Kolejny odcinek `serialu' Była narzeczona [NZ]
4.
Zaczęłam w końcu oddychać. Raz, dwa, trzy... Tlen doszedł do mojego mózgu.
Julia Stewart weszła zgrabnym krokiem do salonu i zaczęła się z każdym widać. Podała mi rękę, chociaż zdawało mi się, że w jej pięknych oczach zobaczyłam rozbawienie.
U góry schodów pojawiła się Alice. Miała potargane włosy i wyglądała jakby dopiero, co się przebudziła, chociaż to oczywiście było niemożliwe.
-Cześć Julia. - przywitała się i podała jej rękę, gdy już zeszła. Przybrała miły wyraz twarzy.
-Cześć Alice. - Julia potrząsnęła energicznie jej dłonią. Ta dziewczyna była dziwnie radosna. Irytowało mnie to. Zaraz miała wywrócić moje, już tak, pokręcone życie do góry nogami.
-Żebyście wiedzieli jak mi się ta podróż dłużyła. - powiedziała siadając na kanapie. Wyciągnęła swoje długie nogi i uśmiechnęła się sama do siebie. -Zastanawiałam się czy bym mogła u Was przenocować, ale jeśli to jakiś kłopot znajdę jakiś hotel w mieście.
Czekałam z przejęciem na odpowiedź rodzeństwa. Pierwszy odezwał się Emmett.
-Pewnie, na pierwszym piętrze jest wolny pokój.
I było jasne. Serce podskoczyło mi do gardła na tę myśl ,jednak próbowałam pozbyć się wszystkich myśli.
Rozmowa kręciła się wokół podróży. Odzywał się głównie Emmett, czasem dodawał coś Jasper lub Alice. Kiedy Julia się znudziła wstała i zaczęła wędrować po salonie. Związała wstążką swoje piękne włosy i wróciła do nas. Usiadła przy Edwardzie.
-Przejdziemy się? - zapytała go. Czekałam na odpowiedź. Zobaczyłam jak mój ukochany kiwa głową i po chwili idą do ogrodu.
Zostałam sama, nie licząc trójki Cullenów w salonie. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jest Rosalie. Przyglądałam się napiętej sytuacji Jaspera i Alice. Ta patrzyła cały czas w przeciwległą stronę, co Jasper. Atmosfera była nie do zniesienia. Tak samo jak to, że nie wiedziałam, co dzieje się w ogrodzie. To było okropne.
Po paru minutach do domu wpadła Rosalie. Przywitała się ze wszystkimi i usiadła koło mnie. Na widok dziwnej sytuacji spojrzała na mnie pytająco.
-Jasper i Alice się pokłócili. - szepnęłam. Pokręciła głową, że rozumie. Po chwili dodałam: -I Julia przyjechała. Jest teraz z Edwardem w ogrodzie.
Chociaż próbowałam to powiedzieć bezbarwnym głosem, Rosalie usłyszała w nim nutkę histerii. Spojrzała na mnie pokrzepiająco i wysłała mi jeden z uśmiechów o nazwie 'wszystko będzie okej'.
Edward i Julia wrócili 10 minut później. Ona była nadal radosna. On miał nieodgadnioną twarz.
-Rose! - krzyknęła Julia będąc po chwili przy dziewczynie. Przytuliła ją serdecznie i wymieniła kilka uwag, co do wyglądu. Obok siebie wyglądały jak dwie nimfy, albo przynajmniej zwyciężczynie jakichś konkursów piękności.
Siedzieliśmy tak trochę. Rozmowy pojawiały się i znikały. Ja nie otwierałam buzi czując się niepotrzebna w tym towarzystwie. Jeszcze myślałam o tym, co się zdarzyło w ogrodzie.
W końcu Edward wstał i powiedział do mnie:
-Odwiozę Cię do domu.
Zgodziłam się. Pożegnałam się z towarzystwem i szybko wybiegłam na dwór.
Edward był milczący, co mnie doprowadzało do szału. Kiedy jechaliśmy samochodem myślałam, że zwariuję. W końcu rozkazałam:
-Zatrzymaj się!
Edward był zaskoczony, ale zrobił to, o co prosiłam. Staliśmy na poboczu, było ciemne a ja wpatrywałam się w jego cudowne oczy. Pochyliłam się ku jego twarzy i odważnie pocałowałam. Jeden pocałunek, drugi. Zaczęliśmy się całować, ale było w tym dużo napięcia. To też było irytujące. Nie mogąc tego znieść raptownie się odsunęłam.
-Powiedz, o co chodzi! Nie mogę tego znieść! - rozżaliłam się i spojrzałam przed siebie. Tak mnie to denerwowało! Czy uczucia Edwarda nie były szczere?
-Bello... - Zaczął. Skupiłam się na jego głosie. -To nie Twoja wina.. Muszę to przemyśleć.. i ... jestem rozdarty. To trudna sytuacja. Daj mi czas.
Moja mina była nieodgadniona, przynajmniej na taką starałam się kreować. Ale naprawdę moje serce rozdzierało się na kawałki. Czułam się okropnie.
-Jedź. - powiedziałam. Edward zaczął znowu prowadzić. Kiedy dojechaliśmy do domu, nadal nic nie mówiłam.
-Nie przychodź. - poprosiłam i wyszłam.
Leżałam w łóżku kreując swój plan. Czasem pojawiały się natrętne przypuszczenia, co teraz robi Edward. I Julia...
Rano wstałam i szybko umyłam się i przebrałam. Wybiegłam z domu, czym prędzej i wsiadłam do furgonetki. Edward nie zdążył przyjechać.
Pod szkołą było jeszcze niewiele osób. Uf, miałam nadzieje, że Alice nie widzi, co planuję albo przynajmniej mnie rozumie i nie powie nic bratu.
Stałam pod szkołą czekając na Mike'a. Kiedy zobaczyłam go wyłaniającego się z samochodu podbiegłam szybko.
-Mike! - przywitałam się. Spojrzał zaskoczony, ale na jego twarzy pojawił się słodki uśmiech.
-Cześć Bello. - powiedział. -Ślicznie dziś wyglądasz.
Uśmiechnęłam się słodko. Uf, wszystko idzie zgodnie z planem.
Lekcje mijały dość powolnie, ale nie przeszkadzało mi to. Edward w szkole był, ale jak zwykle milczał. Idealnie się składało.
Nadeszła biologia. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do klasy. Edward już tam siedział. Ostatnio jakoś wychodziło tak, że coraz rzadziej razem chodziliśmy na lekcje..
Położyłam moją torbę na ławce. Rozglądnęłam się po sali i zobaczyłam Mike'a. Uśmiechnęłam się promiennie i podbiegłam do niego. Również ucieszył się na mój widok.
-Mike!- znów krzyknęłam na jego widok tak jak na parkingu. Usiadłam na skraju jego ławki i spojrzałam na niego zalotnie. -Super fryzura. - pochwaliłam. Dzisiaj miał włosy postawione na żel. Wyglądało to dość zabawnie, ale pasowało mu.
-Dzięki Bello. - powiedział , widocznie połechtany tą uwagą. Gadaliśmy swobodnie. Mrugałam zalotnie rzęsami i miałam nadzieje, że wygląda to dobrze, a nie tak jak zwykle wychodziło, czyli - żenująco.
Kątem oka zobaczyłam, że Edward zaskoczony przygląda się nam. Po dzwonku pochyliłam się do Mike'a i szepnęłam mu do ucha: -Spotkamy się po lekcjach.
Zeszłam zgrabnie z ławki, jednak straciłam równowagę, ale się nie przewróciłam. Usiadłam tuż przy Edwardzie i wypakowałam torbę.
Nadal był widocznie zaskoczony, ale nic nie mówił.
Po lekcji szliśmy obok siebie na stołówkę. Nic nie mówił, ale poczułam napięcie. Przy stoliku usiadłam obok Mike'a.
Jednak moją uwagę na tej przerwie zwróciła Alice. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu przefarbowała włosy na jasny rudy i ja wyprostowała. Wyglądała ładnie, ale dość dziwnie. Ubrała się w obcisłe jasne dżinsy i bluzkę z dekoltem. Zszokowana przyglądałam się jej. Malowała paznokcie na różowy kolor i co i rusz przeglądała się w lusterku. Wyszła wcześniej ze stołówki i ja pobiegłam za nią.
-Alice! - zawołałam. -O co tu chodzi?
Uśmiechnęła się i poprawiła włosy.
-Zmieniam wizerunek. - Wyjaśniła i poszła zgrabnym krokiem przed siebie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma okropnie wysokie szpilki.
Zaczęłam iść w kierunku sali od angielskiego. Była to ostatnia lekcja. Byłam bardzo zaskoczona, gdy pojawił się koło mnie Edward.
-Bella. - zaczął.
-Słucham? - Nadstawiłam ucha.
-Czemu to robisz? Czemu flirtujesz, z Mike'm Newtonem?! - był jakby wzburzony. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Nie mogę? - zapytałam.
-No.. możesz. Ale tak nie wypada. Chodzimy ze sobą. Są jakieś zasady. - zaczął tłumaczyć, jednak nie bardzo przekonany.
-Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, że nawet w najlepszym związku jedna ze stron nagle zaczyna je łamać.
I odeszłam wchodząc do sali. Edward stał z rozdziawioną buzią i wpatrywał się we mnie z wielką powagą. Po chwili poszedł w druga stronę i już go nie było.