LEGENDA O WIELBŁĄDZIE


LEGENDA O WIELBŁĄDZIE

Egipcjanin Achmoze miał stado wielbłądów. Co jakiś czas jeździł z Aleksandrii, miasta w Egipcie, do Jerozolimy i Betlejem. Przywoził na ich grzbietach owoce i zboże, a zabierał to, co mu ludzie sprzedali, a czego brakowało w Egipcie.

Achmoze był bogaty, miał piękną żonę i byłby całkiem szczęśliwy, gdyby jego jedyny syn imieniem Tutmozis nie był garbaty. Chłopcy w szkole nazywali go wielbłądem i dokuczali okropnie.

Mały Tutmozis wolał już towarzystwo zwierząt niż swych kolegów. Wielbłądy kiwały głowami, jakby współczuły chłopcu. Wreszcie ojciec zaczął zabierać syna ze swoją karawaną. Chłopak czuł się dobrze na siodle, a w chłodne noce układał się wśród zwierząt, które go grzały swoim ciepłem.

- Jesteście garbate jak ja - mówił chłopiec głaszcząc wielbłądy po szyi.

Pewnego dnia do karawany egipskiej podszedł święty Józef, który miał wracać z Matką Bożą i Panem Jezusem do Nazaretu. Umówił się z właścicielem karawany o cenę przejazdu i powiedział, że pójdzie po Matkę i Dzieciątko.

Wkrótce przyszli we troje. Pan Jezus miał wtedy dwa lata i od razu wyciągnął rączki do zwierząt.

Nagle wzrok Jego spoczął na małym Tutmozisie. Mały Egipcjanin, przywykły do złych dzieci, które go wyśmiewały, schował się za swoje wielbłądy.

Na pierwszym postoju mały Jezus poszedł pogłaskać zwierzęta i podziękować im za to, że Go niosły na grzbietach do ojczystego kraju. Co prawda dla Jezusa cały świat jest drogi, ale wiedział, że Matka Boska i święty Józef tęsknią za domkiem w Nazarecie.

Wielbłądy leżały zmęczone daleką drogą i powoli zasypiały. Jezus podszedł do tego wielbłąda, na którego grzbiecie jechał przez cały dzień. Pogłaskał zwierzę po pyszczku.

- Co chciałbyś, żeby ci się spełniło? - spytał. - Jestem garbaty - powiedział wielbłąd. - Inne zwierzęta hasają wolne, a ja w największy skwar muszę nosić nie tylko mój garb, ale i juki z towarem, a nawet ludzi. Gospodarz bije mnie, gdy nie mam sił wstać. Uczyń cud, Panie, abym był piękny i wolny jak gazele i zebry, które chodzą, gdzie chcą, i cieszą ludzkie oczy, tak są zgrabne.

Pan Jezus pokiwał głową ze zrozumieniem. - Ale to jest twoje zadanie, wielbłądzie - powiedział. Nagle spomiędzy zwierząt wysunął się mały Egipcjanin.

- Słyszałem, że u was w Palestynie narodził się wielki, potężny Król i że On jest Synem Bożym. Tak opowiadali trzej mędrcy, którzy jechali do Niego. Proszę Cię, gdy będziesz w swoim kraju, odszukaj Go, padnij przed Nim na twarz i błagaj, by się ulitował nade mną i uleczył mnie.

Pan Jezus skinął głową. - Chcesz, abym ci pomógł? - spytał. - Mówiłem Ci - powtórzył egipski chłopiec - odszukaj Syna Bożego i błagaj Go o cud.

- Ja jestem tym, którego szukasz - odparł Jezus z powagą.

Tutmozis upadł Mu do nóg. Zaczął opowiadać, że koledzy śmieją się z niego. Błagał, by Jezus dotknął Jego pleców. Powiedział, że wierzy, iż Ten, który rozumie mowę wielbłądów, jest Tym, o którym opowiadali mędrcy.

Jezus pochylił się nad chłopcem.

- Zdrowi nie potrzebują lekarza, tylko chorzy.

- Tak, Panie! - zawołał Egipcjanin. - Moi koledzy są zdrowi, ładni i silni, a ja jestem jak wielbłąd.

- Ty jesteś zdrowy, bo gdy ci dokuczają, płaczesz, ale nie oddajesz złem za złe. Oni potrzebują lekarza, nie ty. Tutmozis spojrzał na Jezusa zdziwiony.

- Panie, czy Ty mnie nie widzisz? - wykrztusił z płaczem.

- Zanim się narodziłeś, widziałem ciebie - odparł mały Nazaretańczyk. - Widziałem i twoje wielbłądy, ciebie i wszystko, co żyje. Ty jesteś zdrowy, a ja mam naprawiać to, co jest skrzywione.

Egipski chłopiec chciał protestować, ale zabrakło mu odwagi. Jezus odwrócił się powoli w stronę, gdzie była szkoła przy świątyni egipskiej, i uczynił nad nią znak krzyża. Potem pobiegł do Matki, która Go wołała.

Tutmozis w końcu rozpłakał się. Cudu nie było, ani dla niego, ani dla wielbłądów. On i one pozostały garbate. Usnął rozżalony na Jezusa.

Obudziło go rano dotknięcie ręki ojca. Zerwał się przerażony, bo pomyślał, że znowu usłyszy: "Zaspałeś, leniuchu! Jaki pożytek z ciebie?". Lecz Achmoze uśmiechnął się do synka.

- Popatrz, co ci przyniosłem na dzień dobry - powiedział wyciągając ogromną pomarańczę. - Musiałem cię zbudzić, synku, bo trzeba nam już jechać dalej.

Chłopczyk wstał, spojrzał na ojca i zapytał, czy ma nakarmić wielbłądy.

- Już nakarmione - powiedział Achmoze. - Ale daj im jeszcze po garstce daktyli. Napracują się, biedaki, to niech się posilą. - Po chwili dodał: - Gdyby mnie nie było, - a przyszedł ten kupiec, co skupuje do rzeźni wielbłądy, powiedz, że u nas nie ma takich.

Tutmozis nie wierzył własnym uszom. Przecież wczoraj ojciec miał zamiar sprzedać chorego wielbłąda. Spytał nieśmiało, czy się nie przesłyszał.

- Nie - powiedział Achmoze. - Tej nocy miałem sen, że wielbłąd, ten chory, mówił twoim głosem. I pomyślałem, że należy mu się stajnia i siano, a czasem kilka daktyli, za tyle lat służby u nas.

Mały Tutmozis był tak zdziwiony, że nie mógł słowa przemówić. Ale jego zdziwienie było tym większe, gdy po powrocie z Nazaretu do szkoły wszyscy chłopcy witali go radośnie, a największy złośliwiec w klasie poczęstował go słodkim plackiem i ani razu nie słyszał już o swym garbie, jakby go w ogóle nie było.

Wtedy przypomniał sobie małego Nazaretańczyka, który mówił, że zdrowi nie potrzebują lekarza, tylko chorzy. I pomyślał, że jest zupełnie zdrowy.

Janina Hertz, Fragm. z "Legend o zwierzętach"

Świat Misyjny 4 1991 s. 4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O słoniku i o wielbłądzie i lamparcie, Dla dzieci, Legendy, bajki
Poszukiwania legendarnej Shambhalli Agharty
Legendy Mit o stworzeniu
Dwie matki, LEGENDY CHRZEŚCIJAŃSKIE
7 BRACI ŚPIĄCYCH, LEGENDY O ŚWIĘTYCH
Legenda o Lechu, SZKOLA, Polska
Mity i legendy Polski - Ryczówek, MITOLOGIE ŚWIATA
Mity i legendy Polski - Ryczówek, MITOLOGIE ŚWIATA
Kij cały w kwiatach, LEGENDY CHRZEŚCIJAŃSKIE
Legenda AT, Policja, AT
mit. celtycka legendy arturiańskie postacie, Celtowie
Legenda o Wiśle karta pracy
Brzeźno Wielkie Legenda
antropologia legendy
legenda
Legendary Tales Character Sheet

więcej podobnych podstron