LUSTRO cz. 3 Emmett
Nie wiem dlaczego widząc ożywającą Bellę poczułem nagły przypływ uczuć, które z reguły były mi obce!?
Nigdy nie byłem przecież typem mięczaka rozklejającego się na widok wijącego się w bólu człowieka ( a założyłem, że nim jest, bo trzepotało jej serducho w klacie jak cholera).
Osobiście nawet zabiłem przez czysty przypadek ( jasne!) kilku śmiertelników, ale nie wzbudzało to we mnie nigdy poczucia winy!
A teraz kurde... czułem się cholernie niedorzecznie! ( gadam jak pieprzony Jasper -„ niedorzecznie”!)
Jasper!!!!
I posłałem mu wyzywające spojrzenie! To małe gówno pod ścianą bawiło się moimi uczuciami! Pieprzony manipulant chciał ze mnie zrobić babę!
Patrzył na mnie i Bellę jakbyśmy mu rodzinę zabili.
A nasza cudaczna bratowa w życiu to chyba nawet muchy nie skrzywdziła.
Jazz powinien wykorzystywać swój zasrany dar wobec siebie samego, a nie na siłę zmuszać innych do „żałoby”.
Kurewski dyktator uczuć!
O... teraz niech pomoże może Belli, bo sądząc po sposobie w jaki ona mruży oczy zaraz rozpieprzy go spojrzeniem!
A zresztą!
Niech ginie! Pieprzony ołowiany żołnierzyk!
No wyciągaj tą swoją zawszoną szabelkę panie Whitlock i stań do walki z bratową!
Może niech teraz Tobie przestawi nadgarstek!?... Skopie wampirze ego!?
( odruchowo potarłem swoją wielką łapę)
I sięgnąłem pamięcią wstecz....
To dopiero była jazda! Bella - wampir!
Myślałem, że dostanę cholernego wylewu krwi do mózgu ( tej, którą wcześniej wyżłopałem z trawożernego ustrojstwa!)... ze śmiechu.
Ta to zawsze i we wszystkim odbiegała od normy!
Pan *„The clam ass - hole” wściekał się wybitnie! Było mi go wtedy nawet poniekąd szkoda.
Było!
A teraz nie jest!
( wylewałem właśnie hektolitry mentalnych łez, sukinsyn!)
I gdybym mógł zmienić pieprzoną przeszłość, ten jasnowłosy Pan Perfekcjonista - kurwa - we wszystkim, znalazłby się na miejscu Jacoba (zapchlonego kundla biegającego za Bellą jak za suką, która ma cieczkę!).
I napawałbym się tym widokiem jak jakiś niedoje... ok, my Cullenowie jesteśmy cywilizowanymi wampirami! Nie zabijamy ludzi, żremy tofu i kurwa nie przeklinamy (jebać regułki!)… niedojeb, gdy dziewczyna powala go na ziemię i zatapia zęby w jego szyi...szyi całej pokrytej śladami z jego przeszłości.
A teraz on sam stał się jedną z takich blizn...na moim kurde skopanym przez Bellę dupsku!
Dała mi dziewczyna do wiwatu podczas tego całego siłowania się na ręce!
Byłem wściekły. (Carlisle to dla Ciebie! Sam ująłbym to tak: „ kurewsko wkurwiony”).
Nie na nią!
Lubiłem tą świrniętą dziewczynę i lubię dalej, bo przecież żyje...ale w sumie była martwa to mogłem to - tak - ująć - TEŻ!
I właśnie za to ją lubiłem!
Do cholery zawsze się coś działo!!!!
Dzięki Ci Edwardzie, że nie zabiłeś jednak Belli! Sukinsynu jesteś naprawdę wielki!
( uśmiechnąłem się radośnie wiedząc, że brat na pewno podsłuchuje moje „złote myśli”)
Chociaż nie wiem czy był w stanie się skupić na czymkolwiek!?
Mordowanie spojrzeniem Rose, Jaspera i Jacoba to chyba było wycieńczające zajęcie.
Jak źle myśli o mojej „ niuni” to mu przestawię tę idealną facjatę!
Musiał być jednak cholernie zaabsorbowany swoim mentalnym śledztwem, bo nawet się nie pofatygował na mnie syknąć jak to miewał w zwyczaju.
Dupek!
Powracając jednak do meritum....( żeby nie wyszło, że operuje tylko „ chodnikową Łaciną” jak ujmował to moje przeklinanie Jasper!)
Świętoszek! Cholerny pantoflarz...
( jak wzruszę się raz jeszcze tym, że Bella żyje wyrwę mu te blond kudły!)
Bella...?
Bella była złotym środkiem na nudę i złe samopoczucie!
Bynajmniej dla mnie!
Chcesz się trochę rozerwać?
Wyślij nowonarodzonego wampira na polowanie!
Ta to dopiero odwaliła striptiz nad rzeką!
Poniekąd mina Alice, w chwili gdy satynowa kiecka traciła kolejne szwy, rozpierdzielała mnie bardziej niż pokazówka bratowej.
Kiedyś stwierdziłem, że nie ma w Niej nic pociągającego.
Jeżeli jej gapiostwo i nieprzemyślane działania można było określać mianem pociągających...To tak! Była naprawdę pociągająca!
Sięgając jednak pamięcią do samego początku! Bo samo pojawienie się panny Swan w Forks było niczym „ Rozdanie Oskarów”, a wiadomość o jej przyjeździe utrzymywała się na pierwszym miejscu listy TOP'ÓW przez jakiś tydzień.
Jedyny tydzień, w którym Cullenowie wypadli z pierwszej trójki!
Ironizując ( hehehe...też znam mądre słowa!) nic tylko się trzeba było z rozpaczy rzucić pod pociąg!
I tak gówno by to dało!
Pozostawało nam jednie mentalne samobójstwo!
A zabijałem się każdego dnia, gdy Edward stękał mi o Belli - dziewczynie, która nie bała się wampira!
Miałem z niego ubaw jak diabli! Nawet sam ją chciałem zabić!
Dzieciak bawił się w supermana i narobił nam kaszany!
Jak zwykle musiałem posprzątać po nim namacalne dowody jego nadludzkich zdolności. Jego dłoń wyraźnie odbiła się na tym cholernym vanie!
Zdawało się nawet dostrzec na wgnieceniu linie papilarne!
Kretyn!
No może za ciężko go osądziłem. Zachował się lekkomyślnie!
Jego zapędy zrozumiałem po części na naszym wspólnym wypadzie na polowanie.
Uznając go i tak za wariata!
A zaczęło się niewinnie od niedźwiedzia...chciałem tylko żeby brat powalczył ze mną fair.
**
- Taa, ale z kim innym miałbym walczyć? Ty i Alice oszukujecie, Rose nigdy nie chce zepsuć sobie fryzury, a Esme się wścieka, kiedy ja i Jasper naprawdę się angażujemy - zawodziłem. Byłem naprawdę zasmucony tym faktem, potrzebowałem się czasem rozerwać jak każdy normalny wampir.
- Życie jest ciężkie, nieprawdaż?
Uśmiechnąłem się szeroko. A może tak mała próba sił? Przeniosłem ciężar swojego ciała tak by móc się w każdej chwili odbić.
A ten nadal siedział i kurde nawet nie raczył napiąć żadnego z mięśni.
- Daj spokój Edward. Po prostu wyłącz to na chwilę i powalcz ze mną fair - w środku siebie stękałem jak małe dziecko żeby się tylko zgodził.
- Tego się nie da wyłączyć! - mruknął.
- Ciekawe co ta ludzka dziewczyna w sobie ma, że trzyma Cię z daleka? - zadumałem się. Byłem z lekka zazdrosny, że Ona jest odporna na to całe czytanie we łbie - Może mogła by mi dać jakieś wskazówki? - specjalnie uśmiechnąłem się pod nosem by choć troszkę go sprowokować.
- Trzymaj się od niej z daleka! - wycedził przez zęby. Podniosłem mu wampirze ciśnienie, ale skubany nawet nie syknął!
- Drażliwy, drażliwy - myślałem, że pęknę ze śmiechu. Zamiast tego podszedłem do niego i usiadłem obok, bo coś dziwnie jakoś westchnął, tak nie po Edwardowsku.
- Przepraszam. Wiem, że przechodzisz przez groźne chwile. Naprawdę się staram nie być niewrażliwym dupkiem, ale jako, że jest to tak jak by mój naturalny stan... - pozwoliłem sobie nawet zażartować z samego siebie, ale jego nawet nie ruszyło. Ręce opadały! Skrzywiłem się z niesmakiem.
` taki poważny przez cały czas. Co Cię teraz męczy?' pomyślałem, bo mi się już gadać odechciało od jego melancholii ( heheh, czytanie romansów Rose wzbogaciło mój słownik o kolejne mądre słowo)
- Myślę o niej. Cóż, tak naprawdę się martwię - ton jego głosu mógł spokojnie wprowadzić w jakąś cholerną depresję. A to, że ja potrafiłem znaleźć coś zabawnego nawet w śmierci...
- A o co się martwić? Ty jesteś tutaj! - ryknąłem śmiechem. Nie pojmowałem toku rozumowania swojego brata. Był daleko od swojej ludzkiej ukochanej...nie mógł się jej rzucić do gardła.
No tak, nawet mnie kurwa nie zdziwiło, że się nie zaśmiał.
Alleluja, że raczył chociaż odpowiedzieć!
- Czy kiedykolwiek myślałeś nad tym jak oni wszyscy są delikatni? Jak wiele złych rzeczy może przydarzyć się śmiertelnikom? - gadał jak jakiś cholerny wielki myśliciel. Na filozofowanie mu się zebrało!
- Nie bardzo. Chociaż myślę, że wiem o co Ci chodzi. Nie bardzo dawałem sobie radę z niedźwiedziem za pierwszym razem kiedy go spotkałem, nie? - w końcu trafiłem na tę ścieżkę umysłową, którą podążał mój ześwirowany brat. O tak, przygodę z miśkiem pamiętam doskonale! Nieźle mnie skurczybyk pokiereszował. Oddałbym wszystko żeby bydlę jeszcze żyło! Zabiłbym go własnoręcznie w akcie pomszczenia samego siebie.
Ale dupa! Trzeba było pomyśleć kilkadziesiąt lat wcześniej!
- Niedźwiedzie - wymamrotał Edward - To było by po prostu jej szczęście, nieprawdaż? Zbłąkany niedźwiedź w mieście. Oczywiście poszedł by prosto w kierunku Belli.
Musiałem zachichotać, byłem w stanie sobie nawet wyobrazić taką scenę. Ja pieprzę, ale była by frajda! Bella uciekająca przed niedźwiedziem, a misiek uciekający przed Edwardem...
***Jak jakiś popierdzielony łańcuch pokarmowy.
- Zdajesz sobie sprawę, że brzmisz jak jakiś wariat?
Spojrzałem na niego jakby faktycznie coś mu się lasowało w tym jego mózgu, ale byłem tym naprawdę rozbawiony.
Rozmawialiśmy jeszcze na temat Jej pecha i o tym jak atrakcyjna jest dla Edwarda...
Cóż miał cholernie nietypowy gust!
Jak na Edwarda masochistę przystało zresztą, zakochał się w dziewczynie, której krew sprawiała, iż zdychał jak pies!
Gdybym miał kurewski dar pisania książek to ta o moim bracie i Belli zapewne stała by się bestsellerem!
Edward, raz jeszcze! Dzięki Ci stary żeś jej sobie na podwieczorek nie zaserwował!
Ale do meritum, do meritum...
( Carlisle byłbyś kurde dumny ze mnie jakbyś słyszał moją opowieść! I te wszystkie kurwa mądre słowa, którymi operowywuję!)
Bella i jej zaskakujące wręcz umiejętności umilania mi nudnej rzeczywistości!
To było to!
Oczywiście martwiłem się, że chce Ją wykończyć jakieś rude suczysko imieniem Victoria stwarzając w Seattle oddział nowonarodzonych wampirów. Ale...
Dla mnie oznaczało to tylko jedno...
Walka! Walka! Walka!
W końcu mogłem zaszaleć! I paradoksalnie tylko wilkołaki podzielały mój entuzjazm, z jednym takim to się wcześniej mało nie pogryzłem na polanie. Idiota! Polowanie mi zepsuł na tę zdzirę, o której mówiłem przed chwilą.
Ale wszystko poszło ok.!
Były trupy, ja się wyszalałem, pieprzona sielanka jak w jakimś brazylijskim tasiemcu!
To oczywiście nie był koniec moich radości! Nie, jeśli w Naszym życiu na stałe zagościła Bella!
Moja bratowa stała się wampirzycą! W końcu!
Edward wzbraniał się przed tym całym „przmemianowaniem” jej, ale musiał się poddać!
Zmajstrował swojej żonie - śmiertelniczce dzieciaka!
Robienie za inkubator ją wykańczało, a samo urodzenie się dziecka wiązało się z równoczesnym końcem żywota matki.
Więc mój idealny brat zaserwował w końcu tą wampiryzację, ale nawet Belli nie dziabnął tylko wbił igłę ze strzykawką pełną jadu prosto w jej konające serducho.
Romantyczne jak ...diabli.
Tak więc zostali rodzicami ślicznej córeczki.
Nessi, tak ją nazwali.
I nie wiem czy za następną rozrywkę dziękować małej czy jej matce?
Mniejsza z tym.
Taka jedna nasza znajoma Irina ( tam znajoma! Pieprzona wywłoka, konfidentka) poleciała na skargę do Volturi, że niby kuźwa stworzyliśmy sobie „ nieśmiertelne dziecko”. Mogła idiotka przyjść zapytać zamiast lecieć i mleć ozorem głupoty przed naszą „ rodziną królewską”.
Baby są beznadziejne! Zawistne, głupie cipy.
Poszło jak zwykle o faceta!
Irina zakochała się w takim jednym wampirze, Laurent mu było. A on chciał skosztować naszej słodkiej Belli, kiedy my zaś byliśmy daleko od Forks.
A wszystko przez tego palanta Jaspera! W osiemnaste urodziny dziewczyny rzucił się na nią, bo ta przecięła se palucha o papier. Była krew, w sumie tylko kropla, ale nasz pan The clam ass - hole nie potrafił utrzymać jadu w gębie i postanowił sobie zrobić z jubilatki przekąskę. Jak mu Edward zasadził to przeleciał przez cały salon. W sumie Bella nie wyszła cało z tego zajścia, bo ją natomiast Ed pchnął na stół.
I było w ciul szkła i krwi!
Musiałem wyjść, wszyscy musieliśmy.
Nie ma co! Urodziny miała odlotowe!
No i właśnie wtedy mój brat - geniusz doszedł do wniosku, że musi zostawić swoją ukochaną, bo ją w końcu zeżremy.
A tego Laurenta z kolei zabiły wilkołaki stając w obronie swojej koleżanki. Znajomych miała kurde niekiepskich. Wampiry i wilkołaki...sama kurwa śmietanka towarzyska Forks!
No a Irina się wkurzyła na nas za to, że trzymamy sztamę z mordercami jej ukochanego.
No ale...poleciała ,ciul z tym, a Alice miała wizję, że nam się na kark zwali cały dwór popaprańców z Volterry.
I wtedy mogłem choć w maluśkim procencie odegrać się na Belli za tą akcję z siłowaniem się na rękę.
Chciała żebym jej się pomógł nauczyć walczyć. To uczyłem! Jak jasna cholera nie dawałem jej żadnej taryfy ulgowej.
Moje ego po części odżyło!
Na nowo stałem się stu procentowym Emmettem McCarty - Cullen!
A teraz Nasza zaskakująca Bell's przeszła kolejną metamorfozę!
I cholera już się nie mogę doczekać, co z niej wyszło!? Bo pech najwyraźniej wrócił do niej z otwartymi ramionami! Zaś siedziała w odłamkach szkła! Górował nad nią wielki rudy kundel, a w żyłach pulsowała krew...
Edward i Bella mieli jednym słowem przejebane!
My też!
Właśnie poczułem, że coś mnie zaczyna w gardle swędzieć...a raczej kurewsko piec!
Zacisnąłem szczęki i przestałem wdychać to pieprzone powietrze.
Zabiłbym sam siebie chcąc zaspokoić pragnienie krwią bratowej.
Po pierwsze jestem „trawożernym sukinsynem”, a po drugie dziewczyna była dla mnie jak siostra, która zawsze dostarczała mi rozrywek!
* tł. Spokojny dupek
** Midnight Sun „ Melodia” Stephanie Meyer. - ( dialogi książkowe...opisy do dialogów moje)
*** specjalna dedykacja dla Cappuccino - Justyny