DWIE LODOWE GÓRY
(Paul Cornelis)
Wyobraźmy sobie dwie lodowe góry stojące naprzeciw siebie. Ich wzajemny stosunek można określić jako chłodny, a nawet zimny, co w tym przypadku nie może nas dziwić.
Jedna góra lodowa myśli sobie tak: „Dlaczego ta druga nie przesunie się troszeczkę ku mnie? Dlaczego nie daje mi żadnego znaku przyjaźni? Dlaczego nie uczyni pierwszego kroku?"
Druga lodowa góra myślała podobnie: „Jeśli tamta się nie zmieni, to i ja się nie zmienię!"
Wiemy jednak, że żadna lodowa góra sama z siebie się nie poruszy. Nic się nie może więc zmienić. Lodowe góry jeszcze bardziej zamykają się w sobie.
Ale po miesiącach, a może po latach, nie powiem wam tego dokładnie, pierwsza góra lodowa zauważyła, że w południe, gdy słońce najmocniej przygrzewa, może się ona trochę roztopić. Patrzyła uważnie jak zmieniała się w wodę. Druga lodowa góra przeżywała to samo; nic zresztą z tego, co działo się z pierwszą górą. nie uchodziło jej uwadze. I wyobraźcie sobie, że lodowe góry zbliżyły się do siebie, po raz pierwszy dotknęły się wzajemnie. Odczuwały jeszcze chłód, lecz ich wody już się wymieszały. Doświadczały wspólnie swoich słabości, były sobie potrzebne, wspierały się. Wokół nich było coraz więcej wody. I przyszedł jakiś chłopiec, potem jeszcze jeden, a potem cała gromada dzieci. I na tej kałuży, powstałej z topniejących lodowych gór, dzieci zaczęły puszczać swoje okręty. Góry słyszały, jak dzieci się bawią i ich radość była ogromna. Nie odczuwały już w ogóle chłodu.