Ulma czy Hartman - Brednie o Latach Okupacji Niemieckiej i Ratowaniu Żydów
Hartmana brednie o latach okupacji niemieckiej i ratowaniu Żydów: „Za ukrywanie Żydów śmierć poniosło blisko tysiąc Polaków. Prawdopodobnie większość spośród tego tysiąca ofiar ukrywała Żydów bezinteresownie. Niechaj ich pamięć nigdy nie zginie! Większość z tych ludzi została wydana Niemcom przez szmalcowników bądź zwykłych sąsiadów - z nienawiści i zawiści. Mieli im za złe, że przechowują antychrystów, którzy ukrzyżowali Pana Jezusa; myśleli też, że brali za to ukrywanie złoto, do którego warto by się dobrać. Jednakże nie wszyscy spośród tego tysiąca zostali wytropieni przez Niemców bądź wydani Niemcom albo „granatowej policji” przez polskich sąsiadów. Około dwustu spośród nich zostało zamordowanych bezpośrednio z rąk Polaków. Zabili ich sąsiedzi, licząc, że znajdą złoto, a usprawiedliwiający się tym, że tępią zdrajców, którzy ochraniają największych wrogów Jezusa - obmierzłych Żydów, o których obrzydliwości tyle lat słuchali w kościele(...)”
Prawda o Polakach i Żydach, straszna prawda zawarta w historii rodziny Ulmów z Markowej:
Markowa w czasach II Rzeczpospolitej była wielką, liczącą blisko 4 tysiące mieszkańców wsią na Podkarpaciu. Zamieszkiwał ją lud prawdziwie pobożny, ludzie lojalni wobec siebie, solidarni w potrzebie, wspierający sąsiadów, kochający Ojczyznę.
Gdy nadszedł koszmarny czas okupacji niemieckiej i prześladowań ludności żydowskiej, cechy te okazały się w całej pełni. Ściganych przez Niemców żydowskich sąsiadów ukrywało wielu mieszkańców Podkarpacia. W samej Markowej wojnę przeżyło 17 Żydów uratowanych przez mieszkańców wsi. Nie wszystkim przeżyć się udało. Żydom i Polakom.
Józef Ulma urodził się w 1900 roku. Po ukończeniu czterech klas szkoły powszechnej, odbył służbę wojskową. Mając 29 lat rozpoczął naukę w szkole rolniczej w Pilźnie, a po jej ukończeniu powrócił do rodzinnej Markowej. Ciekawy świata, o żywym otwartym umyśle. Członek Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”. Założył szkółkę drzew owocowych, eksperymentował z uprawą różnych gatunków warzyw, zajmował się pszczelarstwem. Opanował sztukę introligatorstwa, jako jedyny we wsi miał aparat fotograficzny, którym utrwalał najważniejsze wydarzenia z życia wspólnoty i własnej rodziny. Ożenił się bowiem w roku 1935 z Wiktorią Niemczak. Na świat przychodziły kolejne dzieci: Stasia, Basia, Władek. Potem - już podczas okupacji niemieckiej - Franek, Antoś i Marysia. Pod koniec 1943 roku, w pełni świadomi ryzyka, Józef i brzemienna po raz siódmy Wiktoria zdecydowali się udzielić w swoim gospodarstwie schronienia sześcioosobowej żydowskiej rodzinie Szallów oraz trzem Żydówkom o nazwisku Goldman. Żydzi ci ukrywali się uprzednio u Włodzimierza Lesia, posterunkowego „granatowej” policji z Łańcuta. Leś za opiekę brał od Szallów pieniądze i precjoza, jednak po jakimś czasie przestraszył się odpowiedzialności i wygonił Żydów, których przygarnęli właśnie Ulmowie. Braciom Szall zrobiło się jednak żal kosztowności przekazanych policjantowi i jakby nieświadomi niebezpieczeństwa, zaczęli nachodzić posterunkowego domagając się zwrotu pieniędzy. Jeszcze bardziej przestraszony Leś postanowił się pozbyć natrętów ostatecznie. Odkrywszy wiosną 1944 roku, że Szallowie ukrywają się w Markowej u Ulmów, zawiadomił o tym fakcie posterunek żandarmerii niemieckiej w Łańcucie.
W nocy z 23 na 24 marca 1944 r. ośmiu żandarmów niemieckich dowodzonych przez porucznika Eilerta Diekena wyruszyło do Markowej. Braci Szallów Niemcy zastrzelili we śnie. Następnie rozstrzelali pozostałych Żydów. Potem przyszła kolej na Ulmów. Przed własnym domem zginęli Józef i brzemienna Wiktoria. Nie widzieli już śmierci szóstki swoich dzieci mordowanych przez Niemców. Szóstki, a raczej siódemki - u umierającej Wiktorii zaczęła się bowiem akcja porodowa, świadkowie wpominali o widocznej główce dzieciątka. Niespełna dwa miesiące po śmierci rodziny Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów, do Markowej wkroczyły oddziały Armii Czerwonej. Gdyby nie głupia chciwość Szallów przeżyliby wszyscy.
Historia straszna, zaciskająca serca i gardło, ale przecież nie jedyna. Szacuje się, że w ukrywanie jednego tylko Żyda zaangażowanych było przeciętnie do 10 Polaków. Kilka milionów Polaków każdego dnia koszmarnie długiej niemieckiej okupacji narażało życie pomagając swym współobywatelom żydowskiego pochodzenia. Życie, bowiem tylko w okupowanej Polsce i w Jugosławii za ukrywanie Żydów obowiązywała kara śmierci. Ilu Polaków podzieliło los rodziny Ulmów? Tysiąc, jak bredzi Hartman? Jeden tysiąc z kilku milionów? Różne rzeczy można opowiadać o aparacie niemieckiego terroru, ale nie to że był śmiesznie nieskuteczny. A ilu było tych, którzy w popiołach z krematoriów poszukiwali złotych zębów?
Rodzina Ulmów to kandydaci na ołtarze. Dopiero 66 lat po ich męczeńskiej śmierci stworzono poświęconą im wystawę. Mieszkańcy Markowej pamiętali o nich zawsze: w miejscu, gdzie było gospodarstwo Ulmów od lat leży pamiątkowy kamień. Dzieci z Markowej znają ich historię. Kiedy poznają ją dzieci z Polski? A kiedy dzieci z innych krajów: z USA czy Izraela? Czy będzie ich tylu, co czytelników książek Grossa, wywiadów Bartoszewskiego? Albo choćby tylu co użytkowników szamba zwanego przez Hartmana blogiem?
Za: http://niepoprawni.pl/blog/2008/ulma-czy-hartman
Za: http://wolna-polska.pl/wiadomosci/ulma-czy-hartman-2013-10
http://hartman.blog.polityka.pl/
2