PRZED SYMPOZJUM W CHICAGO (31)
CHICAGO, USA, 13 marca 2004
Sesja metodą chanelingu telepatycznego 31
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy, Ryszard Choroszy, Andrzej Wójcikiewicz
ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy
RYSZARD: Pytanie od Ryszarda Choroszy
SAMUEL:Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos.
SAMUEL: Kocham was ogromnie, moje jaskółki. Witam was przy tym okrągłym stole na ostatnim posiedzeniu roboczym. To wolne krzesło, to dla mnie. Dobrze, zatem ja, Samuel - Enki, witam was. Chcecie mieć wytyczne, co do jutrzejszej sesji. Zanim powiem, jak to ma wyglądać, chciałbym jeszcze swoje słowo wtrącić. Jestem dumny, jestem szczęśliwy. Barbaro - to, co powiedziałaś: rzucisz na kolana przede mną ludzi. Wolałbym żeby oddali swoje serce. Zanim poproszę - bo każdy ma pytanie do mnie - powiem jak ma wyglądać sesja. Andrzeju - ty i Łucja będziecie czuwać nad jej bezpieczeństwem. Możecie też zadawać pytania. Dobrze by było, żeby pytania były wstępnie przygotowane. Ty, Barbaro, zastąpisz Annibala i będziesz przekazywać jego pytania. Co do pytań z sali - jeśli padnie pytanie godne, można będzie zadać. Andrzeju - tobie chodzi po głowie, do jakiego czasu cofnąć Lucynę i czy ja się włączę, zatem słuchaj. Cofnąć ją trzeba do czasów Cheopsa, ale poruszać się będzie w czasie przy naszej pomocy, inaczej mówiąc - mojej. Przez cały czas przebiegu hipnozy będę przy niej i będę się włączać do odpowiedzi. Cała reszta już pozostanie tajemnicą. Mogę tylko powiedzieć: co niektórzy będą zażywać kropli, ale spokojnie. Przyprowadzę ją wam ponownie do jej ciała. Jest potrzebna. Teraz słucham was kolejno.
ANDRZEJ: Samuelu, jaki sugerujesz charakter pierwszych pytań. O co mamy pytać?
SAMUEL: Barbara... Barbaro, słuchaj - zaczniesz od Annibala. Słucham.
ANDRZEJ: Co potem?
SAMUEL: Zobaczysz, zobaczysz, co będzie potem... Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, sugerowałeś, żeby przygotować listę pytań. Czy możesz dać jakieś sugestie, co do tej listy, poza pytaniami Annibala?
SAMUEL: Oczywiście dotyczące zarówno Piramidy, zarówno Ślęży i tego, co będzie mówił Patrick. Możecie w czasie sesji poprosić, żeby zobaczyć po roku 2012. Słucham.
RYSZARD: Czy kolejność osób, które będą wychodziły na scenę - to znaczy tak ustaliliśmy, że Robert Bernatowicz będzie pierwszy, później będzie Patrick Geryl, Andrzej Wójcikiewicz i dopiero Lucyna, na samym końcu. Czy tak to powinno być?
SAMUEL: Tak, Ryszardzie, mam narzędzia, więc mogę kierować. Lucyna będzie deserem. Słucham.
BARBARA: Samuelu, ja chciałam zapytać o pytania, które ludzi intrygują, a z drugiej strony w jakiś sposób powoduje to lęk i agresję ich, czyli konfrontacja naszych przekazów z informacjami z Pentagonu. Chciałabym również poruszyć w pytaniach ten temat, żeby ludziom wyjaśnić nawet to, o co prosiłam cię i przekazałam już w małej części ludziom, mianowicie pojawienie się Planety X i zaburzeń, które są nieuchronne, jeśli chodzi o otarcie się ogona komety w zderzeniu z tym, co będzie mówił Patrick, bo taki jest zamysł, żeby wykazać zarówno stronę tych ostrzeżeń, które płyną od ciebie, a z drugiej strony typowo naukowego poglądu na tę rzeczywistość.
SAMUEL: Wy, Barbaro, zróbcie swoje ze strony tak zwanej naukowej. Ja z jednej strony trochę pogłaskam, a z drugiej strony też powiem o zagrożeniu. Wskażę dokładnie dwie drogi. Kochani - trzeciej nie ma. To będę mówił, także spokojnie. Wszystko, ale to wszystko ma być na tym jutrzejszym sympozjum powiedziane. Dopiero po tym wszystkim, co się wydarzy, ludzie - ci, co będą chcieli - otworzą oczy. Barbaro, Ryszardzie, Andrzeju - chcielibyśmy, my i sam Najwyższy Ojciec, żeby wszyscy przetrwali pierwsze oczyszczanie, ale tak się nie da. Więc powiem inaczej - zależy nam na jakości, a nie na ilości. Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, w czasie hipnozy Lucyna czasami traci kontrolę nad sobą w sensie płaczu, w sensie trudności z wyprowadzaniem. Czy tego typu trudności też musimy przewidywać tym razem?
SAMUEL: Musicie. Jesteśmy z wami, będziemy czuwać, ale nad fizyczną jej materią będziecie musieli zapanować. Słucham.
ANDRZEJj: Czy dasz nam znać, kiedy trzeba będzie zacząć kończyć sesję?
SAMUEL: Tak, tak, Andrzeju. Powiem, kiedy to nastąpi. Słucham.
BARBARA: Samuelu, mam takie pytanie czy będzie jakaś niespodzianka, czy dasz jakiś znak ludziom?
SAMUEL: Poczujecie moc energii zewsząd, a sam Robert powie na początku - energie przybyły. Odczujecie. Nie mogę uczynić czegoś takiego, żeby ludzie mogli zobaczyć. Nikt nie jest przygotowany na to, żeby nas zobaczyć. Słucham.
RYSZARD: Właściwie nie mam pytań. Cieszę się, że wszystko zorganizowaliśmy, właściwie wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Jutro zrobimy tylko rano próbę, taką już techniczną próbę, żeby wszystko nam grało i będziemy czekać do godziny pierwszej.
SAMUEL: Przybywamy, Ryszardzie, przybywamy, Andrzeju. Słucham.
ANDRZEJ: Czy bardzo zakłóciło nasz plan to, że nie przyjechał Anibal?
SAMUEL: Nie, nie Andrzeju. Pytania będą zadane i będzie odpowiedź. Jedno mogę wam powiedzieć. Kara będzie długa i bolesna. Zapłacą za to ci, którzy spowodowali, że Anibal nie przyjechał. Tak jak powiedziała Lucyna - niebawem będziemy u szamanów w Peru. Słucham.
ANDRZEJ: Znaczy to, że sugerujesz, abyśmy pojechali do Peru, żeby się spotkać z Annibalem i Don Severiano?
SAMUEL: Andrzeju, wyłącz swój mądry umysł. Ja nie sugeruję, ja mówię - a jest to różnica. Słucham.
ANDRZEJ: Mówisz, czyli prosisz?
SAMUEL: To już nie jest proszenie. Skończyła się zabawa, skończyło się proszenie. Czasu naprawdę jest mało. Dla nas Andrzeju, istot duchowych i bytów jest to bolesne, że głupota ludzka jest coraz większa. My mamy mnóstwo czasu, ale wy już nie. Słucham.
ANDRZEJ: Kto w takim razie według ciebie powinien pojechać do Peru?
SAMUEL: A nad tym jeszcze się zastanowimy. Słucham.
ANDRZEJ: Czy masz jeszcze jakieś sugestie co do jutrzejszego popołudnia?
SAMUEL: Nie mam żadnych zastrzeżeń i żadnych sugestii. Naprawdę, spisaliście się na - jak to się mówi - plus, czy piątkę, bo nie wiem. Słucham.
ANDRZEJ: Szóstkę...
SAMUEL: To jest więcej niż pięć?
RYSZARD: Więcej. Dziękujemy....
SAMUEL: Jest super...
BARBARA: Jutro wykonamy wszystko jak najlepiej i to w sumie jest jedyna sprawa na czas obecny.
SAMUEL: A ja i byty ze swojej... Z naszej strony zrobimy wszystko, żeby ten dzień jutrzejszy rozszedł się dużym echem nie tylko w Chicago. Dziękuję.
SYMPOZJUM CHICAGO "MISJA ORIONA - CHEOPS" (32)
SESJA PUBLICZNA, CHICAGO, USA, "COPERNICUS CENTER"
14 marca 2004
Sesja regresji hipnotycznej 32
PROWADZĄCA: Łucja Szajda
ASYSTUJĄCY: Andrzej Wójcikiewicz, Barbara Choroszy
ŁUCJA: Sugestie hipnotyczne
BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy i od Publiczności
ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
LUCYNA: Odpowiedź Lucyny Łobos w stanie regresji
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos.
(....) Po wprowadzeniu Lucyny Łobos w stan zmienionej świadomości przez Łucję Szajdę...
ŁUCJA: Kiedy staniesz na ziemi, cofniesz się i ockniesz się w czasach budowy Piramidy Cheopsa. Byłaś już w tym czasie, opowiesz, co widzisz, kim jesteś. Ten czas jest już za tobą, ale możesz się swobodnie poruszać w czasie. Nie ma bariery czasowej. Możesz poruszać się do przodu i do tyłu. Kiedy policzę do 3 i pstryknę palcami, staniesz na ziemi w czasach budowy Piramidy Cheopsa i powiesz kim jesteś, co widzisz. Ale to już było... Cały czas będziesz się czuła spokojna... bezpieczna. A teraz unieś się, poczuj jak unosisz się w górę ponad swoje ciało wysoko... jeszcze wyżej... jeszcze wyżej i powoli opadaj... powoli opadaj. Za chwilę, kiedy policzę do trzech i strzelę palcami, staniesz stopami na ziemi, cofniesz się w swoje poprzednie życie w czasie, kiedy była budowana Piramida Cheopsa. Opuszczasz się łagodnie... powoli zbliżasz się do ziemi i za chwilę opowiesz, co widzisz. Raz... dwa... trzy... Opuszczasz się... stajesz stopami na ziemi... Czujesz grunt pod nogami... Rozejrzyj się wokoło i powiedz głośno i wyraźnie, opowiedz, co widzisz, kim jesteś, co przeżywasz... co się dzieje...
LUCYNA: Stoję przy Sfinksie... Teraz jest gorąco... Parzą mnie stopy... Jestem młodą dziewczyną... Zbliża się do mnie światło. Światło, które jest ciepłe... Mam zadanie do wykonania, tak mówi światło. Jestem teraz przy Piramidzie... przy Sfinksie, ale mam przy sobie przyjaciela, który będzie odpowiadał na pytania istot ludzkich z czasów Wodnika. Boję się tych czasów, mają być straszne. Przyjaciel chce wyjaśnić pewną bardzo istotną rzecz, czego nie rozumieją ludzie z Ery Wodnika - mianowicie ludzie będą porozumiewać się mową telepatii. Niepotrzebne są słowa, niepotrzebne są gesty. Będzie to język, którym będą się porozumiewać istoty duchowe, byty, z istotami ludzkimi. Dalej przekazuje... mówi mój przyjaciel duchowy. Będzie przekazywał słowa telepatycznie. Ja mam przekazać informacje dla świata Ery Wodnika. Teraz jestem wśród swoich. Wśród tych, którzy mnie kochają... Boję się... boję się... ale muszę wykonać to, o co prosi mój przyjaciel... Mam przekazywać jego słowa. Przekazać do Ery Wodnika kapłanowi Juno. Kapłanie... Wielki Kapłanie... Obudź się do pracy. Twój czas nadszedł. Kapłanie Juno, obudź się. Twój przyjaciel jest w tym świetle. Powiedział, że jeśli dobrze przekażę jego słowa, pozwoli mi dotknąć światła... Zatem jestem narzędziem w jego rękach i mogę przekazać informacje... odpowiadać na pytania. Słucham.
ŁUCJA: Jak ten przyjaciel ma na imię?
LUCYNA: Przyjaciel duchowy ma wiele imion. Jest to uzależnione od danej sytuacji. W Erze Wodnika - mówi - będzie obierał imię Samuel. Tak się macie do niego zwracać. Albo można mówić - Energio, Światło... Jego imię prawdziwe jest bardzo mocne. Nie pozwala mi wyjawić imienia. Słucham.
ŁUCJA: Witaj Samuelu... Wobec tego, jeśli wyrazisz zgodę będą zadawane pytania. Czy pierwsza może zadać pytanie Barbara?
LUCYNA: Barbara... tak Barbara... Słucham.
BARBARA: Samuelu, co powinni wiedzieć ludzie, którzy zebrali się tutaj na tym spotkaniu?
SAMUEL: Nie bez przypadku ludzie się zebrali na tej sali. Ludzie będą mieć otwarte serca i umysły, zaczną słyszeć. Zebraliśmy się tutaj - ja, Samuel, i nie sądźcie wszyscy zebrani, że jesteście sami. Wśród was są przybyłe istoty duchowe i byty. Byty takie same, jak wy, tylko na czas przybycia na Ziemię pozostawiają materię i tutaj są wśród was jako istoty bez materii. Przybyliście tutaj, żeby otrzymać zastrzyk otuchy. Przyszliśmy my, istoty duchowe po to, aby przekazać wam informacje, co należy uczynić, jak należy postępować... nie straszyć. Chcemy powiedzieć, jak ratować Ziemię, jak ratować was. Ja, Samuel - takim obranym imieniem do was mówię - otrzymałem Ziemię, otrzymałem rodzaj ludzki pod opiekę. Umiłowałem was kochani. Umiłowałem tak mocno, że nie pozwolę, żeby rodzaj ludzki został usunięty z Ziemi. Słucham.
BARBARA Samuelu, czy jedynym ratunkiem dla ludzi w obliczu zachodzących zmian geo-klimatycznych jest wykopanie Faraona i otwarcie Piramidy, Bramy Czasu?
SAMUEL: Odpowiadam. To, że kapłanka przekazuje informacje jest faktem. Na czas Ery Wodnika wybrała sobie to ciało. Czyli mogę powiedzieć tu, na tej sali coś, czego nie wie dzisiejsza Lucyna. Kapłanka Ki przejęła ciało Lucyny po śmierci klinicznej. Kapłanka Ki, żyjąca w czasach budowy Piramidy ma to zadanie - przekazać ludziom to, co się może wydarzyć. Oczywiście jest faktem, że ludzie skorzystają z tej pomocy, z tej wyciągniętej ręki, która jest wyciągnięta za strony Drugiej Ziemi i naszej. To już zależy od samych istot ludzkich. My zrobimy wszystko, co jest możliwe, żeby ratować. Piramida, Barbaro, jest tym ostatnim ogniwem, które trzeba połączyć. Nie ma... nie ma innej drogi. Słucham.
BARBARA: Samuelu, co należy przekazać naszym ziemskim naukowcom na czas nadchodzących zmian? Co powinni wiedzieć?
SAMUEL: Ciężko jest przekonać naukowców, ciężko jest im uświadomić. Dlatego też wybraliśmy proste ciało na narzędzie, żeby można było przekazywać informacje. Umysł ludzi uczonych jest zamknięty. Umysły ludzi uczonych są ograniczone. Ci ludzie myślą tylko o sobie. Nie widzą malutkich, a my widzimy wszystkich. I tych najmniejszych, i tych najwyższych. Uczeni, Barbaro, nie powiedzą o zagrożeniu, jakie się zbliża - rok 012. Było mówione o fazach nie tylko o roku dwunastym, ale trzy, sześć, dziewięć i dwanaście. Rok dwunasty będzie najtragiczniejszym rokiem w dziejach historii ludzi, ale jak będzie, to już leży w rękach ludzi, Barbaro. Słucham.
BARBARA: Samuelu, na ile bieg tych wydarzeń zmieni włączenie zabezpieczenia energomagnetycznego na Ziemi? Czy wówczas ludzie ocaleją i zmieni to bieg tego, o czym mówimy?
SAMUEL: Barbaro, wspominałem tysiąc razy, powiem tysiąc jeden. Jeśli taka będzie potrzeba będę jeszcze mówił. Już nie będę prosił. Teraz będę krzyczał. Piramida jest bramą, Piramida jest ogromną energią. Piramida, która stoi na tym centralnym punkcie osi Ziemi, nie była zbudowana jako kaprys faraona. I tutaj wielki ból Barbaro - jak można tak złorzeczyć faraonowi mówiąc: "tyran". Ten "tyran" postawił przesłanie, temu "tyranowi" pomagali właśnie przybysze z tych trzech gwiazd pasa Oriona. Kiedy spojrzysz na układ gwiazd Oriona, a staniesz przy Piramidzie, zobaczysz dokładnie pierwszą gwiazdę pasa Oriona. To w tym pasie znajduje się Druga Ziemia. To z tej Ziemi przybywali i przybywają na Ziemię po to, żeby was, istoty ludzkie, ratować. Istoty ludzkie - przesłanie daję wam: nie odrzucajcie wyciągniętej ręki. Sami, bez pomocy, nic nie zrobicie. Sami doprowadzicie do zagłady całej Ziemi. Istoty ludzkie - przesłanie dalej wam daję: Ziemia zostanie, ale przez głupotę, przez wasz upór, doprowadzicie do tego, że Ziemię opuszczą wszyscy. Jak mam jeszcze przemawiać, w jaki sposób? Mogę tylko się kontaktować z ludźmi w sposób telepatyczny, prosić, krzyczeć i mówić: "Ludzie, jedyna droga - uruchomcie zabezpieczenie". Zabezpieczenie energomagnetyczne, które jest rozsiane po całej Ziemi. Otwarcie Piramidy właśnie, tej głównej bramy, spowoduje to, że energie we wszystkich tych miejscach się połączą. Co za tym idzie utworzą zabezpieczenie. Wcale nie musi dojść do katastrofy, do tak ogromnej tragedii w roku 012. Słucham.
BARBARA: Samuelu, jak na misję Oriona zapatruje się Bóg Ojciec?
SAMUEL: Bóg Ojciec. Nie jest już tajemnicą, że są bogowie. Nad wszystkimi bogami trzyma pieczę jeden Najwyższy. Jego imię nie jest tajemnicą. Bóg Najwyższy, Energia Wszechświata - jego imię, które wyjawił ludziom to Jahwe. Jak się zapatruje? Od tysiącleci Bóg Najwyższy mówił ludziom o opamiętaniu się, o nawróceniu. Wszystko bez echa. Bóg Najwyższy jest żywą postacią. Bóg Najwyższy też chce ratować Ziemię i ludzi. Słucham.
BARBARA: Jaką rolę w obecnym czasie odgrywają energie Jezusa i Marii?
SAMUEL: Boleją... boleją wszyscy nad uporem ludzkim. Nie wystarczy, Barbaro, powiedzieć: "Wierzę w Boga". Nie wystarczy. Serce jest puste. To są tylko słowa. Jezus, syn Boga, Słowo - uczył żyć, uczył prostego życia. Został odrzucony przez ludzi. Teraz, w tych czasach końca, też ludzie nie wierzą w prawdziwego syna, który będąc na Ziemi powiedział: "Czas zapłaty nadejdzie, czas rozrachunku nastąpi". Ten czas się rozpoczął właśnie, kiedy wybił zegar czasu. Zegar czasu został włączony - 000. Słucham.
BARBARA: Samuelu, jakie istoty ludzkie mają szansę przeżyć to oczyszczanie? Jak istoty duchowe odczytują ludzi na Ziemi?
SAMUEL: Barbaro, jesteśmy tutaj zgromadzeni, istoty, które tutaj przybyły - słuchajcie mnie wszyscy. Wszyscy macie jednakową szansę. Bóg Ojciec - zacytuję słowa, które wszyscy znacie: "Bóg tak umiłował istoty ludzkie, że wiedząc jak ludzie postąpią z jego synem, dał syna na Ziemię po to, żeby ten nauczył żyć". Istoty ludzkie, w czasie oczyszczania, które tak naprawdę już się rozpoczęło, ci, którzy otrzymali to zadanie oczyszczania nie będą patrzeć na zaszczyty naukowe, ani na ilość złota. Ludzkie istoty - serce, to, co zgromadzisz w sercu, to będzie twoją bramą, przepustką. Pamiętajcie - przepustka do życia to serce. Nie bójcie się... nie bójcie się tego, co ma nastąpić, bo jeśli powstanie osłona wokół Ziemi, to oczyszczanie, które ma się odbyć będzie przebiegać łagodnie. Nie bójcie się. Słucham.
BARBARA: Samuelu, mamy pytania z sali. Jedno z pytań brzmi następująco. Jako inteligencja o bardzo wysokim rozwoju na pewno masz dostęp do wiedzy o zdarzeniach w przyszłości. Co należy zrobić, aby uniknąć tak potwornych zamachów terrorystycznych jak 11 września, czy obecny w Madrycie? Kiedy jest planowany podobny atak i gdzie?
SAMUEL: Osoba, która zadała to pytanie ma otwarte serce i leży jej dobro ludzi na sercu, boleje nad tym, co się dzieje. Odpowiem tobie na to pytanie. I tutaj powiem tak - ludzie muszą zacząć wysyłać energię miłości w kosmos. Oprócz tego następną właśnie sprawą jest uruchomienie tego zabezpieczenia, o którym już mówiłem. Planeta, która krąży wokół Ziemi, której tak bardzo boją się naukowcy sieje zniszczenie już teraz, gdyż ta energia, która jest wysyłana z owej planety działa tak negatywnie na ludzi. Planeta ta jest nie do namierzenia, bo ciągle zmienia kierunek. Jedynym sposobem jest utworzenie wokół Ziemi takiego właśnie pola i wtedy ta ujemna energia nie dotrze do Ziemi. Jeśli ludzie zaczną zmieniać swoje nastawienie to takiego rodzaju zamachy powinny więcej nie nastąpić. Ziemia jest w waszych rękach i my, jako istoty duchowe, możemy ingerować wtedy, kiedy wy na to pozwolicie. Więcej takich istot jak ty, o otwartym sercu. Powiem jeszcze słowo do tego pytania. Każdy, kto będzie źle czynił, albo próbował nas przechytrzyć uważając, że jest mądrzejszy, uważając nas za omylnych, jest w błędzie. My, istoty duchowe i byty, pozwalamy na pewne tylko ruchy. Tak naprawdę to wiemy o każdym waszym kroku. Pomóżcie... pomóżcie nam, a my pomożemy ocalić Ziemię. Jeśli ostrzeżenie płynące z zaświatów zlekceważycie, odrzucicie i będziecie chcieli usilnie sprawdzić czy to, co ja mówię tutaj, teraz i co inni mówią będzie prawdą, to nie pozostanie wam nic innego jak zaczekać do tego dwunastego roku i wtedy, jeśli nic nie zrobicie, tylko będziecie patrzeć, spełni się to, co było mówione dzisiaj. Tyle sygnałów, tyle znaków, co płynie z zaświatów.... Dlaczego?.. dlaczego wciąż nie chcecie zobaczyć. Słucham.
BARBARA: Samuelu, kolejne pytanie z sali. Czy istoty z Oriona wiedzą o tablicach szmaragdowych ukrytych w Piramidzie i o wielkim mistrzu Tot, który przybył z Atlantydy do Egiptu i był przy budowie piramid, a teraz jest pochowany w jednej z nich. Czy mistrz Tot jest faraonem, którego szukacie?
SAMUEL: Mądre pytania padają dzisiaj. Ta istota, która zadała to pytanie - odebrałem energię - pochodzi w prostej linii z Atlantydy. Pytasz się czy te istoty się zatrzymały w Egipcie? Odpowiadam - wszystkie światłe umysły naukowców z Atlantydy rozjechały się po całej Ziemi, nie tylko w Egipcie, ale na wszystkie kontynenty Ziemi. Na Atlantydzie zostali tylko ci, co chcieli zostać. Inni zostali uratowani. Egipt został zasiedlony przez najtęższe umysły. Już na Atlantydzie był taki projekt wybudowania znaku czasu, czyli Piramidy. Jak wiesz każda istota, która schodzi na Ziemię obiera sobie imię. Ten duch, o którym wspomniałeś, a który żył na Atlantydzie, urodził się w Egipcie ponownie i przyjął imię Chufu - i tu masz odpowiedź, kontynuacja. Do tej pory, Chufu nie przejął żadnego ciała. Jest dalej strażnikiem Bramy Czasu. Duch, o którym wspomniałeś, o którego zapytałeś - idąc dalej jego śladem - powiem tobie, pochodził z Drugiej Ziemi, a na Atlantydę przybył po to, żeby być nauczycielem. Na Atlantydzie był kapłanem. Niebawem spełni się to, na co czekasz, gdyż duch ten jest ci bliski. Niebawem Chufu ujrzy słońce. Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, jak będzie wyglądał świat po roku 2012 jeżeli odnajdziemy i odkopiemy grobowiec Cheopsa?
SAMUEL: Czas roku dwunastego, przenoszę narzędzie do tych czasów. Będę jej pokazywał obrazy. Pokażę obraz, kiedy to Chufu, Cheops nie otworzy bramy. Potem pokażę obraz, kiedy będzie włączone zabezpieczenie. Pokażę obraz, kiedy to nie będzie włączone zabezpieczenie... Narzędzie nasze przekaże wam obraz...
LUCYNA: Jestem... jestem... widzę rok... Nie wiem, który to jest... Dwunasty, może czternasty... Cisza, przerażająca cisza.... Wychodzę... nie... są ruiny... z piwnicy.. Boże... jaka cisza... Nikogo nie ma, nie ma ludzi. Widzę... samochody puste... (płacz)... Proszę... dlaczego tak cicho?... Nie ma nikogo... (płacz)... Nawet ptaków nie ma... Co to jest..? (płacz) Cisza... taka głucha cisza... Gdzie są ludzie...? Nie ma... nie ma nikogo... (nieczytelne)....
ŁUCJA: To jest tylko wizja... to jest tylko wizja... Wcale tak nie musi się stać... (coraz gwałtowniejszy płacz Lucyny)...
LUCYNA: Zabierzcie mnie stąd...
ŁUCJA: To jest tylko wizja przyszłości... Weź głęboki wdech... weź głęboki wdech i oddychaj głęboko... Oddychaj głęboko...
LUCYNA: (płacząc)... Nie ma nikogo... nie ma nikogo...
ŁUCJA: To jest tylko wizja przyszłości... Iluzja... wizja... a nie rzeczywistość... Tak się nie musi stać... to jest tylko wizja.... Oddychaj głęboko... To nie jest rzeczywistość... Za chwilę przeniesiesz się i zobaczysz, co będzie... Zobaczysz obrazy z przyszłości, kiedy zabezpieczenie będzie włączone... Teraz oddychaj głęboko... To była tylko wizja... Zobacz, co się dzieje... Wizja już odpłynęła... jej nie ma... Już dobrze... Za chwilę zobaczysz obrazy, które się pokażą, kiedy zabezpieczenie będzie włączone i powiedz jak wtedy może wyglądać Ziemia...
LUCYNA: (uspokajając się)... Już... jestem gotowa... Widzę... widzę obrazy... Jeszcze... jeszcze będą choroby... Jeszcze będą dziesiątkować ludzi. Widzę... mam obraz dwunastego roku pokazany. Widzę piękne domy... widzę uśmiechniętych ludzi... Pozdrawiają się wzajemnie... Uśmiechają się do siebie. Można odczuć wokół miłość... spokój. Ludzie są szczęśliwi... Jest ich tak dużo.... Jak miło widzieć taki obraz... ale jeszcze zanim to nastąpi będzie oczyszczanie... Jeszcze będą ludzie umierać, ale śmierć już nie będzie straszna. Ludzie będą mieć tę nadzieję powrotu. Świat się będzie zmieniał z roku na rok. Widzę już piękną Ziemię. Szanują ją ludzie... kochają. Tu chciałabym być. Słucham.
ANDRZEJ: Jest pytanie od Patricka Geryla. W Wielkim Labiryncie znajduje się Złoty Krąg, a w nim podobno są informacje, które są zawarte w Starym Testamencie i które pomogą ludziom zrozumieć prahistorię. Czy możemy odnaleźć ten Złoty Krąg i te informacje?
LUCYNA: Tak, tak Andrzeju... Cofam się w czasie... Już idę z powrotem do Piramidy, do Sfinksa i będę mówić... Piramidy są trzy, Andrzeju. Trzecia piramida nie jest postawiona tylko po to, żeby stała. Trzecia piramida ma połączenie z Labiryntem. Jest to, można określić, wejście. Tą drogą będziecie się kierować... Już było mówione... przekazywałam informacje jak należy iść, jak należy wejść. Dlaczego ciągła jest niewiara. Proste.. co proste dla was jest za trudne. Cyferki... tytuły... to się liczy, ale wskazanie prostej drogi nie liczy się. Przekaż, Andrzeju, słowa moje. Nie byłam przy budowie trzeciej piramidy. Dawno mnie nie było na Ziemi, ale przecież słyszałam jak rozmawiali, jakie były plany i mogę przekazać to, co słyszałam, to, co mówił kapłan. Wszystko ma połączenie... Tak jak trzy piramidy mają połączenie, tak samo i trzecia piramida ma połączenie z Labiryntem. Wejdźcie tą drogą. Wskazane jest łatwe wejście. Trzeba szukać trudnego? Czy to was zadawala? Słucham.
ANDRZEJ: Patrick Geryl uważa, że Wielki Labirynt jest koło Hawara. Ty sugerujesz, że najłatwiej jest wejść od piramidy. Czy w związku z tym Wielki Labirynt ciągnie się od trzeciej piramidy aż do Hawara?
LUCYNA: Może inaczej, Andrzeju. Droga do Labiryntu ma połączenie właśnie z trzecią piramidą. Posuwając się trzecią piramidą dotrzesz do Labiryntu, a i po drodze czekają was niespodzianki. Słucham.
ANDRZEJ: Kapłan Juno, czyli obecny Don Severiano, jest opiekunem góry Markahuasi. Czy sama góra ma połączenie z piramidami i w jaki sposób możemy pomóc Don Severiano, żeby poznał, kim naprawdę jest?
LUCYNA: Wszystkie góry i inne twory pozostawione na Ziemi mają połączenie, Andrzeju. Kapłan Juno, dzisiejszy strażnik boi się... Boi się tego, co czuje. Otworzy serce swoje. Dajcie mu jeszcze jeden moment czasu. Musi, tak jak kapłanka, być w stanie odmiennym. Wtedy zobaczy obraz, zobaczy piramidę i siebie. Nie ma innej drogi. Wybrał kraj trudny. Był wielkim człowiekiem...
BARBARA: Co my w Chicago możemy zrobić w sprawie Cheopsa?
SAMUEL: Nie bez kozery to miasto zostało wybrane na kontynuacje misji Faraon. Ameryka Północna - tutaj osiedliło się dużo istot z przesiedlenia z Atlantydy. Chicago - to miasto, tak jak wiem, ma specyficzną energię. Można powiedzieć - żyjecie jak na wyspie, jak pod kloszem. Istoty ludzkie - doceńcie to, Polacy zamieszkali w Chicago - nie ma przypadków... Nie ma... Każdy jest sprowadzany, każdy odegra misję w celu ratowania Ziemi. Słucham.
BARBARA: Kolejne pytanie. Czy Unia Europejska się rozpadnie?
LUCYNA: Przekazuję słowa mojemu przyjacielowi, który będzie odpowiadał.
SAMUEL: Ja, Samuel, będąc tutaj w ubiegłym roku powiedziałem, co czeka Polaków, kiedy to Unia wejdzie do Polski. Zarzucono mi kłamstwo. Mówiliście - Samuel kłamie. Słowa moje, istoty ludzkie, się wypełniły. Będzie źle. Nie będę się rozpowiadał, tutaj na forum. Narzędzie będzie do waszej dyspozycji, jeśli chcecie ode mnie usłyszeć więcej, to proszę kolejno. Na forum nie mogę mówić zbyt... Jest to zbyt bolesne. Słucham.
BARBARA: Druga część tego pytania jest następująca. Czy Polska odrodzi się, a jeżeli tak - to, kiedy?
SAMUEL: Boli to, co powiem... boli. Polska na pewno nie odrodzi się do roku dwunastego. Każdy rok będzie bolesny, ale żeby nie powtórzyło się z roku ubiegłego słowo: "Samuel kłamie", więc będę was odwoływał do tych wydarzeń, które się już zaczną rozgrywać po podpisaniu tego paktu. Będzie źle... Słucham.
BARBARA: Osoba z sali chce wiedzieć, czy zmiany na Ziemi, które mają nastąpić w 2012 roku będą spowodowane przez tajemniczą Planetę X, czy przez cykliczne zmiany na Słońcu, czy przez inne czynniki? Co jest głównym powodem?
SAMUEL: Osoba, która zadała pytanie bardzo wzięła sobie do serca to, co dzisiaj było mówione... pokazywane. Tak wcale być nie musi, ale mówię już po raz któryś: osłona jest potrzebna wokół Ziemi... Osłona... Jeśli tej osłony nie będzie, to zagrożenie przyjdzie z dwóch stron. Ze strony Słońca i owej planety. Ale tutaj mogę - jeśli to jest pocieszeniem - powiedzieć. Owa planeta sama nie dotknie Ziemi... Dotknie jej ogon. Mówiąc językiem bytów z Drugiej Ziemi - zamiecie ogonem biegun północny, albo południowy. Wtedy nastąpi to, o czym mówił Patrick - stopienie lodów, prawie natychmiastowe zalanie wielkiej połaci Ziemi. To, że Bóg powiedział: "Nie będę karał ludzi wodą", ale pod warunkiem, że ludzie pomogą samemu Bogu. Jeśli nie pomogą, to wtedy będzie zagłada. Jeśli powstanie ochrona energetyczna wokół Ziemi, to coś w rodzaju klosza, wtedy przelatująca obok Ziemi owa planeta nie wyrządzi szkody i Słońce też nie poczyni szkód. To wszystko... wszystko jest w waszych rękach. Jeśli dotrą do was słowa moje i tych, którzy dzisiaj dali wam przekaz - Roberta, Patricka... Jeśli zrozumiecie to, co było mówione - słowa ostrzeżenia przekażecie innym, to wtedy Ziemia i ludzie mogą być uratowani. Istoty ludzkie, pamiętajcie. Energia miłości jest największą energią na Ziemi. Uruchomcie... uruchomcie tę energię, a wtedy to, co się dzieje teraz złego na Ziemi, odwróci się. Słucham.
BARBARA: Samuelu, podobno rząd amerykański jest w posiadaniu wielu dowodów na obecność innej inteligencji na Ziemi, łącznie z fragmentami statku kosmicznego, ale nie ujawnia tych danych w obawie przed ogólnoświatową paniką. Czy to jest prawda?
SAMUEL: Prawda, jest to prawda, ale odpowiem tobie pytaniem na twoje pytanie. Czy istoty ludzkie są gotowe na przyjęcie faktu istnienia innej cywilizacji? Faktu, że nie są sami na Ziemi? Byłaby ogromna panika. Ludzie nie są gotowi na przyjęcie takich wiadomości. Dlatego to uczeni na całym świecie pomimo, że posiadają dowody - milczą. Słucham.
BARBARA: Samuelu, jeżeli kule, o których mówił Robert Bernatowicz są ludzkimi duszami, to, w jakim momencie życia wstępują w człowieka?
SAMUEL: W chwili narodzin. Kiedy rodzi się dziecko wtedy taka kula, inaczej energia, wstępuje w nowe ciało. Są jeszcze inne możliwości. Duch, energia przejmuje ciało poprzez wcielenie się z wypadku śmierci klinicznej. Tak też bywa, ale najczęściej w chwili poczęcia. Słucham.
BARBARA: Samuelu, czy Jezus był tak torturowany, jak zostało to pokazane na filmie "Pasja"?
SAMUEL: Nie, aż tak drastycznych rzeczy nie było. Owszem, był przybity do krzyża, ale to, co było pokazane... Nie wiem, jaki miał cel ten człowiek, który ten film pokazał. Tak nie było. Umarł na krzyżu, ale nie w tak męczeński sposób. Słucham.
BARBARA: W takim razie, jaką wymowę ten film ma w czasie obecnym?
SAMUEL: Ludzie lubią emocje, lubią się bać, lubią teraz okrucieństwa i to wielu ludziom sprawia przyjemność widzieć cierpienie. Cierpienie drugiej istoty. Tutaj bym obraził mówiąc "wszyscy". Są istoty o wrażliwym usposobieniu i tych osób ciągle przybywa. Film ów był zrobiony dla osób, które są żądne mocnych wrażeń. Tak nie było. Słucham.
BARBARA: Samuelu - co się stało z kulturą Majów?
SAMUEL: Kultura Majów nie umarła, kultura Majów się odrodzi. Na razie została odrzucona, gdyż nauka twierdzi, że są to bzdury, że są to bajki. Majowie mieli ścisłe powiązanie, połączenie z Drugą Ziemią. Majowie przynieśli swe nauki z Atlantydy. To stamtąd pochodzą korzenie nauk Majów. Rozgłos nauki Majów będzie widoczny już w roku 06 i wtedy ludzie zaczną czerpać wiedzę z nauk Majów. Majowie mówili o tych końcowych latach. Majowie wiedzieli. Jest to też zapisane i ukryte na tablicach w grobowcu Faraona, w Piramidzie i w Labiryncie. W kilku miejscach zostało to ulokowane po to, żeby przyszłość... czyli żeby dotarło do czasów Wodnika. Słucham.
BARBARA: Czy są siły na Ziemi lub poza Ziemią, które celowo przeszkadzają w misji Faraon? Jeżeli tak, do dlaczego?
SAMUELl: Ziemia... Ziemia... istoty ludzkie... jest klejnotem. Ziemia posiada idealne warunki do życia. Ziemia miała być planetą bogów i o tą Ziemię ubiegają się inne cywilizacje. Oni by chętnie tutaj zamieszkali. Wcale nie zależy tym istotom na istotach ludzkich. Są na bardzo wysokim poziomie rozwoju i kiedy ludzie nie zrozumieją powagi sytuacji i tego zagrożenia to oni mają czas. Zaczekają, kiedy to Ziemia się oczyści, zregeneruje i zasiedlą Ziemię. Taka jest prawda. Słucham.
BARBARA: Czy na drodze doskonalenia duchowego możemy wykorzystywać twórczość ojca Antoniego De Mello i kim była ta osoba?
SAMUEL: Wszyscy, którzy mówią o miłości, o poszanowaniu drugiego człowieka, o poszanowaniu matki Ziemi, wszyscy ci dążyli do jednego wspólnego celu, czyli do ratowania Ziemi i istot ludzkich. Byli w przeszłości i są teraz na Ziemi, którym to leży na sercu dobro Ziemi. Słuchajcie słów tych ludzi, którzy rozsiani są po całej Ziemi, którzy wołają... O opamiętanie się wołają. I ja też łączę się z tymi ludźmi wołając: istoty ludzkie opamiętajcie się, opamiętajcie się - pędzicie donikąd. Wchodzicie w ślepą ulicę. Musicie zobaczyć drugiego człowieka. To wołają ci wybrani przez nas. To samo i ja wam przekazałem tutaj, dzisiaj, na tej sali. Jest to wołanie, wołanie o opamiętanie. Słucham.
BARBARA: Czy między nami, dzisiaj na tej sali również znalazły się jakieś złe energie?
SAMUEL: Tak Barbaro, jest sporo istot, które przyszły po to, żeby przeszkadzać, ale myślę... wiem, że zasieję iskierkę, zasieję iskierkę, zasieję ziarenko w tych ludziach, bo nie sztuka jest - wypowiem słowa Jezusa; "prowadzić dobre owieczki. Trzeba się wrócić po tą jedną zagubioną" i tych owieczek, takich zagubionych, na tej sali nie ma dużo, ale kieruję słowa moje do tych właśnie owieczek. Istoty małej wiary, wszyscy jesteście dziećmi jednego Boga, tak samo jak ja jestem jego synem. Wypełniam wolę Ojca mego. Dlatego zwracam się do was: owieczki jeszcze małej wiary. Otwórzcie... otwórzcie swe serca na to ziarenko, które mógłbym zasiać w waszych sercach. Słucham.
BARBARA: Ostatnie pytanie. Czy zmiany w kościele, które wchodzą w tak szybkim tempie przyczynią się do upadku, czy też do jego naprawy i odnowy?
SAMUEL: Na wszystkie pytania z pokorą, cierpliwością odpowiadałem, ale na to pytanie, tu na forum nie odpowiem. Jeśli osoba, która zadała to pytanie, ma odwagę przyjść do mnie, to zapraszam. Słucham.
ŁUCJA: To wszystko, Samuelu, czy chciałbyś nam coś jeszcze powiedzieć od siebie na koniec spotkania?
SAMUEL: Tak... powiedzieć. Powiedzieć mogę ja, istota duchowa o przybranym imieniu Samuel. Dziękuję wszystkim przybyłym tutaj na to Sympozjum. Będzie to wydarzeniem i obiecuję wam, że będę czuwał wysyłając opiekunów do was. Zaufaliście... przyszliście... Dziękuję. To mogę powiedzieć. Słucham.
ŁUCJA: Dziękujemy Samuelu...
(Wyprowadzenie Lucyny ze stanu zmienionej świadomości)
CHICAGO - PO SYMPOZJUM (33)
CHICAGO, USA, 23 marca 2004
Sesja metodą chanelingu telepatycznego 33
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy, Ryszard Choroszy
BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy
RYSZARD: Pytanie od Ryszarda Choroszy
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos
SAMUEL: Witajcie, kochani, przy okrągłym stole, nie Rady Bogów, ale rady naszej. Dzisiaj usłyszałem, że się uchylam z obowiązku rozmowy. Otóż - nie uchylam się, byłem cały czas, ale chciałem sobie poobserwować wasze emocje, wasze zachowanie i teraz już doszedłem do wniosku, że czas najwyższy usiąść i sobie porozmawiać. A mamy o czym rozmawiać. W takim razie, ja Samuel, dla was już Enki, witam was dzisiaj i słucham. Nie będę wyznaczał kolejności, ot proszę - kto z was pierwszy? Ryszard, taki byłeś mocny dnia wczorajszego, więc zatem słucham ciebie.
RYSZARD: Nie będę już komentował tego, że wczoraj byłem.... taki wybryk... przepraszam... Wracając do Sympozjum naszego - chciałbym znać twoją opinię, Samuelu, na temat Sympozjum?
SAMUEL: Gdyby to Sympozjum było niezadawalające, albo inaczej powiem, gdyby to Sympozjum nie poruszyło świata duchowego, to by to zdjęcie nie powstało. A tak macie odpowiedź poprzez to zdjęcie. Osobiście się ukazałem i to jest dowodem mojego i naszego uznania za to Sympozjum. To Sympozjum to był prezent i balsam dla mojej duszy do dalszego działania. Całe Sympozjum wypadło mało powiedziane - znakomicie. To było wydarzenie. Wydarzenie, które wcale nie ucichnie. To dopiero jest początek. Przez to Sympozjum w pewnym sensie otwarła się pierwsza brama. Drugą bramą - jak już wiecie - będzie Piramida. Ogrom pracy włożyliście w to dzieło, bo jest to dzieło. Dla nas to nie Sympozjum, dla nas jest to dzieło. Wiele razy zastanawialiście się, dlaczego? Dlaczego misja została przeniesiona właśnie z Polski do Chicago, na tę ziemię amerykańską. Ludzie są wszędzie i dobrzy i źli. I tak jak powiedziałaś Barbaro - tu nie chodzi o ilość, tylko o jakość. Nam wystarczy, żeby kilka osób tylko było w grupie i te kilka osób może iść do Piramidy. Na cóż nam cała rzesza krzyczących ludzi i mówiących jak to bardzo kochają. Czy ci wszyscy, którzy tak mocno i głośno krzyczą wyznając miłość, czy oni nie wiedzą o tym, że my widzimy serca? Dlaczego tutaj dzisiaj się zebraliśmy w tym takim bardzo ścisłym gronie? Po to, żeby poustalać fakty na dalszą drogę, na dalszą pracę. Barbaro, Ryszardzie, teraz, kiedy już kończę te słowa wstępu powiem waszym ziemskim językiem - dziękuję. Dziękuję za to wydarzenie. teraz słucham, Ryszard, ciebie dalej.
RYSZARD: Dziękuję, Samuelu, i cieszę się ogromnie z tego, co wydarzyło się w tamtym tygodniu, bo prawdę mówiąc przeżywałem bardzo i zależało mi bardzo, aby to wyszło jak najlepiej. Dlatego dziękuję ci za ocenę. To było dzieło, tak. No cóż - jakie plany na przyszłość w takim razie? Co powinniśmy robić, w jakim kierunku powinniśmy iść dalej?
SAMUEL: Wiesz dobrze, Ryszardzie - jest jeden kierunek. Ten kierunek już jest wam znany, czyli brama druga - Piramida. Nie będę wam zakreślał innych terenów, bo nie ma to znaczenia. Brama druga - to jest najważniejsze i to woła na alarm. Jesteście już istotami, które widzą i słyszą. Wydarzenia się toczą jak kołem - jedno po drugim - i to te wydarzenia tragiczne. Jeszcze trochę, a ludzie będą z przerażeniem patrzeć, ale dalej będą ślepi, nie będą widzieć. Kochani moi, przecież my, jako istoty duchowe naprawdę nie chcemy, żeby ludzie zostali usunięci z Ziemi. Uratujemy, uratujemy wybranych, ale tych wybranych będzie naprawdę mało. Droga do Piramidy, jak już wiecie, też nie jest usłana różami. Drogę do Piramidy otworzy - nie całkowicie, ale już po części utoruje drogę - Ślęża. Ślęża, gdzie niebawem będziemy wchodzić. To będzie potwierdzenie faktów historycznych, a dostaniemy do historii, i to jakiej historii. Wtedy zacznie się robić głośno. Wiadomo, że tu wasza trójka może zdziałać dużo, ale - jak to Barbaro często mówisz - te zakute łby potrzebują faktów i to namacalnych, naukowych. Więc dajemy tym zakutym łbom fakty naukowe, które są tam, na Ślęży. Postaramy się o takie fakty, że co niektórzy o mało nie dostaną zawałów serca. Słucham, kto teraz?
RYSZARD: Tak, to może jeszcze ja. Ostatnim razem już nie było czasu na to, żebym zadał pytanie. Dzisiaj, jeżeli można, chodzi konkretnie o mnie, bo już Basia wie skąd pochodzi, całą tą swoją drogę otrzymała. Ja też bym chciał wiedzieć, jeżeli można?
SAMUEL: Można...
RYSZARD: Przyszedł czas...
SAMUEL: Przyszedł. Mówisz prawdę, przyszedł czas. I Barbaro, ta kaseta, która tutaj dzisiaj się kręci, niech będzie dla ciebie dowodem i tą tak zwaną smyczą, bo kiedy Ryszard będzie próbował się uwolnić, to mu włączysz kasetę. Teraz, Ryszardzie, słuchaj. Byłeś na Ziemi nie bezpośrednio, bo bym skłamał. Czasy budowy Piramidy nie są tobie obce. Bezpośrednio nie uczestniczyłeś przy budowie. Wiadomo, że przy budowie musi być całe zaplecze. Ty, Ryszardzie - można ciebie byłoby nazwać - mechanikiem pokładowym, czyli cały czas byłeś na bazie poza ziemskim Księżycem, czyli na Małym Księżycu. Wiadomo, pojazdy, które wracały na bazę, trzeba było dokonać przeglądu lub drobnych napraw. Było to bardzo, ale to bardzo odpowiedzialne stanowisko, gdyż w twoich rękach i w rękach innych, mówi się mechaników, spoczywał obowiązek sprawności pojazdów. Często też po zaopatrzenie lataliście na Marsa, ale na Ziemi nie byłeś. Oczywiście komputery tak zwane, z monitorami, już wtedy nie były czymś nowym. Poprzez te monitory obserwowaliście budowę. Dlatego na bieżąco śledziłeś. Tak, że Ryszardzie, powiedzmy, słabość twoja do pojazdów nie jest bezpodstawna. To coś zostało z tamtych czasów. Także w prostej linii Ryszardzie jesteś istotą z Oriona. Potem już nie wracałeś, gdyż swoje zadanie wypełniłeś. Powiedziałeś tylko Radzie i nie tylko ty, gdyż właściwie wszyscy, którzy brali udział w budowie Piramidy powiedzieli - będą wracać na Ziemię, przyjmować ciało ludzkie i pomagać w dziele końcowym, czyli już oczyszczania Ziemi.
Ryszardzie, jeszcze jedną rzecz tutaj wyjaśnię. Istoty, które rodzą się na Ziemi, a pochodzą właśnie z Oriona, przyjmują te same nawyki, przypadłości, co ziemskie istoty. Dlatego jeśli nawet w danej chwili jest tobie wstyd za swoje postępowanie, to wszyscy to mają. Przyjęliście ciało ludzkie i to wszystko z tym związane. Nie chciałem tobie mówić tego roku ubiegłego, bo jeszcze nie byłeś gotowy na to. Nie byłbyś w stanie udźwignąć tej wiadomości. Teraz Ryszardzie już doszedłem do wniosku, że można tobie powiedzieć i można od ciebie wymagać pracy, bo teraz już jesteś gotowy na taką wiadomość. Słucham.
RYSZARD: Dziękuję, Panie, dziękuję.
SAMUEL: I jeszcze jedna już uwaga, Ryszardzie. Niech jeszcze raz usłyszę słowo: "Panie" - jestem waszym przyjacielem. Mów mi Samuelu, mów mi "Przyjacielu Enki". "Panie" możesz tylko mówić do Boga. Nie do mnie, Ryszardzie. Słucham.
RYSZARD: Dziękuję za sprostowanie, dziękuję, kochany Samuelu.
SAMUEL: Już inaczej... Barbaro, słucham.
BARBARA: Witam, Samuelu, dziękuję, że obdarzyłeś mnie takim zaufaniem i myślę, że zrobiliśmy wszystko, co było w mocy, aczkolwiek nie do końca jestem zadowolona. Mogło być lepiej. Samuelu, mam taki plan gotowy na dalsze działanie, bo tak, mimo wszystko jesteśmy na tyle usatysfakcjonowani, że możemy finansowo podjąć dalsze działania. Tak jak była mowa o około 30 tysiącach na wyprawę na Egipt, to jest. Na Ślężę pieniądze są, są pieniądze również na wysłanie Roberta do Hollywood, żeby przecierał szlaki na zrobienie filmu, ponieważ tam jest droga otwarta i dopilnuję tego, żeby to się stało jak najszybciej i do paru własnymi środkami już jesteśmy w stanie się zebrać i pojechać.
SAMUEL: Tyle wszystkiego, może po kolei. Zaczniemy, od czego - od Ślęży. Tam już zbyt dużych nakładów finansowych nie trzeba. Ci, co mieli otrzymać zapłaty, otrzymali. Wskazane jest miejsce, więc teraz tylko trzeba kopać. Trzeba się tylko wywiązać z danego obowiązku, jaki to był obiecany księdzu. Dalej, drugie pytanie. Wyjazd do Egiptu i badania georadarowe, szukanie Labiryntu. Patrick jest trochę zadufanym naukowcem, dodatkowo z klapkami na oczach. I warunek, warunek będzie taki, (bo na całe badania georadarowe pieniędzy nie wystarczy) - on jak ćma, która leci do ognia widzi tylko i wyłącznie Labirynty. Nieważne są dla niego piramidy i jeszcze nie docierają do niego słowa, że trzeba przebadać odcinek, o którym była mowa. To nie Lucyna ten odcinek wskazała, ale ja, i nie będzie się podważało mojego słowa, bo to godzi nie w Lucynę, ale we mnie. Na badania, które wskazał Patrick, ja nie wyrażam zgody z prostego powodu. Jest to obłożone ogromnymi kosztami i czasochłonne. Chce się dostać do Labiryntu przez piramidę. Tak mówi naukowiec, który posiada rozum tylko na tyle, na ile się czymś zajmuje. Więc kiedy ukażemy fakty, wtedy Patrickowi - nie będziesz prosić, wręcz nakażesz podporządkować się innym zaleceniom i badania będą przeprowadzone na innym odcinku, tam, gdzie będzie najłatwiej. Tyle mogę powiedzieć. Wyprawa do Peru - o tym wspomniałaś - to dopiero w trzeciej kolejności, nie pierwszej. I też Barbaro nie daj się zwieść podszeptom, że "dobrze by było". Ja na razie na wyjazd do Peru do szamanów, a zwłaszcza do Severiano, nie wyrażam zgody. Słucham dalej.
BARBARA: Jest jeszcze czwarty pomysł, czyli to jest Hollywood i robienie filmu, przecieranie szlaków przez Roberta.
SAMUEL: Przetrzeć szlak może, ale i temu człowiekowi, Robertowi powiem. I tutaj będę mówił o różnych zwierzętach, ptakach, to, co obserwowałem. Barbaro, tak naprawdę przez ten cały czas, kiedy byliście wszyscy, to nie myśl sobie, że nad wami nie było kontroli. Jeżeli nie ja osobiście, ale przecież ja mam zwiadowców i każde wasze posunięcie było kontrolowane. Inaczej się zachowywał Robert, kiedy przyleciał, był ujmujący, był skromny, taki ciepły. Po Sympozjum ten Robert puszył się jak paw pokazując swoje piękne, kolorowe piórka. Więc Barbaro miej baczenie, bo kiedy my zaczniemy jemu te piórka wyrywać, to... (śmiech grupy). Przepraszam, ale ja też posiadam poczucie humoru. Więc Barbaro, jeśli Robert ma przetrzeć szlaki, to nie tylko dla siebie, ale dla misji. On uważa, że tylko jest ważne to, co on stwierdził, to, co on zbadał. A pytam się - gdzie przy tym wszystkim jest misja?
BARBARA: Samuelu, ja to wiem, z tym, że pojedzie do ludzi, którzy bardzo lubią takie osoby jak Robert i on tam pootwiera pewne drogi, bo zapotrzebowanie na tego typu scenariusze jest ogromne. Będziemy tu z Ryszardem trzymać rękę na pulsie...
SAMUEL: Dobrze, w takim razie oprócz pulsu, Barbaro, ma dostać wytyczne, bo może jechać, ale dalej za Robertem pojedzie zwiadowca. Niestety, to było cudowne dla nas, ujmujące było faktem. Ale pewne fakty nam się nie podobały. To, że Robert miał pokazane światła jest faktem i tylko czekaliśmy na to, kiedy ten przypadkowy fotograf się odezwie, żeby pokazać zdjęcie, na którym są już fakty niezbite, że my nie jesteśmy tylko kulami, czy trójkątami, ale posiadamy ciała. Posiadamy takie ciała, jakie są potrzebne na danej planecie. I to zdjęcie dopiero obiegnie świat. Słucham.
BARBARA: Tak właśnie a propos tych świateł, tych energii, które w pięknych kolorach się ujawniły na zdjęciach, ja widzę od bardzo dawna takie... tylko to są fragmenty tych całych spiral, które są. One są przezroczyste... Jak ja mam to traktować? Cały czas one są.
SAMUEL: Cały czas też są energie przy tobie. Często też widzisz kolory, które się tobie przedstawiają, piękne kolory tęczy. Są różne sposoby i ujawniania się i pokazywania. Tak, że żadna ziemska istota nie będzie narzucała, jaką to formę mają mieć istoty duchowe. Istoty ludzkie są jak pyłki we wszechświecie, a pycha w takiej istocie jest tak wielka, że gdyby tak tą pychę zamienić na inną energię, energię miłości i jeszcze gdyby tak tę energię wysyłać w kosmos, to ręczę wam - w zespół z Orionem mamy 50% pracy mniej na Ziemi. Ale dobrze wiecie tutaj wszyscy, że tak się nie stanie i oczyszczanie będzie. Teraz mogę jeszcze coś ujawnić. Kiedy się otrze o Ziemię ogon owej planety, o której wspomniałem, zniszczenia ona dokona ogromnego, czyli bardzo ucierpi na tym sama matka Ziemia. A my byśmy chcieli uszanować matkę Ziemię i nie dawać jej tyle bolesnych ran. Oczyszczanie będzie. Uruchomienie energii energomagnetycznej wokół Ziemi zabezpieczy Ziemię, żeby matka Ziemia najmniej ucierpiała i żeby te istoty wybrane drogą selekcji - mocne słowo, ale tych słów mocnych będę teraz używał coraz to więcej. Był czas proszenia, teraz już będę nie prosił, ale mówił. Przecież wybrane osoby wraz z rodzinami nie mogą cierpieć z powodu tych kataklizmów, które mają nastąpić po tym przeleceniu tej planety. Dlatego to chcę uruchomić tę osłonę, aby istoty wybrane w łagodny sposób mogły przejść do nowego porządku na Ziemi, a cała reszta będzie oczyszczana, usuwana z Ziemi. Słucham.
BARBARA: Czy jest możliwe Samuelu, żeby ta planeta przed rokiem 2012 znalazła się blisko Ziemi, czy to będzie po roku 2012?
SAMUEL: Może być wahanie, ale nieduże. Rok, dwa - nie więcej. Możliwe jest, że zgodnie z nauką, z badaniami zetknie się w roku 012, a może być tak, że jeszcze są wahania w obliczeniu i będzie za rok dwa, ale to są tylko te niewielkie pomyłki w obliczeniach. To, co jeszcze mogę powiedzieć, czego nie mówią naukowcy. Wiedzą, że leci i to już wiedzą wszyscy. Jest taki projekt naukowców Pentagonu, NASA i jeszcze innych baz naukowych, wojskowych, żeby w kierunku tej planety wysłać rakiety i planetę rozwalić. Ale to nie jest takie proste, gdyż planeta zmienia kierunek i nie leci prosto po swojej orbicie tylko ma odchylenia. Każdego dnia zmienia kierunek. Na tej zasadzie: "A spróbujcie mnie złapać".
BARBARA: Ale jak to się dzieje? To ciekawe... Czy to jest specjalne działanie? Celowe?
SAMUEL: To jest system tej planety, poruszać się niczym piłka. Przecież na planecie pomiędzy Jowiszem a Marsem żyły istoty ludzkie o bardzo wysokiej cywilizacji. Według tamtych cywilizacji wy jesteście jeszcze w powijakach i oni nie potrafili uchwycić tej piłeczki, która to zmierzała w ich kierunku, a co dopiero ludzie na tym poziomie rozwoju. Nauka o tym wie, ale nie chcą siać przerażenia. Naukowcy mówią, że są w stanie rozbić planetę i te kawałki, które trafią do atmosfery ziemskiej spalą się i wszystko będzie dobrze. Czary mary i wszystko się zakończy dobrze. Bzdurą jest to ogromną, bo prawda jest taka jak powiedziałem. Ta piłeczka sobie tak podskakuje i zmienia kierunek. Słucham.
BARBARA: Wspomniałeś Samuelu o Pentagonie. Czy dobrym pomysłem byłoby napisać oczywiście krótką informację, bo w całości nikt naszej misji nie pojmie, ale o samym procesie zabezpieczenia planety Ziemia na nadchodzące zmiany geomagnetyczne i zbliżającej się planety? Czy tym dotrzeć do tych naukowców Pentagonu i wysłać te informacje byłoby dobrym pomysłem?
SAMUEL: Na tym poziomie rozwoju ci naukowcy już zaczynają myśleć. Uczeni w Pentagonie, tak jak już sama przeczytałaś, zaczynają już podawać informacje. Są tak zwane przecieki. Oczywiście wszystko to, co jest związane z lotem planety i to, co wiesz i to, co powiedziałem nawet dzisiaj, to, że nie sama planeta uderzy, tylko zahaczy ogonem, to, że jest wielkie prawdopodobieństwo, że ogon zamiecie w rejonie bieguna północnego, albo zamiecie na oceanie - na jedno wychodzi. Czy tu zamiecie, czy biegun północny, skutki będą tragiczne. To powiedz, co mówiłem przed chwilą, że jest zamiar wypuścić w kierunku owej planety rakiety z bombami, ale wiedzą doskonale, że to nie da się zrobić, gdyż planeta owa zmienia kierunek. Każdego dnia pod innym kątem leci w kierunku Ziemi. To wszystko możesz powiedzieć, napisać. Słucham.
BARBARA: Na razie żadne pytanie mi się nie nasuwa. Będziemy wykonywać to, co mamy wykonywać...
RYSZARD: Ja mam pytanie, bo jestem w szoku, gdyż dowiedziałem się, że mam zdolności mechaniczne... Tego nie mogę rozgryźć... Bo mam artystyczne też, te moje zdolności teraz... komediowe...
SAMUEL: A takich, Ryszardzie, to wtedy tam nie miałeś... żadnych uzdolnień artystycznych z tego, co mi podpowiada Oliwier. Nie znałeś tego człowieka, istotę, kosmonautę, budowniczego, który to przybywał na Ziemię...
RYSZARD: Oliwiera?
SAMUEL: Oliwiera Ryszardzie, Oliwiera. Jeśli już, to na Drugiej Ziemi uzdolnienia istot ludzkich są wszechmogące i wielorakie. Tam najprawdopodobniej, musiałbym się zgłębić, ale z stamtąd przyniosłeś tutaj te swoje uzdolnienia artystyczne. Słucham.
RYSZARD: No dziękuję ci, naprawdę to jest... no coś pięknego to, co dowiedziałem się.
SAMUEL: Pamiętaj, Ryszardzie - jest takie powiedzenie, nie wasze ziemskie. To powiedzenie jest istot z Oriona. "Kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się nauczyciel". Tak, że Ryszardzie, uczniu nasz, jesteś gotowy. Ryszardzie, teraz użyczysz nam swojej ręki. Będziemy pisać scenariusz. Nie ty sam, ale będziemy pisać. Tak już zostało uzgodnione. Czy jeszcze coś, moje dziatki?
RYSZARD: Dziękuję ci, przyjacielu, bardzo ci dziękuję. Ta ręka już jest gotowa... To powiem szczerze. Jeszcze mi to kilka dni weźmie, w pracy muszę zobaczyć, co zrobię i zabieram się za robotę. To ci obiecuję tutaj... Ja ci obiecuję to...
SAMUEL: A ja, Ryszardzie słyszę i trzymam ciebie za słowo. Barbaro?
BARBARA: To wystarczy dla mnie, Samuelu, ja dziękuję ogromnie.
RYSZARD: Dziękuję również... bardzo dziękuję.
SAMUEL: To i ja wam dziękuję, moje dziatki, za wysłuchanie tych kilku słów moich.
ROZMOWA Z BONIFACYM (34)
CHICAGO, USA, 27 marca 2004
Seans metodą chanelingu telepatycznego 34
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy, Ryszard Choroszy
BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy
RYSZARD: Pytanie od Ryszarda Choroszy
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos
BONIFACY: Odpowiedź Bonifacego za pośrednictwem Lucyny Łobos
SAMUEL: Zanim oddam głos duchowi góry - Bonifacemu, chciałbym was powitać, ja Samuel, Enki. Obiecałem was wspomagać i obiecałem przyprowadzić ducha góry Ślęża. I tutaj wyjaśnię bardzo istotną sprawę. Duch góry, Bonifacy - bo takież było jego imię i takim pozostał - duch jest realną postacią, a nie wymyśloną tylko na postrach ludzi. Tak że, moi kochani, i ty, Ryszardzie - prosiłbym, abyś się przysiadł nieco bliżej... bo resztę powie duch góry Ślęża, czyli Bonifacy. Nie będę was już trzymał w napięciu, za moment głos oddam duchowi Bonifacemu. Ja tutaj pozostanę obok was i będę się tylko przysłuchiwał. Zatem moi drodzy - już oddaję głos.
BONIFACY: Posłużę się słowami waszego opiekuna. Witajcie, jestem duchem góry Ślęża, magicznej, Świętej Góry. Przybyłem wcześniej na to spotkanie, ale czekałem, aż przybędziesz ty, która masz tyle uznania w oczach waszego Przewodnika i Opiekuna. Jest nim właśnie Enki. Był też moim bogiem. A ty Ryszardzie, dlaczego taki jesteś spięty? Ja, kiedy byłem na Ziemi, też lubiłem robić wino z leśnych owoców. Teraz będę już mówił, będę się streszczał.
Żyłem u podnóża góry, około 500 lat temu i byłem tak zwanym wiejskim pastuchem, i byłem uważany na miejscowego głupka. Tylko, że ten głupek doskonale opanował sztukę leczenia, to znaczy za moich czasów góra była - mówiąc waszym ziemskim językiem - apteką, i robiłem różnego rodzaju nalewki. Leczyłem ludzi z różnych przypadłości. Znałem górę jak nikt, znałem jej energię i historię. Znałem też przybyszy, istoty, które przybywały. Miejscowi ludzi uważali ich za bogów. Przede wszystkim to nie byli bogowie, tylko przybywali na górę po to, żeby czerpać minerały. Ostatni raz byli krótko przed moją śmiercią. Ludność miejscowa też ich widziała i mówili, że bogowie zesłali karę. Karę za to, że zamek, który jeszcze tam był - zniszczyli. Zniszczyli, gdyż nie rozumieli jednej istotnej rzeczy... Góra ciągle mówi. Teraz zjawiska, manifestacje istot duchowych ustały, ale za moich czasów istoty te były widzialne i ludność z okolicznych wsi była przerażona. Kapłani ogłosili, że jest to "czarcie skupisko" i trzeba zniszczyć siedlisko Szatana. Nic bardziej błędnego, ale stało się. Mnie, jako znachora oszczędzono, gdyż i tak byłem uważany na głupka. Kiedy umarłem w samotności na górze, to po opuszczeniu ciała obiecałem mojemu Bogu, że będę Strażnikiem Góry, aż do tego czasu, kiedy to tajemnica góry będzie odkryta. Przez te wszystkie lata cały czas jestem związany z samą górą, ruinami i lochami. Teraz już będę przechodził do istoty sprawy.
To, że byłem głupkiem, to i tak byłem szanowany a i ludzie się mnie bali. Kapłani powiedzieli, że ciało Bonifacego ma być wrzucone do tych "czarcich lochów" i teraz na tych czarcich lochach stoi kościół. Będę jeszcze przez chwilę mówił, zanim poproszę o wasze słowa. długo musiałem czekać. Tak też wybierałem właściwych ludzi, że ukazywałem się ludziom jako człowiek i zawsze były te same słowa. Kiedy spotkałem na szlaku człowieka - prosiłem o chleb. Rzadko się zdarzyło, żeby oberwaniec otrzymał chleb. To były próby, nadszedł czas... czas Wodnika, kiedy to już Enki przygotowywał to narzędzie, które teraz ma na imię Lucyna. Kilka lat temu została przez grupę zaproszona na mszę majową i ja też tam byłem. Usiadłem koło niej - taki biedny, oberwany, brudny. Kiedy otrzymała pożywienie do spożycia, poprosiłem ją o chleb. Widziałem, że była sama bardzo głodna. Bez słowa oddała mi chleb i kiełbasę. Powiedziała "Jedz". Kiedy poszła, żeby kupić mi napój - odszedłem. Jakież było jej zdziwienie, kiedy chwilę po jej odejściu odwróciła się i ławka była pusta. Szukała, ale nie znalazła. Nie wiem jak mnie odbierzecie, ale ten chleb nas połączył i przekazałem Bogu nowinę. Krótko i wypełniło się.
Jeszcze powiem wam - już była obserwowana, już mieliśmy jej mącić umysł... Historia ta jest krótka. Istotnie - zaczęliśmy jej mącić w głowie. Dziwnie zaczęło ją ciągnąć do kościółka. Kiedy powiedziała o tym kobiecie, u której pracowała, ta powiedziała: "Trzeba będzie to wszystko sprawdzić i będziemy szukać, szukać skarbów". Dalej wygląda tak. Grupa składająca się z kilkunastu osób jedzie na zajęcia terapii duchowej w góry. Jedzie i Lucyna. Buntowała się, ale nie miała wyjścia - musiała pojechać. Przyjaciel, który obrał sobie imię Samuel powiedział, że przy przyjeździe otrzyma znaki.
Piękna miejscowość otoczona górami. Kiedy przyjechali do pensjonatu - i ja też - na ścianie budynku były jaskółki. Obsiadły cały mur. było ich bardzo dużo. Zdziwienie było ogromne wszystkich - tak dużo jaskółek na murze - co to ma znaczyć? I wtedy coś pękło w Lucynie. Jeszcze nie wnosząc torby poszła przed siebie. Zaczęła się piąć w górę. U jej stóp zaczęły układać się szarotki. Było ich więcej i coraz więcej. Szła jak w transie i wyżej. Szarotki były wokół, starała się nie nadepnąć. Nagle zatrzymała się jak wryta. Przed nią była ogromna sieć utkana z pająków, jakby zagradzała drogę. Wróciła i opowiedziała drugiej kobiecie, bo to się wszystko dalej łączy. Kobieta powiedziała: "Jest to znak, teraz tylko trzeba patrzeć, będzie dalej". Żeby was nie zanudzać przeskoczymy o rok.
Mija rok. Sprawa Ślęży pozornie ucichła. Lucyna otrzymuje od Samuela rozkaz - jechać, jechać na Ślężę - otrzymacie informacje. Jest grudzień, tak ładnie - trzynasty grudnia. Grupa miała pojechać w nocy. Zdziwienie, ale tak każe Samuel i miały pojechać tylko cztery osoby wybrane. Jest pierwsze nieposłuszeństwo. Na umówione miejsce przychodzi coraz większa grupa ludzi. Grupa liczy 12 osób. Przyjeżdżają do żółtego szlaku. Jest noc, pełnia miała się rozpocząć. Taki był nakaz - być na górze, kiedy rozpocznie się pełnia. Grupa ma do pokonania godzinę marszu. I wtedy dałem pierwszy znak. Kiedy zaczęli wchodzić szlakiem - ciemno. Ogromna ciemność, więc Lucyna prosi: "Bonifacy, pomóż". Dałem im pierwszy znak - rozjaśniłem im drogę. Pierwsza w nocy, cała grupa jest przy kościółku. Ma być przekaz. Niezadowolony Samuel. Jestem zaskoczony i smutny - nieposłuszeństwo. Grupa - ani jedna osoba nie wspomniała o mnie i o misji. Misji, która miała dotyczyć lochów. Pytali wyłącznie o siebie. Enki, mój bóg cierpliwie udzielił wszystkich odpowiedzi. Drogę powrotną dałem im dokładnie taką samą.
Po powrocie już na miejsce, po upływie kilku miesięcy, następne polecenie - jechać, jechać na spotkanie dokładnie w tym samym miejscu gdzie się zleciały jaskółki. Jesteśmy już w miejscowości Rudawa i tutaj - słuchajcie uważnie - kobieta, dwie kobiety, Lucyna i ta Elżbieta i jej mąż, trzy osoby przyjechały. Na murze są trzy jaskółki. Nikt więcej nie dojechał. Wszystkie jaskółki odpadły. Po spędzonych dwóch dniach wracamy.
Po powrocie są telefony. Przepraszają i chęci załatwiania formalności. Będziemy kopać. Zrobiłem - wy to nazywacie krecią robotą - ale zrobiłem wszystko, żeby udaremnić to, co chcieli uczynić. Po krótkim czasie następnym, została jedna jaskółka, czyli Lucyna. Już wiedziałem ja, Bonifacy, że wybrałem właściwie. I tutaj słuchajcie, góra, to, że jestem Strażnikiem, pilnuję nie tylko skarbów, ale i kości. Góra jest otoczona energią i powiedział Bóg - tylko osoba wybrana może przerwać połączenie. Miejscowa ludność do tej pory mówi, że ruiny i sam kościółek otoczony jest klątwą i każdy, kto odważy się zakłócić spokój leżących w tych grobowcach kości, będzie przeklęty. I tak też w istocie było, gdyż energia i klątwa skutecznie odstraszały potencjalnych rabusi. Nadszedł czas i kiedy już mogę powiedzieć - nawiązała się przyjaźń pomiędzy Lucyna a mną powiedziałem: "Już będziesz prowadzona do ruin". Nie miała pojęcia o zabezpieczeniu ani o klątwie. W pełnej nieświadomości, kiedy już była grupa przygotowana, a Bóg mój selekcjonował i wybierał. Teraz już jest grupa mocna. Wszyscy, ale ci, co trzeba - są wybrani. Już poza świadomością Lucyny klątwa została zdjęta i teraz już mogę tylko z wami współpracować. Ja, duch góry, Bonifacy, teraz zamieniam się w słuch. Będziecie kolejno zadawać mi pytania. Tradycyjnie - słucham.
BARBARA: Witamy cię Duchu Góry Ślęża. Bonifacy - czy tak możemy się zwracać do ciebie?
BONIFACY: Bonifacy to ja, tak.
RYSZARD: Witaj, Bonifacy. Dziękuję, że tę historię, którą nam opowiedziałeś...
BARBARA: To bardzo piękna opowieść, bardzo wzruszająca.
BONIFACY: Ryszardzie - nikt nie powinien oceniać drugiego człowieka. Tego nauczyli mnie przybywający na Ziemię bracia. Ci co przylatywali. Są to wspaniałe istoty. Zawsze mówili: "Nie oceniaj, nie oceniaj drugiego człowieka". Słucham.
BARBARA: Duchu gór, chciałam cię zapytać, co możemy najlepiej zrobić w tej chwili, w tym najważniejszym zadaniu, czyli wspieraniu całej akcji otwarcia góry Ślęża. Co jest najlepsze, bo na pewno wiesz więcej od nas, obserwujesz osoby, które są wokół nas?
BONIFACY: Od samego początku, kiedy to Lucyna i Andrzej i Iwona przekroczyli próg kościoła - tak, obserwuję i gdyby grupa nie była dobrana, to jeszcze by nie doszło do wejścia do lochów. To, że nie cała grupa jest sercem zaangażowana w to, co będzie robione, nie ma znaczenia. Znaczenie jest jedno. Kilka osób jest zaangażowanych i te kilka osób doprowadzi do - jak to powiedziałaś Barbaro - ujawnienia tajemnicy, pokazania ludziom historii. Ci, co nie wierzą w potęgę, moc istot duchowych, będą musieli się podporządkować. Już mogę teraz powiedzieć. Wszelkie próby przechytrzenia was się nie powiodą, gdyż pieczę nad całą pracą będę mieć ja. To jest moja misja. Kiedy wszystko się zakończy - kości zostaną złożone do ziemi, ja wreszcie odejdę tam, gdzie jest moje miejsce. Kochani, tak mogę was nazwać, sprawa dotyczy nie moich kości, ale to, co się ukaże oczom naukowców, otworzy drogę do Faraona, gdyż jest to główny cel i jestem dumny, że mogę uczestniczyć w tym ogromnym wydarzeniu, tak, więc cały czas będzie kontrola nad pracami. Ty, Ryszardzie, też masz pytanie. Słucham.
RYSZARD: Tak, mam pytanie. Wiesz, wśród nas są ludzie, którzy po prostu na pewno będą szukać sensacji, pieniędzy... Jak zrobić to wszystko, żeby ci ludzie nie przeszkadzali w odnalezieniu tego, co tam jest, tych kości....
BONIFACY: Ryszardzie, pomimo, że jestem tylko prostym duchem, to potrafię skutecznie odstraszać tych żądnych sensacji i złota. Kiedy taka będzie potrzeba, to i skieruję grupę na miejsce, gdzie są cenne rzeczy. Tak jak już mówiłem, to, że grupa będzie ziemska, to następna nieziemska będzie pilnować. Słucham.
RYSZARD: Ja muszę cię przeprosić, bo wiem, że masz wszystko, co jest wszechmocne, że możesz użyć tego wszystkiego... Chciałem się tylko dowiedzieć, czy ktoś z nas, czy ja czy Barbara też mamy uczestniczyć w tym odkryciu na skalę światową, żeby pokazać ludziom później... żeby pójść do Faraona już...
BONIFACY: Odpowiem wam... Mówię do was językiem takim ziemskim. Przekazał mi mój bóg słowa, które się mi bardzo spodobały. Mogę przekręcić, ale to coś tak było. Otóż moi kochani, tutaj, w tym kraju, dokonacie dopiero odkrycia. Tutaj, w tym kraju dopiero czeka was już nie krecia praca, ale bardzo ciężka praca, gdyż tu, przez ten kraj dopiero zrobicie rozgłos. Tam, kochani, wszystkiego dopilnujemy. I nam wszystkim leży na sercu dobro Ziemi, którą trzeba ratować. Za moich czasów nie było tyle zła, co jest teraz. Głupka tylko udawałem, gdyż tak było wygodniej, tak naprawdę to pochodzę z Drugiej Ziemi i naprawdę jestem już zmęczony. Zmęczony i chciałbym wracać, wracać na swoją Ziemię. Słucham.
BARBARA: Bardzo chciałabym przyjechać, kiedy będą już zaawansowane prace na Ślężę. Czy mogę to uczynić i czy będę tam przez ciebie chciana...?
BONIFACY: W tym momencie mógłbym tylko powiedzieć: "Witaj w moich skromnych progach na Świętej Górze!". I będziemy się radować, jeśli zachcecie zaszczycić swoją obecnością na tej magicznej górze, już bez klątwy. Słucham.
BARBARA: Dziękuję, mam wielką potrzebę serca, żeby tam się wybrać. Myślę, że Ryszard również, mimo że od dawna nie miałam takiej ochoty, żeby tam pojechać.
RYSZARD: Urodziłem się we Wrocławiu i nie byłem na Ślęży... To jest prawda... Znaczy w Sobótce byłem... Nigdy nie miałem... no, tak jakoś tak wyszło, że nie mogłem tam wejść. Nie było możliwości po prostu jakiejś takiej... potrzeby duchowej... tak to nazwę... Natomiast cokolwiek jest potrzebne... powiedzmy sobie tutaj... Bo ja wiem o tym, że tutaj jest też dużo pracy... Cokolwiek mam zrobić, to zrobię tutaj... Jeżeli trzeba pojechać - pojadę. Cokolwiek jest dla nas ważne... to ja po prostu to... uczynię.
BONIFACY: Ryszardzie - pozwól, że tak będę się do ciebie zwracał. Ja, prosty duch, nie mogę nakazać. Nakazać wam może tylko mój bóg, Enki. Ja mogę tylko wyrazić swoją radość z waszego przybycia. To, co mogę powiedzieć, to główna baza wielkiej pracy jest tutaj, na tej ziemi, którą wybrał Enki. Wszystko będzie wracać tutaj. Jest to - jak to mówią - główny sztab, gdzie są podejmowane decyzje. Decyzja przecież Ślęży i tutaj została podjęta. Radość będzie ogromna, kiedy pierwsze promienie słońca wpadną do lochów. Słucham.
BARBARA: Czy jest to możliwe, że jeszcze w tym roku wykopaliska na Ślęży posuną się do takiego etapu, że będzie można tutaj, w Chicago zrobić uroczystość, zaprosić ludzi i przekazać im informacje na dowody, co do naszej misji, która zmierza do Faraona?
BONIFACY: Barbaro, gdybyście znali czas - inaczej, gdybyście zobaczyli, co wam gotuje czas, to byłoby to przerażające. Teraz trzeba zrobić wyścig, wyścig z czasem. Faraon prosi, by jak najprędzej zostać obudzonym. Powracam do Ślęży. Już tak przyspieszę pracę, żeby to, co najważniejsze zostało wydobyte i żeby obiegło nawet świat. Chcemy w zespół z innymi istotami duchowymi pracę wykonać jak najszybciej, żeby się wkopać do... bo są tam nie dwa, ale trzy poziomy. Już pierwszy poziom przyniesie sensacje. Potem prace wykopaliskowe będą się posuwać dalej. Mówi się tak w waszym języku: "Dodamy ludziom skrzydeł". Słucham.
RYSZARD: Cudownie... Naprawdę cudownie... To, co słyszę, jest dla mnie bardzo budujące, ponieważ kiedy to wszystko zostanie odkryte, mogę ci przyrzec kochany Bonifacy, że tutaj w Chicago zrobię wszystko, żeby misja poszła dalej...
BONIFACY: Ten kraj został wybrany... Nie inny... ten kraj. Jestem... zapamiętajcie kochani... tylko duchem, Strażnikiem Góry, zwykłym duchem i podlegam też prawom Istot Boskich. Muszę się wywiązać. Bardzo się cieszę, że kres mojej wędrówki dobiega końca. Słucham.
RYSZARD: Ja już nie mam pytań. Chciałem bardzo serdecznie podziękować za wszystkie informacje, które usłyszałem. Natomiast, jeżeli będę mógł tobie w czymś pomóc, kochany duchu Bonifacy... być może moja żona będzie chciała pojechać, oczywiście ja tutaj wszystkim się zaopiekuję. Natomiast chciałem powiedzieć jedną rzecz, która przyszła mi do głowy, że to jest cudowne współpracować właśnie z taką grupą istot duchowych i tutaj na Ziemi właśnie tak jesteśmy już...
BONIFACY: Wolałbym, kochani, żeby ta rozmowa została potraktowana... jak to powiedzieć... nie umiem znaleźć odpowiedniego słowa... Barbaro wiesz... słowa takie, co by nie wystraszyły ludzi, bo już nie chciałbym, żeby i ta zebrana grupa uciekła, a pilnować muszę... Muszę patrzeć na ręce... To, że przeganiałem przez te wszystkie lata tak zwanych złodziei jest prawdą. Teraz już tylko będę pomagał. To, co się miało wypełnić powiem i... stało się. Słucham.
BARBARA: Duchu Bonifacy... Otrzymaliśmy bardzo dużo informacji. Praktycznie w trakcie tej rozmowy układały mi się plany bardzo konstruktywne na przyszłość, jeśli chodzi o działanie tutaj i zostanie to wykonane... na pewno. Nie będę używać wielkich słów zapewnienia... Moje życie - myślę, że to odbierasz tak samo, jak przyjaciel nasz, Enki - jest poświęcone misji... I tak będzie.
BONIFACY: Jestem tak jak wy poświęcony misji. Moja misja to jest Ślęża, ale i też Faraon. To wszystko jest połączone. Tak jak duch Faraona czeka na Ziemi na obudzenie, tak i ja czekam. Podobnie on musi ujrzeć słońce i ja też... gdyż po otwarciu jego grobowca wpadnie promień słońca... Po dokopaniu się do lochów przez okno wpadnie promień słońca. Widzisz połączenie, Barbaro?
BARBARA: Tak...
BONIFACY: Enki... Słońce... i to ma całość. Pytanie jest jeszcze?
BARBARA: Właśnie to jest coś, co mnie najbardziej zaskoczyło i to, że potrafiłam znaleźć imię Samuela w informacjach, które miałam, jeśli chodzi o wiedzę sumeryjską... Jest niesamowitą wiadomością dla mnie imię boga Światowida. Jak to jest...? Niby wiem... niby już czuję... ale chwilami mnie to przerasta. Bóg... Słońce... który...
BONIFACY: Ludzie mu nadawali imiona boskie. Światowid to nic innego jak Słońce, nic innego jak Ra, jak Sun... Przecież to wszystko zbiega się do jednego źródła. Enki w swoim czasie dostał to imię. Imię to otrzymał od bogów. Imię jest zastrzeżone i tylko ujawnione dla... - byłoby zbyt wyniosłe - wybranych, ale dla ludzi o otwartym sercu. Słucham.
BARBARA: To jest coś tak bardzo wzruszającego dla mnie i pięknego, że proszę mi wybaczyć wzruszenia... Ponieważ wiedziałam to od dawna i tak układało mi się, jakby to mnie chwilami przerosło. W tej chwili otwiera się Piramida Słońca w Meksyku, cały świat rusza się w kierunku Boga Słońca... To jest dla mnie bardzo wzniosłe...
BONIFACY: Ziemia... Ziemia... Ziemia... jest na ustach wszystkich istot na innych planetach. Oczy wszystkich są zwrócone ku Ziemi. Bogowie... bogowie teraz będą decydować. Rola Enki... i tutaj mogę przy was dodać... Ra... Światowida... jego zadanie lub misja jest bardzo trudna. Szczęściem jest to, że pomimo tych wszystkich trudów zaczyna się coś ruszać... Idziemy kochani ku Słońcu... Wszyscy... Wy, ludzie i my istoty duchowe, które będą pomagać Bogu Ra... Enki... Sun... Światowid... To jest ta sama postać. Słucham.
BARBARA: Na koniec mogę tylko powiedzieć, że sytuacja misji wygląda naprawdę bardzo dobrze. Jesteśmy gotowi już na i wykopaliska na Ślęży i na wyjazd do Egiptu, tak, że myślę, że czas jest bliski do wykonania zadania. Poza tymi ustalonymi z bogiem Enki sprawami, które również się wykona tutaj, na tym terenie. Jestem bardzo wzruszona tą rozmową i bardzo dziękuję.
RYSZARD: I ja dziękuję również.
BONIFACY: I ja dziękuję. Dziękuję też Lucynie, bo żebym mógł z wami rozmawiać, musiałem się podłączyć do jej energii. Myślę, że to mi wybaczy. Rozmowa z Samuelem inaczej wygląda, gdyż on nie czerpie energii. Po prostu z wami rozmawia. Ja muszę, inaczej nie mógłbym z wami rozmawiać. Dziękuję i myślę, że nasze kontakty jeszcze będą i będę jeszcze mógł wam przekazać i z wami rozmawiać. Dziękuję.
BARBARA: Dziękujemy bardzo..
RYSZARD: Dziękujemy naprawdę bardzo...
SAMUEL: Ja, Samuel, teraz na koniec jeszcze wam powiem. Duch jest mądrym duchem, bardzo mądrym. Przybrał tylko powłokę takiego nieudacznika. Przesłuchajcie jeszcze słów jego... I ja, Samuel... Enki wam dziękuję.
MISJA SOBÓTKA (35)
WROCŁAW, 6 kwietnia 2004
Sesja metodą chanelingu telepatycznego 35
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Iwona Stankiewicz
IWONA: Pytanie od Iwony Stankiewicz
SAMUEL: Odpowiedź na pytanie za pośrednictwem Lucyny Łobos
SAMUEL: Witaj, Iwono. Nasza rozmowa będzie taka konkretna. Leży nam na sercu mocno Misja Sobótka i do tego doprowadzimy. Na kim się skupić? Oczywiście, trzeba wejść do tego najmocniejszego - czyli Kuria Biskupia, i tam iść do hierarchii najwyższej. Można już powiedzieć o kościach, które się znajdują pod kościółkiem. Jest drugi poziom, do którego trzeba dotrzeć, ale jest i trzeci poziom. Tak Iwono, jest to prawdą. Drugi poziom już przyniesie odkrycie rewelacyjne i o tym trzeba mówić. Iwono, to, co mogę doradzić, to trzeba pójść na rozmowę z biskupem lub nawet kimś wyższym. Prawda nikomu nie zaszkodziła. Trzeba też powiedzieć o ukrytych skarbach schowanych przez Niemców, jest to bardzo istotne. Trzeba powiedzieć: "Znamy miejsce, gdzie mogą być ukryte". Kiedy będzie poparcie Kościoła, a Kościół ma potężną władzę, to wszystkie inne zezwolenia otrzyma się. Czas naprawdę nagli, trzeba się spieszyć i to, co mogę zasugerować Iwono, to - nie proponuję, wręcz proszę, żebyś z Cezarym poszła ty. Będziesz wiarygodna.
IWONA: Dobrze, Samuelu... Zdecydowanie wypełnię tę twoją prośbę...
SAMUEL: Potem dopiero sprawa ostatnia to będzie archeologia, ale kiedy kapłani wyrażą zgodę i aprobatę swoją, to archeologia nie będzie mieć ku temu żadnych zastrzeżeń. Przecież opiekunem kościółka na Ślęży jest Kościół, a wy będziecie prowadzić tam prace naukowe.
IWONA: Tak... tak... dobrze. Samuelu drogi - Czarek jutro wybiera się na rozmowę do szefa Instytutu Archeologii. Czy w tej sytuacji mogę cię bardzo serdecznie prosić o wsparcie, o poparcie, o pomoc dla jego osoby, skoro on już zaczął tą drogą, żeby ta sprawa?...
SAMUEL: Dobrze, Iwono. Wyślę w ślad za Cezarym tak zwanego, naszym językiem mówiąc, zwiadowcę. I tutaj, Iwono, zrobiliśmy małą pauzę po tych wszystkich incydentach w Ameryce po to, żeby, niektórzy zobaczyli, że bez naszej pomocy nie ruszycie ani na krok.
IWONA: Tak, rozumiem. Samuelu, czy w tej sytuacji, ponieważ cały czas mówimy, że czas nas goni, zostało niewiele tego czasu, dwa tygodnie właściwie do 1 maja, bo za chwilę mamy Święta Wielkiejnocy. Czy sądzisz, że w tym momencie ten czas jest ważny, żebyśmy jeszcze w kwietniu tam weszli? Bardzo byśmy chcieli, ale...
SAMUEL: Zatrzymam czas... Zatrzymam ludzi żądnych tych ruin. I do załatwienia sprawy, jak już wiesz Iwono, potrzebuję was, czyli waszych umysłów i ciał. Teraz już wszyscy weźmiemy się do wspólnej pracy i to, co możesz przekazać Iwono, to moją prośbę, żeby więcej nie lekceważyć nas, istot duchowych...
IWONA: Dobrze, Samuelu, ja tę kasetę prześlę na pewno do Andrzeja, on otrzyma ją po Świętach, więc wszyscy, którzy mogliby o tym usłyszeć, na pewno to usłyszą.
SAMUEL: Dobrze by było, żeby to dotarło do świadomości. A co do zdjęcia i twojego, Iwono, i z hipnozy teraz, to są autentyczne energie. Ty trzymasz energię na kolanach, a na zdjęciu teraz ukazałem się ja. Ja jestem... żywy jestem i niech słuchają tej kasety. Nie pozwolę nikomu bezcześcić mojego imienia, ani imion istot duchowych innych. Iwono, teraz, po tej rozmowie dzisiejszej, kiedy to już obiecałem, weźmiemy się do pracy - zatrzymam czas. Słucham.
IWONA: Dobrze, Samuelu kochany - jeszcze jedna prośba. Ponieważ, gdy już przejdziemy te wszystkie momenty, jest jeszcze konserwator zabytków. Czy również można prosić cię o pomoc w tym temacie. Wiem, że możesz wszystko.
SAMUEL: Nie tak do końca, Iwono, wszystko, bo na upór ludzki nie mam siły, ani siły przebicia. Tak jak powiedziałem raz jeszcze - zatrzymam czas. Misję Sobótka doprowadzimy do finału i wydobędziemy to, o co nam chodzi, a chodzi nam o rozgłos. Słucham.
IWONA: Samuelu drogi, czy masz jeszcze jakieś sugestie, które mogłabym przekazać osobom najbardziej zainteresowanym?
SAMUEL: Na dzień dzisiejszy to osobami zainteresowanymi jest naprawdę mała grupa. A którzy to są, to już wiesz.
IWONA: Dobrze... Dobrze... Bardzo ci dziękuję....
SAMUEL: Sprawa Ślęży - Sobótka nie może wpaść w inne ręce. Musi być to zrobione przez grupę wybraną. I co jeszcze takiego najważniejszego powiem, czego nie powiedziałem wcześniej. Ludzie to nazywają "klątwą góry". Niech tak zostanie, a prawda wygląda inaczej. Ta klątwa - to Bonifacy. To Bonifacy, jeśli nie będzie po jego myśli - będzie szkodził, a niepotrzebne są ofiary. I tutaj, kiedy przypadkiem (a stać się tak nie może) będą przeszkody mocniejsze, dam wolną rękę Bonifacemu.
IWONA: Samuelu drogi, z tego, co ja zdołałam już zauważyć, poczuć, Bonifacy sprzyja nam i naszej sprawie, prawda?
SAMUEL: Tak, wybranej grupie - tak. Ale jeśli was będą chcieli przechytrzyć inni, bo będą myśleć, że są silniejsi i mądrzejsi, to się mylą. Wtedy wkracza Bonifacy.
IWONA: Dobrze, rozumiem... kolejne zabezpieczenie dla sprawy...
SAMUEL: I wtedy to, kiedy wydarzenia, problemy będą się panoszyć - może nastąpić refleksja. Wy się nie bójcie, gdyż Bonifacy, i ja, i wszystkie inne istoty będą z wami. Jesteśmy za wami. Niepotrzebne osoby będą z misji usunięte. Do tej pory wyeliminowanie było bardzo łagodne. Teraz zabawa, Iwono, się kończy. Dosyć, dosyć zarozumialstwa, dosyć pychy i dosyć przebiegłości. Słucham.
IWONA: Samuelu, to właściwie wszystko, co chciałam wiedzieć, ponieważ taka była sugestia Andrzeja, żeby koniecznie porozmawiać i poradzić się ciebie, co dalej przy tych trudnościach, jakie w tej chwili zaczęły się pojawiać. Ja myślę, że wykonamy wszystko, co zaleciłeś i wtedy spotkamy się raz jeszcze, żeby ustalić do dalej.
SAMUEL: Tak, spotkamy się. Teraz poprosimy o współpracę kapłanów i to jest twoje zadanie. Twoja misja, Iwono. Czy jeszcze jest pytanie? Słucham.
IWONA: Nie, Samuelu, właściwie nie. Bardzo ci dziękuję za spotkanie i przekażę te wiadomości najszybciej jak potrafię Andrzejowi i Cezaremu i bierzemy się do roboty, do działania.
SAMUEL: Oczywiście, działanie. Działamy już teraz. Wstrzymałem się ze wszystkim, ale teraz już zaczynamy działać. Dałem wam odczuć, co znaczy być pozbawionym opieki, a teraz już przejmuję opiekę. Dziękuję.
IWONA: Dziękuję bardzo.
CHICAGO I ŚLĘŻA (36)
WROCŁAW, 1 maja 2004
Sesja metodą chanelingu telepatycznego 36
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Iwona Stankiewicz, Andrzej Wójcikiewicz
ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
IWONA: Pytanie od Iwony Stankiewicz
SAMUEL: Odpowiedź na pytanie za pośrednictwem Lucyny Łobos
SAMUEL: Witajcie, witajcie dnia dzisiejszego na sesji prywatnej i sesji roboczej też. Nie będę się rozwodził zbyt długo, gdyż przed nami jest trochę pracy. Zatem ja, Samuel, witam was jeszcze raz. Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, czy jest coś, co powinienem był zrobić w czasie Sympozjum, a czego nie zrobiłem, czy nie zrobiłem w wystarczający sposób, ponieważ na sesji ze Sławą powiedziałeś, że chciałeś ze mną porozmawiać na jakiś temat?
SAMUEL: Tak, Andrzeju. Dwie gwiazdy były, to znaczy Patrick i Robert, a tak naprawdę, to to Sympozjum było zorganizowane jako misja dla Faraona, ale to wy powinniście być w tych pierwszych szeregach. Zachowywałeś się jak mały chłopak godząc się pokornie na wszystko, pokornie ustępując miejsca tym gwiazdom. I jeszcze raz powtarzam. Drugi raz coś takiego się nie powtórzy. To Sympozjum, Andrzeju, było udane, tak jak obiecałem, ale było też ogromną próbą dla organizatorów i uczestników. Bardziej jesteś sobą i szefem tutaj, niż byłeś tam. Przecież jesteś szefem, a zachowywałeś się tak, jak mały chłopak. Słucham.
ANDRZEJ: Hm... Dziękuję...
SAMUEL: Za co?
ANDRZEJ: No... to sobie przemyślę, niemniej jednak moje wrażenie było takie, że moją rolą było połączenie tego, co mówił Robert i tego, co mówił Patrick i skierowanie tego w stronę wiarygodności całej misji... Taką sobie rolę wyznaczyłem.
SAMUEL: Dobrze, to miało wszystko współgrać ze sobą, a nie każdy po kolei na tym ogniu piekł swoją pieczeń. Słucham.
ANDRZEJ: Chciałem poruszyć sprawę Roberta. Robert jest bardzo skupiony na swoich własnych badaniach w Wylatowie... Czy masz jakieś sugestie, jeśli chodzi o niego w tej chwili?
SAMUEL: Chwała mu za to, że tak jest. Czy to są jakieś odrębne istoty duchowe, które dają znaki na zbożach, na piasku, na zwierzętach na drzewach? Przecież to się dzieje na całym świecie, nie tylko w Polsce. Jakaż to jest ogromna sensacja? Jakie to wydarzenie? Przecież takich informacji, takich sygnałów płynących z zaświata naprawdę każdego dnia jest setki. Wszystkie informacje zmierzają ku temu samemu celowi - czyli ostrzeganie przed nadchodzącym oczyszczaniem, czyli nawet mówiąc - kataklizmem. Robert zrobił dużą pracę, ale Robert chciał na Sympozjum udowodnić, że tylko jego odkrycie jest najważniejsze. Wszystko inne nie ma znaczenia. Przecież sprawa jest wspólna, zarówno znaki przekazywane drogą - jak to mówiąc - pisaną, bo jest to sygnał pisany na tych zbożach, przez media, przez wiele innych rzeczy. Ale Robert rości sobie prawo, że jego odkrycie jest to najwłaściwsze. Zewsząd jest wołanie, nie tylko ode mnie i ty to wiesz, Andrzeju, Robert natomiast uważa, że tylko istoty duchowe, te które się pojawiają w Wylatowie są najważniejsze. Wcale tak nie jest. Są jednymi z wielu istot, które to dają znaki na Ziemi. Dlaczego Robert, skoro twierdzi, że odczytał znaki pisane, nie mówi sprawy jasno, że te znaki mówią o roku dwunastym, o zakończeniu, jeśli ludzie nie zmienią swojego postępowania. Podczas rozmowy powiedziałeś, że Roberta moja postać nie interesuje. Bardzo dobrze, dobrze Andrzeju. Mniej niedowiarków - lepiej. Wolę mieć grupę, która będzie liczyła nawet tylko tyle, ile jest palców u jednej ręki, ale niech ta grupa będzie silna. Czy ty mnie zrozumiałeś? Słucham.
ANDRZEJ: Tak, zrozumiałem cię doskonale. Samuelu, czy masz jeszcze jakieś uwagi dotyczące Sympozjum, żeby zakończyć ten temat?
SAMUEL: Żebyś nie wiem jak mnie ciągnął za język, to nie pociągniesz. Sympozjum było udane. Sukces został odniesiony. Sukces, to znaczy rozgłos, sukces to znaczy, że ludzie otrzymali ogromną dawkę energii i informacji. O to też nam bardzo chodziło. To, że teraz jest cisza, to dobrze, bo gdyby mówili zaraz po Sympozjum oznaczałoby jedno, że są wątpliwości, że to było nieudane, ale skoro ludzie zamilkli, to znaczy, że zaczęli myśleć. To znaczy, że zaczynają się bać. Sukces Sympozjum - tylko jedna jedyna sprawa. Słucham.
ANDRZEJ: Rozumiem, ale jeszcze wracając do tego programu, czy sugerowałeś przez twoje uwagi, że program powinien był być inaczej ustawiony, niż był, w związku z tym, co robił Robert i co mówił Patrick. Żeby nasza rola była bardziej podkreślona, czy o to ci chodziło?
SAMUEL: Nie, Andrzeju, wszystko było dobrze i właśnie tym deserem była hipnoza. Obiecałem przed hipnozą, jak dobrze pamiętasz, dać wam znak i niespodziankę wam obiecałem, nieprawdaż? Tak mówiłem i tą niespodzianką byłem ja osobiście. To zdjęcie, które tutaj leży przed wami i ten mnich - to ja. Ja we własnej osobie. Pozwoliłem się sfotografować tylko jednej osobie, a tyle błyskało aparatów. Wybrałem tylko jedną osobę, godną tego, żeby mnie mogła uchwycić. Słucham.
ANDRZEJ: Dziękuję ci za to, bo to jest wyjątkowe zdjęcie w takiej sytuacji. Czy fakt, że nie dojechał, Annibal i że nie było pytań od niego wpłynął jakkolwiek na samą hipnozę?
SAMUEL: Nie, jestem bardzo zadowolony z tej hipnozy. Gdyby Annibal dotarł, to mielibyście więcej problemów z ciałem Lucyny. I tak było połączenie. Kiedy to wzywałem Juno do stawienia się, wtedy duch Severiano połączył się z wami i jego duch tam był. Jest też na zdjęciu. Tu jest zamazane, ale mogę wskazać, na tym waszym komputerze widać. Jest koło ciebie, Andrzeju, i to jest Juno... postać Juno... Tak, że to zdjęcie jest bardzo ważne, a na domiar wszystkiego posiada ogromną energię. I można powiedzieć, dotykając tego zdjęcia mogą nawet leczyć, czyli inaczej - przynosić ulgę. Jeśli to zdjęcie weźmiesz do ręki z wiarą, zaufaniem, to poczujesz jak emanuje energia. Słucham.
ANDRZEJ: Dziękuję, dla mnie to kończy sprawy związane z Chicago, z Sympozjum. Chciałbym teraz przejść do Polski, do sprawy Ślęży, jeżeli pozwolisz.
SAMUEL: Oczywiście, Andrzeju, po tych wszystkich bojach, jakie przeszliście, czas na i relaks i pracę, czyli powracamy do tej magicznej góry Ślęża. Słucham.
ANDRZEJ: Czy wejście Polski do Unii utrudni nam badania na Ślęży?
SAMUEL: Kiedy będziemy się trzymać kapłanów i ta strategia, która została opracowana będzie wykonana, będziemy spokojnie mogli remontować kościółek. Wy jesteście pod płaszczykiem kościoła, Andrzeju, ale pod ochroną nie tylko Kościoła, ale i Ducha Gór. Wam będzie sprzyjał - innym przeszkadzał. I tutaj można się wam będzie przyglądać z pewnym rozbawieniem. Jak ten film się nazywał, gdzie szukali skarbu? Jeśli powiem nie tak poprawcie - Indiana...
IWONA: ... Jones...
SAMUEL: Jones... Tam też dwie grupy rywalizowały ze sobą. Do kościoła tamci nie będą mieć wejścia, gdyż już grupa będzie remontować kościółek, a zwłaszcza będziecie wymieniać przecież posadzkę. Dlatego pójdzie to w miarę gładko, choć nie licz Andrzeju, że wszystko będzie dobrze. Słucham.
IWONA: Czy można temu jakoś Samuelu zaradzić? Czy masz jakąś radę? Co moglibyśmy zrobić, żeby kłopoty były małymi kłopotami?
SAMUEL: Tyle kłopotów, co już macie za sobą, to wielbłąd by tego nie wytrzymał, tak, że jeszcze jeden kłopot - będziemy łagodzić. Zupełnie przeszkód nie da się usunąć, ale przecież jest Bonifacy. Jednej grupie będzie sprzyjał, drugiej przeszkadzał. To będzie zabawa. Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, dwa dni temu miałem sen dotyczący badań na Ślęży...
SAMUEL: Słucham tego snu, Andrzeju...
ANDRZEJ: Śnił mi się wybuch, obsunięcie skarpy z koparką i z samochodem na mnie, chociaż osobiście byłem bezpieczny ze względu na zwolnienie przez ciebie czasu i nic mi się nie stało. Miałem jednak wrażenie, że ktoś w tej katastrofie zginął. Czy ten sen pochodził od Ciebie i czy oznacza jakieś symbol... trudności... O co tutaj chodzi?
SAMUEL: Andrzeju, jesteś człowiekiem bardzo inteligentnym i doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że tak wszystko gładko nie pójdzie, nawet, kiedy zaczniecie kopać. Przecież musimy też opracować drogę kopania. Jeśli ta posadzka ma być wymieniona - to będziemy ryć. Tak będziemy kopać, żeby dotrzeć do wszystkich tych rzeczy, które nas interesują. Kto będzie miał problemy? - ano będą, ale nie wy. Ten sen twój dotyczył nie ciebie, nie grupy tej, którą ja wybrałem, ale tej grupy, która się podłączy i będą na własną rękę już próbować szukać nie w kościółku, ale w ruinach. Niech sobie tam kopią. Czy ktoś zginie? Nie możemy doprowadzić do takiej sytuacji, żeby ktoś zginął ze względu na to, że rozgłos będzie ogromny. To tylko pozór jest, że nikt nie wie i nikt się nie interesuje. Zobaczysz. Słucham.
ANDRZEJ: Co dokładnie znaczy twoje stwierdzenie: "Zatrzymam czas"?
SAMUEL: Gdyby miało dojść do jakiejś tragedii - tak to się mówi w naszym języku - żeby nie dopuścić do tragicznego wydarzenia, zatrzymujemy czas. Czyli wydarzenie, które miałoby nastąpić, nie nastąpi, ze względu na to, że ten czas został zatrzymany. Rozumiesz?
ANDRZEJ: .... Nie bardzo...
SAMUEL: Nie bardzo... Wyjaśnię to inaczej, po prostu na twoim przykładzie i tego snu. Schodzisz ze schodów, tych ogromnych schodów. Nagle poprzez przesunięcia ziemi schody mają się zawalić. Jest to obliczone, powiedzmy godzina 14:00. Zatrzymujemy czas, tak jak gdyby stanął zegarek. Kiedy stanął ten czas, ty przechodzisz przez tę godzinę 14:00. Już, kiedy minęła godzina 14:00 wydarzenie nie mogło nastąpić. Ty przeszedłeś przez tą niebezpieczną strefę. I to się w ten sposób też wydarzy tam na górze, też na Ślęży, ale nie w kościółku, tylko w ruinach.
ANDRZEJ: Rozumiem, tak... Ale czy te schody by się zawaliły po 14:00, czy ogóle nie dojdzie do tego zawalenia?
SAMUEL: Nie, bo ty w tym miejscu miałeś się znaleźć i w tym miejscu miałeś zginąć. Kiedy zatrzymaliśmy czas, to już tego przeznaczenia twojego nie ma. Rozumiesz?
ANDRZEJ: Rozumiem, moje pytanie dotyczyło, czy ten fakt zawalenia nastąpi?
SAMUEL: Nie... już nie...
ANDRZEJ: W ogóle nie.... rozumiem. Na moje następne dwa pytania w zasadzie odpowiedziałeś, bo chciałem pytać czy.... ponieważ wejście na Ślężę zależy właściwie od konserwatora, czy nie byłoby prościej pójść do niego bezpośrednio, dać mu informacje, czego szukamy?
SAMUEL: Słuchaj uważnie dalej. Kościółek należy oczywiście do państwa, należy do Parku Narodowego i podlega pod konserwatora zabytków. Pytam się - a co zrobił konserwator zabytków przez te wszystkie lata odnośnie kościółka? Nic. Remont, który został przeprowadzony tylko pozornie zrobił, kto? Biskup, czyli Kuria Biskupia. Teraz dalej Kuria Biskupia będzie remontować kościółek. Czy jasno się wyrażam?
ANDRZEJ: Tak, jak najbardziej.
SAMUEL: Jaśniej nie potrafię. To tak naprawdę was można nazwać banitami. Będziecie razem z kapłanami to banictwo uprawiać, które wszystkim wyjdzie na dobre. Słucham.
ANDRZEJ: Poprosiłem Cezarego, żeby nawiązał kontakt z Polską Misją Archeologiczną w celu otrzymania pozwolenia od Hawassa do badania georadarem spraw Labiryntu. Czy sądzisz, że on jest w stanie tę sprawę załatwić?
SAMUEL: On sam nie, ale ma układy, tak się to mówi, prawda? Więc te układy jego będą przydatne, i tutaj też nam Cezary archeolog może być przydatny. Andrzeju, nie będzie szkodził, a to jest bardzo istotne. W Misji być może obudzimy jego serce, ale póki, co w naszej Misji Cezary jest potrzebny. Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, dziękuję bardzo, już w tej chwili mam bardzo jasną wizję, jeśli chodzi o sprawę pozwolenia na Ślęży. Cezary powiedział, że to może zająć dużo czasu, ja z kolei chciałbym, aby to w przeciągu następnych dwóch tygodni było załatwione, abyśmy mogli tam wejść jeszcze teraz w maju...
SAMUEL: Andrzeju, czas - mówią - pieniądz, ale też czas nie możemy zatrzymywać w nieskończoność, bo wszystkie wydarzenia muszą się toczyć swoim torem.
ANDRZEJ: Dobrze, mam pytanie z innego rejonu, mianowicie zostałem zaproszony na sympozjum międzynarodowe Silvy do Miami na Florydzie i zaproponowałem tam wykład na temat Projektu Cheops, co zostało przyjęte z dużym entuzjazmem. Czy sądzisz, że już jest czas, żeby z tym tematem wyjść na forum międzynarodowe i czy takie działanie ma sens?
SAMUEL: Teraz w takim razie - czekałem na mocniejsze pytanie. Jeśli dobrze siedzicie, to siądźcie wygodnie. Andrzeju, nie tylko to, co ciebie czeka na sympozjum Silvy na Florydzie - masz mówić, i to rzucać już faktami. I teraz już ja, i nie tylko ja, mówię już w imieniu Rady. Taką sprawę macie wykonać. Otóż wszystkie informacje płynące z przekazów moich - jeśli to jest chanelling albo hipnoza, wybrać najciekawsze fragmenty i przesłać do Pentagonu. Czas zabawy minął. Czas utajenia też. Zaczynamy już trząść. Pentagon musi otrzymać najciekawsze informacje. Czy jestem zrozumiany?
ANDRZEJ: Które informacje...?
SAMUEL: Zabezpieczenia Ziemi... Marsa... Przejrzyj te sesje, lepiej pamiętasz i będziesz wiedział, co wybrać. Wasze zadanie to jest wasza misja. Nawet zalecam kontakt z Barbarą. Macie zadanie - Pentagon. Pentagon się odezwał i Pentagon ma otrzymać informacje najważniejsze, dotyczące zabezpieczenia. To wszystko, co było mówione na ostatnim Sympozjum. Fragmenty dotyczące Ziemi i wiele innych jeszcze - Marsa, NASA, to wszystko Andrzeju, to wszystko. Nic wam nie grozi ze strony instytucji, jak NASA czy Pentagon. Będą chcieli więcej informacji, ot i wszystko, ale muszą się już dowiedzieć. Słucham, Iwono.
IWONA: Samuelu, co znaczy "Pentagon się odezwał"? Czy jest już jakaś konkretna osoba, z którą należy się skomunikować?
SAMUEL: Pentagon przez internet już wysłał ostrzeżenie, co grozi Ziemi.
IWONA: Czyli w internecie należy odszukać tę wiadomość, tak?
ANDRZEJ: Już znamy tę wiadomość.
SAMUEL: Wy macie dotrzeć i przekazać swoją informację, swoje przekazy. To jest właśnie to, mocne uderzenie. Słucham.
ANDRZEJ: Moje ostatnie pytanie. Bardzo byłem poruszony i bardzo zaciekawiony sesją z Bonifacym. Czy sądzisz, że w przyszłości przed wejściem na Ślężę, będziemy mogli również porozmawiać z Duchem Gór?
SAMUEL: Oj tak, Andrzeju, i myślę, że taka sesja robocza z Bonifacym i nie tylko z nim - będzie. Na pewno zasiądziemy przy okrągłym stole na Ślęży przed tym pierwszym wbiciem tradycyjnej łopaty. I nawet już opracowujemy plan, jak to będziemy kopać. Jaką drogą? Przecież teraz jest już naprawdę wszystko jedno jak my będziemy kopać, przecież i tak będzie wymiana posadzki. Czy my się rozumiemy?
ANDRZEJ: Bardzo dobrze się rozumiemy, Samuelu.
SAMUEL: No to daj mi kartkę. Ja ci nakreślę plan naszego kopania.
ANDRZEJ: (podsunięta jest kartka i długopis Lucynie) Proszę bardzo.
SAMUEL: (Lucyna jednocześnie mówi i rysuje na kartce szkic planu kopania) Ambona... za amboną pierwsze wejście... Idziemy wzdłuż do wejścia, wzdłuż ściany... Następne wejście... czyli otwieramy wejście koło chóru... Od chóru kierujemy się w stronę prosto... do ruin i tu się już zatrzymujemy. To jest droga kopania... Ambona... kopiemy za amboną... idziemy wzdłuż muru w kierunku... następnego wejścia... Kierujemy się teraz prosto, w poprzek na szerokości kościółka, czyli idziemy tak, jak zostało to narysowane. Tutaj już na tej drodze czekają was niespodzianki.
ANDRZEJ: Czyli masz na myśli, że ta droga jest już wykopem w środku... Tam jest jakiś korytarz między tymi wejściami?
SAMUEL: Tak... Można i tak, a można i iść kopać od góry, gdyż łatwiej wam będzie wybierać ziemię, niż fedrować w środku. Czy my się rozumiemy? To wszystko jest, Andrzeju, zasypane, więc ziemię trzeba i tak usuwać.
ANDRZEJ: Rozumiem, tak.
SAMUEL: Więc kopanie pierwsze rozpoczynamy za amboną, ciągniemy wzdłuż do chóru, tam gdzie wahadło dawało sygnały. Po szerokości kościoła kierujemy się wzdłuż ruin. I tak to wszystko musi być usunięte.
ANDRZEJ: Rozumiem.. dobrze... To będzie pierwszy poziom, o którym mówiłeś, tak?
SAMUEL: To jest pierwszy poziom... to jest droga, Andrzeju. Żeby się dalej można było dostać do całości kościółka, tu ta droga musi być już oczyszczona. Rozumiemy się?
ANDRZEJ: Tak.
SAMUEL: Na tym odcinku wskażę wam drugi poziom, gdzie to najłatwiej będzie można wejść. Najprawdopodobniej z tego, co już mam podpowiadane, do drugiego poziomu wejdziemy za amboną, czyli tu, z tego miejsca.
ANDRZEJ: Samuelu, georadar większe odczyty dawał gdzieś w tym miejscu (pokazuje na szkicu miejsce w środku kościółka), z tego, co pamiętam. Czy tutaj jest też jakieś miejsce, które należy zbadać?
SAMUEL: Jeśli już, to radar - co widziałem - dawał odczyty na połowie drogi tutaj. Dawał odczyty z drugiej strony, czyli w tym miejscu. Odczytów było kilka. Po co mamy drążyć i usuwać tyle ziemi, skoro musimy i tak oczyszczać. Idziemy najłatwiejszą drogą. Rozumiemy się?
ANDRZEJ: Tak...
SAMUEL: To dobrze. Czy jest pytanie?
ANDRZEJ: Ja już nie mam więcej pytań.
IWONA: Samuelu, jeżeli mogę zapytać o taką rzecz. Cezary w tej chwili pracuje nad wykopaniem kości człowieka, który żył w tysiąc sześćset... chyba... siedemdziesiątym roku. Czy uda mu się trafić... odkopać te kości?
SAMUEL: Żeby nie wiem jak, to trzeba i tak kopać. Gdzie są te kości?
IWONA: Są w pobliżu kościółka Św. Macieja, tutaj we Wrocławiu, koło tak zwanej Maciejówki. Oni już tam kopią od paru dni. Czy sądzisz, że ma szanse znaleźć te kości?
SAMUEL: Ten teren, gdzie już Cezary zaczął drążyć... i tam go czeka też niespodzianka, gdyż dokopie się do podziemi, nie tylko do kości.
IWONA: Rozumiem, to bardzo cenne informacje. Zobaczymy, w jakim oni są już w stanie... Będzie to bardzo cenne w momencie jakby tego, do czego dojdą...
SAMUEL: W takim razie, jeśli już chcesz coś podpowiedzieć Cezaremu, to jeszcze jedną rzecz podpowiedz. Otóż następny kościół, Św. Michała, dokładnie wskazuje miejsce tam, gdzie musisz wejść do piwnic kościoła.
IWONA: Św. Michała?
SAMUEL: Św. Michała.
IWONA Tu, we Wrocławiu?
SAMUEL: Mówię o Św. Michale we Wrocławiu. Otóż dokładnie w tym samym miejscu gdzie jest główny ołtarz, ale znajdujesz się w piwnicy, nad sobą masz ołtarz - należy się przekopać. Dostaniesz się do drugiej piwnicy. To nie wszystko, jest i trzecia piwnica. I tą trzecią piwnicą możesz pójść nawet do rynku i do kościoła na Piaskach.
IWONA: Eee... rozumiem, że kościół Św. Michała to jest inny kościół niż kościół Św. Macieja, gdzie w tej chwili pracuje Cezary, tak?
SAMUEL: Iwono, jestem inteligentnym duchem...
IWONA: Przepraszam, to ja chcę zrozumieć, bo myślałam, że może nastąpiło niezrozumienie przeze mnie tematu... To tylko chodzi o upewnienie mnie. Dziękuję, już wyjaśniłeś.
SAMUEL: Maciej a Michał...
IWONA: ... to jest różnica zdecydowana...
SAMUEL: Zdecydowana... tak. Ja tylko zasugerowałem. Co z tym zrobicie, pozostawiam do waszej świadomości. Czy jeszcze jest pytanie?
IWONA: Samuelu, jeszcze jedno. Czy mamy szanse, że te wszystkie problemy, które nam się mnożą, w końcu się skończą?
SAMUEL: I muszą się skończyć, Iwono... Faraon czeka, a czasu naprawdę ubywa i wcale się nie uspokoi na świecie. Wręcz przeciwnie. Wydarzenia będą następować jedne po drugich i coraz to bardziej tragiczne. Jeśli ludzie naprawdę chcą tych znaków i sprawdzić, czy taki Samuel, co tak teraz prosi, krzyczy i tak dalej, to proszę bardzo... zaczekajcie do roku dwunastego. Ja tutaj mówię uroczyście - ja zadbam o wybraną grupę, o wybranych ludzi, żeby przeżyli, a co do reszty, to lepiej nie będę tego komentował. Słucham.
IWONA: Dziękuję, Samuelu. To właściwie wszystkie pytania ode mnie.
ANDRZEJ: Ja również dziękuję, Samuelu.
SAMUEL: Oj, długa była ta nasza dzisiejsza rozmowa, ale owocna. I ja wam dziękuję.
ŚLĘŻA I FUNDACJA "CHEOPS" (37)
WROCŁAW, 10 lipca 2004
Sesja metodą chanelingu telepatycznego 37
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Iwona Stankiewicz, Cezary Tousty, Andrzej Wójcikiewicz
ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
CEZARY: Pytanie od Cezarego Tousty
IWONA: Pytanie od Iwony Stankiewicz
SAMUEL: Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos
SAMUEL: Witajcie dnia dzisiejszego. Spotkanie przy tym okrągłym stole będzie dosyć nietypowe, gdyż wyraziłem zgodę na uczestnictwo naszego gościa. W międzyczasie będę prosił ciebie Cezary o pytania, które będziesz mógł mi zadać. Umówmy się, co do jednego. Jeśli pytanie będzie ponad miarę odpowiedzi - nie odpowiem, ale postaram się odpowiedzieć. Cezary, żeby bardziej zrozumieć nas i nasz świat duchowy, który istnieje naprawdę, a my jesteśmy żywi, tak jak i wy. Jest tylko mała różnica pomiędzy nami - posiadamy inne materie. Więc umowa właśnie będzie taka - podczas rozmowy, kiedy uznam za stosowne poproszę ciebie o pytanie. A teraz - witajcie i słucham, Andrzeju, ciebie.
ANDRZEJ: Witaj, Samuelu, cieszę się, że po tak długiej przerwie możemy znowu rozmawiać. Chciałem spytać, czy opóźnienie całej Misji Sobótka, kłopoty początkowe z kapłanami i konserwatorem - jaki cel to miało? Czego to miało nas nauczyć?
SAMUEL: Dobre pytanie, Andrzeju, zadałeś - nauczyć. W istocie rzeczy - nauczyć. Jest to zahartowanie umysłu, ciała przed tym, co was czeka w Egipcie. Tam też nie będzie łatwo, ale już będziecie zahartowani w bojach. To, że sprawa Misji Sobótka dojdzie do finału - wiedzieliśmy od samego początku, ale musieliśmy też poskromić waszą euforię i trochę zarozumialstwo. Pokazać wam, że bez nas, bez naszego palca, do przodu nie pójdziecie. Było powiedziane na samym początku, Andrzeju - kapłani będą mieć swój największy udział i tak się też stało. Kapłani mają swój decydujący głos w tej całej misji i tak też zostanie. Kapłani też będą nadzorować prace, czyli - jak to mówicie - pańskie oko konia tuczy. Bezpośredni kapłan - i tutaj, Andrzeju, jest twoja rola do odegrania - czyli gospodarz kapłan, który nadzoruje kościółkiem. Otóż, kiedy rozpoczną się prace wykopaliskowe, to kapłan musi tam dać swojego człowieka, czyli takiego, który będzie patrzał na ręce pracujących tam ludzi i zdawał relacje z każdego wyciągniętego kamienia. Czy wyrażam się jasno? Słucham.
ANDRZEJ: Tak, oczywiście. Samuelu, pozwól, że zadam następne pytanie. Mianowicie wyjaśniła się sprawa z naszego ziemskiego punktu widzenia opóźnień i sprawa oporu konserwatora w Projekcie Sobótka. Po prostu jest rywalizacja pomiędzy dwoma grupami archeologów. Jedna z tych grup blokuje działania drugiej. Poza tym wchodzą w grę animozje osobiste....
SAMUEL: Andrzeju, wystarczy... Przecież już było mówione. Albo ja mam krótką pamięć, Andrzeju, albo ty. Jeden z nas na pewno. Było mówione wcześniej, że na Ślężę szykuje się inna grupa, która chce przejąć wszystko i was odsunąć. Tak też było mówione. Mówiłem też o tym - że gdyby, ale nie będzie gdyby - kto inny próbował, to do akcji wkroczy Duch Góry, który będzie skutecznie utrudniał pracę. Czy do tego może dojść. Upór jest ogromny i chęć zdobycia sławy i pieniędzy też. Słucham.
CWZARY: Czy, załóżmy, z księży, którzy są w obrębie tego wszystkiego nie warto by było jednego wprowadzić do tej Fundacji i to szybko zrobić, żeby oni byli dodatkowo umotywowani. Skoro oni mają odegrać najważniejszą rolę, to dać im jakąś satysfakcję, żeby właśnie w konsekwencji nie byli zainteresowani w tym, żeby to zamknąć...? Jednego... dwóch...
SAMUEL: Jeśli ci się to uda, Cezary, to proszę, czyń to. I to będzie twoja pierwsza misja, pierwsza próba, bo Cezary, jak już usłyszałeś każdy wchodzący w szeregi tej misji... Misja tak naprawdę nazywa się FARAON i wszystko, co jest robione, jest robione dla Faraona. Idziemy już w stronę Piramidy i Ślęża jest jedną z tych dróg do Piramidy. Jeśli uda ci się wprowadzić kapłana do Fundacji, to dobrze będzie, bo istotnie poczuje się dowartościowany. O misji Faraon raczej nie mówcie, gdyż do tej sprawy kapłani raczej mieszać się nie będą. Słucham.
ANDRZEJ: Skoro mówimy o Fundacji - dlaczego tak długo trwa rejestracja Fundacji CHEOPS, której zgodziłeś się być patronem? Co nam przeszkadza?
SAMUEL: Trzeba było oczyścić Fundację. W Fundacji mają być ludzie godni zaufania. Zostali powybierani istotnie przy mojej aprobacie, ale też Andrzeju, kazałem się tobie dobrze przyjrzeć i poddać tych ludzi próbie. Kto z tej próby wytrzymał? Słucham.
ANDRZEJ: Kto tej próby nie wytrzymał. Nie wytrzymała Agata, nie wytrzymał Robert... Nie mam zdania, jeśli chodzi o Grzegorza Bromę. A jakie jest twoje zdanie?
SAMUEL: Grzegorz będzie w Fundacji, a tamtych trzeba było usunąć i Fundację na nowo założyć. Słucham.
CEZARY: Jeśli ma być ksiądz, to czy nie należy zmienić nazwę tej Fundacji, by wskazywała kierunek?
SAMUEL: Co sugerujesz, Cezary? Słucham.
CEZARY: Skoro wchodzi ksiądz, to powinna się nazywać inaczej ta Fundacja.
SAMUEL: Znaczy się jak?
CEZARY: Nie przychodzi mi do głowy teraz nic...
IWONA: Nie używać słowa "Cheops"... Tak?
CEZARY: Znaczy, coś takiego.. co...
SAMUEL: Cezary, są dwie Fundacje. Jedna jest w Ameryce - oficjalna Fundacja dotycząca Faraona. Ta druga w Polsce dopiero się zawiązuje i tutaj możecie jak wam się żywnie podoba nazwać...
CEZARY: "Komisja Polski"?
SAMUEL: Sobótki... kościoła.. jak tylko chcecie. Każdy z was, podejrzewam, posiada umysł. Słucham.
ANDRZEJ: Dobrze, pomyślimy nad tym i zobaczymy, czy warto zmienić nazwę... Ta nazwa musi dobrze brzmieć... mieć dobre wibracje.
IWONA: Sugerował nam również to znajomy Basi - prawnik, z którym się tutaj spotkaliśmy, więc dziękujemy, rzeczywiście zastanowimy się nad tym.
SAMUEL: Tak, masz rację, Andrzeju. Ma posiadać energię przyciągania. Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, gdzie na Ziemi, oprócz Egiptu i Meksyku są jeszcze piramidy, które stanowią ochronny pas energetyczny wokół Ziemi i zostaną włączone w momencie otwarcia Piramidy Cheopsa?
SAMUEL: Nie będę wymieniał wszystkich miejsc, bo jest ich dużo na Ziemi. Wymienię część. Wiem, co tobie chodzi po głowie Andrzeju. Chodzi tobie o energię energomagnetyczną, w których to miejscach jest usytuowana?
ANDRZEJ: Tak.
SAMUEL: Jak już wiecie, centralnym punktem osi Ziemi jest Piramida. Czyli pierwszy centralny punkt - to Piramida. Jest też w Polsce - ku waszemu zdziwieniu. Gdzie? W Krakowie, na Wawelu. Następnie w Meksyku, Wyspy Wielkanocne, w Chinach, w Tybecie, w tych różnych miejscach są wybudowane twory lub piramidy. Wszędzie tam jest umiejscowiona energia pod nazwą - energomagnetyczna, która jest taką wielką solą w oku dzisiejszej nauki. Jest to bardzo prosta energia, ale jeśli liczysz na to, że ja dzisiaj zdradzę tę tajemnicę, to się mylisz. Słucham.
ANDRZEJ: Właśnie liczyłem na to, że powiesz troszkę dokładniej, co to jest za energia? Jak jest wytwarzana?
SAMUEL: W pięćdziesięciu procentach Andrzeju - kartą przetargową, krakowskim targiem, jak to się mawia. Potargujemy się. Ja ci powiem tylko 50%. Spróbuj znaleźć drugie 50% Cezary.. Skupmy się na piramidzie, czyli połowa energii energomagentycznej. Urządzenia magnetyczne są wmontowane Andrzeju w tych wszystkich tworach. Dalej, magnetyzm przekazywany jest z Marsa także do czakramów Ziemi. Przekazywany jest, tak jak mówiłem, z Marsa. Druga część pozostaje w tajemnicy.
CEZARY: Czy o tej energii, która idzie z Marsa wiedzą inni, szczególnie naukowcy z NASA, Rosjanie?
SAMUEL: Wiedzą, oczywiście, że wiedzą, Cezary.
CEZARY: Od kiedy?
SAMUEL: Od bardzo dawna, już od czasów faraonów. Już wcześniej było wiadomo - od Atlantydy, od budowy piramid w Meksyku. Cała historia o tym wie. Aż dziwne, że teraz się milczy. Słucham.
IWONA: Czy są to jakieś specjalne urządzenia magnetyczne, które są umiejscowione w piramidach? Czy my już znamy ich budowę, ich możliwości, czy cały czas jest to tajemnicą dla nas?
SAMUEL: Iwono, wiesz jak wygląda magnes?
IWONA: Tak.
SAMUEL: A wiesz skąd się magnes bierze?
IWONA: ??? Nie... nie bardzo...
SAMUEL: Z ziemi... żeby powstała energia energomagnetyczna potrzebny jest magnes i coś jeszcze, i to już jest to drugie pięćdziesiąt procent, tajemnica, Andrzeju. Słucham.
CEZARY: A czy dzisiaj, na dzisiejszym etapie wybudowano pseudo takie urządzenie, skoro o tym wszystkim wiemy tak długo, przynajmniej pewna grupa ludzi wie...? Z tego wynika, że stale są ponawiane próby realizacji tego...
SAMUEL: Masz rację, Cezary, pewna grupa wie, co to jest energia nazwana energomagnetyczną. Jest to silna energia.. Nie ujawniają z prostego powodu. Mogło być to użyte w niewłaściwy sposób.
CEZARY: Ale mają szanse w tej chwili użycia tego we właściwy sposób, czy nie są w stanie w tej chwili stworzyć tej technologii? Wiedzą, mają wyobrażenie, natomiast jeszcze to nie jest ten etap. Ten etap jest...
SAMUEL: O to chodzi, Cezary, że jest to w bardzo prosty sposób możliwość uzyskania tej energii energomagnetycznej. Bardzo prosty sposób. Tak prosty, że aż niebezpieczny. Dlatego nauka milczy. Słucham.
IWONA: Czy nasi naukowcy polscy mają świadomość tej energii? Wiedzą jak to działa, jak można wytworzyć taką energię?
SAMUEL: Gdyby zaczęli myśleć, podejrzewam, że tak. Póki co, jest to w tajemnicy naukowców z NASA, z Pentagonu i innych szczebli takich wysokich. Słucham.
ANDRZEJ: Czy jest to energia na tyle potężna, że może ochronić Ziemię przed zmianami na Słońcu, o których mówił Patrick?
SAMUEL: Zgadza si,ę Andrzeju, jest to ogromna moc tej energii, która jest w stanie uratować Ziemię, uratować ludzi. A że ludzie nie są w stanie tego zrozumieć i prawidłowo wykorzystać tę energię dla dobra Ziemi i dla dobra ludzi, więc trzeba użyć innego sposobu i tym sposobem jest właśnie Faraon, który - jak już zdradziłem tajemnicę - posiada wmontowane urządzenie, które zadziała dopiero wtedy, kiedy Faraon zostanie włożony do Sarkofagu. I wtedy to urządzenie zadziała i energie się połączą. Słucham.
ANDRZEJ: Czy ta energia jest w stanie przenieść człowieka do innego wymiaru?
SAMUEL: O tak, o tak Andrzeju, jest w stanie. Przy zrozumieniu tej energii, poznaniu jej, jesteś w stanie porozumiewać się telepatycznie z drugą osobą, porozumiewać się z nami. To się tak stanie, ale najpierw musi nastąpić oczyszczenie Ziemi. Pozostaną ludzie, którzy otworzą się na tę energię i ta energia będzie wykorzystywana dla dobra wszystkich was na Ziemi. Słucham.
ANDRZEJ: Czy jest ona zakodowana również w kształcie piramidy... W samym kształcie piramidy?
SAMUEL: Proszę o inne pytanie.
CEZARY: Czy ona jest w ludziach?
SAMUEL: Proszę o inne pytanie, nie otrzymacie na ten temat więcej odpowiedzi. Słucham.
ANDRZEJ: Dziękuję. Samuelu, powiedziałeś kiedyś, że przyjdzie czas, że powiesz, kiedy będzie można zacząć mówić głośno o Misji Sobótka i Misji Faraon w Polsce. Czy teraz przyszedł taki czas, żeby o tym zacząć głośno mówić?
SAMUEL: Kiedy już będzie pozwolenie, Andrzeju, wtedy daję wam zupełnie wolną rękę działania. Pierwsze wbicie łopaty - dmuchacie w trąby na wszystkie cztery strony.
ANDRZEJ: Rozumiem. Samuelu, czy masz jakieś sugestie, co do naszej prezentacji projektu Cheopsa w Miami na Florydzie, na Sympozjum Silvy?
SAMUEL: Nie bardzo rozumiem ciebie, Andrzeju. Jakie sugestie? Co jeszcze chcesz powiedzieć?
ANDRZEJ: Mam na myśli sposób prezentacji. Czy mówić o Patricku, czy tylko o samym projekcie Cheopsa?... Jaki materiał tam najlepiej poruszyć?
SAMUEL: Patrick. Doskonały temat. Najpierw potrząsnąć, potem pogłaskać. Słucham.
ANDRZEJ: Dobrze, dziękuję. Samuelu, dlaczego ludzie chorują? Jaki wpływ na powstanie choroby ma umysł człowieka? Jego myśli?
SAMUEL: Mógłbym powiedzieć w prosty sposób - sami doprowadziliście do tego, co jest dzisiaj. Zniszczyliście Ziemię, niszczycie siebie wzajemnie. Wszechobecna chemia, zatrute środowisko,.. Jak długo organizm ludzki może być w stanie się bronić? Umysł, czyli ludzka świadomość, też potrafi działać cuda. Jeśli myślisz o chorobie - zaprojektujesz. Jeśli myślisz pozytywnie - potrafisz być zdrowy. To jest uzależnione i od ciebie samego i od otoczenia. Słucham.
ANDRZEJ: Jak najlepiej pomóc choremu człowiekowi?
SAMUEL: Najlepiej zadziałać na jego podświadomość. Jeśli się tobie to uda, to wtedy masz 50% sukcesu, czyli wyleczenia. Jeśli dany człowiek zaufa sobie samemu i wyzwoli w sobie energię, wtedy następuje proces samoleczenia i powrót do zdrowia. W taki właśnie oto sposób można wyjść z najcięższej choroby. Dzisiaj chorobą jest ten "nieuleczalny" rak - według waszego rozumowania. A jeśli na to spojrzeć inaczej, to chorobę raka można potraktować tak samo jak grypę powiedzmy, tylko podejść do tego w sposób spokojny i projektować sobie zdrowie i wtedy zdrowie powróci. Słucham.
ANDRZEJ: Mówiąc "działanie na podświadomość" masz na myśli, co dokładnie?
SAMUEL: Jestem zdrowy... Jestem zdrowy... Rozumiesz?
ANDRZEJ: Rozumiem.
SAMUEL: Słucham dalej.
ANDRZEJ: Samuelu, czy zbiegi okoliczności - jak bardzo mamy wpływ sami na to, co nazywamy "zbiegami okoliczności"? Czy przyciągamy to, o czym najczęściej myślimy?
SAMUEL: Często tak bywa, że się przyciąga. Najpierw powstaje myśl, a potem się przyciąga. Tak zwany powstaje "zbieg okoliczności" - najpierw myślisz, a potem to się staje. Słucham.
ANDRZEJ: Czyli koncentrując się na dobrych, pozytywnych rzeczach przyciągamy to, co jest pozytywne, co jest dobre?
SAMUEL: Tak…
ANDRZEJ: Samuelu, skąd się bierze pycha człowieka?
SAMUEL: A masz wolną wolę i rozum? Pytam się ciebie...
ANDRZEJ: Tak... to znaczy człowiek sam decyduje o tym, żeby się wywyższać nad innymi ludźmi...?
SAMUEL: Tak, Andrzeju, dokładnie tak. Otrzymaliście dwa potężne dary i z tego mieliście korzystać w należyty sposób. Mieliście być wzorem dla innych światów, dla innych cywilizacji poprzez prawidłowe wykorzystywanie wolnej woli i rozumu. Teraz mogę z przykrością stwierdzić i powiedzieć tutaj - odwracają się od was inne cywilizacje z pogardą, bo wykorzystywanie darów poszło zupełnie w innym kierunku. Słucham.
ANDRZEJ: A skąd się biorą lęki u człowieka? Fobie?
SAMUEL: Z niewiary Andrzeju, lęk bierze się z niewiary. Boisz się... ludzie najbardziej boją się śmierci, czyli umierać... Często myśl o tym przeraża, paraliżuje, a przecież to jest tylko przejściowy proces. Boisz się wielu innych rzeczy, a to dlatego, że jest słaba w tobie wiara. Kiedy masz mocną wiarę i wierzysz w swoje możliwości - wtedy nie ma lęku. Słucham.
ANDRZEJ: To bardzo mądre, co mówisz. Rozumiem, że aby pomóc człowiekowi kontrolować takie emocje jak lęki, po prostu trzeba mu dać więcej wiary...
SAMUEL: Wiary, Andrzeju... tak, wiary. Czasami wiara... mówią: "jest we mnie wiara... Ja wierzę", ale są to tylko puste słowa. Wiara powinna być głęboko wryta w serce - i to jest wiara, a nie słowa. Słucham ciebie, Iwono.
IWONA: Samuelu, obiecałeś mi kiedyś rozwinąć troszeczkę bardziej temat duszy samobójcy. Czy mógłbyś coś więcej na ten temat powiedzieć? Co tak naprawdę dzieje się z duchem osoby, która sama sobie odbiera życie?
SAMUEL: Iwono, ten temat pozostawmy na inny czas, gdyż jakbym już się rozgadał, to sporo czasu by to nam zajęło, bo jak już wiesz, temat samobójcy jest dla mnie tematem wrażliwym i szczególnie mili memu sercu są samobójcy... a ta grupa ludzi, która targa się na życie, jest traktowana przez tych, którzy zostają bardzo źle. Dlatego, Iwono - w innym czasie rozwiniemy ten temat i udzielę ci wszelkich, ale to wszelkich informacji na temat samobójców... (zmiana kasety)... I wy uważacie, że jesteście tacy mądrzy, a te wasze urządzenia, atrapy, tak szybko się wyłączają. Słucham.
IWONA: Dobrze, Samuelu, dziękuję, ja wrócę do tego tematu przy następnej sesji. Dziękuję. Jeśli pozwolisz, chciałabym jeszcze raz wrócić do tematu Ślęży. Mianowicie, czy masz jakąś sugestię, jakiś pomysł, w jaki sposób możemy uprzedzić, przewidzieć, nie dopuścić do konfliktu pomiędzy dwoma naszymi ekipami archeologów. Czy możemy coś zrobić żeby...
SAMUEL: Jednemu dać satysfakcję i niech zaczyna kopać, a drugi będzie miał satysfakcję później, ale to już powiesz jemu na ucho. Mówię o naszym archeologu, Czarku. Powiedz mu, żeby się zniżył teraz do roli kopacza, bo potem pojedzie do Egiptu, a ten, który dzisiaj kopie - nie pojedzie. Słucham.
IWONA: Dziękuję, Samuelu... to wszystkie pytania.
SAMUEL: Cezary, może ty jeszcze? Słucham.
CEZARY: Skoro była mowa o wolnej woli, czy można poznać punkt, w którym żeśmy otrzymali świadomość wolnej woli?
SAMUEL: Bardzo daleka historia, bardzo odległa, Cezary. I tutaj trzeba byłoby poprosić Andrzeja, bo na temat wolnej woli dałem bardzo szeroką odpowiedź w jednym ze spotkań naszych. Nie chciałbym się teraz zbyt rozwodzić, ale wolna wola tak naprawdę i rozum - rozum to cały czas mieliście - ale doszła wolna wola, została dana ludziom na posiedzeniu Rady Bogów, czyli ładnych parę tysięcy lat temu. Obszernie przeczytasz sobie, jak Andrzej udostępni tobie notatki. Czy jeszcze słowo chcesz?
CEZARY: Dziękuję, że mogłem funkcjonować tutaj. Usłyszałem to, co chciałem usłyszeć nie dlatego, że - właśnie to, co powiedziałeś - wywyższam się, czy ktokolwiek się wywyższa, tylko dobrze jak nauczyciel porządkuje myśli ucznia, bo człowiek ma mętlik i za dużo spraw, które...
SAMUEL: Cezary, im bardziej będziesz wchodził w te nasze tematy, tym więcej będziesz miał wątpliwości, a w którymś momencie staniesz lub siądziesz i powiesz: "Tak naprawdę nic nie wiem" i to będzie twoja mądrość. Dziękuję wam za wysłuchanie moich słów.
ANDRZEJ: Dziękujemy, Samuelu, bardzo i cieszymy się, że mogliśmy mieć to spotkanie.
IWONA: Samuelu, bardzo dziękujemy za to, że się opiekujesz nami i rozumiem, że wszystko, co się dzieje ma swój odpowiedni czas, dlatego tak to traktujemy, te opóźnienia jako czas potrzebny do tego, aby to zaistniało najlepiej, jak tylko może.
SAMUEL: Masz rację, Iwono. Wszystko musi być precyzyjnie wykonane, a wy po to dostajecie lekcje i ten czas, żeby też zobaczyć, jacy też ludzie was otaczają i pokazać po kolei każdemu, kto i gdzie ma swoje miejsce. Jeszcze raz chcę powrócić do sprawy naszego archeologa - Czarka, żeby nie czuł się pokrzywdzony, że to nie on jest szefem, czy nie będzie szefem wykopalisk, to powiedz mu, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Kiedy się poniży i pochyli głowę, niedługo będzie wywyższony, gdyż jego cenne rady i umiejętności będą nam potrzebne w Egipcie. Słucham, Iwono, bo aż cię korci jeszcze zapytać.
IWONA: Nie, Samuelu, dziękuję ci bardzo, ja w zasadzie wyczerpałam wszystkie pytania, jakie chciałam ci zadać.
SAMUEL: No dobrze. To w takim razie i ja dziękuję.
ŚLĘŻA - SPOTKANIE ROBOCZE (38)
WROCŁAW, 20 września 2004
Sesja metodą chanelingu telepatycznego 38
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy, Sława Malarz, Łucja Szajda
BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy
SŁAWA: Pytanie od Sławy Malarz
ŁUCJA: Pytanie od Łucji Szajdy
SAMUEL: Odpowiedź na pytanie za pośrednictwem Lucyny Łobos
SAMUEL: Witam was na tym "spotkaniu czarownic", gdyż na dzień dzisiejszy mogę już z całą stanowczością tak powiedzieć. A byłbym tego nie dokonał, czego dokonałyście wy. Ale - i tutaj powstaje pewne "ale". Tyle razy mówiłem: działajcie z przebiegłością, mądrością Królowej Saby. Niech emocje nie biorą nad wami góry, gdyż ci co wchodzą w szeregi misji, czy to "Sobótka", czy to "Faraon" na dzień dzisiejszy będą potrzebni, a co do Egiptu, to gwarantuje wam, zrobimy taki przesiew, że pozostaną najlepsi. Już dokonaliśmy zmiany co do tego, kiedy to będzie ustalane miejsce pochówku Faraona. Na owym trójkącie staną już zupełnie inne osoby. Teraz, po tym słowie wstępu, ja Enki dla was, dla ogółu Samuel - i niech tak pozostanie, witam was na tym roboczym spotkaniu i napewno ustalimy pewne zasady, normy lub plan działania na następne dni. Obym zapomniał. Witam was moje jaskółki na tej polskiej ziemi. Słucham…. Coście tak zaniemówiły… Słucham.
SŁAWA: Witaj, Samuelu, bardzo się cieszę ja, Sława. Wiem dobrze i ty wiesz lepiej, że ta moja podróż do Polski to jest podróżą misyjną, nie prywatną i bardzo się cieszę, że tutaj jestem. Jestem naprawdę wzruszona, że mogę w tym miejscu, tu we Wrocławiu rozmawiać z tobą. Cieszę się bardzo na to spotkanie…
SŁAWA: Sławo, ja wiem, że emocje są ogromne, bo też jest powód ku temu, żeby tak bylo. Będzie jeszcze więcej tych emocji, kiedy to zaczną dalej drążyć, ale po to was wybrałem, żeby emocje trzymać na wodzy. Taka była umowa. Słucham ciebie, Barbaro.
BARBARA: Witam, Enki. Ja mam takie pytanie, które od dawna chciałam zadać mianowicie - jesteś wielkim bogiem i pozwalasz nam zwracać się do siebie jako do przyjaciela, a jest to coś bardzo wielkiego i wzruszającego dla nas. Nie wiem jak cała reszta, ja czuję się bardzo zażenowana, bo czuję potężną moc twojej energii i chwilami to mnie naprawdę przeraża…
SAMUEL: Barbaro, sprostujmy tutaj coś, co do wielkiego boga. Wielkim Bogiem jest tak naprawdę Bóg Wszechświata, Bóg Wszechrzeczy, Właściciel Ziemi, ten, który spowodował, że Ziemia powstała. Jestem jego synem. Jestem tylko, Barbaro - jak wolisz - albo panem tej Ziemi. Albo jeszcze inaczej, istotą, która otrzymała Ziemię w zarządzanie. Nie jestem Wielkim Bogiem.
BARBARA: Dziękuję. Chciałam zapytać odnośnie naszych planów działania w tej chwili, już na terenie Ślęży. Jest to imponujące na dzień dzisiejszy. Napewno wszystkie, jak tu jesteśmy, chciałybyśmy wiedzieć, na jakim etapie możemy się znaleźć przez najbliższe dni, żeby zaplanować nasze działania. Mam na myśli sarkofagi, pochówki i wolę tych osób, których kości zostały złożone. W jaki sposób spełnić ich wolę, gdzie ma być pochowany Bonifacy? Gdzie powinny się dokonać pochówki tych właśnie sarkofagów i kości?
SAMUEL: To jeszcze, Barbaro, ustalimy co do woli. Tak naprawdę to ziemia, czyli góra Ślęża, jest magiczną Górą Świętą i jeśli by tak naprawdę zacząć wskazywać, to takich pochówków jest bardzo dużo, gdyż wiele osób chciało być złożonymi na tej Świętej Górze. I tutaj zostało użyte - nazwijmy to - podstępem, bo jak wiesz natura ludzka jest złożona i trzeba czasami użyć podstępu, żeby do czegoś zachęcić. To, że tam są sarkofagi, że jest pochówek, niebawem się sprawdzi. Będziemy jeszcze ustalać, czyli inaczej, istoty duchowe same się opowiedzą, czy będą chciały być złożone w innym miejscu, czy też pozostać w tym świętym miejscu jakim jest góra Sobótka. Musiałem wam trochę dać adrenaliny, czyli podkręcić was do działania. Zapytałaś się Barbaro, co czeka za kilka dni? Dzieło już jest imponujące. Po zdjęciu jeszcze warstwy około półtora metra, czyli jest to dokładnie tyle, ile przewidywałem, że zmieścimy sie w około 6 metrach, będziemy mieli pierwszy poziom zaliczony. Potem przez tę posadzkę przebijemy się do poziomu drugiego. Tam już będzie łatwiej, gdyż są miejsca w ogóle nie zasypane, zupełnie czyste. I tam czekają was niespodzianki. Tu trzeba będzie trochę czuwać nad naszym archeologiem, gdyż już to, co uzyskał, doprowadza go do obłędu, a kiedy dostanie się do piwnic, czyli poziomu drugiego, to będzie szalał. Będą tam też przedmioty, relikwie obrzędów, jak to powiedział dzisiaj - pogańskich. Oby takie obrzędy były dzisiaj, jakie robili wtedy… Chociaż kłaniali się Słońcu, wierzyli, że na Słońcu mieszka Bóg Najwyższy - nie Słońcu, ale Bogu składali ofiary. Relikwie będą pochodzić z około 700 lat wstecz. Następnie już nam nic nie stanie na przeszkodzie, jak tylko przebić się do poziomu trzeciego. Ale teraz słucham dalej. Łucjo, słucham.
ŁUCJA: Witaj Samuelu, cieszę się, że jesteś w moim domu i chciałabym zapytać - bo w jednej z poprzednich sesji była zapowiedź, że jest możliwość znalezienia jakichś resztek statku obcej cywilizacji. Czy można również na to liczyć?
SAMUEL: Tak, i to jest już wkomponowane i złożone razem z relikwią… relikwiami, tymi pogańskimi, gdyż jak już mówiłem wcześniej - najazdy, czyli lądowania, były dwa razy do roku. I teraz zbliża się ten dzień, czyli pierwszy dzień jesieni - pierwszy dzień wiosny i pierwszy dzień jesieni, kiedy to przybysze przybywali na tę świętą górę po złoto. Przede wszystkim po złoto. I była też wydobywana rtęć, był też spory pokład tytanu. Tytan został wydobyty prawie w całości, złoto natomiast - były tego pokłady ogromne i za czasów jeszcze nie tak dawnych, licząc czas ziemski, kiedy to w całej świetności funkcjonował zamek, złoto było wydobywane. Pytasz się, co się też mogło wydarzyć i jakim to cudem znalazły się te szczątki czczone jako relikwie? Bo myśleli ludzie tamtejsi, że to bogowie na Ziemię zeszli. Statek się rozbił, spłonął, ale niewielkie kawałki już tylko metalu pozostały. Teraz będzie to wydobyte i za nic dzisiejsza nauka nie będzie mogła zbadać jakiego pochodzenia jest ten metal podobny do tytanu, ale bardziej twardy. Kiedy domyślą się pochodzenia tego metalu, to gwarantuję wam tutaj uroczyście - nie będzie to ogłoszone, gdyż i tak już dokonano sporego zamieszania. Kiedy wejdziecie do drugiego poziomu, zamieszanie będzie jeszcze większe, a co dopiero mówiąc o ujawnieniu szczątków statku kosmicznego. Słucham.
ŁUCJA: Czy na ten dzień przesilenia jesiennego mamy jakoś się przygotować, szczególnie uznać ten dzień? Czy to jest ważne?
SAMUEL: Dzień jak każdy. Można się wtedy przygotować. Proponuję medytację, proponuję pomyśleć o Bogu, o nas. Większego przygotowania nie ma. Wtedy na całym świecie przesilania energia z kosmosu dociera na Ziemię, gdyż otwierają się kanały. Nie ma przepisu na szczególne przygotowanie się na ten dzień. Słucham.
SŁAWA: Łucja zadała już to pytanie Samuelu, które chciałam tylko uzupełnić, ponieważ poprzednio wszyscy właściwie dostaliśmy pewnego rodzaju przekazy, kiedy to było na wiosnę. Teraz miałabym tylko pytanie - co szczególnego dla nas przygotowujesz? Wiem, że to nie jest przypadek, że znalazłyśmy się tutaj obie z Basią tutaj we Wrocławiu, przy tych początkowych wykopaliskach w kościele?
SAMUEL: Oczywiście, że nie jest to przypadek, że sprowadziłem was tutaj, począwszy od Wacława a skończywszy na was. Ale zanim was tu sprowadziłem, musiałem dokonać pewnych pierwszych kroków, czyli sprawę tak poprowadzić, żeby już można było rozpocząć kopanie. Wtedy to przybył Wacław jako ten pierwszy zwiastun, pierwsza jaskółka w Polsce i to on otworzył drogę Lucynie. Następnie wszystko już szło zgodnie z naszym planem i założeniem. Słucham.
SŁAWA: Co na najbliższe dni szykujesz dla nas tutaj, dla Basi i dla mnie? Wacław już razem z nami wszystko prowadzi i też ma pewne obiekcje co do tego, co dalej? Czy jesteśmy już teraz bezpieczne, tu na tym terenie?
SAMUEL: Sprawę przejęliśmy my, ale żebyśmy mogli sprawę prowadzić dalej niestety, potrzebujemy was, czyli ziemskiej energii. Pytasz jak mała dziewczynka, a ja już mówię przez usta Lucyny od kilku dni. Wziąć trąbę i dmuchać na wszystkie cztery strony swiata. Czyli inaczej się nie da, jak uruchomić możliwie jak najwięcej mediów, które muszą się już dowiedzieć o sprawie wykopalisk, gdyż to, co już się wydarzyło dla archeologii jest odkryciem historycznym. Dla nich, dla archeologii jest to wydarzenie tysiąclecia. Dla nas jeszcze jest mało, ale sama archeologia już jest zaszokowana, więc to, co macie zrobić będąc tutaj, gdyż macie możliwości, to głosić już poprzez media to, co się wydarzyło na Ślęży, w kościółku. Słucham. Barbaro, słucham.
BARBARA: Właściwie od tego powinnam zacząć, że bardzo dziękujemy za przygotowanie nam gruntu tutaj w Polsce, bo wiemy o tym, że i Poznań nie przez przypadek przyniósł odkrycia archeologiczne, że jest to cały łańcuch w tej chwili pewnych wydarzeń i to bardzo ułatwia nam pracę. Co do nagłaśniania, to oczywiście wszystko robimy w tym kierunku, żeby zająć wszystkie najważniejsze ośrodki w Polsce i nie tylko, żeby sprawę nagłośnić i potem przenieść już wszystko gotowe na Chicago, ale tak wróciłabym na sekundę do sesji z Duchem Góry, strażnikiem Bonifacym, w sesji, w której zostało powiedziane, że pewne przedmioty, pewne relikty mają być przywiezione na sympozjum do Chicago. Na co możemy liczyć i co możemy przywieść, bo na Świętego Mikołaja już został termin zarezerwowany w Chicago na kolejne Sympozjum?
SAMUEL: Drugi poziom już przyniesie odkrycie i tutaj trzeba będzie porozmawiać z osobami, które pojadą na Sympozjum. Tak oficjalnie to napewno nie da się tego wywieść. I tu trzeba się zabawić - jak to określić - w osobę, która zechce tylko pożyczyć. Potem się odda. Słucham.
BARBARA: Czy mogę powrócić do pochówków, bo w związku z tym, że same jesteśmy bardzo ciekawe i jest to też kwestia przygotowania się również w celu Sympozjum, żeby dowiedzieć się czegoś więcej, czyje naprawdę tam są kości złożone?
SAMUEL: Jak bardzo was kocham, tak tego jeszcze nie powiem. Wczoraj, bo to było wczoraj, kiedy weszliście do kościółka, weszliśmy i my. Wszedłem ja, wszedł Bonifacy i tutaj sprawię wam niespodziankę, był też ze mną mój brat nazwany przez was Jezus. Byliśmy tam, patrzyliśmy na was. Jedni patrzyli na to zjawisko jak na tylko obiekt archeologii. Natomiast obserwowałem was i widziałem, że jest w was i ogromna radość, ale to co odczułem, to wasze serce mało nie pękło, więc nie mogę wam zdradzić tajemnicy, kto znajduje się w sarkofagu, gdyż te emocje, które były wczoraj, aż nadto nam pokazały jak blisko jesteście z nami, jak bardzo leży wam na sercu misja, jak bardzo jesteście związane z nami, jak bardzo nas kochacie. Więc moje jaskółki, to naprawdę z miłości do was - nie powiem. Słucham…. Przerwa.
(przerwa)
SAMUEL: Po chwili przerwy możemy zaczynać. Gdybym wam powiedział, kto tam spoczywa, co tam znajdziecie, to naprawdę płakałybyście jak bobry. Tak jak powiedziałem, Święta Góra otwiera drogę do Egiptu. Musicie się wzmocnić fizycznie i duchowo, gdyż emocje są jeszcze przed wami. I tutaj, na górze Ślęża i tam, w Egipcie. Kiedy już ta droga została ukierunkowana i otwarta, nic i nikt z tej drogi - grupy, którą prowadzicie - nie sprowadzi. I tutaj nie można dopuścić do tego, żeby jakakolwiek istota ludzka w tym przeszkodziła. I tutaj jeszcze raz powtarzam wam: trzeba zastosować mądrość Salomona, mądrość królowej Saby. Zaszkodzić można, gdyż jak już wiecie, do każdej misji potrzebujemy was, czyli materii. To co już się wydarzyło, a mamy teraz Ślężę - jeszcze niedawno było tylko mówione, a teraz stało się to faktem. Jeszcze jedno - zdradzę tajemnicę tutaj wam, moje jaskółki. Wyprzedzę czas, czyli Sympozjum. To, że na Sympozjum bedą ludzie nauki - to dobrze. Już tych ludzi zaczynamy zmiękczać. Do samego Sympozjum - was już nie będzie, gdyż wrócicie - ale kontakt będzie regularny z Ameryką, czyli z głównym sztabem. To, że przenieśliśmy na ziemię Chicago Misję Faraon było bardzo zamierzone. Tu mogę też zdradzić następną tajemnicę. Enki to ja. W czasach, kiedy byłem na Ziemi, Ameryka Północna, a dokładniej mówiąc to wasze dzisiejsze Chicago, bylo moją siedzibą. Do czasów wielkiego potopu. Potem dostałem Afrykę, ale to na pewno nie interesuje was na dzień dzisiejszy. Jezus, dzisiejszy Jezus, też miał inne imię. Ale słucham pytań odnośnie Ślęży.
ŁUCJA: Samuelu, powiedziałeś, że doktor Limisiewicz jest zaszokowany. Czy mógłbyś coś bliżej powiedzieć?
SAMUEL: Badania jakie przepowadzał wcześniej, nie przynosiły skutku a teraz, co wbije łopatę, to coś się przed nim odkrywa. Mało tego, już namacalnie - można powiedzieć - czuje jakąś siłę do pracy, jakąś siłę, która jest obok niego. Z jednej strony się trochę boi, a z drugiej jest też ogromnie wzruszony. Żeby nie pokazać swego wzruszenia, wychodzi. Wychodzi z kościółka i idzie szlakiem tam, gdzie nie ma ludzi. Tak samo sprawa dotyczy Haliny. Halina, która grzmiała, teraz mówi: "Boże, sprawdziła się moja modlitwa, Boże wysłuchałeś mnie". Takich ludzi wam przyprowadziłem. Słucham.
BARBARA: Enki, bedę pytać pod kątem naszego Sympozjum. To są naprawdę cudowni ludzie, z którymi czujemy współpracę bardzo piękną. Chciałabym zapytać, jeśli chodzi o przygotowanie do oprawy Sympozjum, czy my naprawdę odkopiemy księcia Piasta, bo to się wiąże z oprawą taką, którą mamy w zamyśle, jeśli chodzi o ilustracje właśnie z tej epoki i sprowadzenie pewnych elementów, żeby wszystko miało wielki i piękny wymiar?
SAMUEL: Do czasów Piasta, Barbaro, się dokopiecie i nie myśl, że zapomniałem, co powiedziałem. Kogo wykopiecie - jeszcze tajemnicy nie zdradzę. Słucham.
BARBARA: Czy jest to faktem, że Polacy nie do końca są tylko Słowianami? Mam na myśli pewne formy dźwiękowe, które odróżniają mowę polską od innych narodów słowiańskich. Czy to się wiąże z kontaktami z obcą cywilizacją, jeśli chodzi o pewnego rodzaju dźwięki, szczególnie wibrujące?
SAMUEL: Bóg stworzył istoty podstawowe, powiedzmy. Dopiero przybycie istot inteligentnych stworzyło istotę rozumną, czyli tak jak kiedyś powiedziałaś - drogą eksperymentów genetycznych, inaczej mówiąc zapładniania: istota pozaziemska i już ukształtowana istota ludzka. Te dźwięki, czy to co powiedziałaś, oczywiście ma podwaliny istot z innego wymiaru. Dokładniej mówiąc jesteście częściowo potomkami istot z planety, która uległa zagładzie, czyli ta, która się znajdowała pomiędzy Jowiszem a Marsem. Ale była też planeta, która to dzisiaj spędza sen z oczu naukowcom, planeta dwunasta. I ta dwunastka towarzyszy po dzień dzisiejszy. Mógłbym wiele wymieniać. Pierwiastek z tamtej planety, czyli od tamtych istot też posiadacie. Co mogę jeszcze powiedzieć, żeby was nie wprawiać w osłupienie. Planeta dwunasta na dzień dzisiejszy już jest martwą planetą, a sprawcą tego było właśnie to, co teraz może się przydarzyć Ziemi. Istoty, które zamieszkiwały ową planetę znalazły miejsce w pasie Oriona, czyli na planecie nazwanej Aszun. Żyją tam po dzień dzisiejszy. Istoty te, kiedy przybyły, były o bardzo wysokiej kulturze, a planeta gotowa do zamieszkania. Było też tak, że wybrani z tej planety wyruszali w kosmos w poszukiwaniu ratunku dla swojej planety, ale to już temat następny. Za dużo byście chciały wiedzieć. Słucham.
BARBARA: Ja mam takie pytanie. Oczywiście, nie jest to temat do rozszerzania na dzisiejszy wieczór, ale czy idąc tą myślą jest faktem, że Polska miała swoją mitologię tak jak Grecja, czy inne narody? Bo przecież nie od samego Piasta rozpoczęło się życie narodu polskiego. Musiała być jakaś genealogia wcześniej?
SAMUEL: Sięgająca wiele tysięcy lat. Zapoczątkowanie życia na kontynentach rozpoczęło się też wiele tysięcy lat temu. Jeszcze przed potopem. I to nieprawda, że wszyscy zginęli. Uratował się nie tylko Noe i grupa ludzi, których zabrał ze sobą, ale i na ziemiach innych. Polacy, jak to mówisz, czy Słowianie, ogólnie mówiąc w dawnych czasach nie było to dzielone na rasy, kolor skóry, czy narodowość. Wszyscy właściwie, na wszystkich zamieszkałych kontynentach byli traktowani jednakowo, posiadając ten sam język. Słucham.
BARBARA: Właśnie tutaj jest spór naukowców, którzy praktycznie do dzisiaj nie mogą dojść gdzie pojawili się i kiedy pojawili się Słowianie. Mimo, że wcześniej były różne plemiona na terenach, które później zajmowali od Łady, aż za Dniestr i daleko na południe?
SAMUEL: Dalej się czepiasz Słowian, czyli dalej sięgasz bardzo odległych czasów. Słowiański naród, tak naprawdę, to zaczął się dopiero kształtować od tego, jak istoty ludzkie zaczęły być przesiedlane z Atlandydy, kiedy to rozjeżdżali się na cały świat. I tam też posiadano ten dźwięk, o którym ty mówisz: sz, cz, ś. Takie końcówki świszczące. Potop był stosunkowo niedawno, ziemia Atlantyda natomiast zginęła dawno. I tutaj znów się nam pojawia liczba dwanaście, czyli dwanaście tysięcy lat temu. Kiedy rozjechali się po całym świecie, po całej ziemi, tak jak wspomniałem - język ciągle był jeden. Języki, czyli mowę pomieszaliśmy ludziom dopiero stosunkowo niedawno, czyli po Wielkim Potopie. Zaczęto mówić wtedy wieloma językami. Słucham.
BARBARA: Czyli nie jest to prawdą, że Słowianie zeszli jako ostatnia rasa wogóle na Ziemię z okolic Uralu? Tak, tak… czyli to jest fałszywe mniemanie na ten temat…
SAMUEL: Ileż to było już nauk, teorii, a przecież to mogłoby być tak bardzo proste. Istoty ludzkie sprowadzone… Przecież myśmy mieli założenie jeden język dla całej Ziemi. Poprzez nieporozumienia właśnie po Potopie dopiero wprowadziliśmy… mówię "wprowadziliśmy" bo ciągle współdziałałem, albo współuczestniczyłem we wszelkich dokonaniach z moim bratem Jezusem. Dalej wam nie zdradzę jego imienia…
BARBARA: Chyba chciałyśmy zapytać o to samo… Czy… Enlil… jest Jezusem?
SAMUEL: Enlil jest Jezusem. Jesteście mądre dziewczynki… Enlil…
SŁAWA: Nie może być inaczej… Skoro Enki i Enlil braćmi byli, cały czas są braćmi i cały czas są koło nas…
SAMUEL: I teraz powiem jedno. Barbara już mnie rozszyfrowała, więc nie będę się powtarzał. Co do istot ludzkich mnie rozszyfrowała… Natomiast mój brat… już teraz skoro wiecie - Enlil, kiedy to istoty ludzkie poprzez błąd genetyczny chciał zniszczyć potopem - uratowałem sporą grupę i to na całym świecie… czyli na całej kuli ziemskiej uratowałem istoty ludzkie. Enlil, mój brat powiedział wtedy, że trzeba dokonać nowego eksperymentu, czyli stworzyć nowe istoty ludzkie, nowy gatunek, doskonały. Miał polegać na tym, że nasze DNA miało być wprowadzone w kod genetyczny istoty ludzkiej. Ale to wtedy to taka istota ludzka mogłaby żyć prawie… tak… Sławo… wiecznie. A istoty ludzkie, które przez Boga Najwyższego miały być… miały zamieszkiwać Ziemię miały posiadać śmiertelność, ale nie tak krótką jak teraz. Enlil, tutaj już dalej przeskoczę w czasie, popełnił pewien błąd, gdzie doszło do ogromnej zagłady ludzi. Zobaczył swój błąd i ogromny żal do tego, co się stało. Uroczyście obiecał na Radzie Bogów, że to co uczynił naprawi, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba, kiedy tylko Bóg Ojciec na to wyrazi zgodę, albo zarząda takiej ofiary. Zszedł po to na Ziemię po raz drugi, żeby pokazać istotom ludzkim jak można żyć - spokojnie i szczęśliwie. Ofiara mego brata była straszna i obaj się zawiedliśmy na rodzaju ludzkim. Dalej współdziałamy ze sobą idąc już ręka w rękę. Czyli kiedyś żeśmy rywalizowali ze sobą, teraz idziemy w zespół chcąc ratować istoty ludzkie. Słucham.
BARBARA: Chciałam zapytać z jaką istotą kojarzyć Ninhursag? Czy ma odpowiednik, który… Jak mniemam - Bogini Izyda?
SAMUEL: Bogini - Matka, która w czasie budowy Piramidy - Przesłania kodu była na Ziemi. Tak, ona była i czczona była jako bogini Izyda.
BARBARA: Czy w tej sytuacji przeciwległe wzgórze Ślęży jest wzgórzem Bogini Izydy, jest wzgórzem energii Księżyca i Słońca?
SAMUEL: Ślęża, czyli… tak - sama góra, święta Ślęża jest boga Światowida. A przeciwstawna góra to Księżyc. Masz zupełną rację Barbaro. Dziękuję za spotkanie.
SPRAWY RÓŻNE (39)
WROCŁAW, 21 września 2004
Sesja metodą chanelingu telepatycznego 39
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy, Sława Malarz, Łucja Szajda, Danuta Chomicka, Iwona Stankiewicz, Andrzej Wójcikiewicz
BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy
SŁAWA: Pytanie od Sławy Malarz
ŁUCJA: Pytanie od Łucji Szajdy
IWONA: Pytanie od Iwony Stankiewicz
ANDRZEJ: Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
DANUTA: Pytanie od Danuty Chomickiej
SAMUEL: Odpowiedź na pytanie za pośrednictwem Lucyny Łobos
SAMUEL: Witajcie, moje jaskółki. Zleciałyście się tutaj - może nie wszystkie, ale jesteście. Jestem tutaj od momentu wejścia Lucyny i kto będzie odpowiadał, czy zadawał pytania - ja zdecyduję jaka będzie kolejność. Może będę miał ochotę i dzisiaj się troszeczkę pobawić z wami, albo zmienić temat. Andrzeju, jeśli sprawa dotyczy Ślęży, to powiem to samo, co powiedziałem dnia wczorajszego - nie uchylę w całości rąbka tajemnicy. To, co najciekawsze - zostawię, a po to, żeby wasz poziom adrenaliny się jeszcze bardziej podnosił. Więc ja Samuel, Enki, witam was dzisiaj przy tym okrągłym stole i ku waszemu może zaskoczeniu poproszę ciebie, Danuto, o pytanie. Jesteś nowicjuszką i po raz pierwszy uczestniczysz w takim wydarzeniu. Chciałbym coś jeszcze, zanim zadasz pytanie, tobie powiedzieć. Chciałbym też ciebie przeprosić za tego guza. Zbyt mocno to zrobiłem, ale nie było innej możliwości, Danuto. W twoim przeznaczeniu było coś takiego, że tego dnia miałaś mieć wypadek samochodowy dosyć groźny w skutkach i żeby uniknąć przeznaczenia trzeba było zatrzymać tak zwany czas… Żadne prośby by nie pomogły, bo i tak chciałabyś pojechać do domu, więc cóż, trzeba było użyć innej metody. Teraz, Danuto, wiesz - kiedy będziemy prosić, słuchaj nas. A teraz ja słucham ciebie.
DANUTA: Witam cię drogi Samuelu. Jestem pod bardzo wielkim wrażeniem i cieszę się bardzo, że jestem tutaj z wami wszystkimi, że znalazłam się tutaj dzisiaj i chciałam przede wszystkiem zadać pytanie pierwsze - czy ja jestem przewidziana w tej misji, no i oczywiście chciałabym wypełnić to…
SAMUEL: Wystarczy Danuto. To, co usłyszałem wystarczy. Otóż parę miesięcy temu, Danuto, miałaś wahania. Inaczej - w sercu żal. Czuaś się odsunięta, tak jak gdyby o tobie zapomniano, bo pozornie nikt ciebie o nic nie prosił. Powiedziałaś nawet: "No cóż, wykonałam swoją pracę - i wszystko". I tutaj mogę teraz wobec tego forum powiedzieć, jak bardzo się myliłaś. Wszyscy, którzy tutaj są zgromadzeni, mogą poświadczyć co do jednego. Każdy z obecnych tutaj był poddawany próbom. I nie myślcie - dalej będziecie poddawani. Tak samo i ty, Danuto, byłaś poddana próbie. Tę próbę, kiedy były ogromne zawirowania, kiedy to Misja - tak naprawdę była szkalowana - ty broniłaś misji i broniłaś mnie. Dzisiaj mogę powiedzieć - nigdy nie byłaś odsunięta. I teraz mogę też powiedzieć: witaj w naszym gronie jaskółek. Twoje zadanie, Danuto, to jest wspierać. Wspierać grupę, która idzie do przodu, idzie do Piramidy. I ty będziesz mieć zadanie do wykonania. Spokojnie czekaj. Danuto, teraz przez chwilę dam tobie ochłonąć, a do odpowiedzi poproszę Sławę, która się tak wczoraj bulwersowała jak to mógł Enki tak sobie powiedzieć "Dziękuję". Słucham teraz ciebie.
SŁAWA: Witaj, kochany Samuelu, tak ciebie będę nazywać bo jesteś mi bliższy tym imieniem. Nie wiem co powiedzieć, ale chyba tylko tyle - dziękuję za te połajanki jakie otrzymuję od ciebie, ale i dziękuję z całego serca w imieniu Wacława, z którym rozmawiałam i jest z nami cały czas, i wspiera nas, i dziękuję, że jest z nami.
SAMUEL: Sławo, wy wszyscy powinniście wiedzieć, że w tym kluczu jaskółek tak naprawdę przoduje Wacław. A teraz słucham ciebie, Andrzeju.
ANDRZEJ: Witaj, Samuelu. Mam teraz pytanie dotyczące listu do Pentagonu. W ostatniej sesji sugerowałeś, żeby taki list napisać. Ja taki list napisałem i chciałem go wysłać z Ottawy, po czym były bardzo dziwne zdarzenia typu: drukarka się zacięła, nie chciała dukować, potem zaprogramowałem sen, który sugerował, żeby tego listu w tej formie, czy pod tym adresem nie wysyłać. Czy mogę prosić o komentarze twoje.
SAMUEL: Powiedziałem i będę mówił dalej. Kiedy nadejdzie taka pora - powiedziałem - kiedy nadejdzie czas, macie dmuchać w trąby i dmuchać na wszystkie cztery strony świata, czyli wszystkie media, instytucje naukowe mają być poinformowane o tym. Mówisz "zacięła się". Zacięła się po to Andrzeju, żebyś miał czas na przemyślenie. I tutaj powiem ogólnie wszystkim obecnym. Jeśli będziecie nagłaśniać, rozmawiać, trzeba już mówić otwarcie. Trzeba już wymieniać nazwiska, wymieniać miejsca. To nie czas na kamuflaże. Już nie ma się czego bać, gdyż ta lawina ruszyła. Po to się zacinała ta twoja drukarka czy ten komputer, jak to wy nazywacie, żebyś mógł jeszcze raz przeczytać. Ta wersja, którą otrzymaliśmy, Andrzeju, jest dobra. Wysyłasz do Pentagonu podpisując się swoim nazwiskiem, wymieniając z imienia i nazwiska osób, które uczestniczą w tej misji. Pamiętaj o jednym - czy to jest instytucja NASA, czy to jest Pentagon, to wszyscy korzystają z usług osób o predyspozycjach paranormalnych. I tu nie masz się czego obawiać. Słucham ciebie, Andrzeju.
ANDRZEJ: Mówiąc: "wymieniasz nazwiska" masz na myśli wszystkich uczestników, którzy biorą udział w Misji Cheopsa? Wszystkich nas?
SAMUEL: Taka jest moja wola. Wszyscy, którzy posiadają pozytywną energię, mają być wymienieni. Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, powiedziałeś kiedyś, że w każdej ważniejszej placówce na świecie pracują twoi ludzie. Czy w Pentagonie jest ktoś, osoba do której najlepiej zaadresować ten list?
SAMUEL: Otóż ja tylko odbieram energię, Andrzeju, a tak naprawdę wasze imiona ziemskie, nazwiska są potrzebne wam. Jeszcze trochę, Andrzeju, to nie będą wam potrzebne nazwiska i imiona, bo będą was stemplować jak bydło. Czyli będą wam wmontowywać - nie wiem czy nie pomylę słowa - tak zwane czipy, żeby mieć kontrolę. Tak, że wyślij na Sekretariat w Pentagonie, Andrzeju, a list trafi w odpowiednie ręce. Teraz słucham ciebie, Łucjo.
ŁUCJA: Witaj, Samuelu. Chciałam najpierw powiedzieć, że znasz moje serce, intencje i myślę, że moim powołaniem tu i teraz, w tym życiu jest pomaganie ludziom i chcę robić to jak najlepiej. Mam wrażenie, że ludzie którzy stają na mojej drodze, to nie są przypadkowi ludzie i chciałabym jeszcze lepiej im pomagać w ich ranach, poranieniach, cierpieniach. Tak widzę swoją rolę tutaj. Czasem zastanawiam się, czy jest coś wiecej jeszcze, czy moja rola w misji się skończyła, czy już nie…?
SAMUEL: Wystarczy. Jeśli od któregoś z was raz jeszcze usłyszę takie słowo, jakie wypowiedziała przed chwilą Łucja, to uczynię coś podobnego, co uczyniłem naszej Danusi… (śmiech grupy)… Zabawa się skończyła. Jeśli wybieramy, to nie powinniście mieć wahania, czy wątpliwości nawet, jeśli w danym momencie wokół ciebie pozornie nic się nie dzieje, to i tak ma być zachowany spokój, gdyż w tym momencie nic się nie dzieje, a za chwilę na ciebie spadnie taka lawina obowiązków, że wtedy powiesz: "O rany Samuelu! Co się dzieje?" Będziesz potrzebna misji, byłaś, jesteś i będziesz. Twoja rola jest właśnie ratować te zagubione owieczki, które gdzieś się pogubiły i nie mogą odnaleźć swojej drogi. Tak, że wiesz, Łucjo, jakie jest moje zdanie na temat: "A może jestem niepotrzebny, albo niepotrzebna". Słucham. Teraz już możecie sobie wybrać ,kto ma ochotę do mnie słowo powiedzieć. Słucham.
ANDRZEJ: Ja mam ochotę, Samuelu.
SAMUEL: To słucham ciebie, Andrzeju.
ANDRZEJ: Samuelu, pewnie wiesz przez Lucynę, że zakończyłem pisanie książki i wiesz, co napisałem w rozdziale ostatnim, czyli 31. Chodzi mi o sposób w jaki rozlokowałem osoby w trójkącie… Podobno masz sugestie jak ten rozdział… jak go zakończyć?
SAMUEL: W istocie rzeczy - czytałem ten rozdział. Jest to dosyć ciekawe, ale tutaj to już sobie usiądziemy i naniesiemy pewne poprawki. Ja tylko tutaj powiem na forum, że - słuchajcie uważnie - to, że w Egipcie będziemy, to że musi być precyzyjnie wskazane miejsce, jest faktem, ale miejsce, które zostało wskazane nie jest pokazane precyzyjnie. Zrobiłem to celowo, z pełną premedytacją. A to dlaczego, mieliście przykład już na Ślęży. Kapłanka musi stanąć i wskazać to miejsce. Nie da się jej ominąć. I dlatego trójkąt jest, ale niezbyt dokładny. Dalej, Andrzeju, tobie powiem - i tutaj też zachowam pewną tajemnicę, żeby Kapłanka mogła wskazać dokładne miejsce musi być utworzony trójkąt z energii ludzkiej, czyli was, którzy posiadacie materię. I powiem dalej, nie wymienię imion - na trójkącie staną sami mężczyźni. Nie bedę się tłumaczył, dlaczego została podjęta taka decyzja. Co do reszty, Andrzeju, to już większych zastrzeżeń nie mam. Wprowadzimy tylko niewielką korektę. Słucham.
ANDRZEJ: Teraz chciałem zapytać o sprawy związane z Labiryntem. Miałem spotkanie w Krakowie z jednym z polskich archeologów i żeby otrzymać pozwolenie na badania georadarowe w Egipcie potrzebujemy bardzo precyzyjnego określenia miejsca, które mamy badać. Ty wskazałeś kilka miejsc - jedno przy trzeciej piramidzie, jedno przy jeziorze Moerisa, jedno mniej więcej w środku pustyni…
SAMUEL: Wystarczy. Przecież ten Labirynt tak się ciągnie i w każdym tym wskazanym miejscu. Kiedy wbijecie łopaty, inaczej badania - będą odczyty. Dokładnego miejsca już na pustyni też wam nie wskażę z prostej przyczyny. Dalej ma to narzędzie być wykorzystane, czyli Kapłanka. Takie jest nasze przekazane słowo wam. Co z tym zrobicie, pozostawiam do waszego przedyskutowania. Wy sobie będziecie dyskutować, a my będziemy się przysłuchiwać. Słucham.
ANDRZEJ: Dobrze, to mnie więcej mnie wystarczy jeśli chodzi o sprawy Labiryntu. Samuelu, pytanie z innej dziedziny. Jaka jest różnica pomiędzy pierwszym astronautą, który według podań Sumerów przybył na Ziemię, a istotą duchową o imieniu Enki, którą jesteś?
SAMUEL: Poruszasz mocny temat, Andrzeju. Istota sprawy jest taka: Enki to ja i to ja przybyłem na Ziemię bardzo wiele, wiele tysięcy lat temu. To, że teraz nie posiadam materii, gdyż jestem u swego ojca, czyli Boga Wszechrzeczy, Boga Najwyższego. Kiedy miałem zejść na Ziemię - ja i mój brat jako pierwsi - musieliśmy się narodzić. Planeta Ziemia była przygotowywana do zasiedlenia, ale trzeba ją było uporządkować i zasiedlić istotami ludzkimi. Narodziliśmy się na Dwunastej Planecie i z tamtej to planety przybyliśmy na planetę Ziemia. Tematu nie będę rozwijał zbyt obszernie, gdyż czasu by nam brakło, a i inne tutejsze osoby też mają ochotę zadać pytanie. Mogę tylko powiedzieć jedno. Posiadamy, posiadaliśmy długowieczność, albo życie nieśmiertelne, gdyż opuściliśmy razem z moim bratem Ziemię krótko przed narodzinami Jezusa. Specjalnie sprowokowałem te ostatnie słowa. Słucham ciebie, Sławo.
SŁAWA: Nie spodziewałam się, że będę wyrwana do pytania. Jak zwykle zaskakujesz mnie Enki. Wszystko wyjaśniłeś wczoraj, jestem bardzo ci wdzięczna za to wyjaśnienie. Teraz wiemy, kim jest twój brat. Ale moje pytanie dotyczy Ślęży - jesteśmy tutaj właśnie po to. Ja jestem jeszcze jutro i w środę. Czy mam coś szczególnego zrobić?
SAMUEL: Na mojej ziemi w Chicago. Tak Sławo, tak jaskółko. Przyleciałaś po to, żeby nabrać powietrza w skrzydła. Mów i mów Sławo po powrocie. Utoruj drogę drugiej jaskółce, która po tobie przyleci. To co zobaczyłaś, to co usłyszałaś - mów. Tyle mogę tobie przekazać. Słucham ciebie, Danusiu.
DANUTA: Teraz, Samuelu, jestem tu i jak mogę pomóc w sprawie Ślęży? Co mogę zrobić?
SAMUEL: Danuto, z jednej strony jesteś mocną kobietą, gdyż prowadzisz firmę z dużą odpowiedzialnością. Z drugiej strony mam przed sobą małą, bezradną dziewczynkę, która dostała zabwki i nie wie co z nimi zrobić. Danuto - tyle, ile obelg było pod adresem Misji, pod adresem Andrzeja, masz teraz okazję teraz to wyprostować. Też masz mówić, bo też jesteś jaskółką… Myślisz, Iwono, że ja nie wiem tego, że ty chcesz mówić? Słucham.
IWONA: Samuelu, ja mam jeszcze jedno pytanie, zastanawiałam się, czy mogę ci je zadać… Ponieważ bardzo luźno rozmawiamy sobie tutaj - mogę zadać? Ja nie chciałam przeszkadzać, ja po prostu dawałam znaki Andrzejowi, że potrzebuję tej kartki…
SAMUEL: A ja po prostu widzę… Słucham.
IWONA: Samuelu, mówi się, że każdy człowiek na świecie ma swoją "drugą połówkę",która jest dla niego przeznaczona. Czy jednak jest to tylko ta jedna "połówka"? Czy na świecie wiele jest takich "połówek" dla każdego z nas w zależności od tego, gdzie jesteśmy?
SAMUEL: Czy widziałaś przekrojone jabłko na pół z wieloma częściami?
IWONA: Gdybym sobie to wyobraziła - pewnie tak, ale nie widziałam…
SAMUEL: To byłyby cztery… osiem części… i więcej. Jeśli jabłko przekroisz na pół, zawsze będą dwie połówki. Ciężko znaleźć jest tę drugą połówkę jabłka. Zdarza się to raz na jakiś czas i wtedy tacy ludzie, tacy partnerzy - jeśli się dobiorą - żyją idealnie, gdyż rozumieją się, jak to się mówi, bez słów. Nadają na tym samym poziomie i tak jak powiedziałem, powtórzę raz jeszcze. Kiedy Ziemia będzie dostatecznie oczyszczona i wasze umysły też, bo pomimo, że jesteście jaskółeczkami i tak macie śmietnik w głowach. Kocham was ogromnie i nie żałuję tego, że inwestuje w was czas i uczę - bo tak naprawdę kochani moi, jesteście uczeni. Bo jeśli wam się wydaje, że już posiedliście wiedzę, to jesteście w błędzie. Będę was zaskakiwał, pomimo waszych światłych umysłów. Dletego Iwono - połówka to jest zawsze połówka. Czy jeszcze masz pytanie co do połówki?
IWONA: Nie, nie mam. Rozumiem z tego, że połówka jest jedna… Dziękuję.
SAMUEL: Łucjo?
ŁUCJA: Czy, Samuelu, mógłbyś coś powiedzieć odnośnie Ślęży, co nas czeka w najbliższym czasie i czy mógłbyś coś podpowiedzieć nam w sprawie Ślęży, którą żyjemy na ten moment dzisiejszy, jutrzejszy. To jest sprawa dla nas najważniejsza w tym momencie?
SAMUEL: Jasne, że nie mogę… (śmiech grupy)… i ty mnie nie prowokuj. To, że jesteś Łucjo psychologiem - ja wiem, ale ja jestem trochę lepszym psychologiem i nie dam się podebrać. Już nieraz Iwona próbowała i też jej się to nie udało. Co was czeka? A czeka, bo co pojedziecie, to będziecie płakać, bo łzy wzruszenia będą coraz to większe. Nie powiem. Uroczyście wam tutaj komunikuje - nie powiem. Słucham, Barbaro.
BARBARA: Ja bardzo proszę od odpowiedź na jeszcze jedno pytanie Miry, która pyta o Peru, o naszych szamanów. Sprawa jest ciągle nie załatwiona jeśli chodzi o wyjaśnienie nie przyjazdu Anibala Canchai. I co dalej z Severiano? Co mamy robić, bo Anibal jest bardzo rozżalony, dlaczego mu się coś takiego zdarzyło w życiu?
SAMUEL: Widzisz Barbaro - przypomnij sobie jakie to były problemy, kiedy to po praz pierwszy Lucyna miała stanąć na ziemi Chicago. czasami i my (ja ciągle mówie "my" bo współpracuję z bratem moim nad tym ogromnym dziełem oczyszczania, dziełem ratowania ludzi) to jak powiedziałem, czasami jesteśmy i my poza możliwością pomocy. Nie udało się sprowadzić jednego albo drugiego szamana do Ameryki. Nie udało się też wyprostować, ale tutaj chcę prosić o jedną rzecz. Na jednym z boków trójkąta musi stanąć jeden z tych dwóch szamanów. I teraz następna sprawa - już nie do przedyskutowania, Barbaro - i wy wszyscy tutaj obecni. To daję do ogólnej wiadomosci, a wam daję czas na przygotowanie się do wyprawy do Egiptu. Labirynt ma być zrobiony, to jest faktem niezaprzeczalnym, ale najważniejszą sprawą jest faraon, który czeka. Otóż powracam do przerwanego wątku. Daję wam czas na zorganizowanie, na załatwienie sprawy i na trójkącie w Giza staną mężczyźni. Andrzeju - i tak nie usłyszysz kto. Jeden z szamanów przyjedzie i stanie na wierzchołku trójkąta, inaczej mówiąc - dokładnie na grobowcu. Podstawa - dwaj mężczyźni staną, ale naszą decyzją i po naradzie z innymi istotami duchowymi boskimi - decyzja jest taka, nieodwołalna. Wyjazd ma być zorganizowany na pierwszy dzień wiosny. Tak, jak teraz będziecie na Ślęży, tak następne będzie pierwszy dzień wiosny. Wtedy, kiedy to będzie otwierał się kanał pomiędzy Orionem a Piramidą. Taka jest moja decyzja. Słucham.
ANDRZEJ: Samuelu, mam pytanie w związku z twoim ostatnim komentarzem. Rozumiem, że w dalszym ciągu planem będzie: pierwsze - badania geo-radarowe Labiryntu, potem jako drugie Grobowiec Cheopsa. Czy to miełeś na myśli mówiąc o pierwszym dniu wiosny przyszłego roku?
SAMUEL: Ten dzień, pierwszy dzień wiosny, gdyż na dzień - pierwszy dzień jesieni jest już za późno, gdyż to się stanie teraz, więc musimy zaczekać do wiosny. Nie lubię pochopnych decyzji, lubię kiedy sprawa jest dograna i przeanalizowana, przedyskutowana spokojnie załatwiona. Pierwszy dzień wiosny ma też specyficzne znaczenie, gdyż w tym dniu na Piramidzie Węża wąż się pnie do góry, do Słońca. Uwalniają się energie w różnych miejscach. Tak samo i uwolni się energia na Ślęży i ten dzień będzie przeznaczony na Faraona. Andrzeju, jeśli zaś sprawa dotyczy Labiryntu, to możecie jechać nawet jutro. Nie mam żadnych zastrzeżeń, nie ma żadnych przeszkód. Do tego niepotrzebna jest aż tak ogromna energia. Tutaj potrzeba tylko wskazać miejsce, gdzie należy wiejść do Labiryntu. I jeszcze do tego dorzucę dwa słowa. Fundacji Andrzeju, tej polskiej Fundacji na Egipt, czyli Labirynt. Pieniądze będą potrzebne. Jedna Fundacja jest na Egipt, jest potrzebna druga, bo nie ma Fundacji na Ślężę. I tutaj jest moje zalecenie, wręcz nakaz - założyć Fundację Światowida. Słyszałem, że mogą być problemy. Macie naprawdę bzdurne przepisy, ale cóż można oczekiwać od istot, które myślą, że potrafią myśleć. Czarek, Cezary zaproponował nazwę "DAR ŚWIATOWIDA" i przystaję przy tej nazwie. Andrzeju, wykaż się teraz wraz z Cezarym, założycie Fundacje na Sobótkę. Część pieniędzy przeznaczycie na Sobótkę oczywiście, a drugą część na badania georadarowe Labiryntu. Czy mam coś jeszcze wyjaśnić? Słucham.
ANDRZEJ: Nie, w tej materii wyjaśniłeś bardzo dokładnie i bardzo precyzyjnie, tak że dziękuję za to wyjaśnienie, bo też miałem wątpliwości co do tego aspektu fundacji. Mam jeszcze pytanie takie formalne, Samuelu. Mianowicie Lucyna w swoich sesjach nazywa Wielkiego Kapłana czasami Juno, czasami Junu. Jaka jest prawidłowa wymowa jego imienia?
SAMUEL: Nie jest to istotne, Andrzeju. To tak samo jakby twoje imię się wymawiało "Andrzeju", "Andrzejku". To samo robi Kapłanka zdrobniale nazywając Kapłana Juno, Junu. Jest to po prostu tylko wymowa, ale nie ma większego znaczenia. Słucham.
ANDRZEJ: Dziękuję. W jakim celu zostały zbudowane dwie pozostałe piramidy, oprócz Piramidy Cheopsa?
SAMUEL: W pasie Oriona spójrz w niebo. Ile jest gwiazd? Trzy. Więc to jest odbicie z pasa Oriona. Po co były zbudowane? Wiadomo, że Piramida pierwsza, czyli Cheopsa, stoi na centralnym punkcie osi Ziemi, czyli jest tym głównym celem energetycznym, czyli tym głównym punktem połączenia z planetą Drugiej Ziemi a Ziemią. Natomiast dwie pozostałe piramidy były postawione po to, żeby wspomagać Piramidę Cheopsa, a także po to, żeby dla takich niedowiarków pozostawić tajemnicę, łamigłówkę dla przyszłych pokoleń. Nie mają większego znaczenia i nie są grobowcami Andrzeju. Słucham.
ANDRZEJ: Dziękuję. Czy masz jakieś sugestie co do postępowania z Zahi Hawassem?
SAMUEL: Mam takie sugestie, że coraz bardziej ingerujemy w jego podświadomość… Do wiosny to już będzie nie ten sam Hawass i nie będzie potrzebne, tak jak tutaj sugerujecie, milion dolarów łapówki - tak to się mówi w waszym języku. Trzeba będzie tylko zapłacić za wykorzystanie tego terenu, a jeszcze to, co jest bardzo ważne, co mogę przekazać, to do wiosny, czyli do tego pierwszego dnia wiosny, mamy trochę czasu i zamierzamy w zespół z matką naturą poprzypiekać ludziom pięty, co by bardziej stali się otwarci na nasze wołanie. Słucham.
ANDRZEJ: Z tego co wiem, jest około 250 podań w Ministerstwie Kultury w Egipcie z informacjami, że ludzie wiedzą gdzie jest grobowiec Cheopsa. Jak z tej masy podań Zahi Hawass może wybrać to nasze, właściwe…?
SAMUEL: A złożyłeś?
ANDRZEJ: Napisaliśmy parę listów do Hawassa - oczywiscie bez odpowiedzi.
SAMUEL: List, a złożenie prośby - to jest różnica. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jeśli po złożeniu oficjalnego pisma na zezwolenie tak zwanych badań georadarowych nie będzie odpowiedzi, to zrobi się tak jak powiedział Wacław - z naszą pomocą. Słucham ciebie, Andrzeju.
ANDRZEJ: To były wszystkie moje pytania, jeśli chodzi o to, co miałem zapisane.
SAMUEL: Przypomni się jeszcze tobie. Kto następny. Łucja - słucham.
ŁUCJA: Jestem zaskoczona Samuelu - nie wiem o co mam zapytać, czego oczekujesz w tym momencie. Nic mi nie przychodzi do głowy.
SAMUEL: To ja ci podpowiem jako psycholog… Masz wspierać jaskółki. Masz wspierać samego Limisiewicza i Halinę. A co do Haliny, to trzeba jej będzie przekazać - bo ona już wie od Lucyny o naszym istnieniu. Nie zna imion, ale wie. Więc trzeba jej przekazać, że chcę z nią rozmawiać. Mam jej do przekazania pewne informacje, tylko jej. Łucjo, to jest twoja rola. Słucham, Danuto.
DANUTA: Zadam jeszcze raz, Samuelu, to pytanie: jak mam pomóc w tej misji na Ślęży? Jestem gotowa i zrobię wszystko.
SAMUEL: Ślęży już nic nie pomożesz, łopaty tobie do ręki nie dam, bo jesteś słaba. Twoje zadanie teraz to Warszawa. Masz tam jechać i już "dmuchać w następną trąbę". Kto następny, słucham.
ANDRZEJ: Może ja - takie pytanie mnie chodzi po głowie, Samuelu, już od pewnego czasu. Czy nie łatwiej byłoby zaprosić Don Severiano do Polski, zamiast do Ameryki i zrobić tutaj z nim jakiś pokaz?
SAMUEL: Don Severiano - to byłoby najlepsze, gdyż tych dwoje by się mogło spotkać. Zatem nic innego, jak poprosić tych dwóch szamanów - mówię dwóch, nie jednego - żeby przyjechali do Egiptu, do Giza. Do Polski jeszcze za wcześniej. Słucham.
ANDRZEJ: Bardzo dobry pomysł.
BARBARA: Ja mam teraz taki problem jeśli chodzi o dobór słów w przekazywaniu medium informacji z uwzględnieniem cały czas drogi kościelnej. Czy właściwym jest użycie argumentu koronnego na rozgłos, że na Ślęży zmierzamy do doprowadzenia historii Polski do czasów biblijnych?
SAMUEL: Tak Barbaro, dzięki kapłanom, dzięki kościołowi - i tutaj uczynisz głęboki pokłon w ich stronę, że mamy dzisiaj to, co mamy. Żeby nie kapłani, żeby nie kościół, nie byłoby dzisiaj wykopalisk na Ślęży. Czy ktoś z was jeszcze ma pytanie? Słucham. Andrzeju, czy jeszcze coś, czy już jutro na Ślęży podniosę tobie poziom adrenaliny, co?
ANDRZEJ: Jutro, na Ślęży…
SŁAWA: Samuelu, nie odpowiedziałeś mi na moją prośbę o sugestię o jakie prosiłam, jeśli mogę cię jeszcze prosić. Nim wyjadę z Wrocławia i do Stanów potem prosiłam cię o jakieś sugestie?
SAMUEL: Sławo, czy mam powtórzyć to samo, co Andrzejowi?
SŁAWA: Będzie mi bardzo miło…
SAMUEL: Sławo… i jeszcze raz mówię Sławo… Każdego dnia otrzymujesz informacje intuicyjnie, telepatycznie. Co mam jeszcze więcej uczynić? Danuta otrzymala fizycznie, ty otrzymujesz telepatycznie, intuicyjnie. Zacznij myśleć, po to masz rozum.
SŁAWA: Dziękuję…
SAMUEL: To i ja dziękuję wam wszystkim za uczestnictwo. Dzisiaj już grzecznie i elegancko was pożegnam. Nie tak jak wczoraj. Dziękuję.
ŚLĘŻA, EGIPT I SŁOWIANIE (40)
WROCŁAW, 29 września 2004
Sesja metodą chanelingu telepatycznego 40
UCZESTNICY: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy
BARBARA: Pytanie od Barbary Choroszy
SAMUEL: Odpowiedź na pytanie za pośrednictwem Lucyny Łobos
SAMUEL: Zatem już jestem i będę prowadził sesję - spotkanie, jak pozwolicie. Witajcie obie dnia dziesiejszego. Ja, Enki czyli Samuel, witam was.
BARBARA: Mam wiele pytań, dziękuję, że mamy możliwość porozmawiania, zwłaszcza przed jutrzejszą rozmową z prasą. Wiele informacji, które wyczytałam z dawnych sesji z Lucyną, nasuwa mi na myśl prawidłowość prowadzenia jutrzejszej rozmowy z prasą, czyli nakreślenia zasadności przeprowadzanych badań właśnie w tym miejscu czyli na Ślęży i uświadomienia ludziom, że jest to miejsce ważne, nie sensacyjne, ale ważne.... Myślę, że to się wiąże również ze zmianami geoklimatycznymi…?
SAMUEL: Barbaro, wystarczy. Skoro jutro ma się odbyć spotkanie z mediami czyli prasą, mamy ustalić kolejność, aby się nie pogubić. Będziemy czuwać nad waszym bezpieczeństwem… I tutaj jedna zasadnicza prośba, która ma być przestrzegana i wykonana, Barbaro. Atak mediów będzie jutro ogromny i od tego, czy zachowacie zimną krew dużo zależy. Rozpoczęcie tego spotkania oddacie w ręce konserwatora zabytków, nastepnie Limisiewicz i dopiero wy możecie wkroczyć do akcji i uzupełnić. Zabraniam kategorycznie, Barbaro, zabraniam wystąpienia twojego jako pierwsza, nawet gdyby ktoś mówił, poprosił ciebie o głos jako pierwszą, to z całym szacunkiem poproś o przekazanie informacji panom: Limisiewicz albo konserwator zabytków. I tutaj dopiero po ich wypowiedziach będziecie uzupełniać, nie możecie wystąpic jako pierwsze.
BARBARA: Bardzo słusznie, natomiast będą pytania, dlaczego Ślęża została wybrana, i tutaj żeby podnieść rangę tego miejsca myślę, że nawiązanie właśnie do przesłań z dalekiej przeszłości i do informacji, które ocalały szczątkowo, a są zawarte w symbolach które się tam znajdują....
SAMUEL: Barbaro, wystarczy. Słuchaj uważnie dale,j co tobie powiem. Jakie są media to już wiesz, potrafią przeinaczyc słowo i wtedy wychodzą z tego przykre konsekwencje. Dlaczego Ślęża? To będzie się rozwijać, ale w pierwszej kolejności Barbaro to powiesz, że ty jako polonia amerykańska, dowiedzieliście się, jak na kościółek był napad ze strony satanistów. Macie ogromny sentyment do polskiej kultury, historii i dlatego, założyliście fundację i chcecie wyremontować kosciół, inaczej posadzkę. Ażeby doszło do remontu posadzki musieli wkroczyć archeolodzy. I tutaj, kiedy zaczęto zdejmować płyty, natrafili na mur. Ty się nie znasz na archeologii, bo jesteś dziennikarzem i przekazaliście wszystko w ręce naukowców. Kiedy archeologowie odkryli mur, zaczęli drążyć i stąd doszło do tego finału, sensacyjnego odkrycia historycznego. Słucham.
BARBARA: Na bazie jakichś informacji wcześniej znanych to miejsce było miejscem właśnie takim do zainteresowania się, do ochrony, do remontu, bo te tematy niewątpliwie trzeba będzie połączyć?
SAMUEL: Tak, będą atakować i napewno powiedzą, że były robione badania z których nic nie wynikało. Ty możesz powiedzieć, że nie rozumiesz pewnych spraw. Nie rozumiesz, dlaczego wczesniej naukowcy nie odkryli tego, co się okazało dzisiaj, tych murów historycznych. Jesteś przecież osobą, Barbaro, wyksztalconą, do tego aktorką. Pamiętaj jedak, nie wymądrzaj się. Lepiej osiągnąć swój cel, niż się zaplątać. Słucham.
BARBARA: Czy w tej sytuacji mówić o zainteresowaniu fundacji tego typu miejscami mocy, o współpracy między naukowcami a metafizyką i właśnie używany, bo jest to sprawa już w sumie otwarta, nawet...
SAMUEL: Teraz Barbaro już tak, bo wcześniej, jeszcze zanim posadzka była w całości, nie wiedzieliście o miejscu mocy, ogromnej mocy w kościółku. Teraz ta moc się ujawniła i teraz tak, jesteście bardzo zainteresowani tym miejscem i tym co zacznie się ukazywać oczom naukowców.
BARBARA: Czy można przekazać informacje, te które zostały przeniesione w legendach i szczątkach informacji na temat Ślęży, jeśli chodzi o pochodzenie góry wulkanicznej?
SAMUEL: Barbaro, jedno zasadniczcze słowo tobie powiem. Odpowiadaj ściśle tylko na pytania,
BARBARA: A czy dla mojej informacji mogę prosić o informacje dotyczące właśnie głazu powulkanicznego, który - z tego co widzę w sesji - został uznany za kamień mocy i dzięki czemu została przeniesiona legenda z niedźwiedziem?
SAMUEL: Kamień mocy. Kiedy była zrobiona sesja, Lucyna mówiąc, nie rozumiała nic. Głaz ten, o którym wtedy była mowa, o którym wspomniałem, nie znała mnie jako Enki. Otóż z tego ogromnego głazu, który przetrwał wiele tysięcy lat, uczyniono rzeźby, czyli powstały niedźwiedzie. Rzeźby zostały uczynione już za czasów Piasta, czyli mówiąc teraz waszym językiem, uznając ten lud za pogański. Tak, czcili niedźwiedzia i Słońce. Niedźwiedź jest Słońcem, siłą, Barbaro. Słońce - życie, niedźwiedź - siła. Przetrwały niedźwiedzie do dnia dzisiejszego. Za "Panną z rybą" stoi "Niedźwiedź". Zrobiony jest właśnie z tego magicznego kamienia. To co zostało wykopane teraz, podczas prac wykopaliskowych, czyli druga połowa tej rzeźby, jest to Sfinks, Barbaro. Lew też jest zrobiony z tego samego kamienia. Czy posiada moc? Posiada, Barbaro. To, że został wyrzucony przez wybuch wulkaniczny, to jest też prawdą. Moc posiada magiczną dlatego, że lud, który obrzędy czynił wokół tego kamienia, ściągał moc, moc Słońca, moc Księżyca, a że energia we wszechswiecie jest ogromna, to już nie muszę tobie tłumaczyć. Ta energia weszła w kamień i teraz, gdybyś nawet dotykała niedźwiedzia, który znajduje się ponizej "Panny z Rybą", emanuje ciepłem, czyli posiada energię. Kamień, z którego został zrobiony "Sfinks" inaczej "Lew", posiada tę samą energię i niebawem, kiedy to Sfinks - Lew połączą się, stanie na Ziemi, zacznie się dziać, czyli energia czystki będzie zwiększona. Co jeszcze mogę tobie powiedzieć. Myślisz teraz o czakramie, czy w tym wielkim kamieniu znajdował się czakram? Nie. Czakram dalej sobie spokojnie spoczywa, w tym miejscu, gdzie jest teraz kopanie, na znacznej głębokości. Do czakramu nie dokopią się, bo energia samej mocy czakramu na to nie zezwoli. Nam chodzi o co innego - dokopać się do znalezisk takich, które by nam otworzyły drogę do Egiptu, a sam czakram uruchomiony (a uruchomiony będzie), stanie się miejscem mocy. A miejsce to będzie miało na celu nawet leczyć ludzi. Słucham.
BARBARA: W jaki sposób powstawały czakramy i kiedy się uaktywnią? Jaka jest ich rola, bo jest ich wiele na Ziemi? Jak one powstały w ogóle?
SAMUEL: Czakramy powstały, inaczej, zostały sprowadzone na Ziemię kiedy to jeszcze byli bogowie. Czakramy mocy były sprowadzone, ale znajdowały się na tej legendarnej Atlantydzie. Dopiero, kiedy trzeba było ewakuować, tak samo i czakramy zostały zabrane. Zostal tylko jeden czakram na Atlantydzie, który jest aktywny do dzisiaj. Czyli znajduje się w tym tak zwanym trójkącie bermudzkim, który tak zieje grozą, kiedy to tak najbardziej uaktywniają się czakramy. Aktywne są cały rok, ale najwiekszą moc oddziaływania posiadają właśnie w tych dniach wymienionych, zrównania dnia z nocą, albo przesilenia, wiosenne i letnie. Zostały sprowadzone z Dwunastej Planety, dwanaście tysięcy lat temu.
BARBARA: Czy możemy wiedzieć, kiedy się uaktywniają one, a zwłaszcza czakram na Ślęży?
SAMUEL: Czekamy na Faraona, Barbaro.
BARBARA: Czy taka sama jest historia czakramu wawelskiego?
SAMUEL: Nie inaczej, jest we Wrocławiu czakram, który znajduje się niedaleko Katedry, dokładnie w kościele Św. Marcina.
BARBARA: Czyli te czakramy będą miały ogromną rolę na czas oczyszczania i zawirowań energomagntycznych na Ziemi?
SAMUEL: Jeśli ludzie będą współpracować, pozytywnie myśleć i wysyłać w kosmos energię miłości, o której ciągle mówię, to wytworzy się ogromne pole wokół Ziemi. Czakramy nie zostały rozwiezione po całej kuli ziemskiej tylko dla widzimisię szalonego naukowca, ale po to, żeby w odpowiednim czasie, kiedy nadejdzie odpowiedni moment, być uaktywnione, uruchomione energią. Czakram posiada energię magnetyczną, a kiedy się połączy z energią energomagnetyczną powstaje sila, siła zabezpieczająca Ziemię.
BARBARA: Czy postać Apoloniusza z Tiany, który żył ponoć w czasach Jezusa, jeździł po ziemi i rozkładał czakramy, jest postacią faktyczną, bo w tej sytuacji zaczynam mieć wątpliwości?
SAMUEL: Czakramy, Barbaro, zostały rozłożone dużo wcześniej, jeszcze za bytności bogów na Ziemi. Osoba, o której wspomniałaś, miała wizję i miała wskazane, gdzie są umiejscowione czakramy. Jeździł tylko po to, żeby sprawdzić i zabezpieczyć. Słucham.
BARBARA: Kiedy może dojść do złożenia Sfinksa w całości na Ślęży, czy tam znajdują się kolejne części tej figury?
SAMUEL: Trzy juz mają, brakowało czwartej. Czwarta została znaleziona, czyli ta, o której teraz jest tak głośno.
BARBARA: Ooo...?
SAMUEL: Lew będzie w całości, inaczej mówiąc mentalnie Sfinks ożyje.
BARBARA: Nie bardzo rozumiem, dlaczego jest opinia, że jest to starochrześcijańska rzeźba, skoro ona sięga swoim przesłaniem wiele wiekow wcześniej?
SAMUEL: A ile to pomyłek już uczynili naukowcy. Przecież jeśli chodzi o Ślężę, tutaj zatrzymajmy się w tym momencie i w tym czasie. Książka powstała, o ile mi wiadomo, na temat Ślęży, na temat góry, ruin i co ty sama słyszałaś tam nic nie ma. Stukane było się w czolo, mówiono też, że archeologowie z uniwersytetu ulegli sugestii, że są niespełna rozumu. Teraz, w tym stanie wykopalisk nie mówią już, że Limisiewicz jest niespełna rozumu. To, co bylo wcześniej napisane, Barbaro, legło w gruzach.
BARBARA: No tak, ale zbliżające się nasze Sympozjum ujawni właśnie tajemnice potwierdzające prawdę z przeszłości.
SAMUEL: Jak myślisz, dlaczego?
BARBARA: Widać już czas.
SAMUEL: Widać dlatego wybrałem Chicago.
BARBARA: Właśnie, nawiązując do Chicago, skoro już wiemy, że to była również twoja siedziba w przeszłości, czy można wiedzieć, gdzie jest to miejsce w mieście Chicago, miejsce mocy, miejsce gdzie była siedziba?
SAMUEL: Jasne, że wiem, ale nie powiem, Barbaro.
BARBARA: Hmm...
SAMUEL: A to z prostego powodu. Chcę oczami Lucyny zobaczyć wasze reakcje. Tu mogłbym już określić, gdzie się znajduje, stoi na czakramie kosciół, ale który, nie powiem.
BARBARA: Ha... A jakie imię miałeś nadane przez lud, który skupiony był wokół twojej siedziby?
SAMUEL: Zdziwisz się, Barbaro, ale to były właśnie czasy, kiedy to był początek, kiedy to bogowie, czyli mój brat i inni byli na Ziemi. Już ci jest wiadomo, czego to szukaliśmy na Ziemi - złota. Teren Ameryki Północnej jest, może już nie do końca jest, ale był bardzo bogaty w złoża złota. Musiałem przecież mieć siedzibę. Zwracano się do mnie Pan Ziemi, albo Etar, lub Enki. Nie zmieniłem imienia, tak było od początku. I tak pozostanie na wieki.
BARBARA: Czy mogę prosić o kilka odpowiedzi na temat historii Słowian? Po spotkaniu z bardzo ciekawymi ludźmi, którzy zakładają Instytut Słowiański i oczywiście również jak my błądzą, szukają, zdają się być bardzo otwarci na informacje, które wczoraj otrzymali, nawet sporo, i interesuje ich, czy Słowianie kiedykolwiek mieli swoje pismo? Jak to wygląda, czy są w stanie natrafić na ślady pisma starożytnych Słowian?
SAMUEL: Pismo jak język, Barbaro, był jeden na całej kuli ziemskiej. Był to język - tutaj dla ciebie to nie będzie zaskoczeniem - język Nibiru, pismo podobne do pisma hebrajskiego. Dopiero stosunkowo niedawno, licząc od rozpoczęcia Ery Jezusa, czyli cofnijmy się dwa tysiące lat, to będzie nam łatwiej liczyć, pięć tysięcy lat od rozpoczęcia Ery Jezusa lub Ryby bogowie, czyli dokładnie mówiąc nie ja, Enlil, pomieszał istotom ludzkim języki i dał pismo. Słowianie do czasów właściwie zera, czyli Ryby, posługiwali się językiem hebrajskim. Tutaj niesłusznie uważasz, że jest to język żydowski. Jest to język - pismo bogów.
BARBARA: Jak w takim razie ma się to do języka wedosanskryckiego, który uważa się za najstarszy język na Ziemi?
SAMUEL: Przjrzyj się pismu, są tam naleciałości tego właśnie pisma i języka hebrajskiego. To, co zostało uczynione później, zostało zmieniane przez bogow i ludzi. Słucham.
BARBARA: Czyli Słowianie również zapis tego języka znali, musiały być gdzieś zapisy słowiańskie z dawnych czasów?
SAMUEL: Musiały być i powinny być i myślę Barbaro, że tutaj ten drugi poziom otworzy tajemnicę, czyli dodatkowo znajdą się relikwie obrzędów tych pogańskich, jak to wymawiacie, chociaż wolę tamte czasy, tamtych pogan niż dzisiaj oświeconych ludzi.
BARBARA: Bardzo prosiłabym o odpowiedź na pytanie, które niepokoi mnie od pewnego czasu. Od kiedy zetknęłam się z przekazami pani Elżbiety Nowalskiej tłumaczącymi sens schodzenia na ziemię i wzmacniania energii, i w obliczu tego, że w tej chwili, bo to naprawdę nie ma znaczenia czy ktoś jest Żydem czy Polakiem, czy Słowianinem, kimkolwiek, poczynając dobrze i jest człowiekiem, który chyba dojrzewa do sensu pobytu na Ziemi. Jak to się ma ze wzmacnianiem energii, z cierpieniem, które ponoć właśnie służy w tej ziemskiej szkole, żeby jako wzmocniony duch wrócić do krainy duchów?
SAMUEL: Barbaro, wcale nie musisz cierpieć po to, żeby się wzmocnić. Można żyć spokojnie i szczęśliwie i też się wzmacniać. Kiedy twoje serce jest spokojne i szczęśliwe, emanuje o wiele wyższą wibracją energetyczną. Kiedy cierpisz, wtedy ból i zasób energii maleje, wystarczy ci tylko na tyle, by móc żyć. Istoty ludzkie istotnie schodzą na ziemię, muszą zejść na ziemię po to, żeby odbyć następną wędrówkę. Chcą to uczynić jak najszybciej. Często poprzez szybkie życie, cierpiąc, chcą się doskonalić. Doskonalą się istotnie, ale szczęścia, czyli energii miłości nie wysyłają, gdyż jest w nich ból i cierpienie. Wiecej można zdziałać energią miłości, niż energią cierpienia. Słucham.
BARBARA: Czy mogę na sekundę powrócić do terminu "Lewici", gdzie użyte jest w Starym Testamencie sformułowanie, iż przy spisie ludności było nakazane, aby nie wliczać plemienia Lewitów, umiłowanego plemienia Lewitów do plemion izraelskich. Czy ma to jakiś związek ze Słowianami?
SAMUEL: Już wtedy Żydzi sobie to prawo zastrzegli, bycia najważniejszym narodem na Ziemi, czy wybranym narodem dla Boga Najwyższego. Barbaro, w oczach naszego wielkiego Boga, mojego ojca, twojego ojca, nie ma już czegoś takiego jak naród lepszy, gorszy, czy wybrany. Wszyscy jestescie jego. Ludzie narobili tego bałaganu. Kiedy po oczyszczaniu Ziemi (a to już następuje) stworzymy jedną religię dla całej zamieszkałej Ziemi, nie będzie to Słowianin, Żyd, Murzyn, Chińczyk, czy jeszcze inna narodowość. Wszyscy będziecie jednakowo traktowani jako jedna wielka rodzina. Słucham.
BARBARA: Wspomniałeś o czymś takim, że już byli - więc czyli musiał być czas, kiedy coś takiego się pojawilo, więc nic z niczego nie powstaje?
SAMUEL: Tak, nic z niczego nie powstaje i tutaj cofam się, cofam się do czasów, kiedy to na Ziemię zostały ewakuowane istoty z tej rozbitej planety, o której już też opisywałem. Z tego już wiesz, Ziemia była zamieszkała, nie była pustkowiem. Przybyli goście lub według istot, które zamieszkiwały Ziemię, przybysze. Istoty te, które przybyły, nie mogły przewyższać inteligencją istot zamieszkałych na Ziemi, więc umysły przesiedleńcom zostały zrównane do poziomu istot ziemskich. Tylko wybrane istoty były przesiedlone na Atlantydę, która, jak już wiesz, była Wyspą Bogów. Inaczej też mówiąc wyspa - jedno wielkie lądowisko. Przecież statki przybywające na Ziemię musiały mieć swój teren, gdzie mogły lądować i startować. Dopiero z Atlantydy rozjeżdżali się na cały świat. Była to tak zwana baza przesiadkowa, dosyć duża to baza była. Na pewno już wspomniałem, że Atlantyda miała połączenie z Ameryką Północną, gdzie można było przejść prawie suchą nogą. Tutaj, tak jak już wiesz, przybyły istoty, chociaż zrównane były do poziomu istot zamieszkałych na Ziemi, to jednak przewyższały swoją inteligencją te ziemskie istoty, i tutaj już można powiedzieć, że zawiązywały się tak zwane klany. Słucham.
BARBARA: Bardzo mi leży na sercu rekonstrukcja historii narodu polskiego, bardzo jest to bliskie memu sercu i chciałabym w miarę możliwosci pomóc w tej rekonstrukcji, bo problem polega na tym, iż udowadnia się, że do szóstego wieku naszej Ery nie Słowianie, a Germanie zajmowali tereny polskie.
SAMUEL: Barbaro, historia kołem się toczy, historia przeszłości będzie miała swoje zakończenie w przyszłości, inaczej teraz w teraźniejszości. Powiedziałem wyraźnie i jeszcze raz powtarzam, jeszcze lat kilka, a zostało to już niewiele, nie będzie Żydów, Germanów, Słowian, będzie jeden naród i do tego dążymy. Czy w dawniejszej Polsce w przeszłości byli Germanie, masz na myśli Niemcy? Polska ciągnęła się od Czechosłowacji po same morze, czyli Bałtyk. To byli Słowianie. Słowianie, można już ich bytność liczyć na sześć tysięcy lat licząc od dnia dzisiejszego, czyli od rozpoczęcia ery Ryby.
BARBARA: Kim jest Piast w takim razie?
SAMUEL: Jest jednym też z bogów. Piast zszedł na Ziemię jako mężczyzna, gdyż taka była potrzeba. Tutaj będę dalej mówił Piast, bo tak będzie wygodniej. Razem kiedy wiele ładnych tysięcy lat temu byliśmy na Ziemi, ja, mój brat i przyrodnia moja siostra, która tak dzielnie pomaga mi w tym, żeby doskonalić istoty ludzkie obiecała, że kiedy zajdzie potrzeba wykona raz jeszcze misję na Ziemi. Tak bardzo ubolewała, kiedy widziała Potop, kiedy giną istoty ludzkie, które były drogą eksperymentów, badań, doskonalone do obecnej fazy. I za jej to przyczyną i mądrością doszło do tego, że ludzkie istoty stały się doskonałe, gdyż wszyscy posiadacie pierwiastek nasz, czyli cząsteczkę naszego nasienia. Jest to na razie zablokowane, ale będzie uaktywnione po fazie oczyszczania. Siostra ma przyrodnia zeszła na Ziemię przed Enlilem czyli Jezusem. Wiesz o tym, że życie nasze nie bylo tak krótkie jak wasze. Poczekała do czasow Jezusa, spotkała się z Enlilem i kiedy Jezus odszedł, uzgodnili, że przejdzie i do Europy. Obejmie tereny najdogodniejsze i będzie tworzyć dobrą rasę białą, która w późniejszych czasch da się poprowadzić i będzie wzorem dla świata całego. Narodziła się po Jezusie tysiac lat, mówię "narodziła", gdyż opuściła ciało, wracała, ale wciąż była na Ziemi. Piast, tutaj żebyś dobrze mnie zrozumiala, cały czas była mowa, że będzie mężczyzna, gdyż w owych czasach kobieta miała mało do powiedzenia, musiała być podporządkowana woli mężczyzny, więc przed tysiącem lat po Jezusie ponownie się uaktywniła i przyjęta przez lud jako mędrzec, została Księciem Piastem.
BARBARA: Ohhhh... czy już to odkrycie czeka nas na kolejnym poziomie, do którego będziemy wchodzić?
SAMUEL: Są relikwie, które mówią o Piaście, samego Piasta nie ma. Barbaro, to już mówiłem, gdyż kości Piasta spoczywają, no niestety w tym nieszczęsnym grodzie, który został zasypany, czyli Wielkopolska, czyli wasz dzisiejszy Poznań.
BARBARA: Jeszcze nie wszystko tam stracone jest. Och!
SAMUEL: Mniej to ważne, może i to zostanie sprowokowane, żeby na nowo odkopać i sięgnąć po szczątki waszych przodków.
BARBARA: Ale już czekają na drugim poziomie właśnie pochówki ?
SAMUEL: No tak, czyli notatki spisane w relikwiach, Barbaro.
BARBARA: A wracając do pochówków - czy to jest dopiero trzeci poziom i mamy szanse tam być, czy jeszcze nie?
SAMUEL: Barbaro, i tutaj okryję tę odpowiedź zasłoną, czyli nie uzyskasz odpowiedzi. Niech to będzie tajemnicą. Oczywiście, że jest trzeci poziom. Nie mogę, już zbyt dużo emocji i zbyt wysoki poziom adrenaliny się pojawił, a co będzie na drugim już wiesz - będzie sarkofag, będą kości i będzie to, o co nam się bardzo rozchodzi, co obiegnie świat jako wydarzenie i umocni polski naród jako Słowian.
BARBARA: Tak, teraz najważniejszą sprawą jest Labirynt, jeśli chodzi o zdobycie finansów i przekonanie, znowu udowadnianie, że mamy rację, że Lucyna mówi prawdę, czyli w każdej chwili w tym roku jesienią, bo taki jest plan, żeby pojechal Wacław z Lucyną i ten Labirynt określili. Czy to wystarczy, żeby przekonać dr Hawassa na to, żeby wykonać otwarcie grobowca na wiosnę?
SAMUEL: Jeśli przekażę badania georadarowe po tym, jak Lucyna stanie na miejscu mocy, czyli miejscu gdzie będzie to miejsce wejścia do Labiryntu, tak, to z samej ciekawości Hawass zacznie kopać. Ten człowiek już zaczyna się otwierać, bo pomimo jego zamknięcia się ma też rozum Barbaro, widzi że coś dziwnego się dzieje na ziemi, tego czegoś nie potrafi zrozumieć, ale to coś przybywa z kosmosu. Jasna sprawa, że naukowcy z racji swego umysłu żądają dowodów, znaków. Już jeden znak otrzymał. Sobótka, Ślęża i tam też będzie dokonana sensacja, czyli poprzez Lucynę, która jest narzędziem, wskażemy miejsce, potwierdzi to badanie georadarów, musi być takie, i wtedy to dopiero z tym świadectwem badania trzeba się skierować do kustosza, czyli do dzisiejszego Hawassa. I to już będzie zaczęcie, rozpoczęcie następnej sensacji. Słucham.
BARBARA: Czy w tym mogą nam pomóc osoby bardzo wysokiej rangi? Z tego, co zauważyłam, osoby, które zakładają Katedrę Instytutu Słowiańskiego w Opolu, mają swoją główną siedzibę w Rosji. Czy taka współpraca byłaby dla nas pomocna? To ciekawi ludzie.
SAMUEL: Barbaro, każdy, kto się zaczyna pojawiać w naszej misji Faraon, powinien być, mówiąc naszym jezykiem, poddany próbie. Próba ma polegać na tym, że dana osoba otrzymuje zadanie do wykonania.
BARBARA: Rozumiem. Jeszcze mam kilka pytań ostatnich, dotyczących spraw obecnej nauki i tego, co się dzieje, bo z jednej strony jest bardzo dobrze, że Instytuty Naukowe wracają do badań nad parapsychologią, czyli przypadek Lucyny staje się wręcz naukowy w obliczu obecnego stanu nauki, a jednocześnie Pentagon szykuje bronie kosmiczne, twierdzi, że ma to służyć atakom naziemnym, a natomiast dla nas może być to jednoznaczna sugestia, iż jest to przygotowywanie się wobec zbliżającej się planety Nibiru. Jak na to patrzycie?
SAMUEL: Z przerażeniem, Barbaro, na to patrzymy, z przerażeniem. Do samej planety, już martwej planety Nibiru, już wspominałem o tym, że istoty przesiedliły się na Drugą Ziemię, czyli na planetę, która znajduje się w pasie Oriona. Musieli opuścić ratowanie planety Nibiru, nie doszło do finału, nie wystarczyło ani złota, gdyż atmosfera była w dalszym ciągu dziurawiona i musieli podjąć decyzję ewakuacji. Planeta z istot fizycznych z materią jest pusta, jest zamieszkała przez istoty duchowe, czyli pozbawione materii. Sama planeta nie zderzy się i na nic się zdadzą obliczenia naukowców, na nic się zda zbombardowanie owej planety - jest nie do uchwycenia, a ogon, który ciągnie za sobą, składający się z meteorytów, jest ogromny. I tutaj obliczenia naukowcow są bzdurne, nie poradzą sobie z tym olbrzymem. Olbrzymowi się nic nie stanie, a jeżeli wystrzelą w stronę meteorytów bomby, to tylko bardziej zaszkodzą Ziemi. Ziemia jako planeta, tak samo jak Nibiru, zostanie, ale może się stać martwą planetą.
BARBARA: Jak wyglada odbiór ziemskich naukowców przekazów, które otrzymują, bo na pewno odbierają to? Jaka jest reakcja? Czy jest jakakolwiek skłonność do współpracy?
SAMUEL: Niektóre istoty ludzkie, naukowcy, zaczynają myśleć, otwierać się na to przesłanie. Przesłanie jest jedno, Barbaro, nie ma innego. Ratunek dla Ziemi, ratunek dla ludzi, wołanie, że nie tędy droga, budowanie schronów czy też budowanie bomb, które zdołają zniszczyć, przesłanie mówi: "Nie poradzicie sobie z tą ogromną planetą, która zmierza ku Ziemi". To jest błędne rozumowanie, że planeta może się dopiero zbliżyć za sto czy dwieście lat. Już się zbliża, zostało czasu niewiele. Przesłanie jest zawsze takie samo, Barbaro, nie ma innego - wołanie o współpracę, wołanie o ratunek dla Ziemi. Słucham.
BARBARA: W sesji, którą przeczytałam z archiwum Lucynki, były powiedziane ważne rzeczy co do wyraźnych cezur, czyli śmierci Prezydenta Rosji i odejścia Papieża obecnego. Jak to czasowo, w naszym czasie ziemskim, wygląda na czas obecny?
SAMUEL: Jeden i drugi tak naprawdę już mieli odejść w roku zerowym, czyli dwutysięcznym waszym ziemskim, ale po odbyciu narady doszliśmy do wniosku, że nie można przyspieszać biegu wydarzeń, więc dlatego ich życie zostalo jeszcze zatrzymane. Papież jest trzymany resztkami sił, ale jeszcze jego duch trzyma. Jest to ogniwo, które jeszcze łączy, które łączy się poprzez przepowiednie. Do roku 2006 już nie zdołamy utrzymać ani jednego ani drugiego.
BARBARA: Mamy na uwadze oczywiście Prezydenta, o którym mówiliśmy w czasach 1997 roku, czyli Gorbaczowie, nie obecnego?
SAMUEL: Nie obecnego, Barbaro, nie obecnego.
BARBARA: Rozumiem. Jaka jest rola obecnego prezydenta Rosji, który zdaje się być prezydentem dbającym naprawdę o dobro kraju i swoich ludzi - Putin?
SAMUEL: Barbaro, powiem inaczej. Narzędzia są nasze różne, jedne mają drogę miłości, drugie narzedzie ma inne zadanie - oczyszczania i tego zadania się podjął obecny przywódca Rosji. Niewdzięczne to jest, ale i takich właśnie wybieramy, do takich zadań, jak to kiedyś powiedziałaś, specjalnych. Zadania osób innych - iść drogą miłości, a drugich, przykro powiedzieć, ale już wiesz jaką drogę dostali.
BARBARA: Czy mogę poznać prawidłowe imię, o które jest spór wśród profesorów zakładajacych Instytut Słowiański, czy imieniem twoim… Był spór czy Światowid czy Świętowit?
SAMUEL: Czasy, Barbaro, czasy jakie były w przeszłości, Świętowit. Światowid jest bardziej światowo, czyli bardziej nowocześnie. Dalej chodzi nam o tą samą osobę.
BARBARA: A jakie przesłanie zawiera rzeźba Panny z Rybą? Jest legendą, czy jest faktyczną legendą, czy jest inaczej?
SAMUEL: Panna z Rybą nie odegrała w istocie rzeczy wiekszej roli.
BARBARA: a terenie Stanów Zjednoczonych raporty naukowców, Pentagonu, są bardzo niepokojące, jeśli chodzi o gotowość kilku wulkanów, a zwłaszcza w parku Yelowstone, o ogromnej sile w sumie rażenia terenu w promieniu stu tysięcy kilometrów. Czy jest to bliski czas? Jest tam juz bardzo niebezpiecznie, już obserwując zwierzęta, ptaki i przyrodę jest to jak gdyby końcówka?
SAMUEL: Nie tylko tam, Barbaro, ale i inne tereny też. Japonia, Wschód, te wszystkie tereny, inaczej, cała Ziemia będzie płakać, czyli Matka Ziemia dopiero zacznie się odzywać i pokazywać swoje pazury, dziękować istotom ludzkim za to wszystko, co uczynili przez te tysiące lat.
BARBARA: Czy w Polsce również będą takie wydarzenia?
SAMUEL: Polska, Barbaro, ma tą dobrą sytuację, że leży na dobrym gruncie geograficznym. Jeżeli chodzi o sprawy katastroficzne, to już nie dotknie w takim stopniu jak inne kraje, ale sama Polska wcale nie będzie wolna od katastrof i kataklizmów i chorób, Barbaro, i tu też będzie Duch Śmierci zbierał ogromne żniwo. Słucham.
BARBARA: Pozwolę sobie zapytać o rodzaje energii, które niesie przesłanie kalendarza Thzolkin, Majów. Czy w istocie są to energie, które powinno się bardzo wziąć do serca i zwracać uwagę na to, jak czytać Kalendarz Majów na czas obecny?
SAMUEL: Barbaro, Majowie, Celtowie, Sumerowie, te nacje miały jeden wspólny język czyli cel: energia miłości. Już o tej energii wiedziano, jaką siłę i moc posiada. Energia miłości, jak to kiedyś powiedział Enlil, góry potrafi kruszyć i tak też jest. O tym wiedzieli wasi przodkowie.
BARBARA: Na Sympozjum zbliżające się, właściwie już rozpoczęłam i w tej chwili bardzo mi się układa cała wizja zapisu, który nawet już obiecałam słuchaczom mojego programu - historię Ziemi. Miałam bardziej ograniczone pragnienia spisania historii narodu polskiego, ale na bazie tego chciałabym ujawnić historię praktycznie wszystkich ludów, które się pojawily i sensu ich istnienia, zdążającego do czasów ostatecznych. Myślę, że na bazie tej wiedzy, chciałam zapytać i tak mi się wydaje jednoznaczne, że to już chyba czas?
SAMUEL: Dla istot ludzkich na całej Ziemi nie jest ważna religia, nie jest ważny kolor skóry, Barbaro. Do rozliczenia pod uwagę będzie brane serce. Czy to Żyd, czy to będzie Muzułmanin, czy to będzie jeszcze kto inny, jeśli serce jego będzie czyste - ten będzie żył. Inni mowią - jestem straszny, bo straszę. Dlaczego to nie przypomną sobie ludzie tego, co mówił Jezus, kiedy był na ziemi. Ten dopiero grzmiał, ten dopiero mówił o tym oczyszczaniu, kiedy to odejdzie i ponownie powróci. Dalej będzie istotą duchową i będzie współpracował z bratem. Dlaczego to jest ignorowane? Dlaczego to nie usłuchali tych słów? Już wtedy było mówione, już wtedy było na wszystkie strony świata trąbione o tym, że nadejdzie oczyszczanie. Dla nas jest to niebawem, u was upłynęło dwa tysiące lat. To tylko dwa dni, Barbaro, minęło.
BARBARA: Czy są jakieś zapisy Jezusa na ziemi, czy ktoś to spisywal poza Ewangelistami?
SAMUEL: Jeśli już chcesz znać prawdę, to wspomniane jest o przyszłym Proroku, który przyjdzie na Ziemię w tablicach, które znajdują się w grobowcu Faraona. Tam jest wiedza, tam jest historia. Ją trzeba ludziom pokazać, już nie mówiąc o samym obudzeniu Faraona.
BARBARA: A czy obecne wykopaliska archeologiczne, które toczą się przy Sfinksie również, ujawnią to, bo one się już rozpoczęły?
SAMUEL: Nie ujawnią. Nie dopuścimy do dostania się do komnaty wiedzy do Sfinksa, tak samo jak nie dopuściliśmy niepowołane stopy przy wykopaliskach na Ślęży, co się dzisiaj dziwne wydaje, jak to się stało. I tak samo będzie przy Sfinksie. Do pewnego poziomu pozwolimy kopać, a potem zakłócimy całą pracę i pracę wykopaliskową przerwać będą musieli. Słucham.
BARBARA: Czy w związku z zebraniem informacji, którymi w tej chwili dysponuję przy spisywaniu historii Ziemi, historii ludzi, w tych zapisach krótkich, na czas Sympozjum, czy miałbyś jakieś przesłanie Enki od siebie, na zakończenie dla ludzi, którzy będą to czytać, tego słuchać?
SAMUEL: Przesłanie jest jedno. Poprzez wybieranie, poprzez selekcję zaczynam już mieć dobrze ukształtowaną załogę, czyli ludzi ze stali, o których mi właśnie chodziło. Do Sympozjum was przygotuję, słuchajcie swojej intuicji. Dajcie się poprowadzić. Wszyscy którzy zostaliście skierowani na tę moją drogę, drogę Enki. Tyle mogę powiedzieć. Słucham.
BARBARA: Dziękuję, bardzo dziękuję za wszystko - ten ogrom informacji, a jutro działam.
SAMUEL: To i ja dziekuję tobie, Barbaro, za cierpliwe wysłuchanie słów moich. Słucham dalej.
BARBARA: Wczoraj rozmawiałyśmy na temat gości, których powinno się zaprosić do Chicago na Sympozjum tak, że chyba ta czołówka, która związana jest z Uniwersytetem, czyli pani Halina, dr Limisiewicz, no i chyba dziekan Instytutu Archeologi, to są najwłaściwsze osoby. Nie wiem, czy kogoś nie pominęłam, czy ktoś może się poczuć urażony.
SAMUEL: Żeby wszystkich zadowolić, Barbaro, musiałabyś zaprosić lekko z dziesięć osób, a pieniądze które są złożone w Fundacji, uwierz mi, potrzebne są na inne cele. Chcesz zaprosić z blizszego terenu, amerykańskiego kogoś - proszę bardzo, i to w zupełności wystarczy. Wspomnij sobie ostatnie Sympozjum, przecież była tylko garstka, a ile godzin trwało? I to samo może być teraz. To znaczy, nie będziemy przesadzać, żeby nie zanudzić ludzi, ale też będzie ogromny posłuch i ogromne zainteresowanie. To co te osoby, które zostały wymienione, w zupełności wystarczą. Mówię o tych, które mają przyjechać z Polski. Słucham.
BARBARA: Myślę jeszcze o osobach z Instytutu Słowiańskiego, który jest zakładany w Polsce. Chciałyby przybyć, a napewno chętne będą i będą napewno?
SAMUEL: Tutaj myślisz o profesorach. Jeśli czujesz taką wewnetrzną potrzebę, daje tobie rekę wolną. Zdecyduj co do któregoś z profesorów.
BARBARA: Tak, bo jest to hasło, które może przyciągnąć dużo ludzi, jeśli chodzi o odkrycie. Ujawnienie informacji dotyczącej historii słowiańskiej, a w sumie batalia o to się toczy i w sumie do tego się też sprowadza, to się zazębiają historie. Tak sobie myślę, że to może być dobrze.
SAMUEL: Właśnie, Barbaro, trzeba czymś ludzi przyciągnąć, ty już jesteś świadoma, że to wszystko, o co teraz tak ludzie zabiegają, za kilka lat może nie mieć najmniejszego znaczenia. Słucham.
BARBARA: Czy wobec tego zapowiedź apokaliptyczna, która mówi o tym, że w czasach ostatecznych wróci Enoch i Eliasz, tyczy się powrotu twojego i brata Jezusa?
SAMUEL: Było dane nam obu, mnie i memu bratu, zarządzanie Ziemią, to już wiesz. Powrócę tu do Apokalipsy Jana, która wyraźnie mówi o powrocie naszym i tak w istocie rzeczy jest. Powrót nasz jest już odczuwalny, wyraźny od roku "00", kiedy Ryba ustapiła miejsca Wodnikowi, wtedy kiedy zegar czasu został wyzerowany, zaczął się od jedynki. My już jesteśmy, Barbaro, tylko niewidzialni. Słucham.
BARBARA: Hmm. I ostatnie pytanie co do wyjazdu do Egiptu. Czy sugerujesz, żeby z Lucyną i Wacławem ktoś jeszcze poleciał, kto byłby potrzebny w tym roku na badanie grobowca?
SAMUEL: Co do badań na miejscu Labiryntu jeszcze podejmiemy decyzję. I też się przysłuchałem waszej rozmowie. Miejsce jest to niebezpieczne i tego też nie muszę komentować. Im mniej osób, tym lepiej, nie będą się rzucać w oczy, a swoją pracę wykonają. Wyjadą wtedy, kiedy my zdecydujemy i tutaj proszę całą grupę, która uczestniczy w misji Faraon o bezwzględne posłuszeństwo. Słucham.
BARBARA: Czy to może być jeszcze w tym roku?
SAMUEL: Jeszcze, Barbaro, nie zdecydowaliśmy, musimy utorować drogę. Miejsce i czas jest niebezpieczny. My jesteśmy istotami duchowymi, możemy zagwarantować bezpieczeństwo, ale najpierw musimy przygotować teren. Istoty takie jak Wacław i Lucyna są nam cenne i nie możemy narażać na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, więc decyzje co do wyjazdu do Egiptu pozostaw nam. Upłynęło już tyle czasu, były już mozliwości wyjazdu, zostało to zignorowane, więc teraz proszę o wytrwałość i posłuszeństwo. Słucham.
BARBARA: Na razie to wszystko co trzeba wykonać, a praktycznie dopiero w życiu wychodzą różne problemy, które się mogą pojawić. Na dzień dzisiejszy myślę, że wszystko jest jasne.
SAMUEL: Postaram się, Barbaro, żeby tych problemów było jak najmniej, ale Barbaro, idź drogą prawdy, idź drogą prostoty i wtedy osiągniesz zamierzony cel. Słucham.
BARBARA: Tak, to wszystko, bardzo dziękuje za spotkanie, za pomoc wszelką.
SAMUEL: I ja dziękuję tobie, Barbaro, ze swojej strony i ze strony brata mojego i przyrzekam tobie, że będziemy wespół przygotowywać Sympozjum, gdyż nam też na tym zależy, żeby jak najwiecej ludzi otwarło swe serca, a jak już wiesz, wybraliśmy ten kraj i to miasto dlatego, że jest to miłe memu sercu, Nie mogliśmy wybrać kraju brata mego, gdyż ten kraj jest w tej chwili bardzo niebezpieczny. Taka jest prawda, zatem dziękuję tobie, Barbaro.
BARBARA: Dziękuję....