Prof. Dr Janusz-Zbigniew Brożyna
Polska w Europie XXI-go wieku: wyzwania strategiczne
Dyskusje naukowców w sprawie problemów wymagających w Polsce nowoczesnego i szybkiego rozwiązania wnoszą wiele kostruktywnych elementów, ale na ogół są lekceważone przez polityków z powodów nic nie mających wspólnego z interesem ogólnonarodowym, ani z międzynarodową pozycją kraju. Ponieważ propozycje te mają jednak charakter neutralny i obiektywny trzeba, aby Sejm znalazł formułę zobowiązującą rządy bez względu na ich zabarwienie i interesy stronnicze do wprowadzania w codzienną praktykę tego, co mówi obiektywnie nauka, bo inaczej Polska prędzej czy później zapłaci ponowną utratą niepodległości za nienadążanie za krajami nowoczesnymi - słowami można zagadać rzeczywistość, ale nie obronić.
Kontekst reform
Konieczność zreformowania sposobu rządzenia we własnym kraju stanowi w Polsce oczywistość widoczną już dla każdego, a więc nie wymagającą długich dyskusji. U progu III-go Tysiąclecia, gdy rozwój cywilizacji spowodował już złożoność świata i życia codziennego znacznie przekraczającą możliwość jej ogarnięcia przez intuicję ludzką,, oraz możliwość przewidywania skutków rozwiązań narzucanych za pomocą metod tradycyjnych, odwołanie się do neutralnych i obiektywnych metod nauki jest jedyną drogą dającą reformy zdolne sprostać potrzebom kraju.
Najlepsze jednak rozwiązania teoretyczne nie dadzą się wdrożyć i wydać oczekiwanych owoców, jeżeli nie będą dostosowane do realnych możliwości i warunków społeczeństwa. Po pierwsze, nie mogą się one ograniczać do odpowiedniej adaptacji samych struktur rządowych, oraz instytucji współpracujących z zagranicą, lecz muszą obejmować i to w sposób spójny z koncepcją całości systemu wszystkich aktorów życia społecznego, co dotychczas jest w znacznej mierze z różnych powodów w poważnym stopniu zaniedbane.
Po wtóre, trzeba znać dokładną odpowiedź na pytanie ile musi kosztować funkcjonowanie kraju zreformowanego, oraz kto i w jaki sposób ma za to zapłacić. Kraje zachodnioeuropejskie zawdzięczają dzisiejszą zamożność i konfort życia swych obywateli dwu wiekom inwestowania tam w swych krajach całości wypracowanych zysków. Dzisiaj mogą sobie więc pozwolić na międzynarodowe wędrówki kapitału szukającego jeszcze łatwiejszych zysków za granicą, co zresztą jednak i tam w Unii pozostawia coraz to więcej problemów nie załatwionych z braku funduszy.
Rozmiary stawki narodowej
Polska, jak i kilkanaście innych narodów, została traktatem wiedeńskim z 1815 roku pozbawiona swych możliwości rozwojowych co powoduje, że dziś wartość naszego majątku narodowego tworzącego realną infrastrukturę w której żyjemy, jest kilkadziesiąt razy niższa na mieszkańca aniżeli w krajach wysokorozwiniętych. Analiza dowodzi, że trzeba u nas w celu dogonienia Zachodu zainwestować trzy do pięciu tysięcy miliardów dolarów. Dodajmy dla przykładu, że od upadku muru berlińskiego w byłym NRD ulokowano już ponad tysiąc miliardów dolarów na ludność i kraj 2,5 razy mniejsze od Polski, co potwierdza tę analizę.
Rachunek pokazuje, że w naszym kraju w okresie następnych 50-ciu lat, czyli już żyjących pokoleń, gospodarka - nie zależnie od tego, kto będzie jej właścicielem - wytworzy taki dochód, jak nam potrzeba, ale jest pytanie na co on będzie użyty. Tymczasem, jak to pokazuje rachunek rentowności inwestycji, już tylko w roku 2003 z kraju wycieknie, lub nie będzie do Polski sprowadzone znacznie więcej dewiz, aniżeli jakakolwiek pomoc możliwa do uzyskania z Unii. Tak więc powołując się na doświadczenie dwu wieków na Zachodzie, rząd polski stoi przed potrzebą ustalenia z Unią, że i u nas do czasu osiągnięcia zachodniego poziomu życia, 85 % wypracowanych tu zysków będzie reinwestowane w Polsce. Radykalność wymowy tego postulatu być może przeraża polityków przyzwyczajonych do głoszenia ogólnikowych haseł bez ich wymiernej weryfikacji konkretną analizą, ale rzeczywistości nie da się przechytrzyć słowotwórstwem : bez zainwestowania w kraju takich sum żadnej znaczącej poprawy życia w Polsce ani jej znaczenia na arenie międzynarodowej nie będzie, bo być nie może.
Dodatkowym problemem jest fakt ustalony już dawno doświadczalnie, że obecność obcego kapitału w gospodarce dowolnego kraju powyżej 15 % odbiera jego rządowi zdolność do swobody politycznej. Dlatego wszystkie kraje rozwinięte (za wyjątkiem Francji) utrzymują ten udział poniżej wspomnianego progu pomimo, że ubytek dochodu narodowego kompensują własnymi inwestycjami w innych krajach, o czym Polska nie może marzyć. Nie można też zapominać, że doganianie zachodniego poziomu rozwoju wymaga przez długie lata corocznego przyrostu PIB rzędu 6-8 % (vide „Tygrysy azjatyckie”), co zapewne spotkałoby się ze sprzeciwem Banku frankfurckiego. Oznacza to, że przez cały ten okres Polska musi programować swój rozwój poza strefą euro.
System prawny
Każdy system prawa funkcjonuje poprzez system wartości (moralność) w oparciu o który ukonstytuował się przez pokolenia w danym społeczeństwie jego porządek społeczny i poprzez który każdy podmiot ustala swe priorytety, oraz podejmuje wszystkie decyzje. Nie rozumieli tego twórcy tzw. prawa pozytywnego, bo w owym czasie nauka nie znała jeszcze tych mechanizmów działania ludzkiego i społecznego, stąd też dzisiaj nawet w liberalnych krajach zachodnich tak wielkie problemy z porządkiem społecznym, zakłóconym przez masowy napływ imigrantów nie mających zamiaru asymilacji wartości europejskich, a tylko żądnych korzystania z ich owoców.
W Polsce porządek społeczny jest oparty - przy całej nie doskonałości ludzkiej - na wartościach ewangelicznych nauczanych przez wieki przez Kościół katolicki. Dziś nie tylko doświadczenie historyczne dowiodło i analiza formalna wyjaśnia w jaki to sposób tylko ten system wartości mógł stworzyć cywilizację najbardziej rozwiniętą w historii. Miliony emigrantów są dowodem niższości wszystkich innych koncepcji, a narastające od kilkunastu lat zacofanie zlaicyzowanych krajów zachodnich w stosunku do wciąż chrześcijańskich USA (wielu ekspertów jest zdania, że dystans ten jest już dziś nie do nadrobienia) dowodzi, jak bardzo jest to poważny problem i nie nadający się do utarczek politykierskich. Stworzenie w ciemnych latach terroru komunistycznego (patrz „Czarna księga komunizmu”) w Polsce jednak „najweselszego baraku w obozie”, jak to uznała mądrość ludowa tworząca przysłowia, a potem obalenie komunizmu dzięki naszemu katolicyzmowi ku korzyści całego świata, a bez interwencji Zachodu, jest najlepszym dowodem cenności tego właśnie systemu wartości. On też, pomimo szeregu narzuconych ostatnimi laty odchyleń, jest odzwierciedlony w polskim systemie prawa, poczynając od jego podstaw i logiki.
Jaki system wartości
Unijny system prawa z ostatnim projektem Konstytucji, który dodatkowo w karykaturalny sposób lekceważy liczne osiągnięcia wielu obiektywnych nauk, oparty jest na wartościach nie tylko radykalnie innych, ale po pierwsze sprzecznych z wartościami chrześcijańskimi, a po wtóre nie uzasadnionych nawet teoretycznie żadną analizą naukową, lecz podyktowanych przez subiektywne przesłanki ideologiczne i interesy grup nacisku. Postępująca szybko demoralizacja społeczeństwa zachodniego, upadek jego szkolnictwa i bezradność wobec konkretnych, a dotkliwych problemów społecznych, są dowodami empirycznymi potwierdzającymi analizę nauk ścisłych, która dyskwalifikuje tamte pseudo wartości, jako w ogóle niebezpieczne dla przyszłości cywilizacji (pseudo, bo nawet nie spełniają one formalnych kryteriów pojęcia wartości).
Dodatkowym problemem wyjaśnionym nie podważalną analizą matematyczną jest fakt, że równoczesne praktykowanie na tym samym terenie systemów wartości nie kompatybilnych (a systemy republikański i katolicki są właśnie w znacznej mierze sprzecznymi) niszczy je wszystkie, anarchizując społeczeństwo, co ostatnie kilkadziesiąt lat przemian na Zachodzie potwierdza w sposób spektakularny. Podobny efekt ma praktykowanie postulatów ideologicznych sprzecznych z prawdą naukową o zjawiskach społecznych i o działaniu praw fizyki na te procesy, co projekt Konstytucji europejskiej negliżuje w bardzo licznych postanowieniach.
Sytuacja ta stwarza konieczność wynegocjowania formalnego pozostawienia w Polsce w mocy wszelkich przepisów prawa, które mają związek z systemem wartości, pozostawiając interwencję rozwiązań unijnych ograniczoną do zagadnień czysto technicznych, związanych z gospodarczą i przemysłową współpracą z Zachodem. Jeżeli jednak podejmie się próbę narzucania Polakom prawa zachodniego negliżującego wartości wyższe, ustanawiające pieniądz i zysk jako wartości najwyższe uprawnione nawet do rozstrzygania o moralości, doprowadzając do powstania w Europie handlu żywym towarem, prawa zrównującego wszelkie religie w życiu publicznym, a nie tylko prywatnym itd, to będzie to jednoznacznie implantowaniem szybkiej i popartej przez władze (vide skargi do sądu unijnego) anarchizacji społeczeństwa polskiego, gdzie konflikty polskie będzie rozstrzygała zagranica w oparciu o jej mentalność. Słowa z ambony niczego tu nie poprawią.
Prawowitość nauki Kościoła
Wojownicza doktryna świeckości, nie mająca zresztą żadnego uzasadnienia naukowego w nowoczesnym tego wyrazu znaczeniu, bo powstała na dogmatach równie arbitralnych jak każda religia, zawdzięcza swe narodziny na Zachodzie reakcji na liczne tam i dotkliwe nadużycia kleru i hierarchii kościelnej, daleko odbiegające od nauki ewangelicznej. Te przeżycia ludzkie, na szczęście nie znane w Polsce, spowodowały w minionych stuleciach tak głębokie rany społeczne, że ludność tamtych krajów do dzisiaj nie może się z nich otrząsnąć, co jest też zjawiskiem zupełnie nie znanym i nie zrozumiałym w Polsce. Nie tylko nauka Ewangelii, ale i praktyka polskiego katolicyzmu dowodzi, że wypaczenia te na Zachodzie są świadctwem pewnych słabości tamtejszych narodów, a nie cechą porządku społecznego niesionego przez nauczanie Kościoła.
Tak więc też Kościół polski pół wieku przed francuskim potrafił uregulować stosunki z protestantyzmem i nigdy tego aktu nie anulował, jak to miało miejsce we Francji. Polska potrafiła również uniknąć wojen religijnych, które na Zachodzie przyniosły ogromne ofiary i zniszczenia, a potrafiła to dzięki odrzuceniu licznych nacisków właśnie z Zachodu. Podobnie kraj nasz nie zaakceptował nieludzkich praktyk inkwizycji, których pamięć na Zachodzie jest także wciąż jeszcze żywa i przypominana w ramach walki z Kościołem. Polski katolicyzm udzielał też poparcia uczuciom narodowym Polaków, co doświadczenie historyczne zapisało jako wybór pozytywny wbrew temu, co głoszą ideologie zachodnie, a nawet podtrzymują przepisy prawne Unii. Oznacza to, że nie akceptowanie ślepe nowinek i nacisków Zachodu wychodziło Polsce na dobro, okazując się być bliższym obiektywnej prawdy o zjawiskach (podobnie nie zapominajmy, że koncepcja rozbiorów Polski urodziła się w XVIII-wieku we Francji poparta naukowo analizami filozoficznymi głoszonymi do dzisiaj, zaś koncepcja Wielkiej Europy z nadrzędnym rządem totalitarnym kierowanym przez dwugłowe „twarde jądro” i zredukowaniem suwerenności narodów, jak to postanawia projekt Konstytucji Unii europejskiej, jest koncepcją filozofii totalitarnej lat 30-tych).
Tym doświadczeniom konstruktywnym, broniącym Polaków przed wieloma destruktywnymi praktykami Zachodu, zwykle podtrzymywanymi przez wywody ideologiczne, przychodzi dziś z pomocą nauka. Opublikowana w RFA przed kilku laty analiza fizyko-matematyczna procesów cywilizacyjnych, a więc wolna od przesłanek subiektywnych religii czy filozofii, pokazała zbiór wymiernych kryteriów, jakie muszą być formalnie spełnione, aby społeczeństwo realizowało postęp cywilizacyjny. Zbiór ten stanowi więc obiektywny miernik naukowy potencjału cywilizacyjnego dowolnej doktryny religijnej, lub laickiej. Ta sama publikacja pokazała, że spośród znanych doktryn tylko nauka głoszona tradycyjnie przez Kościół spełnia wszystkie te kryteria, co zarazem wyjaśnia naukowo dlaczego tylko nasza cywilizacja potrafiła osiągnąć ten stopień rozwoju. Nb. liberalna demokracja republikańska okazuje się mieć bardzo słaby potencjał cywilizacyjny (rozwój technologii i gospodarki jest owocem, a nie czynnikiem sprawczym cywilizacji, czego nie rozumieją urzędnicy Unii, jak tego dowodzą ich wypowiedzi i błędne zapisy w projekcie Konstytucji).
Funkcja rządu i władz brukselskich
Projekt Konstytucji europejskiej rozstrzygnął w sposób kategoryczny m.in. dwa zagadnienia polityczne o charakterze fundamentalnym dla funkcji Państwa. Po pierwsze ani rządy narodowe w Europie, ani instytucje brukselskie nie są zobowiązane do załatwiania konkretnych problemów, jakie wyłaniają się w rzeczywistości codziennego życia narodów europejskich, ale są upoważnione do prowadzenia „polityki” w pejoratywnym znaczeniu tego terminu, co oznacza narzucanie narodom wbrew istocie demokracji różnych woluntarystycznych pomysłów. Autorzy tych złowrogich pomysłów zamykają oczy na fakt, że przemiany dokonują się w każdym społeczeństwie od wewnątrz, w miarę, jak ludność do nich dojrzewa i ich potrzebuje, zaś ich narzucanie ludziom z zewnątrz jest klasycznym dowodem działania arbitralnych mechanizmów totalitaryzmu.
Po wtóre, tworzy ona nie wspólnotę narodów europejskich, która ma na celu wzajemną pomoc i wspólne rozwiązywanie spraw, których załatwienie przekracza możliwości jednego kraju, lecz narzuca reżim totalitarny z autorytatywnymi władzami ponad narodami, gdzie starannie ukryty przed odpowiedzialnością dyktator steruje zakulisowo wiernym mu, bo dobrze opłacanym przez podatników, aparatem biurokratycznym, reżim w którym narody i Państwa nie mają żadnej istotnej władzy nawet w odniesieniu do ich własnych spraw, lecz są sterowane w cudzym interesie przez samozwańczą lokomatywę dwugłową, która nb. przez ostatnie trzy stulecia była głównym sprawcą konfliktów zbrojnych na naszym kontynencie.
Władze te nie mają popierać żadnego wspólnego dla Europejczyków systemu wartości, a nawet mają wdrażać wiele wartości sprzecznych z tymi, które pozwoliły stworzyć na naszym kontynencie cywilizację najbardziej rozwiniętą w dziejach. Mają one też wspierać w imię fałszywie rozumianego liberalizmu wszelkie doktryny i religie, które nigdzie nie dowiodły swej wartości cywilizacyjnej, ale których działalność jest silnym czynnikiem eliminującym z pola działania swą niekompatybilnością wartości nauczane przez Kościół katolicki wspomagając laicyzm w jego walce.
Wszystkie te idee są narzucane przez znikomą, ale dobrze zorganizowaną mniejszość społeczeństwa europejskiego, z zupełnym pominięciem głosu instytucji naukowych (o ich istnieniu nie ma nawet wzmianki w projekcie Konstytucji, zaś jest ustanowiona współpraca z tzw. społeczeństwem cywilnym, tak łatwo manipulowalnym). Dla uzyskania aprobaty, przedmiotowy tekst obficie korzysta z terminologii demokratycznej nie zwracając uwagi na fakt podstawowy, że meritum tych postanowień jest sprzeczne z zasadami demokracji rozumianej jako głos rzeczywistości społecznej wypowiadany przez przedstawicieli tego narodu, który stworzył daną cywilizację i sam odpowiada za jej losy historyczne, a nie jako woluntaryzm subiektywny tych ideologów, którzy potrafili zdobyć władzę.
Nacjonalizm
Nie da się na tych stronach przytaczać analizy fizyko-matematycznej procesów, wymagającej sięgania po narzędzia teoriomnogościowe i probabilistyczne, aby pokazać dlaczego tak jest i zawsze było w historii, ale już elementarna znajomość historii kultury pokazuje, że cywilizacja wysokorozwinięta może powstać i rozwijać się tylko tam, gdzie uprzednio rozwinęła się odpowiednio wysoka kultura z bogatym systemem wartości. Deficyt tych wartości decydujący o rozmiarze zdolności przetwarzania informacji spowodował zawsze zatrzymanie rozwoju na pewnym poziomie w Starożytności, oraz pomimo bogactwa uniemożliwił postęp cywilizacyjny (vide Krezus). Ta sama analiza wyjaśnia też, dlaczego prawdziwa kultura - nie mylić z rozrywką, czy działalnością akademicką, które i po stronie narodzin i po stronie skutków, opierają się na zupełnie innych mechanimach sprawczych - rodzi się wyłącznie, jako zjawisko narodowe : totalitaryzmy XX-go wieku, zamykając oczy na ten nie wygodny dla nich aspekt, doprowadziły nie do rozwoju swej kultury, lecz do deprawacji społeczeństwa, co też już się i dziś rozwija w krajach zachodnich.
Jest istotne dla polskiej racji stanu nie dać się wciągnąć w tę pułapkę głoszoną przez totalitaryzm federacyjny, że nacjonalizm jest źródłem konfliktów, co jest nie prawdą, lub że jest przeżytkiem, którego likwidacja pozwoli zlikwidować państwo narodowe. Rozumowanie tamtejsze myli nacjonalizm z imperializmem, który zwykle lubił sięgać po pomoc uczuć narodowych, lub religijnych, aby usprawiedliwić swe działanie. Pierwszy jest jednak skierowany na wewnątrz wspólnoty dając jej twórcze siły rozwojowe, zaś drugi kieruje się na zewnątrz, aby stamtąd przywłaszczyć sobie pewne dodatkowe zasoby dla własnych potrzeb. Tymczasem kapitalizm totalny zwalcza nacjonalizm, bo widzi w nim i słusznie, jedyną siłę zdolną do demokratycznej kontroli jego poczynań.
Rozwoju cywilizacyjnego nie ma bez rozwoju kultury, tej ostatniej nie ma bez żywego poczucia identyczności narodowej, a ta z kolei nie może się ukonstytuować bez wartości moralnych stanowiących konieczne oparcie dla każdego kto tworzy coś nowego, coś co daje postęp. Ale każda tego rodzaju działalność konstruktywna sprzeciwia się siłom destruktywnym opisanym przez uniwersalne prawo entropii dotyczące również procesów ludzkich i społecznych, czego cały mechanizm wyjaśniły publikacje wytwórologii. Dlatego też naród który chce się rozwijać musi sobie stworzyć Państwo, które ze swym aparatem będzie zapewniało ochronę dla rodzimej działalności rozwojowej. Tak jak demokracji nie da się z wielu powodów praktykować poza obszarem Państwa narodowego, tak też żaden organizm międzynarodowy nie potrafi zapewnić ochrony narodom : oto dlaczego Konstytucja europejska w obecnej redakcji nawet tego nie usiłuje.
Władza
Nowoczesna analiza procesów społeczno-gospodarczych pokazuje, że dla dokonywania wyborów ukierunkowujących te procesy i przesądzających o losie historycznym narodu, potrzebna jest interwencja nie trzech, znanych od czasów Montesquieu, lecz sześciu na wzajem nie zależnych rodzajów władzy, z których każdy działa na innym obszarze rzeczywistości ludzkiej i społecznej. Te trzy dodatkowe, znane zresztą intuicyjnie i w epoce dyliżansów (stąd konfiskaty i ograniczenia rewolucyjne), to władza informacyjna, etyczna i gospodarcza. Wszechstronność i bogactwo kultury wymagają, aby każdy z tych formalnie ortogonalnych rodzajów władzy dokonywał wyborów ukierunkowujących procesy na swoim obszarze działania. Uprzywilejowanie jednego z nich, jak to czyni prawo Unii dla pieniądza, daje mu władzę w sprawach, w których nie ma on ani kompetencji, ani nie ponosi żadnej odpowiedzialności, co jest sprzeczne z elementarnymi zasadami sterowania procesami, a czego skutki już ponosi zdehumanizowany Zachód, starając się nadrobić negatywny obraz rzeczywistości w elastycznym świecie słów (vide słowne rozszerzanie definicji kultury).
Nie miejsce na tych stronach, aby omawiać funkcjonowanie i znaczenie w naszej epoce wysokiego rozwoju naukowego każdej z tych sześciu władz, ale w kontekście prawodawstwa unijnego i projektu Konstytucji trzeba przypomnieć, że przynajmniej od ćwierć wieku kapitał międzynarodowy usilnie dąży do narzucenia swej wyłącznej władzy w skali uniwersalnej. Popierające go ideologie rozpracowały w tym celu już wiele szczegółów, do dowodzenia w świecie słów nie liczących się z rzeczywistością, że nawet wartości moralne powinny być oceniane i ustalane w drodze procesów rynkowych (w ten sposób i handel żywym towarem nie jest nie moralny, stąd jego słabiutkie zwalczanie w krajach zachodnich).
Otwarcie i granice
Nie tu również miejsce na omawianie problemu mondializacji, która w obecnie narzucanej światu formie nie ma wbrew propagandzie nic wspólnego z postępem nowoczesności, a zarazem jest interwencją nie jednego, ale całego szeregu zwyczajnych błędów, łatwych do wykrycia wymierną analizą naukową, a staranie ukrywanych przez nie oficjalną, a skuteczną cenzurę towarzyszącą tamtemu modelowi. Ci, którzy go uczciwie popierają demonstrują po prostu swoją nieznajomość sprawy.
Jak długo istnieją pod jakimkolwiek względem poważniejsze różnice poziomu pomiędzy narodami, tak długo brak chroniących je i adaptujących na wzajem granic, oznacza w praktyce to samo, co dla telewizora zaprojektowanego do sieci 220 V podłączenie do prądu 3 kV, czyli zniszczenie : zniszczenia społeczne i gospodarcze dokonane w ostatnich latach przez inwazję kapitału w krajach afrykańskich, potwierdzają dobitnie ten wynik matematycznej analizy systemów, a i w Polsce poza tym co kapitał zagraniczny zrobił dla siebie, trudno mówić o rozwiązaniu chociaż jednego problemu społecznego przez długie trzy ostatnie pięciolatki (używając dawnego miernika dla porównania).
To ostatnie ostrzeżenie praktyki warto mieć na uwadze ekstrapolując na najbliższą przyszłość skutki obecnych decyzji politycznych w sprawie akceptacji modelu narzucanego z zewnątrz i zaprojektowanego dla realizacji w bogatych krajach zachodnich zupełnie innych zadań, aniżeli te stojące przed Polakami : do przekopania małego ogródka przed domem nie wynajmuje się traktora z pługiem pięcioskibowym.
Aparat do modernizacji kraju
Analizy strukturalne dokonywane w kraju na ogół koncentrują się na problematyce szczebla rządowego, starając się odpowiedzieć na cały szereg zagadnień technicznych nasuwających się w związku z współpracą z Unią, czyli na styku z otoczeniem międzynarodowym. Wprowadzenie w życie jakichkolwiek reform to jest jednak przede wszystkim problem wewnątrznarodowy, dotyczący całej hierarchii szczebli zarządzania i realizacji.
Bez sprawnej pracy szczebla realizacyjnego żadne zmiany na lepsze nie ujrzą jednak światła dziennego, nie zależnie od tego ile pieniędzy dostanie i pochłonie cała operacja na wszystkich poziomach. Tak, jak na wszystkich szczeblach zarządzania, szczególnie na poziomie realizacyjnym sprawa nowoczesnego myślenia i mentalności dostosowanej do tej nowej rzeczywistości jest sprawą zasadniczą, bez rozwiązania której niesposób myśleć o sukcesie. Przekształcenie sposobu myślenia i mentalności ludzkiej w dużej skali społecznej jest jednak procesem długotrwałym, a więc aby przystąpić za kilka zaledwie miesięcy do akcji, trzeba już dziś rozpocząć ksztalcenie. Powstaje więc pytanie praktyczne : kto ma się od zaraz tym zająć ? w oparciu o jakie zaplecze ?
W kategoriach naukowych chodzi tu o konieczność spowodowania, aby działanie każdego indywidualnie i na szczeblu przedsiębiorstwa lub instytucji, będąc korzystnym dla podmiotu działającego, było zarazem korzystne dla modernizacji całego kraju i społeczeństwa, było przyczynkiem do wymiernego rozwiązania jego konkretnych trudności i problemów. Inaczej mówiąc językiem naukowym, trzeba zapewnić, aby takie właśnie wyniki każdego działania były najbardziej prawdopodobne.
Matematyczna teoria optymalnych decyzji, dobrze potwierdzona w praktyce przez badania psychologicznej teorii decyzji pokazuje, że warunkiem uzyskania takich właśnie wyników jest związanie ich z głównymi korzyściami (materialnymi, psychologicznymi, prestiżowymi i in.) jakie może każdy działający podmiot uzyskać. Nie trudno zauważyć, że nie takie to postawy ludzkie kształtowano i wynagradzano tym mechanizmem w kraju w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Tymczasem dotychczas dyskusja w kraju koncentruje się na oczekiwaniu przysłowiowej manny z Unii, jak gdyby pod jej wpływem wszystko samo miało się załatwić : w ten sposób zmarnowano już nie jedną pomoc, tracąc przy okazji dobrą opinię, czym zdaje się w Polsce żaden polityk nie przejmować. W ten też sposób także rozważania teoretyczne nie rozwinęły w sposób dostatecznie operatywny zagadnienia, w jaki w ogóle sposób należy na wszystkich wymienionych szczeblach zabrać się do realizacji programu gruntownych reform i co właściwie każdy powinien w tym celu przygotować od dziś, aby potrafił zdziałać jutro.
Tematy niedocenione
Oprócz reform wymaganych przez sam akces do Unii jest jednak szereg spraw o istotnym znaczeniu dla polskiej racji stanu, o których Konstytucja dla Unii mówi nie wiele, lub nawet mówi myląco. Pierwszym z takich tematów jest podniesiona przez Danię w czasie jej przewodnictwa Unii europejskiej sprawa historycznie „najwierniejszego miasta Rzeczypospolitej”, czyli Królewca i jego obszaru. Swiat dziś likwiduje cudze enklawy na obcym terytorium : patrz problem Hong-kongu, Macao, Gibraltaru, Ceuty i innych, gdyż stanowią one uśpione zarzewie przyszłych konfliktów zbrojnych.
Pora więc i sprawę Królewca wpisać na tę listę tam bardziej, że na terenie tym stacjonuje armia rosyjska silniejsza, aniżeli Wojsko Polskie, która w razie napiętej sytuacji może znaleźć się bez poważniejszego oporu w ciągu 24 godzin tak w Warszawie, jak i w Wilnie. Znając realia, trudno sobie wyobrazić, aby jakiekolwiek decyzje NATO były podjęte zanim nie będzie za późno tym bardziej, że organizacja ta nie ma do dzisiaj w ogóle nawet żadnej dyrektywy teoretycznej na taką okoliczność, zaś ogromne interesy gospodarcze Zachodu w Rosji będą skutecznie działały przeciw jakiejkolwiek interwencji, poza werbalną i nie kończącymi się negocjacjami, które znowu oddadzą decyzję w sprawach polskich w cudze ręce.
Kolejna sprawa, to obrona krajów członkowskich Unii europejskiej. Jest znamienne, a wydaje się przemilczane w Polsce, że Konstytucja Unijna poza mglistym ogólnikiem w ogóle nie przewiduje stworzenia obrony granic Unii, ani nawet nie definiuje potencjalnego wroga, aby jak przystało na dobrego kupca nie drażnić potencjalnych klintów (dobre interesy można robić i z wrogiem - vide francuska pomoc wojskowa dla Iraku) : to co jest przewidywane, to rozbudowa tzw. sił szybkiej interwencji, które mogą służyć do militarnego poparcia własnych interesów za granicą, ale nie mają w ogóle nic wspólnego z obroną własnych granic przed ich naruszaniem przez kogokolwiek (w to miejsce urzędnicy Unii głoszą tezę o nie realności tworzenia „fortecy europejskiej”, co jest nie prawdą, lub dowodem nie kompetencji autorów tego stwierdzenia). Polacy ze swym położeniem geograficznym powinni się szczególnie konstruktywnie zastanowić nad tym zagadnieniem, nie pozostawiając go licząc na przychylność losu.
Następna sprawa pominięta przez koncepcję reprezentowaną przez projekt przedmiotowej Konstytucji, to brak „cementu” mającego jednoczyć narody zamieszkujące Unię w jedną solidarną wspólnotę. Mówienie, że funkcję tę mogą spełnić tzw. wartości republikańskie jest i to z wielu powodów nie zależnych, tak dalekie od prawdy naukowej, czyli od rzeczywistości, że trudno tu nawet mówić o nieporozumieniu : jest to cyniczna ideologiczna gra słów, licząca na nie znajomość tego zagadnienia przez znaczną część opinii publicznej, poddanej od lat indoktrynacji laickiej przy bierności Kościoła, który od Vaticanum II prawie zaprzestał nauczania etyki. Znając aktywność aktywistów lewicujących trudno się dziwić temu przemilczeniu Konstytucyjnemu, gdyż dostatecznie bogatych wartości wspólnych dla całej Europy można realnie biorąc szukać tylko w tradycyjnym nauczaniu Kościoła, wobec którego praktycznie biorąc nie ma alternatywy.
Aby nie przedłużać tego wywodu można jeszcze tylko wspomnieć zagadnienie mniejszości narodowych, mało znane obecnemu pokoleniu Polaków. Nie przezwyciężalne trudności jakie mają w tej sprawie kraje zachodnie są chowane za ładnie brzmiącymi rozważaniami intelektualnymi, z których jednak nic nie wynika, co by rozwiązywało problemy w praktyce : jak zwykle, świat słów i świat rzeczywistości nie pokrywają się z sobą. Natomiast Polacy powinni pamiętać równie nigdy nie przezwyciężone trudności jakie powodowała obecność mniejszości narodowych w dwudziestoleciu międzywojennym, pamiętać że w historii Polski V-ta kolumna to nie zwrot literacki, lecz ofiary żołnierzy polskich do których we wrześniu 1939 miejscowi Niemcy strzelali z ckm-ów zainstalowanych na wieżach kościołów protestanckich i td. Rola mniejszości na kresach wschodnich jest też dobrze znana. Aby nie powtarzać tego doświadczenia i tu jest konieczne odstępstwo od przepisów Unijnych (kilka krajów załatwiło sobie jednak przy integracji różne istotne wyjątki).
Interes narodowy i obowiązek polityczny
Szereg stwierdzeń niniejszego tekstu zapewne wywołuje w pierwszej lekturze subiektywną rezerwę, tak dalece jesteśmy przez propagandę ostatnich lat przyzwyczajani do konieczności godzenia się z tym co serwuje dzisiejsza rzeczywistość kształtowana przez obcych w ich interesie. Sprawy mariażu z innymi organizmami politycznymi nie można jednak rozważać pod wpływem impulsów chwilowych, lecz w kontekście historycznym. To dlatego wspominaliśmy w tym tekście tytułem przykładu doświadczenia historyczne i zachęcaliśmy do ich ekstrapolacji na najbliższą przyszłość. Te doświadczenia dowodzą niestety, że stosunek krajów zachodnich do Polski jest bardzo zmienny i rzadko można na nie liczyć : wystarczy tu przypomnieć tryumfalne przyjęcie Gierka przez jednego prezydenta Francji i 30-lat potem poniżającą repremendę jakiej udzielił jej inny prezydent tego kraju. Kontrakt ślubny musi dawać Polsce narzędzia pozwalające wygrywać nasze interesy w każdych okolicznościach, a nie tylko gdy Zachód wylewa miody, bo ma interes w tym mariażu znowu wbrew propagandzie ogólnikowej wielokrornie większy, aniżeli Polska.
Ponadto należy uwolnić się od nieprawdziwego argumentu o konieczności integracji na warunkach dyktowanych przez obcych, bo Polska i tak czuje się częścią Zachodu europejskiego bez ich przyzwolenia. Polska była i jest częścią kultury zachodniej bez żadnego kontraktu ślubnego i nie z jego powodu : nawet w okresie rządów komuny, corocznie na Zachód wyjeżdżało więcej Polaków, aniżeli obywateli wszystkich pozostałych krajów komunistycznych razem wziętych, wielu studiowało na Zachodzie włączając USA, z czym nawet Kreml się godził. Jaka by więc nie była forma traktatowa, Polska nadal będzie należała do kultury zachodniej, będzie ją rozwijała u siebie i będzie miała liczne związki z tamtymi krajami i z ich mieszkańcami - to w ogóle i znowu wbrew propagandzie, nie ma nic wspólnego z warunkami integracji. Pozatem nie wolno w negocjacjach zapominać, że Zachód ma znacznie więcej do stracenia, aniżeli my nie uwzględniając specyfiki polskiej i naszych postulatów, które nb. nie godzą w nikogo i nikomu niczego nie odejmują.
Zagadnienie integracji Polski z Unią europejską jest zagadnieniem polskiej racji stanu i jako takie nie może być też tematem do rozbieżności międzypartyjnych. Kto by sprzeciwiał się tej racji stanu, po prostu przechodzi na pozycje obce, co niestety niekiedy miało miejsce w naszej historii i zawsze kończyło się źle dla Polski : o tym nie mogą politycy zapominać. Nie zapominajmy też, że Polska powinna w reszcie też zacząć odgrywać aktywną rolę w swym naturalnym regionie, broniąc i spraw krajów od Bałtyku po Adriatyk i morze Czarne. Wszystkie one mają bowiem podobne problemy rozwojowe i wszystkie stoją przed usiłowaniami zamiany tego obszaru w teren wygodnej eksploatacji neo-kolonialnej i wynarodowienia, a więc potrzebują takich samych wyjątków w integracji, aby uzyskać w tym celu identyczne warunki, w jakich rozwijały się kraje zachodnie, co jest tak odległe od dzisiejszych realiów. Zapominając o tej obiektywnej funkcji przez nadmierne zapatrzenie na Zachód, Polska występuje dotychczas niepotrzebnie w roli nie szanowanego petenta, podczas gdy w roli protektora regionu uzyskałaby poważną pozycję międzynarodową. Obecna postawa otwiera też drogę dla wkraczania na ten teren Niemców i Rosjan ze swymi interesami, co również musi się w perspektywie geopolitycznej i historycznej źle skończyć dla Polski.
Wniosek końcowy
Jeżeli natomiast chodzi o oparcie ewentualnej integracji z Unią na bazie projektu Konstytucji opracowanego przez Konwencję brukselską, to nie można jej uznać za dokument godny początku III-go Tysiąclecia również ze względu na niezgodność z zasadami nauki o konstytucji, oraz licznymi błędami w stosunku do wielu dyscyplin naukowych, z których w szczególności cztery przyczyny apelują wręcz o jej wycofanie :
po pierwsze, gdyż nie zawiera ona żadnych postanowień powołujących konkretne mechanizmy dla załatwiania problemów nękających narody europejskie,
po wtóre dlatego, że nadużywając terminologii demokratycznej, ustanawia ona totalitarny system rządów ponad narodami i ponad Państwami suwerennymi, upoważniając ananimowe siły do ustanawiania tego co rzekomo stanowi interes ogólny narodów europejskich, które przestają być gospodarzem u siebie w domu,
po trzecie, bo nie ustanawia ona żadnego bogatego i transcendentalnego systemu wartości ludzkich, zdolnego zjednoczyć wszystkie narody zamieszkujące Unię we wspólnotę zdolną do rozwoju w naturalnej przyjaźni z innymi narodami, a co gorsza ustanawia w tej funkcji wartości ekonomiczne, do czego one formalnie nie są zdolne,
po czwarte, bo negliżuje ona rolę kultury i nauki, oraz wartości humanistyczne, zamiast powierzyć im rolę centralną w kierowaniu życiem w Unii europejskiej tak, jak to miało miejsce na naszym kontynencie przez trzy Tysiąclecia z konstruktywnymi wynikami.
Jak widać z tego przeglądu, Polska stoi przed poważną potrzebą rozwiązania wielu fundamentalnych problemów, których obiektywna i historyczna waga znacznie wykracza ponad jakiekolwiek interesy ideologiczne, czy partyjne. Jest pytanie, czy ci politycy, na których głosujemy w wyborach rozumieją powagę tej sytuacji i czy są gotowi zaangażować się w obronę prawdziwych, bo obiektywnych interesów tego kraju, rezygnując z werbalizmu ogólników.
Prof.dr J-Z. Brożyna jest twórcą wytwórologii (uniwersalnej nauki fizyko-matematycznej o procesach ludzkich i społecznych, oraz rozwoju cywilizacji), uznanej jako trzecia rodzina nauk, obok tradycyjnych nauk ścisłych i humanistycznych
1