bohater nie miał śmiałości się zgodzić. Swann powiedział Marcelowi, że ulubioną aktorka Bergotte'a jest Berma. Marcel od dawna marzył o córce Swanna, o której słyszał, że jest bardzo ładna, ale kiedy dowiedział się, że jest ona przyjaciółką wielkiego Bergotte'a uznał, że wyda się jej osobą ,,gminną i ciemną”. Wkrótce do ciotki Leonii przyszli jednocześnie ksiądz i Eulalia, ciotka nie była zadowolona z wizyty proboszcza. (ród Guermantes wywodził się z hrabiów Brabantu). Proboszcz mówił o historii kościoła w Combray i o widoku rozciągającym się z wieży owego kościoła. Leonia zawsze dawała Eulalii pieniądz, aby dziewczyna pomodliła się za jej zdrowie. Franciszka gardziła z tego powodu Eulalią, którą zresztą nie lubiła. Franciszka wolałaby, aby Leonia dawała pieniądze bogatym, wówczas wiedziałaby kto jest jej życzliwym przyjacielem. Ciotka Leonia uwielbiała się przyglądać temu, co akurat robiła pani Goupin. Rodzice bohatera chodzili czasem w odwiedziny do pana Vinteuila, który grywał pięknie na fortepianie. Był to człowiek bardzo skromny, co odziedziczyła jego córka mająca wygląd bardziej chłopca niż dziewczynki. Każdy dzień był dla ciotki Leonii jednakowy, z wyjątkiem soboty, kiedy Franciszka szła na targ i śniadanie mogło rozpocząć się o godzinę wcześniej. Czasami ciotka miała wrażenie, że ta jednostajność zwiastuje tylko jakiś nadchodzący kataklizm, który pochłonie życie całej rodziny, z wyjątkiem ciotki, oczywiście. Ponieważ nic takiego nigdy się nie wydarzyło, ciotka wymyślała sobie katastrofy urojone mniemając na przykład, że Franciszka ją okrada. Wówczas układała sobie w myślach cały przebieg wydarzeń, że ona-ciotka ją szpieguje, a w końcu łapie na gorącym uczynku. Franciszka musiała zatem mieć się na baczności i zważać na każde swoje słówko, aby nie paść ofiarą niesprawiedliwego oskarżenia. Bohater szybko zobaczył we Franciszce okrucieństwo, o które nigdy by jej nie posądzał. Zdziwił się widząc jak Franciszka zabija kurę na obiad, było w niej bowiem tyle nienawiści, że człowiek czuł się zdruzgotany tym widokiem. Kiedy Praczka rodziła dziecko, zachorowała. W nocy potrzebowała pomocy, matka bohatera usłyszała jej krzyki, więc posłała czym prędzej po Franciszkę. Franciszka była oburzona, ze dla jakiejś zwykłej służącej musi wstawać o tak późnej porze. Matka wysłała ja do biblioteki po książkę, w której lekarz zostawił instrukcję pierwszej pomocy dla pomywaczki, gdyby wystąpiły u niej bóle. Franciszka nie wracała długo, po godzinie matka bohatera kazała mu sprawdzić, gdzie Franciszka się podziewa. Marcel zastał ją płaczącą nad książką medyczną, czytającą rozdział poświecony bólom, które akurat odczuwała praczka. W tym tkwiło sedno: Franciszka odczuwała litość jedynie dla najbliższej rodziny (w obawie przed wygaśnięciem rodu), a także dla osób zupełnie obcych. Wkrótce wyszło na jaw dlaczego Franciszka pewnego roku przyrządzała codziennie szparagi, okazało się, ze służąca miała na nie alergię, dlatego Franciszka, chcąc się jej pozbyć, kazała jej codziennie obierać szparagi. Franciszka dbała o to, ażeby żadna ze służących nie zadomowiła się u pani Leonii, do której tylko ona miała wstęp ze służby. W Combray mieszkał niejaki Legrandin, człowiek patetyczny, zawsze zamyślony. Ojciec bohatera darzył go ogromną sympatią, ale od kiedy Legrandin, w obecności jakiś kobiet, nie odpowiadał mu na codzienne pozdrowienia, ojca zaczynał on drażnić i irytować. Legrandin lubił Marcela, tęsknił bowiem za młodością, za witalnością, którą widział w bohaterze. Pewnego razu zaprosił go do siebie na obiad. Po wielu wahaniach, rodzice pozwolili w końcu Marcelowi odwiedzić Legrandina. Podczas rozmowy Marcel zapytał mężczyznę o rodzinę Guermantów (spodobała mu się bowiem księżna Guermantes). Pod wpływem tego pytania Legrandin dziwnie posmutniał, w końcu odparł, że nie zadaje się z tą rodziną, ponieważ próbuje zachować swoją niezależność. Następnie dodał od niechcenia, że ludzie z tego powodu uważają go za gbura i odludka. Marcel nie rozumiał takiego uzasadnienia, zdał sobie jednak sprawę z tego, że Legrandin był snobem (nie zdającym sobie z tego sprawy). Marcel wraz z babką i matką miał jechać na wypoczynek do Balbec, wszyscy wiedzieli, że dwa kilometry od tej miejscowości mieszka rodzona siostra Legrandina. Ojciec bohatera pytał wiec mężczyznę kilkakrotnie czy zna kogoś, kto mieszkałby nieopodal Balbec. Ale Legrandin albo udawał, że nie słyszy pytania, albo mówił na tematy zupełnie z tym niezwiązane. Był perfekcjonistą w konstruowaniu kłamstw na poczekaniu.

Pewnego dnia bohater wraz z rodzicami przechadzając się w okolicach Guermantes, stracili rachubę czasu i wrócili do domu ciotki znacznie później niż zwykle. Ciotka z trwogą czekała na ich przybycie. Od domu odchodziły dwie furtki i w zależności od tego, którą z nich wychodzono, mówiono: ,,w stronę Swanna” i ,,w stronę Guermantes”. Dla bohatera Guermantes było czymś zupełnie idealnym. Mówiono ,,w stronę Swanna”, ponieważ w tym rejonie przechadzek mieścił się park Swanna, gdzie rosły piękne, fioletowe bzy, była sadzawka itd. Dziadek i ojciec oddalili się nieco, Marcel został przyglądając się różowemu głogowi. W pewnym momencie ujrzał w parku dziewczynkę o włosach ,,rudoblond”, z czarnymi oczami, w których się zakochał. Dziewczynka spojrzał na niego pogardliwym wzrokiem, zaś jej ręka nakreśliła w powietrzu obraźliwy gest (?). Chwilę później jakaś elegancka kobieta ubrana w białą suknię zawołała dziewczynkę, Gilbertę. Marcel zauważył jak jakiś mężczyzna mu się przygląda. Potem z relacji dziadka dowiedział się, że Swann musiał jechać do Paryża, natomiast jego żona została z córką (Gilbertą) w Combray. Owym mężczyzną był kochanek kobiety, Charlus. ,,To nazwisko <<Swann>> stało się dla mnie niemal mitologiczne; kiedym rozmawiał z rodzicami, łaknąłem usłyszeć je z ich ust, nie śmiałem go wyrzec sam, ale sprowadzałem rozmowę na przedmioty bliskie Gilberty i jej rodziny, mające z nią związek”.

Nad sadzawką, w pięknym domu mieszkał pan Vinteuil wraz z córką, która niebawem sprowadziła pod wspólny dach przyjaciółkę cieszącą się złą reputacja w Combray. Z tego powodu podejrzewano również pana Vinteuila o kontakty fizyczne z ową kobietą. Mężczyzna nie negował tych plotek. Rodzice bohatera niejednokrotnie widzieli go cierpiącego nad grobem swej żony, zauważyli również, że pan Vinteuil coraz bardziej zaczął stronić od ludzi. Pewnego dnia rodzice przechadzali się z Marcelem i Swannem po Combray, i wówczas natknęli się na pana Vinteuila. Swann zaprosił córkę Vinteuila do swego ogrodu, pan Vinteuil nie posiadał się z radości, ze ktoś taki jak Swann okazał życzliwość jego córce. Nie zgodził się jednak na to, chcąc napawać się w samotności tym platonicznym uczuciem radości. W dzień przed wyjazdem z Cobray szykowano się do rodzinnej fotografii, kupiono Marcelowi nowy kapelusz i płaszczyk. Ale nikt nie mógł go znaleźć. Matka poszła do parku Swanna i wówczas zobaczyła Marcela tulącego się do żywopłotu na którym rosły głogi, był zdruzgotany, że musi odjeżdżać i porzucać ukochaną roślinę.

Pewnego roku zmarła ciotka, ku ogromnej zgryzocie Franciszki, która czuwała przy swojej pani aż do ostatniej jej chwili. Rodzice byli wówczas zajęci rejentami, podziałem majątku, dlatego Marcel odbywał samotne wędrówki ,,w stronę Swanna”. Kiedy padał deszcz krzyczał ,,Hop! Hop! Hop!”, ku zaskoczeniu przechodniów oczywiście. Podczas swoich wędrówek marzył o przytuleniu, objęciu kobiety, tak samo jak o zwiedzeniu innych francuskich miasteczek. Dla niego bowiem ludzie (kobiety) i ziemia (miasteczka) to jedno i to samo. ,,I nie mogąc się zdecydować wrócić do domu, nie utuliwszy w ramionach kobiety, której tak pragnąłem, musiałem wszelako wracać do Combray, wyznając przed samym sobą, że przypadek, który by ją sprowadził na moją drogę, jest coraz mniej prawdopodobny”. Wiedział, że nawet jeśli by spotkał taką kobietę i nagle wziął ją w ramiona, to ona wzięłaby go niewątpliwie za wariata. Nie wierzył, że inne osoby pragnę tego samego, co on podczas swoich długich spacerów.

Parę lat później, podczas jakiejś swojej wycieczki pojął czym jest pojęcie sadyzmu. ,,Okaże się z czasem, iż z całkiem innych powodów pamięć tego wrażenia miała grać ważną rolę w moim życiu”. Poszedł nad sadzawkę i położył się na wzgórzu, w krzakach, nieopodal domu pana Vinteuil. Zasnął. Obudził się, gdy była już noc. Zobaczył, że naprzeciwko miejsca, gdzie leżał był salonik należący do dorosłej już teraz, panny Vinteuil. Dziewczyna dopiero co wróciła do domu; była w żałobie, ponieważ jej ojciec niedawno umarł. Pod koniec swego życia pan Vinteuil oddał się całkowicie zagwarantowaniu szczęścia córce, która dostarczała mu wielu zgryzot i utrapień. Zobaczył jak panna Vinteuil przystawia do łóżka fotografię ojca i jak kładąc się na łóżku przygląda się temu zdjęciu. W pewnym momencie weszła jej przyjaciółka. Panna Vinteuil chciała zamknąć okno bojąc się, aby ktoś ich czasem nie zauważył. Przyjaciółka nie pozwoliła na to chcąc nadać całej sytuacji więcej pikanterii. Kobiety zaczęły się gonić po pokoju, w końcu przyjaciółka położyła się pannie Vinteuil. Panna Vinteuil powiedział, ze nie może tak grzeszyć mając świadomość, ze fotografia jej ojca na nią ,,patrzy”. Potem siadła na kolanach przyjaciółki dając jej czoło do pocałowania-odebrała zatem ojcu ta jedyną czułość pocałunku. Pocałunki ojcowskie bez skrupułów ofiarowała swojej ,,przyjaciółce”. Potem przyjaciółka szepnęła jej coś do ucha, a następnie głośno powiedziała: ,,nie odważyłabym się napluć? Na to?” (na fotografię pana Vinteuil). Więcej nie słyszał, ponieważ panna Vinteuil zamknęła okno.

Obraz okolicy Guermantes, przyrody, rzeki tam płynącej- Vivonne. Historia rodu Guermantes; ,,od Xiv wieku, gdy, spróbowawszy daremnie zwyciężyć swoich dawnych panów, spokrewnili się z nimi przez małżeństwa, są hrabiami Combray, tym samym pierwszymi obywatelami Combray, a mimo to jedynymi, którzy w nim nie mieszkają”. Marcelowi nigdy nie udało się dotrzeć do samego Guermantes. Wyobrażał sobie jak księżna Guermantes oprowadza go po swoich ogrodach i jak prosi go, aby opowiedział jej jeden ze swych poematów. ,,I te marzenia ostrzegały mnie, że skoro kiedyś chcę zostać pisarzem, czas byłby wiedzieć, co mam pisać. Ale z chwilą kiedym pisał o to sam siebie, starając się znaleźć temat, w którym mógłbym zawrzeć rozległy sens filozoficzny, myśl moja przestawała działać. Wytężając całą uwagę, widziałem przed sobą pustkę, czułem, że nie mam talentu lub może choroba umysłowa nie pozwala mu się narodzić”. Czasami wydawało mu się, że jest zwykłym człowiekiem, który musi umrzeć, i który tak jak większość ludzi jest pozbawiony talentu (no dzień dobry). ,,Toteż, zniechęcony, wyrzekłem się na zawsze literatury mimo zachęty, jakiej mi nie szczędził Bloch”. Pewnego razu, podczas mszy ujrzał panią de Guermantes, która przybyła na ślub córki doktora, który ją leczył. Uroda kobiety rozczarował go jednak. Pojęcia o pani Guermabtes stworzone przez jego wyobraźnię poczęły jej nadawać stopniowo nutę piękna. Zaczął lekceważyć świadomie te jej cechy, które były pospolite, rysy, które widział u wielu mieszkańców Combray. W końcu doszedł do wniosku, że pomijając jej niektóre mankamenty, pani de Guermantes jest piękna. W pewnym momencie kobieta spojrzała na niego obdarzając go miłym uśmiechem. To jedno spojrzenie wyzwoliło w nim zbyt śmiałą myśl, że ta kobieta będzie jeszcze kiedyś do niego należeć.

Piękno krajobrazu, rośliny, kamienie wyzwalały w nim uczucia estetyczne. ,,Ale jednak jest coś indywidualnego w miejscowościach”. Bohater przyznaje, że żadna kobieta, żadna jego kochanka nie dała mu w pocałunku przed snem tyle spokojności i czułości, co jego matka. ,,Człowiek wątpi o niej nawet w chwili, kiedy w nią wierzy; nigdy nie posiada jej serca tak, jak ja dostawałem w pocałunku serce mojej matki, całkowite, bez zastrzeżeń, bez ukrytej myśli, bez cienia intencji, która by nie była dla mnie”.

Smak herbaty przywodził mu na myśl wspomnienia z Combray. Dopiero po wielu latach dowiedział się o miłości jaką przeżył Swann jeszcze przed jego urodzeniem się.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Marcel Proust W poszukiwaniu straconego czasu opracowanie(1)
Marcel Proust W poszukiwaniu straconego czasu streszczenie
Marcel Proust W poszukiwaniu straconego czasu
codzienność, W poszukiwaniu straconego czasu, W poszukiwaniu straconego czasu
W POSZUKIWANIU STRACONEGO CZASU
M Proust Wposzukiwaniu straconego czasu opracowanie
Proust Marcel W STRONĘ SWANNA
Proust Marcel, W strone Swanna
Wposzukiwaniu straconego czasu opracowanie
konspekty, rozne, W poszukiwaniu minionego czasu.
Wposzukiwaniu straconego czasu opracowanie
Marcel Proust(2)
Morressy John Dolina straconego czasu
Daria Trela W poszukiwaniu straconego autora
Marcel Proust W cieniu zakwitających dziewcząt, tom II

więcej podobnych podstron