Wywiad z Autorytetem
- Drodzy radiosłuchacze, mam zaszczyt przeprowadzić dziś specjalnie dla Was jedyny w swoim rodzaju wywiad z Autorytetem. Przebywam w tej chwili w Jego biurze i na wstępie w imieniu naszej stacji radiowej i naszych słuchaczy dziękuję, że zgodził się Pan na dzisiejszą rozmowę.
- Proszę.
- Instytucja Autorytetu powstała w 2011 roku w celu ustabilizowania norm etycznych we wszystkich dziedzinach życia. Przywódcy całego świata korzystają z porad urzędującego Autorytetu, dzięki czemu od lat udaje się utrzymać pokój na naszej miotanej zazwyczaj wojnami planecie. Ale nie przedłużając rozpocznijmy naszą rozmowę. Piastuje Pan swoją funkcję od 3 lat, czy bycie Autorytetem jest męczące?
- Jest.
- Hm... Wybrano Pana do pełnienia tej zaszczytnej funkcji z grona wielu wybitnych ludzi, czy dziś po tych kilku latach uważa Pan, że podjęcie się tak trudnego wyzwania było słuszną decyzją?
- Tak i nie.
- Dlaczego?
- Tak, ponieważ to popłatne zajęcie, a nie, gdyż czasami muszę odpowiadać na głupie pytania.
- Za chwilkę wrócimy do wywiadu, a teraz chwilka muzyki... Już? O.K. Proszę mi wybaczyć, ale czy to była aluzja do mnie?
- Mimo wszystko jest pan inteligentny.
- Ludzie chcą usłyszeć coś o pana życiu, w końcu jest pan pierwszą osobą po papieżu.
- Po pierwsze młody człowieku nie wszyscy na świecie uznają filozofię Kościoła, a po drugie tak pan formułuje pytania, że musiałbym odpowiadać sloganami, a bardzo tego nie lubię.
- Niech pan zrozumie, bardzo pana szanuję, ale jest pan pierwszą osobą, która zarzuca mi złą budowę wywiadu.
- Widocznie moi nieszczęśni poprzednicy czuli radość z samego faktu bycia na antenie, tylko trafnie zadane pytanie może odkryć coś o czym pana słuchacze jeszcze nie wiedzą. Na poprzednie kwestie byłem w stanie odpowiedzieć jednym słowem, wyraźnie zbiło to pana z tropu. Musiałem coś z tym faktem uczynić, stąd moja dość obcesowa wypowiedź.
- Rozumiem... Już wchodzimy? O.K. 2.. 1... Witam was ponownie drodzy słuchacze w waszym ulubionym programie. Przypomnę, że kontynuujemy rozmowę z Autorytetem. Proszę nam powiedzieć, co zmieniło się w Pana życiu po objęciu tej funkcji.
- Głównie godziny pracy.
- To znaczy?
- Kiedyś pracowałem kilka godzin dziennie, teraz przez całą dobę.
- Rozwiązuje pan setki problemów z różnych dziedzin życia, jaka była pana najtrudniejsza sprawa?
- Każda jest trudna, za każdym razem muszę bowiem mówić prawdę.
- A zatem zdarzają się przypadki, że wolałby pan skłamać?
- Zdarzają.
- ... Mógłby pan zatem podać przykład? To znaczy... Proszę podać.
- Wczoraj spytano mnie o to czy smakowała mi kolacja. Odparłem, że nie.
- Chodziło mi o jakiś przykład poważniejszy, taki, który dotyczy losów świata.
- To był taki przykład. Gdyby kucharka usłyszała ode mnie kurtuazyjną odpowiedź twierdzącą wierzyłaby święcie, że sałatkę z tuńczyka robi świetnie. Gdyby ktoś uznał, że skoro mnie smakuje to właśnie taki smak powinien stać się standardem. Zdobyłby przepis i rozpowszechnił w internecie. Coraz więcej osób korzystałoby z niego, aż w końcu ludzie przestaliby lubić sałatkę z tuńczyka. Popyt nań coraz bardziej spadałby, a to związane jest z upadkiem gałęzi przemysłu, która związana jest z połowem, transportem i przetwarzaniem tej ryby. Zwiększyłoby to ogólnoświatowe bezrobocie o drobny procent. Większość z tych ludzi po prostu przekwalifikowałaby się, ale jakiś ułamek wszedłby na drogę przestępstwa...
- Nie patrzyłem na to w ten sposób. Ale czy to oznacza, że każde kłamstwo w naszych ustach może mieć katastrofalne skutki?
- Dotyczy to tylko osób, których zdanie bierze się jako wzorzec. Dla katolików papież jest autorytetem moralnym. Każda jego wypowiedź jest przez nich analizowana i stanowi pewien kanon zachowań. Gdy pan na przykład mówi kobiecie, że ładnie wygląda, choć uważa pan inaczej, to sprawia pan, że czuje się dowartościowana i choć ma to ujemne skutki, to jedynie znikome i o charakterze lokalnym. Gdyby jednak powiedziałby pan prawdę o niej sprawiłby pan jej przykrość, stałaby się apatyczna i byłaby mniej wydajna w tym, co robi na co dzień. Instytucja kurtuazyjnego kłamstwa jest więc w społeczeństwie niezbędna choćby i dlatego, że nigdy nie mamy pewności, że to, co usłyszymy jest prawdą, czy tylko komplementem i staramy się samoudoskonalać.
- A jednak kłamstwo nie zawsze zaliczyć można do kurtuazyjnych. Często wypowiadamy je tylko dla zatajenia prawdy. Takie kłamstwo musi pan potępiać.
- Nie zawsze. Proszę sobie wyobrazić lekarza, który wie, że jego pacjent umrze. Czy musi odebrać mu nadzieję?
Czy w ostatnich dniach życia ów pacjent ma przez to tylko czekać na śmierć? Musimy rozważać zawsze, czy nasze kłamstwo wychodzi od nas w dobrej wierze. Bez kłamstwa świat nie istniałby. Wiele wynalazków powstało pod wpływem kłamstwa, które dopingowało innych. Przykładem wyścig zbrojeń w czasie „zimnej wojny”. Proszę spojrzeć, jaki osiągnięto wówczas postęp technologiczny.
- A okłamywanie siebie, czy takie kłamstwo jest według pana dopuszczalne?
- Przez nie często ludzie tracą czas. Ale i bez tego nie można się obejść. Ile razy mówimy sobie „zrobię to”, choć wiemy, że jest to raczej niemożliwe. Jeśli jednak choć raz w życiu uda nam się coś dzięki temu osiągnąć, to odpowiedź na pańskie pytanie staje się oczywista. Takie oszukiwanie siebie nazywamy niejednokrotnie wiarą. Wierzymy w różne rzeczy. Dziecko zaczynające uprawiać sport wierzy, że stanie na najwyższym stopniu olimpijskiego podium, choć logicznie patrząc szanse na to są znikome jak jeden do kilku miliardów. A jednak taka wiara pozwala komuś to osiągnąć. Jedno z tych dzieci podejmując wyzwanie o minimalnym wszak stopniu realizacji urzeczywistni po latach wyrzeczeń swe marzenia. Z drugiej strony o ilu z tych dzieci nigdy nie usłyszymy. Takie jednak wydawałoby się nierealne cele popychają naszą cywilizację do przodu. Gdybyśmy przestali wierzyć w nasze możliwości nigdy człowiek nie stanąłby na księżycu.
- A pan, czy pan okłamuje siebie?
- Usiłuję tego nie robić. Wszak cała ludzkość oczekuje ode mnie odpowiedzi na różne dręczące ją pytania, Jeśli w jakiejś kwestii oszukam sam siebie jaką mam gwarancję, że wam udzielę poprawnej odpowiedzi?
- Powiedział pan „usiłuję”, a to oznacza, że nie zawsze się panu udaje?
- Trudno przezwyciężyć genetyczne uwarunkowania i lata przyzwyczajeń. Między innymi to odróżnia nas od zwierząt.
- A pamięta pan może moment, kiedy ostatnio przyłapał się pan na takim kłamstwie?
- To zdarza się często, choć coraz rzadziej. Choćby przed chwilą przemknęło mi przez myśl, że jestem chodzącą doskonałością, a przecież siedzę... To oczywiście żart. Istota doskonała nie może mieć uczuć, a ja jak wszyscy jestem nimi miotany, choć staram się, aby nie było po mnie tego widać.
- A co więc pan teraz czuje?
- Zmęczenie i świadomość, że nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Cóż w takim razie będziemy kończyć tą krótką, acz fascynującą rozmowę. Dziękuję, że zechciał pan poświęcić nam tych kilka minut. A was drodzy słuchacze zapraszam do dalszego słuchania naszej stacji, ja zaś spotkam się z państwem już jutro w audycji popołudniowej... Uff. Koniec.
- Zmęczył się pan?
- Nie... Tak. Niech pan powie, teraz pytania były lepsze?
- Były. Przestaliśmy bawić się w talk-show.
- A tak między nami, na jakie pytanie nie zna pan odpowiedzi?
- Przede wszystkim na jedno: „czy to co mówię jest słuszne?”.
Dariusz S. Jasiński
Łodź dn 19.05.1999