Już jego najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa mają związek z przeciwnościami, dualizmami. Właśnie dualizmy, w rodzaju światło/ciemność, yin/yang czy ruch/bezruch, będą odgrywać znaczącą rolę w jego życiu i twórczości.
Wściekły nietoperz i rytuały nad trupami
Młody Alex zaczytywał się w magazynach o potworach. W snach nawiedzały go piekielne psy, zabijające go na różne sposoby. Teraz tłumaczy sobie, że mógł być to rodzaj szamańskiej bestii. Interesował się też martwymi zwierzętami, co może przywodzić na myśl seryjnych morderców, którzy jako mali chłopcy często maltretowali. Alex miał inną motywację, fascynowały go różnice między śmiercią i życiem, zdrowym ciałem i takim, z którego uszło już życie. Swoje nietypowe hobby porzucił po tym, jak ugryzł go nietoperz zarażony wścieklizną, którego wziął za nieżywego. Seria bardzo bolesnych zastrzyków (antytoksyny zawierały wysuszone embriony kaczek) wybiła mu z głowy zainteresowanie martwymi zwierzętami, przynajmniej na kilka lat, jak się później okaże.
Kiedy miał 12 lat zmarła jego babcia i właśnie z całą siłą uderzył go fakt, jak bardzo życie jest ulotne, a ciało ludzkie nietrwałe. Wychowany w rodzinie metodystów, nigdy nie przykładał większej wagi do duchowej strony życia. Dopiero, kiedy jego rodzice, rozczarowani kościołem zostali agnostykami- ateistami, naprawdę zainteresował się religią.
W wieku 20 lat zaczął pracować w kostnicy medycznego instytutu, gdzie jego obowiązkiem było przygotowywanie zwłok do sekcji. Kiedy nikt nie patrzył, potajemnie odprawiał uproszczony rytuał z tybetańskiej Księgi Zmarłych, wzywając zmarłych po imieniu, zachęcając, by podążali ku światłu. Nie mogłem w pełni świadomie traktować tych zwłok tylko jako kawałków mięsa, ich duchy nadal mogły krążyć w pobliżu - powie potem. Odcinanie głów piłą mechaniczną, preparowanie korpusów czy krojenie rąk Grey traktował jako ciekawe doświadczenie, bo kto poza studentami medycyny w codziennym życiu i psychotycznymi mordercami ma okazję robić coś podobnego? Wytrzymał tam jednak tylko cztery lata.
Jednocześnie pracował w muzeum anatomii, gdzie przygotowywał wystawy takich rzeczy, jak kolekcje kamieni z pęcherzów moczowych i instrumentów, których kiedyś używano do ich usuwania. Upodobał sobie zebrane tam kolekcje zdeformowanych płodów, szkieletów czy makabrycznych artefaktów, jak kula włosów wielkości ludzkiego żołądka (stworzona przez pracownika fabryki peruk, który miał w zwyczaju zjadać włosy). Jak sam mówił, takie dziwactwa, nienaturalne twory, które można nazwać potworami, czynią rzeczywistość, w której żyjemy, czymś zupełnie odwróconym. Pokazują, że życie mogłoby potoczyć się inaczej, my sami moglibyśmy wyglądać zupełnie inaczej. Tak jak mamy do czynienia z odmiennymi stanami świadomości, potwory te można określić jako odmienne stany istnienia, ludzkiego organizmu.
Pomiędzy bielą a czernią
Talent artystyczny odziedziczył po ojcu, który był uzdolnionym grafikiem i nauczył syna rysować. Alex rozpoczął studiować sztukę w Columbus College of Art and Design w Ohio. Był rok 1970. W tym okresie jego duchowe poszukiwania były jeszcze w powijakach, on sam określał się jako egzystencjalistę. Wielki wpływ na niego mieli tacy artyści, jak Vito Acconci, Chris Burden czy wiedeńscy członkowie ruchu akcjonistów. Ci ostatni zasłynęli już w latach 60. krwawymi performance'ami pełnymi przemocy, których celem było wywołanie u oglądających stanu katharsis oraz wyzwolenia potężnych, uśpionych pokładów energii oglądających. Jednego z akcjonistów, Otto Muehla, Alex poznał osobiście i określał go jako bardzo charyzmatyczną postać, skrzyżowanie Charlesa Mansona z Wilhelmem Reichem, kontrowersyjnym psychologiem i twórcą teorii na temat energii orgonalnych.
Zetknięcie z tak oryginalnymi nurtami w sztuce skłoniły go do spróbowania sił w performancach. W swoich pracach powrócił do znanych już sobie tematów: martwych zwierząt i penetrowania tajemnic życia i śmierci. Obsesja dualizmu i godzenia przeciwieństw nasilała się. We śnie ujrzał sam siebie ze zgoloną połową głowy, po przebudzeniu obciął włosy dokładnie tak samo. Miało to symbolizować dwie półkule mózgu: racjonalną i intuicyjną. Odbył też podróż na Biegun Północny. Ostatecznym etapem była zmiana nazwiska na „Grey”, czyli szary - kolor, który powstaje po zmieszaniu czerni z bielą, jest czymś pośrodku pomiędzy przeciwieństwami.
Część swoich performance'ów odprawiał w kostnicy, gdzie jeszcze pracował. Wykorzystywał w nich zwłoki, oczywiście w tajemnicy przed pracodawcami. Było to przekroczenie etycznych granic i musiały być tego konsekwencje, nie tyle natury prawnej (nigdy go nie przyłapano), co raczej etycznej i duchowej. Pewnej nocy, po wykonaniu serii fotografii zdeformowanych ludzkich płodów, leżąc w łóżku miał wizję, w której jeden z embrionów unosił się nad jego twarzą i mówił: Już czas, żebyś poszedł z nami. Przyszliśmy po ciebie. Przerażony do cna Alex zaczął przywoływać, jak to określał później, boską miłość. Ta modlitwa została wysłuchana, pojawiło się niebieskie światło, a embrion zniknął. Światło przemówiło, przedstawiając się jako Mr. Lewis, międzyplanetarny anioł, który obiecał, że przez jakiś czas będzie nad nim czuwał i kierował jego poczynaniami. To niecodzienne doświadczenie przekonało ostatecznie Greya, że przyszedł czas na zmianę: Wiedziałem, że gdzieś tam znajdowało się coś nieodkrytego, ale żeby to odnaleźć, musiałem przeżyć głęboką depresję. Mówiąc kolokwialnie, musiał przejść przez mrok, żeby trafić do światła.
Drzwi percepcji
Są w życiu wydarzenia, zmieniające absolutnie wszystko - w przypadku Greya był to pierwszy kontakt z psychodelikami. Tuż po powrocie z Bieguna Północnego został zaproszony na imprezę, gdzie wspólnie z koleżanką i profesorem ze swojego college'u pierwszy raz w życiu zażył LSD.
Podczas odlotu zobaczył spiralny tunel, w którym on sam podążał z ciemności ku światłu, a wokół wirowały symbole, które prześladowały go przez całe życie. W tej wizji wreszcie udało mu się scalić ze sobą antagonistyczne elementy, pogodzić przeciwieństwa. To potężne, archetypowe doświadczenie nazwał swoim duchowym odrodzeniem. Następnego dnia spotkał się ze znajomą, z którą zażył narkotyk, żeby porównać swoje doznania. Zaprosił ją na randkę i od tej pory byli już nierozłączni - od ponad 20 lat są małżeństwem.
W tym krótkim czasie jego życie uległo całkowitej zmianie: W ciągu 24 godzin od ogłoszenia, że szukam Boga, doświadczenie z LSD otworzyło przede mną duchową, ewolucyjną ścieżkę i poznałem swoją przyszłą żonę. To był cud. Moje modlitwy zostały wysłuchane (...) wyjrzałem poza nihilizm świata. Po tym, kiedy sam przekonał się, że istnieje coś poza fizyczną rzeczywistością, już nic nie było takie samo.
Szamańska sztuka
Dla wielu ludzi twórczość Greya ma w sobie coś z szamana. Patrząc na jego obrazy widzą to, co sami przeżyli podczas wizji wywołanych medytacją czy psychodelikami, ale mieli wątpliwości, czy podzielić się z kimś tym doznaniem. I chociaż on sam wzbrania się przed takim porównaniem - ma zbyt duży szacunek do profesji szamana - stara się realizować ideę sztuki jako siły leczniczej. Według badań przygnębiające dzieła sztuki mogą wpływać ujemnie na stan zdrowia i system immunologiczny człowieka, dlaczego więc nie może być odwrotnie? Zadaniem szamana jest podróżować pomiędzy światami, aby leczyć ciała i dusze ludzi ze swojej społeczności. Część artystów stosuje podobny model i nie boi się traktować swojej pracy jako czegoś uświęconego.
Szaman/artysta kreuje dla swoich odbiorców środowisko do podróży wewnętrznej, podczas której on sam jest przewodnikiem. Istnieją mniej lub bardziej plemienne imprezy, w rodzaju koncertów rockowych czy rave'owych, performance'ów itd. Muzyka, obrazy czy inne formy sztuki modelują wtedy rzeczywistość dla obecnych tam widzów, często wchodzących w odmienne stany świadomości (dzięki narkotykom, transowym rytmom, deprywacji sensorycznej itd.). Dla Greya artysta może wtedy w kulminacyjnym momencie pokazu spowodować u zebranych rodzaj świętego zrozumienia rzeczywistości i rozpocząć proces duchowego leczenia.
Chyba właśnie ten aspekt jego twórczości spowodował, że zainteresowali się nią członkowie grupy Tool. O ich koncertach często mówi się jako o nawiedzonych, magicznych rytuałach, na których wokalista Maynard James Keenan pełni funkcję szamana-przewodnika. Z Toolem łączą go też wspólne zainteresowania, jak magia czy penetrowanie odmiennych stanów świadomości. Grey nie tylko opracował stronę graficzną albumów “Lateralus” i “10,000 Days”, ale zajął się też zaprojektowaniem wystroju sceny podczas ich tras koncertowych. Dzięki tej współpracy o jego twórczości dowiedziało się mnóstwo osób, które w innym przypadku nigdy nie zainteresowałaby się podobnym rodzajem sztuki. Jednocześnie trudno sobie wyobrazić sobie teraz płyty Toola bez obrazów Greya. Jego prace pojawiały się także na okładkach innych artystów, w tym Davida Byrne'a (“Visible Man”), Beastie Boys (“Ill Communication”) czy Nirvany (“In Utero”).
Źródła i inspiracje
Ważnym źródłem inspiracji dla Greya są nie tylko sesje, podczas których zażywa LSD czy DMT. Jego szerokie duchowe zainteresowania obejmują różne okultystyczne idee, alchemię czy mistyczne nurty w religiach z praktycznie całego świata. Chociaż jego rodzice zostali agnostykami, on sam nadal głęboko szanuje nauki Jezusa, czemu daje wyraz w swoich pracach, np. obrazie zatytułowanym “Kosmiczny Chrystus”. W jego twórczości odnaleźć można wątki sakralnej sztuki chrześcijańskiej, buddyjskiej (ze szczególny wskazaniem na tybetańskie tangki), hinduistycznej, malowideł naskalnych czy szamańskich rysunków. On sam lubi określać swoją twórczość jako transpersonalną.
Obrazy Alexa Greya bardzo często przedstawiają na wpół przezroczyste postacie ludzkie, ujawniające w najmniejszych drobiazgach anatomiczne i fizyczne szczegóły: układ nerwowy, mięśniowy, kostny, krwionośny. To nie wszystko, bo postacie te oplatają także sieci subtelnych energii, jak ich nie nazwać: elektrycznych, metafizycznych, psychicznych. Powtarzającymi się motywami są rozbudzone czakry czy otwarte trzecie oko. Podobnie wyglądają np. rysunki szamanów z plemienia meksykańskich Indian Huichol, którzy w swoich rytuałach stosują osławione kaktusy pejotl (pamiętacie film "The Doors" i kaktusy, którymi raczył się Jim Morrison deklamując tekst do "The End"?).
Ten rodzaj „rentgenowskiego” patrzenia na wylot przez człowieka nie jest jednak zarezerwowany dla artystów z tzw. prymitywnych kultur. „Ojcem chrzestnym” Greya i niejako jego "przodkiem" był urodzony w Rosji surrealista Pavel Tchelitchev, który przyjaźnił się z Jeanem Cocteau i tworzył w latach 40. i 50. XX wieku. Podobnie jak Alex interesował się alchemią i okultyzmem, co znajdowało odbicie w jego obrazach, przedstawiających mistyczną i duchową anatomię człowieka. Grey za swoich wielkich mistrzów obok Tchelitcheva uznaje np. symbolistę Jeana Delville'a, zwanego malarzem astro-form (którego prace cieszyły sie wielką popularnością wśród teozofów), zakochanego w neoplatonizmie i filozoficznych ideach Friedricha Wilhelma Schellinga i Arthura Schopenhauera. Podobnie jak Grey, on również w swoich pracach zajmował się dualizmem ciała i duszy, materii i ducha.
Na obrazie zatytułowanym “Painting” nad postacią malującą coś na sztaludze widać twarze wszystkich malarzy, którzy mieli wpływ na Alexa Greya, z którymi czuje pokrewieństwo. Widać tam oczywiście Tchelitcheva i Delville'a, ale także Ernsta Fuchsa, Williama Blake'a, Fridę Kahlo, Hieronima Boscha, Vincenta van Gogha i Rembrandta, o którym artysta mowi, że potrafił malować ludzkie dusze. Ale jego najulubieńszym artystą wszechczasów jest Michał Anioł, prawdziwy człowiek renesansu i Mount Everest sztuki.
Święta Przestrzeń
Jakie jest główne przesłanie twórczości Alexa Greya? Choć to może naiwne, co sam przyznaje, ale ma nadzieję, że jego obrazy pomagają ludziom w procesie indywidualnej ewolucji, leczą ducha, ułatwiają wyjrzenie poza materialny świat i odnalezienie nadziei. Według niego ludzie (w tym artyści), którzy sami nie doświadczyli mistycznych przeżyć, a zamiast tego mieli do czynienia tylko z okrucieństwami świata, pogrążąją się w nihilizmie. I mają w tym jakąś rację, bo to jest ich rzeczywistość, także warta ekspresji. Grey doceniał np. destruktywną energię wczesnego ruchu punkowego, uważał go za wartościowy, ale dla niego jest to dostrzeganie zaledwie części obrazu, tkwienie w piekielnych światach. Ważne jest, żeby zdawać sobie sprawę z ich istnienia (stąd mroczne elementy w jego twórczości, nawet tej najnowszej), ale ostatecznie trzeba od nich odejść, skupić się na bardziej pozytywnych sprawach. Sam tkwił przez lata w takiej fazie cienia, ale udało mu się przejść rytuał oczyszczenia i odrodzić się w świetle. Brzmi to może jak bełkot nawiedzonego szaleńca, ale dla Greya nie ma różnicy między życiem pierwotnych i współczesnych ludzi, stąd operuje językiem, który dla wielu może wydawać się co najmniej dziwaczny.
Artysta jest przekonany, że obecnie mamy możliwość tworzenia uniwersalnej, uświęconej sztuki. Stąd jego pomysł tzw. świętych przestrzeni, miejsc, które przemawiać będą do ludzi wszystkich religii i promować uniwersalną duchowość. Jego najnowszy projekt, Kaplica Świętych Luster (Chapel Of Sacred Mirrors, czyli COSM - wirtualna wycieczka po Kaplicy dostępna na www artysty) oparty jest właśnie na tej idei. Ma to być struktura o kształcie piramidy, w której zawieszonych będzie 21 jego obrazów, paneli przedstawiających w szczegółach fizyczną i metafizyczną anatomię człowieka: ciała, umysłu i ducha. Są one ludzkiej wielkości i każdy odwiedzający będzie mógł stanąć przed takim obrazem i przejrzeć się w nim jak w lustrze, zaglądając wgłąb siebie. Grey w typowy dla siebie sposób przekonany jest, że Kaplica Świętych Luster jest darem z przyszłości, który ma być katalizatorem ewolucji ludzkiej świadomości.
Ken Wilber, psycholog i propagator filozofii integralnej powiedział o nim: Dzieła Alexa Greya, jak każda wielka transcendentalna sztuka, są nie tylko czymś symbolicznym czy wyimaginowanym. Są one także bezpośrednim zaproszeniem do tego, żebyśmy dostrzegli głębszy wymiar w nas samych.
Patryk Balawender