Xantos
Anakin Skywalker
Anakin Skywalker, uczeń Obi-Wana Kenobiego medytował... Zagłębił się w sile Mocy. Czystej Mocy. Sięgnął po wszystkie jej zasoby...
Czuł go... Nadchodził....
Jego kryjówka w jednej z podniszczonych fabryk na Coruscant została spalona. Popatrzył za barierkę, która znajdowała się w pobliżu. Na dole unosiły się opary z kwasów i toksyn wydzielanych przy produkcji. Wstał. Miecz świetlny zakołysał się na jego pasie. Strzepnął niewidzialny pyłek ze swoich szat. Czarnych szat. Moc do niego mówiła wyraźnie. Wręcz śpiewała.
Do pomieszczenia wbiegł starszy od niego o kilkanaście lat człowiek. Jedi. Obi-Wan Kenobi. Jego dawny mistrz. Za nim dostrzegł inną sylwetkę. Miko Rainer. Też rycerz Jedi. Anakin stanął powoli przed nimi i równie powoli zamknął oczy podając się wibrującej wszędzie Mocy. Kenobi spokojnie spojrzał na niego. Teraz albo nigdy.
- Anakinie Skywalker, znalazłem cię wreszcie - Obi-Wan wyszeptał, lecz wszyscy słyszeli wyraźnie słowa mistrza Jedi.
- Czego chcesz Obi-Wanie? - Anakin otworzył z powrotem oczy.
- Anakin... dosyć tego... poddałeś się Ciemnej Stronie... zło które wyrządzasz...
- Komu??!!! - zakrzyknął Skywalker.
- Sobie, swojej żonie i innym ludziom. Nie może być tak dalej... Musisz...
- Nic nie muszę!! - przerwał Anakin - Obi-Wan... Nie wiesz co ja odkryłem... Potęgę o jakiej ty nawet nie śniłeś... Potęgę, do której mnie nie dopuszczałeś!
- Anakin... Opanowała cię Ciemna Strona. Jesteś moim przyjacielem... To nie ma sensu.
- Ma sens. Sam mogę zapobiec wojnie, korupcji!
- Anakin...
Miko, dotychczas milczący przerwał Kenobiemu ruchem ręki i rzekł:
- To nic nie da. Nic nie da - dokończył z naciskiem.
Anakin z fascynacją aktywował swój miecz świetlny. Niebieskie ostrze wystrzeliło w górę. Rainen szybko poszedł w jego ślady. Obi-Wan stał i milczał.
- Nie, sam na sam... To nasza sprawa... - powiedział mrocznie Jedi opanowany przez Ciemną Stronę.
Drgnęły stare metalowe przedmioty i kawałki. Skywalker skoncentrował swój gniew i skierował go...
Straszliwa furia spowodowana przez niego, rzuciła Obi-Wana do tyłu. Upadł przy okazji uderzając ramieniem o barierkę. Na chwilę go zamroczyło. Miko Rainan miał mniej szczęścia. Jego ciałem rzucało na wszystkie strony. Raz za raz o ścianę lub o podłoże. Wicher, straszliwy wicher, który wywołał "wybraniec Mocy" siał straszliwe zniszczenie. Stara barierka, która pomimo wszechobecnej rdzy przeżyła wiele lat, teraz została wyrwana.
Po krótkiej chwili ciało Rainana legło na ziemi. Wściekły Skywalker podniósł go Mocą z ziemi, za szyję.
- Mógłbym cię zabić - przeszył poturbowanego Jedi wzrokiem. Skrzywił się i szybko rzucił Miko'a w daleki kąt.
Czekał.
Obi-Wan wstał i popatrzył na niego. Westchnął.
- Moja porażka. Qu-Gon. Nie udało mi się.
Zapalił miecz świetlny. Obeszli się w około. Kenobi rzucił się na swojego byłego ucznia niczym szarżujący tygrys. Dwie klingi skrzyżowały się ze sobą. Niebieska z zieloną. Dwie potęgi. Mistrz i uczeń. Walka, która była im przeznaczona w dniu narodzin. Wola Mocy.
Walczyli obaj jak szaleni, moc przenikała całe ich otoczenie, pod ich wpływem w powietrzu raz po raz latały metalowe odłamki, przedmioty, kawałki barierki. A oni trwali w tym pojedynku. Niesamowitym pojedynku. Kierowali się instynktem. Tak wspaniałej potyczki nigdy chyba nie było, a jeśli tak to bardzo dawno.
Lecz zwycięzca mógł być tylko jeden. Skywalker przepełniony gniewem i strachem atakował z niesamowitą furią i siłą. Sparowanie, cięcie, blok. Syn Shmi Skywalker wykorzystał pierwszą dobrą okazję i ciął w odsłoniętą nogę byłego mistrza. Ten odchylił się, ale to mu wiele nie dało. Ostrze musnęło nogę Obi-Wana. Poczuł przejmujący ból. Upadł.
Miecz wyleciał mu z rąk. Anakin natychmiast posługując się Mocą podniósł go do góry i przeciął na dwie połowy. Kenobi obojętnie patrzył na koniec rękojeści miecza, broni, która kiedyś należała do Qui-Gon Jinna.
"Popełniłem błąd. To koniec." - pomyślał Kenobi.
Anakin z szatańskim uśmiechem stał przed nim nie zadając jeszcze śmiertelnego ciosu.
- Takie było przeznaczenie, mistrzu - powiedział.
Lecz Obi-Wan nie czekał. Szybkim impulsem Mocy rzucił w brzuch wroga kawałek rury, część zniszczonej barierki. Anakin zawył z bólu padając do tyłu w kierunku miejsca gdzie stało to nieszczęsne zabezpieczenie. Wypadł za to miejsce. Ostatnim ruchem złapał się barierki, aby nie wypaść. Zwisał teraz trzymając się jedną ręką nad otchłanią z kwasem.
- Obi-Wan! Nie! - ręka mu drżała - Proszę, zaraz puszczę!
Płakał i drżał ze strachu. Kenobi mógł mu pomóc. Nie pomógł. Zanim zdążył zebrać myśli młody zwiedziony potęgą Sith Jedi spadł z krzykiem w kwas.
- Anakinie! - zakrzyknął Obi-Wan - Ciemna Strona cię zniszczyła.
Powoli doturlał się do Miko. Wiedział, że mógł pomóc Skywalkerowi. Czemu tego nie zrobił? Nie wiedział.
"To koniec" - pomyślał Kenobi.
Kwas i toksyny żarły jego ciało. Powoli za pomocą Mocy wyszedł na zewnątrz tej kądzieli. Powietrza. Usilnie chciał złapać powietrze. Cała jego skóra płonęła żywym ogniem. Upadł na ziemię. Anakin Skywalker nie żyje. Nie żyje. Wiedział, że został oszpecony. Wiedział że nastąpiła nowa era. Nie ma już Anakina Skywalkera. Jest ktoś inny. Dla niego liczy się tylko zemsta.....jest wielki lord i wielki sith.... Darth Vader.