VI
WIELKIE PRZYGOTOWANIA
„- To nie piekło! Żyjemy, przynajmniej na razie! Ale musimy się stąd
wynieść, zanim Volturi..."
Wszystkie ich wątpliwości i pytania, co do udziału Volturi w całej akcji rozwiała się już na drugi dzień, kiedy to, do domu w środku lasu wrócił Seth z Bellą i Emmettem. Aro, Marek i Kajusz przybyli do Forks, a z nimi pojawiła się jego straż przyboczna. Wokół domu zaczęli przechadzać się Demetri i Felix, a w środku byli jeszcze Jane i Alec, jak zwykle blisko swoich panów. Z rozmów, jakie prowadzili dowiedzieli się, że Chelsea i, oczywiście, Renata także niedługo do nich dołączą. Znów zbierali się w pełnym komplecie. A przecież przez te wszystkie lata na pewno powiększyli swoją liczebność.
Po kilku godzinach ukrywania się w lesie Cullenowie i Seth wrócili do domu. Wspólnie uznali, że nie trzeba już obserwować wrogów przez cały czas, skoro wiedzieli, kto za tym stoi. A Volturi to z pewnością nic dobrego. Poza tym Edward kategorycznie sprzeciwił się, by jego żona gdziekolwiek szła.
- Jesteś głodna. - przekonywał ją i innych. - Nie byłaś na polowaniu od dobrych kilku tygodni. Musisz coś zjeść.
Kiedy niechętnie przyznała mu rację, natychmiast wyciągnął ją z domu i razem pognali w stronę lasu. Zaspokoiwszy swoje pragnienia, zatrzymali się na chwilę w środku lasu i patrzyli na siebie. Bella uświadomiła sobie, że nie widziała go prawie w ogóle przez ostatnie dwa czy trzy tygodnie. Wilki i wampiry zmieniały się, ale ona stała na posterunku nieprzerwanie do dzisiejszego wieczoru i naprawdę porządnie przez ten czas zgłodniała.
- Tęskniłem za tobą. - powiedział Edward i mocno ją przytulił.
Gdy usłyszała jego słowa, zdała sobie sprawę, że i ona tęskniła za nim i rodziną.
- Ja za tobą też. - mruknęła, z twarzą wciśniętą w jego kark. - Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, aż do teraz. - powiedziała.
Poczuła dotyk jego warg na swojej szyi, a już po sekundzie ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Jego dłonie przesunęły się z pleców na barki i wplotły we włosy na głowie, przyciskając ją jeszcze mocniej do siebie. Idąc za jego przykładem, mocniej objęła go w pasie, kiedy niespodziewanie odsunął się od niej. Zszokowana, nie wiedziała, co ma zrobić, kiedy ukochany wziął ją na ręce i puścił się biegiem przez las. Z początku była za bardzo zdezorientowana aby domyśleć się dokąd ją zabiera, ale tylko chwilkę zajęło jej zrozumienie, że droga,którą podążają prowadzi do kamiennego domku. Do ich domku, gdzie spędzili najlepszy okres swojego istnienia, zaraz po jej przemianie.
Otwierając drzwi, Edward nadal jedną ręką trzymał ją w ramionach, a drugą próbował trafić kluczem do dziurki. Nie było to jednak takie proste, bo gdy tylko nadarzyła się okazja, Bella została przygwożdżona do drewnianych drzwi muskularnym i twardym wampirzym ciałem, a na ustach znów poczuła ten niesamowity smak Edwarda. Jego usta miażdżyły jej usta, a wolna ręka przesuwała się po jej ciele dostarczając jej niewypowiedzianej rozkoszy. Kiedy udało się otworzyć te przeklęte drzwi, wpadli do środka i w pół sekundy znaleźli się na swoim wielkim białym łożu. Starali się być powolni, delikatni, ale nie stać ich było na to. Zdzierali z siebie nawzajem ubrania, a ich szczątki latały w powietrzu. Częścią umysłu Bella podziękowała sobie, że jednak zostawiła tu kilka ich rzeczy, jednak czując na piersi usta Edwarda zapomniała o całym świecie. Okrążał ustami jej sutki, ledwo dotykając je językiem. Ciało Belli wygięło się w łuk, jakby chciała znaleźć się jeszcze bliżej niego. W tej samej chwili zacisnął usta na jej sutku i zaczął go namiętnie ssać, z coraz większą siłą.
W miarę jak intensywniejsze stawały się pieszczoty Edwarda, Belle ogarniało coraz większe szaleństwo. Pomimo upływu lat ich pożądanie nie zgasło, a chwilami zdawało się, że jest jeszcze większe. Dłonie Belli przesunęły się w dół jego pleców i zacisnęła jedną rękę na jego biodrze. Drugą wcisnęła pomiędzy ich ciała i tak nią manewrowała, że w końcu dotknęła jego męskości. Usłyszała jego jęki, kiedy zaczęła powoli poruszać ręką w dół i w górę. Wzmacniając i rozluźniając uścisk, co chwilę doprowadziła Edwarda prawie do rozkoszy. Leżał obok niej z zaciśniętymi powiekami i ustami. Oddychał ciężko i nierówno, a z jego ust wydobywały się ciche jęki zadowolenia. Wiedziała już od lat jak sprawić, żeby ogarniała go nieziemska przyjemność, żeby krzyczał z rozkoszy. Usiadła na nim okrakiem i zaczęła całować najpierw jego zaciśnięte powieki, a potem usta, które pod wpływem jej pocałunków rozluźniły się i otworzyły dla niej z jękiem. Upajała się każdym dźwiękiem, jaki z siebie wydawał. Wsuwała i wysuwała język z jego ust naśladują rytm stary jak świat. Poczuła jego mocne dłonie na swoich pośladkach. Jego biodra zaczęły poruszać się w takim kierunku jak ich języki, ale nie wszedł w nią.
Stopniowo przesuwała usta na jego szyję, klatkę piersiową i brzuch, i zjeżdżała jeszcze niżej. Edward czuł jak ogarnia go szaleństwo. Wiedział, do czego zmierza jego żona. Wiedział również, że nie robi tego ot tak. Musiał mieć jedno ze swoich dziwnych przeczuć, kiedy to miała wrażenie, że będą musieli się rozstać, a ona w taki sposób pokazywała mu, że ma, za czym tęsknić, kiedy nie będą razem. I zawsze tęsknił, a kiedy wracał ona szykowała dla niego jakąś kolejną niespodziankę, dzięki czemu zawsze dziękował niebiosom, że jednak zmusił się do przemienienia jej w wampira.
Kiedy poczuł jej usta na swoim członku wzdrygnął się tak, jak za pierwszym razem. Zawsze tak reagował na tę pieszczotę. Z niecierpliwością czekał na dalszy ciąg. Z początku delikatnie, ale z czasem coraz intensywniej lizała jego członka, a kiedy myślał, że już pęknie, wzięła go w usta. Tak jak zawsze zacisnął dłonie w jej włosach i zaczął poruszać jej głową w dół i w górę. Wyczuł, że jest już u kresu wytrzymałości, zmusił się, aby odciągnąć jej głowę i ułożyć ją na pościeli. Ale tym razem nie poszła za jego wskazówką. Nadal miała go w ustach, pomimo jego natarczywego nalegania. Kręciłą głową, kiedy szarpał ją za włosy, co jeszcze mocniej go podniecało. W chwili, kiedy zrozumiał, że nie ma szans, wytrysnął w jej usta. Krzyknął z ulgi, ale nadal trzymał mocno jej głowę tak, że musiała połknąć całe jego nasienie.
Belli jeszcze nigdy nie udało się doprowadzić go do wybuchu w ten sposób, dlatego zdziwiło ją jego zachowanie. Kiedy miała już usta pełne jego spermy i chciała się odsunąć, przycisnął ją mocniej i niemal zmusił do połknięcie tego, co miała w ustach. Nie znała go od tej strony, bo też nigdy na to nie pozwolił. Jego zaborczość ucieszyła ją. Wiedziała, że będzie chciał tylko jej. Kiedy cała jego zawartość znalazła się już w jej żołądku zaczęła okrążać jeżykiem jego czubek tak, że po chwili znów stał się twardy jak głaz. Wtedy właśnie pociągnął jej twarz do góry i przewrócił ją na plecy. Zachłannie naparł na jej wargi, miażdżył je. Językiem zniewolił jej język. Przesuwał nim po jej wnętrzu, języku, zębach, jakby chciał posmakować siebie w jej ustach. Nie mogąc złapać oddechu zsunął się znów na jej piersi, ale nie pozostał przy nich długo. Jego usta zdążały nieubłaganie do miejsca między jej udami. Kiedy znalazły się przy jej pępku, rozsunęła szeroko nogi, aby miał pełny dostęp do jej kobiecości. Wilgotnym językiem przesunął po włoskach na łonie i dotknął jej. Lizał ją z wierzchu, a kiedy zaczęła poruszać biodrami, dając mu do zrozumienia, czego chce, wsunął język głęboko w nią. Poderwała biodra jeszcze wyżej i opadła z głośnym westchnieniem. Jednak jego język nie przestawał się poruszać i już po chwili Bella wznosiła się na szczyt rozkoszy. Kiedy wybuchłą i krzyknęła, powędrował powrotem do jej ust i mocno pocałował, jednocześnie wsuwając w nią palec. Nie dał jej odpocząć ani przez chwilę, tylko natychmiast zaczął poruszać najpierw jednym, a potem już dwoma palcami. Nim skończył się pierwszy orgazm nadchodził już kolejny, a po nim jeszcze jeden i znów kolejny. Dysząc ciężko i jęcząc z rozkoszy, kiedy kolejne dreszcze rozkoszy przeszywały jej ciało, Bella otworzyła oczy i popatrzyła na niego z uwielbieniem.
Wtedy właśnie wszedł w nią jednym szybkim ruchem. Poczuła go w sobie, wielkiego i gorącego, a jednocześnie gładkiego jak jedwab, i wszystkie emocje, jakie przed chwilą podarował jej swoimi zwinnym palcami wróciły ze zdwojoną siłą. Poruszał się w niej długimi mocnymi ruchami, prowadząc znów na szczyt i ją, i siebie.
Kiedy było po wszystkim, leżeli objęci w swoich ramionach i ciężko oddychali. Dłonie Edwarda przesuwały się wzdłuż jej kręgosłupa, co powodowało u niej rozkoszne dreszcze. W chwilach takich jak ta wydawało jej się, że zaraz zaśnie, co było dziwne o tyle, że jako wampir nie sypiała wcale. Ale każde wspaniałe uniesienie powodowało u niej stan ociężałości na ciele i umyśle. Jej mózg nie mógł skupić się choćby na jednej myśli, a przecież normalnie zostawało w nim tyle miejsca na różne przemyślenia. W jednym czasie mogła skupić się na milionie rzeczy i nie przeszkadzało jej to.
- Naprawdę się za tobą stęskniłem - wyszeptał jej ukochany.
- Nie było mnie w domu tylko kilka dni - przypomniała.
- Nie szkodzi. Zawsze jestem nieswój, kiedy jesteś daleko odemnie. Zwłaszcza, kiedy się o ciebie boję.
Silne ramiona Edwarda obięły ją jeszcze mocniej tak, że gdyby nadal była człowiekiem zmiażdżyłby ją na pewno. Układając się wygodnie w jego ramionach, zamruczała przeciągle i przymknęła powieki. W jej umyśle zaczęły pojawiać się najróżniejsze obrazy z przeszłości. Z przyzwyczajenia wsunęła dłoń we włosy ukochanego i zaczęła przeczesywać je palcami. Kiedy usłyszała jak pyta ją, o czym myśli, bez żadnych zahamowań zsunęła swoją tarczę i pozwoliła przeglądać swoje myśli.
- Carlisle zadzwonił do Tanii. Mają pojawić się z samego rana. A w ciągu najbliższych kilku dni przybędą także Siobhan, Liam i Maggie, Benjamin i Tia i Amazonki, jeżeli Alice zdołała do nich dotrzeć. W drodze powrotnej poszukają jeszcze kilkoro nomadów. - powiedział niespodziewanie Edward, kiedy zobaczył w jej wspomnieniach chwile szczęścia, jakiego zaznali, gdy Volturi wycofali się ostatnim razem.
Po tych słowach żadne z nich nie miało ochoty na nic więcej poza spotkaniem z resztą rodziny. Ubrali się więc i ruszyli wolnym, ludzkim tempem z powrotem do domu, gdzie czekała na nich reszta rodziny. Weszli do domu trzymając się za ręce. W drzwiach przywitała ich Esme. Mocno przytuliła do siebie Bellę i pocałowała ją w czoło, jak małą dziewczynkę, a ona poczuła się jakby wróciła do domu po jakiejś podróży. W salonie czekała na nich reszta rodziny i sam Seth.
- Znów szykujemy się do wojny? - zapytała Bella.
- Nie mamy innego wyjścia, jeżeli chcemy wyjść z tego cało, a jestem niemal pewny, że tym razem nic nie zatrzyma Volturi i walka się odbędzie. Mają na nas ochotę już niemal od wieku. - odpowiedział jej Carlisle.
Miał niewyraźną minę. Tak samo jak Esme i Nessie. Z całej rodziny to oni byli największymi przeciwnikami walki. Bella też jej nie lubiła, ale wiedziała, że jest potrzebna, aby przetrwać. Na kanapie siedział Emmett z Sethem, pogrążeni w zaciekłej rozmowie. W przeciwnym koncie pokoju stał samotnie Jasper. Wolno podchodzili do nich Nessie i Jake.
Bella widząc przygnębioną minę brata, puściła Edwarda i podeszła do Jaspera. Wsunęła jedną dłoń w jego rękę, a drugą położyła na jego ramieniu. Chłopak nawet nie drgnął, ale Bella wiedziała, że jest świadomy jej obecności i na pewno czerpie z niej siłę. Nabrała o tym pewności, gdy on sam objął ją ręką i wtulił twarz w jej włosy. Jego emocje były bardzo widoczne, a obecność przyjaciółki takiej, jaką Bella była dla niego, stała mu się wręcz niezbędna w takich chwilach jak ta i chociaż dla kogoś obcego, spoza ich rodziny, taka poufałość między nimi była jasna, to jednak ani Edward, ani Alice nigdy nie mieli wątpliwości, że jest to tylko wyjątkowo silne braterskie uczucie. W ciężkich chwilach potrafili wpłynąć na siebie nawzajem i uspokoić się tak jak nie potrafili tego nawet ich ukochani. Wszystko, co przeżyli wspólnie podczas minionych lat, a także te nieliczne chwile przed jej przemianą płynęły na ich stosunki wobec siebie. W całej rodzinie to Jasper umiał kontrolować emocje innych, ale tylko Bella umiała wpłynąć na jego uczucia mocniej niż jego ukochana. Czasami, kiedy Alice nie umiała sobie z nim poradzić w jakiejś sprawie prosiła o pomoc Bellę, a ta pomagała jej lub odwodziła ją od zamierzonego celu względem uczuć Jaspera.
Dlatego teraz patrzyli ze współczuciem na przytulaną do siebie parę i kiwało ze zrozumieniem głową. Alice kategorycznie zabroniła Jasperowi podróżować ze sobą i chłopak przeżywał teraz ciężkie chwile, bo nigdy nie zdażyło się, aby to właśnie Alice czegoś od niego żądała. Wszyscy wiedzieli, że jej misja nie jest trudna dopóki nie znajdzie się w Egipcie. Miała niewielkie szanse, żeby porozmawiać z Benjaminem i Tią nie natrafiając przy okazji na Amuna i Kebi, którzy nie są dobrze nastawieni do ich rodzimy pozytywnie od ostatniego spotkania.
Bella poczuła jak wokół nich obojga zacieśnia się jeszcze jedna para ramion i wiedziała, że to ich matka. Esme również była tym wszystkim poruszona. A przede wszystkim przerażona, jak oni wszyscy, zresztą. Kiedy wreszcie się od siebie oderwali, wszyscy patrzyli na Jaspera ze współczuciem. Przeżywał rozstanie z ukochaną bardziej niż to okazywał. Wiedzieli to. Dlatego Bella postanowiła nie odstępować brata na krok i wsuwając mu rękę pod ramię, poprowadziła go do kanapy obok Edwarda i Carlisle'a, gdzie usiedli razem.
- Gdzie jest Rose? - zauważyła niespodziewanie Bella.
- Wyruszyła razem z Alice. - odpowiedział jej Emmett. - Chcemy mieć pewność, że Amun powstrzyma się od głupot, ale nie chcieliśmy go obrazić obecnością mężczyzny.
- Co zrobimy, kiedy to wszystko się skończy? - zapytała Nessie.
- Kupimy gdzieś dom i rozpoczniemy kolejne ludzkie życie. - powiedział Carlisle.
Tak, pomyślała Bella, kolejne ludzkie życie bardzo by się jej podobało.