BONES
+16
cz. 4
Domy, ulice, ławki, a nawet drzewa wydają się w Nowym Jorku inne niż w innych miastach. Taka metropolia przeraża wszystkich. Zaczynając od normalnych ludzi, kończąc na psychicznie chorych, jednak on - brunet o czarnych oczach, nie był wciągnięty w ten hipnotyzm.
Wpatrzony w czarny sufit, na którym namalowane były białe koła, szukał początku. Mógłby przysiąc, że przed chwilą widział go. Postanowił nie poddać się i szukał dalej. Leżąc na materacu czuł jak drut wbija mu się w plecy. Mruknął pod nosem i postanowił dalej szukać zamierzonego celu.
Zerwał się słysząc głośne walenie w drzwi. Przełknął ślinę i zacisnął pięści, modląc się, aby nikt mu teraz nie wszedł w drogę. Słysząc jeszcze raz głośne walnięcie, otworzył z rozmachem drzwi. Przed nim pojawiła się postać małej dziewczynki, która na oko mogła mieć 5 lat. Trzymając w ręce mleko, błagała oczami oto by je kupił.
- Nie ma mowy. Nie mam psa, kota, chomika bym mógł kupić te świństwo - kiwnął głową zezłoszczony.
Mała spuściła głowę i westchnęła cicho, jednak nie zamierzała pójść.
- Coś jeszcze chcesz usłyszeć?
Nie zareagowała. Przemilczał to i nabrał powietrza.
- Wyjdź, póki jestem dobry i proszę cię, nie każ mi zrobić tego, co zawsze robię w takich sytuacjach.
Widząc jak zaciska pięść, przytuliła do siebie mleko i puściła się biegiem w stronę śmietników.
- Tak jest dobrze.
***
- Coś jeszcze znalazłaś, Bones? - Booth wszedł właśnie do gabinetu swojej nieoficjalnej partnerki.
- Wydaje mi się, ze moglibyśmy zaczepić się jakimś punktem tej sprawy - mówiła pewnie. Jeśli nie od strony naukowej to może psychologicznej?
Booth uśmiechnął się lekko do niej i usiadł na krześle.
- Dlaczego nic nie mówisz? - Spytała nie słysząc odpowiedzi.
- Bones, przecież ty się do tego nie nadajesz! Nie umiesz odróżnić normalnego śmiechu od śmiechu ironicznego a co dopiero mówiąc o psychologii mordercy - popukał się w czoło i pokręcił głową.
- Ale kto powiedział, że ja przestanę się zajmować tym co dotychczas robię? - Przyjrzała mu się z powagą i lekką przewagą. Jej partner zmarszczył brwi i ukłonił się lekko.
- To, kto będzie tym się zajmował? - Zaczął szeptać konspiracyjnie. Bones tylko się zaśmiała. - O nie! Nie wrobisz mnie!
***
Kręcąc się raz w prawo, raz w lewo szukał najwygodniejszego miejsca, aby się ułożyć i patrzeć w sufit nie myśląc o niczym. Ręce dał pod głową i ponownie przyglądał się sufitowi. Czuł jak zaczyna się mu kręcić w głowie. Chciał rozszerzyć oczy, ale nie udało mu się. Jęknął przeciągle. Pomrugał kilka razy powiekami. Ponownie nic nie wyszło. Zawiedziony oderwał się od sufitu i wtedy dobiegło go pukanie do drzwi. Wstał z łóżka zakładając pasek z bronią i spojrzał przez judasza. Stała przed nim kobieta, która była mocna wymalowana i ekstrawagancko ubrana. Rozglądała się w każdym kierunku. Kiedy usłyszała przekręcanie klucza w zamku uśmiechnęła się.
- Witam - pocałowała go w policzek i kąsnęła w ucho.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? - Krzyknął do niej, chowając broń.
- Nie lubię jak krzyczysz - zaśmiała się. - Chciałam ci zrobić niespodziankę - uśmiechnęła się i wyjęła ze spodni koszulę.
- Dobra. Przyjemności później - odtrącił ją i popchnął na fotel - mów jak poszło.
- Tak jak mówiłeś. Zrobiłam to, co do mnie należało.
- Konkretniej! - Nakazał.
- Dowiesz się w swoim czasie - podeszła i zaczęła go całować. Zaczynając od ust, kończąc na miejscu intymnym. Zdjęła z niego spodnie, pojękując z rozkoszy. Po chwili poczuła, jak mężczyzna wkłada rękę pod jej spódniczkę odsuwając stringi. Złapał ją za ramiona, a potem usadowił ją na swojej męskości. Chcąc sprawić tylko sobie radość, starał się dojść jak najszybciej do szczytu. Kiedy spełnił się, odepchnął ją od siebie i nałożył spodnie. Spojrzał na kobietę, która zmrużonymi oczami patrzyła na niego, czekając na więcej. Posłał w jej stronę buziaka i odwrócił się.
Hałas pocisku przeszedł przez całe pomieszczenie. Krew zaczęła się lać z ust i brzucha. Pod jego nosem, widać było uśmiech.
- Nie mogłaś przecież wyjść ponownie na światło dzienne, prawda? - wyszeptał... - Niespodzianka - przejechał po jej bladym policzku.
cz. 5
- Brennan - do gabinetu wszedł Booth - ja mam dosyć tego i albo mi pomożesz z tym, albo wszystko zostawiam tobie i twojej załodze to, by rozwiązać tę cholerną sprawę.
- Seeley, nie denerwuj się. A po drugie, wiesz bardzo dobrze, że ja do takich spraw się nie nadaje - przymknęła oczy i teatralnie pokręciła głową
- Bones!
- Booth!
- Bones! - Przymrużył powieki.
- Dobra, dobra. Pomogę! - Zaśmiała się, wyciągając ręce do góry. - Więc co mój przyjaciel już wywnioskował?
- Szczerze? - Przyjrzał się jej z uwagą, podnosząc brwi.
Bones pokiwała głową.
- Nic. - Brennan zmroziła go wzrokiem - Żartuje. Wydaje mi się, że ten człowiek po prostu chciał się zemścić. Nie wiem jeszcze, jaki był powód do zemsty, ale...
- Booth. Przecież on działa jak seryjniak, a ktoś, kto chce się zemścić chyba by tak nie działał.
- I tu się mylisz. Mózg mordercy pracuje strasznie zawile do momentu, kiedy przestaje się bać. Wie, że nic mu nie grozi i zawładnął już całym światem.
- Chce odwrócić naszą uwagę od sprawy, myśląc, że zajmiemy się bardziej szukaniem kolejnych ciał niż...
- Dokładnie tak - kiwnął palcem i zszedł z jej biurka.
***
- Kolejne ciało - westchnął Booth, patrząc na kolegę - tym razem mamy do czynienia ze świeżym ciałem - Bones... Masz coś?
- Przed śmiercią uprawiała seks. Zabita strzałem w brzuch... Seeley - przerwała, z obawą spoglądając na niego.
- Hym?
- To ciało Tessy
Czuła na sobie ciężkie spojrzenie partnera, który nie mógł uwierzyć wypowiedzianym słowom. Odszedł od niej i z całej siły kopnął kamyk nogą. Podeszła do niego i objęła delikatnie.
- Nic mi nie jest - wyrwał się z uścisku i podszedł do techników - znaleźliście coś jeszcze?
- Mamy kilka odcisków palców i jest jeszcze jedna sprawa.
- Jaka?
- Kilka metrów dalej siedzi mała dziewczynka. Powiedziała nam, że widziała mordercę.
- Dzięki. Zajmie się tym Angela - poklepał go po plecach i udał się do samochodu.
***
Powoli otworzyły się drzwi. W nich pojawiła się postać Bootha. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zrobił kilka kroków. Uśmiechnął się i podszedł do biurka Brennan, szukając akt sprawy. Miał twarz bardzo tajemniczą i niepewną siebie. Jeszcze raz dla pewności oglądnął się. Ukucnął i otworzył szufladę. Wyjął z niej teczki i zaczął przeszukiwać papiery. Nagle światło się zapaliło, a kilka metrów przed nim stała Bones.
- Booth? Co ty tutaj robisz? - Gwałtownie się odwrócił i spojrzał na swoją przyjaciółkę.
- E... - Wyjąkał, chcąc znaleźć szybko jakieś wytłumaczenie.
- E, co?
- Długopis mi się zgubił i szukam jego - zaśmiał się z własnej głupoty i spojrzał niepewnie na zamyśloną Bones. Nachylił się specjalnie nad biurkiem i zaczął szukać po podłodze. Powoli podnosił się, ale kiedy usłyszał jak jego partnerka krzyczy uderzył się głową w blat biurka.
- Przepraszam - wyszeptała i znalazła się od razu koło niego. Mężczyzna lekko się uśmiechnął i usiadł na fotelu, trzymając się bolącego miejsca.
- Nic się nie stało.
- Może i nic się nie stało, ale zapraszam ciebie na kolację. - Uśmiechnęła się i odeszła od niego. Seeley tylko przeklął w duchu i z przyczepianym uśmiechem poszedł za nią.
Wyjaśnienie: Nie wiem gdzie są pierwsze odcinki. Nie znam również tytułu.
4