Prof. dr Janusz-Zbigniew BROŻYNA
WARTOŚCIOWANIE EKONOMICZNE
Wytwórologiczna metoda analizy wartości ludzkich jest zupełnie ogólna, a więc jest interesującym poznawczo i istotnym dla praktyki społecznej zbadać, co pozwala ona ujawnić jak chodzi o wartościowanie ekonomiczne, ukierunkowujące procesy gospodarcze dzięki przyznanemu przez demokrację liberalną z jej ekonomocentryzmem prawu do majoryzacji wszystkich innych rodzajów wartościowania w społeczeństwie. Przede wszystkim trzeba tu zauważyć, że o ile wielkość przypisywana wytworom i zwana ceną fabryczną, lub inna określająca koszt własny ich wytwarzania, jest do pewnego stopnia (w dalszym ciągu wyjaśni się, dlaczego tylko do pewnego stopnia) wielkością obiektywną, poddającą się analizie formalnej (patrz księgowość analityczna), to cena handlowa tego samego wytworu wyznaczająca jego pozycję w publicznej hierarchii wartości, zależąc od wielu parametrów określających sytuację na rynku, jest wielkością niejednoznaczną, której wartość może wahać się bezustannie. Dzieje się tak dlatego, że nie zależnie od całego wymiernego rachunku kosztów, który sprzedający bierze lub nie pod uwagę, ale tylko jako jeden z czynników cenotwórczych, realizacja transakcji handlowej wymaga uwzględnienia wyceny jeszcze szeregu innych parametrów. Wycena ta jest dokonywana przy pomocy tego samego mechanizmu psychicznego, podlegającego neurofizjologicznemu systemowi wartościowania zbadanemu przez wytwórologię. Pamiętając o ogromnym znaczeniu dla przebiegu wszelkich procesów LIS (ludzkich i społecznych), jakie ma ocena wielkości dokonywana na rynku nie zależnie nawet od tego, czy model społeczny jest ekonomocentryczny czy też nie, jest użytecznym nieco bliższe przeanalizowanie interweniujących tu mechanizmów oraz efektów powodowanych przez nie w stosunkach społecznych.
Neuropsychiczne wartościowanie ludzkie
Każdy akt wymiany handlowej jest wymianą jakiegoś wytworu na inny wytwór, lub jego równoważnik pieniężny, co jest pewnym przypadkiem szczególnym, choć bardzo często praktykowanym w społeczeństwie rozwiniętym. Operacja zaczyna się od tego, że każdy z uczestników wymiany (tj. sprzedający i kupujący ) ustala w odniesieniu do oferowanego przedmiotu wymiany pewną listę charakterystyk czyli wielkości, które uważa za znaczące. Charakterystyki te mogą być natury fizycznej (rozmiary, ciężar, skład chemiczny, szybkość, ilość itp.), bądź też natury psychicznej (użyteczność, piękno, moda, prestiż, elegancja itp.) Następnie każdy z nich ocenia każdą z tych charakterystyk wg. swych własnych kryteriów, tj. wg. swego systemu wartości, w którym geneza i znaczenie każdego z parametrów są omówione przez wytwórologiczą teorię systemów wartości, której stworzenie umożliwiło powstanie całej tej dyscypliny. Jest jasne, że zarówno lista charakterystyk wziętych pod uwagę, jak i oceny przypisane każdej z nich są na ogół różne u każdego z uczestników wymiany.
Na podstawie tak stworzonych ocen składowych każdy z uczestników dokonuje sumowania, będącego operacją psychiczną c-dodawania (patrz c-algebra opublikowana przez PAN w 1982r), dającą ocenę wypadkową (prakseologia nazywa tę wielkość cennością) każdego z dwu wytworów oferowanych do wymiany. Następny etap to zestawienie porównawcze obu ocen, które dokonuje się celem podjęcia decyzji ostatecznej, co dzieje się w przedniej części kory mózgowej oddzielnie u każdego z partnerów. Jeżeli te oceny są różne, to entropia tego podsystemu dwu-zespołowego w mózgu nie jest maksymalna i decydent może tak manipulować w myśli natężeniem informacji o każdej ze składowych (w praktyce dotyczy to szczególnie manipulowania ilością pieniędzy, która miałaby być równoważną wartości wytworu), aż obydwie oceny wypadkowe (c-oceny) będą jednakowe oznaczając zgodę co do ceny transakcji handlowej, co odpowiada maksimum entropii tego podsystemu neuromózgowego, stanowiąc kryterium zatrzymujące proces wartościowania. Ponieważ mechanizm równoważenia w pamięci tych dwu wartości jest mechanizmem entropijnym, to jest on wysoce precyzyjny (działając z dokładnością do sześciu-siedmiu miejsc znaczących) i daje każdemu z uczestników wymiany odczucie wartościowania obiektywnego, oraz dokonania równocześnie transakcji dla siebie korzystnej.
Procedura targowania się polega więc na tym, że każdy z uczestników wymiany wychwalając zalety swojej oferty zwiększa wielkość odpowiedniego wektora informacji o tejże składowej ; podobnie deprecjonuje on informacje o składowych oferty swego partnera (w tym np. informację o ilości żądanych przez niego pieniędzy, jako o zapłacie). Znajomość tego mechanizmu wyjaśnia zarazem, jak to jest możliwe, że konsumenci godzą się płacić nawet znacznie wyższą cenę za nowość, lub wyrób lansowany jako krzyk mody pomimo, że jego wartość użytkowa jest nie zmieniona (niekiedy nawet obniżona), zaś atrakcyjność dotyczy tylko formy, czy nawet prezentacji (opakowanie). To co dla dalszej analizy jest natomiast szczególnie ważne to fakt, że ocena rynkowa czy ekonomiczna jest w istocie produktem procesu psychologicznego, a więc jest wielkością subiektywną (porównaj cenę złota i wody na pustyni), ale dzięki właściwościom mózgowego mechanizmu entropijnego przynosi w identycznych warunkach zawsze wynik jednakowy, dając obserwatorom zewnętrznym pełne złudzenie wielkości obiektywnej, jak to przyjmuje ekonomia. Wiedzą o tym dobrze profesjonaliści, dbając skrupulatnie o to aby nie dopuścić do powstania paniki na rynku, czy na giełdzie, bądź wydając duże pieniądze na reklamę pozwalającą żądać wyższej ceny za ten sam wyrób (nb. podobnie wartościuje się kandydatów startujących w wyborach). Dodajmy, że to samo dotyczy też wartości takiego wytworu ludzkiego, jakim jest sam pieniądz na rynku.
W tym kontekście należy podkreślić jeszcze jeden fakt ujawniony przez analizę fizycznej natury zjawisk, a więc rzeczywistości. Chodzi o to, że jakakolwiek wartość handlowa, czy ekonomiczna dowolnego wyrobu wyrażona w pieniądzu nie jest sama w sobie ani żadną rzeczą, czy innym rodzajem bytu rzeczywistego, ani nawet nie jest jakąś obiektywnie istniejącą cechą fizyczną rzeczywistości, lecz jest charakterystyką subiektywną (opisywaną przymiotnikiem, a nie rzeczownikiem) przyporządkowaną wytworowi w odpowiadającym mu zbiorze informacji opisujących, a więc tylko w umyśle ludzkim i praktykowana na zasadzie konwencji wyrażonej w pieniądzu, jako mierze ilościowej, którą sankcjonuje władza publiczna.
Tak więc kaynesowska umowa, która uczyniła pieniądz wirtualną rzeczywistością (nb. nie dając nawet żadnej definicji samego pieniądza, jako wielkości, czego do dziś brakuje w ekonomii) jest tylko konwencją, której byt kończy się w zbiorze informacji opisujących, a która z punktu widzenia materialnej rzeczywistości jest zwykłą fikcją. Banknoty i monety, które są obrazem tej umowy mają swe znaczenie dla gospodarczej działalności Człowieka tylko tak długo, jak długo działa autorytet władzy publicznej, która im ten byt gwarantuje (starsze pokolenie Czytelników, które przeżywało w Europie gruntowne zmiany polityczne pamięta dobrze, jak takie banknoty tracą z dnia na dzień wraz z dezaktualizacją umowy politycznej całą swą wirtualną wartość).
Wartościowanie pozytywne i negatywne
Jedną z poważniejszych konsekwencji takiego właśnie statusu wartościowania w liberalnej gospodarce wolnorynkowej jest częste posługiwanie się w praktyce negatywnym systemem wartości (vide Rys.4c) i wychowywanie ludności w przekonaniu, że angażowanie się w sposób myślenia wiodący do tworzenia i praktykowania takich systemów negatywnych jest sprawą naturalną, nie różniącą się od myślenia i widzenia rzeczywistości w kategoriach systemów pozytywnych, a więc nie przedstawia żadnego niebezpieczeństwa dla funkcjonowania społeczeństwa co, jak to wytwórologia wyjaśnia w szczegółach, jest poglądem fałszywym, chociaż jest zjawiskiem nie dostrzegalnym dla zmysłów ludzkich (ani zresztą dla ekonomii, czy etyki), skąd brak intuicyjnych sygnałów ostrzegawczych. Posługując się odpowiednią zależnością matematyczną i jej reprezentacją graficzną podaną na Rys.4a) i Rys.4-10 a) i b), łatwo jest wyjaśnić interweniujący tu mechanizm psychiczny (parametr c określa stopień wrażliwości psychicznej oceniającego).
Niech pewien wyrób rynkowy o wartości rzeczywistej xi będzie oceniany przy poziomie odniesienia xo według systemu wartości, którego charakterystyką jest xoV (Rys.4-19) co daje mu ocenę ui. Oznacza to, że w rzeczywistości przedstawia on organizację wyższą od tej przyjętej za poziom odniesienia o x, która to wartość nie zależy oczywiście od oceniających. Niech następnie konkurencja lansując nową modę spowoduje u potencjalnych nabywców psychiczną zmianę oceny dawnego poziomu odniesienia tak, że opisujący go współczynnik c2 w odpowiednim równaniu (wytwórologia wyjaśnia dlaczego można to opisać prostym równaniem liniowym) zmieni się na c'2, gdzie c'2 < c2. Oznacza to wprowadzenie do praktyki nowego systemu wartości, którego charakterystyka jest x'oV', powodując zmniejszenie oceny poprzedniego wyrobu (uznanego teraz za przestarzały) na u'i < ui. Operacja ta, będąc natury psychologicznej dotyczy jednak tylko świata opisu i stosunków pomiędzy sprzedawcą i potencjalnym nabywcą i nie ma żadnego wpływu na organizację materialnej rzeczywistości, która jest nadal reprezentowana przez wzrost organizacji równy x . Tak więc ustanawiając w psychice potencjalnych nabywców ocenę u'i przez zmianę poziomu odniesienia dokonuje się dla danej rzeczywistości przesunięcia punktu odwzorowującego jej stan do V''. Oznacza to, że uwzględniając całą dynamikę procesów społecznych, które w tym przypadku nie zmieniają rzeczywistości (x) lecz dokonują się tylko w jej opisie, de facto uczestnicy procesu wymiany posługują się charakterystyką VV'', która jest charakterystyką negatywnego systemu wartości, jak to wyjaśnia Rys.4 c). Przykład ten ilustruje zarazem, jak analiza wytwórologiczna wykrywa mechanizmy zjawisk społeczno-gospodarczych, do których klasyczne metody analizy w ogóle nie mają dostępu.
Inna strona negatywna wykorzystania psychologicznego aspektu mechanizmu tworzenia ocen ludzkich polega na ubezwłasnowolnianiu ludzi w ich wyborach handlowych, politycznych i innych. Przypomnijmy, że istota mechanizmu wyboru polega na utworzeniu pewnego porządku priorytetów w zbiorze informacji wybranych jako alternatywy, spośród których zostanie wyłonione poszukiwane rozwiązanie. Porządek ten jest tworzony przez aspekt ilościowy (natężenie) przyporządkowany każdej informacji w tym zbiorze przez system emocjonalny. Jeżeli jednostka ludzka ma zachować swą autonomiczną wolność wyboru, to musi ona w sposób niezależny sama generować przedmiotową wartość natężenia w funkcji dysponowanej wiedzy i akcji omówionego już podsystemu motywacji, oraz praktykowanego systemu wartości. Tymczasem propaganda polityczna i reklama handlowa mają na celu nic innego, tylko takie oddziaływanie z zewnątrz na psychikę ludzką, aby każdy w chwili wyboru generował podświadomie największe natężenie dla tych właśnie informacji, jakie są lansowane przez danego polityka lub firmę handlową. Tak więc o ile informowanie ludności o produktach, firmach czy programach politycznych jest działalnością normalną, o tyle starania o pozyskanie wyborów korzystnych dla informującego jest naruszeniem wolności osobistej.
Umowny charakter wartościowania ludzkiego
Sprawa wartościowania ekonomicznego ma jednak jeszcze głębsze podłoże również jeżeli chodzi o swą czysto materialną stronę. Zacznijmy od najdawniejszej formy wymiany przechodników, jaką był handel wymienny czegoś za coś. Każdy z uczestników wymiany ocenia wówczas konkretnie cechy fizyczne oferowanych wytworów, ale także mozoł swej pracy potrzebnej na wytworzenie, wysiłek intelektualny, a nawet ryzyko, które musiał zaangażować, a więc cechy charakterystyczne dla procesu wytworzenia. Nie wchodząc tu w dyskusję definicji wszystkich pojęć zaangażowanych w tego rodzaju opisie zwróćmy tylko uwagę na fakt, że każdy element takiego opisu podlegającego psychicznemu wartościowaniu ma swoją konkretną relację do pewnej fizycznie wymiernej rzeczywistości. Sytuacja nie zmieniła się w swej istocie gdy z biegiem czasu i rozwojem handlu, Człowiek zaczął używać do równoważenia ocen pewnych cennych przedmiotów - sztabki miedzi, bryłki soli, itp. - aż do stworzenia pieniądza w postaci monet złotych, lub srebrnych.
Zasadnicza zmiana nastąpiła dopiero z chwilą narodzin kapitalizmu, którego istota polega nie na oferowaniu do wymiany przedmiotów, czy usług należących do świata rzeczywistości, lecz zapisów księgowych o tejże rzeczywistości, które same jednak należą do świata opisu. W ten sposób dość szybko pieniądze a zwłaszcza banknoty itp. stały się zaświadczeniami nie fizycznego istnienia pewnej rzeczywistości ocenionej według reguły rynku, lecz potwierdzeniem istnienia takich zapisów księgowych. Ponieważ reguły rynku podlegają czynnikom psychologicznym, o których była mowa, a w znacznie mniejszym stopniu stanowią odzwierciedlenie samej rzeczywistości jaką stanowią przedmioty wymiany, co jest decydujące w epoce handlu wymiennego, łatwo było dokonać dwu następnych kroków w postaci narodzin spekulacji, oraz ustanowienia umowy, że « pieniądz robi pieniądz », wciąż dbając przede wszystkim o to, by nie ujawnił się publicznie fikcyjny charakter takich konwencji, a mniej o bezpośredni związek pieniądza obiegowego z fizyczną rzeczywistością, co ograniczałoby możliwość produkcji fikcyjnego pieniądza z pieniądza prawdziwego, ale również i z takiego, który też był już fikcją nie odpowiadającą żadnej materialnej rzeczywistości. W ten sposób stało się możliwe np. że w połowie lat 90-tych wartość spekulacyjnych operacji bankowych wynosi już tysiące miliardów dolarów dziennie przynosząc w skali światowej co roku tysiące miliardów dolarów umownych czystego zysku, które to sumy powiększają stan zapisów księgowych, bez żadnego wzbogacenia stanu organizacji rzeczywistości.
Narodziny pieniądza fikcyjnego i inflacji
Inny przykład stanu fikcyjnego jaki tego rodzaju umowy wprowadziły do życia gospodarczego stanowią procesy oszczędzania. Można formalnie wykazać, że działalność wytwórcza faktycznie rodzi pewną wartość dodatkową, która odpowiada zwiększeniu stopnia organizacji rzeczywistości, a więc nie jest czystą operacją dokonaną po stronie opisu. Wartość ta jest wyznaczana w sposób nie tylko obiektywny ale i absolutny przez wartość negentropii wnoszonej do społeczeństwa przez dany wytwór, a więc może być określana przez niezależnych ekspertów (np. rządowych) przynajmniej z grubsza dla całych klas wyrobów, ustalając widełki zysków należnych wytwórcom w danej branży (w modelu kapitalistycznym ci ostatni są z reguły wynagradzani zbyt nisko). Część tej wartości dodatkowej musi być zaraz rozproszona przez konsumpcję niezbędną dla podtrzymania procesów życiowych i produkcyjnych, ale inna część może być zaoszczędzona dla zasilania procesów odroczonych na późniejsze okresy. Instytucja banków jest miejscem przechowywania takich oszczędności, ale ich fizycznym właścicielem czyli decydentem w sprawie ich użytkowania pozostaje w rzeczywistości sam oszczędzający, wbrew umowie o akcjonariuszach wprowadzonej w świecie słów opisu.
W ten sposób pewna liczba oszczędzających może się np. złożyć na podjęcie pewnej wspólnej inwestycji, która im może przynieść korzyści, powierzając bankowi funkcję organizatora i zarządzającego taką operacją, w zamian za umowne wynagrodzenie. Ale konwencje stojące u podstaw modelu kapitalistycznego zarządzania gospodarką pozbawiły oszczędzających wielu z praw właścicieli, przyznając je instytucjom bankowym (konwencje stojące u podstaw ustroju komunistycznego przyznawały te uprawnienia Państwu), które zarządzają dziś w sposób dla nich dogodny zdeponowanymi tam ilościami przechodników zrodzonych jako wartości dodatkowe, nie konsultując nawet w tej sprawie prawowitych właścicieli. Tak więc jest dzisiaj możliwe, że równoczesne zgłoszenie się właścicieli po swe depozyty oznacza bankructwo banku, który w międzyczasie wypożyczył je dla własnej korzyści osobom trzecim ; jeżeli zaś zgłoszenie się po depozyty tylko części spośród właścicieli nie daje tak tragicznego końca, to tylko dzięki odpowiedniej manipulacji zapisami księgowymi. Tak więc w tym modelu zarządzania życiem gospodarczym, pieniądz daleko już odbiegł od tego by być reprezentantem pewnej rzeczywistości ocenionej w ten czy inny sposób, a więc by być wyrazicielem wyniku wartościowania zdolności do wymiany handlowej. Oznacza to po pierwsze, że rzeczywistość gospodarcza i jej opis są w modelu kapitalistycznym dwoma różnymi obiektami. Pociąga to za sobą automatycznie szereg dalszych zjawisk kompikujących sztucznie życie społeczne, ale i zarządzanie gospodarką aż do stopnia wymykającego się spod kontroli ludzkiej.
Jest jasne, że pieniądz zrodzony umownie w tym modelu z działania konwencji ludzkich, wprowadzony do obiegu staje się ze względów technicznych równoważny temu, który reprezentuje wartość dodatkową wyprodukowaną w rzeczywistości. Procedura taka oznacza dewaluację pieniądza, która z kolei - praktykowana we wszystkich krajach systemu - rodzi inflację. Zjawisko to musi występować tym silniej, im większe ilości pieniądza spekulacyjnego są wprowadzane do obiegu, co ilustruje poniższa tabela deprecjacji franka francuskiego, ujawniając zarazem jak poważne rozmiary efekt ten zaczyna przybierać w ostatnich latach, grożąc z chwilą publicznego ujawnienia załamaniem się całego światowego systemu walutowego :
rok |
1840 |
1860 |
1880 |
1900 |
1920 |
1940 |
1950 |
1960 |
1970 |
1980 |
1995 |
FF |
1 |
1,13 |
1,06 |
1,22 |
5,0 |
12 |
173 |
305 |
451 |
1127 |
1819 |
W tym świetle staje się zrozumiałe, dlaczego inflacja jest zjawiskiem stale towarzyszącym temu modelowi gospodarczemu, jaki się umacnia w krajach zachodnich w ostatnich dziesięcioleciach i dlaczego właściciele kapitału nadali dla euro statut zobowiązujący tylko do troski o parytet, bez względu na skutki dla gospodarki, co stanowi zasadniczą różnicę pomiędzy tą walutą, a dolarem statutowo silnie związanym ze stanem całej gospodarki USA.
Ale dla zapobieżeniu zbyt poważnym rozmiarom omawianego zjawiska, światowy system monetarny stara się rekompensować przynajmniej częściowo ten efekt, zasilając swą sieć pieniądzem towarzyszącym prawdziwej wartości dodatkowej wytwarzanej w krajach, które nie potrafią wyjść ze stanu chronicznego zadłużenia, a więc które dają się zmusić do ciągłego spłacania rat i uiszczania odsetek, bądź też godzących się na dominację obcego kapitału w środkach produkcji działających na swoim terenie, czym są zmuszone oddawać za granicę większość zysków reprezentujących wytworzoną u nich wartość dodatkową, nie zostawiając tam środków na rozwój (dlatego kraje rozwinięte dbają o to, aby obecność obcego kapitału we własnej gospodarce nie przekraczała 15 %). Rozwiązanie takie jest jednak prawidłowe z punktu widzenia logiki modelu kapitalistycznego zorientowanej na niszczenie słabszych i zawiera elementy motywujące w tym kierunku osoby napędzające życie gospodarcze w tego rodzaju modelu ustrojowym. Odpowiednio ustanawiane kursy różnych walut (które, jak dziś dobrze wiadomo, nie koniecznie odpowiadają ich realnej sile nabywczej) potrafią tu dodatkowo wzmocnić interes partnerów silniejszych gospodarczo, lub politycznie.
Iluzja kapitalistycznego opisu życia gospodarczego
Nieadekwatność świata opisu i wartościowania do świata rzeczywistości, właściwa dla modelu kapitalistycznego ma jeszcze inne ważne konsekwencje. Otóż model ten pozbawia świat tworzący rzeczywistość gospodarczą, a więc konsumentów i przedsiębiorców, możliwości publicznego przedstawienia swych imperatywów, ale przedstawienia w sposób automatycznie wywołujący działania tak gospodarcze, jak i polityczne, zmierzające do załatwienia przedmiotowych problemów. Wynika to stąd, że w modelu tym jedyna droga zgłaszania i załatwiania problemów jest drogą wiodącą przez instytucję pieniądza, a więc kanałem, gdzie z definicji ta właśnie rzeczywistość zostaje zniekształcona. Jedyne więc co pozostaje teoretycznie do dyspozycji, to manifestowanie swych problemów « na ulicy » (co jest wciąż aktem stanowiącym część rzeczywistości), jak to faktycznie ostatnio się coraz częściej dzieje w krajach zbyt skrupulatnie praktykujących język pieniądza, zaś po stronie odpowiedzi, pozostaje sięgać po narzędzie subwencji, dotacji, czy kar finansowych, które również stały się już codziennością w Unii Europejskiej, chociaż zniekształcają zasadę liberalizmu gospodarczego (subwencje stały się też największą pozycją budżetu Unii Europejskiej, ale bynajmniej nie są one tam narzędziem ratującym rzeczywistość tysięcy zagrożonych małych i średnich przedsiębiorstw : np. 80% tych pieniędzy otrzymuje w rolnictwie 20% najbogatszych gospodarstw, które w większości używają ich do różnych form spekulacji).
Skoro system wartości właściwy modelowi kapitalistycznemu jest umowny i nie ma oparcia w żadnej rzeczywistości, staje on przed problemem stworzenia jakiejś instytucji nadrzędnej i supranarodowej, która przynajmniej na podstawie pewnej konwencji dałaby mu legitymację praworządności i poręczała za jego działanie. Instytucja taka musi być jednak nie zależna od jakiejkolwiek rzeczywistości, a więc i od społeczeństwa oraz parlamentów, gdyż inaczej ta rzeczywistość wcześniej czy później musiałaby zakwestionować tego rodzaju zasady i działania. Instytucje takie stworzono w postaci Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Swiatowego i Międzynarodowej Organizacji Handlu, oraz w Unii Banku frankfurckiego, które potwierdzają praktykę przedmiotowego wartościowania, oraz tworzą w tym duchu coraz to nowe umowne dyrektywy szczegółowe, ustalające jako fakty dokonane - nie skrępowane żadną dyskusją parlamentarną - reguły obowiązujące w skali międzynarodowej wszystkich operatorów ekonomicznych. W ten sposób są tworzone we wszystkich krajach gospodarcze fakty dokonane, pociągające za sobą konkretne skutki we wszystkich innych dziedzinach życia, bez upoważnienia żadnego z parlamentów i bez żadnej kontroli społecznej, jak tego wymagają omówione zasady sterowania cybernetycznego i co stanowi fundament demokracji.
Kapitalistyczny model gospodarki stał się więc z chwilą podniesienia jego zasad do rangi uniwersalnej, ustrojem sprzecznym z zasadami demokracji i nie do pogodzenia z jej jakąkolwiek formą. Ta ostatnia może obecnie swym systemem parlamentarnym w tak narzuconych ramach regulować tylko drugorzędne zagadnienia funkcjonowania społeczeństwa (nie wyłączając ograniczonej kompetencji rządów narodowych), oraz starać się ratować szkody poczynione w różnych sektorach życia przez autorytatywne decyzje ekonomii nie stojącej już w służbie społeczeństwa, lecz realizującej swoje własne cele ustalane przez anonimowych wielmożów na swój własny - a nie dostosowany do psychiki ludzkiej i tradycji narodowych - sposób, co oznacza ustrój totalitarny.
Deprecjacja cen handlowych
Pominąwszy cechy drugo- i trzeciorzędne wyrobów, które są wyolbrzymiane w ocenie psychologicznej, stan faktyczny rzeczywistości (np.pszenica, jako żywność) jest na końcu produkcji zawsze taki sam (xi), bez względu na technologię, a więc stwarzanie w opisie wrażenia, że w drugim cytowanym na Rys.4-19 przypadku chodzi o x'i > xi , jest pierwszym nadużyciem. Ale ważniejsza jest inna okoliczność (nie mówiąc o omówionym już problemie uwzględnienia oceny poziomów odniesienia). Fakt, że dostawca zagraniczny używający znacznie bardziej kosztownej technologii zajmuje w ocenie wyników swej działalności wytwórczej taką samą postawę psychiczną (c1), jak ta praktykowana przez producenta prymitywnego (również c1, czyli takie samo lub bardzo zbliżone nachylenie obu charakterystyk x'oV' i xoV) świadczy o tym, że nie bierze on pod uwagę (t.zn. jego podsystem emocjonalny nie docenia) wielu elementów składowych, które faktycznie składają się na utworzenie wartości c1. Taka dodatkowa deprecjacja ocen, będąc skutkiem również już omawianego daltonizmu systemowego tzw. demokracji liberalnej, świadczy - jak to widzieliśmy - o podświadomym posługiwaniu się negatywnym systemem wartości na koszt tych, co sfinansowali postęp technologiczny.
W szczególności są dwa rodzaje wartości, które producenci działający w gospodarce kapitalistycznej krajów rozwiniętych systematycznie deprecjonują. Pierwsze są natury psychologicznej i polegają na niedocenianiu znaczenia całego wysoko rozwiniętego otoczenia cywilizacyjnego, w którym działa producent i z którego właściwości szeroko korzysta by praktykować tak bardzo nowoczesną technologię : im większe jest takie uznanie, tym większa wartość współczynnika c1 w odpowiednim równaniu. Drugie, znacznie poważniejsze w swym ciężarze gatunkowym i obiektywne w swej naturze, dotyczą pominięcia - włączając kalkulację kosztów wytworzenia - wartości wszystkich nakładów ogólnospołecznych, które są niezbędne do praktykowania nowoczesnej technologii (inwestycje w infrastrukturze kraju, koszt zniszczeń w środowisku naturalnym, wykształcenie ludzi i szkolenie zawodowe itd.), a które - w większości finansowane z budżetu państwowego lub komunalnego, włączając nakłady finansowane przez poprzednie pokolenia ludzkie - nie tylko nie są uwzględniane w rachunku kosztów producenta, ale w modelu kapitalistycznym, w znacznej części w ogóle nie wchodzą do analiz makroekonomicznych (składki czy podatki płacone przez samego producenta są małą częścią tego co świadczy tu całe społeczeństwo). Ocena tych wielkości składających się na poziom odniesienia dla wartościowania (c'2 - c2, według Rys.4-19), będąca w tej analizie wartością ujemną, jako leżącą poza systemem branym pod uwagę, z chwilą pełnego uwzględnienia da wartość różnicy c'2 - c2 znacznie większą, przesuwając punkt c'2 w dół, zaś ocenę V' (u'i) w górę, w pobliże V (ui), lub nawet znacznie powyżej (czyli xiV' = u'i > ui = xiV). Jeżeli natomiast producent, w swych ocenach składających się na cenę wyrobu (czyli w rachunku kosztów), byłby zmuszony uwzględnić przypadającą na niego część kosztów stworzenia nowoczesnej technologii, to jego charakterystyka wartościowania według Rys.4-19 przesunie się odpowiednio w lewo tak, że punkt x'o pokryje się z punktem xo, nie dając żadnych podstaw do konkurowania akurat ceną (pozostanie mu wtedy tylko ocena rzeczywistych dodatkowych walorów danego bardziej nowoczesnego wyrobu, czyli konkurowanie jakością).
Nb. ten ostatni wynik oznaczałby, że w gruncie rzeczy (tj. uwzględniając ocenę wszystkich bez wyjątku czynników interweniujących w stworzeniu technologii bardziej nowoczesnej) produkcja ultranowoczesna jest ogólnospołecznie na ogół droższa od produkcji tradycyjnej, choć może być pożądana ze względów na korzyści pozaekonomiczne (postęp nauki, większy komfort pracy zatrudnionych, stymulowanie postępu w innych dziedzinach itp., co też ma w spłeczeństwie swą ocenę nie zerową). W każdym razie, konkurowanie towarami czy usługami wytworzonymi w warunkach, gdzie producent nie ponosi całości kosztów wytworzenia, pozostawiając ich część (do utrzymania bezrobotnych włącznie) na barkach społeczeństwa, jest konkurencją z systemowego punktu widzenia nie lojalną, choć poprawną w logice umów modelu kapitalistycznego życia gospodarczego, który jednak sam nie stanowi formalnie systemu. Taka umowa modelowa mogłaby być jednak traktowana jako ważny element ustrojowej umowy społecznej, gdyby całość społeczeństwa w zamian za to świadczenie na rzecz wytwórców (producentów) otrzymywała od nich równie powszechną rekompensatę, np. w postaci gwarancji zatrudnienia dla wszystkich (w modelu tym odcinają oni bowiem wielu ludzi - za wyjątkiem rzemieślników i drobnych kupców - od rynku pracy i zbytu wytworów, odbierając dodatkowo każdemu indywidualnie szanse adaptowania się do rzeczywistości gospodarczej na poziomie działania prawa popytu i podaży).
Mondializacja
Nie zależnie jednak od problemu poprawności samej analizy ekonomicznej, pozostaje jeszcze zagadnienie zjawisk na styku dwóch układów gospodarczych, z których każdy posługuje się radykalnie inną technologią wytwarzania i innym systemem wartości. Obowiązkiem władzy administracyjnej zarządzającej życiem społecznym i działalnością gospodarczą jest wówczas ustanowienie na granicy swego obszaru entropijnego takich transformatorów parytetów właściwych dla pieniędzy własnych i obcych, które zapewnią, że bez względu na rodzaj użytego pieniądza ocena wytworów będzie zawsze taka sama (xi → ui = xoV). Oznacza to, że jak długo istnieją pomiędzy różnymi Państwami, różnice w kosztach wytwarzania i cenach handlowych, tak długo nie można tych wszystkich regionów obsługiwać tym samym pieniądzem bez dopłat lub opłat wyrównawczych, i to pod rygorem niszczenia wytwórczości lokalnej.
Powyższe przykłady wskazują - jak to zwykle musi mieć miejsce w przypadku procesów, których natura jest entropijna - że granice obszarów dla zjawisk gospodarczych nie pokrywają się z granicami politycznymi, które wobec ich mechanizmu są całkowicie arbitralne, lecz że muszą być wyznaczane dla polityki ekonomicznej przez staranne rozpoznanie mapy rzeczywistości gospodarczej i wytyczenie terenów o zbliżonej pod tym względem charakterystyce. Dalej, pamiętając o tym, jak bardzo zjawiska gospodarcze rzutują na stosunki społeczne i całość procesów LIS, każdy z takich obszarów musi bądź być starannie chroniony przez ciągle zmienny parytet swego pieniądza w stosunku do parytetu pieniądza dominującego, który może interweniować z zewnątrz, jak to zawsze praktykowały kraje dziś rozwinięte, bądź też przez skuteczny system dopłat i obciążeń finansowych (nie koniecznie w formie ceł) towarzyszący wymianie jego dóbr z otoczeniem międzynarodowym. Równocześnie regiony słabsze muszą w miarę rozwoju wymiany gospodarczej z otoczeniem korzystać z pomocy finansowej na tyle dużej, aby móc w wymierny sposób modernizować swe technologie (co wymaga uprzedniego wykształcenia własnych kadr specjalistów), nie powodując zniszczenia żadnego z sektorów działalności.
Ale jaki by nie był model gospodarki, prawidłowe wartościowanie zjawisk ekonomicznych nie może mieć miejsca, jeżeli nie będą w nim uwzględniane również wielkości nie materialne i jeżeli do analizy nie będzie włączony cały cykl zjawisk umożliwiających powstanie (wyprodukowanie) przedmiotowego wytworu (czyli zachodzących w otoczeniu systemowym każdego przedsiębiorstwa), nie ograniczając się do tego, co bezpośrednio dotyczy przedsiębiorstwa czy twórcy realizującego tylko ostatnie etapy materializacji danej idei. Odwrotnie, nie da się też sterować prawidłowo życiem gospodarczym, gdzie elementem fundamentalnym jest sama wytwórczość, jeżeli arbitralne umowy i działania w pogoni za zyskiem tworzą rzeczywistość społeczną, w której wytwórca otrzymuje zaledwie kilka, lub kilkanaście procent z ceny płaconej przez konsumenta finalnego, jak to ma miejsce w wielu krajach kapitalistycznych w odniesieniu do prawie wszystkich artykułów konsumpcyjnych, a co wyklucza działanie regulacyjne wolnorynkowego prawa popytu i podaży.
Nie jest to już liberalizacja rynku i działalności gospodarczej, lecz wymuszenie przez silniejszych chaosu entropijnego, na którym zyskują zorganizowani pośrednicy, a cenę płacą tak konsumenci, jak i producenci, zaś kalkulacja kosztów gra z punktu widzenia racjonalizacji procesów wytwórczych rolę zupełnie trzeciorzędną. Nikt też w tym ustroju nie ponosi odpowiedzialności za skutki cywilizacyjne takich praktyk, a już w najmniejszym stopniu ci, którzy robią na nich majątek Tak np.łańcuszek pośredników zwiększający radykalnie cenę detaliczną w porównaniu z nakładami faktycznie potrzebnymi dla stworzenia danego towaru, eliminuje z rynku nabywców coraz to nowe warstwy ludności o niższych dochodach. W ten sposób wielomilionowe rzesze ludzi nawet w rozwiniętej Europie są tym modelem odsunięte od korzystania z owoców cywilizacji, wolumen sprzedarzy, a więc i produkcji radykalnie maleje rodząc sztucznie dodatkowe bezrobocie. Równocześnie znacząca część pieniędzy płaconych przez konsumentów idzie nie do producentów, by finansować inwestycje modernizujące i postęp technologiczny, lecz do kieszeni pośredników handlowych, a więc na konsumpcję i spekulację mnożącą pieniądz fałszywy. Ale statystyki oficjalne nie wykazują niczego złego, odwrotnie, mówią o chwalebnej dynamice gospodarki, bo rejestrują wyolbrzymione przez handel liczby obrotów. Dodatkowe upiększenie tego sztucznego, bo nie odzwierciedlającego rzeczywistości obrazu, dają statystyki obrotów robionych w tzw. sektorze trzecim, który w większości też - podobnie, jak handel - nie wytwarza wartości dodatkowej.
Inny przykład działania tego modelu w sposób szkodliwy dla stanu cywilizacji i życia ludności stanowi tzw. delokalizacja przedsiębiorstw z krajów rozwiniętych do krajów III-go świata, gdzie przedsiębiorstwa po uzyskaniu otwarcia granic krajów macierzystych, gdzie można sprzedawać wyroby nadal po wysokich cenach, lokują produkcję przynoszącą o wiele większe zyski, dzięki wychwalanym niskim kosztom robocizny i podatków. Niskie płace oznaczają jednak małą siłę nabywczą lokalnej ludności, co czyni nie opłacalnym rozwijanie miejscowej produkcji dla ludności tubylczej, na korzyść importu. Niskie podatki oznaczają z kolei chroniczny brak w tamtych krajach środków publicznych na modernizację infrastruktury (szkolnictwo, służba zdrowia, sieć drogowa i kolejowa, zaopatrzenie w energię i wodę, uzdatnianie ścieków i td). Tak więc obecny model mondializacji nie mając nic wspólnego z postępen technicznym, jest silnym i skutecznym, bo decydującym czynnikiem, który petryfikuje zacofanie w świecie (Polska od 12 lat też podlega tym procesom). Za ten rozwój wydarzeń w modelu tym nikt jednak nie jest odpowiedzialnym, bo nawet dla życia gospodarczego nie stwarza on zarządzania systemowego, rodząc samemu błędy i szkody.
Przykład tego rodzaju braku odpowiedzialności przyniósł przed kilku laty raport Parlamentu Europejskiego, podsumowujący śledztwo usiłujące odpowiedzieć na pytanie, jak stało się w tym modelu ustrojowym możliwe tak ogromne i ciągnące się latami rozprzestrzenianie choroby « wściekłych krów », pomimo tak rozbudowanej na koszt podatników administracji koordynującej i kontrolującej chodowlę, a gdzie rolnik-chodowca inkasuje często poniżej 10% ceny płaconej w detalu u rzeźnika. Okazało się, że nie zależnie od zupełnego braku działalności systemowej na rynku, wbrew propagandzie przepisy narodowe krajów kapitalistycznych i Unii Europejskiej są zredagowane tak intuicyjnie, że de facto nikt nie panuje nad ochroną zdrowia konsumentów i nikogo nie można za wynikające stąd nieszczęścia ludzkie i straty wielomiliardowe pociągnąć do odpowiedzialności ani sądowej, ani na szczeblu Brukseli.
Totalitaryzm ekonomii
Tymczasem korzystając z prerogatyw, jakich mu udzielił kapitalizm totalny, pozwalający w systemie priorytetów publicznych zerować prawie wszystkie inne wartości poza pekuniarnymi, omawiane wartościowanie ekonomiczne ingerując w inne dziedziny pociąga automatycznie istotną zmianę całego systemu wartości ludzkich, na którym opiera się funkcjonowanie społeczeństwa we wszystkich aspektach. Problem bierze się stąd, że w tamtych dziedzinach decydenci ekonomiczni ani nie są kompetentni, ani nie dźwigają odpowiedzialności niezbędnej do formułowania poprawnych rozwiązań. Oznacza to de facto - choć oczywiście o tym się publicznie nie mówi - radykalną zmianę ustroju politycznego, a więc i zmianę funkcji Państwa w społeczeństwie, pozostając w świecie słów przy nie zmienionej demokratycznej terminologii politycznej, dzięki czemu udaje się uniknąć protestów opinii publicznej.
Poszczególne sformułowania przedmiotowych dokumentów konstytucyjnych, a także publiczne wypowiedzi ich autorów przygotowujące jednak pomału nastroje społeczne do takich właśnie rozwiązań, jako do rzekomo nie uniknionego kierunku rozwoju świata nowoczesnego, jednoznacznie potwierdzają tego rodzaju tendencję, a nawet ambicje polityczne o wymiarze historycznym, jakie się za nią kryją zdradzając, że chodzi tu o działanie w pełni świadome konsekwencji. Można tu dla przykładu wymienić, że w tym nowym modelu ustrojowym dominującą rolę ma odgrywać świadomie pogłębiana mondializacja swobodnego przepływu towarów, usług, osób i informacji (skutki takiej migracji EE, czyli negentropii, wytwórologia opisuje w szczegółach na poziomie mechanizmów sprawczych) i to przepływu w kierunkach dyktowanych interesem kapitału, a nie - jak to było w tradycyjnej demokracji - interesem miejscowej ludności, której należy dać zatrudnienie tak, aby znalazła ona u siebie środki do egzystencji, oraz do rozwoju swej kultury i życia społecznego. Ilustrację narzędzi pozwalających w takim modelu na niedostrzegalne zubożanie całych narodów na korzyść tych, które posiadają pozycję dominującą w przedmiotowych operacjach stanowi nadanie bilansom płatniczym (umowny świat opisu) roli nadrzędnej w gospodarczych stosunkach międzynarodowych na niekorzyść znaczenia rzeczowych bilansów wymiany towarowej z uwzględnieniem terms of trade (świat realny), które odzwierciedlają bilans wymiany negentropii, decydujący o wycieku lub pomnożeniu bogactwa narodowego (vide kompensata wywozu zysków przez wzmożenie eksportu towarów, będąca dodatkowym zubożeniem krajów o zbyt dużej obecności kapitału obcego w swej gospodarce).
Groźba upadku cywilizacji europejskiej
Autorzy tej doktryny nie kryją, że uważają Państwo, jako formę organizacji politycznej narodu, za zbędny dziś przeżytek, oraz wbrew temu, co nauka wie dawno o likwidacji nomadyzmu, jako warunku rozwoju cywilizacji, że tzw. neo-namadyzm ludzki powinien stać się cechą nadchodzącej epoki (bez względu na tego skutki dla życia rodzinnego i rozwoju kultury, będących w tej koncepcji przykładami wartości wyzerowanych, całość zaś przykładem pomysłów intelektualnych zrodzonych z logiki filozofii pozaeuropejskiej, oderwanych od rzeczywistości ludzkiej, o jakich wytwórologia mówi w szczegółach), a nawet, że poczucie identyczności narodowej (przypomnijmy tu funkcję elementów wyboru formalnie niezbędnych do tworzenia zbiorów) uważają (znowu koncepcja subiektywna !) za postawę rodzącą nacjonalizmy sięgające po władzę ponad pieniądzem (co stanowi istotną, choć ukrywaną motywację tych reformatorów), a więc że preferują oni kształcić anonimową biomasę ludzką, skoncentrowaną na doskonaleniu kwalifikacji zawodowych potrzebnych do obsługi zyskownej maszynerii ekonomicznej, ale pozostającą bez znajomości bogatego w kulturze europejskiej dorobku humanistycznego.
Traktat z Maastricht wprowadził jednak jeszcze jedną i to rewolucyjną zmianę w europejskim systemie gospodarki, z której ekonomiści wydają się nie zdawać sobie nawet sprawy. Gospodarka chrześcijańskiej Europy rozwijała się bowiem na pewnej zasadzie radykalnie różnej od całej pozostałej gospodarki wszystkich ludów w historii. Wdrażanie przez Kościół wysokiej rangi m.in. dla dyrektywy „bądźcie doskonali, jak Ojciec wasz niebieski jest doskonały” wykształciło mentalność ludzką, która oparła wytwórczość gospodarczą na zasadzie pomnażania pomysłowości i wolumenu produkcji tak, aby zaspokoić potrzeby ludzkie. Inne ludy nie znając potrzeby takiego wysiłku ograniczały swą wytwórczość do tego, co potrafiła zrobić intuicja rzemieślnicza. W ten sposób produkcja dawała zatrudnienie stosunkowo ograniczonej ilości ludności, co wykształtowało dla zapewnienia środków do życia ogółowi ogromny rozwój pośrednictwa handlowego, dającego potrzebny wtórny podział skromnego rzeczywiście wytworzonego dochodu narodowego. Ten właśnie model gospodarki z priorytetem dla handlu i spekulacji finansowej sprowadził z Bliskiego Wschodu do Europy traktat z Maastricht, co postawiło przemysł, rzemiosło i rolnictwo w trudnej sytuacji, a nadmiernie i niepotrzebnie rozbudowało handel dodatkowo deformujący omówione wartościowanie ekonomiczne. Nic więc dziwnego, że już po dziesięciu latach działania tego modelu, Unia weszła wobec reszty świata w chroniczny kryzys (w chrześcijańskch wciąż USA nadal dominuje model wytwórczy) tak, że nawet politycy mówią już o niebezpiecznej „desindustrializacji” gospodarki.
Takie nowe funkcje wynikające z zupełnie innych celów działalności gospodarczej, aniżeli zaspokajanie potrzeb ludzkich i społecznych, bo pozwalające na przechwytywanie władzy nad ludźmi i Państwami, a które ukształtowały we współpracy z ideologią materialistyczną, odpowiednio nowy system wartości ludzkich, nie są bynajmniej jakąś teorią. Odwrotnie, to praktyka poprzedza teraz tam uogólnienia, które zresztą unikają dziś niezbyt zachęcająco brzmiących ujęć naukowych (a filozofia nie dostrzega tych problemów swymi narzędziami badawczymi), na rzecz dekretowania przez finansistów i polityków pragmatycznych statutów, które komunikując bezpośrednio samych realizatorów w sprawach czysto technicznych, pozwalają działać bardziej skutecznie bez wywoływania u nich refleksji zasadniczych o sensie ludzkim takiego działania i jego skutkach historycznych.
8