Ks. Dr Karol Mazurkiewicz
Profesor pedagogiki, Członek Akademii Umiejętności
WYCHOWANIE
w świetle chrześcijańskiej prawdy
Potulice 1937
NIHIL OBSTAT |
|
Poznań, dnia 31 października 1936 r. |
Ks. dr Noryśkiewicz |
IMPRIMATUR |
|
Poznań, dnia 31 października 1936 r. L. D. 15847/36
|
† Biskup Dymek Ks. Jedwabski Kanclerz Kurii Arcybiskupiej |
O co chodzi?
„Wiek dziecka” rzucił w ubiegłym wieku hasło: „Nie wychowawca, ale wychowanek nadaje kierunek i ton wychowaniu! Praca wychowawcza winna się dostosowywać do zdolności, zamiłowań i dążeń wychowanka. Nie wolno zatem krępować wolności wychowanka, nie wolno narzucać mu gwałtem obcych zasad i przekonań (wychowanie heteronomiczne), niech się sam wyrabia, krystalizuje, wyżyje, niech sam rozstrzyga i działa (wychowanie autonomiczne). Błędy popełniane będą mu zbawienną przestrogą na przyszłość”.
Hasła te zawierają niewątpliwie ziarno prawdy, ale nie całą prawdę. Wychowanie musi oczywiście uwzględniać indywidualność wychowanka, wnikać w jego duszę, dobrze go rozumieć, ale nie po to, aby mu pozwalać „wyżywać się”, jak zechce, ale by się „wyżywał”, t.j. rozwijał, jak najwłaściwiej. Wychowawca, jak lekarz, musi nie tylko pozwalać na to, co przydatne ale i zabraniać tego, co szkodliwe. Wychowanek jest wolny w dziedzinie dobra, ale krępowany w niewczesnych i zdrożnych swoich zapędach, aby sobie i drugim nie wyrządził szkody.
Pedagogika powojennej doby, ulegając świadomie czy nie świadomie prądom „wieku dziecka”, zbyt czule zaleca autonomię wychowawczą, podkreślając prawa dziecka, nie lubi zaś mówić o jego obowiązkach, o sile wyższej, o Bogu i Jego woli. Brak powagi czynnika nadprzyrodzonego w wychowaniu, folgowanie sobie i swawola doprowadzają do pajdokracji (władztwa dzieci), rozluźnienia obyczajów i bezbożności.
Drugi niebezpieczny spadek, odziedziczony po ubiegłych wiekach to intelektualizm, dufający w kształceniu, nauce, wiedzy i potędze rozumu, a zaniedbujący stronę wychowawczą młodzieży. Pedagogia dzisiejsza stara się dostarczać życiu coraz więcej ludzi wykształconych, a coraz mniej kładzie wagi na to, by żłobić szlachetne charaktery. Powoduje to stępienie sumienia, rozrost wszelkich lekkomyślności i zbrodni, wreszcie odwrócenie się od Boga.
Nie mniej zdradliwym jest rozrastający się w dzisiejszej filozofii i pedagogice kierunek woluntaryzmu, ujawniającego się w przeróżnych odcieniach (pragmatyzmu, modernizmu, etyki niezależnej, pseudomistycyzmu...) i głoszącego, że główny i decydujący udział w postępowaniu człowieka bierze nie rozum, lecz wola; rozum odgrywa tylko rolę pomocniczą w poznawaniu prawdy, której jednak obiektywnie ani ująć, ani przedstawić nie jest zdolny, stąd każdy urabia sobie swój własny, odrębny świat, subiektywny, indywidualny, zależnie od konstrukcji swego rozumu, a przede wszystkim swej woli (sztandarowym filozofem tego kierunku jest Schopenhauer, autor dzieła: „Die Welt als Wille und Vorstellung”, 1873).
Odmawianie rozumowi zdolności poznania obiektywnej prawdy prowadzi nieuchronnie do zaprzeczenia możności poznania prawd religijnych, a z nich najwyższej i najistotniejszej: istnienia Boga. Kierunki woluntarystyczne dochodzą więc także w końcu do pedagogiki bez Boga.
Pedagogika dzisiejsza, obawiając by nie zatracić stygmatu nauki, uznaje w procesie wychowawczym tylko to, co naukowo dostrzec i stwierdzić może, tj. dwa główne czynniki: wychowanka i wychowawcę. Suche mózgi naukowców, dumne na własne oryginalne odkrycia i wynalazki (nieraz próżne wymysły), nie mogą wyeksperymentować trzeciego czynnika wychowawczego, którym jest Bóg. A przecież On daje życie wychowankowi, On je utrzymuje, On na nie wpływa Swą łaską, jest więc czynnikiem najistotniejszym i najważniejszym. Pedagogika, która bez tej „trzeciej nieznanej” [trzeciej zmiennej] przeprowadza rachunki, niezdolną jest rozwiązać w zupełności zadania, będzie obfitowała w niedociągnięcia i błędy, za które wychowanek nieraz krwawy okup płaci.
Centra, z których się współczesne pedagogiczne prądy wywodzą, i około których grupują się metody wychowawcze, nie są głównymi i jedynymi centrami wychowania. Dlatego też koła, zakreślone około nich, nie pokrywają się z kołem celów, zakreślonym człowiekowi przez Boga, nie dosięgają do peryferii nad przyrodzonych zadań. Głównym i jedynym punktem wyjścia nie może być wychowanek (pajdokracja) oni też wychowawca, czy to wysuwając na czoło zadań kształcenie rozumu (intelektualizm), czy też wyrabianie woli (woluntaryzm), gdyż przecenianie jednego, drugiego czy trzeciego czynnika naraża wychowanka (a w dalszym rzędzie i społeczeństwo) na zgubne następstwa moralne, w ostatniej konsekwencji na odwrócenie się od Boga.
Ponieważ rachunek wychowawcy przeprowadzony bez Boga lub z niedostatecznym uwzględnieniem Boga, nie daje wyniku „bez reszty”, i ponieważ owa reszta, nie przerobiona w wychowaniu, pociąga za sobą opłakane i przerażające skutki, pozostaje dla pedagogiki, budującej tylko na kruchym rozumie ludzkim, jedyny wniosek, ratujący przed spoganieniem ducha i zatratą kultury chrześcijańskiej: powrót do Boga!
W pracy niniejszej przedstawiam próbę systemu wychowawczego w świetle prawdy Bożej (hodegetykę) ujętego w formie prostej prawie katechizmowej zwłaszcza w części ogólnej. Budynek, oparty na fundamencie naukowym, ale nie przysłoniony naukowym rusztowaniem wyraźniej bije w oczy. Jasna orientacja jak najszerszych warstw wychowawczych w zagadnieniach pedagogicznych uchroni wychowanie od niejednych błędów i pozwoli mu wydać pożądane plony.
Na pracę powyższą złożyły się wykłady, wygłaszane w Seminarium Duchownym, a po części także na Wyższym kursie pedagogicznym w Akademii Handlowej w Poznaniu.
Księżom klerykom, którzy w Seminarium Pedagogicznym (rocznik 1935/36) uporządkowali i pięknie spisali materiał, składam serdeczne podziękowanie. Szczególną wdzięczność Wyrażam Przewiel. Ks. Prałatowi dr Czapskiemu Kanonikowi Metrop. Pozn., oraz Ks. Prof. dr Noryśkiewiczowi, Radcy Kurii Arcyb. w Poznaniu, za łaskawie podjętą korektę rękopisu przed oddaniem go do druku.
Autor.