Prace Heraklesa - Konie Diomedesa
Herakles właśnie balował potężnie w Tirynsie ze swoimi przyjaciółmi. Abderos, jeden z najwierniejszych jego przyjaciół, nalewał jeden kieliszek wina po drugim - jego ojciec był właścicielem dużej winnicy i pozwalał synowi na podzielenie się odrobiną wina z kolegami od czasu do czasu. Heros właśnie miał wychylić kolejny kieliszek, gdy przypomniało mu się, co wydarzyło się ostatnio, gdy wpadł w pijacki szał. Oczywiście furię zesłała na niego Hera, ale gdyby nie wypił zbyt dużo wina tamtego wieczoru, Hera nie miałaby okazji na rzucenie czaru, a co za tym idzie - jego dzieci by żyły. Wylał natychmiast zawartość kielicha i zatęsknił za żoną, którą pozostawił w Tebach. Ogarnął go głęboki smutek, toteż kazał Abderosowi napisać list do żony, w której pytał ją o zdrowie i o to, jak się ma Jolaos, którego zostawił z żoną. Gdy kończyli pisać list, na zamek przybył Kopreus z nowym zadaniem.
Herold Eurysteusza oznajmił, iż w Tracji żyje doryckie plemię Bistonów, a rządzi nimi wielki król Diomedes. Rządzi nimi twardą ręką, ale podobnie jak Augiasz niespecjalnie dba o swoje konie. Problemem jednak nie było tym razem to, że miał brudne stajnie (bo drugiej pracy jako sprzątaczka Alkides chyba by nie zniósł), ale to że swoich klaczy praktycznie nie karmił. Wygłodniałe konie nie wiedziały, co robić, ale zauważyła je bogini Artemida i zapałała głębokim gniewem na niedbałego króla. Spuściła na konie krwiożerczy szał, aż te zaczęły zabijać pobliskich ludzi i zjadać ich żywcem! Mało tego, w wyniku klątwy Artemidy, z nozdrzy zaczęły buchać płomieniami. Jakby tego było mało, król był zadowolony z powodu tej klątwy! Zaczął posyłać klacze na swoich wrogów, jakby były one jego najpotężniejszą bronią. I tu Kopreus przeszedł do sedna zadania: Herakles ma schwytać te klacze i przyprowadzić do Myken. Wiedząc, że strzeże ich wielka armia, heros zaproponował Abderosowi i innym swoim przyjaciołom "od wina", by poszli na tę wyprawę z nim. Ponieważ byli mocno wstawieni, nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa i wszyscy - jednomyślnie - zgodzili się. Kopreus zabrał list do Megary i zniknął za murami.
Następnego ranka Alkides budził wszystkich i kazał im się przygotowywać do wyprawy do kraju Bistonów. Abderos nie miał zielonego pojęcia, o czym syn Zeusa mówił, toteż prosił o wyjaśnienia. Heros szybko streścił, o co chodzi, po czym zebrał swoją prywatną, małą armię. Po kilku dniach dotarli do Tracji, gdzie Bistonowie nie przywitali ich zbyt gorąco: król posłał na spotkanie herosa pokaźny oddział, gdyż długi język Kopreusa rozpowiedział wszystkim dokoła, że tym razem heros wybiera się po klacze. Alkides obiecał sobie, że po powrocie skróci nieco język posłańca, ale teraz musiał zmierzyć się z doborowym oddziałem Traków. Plotki mówią, że sam Ares chciał pomóc wojskom Diomedesa, ale na widok Heraklesa wśród wrogów, czmychnął czym prędzej do swej świątyni.
Po pokonaniu zastępu doborowych wojsk, które Herakles wraz z przyjaciółmi wybił do nogi, ekipa przybyła do stolicy Bistonów. Marna to była stolica, gdyż czego się spodziewać po pół-dzikim ludzie? Budowle postawione z drewna i brak czci ku żadnym bogom. Bez większego wysiłku heros wraz ze swoją grupą wkradł się do stajni, tylko po to by spotkać tam - zamiast koni - cztery krwiożercze potwory. Konie tak się zmieniły pod wpływem klątwy, że z trudem można je było rozpoznać jako klacze. Heros zdołał jednak zakryć ich nozdrza, choć duży trud mu przyniosło znalezienie czegoś, czego te nie spalą. Przy okazji zginął jeden z jego towarzyszy. Po chwili bohaterowie wypuścili klacze z zagrody i dosiedli je, próbując ujarzmić. Ponieważ Herakles miał już doświadczenie z ujeżdżaniem takich potworów, dość szybko uspokoił jedną klacz, jednak znów jeden z towarzyszy zginął pod drugą klaczą. Z trudem heros zdołał powstrzymać pozostałe trzy klacze i uciec z nimi w kierunku wybrzeża. W ostatniej chwili Diomedes zorientował się, co się dzieje i wydał wojsku rozkaz wymarszu za zuchwałym herosem.
Konie już wprowadzono na statek, gdy Herakles usłyszał odgłosy maszerującej armii. Cała kolumna wojsk bistońskich stanęła za nimi, z Diomedesem na czele, żądając zwrotu koni. Co oczywiste, Alkides odmówił i stanął do walki, zostawiając Abderosa na straży klaczy na okręcie. Ludzie z Tirynsu stoczyli potężną bitwę z żołnierzami trackimi, aż w końcu heros stanął oko w oku z samym Diomedesem. Król ruszył na swoim koniu w szarżę, jednak reakcja herosa go zdziwiła - nie pierzchnął, ale wyciągnął ręce przed siebie i złapał konia za kark, wywracając go na plecy. Koń przewrócił się tak nieszczęśliwie, że złamał kark Diomedesa. Widząc śmierć swojego króla, żołnierze traccy uciekli do swojej stolicy, a heros wrócił na okręt, jednak tam zaznał szoku.
Gdy oni walczyli, mięsożerne klacze uwolniły się z więzów i rozszarpały biednego Abderosa na strzępy. Choć już niejeden jego towarzysz zginął podczas tego zadania, to śmierć Abderosa mocno go dotknęła, bo był to jeden z jego najbliższych przyjaciół. Na miejscu przystani heros pochował swojego przyjaciela i wyprawił mu bogaty pogrzeb. Bistonowie, pod wrażeniem czynów herosa i tego jak pokonał ich króla, zaoferowali mu swoją koronę, jednak Alkides jej nie przyjął i zażądał jedynie, by w miejscu pochówku Abderosa założyli wspaniałe miasto, które nazwą na jego cześć. Tak powstała Abdera, ojczyzna m.in. Protagorasa.
Herakles wkrótce wrócił z klaczami do Myken i przedstawił je Kopreusowi. Ten uznał wykonanie kolejnego zadania, po czym zaprowadził do stajni Eurysteusza, zostawiając Heraklesowi odpowiedź od Megary na jego list. Jak i poprzednie potwory, tak i klacze Diomedesa Eurysteusz rozkazał wypuścić, by pustoszyły Argolidę... a heros wrócił spokojnie, choć pogrążony w smutku, na swój zamek, otwierając list. Jestem cała i zdrowa, a Jolaos znakomicie dotrzymuje mi towarzystwa. - pisała Megara. Alkides nawet nie miał pojęcia jak bardzo dobrze bratanek dotrzymuje towarzystwa jego żonie... Uspokojony listem, położył się spać, myśląc o przyszłości jaka przed nim czeka.