I na Ciebie przyjdzie czas. Pomyśl zatem już teraz jak masz zamiar odejść, w jakim stylu i co zostawiając za sobą: spalone mosty, zgliszcza czy też może dobre wspomnienie.
ODCHODZĄC ZABIERZ MNIE
Część 1
O stylach odchodzenia
„a więc stało się i odchodzisz
tu są twoje książki i płyty
możesz zabrać co chcesz
najlepiej zabierz mnie”
(G. Ciechowski „Odchodząc”)
Wiemy wszyscy że na każdego prędzej czy później przychodzi czas. Czas odejścia. Czas zmiany ścieżki, którą się podąża. Powody bywają różne: zmiana priorytetów, brak czasu, rodzina, nauka, dzieci, choroba, zniechęcenie, wypalenie, nowy partner życiowy, ostracyzm środowiska harcerskiego. Bywa różnie, jak ludzie odchodzą, również w sposób rozmaity.
Rezygnuję ze wszystkich funkcji z dnia na dzień. Przyczynę podaję enigmatycznie, obrażam się na cały świat. Zostawiam innych z problemem - co mają zrobić z tym co ja robiłem. Nie odzywam się ani słowem, piszę na kartce ostatnie słowo i odchodzę, nie przygotowawszy nikogo na moje odejście. Ludzie są zaskoczeni, ale prędzej czy później wypełnią tę lukę, którą pozostawię. Nie przekazuję żadnej wiedzy co dalej, co nie zostało jeszcze zrobione. Nie daję znaku życia.
Nagle przestaję się pojawiać na zbiórkach. Ludzie próbują dojść do tego co się dzieje, ale nie odbieram telefonów, jak bym zniknął z planety ziemi, nie wiadomo czy drużynowy jeszcze nim jest czy nie jest. Przyboczni są zdezorientowani, rozkazu wciąż nie ma. Nie ma jak dotrzeć do drużynowego, nie ma, bo zapadł się pod ziemię, choć z różnych źródeł dochodzi że żyje i ma się dobrze. Drużyna najczęściej nie przeżyje takiego szoku związanego z porzuceniem - ludzie się rozchodzą najczęściej bezpowrotnie… Niestety…
Postanawiam odejść, zawiadamiam przyboczną. Ona już zaczyna prowadzić zbiórki, ale ja nie potrafię się zebrać by napisać podanie do komendanta hufca. Zniechęcam tym samym przybocznego, który dawno powinien być drużynowym, a nie chce donosić na obecnego drużynowego, że nic nie robi. Jakoś nie mogę się zebrać, choć już dawno nie powinienem nosić granatowego sznura. Czas mija, czas mija. Przybocznemu długo jeszcze starczy sił na prowadzenie za mnie drużyny? Nie sądzę.
Postanawiam odejść, bo tak. Wszyscy są zaskoczeni, ale ja już nie mam siły. Jestem dopiero rok drużynowym, ale czuję że to nie to. Niech prowadzą to inni. Mówię przybocznym że oni będą prowadzić to od września tak żeby mogli się przygotować. Nadchodzi wrzesień, przekazuję granatowy sznur, znikam z powierzchni ziemi - harcerstwo to przecież już nie moja działka albo nie chcę się wtrącać w sprawy drużyny ani podważać autorytetu nowego lidera. To jego działka, musi się sprawdzić.
Odchodzę. Wiem o tym i wie o tym mój następca, którego informuje odpowiednio wcześniej by mógł dojrzeć do funkcji którą będzie pełnić. Wprowadzam go w tajniki funkcji, daję poznać czym są konkretne obowiązki. Przekazuję mu funkcję, po czym jeszcze przez długi czas współpracuję, udzielając niezbędnych informacji, by miał poczucie na samym początku że ma we mnie wsparcie. Co dwie głowy to niejedna. Stopniowo odsuwam się w cień, zostaje nowy lider…
Odchodzę jak w punkcie 5, ale mimo przekazania dalej wtrącam się, mieszam w sprawy mojego następcy, podważam jego autorytet, wyśmiewam błędne decyzje, moralizuję… Ludzie są „skołowani”. Nie wiedzą, kto tak naprawdę pełni tą funkcję, kto jest faktycznym liderem. Często dochodzi do konfliktów. Następca szybko orientuje się, że jest tylko na papierze, że nie ma nic do powiedzenia, a chciałby, że został wmanewrowany w grę swojego poprzednika. Zazwyczaj nie kończy się to dobrze.
Część 2
O skutkach odchodzenia
„Gdy ktoś kto mi jest światełkiem
Gaśnie nagle w biały dzień”
(Perfect „Niepokonani”)
zetrzesz
Niestety odejścia mają ogromne znaczenie w codziennej pracy wychowawczej. Wychowankowie bowiem uczą się tego od nas samych. Czy odchodzimy odpowiedzialnie czy też mając wszystko gdzieś, bo przecież skoro odchodzimy to już nie jest to nasz problem, co stanie się dalej. Każde zdarzenie pociąga za sobą skutki, a niestety (albo jak kto woli kolokwialne „stety”). Zazwyczaj bowiem odejście jakiejś osoby powoduje, iż ubywa w naszym małym świecie tego czegoś, czego zazwyczaj nie dostrzegaliśmy zanim dana osoba nie odeszła. Za daną osobą ubywa nie tylko cielesności, ale również cząstki ducha, atmosfery, charakteru środowiska. Odejście musi być więc przemyślane! Nie może być tak, iż podobnie jak w przypadku ad. 1 czy ad. 2 pozostawiamy ludzi samym sobie, bez wiedzy, przygotowania, często doświadczenia. Gdy się czegoś podejmujemy, jeśli chcemy zrobić to odpowiedzialni, koniecznym i obligatoryjnym jest zadbanie o odpowiednie oddanie naszych obowiązków, przygotowanie następcy, przekazanie wiedzy i doświadczeń, wprowadzenie na funkcję, wprowadzenie w istniejące już kontakty, zapoznanie z tajemnicami i sekretami danej pracy… Co tu długo mówić - odejście to tak naprawdę kawał roboty, która najczęściej pokazuje jak się daną funkcję sprawowało. Były premier mawiał „Faceta poznaje się po tym nie jak zaczyna, ale jak kończy.”, podobnie można by rzec prawdziwego harcerskiego wychowawcę, instruktora poznaje się po tym nie jak zaczął, co zrobił dobrego na początku, ale na tym jak odszedł, w jakiej atmosferze i co zrobił, by jak najmniej go brakowało.
Często nie dostrzegamy tego że odchodzenia uczą się od nas inni, tego że odchodzić uczyliśmy się od innych, że mamy już jakieś wzorce. Problem polega na tym jaki wzorzec wybierzemy. Czy zechcemy do końca być rzetelni i odpowiedzialni czy damy sobie spokój bo to już nie nasza sprawa. Oczywiście chciałoby się aby każdy wybrał sposób określony w punkcie 4 albo 5…
Część 3
Odejścia dobre mają sens
„W korowodzie zmysłów możemy trwać
Niepokonani
Nim się ogień w nas wypali
Nim ocean naszych snów
Łyżeczką się odmierzyć da”
(Perfect „Niepokonani”)
Tak. Odejścia odpowiedzialne, rzetelne mają sens. Powodują, że kolejni ludzie uczą się odpowiedzialności, podejmują nowe wyzwania, mogą się sprawdzać, dane funkcje nie są blokowane. Uważam osobiście, że czasami zbyt długie zajmowanie danej funkcji nie jest zbyt dobre - blokuje bowiem dostęp do niej innym ludziom, przez co nie daje im możliwości odpowiedniego rozwoju, mimo iż pełniący ją w danej chwili jest już wypalony i nie ma wielu pomysłów na to co dalej. Po co blokować innych, kiedy mogliby wprowadzić wiele ożywienia na danym stanowisku i zrobić wiele dobrego dla innych. Funkcje są pewnie piękne i zaszczytne, pamiętajmy jednak o tym, że odejścia mają o tyle sens, że są dokonywane w odpowiednim momencie.
„Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Niepokonanym
Wśród tandety lśniąc jak diament
Być zagadką, której nikt
Nie zdąży zgadnąć nim minie czas”
(Perfect „Niepokonani”)
Nie przegapmy zatem momentu, w którym wypalamy się już tak, że nasza funkcja przestaje być dla nas zaszczytną, a nasz następca marnuje się patrząc jak trwonimy cenny czas i swój i jego. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść…
Phm Marcin Mrowicki
Eks Drużynowy
Eks Namiestnik