Sesje 21 30 z Lucyna Łobos


SPRAWY ŚLĘŻY I INNE (21)

WROCŁAW, 27 października 2003

Sesja metodą chanelingu telepatycznego 21

UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Robert Bernatowicz, Agata Czapnik, Andrzej Wójcikiewicz

ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
AGATA: Pytanie od Agaty Czapnik
ROBERT: Pytanie od Roberta Bernatowicza
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

SAMUEL:  Witam całą gromadę. Na wstępie się przedstawię i ustalę swoje warunki. Jestem istotą duchową. Moje przybrane imię to Samuel. Moje prawdziwe imię nie jest wam potrzebne. Ustalę też kolejność - kto będzie zadawał pytania, a ja będę odpowiadał. Zatem proszę ciebie Agato o pytanie i witaj.

AGATA:  Witam cię Samuelu. Bardzo się cieszę z naszego kolejnego spotkania. Mam kilka pytań, jeśli chodzi o naszą misję Faraona. Czy po obudzeniu Faraona piramidy, które znajdują się w innych rejonach kuli ziemskiej, w takich krajach jak Peru, Meksyk, Boliwia i inne, również odegrają jakąś rolę? Jeżeli tak, to jaką?

SAMUEL:  Nie Agato. Główną rolę odgrywa Piramida Cheopsa - jak już wiesz. Połączenie z Piramidą Cheopsa posiada piramida w Meksyku, w Jukatanie, inaczej Piramida Węża. I ta będzie miała rolę do odegrania, kiedy Faraon znajdzie się w Piramidzie. Słucham.

AGATA:  Kim, oprócz faktów, które znamy, jest Zahi Hawass i jaka jest jego energia?

SAMUEL:  Pilnuje. Został wysłany na Ziemię, żeby być strażnikiem. Zawiść ludzka, chęć osiągnięcia swojego zysku, celu - jest ogromna. Gdyby nie ten człowiek, to - uwierz mi - ale poprzez wtargnięcie ordynarne, czyli materiały wybuchowe, tak by docierali do Piramidy Cheopsa. Jest strażnikiem i też naszym wysłannikiem. Nie jest lubiany, gdyż jego zachowanie odbiega od normy, ale tak musi się zachowywać. Słucham.

AGATA:  Czy aparatura, urządzenia, które znajdują się w Piramidzie i Sfinksie są cały czas w jakiś sposób aktywne i czy zostaną uruchomione dopiero w momencie obudzenia Faraona?

SAMUEL:  Agato, są aktywne. Nie przez cały rok, ale uruchamia się aktywność dwa razy do roku, czyli wiosna i jesień. Urządzenia te mają połączenia z Marsem i tego będę bronił, tych moich słów, nawet gdyby ktoś próbował zarzucić mi kłamstwo, to będę obstawał przy swoim. Przecież to promieniowanie, czy inaczej mówiąc, połączenie energomagnetyczne zostało namierzone przez NASA i oni doskonale o tym wiedzą, że jest połączenie energetyczne z Marsem. Dlatego tak szukają. Boją się ruszyć Piramidy samej, gdyż zdają sobie sprawę, że ruszenie Piramidy grozi niebezpieczeństwem. Dlatego, gdyby ktoś z was chciał uwiarygodnić moje słowa, a ma kontakty z NASA, to niech spróbuje, a potwierdzą się moja słowa. Słucham.

AGATA:  Czy cały czas działa energia zabezpieczająca i jeśli tak, to czy jakieś nasze czułe mierniki są w stanie ją wykryć? Chodzi mi o Piramidę i Sfinksa.

SAMUEL:  Zabezpieczenie jest za pomocą energii energomagnetycznej. Żadne wasze urządzenie ziemskie nie jest w stanie ani namierzyć dokładnie tej energii, ani jej przerwać. Do takiego poziomu jeszcze nie dorośliście jako istoty ludzkie. Słucham.

AGATA:  Teraz troszeczkę inny temat. Dużo słyszeliśmy o tak zwanej "Strefie 51", która znajduje się w Nevadzie w Stanach Zjednoczonych. Prawdopodobnie odbywają się tam spotkania, bliskie spotkania trzeciego stopnia, lądują statki kosmiczne. Czy możesz coś na ten temat powiedzieć?

SAMUEL:  Jest kilka takich stref na Ziemi i nawet powiem gdzie. Wyspy Wielkanocne - przecież tam też lądowanie się odbywa regularnie. Brazylia - i tam też są zejścia istot z kosmosu. Dlatego jest tych miejsc tyle, żeby ludzie wreszcie uwierzyli, że nie są jedynymi istotami na Ziemi. Nie są pępkiem wszechświata. Zejścia, czy pojawianie się istot pozaziemskich odbywają się, jak na razie, w sposób utajony, gdyż jako istoty ziemskie nie jesteście gościnni i ujawnienie się takich gości groziłoby im śmiercią, gdyż nie jesteście jeszcze w stanie zaakceptować i przyjąć innych istot z innych wymiarów. Słucham.

AGATA:  Jeszcze dwa króciutkie pytania Samuelu. Ostatnio dużo się mówi o gigantycznej plamie na Słońcu. Ja nie jestem fachowcem, ale z tego, co wiem, ona wywołuje bardzo silne burze magnetyczne oraz bardzo silne promieniowanie elektromagnetyczne. Czy ma to jakiś związek z oczyszczeniem, które ma nastąpić?

SAMUEL:  Lubię Agato ludzi, którzy myślą. Przy każdym prawie spotkaniu i rozmowie powtarzam o oczyszczaniu. Nie ostrzegam, nie mówię o karze, ale mówię o fakcie, jaki nastąpi. Przecież wyraźnie było powiedziane: "Posłużymy się do oczyszczania ludźmi i naturą" - a także Słońcem. Masz rację. Jest to jeden z wielu elementów, który będzie pomagał w oczyszczaniu Ziemi. Słucham.

AGATA:  Dziękuje i nie mam więcej pytań.

SAMUEL:  Zatem poproszę o pytania naszego gościa, który tak dociekliwie próbował prześwietlić nasze medium - Lucynę. I tutaj muszę tobie powiedzieć, gościu nasz miły. Lucynę da się wyprowadzić w pole, gdyż jest tylko człowiekiem, ale - i tutaj rada - nie próbuj mnie wyprowadzić w pole. Zatem - słucham ciebie.

ROBERT:  Przybyłem tutaj po raz pierwszy i mam pytanie. Czy uważasz, że jestem właściwym człowiekiem w tym projekcie?

SAMUEL:  Mogę powiedzieć inaczej - witaj w naszym klubie misji "Faraon". Słuchaj uważnie. Samo wejście w szeregi misji jest łatwe, ale pozostać w misji jest już bardziej trudne. Nie będziesz wyjątkiem. Każdy wchodzący w te szeregi jest poddawany próbie i ty też będziesz poddany próbie. Misja "Faraon" nie jest zabawą, jest to rzecz bardzo odpowiedzialna, zwłaszcza dla ludzkości i Ziemi. Czytając sesje, już zwróciłeś na to uwagę, jak ważną rolę odegra Faraon przy oczyszczaniu Ziemi. Kiedy obudzimy Faraona to nie będzie tak, że nagle zniknie oczyszczanie. Oczyszczanie dalej będzie, ale będzie przebiegało już zgoła w inny sposób, łagodniej i to ma uczynić właśnie Faraon, kiedy to znajdzie się w grobowcu, w tym pustym sarkofagu. I dlatego jeszcze raz powtarzam tobie, który dzisiaj tutaj przybyłeś. Pamiętaj o trzech podstawowych słowach: proszę o zaufanie, proszę o pokorę i proszę o posłuszeństwo. Nawet, gdyby się tobie mogło wydawać, że sprawa, w jaką wkraczasz wydawać się będzie tobie beznadziejna, albo śmieszna - nie trać zaufania. Jeśli zastosujesz się do moich rad, w naszej misji "Faraon" pozostaniesz. Słucham ciebie.

ROBERT:  Od czterech lat uczestniczę w pewnych wydarzeniach związanych z siłą z poza Ziemi, którą miałem okazję zaobserwować - chodzi tutaj o wydarzenia w Wylatowie. Jak oceniasz te wydarzenia? Czy one mają związek z tym, o czym dzisiaj tutaj mówimy?

SAMUEL:  Tak dużo znaków jest podawanych wam. Przez ludzi podajemy informacje. I co się dzieje z takimi ludźmi? Najczęściej lądują w odpowiednim miejscu, skąd już nie mogą ani wyjść, ani mówić. Dalej, są też znaki na Ziemi - ostatnio Wylatowo jest takie głośne. I tutaj też jest posądzane o spekulacje, że jest to odciskane przez ludzi, którzy chcą zdobyć sławę, którzy są żądni sławy, pieniędzy. Mogę powiedzieć jedno - takiego dzieła, jakie jest to zrobione na zbożu w Wylatowie nie dokona żadna ręka ludzka. Te znaki są pisane przez energie ze statków, które nadlatują i cieszę się, że twoje zaangażowanie w tę sprawę jest takie głębokie. I pomimo, że jesteś często atakowany przez niedowiarków - idź tą drogą, którą podążasz teraz i dalej udowadniaj ludziom, że to, co jest pisane szyfrem, jest językiem z Kosmosu. Język, który wam przekazuje właśnie o nadchodzącym oczyszczaniu. Słucham.

ROBERT:  Mam pytanie związane z tym rokiem. Czytałem w przekazach o tym, że w tym roku będzie odkryty Labirynt, a także, że w tym roku być może zostanie odkryty grób Cheopsa - tak się nie stało. Dlaczego?

SAMUEL:  Przez wasz ziemski upór. Pewnych barier my, jako istoty duchowe nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Podajemy informacje, podajemy szczegółowe informacje - i tutaj mówię o grobowcu Faraona, o Labiryncie - ale ty jako ziemska istota powiedz mi, daj mi receptę mnie, jako istocie duchowej, jak przekroczyć tę waszą barierę głupoty, żeby móc zacząć kopać w tych wskazanych miejscach. Jako dowód na wiarygodność moich słów podałem wam Sobótkę i tutaj chciałbym, żebyście tę sprawę doprowadzili do finału, gdyż to, co znajdziecie w Sobótce otworzy wam drogę - okno na świat, okno na Egipt, na Faraona, na Labirynt. Słucham.

ROBERT:  Byłem w Sobótce na górze Ślęża, czytałem też twoje wskazówki dotyczące wejścia i znalezienia tego skarbu. Mam pytanie - jak ma to wyglądać? Czy rzeczywiście wystarczy tylko podnieść jedną płytę? Ile ludzi musi tam wejść? Jak głęboko jest ukryty ten skarb? Czy jest to tuż pod tą płytą, czy może jest on ukryty w jakimś korytarzu? W jaki sposób mamy znaleźć coś zakopanego w korytarzu, jeśli taki korytarz znajdziemy?

SAMUEL:  Bardzo rozległe są twoje słowa. Spróbuję kolejno. I tutaj próbujesz swoimi słowami przechytrzyć, kogo? Lucynę, czy mnie? Otóż słuchaj uważnie. Zdjęcie płyty, nawet dziesięciu płyt w tym wskazanym miejscu nic nie da i ty doskonale o tym wiesz. Należy chwycić za kilofy i łopaty i zacząć wgłębiać się w ziemię. Ci, którzy zatuszowali ślady, którzy odcięli drogę do lochów nie byli głupcami - dobrze zamaskowali. Przecież musicie usunąć tę ziemię z kamieniami, żeby móc się dostać do lochów zamku. To jest wejście, które wam wskazałem, najbardziej bezpieczne, bardziej bezpiecznego nie ma. Nie możecie wchodzić przez pieczarę, gdyż już wcześniej mówiłem - jest to niebezpieczne. Najbezpieczniej będzie drążyć się w dół, jak krety. Jak głęboko? Jest głęboko i nie będę was tutaj czarował, że to będzie dwa, trzy metry. Sam zamek stał na dosyć wysokim wzniesieniu a lochy zamku znajdowały się dużo, dużo poniżej wysokości zamku. Trudno mi określić, czy to będzie 20 metrów, czy może głębiej. Przecież macie odpowiednie urządzenia, które mogą namierzyć. Zasypane jest tylko wejście. Dalej jest już w samych lochach pusta przestrzeń. Dopiero w lochach, w korytarzach dojdziecie do komnaty i w tej komnacie dopiero czeka na was niespodzianka. Słucham.

ROBERT:  Czy w tej komnacie trzeba będzie jeszcze kopać? Czy tam także trzeba będzie prowadzić prace podobne jak wcześniej w kościele?

SAMUEL:  Wejść, po prostu już wejść. Tłumaczę przecież wyraźnie, mówimy przecież tym samym językiem. Musisz przekopać się do lochów, do tunelu, który jest już pusty i znajduje się pod ruinami zamku. Są to korytarze niczym labirynt, ale cóż dla was pokonać jest kawałek labiryntu. Pod zamkiem znajduje się komnata ta, o którą nam chodzi, a w komnacie - jak wspomniałem - czeka na was zapłata. Słucham.

ROBERT:  Czy grupa misji "Faraon" jest w tej chwili już kompletna, wystarczająca do przeprowadzenia kopania w Egipcie? Wiemy, że na Ślężę w tej chwili jest dostęp i w zasadzie wszystko jest gotowe do takich prac, ale czy do Egiptu jest też gotowe?

SAMUEL:  Jeszcze formujemy. Tak jak było wcześniej powiedziane Andrzejowi i Iwonie - będziemy przyjmować nowych. Będziemy każdego szkolić i przyglądać się. Jeżeli nie wytrzyma próby, nie zda egzaminu, z grupy Faraona będzie usunięty i pojawi się następny. W tej misji, w tej grupie na pewno musi być grupa liczna, gdyż kilka osób nie będzie w stanie pracować przy tak wielkim dziele, jakim będzie misja "Faraon". Dlatego to też aktywnie zaczęła działać Ameryka, czyli Chicago i jestem z tego zadowolony. Gorzej się rzecz ma tutaj w Polsce, kiedy ktoś się pojawi, wietrzy w tym zaraz swój interes, ile by z tego można wyciągnąć dla siebie. Otóż przede wszystkim wasze myślenie ma być takie: Faraon. Przede wszystkim Faraon, a my się później zatroszczymy i o wasze, ziemskie sprawy. Nie chcemy też żebyście byli biedni, ale przede wszystkim - Faraon. Słucham.

ROBERT:  Mam pytanie związane ze Ślężą. W sumie wybrałeś Samuelu bardzo trudny skarb do odkrycia. Jest tam skała, bardzo twarda, ciężkie warunki. Czy nie lepiej byłoby wybrać miejsca bardziej dostępne, mniej wymagające środków i nastręczające kłopotów?

SAMUEL:  Tak, istotnie wybrałem już jedno - w Złotoryi. Wystarczyło tylko poddać grupę niewielkiej próbie, a już nastąpił rozłam. Wszyscy - a było tylko trzy osoby - chcieli górować. W Złotoryi, czyli w miejscowości Kopacz, dalej obstaję przy swoim - to nie jest Sobótka i ten skarb, ale dowód na wiarygodność słów medium. Tam natomiast znajduje się pod ziemią ukryte z czasów wojny coś, co by mogło uradować Niemców, gdyż to jest schowane przez Niemców z Drugiej Wojny Światowej, po byłej fabryce broni. Istotnie - wiele racji miał Kapłanek mówiąc, że struktura ziemi jest nienaruszona. Nie mogła być naruszona, gdyż to nie jest zakopane. To jest, ale w podziemnych magazynach. Pod ziemią, na głębokości czterech, ponad czterech metrów znajduje się korytarz i magazyn z bronią. Ale dlaczego wybrałem Sobótkę? Tu też nie masz racji, gdyż przekopując się w dół nie będziesz natrafiał na kamienie, które trzeba kuć. Tam po prostu są też kamienie, ale wrzucone, które trzeba usunąć. Więcej ziemi niż kamieni. Dlatego też skierowaliśmy się w kierunku Sobótki, gdyż łatwiej będzie dotrzeć do odpowiednich władz, niż tam, w miejscowości Kopacz. Trudno się rozmawiało z właścicielami tej ziemi i ręczę ci - gdybyś teraz próbował ponownie dotrzeć do miejscowości Kopacz, aby pod tym wskazanym adresem sprawdzić swoim sprzętem, to nikt cię na pole nie wpuści. Słucham.

ROBERT:  W ubiegłym tygodniu razem z tutaj obecnym Andrzejem Wójcikiewiczem mieliśmy okazję spotkać się z dwojgiem ludzi, którzy przekazali nam niezwykłe informacje. Jak oceniasz tych ludzi? Czy są wiarygodni, czy ich informacje okażą się przydatne w misji "Faraon"?

SAMUEL:  Decyzje wyboru przekazałem Andrzejowi. Żeby dokonać wyboru, potrzebujemy też człowieka. Tym człowiekiem dla nas jest Andrzej i życzyłbym sobie, żebyś pomimo tylu prób, jakie przeszedł Andrzej, pozostał w naszej grupie. Andrzej wybiera, my prowadzimy. Tak to wygląda. Słucham.

ROBERT:  Mam pytanie związane jeszcze z tą Ślężą. Czy w zasadzie można powiedzieć, że my już w tej chwili powinniśmy rozpocząć pracę, bo zamiast poszukiwań tego skarbu i czy to miejsce jest już określone, dlatego, że tych miejsc w kościele jest, co najmniej kilka - podejrzanych? Czy możesz wskazać konkretne miejsce, gdyż tego typu prace związane są z dużą operacją. Byłoby to wielkim ułatwieniem, gdybyśmy dokładnie i precyzyjnie znali miejsce oraz dokładnie i precyzyjnie znali głębokość.

SAMUEL:  Słuchaj teraz uważnie. To miejsce, które wskazała Lucyna, jest niczym studnia, natomiast wy, będąc w kościółku, odnaleźliście kilka jeszcze innych miejsc. Na środku, dokładnie na środku kościoła też wam dawało sygnały. Otóż lochy, podziemia ciągną się niczym labirynt, mają kilka korytarzy i gdybyś wchodził w głąb poprzez te wirujące miejsca w kościółku, to też wejdziesz do lochów, do tego korytarza. Dałem wam tylko najłatwiejsze, najbezpieczniejsze miejsce, ale wszystkie miejsca odnalezione w kościółku są prawidłowe, a zwłaszcza na tej szerokości kościółka, gdzie już to sprawdzałeś. Jest wejście i korytarz. Słucham.

ROBERT:  Czy konieczne jest użycie urządzenia, które my nazywamy georadarem, żeby zlokalizować to miejsce? Czy jest to niepotrzebne?

SAMUEL:  Jest to wam potrzebne do tego, żebyście się poczuli zdecydowani i pewni, żebyście mogli być pewni i uwiarygodnieni, że jest tam przecież... pusta przestrzeń. Została namierzona i nie tylko w kościółku, ale i poza kościołem też. Gdyby były problemy z wejściem, czy otrzymaniem pozwolenia - choć będziemy się starać, aby tak się nie stało, to poza terenem, na placu jeszcze kościelnym - też tam można kopać, gdyż tam też namierzyliście pustą przestrzeń. Tylko tak, jak już powiedziałem, będzie ciężko, gdyż jest to dosyć głęboko, a wszystkie wejścia są dokładnie zabezpieczone. Wejścia tylko w kościółku są przygotowane, tak jak gdyby czekały na znalazcę. Tylko wejść i kopać. Poza kościołem, na placu - istotnie, masz rację. Tutaj trzeba byłoby pokonać tę trudność, czyli te twarde kamienie. Słucham.

ROBERT:  Mam pytanie z obcymi cywilizacjami związane, które wiem, że istnieją i przybywają na Ziemię. Jutro będę miał spotkanie z panią, która twierdzi, że ma kontakt z taką cywilizacją, nazywa się Elżbieta Wizental. Czy uważasz, że jest to osoba, która może pomóc w misji "Faraon" i czy uważasz ją za wiarygodną?

SAMUEL:  Wiele jest osób, tak jak powiedziałem, które mają kontakty. Jedne się ujawniają, drugie się boją. Boją się reakcji ludzi, odrzucenia. Boją się, że mogą być uznani za chorych psychicznie. Nie tych należałoby leczyć, którzy mają kontakty, ale tych, którzy nie wierzą. Czy ta kobieta mówi prawdę? Tak, prawdę mówi i ma kontakty i należą jej się duże brawa za to, że zaczęła mówić, ale czy będzie przydatna misji? No cóż. Grób, misja "Faraon" jest otwarty dla każdego, ale czy utrzyma się w niej - to już jest druga sprawa. Dlatego jeśli uważasz, że należałoby jej dać szansę, to oczywiście. Można ją będzie powitać w naszym klubie "Faraon". Słucham.

ROBERT:  Samuelu, wspominałeś w swoich przekazach, które czytałem, o katastrofie, która ma mieć miejsce na Ziemi. Jest o tym wiele rzeczywiście przepowiedni. Czy możesz coś więcej powiedzieć o tej katastrofie? Czy możesz powiedzieć, czy Polska będzie dotknięta obszarem zniszczeń? Czy możesz powiedzieć czy my, ludzie, uczestniczący w tak niezwykłej operacji będziemy w bezpiecznym miejscu w momencie tej katastrofy? I czy możesz wymienić dokładną datę tej katastrofy?

SAMUEL:  Nie nazwałbym tego tak tragicznie jak ty to mówisz - katastrofa. Katastrofa mogłaby dotyczyć zarówno Ziemi i ludzi, a nam - istotom pozaziemskim - zależy na tym, żeby Ziemia została uratowana. Nie wiem czy dobrze mnie zrozumiałeś? Mówię Ziemia. Czy kiedy to nastąpi - mam podać datę. Katastrofy nie będzie, oczyszczanie już się rozpoczęło i do tego służą nam ludzie, którzy dokonują oczyszczania. Finał oczyszczania wstępnego nastąpi w 012 roku. Po tym wstępnym oczyszczaniu będzie czas spokoju, leczenia ran, bólu dla tych, którzy pozostaną. Sama Ziemia, Robercie, jest klejnotem i o ten klejnot będziemy zabiegać. Ludzie tylko zapomnieli, że posiadają rozum. Dlatego to oczyszczania nie nazywaj katastrofą. Będzie oczyszczanie miało swój wstępny finał w roku 012. Słucham.

ROBERT:  Jeżeli chodzi o Egipt, mam tutaj wątpliwość związaną z tym, od czego w zasadzie należałoby zacząć. Czy twoim zdaniem należałoby w tej chwili zacząć kopać na pustyni poszukując Labiryntu?

SAMUEL:  Tak Robercie, Labiryntu. I żeby było łatwiej, bo tutaj trudno mi było dokładnie rozmawiać z Kapłankiem, który ciągle mącił Lucynie w głowie, więc żeby ułatwić sprawę w prosty sposób wytłumaczę. Znajdź się przy trzeciej piramidzie w Giza. Przy samej piramidzie trzeciej kopać raczej trudno, gdyż jest tam kamień, ale przejdź poza płaskowyż piramid i znajdź się już na otwartej pustyni, ale ciągle kieruj się w linii prostej od trzeciej piramidy w Giza. Kiedy znajdziesz się na otwartej pustyni, wtedy należałoby kopać. Labirynt znajduje się na całej długości i nie jest istotne czy ty się będziesz wkopywał 10 kilometrów od piramidy, czy pięć. Na tym odcinku, na tej długości w linii prostej trafisz na Labirynt. Labirynt będzie wam pomocą w dotarciu do tego zatwardziałego Hawassa i drogą do Faraona. Słucham.

ROBERT:  Czy 5 osób kopiących wystarczy?

SAMUEL:  Robercie... W tym momencie odebrałeś mi głos. Czy to są żarty z twojej strony? Widzę, że masz poczucie humoru. Ja też. Nie wystarczy! Nie wystarczy pięć osób. Jest to pustynia. To będzie grupa potrzebna, spora grupa ludzi.... Chyba że pięć osób istotnie z grupy "Faraon", ale najmiesz pracowników, którzy będą kopać. Słucham.

ROBERT:  Po dokopaniu się do tego Labiryntu przewidujesz wydarzenie, które ułatwi dotarcie do złotej komnaty. Czy dotarcie do komnaty będzie związane z jakimś szczególnym wysiłkiem, czy też szczególnym wydarzeniem? Co będzie konieczne po odkryciu Labiryntu?

SAMUEL:  I wejściu... Bo tobie chodzi, co będzie konieczne i potrzebne po odkryciu pierwszego poziomu, czyli nadziemnego Labiryntu...?

ROBERT:  Tak, staram sobie wyobrazić tę grupę, która będzie pracowała w Egipcie i tutaj mam pytanie...

SAMUEL:  Właśnie... Starasz się wyobrazić Labirynt, co jest potrzebne? Sznurek, Robercie, żebyś nie zginął. Trzeba się będzie przewiązać sznurkiem i w bardzo prosty sposób wejść do Labiryntu. Jakież to jest żałosne, Robercie - wszystko, co proste dla was jest takie trudne, a co staracie się skomplikować wydaje się wam takie piękne, takie mądre, a proste rzeczy są po prostu odrzucane. Zatem jeszcze raz powtarzam - długi, bardzo mocny sznurek i bez żadnych przeszkód możesz wejść do środka Labiryntu. Słucham.

ROBERT:  Powiedz mi, Samuelu, jak w tej chwili można najbardziej pomóc Andrzejowi? Jesteśmy już w takim momencie przygotowań, że w zasadzie możemy nawet wchodzić już do tego kościoła. Czy możesz przekazać nam jakieś takie rady, jak można mu w tej chwili pomóc najbardziej?

SAMUEL:  Andrzej nazwał się Wędrowcem i to prawda - ciągle gdzieś się włóczy, ale jest to jego chleb i tak musi być. Nie jest przypadkiem Robercie, że ty stanąłeś na tej drodze misji "Faraon", gdyż traktujmy misję "Sobótka" też jako misję "Faraon", gdyż to wszystko będzie zmierzało do tego samego celu, czyli do tego centralnego punku osi Ziemi w Egipcie. Robercie, pytasz się jak masz pomóc? Po prostu - przejmij na czas nieobecności Andrzeja sprawę w swoje ręce. Mam do ciebie zaufanie. Słucham.

ROBERT:  Nie mam więcej pytań, dziękuję bardzo za odpowiedzi.

SAMUEL:  Miło było mi z tobą rozmawiać, Robercie. Tutaj wybacz mi, kiedy to momentami byłem zbyt ostry, ale Andrzej powinien ciebie uprzedzić, jaki jest mój sposób bycia. Nawet kiedy chłostam, to chłostam z miłością. Dziękuję, Robercie. Teraz ty Andrzeju. Słucham.

ANDRZEJ:  Witaj Samuelu - ja mam parę pytań związanych z moim wyjazdem do Erica von Danikena. Jak oceniasz ten wyjazd?

SAMUEL:  Jak oceniam ten wyjazd? Daniken po przeczytaniu tego, co otrzymał, oczywiście przeżył nie lada szok, gdyż słowa, które były napisane, on znał. Jakżesz to, kiedy nawet co nie było spisane przez jego rękę, ty mu przekazałeś. Ktoś tam z dalekiej Polski ma przekazy. Daniken będzie wam pomagał i z wami współpracował, ale niejawnie, gdyż Daniken i Hawass serdecznie się nienawidzą...

ANDRZEJ:  Tak, ja to zauważyłem... Czy w dalszym ciągu sugerujesz, aby aktywnie szukać kontaktu z nim, czy czekać cierpliwie na jego reakcje, aż on się zgłosi?

SAMUEL:  Daj mu jeszcze chwilę ochłonąć, bo po takiej dawce, takim zastrzyku trzeba, żeby się to wszystko mogło poukładać troszeczkę, a potem znów będziemy go szturchać. Słucham.

ANDRZEJ:  Już wspomniałeś o tym zresztą... Eric von Daniken absolutnie nie wierzy w możliwość otrzymania pozwolenia na jakiekolwiek kopanie od Hawassa i czuł się nawet urażony, kiedy ja powiedziałem, że być może uda nam się to załatwić. Czy ta jego niewiara nie przeszkodzi nam?

SAMUEL:  Nie, będzie z zaciekawieniem obserwował. Jemu się nie udało, chociaż on otrzymywał i otrzymuje informacje. Tylko pamiętaj jedno - agresja budzi następną agresję. Znalezienie skarbu Światowida obiegnie świat. Nie będzie to tylko dla Polski, ale informacja o tym znalezisku obiegnie świat i wtedy to można będzie zainteresować Hawassa. Któż nie lubi złota. Ale tak, jak wspomniałem - najpierw Labirynt, a później w szybkim czasie przejdziemy do Faraona. Czasu naprawdę jest niewiele. Czas szybko ucieka. Dwunasty rok mamy za pasem. Słucham.

ANDRZEJ:  W rozmowie z Erickiem von Dänikenem odniosłem wrażenie, że jest niezwykle arogancki i bardzo trudno się z nim rozmawia. Jaką taktykę sugerujesz w stosunku do niego?

SAMUEL:  Nie taką samą. Dlaczego nie może dojść do porozumienia z Hawassem? Przecież te dwie istoty działają na tym samym poziomie, czyli jeden jest agresywny i drugi agresywny. Nie potrafi jeden drugiemu ustąpić. Skoro wy wyjdziecie w takim samym poziomie - z agresją - do von Danikena, niczego się nie osiągnie. Natomiast kiedy dasz mu ciepła trochę, to wtedy zyskasz tego człowieka. Tak naprawdę wcale nie jest taki arogancki, ale zważ jedno Andrzeju, ile ten człowiek w swoim życiu odebrał batów. Z każdej strony był i jest atakowany, uznany za wariata, hochsztaplera i wszystkie, jakie tylko są pomyje świata wylewane są na jego głowę. On się po prostu broni. Słucham.

ANDRZEJ:  Dziękuję bardzo. To bardzo pasujące mi wyjaśnienie z punktu widzenia psychologii. Samuelu, ja teraz piszę rozdział na temat Sfinksa w mojej książce i mam pewne wątpliwości, które chciałem wyjaśnić. Czy mam rozumieć, że w momencie, kiedy Sfinks był zbudowany po raz pierwszy przez mieszkańców osady Irr miał oryginalnie głowę lwa?

SAMUEL:  Lwa Andrzeju - była to głowa lwa... Jeszcze czasy budowy Piramidy też była to głowa lwa. Dopiero później Chefern dał głowę boga. Boga Olina...

ANDRZEJ:  I jednocześnie ta głowa Olina była jego podobizną?

SAMUEL:  Jego podobizną... zdjęcie. Sobowtór... tak to mawiacie.

ANDRZEJ:  Teraz chciałem powrócić na chwileczkę do Ślęży. Możemy zrobić badania georadarowe... Czy sądzisz, że jesteśmy w stanie wykryć obecność tej komnaty, o której mówisz i w którym mniej więcej rejonie jest ta komnata?

SAMUEL:  Już mówię. Ruiny zamku - trzeba byłoby tam wejść na ruiny zamku. Myszkowaliście po tych ruinach, ale na komnatę nie wchodziliście. Gdzieś pośrodku ruin zamku powinna znajdować się ta komnata, w tych lochach.

ANDRZEJ:  Radar, o ile pamiętam, sięga do głębokości około 15 metrów?

ROBERT:  Dwudziestu...

ANDRZEJ:  Dwudziestu metrów... Czy radar sięgnie tak głęboko?

SAMUEL:  Obawiam się, że nie...

ANDRZEJ:  Aha, czyli radarem możemy wykryć nie tyle komnatę, ile same lochy, przejścia...

SAMUEL:  Lochy Andrzeju, lochy. Tu najbardziej nam chodzi, żeby najpierw dostać się do lochów. Dopiero przemieszczając się w lochach, dotrzecie do komnaty.

ANDRZEJ:  Rozumiem. Czyli pierwszym etapem byłoby otrzymanie pozwolenia na kopanie w kościółku, czyli usunięcie płyt, dokopanie się do wejścia do lochów...

SAMUEL:  ... i potem droga już jest prosta.

ANDRZEJ:  Potem droga... to łatwo ci powiedzieć, Samuelu, "droga jest prosta", bo jak wejdziemy do lochów to mogą być rozgałęzienia... Czy będziesz w stanie poprowadzić nas tą właściwą drogą omijając pułapki, bo tam na pewno będą jakieś pułapki...

SAMUEL:  Pułapki to już są. Dlatego to wam wskazałem najbezpieczniejszą, najprostszą drogę. Gdybym chciał was skierować poprzez pułapki wskazałbym inną drogę. Jedną drogę - pułapkę już żeśmy wam wskazali. Jest to ta pieczara, czy coś w tym rodzaju. To co namierzyła Agata. Tam jest pułapka, bo nieodpowiednie ruszenie kamieni - zwali się cała reszta na głowę, a tutaj idziecie w głąb już bezpiecznie. Słucham.

ANDRZEJ:  Fizycznie jak by to wyglądało? Powiedzmy - wejdziemy tam w kilka osób i czy Lucyna będzie nas prowadziła wahadełkiem? Jak to ma wyglądać?

SAMUEL:  Dobry pomysł, Andrzeju, podsunąłeś. Rzeczywiście - puścimy Lucynę jako pierwszą i wtedy wy będziecie bezpieczni. Wiadomo, że jej się nic stać nie może, więc wy za nią też możecie iść. Słucham.

ANDRZEJ:  Dobrze. Robert wspominał o spotkaniu z dwoma osobami przed moim wyjazdem do Bydgoszczy. Jedna z tych osób... nie pamiętam jak ma na imię...

ROBERT:  Ja też nie pamiętam... pani...

ANDRZEJ:  ...Pani Zosia... czy...

ROBERT:  No, nazwijmy ją Zosia...

ANDRZEJ:  W każdym razie mam nadzieję, że jej energię odebrałeś, ponieważ wysyłałem ją do ciebie w czasie tego spotkania. Ona obliczyła matematycznie położenie różnych komnat... Czy wyczułeś... Czy można cię spytać o taką rzecz... Ona twierdzi, że znalazła matematyczny dowód na... jak ona to powiedziała... na wzorzec wszechświata wywodzący się z liczby Pi...

SAMUEL:  Spokojnie z tym wzorem wszechświata. Ale - tak jak Robercie mówisz - niech będzie Zosia. Istotnie wasze imiona ziemskie dla nas nie przedstawiają większej wartości. Otóż - dobry plan i następne potwierdzenie. Weźmy tę Zosię na Sobótkę i niech swym ścisłym umysłem, matematyczną dokładnością policzy. Pokażcie jej co ma zrobić, gdzie ma popracować i niech się tym zajmie i wtedy dopiero zobaczycie jakie będą wyniki. Taka jest moja propozycja. Jaka wasza? Słucham.

ANDRZEJ:  Czy rzeczywiście Piramida Cheopsa i inne piramidy w Giza są zbudowane na wzorze matematycznym liczby Pi, czyli 3,14 plus...

SAMUEL:  Nie łam sobie języka Andrzeju. Istotnie piramidy, a zwłaszcza Piramida Cheopsa jest gigantycznym wzorem matematycznym, zbudowana z matematyczną dokładnością, prawie co do milimetra, i tutaj chylę czoło w kierunku tej Zosi. Słucham.

ANDRZEJ:  Jeszcze jedna prośba, mianowicie - odpowiadając na pytanie Roberta dotyczące Labiryntu w Egipcie mówiłeś o linii prostej biegnącej od trzeciej piramidy... w kierunku pustyni. Czy mam rozumieć, że ta linia prosta biegnie pod kątem prostym od piramidy, czy linia prosta w kierunku jeziora Moerisa, czy najbliższego punktu jeziora Moerisa?

SAMUEL:  Może być najbliższego punktu jeziora Moerisa, ale ma to być środek trzeciej piramidy Giza, od strony zewnętrznej, nie od strony piramidy. Zrozumiany zostałem Andrzeju?

ANDRZEJ:  Od strony zewnętrznej, czyli od strony południa, czyli tam gdzie mówiłeś o tym, żeby słońce.... Nie, słońce w południe ma świecić w tym kierunku?

SAMUEL:  Tak i tu ustawcie się na samym środku i idźcie w linii prostej.

ANDRZEJ:  W linii prostej pod kątem prostym od piramidy?

SAMUEL:  Od piramidy.

ANDRZEJ:  Pod kątem prostym - tak?

SAMUEL:  Prostym Andrzeju.

ANDRZEJ:  Aha, tak dobrze... to w tym momencie już to rozumiem. To w takim razie jeśli chodzi o mnie, to są wszystkie moje pytania. Chciałem ci też podziękować za twoją obecność na Ślęży, bo chyba po raz pierwszy ją czułem bardzo wyraźnie i czułem opiekę nad nami, tak że to...

SAMUEL:  Andrzeju, przecież ta wielka misja to jest misja nasza wspólna i misja "Faraon" to nie tylko sam Faraon, ale ludzie na całej Ziemi, i weźcie to sobie do serca i pod uwagę. Czy któremuś z was jeszcze się urodziło pytanie? Słucham, czy to wszystko?

ANDRZEJ:  Nie mam więcej pytań.

SAMUEL:  To i ja dziękuję bardzo za wysłuchanie słów moich dnia dzisiejszego.

CHICAGO I MISJA SOBÓTKA (22)

WROCŁAW, 16 listopada 2003

Sesja metodą chanelingu telepatycznego 22

UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Łucja Szajda

ŁUCJA: Pytanie od Łucji Szajdy oraz w imieniu Barbary Choroszy i Andrzeja Wójcikiewicza
SAMUEL:  Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

SAMUEL:  Witajcie dnia dzisiejszego. Witam ciebie, Łucjo, i witam ciebie, Lucyno. Zostaliśmy tutaj sprowadzeni i myślę, że odpowiem na pytania, które napłynęły zza wielkiej wody. Jeszcze jedno słowo powiem tobie, Łucjo, zanim rozpoczniemy odpowiedzi i pytania. Otóż w tym domu czuję się dobrze - ja, Samuel. Teraz słucham Łucjo pytań, jakie przybyły.

ŁUCJA:  Witaj, Samuelu. Cieszę się, że w tym domu czujesz się dobrze. Mam przygotowane pytania od Barbary z Chicago i od Andrzeja, który teraz też tam przebywa. Od których pytań mam zacząć?

SAMUEL:  Wolałbym od Barbary. Słucham.

ŁUCJA:  (w imieniu Barbary) Dobrze, Samuelu. Oto pytania od Barbary. Przekazuję pozdrowienia. W związku z wizytą Andrzeja w Chicago chciałabym odbyć sesję hipnozy dotyczącą faktu montowania urządzenia w Piramidzie Cheopsa. Powody mam dwa. Po pierwsze - liczę na zmobilizowanie Ryszarda do pracy nad scenariuszem, do którego - nie wiem, czemu - ma wielkie opory i trudno byłoby mi powiedzieć, żeby był dla mnie wsparciem. Po drugie - nie będę ukrywać, że i mnie interesują też pewne szczegóły. I pytanie Samuelu - czy mogę prosić o przewodnictwo i opiekę w tej podróży?

SAMUEL:  Pytanie obszerne to i odpowiedź też będzie obszerna. Barbaro - witaj. Barbaro, już tobie mówiłem, wspomniałem na temat hipnozy. Oczywiście, możesz się położyć, czyli poddać seansowi hipnozy, którą poprowadzi Andrzej. Barbaro - chcesz się dowiedzieć czegoś więcej na temat montowania urządzenia w Piramidzie. Otóż dobrze rozumujesz, że przy tym dziele stworzenia pracowała cała armia nie tylko istot ludzkich, ale i bytów z Oriona. Barbaro, z jednej strony masz ogromną ochotę poddać się hipnozie, z drugiej strony jest w tobie lęk... Pytam się, zatem ciebie: czego się boisz, skoro masz nasze przyzwolenie? Prosisz o wsparcie i ochronę. A jak ty sobie to wyobrażasz, że zostawimy ciebie samą sobie? Albo inaczej, że podczas hipnozy, kiedy to zobaczysz tamte czasy i będziesz czuła dokładnie to samo, co czuje Lucyna podczas hipnozy, to myślisz, że pozwolimy tobie zostać? Nic z tego, Barbaro. Kiedy uzyskasz odpowiedzi, posłusznie wrócisz do tych czasów. Jesteś potrzebna tutaj i teraz, Barbaro. A Andrzej niech się nie ociąga. Skoro wszedł na drogę jednokierunkową, to może iść tylko do przodu, nigdy do tyłu... Pomimo, że będą po drodze odpadać osoby z misji, to Andrzej ma iść tylko do przodu. Słucham dalej.

ŁUCJA:  (w imieniu Barbary) Następne pytanie tyczy się Don Severiano (Juno) z Peru. Już został nawiązany kontakt, uważam - przychylny. Don Severiano patrząc na zdjęcie Lucyny czuł się szczęśliwy i z pomocą innego szamana zobaczyli na wszystkich trzech zdjęciach białą energię, która Lucynę ochrania, informuje i uskrzydla. On nic nie kojarzy z piramidami, z Faraonem. Jak go naprowadzić? Czy zasugerować mu regresję wieku w czas budowania piramid? Kto ma to zrobić? Prosimy o sugestię, mamy dobrego tłumacza.

SAMUEL:  Barbaro, to, co mógłbym zaproponować wam, na waszym terenie - a wybraliśmy Chicago nie przez przypadek, ale to było dokładnie przekalkulowane. Jest to odpowiedni teren na działanie i odpowiedni ludzie na nim działają. Otóż, Barbaro, sprawa wygląda tak. Oczywiście - Severiano, ten obecny (w środku Juno), nie może wiedzieć o Piramidzie z prostego względu. Jest takim samym prostym człowiekiem, jak jest też Lucyna i na poziomie świadomym nic nie czuje do Piramidy, ani do Egiptu, tak samo jak kiedyś Lucyna. Dopiero podczas hipnozy i to takiej regresyjnej, głębokiej, cofać się można do tych czasów. U niego sprawa wygląda dwojako. Oczywiście można spróbować poddać Severiano regresji wieku, ale zważcie jedno. Severiano jest, pomimo swojej prostoty, bardzo silną osobowością i nie tak łatwo można do niego byłoby dotrzeć, a tym bardziej hipnozą. Mógłby się sam wprowadzić poprzez zażycie odpowiednich środków halucynogennych. Ale jest inna metoda, bardzo skuteczna i - Barbaro, uwierz mi - jeśli tę metodę doprowadzicie do skutku, to poruszycie całe Chicago i wszystkich tych, którzy są zainteresowani. Otóż tych dwoje powinno się spotkać tak, jak to się mówi, oko w oko. Ciała fizyczne oczywiście mają inne, ale ich ciała astralne się rozpoznają. Na poziomie duchowym odbiorą się i zobaczysz, co się wtedy będzie działo. Zatem ja mam taką propozycję: spotkanie. Spotkanie tych dwojga i zobaczysz finał. Słucham dalej.

ŁUCJA:  Samuelu - wobec tego pozwolę sobie zapytać, jak by to spotkanie miało wyglądać, bo pewnie Barbara i Andrzej chcieliby jakichś szczegółów? Czy możesz coś więcej powiedzieć na temat tego spotkania?

SAMUEL:  Co mogę powiedzieć. Spotkanie na pewno powinno odbyć się albo w Peru, albo w Chicago. Na razie nie w Polsce. W Chicago ludzie są ufni jak małe dzieci. Wyraźnie powiedział Jezus swego czasu, kiedy żył na Ziemi, do ludzi, kiedy miał przesłanie: "Stańcie się jako te dzieci i miejcie serca otwarte. Wtedy zrozumiecie Boga i jego przesłanie". Moja propozycja - spotkanie w Chicago, tych dwoje ludzi. Słucham.

ŁUCJA:  (w imieniu Barbary) Samuelu, czy przesłanie Marii dla świata w postaci książki (jestem w posiadaniu tych ważnych informacji) powinno być rozpowszechniane w ramach misji epokowej "Faraon"? Wewnętrznie czuję taką potrzebę.

SAMUEL:  Jest następne słowo Barbaro: "Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu". A tutaj powiem inaczej: wszystkie drogi prowadzą do Piramidy i wszystkie środki, które będą użyte, a stwierdzisz, że są dobre, trzeba wykorzystać. Wszystkimi drogami docieraj do ludzi i do misji, do Faraona. Każde przesłanie, czy to jest Maria, czy to jest Ojciec Pio, czy to jest Matka Teresa z Kalkuty, czy to jest jeszcze inna postać... trzeba mówić, gdyż oni wszyscy mieli przesłania, a wszystkie przesłania nawiązywały do jednego. Do opamiętania się, do zauważenia drugiego człowieka, do otwarcia serca na drugiego człowieka. Więc, Barbaro - daję tobie wolną rękę. No, troszeczkę może się będę przyglądał i w pewnych momentach zatrzymam tę rękę, ale działaj Barbaro, działaj. Słucham.

ŁUCJA:  Samuelu, to są wszystkie pytania od Basi. Przekazuje jej podziękowania: Bardzo dziękuję Samuelu za pomoc w wyciszeniu mnie, za prowadzenie. Teraz na pewno mam umysł wolny do pracy w misji. Też przekazuję serdeczne podziękowania od Sławy, która pisze: "Proszę przekazać ode mnie całą moją miłość i podziękowania za to, co od ciebie Samuelu Sława otrzymuje". To są podziękowania, Samuelu, od Barbary i Sławy.

SAMUEL:  Jeszcze słowo wtrącę. Barbaro, słowa "dziękuję" przyjmuję. Słowa te są szczere, bo to też czuję. Jest taka bardzo istotna, drobna rzecz, której wy, ludzie, nie zauważacie i myślicie, że łatwo nas można wyprowadzić w pole. Przecież nas nie widać. Przecież Lucyna tylko odbiera, a kiedy nie ma Lucyny, można działać - i tak nic nie zauważymy. Jest to błąd, ogromny błąd gdyż, że ja nie jestem przy danej osobie, to nie znaczy, że nie wysłałem kogoś na zwiady, że krok w krok, za wami ktoś się porusza i skrzętnie informuje o waszych czynach. A ja potem i tak przeglądam to, co się wydarzyło u moich jaskółeczek. Czasami jest mi przykro, że moje słowa są lekceważone. I tutaj mogę spokojnie skierować moje słowa w kierunku Ryszarda. Ryszardzie, z wielkim szacunkiem ja, istota duchowa zwracam się do ciebie. I tutaj jeszcze mogę powiedzieć - pokornie proszę ciebie Ryszardzie, zakasaj rękawy i bierz się do pracy. Twoja misja - uwierz mi - jest bardzo ważna, gdyż masz lekką rękę do pisania i pisał będziesz. Misję każdy ma przydzieloną inaczej i ma ją wykonywać. Ryszardzie - nie uważaj się za gorszego. Pomimo twojego uporu, twardości jesteś miły mojemu sercu. Ja, Samuel - bo takie imię sobie przybrałem, proszę ciebie, aby nie było konfliktów w waszym domu. Nie będzie ten dom świątynią, bo tego nie oczekuję, ale niech ten dom tchnie miłością i spokojem. Waszym celem jest misja Faraon. Za misją Faraon idzie Ziemia i ludzie. Faraon, misja, to nie tylko Faraon. Ludzie, Ryszardzie, ludzie, których trzeba ratować. Ratować tych, którzy zechcą się otworzyć i przyjąć tę waszą wyciągniętą rękę. Jeszcze raz, Ryszardzie, powtarzam tobie teraz, podczas tego seansu. Jestem całym sercem w waszym domu i kiedy tylko jest potrzeba - wzywajcie mnie, a się stawię. Tyle słów moich do ciebie Ryszardzie.
Teraz Sławo - cieszę się ogromnie, że moje słowa, które zostały tobie przekazane, zostały dobrze zrozumiane i Sławo - jeszcze jedno, co chciałbym tobie podpowiedzieć. Słuchaj swojej intuicji, ale tylko na zasadzie takiej. Pierwsze słowa intuicji, które do ciebie dotrą, te są prawdziwe. Pierwsze. Następne słowa to już jest iluzja, albo podpowiedź twojej podświadomości. Więc słuchaj - pierwsze słowa, które tobie przyjdą na myśl, te pochodzą od nas, od nas z zaświatów. Słucham was dalej.

ŁUCJA:  Ja Samuelu chciałabym zapytać o to spotkanie, które sugerujesz, że byłoby najlepsze. Spotkanie Lucyny z Don Severiano. Czy jest jakaś dobra, czy najlepsza pora, kiedy to miałoby nastąpić? Czy byś coś sugerował odnośnie czasu spotkania ewentualnie?

SAMUEL:  Nie ma Łucjo ani pory ani godziny. Tylko po prostu trzeba tam wszystko zorganizować, wpakować w samolot tych dwoje i niech się spotkają. To dopiero będzie spotkanie na skalę światową. Takiego spotkania jeszcze świat nie widział. Dwojga kochanków z przeszłości. Słucham.

ŁUCJA:  W związku z tym mam też pytanie, Samuelu, bo rozmawiałam kiedyś z Lucyną na ten temat i Lucyna widzi mnie - tak twierdziła - przy sobie. Chciałabym właśnie też wiedzieć, bo wiesz, że chcę wspierać Lucynę, czy ja jestem potrzebna wtedy, bo jest Andrzej przecież, który znakomicie wszystkim kieruje, czy moja osoba się przyda, czy też nie? Natomiast znasz moje zdanie i wolę wspierania Lucyny. Chciałabym wiedzieć, co o tym myślisz...?

SAMUEL:  Łucjo, teraz posłuchaj uważnie. To, co się wydarzy podczas spotkania tych dwojga będzie na pewno rejestrowane i Łucjo - przy tym spotkaniu dwóch psychologów to mało, żeby zapanować nad tymi dwojga ludźmi i tym, co się będzie działo. Ale i podczas lotu na to spotkanie Lucyna też będzie potrzebowała wsparcia psychicznego, gdyż już będzie się w niej odzywać emocja. Bardzo twoja obecność jest potrzebna i wręcz proszę, żeby takie wsparcie było. Jeśli moje słowa coś znaczą, to jeszcze kieruję słowa do Barbary i całej misji Faraon w Chicago. Łucja jest potrzebna tam na miejscu do pilnowania i wspierania psychicznie Lucyny. Słucham.

ŁUCJA:  Dobrze, Samuelu. Oczywiście będę z Lucyną, jak najbardziej zapewniam cię, że będę z Lucyną, będę ją wspierać. Dziękuję bardzo za odpowiedź i mam teraz pytania od Andrzeja.

SAMUEL:  Słucham.

ŁUCJA:  (w imieniu Andrzeja) Czy jest sens, aby zaprosić Danikena do Chicago w lutym przyszłego roku z prośbą o wykład na temat piramid w Egipcie, w kontekście jego teorii i tego, co wiemy przez Lucynę, zakładając, że czytał nasze sesje?

SAMUEL:  Witaj Andrzeju i słuchaj uważnie. To, co będę mówił do ciebie Andrzeju, również będzie słuchać Barbara i Sława. Niech te kobiety też to przyjmą do swojej wiadomości. Czy jest sens zapraszać Danikena? No cóż, sens to by był, ale poza tym, co już wiecie, dużo więcej Daniken nie powie. Jest zadufanym pyszałkiem, już to mówiłem. Czy czytał sesje? Andrzeju oczywiście, że czytał, ale Daniken dalej czeka na pokorne proszenie jego, żeby to łaskawie chciał ze swojej strony rzec słowo, żeby więcej ludzi go wysłuchało i misja nabrała rozgłosu. Jeśli chodzi o misję - potwierdzi - i to jest faktem, ale jeśli chodzi o pomoc w misji, to raczej będzie trudne, gdyż tych dwoje, Daniken i Hawass serdecznymi są wrogami. Źle powiedziałem... trudna jest ta mowa. Otóż nienawidzą się bardzo i tutaj działałbym ostrożnie, bo kiedy Hawass dowie się, że w misji Faraon jest Daniken, to pół 7-go nieba nie będzie w stanie przełamać uporu tego strażnika. A strażnik ten, no cóż, musi pozostać na Ziemi, bo tak naprawdę, gdyby nie jego upór, to już dawno by Piramida Cheopsa była rozebrana. Czuwa i dobrze, że czuwa. Dalej powracam do przyjazdu Danikena do Chicago. Niech Barbara sobie weźmie zimny prysznic... Przyjazd będzie łączył się z ogromnymi wydatkami. Ten człowiek życzy sobie ogromnych pieniędzy za przyjazd. I cóż do tego wniesie? Siebie i swój rozgłos i tylko tyle. Uważam, że na ten czas przyjazd Danikena jest niepotrzebny. Wam będą potrzebne pieniądze, żeby sprowadzić te osoby najpotrzebniejsze do Chicago na to spotkanie. I uwierz mi, Barbaro. To, co się wydarzy na tym spotkaniu przyniesie ogromny rozgłos i niejedno serce się otworzy. Ty, Andrzeju, jako umysł otwarty powinieneś poprowadzić, poprowadzić, popilotować tę sprawę. Tak bardzo ufasz w programowanie snów Andrzeju, więc zaprogramuj się tym razem na Lucynę i Severiano i zobacz, jaką otrzymasz odpowiedź. Dlatego moje słowa kieruję do waszej trójki. Andrzeju, Barbaro, Sławo - spotkanie tym razem tych dwoje, a później zobaczymy czy sprowadzić Danikena do Chicago. Na razie nie. Tym razem Andrzeju posłuchaj mnie. Słucham dalej.

ŁUCJA:  (w imieniu Andrzeja) Następne pytanie troszkę z innego obszaru. Andrzej pyta, jakie są powiązania pomiędzy Drugą Ziemią i planetą, która była pomiędzy Jowiszem a Marsem, i z której ludzie przesiedlili się na Ziemię.

SAMUEL:  Andrzeju, to już było mówione. Nie chcę wątpić w twoją rozwagę, w twój umysł, ale musiałeś gdzieś to przeoczyć. Otóż istoty ludzkie, czyli ty też jesteś tym potomkiem, zostały sprowadzone z planety, która uległa zagładzie, czyli która znajdowała się pomiędzy Jowiszem a Marsem. Tutaj muszę jeszcze coś wyjaśnić Andrzeju. Kiedy powiedziałem: "Potomkiem jesteś owej planety" - kiedy było już wiadome, że planeta ulegnie zagładzie, przesiedlane były istoty na różne planety. Ty wybrałeś planetę Oriona i dlatego to powiedziałem, że pochodziłeś rodem z owej planety, która uległa zagładzie. Część istot przeniosła się w inne światy, a bardzo dużo ludzi przyszło tu, na planetę Ziemia. Co jeszcze? Słucham.

ŁUCJA:  (w imieniu Andrzeja) Andrzej pyta, Samuelu, czy są jakieś nowe sugestie, co do misji Ślęża?

SAMUEL:  Oj są, Andrzeju, oj są. Widzisz jak to jest - kiedy zabraknie szefa, nic się nie robi. Otóż Robert będzie działał, ale wtedy, kiedy się trochę nim potrząśnie i pokieruje. Grupa wybrana do misji Ślęża, czyli nazwijmy tę misję "Sobótka", czeka na ciebie Andrzeju, żeby ruszyć tę sprawę. Wiesz doskonale o tym, o co nam chodzi. Głównie po to, żeby wskazać wiarygodność słów Lucyny i to już się po części sprawdziło. A do środka to się dostać musimy, żeby dalej otworzyć ludziom oczy. Zatem, Andrzeju, czekamy na twój powrót do Polski z niecierpliwością. Słucham.

ŁUCJA:  Samuelu, to wszystkie pytania, jakie były od Andrzeja. Czy sam jeszcze byś coś nam poradził, jakieś sugestie podał odnośnie i misji Faraon i ewentualnie tej misji Sobótka, o której powiedziałeś?

SAMUEL:  Jeśli się sprawa tyczy misji - nazwijmy to - Sobótka, tak. Ale tutaj są trochę niższe progi, niż próg "Faraon", gdyż będziemy docierać do władz tutejszych, wrocławskich. Kiedy Andrzej powróci do Wrocławia, zasiądziemy przy stole i będziemy ustalać. Ustalać, jakiż to program przekazać i co powiedzieć władzom, kiedy się będzie chciało kopać i szukać. To, że znajdzie się skarb - jest to faktem. Dlatego też każde kłamstwo ubrane nawet w najpiękniejsze szaty, co by było najpiękniej umalowane, w pewnym momencie wychodzi, pęka. Dlatego trzeba będzie tę sprawę przedstawić tak faktycznie, jak się ma. Dlatego słowa, że to "badania radiestezyjne" będzie to najwłaściwsze rozwiązanie. Co się zaś tyczy misji Faraon, Egipt, to naprawdę sprawa, chociaż powoli, ale posuwa się do przodu. I teraz, kiedy w misji nastąpiło pewne wyciszenie, sprawa jakby szybciej ruszyła do przodu. Kiedy to dojdzie do tego historycznego spotkania, to wtedy dopiero na konto misji zaczną wpływać te, tak bardzo potrzebne pieniądze. Łucjo, ty masz pytanie. Słucham.

ŁUCJA:  Nie wiem właśnie, co chciałbyś mi powiedzieć, Samuelu. Proszę cię wobec tego powiedz... Jestem otwarta.

SAMUEL:  Łucjo, wspieraj naszą misję swoją energią i swoim otwarciem. Dziękuję, zatem za cierpliwe wysłuchanie słów moich.

ŁUCJA:  Ja również dziękuję, Samuelu. Chcę jeszcze podziękować i dziękuję za wsparcie. Znasz moje serce, chcę pomagać ludziom. Dziękuję za pomoc jeszcze raz. Chcę ci powiedzieć, że będę wspierać Lucynę i będę wspierać misję. Dziękuję bardzo.

MISJA SOBÓTKA (23)

WROCŁAW, 7 grudnia 2003

Sesja metodą chanelingu telepatycznego 23

UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Łucja Szajda, Andrzej Wójcikiewicz

ŁUCJA: Pytanie od Łucji Szajdy
ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
BARBARA: Pytanie od Barbary zadane przez Andrzeja Wójcikiewicza
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

SAMUEL:  Witajcie dnia dzisiejszego. To ja, zgodnie ze zwyczajem - Samuel. Zanim rozpoczniemy konkretną rozmowę chciałbym powiedzieć słów kilka do ciebie, Andrzeju. Niesłusznie, Andrzeju, masz żal do mnie. To ostatnie nagranie było dokładnie dla każdego z was. Każdy też odebrał z tej kasety nagrania lekcję dla siebie. Gdy uważnie przesłuchasz jeszcze raz to, co mówiłem, potwierdzisz to, co mówię dzisiaj. Wcale, ale to wcale nie chciałem ciebie urazić. Andrzeju, gdybyśmy ciebie nie wybrali, nie namierzyli wcześniej, to mógłbym powiedzieć: "Tak, zrobił swoje, może odejść". Czyli inaczej - zapoczątkował sprawę misji, może się usunąć. Ale tak wcale nie jest, Andrzeju. I tutaj spokojnie możesz się poczuć szefem. Wiele to też razy było mówione: sprawa wejścia nowych osobników do misji leży w twoich rękach. Często też mawiam - poddaj ich próbie. Jeśli próbę wytrwają, mogą wejść w nasze szeregi. Moje słowa nie są gołosłowne, nie są tylko słowami. Kiedy oddaje sprawę w twoje ręce, Andrzeju, to może oznaczać jedno - jesteś dla nas ważny. Teraz słucham, bo pytań jest sporo.

ANDRZEJ:  Kto pierwszy?

ŁUCJA:  Ty...

SAMUEL:  Nie ma pierwszych, Andrzeju, nie ma ostatnich. Pozwólmy gospodyni dzisiejszego wieczoru zapytać się. Słucham ciebie, Łucjo?

ŁUCJA:  Witaj, Samuelu, ja właściwie w tej chwili mam jedno pytanie przygotowane. Nurtuje mnie sprawa wyjazdu do Stanów i ewentualnego spotkania Lucyny z Severiano. Trochę napawa mnie niepokojem spotkanie, o którym ostatnio mówiłeś, że będzie bardzo takie burzliwe, jak zrozumiałam. Czy mógłbyś coś więcej na ten temat powiedzieć i jak działać, żeby to jednak było... żeby dobrze się skończyło dla Lucyny i dla Severiano. Żeby Lucyna zwłaszcza - bo tu mam na myśli jej ochronę - nie była poszkodowana...

SAMUEL:  Będzie was dwoje, Łucjo, ty i Andrzej. Jesteście oboje psychologami. My ze swojej strony, jako istoty duchowe, będziemy ją wyciszać, ale emocje moi drodzy wezmą górę. Będzie wchodzić sama w autohipnozę, więc nad tym musicie mieć kontrolę, gdyż, kiedy zobaczy Severiano, dotknie jego ciała, zobaczy oczy - powrócą obrazy. Waszą rolą będzie czuwać nad jej ciałem i tym, żeby wam przypadkiem nie odeszła. Ale będzie też Severiano. Jest szamanem i razem z wami poradzimy sobie z Lucyną. Tak, że nie bójcie się tego spotkania burzliwego, które przyniesie rozgłos, i to ogromny rozgłos. Bardziej uwiarygodni to spotkanie misję niż to, co się odbyło za pierwszym razem. Dlatego raz jeszcze powtarzam, Łucjo - spokojnie, tylko spokojnie. Poradzimy sobie na tym spotkaniu tych dwojga ludzi - Lucyny i Severiano. Słucham.

ŁUCJA:  Ja na razie nie mam pytań, Samuelu. Gdyby mi coś przyszło, to pozwolę sobie później zadać pytanie.

SAMUEL:  Dobrze, Łucjo. Słucham ciebie, Andrzeju.

ANDRZEJ:  Witaj, Samuelu. Chciałem teraz pomówić troszeczkę o Ślęży, o misji Sobótka.

SAMUEL:  Słucham.

ANDRZEJ:  Czy możesz powiedzieć dokładnie, czym jest skarb na Ślęży? Czy tam są wyroby ze złota, czy jakieś znaleziska archeologiczne? Co tam konkretnego jest?

SAMUEL:  Może inaczej. Chcę rozwiać słowa, jakie już miałeś podane, mówiące, że lochy pod zamkiem zostały dokładnie przepenetrowane. Jest to bzdurą, Andrzeju. Lochów w jednej trzeciej dopiero, co mogli spenetrować. Lochy ciągną się w kilku kierunkach i mają wyjście na zewnątrz. Pytasz, co tam się kryje? Dlaczego to historia milczy o tych skarbach? Czy historia mówi o wszystkich skarbach? Na pewno nie. Ileż to skarbów jest ukrytych, o których historia nic nie wie. Jak już wiadomo, ludzie za czasów Bolesława Chrobrego wierzyli w Światowida. Był to Bóg Słońca. Były uroczystości i bogu składano ofiary... Ofiary najczęściej składały się ze złota i drogich kamieni. Zamek w tym czasie, kiedy Bolesław Chrobry władał na ziemi, był w pełnym rozkwicie i podziemia zamku także. Złożone dary, ofiary były składowane właśnie pod zamkiem. Tu można by się było ze mną kłócić. Przecież po, czy w czasie panowania Bolesława Chrobrego, na górze grasowały bandy, ale i tutaj bandy wiedziały o lochach, gdyż tam się skrywali. Tam też pomiędzy tymi lochami były przejścia i z tych lochów robili napady na kupców, którzy przejeżdżali w okolicy Sobótki. Trudni byli do wykrycia - już to mówiłem, gdyż znikali pod górą. Dopiero Bolesław Chrobry dobrał się do nich i całą bandę zniszczył - inaczej mówiąc - zabił. Ale zanim to uczynił, banda zacierała lub zamykała lochy - wejścia do właśnie tych podziemi, a zwłaszcza skarbów, gdyż zdawał sobie szef całej bandy sprawę, że nie będzie w stanie tego wszystkiego usunąć, zabrać. Wielu też myślało, że ujdzie z życiem z tej obławy, a tajemne komnaty znane były tylko im. Wejście znajduje się w pobliżu dwóch niedźwiedzi, w połowie góry, tam, gdzie jest kamienny krzyż. Ale - i tutaj też mówiłem - wejście to jest nie do sforsowania, chociaż znaczne, gdyż minęło, jakby na to nie patrzeć, tysiąc lat. Dlatego wskazałem wam miejsce wejścia najbardziej łatwe, a dla was ludzi wszystko, co łatwe staje się nagle nie do rozwikłania i takie trudne. Pytasz się też mnie - albo to pytanie będzie zadane w trakcie - więc odpowiadam. Gdzie znajduje się, w którym kierunku ta komnata? Otóż powiadam, po wejściu do lochów kierujcie się w stronę dwóch niedźwiedzi i na tym właśnie odcinku znajduje się właśnie ta komnata, w której znajduje się skarb. Specjalnie nazwałem to "skarbem Światowida", ale widać z tego, co słyszę, jest dla was zbyt trudne do zrozumienia, więc mówmy może inaczej. Dary, ofiary dla boga Słońca tam się znajdują, które były ofiarowywane przez pogan. Słucham ciebie, Andrzeju.

ANDRZEJ:  Samuelu, jeżeli chodzi o tak zwany "skarb Światowida" po prostu nie ma żadnych dokumentów, które by uwiarygodniły podanie do Ministerstwa Kultury o to, żeby pozwolono na badania archeologiczne. Dlatego musimy mieć jakieś konkretne określenie czegoś, czego szukamy.

SAMUEL:  Inaczej Andrzeju - tu trzeba zagrać inaczej w takim razie. Otóż już wiadomo, że są tam lochy, że zostały sprawdzone, po części sprawdzone, ale lochy są. I powiedzmy - jest to atrakcja turystyczna i tego się należałoby trzymać i po sporządzeniu odpowiedniego pisma do Ministerstwa można powiedzieć, że chcielibyście udostępnić te lochy zamku Światowida dla turystów. A żeby to uczynić, trzeba tam wejść, te lochy odpowiednio przygotować i już będą płynąć pieniądze do kasy państwa. Słucham.

ANDRZEJ:  Jakiego rodzaju pułapki lub niebezpieczeństwa mogą zaistnieć po wejściu do lochów na Ślęży? Na co trzeba uważać, czego trzeba unikać?

SAMUEL:  I tutaj masz rację Andrzeju. Kiedy powiedziałem - otwórzcie wejście i wprowadźcie tam w pierwszej kolejności Lucynę... ale uważacie, że jest to niebezpieczne, więc jeszcze raz powtarzam. Drogą obliczeń kierujcie się w stronę dwóch niedźwiedzi po wejściu już do lochów. Jest to droga bezpieczna. Gdybyście się kierowali w kierunku niedźwiedzia pierwszego, który znajduje się u podnóża góry Ślęży, od strony Sobótki, tam możecie natrafić na pułapki. Są to pułapki proste, ale bardzo skuteczne. Po wejściu i przejściu powiedzmy kilku metrów, naruszeniu odpowiednich kamieni, cała reszta zawali się wam na głowę. Dlatego nie można będzie kierować się, tak jak mówiłem, w kierunku jednego niedźwiedzia przy Sobótce, ale kierować się w stronę dwóch niedźwiedzi i w stronę kamiennego krzyża. Jak jeszcze mogę jaśniej wam to powiedzieć? Słucham.

ANDRZEJ:  Czy dojście do tego skarbu, do tej komnaty, czy komnat, jest zamurowane, zamknięte, zabezpieczone?

SAMUEL:  Tak, tak jak gdyby było ułożone kamieniami, zasypane kamieniami. Ale jest to łatwiejsze do usunięcia, niż gdybyście chcieli usunąć kamienny krzyż, czyli wejście - głaz, na którym jest wyryty krzyż. I daję gwarancję - nic się na głowę nie zawali. Zawalić się może z tego miejsca, gdzie Agnieszka wywąchała to wejście, tę pieczarę. Słucham.

ANDRZEJ:  Czyli rozumiem, że po wejściu do tych podziemi i po dotarciu do okolic tej komnaty, ty byś wskazał Lucynie, którą ścianę, którą ścianę trzeba rozebrać, aby dojść do komnaty?

SAMUEL:  Jeśli usuniecie na drodze te zabezpieczające przejście kamienie, bez przeszkód dotrzecie do komnaty. Tam już nie ma zabezpieczeń. Jest po prostu komora, otwarta komora. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, mam takie pytanie na temat samej Ślęży. Czy Ślęża i jej okolice mają jakiekolwiek połączenie z piramidami w Egipcie?

SAMUEL:  Może takie, że jest to miejsce też szczególnej mocy, gdyż energie w dni przesileń - jesień i wiosna - płyną z góry. Czyli powiedzmy z Marsa lub Księżyca. Ślęża dodatkowo posiada jeszcze moc energii Księżyca, a zwłaszcza wtedy, kiedy zaczyna się pierwszy dzień pełni. Cała góra wtedy emanuje ogromną energią i jest to bzdurą, co mówią ludzie, że Księżyc emanuje silną, złą energią. Wystarczy znaleźć się na płaskowyżu, czyli na górze w ten dzień pełni, w pierwszy dzień pełni, a odczujecie moc energii góry Ślęży. Pytasz jeszcze, co ma wspólnego płaskowyż w Giza i płaskowyż Ślęża? Otóż na Ślęży, na płaskowyżu, było to też lądowisko - za czasów jeszcze Bolesława Chrobrego i dużo wcześniej. Okoliczni ludzie, którzy widzieli to zjawisko, uważali, że albo bogowie zsyłają karę, albo też nagrodę. Ostatni raz lądowali 500 lat przed Erą Ryby. Więcej już na Ślęży istoty z innych wymiarów nie lądowały. Słucham.

ANDRZEJ:  Czy to znaczy, że góra Ślęża została stworzona sztucznie przez istoty pozaziemskie?

SAMUEL:  Nie, Andrzeju. Góra była cały czas, nie było to sztuczne. Dlatego została wybrana, gdyż jak powiedziałem, ma silne połączenie energią z Księżycem. Dlatego to istoty z Aszun, istoty z Syriusza wybrały górę Ślęża. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, w jednej z poprzednich sesji powiedziałeś, że znalezisko na Ślęży odbije się echem na całym świecie. Czy tam jest coś tak bardzo specjalnego wśród tych skarbów, co mogłoby mieć światowy rozgłos?

SAMUEL:  Tak, Andrzeju, może tak być. Otóż, kiedy - tak jak mówiłem - ludzie za czasów Bolesława Chrobrego składali ofiary bogu Słońca, natrafiali też, na - bo była awaria, Andrzeju - statku kosmicznego dokładnie 1000 lat przed Erą Ryby. I sensacją będzie nie złoto, Andrzeju, ale pokazanie ludziom szczątków właśnie tego rozbitego statku. Ludzie tamtejsi nie rozumieli, gdyż wierzyli w to, że to sam bóg się na Ziemię opuścił na swoim niebiańskim statku, potem zostawił, a sam poleciał. I te niektóre części, które nie zostały całkowicie zniszczone przez ogień, znajdują się tam pomiędzy tymi skarbami i uważam, że ten skarb jest najważniejszy. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, mam pytanie z zupełnie innej dziedziny. Mianowicie wielu ludzi uważa was, Duchy Wyższe, za istoty wszechwiedzące i nieomylne? Czy tak jest naprawdę? Czy istoty duchowe na Twoim poziomie są wszechwiedzące i nieomylne?

SAMUEL:  A czy wy, ludzie, potraficie wszystko zrobić? Na pewno nie. My jako istoty duchowe, też potrafimy się pomylić, albo pozwalamy uważać, że się mylimy i pozwalamy na to, żeby uważano nas za ograniczonych, albo za mało wiedzących. Andrzeju, tak naprawdę za tę zasłonę duchową nie można wejrzeć. Nam Andrzeju po prostu pewnych rzeczy mówić nie wolno. Mamy ograniczenia, Ograniczenia są tak jak u was w rządzie - zlecone odgórnie. Słucham.

ANDRZEJ:  Pytanie wynika stąd, że wielu ludzi sądzi, że na przykład, w czasie sesji z Lucyną zadanie pytania typu: "Jak ma na imię moja babcia, czy ciocia?" powinno być odpowiedziane przez istoty duchowe, bo one muszą wszystko wiedzieć.

SAMUEL:  Nie muszą, Andrzeju. To jest na innej zasadzie takie pytanie zadane. Jest to zarozumialstwo i pycha istoty ludzkiej, która w tym momencie uczestniczy w takim seansie. Poddawanie próbie nas, Andrzeju... jak już wiesz, wasze ziemskie imiona nie przedstawiają większej wartości... Ty wiesz, jaki ruch panuje w naszym świecie przejściowym? Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Jedni przyjdą na chwilę, znowu wracają. Czy aż naprawdę musimy być tak wszechwiedzący, żeby o każdej istocie wiedzieć wszystko? Zajmujemy się w tej chwili ważniejszymi sprawami, a nie tym jak miała na imię zmarła ciocia lub wujek. Słucham.

ANDRZEJ:  Niekoniecznie zmarła, nawet żyjąca...

SAMUEL:  Tym bardziej Andrzeju, tym bardziej... I tutaj mógłbym powiedzieć - istoto ludzka małej wiary. Jeśli nie ufasz w tak prostej sprawie, to jak możesz uwierzyć w tak wielkie dzieło oczyszczania? Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, jak to się stało, że na mojej drodze został postawiony człowiek, wiesz jaki, który właściwie nie wniósł prawie nic do misji, a raczej ją opóźnił i okazał się człowiekiem nieuczciwym?

SAMUEL:  Andrzeju, każdy z was jest poddawany wszelakim próbom. Jednak ten człowiek czegoś ciebie nauczył, mianowicie - ostrożności, Andrzeju. Ostrożności patrzenia na ludzi. I zanim otworzysz się na człowieka i otworzysz swe serce, masz się przyjrzeć. Teraz już otrzymałeś tę wolną rękę poddawania próbom, bo jeśli ktoś wytrwa próbę - a dawaj im najcięższe zadania, jakie można tylko sobie wymyślić. Jeśli taką próbę wytrwa, to znaczy, że jest wobec ciebie szczery. Nauczył ciebie, Andrzeju, jeszcze czegoś. Mianowicie tego, żebyś umiał słuchać ludzi. Wyłapywać od nich takie drobne sprawy, drobne słowa, czasami umykające. On cię tego nauczył. Także to, że jest nieuczciwy, od początku wiedzieliśmy, dlatego też pomogliśmy tobie wybrnąć z kłopotów. I Andrzeju nauczył cię jeszcze czegoś - żebyś nie ufał tak, jak ufałeś dotychczas. Słucham.

ANDRZEJ:  Tak, tak to zrozumiałem, dziękuję Samuelu. Teraz, czy w kontekście tego, co powiedziałeś na poprzedniej sesji na temat von Danikena, czy Daniken przyda nam się jeszcze w przyszłości? Czy może nam pomóc w misji?

SAMUEL:  Tak, Andrzeju, Daniken jest człowiekiem, który może nam pomóc, wszystkim nam pomóc, gdyż tak jak już wiesz, czasu to my za dużo nie mamy. To znaczy my tak - ale wy nie. Pierwsza faza, dwunasty rok - oj, szybko się zbliża. Kiedy już wybije ten czas, na nic zdadzą się łzy, Andrzeju, czy mówienie ludzi "Bo ja nie wiedziałem", albo "Nie słyszałem". Nie będzie wtedy tłumaczenia. Danikien o tym wszystkim pisze i dużo ludzi go czyta. Jedni uważają go za wariata, oszołoma, niespełna rozumu, ale czytają. Teraz - według ludzi tacy następni "niespełna rozumu" - to z znaczy z misji Faraon wchodzą na rynek światowy i zaczynają też mówić o oczyszczaniu. Widzisz Andrzeju - Daniken jest człowiekiem bardzo zaborczym i wszelkie pochwały chciałby mieć tylko dla siebie. Cały pokłon ma być skierowany tylko dla niego. Dlatego to w tym momencie nie chciałbym, aby Daniken brał udział w tym wielkim dziele, jak spotkanie tych dwojga. Otóż dla Danikena liczą się tytuły, tytuły naukowe, a tutaj przyjedzie dwoje prostych ludzi. I tutaj nie może zrozumieć, jak to się stało, że wcielenie jest w proste osoby. Druga sprawa jest też bardzo ważna. Spotkanie to nie będzie tajemne, będzie rozgłos. Łatwiej wam będzie dotrzeć do strażnika w Gizie po tym spotkaniu, niż wtedy, kiedy do tego dołączy się Daniken. To jest dwoje ludzi - ogień i woda, Andrzeju. Na razie pozostawmy sprawę Danikena tak jakby w ukryciu. Dostał troszeczkę, ziarenko zostało zasiane. Pozwólmy, żeby zakiełkowało. Słucham.

ANDRZEJ:  Powiedziałeś poprzednio, że spotkanie Lucyny z Don Severiano w Chicago będzie zdarzeniem historycznym. Na czym to będzie polegało, to "zdarzenie historyczne"? Co Don Severiano może zademonstrować w sensie zachowań, co pomoże nam w dotarciu do misji?

SAMUEL:  Zacznie sobie przypominać, Andrzeju, będą się pojawiać obrazy z przeszłości. Już w obecnym czasie ma przebłyski, ale - jak wiesz - żeby można było go obudzić, potrzebny jest wstrząs, albo coś w tym rodzaju, czyli hipnoza. Jeśli chodzi o hipnozę, sprawa jest trochę skomplikowana, to znaczy - Severiano najprawdopodobniej sam się wprowadzi w ten stan, ale uprzednio trzeba dać mu taki wstrząs. I ta kobieta, teraz Lucyna, ten wstrząs mu przyniesie. Coraz więcej ludzi wierzy w reinkarnację, Andrzeju i to wydarzenie, które będzie w Chicago, poruszy ludźmi, bo będzie to transmitowane nie tylko na obszar Chicago. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, mam pytanie dotyczące poprzedniej sesji. Zapytałem o Drugą Ziemię, ale moje pytanie było połączone z kwestią Sfinksa jeszcze, którą ciągle nie do końca rozumiem. Z tego, co powiedziałeś wywnioskowałem, że pra-model Sfinksa powstał na planecie, która przestała istnieć, potem model był przeniesiony na Drugą Ziemię, potem na Atlantydę i potem dopiero został zbudowany w Giza? Czy mam rację?

SAMUEL:  Po co pytasz - dobrze rozumiesz. Sfinks towarzyszy na wszystkich tych planetach jak Aszun, jak planeta, która już nie istnieje, jak też na Atlantydzie, a teraz króluje w Giza. Tak, Andrzeju - jest to symbol, który włada we wszechświecie. Słucham.

ANDRZEJ:  Jak dawno powstał pra-model Sfinksa? Czy w przybliżeniu możesz podać datę?

SAMUEL:  Gdzie Andrzeju, na której planecie?

ANDRZEJ:  Czy powstał równocześnie na dwóch planetach, czy najpierw powstał na planecie, która już nie istnieje?

SAMUEL:  Pierwszą planetą, gdzie Sfinks był i jest, jest Aszun. Trudno mi powiedzieć czy to jest 20 tysięcy, może więcej lat, jak powstał Sfinks. Jest też Sfinks na Marsie Andrzeju.... także Sfinks króluje w kosmosie.

ANDRZEJ:  Dlaczego to był lew? Czy to ma połączenie ze znakiem zodiaku?

SAMUEL:  Tak, symbol lwa jest znany we wszechświecie. Jest to siła, jest to moc, wielkość. Spójrz na to zwierzę, na jego potęgę, jaką posiada. Słucham.

ANDRZEJ:  W takim razie rozumiem, że pra-model Sfinksa na Aszun nie miał głowy boga Olina, tylko głowę lwa?

SAMUEL:  Lwa Andrzeju.... lwa.

ANDRZEJ:  I z taką głową został przeniesiony na Drugą Ziemię... nie przepraszam... do Atlantydy?

SAMUEL:  Tak, dokładnie tak. Na Atlantydzie był jeszcze w swojej świetlistej formie, czyli to był lew. Na planecie Olina też to był lew, ulubieniec boga. Słucham.

ANDRZEJ:  Teraz jeszcze inny temat. Czy tak zwana "komnata wiedzy" z przepowiedni Edgara Casey, która ma się znajdować koło Sfinksa, czy to jest grobowiec Cheopsa, czy też jest jeszcze jakaś inna komnata?

SAMUEL:  Wiedzy? Czy to jest pytanie twoje, Andrzeju, ty to wymyśliłeś, czy też ktoś ci podsunął temat? Więc odpowiadam - koło Sfinksa, czyli koło świątyni znajduje się grobowiec wielkiego kapłana Juno, Andrzeju. To, o czym mówisz i tę wiedzę posiada kapłan. Kiedy byście się dostali do kapłana, co są już przebłyski, że jest tam grobowiec Faraona - ale nie Faraona, jest tam kapłan. Już kiedyś powiedziałem, po odkryciu grobu kapłana, wielkiego kapłana Juno - Juno wskaże wam grób Faraona. Tu jest racja to, co mówisz. Słucham.

ANDRZEJ:  To pytanie, Samuelu, sam wymyśliłem, ponieważ czytam obecnie książkę autora, który się nazywa Robert Bauval i on właśnie pisze i o Sfinksie i o przepowiedni Edgara Casey i pisze o tej komnacie, że jest ona poszukiwana. I właśnie chciałem wiedzieć, czy ta przepowiednia Edgara Casey jest trafna?

SAMUEL:  Trafna, trafna Andrzeju. Miał przekaz o tym, że trzeba znaleźć komnatę lub Wielkiego Kapłana, budowniczego piramidy, Juno, Andrzeju.

ANDRZEJ:  Rozumiem. Samuelu, w kontekście tego, co powiedziałeś na temat prób chciałem powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tego, co zrobił Robert. Wydaje mi się, że był bardzo ciężkiej próbie poddany i wydaje mi się, że przeszedł tę próbę bardzo dobrze.

SAMUEL:  Robert tak, Andrzeju - przeszedł, więc możesz jemu powiedzieć: "Witaj w naszych szeregach".

ANDRZEJ:  Dziękuję, Samuelu, to w zasadzie, jeśli chodzi o moje pytania, to było wszystko, ale..

SAMUEL:  Ale co, Andrzeju...?

ANDRZEJ:  Ale mam pytania od Barbary z Nowego Jorku. Jej energia nazywa się Barbara Parzoch. Czy mogę je zadać?

SAMUEL:  Jeśli będę mógł - odpowiem, a jeśli pytania będą, jak to powiedziałeś, poza mój rozum, to nie odpowiem. Słucham.

ANDRZEJ:  Barbara pisze tak:
BARBARA:  Czy możesz Samuelu powiedzieć coś na temat tak zwanych piramid Horusa, które skonstruowane zostały przez Haralda, ale na podstawie przekazów od istoty duchowej o imieniu Horus, który jak twierdzi, jest opiekunem Ziemi. Ciąg piramid Horusa - od najmniejszej 18 cm do największej 9 metrowej wystawiony został Pirenejach na linii leyline po to, aby na Ziemi powstały nowe wibracje i po to, aby Ziemia była stabilna. Czy rzeczywiście są tak korzystne dla nas i dla Ziemi?

SAMUEL:  Więc odpowiadam, Barbaro - witaj. Jakie ma znaczenie wybudowanie piramid Horusa i nie tylko, Barbaro. Wszędzie tam, gdzie są wybudowane piramidy lub inne - jak to można powiedzieć - stwory, tam jest energia, tam jest połączenie kanałowe z Marsem lub Drugą Ziemią lub też z Syriuszem. Są to tak zwane znaki, które mogą być widoczne dla tych, którzy mają połączenie z waszą Ziemią i moją też. Dlatego, Barbaro, tu masz rację, że są to połączenia energetyczne, gdyż wszędzie tam, gdzie znajdują się piramidy lub góry z płaskowyżem, tam jest energia, moc otwartych kanałów z kosmosem. Słucham.

BARBARA:  Czy Horus to jest jedno z twoich imion Samuelu, czy imię istoty tobie podległej?

SAMUEL:  Horus jest istotą boską i nie jest mi podległy, Barbaro. Wszystkie istoty są podległe Bogu Najwyższemu. Nie mogę sobie przywłaszczyć takiej władzy i powiedzieć tobie, że ktokolwiek jest mi podległy. Nawet ty nie jesteś mi podległa. Mogę powiedzieć - możemy być na równym poziomie. Słucham.

ANDRZEJ:  (w imieniu Barbary) To znaczy, że Horus nie jest twoim imieniem?

SAMUEL:  Nie, moje imię to Samuel - Barbaro. Moje prawdziwe imię nie jest ci do niczego potrzebne. Czy ty, Andrzeju, masz jeszcze pytania?

ANDRZEJ:  Nie mam, dziękuję bardzo Samuelu i dziękuję za lekcję, którą odebrałem od ciebie.

SAMUEL:  A ty, Łucjo?

ŁUCJA:  Chciałam spytać, czy ty masz jeszcze jakieś sugestie Samuelu, czy chciałbyś coś nam podpowiedzieć, coś ukierunkować?

SAMUEL:  Nie, nie muszę was kierunkować, Łucjo. Tyle coście już dostali ode mnie, tyle prób - bo też tak było, to mogę tylko powiedzieć: spokój, spokój i jeszcze raz spokój. Wszystko moi kochani idzie prawidłową drogą. Dziękuję za wysłuchanie, za wysłuchanie słów moich.

SPRAWY RÓŻNE (24)

WROCŁAW, 2 grudnia 2003

Sesja chanelingu 24, pismem automatycznym przeprowadzona na prośbę Barbary Choroszy przez Lucynę Łobos

BARBARA: Pytanie do Samuela od Barbary zadane przez Lucynę
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos pismem automatycznym.

SAMUEL:  Witaj Barbaro, witaj Ryszardzie. "Szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone". Kochani, zacytowałem wam te słowa dlatego, że długo szukaliście swojej drogi życia. Teraz mogę przystąpić do odpowiedzi. Wybrałem tę formę, gdyż mogę poprowadzić rękę Lucyny.
Odpowiadam na pytanie pierwsze. Czy system przekonań i wiedza nabyta w czasie życia umierają wraz ciałem?
Nabyta wiedza i system przekonań nie umierają wraz z ciałem. Ciało to tylko powłoka, materia. Otóż poprzez wszystkie wcielenia dusza nabywa wiedzę, szkoli się, zdobywa doświadczenia. Wygląda to tak - mózg jest centralnym komputerem i wszystko jest magazynowane. Kiedy duch schodzi na Ziemię celem odbycia tej wędrówki, to otrzymuje taką wiedzę, jaka jest potrzebna na dane życie. Jeśli obierasz sobie życie proste, to wiedza z poprzedniego życia - powiedzmy, że byłeś naukowcem - nie jest tobie do niczego potrzebna. Często bywa tak, że taki prosty człowiek ma przebłyski widząc profesora. Myśli, albo czuje: "Byłem kiedyś taki sam". Dlatego też często ludziom jakieś fakty wydają się takie znajome. To centralny bank wysyła informacje do obecnego życia. Dlatego umiera tylko ciało, a wszystko inne jest magazynowane w banku życia ducha.

BARBARA:  Samuelu, czy jest prawdą, że Jezus sześciokrotnie powracał na Ziemię? Czy faktycznie imię prawdziwe Jezusa jest ABERAMENIO - tak podaje Piąta Ewangelia?

SAMUEL:  Ile razy Jezus bywał na Ziemi Jezus jako człowiek? Dwa razy, Barbaro, schodził na Ziemię. Pierwszy raz był, kiedy to zasiedlana była Ziemia z tego przesiedlenia. Miejsce jego stałego zamieszkania to była Atlantyda. Z tego miejsca jeździł po całej ziemi i uczył nowego życia, bo jak już wiesz - ludzie byli w szoku po utracie swojej planety. Dlatego trzeba było pomóc się zaaklimatyzować w nowych warunkach. Jakie jest jego prawdziwe imię? Otóż, jak już wiesz, jest to uzależnione od potrzeby czasu. Wtedy, kiedy żył, znany był z wielkiej miłości. Jego imię na Atlancie było AMIENIO, a w strefie niebiańskiej znany jest jako Słowo i takie imię jest prawdziwe. Nie imię jest ważne, ale energia, jaką emanuje dany duch.
Po raz drugi Słowo schodzi w Erze Ryby i tutaj jest zwiastunem tego, co ma nadejść. Uczył też wielu innych rzeczy. Dalej, czy Jezus po byciu na Ziemi w Erze Ryby jeszcze był? Otóż nie - przybywał i przybywa jako istota duchowa. Często ukazuje się wybranym osobom. Teraz, od Ery Wodnika, te przejawy bycia Jezusa na Ziemi ustały.

BARBARA:  Czy brana jest pod uwagę nagła interwencja na Ziemi istot z Aszun, na wypadek nierozważnych poczynań polityczno - wojennych?

SAMUEL:  Oczywiście, Barbaro. Istoty ludzkie są nieobliczalne w swoim zachowaniu, dlatego przez cały czas jest nad wami kontrola. Istoty z Aszun, z Syriusza, przebywają wśród was posiadając ziemską materię. Cały czas są kontakty z bazami. Istoty owe zajmują wysokie stanowiska i w razie potrzeby użyją swojej siły. Najprostszym sposobem wytrącić wam moc, siłę, to zakłócić pole magnetyczne Ziemi. Wtedy wszystko się zatrzymuje, wasze komputery przestają działać. Na nic wtedy się zda wasza ziemska nauka. Dlatego można użyć takiej obrony przeciwko ludziom. Otóż od nagromadzonej broni, którą wyprodukowali ludzie i użytej, mogłoby dojść do zniszczenia Ziemi. W układzie słonecznym, ziemskim, istnieje tak zwany łańcuch energetyczny. Planety waszego układu słonecznego są połączone. Zmieszczenie planety Ziemia spowoduje katastrofę kosmosu. Powstałaby ogromna dziura kosmiczna, gdyż w pierwszej kolejności ulegają zagładzie planety, które znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie z Ziemią, a do tego istoty zamieszkujące inne wymiary dopuścić nie mogą. Dlatego już jest wam wiadome, co może stać się ludziom, kiedy zechcą doprowadzić do zagłady Ziemi.

BARBARA:  Czy Aszun obecnie też ewoluuje? Jeśli tak, to, do jakiego wymiaru?

SAMUEL:  Tak naprawdę to nie ma takiej potrzeby. Planeta jest czysta, istoty zamieszkujące planetę - doskonałe. Zmieniają powłokę, kiedy mają ochotę na zmianę. A co do innego wymiaru - to też żaden problem. Robią sobie wycieczkę, albo, kiedy komu przyjdzie ochota zamieszkać na innej planecie, to też może to uczynić. Istoty, które zamieszkują Aszun są szczęśliwe, nie odczuwają potrzeby przenoszenia się do wymiaru boskiego, gdzie materia ziemska już nie istnieje, Istoty te teraz pomagają tym, którzy teraz tej pomocy potrzebują. Są próby uczynienia tej Ziemi, na której żyjecie - doskonałej. Ale próby też mają ograniczony czas. Jak już wiecie - ludzie żyją w końcowej fazie wyznaczonego czasu i jeśli nie nastąpi radykalna poprawa do 012 roku, to istoty z Aszun wstępują do akcji. Wkroczą i ci, którym Ziemia się bardzo podoba.

BARBARA:  Czy jesteśmy w kolejnym punkcie ewolucji wszechświata?

SAMUEL:  Jesteście już jedynymi istotami, które podlegają prawu oczyszczania, doskonalenia się. Nie ma kolejnego punktu ewolucji. Jesteście w ostatnim punkcie - dlatego jest tak głośne wołanie ludzi obudzić, nadszedł czas ratowania siebie. Trochę dobrej woli i może być tak dobrze.

BARBARA:  Czy w naszym Układzie Słonecznym jest planeta z niższą niż ziemska cywilizacją?

Samuel:  Tutaj Barbaro, Ryszardzie, musicie coś usłyszeć, czego nie chciałem mówić ze względu na ogromny szacunek do was i waszej pracy dla nas. Ale bardzo pociągnęłaś mnie za język, więc trochę powiem. Nie ma, Barbaro, w waszym Układzie Słonecznym. Jesteście obecnie jedynymi mieszkańcami. Jeszcze przed kilkunastu tysięcy laty była cywilizacja - też istoty ludzkie, inaczej o takim samym wyglądzie jak wy: biały, czerwony, żółty, czarny. Co się stało z ową planetą, to już wiesz. Co z jej mieszkańcami, też już wiesz? Przybyli na Ziemię. Dalej będę mówił i to może - kiedy będziecie czytać - wprowadzić w osłupienie. Otóż planeta Ziemia miała być klejnotem, a ludzie stworzeni drogą eksperymentów - doskonali. Tak też było. I takie też było życie na Ziemi. Było proste, gdyż ludzie otrzymywali wiedzę stopniowo. Można powiedzieć - eksperyment bogów udał się, ewolucja bardzo dobrych istot do momentu, kiedy na Ziemię przybyli ludzie. Rdzennych mieszkańców traktowano jak niewolników, choć nie znali gniewu, nienawiści. Przecież przynieśli wiedzę - lecz zamiast wykorzystać to do rozwoju planety, ruszyło to w odwrotnym kierunku. Bogowie widząc to, co się dzieje, podejmowali decyzje względem ludzi. Już wtedy byli tacy, co głosili opamiętanie. Nawet nie pomagała Atlantyda - wszystko, co robili ludzie doprowadzało bogów do coraz większego gniewu względem poczynań ludzi na Ziemi. Ludzie byli obserwowani, tym bardziej, że przyglądali się ludziom inne cywilizacje. Przyszedł czas Rady Bogów i posiedzenie. Jaka była decyzja - to już wiecie? Głosy były jednomyślne - usunąć wszystkich z Ziemi i eksperyment rozpocząć od nowa. Na dzień dzisiejszy zaczynam żałować tego, co zrobiłem - sprzeciwiłem się Radzie. Naraziłem się na gniew Boga Ojca i Rady. Postawiono mi warunek. Pozwolono mi przeprowadzić eksperyment poprawy ludzi. Tylko, że teraz przygląda mi się Rada Bogów. Otrzymałem czas, który już się kończy. Po tym czasie, po 012 roku, mam być odsunięty, a do akcji oczyszczania wkroczy Gabriel. Można jego nazwać aniołem oczyszczania. Tak, że Barbaro, Ryszardzie - jesteście ostatnimi istotami w ewolucji wszechświata i do tego najbardziej barbarzyńską rasą. Poza wami nie ma bardziej barbarzyńskiej cywilizacji w całej galaktyce. Dlatego wasz Układ Słoneczny jest pusty, aby zły rozczyn nie dostał się do dobrego ciasta... Dopóki Ziemia nie zostanie oczyszczona z tego kwasu, to dzieło zasiedlania innych planet nie będzie realizowane. Dlatego, Barbaro, macie tylko jedną drogę - oczyścić się, gdyż na przesiedlenie do innego wymiaru w obecnym stanie nie ma, co liczyć.

BARBARA:  Na czym polegają objawienia - czyli ukazywanie się świętych istot, np. Jezusa, Marii? Czy jest to holograficzny zabieg wysokiej techniki, czy też samoistna materializacja?

SAMUEL:  Wszystko, co nie da się wytłumaczyć lub objąć rozumem, wy, ludzie, nazywacie czymś nadprzyrodzonym. Objawienia - to na tym temacie będziemy się skupiać. Ludzie od niepamiętnych czasów szukali znaków, potwierdzeń tego, co jest tam u góry, czyli w niebiosach. Każda era posiadała swoich tak zwanych świętych. Do czasów przyjścia Jezusa na Ziemię ludziom ukazywali się najczęściej aniołowie. Otóż sprawa wygląda tak. Istoty z Drugiej Ziemi i z Syriusza trochę różnią się wyglądem. Jednych cechuje piękny, zewnętrzny wygląd i wysoki wzrost, drudzy natomiast są niskiego wzrostu i mają trochę inną powłokę. Z takim wyglądem nie mogli się ukazywać ludziom, więc trzeba było przybierać taką powłokę, jaką ludzie mogliby zaakceptować. Dla istot duchowych przyjąć powłokę cielesną to żadna sztuka, i nadal pozostać duchem, natomiast istoty z innych światów działały na podobnej zasadzie - opuszczenie na czas pewien swojej powłoki i przyjęcie takiej, jaka jest potrzebna na daną chwilę. Zadałaś pytanie czy objawienie się Jezusa lub Marii jest wytworem chorej wyobraźni, czy też zbiorowa halucynacja? Zważ jedno - ukazywanie się Jezusa odbywa się stosunkowo niedawno, i Marii też, i jest samoistne. Te istoty duchowe poprzez tę drogę próbują dotrzeć do ludzi, a o co proszą - tego już nie muszę mówić. Obraz holograficzny - to wam spędza sen z oczu. Jakie to proste - są ludzie, którzy posiadają wmontowane implanty. To oni służą jako kamery. To z takimi istoty z innych wymiarów mają kontakt przez 24 godziny na dobę - oczy służą jako kamery. Większość ludzi nosi takie wmontowane implanty zupełnie nieświadomie. Jest to faktycznie bardzo wysoka technika. Dlatego też taki cud jest oglądany wtedy, kiedy na danym miejscu znajduje się osoba z kamerą w oczach. Po włączeniu pokazuje się obraz taki, jaki jest potrzebny na daną chwilę.

BARBARA:  Jaka jest prawda w objawieniu w Fatimie?

SAMUEL:  Częściowo już na to pytanie odpowiedziałem. Otóż dzieci te miały wmontowane implanty. Otóż już wtedy miało popłynąć do ludzi przesłanie z nieba. Ludzie byli prości, więc trzeba było w jakiś sposób to uczynić, więc odbyła się pewna współpraca z Aszun - implanty, a my wykonaliśmy całą resztę. Cała trójka dzieci, zanim nastąpiły objawienia, widziała anioły, które do nich przyszły. Dwoje dzieci nie wytrzymało - organizm nie przyjął obcego ciała, a tamta medycyna nie umiała znaleźć choroby - całą resztę już znacie. Łucja miała silny organizm, a ponadto potrzebny był świadek, który doczeka Ery Wodnika. Prawdą jest, że w tym objawieniu uczestniczyła Maria i ona przekazywała ostrzeżenie dla świata. Przecież, jak wiecie, ludzie widzieli tylko obraz, porozumienie odbywało się drogą telepatii. Bardzo dużo pracy wtedy zostało włożone i wszystko na nic - wojna i tak była, a z przesłania nie dotarło prawie nic, poza nielicznymi wyjątkami.

BARBARA:  Ile ziemskiego czasu trwa przelot z Aszun na Ziemię?

SAMUEL:  Odpowiadam - przelotu bezpośredniego z Aszun nie ma, natomiast wygląda to tak. Wiadomo, jakie są gościnne istoty z Ziemi, więc z troski o bezpieczeństwo lot na Ziemię odbywa się trochę inaczej. Istoty, które chcą odwiedzić piękną Ziemię, robią to w taki sposób. Jest ogromna baza na Marsie, która ciągle jest aktywna. Jest nie do namierzenia przez barbarzyńskie istoty z Ziemi, dlatego, że wszystko, co jest potrzebne istotom przybywającym na Marsa jest pod ziemią. Wiadomo jest też naukowcom z Ziemi, że planeta Mars jest bardzo bogata. Posiada uran, tytan, złoto. Jest to wydobywane, ale nie przez ludzi. Dla tego to właśnie bogactwa ludzie chcą skolonizować Marsa. Puste przestrzenie są wykorzystywane - już przed wielu tysiącami lat było wiadome, jakie to zakusy będą mieć ludzie. Otóż istoty z Aszun przybywają na Marsa, tam odpoczywają, uzupełniając potrzebne paliwo tak, żeby spokojnie móc wrócić do bazy. Wiadomo, że mogą tylko chwilę się zatrzymać na Ziemi - ta wasza gościnność. Po pierwsze, przez waszą gościnność, a po drugie - jeszcze nie pora na taką oficjalną wizytę, ujawnienie się ludziom. Każdego przecież dnia są wizyty, tylko trzeba wreszcie wyjść z tej skorupy zarozumiałości, jaką posiadają ludzie. Trzeba wreszcie zdać sobie sprawę, że nie jesteście sami ani na Ziemi, ani w kosmosie. Jak to mawiacie - "obcy są wśród was" i to jest prawdą. Mogą odczuć ich obecność tylko nieliczni, wybrani do misji.
Ile twa przelot z Aszun na Marsa? Licząc wasz ziemski czas to niewiele - kilka miesięcy jest tak zwana transformacja. A ile trwa przelot z Marsa na Ziemię? Kilka dni i jest to tak samo zrobione po przybyciu na Ziemię. Najczęściej otaczają się specjalnym polem, które czyni statek niewidzialnym. Z tymi przybyłymi istotami jest podobnie. Czary-mary - zakładana jest czapka niewidka i już mogą się swobodnie poruszać wśród was.

BARBARA:  W jaki sposób monitorowana jest Ziemia przez bazy na Księżycu i na Marsie?

SAMUEL:  W bardzo prosty sposób to się odbywa. Główne nadajniki, anteny zostały zrabowane już w dawnych czasach. Ale za to teraz oni mają lepszą technikę - otóż są dwa sposoby. Ludzie-implanty oraz w głównych - my to nazywamy bazami - są umieszczone tak zwane monitory. Nie takie, jak wy posiadacie, które można spokojnie nazwać atrapami. Ich monitory można spokojnie nazwać super szpiegami. Są nie do wykrycia. Wszystkie informacje są przekazywane na Księżyc albo na Marsa. Tam są specjalne laboratoria, które prowadzą notowanie wszystkiego, co się dzieje na Ziemi. Baza na Księżycu obsługiwana jest przez Marsa i to się odbywa automatycznie. Czasami tylko odbywa się przegląd monitorów.
Dla was wszystko, co proste, nie jest godne uwagi, natomiast, jeśli coś jest skomplikowane, a do tego jeszcze użyty trudny język, wtedy to jest wiarygodne. Dlatego sposób kontroli Ziemi jest bardzo prosty - tak dużo chodzi po ziemi informatorów, więc, po co sobie komplikować życie, a co najważniejsze - narażać życie istot z innych wymiarów.

BARBARA:  Do jakiego stopnia znane są tam ziemskie poczynania?

SAMUEL:  O, Barbaro, Ryszardzie, jest to bardzo ciekawe pytanie. Otóż, kiedy istoty ludzkie są przez 24 godziny obserwowane, każde poczynanie jest albo obserwowane przez istoty niewidzialne, albo przez istoty ludzkie, które mają implanty. Ich oczy działają niczym kamera. Następny sposób to jest taki. Jak już wiecie - obcy są wśród was i są tego świadomi. Ci już mają wmontowane implanty świadomie i też działają świadomie. Teraz powrócę do istot tych niewidzialnych, które was obserwują. Już nie raz, nie dwa mieliście takie uczucie jakby ktoś was obserwował, a w domu nikogo nie ma. Czuliście na sobie wzrok. No cóż, Barbaro - mieliście wtedy gościa. Najlepiej wtedy powiedzieć: "Witaj w naszym domu". Często włączają się do rozmowy, kierując waszą świadomością. Często dają znaki swojej bytności - trzeba to po prostu zauważyć.
Istoty, byty z innych wymiarów współpracują z istotami duchowymi i to na szeroką skalę. Jest rzeczą zupełnie normalną - kontakty. Natomiast ten dar na Ziemi posiadają tylko nieliczni, a mógłby posiadać każdy. Teraz takich, którzy mają kontakt albo się leczy, albo odrzuca. Dlatego w kontaktach, czy to z nami, czy też z istotami-bytami musimy wybierać. Wybierać osobniki o silnej osobowości. Słabsze po prostu odpadają. Barbaro - poprzez obserwację was można się czegoś nauczyć, mianowicie tego, jak nie należy postępować. Ludzie są mistrzami, jeśli chodzi o nienawiść, pychę i chęć dominowania. Eksperyment ludzi w pewnym sensie się udał, gdyż inne cywilizacje zobaczyły, do czego doprowadziła pycha, nienawiść. Dlatego czas eksperymentu minął i czas rozpocząć oczyszczać rodzaj ludzki. Jest to smutne, Barbaro i Ryszardzie, ale prawda już inna być nie może. Barbaro, Ryszardzie - żniwo duże, a żniwiarzy ciągle jest za mało - a ci, którzy się pojawiają lub deklarują chęć współpracy, albo obrastają w pychę, albo nie wytrzymują prób. A próby były i będą. Nam są potrzebne silne osobniki do współpracy z nami, albo bytami.
Barbaro, Ryszardzie - dziękuję za wysłuchanie. Z nami byliście i będziecie. Taka jest nasza wola.

MISJA SOBÓTKA I INNE (25)

WROCŁAW, 7 stycznia 2004

Sesja metodą chanelingu telepatycznego 25

UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Łucja Szajda

ŁUCJA:  Pytanie od Łucji Szajdy
BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy zadane przez Łucję
ANDRZEJ:  Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza zadane przez Łucję
SAMUEL:  Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos.

SAMUEL:  Zatem, żeby nie tracić czasu, będziemy zaczynać. Witajcie wszyscy, którzy te pytania opracowali. I ty witaj, Łucjo, i ty witaj, Lucyno. Zaczniemy od Barbary. Witaj, Barbaro, i słucham twoich pytań.

ŁUCJA:  Witaj, Samuelu. Ja w imieniu Barbary przekazuję właśnie pytania i oto pierwsze pytanie od Basi.
Barbara:  Skąd się wzięli polscy górale? To pytanie się wzięło stąd, że polonia amerykańska i też górale nie tylko w Polsce się zastanawiają, jakie to są źródła i nie bardzo mogą dojść, skąd się oni wzięli.

SAMUEL:  I słusznie, Barbaro, że ciężko jest dojść, jakie źródło, czy też, jakie pochodzenie mają górale, czyli - inaczej mówiąc - ludzie gór. Otóż tutaj musimy się cofnąć do czasów, kiedy to jeszcze funkcjonowała lub była planeta pomiędzy Jowiszem a Marsem. Była to planeta doskonała, nie taka, jak Ziemia. Prawie połowa planety to były tereny górzyste. Druga połowa to jeziora i użytki rolne, tak, że ludzi, którzy zamieszkiwali góry było ogrom. Kiedy już zapadła decyzja ewakuacji, to wiadomo - ludzie gór chcieli na Ziemi znaleźć się tam, gdzie są góry, gdyż jak już wiesz, Barbaro, kto raz się zakochał w górach, to już będzie kochał całe życie. A inaczej - kiedy się ma w genach tę miłość, to się to przekazuje. Otóż dalej mówię - istoty z tamtej planety przesiedlały się na Ziemię. Atlantyda - wyspa to nie tylko niziny. Były też i tereny górzyste. Zatem wszyscy ci górale, tak jak to Barbara nazwała, zostali rozlokowani na Atlantydzie, Barbaro. Właśnie na Atlantydzie. Część też istot ludzkich została rozwieziona w różne tereny Ziemi, ale tam gdzie są góry. Wszędzie oni nazywali się "ludźmi gór". Jest dalej coś takiego wśród ludzi gór, że kiedy nawet umrze, czyli inaczej - pozbędzie się powłoki, to dalej ma zachowaną świadomość i kiedy schodzi na Ziemię, to schodzi tam, gdzie są góry, czyli dalej zostaje istotą ludzką, ale tą, która umiłowała góry. I tak sobie przekazują poprzez tysiąclecia miłość do gór ludzie gór. Jeszcze raz powtarzam - ich korzenie, ludzi gór, sięgają do tych właśnie czasów z przesiedlenia i w większości - Atlantyda. Wspólnie ich łączy miłość - miłość do gór. Miłość tę przenoszą przy każdym wcieleniu i obojętnie, w którym zakątku Ziemi się znajdują ludzie gór, łączy ich jedność, jacy oni są. I to też na pewno jest bardzo istotne. Są to ludzie o wielkim sercu, chociaż na pozór wydawać by się mogło, że są oschli, zimni, nieprzystępni, ale jest to tylko pozór. Wewnątrz jest ogromne serce i kiedy zwrócisz się o pomoc do człowieka gór, górala - nie odmówi. Będzie krzyczał, ale nie odmówi. I tak jest na całym świecie, to łączy wszystkich ludzi gór - serce. Wielkie serce. Nawet, kiedy nie potrafią się porozumiewać tym samym językiem, to kiedy intuicyjnie drugi człowiek wyczuje górala, wtedy na poziomie podświadomości się rozumieją, bardzo się jednoczą ze sobą. Co dalej, co mogę stwierdzić i co jest zapisane w ich genach? Jako ludzie są bardzo mocni fizycznie i psychicznie, i właśnie to ludzie gór mają największą szansę, Barbaro, na przeżycie w tym wielkim dziele oczyszczania. Wydawać by się mogło, kiedy będziesz słuchać kasety - jak to? W czym oni są lepsi? Lepsi są Barbaro, bo ludzi gór jednoczy miłość. Nieważny jest kolor skóry, nieważny jest język, nieważne jest pochodzenie, majątek. Są jedną wielką rodziną, właśnie ludzie gór, czego nie ma w rasie białej. Dlatego to, Barbaro, mogę powiedzieć z czystym sumieniem - ludzie gór z całego świata mają największą szansę przeżycia, kiedy będzie oczyszczanie. Teraz słucham - myślę, że jeszcze będziemy uzupełniać to pytanie podczas naszej dalszej rozmowy. Słucham.

BARBARA:  I pytanie, Samuelu, które wiąże się, chociaż częściowo odpowiedziałeś na nie - mianowicie, czy mają górale jakieś posłannictwo, misję?

SAMUEL:  Oczywiście, chociaż są tego nieświadomi, to od ludzi gór na całym świecie inne rasy powinny się uczyć. Uczyć, jak żyć w jedności, uczyć się miłości względem drugiego człowieka. Miłości teraz nie ma, ale przyjrzyjcie się ludziom gór, czyli góralom. Tam zobaczycie miłość i tą miłością oni potrafią obdzielać. I oby tak się stało, Barbaro, żeby ludzie gór z całego świata mogli się zjednoczyć i tą silną energią miłości próbować was ochronić. Słucham.

BARBARA:  Teraz pytanie odnośnie Polski. Od kiedy naprawdę datuje się historia Polaków? Czy jest możliwe to do określenia?

SAMUEL:  Trudne, raczej trudne, Barbaro. Tutaj bardziej bym się mógł pokusić nazwać Polaków - Słowakami. Tutaj by się już datowało określenie na ten czas, kiedy to z Atlantydy przesiedlali ludzi w głąb Ziemi i część ludzi, właśnie tej rasy białej, została przesiedlona do Europy. Spora część została ulokowana w Słowacji i tak naprawdę to Polacy wywodzą się ze Słowaków. Lata... Mam podać lata. To będzie od Ryby, dwanaście tysięcy lat temu pojawili się na terenach Słowacji i Polski. Słucham.

BARBARA:  Czy prapolski język ma jakieś związek ze staroegipskim i czy kluczem do naszej mowy jest wedo-sanskrypt?

SAMUEL:  Jasne, Barbaro, gdyż wszyscy jesteście jedną wielką rodziną. Przecież z prostej linii pochodzicie z Atlantydy. To właśnie z Atlantydy ludzie zostali rozwiezieni po całej Ziemi i język obowiązywał, z tego, co mam podpowiadane, staroegipski, taki, jaki obowiązywał na Atlantydzie. Dopiero z latami zaczęto mówić innymi językami. Słucham.

BARBARA:  Czy jest związek między biblijną Laszą a Lachami?

SAMUEL:  Spróbuj to wyrazić jaśniej, bo kiedy medium nie zrozumie pytania - nie przekaże, a tutaj w umyśle medium Lucyny powstał zamęt. Słucham.

ŁUCJA:  Trudno mi coś więcej powiedzieć, bo to jest pytanie od Basi. W Biblii widocznie jest... na pewno jest Lasza, postać, ale ja nie znam postaci Lasza... i Lachy... jako chyba ród, od których kiedyś wywodzono Polaków, nazwano kiedyś Polaków Lachami. Czy jest jakiś związek między... właśnie... Lachami zamieszkującymi tereny Polski obecnej, a biblijną Laszą? Nic więcej mi się nie kojarzy.

SAMUEL:  Spróbujemy wybrnąć z tego pytania. Częściowo je odebrałem poprzez umysł Lucyny. Myślisz o tych trzech mężach...

ŁUCJA:  ... Tak

SAMUEL:  ... Którzy to się rozjechali: Lech, Czech i Rus. Czy ci trzej mężowie?.. Kim oni byli i jaki jest to związek? Otóż trzej mężowie akurat, Barbaro, nie pochodzili z żadnej ani wyspy, ani planety. Trzeba było już robić w pewnym sensie porządek lub uczłowieczać ludzi, gdyż, kiedy wpuścisz ludzi w las, to po pewnym czasie dziczeją. Taka jest prawda. Trzej mężowie pojawili się nagle. Nikt z tego ludu, którzy zamieszkiwali tamte tereny, czyli lasy, gdyż wszechobecnie szumiały lasy... Otóż ci trzej mężowie to byli, Barbaro, aniołowie. Aniołowie odziani w ludzką materię. To oni mieli na celu zapoczątkować właśnie te kraje: Słowację, Lech - Polskę, Rus - Rosję i tam mieli tworzyć kraje. Tak się też stało. Mężowie ci zorganizowali osady, byli nauczycielami i nic poza tym. Uważani byli za mędrców, nawet przez lud traktowani jak królowie. Kiedy spełnili swoją misję, po prostu zostali zabrani z powrotem tam, gdzie ich miejsce, czyli w zaświaty. Słucham.

BARBARA:  Jak będzie wyglądała pomoc istot duchowych po otwarciu Piramidy Cheopsa?

SAMUEL:  Piramida Barbaro już jest otwarta. Na pewno miałaś na myśli, jak będzie wyglądała pomoc po otwarciu, ale grobowca. Otóż nauka nie mówi wszystkiego. Ja już wspominałem o zabezpieczeniu energomagnetycznym i to urządzenie znajduje się w Piramidzie i to urządzenie zabezpiecza też grobowiec. Kiedy wtargnie się do grobowca poprzez niepowołane osoby... no cóż. Mogę tylko powiedzieć - nie będzie to klątwa tak, jak to mówią ludzie, ale będzie to najzwyklejsze napromieniowanie i ludzie będą umierać. Wszyscy, ale to dokładnie wszyscy, którzy będą uczestnikami tego otwarcia grobowca. Dlatego to tak istotne jest i tak bardzo istotom z Drugiej Ziemi zależy na tym, żeby grobowiec został otwarty przez wybrane do tego celu osoby. A potem już cały ceremoniał musi być wykonany wedle naszego polecenia. Od tego nie odstąpimy. Słucham.

ŁUCJA:  To, Samuelu, wygląda, jakby to zabezpieczenie miało charakter reaktora atomowego, czy coś w tym rodzaju?

SAMUEL:  A nazwij sobie to jak się tobie podoba, ale istoty ludzkie nie przechytrzą ani nas, ani istot z Oriona. To ma być wykonane. Słucham.

BARBARA:  Jaka jest twoja opinia, Samuelu, na temat tak obsesyjnie wysyłanych teraz sond kosmicznych na Marsa? Sława uzupełnia, że z ostatnich wiadomości wynika, że jedna sonda wylądowała już na Marsie. Czego możemy się spodziewać? Czy będzie podana prawda o tym, co będzie fotografowane? Jaki jest faktyczny cel wysyłania tych sond?

SAMUEL:  Już mówiłem, ale się powtórzę, bo albo chcecie mnie sprawdzić, albo też uzupełnić wiadomości. Jaki cel jest teraz takiego obsesyjnego wysyłania sond na Marsa przez NASA? Oczywisty, Barbaro - kolonizacja Marsa. Tamta sonda, która została przez istoty, które tam mają bazę, zniszczona, bo tak się też stało. Robot - sonda zbliżyła się na niebezpieczną odległość od bazy, więc pozwolono zrobić tylko kilka zdjęć, następnie sonda została, mówiąc delikatnie, unieszkodliwiona. Otóż NASA tego nie opublikowała. Pokazali tylko to, co chcieli pokazać. Oczywiście pokazali awarię sondy - w niezrozumiały sposób to się stało. Nie potrafili tego wytłumaczyć, jakie siły zadziałały, że sonda została zniszczona... Te zdjęcia zostały przekazane ludziom. Zdjęcia tylko powierzchowne, nie bazę, ale dające do myślenia, że te zdjęcia i te obrazy, które zostały pokazane, nie mogły być wykonane przez naturę, ale mogły być wykonane tylko przez ludzką rękę. Co mają na celu i co chce osiągnąć NASA? Oczywiście ludzie nie są w dzisiejszych czasach ułomni umysłowo. Już domyślają się, że jest tam baza i to baza aktywna - ale czyja? Kto tam zamieszkuje i skąd też przyleciał? Chcą następną sondę wypuścić już taką, która będzie posiadała broń i wystrzelić rakietę właśnie w tym miejscu, gdzie zostało pokazane zdjęcie... Jakżesz prymitywne są istoty ludzkie, kiedy myślą, że uda się to zrobić? Sonda oczywiście wyląduje i na tym będzie koniec. Skierowana zostanie w zupełnie innym kierunku i zniszczona. To się stanie. Oczywiście NASA pokaże zupełnie inny obraz, ale co za tym idzie polecą następne już sondy i będą dalej próbować zniszczyć to, co zostało pokazane. Nie uda się, Barbaro, ani zaatakować baz, ani skolonizować Marsa.. Jeśli istoty ludzkie zmienią sposób myślenia i zechcą dojść do porozumienia z tymi istotami, które bazę mają na Marsie, to wtedy można mówić o negocjacji, ale na tym poziomie wojennym nic się nie da zrobić. Topora wojennego względem istot czy to z Syriusza, czy to z Oriona, wbić się nie da. Istoty ludzkie wobec tamtych istot Barbaro, są zbyt prymitywne. Słucham.

ŁUCJA:  To są wszystkie pytania od Barbary i Sławy. Przekazuję jeszcze piękne dzięki, Samuelu, w imieniu Basi i Sławy za twoją obecność i ich życiu, za opiekę i sprawianie tylu miłych niespodzianek, obdarzanie nagrodami. Szczególnie Sława dziękuje i Basia, że tak było w Konsulacie. Sława przekazuje też całą miłość, przyrzeczenie działania na rzecz misji również od Wiesława Kolasińskiego z podziękowaniem za odczuwaną opiekę.

SAMUEL:  Miło słyszeć słowa "Dziękuję", a jeszcze milej się słyszy to, że moi współpracownicy dzielnie się spisują, gdyż moi kochani, moje jaskółeczki - ja jestem jeden, ale mam moc współpracowników i to oni czuwają nad wami. Czuwają nad waszym bezpieczeństwem, pomagają w trudnych sytuacjach i w rozwiązywaniu przeróżnych kłopotów. Potem jest oczywiście zdawana relacja mnie. Jeśli coś przerasta możliwości moich, powiedzmy, pracowników - wtedy ja wkraczam do akcji, ale tak naprawdę, to cieszę się, że moi pracownicy dzielnie wywiązują się z nałożonych obowiązków. Ale Sławo, Barbaro, Wiesławie - obiecuję wam uroczyście. Kiedy grupa się znajdzie w Chicago, będę osobiście i naprawdę będę odczuwalny To mogę wam zaręczyć. Słucham.

ŁUCJA:  Samuelu, jeśli pozwolisz, to teraz pytania od Andrzeja Wójcikiewicza, które również przesłał. Czy mogę odczytać?

SAMUEL:  A mam inne wyjście Łucjo? Słucham.

ŁUCJA: Dotyczą one misji Ślęża. Okazuje się, że Robert i Joanna przygotowują wyprawę na Ślężę pod koniec stycznia, pod koniec tego miesiąca i w związku z tym Andrzej pyta.
Andrzej:  W momencie kopania w wyznaczonym przez Lucynę miejscu w kościółku - jak głęboko trzeba kopać, aby dokopać się do wejścia do tunelu? Jest to bardzo ważne pytanie, gdyż mniej więcej musimy wiedzieć jak głęboko jest to wejście, bo jeśli jest to więcej niż 5 metrów, to potrzebne są specjalne zabezpieczenia i to przedłuża i utrudnia pracę.

SAMUEL:  Witaj Andrzeju. Mam powiedzieć, ile. Myślę, Andrzeju, że zmieścimy się w tych rygorystycznych, bzdurnych waszych przepisach i nie będzie 5 metrów. Tak, że śpij spokojnie i niech snu z powiek nie spędza ten problem ani Robertowi, ani Joannie. Są w gorącej wodzie kompani oboje. Ty już wiele, Andrzeju, przeszedłeś, więc na sprawę - nazwałem to "Misją Sobótka" i czy się tobie to podoba, czy nie, tak też zostanie. Kopać będziemy na górze Ślęża, ale nasza misja, to misja Sobótka. Otóż Andrzeju - wszystko, ale to wszystko ma być dopracowane przez was do perfekcji i dopiero wtedy wchodzimy. Wchodzimy oczywiście przez kościółek i niekoniecznie przez to miejsce, które było wskazane przez Lucynę. Są tam korytarze, gdzie troszeczkę łatwiej to będzie sforsować. Tam, gdzie wskazała Lucyna, jest oczywiście wejście, ale trzeba będzie - inaczej mówiąc, jak mówi górnik - fedrować. Usuwać te warstwy kamieni i ziemi. Przecież ci, co zacierali ślady nie byli głupcami, Andrzeju, i nie zostawili tylko płytkiej płyty. Zasypali całe wejście, więc sporo jest do usuwania. Jeszcze raz powtarzam - trzeba po raz drugi sprawdzić i wybierzemy najbardziej dogodne miejsce, gdzie można będzie wejść. Jest następne wejście w miarę i bezpieczne i łatwe. To przy tej takiej... mównicy. I nie wiem inaczej jak to się mówi. To takie, co jest rozwalające się... Podobno nazywacie to amboną. Kiedy tam staniesz pomiędzy ołtarzem a tą mównicą poczujesz powiew powietrza, czyli powietrze będzie wiało od podłogi, czyli od tej posadzki. Tam Lucyna nie sprawdzała. Tam jeszcze jest jedno wejście i w miarę łatwe. Dlatego uważam, że zanim wbijemy pierwszą łopatę, zdejmiemy pierwsze płyty - jeszcze raz sprawdzimy. Dlatego, czy to będzie 29 stycznia? Może być i na początku lutego. Chodzi tylko o to, żeby najłatwiej i najszybciej wejść do lochów. Słucham.

ŁUCJA:  Czyli proponujesz, Samuelu, jak rozumiem, znalezienie nowego, łatwiejszego wejścia. Czy trzeba z tym poczekać na Andrzeja, aż wróci do Polski? Kto miałby oprócz Lucyny brać udział? Czy Robert, pani Anna? Co sugerujesz?

SAMUEL:  Grupa się utworzyła, przecież Andrzeju przekazałeś pałeczkę Robertowi. Oczywiście, że może na górę się wdrapać Joanna, Robert, Lucyna i jeszcze jakiś znawca. Czy ja sugeruję? Nie, ja tylko podsuwam propozycje, a jest to pewna różnica. Chcecie pracować - proszę bardzo - będziemy fedrować. Chcecie łatwiejszego wejścia - będziemy sprawdzać i drugim wejściem wchodzić. W każdym bądź razie wchodzimy do lochów z kościółka. Słucham.

ANDRZEJ:  Czy czekają na nas jakieś przeszkody przed wejściem na Ślężę lub w czasie kopania?

SAMUEL:  Tak, czekają i tutaj wolałbym, żeby - póki, co - nie nagłaśniać zbyt sprawy, gdyż to, co powiem będzie zaskoczeniem. Otóż przeszkodą mogą być Niemcy, a to, dlatego, że Niemcy schowali w lochach rzecz, która może zainteresować teraz rząd polski. Dlatego to tak skutecznie wszelkie wejścia zostały zasypane lub po prostu zaminowane. Zostawili sobie tylko jedną furtkę i tą furtką jest kościół. I oni, kiedy się dowiedzą, że szykuje się taka ekspedycja, czy taka praca wykopaliskowa, mogą być przeszkoda, a Andrzeju, ja jestem tylko - zważ na to - istotą duchową. Robimy, co jest w naszej mocy, ale jeśli wy coś zrobicie poza naszą kontrolą, to wtedy za skutki nie ręczę, bo mogą być różne. Może dojść do przepychanek i to niezłych, gdzie Niemcy mogą skutecznie wybić wam z głowy wejście do lochów.

ANDRZEJ:  Z tym się wiąże pytanie, czy nagłośnić wobec tego parę dni dopiero przed wejściem na Ślężę, czy nie nagłaśniać w takiej sytuacji?

SAMUEL:  Andrzeju, to, co ja proponuję - nagłośnić jak to ja często mawiam "za pięć dwunasta", co by już ci, co chcieliby nam przeszkodzić - nie będą w stanie. Bo pamiętaj - ci, co tam ulokowali tą rzecz z czasów niemieckich wiedzieli, co robią. Schowek nieziemski i to w idealnym miejscu. Nikomu przecież do głowy by nie przyszło, żeby do lochów wchodzić przez kościół. Mają swoje układy i poprzez kapłanów mogą nam przeszkodzić. Dlatego wszystkie zezwolenia, jeśli już są, to zróbcie, ale nagłośnimy sprawę króciuteńko przed wbiciem łopaty, żeby nie byli w stanie nam przeszkodzić. Słucham.

ŁUCJA:  To były pytania od Andrzeja. Ja mam kilka, jeśli pozwolisz Samuelu własnych pytań. Czy ja mogę zapytać o kilka rzeczy?

SAMUEL:  Też, Łucjo, nie mam innego wyjścia. Słucham.

ŁUCJA:  Wobec tego, Samuelu, chciałabym wrócić do pewnych spraw, o których już wcześniej mówiliśmy, a jeśli to możliwe, to prosić o uzupełnienie. Mówiłeś już o oczyszczaniu, ale jeśli to możliwe, żebyś to określił, na czym będzie polegało to łagodne oczyszczanie po otwarciu grobu Faraona?

SAMUEL:  Na czym będzie polegało? Ludzie, powiedzmy, będą mniej się rodzić, a więcej umierać w naturalny sposób. Mniej będzie kataklizmów, mniej będzie się buntować matka natura, mniej będzie katastrof i to na tym właśnie będzie polegało to łagodne oczyszczanie. Mamy czas, Łucjo, przecież mamy tysiąc lat. Słucham.

ŁUCJA:  W jeden z sesji podałeś Samuelu, że Barbara będzie uzdrawiać ludzi po 012 roku. W jaki sposób będzie to robić?

SAMUEL:  Jeszcze nie zapadła decyzja Łucjo, jaką metodą będzie uzdrawiać ludzi. Może to być bioterapia, może to być zielarstwo. Już ją do tego skłaniamy i to, co z obserwacji wynika - ma predyspozycje, chyli się ku temu, więc jeśli dalej wytrwa w swoich zainteresowaniach, to na pewno zajmie się zielarstwem i będzie leczyć ziołami. Ale tak jak powiedziałem - nie jest to takie jeszcze na sto procent pewne. Znajdziemy sposób, żeby mogła być skuteczna i mogła pomagać ludziom. Słucham.

ŁUCJA:  Chciałabym teraz, Samuelu, zapytać o duszę, problem duszy, ponieważ kiedyś to poruszaliśmy, a ja aktualnie jestem w trakcie czytania bardzo interesującej, moim zdaniem, książki Michaela Newtona "Wędrówka dusz". Też "Przyjaźń z Bogiem", bardzo duże wrażenie na mnie zrobiła książka Neila Welsh'a i moje pytanie jest takie. Czy dusza może przejawiać się na przykład w dwóch ciałach, osobach jednocześnie żyjących w tym samym czasie na ziemi, bo tak pisze właśnie Newton? To jest coś, co przynajmniej na mnie zrobiło duże wrażenie.

SAMUEL:  Może, Łucjo. Teraz ci podam przykład, na jakiej to zasadzie może zadziałać. Ty, jako istota ludzka w obecnym życiu posiadasz ducha, czyli tak zwaną duszę. Ale jest potrzeba, żeby duch współdziałał z twoim duchem, albo pomagał tobie i często jest tak właśnie, że do twojego ciała jeszcze wchodzi drugi duch i tak sobie razem potrafią funkcjonować. Często tak się zdarza, że kiedy się patrzy na człowieka i mówi się "Zachowuje się tak, jakby miał dwie osobowości", a to nic innego, jak masz lokatora, czyli wcielił się do ciebie jeszcze jeden duch. Pozwalamy na to w szczególnych przypadkach, jeśli chodzi o dobro drugiego człowieka. Łucjo, myślisz o opętaniu... to nie tak. Opętanie, a współdziałanie z drugim duchem, to jest druga strona medalu. Kiedy wciela się do ciebie duch dobry, wzniosły, zmienia się zupełnie twoje życie. Masz zachowaną pamięć wszystkiego, co robiłaś od dziecka, gdyż masz przy sobie tego swojego ducha, który się wcielił w ciebie w chwili urodzenia. Drugi do ciebie po prostu dotarł i tak mogą funkcjonować albo już do końca twoich dni, albo na czas jakiś - wykonania misji, która masz do spełnienia. Potem duch, który się wciela, opuszcza twoje ciało, a ty zostajesz ze swoim starym duchem. Opętanie natomiast wygląda zgoła inaczej. I tam się wkrada istota duchowa, ale raczej czyniąca zło i wtedy męczy takiego nieszczęśnika, któremu trzeba pomóc. Słucham.

ŁUCJA:  Samuelu, chodziło raczej o coś innego, że jedna dusza jest w dwóch różnych ludziach, osobach żyjących na przykład jeden w Kanadzie, drugi w Stanach Zjednoczonych. O tym pisze właśnie Newton w wędrówce dusz i właśnie chodziło, czy coś takiego jest możliwe, że są dwie różne osoby, żyjące w różnych miejscach na Ziemi, jakby dusza była podzielona na dwa ciała?

SAMUEL:  Jest to niemożliwe, Łucjo. Może być coś takiego jak duchowy brat, bratnia dusza twoja - wtedy tak. Wtedy można to nazwać, jak gdyby, te dwie dusze - jedna dusza i dwa ciała... Tutaj pisarz na pewno miał na myśli właśnie to, że dwie dusze myślą tak samo i - można by powiedzieć - jest to jedność. Dwa ciała, jeden duch - nie może tak być. Są dwie dusze myślące w ten sam sposób i jedność. Słucham.
,
ŁUCJA:  Chciałam jeszcze dopytać, czy dusza może nie piąć się po drabinie rozwoju i co wtedy? Czy dalej będzie się pięła w kierunku boskości.

SAMUEL:  Wszystkie dusze, Łucjo, pragną piąć się ku górze, ku doskonałości, ku tej sferze najwyższej. Raczej nie ma takich dusz, które by się zatrzymały w rozwoju, czy pozostały w tym świecie przejściowym. świat przejściowy jest tylko po to, żeby chwilę się zatrzymać i wracać ponownie na Ziemię lub na inne planety, w zależności od tego, jaki stopień oczyszczania przeszła już dana dusza. Ale wszystkie prawie, prawie wszystkie dusze chcą się doskonalić. Te, które nie chcą - dostają jeszcze szansę. Słucham.

ŁUCJA:  Samuelu, ja właściwie mam takie pytanie jeszcze... Zadam je, chociaż może ci się nie spodobać, ponieważ dwa razy już byłeś pytany o to... A chodzi o twoje imię. Mówiłeś, że to nam jest niepotrzebna wiedza, ale ja zapytam, bo mówiłeś, że przybrałeś imię Samuela, a prawdziwe imię nas nie powinno interesować. Czy możesz powiedzieć, jakie jest twoje prawdziwe imię, czy nie?

SAMUEL:  Łucjo, Łucjo... Ciekawość jest u ciebie ogromna. Nalegasz, napierasz... Oczywiście, że moje imię Samuel jest prawdziwe. Jest to przybrane imię. Mogę przybierać imiona różne w zależności od sytuacji, w jakiej się znajduję. Zaraz ci powiem, bo zżera cię ciekawość, jakież to imię. Widzisz, Barbara - to trzeba przyznać - rozszyfrowała mnie dosyć szybko i kiedy wypowiedziała moje prawdziwe imię, to mnie zaskoczyło. Otóż Łucjo - moje imię nadane przez Boga jest EN-KI, jest prawdziwe, ale używać go nie będę. Słucham.

ŁUCJA:  Dziękuję, Samuelu, za odpowiedź. Ja zadałam już wszystkie pytania, które były przygotowane i dziękuję za odpowiedzi na te pytania.

SAMUEL:  Myślałem, że będzie gorzej, ale poszło to gładko. Myślę, że zadowoliłem wszystkich moimi odpowiedziami. Jeszcze na koniec mogę tylko słów kilka powiedzieć do ludzi gór. Moje wspaniałe istoty ludzkie - górale. Bądźcie sobą. Zachowajcie swoją wiarę, swoją osobowość. Jesteście silni... Dziękuję.

ŁUCJA:  Dziękuję.

PIAST I RZEPICHA (26)

WROCŁAW, 5 stycznia 2004

Seans przeprowadzony przez Lucynę Łobos metodą pisma automatycznego 26

BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy zadane przez Lucynę
LUCYNA: Pytanie od Lucyny Łobos
SŁAWA: Pytanie od Sławy Malarz zadane przez Lucynę
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

 

BARBARA:  Co się wydarzyło na dworze Piasta i jego żony, Rzepichy? Samuelu - czy zdołasz albo zechcesz odpowiedzieć na to pytanie?

SAMUEL:  Witajcie obie, ty Barbaro, i ty Lucyno. To, co powiem albo przekażę bardzo może się nie spodobać pewnej grupie ludzi. Otóż nawracanie ludzi, czyli pogan, rozpoczęło się już krótko po odejściu Jezusa. Wtedy to powstało pierwsze chrześcijaństwo, także pewne grupy uznały, że trzeba pogan nawracać do Boga.

LUCYNA:  Przecież nawet poganie, jak to mówisz, wierzyli w Boga też prawdziwego.

SAMUEL:  Oczywiście, ich wiara była poparta uczynkami takimi, które płynęły z serca, ale teraz powróćmy do Piasta. Rzecz dzieje się pod koniec pierwszego tysiąclecia w Polsce i sięga Słowacji. Otóż według tych, co nawracali na wiarę w Boga, polscy poganie zasługiwali na szczególną uwagę i trzeba było opracować skuteczny plan nawracania. Więc mamy koniec pierwszego tysiąclecia po Jezusie. Do Polski już wydelegowane są grupy odpowiednio wyszkolonych do nawracania kapłanów. Jak już wiecie, książę Piast też należał do grupy pogan i on i jego żona mieli być poddani próbie posłuszeństwa jako pierwsi.

LUCYNA:  Na czym polegały te próby, albo inaczej nawracanie pogan?

SAMUEL:  Spokojnie, do tego też dojdziemy. Otóż Piast i jego żona oraz rodzina żadną miarą nie mogli zginąć, z prostej przyczyny. Piast pochodził z prostej linii z Atlantydy i przy każdym kolejnym zejściu miał przekazywać cząstkę rodowodu Atlanty. A ponadto Piast miał jeszcze pozostawić po sobie spuściznę w postaci dzieci.

LUCYNA:  Troszeczkę odejd? od tematu, ale nasunęło mi się pytanie. Czy wszyscy, którzy pochodzili z Atlantydy w swoich powrotach przynoszą cząstkę Atlantydy?

SAMUEL:  Słuszne pytanie i na temat. Tak, wszyscy, którzy pochodzili z Atlantydy, przekazują przy każdym wcieleniu tę cząstkę Atlantydy.

LUCYNA:  Czy Piast przyjął chrzest i przeszedł na wiarę chrześcijańską?

SAMUEL:  Nie, Piast nie przyjął tej wiary, pozostał wierny swoim bogom.

LUCYNA:  Co dalej z Piastem i kim byli ci nieznajomi, którzy przybyli do Piasta?

SAMUEL:  Pytasz o tych dwóch mężów odzianych w białe szaty, którzy to odwołali Piasta do drugiej izby i zaczęli rozmowę...

LUCYNA:  Tak, przyjacielu, o tych mężów właśnie mi chodzi. O czym rozmawiali i kim byli?

SAMUEL:  Zatem odpowiadam. Byli to dwaj aniołowie odziani w ludzką materię, a zostali wysłani przez Boga Jahwe, który już dłużej nie mógł patrzeć na to, co wyczyniają kapłani, którzy te okrucieństwa właśnie czynili w imię Boga mówiąc, że właśnie tak każe Bóg. Posłańcy - tak ich nazwijmy - przyszli ostrzec Piasta przed tym, co jemu i jego rodzinie grozi. Uciekać w głębokie knieje, tam gdzie nie było jeszcze żadnej osady - tak kazali zrobić. Z tamtego też ukrycia posłańcy chcieli pomóc księciu zrobić odwet na kapłanach. Tak się też stało - ciężką porażkę ponieśli pierwsi chrześcijanie. Pierwsza próba była nieudana, tę bitwę poganie wygrali. Kapłani wycofali się po to, żeby wzmocnić swoje siły. Zbliżało się tysiąclecie, kapłani powracają do Polski i na Słowację. Trudny kraj i ludzie.

LUCYNA:  Czy dalej mordowali?

SAMUEL:  Nie, już byli bardziej ostrożni, gdyż za jednego zamordowanego Słowaka albo Polaka ginęło pięciu kapłanów. Cały czas też ukazywali się ci dwaj mężowie dodając ludziom sił do walki. Ludzie wierzyli, że ich Bóg im pomaga, wysłuchał ich prośby.

LUCYNA:  A pomagał? Przecież kapłani to też byli ludzie. Może należało tłumaczyć, mówiąc, że ?le czynią?

SAMUEL:  W tamtych czasach na nic zdało się tłumaczenie. Prawo - oko za oko.

LUCYNA:  Okrutne czasy.

SAMUEL:  Bardzo okrutne, ale teraz te czasy w Erze Wodnika są bardziej okrutne.

LUCYNA:  Czy jeszcze coś przekazali posłańcy księciu Piast?

SAMUEL:  Tak, zatem będziesz pisać. Posłańcy powiedzieli, że jego nasienie przyjmie chrzest i zostanie królem. Dalej było przekazane "żeby pozostawili znaki swojej wiary" czyli wiary w boga Słońca. Symbolem siły był też nied?wied?. Znaki te miały przetrwać do czasów Wodnika. Piast przekazał królowi pierwszemu, jakie jest posłannictwo owych mężów, a sam król wykonał polecenie i budował miejsca kultu boga światowida.

LUCYNA:  Czy kapłani pozostawili w spokoju miejsca kultu pogan?

SAMUEL:  Nie tak spokojnie patrzyli, ale dalej obowiązywało prawo oko za oko.

LUCYNA:  Czegoś tutaj nie rozumiem. Był chrzest, krwawa jatka - czego oni jeszcze chcieli?

SAMUEL:  Bezwzględnego posłuszeństwa, zniszczenia wszelkich znaków kultów pogańskich. Ludzie, a zwłaszcza Piast, obiecali posłańcom, że będą bronić swoich wierzeń, a zwłaszcza tego, co przywie?li praojcowie. Pojawili się obrońcy uciśnionych i pojawiali się zawsze tam, gdzie ludzie byli gnębieni. Ogromną sławą cieszył się książę, przyrodni brat Bolesława króla. Kochał jego lud, nienawidzili kapłani. Kres jego był bardzo przykry. Złapany, uprzednio zdradzony, ginie bardzo męczeńską śmiercią. W czasach dzisiejszych jest czczony jako święty i pod imieniem Krzysztof. Król Bolesław przejmuje pałeczkę po swoim bracie i przy każdej okazji odpłaca kapłanom za śmierć kuzyna. Dlatego w historii Bolesław zasłynął jako król - banita wobec religii. Kiedy umarł, było zabronione pochowanie króla w świętym miejscu. Kochany przez lud pochowany zostaje w miejscu kultu boga światowida.

LUCYNA:  Czy to wszystko było mówione księciu Piastowi?

SAMUEL:  Tak - to i wiele innych rzeczy. Było mówione, że nadejdą czasy, kiedy ludzie poznają innych bogów i uwierzą w tego prawdziwego. Było powiedziane, że religia, która została wprowadzona siłą - upadnie.

LUCYNA:  Powrócę jeszcze do jednej twojej odpowiedzi. Powiedziałeś, że Piast wraz z rodziną uciekał w głąb kraju. Czy powiesz mi gdzie się schronił?

SAMUEL:  Odpowiadam - jego schronieniem była dzisiejsza Wielkopolska. Tam były ogromne lasy i bez znajomości terenu nie sposób było się poruszać. Kto wszedł w te lasy, po prostu ginął. Na terenie dzisiejszego poznańskiego rosła właśnie osada Piasta.

LUCYNA:  Czy Polacy to naród pogański? Jego korzenie pochodzą z Atlantydy - to wiem, a czego jeszcze nie wiem?

SAMUEL:  Posłuchaj uważnie - nie ma ludu pogańskiego. To kapłani na użytek własny tak głosili, chcieli mieć władzę nad światem. Każdy człowiek, który postępuje z miłością wobec drugiego człowieka jest godny miłości Boga i ta religia jest wtedy właściwa. Nie przynależność, ale godne postępowanie - to czyni religię prawdziwą.

LUCYNA:  Czy jest jeszcze coś, o czym Piast się dowiedział, kiedy to po raz pierwszy na jego dwór przybyli owi posłańcy?

SAMUEL:  Tak, rozmowa dotyczyła przyszłości, gdyż już wtedy zegar czasów był włączony. Posłańcy mówili, żeby dobra były gromadzone w sercu, a nie ziemskie, gdyż każde nagromadzone dobro za życia owocuje przy następnym wcieleniu. Tego też nauczał, dlatego to lud za czasów Piasta, króla Bolesława, był otwarty i kochający się wzajemnie.

LUCYNA:  Jeszcze powrócę do jednego pytania. Jezus wyszkolił uczniów, którzy byli wierni jego naukom, więc skąd tyle zła?

SAMUEL:  O czymś zapomniałaś. Przecież oprócz uczniów Jezusa byli także faryzeusze i uczeni w piśmie, a wśród nich właśnie ci, co przybrali ciało ziemskie, a pochodzili z innej planety i robili wszystko, żeby nie wprowadzić nauki Jezusa w życie. Tak się dzieje do czasów obecnych.

LUCYNA:  I na to wszystko jest przyzwolenie od Boga?

SAMUEL:  Rady Bogów - tak, jest przyzwolenie. Istoty ludzkie są czymś w rodzaju eksperymentu i na ten eksperyment patrzą inne światy. Ten eksperyment nie powiódł się i trzeba by było wymienić istoty ludzkie na inne, poza małymi wyjątkami, do których dotarło wołanie o przebudzenie się. I te właśnie istoty ludzkie mają ten znak życia.

LUCYNA:  Powrócę jeszcze do Piasta, dlatego to proszę odpowiedz mi na to ostatnie pytanie. Pomiędzy Piastem a królem Bolesławem zrobiłeś przerwę, dlaczego?

SAMUEL:  Gdyż obaj książęta (królowie, gdyż byli to królowie uznani przez lud) Mieszko I i Mieszko II nie odegrali większej roli w tym, co się wydarzyło. To, co się miało zapisać na kartach historii, to wydarzenia Piasta i Bolesława. Fakt tylko jeden zasługuje na uwagę taki - Mieszko I budował zamek na ślęży oraz lądowisko, które było wcześniej, ale nie w pełni dostosowane.

LUCYNA:  Czy można przez to rozumieć, że już za czasów Piasta...

SAMUEL:  Tak, za czasów Piasta przybywali bogowie na Ziemię na swych ognistych rumakach. Ludzie z ogromnym szacunkiem, a nawet z boja?nią, odnosili się do przybyłych bogów. Były to istoty z Syriusza albo z Marsa. Przybywali po to, żeby wydobywać minerały z tej tajemniczej góry. Najczęściej odbywało się to dwa razy w roku. Są tam jeszcze oprócz minerałów rudy żelaza i coś w rodzaju ciekłej rtęci. Piast od owych mężów posłańców, oprócz przestrogi, otrzymywał informacje jak udoskonalić pracę ludzi na płaskowyżu po to, żeby kiedy przybędą, szybko wykonali swoją pracę.

LUCYNA:  O matko!!!... Jak to wyglądało, kiedy przybywali?

SAMUEL:  Prosto. Kiedy się patrzyło, to wyglądało jak gdyby spadał ogień z nieba? Potem, kiedy pracowali, ognista kula wisiała w powietrzu, a z góry z wielkim hukiem spadały kamienie, przy tym powiększał się płaskowyż. Potem wszystko ucichło, a ognista kula unosiła się do góry i znikała w niebiosach. Tak to widzieli ludzie. Piast wydatnie współpracował z przybyszami, natomiast Mieszko I i Mieszko II odmówili współpracy z przybyszami. Już byli mocno skażeni naukami kapłanów. Współpracę podejmuje dopiero Bolesław, bardzo uparty król, który pomimo, że przyjął chrzest, zrobił to co jego dziad. Dalej była współpraca z przybyszami z niebios.

LUCYNA:  Już naprawdę ostatnie pytanie. Jak wiem z historii, ostatni raz góra ślęża wyrzucała kamienie 1000 lat temu. Czy jakieś złoża jeszcze tam pozostały, czy też wszystko zostało wydobyte?

SAMUEL:  Ciekawość, ogromna ciekawość. Nie wszystko zostało wydobyte, przecież wejdziecie do środka. Nie zasycę waszej ciekawości, mogę tylko obiecać, że będziemy czuwać. Mogę tylko dodać, że już czas nastał odsłonić tajemnicę. Dziękuję.

Część druga, wykonana na życzenie Sławy Malarz
Wrocław, 7 stycznia 2004
Seans przeprowadzony przez Lucynę Łobos metodą pisma automatycznego

SŁAWA:  Czy naukowcy wiedzą o roku 2012 i wydarzeniach, jakie mają nastąpić?

SAMUEL: Witaj Sławo, oczywiście odpowiem tobie na przysłane pytania. Czy naukowcy wiedzą o roku 2012 i wydarzeniach, jakie mają nastąpić? Oczywiście, że wiedzą, wie Pentagon, wie NASA, wie Rosja. Wiadomo, że przesunięcie osi Ziemi pociągnie za sobą ogromne zniszczenie na Ziemi i zginie bardzo dużo ludzi. Wiadomo, że jest to oczyszczanie, w co w ogóle nie wierzą ludzie nauki. Teraz w wielkim popłochu jest szukanie rozwiązania, oczywiście tylko dla niewielkiej grupy ludzi. Są odpowiednio wyposażone schrony na wiele tysięcy ludzi, ale to wszystko jest mało, żeby rozwiązać problem. Trzeba by było kilka milionów ludzi przesiedlić na inną planetę. Taką planetę już znaleziono - oczywiście jest to Mars. Sama planeta na powierzchni jest martwa, ale za to pod powierzchnią tej ziemi znajduje się to, czego potrzebują ludzie, czyli schrony i to dobrze wyposażone. Tylko ten mały problem - te schrony są zamieszkałe. Jeszcze naukowcy nie wiedzą, kto tam zamieszkuje, ale fakt jest faktem. Naukowcy mają jeden cel - zniszczyć tych, co zamieszkują Marsa. Nagminnie latają na Marsa. No cóż, każda wysłana sonda ma cel strategiczny i każda też sonda zostanie zniszczona. Naukowcy ziemscy nie wygrają z Marsem. Ziemskie istoty, zwłaszcza takie nieodpowiednie, Marsa nie skolonizują.

SŁAWA:  Co ludzie mogą zrobić w tej sprawie?

SAMUEL:  Oczywiście, że ludzie by mogli zrobić bardzo dużo w tej sprawie. Na pewno nie bezpośrednio, gdyż technika na Ziemi jest ciągle w powijakach. Mogą natomiast to, że mogą się zjednoczyć energetycznie i wysyłać w kosmos dobrą, pozytywną energię. Natomiast istoty z Marsa, z Drugiej Ziemi czekają w pełnej gotowości, żeby Ziemi pomóc, bo nie chodzi o to, żeby zniszczyć Ziemię, ale ratować tyle, ile się tylko da. Przecież Ziemię można zasiedlić innymi istotami. Gdzie to jest powiedziane, że tylko istoty ludzkie będą na Ziemi. Równie dobrze mogą przybyć inni, tacy, którzy ten klejnot uszanują. Po takim przewróceniu Ziemi do góry nogami Ziemia sobie odpocznie, a potem zasiedlenie. Taki jest projekt, ale na Ziemi są wspaniałe istoty ludzkie, które zasługują na to, żeby żyć na Ziemi. I to dla nich będziemy jednych usuwać, drugich wspierać.

SŁAWA:  Samuelu, co myślisz o Misji Oriona?

SAMUEL:  Jaka jest moja opinia odnośnie tego faktu, jak misja Orion. Błąd, ogromny błąd popełniają ludzie nauki. Nie jest sztuką schować się jak szczur, albo uciekać przed grożącym niebezpieczeństwem, a tak to właśnie czynią ludzie nauki. Chcą ratować własną skórę i skórę rodziny. Cała reszta ich nie obchodzi. Myślą sobie - przecież pod ziemią miejsca jest mało. To samo dotyczy Marsa, tam też miejsca jest mało, zasiedlić można tylko wybrańcami. Faktem jest niezaprzeczalnym, że kiedy sondy są wysyłane, na Ziemię do komputerów płyną informacje - i to od kogoś. I na pewno ci, co wysyłają informacje nie pozwolą się wykurzyć. Był sygnał przekazany z Oriona, co do ratowania Ziemi - odrzucony zostaje. Istoty ludzkie boją się jednego, żeby ci przybysze z Oriona nie zechcieli skolonizować Ziemi. Przecież patrząc na poczynania ludzi nauki, to naprawdę nie ma innego wyjścia, jak tylko oddać się w ręce mądrzejszych. Trzeba ratować nie tylko siebie, ale i Ziemię. Jeszcze raz powtarzam, misja Orion - misja pokojowa. Cel - ratowanie Ziemi i ludzi.

SŁAWA:  Co z Faraonem Cheopsem?

SAMUEL:  Pytanie dotyczy tego nieszczęsnego Faraona, który jest kością niezgody coraz większej grupy ludzi. Jedni mówią - po co naruszać spokój Faraona, albo - co może dać odkrycie grobowca? Już tyle razy mówiłem, powtórzę po raz setny. Faraon jest kluczem do bramy czasu, tą bramą jest Piramida. Po włożeniu klucza do bramy, otworzą się wrota i kanał zostanie uruchomiony. Inaczej - powstanie połączenie sieci, które składa się z pola energomagnetycznego, co będzie stanowiło zabezpieczenie dla całej Ziemi. Padło pytanie czy takie zabezpieczenie uchroni Ziemię przed przesunięciem osi Ziemi? Co jest przerażające, jeśli ktoś potrafi myśleć. Otóż ten lud z Drugiej Ziemi ma taką właśnie propozycję: pomożemy wam, ale pozwólcie nam działać!!! Przecież Ziemia naprawdę nie przestanie istnieć. Istnieć przestać mogą ludzie. Czy tępota ludzka jest tak wielka, żeby tego nie widzieć? A może jest to zwykłe zarozumialstwo pewnej grupy ludzi? Zatem wygląda to jak rebus: Faraon + Piramida + Orion uchroni przed przesunięciem osi Ziemi. Jeśli to nie nastąpi, skutki będą opłakane, ludzie wypiją piwo, jakie sobie nawarzyli. My, istoty duchowe wespół z istotami z Oriona zadbamy o przeżycie osób wybranych. Taka jest prawda, Sławo, taka jest prawda, Barbaro. Czy tak być powinno, że zamiast prosić, zaczynamy już krzyczeć do istot ludzkich? Przecież to wszystko, co się dzieje na Ziemi nie jest tylko albo dziełem przypadku, albo "tak zawsze było", jak to często słyszę. Było, oczywiście, ale nie na taką skalę. Teraz życzylibyśmy sobie, żeby było tych jaskółek coraz więcej. Po otwarciu głównego kanału Oriona otworzą się inne kanały energetyczne połączone z Ziemią. Ziemia nie umrze. A teraz - jak to napisałaś, Sławo - przesyłam uściski wraz z energią dla wszystkich jaskółek. Dziękuję.

SPRAWY CYGANÓW I INNE (27)

WROCŁAW, 25 stycznia 2004

Sesja metodą chanelingu telepatycznego 27

UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Łucja Szajda

ŁUCJA: Pytanie od Łucji i zadane przez Łucję od Barbary Choroszy i Wiesława Kolasińskiego
SŁAWA: Pytanie od Sławy i od Barbary, zadane przez Łucję
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

 

SAMUEL:  Witajcie obie, Lucyno, Łucjo, witaj Barbaro, witaj Sławo. Dzisiejszego przekazu będzie taka mała mieszanka. To, że są pytania, to nie znaczy, że odpowiem tylko na pytania i powiem dziękuję. Nic z tego. Uprzedzę, Barbaro, pytania, które miały nadejść, a które miałaś zadać. Otóż Barbaro, to, że ludzie bogaci wykupują działki na Marsie i Księżycu jest nam wiadome. Nam, istotom duchowym i bytom. Tego akurat się nie boimy, wręcz przeciwnie, byty zamieszkujące inne planety patrzą na to, co wyprawiają ludzie z przymrużeniem oka. Otóż sprawa wygląda tak - skolonizować Marsa, skolonizować Księżyc. Możesz Barbaro przekazać - najtęższym umysłom ludzkim, posiadającym górę pieniędzy nic się nie uda, z prostej przyczyny. Te dwie planety są już skolonizowane - tak można to określić. Na jednej i drugiej planecie znajdują się bazy. Bazy te nie mieszczą się na powierzchni ani Srebrnego Globu, ani Czerwonej Planety. Bazy te znajdują się pod powierzchnią ziemi, tamtejszej ziemi. I tacy intruzi jak istoty ludzkie, bardzo zadufane w swojej mądrości do niczego nie są potrzebne. Gdyby istoty ludzkie okazały skruchę, a zwłaszcza ci bogaci, co teraz to kupują działki, i zaczęli działać z myślą o drugim człowieku i z myślą zaprzyja?nienia się z ewentualnymi mieszkańcami Marsa, to wtedy w istocie sprawy ci, którzy zamieszkują Marsa powitaliby gości z Ziemi z otwartymi rękoma. Ale sprawa zgoła wygląda inaczej. Pewne ugrupowania naukowe, badawcze już wiedzą o życiu na Marsie, więc opracowana jest strategia - zniszczyć to, co tam jest. Nic bardziej błędnego, nic bardziej głupiego. Przecież te istoty są na dużo wyższym poziomie rozwoju, niż istoty ludzkie. Prędzej pomożemy tamtym bytom, niż ludziom, wiec Barbaro możesz spokojnie się przyglądać jak to wysyłana kolejna sonda, kiedy dotrze do planety Mars, zostanie zniszczona. Bomby też nie uda się uruchomić, bo takie są plany. Sonda z bombą zostanie zniszczona zanim wejdzie do atmosfery marsjańskiej. Ludzie, kiedy zrozumieją swoje zarozumialstwo i pokłonią się pokornie przed innymi cywilizacjami, wtedy dopiero można mówić o zasiedleniu Księżyca lub Marsa. Ale to nie to spędza sen z powiek nam, nie Mars Barbaro, nie Księżyc, a coś innego. To, co się dzieje na Ziemi, to jest przerażające. Otóż budowane są ogromne schrony, schrony małych miast. To wszystko jest budowane w nieczynnych kopalniach całego świata. Tak mają być te schrony przygotowane, żeby ludzie mogli żyć przynajmniej przez 20 lat. Schrony, wiadomo, nie pomieszczą wszystkich mieszkańców Ziemi, dlatego też i tutaj ludzie bogaci wykupują sobie kwatery, żeby mogli wraz z rodzinami, kiedy nadejdzie ten czas niebezpieczny - zamieszkać, czyli schować się pod Ziemię. Według słów biblijnych, jak powiedział Jezus, kiedy to nastąpi, to ani woda, ani góry, ani ziemia nie przykryje. Bóg powoła do rozrachunku każdego według uczynków jego. I tak samo będzie w tym przypadku. Nie pomogą pieniądze, nie pomogą układy, nie pomogą nauki. Rozliczenie będzie. To jest największe niebezpieczeństwo na Ziemi, gdyż naukowcy nie myślą o całej rzeszy ludzi, ale myślą wyłącznie o sobie. Tyle mojego słowa wstępnego do ciebie, Barbaro. Teraz ponownie witam i słucham.

ŁUCJA:  Witaj, Samuelu, mam pytanie jeszcze od Basi - skąd się wywodzi rasa cygańska? Czy mógłbyś coś powiedzieć na temat korzeni Cyganów, ich pochodzenia?

SAMUEL:  Mogę, Barbara prosiła - istota sprawy ma być wykonana. Mówiłem o góralach, mogę i powiedzieć o rasie cygańskiej. Czy to, co powiem zadowoli tych ludzi to się okaże. Cyganie całego świata, inaczej całej Ziemi, nie przybyli z planety i nie zamieszkiwali Atlantydy. Zamieszkiwali oczywiście ludy Ziemię wcześniej, niż to nastąpiło owe przesiedlenie, czyli inaczej mówiąc zostali ulepieni albo stworzeni przez Boga. To lud koczowniczy, gdyż Bóg stwarzając istoty ludzkie chciał istotnie zasiedlić, zaludnić całą Ziemię. Musiał stworzyć taką rasę i zakodować w ich umysły taki program, gdzie owi ludzie nie przykładaliby wagi do miejsca, ale z miłością mogliby się przemieszczać, podróżować po całej Ziemi. Działo się to - jeśli już mamy dalej rozwijać temat rasy cygańskiej - nie wiem, dlaczego tak właśnie został ten lud nazwany. Może, dlatego, że posiadają odmienne usposobienie i odmienny charakter. Pobyt ich na Ziemi szacowałbym jakieś 14 tysięcy lat od Ery Wodnika, czyli inaczej, co by było jaśniej - od narodzin Jezusa policzmy 12 tysięcy lat. I tak wyjdzie do Ery Wodnika lat 14 tysięcy. Otóż lud ten otrzymał dar, bo nazwałbym to darem. Otóż lud jest ten ufny, ufny jak dzieci, a także boja?liwy. (...) Lud ten podobnie jak i górale powracają do tej samej społeczności. Każdą reinkarnacją powracają do swoich korzeni. Zadałaś, Barbaro, pytanie, "Jacy oni są?"
Jak wspomniałem, potrafią ufać jak dzieci, ale kiedy stracisz zaufanie w ich oczach, wtedy stają się wrogami. Ale to nie dlatego, żeby być wrogiem, ale po prostu strach, ciągle ten strach. Są odmienni w zachowaniu, pod każdym względem różnią się od ludzi - jak to nazywacie - cywilizowanych. Tutaj mógłbym się trochę posprzeczać, kto bardziej posiada tę cywilizację. I coś jeszcze bardziej ważnego posiadają Cyganie. Otóż oni żyją w zgodzie z naturą, bardzo szanują przyrodę i ją kochają. To mieli zakodowane i to jest przekazywane przy każdym powrocie. Jeśli zdobędziesz zaufanie Cygana, masz przyjaciela wiernego jak psa. Jeśli stracisz zaufanie u Cygana - masz wroga. Posiadają podobnie jak górale ogromne serce. Są wyjątkowo wrażliwi i ten dar otrzymali. Posiadają bardzo wysoko rozwiniętą intuicję. I co jeszcze posiadają, o czym nie mówią, albo, czego się boją? Często odbierają myśli od drugiego człowieka. Nic innego jak telepatia i ten dar też przetrwał od ich pra- praojców. Jest po dzień dzisiejszy. Często ze zdumieniem stwierdzasz, że kiedy myślisz o swoim przyjacielu Cyganie, on się po prostu zjawia. Barbaro - i tutaj należałoby się i cieszyć i mieć na baczności, gdyż nawet, kiedy udają mało wiedzących, czytają wasze myśli. I to jest prawdą, oni sami się tego boją, gdyż jak wiadomo z pokolenia na pokolenie pewne dary i pewne nauki nie były przekazywane. Kiedy tak naprawdę ten dar telepatyczny Cyganów został przygaszony, albo też ukrywany, były to czasy takie mało powiedzmy, ciekawe, czyli czasy inkwizycji. Ileż to właśnie Cyganów popłynęło, raczej inaczej, było spalonych, poszło z dymem. Wiadomo, za co... Za "uprawianie czarów", magii.
Cyganie otrzymali następny dar. To nie czary, Barbaro, tylko najzwyklejsze medyczne wykształcenie, albo alchemiczne. Byli i są świetnymi zielarzami. Działają intuicyjnie, ta intuicja im pozostała. Więc teraz, kiedy się tak przyglądamy tym ludziom, ręce można załamać. Dlaczego, dlaczego ta społeczność tak się boi? Gdyby coś to dało, to mogę spokojnie powiedzieć. Cyganie, dumnie podnieście głowy, gdyż dar, jaki wy otrzymaliście jest klejnotem. Jako ta rasa koczownicza byliście pierwszymi mieszkańcami Ziemi. Właśnie ta rasa, nazwana teraz cygańska. Dlaczego cygańska? Proste - we krwi macie wędrowanie i to już wam pozostanie. Dlatego jeszcze raz powtarzam. Wykorzystajcie dokładnie dary, które zostały wam ofiarowane przez Boga. Jeszcze mogę dodać - właśnie ta rasa koczownicza (nie będę używał słowa Cyganie) jest utalentowana muzycznie. Posiadają wybitny słuch i niesłusznie jest te uzdolnienia taić, albo mają być odrzucane przez ludzi tych niby normalnych. Lud koczowniczy, który teraz staje się osiadły, ciągle tęskni za tymi wyprawami i podróżowaniem. Tego nie da się już z nich wykorzenić. Tyle mogę powiedzieć o Cyganach. Słucham.

ŁUCJA:  Dziękuję, Samuelu, za tak wyczerpujące wypowiedzi i takie dowartościowujące, wspierające rasę koczowniczą Cyganów. Basia pewnie i sami Cyganie będą zadowoleni po usłyszeniu tych słów, pięknych pod ich adresem. A teraz czy mogę zadać pytania od kilku osób z Chicago i Nowego Jorku, które przysłała Sława?

SAMUEL:  Słucham.

ŁUCJA:  Pytanie od Wiesława Kolasińskiego: Ostatnio byliśmy na seminarium pracy z energiami BIOGENESIS. Czy to jest dobra i bezpieczna energia i czy powinniśmy się tym zająć, aby pomagać ludziom? Kim jest posłaniec Lantos, który przekazał tę energię na Ziemię? Prosimy o komentarz...

SAMUEL:  Jesteście mili memu sercu z wiadomego powodu, gdyż to, co powiedziałem będąc w Chicago wam na temat córki dotarło i wasze oczy przestały płakać. Już wtedy powiedziałem wam, żebyście się sposobili do przekazywania energii ludziom. To, co robiliście dotychczas jest dobre, gdyż czujecie i odbieracie sercem. Teraz jedna moja rada i także pytanie. Czy po tej sesji odczuwacie potrzebę przekazywania energii właśnie w ten sposób, czy też chcecie pozostać przy starej metodzie? Jedno jest pewne, moi kochani - to, że jeśli czynicie z sercem coś dla drugiego człowieka, to nawet gdyby nauczyciel przyleciał z Księżyca i dawał inicjację, to też będzie dobre. Wszystko, ale to wszystko zależy wyłącznie od was, od waszego nastawienia i tego, co chcecie dać drugiemu człowiekowi i jak chcecie to dać. Mówiłem też jedno, żeby nie uszczęśliwiać na siłę. Jeśli odbierzecie niechęć, zasiejcie tylko ziarenko i zostawcie. Jeśli ziarenko trafi na odpowiedni grunt, zacznie kiełkować. Jeśli nie, ziarenko zgnije i będzie to oznaczało, że ten człowiek więcej energii nie przyjmie. Taka jest prawda. Działajcie sercem i intuicją. Słucham.

ŁUCJA:  Były, Samuelu, słowa do ciebie od Wiesława, który przekazuje, że chce cię zapewnić, Samuelu, o całkowitym oddaniu i że nigdy nie pozwolimy, żebyś się zawiódł na rodzaju ludzkim, tak nam dopomóż Bóg, Samuelu, my kochamy cię. Wiesław dziękuje za ciągłe wspieranie go i mówi, że poświęci cały wolny czas, wszystkie siły, aż nie zobaczy Faraona Cheopsa w Piramidzie.

SAMUEL:  Kochane moje jaskółki - tak was nazwałem będąc w Chicago. Miło jest słuchać takich słów, a jeszcze milej, kiedy serce moje się wzruszy. Tak trudno jest uzyskać, czy zyskać serce wasze. Nie żałuję teraz tego, że na Radzie Bogów zdecydowałem i poddałem projekt wybrania was. Po tych słowach jestem już zupełnie pewien - naprawdę dobrze zrobiłem. Warto było nawet dla ciebie jednego Wiesławie i tych słów, które usłyszałem, które także słyszy mój Bóg Ojciec, że są na Ziemi ludzie, którzy chcą pracować, którzy są otwarci i kochają chronić i kochać z całego serca. Słucham.

SŁAWA:  Jedna z nauczycielek Reiki, Cathlin Milner, w swojej książce REIKI ORAZ INNE ENERGIE PRZY UZDRAWIANIU DOTYKIEM podała, że Reiki jest energią Ziemi i w tę energię inicjowane są osoby na kursie Reiki. Inne inicjacje są w żywioł ognia, żywioł wody i żywioł powietrza. Według Cathlin inicjacja w te cztery żywioły daje nam dopiero pełne połączenie do ?ródła. Czy możesz, Samuelu, ustosunkować się do tego, gdyż książka jest popularna i ludzie często pytają, jak to jest naprawdę?

SAMUEL:  Czyż jest większa energia od energii ziemi? Matki ziemi i energii kosmosu? Nie ma. Każdy, kto pisze książkę, chce uważać się za najmądrzejszego. W istocie sprawy te energie są ważne, współdziałają ze sobą, ale wyjątkowo energia ziemi i kosmosu to jest przecież połączenie boskie. Cóż można jeszcze więcej wymagać? Energia ognia, owszem, ale energia ognia jest niczym z energią ziemi. Więc, Sławo, pozostań przy swojej racji i tym, co robisz. Pamiętaj, energia ziemi i energia w kosmosie, energia boska - to ma połączenie i to ma siłę i to przekazuj. Nie energię ognia, bo czasami przy przekazywaniu energii ognia możesz rozbudzić emocje, niepotrzebne emocje. A każdy, kto jest nauczycielem Reiki lub też leczy tą metodą musi posiadać wewnętrzny spokój, a spokój może ci dać tylko energia ziemi, Matki Ziemi. Słucham.

SŁAWA:  Cathlin Milner podała także, że doświadczyła spotkania astralnego z Sai-Babą, gdzie wraz z przyjaciółką otrzymały ponoć znaki zatajone przez pierwszą mistrzynię Reiki na zachodzie, Hawai Takatę. Znaki te i całą procedurę inicjacji Cathlin Milner opisała i zarejestrowała pod nazwą Tera Mai. Jak pisze (tu cytat): "Tera Mai jest nazwą, którą moi aniołowie i duchowi przewodnicy zwą Złotym ziemskim promieniem uzdrawiającej energii". Samuelu, osobiście czuję, że tradycyjne trzy znaki drugiego stopnia Reiki i znak mistrzowski są wystarczające. Czy możesz, Samuelu powiedzieć, czy moje odczucia są słuszne? Reiki jest przecież energią miłości, a co może być potężniejsze od miłości. To nasze intencje są ważne, czy nie tak?

SAMUEL:  Tak, tak, Sławo. Sai-Baba, ten człowiek dużo narobił zamętu. Człowiek ten uważa się za wcielenie Boga. Oj niesłusznie, niesłusznie. Nikt ziemski, nawet Jezus, kiedy żył na Ziemi mówił: "Jestem synem Boga", a nie Bogiem. Dlatego, Sławo, trzymaj się, trzymaj się energii miłości i energii matki Ziemi. To jest największa energia. Przestań sobie zaśmiecać głowę innymi naukami. Sławo - wielkością twoją będą słowa: "Wiem, że nic nie wiem" i to będzie twoja największa mądrość. Słucham.

SŁAWA:  Czy znak mistrzowski służy również do uzdrawiania? Wiele jest kontrowersji, dlatego pytam.

SAMUEL:  Znaki, symbole są potrzebne ludziom, bo jakżesz to lubicie widzieć, dotykać, najlepiej jeszcze móc spróbować. Jak to ciężko jest spróbować, co to jest ta energia Reiki. Sławo, to, co czynisz jest dobre i uważam, że nie ma co zmieniać, kierować się innymi naukami. Raz otrzymana nauka ze ?ródła, a ?ródłem jest boska energia - to powinno tobie wystarczyć. Jeszcze raz powtarzam - nie rób śmietnika ze swojego umysłu. Słucham.

ŁUCJA:  To były wszystkie pytania przesłane przez Sławę w imieniu Basi, a ja mam jeszcze dwa pytania odnośnie misji Sobótka, jeśli można.

SAMUEL:  To kość niezgody ? Sobótka. Słucham.

ŁUCJA:  No więc, Samuelu, jest planowany jak wiesz wyjazd Lucyny do Stanów w marcu tego roku, a są jakieś zawirowania odnośnie misji Sobótka. Czy wobec tego do czasu wyjazdu Lucyny do Stanów zakończona będzie pomyślnie misja Sobótka, czy też, jeśli nie - to wyjazd ma się odbyć?

SAMUEL:  Wyjazd się odbędzie, gdyż oprócz Sobótki przecież potrzebne wy tam będziecie, bo jest sympozjum TAJEMNICE śWIATA, a nagrania cały czas są. Ma przybyć Severiano - i to będzie atrakcja. Czy zaczniemy kopać - sprawa jeszcze będzie przedyskutowana. Najprawdopodobniej zaczniemy, ale jak to mawia się w waszym języku - ostrożności nigdy za wiele i wy polecicie do Ameryki, a tutaj tak po ziemsku, postawimy swoich ludzi, żeby przypilnowali, gdyż Joannie mogą przyjść do głowy głupie myśli. Czy to już wszystko? Słucham.

ŁUCJA:  Właściwie wszystko, czy chciałbyś sam nam przekazać coś Samuelu jeszcze?

SAMUEL:  Czy to jeszcze mało dzisiaj powiedziałem? Będzie spotkanie, to na pewno się i włączę, bo nie wytrzymam, żebym miał się nie włączyć i wspólnie z wami dyskutować. Poczekam, aż przyleci Andrzej do Polski, a sprawa ślęży, nazwana przez nas "Misja Sobótka" będzie, gdyż jeszcze jedna sprawa została do załatwienia i to będzie załatwione. Tak samo jak ma być wykopany Faraon, tak samo i Strażnik Góry, czyli jego kości, mają być złożone do ziemi. On w tej chwili, czyli jego szkielet - czeka. Czeka w lochach na to, żeby go wydobyć i zakopać do ziemi. Lucyna to zadanie, tę misję wypełni. Strażnik Góry, czyli jego kości zostaną złożone do ziemi. Tyle na dzień dzisiejszy. Dziękuję.

SPRAWY ŚLĘŻY - C.D. (28)

WROCŁAW, 1 lutego 2004

Sesja metodą chanelingu telepatycznego 28

UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Andrzej Wójcikiewicz

ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
ROBERT: Pytanie od Roberta Bernatowicza zadane przez Andrzeja
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos.

SAMUEL:  Witajcie oboje, ty, Andrzeju i ty, Lucyno. Powiem na wstępie tylko kilka słów, żeby nie tracić niepotrzebnie czasu. Otóż chciałbym wyjaśnić jedno, a mianowicie energię, która jest wokół Lucyny. Otóż Lucyna została wybrana, albo inaczej, wysłana po śmierci klinicznej z powrotem na Ziemię po to, żeby nam służyć i, Andrzeju, i wszyscy wy, którzy będziecie słuchać tego słowa mojego. Otóż energia Lucyny jest ogromna i to ja ochraniam ją swoją energią. I tutaj mogę powiedzieć - kto waży się podnieść rękę na nią, to tak samo, jak gdyby próbował ugodzić mnie. Moje imię prawdziwe jest znane małej grupie wybranych. Nie będę mówił prawdziwego swojego imienia, bo to nie jest istotą sprawy. Jasnowidze, którzy mówią o jej czarnej energii - no cóż, będę musiał przyjrzeć się bliżej tym właśnie jasnowidzom. Lucyna wykonuje pracę, którą ja mam do wykonania. Jest moim przedłużeniem energii. Czy moja energia jest czarna? Tutaj mógłbym się sprzeczać. Jest taka energia moja, na jaką sobie dany człowiek zasłużył, kiedy na niego spoglądam. Andrzeju i wy wszyscy, którzy słuchacie teraz słów moich - mówię jeszcze raz. Służycie mnie i dla dobra nie tylko Ziemi, ale i wszechświata. Oczy istot duchowych i bytów są zwrócone ku wam. Wybrani - to słowo do czegoś zobowiązuje, a jasnowidze, którzy sami się takimi okrzyknęli, nie są znani w naszych światach. Teraz, Andrzeju, słucham ciebie.

ANDRZEJ:  Witam serdecznie, Samuelu, i bardzo się cieszę, że mamy okazję rozmawiać ponownie właśnie w takiej formie. Teraz nawiązując do tego, co przed chwilą powiedziałeś - jednym z moich pytań było pytanie, dlaczego nawet tak bardzo uznani jasnowidze jak Mary Watson, czy Elżbieta Wizental, a ostatnio energia, która nazywa się Krzysztof Jackowski, uważany za najlepszego jasnowidza w Polsce, nie postrzegają Lucyny jako osoby, która ma autentyczny kontakt z wami. Widzą ją jako "wyschnięty kanał", jako osobę bezwartościową. Dlaczego tak się dzieje?

SAMUEL:  Dlaczego się tak dzieje? Gdyż, Andrzeju, wokół Lucyny specjalnie utworzyliśmy - jak to nazwane zostało - kanałem. Ci, co ją źle postrzegają, mówią nieprawdę, Andrzeju, gdyż patrząc na zdjęcie Lucyny można odczuwać lęk, lęk przed tą osobą. Kiedy się boisz, wokół siebie widzisz wszystko w innych barwach, zazwyczaj tych takich szarych, czarnych. I tak samo się dzieje względem tych ludzi. Po prostu strach, strach przed tą kobietą zmusza ich do tego, żeby ją zniszczyć, ale raz jeszcze powtarzam - Lucyny zniszczyć się nie da. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, na pewno wiesz, że teraz naszą najważniejszą rzeczą jest misja Sobótka i ja bardzo bym chciał, żeby ten rok 2004 był już rokiem działań, a mniej rokiem tylko mówienia. W związku z tym mam szereg pytań dotyczących Sobótki ode mnie i od Roberta. Pierwsze pytanie - co miałeś na myśli mówiąc, że misja Sobótka musi być przygotowana bardzo precyzyjnie. Oprócz tego, co do tej pory zrobiliśmy, co jeszcze powinniśmy zrobić? Jak się przygotować?

SAMUEL:  Kiedy mówiłem o precyzji, miałem na myśli dopracowanie do perfekcji to, o czym dzisiaj mówiliście. Miałem na myśli to, żeby nikt wam nie był przeszkodą, żebyście mogli spokojnie, bez nękania innych osób wchodzić do środka. Jakie jeszcze zagrożenie? Już nie ma żadnego. Andrzeju, nawet duch góry Ślęża będzie wam sprzyjał. Słucham.

ANDRZEJ:  Masz na myśli świętego Bonifacego?

SAMUEL:  Świętym to on został, mogę tak to określić, gdyż był człowiekiem bez skazy. Tak Andrzeju, jego mam na myśli, a także to, co mogę wam obiecać, to patronat nad waszą pracą, czyli nasz, mój patronat. Będziecie otoczeni energią i nie taką czarną jak to widzi ten jasnowidz Jackowski - jak to powiedziałeś, ale będzie to energia ochraniająca was. Oczywiście, obserwatorzy z zewnątrz Andrzeju, mogą postrzegać wokół waszej pracy lęk, ale i to będzie zadanie nasze, żeby w ten sposób was chronić. Słucham.

ANDRZEJ:  Z tego, co wiem, Jackowski nie postrzegał Lucyny jako czarnej energii, raczej postrzegał ją jako osobę, która nie ma zdolności medialnych, tak jak mówił Robert, ale to w tej chwili nie jest istotne.

SAMUEL:  No cóż Andrzeju, do czego zmusza zazdrość. Jeśli Lucyna nie ma właściwości medialnych, to w takim razie jest wybitnym unikatem, bo wytłumaczcie mnie, co też jest w umyśle Lucyny, że potrafiła zawojować tak ogromem ludzi, że potrafi, ta prosta kobieta, tyle cennych informacji podawać. Informacji, Andrzeju, które się sprawdzają, więc co to jest za dar, lub co jest w jej umyśle. Może by tak w takim razie nie gnębić, ale jej predyspozycje wykorzystać. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, mnie nie musisz przekonywać, ja bardzo dobrze wiem i zdaję sobie z tego sprawę. Tu chodzi o te osoby, które próbują sprawdzać Lucynę. Teraz następne pytanie - gdy zaczniemy kopać w wyznaczonym przez ciebie miejscu w kościółku, koło ambony, na co natrafimy po drodze?

SAMUEL:  Andrzeju, jak wspomniałem, są dwa miejsca: po wejściu do kościółka w prawo i pomiędzy ołtarzem a amboną. Dlatego chyliłem się ku pracy wykopaliskowej zaraz przy wejściu z uwagi na to, że trochę narobicie bałaganu. Kiedy zaczniecie kopać pomiędzy ołtarzem a amboną bałagan będzie większy, więc tylko dlatego wam to miejsce drugie wskazałem, ale kopać przecież trzeba w jednym i w drugim miejscu, albo wybierzecie. Przecież zanim wbijecie pierwszą łopatę w ziemię, to raz jeszcze się pofatygujemy na górę - czyli wy. Ja dotrę swoimi sposobami i wtedy już ustalimy miejsce kopania. Słucham.

ANDRZEJ:  Z ostatniej sesji zrozumiałem, że łatwiejszym będzie dotarcie do kanałów tym miejscem miedzy ołtarzem a amboną. Gdybyśmy tam kopali - co jest po drodze?

SAMUEL:  To samo, co i w tym pierwszym miejscu, tylko że to pierwsze miejsce jest jeszcze dodatkowo utrudnione, gdyż oprócz wkopywania się takiego drogą normalną będziecie musieli usunąć w tym miejscu spore ilości kamienia. Natomiast pomiędzy amboną a ołtarzem głębokość jest ta sama, ale trafiacie już bezpośrednio na puste wejście do lochów. Słucham.

ANDRZEJ:  Rozumiem, że z tego miejsca koło ołtarza, dokopiemy się do jakiegoś poziomego korytarza, do podziemi. Czy ten korytarz jest poniżej fundamentów kościółka i na jakiej głębokości ma być ten pierwszy szyb?

SAMUEL:  Słusznie zostało powiedziane, że są to dwa poziomy lochów. Piwnica, powiedzmy, i lochy. Do jakiej głębokości jest pierwsze zejście? Tak jak już powiedziałem, powinniśmy się zmieścić w tych rygorystycznych przepisach, czyli pięciu metrach. Wtedy dotrzemy do pierwszego poziomu lochów. Sam kościółek jako taki lochów nie posiada, Andrzeju, gdyż jak wam wiadomo kościółek stoi na dziedzińcu ruin zamku. Dopiero zamek posiadał lochy. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, czy możesz poprowadzić rękę Lucyny tak, aby narysowała orientacyjny rozkład korytarzy od punktu wejścia z kościółka z zaznaczeniem kierunku, w którym powinniśmy się posuwać oraz miejsca, gdzie znajduje się sala, ze skarbem Światowida?

SAMUEL:  Nie muszę prowadzić ręki. Kiedy się znajdziemy na miejscu, czyli w kościółku, wskażę, wskażę jej ręką, czyli pójdzie jak w transie. Już raz tłumaczyłem - wejście pierwsze, kierunek lochu - kierujcie się w stronę dwóch niedźwiedzi. Drugie, drugi kierunek, to lochy i tutaj się kierujcie w stronę tego zejścia lub tej drogi, gdzie wjeżdżają samochody, czyli kierunek wsi Tąpadło i tam też, w tym kierunku idą lochy. Trzeci kierunek, obrać można kierunek wieś Sulistrowiczki, ale tak jak było powiedziane, część lochów jest zasypana i to zrobili Niemcy Andrzeju, bo jak najłatwiej jest ukryć coś? Odciąć drogę. Kiedy, tak jak było powiedziane, usuniecie część zasypaną w kierunku dwóch niedźwiedzi, dalej jest już wolna przestrzeń lochów i można nią się posuwać. To samo jest w kierunku zejścia tego szlaku żółtego, czyli wsi Tąpadło, ale tutaj jest niebezpieczeństwo, gdyż ten loch zamknęli Niemcy i jeśli ten materiał wybuchowy, który został tam jeszcze ulokowany nadaje się do czegoś, to istnieje niebezpieczeństwo, że może być trochę wybuchu. Ale przecież przy takich pracach na pewno postaracie się o fachowca od materiałów wybuchowych, więc jaki widzicie problem? Słucham.

ANDRZEJ:  Nie widzimy problemu, ale rozumiem z tego, że w momencie, kiedy będziemy kierowali się w stronę dwóch niedźwiedzi, tam nie ma niebezpieczeństwa, a w tych drugich kierunkach w zasadzie nie musimy iść. Ale czy jest coś, na co musimy uważać, gdy znajdziemy się w podziemiach kierując się w stronę dwóch niedźwiedzi?

SAMUEL:  Nie, jest to najbezpieczniejszy korytarz lochów, ale tylko ten jeden. Następne już są zabezpieczone przez Niemców, Andrzeju. I tutaj też bym się pokusił, Andrzeju, żeby spróbować jednak przeforsować lub usunąć te zwalone kamienie i dalej się poruszać i też zobaczyć, co też oni tam ukryli. Słucham.

ANDRZEJ:  Czy możesz nam zdradzić tajemnicę, co też oni tam ukryli?

SAMUEL:  Na pewno nie kości ludzkie, Andrzeju. Wywiezione zostały cenne rzeczy z Wrocławia, które to zostały zrabowane i ukryte w dobrym miejscu, Andrzeju, bo jak wiesz sama góra Sobótka budzi lęk, respekt, strach i Niemcy dokładnie o tym wiedzieli ukrywając to, co tam jest schowane. Dodatkowo odcięli wszystkie drogi u podnóża góry zostawiając sobie jedynie wejście awaryjne, które przez przypadek lub nie przypadek, gdyż to było już dużo wcześniej naświetlane... Ta "czarna energia", która ma na imię Lucyna ważyła się wskazać. Nie sławni ludzie, ale prosta kobieta i to, kto. Właśnie takie niedouczone medium pokazało. Dlatego, Andrzeju, Niemcy dobrze wiedzieli, co robią. Ich wejście to jest właśnie kościółek. Dlaczego, dlaczego zabroniłem robić dużego rozgłosu, dopóki nie wbijemy pierwszej łopaty w ziemię. Gdyby rozgłos był zrobiony dużo wcześniej, to ja, jako Samuel nie byłbym w stanie pomóc w tym, bo już odpowiedni ludzie znaleźliby się, żeby wam skutecznie utrudnić tę misję. Słucham.

ANDRZEJ:  Dziękuję bardzo. Samuelu, ważnym jest dla nas, abyśmy te prace na Ślęży zapoczątkowali jeszcze w tym miesiącu, w lutym, przed imprezą w Chicago. Problemem jest to, że ziemia pod kościółkiem może być zmarznięta. Czy byłbyś w stanie nam pomóc, dajmy na to - cieplejszą pogodą przez następne trzy tygodnie, żebyśmy mieli łatwiejsze wejście, łatwiejsze kopanie?

SAMUEL:  Andrzeju i tak doszedłem do, powiedzmy, pewnego porozumienia z matką naturą, czyli daję wam odwilż do dwóch tygodni. Andrzeju - nie mogę więcej, gdyż jest to czas zimy, zrobiłem, co w mojej mocy. Macie odwilż. Lucyna też mi płakała w rękaw, jak wejdzie na górę po tym śniegu, więc skruszony i żal mi było i was też, daję wam odwilż do dwóch tygodni. Na tyle macie czasu, żeby, chociaż móc wjechać ze sprzętem. Potem, obiecuję, nie będzie dużych mrozów, ale to mogę wam obiecać na trzy tygodnie Andrzeju, nie więcej. Słucham.

ANDRZEJ:  Dziękuję i za to, to na pewno pomoże. Ja sądzę, że wszystkie pozwolenia zostaną załatwione przez takiego nowego człowieka, którego energia nazywa się Cezary Buśko, to jest archeolog. On obiecał załatwić wszystkie pozwolenia w przeciągu tygodnia, czyli praktycznie za jakieś półtora, do dwóch tygodni możemy zacząć pracę... Ta cieplejsza pogoda po prostu pomoże nam w rozpoczęciu działań.
Samuel:  Dobrze mówisz, Andrzeju, wystarczy rozpocząć, żeby móc pojechać już z pewną dokumentacją odnośnie misji Ślęża, żeby zobaczyli, że słowa nie są gołosłowne, ale praca ruszyła. Każdy zdrowo myślący człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że takie prace wykopaliskowe trwają nieraz miesiące, ale tutaj sprawę skrócimy, bo nam zależy na tym, abyście jak najszybciej weszli do tych lochów. Słucham.
Andrzej:  Samuelu, w ostatniej sesji wspominałeś, że jednym z naszych zadań będzie odnalezienie kości opiekuna Ślęży - Bonifacego i pochowanie tych kości. Jak je znaleźć? Gdzie one są?

SAMUEL:  Same się wam ukażą. Jest to zadanie Lucyny, was jako grupę zwalniam z tego obowiązku. Tylko pomożecie wydobyć i jeśli chcecie, naukowcy mogą przebadać, ale warunek. Po tych wszystkich zabiegach badawczych kości mają być złożone do ziemi. Tak sobie życzył Bonifacy, gór duch. Waszym zadaniem, Andrzeju, będzie penetracja lochów. Są też krypty, Andrzeju, a w tych kryptach są kości, ale tego już wam nie zdradzę. Jak to fajnie mieć zaostrzony apetyt. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, co oznacza znak ukośnego krzyża, coś w rodzaju iks (X) wyryty na wielu obiektach kamiennych w pobliżu Ślęży, przy Sobótce? Skąd się ten znak wziął?

SAMUEL:  Niektóre znaki na tych kamieniach służą po to, żeby były znakami rozpoznawczymi, gdyż gdyby się udało usunąć taki kamień, to na tej samej zasadzie by to zadziałało - jak pamiętasz tę bajkę Andrzeju o Ali Babie i czterdziestu rozbójnikach? Sezamie, otwórz się. Więc to jest właśnie to, Andrzeju. Sezamie, otwórz się. Kiedy mielibyście czas Andrzeju i znaleźlibyście się przy dwóch niedźwiedziach i zaczęlibyście się kierować w kierunku do góry, w którym to patrzą te niedźwiedzie, natraficie też na taki ogromny kamień, na którym jest wyryty ni to X ni to krzyż. I tutaj jest wejście, Andrzeju, wejście do lochu. I gdyby się to udało na zasadzie też dotknięcia czarodziejską różdżką otworzyć, to wchodzicie do lochu bez żadnych przeszkód. Czysty, otwarty loch. Ale kwestia sporna - jak usunąć taki kamień. Słucham.

ANDRZEJ:  W pracach na Ślęży będzie pomagała Joanna Lamparska i archeolog z Wrocławia, którego energia nazywa się Cezary Buśko. Cezary sugeruje, aby we wskazanych przez Lucynę miejscach zrobić badania radarem geologicznym. Taki radar ma zasięg do około 17 metrów w głąb. Czy będzie dla nas użyteczne to badanie?

SAMUEL:  Jestem za, Andrzeju, i tutaj duże brawa dla tych, którzy to wymyślili, bo wreszcie może zdejmiemy te wylewane pomyje na Lucynę. I ona pracowała tylko świadkiem, czyli wahadełkiem, a ja prowadziłem, a wy będziecie mieć specjalistyczne urządzenia i wtedy może inni spojrzą na Lucynę innymi oczami. Brawo, brawo dla tego pomysłu. Słucham.

ANDRZEJ:  Dziękuję, mam teraz parę pytań od Roberta Bernatowicza. Robert pyta tak.

ROBERT:  Mam pytanie w sprawie lochów. Czy są one zasypane czy też nie? Czy wśród znalezionych przedmiotów będzie, choć jeden, który będzie zawierał symbol Światowida?

SAMUEL:  Oj, Robercie, szkoda, że późno się poznaliśmy. Jesteś na tej samej zasadzie, czyli funkcjonujesz na tej samej zasadzie, co Tomasz, za czasów Jezusa. "Jak Panie włożę rękę w Twój bok, to uwierzę". Robercie, wejdź do lochów, a znaków, symbolów za panowania Piasta, za panowania Bolesława Chrobrego i tej bandy, która tam miała swoje lokum, znajdziesz sporo. Nie będę też zbyt się rozwodził, niewierny Tomaszu, po to tylko, żeby zaostrzyć twój apetyt. Słucham.

ROBERT:  Rozumiem, że pod kościółkiem nie ma żadnych skarbów, a jedynie wejście do lochów. Dopiero idąc korytarzem w kierunku dwóch niedźwiedzi będzie można dojść do miejsca, gdzie są ukryte skarby. Czy możesz wskazać, gdzie to miejsce jest? Czy bliżej niedźwiedzi, czy bliżej kościółka?

SAMUEL:  Toś mi zadał klina, Robercie. I tutaj mam obliczyć. No cóż, kiedy precyzyjnie powiem, nazwiesz mnie kłamcą, to lepiej w przybliżeniu. To będzie taka umowna sprawa między nami. Wiadomo, masz rację, Robercie, pod kościółkiem są tylko lochy, ale te lochy mają korytarze. W tych korytarzach dalej są komory, czyli można powiedzieć takie podziemne komnaty. Czy jest to daleko? Trudno mi powiedzieć gdyż, Robercie, ten tunel, ten korytarz ciągnący się od lochów w kierunku dwóch niedźwiedzi jest na całej długości. Wyjście, słuchaj uważnie, wyjście znajduje się koło dwóch niedźwiedzi. W tej chwili trzeba by usunąć tę płytę, która znajduje się pomiędzy dwoma niedźwiedziami. Tam jest wyjście i odwrotnie, albo wejście do lochów do zamku. Może być to 500 metrów, Robercie. Nie będę zgadywał, nie jest to daleko. Czeka was tylko trochę pracy - usunięcie niewielkiej przeszkody w postaci kamieni. Dalej droga jest już wolna i pusta i dopiero tam znajdziecie wiele ciekawych rzeczy, pamiątek i dowodu na istnienie Światowida. Przecież, o czym my tutaj, Robercie, rozmawiamy. Przecież Światowid był bogiem pogańskim. Też w niego wierzyli. Gdy zaczniesz penetrować to się doszukasz, kto się kryje za Światowidem. Nie będę wymieniał imienia tego boga. Niech dla ciebie, Robercie, pozostanie to Światowid. Kieruj się w stronę wsi Tąpadło następnym lochem, ale tutaj radzę wziąć fachowców od materiałów wybuchowych. Słucham.

ROBERT:  Samuelu, mniej więcej jak głęboko znajduje się ten skarb w głąb góry?

SAMUEL:  Częściowo już odpowiedziałem, Robercie, jak głęboko. Przecież schodzisz w dół Robercie. O jakiej głębokości tutaj mówimy?

ANDRZEJ:  O głębokości od powierzchni góry do tej komnaty ze skarbem.

SAMUEL:  Nie wiem, Robercie. Wiem jedno, schodzisz lochem w dół w kierunku dwóch niedźwiedzi, a oblicz sobie mniej więcej od niedźwiedzi do szczytu i podziel na pół. Słucham.

ROBERT:  Czy ten loch od kościółka do dwóch niedźwiedzi to jest linia prosta, czy ten korytarz się kręci?

SAMUEL:  Spróbuj, Robercie, fedrować w kamieniu i robić serpentynę. Czy jest to możliwe? Jestem istotą duchową i gdybym był człowiekiem i miałbym pracować u takiego pracodawcy, za nic bym się nie zgodził. Inaczej się pracuje w linii prostej. Słucham.

ROBERT:  Z sesji Lucyny wynika, że wejścia przez kościółek są dwa. Czy one prowadzą do tego samego korytarza?

SAMUEL:  Tak, Robercie. Jak wejdziecie, będą korytarze, które będą się ze sobą łączyć. Przede wszystkim to wejdziecie do jednego, dużego pomieszczenia - tak to nazwijmy - i z tego pomieszczenia dopiero rozchodzą się odnogi lochów. Słucham.

ROBERT:  Jaka jest mniej więcej wysokość lochów pod kościółkiem? Czy dorosły człowiek może tam być wyprostowany?

SAMUEL:  O tak, Andrzeju, o tak, Robercie, gdyż za czasów świetności Światowida, Bolesława Chrobrego, było tam też w tych lochach więzienie, więc trudno sobie wyobrazić już nie tylko samych skazanych, ale i strażników chodzących, powiedzmy, na czworaka. Oczywiście nie było to i nie jest w wysokości komnaty w Piramidzie Cheopsa, ale spokojnie może być wyprostowany człowiek. Słucham.

ROBERT:  I ostatnie pytanie - od czego zależy sukces naszej wyprawy?

SAMUEL:  Szczęścia, od naszej pomocy, naszej współpracy z wami, waszej pokory, Andrzeju, Robercie i ty Joanno i wy wszyscy, którzy będziecie pracować w tym dziele - bo tak to bym nazwał. Góra Ślęża zawsze była tajemnicą, zawsze była podziwiana, zawsze korciła poszukiwaczy do tego, żeby ją w środku przeszukać. Ale było też powiedziane: góra Ślęża będzie skrywała tajemnice aż do czasów Wodnika i tak też było. Czas odkrycia tajemnic już nastał i grupa, która została do tego powołana, i nie myślcie sobie, że jesteście drogą przypadku. Jesteście wybrani do tego celu. Co jeszcze mogę powiedzieć na ten temat i temat waszej wyprawy. Jeśli co niektórzy jeszcze nie wierzą w naszą moc, w naszą siłę, to niebawem się przekonają, gdyż po rozpoczęciu pracy, wszyscy, ale to wszyscy, nawet te niedowiarki... Będą odczuwać czyjąś obecność. I tutaj będzie obecność nasza: ducha gór i ducha Światowida. Czy są pytania? Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, co masz na myśli mówiąc, że będzie zależał od szczęścia nasz sukces?

SAMUEL:  To szczęście, Andrzeju, wam daję. Słucham.

ANDRZEJ:  To są wszystkie pytania dotyczące misji Sobótka. Teraz mam parę pytań moich z różnych innych dziedzin. Wracając do naszej całej misji Faraon, czy możesz wyjaśnić - skoro inne cywilizacje mają nad nami taką ogromną przewagę, skoro są tak technologicznie zaawansowane, skoro my jesteśmy tak daleko w tyle, dlaczego nie pomogą nam teraz? Dlaczego potrzebna jest do tego akurat mumia Cheopsa?

SAMUEL:  Andrzeju, nie wiem, w którym to było momencie, w której to było sesji, ale tutaj obowiązuje rygorystyczne prawo wszechświata i działa prawo właśnie tej historycznej Rady Bogów i od tego prawa, Andrzeju, nijak odstąpić się nie da. Dlaczego wysoko rozwinięte cywilizacje nie mogą uporać się z Ziemią. Andrzeju, ty już wiesz, więc odpowiadam na to pytanie osobie, która zadała to pytanie. Istoto jednak małej wiary. Nic bardziej prostszego z uporaniem się z Ziemią a w szczególności z wami, ludźmi, gdyż te sześć tysięcy od Jezusa lat nic nie dało. Wręcz przeciwnie, od czasu przyjścia Jezusa jeszcze zło się nasiliło. Więc jaki wniosek jest z tego? Na to pytanie odpowiedz sobie sama osobo, która zadałaś to pytanie. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, nazwa starożytnego miasta w Egipcie - Heliopolis, w języku staroegipskim jest Juno. Czy to ma jakieś powiązanie z imieniem kapłana, Juno, który jest opiekunem kapłanki Ki?

SAMUEL:  Juno był znaną postacią i często tak bywało i do tej pory jest, że nadawano imieniem znanej osoby czy to miasto, czy to ulica, czy też coś innego. Tak samo jest po dzień dzisiejszy. I po cóż to takie zdziwienie, przecież Ki też była osobą znaną. Od jej imienia Ki, można dzisiaj połączyć Rej-Ki - dać życie. Była przecież tam ulubienicą i nie tylko Faraona, Juno, ale kochali ją za jej serce i prostotę ludzie, pracownicy. Słucham.

ANDRZEJ:  Ile prawdy jest w przepowiedni Edgara Casey, że pod prawą łapą Sfinksa znajduje się komora wiedzy? Czy to chodzi o grobowiec, czy jakieś inne pomieszczenie?

SAMUEL:  Oj tak, żeby tam dotrzeć pod prawą łapę Sfinksa, jest to komora wiedzy, gdyż gdyby się tam dotarło to pozostały jeszcze przecież fragmenty, części niezdemontowane urządzeń, które służyły istotom z Oriona. Czy jest tam grobowiec? Nie, grobowiec kapłana Juno znajduje się w pobliżu świątyni, świątyni Boga RA. Słucham.

ANDRZEJ:  Rozumiem. Samuelu, mam pytanie dotyczące tak zwanych oficjalnych i naszych danych budowy Wielkiej Piramidy. Według informacji od ciebie Wielka Piramida była zbudowana w Egipcie mniej więcej 6000 lat temu przez Faraona Chufu. Oficjalna archeologia twierdzi, że Chufu był drugim faraonem IV dynastii i żył 4500 lat temu, czyli mniej więcej 2500 lat przed urodzeniem Chrystusa. Czyli mamy różnicę około 1500 lat. Wiem, że dla ciebie to tylko różnica tylko półtora dnia, ale dla nas to jest bardzo duża różnica. Jak to wyglądało naprawdę?

SAMUEL:  I dalej będę obstawał przy swoim - te sześć i pół tysiąca lat. Dlaczego tak nauka mówi? No cóż, co jeden naukowiec to chce być mądrzejszy, chce błyszczeć. Za powiedzmy kilka lat okazałoby się, że dany naukowiec się pomylił. Czy Andrzeju słyszałeś o czymś takim, jak o specjalnych polach magnetycznych, które powodują zakłócenia?

ANDRZEJ:  Nie, nie słyszałem...

SAMUEL:  Jest, spytaj się tych mądrych ludzi z NASA to ci powiedzą, jest. I kiedy z tak wielkim uporem się próbuje dociekać prawdy o Piramidzie, jak już wiesz takie aktywne urządzenia są i działają i wystarczy tylko przycisnąć odpowiedni przycisk i już pole zaczyna emanować odpowiednią energię zakłócającą. I wtedy mogą powstać błędne odczyty. Faraon Cheops nie żył przed Jezusem dwa i pół tysiąca lat, tak jak jest to opisane. Czy chcecie mnie sprawdzić, czy sprawdzić prawdomówność tej osoby, która przy tym obstaje? Jestem i będę przy tym - sześć i pół tysiąca lat. Cztery i pół tysiąca lat Andrzeju od przyjścia Jezusa. Tak było powiedziane, tak było ustalone w tym roku zerowym. Sześć tysięcy lat przed Jezusem było to posiedzenie i od tamtego momentu my liczymy czas, a wy, Andrzeju, liczcie sobie jak chcecie. Wykopcie Faraona, a wtedy pogadamy. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, to nie było sprawdzanie ciebie. Po prostu ja czytałem pewną literaturę, chciałem się upewnić czy dobrze obliczam to, co ty powiedziałeś...

SAMUEL:  Andrzeju, czy to ty, czy to, kto inny, jak nie mnie to Lucynę, to ciebie i zawsze jesteśmy sprawdzani. Słucham.

ANDRZEJ:  Widocznie taka jest nasza ludzka natura... Samuelu, jaki wpływ na przekazy od ciebie ma świadomość Lucyny w czasie chanelingu telepatycznego? Czy możliwe są jakieś przekłamania?

SAMUEL:  Możliwe, jeśli Lucyna jest mało skupiona i bywają momenty, w którym jest powiedzmy czymś zdenerwowana, wtedy jej skupienie jest mniej uważne i może tak się zdarzyć, że włączy się jej świadomość i może dopisać słów kilka. Ale nigdy nie jest to coś takiego, co by mogło źle rzutować na jakąś ważną sprawę. Słucham.

ANDRZEJ:  Czy bardziej wiarygodna jest hipnoza i pismo automatyczne?

SAMUEL:  W hipnozie Andrzeju - tak, jest to wiarygodne, gdyż wtedy Lucyna nie jest w stanie kontrolować swojej świadomości, albo inaczej, jej świadomość nie oddziałuje na jej umysł. Jest całkowicie zdana, czyli nie ciało, nie świadomość, pod twoją władzę, a my mamy na tyle ułatwioną sprawę, że bezpośrednio docieramy do jej już uśpionego, wyczyszczonego umysłu. Słucham.

ANDRZEJ:  Pytanie i prośba od Barbary z Nowego Jorku. Samuelu, jest grupa ludzi w Nowym Jorku, która nie ma pozwolenia na pobyt stały w Stanach Zjednoczonych, a chciałaby uczestniczyć w spotkaniu w Chicago 14 marca tego roku. Ta grupa bardzo prosi cię o wskazówki i pomoc w dotarciu z Nowego Jorku do Chicago. Czy według ciebie przelot samolotem jest zbyt dużym ryzykiem ze względu na sprawdzanie pasażerów? Bardzo prosimy cię, jeżeli to możliwe, daj nam swoją opiekę, abyśmy mogli spokojnie samolotem dotrzeć na spotkanie z tobą. My ze swojej strony będziemy cię osobiście prosić w czasie wspólnej medytacji.

SAMUEL:  I czym ja już nie byłem. Barbaro, z mojej pamięci przypominam sobie - już mnie raz prosiłaś. Ameryka, Nowy Jork, Chicago - przecież to jest jeden kontynent. A jeśli chodzi o sprawdzanie na lotniskach - to kiedy, Barbaro, grupa wcześniej zwróci się do mnie o pomoc - wyślę, nie ja sam, ale wyślę specjalną grupę zwiadowców tak zwanych, którzy będą, na miarę możliwości istot duchowych, chronić. W miarę bezpiecznie pomóc dotrzeć na to wielkie wydarzenie, które będzie w marcu. Postaram się Barbaro, ale żebym ja mógł pomóc, Barbaro, mówię słowa takie. Pomóż ty mnie. Pomoc będzie wzajemna. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, od czasu nieudanej wyprawy do Złotoryi zauważyłem pewne napięcia w naszej grupie. Dla całej misji jest bardzo ważnym, aby między nami panowała pełna harmonia i współpraca. Co mogę zrobić, aby doprowadzić ponownie do poziomu harmonii, który był pomiędzy nami w poprzednich latach, miesiącach?

SAMUEL:  Harmonia zaczyna ponownie działać. No cóż, traktuj Złotoryję jako próbę. Próbę, gdzie było jasno pokazane nieposłuszeństwo i pycha. Jak już wiesz, Andrzeju, za pychę ja naprawdę karzę. Teraz na naszej wspólnej wyprawie - misja Sobótka jest inaczej. Zaczyna być jedność. I Andrzeju - uczul grupę, że, pomimo iż nie widać mnie, nie można dotknąć, ale gwarantuję - dam się odczuć. Odczuć się da właśnie duch Światowid. Słucham.

ANDRZEJ:  Rozumiem, że prawdziwą przyczyną niepowodzenia w Złotoryi była chęć sprawdzania Lucyny?

SAMUEL:  Tak Andrzeju, Andrzej wskazał inne miejsce. Nie to z obliczenia, inne. Po prostu w obliczeniu się pomylił. Zorientował się w pomyłce dopiero, kiedy Lucyna w istocie sprawy znalazła też miejsce. Bo gdyby był trochę cwańszy, Andrzeju, to z tą informacją i tą drogą wszedłby do podziemi, ale byłej fabryki niemieckiej Andrzeju. Taka jest prawda, bo na tym miejscu troszeczkę dalej stała fabryka, gdzie to jako kamuflaż była produkcja bawełny, a tak naprawdę, to produkowano broń i to miejsce, odkryte przez Lucynę - trafiła na magazyn. Słucham.

ANDRZEJ:  Czy w dalszym ciągu Andrzej Kapłanek może nam w przyszłości się przydać?

SAMUEL:  Jeżeli obierze się w pokorę - tak.

ANDRZEJ:  Dobrze. Samuelu, czy nie ma niebezpieczeństwa, że u Lucyny pojawi się syndrom gwiazdy, to znaczy, że zacznie się utożsamiać z tobą i uważać siebie za nieomylną?

SAMUEL:  Andrzeju... Andrzeju... I jeszcze raz powtarzam Andrzeju... To, co przeszła Lucyna i jaką szkołę przeszła, to ty o połowie nie wiesz. Nie będzie żadną gwiazdą. Ona zbyt ceni sobie naszą miłość, jest to dla niej największy skarb i od tego nie odstąpi. I nawet gdyby była najbardziej gnębiona, jej miłość do nas nie zmaleje. Więc Andrzeju tego rodzaju pytań nie chciałbym więcej słyszeć. Słucham.

ANDRZEJ:  Dziękuję. Samuelu, w książce LATAJĄCE WĘŻE I SMOKI autora, którego energia nazywa się Rene Andrew Bouley autor, który jest naukowcem i badał kultury sumeryjskie twierdzi, że Bóg Enki po raz pierwszy pojawił się na Ziemi w postaci pierzastego węża, a jeden z jego synów miał na imię Jahwe. Skąd się wzięły takie opisy i ile jest w tym prawdy?

SAMUEL:  Odwrotnie Andrzeju, odwrotnie. Bóg Enki jest synem Jahwe i jeśli tutaj ktoś chce mnie sprawdzić, to popełnił ogromny błąd. I teraz powiem tak. Ty mnie Andrzeju zrozumiesz - ja, Samuel, który obrałem takie imię mówię uroczyście - jestem synem Jahwe i nigdy nie było odwrotnie. Ja, Samuel, obierałem i będę obierał różne imiona i przyjmował różne postacie. I czy to się z istot ludzkich komuś podoba lub nie naprawdę, ale naprawdę nie zależy mi na tym. Zależy mi natomiast na tym, żebym mógł się wywiązać z nałożonego na mnie obowiązku. I uroczyście przyrzekam teraz - postaram się jak najwięcej istot ludzkich wyciągnąć z tej zagrożonej strefy. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, chciałem ci powiedzieć, że w tej chwili zrobię wszystko, co można, żeby dotrzeć i do Sobótki i do Labiryntu - takie mam plany na ten rok. Natomiast, jeżeli to będzie możliwe, w przyszłym roku to będziemy się starali dotrzeć do Cheopsa. Jedyne, o co proszę, to jak zwykle - energię, wsparcie i o pomoc z Hawasem.

SAMUEL:  Andrzeju, to już masz - energię, wsparcie. Spełniam prośby, jakie do mnie wysyłasz. Jeśli chodzi o sprawy Hawasa - spokojnie. Ten rekin zaczyna już kruszeć. Poczekaj, co się będzie działo, kiedy będzie to wydarzenie w marcu w Chicago. Wcale to nie będzie takie bez echa. To się rozejdzie szeroko echem i nie tak do końca, że parę tysięcy wariatów, więc trzeba się przyjrzeć. Co też się kryje za tymi tysiącami wariatów. Wszystko, ale to wszystko Andrzeju musi się wypełnić. Takie mamy wspólne zadanie - my wszyscy. Dlatego potrzebujemy was Andrzeju.. Dziękuję za wysłuchanie słów moich.

JESZCZE RAZ ŚLĘŻA (29)

WROCŁAW, 1 marca 2004

Sesja metodą chanelingu telepatycznego 29

UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Andrzej Wójcikiewicz, Iwona Stankiewicz

ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
IWONA: Pytanie od Iwony Stankiewicz
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

SAMUEL:  Witam was ja, Samuel, i niech tak pozostanie. Zatem Andrzeju - słucham.

ANDRZEJ:  Witam, Samuelu, i cieszę się z tego naszego dzisiejszego spotkania. Na pewno znasz wyniki badań geo-radarem i komentarz technika, który to robił. On twierdzi, że tam na Ślęży nie ma żadnych podziemi. Co sądzisz o tych badaniach?

SAMUEL:  Nie są ścisłe. Powiem inaczej - kiedy szukali Troi, też wybitni naukowcy mówili: "Bzdura, nic nie ma". Człowiek oparł się tylko na mitach i opowieści i znalazł skarb. Czy tam nic nie ma? Andrzeju - jest! Jeszcze raz twierdzę - jest! My mamy się dostać tak, jak powiedziałem - najpierw do pierwszego poziomu. Jest następny poziom już znacznie głębiej i żeby ułatwić sprawę - już zabrnęliśmy daleko, więc mamy zezwolenie, już nie będziemy potrzebować radaru. To było tylko potrzebne jako forma. Teraz pójdziemy inną drogą, czyli informacjami i przekazywanymi informacjami od ludzi. Możemy do drugiego poziomu wejść od tych grot, które znajdują się u podnóża kościółka. Ale najpierw - jest to druga wersja. Pierwszą wersję to wykorzystamy to, co stwierdził pan z radarem, czyli po wejściu do kościółka będziemy kopać w lewo, w tej wnęce, w której to dziwne rzeczy zaczęły się dziać z tym waszym mądrym urządzeniem. Tutaj mogę powiedzieć inaczej. Zakłócenia były spowodowane celowo, żeby wytrącić pewne argumenty i pewność siebie temu człowiekowi, bo gdyby zakłócenia były ze stacji nadawczej, to byłyby w całym kościele, a nie tylko w jednym miejscu. Twoje zdziwienie Iwono też nie ma uzasadnienia. Tu wystarczy uruchomić tylko wyobraźnię. Przecież przeszukaliście cały kościółek. Na początku były zakłócenia, potem już w miarę sprawnie funkcjonowało urządzenie. Stwierdzał za każdym razem: "Nie ma, nie ma nic". Obraz dopiero się ukaże, kiedy - jak to mówi - wszystko zostanie poddane obróbce. Dalej - tam, gdzie było wskazane, za amboną - dalej będę upierał się przy swoim. Jest, tam jest wejście, inaczej - można kopać i dokopiemy się do sarkofagu lub, jak to mówicie, krypty, kości. Andrzeju, nam zależy na kościach. We wnęce, po wejściu do kościoła po lewej stronie też są kości i kiedy przekopiemy się głębiej, niż te ustawowe dwa metry, przejdziemy na teren już ruin zamku. Andrzeju, żeby nie dewastować, jak to mówicie, kościoła całego, można będzie zacząć kopać dokładnie na tym samym odcinku, tylko na zewnątrz, na placu poza kościółkiem, na tym dziedzińcu. Głębokość jest taka sama. Decyzję pozostawiam wam. Przeciągnęliśmy czas wykopalisk ze względu na pogodę. Kiedy rozpoczniemy, będzie wiosna i warunki sprzyjające ku temu, żeby można było kopać. Słucham.

ANDRZEJ:  Z tego co mówisz rozumiem, że po przefiltrowaniu tych wyników jednak jakiś obraz się ukaże, który coś nam pomoże?

SAMUEL:  Oczywiście, że się ukaże, zwłaszcza ukaże się obraz tego odcinka, o którym przed chwilą wspomniałem, czyli po wejściu do kościółka lewa strona, wnęka, tam gdzie się działy te dziwne rzeczy, których to ów człowiek nie mógł wytłumaczyć. Słucham.

IWONA:  Czy mogę zadać pytanie?

SAMUEL:  Tak.

IWONA:  Samuelu, witaj. Czy sugerujesz, żeby jako pierwsze rozpocząć kopanie właśnie tam, pod chórem, z lewej strony, czy koło ambony?

SAMUEL:  Nie, Iwono, sugeruję żeby pójść tropem tego naukowca. Jednak wy jako ludzie macie umysły ograniczone i wolałbym, żebyście poszli tym tropem. Dałem wam tylko sygnały. Słucham.

ANDRZEJ:  To znaczy, rozpocząć od kopania po lewej stronie, tam gdzie były te najbardziej wyraźne zakłócenia?

SAMUEL:  Tak, Andrzeju, zdecydowanie tym tropem pójdziemy. Dalej będziemy decydować - i albo przejdziemy poza teren kościółka i u podnóża kościółka niby to piwnica, niby to pieczara, jak to mówią, i tym tropem pójdziemy troszeczkę w górę, a potem w dół.

ANDRZEJ:  Czy interpretacja Adama, który jest od geo-radaru, była poprawna w momencie, kiedy robił te odczyty?

SAMUEL:  Gubił się - jak to można było zauważyć. Gubił się w odczytach. Nieraz powtarzał po kilka razy, gdyż wychodziły mu różne obrazy. Najlepiej może o tym powiedzieć Iwona, która cały czas patrzyła na jego ręce i ona może najlepiej powiedzieć, że często radar pokazywał inny obraz, a ku zdumieniu właśnie tego Adama - uparcie chciał, żeby obraz był taki, jaki on chce. Słucham.

ANDRZEJ:  Czy te przekłamania w interpretacji były specjalnie robione, czy po prostu była to pomyłka z jego strony, dezorientacja?

SAMUEL:  Dokładnie. Gubił się, po prostu się gubił, bo z czymś takim, co było właśnie w kościółku spotkał się po raz pierwszy. I to, Andrzeju, może potwierdzić Iwona, gdyż z jego ust padały właśnie takie słowa: "Dziwne, po raz pierwszy spotykam się z takim badaniem".

ANDRZEJ:  Tak, to ja widziałem też na filmie. Samuelu mam prośbę o pomoc, mianowicie jak mamy sprawy Ślęży zaprezentować w Chicago? Czy mamy mówić otwarcie o naszych badaniach, czy utrzymać pewną tajemnicę?

SAMUEL:  Andrzeju, im więcej prawdy, tym lepiej dla nas wszystkich. Nie rób przekłamań takich, jakie wychodziły Adamowi. Mów, mów - dużo mów. Im więcej informacji, tym lepiej. Trzeba im dać temat i zaostrzyć ciekawość. Słucham.

ANDRZEJ:  Czy wyjawienie w Chicago naszych intencji na temat Ślęży nie spowoduje jakichś problemów w Polsce, szczególnie ze strony Niemców?

SAMUEL:  Andrzeju, pewnych spraw nie da się uniknąć. Jeśli to, co będziemy mówić w Chicago zainteresuje Niemców, jeden plus dla nas. Brawo, możemy powiedzieć brawo! Znaczyć to będzie, że góra ta kryje naprawdę wielką tajemnice, bo jest takie ogromne zainteresowanie. Głowy wam nie pourywają, mogę za to ręczyć. Słucham.

IWONA:  Rozumiem z tego, że dobrze by było aby opis tego, co zrobił pan Adam na górze był gotowy do wyjazdu do Chicago, tak?

SAMUEL:  Iwonko, nie tak. Z tego, co było zrobione na górze w kościółku wybierzecie najciekawsze fragmenty. Te, które dadzą duże zainteresowanie. Słucham.

IWONA:  Czyli rozumiem, że tak jak sama się zobowiązałam powinnam dopilnować pana Adama, żeby przed wyjazdem było to wszystko gotowe? Tak?

SAMUEL:  Tak, Iwono, ale niezbyt gorliwie... Słucham.

IWONA:  (ze śmiechem) Dobrze, Samuelu, w takim razie ja bardzo cię poproszę o pomoc w tej sprawie, żebym nie przesadziła w żadną stronę...

SAMUEL:  Gdyby nie było przy nas Andrzeja, powiedziałbym tobie dosadnie...

ANDRZEJ:  Czyli rozumiem, że badania - wykopaliska już na poziomie fizycznym powinniśmy zacząć już po powrocie Lucyny z Chicago?

SAMUEL:  Tak, Andrzeju, wtedy ruszamy. Słońce, ciepło, inna energia, dodatkowo Światowid jako bóg Słońca będzie wspierał naszą akcję. I żeby nie dewastować im tego kościółka, spokojnie można ten pierwszy wykop na zewnątrz, na dziedzińcu, dokładnie na tym samym poziomie, jak było stwierdzone, w tej wnęce. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu, kim są ludzie, którzy zdewastowali kościółek na Ślęży? Dlaczego to robią?

SAMUEL:  Błędne rozumowanie o postaci duchowej o imieniu Szatan. Byli to wyznawcy - tak jak oni twierdzą - sataniści. Ale uwierz mi Andrzeju, prawdziwa istota duchowa o imieniu Szatan nie przyznaje się do tej grupy, do tych wogóle grup na całym świecie i spokojnie może tobie powiedzieć - nie znam tych ludzi. Działają wbrew wszelkim zasadom, wbrew wszelkim jakimkolwiek normom wszechświata. I te ugrupowania, które działają przeciwko istotom duchowym, nieważne, jakie to są - czy to są demoniczne - te istoty będą w pierwszej kolejności usunięte z Ziemi. Nie ma dla nich już możliwości ani szansy jakiejkolwiek poprawy. Słucham.

ANDRZEJj:  Podobno krzyż, który jest w kościele próbowano dwa razy spalić i ani razu się nie zajął ogniem. Czy to była pomoc z waszej strony, czy ze strony Ducha Gór?

SAMUEL:  Bonifacy - święty, wspaniały duch Bonifacy. Oczywiście w całości nie mógł tym ludziom przeszkodzić w dewastacji kościółka. Tu nie chodzi tylko o kościół, ale chodzi o kult, kult boga Światowida. Nie wolno, nie wolno do końca niszczyć - i to właśnie Bonifacy, kiedy już przebrali miarkę, wykurzył. Dał w ten sposób im znak - nie wolno podnosić zbyt wysoko ręki. Sataniści nie dokańczając mszy swojej - jak to mówią - świętej, w popłochu uciekli.

ANDRZEJ:  Czy istnieje jakiekolwiek niebezpieczeństwo z ich strony, jeśli chodzi o nas?

SAMUEL:  Nie, Andrzeju, absolutnie. Oni mają tylko wyznaczony czas swojej mszy i to wszystko. Będziecie chronieni, nie bójcie się tego, ani innego ugrupowania. Słucham.

IWONA:  Samuelu, czy jest taka szansa, że po pracach, które zostaną wykonane przez naszą ekipę, po zabezpieczeniu kościółka, te napady już się nie zdarzą?

SAMUEL:  Będą Sobótkę i górę omijać z daleka. Ten znak, który otrzymali skutecznie ich wypłoszył, a dalej to Duch Góry już więcej nie pozwoli na dewastacje. Słucham.

ANDRZEJ:  Samuelu - czy możesz powiedzieć coś więcej o Światowidzie, co to jest za bóg?

SAMUEL:  Bóg - duch Andrzeju. Bogowie przybierali sobie imiona Andrzeju, które były potrzebne na czas danych lat, danego wieku. Nikt inny za Światowidem się nie kryje, jest to bóg Słońca. Inaczej, za Światowidem kryje się Enki. Słucham.

IWONA:  Czyli ty, Samuelu?

SAMUEL:  Tak, Iwono, ja. Mój kult, czyli ja mogę być jednocześnie w wielu miejscach w jednej chwili. Słucham.

ANDRZEJ:  No, to wyjątkowo ciekawa informacja. Teraz rozumiem, dlaczego tak zależy ci na Ślęży właśnie...

SAMUEL:  Nie tylko, Andrzeju. Wybrałem Ślężę tylko, dlatego w Polsce, że jest blisko waszego miejsca zamieszkania. Trudno wam byłoby dojeżdżać gdzieś dalej i tam prowadzić prace naukowe. Co by wam dało gdybym was teraz wysłał na Wyspy Wielkanocne. Przecież te posągi, które są oglądane, też są na cześć moją zrobione. Słucham.

IWONA:  Samuelu, czy możesz nam powiedzieć, czyje kości są w tej części lewej, pod chórem?

SAMUEL:  Bonifacy na was czeka, a czyje są w sarkofagu, tego nie powiem. Słucham.

ANDRZEJ:  Chciałem jeszcze na chwileczkę przenieść się do Chicago, Samuelu. Rozumiem, że tam będzie szaman o imieniu Annibal i rozumiem, że zarówno on jak i Lucyna mają zażyć - jak ty to nazywasz  "grzybek". Wydaje mi się, że masz na myśli ayauascę. Teraz, kto ma się opiekować Lucyną w czasie tego procesu?

SAMUEL:  Inaczej, Andrzeju, będzie wyglądał ten proces. To w pierwszej kolejności Lucyna wypije wywar. Annibal ma być "trzeźwy" jak to można powiedzieć, a opiekować się będzie nią dwóch psychologów. Imion tych psychologów wymieniać nie muszę i dodatkowo będzie mieć opiekę z naszej strony. Kiedy Lucyna już odzyska świadomość i siłę, to Annibal zażyje, a pytania będzie zadawać Lucyna.

ANDRZEJ:  Tę procedurę musimy bardzo dokładnie znać, żeby wiedzieć, kto, kiedy, co ma robić, bo to jest bardzo ważna część całej...

SAMUEL:  Ale bez próby generalnej. Na żadną próbę nie wyrażam zgody. Wystarczy już, że Iwona pokazała Lucynie jak smakuje grzaniec... (śmiech)... I teraz mówi, że jest dobry. Słucham.

ANDRZEJ:  Czy będą jakieś problemy, aby Robert uzyskał wizę amerykańską?

SAMUEL:  Nie powinno, Andrzeju, ale przekaż Robertowi - więcej pokory. Więcej pokory z jego strony i wszystko będzie dobrze, bo kiedy jest tak mocno dumny, my mamy problemy z przebiciem się przez jego zadufaną energię. To tak jest: "Ja bardzo wierzę, ale podziwiajcie mnie". Taki jest Robert. Słucham.

IWONA:  Czy miałbyś jeszcze coś do przekazania, jakieś specjalne zalecenia?

SAMUEL:  Nie ma. Tylko mogę powiedzieć - jedziemy do Ameryki po to, żeby na drodze odnieść sukces. Słucham.

ANDRZEJ:  Największym sukcesem, Samuelu, będzie znalezienie czegoś fizycznie, gdziekolwiek to będzie, tak, że ja całą energię chciałbym skierować właśnie w stronę tych poszukiwań.

SAMUEL:  Zlecenie zostało przyjęte i wykonamy. Słucham.

ANDRZEJ:  Dziękuję, to wszystko Samuelu, o co chciałem cię spytać i bardzo dziękuję za pomoc.

IWONA:  Ja również dziękuję.

SAMUEL:  I ja też bardzo dziękuję za wszystko, co robicie dla misji i dla nas wszystkich. Do zobaczenia, Andrzeju, w Ameryce. Słucham.

ANDRZEJ:  Do zobaczenia, Samuelu, w Ameryce.

ZABEZPIECZENIE ZIEMI (30)

CHICAGO, USA, 9 marca 2004

Sesja metodą chanelingu telepatycznego 30

UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy, Ryszard Choroszy

BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy
RYSZARD: Pytanie od Ryszarda Choroszy
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

SAMUEL: Witam serdecznie was oboje - ciebie, Barbaro, i ciebie, Ryszardzie. Nie rozmawialiśmy zaraz po przyjeździe, ale umysł Lucyny musiał się trochę przyzwyczaić do tych nowych warunków. Dzisiaj już możemy spokojnie rozmawiać. Ja - jak wolicie - Samuel, albo Enki, witam was na tej ziemi w Chicago. Słucham.

BARBARA: Enki, Samuelu kochany - witamy ciebie. Jesteśmy już gotowi do niedzielnego naszego spotkania. Myślę, że wszystko będzie dobrze, wszystko jest przygotowane - ile tylko można było zrobić. Zainteresowanie jest ogromne, a jeszcze różne myśli mam w głowie, co do przygotowania informacji przed naszym spotkaniem. Nie wiem, czy już jest czas na przekazanie przygotowanej historii Polski, którą przekazałeś przez Lucynkę?

SAMUEL: Barbaro, jeśli mam coś zasugerować lub podpowiedzieć - zobaczyłem film, wysłuchałem kasety, a moja propozycja jest taka. Kaseta będzie włączona lub bajka przekazana ludziom po Sympozjum. Na tym ogromnym wydarzeniu, jakim będzie Sympozjum, ludzie otrzymają potężną dawkę informacji, a na zakończenie wszystkiego i uzupełnienie ty dopełnisz reszty, przekazując im informacje o dawnej Polsce i historii. Teraz zajmijmy się już tym, co nas najbardziej interesuje, czyli tym sukcesem, jaki odniesiemy w niedzielę. Moi kochani, nie przyjechaliśmy tutaj po to, żeby ponieść porażkę, ale po to, żeby odnieść sukces. Sukces, który się roztoczy kołem daleko. Słucham.

BARBARA: Walczymy jeszcze o Anibala Canchaya...

SAMUEL: Robimy z naszej strony wszystko Barbaro, żeby ten człowiek dojechał na to spotkanie, ale jak już wiesz, głupota ludzka posiada ogromną energię i czasem nam, jako istotom duchowym, trudno jest się przebić przez tę energię głupoty. Tej głupoty będzie coraz to więcej, ale Barbaro - jeszcze raz powtarzam tobie. Zrobimy wszystko, co jest w mocy naszej, żeby Annibal przyjechał. Też nam na tym zależy. Słucham.

BARBARA: Wspominam również w ogłaszaniu naszego zdarzenia niedzielnego to, że będą ludziom przekazane instrukcje na zbliżający się czas, zwłaszcza po ukazaniu się raportu Pentagonu, w którym praktycznie wizja najbliższej przyszłości została w sposób bardzo oczywisty przekazana bardzo ostro, bardzo dosadnie i brzmiąca dla ludzi bardzo groźnie...

SAMUEL: Barbaro, to już zależy od twojej decyzji - czy mam przekaz zrobić łagodny, czy też potrząsnąć ludźmi. Mogę zrobić jedno i drugie. Tak, jak powiedziałaś wcześniej, Barbaro - co będzie hipnozą i sprawą dotyczącą Piramidy i Labiryntu, to jedno. Ja się włączę nieproszony, włączę się do przekazu i powiem od siebie słów kilka, właśnie dotyczących tych lat, których się tak ludzie obawiają, czyli 012 rok. Słucham.

BARBARA: 012 to jedna sprawa, natomiast najbliższe lata i to, co już zaczyna się dziać na Ziemi. Ignorancja wobec tych informacji, Samuelu, wiesz, że jest ogromna i też uważam, że w tej chwili można już w sposób bardziej oczywisty przekazywać ludziom informacje, ponieważ nazbyt łagodne przekazy powodują ignorancję przede wszystkim do spraw, które chcemy przekazać, a teraz już kumuluje się bardzo dużo informacji połączonych zwłaszcza ze Ślężą, co jest dla moich słuchaczy też niby ważne, ale - nie wiem - chyba potrzebują mocniejszych wrażeń.

SAMUEL: Było podobnie za czasów Noego. Noe tłumaczył, prosił. Nie krzyczał, nie ostrzegał, ale do końca prosił. Ludzie też nie wierzyli. To stało się nagle, spadło jak bóle na rodzącą kobietę, która też wie, że będzie rodzić, ale kiedy bóle przyjdą, tego dokładnie nie wie. Nie możemy spowodować wcześniejszego tak zwanego porodu, ale do roku dwunastego będziemy nękać. Nękać używając siły przyrody, czyli będzie to wyglądać tak. Wydarzenia tragiczne będą występować jedne po drugich i jeśli to nie poskutkuje, to już dwunasty rok dopełni wszystkiego. Wtedy to zacznie się - jak to mówicie - zadyma na całym świecie. Wtedy też nastąpi przebudzenie i przerażenie ludzi. Wtedy też zaczną sobie przypominać, że byli tacy, którzy tłumaczyli, którzy ostrzegali, mówili, ale wtedy będzie już inaczej. Ludzie, którzy są wyznaczeni do akcji, czyli tak zwani nasi żniwiarze będą musieli zamilknąć. Już nie będzie tego dzieła mówienia. Będą milczeć. I to będzie największą karą dla tych, którzy będą szukać pomocy. Żniwiarze będą pod ochroną i będą mogli się już tylko przyglądać temu, co się zacznie dziać. Słucham.

BARBARA: Czy ten raport Pentagonu jest faktycznym raportem, który należy traktować poważnie, czy może to być spreparowane w internecie przesłanie?

SAMUEL: Czy przesłanie, które mówi o zagładzie, może być spreparowane? Nie, są przecieki. Już mieliście mówione, że wszędzie są byty z innych wymiarów... Na Ziemi oczywiście. W ważniejszych placówkach, w ważniejszych instytutach są takie istoty, które przybrały na pewien czas ludzką materię. Są to informatorzy... informatorzy nasi, Barbaro. Słucham.

BARBARA: Samuelu, chciałam zapytać o Dziesiątą Planetę, która była zwana planetą Nibiru. Dokładnie nie jestem pewna, czy mówimy o tej samej planecie, kiedy powołam się też na Dwunastą Planetę opisaną przez Zaharię Sytkina. Jakie znaczenie ta planeta, która zbliża się obecnie do Ziemi - jeżeli to jest wogóle ona - ma przy tych wszystkich wydarzeniach, które wiążą się z przesunięciem osi Ziemi?

SAMUEL: Przesunięcia osi Ziemi wcale być nie musi. Planeta - jak powiedziałaś Dziesiąta lub Dwunasta (mówimy o tej samej planecie) jest to olbrzymia planeta, moi kochani. Nie kilka razy, ale kilkanaście razy większa od Ziemi. Nie musi się otrzeć o Ziemię, wystarczy, że przetrze się ogon tej planety o Ziemię, ogon utworzony z meteorów i już dokona spustoszenia. Czy tak być musi? Nie musi. I do tego potrzebne jest to owe otwarcie Bramy Czasu. Słucham.

BARBARA: Bardzo interesujące. Czyli jak się otworzy bramę czasu, to ta planeta, która zbliża się do Ziemi obecnie, jak będzie się zachowywać?

SAMUEL: Kiedy otworzy się Brama Czasu, tak jak powiedziałem, nastąpi uwolnienie energomagnetycznej energii, ale nie tylko płynącej z Piramidy Cheopsa do planety Aszun, ale wszystkie miejsca na Ziemi, gdzie jest połączenie z ową Drugą Ziemią - planetą i z Piramidą, gdyż jak już wiesz, jest to łańcuch energetyczny, który powiązany jest z osią Ziemi. A oś Ziemi centralna znajduje się właśnie na miejscu, gdzie stoi Piramida. Otóż, kiedy to Brama Czasu, główna brama zostanie otwarta, uwalniają się wszystkie inne punkty energomagnetyczne, jest wystrzał tej energii w górę, w kosmos i wtedy następuje coś w rodzaju osłony. Ziemia będzie osłonięta tą energią i kiedy będzie przelatywać w pobliżu Ziemi owa "Planeta X" nie zrobi żadnej szkody, gdyż Ziemia będzie w osłonie. Słucham.

BARBARA: Czy ta planeta jest zamieszkała, jeżeli tak, to, przez kogo?

SAMUEL: Nie jest zamieszkała przez istoty, które posiadają materię, natomiast jest zamieszkała - można to tak nazwać - przez istoty bez materii, czyli duchy, byty. Wszyscy ci, którzy mają na to ochotę, mogą na tej planecie sobie pomieszkiwać, ale bez materii. Słucham.

BARBARA: Czy mowa jest tutaj o istotach, które zostały opisane jako Nifilim?

SAMUEL: I te, i inne, Barbaro. Wszystkie rasy, które mają na planecie materię, a jej się pozbędą, mogą zasiedlać i pomieszkiwać na "Planecie X".

BARBARA: Czy te istoty będą miały wpływ na to, co się na Ziemi wydarza? Czy one są zainteresowane sprawami na Ziemi?

SAMUEL: Nie. Jest im to zupełnie obojętne. Zapytałaś, Barbaro, czy jakiś związek posiadają istoty z owej planety z Ziemią. Już tobie powiedziałem - żadnego. Tym mieszkańcom Ziemia jest zupełnie obojętna, a zwłaszcza jej mieszkańcy. Ziemia w pewnym sensie tak, bo musi pozostać na swojej orbicie nawet wtedy, kiedy by ogon zahaczył owej planety o Ziemię, to planeta pozostanie, Barbaro. Zginą ludzie. Słucham.

BARBARA: Czy w tej sytuacji, z tego co zrozumiałam, nie musi być przesunięcia osi Ziemi, czyli nie jest to jakiś stały cykl kosmiczny, który zachodzi na naszej planecie, mimo iż było już kilka takich cezur, takich kataklizmów w historii planety Ziemia?

SAMUEL: Nie musi. Barbaro były takie cykle - to jest faktem, ale przypomnij sobie Atlantydę, kiedy to bogowie, którzy zarządzają Ziemią powiedzieli: "Więcej takich kataklizmów nie będzie. Ziemia ma pozostać klejnotem". Tak było wstępnie mówione na posiedzeniu Rady. Dlatego to spowodowano, żeby Ziemia posiadała zabezpieczenia. Wiadomo jest, że kosmos i gwiazdy i planety cały czas są w ruchu i trudno jest to zatrzymać, ale istnieje inna możliwość, czyli zabezpieczenia. Więc poprzez planetę Druga Ziemia utworzono tak zwane zabezpieczenie energetyczne, czyli połączono obie planety ze sobą po to, żeby w razie potrzeby, kiedy zajdzie taka potrzeba, uruchomić tę siłę i zabezpieczyć Ziemię i ludzi. Słucham.

BARBARA: O, to mi bardzo dużo wyjaśniło. Samuelu, mam takie pytanie, z którym ktoś, któryś raz z kolei już się do mnie zwraca, mianowicie, kto, jaka cywilizacja zakładała cywilizację chińską?

SAMUEL: Barbaro - i będę się musiał powtórzyć. Pomiędzy Jowiszem a Marsem była planeta i życie. To po części sprawcą zniszczenia owej planety była właśnie ta Planeta X, która zniszczyła ich Słońce - źródło energii. Otóż na owej planecie - przecież mówiłem, były cztery kolory istot ludzkich: czarny, biały, żółty i czerwony. I te wszystkie kolory zostały ewakuowane na Ziemię. Oczywiście ci, którzy wyrazili na to zgodę. Ci, którzy chcieli do końca pozostać na planecie, bo nie wierzyli, że dojdzie do zagłady - cóż, zginęli. To samo się dzieje dzisiaj. Jedni wołają na alarm, drudzy nie wierzą. Słucham.

BARBARA: Czyli po prostu zeszły jakieś mylne informacje, którymi się ktoś sugeruje i powoływał na to. Dziękuję za potwierdzenie, ale też taki był u mnie argument.

SAMUEL: Barbaro, logiczne rozumowanie wystarczy włączyć. Nawet klimat różnoraki jest na Ziemi, to przecież nie zmieni człowieka tak, żeby się różnił wyglądem pomiędzy białym a żółtym. Czy nieprawdaż? Słucham.

BARBARA: Mam takie pytanie dotyczące cywilizacji jaszczurów. Co to jest za cywilizacja? Wiem, że jest bardzo wysoka o bardzo wysokiej inteligencji. Czy jest związek jakiś z Syriuszem B, czy z inną cywilizacją?

SAMUEL: Żaden. Odrębna cywilizacja, odrębny wygląd i wcale nie interesują się ani Ziemią, ani losem ludzi. Żyją własnym rytmem i własnym życiem. To, co się dzieje na Ziemi, ich nie interesuje. Słucham.

BARBARA: Samuelu, jak to jest z tymi poziomami... Rozmawialiśmy już wprawdzie kiedyś o tym, z tym, że zrobiło się zamieszanie na skutek przeróżnych doniesień, jeśli chodzi o poziomy światów. Chodzi o poziom Ziemi wobec innych cywilizacji. Czy to jest ten poziom najniższy materialny, w którym obecnie jest Ziemia?

SAMUEL: Tak by wyglądało, Barbaro, gdyż jesteście jeszcze na etapie oczyszczania, czyli doskonalenia się. Jesteście ostatnią cywilizacją, która nie tylko podlega prawu oczyszczania się, ale i doskonalenia się. Ostatnią, jedyną cywilizacją. Tych poziomów, o których wspomniałaś jest dokładnie siedem, bo na pewno masz na myśli te poziomy niebiańskie. Ale żeby się dostać na ostatni poziom nie wystarczy zapłacić kapłanom. Słucham.

BARBARA: Czyli Ziemia teraz będzie przechodziła do czwartego wymiaru? Czy to tak wygląda? Czy po to jest potrzebne oczyszczanie Ziemi i jakie to ma znaczenie w ruchach galaktycznych naszej planety?

SAMUEL: Barbaro, jeśli przejdziecie fazę oczyszczania to tak, przejdziecie do czwartego wymiaru i wtedy wasze mózgi będą otwarte, będą wykorzystywać więcej procent, czyli dysponować 30-ma 40-ma procentami zasobów mózgu.

BARBARA: Jeszcze jedno mam pytanie, co do sond. Jak wygląda sprawa sond na Marsie? Czy one jeszcze istnieją? Na jakim obecnym etapie jest badanie?

SAMUEL: Sondy, Barbaro, będą wysyłane nawet wtedy, kiedy nie ogłoszą publicznie. Będą wysyłać, ale jak już powiedziałem - obrazy na Ziemię będą przekazywane takie, na ile jest to możliwe. Na ile pozwolą mieszkańcy Marsa. I niech sobie myślą i uważają uczeni, że złapali już Pana Boga za nogi - to są w błędzie, gdyż obrazy nie są prawdziwe. Słucham.

BARBARA: Jeżeli tam jest również baza istot z Oriona, może być niebezpiecznie?

SAMUEL: Spokojnie, Barbaro. W NASA i w innych laboratoriach przecież są nasi... Inaczej, istoty odziane w materię. A jak ty sobie to myślisz? Przecież, kiedy taka sonda leci, to już jest dokładnie przefiltrowana. Słucham.

BARBARA: Co to znaczy przefiltrowana? Jeżeli ma broń, to może być niebezpieczna?

SAMUEL: I sądzisz, że te istoty pozwolą na to, żeby była użyta? Przecież jedni i drudzy - i ci z Oriona i z Syriusza tam na Marsie żyją w dobrej komitywie. Przecież tutaj nie chodzi tylko o Ziemię. Istotom z Oriona na zasiedleniu Ziemi przez te istoty nie zależy. Mają na celu tylko pomóc lub obudzić z tego letargu, w jakim są ludzie, ale nie chcą zasiedlać. Ich planeta jest tak piękna, tak doskonała, że nie chcą już odbudowywać czy zaczynać pracy od nowa. Natomiast ci z Syriusza muszą szukać planety, gdzie mogliby się przesiedlić, ale te dwie rasy tych cywilizacji tam na Marsie żyją w zupełnej komitywie, czyli w zgodzie. Słucham.

BARBARA: Jeszcze chciałam zapytać o taką rzecz. Jeżeli w trakcie przebiegu przy Ziemi Planety X doszłoby do dużego impaktu, czy elektrownie atomowe i jądrowe, które zostaną uruchomione, czy w istocie jest to zagrożeniem dla innych również cywilizacji i czy broń atomowa naprawdę niszczy duszę?

SAMUEL: Duszy nie zniszczy... zniszczy ciało. Od nagromadzonej broni w istocie rzeczy cała wasza Ziemia może przestać istnieć. Inaczej - może się rozlecieć. Jest trudne do przewidzenia przez was, w którym to miejscu Planeta X swoim ogonem może zamieść po Ziemi. Ale natomiast istoty z Oriona i z Syriusza mniej więcej mogą już obliczyć, w którym miejscu może zamieść i żeby złagodzić, (jeśli to można nazwać złagodzeniem) skutki tego "pociągnięcia" po planecie to Planeta X na pewno będzie skierowana w obrębie bieguna północnego, albo południowego. Co za tym idzie, nie muszę już dokładnie tłumaczyć. Jeżeli lody zaczną się topić prawie natychmiast i dalej, co za tym idzie, Ziemia będzie zalewana. Słucham.

BARBARA: To właściwie już się zaczyna dziać w związku z efektem cieplarnianym, który występuje na naszej planecie, do czego naukowcy jeszcze oficjalnie się nie przyznają, aczkolwiek już te przecieki są i o tym mówią i na najbliższe lata zapowiadają zalanie już wielu połaci lądu, wielu wybrzeży...

SAMUEL: To jest tylko preludium Barbaro. Kiedy ogon Planety X zahaczy o Ziemię, to się stanie z godziny na godzinę. Słucham.

BARBARA: Czy to jest właśnie ta cezura, o której Majowie pisali w swoim kalendarzu, czyli roku 2012? Czy to jest tak dokładnie obliczone?

SAMUEL: Mogą być wahania jeszcze kilku lat, ale to jest nie do uniknięcia chyba, że zasłona wokół Ziemi zostanie utworzona przez energię energomagnetyczną. Słucham.

BARBARA: Dziękuję bardzo... Nie mam już więcej pytań. Bardzo, bardzo dziękuję.

SAMUEL: Ryszard, ja wiem, że ty masz pytanie. Słucham.

RYSZARD: Witam serdecznie drogi Samuelu. Nie mam ich dużo, ale mam... mam. Teraz powstał film zrobiony przez Mela Gibsona "Pasja". Oczywiście film o ukrzyżowaniu, i mam pytanie. Ten film, z tego, co Gibson powiedział, otrzymał pomysł od Ducha Świętego. Może nie pomysł, ale tak jakby go natchniono... Jakby go Duch Święty natchnął - to, co on powiedział. Wiele filmów powstało, ja widziałem kilka filmów do tej pory (tego filmu jeszcze nie widziałem)... Natomiast są różne kontrowersja, że jest to film antyżydowski, że jest to film, który ma w sobie wiele scen bardzo drastycznych i tu jest takie moje pytanie czy to faktycznie ten film musiał się wydarzyć akurat teraz, w tych czasach? W tym okresie czasu?

SAMUEL: Oczywiście, że tak miało się wydarzyć. Każdy, kto deklaruje chęć współpracy z nami lub bytami otrzymuje jakieś zadanie. Każdy na swoją miarę. Ów człowiek istotnie pisał pod natchnieniem ducha. Czy świętego? Nie ma aż tak świętych. Święty jest Bóg Najwyższy i jego synowie - o ile tak można nas nazwać. No, ale żeby wam było wam łatwiej to zrozumieć, no to przyjmijmy. Pisane było w istocie pod natchnieniem Ducha Świętego. Przecież ludzie potrzebują mocnych wrażeń, coraz mocniejszych i coraz mocniejszych. Lubią się bać. Ten film daje dużo do myślenia. Życzyłbym sobie, żeby więcej ludzi obejrzało ten film o Jezusie i żeby potem nastąpiła refleksja i zastanowienie się, co też ten film ma do powiedzenia. Jest tutaj dużo scen, jak to powiedziałeś, drastycznych, brutalnych. To też jest odzwierciedlenie tego, co się będzie działo. My krzyżować nie będziemy tak, jak to uczynili ludzie z Jezusem. My natomiast damy ten krzyż ludziom posługując się matką naturą przy oczyszczaniu...

BARBARA: Nie mamy więcej pytań i dziękujemy za rozmowę.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sesje 11 20 z Lucyna Łobos
Sesje 51 60 z Lucyna Łobos
Sesje 71 80 z Lucyna Łobos
Sesje 31 40 z Lucyna Łobos
Sesje 41 50 z Lucyna Łobos
Sesje 61 70 z Lucyna Łobos
Sesje 81 90 z Lucyna Łobos
Sesje 91 99 z Lucyna Łobos
Zdrowie z przekazow EN-KI Sesje 81-100, Projekt Cheops -Lucyna Lobos
Sesje 1 10 z Lucyna Łobos
Sesje z Lucyna Łobos 104 108
21 30
21 30
Ogarniamy lektury na antycje!, 44. Księga Jeremiasza (rozdz. 21-30), oprac. Bogusława Chilińska
Budownictwo egzamin, 21-30, 22
5 rozwiazania 21 30
zagadnienia z ekonomii od 21-30, Prawo, Ekonomia
prawo karne 21-30 oGóLNA, Prawo karne

więcej podobnych podstron