W JAKI SPOSÓB POLACY WALCZYLI O UTRZYMANIE POLSKOŚCI
W ZABORZE ROSYJSKIM I PRUSKIM
od 1865r. do 1870r. ?
Wstęp
Tradycja dialogu z zaborcami sięgała 1815 r. i była związana z polityką konserwatystów Królestwa Polskiego. Po upadku powstania styczniowego koncepcja ta odżyła, zwłaszcza że niemal powszechne stało się wówczas przekonanie o beznadziejności walki z silnym i bezwzględnym przeciwnikiem. Hasła rezygnacji z powstania niepodległościowego podchwyciły zwłaszcza konserwatywne środowiska ziemiańskie, wciąż pamiętające wydarzenia galicyjskiej rabacji chłopskiej w 1846 r.
Uzyskana przez Galicję autonomia zdawała się potwierdzać słuszność polityki ugody, toteż najsilniej ideologia ta rozwinęła się właśnie w zaborze austriackim. Program ugody sformułowali młodzi konserwatyści krakowscy: historycy Walerian Kalinka i Józef Szujski, historyk literatury Stanisław Tarnowski oraz publicysta Stanisław Koźmian. W 1869 r. opublikowali oni Tekę Stańczyka, pamflet polityczny wyjątkowo ostro atakujący koncepcję zbrojnej walki o niepodległość i potępiający powstanie styczniowe. W innych swoich pracach „Stańczycy", jak nazwano krakowskich konserwatystów, twierdzili, że czynny opór i powstania narodowe są przyczyną największych klęsk narodowych ostatnich dekad. Wzywali do współpracy z zaborcą, by tą drogą - a nie z szablą w dłoni - uzyskać jak największą autonomię. Do ugody powinni zdaniem „Stańczyków" dążyć Polacy z wszystkich trzech zaborów, stąd koncepcję tę nazwano trójlojalizmem.
W Poznańskiem program ugody - lansowany tam przez polskie ziemiaństwo i Kościół (m.in. arcybiskupa Ledóchowskiego) - nie miał szans powodzenia, gdyż właśnie polityka Bismarcka szczególnie mocno uderzała w oba te środowiska. Wymownym tego wyrazem było uwięzienie arcybiskupa Ledóchowskiego.
Ziemiaństwo zaboru rosyjskiego także podejmowało próby porozumienia się z caratem, ale bez skutków. Carat całkowicie odrzucał program ugody z Polakami.
W zaborze pruskim
Polityka zniemczania Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego, a także Mazur, Warmii i Górnego Śląska, spotkała się z natychmiastowym przeciwdziałaniem ludności polskiej. Choć w państwie niemieckim istniały pewne swobody obywatelskie, walka z germanizacją nie była łatwa. Program germanizacyjny obejmował wiele dziedzin życia - oświatę, gospodarkę, osadnictwo - i wykorzystywał różne metody działania. Dysponował ogromnymi funduszami, sprawnym aparatem administracyjnym i, co szalenie istotne, poparciem społeczeństwa niemieckiego.
W Poznańskiem i na Pomorzu Gdańskim, pamiętających tradycje polskiej państwowości, polska świadomość narodowa była silna, rozwijało się życie oświatowe i kulturalne oraz kwitła publicystyka. Natomiast na Mazurach, Warmii i Górnym Śląsku, choć w prowincjach tych coraz mocniej dawały o sobie znać żywioły polskie, proces germanizacji był bardziej zaawansowany.
Mimo tych różnic metody walki z germanizacją wszędzie miały podobny charakter i ten sam cel - wychowanie młodego pokolenia w duchu narodowym. Najważniejsze miejsce zajmowała działalność kulturalna i oświatowa, prowadzona zresztą konsekwentnie od kilkudziesięciu lat zgodnie ze wskazówkami poznańskich organiczników. Zakładano Towarzystwa Czytelni Ludowych i Towarzystwa Ludowe, rozwijano sieć bibliotek polskich, prowadzono odczyty i pogadanki o historii Polski. Istotną rolę w podtrzymywaniu języka polskiego, krzewieniu znajomości dziejów ojczystych i rozwoju świadomości narodowej - zwłaszcza na Warmii, Mazurach oraz na Górnym Śląsku - odegrał Kościół.
Oprócz działalności oświatowo-kulturalnej ważnym nośnikiem idei polskiej stał się nowoczesny środek przekazu - prasa, na Śląsku, Warmii i Mazurach często stanowiąca jedyne polskie słowo drukowane. Poszczególne tytuły były związane z wybitnymi postaciami życia narodowego, np. katowicki „Górnoślązak" wydawany przez Wojciecha Korfantego (1873-1939). Na Pomorzu i Mazurach ukazywały się w wielotysięcznych nakładach „Gazeta Grudziądzka" i „Gazeta Ludowa".
Działalność naukowa i literacka była kolejną formą wyrażania aspiracji narodowych. Historyk Wojciech Kgtrzyński (1838-1918), uczestnik powstania styczniowego, był założycielem Towarzystwa Mazurskiej Inteligencji Ludowej (1872 r.) i autorem prac dotyczących historii polskiego średniowiecza, dziejów Pomorza i ludności Mazur.
Twórczość naukowa miała ze swej natury ograniczony zasięg. Inaczej było z literaturą piękną. Ludowy poeta mazurski:
Michał Kajka (1858-1940) publikował swe utwory w pismach polskich na Mazurach, Warmii i Górnym Śląsku. Wykorzystywał także popularne w XIX w. kalendarze, docierające do każdej niemal polskiej rodziny. Były to wydawnictwa bardzo wszechstronne, zawieiały bowiem porady gospodarcze, poezję, wypisy historyczne, materiały popularyzujące wiedzę itp.
Działalność patriotyczną prowadziły wreszcie różnego rodzaju organizacje i stowarzyszenia - zawodowe, kulturalne (np. śpiewacze), sportowe (np. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół"). Często współpracowały one z tajnymi organizacjami politycznymi, najliczniejszymi w Wielkopolsce. Na początku XX w. zasięg ich działalności rozszerzył się na pozostałe dzielnice.
Mówiąc o oporze ludności polskiej wobec polityki germanizacyjnej, nie można nie wspomnieć o dzieciach polskich, przeciwstawiających się usuwaniu języka polskiego ze szkół, domagających się religii po polsku i buntujących się przeciwko brutalnym metodom wychowawczym pruskich nauczycieli. Wydarzenia w 1901 r. we Wrześni, gdzie dzieci ukarano chłostą za odmowę nauki religii po niemiecku, a protestujących rodziców skazano na więzienie, stały się głośne we wszystkich trzech zaborach.
Efekty polityki germanizacyjnej były więc nikłe. Nawet zmasowany program kolonizacyjny zakończył się zupełną klęską, bo w latach 1896-1914 niemiecka własność ziemska nie tylko nie zwiększyła się, ale nawet spadła o blisko 50 tys. ha. Ogromnie przyczyniła się do tego praca organiczna, zwłaszcza w Wielkopolsce, gdzie jej tradycje były najbogatsze Działające tam nieprzerwanie od kilkudziesięciu lat towarzystwa gospodarcze i instytucje finansowe (towarzystwa rolnicze, przemysłowe i kredytowe, spółdzielnie i kasy oszczędnościowo-kredytowe) pozwalały ludności polskiej uniezależnić się od niemieckich banków i kredytów.
Szczególne znaczenie miały takie inicjatywy, jak Spółka Rolników Parcelacyjna (1894 r.), która dzięki sąsiedzkiej parcelacji ziem pozwalała obejść niemieckie ustawy utrudniające Polakom zakup ziemi. Niektóre polskie spółki, liczące ponad 50 tys. członków, były w istocie masowymi organizacjami narodowymi. Do tego należy dodać polski system kredytowy i polskie banki, które sprawiły, że pod względem możliwości kapitałowych polskie mieszczaństwo zaczynało górować nad niemieckim i żydowskim. Patronem tych wszystkich działań był pod koniec XIX w. ksiądz Piotr Wawrzyniak (1849-1910).
W zaborze ROSYJSKIM
Znacznie gorsza niż w zaborze pruskim była sytuacja Polaków w Królestwie Polskim, gdyż brak swobód obywatelskich uniemożliwiał tu działalność organizacyjną. Kultywowanie polskości musiało więc przybrać formy konspiracyjne.
Istotną rolę w walce z zaborcą odegrała praca organiczna, która po klęsce powstania styczniowego stała się naczelnym hasłem także w Królestwie Polskim. Nawoływano do skupienia się na działalności gospodarczej, by w ten sposób pomnażać dobra narodu. Publicyści wskazywali realia polityczne i przekonywali, że walka zbrojna przynosi jedynie skutki niekorzystne. Zwolennicy pracy organicznej wywodzili się głównie z dawnego obozu „białych". Mimo iż aktywnie uczestniczyli w powstaniu styczniowym, niechętnie odnosili się do desperackich prób walki zbrojnej. Uważali, że organizm narodowy należy najpierw wzmocnić poprzez działania oświatowe i gospodarcze, gdyż dopiero naród silny swą świadomością oraz mający odpowiednie zaplecze gospodarcze i finansowe będzie w stanie podjąć walkę z zaborcą.
Zaczęto rozwijać szkolnictwo zawodowe; pojawiły się liczne czasopisma fachowe. Sponsorami nowych szkół byli wybitni przemysłowcy i finansiści. Leopold Kronenberg (1812-1878), właściciel Banku Handlowego, udziałowiec licznych kolei, zakładów cukrowniczych i górniczych, założył Szkołę Handlową. Drugi bankier, Hipolit Wawelberg (1843-1901), był współzałożycielem słynnej Szkoły Technicznej w Warszawie.
Podobnie jak w zaborze pruskim, także w Królestwie Polskim uznano powszechną oświatę za najważniejszy czynnik rozwoju świadomości narodowej. Tymczasem poziom oświaty był tutaj bardzo zły. Od 1864 r. nie istniała żadna polska instytucja kierująca szkolnictwem, a fundusze na oświatę wyglądały żałośnie. W rezultacie w Królestwie Polskim było niemal 40 procent analfabetów.
Likwidacja analfabetyzmu i krzewie; idei narodowej stały się więc pierwszoplanowym celem zwolenników pracy organicznej, działaczy oświaty ludowej oraz konspiracyjnych organizacji politycznych (np. Ligi Narodowej). Prowadzono tajne nauczanie na wsi, wydawano w dużych nakładach najróżniejsze elementarze i podręczniki, na których uczyło się czytać i pisać całe pokolenie chłopów. Autorem wielu z nich był Konrad Prószyński, pseudonim Kazimierz Promyk (551-1908), redaktor wydawanego w Warszawie niezmiernie popularnego tygodnika dla ludu „Gazeta Świąteczna". Prasa, legalna i podziemna, była także w Królestwie ważnym nośnikiem idei narodowej.
Szkolnictwo wyższe.
Ogromną rolę kulrotwórczą odgrywały zawsze ośrodki uniwersyteckie. Jednak ani w zaborze pruskim, ani rosyjskim nie istniały polskie szkoły wyższe. Działające tam towarzystwa naukowe dysponowały natomiast zbyt małymi funduszami, by prowadzić badania naukowe na odpowiednim poziomie. Rozwijające się wówczas nauki przyrodnicze, chemia, fizyka wymagały kosztownego sprzętu i drogich materiałów, a te mógł zapewnić jedynie odpowiedni sponsor lub opieka państwa.
Polskie szkoły wyższe istniały tylko w Galicji. Uniwersytety w Krakowie i we Lwowie, Szkoła Rolnicza w Dublanach, Wyższa Szkoła Politechniczna we Lwowie do końca okresu zaborów spełniały funkcję łącznika między poszczególnymi ziemiami polskimi, kształciły bowiem studentów z wszystkich trzech zaborów. Wykłady w języku polskim oraz nieskrępowane możliwości działalności naukowej czyniły z nich ośrodki polskości i jednocześnie centra rozwoju nauki na najwyższym poziomie.