Prace Heraklesa - Złote Jabłka Hesperyd
Herakles z niecierpliwością oczekiwał na przydzielenie mu ostatniego zadania. Wykonywał już prace tak nierealne, a wręcz surrealistyczne, że zadanie czegoś bardziej niewykonalnego było chyba... niewykonalne. Heros jednak był w głębokim błędzie - Kopreus przyszedł z obwieszczeniem kolejnego zadania. Gdy je wypowiedział, nawet synowi Zeusa - przysłowiowo mówiąc - szczęka opadła ze zdziwienia. Miał zrobić ni mniej, ni więcej, lecz... przynieść legendarne złote jabłka z ogrodu Hesperyd! Ale jak przynieść coś, czego - zdaniem herosa - nie ma? Na tym polegał problem. Jednak jednym z mott Alkidesa było "nie ma rzeczy niemożliwych". Jeszcze tego samego wieczora wyruszył do portu.
Historie o tym ogrodzie były tak niewiarygodne, gdyż uwzględniały one Atlantydę, której istnieniu zaprzeczano już w starożytnej Grecji. Otóż podobno wyspy Hesperyd były jedyną pozostałością po zatopionym kontynencie, niegdyś świętym wzgórzu na którym córki Atlasa strzegły daru bogów - złotych jabłek, które były tak piękne i kosztowne, że nawet bogowie nie ośmielali się ich ruszyć. Skąd one się wzięły? Mówi się, że były one darem ślubnym od Zeusa dla Posejdona i Klejto, a sam Zeus miał je wziąć ze szczątek upadłego Uranosa. Gdy kontynent zatonął, tylko magia świętego gaju uchroniła go przed tym samym losem. Teraz wyspy te leżeć miały w tak odosobnionym miejscu, że nikt - włącznie z Zeusem i Posejdonem - nie potrafił do nich trafić.
Heros z portu wyruszył do Egiptu, jednak tam nikt nie wiedział gdzie szukać tych wysp. Następnie ruszył do Fenicji, jednak nawet najwięksi tamtejsi mędrcy też tylko kręcili palcem długie, siwe brody w zamyśleniu. W Azji minął kraje Amazonek i Kolchidę, po czym minął kraje Scytów. Zapędził się aż na północne krańce świata, u ujścia rzeki Erydan. Tam pomógł lokalnym Cyklopom, Arymaspianom, w walce z kradnącymi im złoto Gryfami. Z wdzięczności za pomoc, Arymaspianie poradzili mu udać się na pobliski grób Faetona i zapytać nimf, córek Heliosa, o miejsce gdzie znajdują się te wyspy. Wszak córki Wszystkowidzącego mogą wiedzieć, gdzie się one znajdują. Nimfy jednak też nie wiedziały i poleciły udać się do domu boskiego starca Nereusa u wybrzeży Egiptu.
Po długiej i męczącej podróży Herakles powrócił w okolice Afryki. Tam odnalazł - przy pomocy kilku rybaków - starca. Nikt go jednak nie uprzedził o cudownej właściwości Nereusa, który potrafił dowolnie zmieniać swoją postać. Gdy Herakles zjawił się u jego siedziby, ten odmówił udzielenia odpowiedzi. Alkides schwycił go za ramię i zażądał kategorycznej odpowiedzi, ale ten zmienił się w lwa. Już nie takie bestie syn Zeusa widywał, toteż bez zastanowienia schwycił potwora i trzymał go mocno. Następnie ten zmienił postać w strumień wody, ale jego też Herakles skutecznie zatrzymał. W końcu stał się ogniem, ale i to nie powstrzymało herosa. W końcu Nereus się poddał i wracając do swej postaci udzielił informacji: Herakles już był w pobliżu tych ogrodów, gdyż są one częścią tego samego łańcucha wysp na zachodnim skraju świata, co i Erytea. Alkides tylko się zdenerwował i wypuścił Nereusa, po czym sam ruszył do Egiptu.
Gdy jego nie było w Afryce, doszło w Egipcie do tragicznych wydarzeń. Zapanowała straszna susza, a żaden kapłan ni wieszcz znad Nilu nie był w stanie powiedzieć, co zrobić by wrócił urodzaj. W końcu więc król Buzyrys posłał po greckiego wróżbitę, Trazeusa. Ten stwierdził, że nieurodzaj się skończy, jeśli Buzyrys co roku będzie poświęcał bogom jednego obcokrajowca. Buzyrys nakazał więc Trazeusa związać i jego jako pierwszego złożył w ofierze. Następnego roku do kraju przybył Herakles. Gdy król go ujrzał, pomyślał że tak wielki mąż ukoi pragnienie bogów na wiele lat, więc nakazał go pojmać. Ten pomysł skończył się dla Buzyrysa tragicznie, gdyż Herakles nie tylko wybił próbujących go pojmać konstabli, ale i zadusił samego króla. Opuściwszy kraj, przeklął go na zawsze nieprzyjaźnią z nim i jego rodem.
Następnym punktem podróży była barbarzyńska Libia. Problemy sprawiały herosowi nie tyle dzikie plemiona, co jeden z lokalnych potworów. Otóż żył tam olbrzym Anteusz, syn Pontosa i Gai, czyli morza i ziemi. Każdego przechodzącego w pobliżu jego siedliska podróżnika wyzywał na pojedynek. Nikt nie był w stanie go pokonać, a gdy już przeciwnik padł martwy, on zabierał jego czaszkę i z tak zebranych ludzkich szczątek układał świątynię dla swojego ojca. W końcu przyszła pora, że w pobliżu przechodził Herakles. Anteusz wyzwał go więc na pojedynek. Herakles wielokrotnie obalił giganta, jednak ten zawsze powstawał jak nowo narodzony. Siły herosa już się wyczerpywały, podczas gdy nie mógł pojąć jak ten wciąż odnawia siły. W końcu zauważył, że ten na nogach ma korzenie! Wtedy wszystko się wyjaśniło - gdy Anteusz upadał, czerpał korzeniami siły z matki Ziemi i powstawał ponownie. W końcu Alkides poderwał go z ziemi i trzymając w powietrzu, dusił. W końcu Anteusz wydał z siebie ostatnie tchnienie, a martwe ciało heros rzucił na ziemię.
Po długiej podróży przez opustoszałą Afrykę, w końcu dotarł do miejsca na południowych krańcach świata, gdzie z daleka widać było koniec sklepienia niebieskiego i trzymające je ręce. Po odrobinie dalszej wędrówki, Herakles dotarł do kolosalnej postaci stojącej u podstaw sklepienia. Był to nie kto inny, jak sam Atlas, który stał tam bez ruchu od niezliczonych lat, kiedy w akcie desperacji podtrzymał upadające sklepienie niebieskie. Gdy Zeus strącił czterech Tytanów-filarów, o mało niebo nie runęło ludziom na głowy, ale Atlas się poświęcił, a król bogów uznał, że jest to dla niego należyta kara za bunt przeciw Olimpijczykom. Gdy Tytan ujrzał żywą duszę, nie mógł w to uwierzyć i zaczął od razu nazywać syna Zeusa dobroczyńcą. Gdy jednak Alkides wyjawił kim jest, i czyim jest synem, zapałał żądzą zemsty, powstrzymawszy się jedynie po to, aby wymyślić misterny plan. Powiedział Heraklesowi, że sam pójdzie po jabłka swoich córek, ale heros musi potrzymać za niego niebo przez jakiś czas. Po chwili przemyślenia, syn Zeusa zgodził się i przyjął sklepienie na swoje barki, gdy uwolniony wreszcie Tytan ruszył do ogrodów Hesperyd.
Po wielu długich dniach zadowolony z wolności Atlas zjawił się ponownie w Afryce. Herakles narzekał na to, że tak długo musiał tam stać, ale Tytan przemówił do niego, że przecież on stał tam dużo dłużej! Gdy Herakles chciał się ponownie zamienić z nim miejscami, ten zaoferował że sam zaniesie jabłka do Myken. Alkides jednak nie jest aż tak głupi - poprosił jedynie Japetydę, by ten potrzymał na chwilę niebo, gdy on sobie zakryje plecy odzieniem - zaczęły mu już się robić odciski. Atlas, niczego nie podejrzewając, zgodził się i przyjął ponownie swoje brzemię. Wtedy heros schwycił kosz z jabłkami i szybko uciekł z miejsca, dziękując synowi Japeta za pomoc. Na nic klątwy i złorzeczenia Atlasa, heros był już daleko - dosłyszał tylko słowa a żebyś tak zginął przez własną żonę.
Długie miesiące w podróży przez Afrykę w końcu zakończyły się przeprawą morską z Egiptu do Myken, gdzie Herakles wręczył złote jabłka z ogrodu Hesperyd potwornie zdziwionemu Eurysteuszowi. Choć sam nie mógł uwierzyć, że ten artefakt naprawdę istnieje, przyjął go i musiał uznać swojemu kuzynowi wykonanie wszystkich dwunastu zadań. Oddał jabłka Herze (która natychmiast zwróciła je do ogrodu), po czym burknął coś pod nosem, zwracając się do Alkidesa. Ten nie dosłyszał, więc poprosił o powtórzenie. Choć niekontent, Eurysteusz przyznał: Jesteś wolny. Mając tym samym za sobą wszystkie swoje zadania i niewolniczą służbę u tchórzliwego kuzyna, Herakles zostawił swoich przyjaciół w Tirynsie, po czym sam ruszył do Teb po żonę.