Odkryli krater po meteorycie tunguskim
Włoscy geologowie są na tropie słynnego przybysza z kosmosu. Być może wkrótce dowiemy się, co tak naprawdę eksplodowało 99 lat temu na Syberii?
30 czerwca 1908 r. nad syberyjską rzeką Podkamienna Tunguska nastąpiła potężna eksplozja, której moc szacuje się na blisko 15-20 megaton (mniej więcej równa największej bombie jądrowej zdetonowanej przez człowieka). Powaliła drzewa na obszarze 200 tys. hektarów, wywołała falę uderzeniową, która dwukrotnie okrążyła kulę ziemską. W Londynie zanotowano trzęsienie ziemi. W Rosji posądzono Japończyków o rozpoczęcie wojny. Jeszcze następnego dnia, korzystając z niezwykłej zorzy, można było w Europie czytać książki po zmierzchu.
Pierwsza wyprawa badawcza dotarła do trudno dostępnego miejsca katastrofy dopiero pod koniec lat 20. ubiegłego wieku. Naukowcy zobaczyli tylko leżące pokotem drzewa, ale nie znaleźli żadnego krateru ani też fragmentów kosmicznego intruza. Dziś uważa się, że nadleciał on z szybkością 15 km/s. i uległ rozerwaniu na wysokości 10 km. Mógł całkowicie stopić się i wyparować w żarze eksplozji. Kwestia, czy był to meteor, czy kometa, wciąż pozostaje nierozstrzygnięta.