Xantos
Zwiad
- W akademii było fajnie - narzekał szeregowy Harold. - Nie to, co tutaj. Ciągle tylko woda, bagno, pijawki, węże, pająki i żaby...
- Wystarczy! - przerwał mu brutalnie starszy sierżant Mayer. - Akademia akademią, a my mamy wykonać tutaj zwiad.
- Zwiad, zwiad... Co to za zwiad. Siedzimy na końcu galaktyki z tyłkiem w wodzie, karmimy miejscowa florę i faunę i co? Żadnych rebeliantów - mamrotał Harold wylewając wodę z butów. - Ha! Gdyby się pojawili rebelianci, to i tak bym się ucieszył. Wreszcie jakaś ludzka twarz.
Starszy sierżant Mayer podniósł się i zaczął czujnie nasłuchiwać. Tymczasem niezmordowany Harold kontynuował:
- Najgorsze są te małe robale, które...
Uderzenie w tył głowy odebrało mu na chwile koncepcje. Dopiero teraz zauważył, że Mayer wypatruje czegoś nad wierzchołkami drzew. Sierżant chwycił swój plecak, skinął na Harolda i ruszył na północ. Ten szybko założył buty i podążył za nim.
Pól godziny później Mayer dał sygnał do zatrzymania się. Pochylił się i powiedział szeptem do Harolda.
- Chcesz zobaczyć prawdziwy rekonesans i dowiedzieć się o co w nim chodzi?
- Oczywiście, sir. Przeszedłem odpowiednie przeszkolenie. Dokonanie zwiadu polega na umiejętnym podejściu...
- Jasne, jasne - przerwał mu sierżant. - Ale widzisz, to, co ciebie uczyli w akademii, tutaj nie ma racji bytu. Chcesz nabyć wiedzę praktyczną?
- Tak jest.
- Dobrze. Na tamtej polanie najprawdopodobniej wylądowała grupa rebeliantów. Najpierw pobiegniesz za tamte krzaki. Znasz system komunikacji migowej?
Harold kiwnął głową.
- A wiec jak już będziesz za krzakami, ustaw broń na ogień ciągły i czekaj na mój znak. OK?
- Tak jest.
- Aha, zostaw tutaj plecak i detonatory termiczne. Na razie nie będą nam potrzebne, a będą ci przeszkadzać.
- Tak jest - ponownie potwierdził szeregowy.
Harold zdjął ekwipunek, i ruszył biegiem w kierunku wskazanych krzaków. Od strony polanki coś bluznęło ogniem. Sierżant Mayer przymknął oczy i liczył.
- Dwa..., nie... trzy lekkie blastery, jeden średni powtarzalny i jakaś broń krótka. Po kolejnej salwie kanonada ustała. Do nóg sierżanta doturlał się hełm Harolda. Cały upaćkany we krwi. Sierżant spojrzał na hełm, wziął do ręki pozostawione przez szeregowego detonatory i mruknął:
- Widzisz, synku, dokonać rekonesansu to tak oberwać, żeby reszta twojego oddziału wiedziała gdzie i ilu jest przeciwników.
Starszy sierżant Mayer wziął zamach i rzucił detonatory. Skulił się za pagórkiem i z zadowoleniem pomyślał o kluczykach do nowego śmigacza, którym cały czas się chwalił Harold. Że też zawsze żółtodzioby dostają najlepszy sprzęt.