Cz Miłosz Wybór poezji, BN


Czesław Miłosz - Poezje

(Jako, że w żadnym z wydań poezji Miłosza nie znalazłem wprowadzenia na kształt wstępu do Bn-ki, postanowiłem (z rekomendacji samego dra Tischnera) streścić esej prof. Mariana Stali - „Ekstaza o wschodzie słońca”, który daje -tak myślę- ogólny obraz głównych motywów poezji Miłosza. Poza tym umieszczam życiorys poety i po jednym przykładzie wiersza z najważniejszych tomów. Na końcu podaję tytuły i daty wydań cyklów poetyckich i poematów, których tu nie streszczam, (co byłoby niemożliwe) ani nie zamieszczam ze względu na miejsce- prościej będzie, kiedy każdy sobie przeczyta - np. „Traktat poetycki”...;-) )

Czesław Miłosz urodził się 30 czerwca 1911 roku w Szetejniach na Litwie jako pierworodny syn Aleksandra Miłosza i Weroniki z Kunatów. Szetejnie leżące nad Niewiażą w powiecie kiejdańskim wywarły ogromny wpływ na twórczość Miłosza, który wciąż odwołuje się do pamiętanych z dzieciństwa i młodości "litewskich" wspomnień oraz krajobrazów. Szetejnie były dziedzicznym majątkiem Kunatów, a rodzina Miłoszów ma szerokie i prastare szlacheckie korzenie.

Wczesne dzieciństwo było dla przyszłego poety czasem szalonych podróży i czasem niezwykłych wydarzeń. Już w 1913 roku wyjeżdża z rodzicami do azjatyckiego Krasnojarska, potem znowu do Rosji, bowiem ojciec powołany zostaje do rosyjskiej armii. Wreszcie w 1917 w Rżewie młody Miłosz może oglądać z bliska Rewolucję Październikową. Obrazy z tamtego okresu pozostaną żywe w późniejszej twórczości Miłosza. Znajdziemy je w Dolinie Issy, w Rodzinnej Europie i wreszcie w niezwykłym życiorysie, który poeta sam stworzył - w Czesława Miłosza autoportrecie przekornym. Do tych wydarzeń i do lat spokojnego "wiejskiego" życia nad Niewiażą będzie powracał poeta w wojennym tomie poetyckim Ocalenie i w wydanym w 1994 roku tomie Na brzegu rzeki. Czas dzieciństwa, które toczy się w specyficznym polsko-litewskim tyglu narodowym, stanie się osią wielu literackich rozważań Miłosza. W poszukiwaniu własnych korzeni i narodowości, w konfrontacji z czasem, który bezpowrotnie przeminął, będzie Miłosz wciąż powracał do tych wspomnień. Wczesne dziecięce podróże są niejako zapowiedzią jego przyszłej tułaczki.



W roku 1918 poeta znowu mieszka w rodzinnych Szetejniach. W 1921 zostaje uczniem wileńskiego Gimnazjum im. Zygmunta Augusta. W 1929 roku wstępuje na Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Stefana Batorego, potem trafia na Wydział Prawa i Nauk Społecznych. Działa w tamtejszej Sekcji Twórczości Oryginalnej studenckiego Koła Polonistów. Pisze. Wkrótce, w 1930 roku, na łamach uniwersyteckiego pisma "Alma Mater Vilnensis", debiutuje wierszami Kompozycja i Podróż.  Już w następnym roku uczestniczy w wieczorze autorskim organizowanym przez wileński ZLP obok Teodora Bujnickiego, Jerzego Zagórskiego, Kazimierza Hałaburdy. W tym roku odwiedza także wraz ze Stefanem Zagórskim i Stefanem Jędrychowskim Paryż. Po raz pierwszy spotyka Oskara Miłosza. Stanie się on w jego życiu literackim postacią niezwykle istotną, której poświęci wiele swojej uwagi. Po wizycie w Paryżu Miłosz, tym razem jako student, odwiedza Warszawę i Uniwersytet Warszawski, wkrótce jednak powraca do Wilna.


W tym także czasie powstają "Żagary". Miłosz staje się jedną z ważnych postaci współtworzących to pismo i zasilających je tekstami. Tu publikuje kolejne swoje wiersze, wpisując się w zbuntowaną

katastroficzną poetykę swego literackiego środowiska.



W 1933 roku ukazuje się książkowy debiut Miłosza - Poemat o czasie zastygłym. W 1934 poeta otrzymuje przyznaną przez ZZLP w Wilnie Nagrodę im. Filomatów za debiut literacki. W tym samym roku otrzymuje dyplom prawa i ponownie wyjeżdża do Paryża, tym razem jako stypendysta Funduszu Kultury Narodowej. Jest więc w jakiejś mierze doceniony przez swoje literackie środowisko. W Paryżu znowu spotyka się z Oskarem Miłoszem, swoim odległym krewnym, którego twórczość i osoba robią na młodym poecie ogromne i do dziś niezatarte wrażenie.



W 1935 roku Miłosz powraca i podejmuje pracę w Polskim Radiu w Wilnie. Jest to politycznie bardzo trudny okres dla Polski, do głosu dochodzą często radykalne środowiska narodowej prawicy. Miłosz po roku pracy zostaje zwolniony z Radia za liberalizm i ocenianie zjawisk kulturalnych z perspektywy estetycznej. W tym jednak czasie kształtują się zręby światopoglądu poetyckiego, który wśród wielu przemian pozwala jednak spoglądać dziś na dzieło Miłosza jak na swoistą całość. W roku 1936 ukazują się Trzy zimy.  Można w nich już odnaleźć charakterystyczny dla Miłosza liryczny ton, w którym miesza się ogólnoludzka perspektywa, pełna historycznych uwikłań z poczuciem jednostkowego indywidualnego przeżycia, skierowanego często na proste doświadczanie otaczającego świata. Widoczne miejsce zajmował w Trzech zimach katastrofizm. Tym tomem (nakład 300 egzemplarzy) Miłosz toruje sobie drogę do krytyków i czytelników nie tylko wileńskich. Książka spotyka się z bardzo dużym odzewem, mówią o niej Kazimierz Czachowski, Stefan Napierski, Ludwik Fryde, Konstanty Troczyński, Ignacy Fik - najbardziej znaczący krytycy tamtego okresy, mówią ganiąc i chwaląc. W każdym bądź razie jest sukcesem młodego Miłosza i staje się ważnym wydarzeniem w polskim życiu literackim.



W roku 1937 poeta wyjeżdża do Włoch, po powrocie przenosi się do Warszawy, gdzie znowu podejmuje pracę w rozgłośni Polskiego Radia. W ostatnim przedwojennym roku można odnotować prozatorski sukces Czesława Miłosza. Otrzymuje nagrodę literacką "Pionu" za nowelę Obrachunki. Nic jednak przed wojną nie zapowiada aż tak znakomitego eseisty, chociaż artykuły publikowane w przedwojennych pismach niejednokrotnie zyskują sobie rozgłos, jak np. opublikowany w wileńskim "Poprostu" List do obrońców kultury, w którym ujawniło się tak ważne również w późniejszej twórczości zainteresowanie problemem roli literatury i powołania poety.

Nadchodzi rok 1939, który ma katastroficznej poetyce pokolenia "Żagarów" nadać prawdziwy sens. We wrześniu Miłosz wyrusza na front jako pracownik radia. Kiedy Armia Czerwona wkracza na teren państwa polskiego, poeta przedostaje się do Rumunii. Stamtąd nie podąża na Zachód, ale postanawia wrócić. W styczniu jest w Wilnie, a po zajęciu Litwy przez Armię Czerwoną przekrada się do Warszawy. Aktywnie uczestniczy w podziemnym życiu literackim okupowanej stolicy. Pod pseudonimem Jan Syruć publikuje tom zatytułowany Wiersze, będący jednocześnie pierwszą podziemną publikacją poetycką okupacyjnej Warszawy. W tym także okresie spotyka się w Krzeszowicach z Kazimierzem Wyką i Jerzym Andrzejewskim, tocząc literackie dysputy. Znajomość z Andrzejewskim, datująca się jeszcze na lata trzydzieste, a teraz wzmocniona, zaowocuje bogatą korespondencją, którą później Miłosz opublikuje. Podziemna praca wydawnicza łączy go także z Tadeuszem Juliuszem Krońskim, któremu poświęci wiele miejsca w swych wypowiedziach, między innymi jeden z rozdziałów Rodzinnej Europy.

W 1942 roku wychodzi przygotowany przez Miłosza tom Pieśń niepodległa, antologia popularnych i krążących wówczas w odpisach wierszy patriotycznych, bardzo ważna dla "podziemnej Warszawy". Czas wojny jest także okresem nieustającej pracy pisarskiej, której plony opublikowane zostaną po wojnie w tomie Ocalenie.

Po upadku Powstania Warszawskiego poeta przebywa w Goszycach u Anny i Jerzego Turowiczów, z którymi połączy go długoletnia przyjaźń, a w roku 1945 zadomawia się w Krakowie. Tu jest świadkiem wielkiej historycznej przemiany społecznej i kulturowej, którą, kontynuując swój przedwojenny katastrofizm, nazwie "końcem Europy" i opisze najpierw w swoim sławnym Zniewolonym umyśle, a potem w powieści Zdobycie władzy.

Tymczasem Miłosz zostaje jednym z redaktorów miesięcznika "Twórczość" i wydaje Ocalenie - obszerny tom poezji obejmujący teksty przedwojenne i okupacyjne, tom o kapitalnym znaczeniu dla polskiej kultury. Centralną i najczęściej komentowaną częścią zbioru stał się Świat (poema naiwne) - zbiór tekstów, których prosta i pogodna poetyka, będzie wobec literatury tego okresu czymś niezwykłym. Jakże bowiem szczególnie rysuje się na tle katastroficznych, pełnych patosu, bólu, ognia, krwi i cierpienia tekstów wojennych i powojennych, obraz dziecięcych wspomnień z Szetejni wzbogaconych ironicznym dystansem. Ocalenie, nie tylko zachwycało - swą niezwykłą formułą budziło także zdziwienie i sprzeciw wielu krytyków oraz czytelników.

W latach 1945-1951 Miłosz pracuje jako urzędnik w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Jest attaché kulturalnym PRL w Nowym Jorku, a potem w Paryżu. W roku 1948 ogłasza Traktat moralny. Dziwnym zbiegiem okoliczności tekst umyka przed żądłem cenzury, chociaż wyraźnie opisuje negatywne procesy związane z ideologizacją kultury i przemianami społecznymi oraz politycznymi tego okresu, mówiąc o odpowiedzialności człowieka wobec historii.

Przebywając w kraju, separuje się od kierowanego przez Jerzego Putramenta środowiska literatów związanych z ZLP. Jego paszport zostaje zatrzymany. Żona Miłosza Janina pozostaje tymczasem w Ameryce. Poecie udaje się jednak odzyskać zaufanie władz dzięki wstawiennictwu Zygmunta Modzelewskiego. Wyjeżdża do Francji, ale zamiast zgłosić się do pracy w ambasadzie, ostatecznie wybiera los politycznego emigranta. Natychmiast nawiązuje współpracę z Instytutem Literackim kierowanym przez Jerzego Giedroycia.

We Francji przebywa do 1960 roku. W tym czasie w Bibliotece "Kultury" ukazują się kolejne jego książki. Najpierw Zniewolony umysł - tom esejów, który przez lata będzie torował Miłoszowi drogę do europejskich i amerykańskich czytelników, książka bardzo ważna, z którą nazwisko poety będzie przez wielu, ku jego rozpaczy, wiązane w pierwszym rzędzie. Zniewolony umysł jest bowiem dogłębną analizą przemian historycznych ówczesnej Europy. Miłosz ocenia postawę ludzi, którzy tworzą kulturę w dobie ideologii. Książka ta była odczytywana jako atak na władzę socjalistyczną i komunistyczną.

W tym samym 1953 roku ukazują się także tom wierszy Światło dzienne i powieść Zdobycie władzy, która podejmuje wątki obecne w Zniewolonym umyśle w formule fabularnej. Potem w 1955 wychodzą Dolina Issy oraz Traktat poetycki, który otrzymuje nagrodę literacką "Kultury". W okresie odwilży 1957 roku również w kraju ukazują się w prasie wiersze Miłosza, a jego twórczość spotyka się z przychylnymi komentarzami krytyków i naukowców. Potem przez długie lata teksty Miłosza będą dostępne jedynie w tzw. drugim obiegu.

W 1958 roku, roku wydania Rodzinnej Europy oraz Kontynentów, pisarz zostaje laureatem Nagrody Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie.

W 1960 roku Czesław Miłosz na zaproszenie uniwersytetów California oraz Indiana wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych. Otrzymuje posadę profesora na Wydziale Języków i Literatur Słowiańskich University of California w Berkeley. Przystaje na to z ochotą, odtąd jego życie może się ustabilizować. Praca na uczelni otwiera Miłoszowi drogę do promowania polskiej literatury, a w szczególności poezji. Obok kolejnych książek (1962 - Król Popiel i inne wiersze, Człowiek wśród skorpionów, 1965 - Gucio zaczarowany) ukazuje się w 1965 roku bardzo ważna w całokształcie pracy i dzieła Miłosza anglojęzyczna antologia polskiej poezji powojennej, zebrana i tłumaczona przez poetę - Postwar Polish Poetry. Miłosz toruje w ten sposób drogę polskim poetom, między innymi Zbigniewowi Herbertowi. Jego popularyzatorski i naukowy wysiłek ujawnia się z całą mocą w kolejnej niezwykłej książce - wydanej w 1969 roku The History of Polish Literature, która stanowi doniosły i znaczący głos na temat polskiej literatury, głos, który także dziś nie pozostaje bez echa i jest uwzględniany przez kolejne pokolenia naukowców także w kraju.

W tym samym, 1969 roku ukazuje się tom wierszy Miasto bez imienia oraz tom esejów Widzenia nad Zatoką San Francisco. W 1972 opublikowany zostaje zbiór esejów Prywatne obowiązki.

Rok 1973 jest dla recepcji twórczości Miłosza na świecie szczególny. Dotychczas zasłynął przede wszystkim jako eseista, a co gorsza - jego zdaniem - jako pisarz polityczny, na czym zaważyła sława Zniewolonego umysłu. Światowa publiczność stosunkowo niewiele wiedziała o nim jako o poecie, chociaż dla niego samego to właśnie jest w całym twórczym dziele najważniejsze. Odwrotnie natomiast było w kraju, gdzie wciąż pozostawał znany przede wszystkim jako autor Trzech zim, Ocalenia i Traktatu moralnego. W roku 1973 ten wizerunek pisarza-eseisty zmienia się. Wydany zostaje pierwszy anglojęzyczny zbiór wierszy Miłosza - Selected Poems. Teraz droga do publiczności światowej zostaje w pełni otwarta. Kolejne anglojęzyczne wydania poezji to: Poems w 1977 roku oraz  Bells in Winter w 1978.

Czesław Miłosz spotyka się z coraz szerszym uznaniem. Kolejno: w 1974 roku (roku wydania swego ważnego tomu poetyckiego Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada) otrzymuje polską nagrodę - PEN Club nagradza go za przekłady polskiej poezji na język angielski. Uznanie światowe podkreślają kolejno: Nagroda Guggenheima w 1976 roku, doktorat honoris causa Uniwersytetu Michigan w Ann Arbor w 1977 roku, Międzynarodowa Nagroda Literacka im. Neustadta oraz Berkeley Citation - najwyższe odznaczenie Uniwersytetu Kalifornijskiego. Jednocześnie ukazuje się w 1977 Ziemia Ulro i Mój wiek - zapis rozmów Miłosza z Aleksandrem Watem.

Wydaniem w roku 1979 Księgi psalmów Miłosz rozpoczyna  niezwykłą i wciąż nieukończoną pracę nad przekładem Biblii. Ukażą się jeszcze: Księga Hioba (1980), Księga pięciu megilot (1982), Ewangelia według Marka i Apokalipsa (1984).

Wreszcie nadchodzi czas w pewnym sensie przełomowy, zarówno dla Miłosza, który będzie się musiał zmierzyć ze sławą i popularnością wprost niebywałą, jak i dla jego recepcji, a w szczególności dla polskich czytelników i polskiej krytyki literackiej. Należy bowiem pamiętać, że poza jakże istotnymi głosami Jerzego Kwiatkowskiego, Aleksandra Fiuta czy Jana Błońskiego, krytyka polska milczała na temat Miłosza lub upominała się o jego miejsce nieśmiało. Czytelnicy byli skazani na niewiedzę. Rok 1980 zaowocował literacką Nagrodą Nobla dla Czesława Miłosza. Została ona przyznana przez Szwedzką Akademię za całokształt twórczości. Historia, o której Miłosz tylekroć pisał, od myślenia o której nie mógł się w swoich tekstach oderwać, w przedziwny sposób powiązała jego twórczy wysiłek z sytuacją w Polsce, kraju, który wybrał, w którego języku pisał i z którego wyemigrował. Rozkwit "Solidarności" i stan wojenny uczyniły z postaci i dzieła Miłosza swoisty mit, z którego okow do dziś nie zdołał się otrząsnąć - mit pisarza na wskroś polskiego, bojownika o wolność, najbardziej zagorzałego przeciwnika komunizmu. Naród uczynił z niego autorytet, który wykorzystywano w politycznych dysputach. Chcąc nie chcąc, Miłosz musiał zmierzyć się z rolą narodowego wieszcza. Stanął w rzędzie obok Lecha Wałęsy i Jana Pawła II. Historia powiązała go z tymi postaciami i po raz kolejny rzuciła w tygiel społeczno-kulturalnych przemian.

Nagroda Nobla utorowała Miłoszowi drogę do polskiego czytelnika. Znak oficjalnie publikuje tom wierszy Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada, PIW inicjuje Dzieła zbiorowe. Światowe uznanie dla dzieł Miłosza zamyka usta cenzurze. Lawinowo zaczynają powstawać kolejne studia o twórczości pisarza.

W 1981 roku Miłosz przyjeżdża do Polski, przyjeżdża w chwili, kiedy Polaky są przekonani, że mają do czynienia z ważnym dziejowym przełomem. W specyficznej aurze tego czasu jest to wjazd tryumfalny. Miłosz przyjmuje honorowy doktorat Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Powraca jednak do Stanów Zjednoczonych, do swojego otoczonego ogrodem domu na wzgórzach Berkeley. Kolejne lata obfitują w wydania książek Miłosza w wielu językach świata. Powstają także nowe dzieła: Hymn o Perle - wydany w 1982 roku w Paryżu i zaraz także w Polsce, Nieobjęta ziemia (1984), Zaczynając od moich ulic (1985), a Kroniki wydane w 1988 w SIW ZNAK to wreszcie pierwszy po wielu latach pierwodruk w Polsce, kolejny już w następnym roku to Metafizyczna pauza - także w Znaku.

W roku 1986 umiera pierwsza żona poety - Janina.

W 1989 roku Miłosz znowu odwiedza Polskę i znowu w momencie wielkich przemian. Otrzymuje doktorat honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Odtąd będzie do Polski przyjeżdżał coraz częściej, aż Kraków stanie się jego kolejnym domem, który będzie konkurował z tym w Berkeley. Tego samego roku Miłosz otrzymuje także kolejny doktorat honoris causa , tym razem Harvard University.

W 1992 roku Znak publikuje szczególną książkę Czesława Miłosza: Szukanie ojczyzny . W tym zbiorze esejów autor po raz kolejny podejmują rozrachunek z historią, tym razem już w kontekście najnowszych wydarzeń, czyli upadku komunizmu. Wciąż powracając w tak charakterystyczny dla siebie sposób do dawnych wspomnień, Miłosz zmierzył się z tematem wartości narodowych i prawdy historycznej w odniesieniu do kultury, społeczności i geografii Litwy, Białorusi, Ukrainy i Polski. Przedstawił problemy w ujęciu dosyć niezwykłym dla pokoleń wychowanych w dobie komunizmu

Ważnym w jego życiu wydarzeniem będzie także przyjazd po 52 latach na Litwę w 1992 roku. Otrzymuje doktorat honoris causa Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie ( w tym samym roku także Uniwersytetu w Bolonii i w Rzymie). Na Litwę będzie odtąd kolejno powracał. Litewska edycja Szukania ojczyzny stanie się kolejnym sukcesem. To właśnie za zasługi dla Litwy otrzyma od prezydenta Algirdasa Brazauskasa Order Wielkiego Księcia Giedymina. Podejmie także ciekawy dialog z Tomasem Venclovą na temat narodu litewskiego i historii Litwy.

W 1993 r. Miłosz otrzymuje honorowe obywatelstwo miasta Krakowa, które zamieni się wkrótce na obywatelstwo bardziej rzeczywiste.

Ostatnia dekada to okres niezwykle intensywnej pracy twórczej. Każda książka Czesława Miłosza jest wydarzeniem i sukcesem na polskim rynku wydawniczym. Dowodem może być nagroda NIKE przyznana w 1998 roku za Pieska przydrożnego. Niemałym powodzeniem cieszą się także ostatnie tomy poezji To (2000), Druga przestrzeń (2002), Orfeusz i Erydyka (2002) oraz Spiżarnia literacka (2004) i Podróże w czasie (2004).

14 sierpnia 2004 r. w Krakowie zmarł Czesław Miłosz.

Marian Stala - „Ekstaza o wschodzie słońca. O poezji Czesława Miłosza.”

Prolog. Punkty wyjścia.

Dzieło Miłosza to jedno z najważniejszych zjawisk polskiej kultury - niegdyś umieszczane wewnątrz twórczości konkretnej grupy, łączone z ogólnymi kierunkami rozwoju literatury - dawno już stało się jednym z centralnych punktów odniesienia. Jest zróżnicowane zewnętrznie i jednolite w swej głębokiej strukturze. Fundamentem tej jedności jest nie tyle styl ile całościowy projekt antropologiczno-metafizyczny. Wynika z rozpoznania duchowej sytuacji człowieka współczesnego i usiłuje się jej przeciwstawić.

Centrum dzieła Miłosza jest twórczość poetycka. Liczne, wielostronne analizy z jednej strony rozjaśniają jego twórczość, z drugiej - przesłaniają. Autor eseju usprawiedliwia się, że niemożliwe jest napisanie wprowadzenia zwięzłego, uwzględniającego wszystkie aspekty poezji i oddającego sprawiedliwość interpretatorom, dlatego poruszał będzie wybrane problemy, tematy i obrazy poezji Miłosza. Odsyła zarazem do takich badaczy jak K. Wyka, J. Kwiatkowski, J. Błoński, A. Fiut („Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza”.)

Część I.

Być poetą.

Bycie poetą, wkraczanie w „stan poetycki” to dla Miłosza nieoczywista oczywistość - problem dawno rozwiązany i zarazem ciągle domagający się uważnego namysłu, towarzyszy mu niemal od początków twórczości. Autor wymienia trzy przeświadczenia powracające w różnych miejscach twórczości Miłosza, które współokreślają obraz poety wpisany w to dzieło:

1. Uprawianie poezji jest doniosłe nie tylko w perspektywie artystycznej, ale także egzystencjalnej - bycie poetą nie może być przypadkowym zdarzeniem, błahym faktem dodanym do czyjejś biografii. Fakt ten - raz pojawiwszy się w obrębie czyjejś egzystencji staje się jej istotnym aspektem, współdecyduje o jej istocie, o stylu i tonacji stopionego z poezjowaniem istnienia.

2. Poeta to człowiek w jakimś sensie wybrany, naznaczony, obdarowany nie dającą się uchwycić i uzasadnić mocą.

3. Dumne poczucie mocy powinno rodzić w poecie wewnętrzny imperatyw służenia komuś innemu niż on sam i czemuś innemu niż jego własne dzieło. Chodzi tu nie tylko o „służbę”, ale także o rozdawanie posiadanej mocy i mądrości - o obdarowywanie wewnętrznym bogactwem, o wskazywanie drogi prowadzącej do tego, co istotne i wartościowe, o odrzucanie tego, co pozbawione dobra. Powinno rodzić gotowość bycia samemu przeciwko światu, pragnienie chronienia od rozpaczy i podtrzymywania nadziei obiecującej, że poezja odsłoni i uobecni rzeczywistość, a także przekonanie, że pamięć poety podtrzymuje istnienie tych, którzy odeszli.

Te przeświadczenia nie są przez poetę przyjmowanie naiwnie i bezpośrednio - każde z nich jest świadomie komplikowane, poddawane próbom zaprzeczeń i przeciwstawień. Mamy więc u Miłosza dwuznaczność w rozważaniach dotyczących egzystencjalnych konsekwencji bycia poetą - które z jednej strony ubogaca osobowość, otwiera ją na inne osoby, a może nawet wszystkie rodzaje bytów. Z drugiej strony bycie poetą jest równoznaczne z podporządkowaniem własnego głosu głosom pochodzącym z zewnątrz, a te z kolei mogą dobre, lub złe - wtedy bycie poetą może prowadzić do utraty poczucia tożsamości, a nawet rozszczepienia rzeczywistości. Ta dwuznaczność sytuacji poety wpływa na przypisywane mu poczucie mocy. Może to być:

- moc jasna, spokrewniona z dumą, pomagająca budować dzieło

- moc przekształcająca się w pychę

Moc poety może być także podważana przez obojętność innych ludzi widzących w dumnym twórcy tego, „co pisywał wiersze w bliżej nie znanym języku”. Niszczy ją także świadomość naznaczona przez epokę, iż „wolno nam było odzywać się skrzekiem karłów i demonów/ Ale czyste i dostojne słowa były zakazane”. Od wewnątrz niweluje poetycką siłę poczucie daremności mowy, niewystarczalności języka.

Bycie poetą to wejście w przestrzeń wielkich nadziei i równie wielkich złudzeń, to zgoda na nieustanną niepewność, na ryzykowanie własnej tożsamości.

Patrzeć

Nastawienie na aktywność wzrokową zapisy, poetycka fenomenologia patrzenia, spoglądania, oglądania, ogarniania wzrokiem, widzenia to istotne aspekty dzieła Miłosza. Skłonność do nazywania i problematyzowania aktywności wzrokowej łączy wczesną i bardzo późną twórczość poety, są w nich jednak zawarte odmienne filozofie oglądania świata.

Np. w jednym z fragmentów „Poematu o czasie zastygłym” pt. „Dysk” akt patrzenia wyraźnie podporządkowany jest dokonującej go osobie, liczy się tożsamość patrzącego, oraz to, jak przeżywa on i ocenia świat. Patrzy się po to, aby coś zobaczyć i zrozumieć. Celem jest sprzeciw wobec zobaczonego, wobec aktualnego stanu rzeczy. Patrzenie jest żądaniem, pragnieniem, przeczuciem innego kształtu świata.

W wierszu pt. „To co pisałem” bohater nie odrzuca aktualnego kształtu świata - staje wobec tego świata bezradny, świadomy, iż nie jest w stanie dosięgnąć go słowem.

W IV części poematu „W malignie 1939” zawarta została inwokacja do „krainy czystej”, którą bohater ujrzał mocą wyobraźni, wewnętrznymi oczyma - nie ma tu chęci unieważnienia świata zewnętrznego, ani poczucia bezradności. Jest za to jakaś szczególna koncentracja osoby na spełnianej przez nią czynności, koncentracja sprawiająca, że „oczy patrzeniem się cieszą”, a zobaczone w wyobraźni przedmioty zdają się bliskie.

U dojrzałego Miłosza (lata '50, '60) dostrzeżemy zmysłową radość patrzenia pozwalającego najpierw zobaczyć, a potem przeżyć.

U późnego Miłosza radość ta przybiera odcień kontemplacyjno-afirmatywny.

W poezji z ostatnich dwudziestu lat patrzenie przestaje być konkretnym, zmysłowym i duchowym doświadczeniem, zmienia się w dążenie do widzenia czystego, niezależnego od okoliczności i podmiotu, od intuicyjnego wglądu w istotę rzeczy, w jej wiecznotrwałą formę.

W młodzieńczych wierszach patrzenie podkreśla dystans między podmiotem, a światem. W późnej twórczości mamy do czynienia ze szczególnym nastawieniem na rzeczywistość.

W „Domu filozofa” umieszczona została maksyma: „esse est percipi” - być to znaczy być postrzeganym. Jest to kierowanie myśli ku Absolutnemu Obserwatorowi. Miłosz zapytuje w „Mocach”: „Czy możliwe, żeby nikt nas nie oglądał?/ Pomyślcie: kosmiczne widowisko i absolutnie nikogo?”

Rozpacz, gorycz, nadzieja, podziw.

Rozpacz to ważny składnik Miłoszowskiego światoodczucia z wczesnych lat trzydziestych. Później słowo „rozpacz” przywoływane jest niewiele razy, poeta mówił o niej rzadko i niechętnie, zasłaniając się przy tym maskami i literackimi stylizacjami. W dodatku przysięgał: „Wiersz mój chce chronić od rozpaczy/ Tej właśnie, jaką miał Witkacy.”

Rozpacz jako gniewna i bezradna desperacja społecznego radykała znikła z późnej twórczości poety. Inaczej jest z rozpaczą motywowaną całościowym rozeznaniem rzeczywistości i egzystencjalną sytuacją człowieka - jest odczuwana i traktowana wewnątrz świata Miłosza jako rodzaj fundamentalnego wyzwania, zdarzenie, które może się zaktualizować w każdej chwili i któremu trzeba się wciąż od nowa przeciwstawiać.

Dojrzała twórczość Miłosza pokazuje człowieka, który ze wszystkich sił stara się nie poddawać rozpaczy, wiedząc dobrze, że istnieje wobec niej, a czasem nawet w jej cieniu.

Później niż rozpacz pojawia się u Miłosza gorycz - nazywana wprost. Jest, szczególnie w późnej poezji poety, doznaniem równie istotnym i dotkliwym jak rozpacz, znacznie słabiej poddanym czysto subiektywnym odczuciom, silniej zaś ugruntowanym na tym, co istnieje, w porządku bytu. Gorzka jest ziemia, gorzkie są rzeki, gorzkie jest „stulecie bez harmonii”. Gorycz to część składowa świata, jaki został dany człowiekowi po upadku i wygnaniu z raju. Gorycz nie pojawia się jako doświadczenie skrywane, odrzucane, ani nawet tamowane. Całkowite otrząśnięcie się z goryczy jest prawdopodobnie niemożliwe - nie da się jej odrzucić, gdyż jest konsekwencją pierwszego archetypicznego „wyzwolenia” - odłączenia człowieka od Boga i wkroczenia w ziemskie istnienie, można ją natomiast mniej lub bardziej spokojnie przyjąć i uwewnętrznić, wprowadzić w porządek egzystencji.

W „Świecie” Miłosz pokazał nadzieję jako postawę sprzeczną z duchem czasu - przez to zaś odległą od potocznego doświadczenia, trudną, nieosiągalną.

W powojennej twórczości - nadzieja to postawa trudna i wymagająca ogromnego wysiłku wewnętrznego.

W poemacie „Świat” - fundamentem nadziei jest motywowana religijnie ufność. W końcu poetyckiej drogi poszukiwanie trudnej nadziei łączy się z odzyskiwaniem dramatycznej, nie dającej się zracjonalizować wiary.

Podziw, zachwyt, skłonność do pochwał i dziękczynień mocno naznaczyły Miłoszowskie odczuwanie świata. Często są przywoływane bezpośrednio. Siebie samego poeta nazwał „chwalcą widzialnych rzeczy”: „Do tego byłem wezwany:/ Do pochwalania rzeczy, dlatego, że są” - zachęcał wszystkich do wysławiania życia.

Wymienione postawy nie tworzą wewnątrz dzieła Miłosza wyraźnej, jednokierunkowej sekwencji. Rozpacz pojawia się najwcześniej. Gorycz, nadzieja i podziw pojawiają się po niej i przeciw niej. Żadna nie eliminuje pozostałych, nie staje się ostatecznym punktem dojścia. Są stałymi punktami światoodczucia wpisanego w poezję Miłosza. Współwystępują i wzajem się warunkują. W pewnych momentach dominuje jedna z postaw, w innych - są one przeciwstawne, w jeszcze innych - przenikają się wzajemnie. W miarę rozwoju twórczości poety coraz bardziej widoczne staje się tło religijne wskazanych postaw.

Część II

Rzeka i ogród; Drzewo, ptak i obłok

„Mimo, że zbierałem obrazy ziemi w wielu krajach na dwóch kontynentach, moja wyobraźnia nie mogła z nimi sobie poradzić inaczej niż wyznaczając im miejsce na południe, na północ, na wschód i na zachód od drzew i pagórków jednego powiatu” /Miłosz, „Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada/ - jest to świadectwo przywiązania do przestrzeni pierwszych doznań i przeżyć. Każde ludzkie doświadczenie domaga się odniesienia do jakiegoś doświadczenia pierwszego, podstawowego, stanowiącego wzór dla następnych. Każdy gest poetyckiego kreowania świata zaczyna się tak samo: od przywołania podstawowych, swoistych dla danego twórcy obrazów. Fundamentalne składniki powracające w Miłoszowskich „obrazach ziemi:”

Rzeka

Rzeka jest u niego rzeczywista, konkretna. Jest prawzorem wszelkich rzek, jakie poeta miał oglądać w swoim życiu: Niemen, Niewiaża, Stochod, Wilija, Wisła, Potomak, Wezera, Ren, Sekwana, Yukan, Sacramento, Rouge River, Columbi. „Kiedy boli, powracamy nad jakieś rzeki”. Istotną rolę odgrywa przebywanie nad jej brzegiem, wpatrywanie się w jej nurt, wmyślanie się w to, co jej wody kryją i co odsłaniają. W utworach Miłosza mamy do czynienia z poczuciem bliskości, niemal tożsamości tego, kto obserwuje, z tym, co jest obserwowane. Każda rzeka kieruje uwagę tego, kto stoi na jej brzegu - w stronę rzeki Heraklita, która odsłania królestwo płynności, zmienności ruchu. Wpatrując się w przepływającą wodę wczuwamy się w nieprzerywalny potok zdarzeń - przeżywamy to, co minęło, zaczynamy przeczuwać to, co się zdarzy i pytamy o własną tożsamość, o miejsce w świecie.

W młodzieńczych utworach poety rzeka wyraża przede wszystkim nastrój teraźniejszości, subiektywną tonację jej przeżywania. Odbija atmosferę zagrożenia, lęku, przerażenia.

W wierszach z lat wojny i okupacji Wisła jest świadkiem ciemnej strony historii Polski, symbolem pamięci o tragicznych losach zbiorowości, a także spełnioną apokalipsą. Rzeki są również znakami bezwzględnych praw natury, z zimną obojętnością przygniatających wszystko, co zmienne.

W dalszym etapie twórczości płynność rzek budzi coraz wyraźniej skojarzenia egzystencjalne i metafizyczne.

U Miłosza występuje konwencja zwracania się do rzek tak, jak do ludzi - bo rzeka jest także obrazem konkretnego ludzkiego istnienia - przeżytego wewnętrznie. Ufne zawierzenie bytowi, wejście w nurt rzeki i poddanie się jej ruchowi - prowadzi do wyjścia poza czas.

W późnej twórczości pojawiają się jeszcze obrazy rzeki. Z jednej strony budzą negatywne skojarzenia - ziemskiego istnienia jako wygnania, upadku. Z drugiej strony wsłuchiwanie się w szum heraklitejskiej rzeki budzi pragnienie poddania się jej nurtowi, chęć przeszukiwania pamięci, pokazywania tego, co zostało wchłonięte przez ów nurt.

Powroty na brzeg rzeki to wędrówki do kresu czasu i poza ten kres, to obrazowy równoważnik pytania o to, co znajduje się tam, gdzie czas się kończy.

Ogród

Ogród przywoływany jest niemal tak często jak rzeka. Jest przeważnie czyimś snem, wizją, marzeniem, pragnieniem, a także danym konkretnej osobie pragnieniem biblijnego raju lub mitycznego ogrodu Hesperyd.

W poetyckiej twórczości Miłosza obecny jest od samego początku obraz ogrodu zagrożonego, a nawet zniszczonego. Bohaterowie wierszy samych siebie postrzegają jako mieszkańców takiego właśnie rozbitego ogrodu. Mają świadomość utraty pierwotnego sposobu i miejsca bytowania. Zdają sobie sprawę, że świat nie jest harmonią, ułudą i przeżywają go jak wygnańcy z rajskiego ogrodu.

Ale istnieją też w niej obrazy ogrodów szczęśliwych. Ujęcie tego problemu ulega widocznym zmianom.

W młodzieńczej twórczości są nieobecne, ślady myślenia o rajskich ogrodach pojawiają się u Miłosza w czasie okupacji. W „piosence pasterskiej” umieszczona została fraza: „Takich ogrodów nie znajdziesz na świecie”. Oznacza nieistnienie „takich ogrodów” w codziennym doświadczeniu takich dni. Wyjaskrawia to doświadczenie - przypomina pobyt w antyogrodzie. Ocenia teraźniejszość - wskazuje na to, co negatywne. Odsyła „takie ogrody” w przestrzeń wyobraźni, marzenia, poetyckiej konwencji, mitu, wiary. Wskazuje drogę wiodącą poza to, co dane w potocznym doświadczeniu, co wydaje się nieuniknione i nieprzekraczalne.

Poemat „Świat” kryje w sobie pytanie o to, czy można spojrzeć na świat jako na ogród.

W późnej twórczości myśl o szczęśliwym ogrodzie prowadzi do napomknienia o raju znanym z Pisma. Występują zapisy przeżyć, w których realny, ziemski ogród staje się odpowiednikiem biblijnego raju - lub w których raj jest dany jako stan ducha. Bycie w ogrodzie to wewnętrzne wyciszenie i uspokojenie, wyrzeczenie się pokus i pożądań, to przyjęcie całego istnienia jako daru i doznania jedności z nim. Stan rajski jest osiągalny, choć dążenie do niego trwać może całe życie.

Drzewo

Czasem poeta mówi o drzewach w ogólności, częściej wymienia jednak ich gatunki: dęby, sosny, jodły, jabłonie, kasztany, klony, lipy, topole, a także zobaczone poza Europą eukaliptusy, cedry, sekwoje, magnolie, palmy, migdałowce, bananowce, pomarańczowe, cierniowe.

Drzewa szczególnie mocno narzucają się wzrokowi. To od nich zaczyna się widzenie świata, kształtowanie jego wizji. Stanowią też istotny, porządkujący i hierarchizujący element widzialności. Drzewa głęboko wnikają w myślenie, odczuwanie, wyobrażanie - mówią do nas i uczą bezsłownego języka, odsyłają nas do prawd podstawowych i niejasnych zrazem, przypominają o pokrewieństwach między różnymi formami bytu, wzywają do współistnienia między bytami, niosą w sobie nadzieję.

Ale drzewa objawiają się też i uobecniają nie tylko istnienie silne, lecz także osłabione, zagrożone, dotknięte nicością, potwierdzają sytuację wygnania z ogrodu.

Obrazy rajskich drzew przypominają o pragnieniu i nadziei odzyskania tego, co utracone. Głosząc pochwałę drzew Miłosz nie zapomina jednak o swej kondycji „mieszkańca jałowej ziemi” - przyjmuje to bytowanie starając się przekroczyć jego negatywność i spojrzeć na nie w perspektywie dobra.

Ptaki

Ptaki u Miłosza często bytują w pobliżu drzew. Drzewa i ptaki - różne przecież od siebie - przyciągają się wzajemnie. Poeta wymienia liczne gatunki ptaków: gołębie, jaskółki, orły, dzikie gęsi, kruki, wrony, zimorodki, drozdy, słowiki, mewy, perkozy, pawie, cietrzewie, kraski, kolibry, juncos, towhee. Głosy ptaków często tu podkreślają to, co jest przeżywane przez ludzi.

We wczesnej twórczości głosy te brzmią natrętniej, groźniej niż w wierszach z lat dojrzałych i późnych - są to krzyki, wołania, kwilenia, skwiry, świsty rozbrzmiewające wysokim, niepokojącym tonem. Wyrażają lęk, przerażenie, rozpacz - przynależą do zagrożonego świata, wyrażają przeżycia tych, których wygnano ze szczęśliwego ogrodu.

W późniejszych wierszach (późne lata '40) więcej w nich rezygnacji i uspokojenia.

Kiedy cichną głosy ptaków napełnione lękiem - mocniej rozlega się śpiew odmienny, delikatny, radosny. Więcej uwagi zaczyna przyciągać wygląd ptaków, ich szczególne istnienie, spełniające się w ruchu i poprzez ruch.

Ptaki, podobnie jak drzewa, mówią do nas językiem bytu. Objawiają zmienność, bogactwo, różnorodność, ale też niepochwytność, niedostępność, odmienność tego, co istnieje obok nas i jest od nas na zawsze oddzielone. Ptaki odprawiają przed nami obrzęd istnienia.

Obłok

Bytowanie pod obłokami to odpowiednik jednego z istotnych wyznaczników ziemskiej egzystencji. Fascynacja tym fenomenem to jedna z form wmyślania się w konkretną sytuację egzystencjalną i w miejsce, jakie człowiek zajmuje w całości istnienia. Miłoszowskie obłoki wywołują ambiwalentne uczucia - obok zachwytu - gorycz i rezygnację.

Przygniatają ziemię, budzą lęk, objawiają to, co w świecie ciemne i destrukcyjne - mogą oznaczać wizję czasów pogardy i upodlenia człowieka.

W innym miejscu (w poemacie „Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada”) nawiązują do Apokalipsy - „granatowa chmura”, „błysk konia rydzego” - w tym spojrzeniu zawiera się pamięć o teraźniejszości, o złu tkwiącym w historii i naturze. Łączy się ono z pytaniem o czasy ostateczne. Jest więc eschatologiczne widzenie obłoków - nieustanna zmienność chmur staje się obietnicą trwałości wszelkich form istniejących.

Obrazy te wciąż powracają w poezji Miłosza, wzajemnie się przyciągają, są komplementarne, pokrewne. Rzeka, ogród, drzewo, ptak i obłok dostępne są w bezpośrednim, zmysłowym doznaniu. To także symbole zakorzenione w najdłuższym trwaniu kultury.

Epilog. Wobec czasu, wobec Boga.

Miłosz zna wszelkie odmiany czasu i nie zaprzestaje ani na chwilę ich kontemplacji. Doświadczenie bycia w czasie, odczucie czasowości istnienia siebie samego i wszelkich innych istnień - to doświadczenie fundamentalne, którego nie można uniknąć, ale też nie sposób się z nim pogodzić. Dzieło Miłosza można uznać za obszerny, rozrastający się traktat poświęcony próbom rozliczania się z czasem i oswajania go. Mamy tu zatem:

- uparte nazywanie niszczącej siły czasu równoznaczne z poddaniem się mu

- pogodzenie się z przemijaniem, przyjęcie postawy rezygnacyjnej

- odkrycie wielości czasów i skal przemijalności; czas biologiczny różni się od czasu psychologicznego i czasu trwania kultury; samo pojęcie trwania i przemijania ulega relatywizacji

- zwrot w stronę takiego stylu egzystencji, który daje poczucie wewnętrznego wyciszenia, uspokojenia - przez to uniezależnienie od czasu.

- uwewnętrznienie takiej wizji rzeczywistości, w której możliwe jest zatrzymanie czasu - przejście w bezczas, metaczas, wieczność.

Można wyróżnić dwa projekty usensowienia czasu, złagodzenia związanych z nim udręk i niedogodności:

- nakierowanie własnego przeżywania świata na „moment wieczny” - nagie odczucie istnienia konkretnego przedmiotu lub istnienia świata jako całości przekształca czas niszczący w czas ocalający, pozwala dojrzeć w czasie odwzorowanie wieczności.

- spojrzenie na wszystko, co się zdarzyło i co się zdarza poprzez doktrynę apokatastazy (apokatastaza, apokatastasis: u pitagorejczyków i stoików: przekonanie, że świat jest niszczony i odbudowywany w nieskończonych cyklach; w gnostycyzmie: przywrócenie pierwotnej doskonałości świata; w chrześcijaństwie: koncepcja zakładająca, że przy końcu świata wszystko wróci do stanu pierwotnej jedności z Bogiem)

Projekty te są naznaczone świadomością eschatologiczną - kierują w stronę religijnego ujmowania rzeczywistości. Myślenie o czasie przekształca się w myślenie o Bogu. Nie oznacza to jednak, iż zwieńczeniem dzieła poety jest całościowy wykład teologii. Miłosz uparcie stawia siebie wobec pytań, których nie można ominąć. Nie poddaje się rozpaczy - wytrwale zdążą w stronę nadziei. Gdy jednak cel jest już bliski poeta zaczyna go komplikować, odjednoznaczniać. Z jednej strony mamy więc poczucie uwolnienia się od czasu, z drugiej - niejasny sens zmartwychwstania i wszechobecności cierpienia. Jest to sprzeczność, której nie da się rozwiązać.

1936 - TRZY ZIMY

OBŁOKI

Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.

1945 - OCALENIE

CAMPO DI FIORI

W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.

Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.

Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

Morał ktoś może wyczyta,
Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.

Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.

1953 - ŚWIATŁO DZIENNE

KTÓRY SKRZYWDZIŁEŚ

Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.

1962 - KRÓL POPIEL I INNE WIERSZE

SROCZOŚĆ

Ten sam i nie ten sam szedłem przez las dębowy
Dziwiąc się, że muza moja, Mnemozyne,
Nic nie ujęła mojemu zdziwieniu.
Skrzeczała sroka i mówiłem: sroczość,
Czymże jest sroczość? Do sroczego serca,
Do włochatego nozdrza nad dziobem i lotu
Który odnawia się kiedy obniża
Nigdy nie sięgnę a więc jej nie poznam.
Jeżeli jednak sroczość nie istnieje
To nie istnieje i moja natura.
Kto by pomyślał, że tak, po stuleciach,
Wynajdę spór o uniwersalia.

1965 - GUCIO ZACZAROWANY

GUCIO ZACZAROWANY

Istoty od nicości odległość jest nieskończona
("Zabawy przyjemne i pożyteczne", 1776)



1

Pochyłe pola i trąbka.

Ten zmierzch i nisko leci ptak i błysły wody.

Rozwinęły się żagle na brzask za cieśniną.

Wchodziłem we wnętrze lilii mostem złotogłowiu.

Dane było życie ale niedosiężne.

Od dzieciństwa do starości ekstaza o wschodzie słońca.

2

Dużo, jak na jedno życie, tych poranków.
Z zamkniętymi oczami byłem wielki i mały,
Nosiłem pióra, jedwab, żaboty i zbroje,
Suknie kobiece, zlizywałem róż.
Unosiłem się nad każdym kwiatem od początku,
Stukałem w drzwi zamknięte sal bobra i kreta.
Niemożliwe żeby tyle głosów nie zapisanych
Między tubą pasty do zębów i zardzewiałą żyletką,
Tuż nad stołem w Wilnie, Warszawie, Brie,

Niemożliwe żebym umarł dopóki nie sięgnę.

3

Od smaku i zapachu czeremchy nad rzekami
Idzie świadomość gąszczem laurów, hibiskusów
Zbierając w zieloną puszkę okazy Ziemi.
Nad nią czerwona kora sekwoi sempervirens
I sójki, inne niż za Morzem Beringa,
Otwierają skrzydła koloru indygo.
Sama jedna, bez przyjaciół i wrogów,
Obejmuje leśne zbocza, orle gniazdo.
Niezrozumiała dla węża z żółtą wypustką,
Nie rozumiejąca zasady węża i drzewa.

4

Gwiazdy Filemona, gwiazdy Baucis
Nad ich domem oplecionym korzeniami dębu.
I bóg wędrowny śpiący na łożu z rzemieni,
Twardo, mający pięść za wezgłowie.
Ryjkonosy chrząszczyk napotkał jego sandał
I dąży z trudem przez płaskowyż wygładzony stopą.

Słyszę także dźwięki fortepianu.
Podkradam się mokrą czernią pod dżunglą spirei
Gdzie leżą butle gliniane po holenderskich wódkach.
Ukazuje się panna z kosmykiem na uchu.
Ale mnie, kiedy szedłem na czworakach, wyrosła broda
I mój łuk indiański spróchniał od deszczów i śniegów.
Ona gra i równocześnie, mała, siada na nocniczek,
Złażąc z huśtawki podnosi sukienkę
I ze mną albo swoim kuzynem robi rzeczy nieprzyzwoite.
A już zaraz bardzo siwa na wychudłym przedmieściu
I odjeżdża nie zwlekając tam gdzie jadą wszystkie panny.

Niech stanie się wyspa - i wyspa dźwiga się z morza.
Różowość jej skał ma odcień fiołkowy.
Nasiona kiełkują, na pagórkach i kasztan i cedr,
Źródło chwieje paprocią tuż koło przystani.
Na płaskich głazach nad wodą jodłową zatoki
Wylegują się duchy podobne do nurków z butelkami tlenu.

Jedyna córka czarodzieja, Miranda,
Na osiołku jedzie w stronę groty
Ścieżką usłaną skrzypiącymi liśćmi.
Widzi trójnóg i kocioł i naręcza chrustu.
Zniknij wyspo. Albo silniej: wyspo, zniknij się.

5

Lubiłem go, bo nie szukał idealnego przedmiotu.
Kiedy słyszał jak mówią: "Tylko przedmiot którego nie ma
Jest doskonały i czysty", rumienił się i odwracał głowę.

W każdej kieszeni nosił ołówki, szkicowniki,
Z okruchami bułki, akcydensami życia.

Rok za rokiem okrążał grube drzewo
Przykładając dłoń do oka i mrucząc w podziwie.

Jak zazdrościł tym co drzewo rysują jedną kreską!
Ale przenośnia wydawała mu się czymś nieskromnym.

Symbole zostawiał dumnym, zajętym własną sprawą.
Z patrzenia chciał wyprowadzić nazwę samej rzeczy.

Kiedy był stary, targał brodę żółtą od tytoniu:
"Wolę tak przegrać, niż wygrać jak oni".

Jak Peter Breughel ojciec przewrócił się nagle
Próbując spojrzeć w tył przez rozstawione nogi.

I wznosiło się dalej drzewo niedosiężne.
O iste, o istliwe aż do rdzenia. Było.

6

Zarzucano mu, że ożenił się z jedną kobietą a żyje z inną.
Gdzie czas - odpowiadał - na głupstwa, rozwód i tak dalej.
Ledwo człowiek wstanie, machnie parę razy pędzlem a już wieczór.

7

Gucio, niegrzeczny chłopczyk, został zamieniony w muchę.
Mył się według obrządku much pod skałą cukru
I prostopadle biegał po jaskiniach sera.
Leciał przez okno w jarzący się ogród.
I tam, nieposkromione promy liści
Wiozły kroplę napiętą od nadmiaru tęczy,
Mszyste parki z krynicami światła rosły w górach kory,
Sypał się cierpki pył z giętkich kolumn w środku cynobrowych kwiatów.

A choć trwało to nie dłużej niż od podwieczorku do kolacji,
Zawsze potem, kiedy miał prasowane spodnie i strzyżone wąsy,
Myślał, trzymając szkło z alkoholem, że ich oszukuje,
Bo mucha nie powinna rozmawiać o narodzie i wysokości produkcji.

Kobieta naprzeciwko była wulkanicznym szczytem
Gdzie wąwozy, kratery i w kotlinach lawy
Ruch ziemi pochyla skręcone pnie sosen.

8

Między mną i nią był stół, na stole szklanka.
Spierzchnięta skóra jej łokci dotykała lśniącej powierzchni
W której odbijał się zarys cienia pod pachą.
Kropla potu gęstniała nad falistą wargą.

A przestrzeń między mną i nią dzieliła się nieskończenie,
Hucząca pierzastymi strzałami Eleatów,
Nie wyczerpie jej rok ni sto lat podróży.
Gdybym przewrócił stół, co byśmy spełnili.
Ten akt, nie-akt, bo zawsze potencjalny
Jak zamiar wejścia w drzewo, w wodę, w minerały.
Ale ona też patrzyła na mnie jak na pierścienie Saturna
I wiedziała, że wiem jak nikt nie dosięga.
Tak stanowiona była człowieczość i tkliwość.

1969 -MIASTO BEZ IMIENIA

MOJA WIERNA MOWO

Moja wierna mowo,
służyłem tobie.
Co noc stawiałem przed tobą miseczki z kolorami,
żebyś miała i brzozę i konika polnego i gila
zachowanych w mojej pamięci.

Trwało to dużo lat.
Byłaś moją ojczyzną bo zabrakło innej.
Myślałem że będziesz także pośredniczką
pomiędzy mną i dobrymi ludźmi,
choćby ich było dwudziestu, dziesięciu,
albo nie urodzili się jeszcze.

Teraz przyznaję się do zwątpienia.
Są chwile kiedy wydaje się, że zmarnowałem życie.
Bo ty jesteś mową upodlonych,
mową nierozumnych i nienawidzących
siebie bardziej może od innych narodów,
mową konfidentów,
mową pomieszanych,
chorych na własną niewinność.

Ale bez ciebie kim jestem.
Tylko szkolarzem gdzieś w odległym kraju,
a success, bez lęku i poniżeń.
No tak, kim jestem bez ciebie.
Filozofem takim jak każdy.

Rozumiem, to ma być moje wychowanie:
gloria indywidualności odjęta,
Grzesznikowi z moralitetu
czerwony dywan podścieła Wielki Chwał,
a w tym samym czasie latarnia magiczna
rzuca na płótno obrazy ludzkiej i boskiej udręki.

Moja wierna mowo,
może to jednak ja muszę ciebie ratować.
Więc będę dalej stawiać przed tobą miseczki z kolorami
jasnymi i czystymi jeżeli to możliwe,
bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno.

1974 - GDZIE WSCHODZI SŁOŃCE I KĘDY ZAPADA

TAK MAŁO

Tak mało powiedziałem.
Krótkie dni.

Krótkie dni,
Krótkie noce,
Krótkie lata.

Tak mało powiedziałem,
Nie zdążyłem.

Serce moje zmęczyło się
Zachwytem,
Rozpaczą,
Gorliwością,
Nadzieją.

Paszcza lewiatana
Zamykała się na mnie.

Nagi leżałem na brzegach
Bezludnych wysp.

Porwał mnie w otchłań ze sobą
Biały wieloryb świata.

I teraz nie wiem
Co było prawdziwe.

1982 - HYMN O PERLE

POD KONIEC DWUDZIESTEGO WIEKU

Pod koniec dwudziestego wieku, urodzony na jego początku,
po napisaniu książek, złych czy dobrych, ale pracowitych,
po zdobywaniu, traceniu i odzyskiwaniu,

Jestem tutaj z nadzieją, że można zaczynać na nowo
i własne życie uleczyć myśląc mocno o rzeczach poznanych,
tak mocno, że miejsc i ludzi nie odejmie czas
i wszystko będzie trwało prawdziwiej niż było.

Nie rozumiejąc skąd lata ekstazy i razem udręki,
przyjmując swój los i błagając o inny,
nie pobłażałem sobie, zaciskałem usta.

Dumny z jednej tylko, mnie wiadomej, cnoty:
smagania się wieloramienną dyscypliną.

Ciągle zaczynam na nowo, ponieważ co złożę w opowieść
okazuje się fikcją, dla innych, nie dla mnie, czytelną,
i oplątuje mnie, i zakrywa mnie,
i z pożądania prawdy jestem nieuczciwy.

Wtedy myślę o prawidłach wysokiego stylu
i o ludziach, którym nigdy nie były potrzebne.
Jak i o tym, że całe życie zwodzi mnie nadzieja.

1984 - NIEOBJĘTA ZIEMIA

Poznanie dobra i zła

 

Poznanie dobra i zła jest nam dane w samym biegu krwi.

W tuleniu się dziecka do matki, bo w niej bezpieczeństwo

/ i ciepło.

W strachach nocnych, kiedy byliśmy mali, w lęku przed kłami

/ zwierząt i ciemnym pokojem,

W młodzieńczych zakochaniach, kiedy spełnia się dziecinna

/ lubość.

 

I czyż tak skromne początki obrócimy przeciwko idei?

Czy raczej powiemy, że dobro jest po stronie żywych,

A zło po stronie zagłady, która czyha, żeby nas pożreć?

Tak, dobro jest spokrewnione z bytem, a lustrem zła jest niebyt.

 

I dobro jest jasność, zło ciemność, dobro jest wysokość, zło,

/ niskość,

Wedle przyrody ciał naszych, naszego języka.

 

Podobnie z pięknem. Istnieć nie ma prawa.

Nie tylko żadnej w nim racji ale argument przeciw.

A jednak jest niewątpliwe i różni się od brzydoty.

 

Ten wrzask ptaków za oknem kiedy witają ranek,

I na podłodze jarzą się pręgi, tęczujące, światła,

Albo horyzont z linią falistą u styku brzoskwiniowego nieba

/ i ciemnoniebieskich gór -

Czyż to nie było od wieków, tak jak jest dzisiaj, wzywane,

Niby tajemnica, która jeszcze chwila, a nagle się odsłoni,

I stary artysta myśli, że całe życie tylko wprawiał rękę,

Dzień więcej, a wejdzie w sam środek jak do wnętrza kwiatu.

 

I dobro jest słabe, ale piękno silne.

Niebyt szerzy się i spopiela obszary bytu

Strojąc się w barwy i kształty, które udają istnienie.

I nikt by go nie rozpoznał, gdyby nie jego brzydota.

 

Kiedy ludzie przestaną wierzyć, że jest zło i jest dobro,

Tylko piękno przywoła ich do siebie i ocali,

Żeby umieli powiedzieć: to prawdziwe, a to nieprawdziwe.

1991 - DALSZE OKOLICE

SENS

- Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte.

- A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?

Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,
Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk
I protestuje, woła, krzyczy.

1994 - NA BRZEGU RZEKI

SPRAWOZDANIE

O Najwyższy, zechciałeś mnie stworzyć poetą, i teraz pora, żebym złożył sprawozdanie.

Serce moje jest pełne wdzięczności, choć poznałem niedole tego zawodu.

Praktykując w nim, dowiadujemy się za wiele o dziwacznej naturze człowieka.

Którym co dzień i o każdej godzinie i roku włada urojenie.

Urojenie, kiedy buduje fortece z piasku i zbiera znaczki pocztowe, i podziwia siebie w lustrze.

I przyznaje sobie pierwszeństwo w sporcie, władzy i miłości, i kiedy gromadzi pieniądze.

Na samej granicy, na kruchej granicy, za którą rozpościera się kraina skarg i bełkotów.

Bo w każdym z nas miota się szalony królik i wyje wilcza zgraja, aż boimy się, że inni ją usłyszą.

Z urojenia bierze się poezja i przyznaje się do swojej skazy.

Choć tylko przypominając sobie napisane kiedyś wiersze, czuje ich autor cały wstyd urojenia.

A jednak nie znosi obok siebie innego poety, jeżeli podejrzewa, że ten jest lepszy od niego, i zazdrości mu każdej pochwały.

Gotów nie tylko zabić, ale zmiażdżyć go i zetrzeć z powierzchni ziemi.

Aż zostanie sam jeden, wspaniałomyślny i łaskawy dla podwładnych, ścigających małe urojenia.

Jakże więc się dzieje, że z tak niskich początków rodzi się wspaniałość słowa?

Gromadziłem książki poetów z różnych krajów, siedzę teraz nad nimi i zdumiewam się.

I słodko jest myśleć, że byłem kompanem w wyprawie, która nigdy nie ustaje, choć mijają wieki.

Wyprawa nie po złote runo doskonałej formy, ale konieczna jak miłość.

Pod przymusem miłosnego dążenia do esencji dębu i górskiego szczytu, i osy, i kwiatu nasturcji.

Żeby, trwając, potwierdzały naszą hymniczność przeciw śmierci.

I naszą myśl serdeczną o wszystkich, którzy, jak my, byli, dążyli i nazwać nie mogli.

Ponieważ istnieć na ziemi to już za dużo na jakiekolwiek nazwanie.

Bratersko wspieramy się wzajemnie, zapominając uraz, tłumacząc jedni drugich na inne języki, zaiste, członkowie wędrującej załogi.

Jakże więc mógłbym nie być wdzięczny, jeżeli wcześnie byłem powołany i niepojęta sprzeczność nie odjęła mego podziwu?

Za każdym wschodem słońca wyrzekam się zwątpień nocy i witam nowy dzień drogocennego urojenia.

Roki

Wszystko minione, wszystko zapomniane,

tylko na ziemi dym, umarłe chmury,

i nad rzekami z popiołu tlejące

skrzydła i cofa się zatrute słońce,

a potępienia brzask wychodzi z mórz.

Wszystko minione, wszystko zapomniane,

więc pora, żebyś ty powstał i biegł,

chociaż ty nie wiesz, gdzie jest cel i brzeg,

ty widzisz tylko, że ogień świat pali.

I nienawidzić pora, co kochałeś,

kochać to, co znienawidziłeś,

twarze deptać tych, którzy milczącą

piękność wybrali.

Pustką, aleją, wąwozami niemych

- gdzie wiatr na szepty każdy głos zamienia

albo w sen twardy z odrzuconą głową -

iść. Wtedy... Wtedy wszystko we mnie było

krzykiem i wołaniem. Krzykiem i wołaniem

ruń czarnych wiosen rozdzierała mnie.

Dosyć. Dosyć. Nic się przecie nie śniło.

Nikt nic o tobie nie wie. To wiatr tak w drutach dmie.

Więc pora. Ja tę ziemię tak kochałem, jak, nie potrafi nikt w lepszej epoce,

kiedy są dni szczęśliwe i pogodne noce,

kiedy pod łukiem powietrza, pod bramą

obłoków, rośnie to wielkie przymierze

wiary i siły.

Teraz ty musisz ciasno oczy mrużyć,

bo góry, miasta i wody się spiętrzą,

to, co przygniecione trwało - naprzód runie,

co naprzód szło - upadnie wstecz.

Tak, tylko ten, co krew od innych miał gorętszą,

Na cwałującym stanie złotym głów tabunie

z krzykiem w dół obróci ostry miecz.

Minione, minione, nikt nie pamięta win,

tylko drzewa jak w niebo rzucone kotwice,

stada spływają z gór, zasłały ulice,

kręcą się szprychy, oplata nas dym.

Cykle poetyckie; poematy

Świat (poema naiwne) - 1943

Głosy biednych ludzi - 1943 - 44

Pieśni Adriana Zielińskiego - 1943 - 44

Dziecię Europy - 1946

Traktat poetycki - 1956

Miasto bez imienia - 1965

Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada - 1974

Osobny zeszyt - 1977 - 79

Ogród Ziemskich Rozkoszy - 1984

Świadomość - 1984

Sześć wykładów wierszem - 1987

Litwa, po pięćdziesięciu dwóch latach - 1994



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
14 K I GALCZYNSKI WYBOR POEZJI (BN)
J Przyboś Sytuacje Liryczne, Wybór Poezji BN
Konstanty Ildefons Gałczyński Wybór poezji BN
Asnyk Adam Wybór poezji BN
Asnyk Adam Wybór poezji BN
Natura w poezji Cz Miłosza
Konstanty Idefons Gałczyński - Wybór poezji - Wstęp do BN autorstwa Marty Wyki, Dwudziestolecie Międ
WIERSZE, Gałczyński K. I., Wybór poezji (opracowanie BN), K
Kniaźnin Wybór poezji wstęp BN +, STAROPOLKA
Kniaźnin Wybór poezji wstęp BN +, STAROPOLKA
K.K. Baczyński BN , KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI, WYBÓR POEZJI, OPRACOWAŁ JERZY ŚWIĘCH
WIERSZE, Baczyński K. K., Wybór poezji (opracowanie BN)
Krzysztof Kamil Baczynski Wybór poezji wstęp BN(1)
JULIAN PRZYBOS SYTUACJE LIRYCZNE, WYBOR POEZJI, WSTEP EDWARDA BALCERZANA, BN 1989
Tadeusz Miciński Wybór poezji wstęp BN
10 Leopold Staff Wybór poezji wstęp BN, oprac M Jastrun

więcej podobnych podstron