HARRY POTTER I MROCZNY CZA S


HARRY POTTER I MROCZNY CZAS

Rozdział 1 Carneval

Cz 1

Przy stole w ciemnej komnacie siedziały cztery postacie. Świece stojące na drewnianym blacie słabo oświetlały ich twarze.

 - Musimy wezwać go do siebie jak najszybciej. - powiedział jeden z nich przychylając się w stronę świec. Blade światło odsłoniło jego drapieżną twarz. Miał trupiobladą cere i sine usta. Jego ognisto czerwone oczy rzucały wściekłe iskry. - Za dużo czasu straciliśmy.

- Masz racje Soma , zaraz się tym zajmiemy. Ale najpierw musimy wymyślić jak wyrwiemy go ze szponów starego dropsa. - zapytał jeden z pozostałych.

- Nic prostszego, na nasz klasztor rzucimy zaklęcie pętli czasu. - wyjaśnił trzeci.

- O tym nie pomyślałem, dobry pomysł Valium. - przyznał - a teraz ustalmy czego kto będzie go uczył.

- A więc ty Brom zajmiesz się bronią białą, medytacja, logiką. Valium zajmie się telepatią , legilimęcją, oklumęcją, i animagią, Soma weźmie się za języki, transmutacje i eliksiry, a ja będę uczyć go naszej magii czyli magii wampirzej no i pomogę mu zapanować nad jego mocą. Macie jeszcze jakieś pytania?

- Kto go tu ściągnie i wszystko wytłumaczy? - zapytał Soma.

- Ja się tym zajmę, a więc skoro już wszystko ustalone to zbieram się do niego. - po czym czwarty mężczyzna bezszelestnie się teleportował.

- Oby się zgodził - szepną Valium

- Myślę, że wszystko potoczy się dobrze w końcu zależy mu by być najsilniejszy. - zapewnił Brom.

 

Tymczasem w domu nr 4 przy ulicy Privet Drive, nastoletni chłopiec obudził się z krzykiem. Po raz kolejny już budził się w nocy nękany koszmarami. Harry Potter co noc we snach przeżywał scenę śmierci Syriusza jego ojca chrzestnego. Powoli wysuną się z łóżka, usiadł i schował twarz w dłoniach.

- To moja wina. - szepnął do siebie. Wstał i skierował się do kuchni. Napełnił szklankę wodą i wypił ją duszkiem. Był już tym zmęczony. Spojrzał na zegar kuchenny, była dopiero 3.00 zrezygnowany poczłapał się powrotem do sypialni uważając by nie obudzić Dursleyów. Jednak kiedy znalazł się w pokoju stwierdził, że nie sam. Przy oknie stał jakiś mężczyzna i bynajmniej nie był to wuj Veron.

 - Witaj Harry Potterze - przywitał się - Nie bój się jestem tu w przyjaznych zamiarach - dodał widząc, że Harry wyciąga różczkę.

- Kim jesteś i co tu robisz? - zapytał przez zaciśnięte zęby.

- Nazywam się Delilah i przybyłem by zabrać cię do klasztoru Carneval na szkolenie. - odpowiedział spokojnie…

Cz2

Harry spoglądał zdenerwowany na mężczyznę. Myślał, że to kolejny podstęp Lorda Voldemorta i nie zamierzał tak łatwo dać się złapać.

- Niby dlaczego mam ci uwierzyć. Zjawiasz się tu bez uprzedzenia i mówisz, że zabierasz mnie do jakiegoś klasztoru. Równie dobrze może to być podstęp czarnego pana. - wysyczał

- Musisz mi zaufać.-powiedział podwijając rękaw szaty. - patrz nie mam mrocznego znaku, nie jestem śmierciożercą. Nie jestem nawet czarodziejem więc wątpliwe jest to by Voldemort mnie tu przysłał.

- Harry uspokoił się nieco, wiedział, że śmierciożerca nigdy nie wypowiedział by imienia swojego pana. Jednak podejrzliwie zapytał

 - A więc kim jesteś?

- Jestem wampirem - Uśmiechną się ukazując wydłużone kły. Harry intuicyjnie zakrył szyje ręką.

- Nie bój się - zaśmiał się Delilah - Tylko mugole myślą, że wysysamy krew. Tak naprawdę to raz na miesiąc pijemy specjalną krew, więc nie musimy nikogo atakować.

- Uff… to dobrze, ale nie rozumiem czemu mam udać się z tobą do klasztoru jak mu tam? - Do klasztoru Carneval - odpowiedział spokojnie wampir - myślę, że chciałbyś się trochę wzmocnić. Skoro czarny pan powrócił i być może będziesz musiał się z min zmierzyć. - Harry myślał przez chwile, mimo wszystko zaczął wierzyć temu mężczyźnie.

- Dobra zgadzam się tylko powiedz na jak długo.

- Tylko cztery lata - uśmiechną się na widok zdumionej miny Harrego - na klasztor rzucony został pewien urok tu minie tylko cztery dni.

- To i tak straszni dużo czasu. Ciągle jestem pilnowany, jeśli dostrzega, że mnie nie ma to…wole nawet o tym nie myśleć. Ciągle trzymają mnie w złotej klatce - Powiedział z goryczą w glosie czarnowłosy. Przez te samotne wakacje narastała w nim złość do dyrektora. Dalej go szanował i w ogóle, ale powstała w nim pewien niewidzialny mur, który nie pozwalał dyrektorowi na zbliżenie.

- Nie martw się wszystko załatwimy. - Młodzieniec odetchną z ulgą.

 - Wspaniale co mam ze sobą zabrać?

- Nic prócz różdżki, wszystko pozostałe znajdziesz na miejscu. Aha nie uprzedzaj Dursleyów, po prostu ruszamy. - Harry popatrzył zdziwiony na rozmówce ale nic nie powiedział. - Złap mnie za ramie, teleportujemy się. To teleportacja łączna. - Uśmiechną się, i bez najmniejszego szelestu znikli.

 

 Mniej więcej tym samym czasie, w kwaterze głównej zakonu feniksa odbywało się zebranie.

- Tonks jak idą straże nad Harrym. - zapytał starszy mężczyzna o siwej sięgającej do pasa brodzie.

- Spokojnie nic się nie dzieje. Poza tym, że chłopak nie może poradzić sobie ze śmiercią Syriusza - westchnęła smutno Nimfadora. - teraz czuwa nad nim Mundugus.

- Dobrze, sprowadzimy go tu za hm…cztery dni - powiedział Dumbledor ignorując prychnięcie pani Weesley na wspomnienie Mundugusa. - A teraz Severusie powiedz, czy masz jakieś nowe wiadomości co do zamiarów Voldemorta.

 - Nic nowego Albumie, wiemy tylko… - Snape zaczą wygłaszać swój nudny raport co raz wspominając, o tym jak to ryzykuje swoje życie dla zakonu.

- Super Harry przyjeżdża - krzykną Ron. On i bliźniacy, Ginny oraz Hermiona przysłuchiwali się zebraniu dzięki Uszom Dalekiego Zasięgu.

- Ciszej Ron - ofuknęła go Hermiona.

- No co…- burkną - Chodźcie musimy napisać dla Harrego, pewnie nie może już wytrzymać u tych… (Nazwał Dursleyów tak, że Hermiona trzepnęła go ręką w głowę) Dobra już dobra nic nie mówię - powiedział potulnie. Cała paczka wspieła się po schodach do pokoju Rona by przez świstoświnkę wysłać list.

 

 Kiedy Ron pisał list do Potter ten znalazł się właśnie w jednej z cel klasztoru. Pokój był mały, znajdowało się tam tylko małe proste łóżko, niewielki stoliczek nocny i również nieduża szafa.

- To będzie twój pokój. W naszym klasztorze nie przykładamy uwagi do rzeczy martwych, znajdziesz tu tylko to co najpotrzebniejsze. - Wyjaśnił Delilah. Harry powoli skiną głową - Dobrze, jest dość wcześnie więc spróbuj się zdrzemnąć. Przy śniadaniu przedstawię ci resztę nauczycieli. Posiłek jest o szóstej, radze ci nie zaśpij. - dodał

- Dobrze, ale gdzie jest jadalnia no i jak się tam dostanę - zapytał chłopiec.

- Na stoliku masz dzwoneczek, zadzwoń a przybędzie któryś z domowych skrzatów zaprowadzi cię. Ale teraz kładź się spać musisz być wypoczęty. - wampir uśmiechną się i zniknął. Harry popatrzył na siebie cały czas był w piżamie, uśmiechną się pod nosem i wskoczył do lóżka. Ciągle myślał o zaistniałej sytuacji i zmęczony padł zmęczony zasnął gdy tylko dotkną głową poduszki. Kiedy przebudził się rano pomyślał, że wszystko to tylko sen, lecz kiedy otworzył oczy i zobaczył gdzie się znajduje nie miał już najmniejszych wątpliwości, że to prawda. Spojrzał na zegarek i z przerażeniem stwierdził, że jest za dziesięć szósta. Wyskoczył natychmiast łóżka i podbiegł do szafy. Znalazł tam kilka kompletów czarnych szat, założył pierwszą z brzegu ochlapał twarz wodą z miednicy która stała na stoliku przy łóżku, chwycił za dzwoneczek delikatnie nim potrząsną. Naprzeciwko zmaterializował się mały skrzat z wielkimi odstającymi uszami i wyłupiastymi oczami.

- Czy mógłbyś zaprowadzić mnie do jadalni - zapytał uprzejmie

- Ależ oczywiście Potter sir. - zapiszczał skrzat skłaniając się - proszę za mną sir. - I zaprowadził czarnowłosego korytarzem w górę prowadząc do jadalni. Jadalni tak jak i sypialnia była bardzo skromna. Stał tam tylko jeden prosty drewniany stół i proste również drewniane krzesełka. Siedział tam już Delilah w towarzystwie trzech mężczyzn. Kiedy wampir ujrzał Potter wstał i uśmiechną się.

- Witaj, pozwól, że przedstawię ci twoich nauczycieli. To jest Soma -miał on czerwone oczy i długie czarne włosy, skiną głową, - Dalej jest Valium - tym razem skłonił się zdecydowanie najmłodszy z mężczyzn, miał czarne oczy i krótkie również czarne włosy. Dalej był Brom, poważny, wysoki i potężnie zbudowany mężczyzna, przywitał się nieznacznym machnięciem ręki.

- Proszę, to twój rozkład zajęć, zaczynasz od razu po śniadaniu - dodał podając chłopakowi pergamin. Harry spojrzał na swój plan dnia:

 6.00- śniadanie

6.15 - 8.15 - broń biała

8.15 - 9.15 - logika

9.15 - 10.15 - telepatia

10.15-11.15 - oklumęcja

11.15 - 12.15 - animagia

12.15 - 14.15 - języki

 14.15-14.30 - obiad

14.30-15.30 - transmutacja

16.30-18.30 - eliksiry

18.30 - 18.45 - kolacja

18.45 - 20.00 - wampirza magia

20.00 - 21.00 - medytacja

- Chyba, żartujesz ja nie mam nawet godziny wolnej pomijając przerwy na posiłki. - wykrzyknął. Soma uśmiechną się.

- Musisz się wyrobić w cztery lata, z tym wszystkim więc nie ma co tracić czasu. Ale nie przejmuj się w weekendy będziesz miał tylko broń białą, medytacje i magie wampirze, no i medytacje więc będziesz miał kiedy odpocząć.

- Właśnie - dodał Brom - ale teraz jedz bo za dziesięć minut zaczynamy trening z bronią białą. Harry chciał coś jeszcze dodać, ale zrezygnował, i wziął się za jedzenie, które również jak wszystko było proste. Kielich wody, chleb ser, miód. Wszystko tu było spartańskie, ale chłopak wiedział, że dzięki temu przystosuje się do ciężkich warunków. Kiedy już skonsumował wszystko co miał na talerzu Brom zaprowadził go do ogromniej sali treningowej. Była wyłożona materacami na ścianie wisiały różne rodzaje broni. Brom sięgną po drewniane imitacje mieczy.

 - Na razie będziemy ćwiczyć na tych atrapach, potem kiedy już to opanujesz będziemy ćwiczyć z prawdziwymi.

- Dobrze, przynajmniej się nie zabije - westchną sięgając po miecz.

- Czekaj, czekaj nie możemy zacząć bez rozgrzewki. Zrób pięćdziesiąt kółek dookoła sali, sprintem.

- Pięćdziesiąt?!… - zaczął, ale umilkł pod spojrzeniem nauczyciela. Rad nie rad zaczął biec. Kiedy skończył ledwo trzymał się na nogach, ale Brom kazał jeszcze robić mu pompki przysiady i wymachy. Po czym wzięli się za miecze, wampir pokazał mu kilka pchnięć, a Harry powtarzał. Trenowali tak przez dwie godziny, później Brom pozwolił mu usiąść i odetchnąć chwile, i zabrali się do logiki. Brom powiedział mu pewną historie:

 

Mieszkańcowi pewnego domu popsuł się zegar. Posłał po zegarmistrza. - Jestem chory - powiedział zegarmistrz i nie mogę przyjść. Jeżeli jednak naprawa jest nieskomplikowana, przyślę wam mojego terminatora. Okazało się, że trzeba połamane wskazówki zastąpić nowymi. - On to zrobi - powiedział zegarmistrz, sprawdzi mechanizm zegara i dobierze wskazówki. Terminator udał się pod wskazany adres. Zmrok już zapadł, gdy skończył sprawdzać mechanizm. Pospiesznie więc założył nowe wskazówki i ustawił je według swojego zegarka: dużą na 12, a małą - na 6. Była szósta wieczorem. Zaledwie wrócił do swej pracowni, zadzwonił telefon. Chłopiec podniósł słuchawkę i usłyszał zirytowany głos klienta: - Zegar jest źle naprawiony, wskazuje niewłaściwy czas. Terminator zdziwiony tą wiadomością, udał się do klienta. Na zegarze było po ósmej. Wyjął swój zegarek i pokazał go klientowi: - Proszę sprawdzić. Wasz zegar chodzi z dokładnością do jednej sekundy. Klient musiał przyznać, że jego zegar wskazywał w tej chwili właściwy czas. Nazajutrz rano klient znów zadzwonił i powiedział, że wskazówki zegara widocznie oszalały, gdyż poruszają się po tarczy, jak im się podoba. Terminator pobiegł do klienta. Było po siódmej. Sprawdzając czas wedlug swojego zegara, rozzłościł sie nie na żarty. - Kpiny sobie urządzacie. Wasz zegar wskazuje właściwy czas. Zegar rzeczywiście wskazywał dokładny czas. Oburzony terminator zamierzał już odejść, lecz gospodarz zatrzymał go. Po kilku minutach zrozumieli przyczynę tych nieprawdopodobnych wydarzeń. Co było przyczyną tych nieporozumień ?

 - Spróbuj to rozgryźć - uśmiechną się. Harry myślał nad tą zagadką przez godzinę jednak nic nie wymyślił. - Dobrze pomyśl jeszcze nad tym i spróbuj mi odpowiedzieć na następnej lekcji. Jak to rozwiążesz przejdziemy dalej. W tym czasie do sali wszedł Valium i zabrał Harrego do jakiejś sali na naukę telepatii. Harry szedł za nim ciągle zamyślony nad łamigłówką Broma.

- Telepatia to bardzo trudna sztuka, niewiele ludzi ją potrafi. Wątpię by udało ci się za pierwszym razem. - zaczął - a więc zaczynajmy. Skup się mocno na informacji, którą chcesz mi przekazać i nie wypowiadaj jej na głos. Harry starał się ze wszystkich sił ale nic mu nie wychodziło. Zrezygnowany spojrzał na nauczyciela. Nagle w jego głowie rozbrzmiał głos „nie poddawaj się, spróbuj jeszcze raz” Chłopiec zdziwiony spojrzał na mężczyznę. Ten skinął głową, chłopiec posłusznie próbował dalej jednak do końca lekcji nie było rezultatów. Następnie zabrali się za oklumęcje. Harry nie miał z nią miłych wspomnień, ale i tak szło mu lepiej niż ze nauczycielem eliksirów. Lekcja animagi też nie szła najlepiej raz po raz mówił formułę (anima) skupiając się przy tym mocno lecz nic z tego nie wyszło. Zmęczony powlókł się za Soma na lekcje języków, zaczęli od nauki języka wampirzego, był bardzo trudny i Harry wątpił by kiedykolwiek opanował go do perfekcji. Po skończeniu z językami udali się na obiad, czarnowłosy był już porządnie głodny więc szybko rzucił się na jedzenie. Niestety nie mógł długo odpocząć bo Soma zabrał go na transmutacje, w szkole chłopakowi szła przeciętnie więc nie miał z nich jakiś ważniejszych problemów. Później przyszedł czas na eliksiry, znienawidzony przedmiot chłopaka. Od razu uprzedził Soma, że jest w tym beznadziejny.

- Zobaczymy, zobaczymy - uśmiechną się wampir. - Spróbuj zrobić wywar żywej śmierci. Tu masz wszystkie instrukcje i potrzebne produkty. Harry zmarszczył czoło i zaczął prace po dwóch godzinach Soma zajrzał do jego kociołka, - Najlepszy to on nie jest, ale jak na pierwszy raz zupełnie nieżle. - powiedział spokojnie i zaczął tłumaczyć Harremu jakie błędy zrobił i jak ich uniknąć następnym razem. Następnie przyszedł czas na kolacje i lekcje magii wampirzej wampirze Delilah.

- Na początek poćwiczymy uroki typowo wampirze, na przykład natychmiastową ciemność, my wampiry najlepiej czujemy się w ciemności co nie znaczy, że giniemy w świetle, tylko mugole tak myślą. Dlatego kiedy walczymy w dzień, rzucamy to zaklęcie by zwiększyć przewagę nad przeciwnikiem. przeciwnikiem więc spróbujmy, formuła to: Dareknes. Harry wyciągną różdżkę ale nic się nie wydarzyło próbował raz po raz. Pod koniec lekcji udało mu się tylko wyczarować niewielką szarawą mgłę.

 - No cóż spróbujemy jutro. Teraz zabieramy się za medytacje, zajmiesz się tym z Bromem.

- Ale po co mi ta medytacja ? - zapytał Potter.

- Uspokoisz się, zrównoważysz i staniesz się mocniejszy psychicznie. A teraz szoruj do sali treningowej. Harry posłusznie wyszedł, w sali czekał na niego nauczyciel.

 - Usiądź po turecku, złącz kciuk z środkowym palcem, nadgarstki oprzyj na kolanach i spróbuj oczyścić umysł. Jeśli zrobisz to poprawnie uniesiesz się kilka cali nad ziemią. - zaczął odrazu. Chłopak wykonał polecenia i starał się oczyścić umysł jednak było to bardzo trudne, po godzinie zrezygnował.

- No cóż, był bym bardzo zaskoczony gdyby ci się udało. Teraz idź już spać, to był bardzo ciężki dzień.

 - Taa jestem potwornie zmęczony - przyznał Harry - Na razie Brom do jutra! - dodał na odchodnym. Kiedy dotarł do swojej celi od razu padł na łóżko, i natychmiast zasną. Był tak zmęczony, że nawet nie pomyślał o Syriuszu.

Rozdział 2

Mijał już drugi miesiąc pobytu Potter. Chłopak robił już znaczne postępy, coraz lepiej szły mu lekcje broni białej, oklumęcja zbliżała się do perfekcji, lada dzień mieli zabrać się za legilimęcje. Powoli udawało mu się przekazać pojedyncze słowa za pomocą telepatii. Ogólnie stawał się coraz silniejszy. Pewnego dnia na lekcji animagii, kiedy po raz któryś skupiał się rozbłysło z niego oślepiające światło. Valium patrzył zdziwiony na swojego ucznia, chłopiec zmieniał są postać, był to feniks…nie jednak wilk…nie znowu zmiana w pegaza. Valium otwierał coraz szerzej oczy, tymczasem chłopak powoli opadał na podłogę. Po chwili wszystko znikło, a chłopiec miękko staną na podłoże. Miał lekko zamglone spojrzenie i słabo kontaktował. Nauczyciel natychmiast do niego podbiegł i podał mu przywołany wcześniej eliksir regenerujący. Chłopak patrzył przez chwile na fiolkę nie bardzo wiedząc co ma z nią zrobić, zachęcony przez nauczyciela wypił. Po minucie zaczął trzeźwieć.

- Co się stało? - zapytał zdziwiony. Valium patrzył na niego badawczo.

- Przemieniłeś się, tyle, żę masz trzy formy zwierzęce i to musiało cię wyczerpać. - wyjaśnił. Harry patrzył na niego tępo. - A jak to możliwe. ? - Nie mam pojęcia, ale spróbujmy tak, skup się mocno na swoim sercu i spróbuj się przemienić. - Harry spełnił polecenie i w tym samym momencie zamiast młodego mężczyzny na podłodze stal feniks. - Tak myślałem, feniks odzwierciedla twoją dobroć, teraz wróć do ludzkiej postaci. Harry zmaterializował się przed nim. - nie wiem skąd się wziął ten pegaz. Myślał tak przez chwile. - Mam to musi być odzwierciedlenie twojej władzy. Pomyśl o niej. Potter dość zdziwiony zrbił co trzeba i faktycznie zamienił się w pegaza. - No, to wszystko jasne. Animagie mamy opanowaną, więć zawieszam lekcje. Możesz iść do pokoju i chwile odpocząć, masz stawić na języki. Harry skiną głową bez słowa i skierował się do swojej celi i rozmyślał o swoich przemianach. Po chwili udał się na języki

 

. Czas mijał szybko mijały dni, miesiące i lata. Powoli zbliżał się czas powrotu do normalnego świata, gdyby teraz ktoś spotkał Harrego nigdy by nie uwierzył, że mógł być kiedyś delikatnym, wrażliwym i niezdecydowanym chłopcem. Te cztery lata bardzo go zmieniły, stał się potężnym czarodziejem, wysportowanym, zrównoważonym. Nazajutrz Harry miał wrócić na Privet Drive. Był trochę smutny, bardzo się zżył z całą czwórką swoich motorów. Najbardziej zaprzyjaźnił się z Valium, może dlatego, żę był najmłodszy. Kiedy zszedł na pożegnalną kolacje nie zastał jak zwykle nauczycieli siedzących przy stole. Stołu w ogóle nie było. Na samym środku pomieszczenia wymalowany pentagram. Z czterech kątów wyszli jego nauczyciele.

- Stań po środku znaku - polecił Delilah. Harry zaskoczony podszedł do wyznaczonego miejsca. Mężczyźni zaczeli wirować wokół oniemiałego Potter. Między nimi zaczęła kumulować się niesamowita energia. Harry podniósł się o kilka cali nad ziemie, w miejscu tętnicy pojawił mu się tatuaż, w kształcie pentagramu. Powoli opadł na ziemi.

- Eeee… co to było ? - zapytał zdezorientowany tym wszystkim.

- Nie chcieliśmy byś stał się wampirem, więc postanowiliśmy dać ci tylko nasze najlepsze cechy. Niestety będziesz miał dwa znaki szczególne. - wyjaśnił Brom.

- To znaczy jakie? - zapytał przerażony Potter.

- Wydłużone kły i tatuaż na szyi.

- To dobrze bo już się bałem, żę będę musiał pić krew, - skrzywił się Potter i wszyscy wybuchli śmiechem.

- Dobrze Harry, jeśli chcesz możesz już wracać do siebie. - powiedział Soma. Harry uśmiechną się smutno.

 - Dziękuje - powiedział cicho, uścisną swoich przyjaciół przyjaciół bez żadnego szmeru teleportował się do Dursleyów. Kiedy stanął w swoim pokoju na Privet Drive trwała jeszcze noc. Na stoliku nocnym leżał otwarty list od rona.

 Drogi Harry!!

Właśnie podsłuchaliśmy zebranie sam wiesz czyje. Dowiedzieliśmy się, że sprowadzą cię tu za cztery dni. Świetnie no nie? Na pewno masz już dość tych mugoli, tylko pamiętaj udawaj zaskoczenie, bo będziemy mieli przerąbane. Pozdrowienia od Hermiony, Ginny, Freda i Georga

                                                                                 Ron

Harry, zastanowił się nad tym. Jak to możliwe, że list leży tutaj odebrany. Z tego co wie, wuj i ciotka nigdy nie skłonili by się do odebrania sowiej poczty. „powiedz mi jak zakamuflowaliście mój wyjazd przez te cztery dni zanim wpakuje się w kłopoty” zapytał telepatycznie Broma. „Faktycznie zapomnieliśmy ci powiedzieć, jeden z naszych ludzi podszywał się pod ciebie, mam nadzieje, że się nie gniewasz” „oczywiście że nie dzięki pa” Harry nie był śpiący, i choć zegarek pokazywał godzinę 2.00 wyszedł na spacer. Był już na Magnolia Road kiedy usłyszał za sobą trzask teleportacj,

 - Harry, ej Har…Harry - zacieła się Tonks, kiedy Potter odwrócił się do niej twarzą. Chłopak bardzo zmienił się po tych czterech latach w Carneval. Wydoroślał i wyprzystojniał. - Harry co ty tu robisz? Wiesz, że to niebezpieczne - zbeształa go Tonks kdy już odzyskała głos.

- Wszystko jedno gdzie jestem, wszędzie jest niebezpiecznie. - powiedział ironicznie. Aurorka spojrzała na niego zdziwiona Harry nigdy nie odpowiadał jej w ten sposób.

 - Nieważne, choć do domu spakujesz się i udamy się do kwatery. Harry wzruszył ramionami ale posłusznie skierował się w stronę domu nr 4 Kiedy doszli Kobieta rzuciła zaklęcie wyciszające, i powoli weszli do środka. Harry nie patrząc na towarzyszkę, szybko poszedł do swojego pokoju. Szybko spakował potrzebne, rzeczy i zszedł z powrotem na dół. Tonks właśnie pisała list do Dursleyów wyjaśniający zniknięcie Potter.

- Powiedz, żę już do nich nie wrócę. - powiedział , ta popatrzyła na niego zdziwiona. - Za rok będę pełnoletni, będę mieszkać sam - wyjaśnił jak dla nic nie rozumiejącego dziecka. - Może najpierw przedyskutujesz to z Dumbledorem, - powiedziała spokojnie. Harry w odpowiedzi przewrócił oczami.

- To moje życie i uważam, że mam prawo o nim decydować. Tonks patrzyła na chłopaka z otwartymi ustami, otrząsnęła się i dopisała parę słów do listu.

 - OK. to zbieramy się, słyszałeś o teleportacjai łącznej?

 - Tak, tak - powiedział niecierpliwie, kładąc rękę na jej ramieniu. „ co się z nim dzieje” pomyślała dzieła zaklęcie wyciszające i z cichym pop przeniosła ich do kwatery głównej. Zmaterializowali się w kuchni tegoż budynku. Mimo późnej pory przy stole siedzieli pan i pani Weesley. Ron, Hermiona i Ginny. Odgłos towarzyszący teleportacj zwrócił ich uwagę. Pani Weesley rozpromieniła się na jego widok.

- Och! Harry kochaneczku miło cię widzieć. Może coś zjesz?

- Dzień dobry proszę pani. Dziękuje nie jestem głodny. - uśmiechną się i przywitał się z resztą. Ginny, Ron i Hermiona patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczami.

- Co się stało? Mam coś nie tak z twarzą? - zapytał speszony wzrokiem przyjaciół.

 - Niee, tylko strasznie się zmieniłeś - powiedziała za wszystkich Hermiona - I… zaraz czy ty masz tatuaż?

- Taa zrobiłem sę niedawno - powiedział dotykając dłonią rysunku.

 - Zajebisty - szepną Ron. Pani Weesley spojrzała na niego karcąco.

 - Harry może pójdziemy do waszego pokoju, rozpakujesz się. - zaproponowała Ginny. Chłopak skiną głową i wyszedł za przyjaciółmi taszcząc kufer. Kątem oka zauważył, że Tonks nachyla się do Weasleyów i zaczyna coś do nich szybko szeptać. Uśmiechną się do siebie, pewnie są bardzo zaskoczeni nowym Harrym. Kiedy dotarli już do pokoju chłopaków, a Harry rozpakował wszystko ze swojego kufra. Hermiona zapytała:

- No ok., to teraz możesz nam powiedzieć co tak naprawdę wydarzyło się w wakacje?

 - Hermi nic się przed tobą nie ukryje - zaśmiał się czarnowłosy, i opowiedział całą historię, kiedy skończył długo panowała cisza. Ginny powiedziała tylko krótkie Wow, a Ron patrzył się na niego tępo z rozdziawionymi ustami. Harry machną mu ręką przed oczami by się obudził. Przez chwilę jeszcze rozmawiali potem pani Weesley poprosiła ich o pomoc w oczyszczaniu domu. Harry cieszył się bardzo z tego, iż jest razem z przyjaciółmi. Czas mijał powoli, kiedy nadszedł dzień urodzin Harrego, wszyscy zachowywali się jakby o niczym nie pamiętali, jednak wieczorem Ron pod byle pretekstem zaciągną przyjaciela do salonu, w pomieszczeniu panował mrok, jednak kiedy Harry zapalił światło usłyszał jeden wielki wrzask : Wszystkiego najlepszego Harry”. Musiał kilka razy zamrugać oczami by przekonać się że nie śni. Reszta wieczoru upłynęła mu w przyjaznym nastroju. Jednak kiedy kładł się spać pomyślał o Syriuszu. Po policzku pociekła mu łza, szybko ją otarł, „ on nie chciał by bym po nim płakał” z dość niemiłymi myślami zasnął.

Rozdział 3

Powoli zbliżał się czas powrotu do szkoły. Wyniki egzaminów dostali na tydzień przed 1 września, Harry otwierał swoją kopertę drżącymi rękoma.

Sz. P. Potter!

Z ogromną przyjemnością informuje o pańskich wynikach SUM - ów. Informuje również, że wyniki z egzaminu z astrologii zostały podniesione o jeden stopień z powodów zakłóceń podczas egzaminu.

 

Otrzymał pan:

* - ocena za egzamin praktyczny

 Transmutacja: P   P*

 Eliksiry W   P*

 Historia magii O

Astronomia P W*

 Wróżbiarstwo O 

 OPCM W W*

ONMS W W*

 Zielarstwo W P*

 Oczekujemy pańskiej sowy z listą przedmiotów, które chce pan kontynuować w klasie szóstej. Pragnę też poinformować pana, że od tego roku możliwa będzie nauka języków międzyrasowych, oraz walki wręcz.

                                                     Z poważaniem z-ca dyrektora

                                                                     prof. Minera McGonnal

Harry uśmiechną się do przyjaciół pokazał zaciśnięte kciuki.

 - Całkiem nieźle mi poszło, - powiedział podając im kopertę. Ron miał trochę gorsze oceny ale i tak były niezłe. Oczywiście Hermiona miała najlepsze. Harry sięgną po kolejną szkolną kopertę, była w nim lista podręczników oraz złota odznaka kapitana drużyny. Zaskoczony uniósł ją do góry i pomachał Ronowi przed nosem.

- A więc uważaj bo jak nie będziesz w formie to wykopie cię z drużyny. - zaśmiał się. Ron jęknął

- To mogę nie pakować miotły - po chwili obaj tarzali się ze śmiechu. Tak zastała ich pani Weesley.

 - Dobrze dobrze, skończcie te wygłupy. Zbierajcie się lecimy na pokontną.

- Już proszę pani. - Potter opanował się na tyle by móc odpowiedzieć dla mamy rona. - Bliżniacy wracają do szkoły?

- Nie, ich sklep prosperuje bardzo dobrze więc nie widzą potrzeby. - Nachmurzyła się. Po chwili pani Weesley, Ginny i Ron, Hermiona i Harry znaleźli się w dziurawym kotle. Poszli najpierw do Grigota, gdzie (przynajmniej Harry) napełnili swoje sakiewki do pełna. Potem udali się do Madam Malkin bo chłopcy wyrośli ze swoich szat, potem po ksiązki. Na końcu zaszli do apteki. Na nieszczęście spotkali tam Malfoya, w przeciwieństwie do Harrego chłopak nie zmienił się nic dalej był durnym, skretyniałem rasistowskim debilem. Na widok swojego wroga blondyn poróżowiał na twarzy i sykną

 - Myślisz, żę teraz wyglądasz lepiej bliznogłowy? Dalej wyglądasz jak dupa pawiana

- Ach doprawdy? No cóż i tak nawet tyłek pawiana wygląda lepiej od twojego ulizanego łba - odciął się Harry wywołując u reszty niekontrolowany śmiech. Malfloy zrobił się już fioletowy na twarzy jednak nic nie powiedział i zmył się szybko.

- Dobrze mu powiedziałeś - powiedziała Ginny. Potter wyszczerzył się do niej. Pani Weesley nie było przy tej wymianie zdań bo inaczej na pewno czarnowłosy dostał by po uszach. Kiedy wrócili do Kwatery, młodzież oddała się beztroskiemu leniuchowaniu. Harry ewidentnie flirtował z Ginny, co widać bardzo jej się podobało. Skończyło się na długim pocałunku na dobranoc i przysiędze na wieczne bycie razem.

1 września Państwo Weasleyowie zabrali swoje dzieci , Harrego i Hermione na dworzec King Cross.

 - Bądżcie, grzeczni i nie pakujcie się w kłopoty. - powiedział na pożegnanie ojciec rudzielców.Harry, który zdążył już wskoczyć do pociągu zawołał do niego

- My nie szukamy problemów to one znajdują nas. Po chwili jednak pociąg ruszył i zmuszeni byli poszukać dla siebie przedziału. Oczywiście Hermiona i Ron musieli najpierw pójść do wagonu prefektów i wysłuchać okropnie nudnej przemowy naczelnego. Natomiast Harry i Ginny poszli wzdłuż pociągu szukając wolnych miejsc. Znaleźli pusty przydział w ostatnim wagonie, usiedli i pogrążyli się w rozmowie. Po jakimś czasie dołączył do nich Neville z Luną, trzymali się za ręce.

- Gratuluje! - wyszczerzył się zielonoki. Ginny mu zawtórowała,. Luna spąsowiała, a Neville uśmiechną się dumnie.

 - To dzięki tobie Harry, gdyby nie spotkania GD nigdy nie spotkałbym Luny. Para przyłączyła się do nich zaczęli rozmowę o wakacjach i zastanawiali się wspólnie nad tym kto będze nowym nauczycielem OPCM,. Po dłuższym czasie dołączyli do nich wypompowanie prefekci.

- Jezu! Jest jeszcze gorzej nisz rok temu. Ernie, gadał jak najęty. - jękną rudzielec.

- Ernie? Ernie Macmillan? Jest prefektem naczelnym - zapytał zdziwiony Harry Dobrze znał tego puchowa, był on dość miłym pompatycznym nastolatkiem nastolatkiem Harry zrozumiał dlaczego przyjaciele są tacy zmęczenie przemową.

- No…i ględził chyba z godzinę… - tym razem jęknęła Hermiona Wszyscy wybuchli śmiechem . Harry, Neville i Ron grali w eksplodującego durnia a dziewczyny plotkowały o modzie kiedy do wagonu wszedł Malfoy ze swoimi przygłupimi gorylami.

- No no Potter, widzę, żę nadal nie zmieniłeś towarzystwa, ciągle włóczysz się z szlamami, rodem ze śmietnika i głupkami. - sykną ironicznie. Harry uśmiechnął się ironicznie.

- I kto to mówi Draco. Twoi goryle mają mniej rozumu niż zwykły karaluch a ty sami pochodzisz ze znamiennego śmierdzącego rodu. Wystarczy spojrzeć na twoją matkę, śmierdzi tak, że sama krzywi się na swój zapach. Wszyscy wstrzymali oddech wiedzieli że Harry posuną się za daleko obrażając matkę ślizgona.

- Pożałujesz tego Potter, - warkną blondyn i krzykną : „serpensortia” Na podłodze przedziału pojawił się gigantyczny wąż. Harry wybuchł śmiechem.

- Idioto, przecież wiesz, że węże na mnie nie działają.- poczym powiedział w rozkazał gadzinie gonić blondyna przez cały pociąg. Kiedy Mafloya mieli z głowy wrócili do gry. Podróż minęła spokojnie aż do Hogwartu. Kiedy wyszli a raczej wypadli z pociągu przywitał ich głos Hagrida.

- Hej wasza czwórka porządku? Uśmiechnęli się i pokazali olbrzymowi zaciśnięte kciuki. Poszukali wolnego przedziału i odlecieli w stronę zamku. Kiedy weszli do wielkiej sali, spojrzeli od razu na stół nauczycielski. Byli wszyscy prócz prof. Macgonnal i nauczyciela zaklęć.

- Dziwne! Co się stało ze Flitwickiem? - zdziwiła się Hermiona.

 - No…naddatek jest czterech nowych. - dodał Ron pokazując głową czterech nieznajomych mężczyzn. Harry spojrzał w tym kierunku i oniemiał . Za stołem siedzieli nikt inny jak Brom, Valium, Delilah i Soma. Telepatycznie zapytał się „ No super! Kiedy zamierzaliście mi powiedzieć” Natychmiast odpowiedział mu Soma „ Chcieliśmy zrobić ci niespodziankę” Harry zaśmiał się głośno. Ron i Hermiona spojrzeli na niego pytająco.

- To właśnie są Valium, Soma, Brom i Delilah, to oni mnie uczyli w Carneval. Tymczasem prof. MacGonnall przyprowadziła pierwszorocznych, ustawiła naprzeciwko tiary przydziału. Stary kapelusz rozdarł się wzdłuż ronda i zaczą swoją coroczną pieśń:

                                          Może i jestem stara i może niezbyt ładna

                                Ale tak mądrej tiary nie znajdziesz na świecie całym

                                    Uroku mi brakuje, nie jestem zbyt powabna

                                              Lecz materiał mam trwały

                                  Więc dziś was ostrzegam i nakazuje pokój

                                By w szkole rozejm zapadł bo wojna blisko już

                               Zjednoczcie się domy i trwajcie w silnym związku

                            Niech gryfon ze ślizgonem ramie w ramie idą w bój

                            I choć rozdzielam wasz do domów niech bariera zniknie 

                                Bo w innym wypadku nadejdzie świata kres

                                    Niech odwaga Gryfindoru wspiera was

                                    Niech przebiegłość Slytcherlinu pomaga wam

                                  Mądrość Hufflepuffu niechch przewodzi wami

                                     A spryt Ravenclawu dopomaga wam.

                            Tylko połączone moce dadzą wam siłę pokonania mroku.

                         Jeszcze raz wam nakazuje, połączcie się w na dobre i na złe.

 Tiara zakończyła swoją krótką pieśń. Przez chwile panowała cisza, poczym Prof. MacGonnall zaczęła ceremonie przydziału. Kiedy się zakończyła powstał dyrektor.

 - Witam was w kolejnym pracowitym roku szkolnym. Zanim rozpoczniemy naszą uczte i zamroczymy nasze umysły tymi wszystkimi pysznościami, chciałbym powiedzieć wam parę słów. Otóż wejście do zakazanego lasu jest surowo zabroniony i wejście do niego może się skończyć się śmiercią. A teraz przejdziemy do czegoś milszego otóż mamy czterech nowych nauczycieli. Obrone przeciwko ciemnym mocom będzie prowadził prof. Delilah Jonson, prof. Brom Ure będzie was uczył walki bronią białą, prof. Soma Plater będzie wykładał języki międzyrasowe. Chciałbym też poinformować, że prof. Flitwick udał się na zasłużoną emeryture a zastąpi go prof. Valium Miller.

Harry klaskał najgłośniej szczerząc się do wampirów.

 - no cóż…to by było na tyle wsuwajcie - powiedział dyrektor i spoczął na swoim fotelu Harry powoli sięgną po jedzenie, przez całą uczte rozmawiał i smiał się ze znajomymi. Po zakończeniu uroczystej kolacji udali się do swoich wież. Podali grubej damie hasło (skaczące fasolki) i weszli do pokoju wspólnego. Nic się tu nie zmieniło, Harry i Ron skierowali się do sypialni chłopców z szóstego rocznika przebrali się w piżamy i natychmiast zasnęli.

Rozdział 4

Kiedy Harry, Ron i Hermiona zeszli rano do wielkiej sali, wszyscy skierowali na nich wzrok. Nowy wygląd Harrego, sprawił, że cała szkoła, szczególnie dziewczęta, patrzyli na niego jak urzeczeni. Harry uśmiechną się i usiadł przy stole obok Ginny. Objął dziewczynę w pasie i pocałował, Ron, Hermiona i Neville oraz siedząca przy stole Ravenclavu Luna byli przyzwyczajeni do tego lecz pozostali uczniowie przeżyli duży szok.

- Super teraz przynajmniej przez tydzień będziemy na języku całej szkoły - westchnęła ruda. Harry wzruszył ramionami, zdążył się do tego przyzwyczaić.

- Nie przejmuj się mała Możesz podać mi dżem?, - powiedział z pełnymi ustami. Jego dziewczyna popatrzyła na niego zniesmaczona, nie zdążyła jednak skomentować manier swojego chłopaka, gdyż podeszła do nich prof. Macgonall z ich planami lekcji. Harry spojrzał na swój i uśmiechną się

- Jest dobrze po śniadaniu mamy transmutacje, potem dwie godziny obrony przed czarną magią, zielarstwo, i dwie godziny eliksirów. Ron spojrzał na niego

- Mamy dwie godziny eliksirów, to starczy by zepsuć cały dzień.

- Eliksiry nie są takie złe, - Wszyscy prócz dwójki Weasleyów, i Hermiony, którzy byli wtajemniczeni mało nie zadławili się tym co akurat mieli w ustach. Taka opinia z ust Harrego była niezmiernie dziwna. Wszyscy przecież wiedzieli, że nienawidzi przedmiotu wkładanego przez naczelnego postrachu Hogwartu - Snape'a. Chwile później wstali i ruszyli do sali transmutacji, po drodze pożegnali się z Ginny, która miała Historie Magii. Kiedy dotarli na miejsce, prof. Macgonall, właśnie wpuszczała uczniów do sali. Na widok trójki przyjaciół uśmiechnęła się nieznacznie i gestem zaprosiła do sali.

 - Witajcie moi drodzy, Ten rok szkolny będzie wyjątkowo trudny, za rok czekają was owumęnty więc musimy zacząć przygotowywać się do nich już od teraz. (Ron przewrucił oczami) Na dzisiejszej lekcji będziemy zamieniać przedmioty w psy rasy Golden Retriver . Levandr rozdaj każdemu po jednej rzeczy z tego pudła. Przez resztę czasu była cisza, każdy skupiał się na swoim przedmiocie. Harry, który nie bardzo wiedział czy powinien demonstrować wszystkim swoich zdolności, udawał, że mu to nie wychodzi lecz za trzecim razem nie mógł już tego znieść i przemienił swoją drewniana łyżkę w małego pieska tej rasy.

 - No, No panie Potter widzę , że uczyłeś się przez wakacje. Nagradzam Gryfindor 10 punktami. Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciela, była zadowolona, że nie będzie musiała mu pomagać w lekcjach. Nie żeby nie miała na to ochoty, cieszyła się, że Harry zrobił postępy. Natomiast Ron nie radził sobie najlepiej szturchał co chwile swój zegarek ale sprawił jedynie, że pękło jego szkiełko. Po transmutacji powlekli się na OPCM. W klasie było mroczno, ściany były czarne a podłoga krwistoczerwona. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające czarodziejskie pojedynki. Uczniowie podeszli niepewnie do sali.

- A gdzie się podział profesor. - zdziwił się Dean. I natychmiast podskoczył kiedy usłyszał złowrogi szept, dobiegający z najciemniejszego kąta sali. .

- Witajcie na lekcji obrony przed ciemnym mocom. Zajmijcie miejsca. Uczniowie dotychczas stali w drzwiach jednak na polecenie nauczyciela siedli w ławkach. Harry, Ron i Hermiona usiedli w ostatnim rzędzie.

- Dzisiaj będziemy rozmawiać o Patronusach, kto może mi powiedzieć czym jest patronus? Ręka Hermiony wystrzeliła w górę,

- Proszę panno…?

- Granger. A więc patronus jest pozytywnym rodzajem energii który chroni czarodzieja przed dementorami.

- Wspaniale. Pięć punktów dla Gryfindoru. A więc tak jak powiedziała panna Granger, patronus ma za zadanie nas chronić. Czy jest ktoś w klasie kto potrafiłby nam zaprezentować Zgłosiły się wszystkie osoby które uczestniczyły w zajęciach GD,a więć cała grupa Gryfindoru. Delilah rozszerzył oczy.

- Widzie, że mam tu bardzo dobrych uczniów. - telepatycznie zaś przekazał Harremu ”widzę , że nie kłamałeś kiedy opowiadałeś o spotkaniach GD”

- A więc nie ma sensu przerabiać patronusów. Zajmiemy się hm…tarczami obronnymi. Przez resztę lekcji ćwiczyli parami tarcze obronne. Po lekcji, powlekli się na szkolne błonia by chwile odetchnąć przed zielarstwem, pomachali do Hagrida, który przycinał żywopłot otaczający Hogwart. Usiedli nad jeziorkiem. Ron położył głowę na nogach Hermiony i zamkną oczy.

- Nie wytrzymam, to dopiero pierwszy dzień, a już czuje się wypruty. Hermiona zaśmiała się. Harry natomiast szukał wzrokiem Ginny, miał nadzieje, że ją spotka i nie mylił się. Dziewczyna szarpała się właśnie z Michalem Cornerem jej byłym chłopakiem.

- Jesteś zwykłą szmatą - wrzeszczał. Harry natychmiast poderwał się z ziemi i pobiegł w stronę dziewczyny. Hermiona i Ron popatrzyli na niego zdziwieni lecz kiedy zauważyli Ginny i Kornera, również poderwali się i z przerażonymi minami pobiegli za Potterem. Nie bali się o Ginny lecz o to co Harry zrobi z chłopakiem. Tymczasem czarnowłosy dobiegł do szamoczących się, szarpną Kornera z ramie.

- Masz jakiś problem? - zapytał groźnie.

- Tak, twoja dziewczyna to zdzira - wrzasną. Harry wyciągnął różdżkę i skierował ją w gardło przeciwnika. - Powtórz to jeszcze raz, a nie dożyjesz jutrzejszego dnia. Michael był tak wściekły, że na nic nie zważał. Odepchną Pottera i zakasał rękawy szaty.

 - Nie boje się ciebie. Jak chcesz to możemy to tutaj załatwić. Chłopak uśmiechną się ironicznie, zdjął zaklęcie maskujące ukazując wydłużone kły. Corner rozszerzył oczy ze zdziwienia lecz szybko się opanował i rzucił się z pięściami na Harrego, ten jednak usuną się i krukom wyrżną się w ziemie. Wstał popatrzył nienawistnie na Harrego i Ginny, poczym zmył się szybko. Czarnowłosy owrócił się do swojej dziewczyny,

- W porządku?

- T..tak - powiedziała i rozpłakała się. Potter przytulił się i głaskał po głowie póki nie przestała. Podeszli do nich Hermiona i Ron, którzy dotychczas przyglądali się z boku.

- Już dobrze Ginny, nie martw się tym dupkiem. - powiedział Harry. Odsuną ją od siebie i otarł mokre policzki.

- Jaką masz teraz lekcje?

- Transmutacje. - wyjąkała.

- Słuchajcie idźcie pod cieplarnie ja odprowadzę Gin. Hermiona i Ron kiwnęli głową na znak zgody i ruszyli do cieplarni, zaś Harry wziął Gin za rękę i poszli do zamku. Czarnowłosy spóźnił się na zielarstwo tylko dwie minuty a pani Spruto nie robiła większych problemów. Na lekcji mieli przesadzać Mimbulus mimbletonia. Po godzinie wyszli zmęczeni i opryskani odorosokiem. Na szczęście kilka chłoszczycz załatwiło sprawę. Trójka przyjaciół skierowała się do wielkiej sali na obiad. Harry usiadł obok swojej dziewczyny, pocałował ją lekko i sięgną po jedzenie. Obiad miną spokojnie, potem była pora na lekcje eliksirów. Ron wlókł się na nią z kwaśną miną. Snape jak zwykle był hm…delikatnie mówiąc niemiły.

- Potter, wymień mi właściwości oka nietoperza. - warkną nie mówiąc uczniom nawet dzień dobry.

 -Oczy nietoperza są dodawane jako dodatkowy składnik do kilku eliksirów. Popoprawiają one jego smak oraz zapobiegają skutkom ubocznym, np. w eliksirze miłości likwiduje torsje na widok osoby, w której jesteśmy zakochani, a w eliksirze słodkiego snu niweluje ślinę kapiącą z buzi. - wyrecytował Harry nie mrugając nawet okiem. Snape wykrzywił usta w grymasie zawodu Przykazał uczniom robić eliksir miodowy, co chwile pytając Potter o niektóre właściwości jego składników. Ku jego zdziwieniu na wszystkie odpowiedział poprawnie. Nawet jego eliksir był bez zarzutu. Po ostatniej lekcji Harry, Hermiona i Ron udali się do pokoju wspólnego by podrabiać wszystkie lekcje. Dzień miną im bardzo miło (nie licząc utarczki z Kornerem), nie wiedzieli jednak, że w niedalekiej przyszłości nie będą mieli wiele takich przyjemnych dni.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mroczny Znak 8.2, Harry Potter, [Z] Mroczny Znak
Harry Potter i Mroczny Czas
Nie fair by Mroczna88, Fanfiction, Harry Potter, ss hg
Nie fair by Mroczna88, Fanfiction, Harry Potter, ss hg
''Kamień'' - Rozdział 78, Harry Potter, Fanfiction, Kamień małżeństw
Tysiąc razy wczoraj, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Tak zupełnie nowe [FearlessDiva], Harry Potter, Fanfiction, Fearless Diva
Who knows, Fan Fiction, Harry Potter
Red Hills rozdz 41 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Rytuały przejścia, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Red Hills 40, Harry Potter, Red Hills
Ostatnie tango w Hogwarcie, Fanfiction, Harry Potter, ss hg
5, Harry Potter, Seria Herbaciana, Telanu - tłu. Clio - Seria Herbaciana
Red Hills rozdz 48 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
5, Harry Potter, Seria Herbaciana, Telanu - tłu. Clio - Seria Herbaciana
Dziesięć kroków (drarry) NZ, Harry Potter, Fanfiction
Perwersje Wielkiej Kałamarnicy, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Red Hills rozdz 36 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Dziedzictwo [FearlessDiva], Harry Potter, Fanfiction, Fearless Diva

więcej podobnych podstron