|
Partnerstwo i dialog są wyznacznikiem równości i współpracy pomiędzy ludźmi. Powinny więc stanowić elementarne ogniwo łączące dwie, tak ważne w wychowaniu dzieci i młodzieży, grupy: rodziców i nauczycieli. Nadrzędnym celem obu stron jest szeroko pojęte "dobro dziecka i jego wszechstronny rozwój". Problem jednak tkwi w szczegółach, czyli w tym, co każdy rodzic i nauczyciel rozumie pod pojęciem "dobra ". Różne są przecież poglądy rodziców na sprawy wychowania, różny system wartości przekazywanych młodym ludziom oraz różne oczekiwania względem dzieci. Nie zawsze są one zgodne z światopoglądem nauczyciela. Rodzi to trudną sytuację, w której cele stawiane przez szkołę nie pokrywają się z wartościami cenionymi przez rodziców lub tych, którzy układają programy szkolne. Sytuacja taka może doprowadzić do konfliktów światopoglądowych u dziecka i zaburzyć (jeśli nawet nie uniemożliwić) jego prawidłowy rozwój.
Ważnym zadaniem stojącym przed nauczycielem-wychowawcą jest, oprócz poznania wychowanków, poznanie ich środowiska rodzinnego. Wiedza ta pozwala na łatwiejsze wyłapanie nieprawidłowości i przyjęcie właściwego sposobu oddziaływań pedagogicznych zarówno na dzieci jak i ich rodziców. Ważnym czynnikiem korygowania negatywnych zachowań czy uświadamiania rodzicom pewnych spraw związanych z wychowaniem jest ich pedagogizacja. Powinna ona wskazywać na pojawiające się zagrożenia i związane z nimi skutki oraz wskazywać sposoby postępowania w celu ich wyeliminowania.
Być może, część nauczycieli nie widzi potrzeby "zawracania głowy" rodzicom sprawami, które na pozór nie są bezpośrednio związane z wynikami nauczania czy też zachowaniem uczniów.
W dzisiejszych czasach, gdy znaczna większość rodziców posiada wykształcenie, wydawać by się mogło, że jest przygotowana do znajdowania interesujących ich tematów w książkach, gazetach, telewizji itp. Na pewno wielu z nich korzysta z uzyskanych informacji stosując je do korygowania wychowania własnych dzieci oraz rozwijania własnych zainteresowań i poszerzania horyzontów swojej wiedzy. Część rodziców jednak uważa, że wie już dostatecznie dużo i nie potrzebuje się dokształcać. Część z nich na lekturę nie znajduje czasu, z powodu nadmiaru obowiązków.
Obejmując wychowawstwo w klasie czwartej, postanowiłam zdiagnozować potrzeby rodziców, ich stosunek do niektórych spraw oraz ich oczekiwania w stosunku do mnie. Opracowałam ankietę, którą na pierwszej wywiadówce przeprowadziłam wśród rodziców. Aby współpraca na płaszczyźnie dom - szkoła układała się dobrze, wyjaśniłam rodzicom, czego ja, jako wychowawca ich dzieci, od nich oczekuję. Jestem przekonana, że bardzo ważną rzeczą jest budowanie relacji z rodzicami w oparciu o jasne i sprecyzowane zasady.
Jednym z zagadnień, jakie pojawiło się w ankiecie, było pytanie o to, czy wywiadówki powinny być połączone ze szkoleniami rodziców. A oto odpowiedzi rodziców:
Widać wyraźnie, że prawie 75% rodziców oczekuje tego typu wsparcia!
Następne pytanie dotyczyło tematów, które cieszyłyby się największym zainteresowaniem.
Tematom, które najbardziej interesują rodziców, będą poświęcone szkolenia na kolejnych wywiadówkach. Proszę zwrócić uwagę, że ze strony rodziców nie padła żadna propozycja! Wynika stąd, że nauczyciele sami, znając sytuacje uczniów i ich rodzin, muszą podsuwać takie propozycje, które mogą zaciekawić rodziców.
Aby wychowanie przyniosło oczekiwane rezultaty, oddziaływania na dzieci i ich rodziców muszą być stałe i systematyczne. Muszą być jednocześnie przepełnione autentyczną życzliwością i szacunkiem, ale również cechować się konsekwencją i stawianiem wymagań.
Wszyscy, którzy mają świadomość, że przyszłość rodziny, narodu i społeczeństw zależy od wychowania młodzieży, powinni dołożyć wszelkich starań, aby ten proces zakończył się sukcesem.
Uważam, że pedagogizacja rodziców to bardzo ważny element osiągnięcia założonych celów. W tym coraz bardziej zabieganym świecie, gdzie coraz więcej jest rodzin niepełnych, wzrasta poziom ubóstwa oraz przybywa rodzin niewydolnych wychowawczo, jak również biorąc pod uwagę oczekiwania rodziców wobec szkoły, PEDAGOGIZACJA staje się koniecznością i potrzebą.
Lidia Szewczyk
Lidia Szewczyk - nauczycielka matematyki w Szkole Podstawowej nr 2 w Sędziszowie MaŁopolskim
Nie ulega wątpliwości, że pierwszymi wychowawcami dziecka są rodzice. Jest im to przynależne i zagwarantowane w naszym kraju prawem.
Czy jednak rodzice mają największy wpływ na wychowanie swojego dziecka? Obserwując młodzież w ciągu ostatnich lat jako nauczyciel i wychowawca mam co do tego wiele wątpliwości. Spotykam się bowiem z przerażającą prawdą: dzieci godzinami przesiadują przed ekranem telewizora, ewentualnie monitora komputerowego lub konsoli do gier. Czy tak powinno być?
Być może, bo przecież telewizja:
jest źródłem wiedzy,
umacnia solidarność z ludźmi,
może promować świat, ukazywać zagrożenie środowiska,
dzięki telewizji możemy uczestniczyć w wielkich widowiskach, imprezach sportowych,
itp.
Dziecko w wieku do 7 lat nie powinno oglądać telewizji dłużej niż 30 minut bez przerwy. Kolejne minuty spędzone przed ekranem wpływają ujemnie na system nerwowy, zmysł wzroku i psychikę dziecka. Dziecko 12-letnie jest w stanie dłużej odbierać to, co oferuje nam TV. Jednak jego percepcja jest wybiórcza, sceny nieistotne może odebrać jako zasadnicze, scena (dla dojrzałego telewidza) przypadkowa może zaistnieć w świadomości dziecka jako główna myśl i rozbudzić uśpioną jeszcze w tym okresie aktywność psychoseksualną. Młodzież w wieku 12-15 lat jest najbardziej otwarta na to, co obserwuje. Stąd bezkrytycznie przejmuje wzory, porównuje się z gwiazdami telewizyjnymi i... cierpi! Później wkracza w wiek, w którym przedkłada towarzystwo rówieśników nad towarzystwo rodziców, a swą postawę kształtuje już samodzielnie. Jednocześnie nie posiada jeszcze życiowego doświadczenia i nie zawsze umiejętnie przewiduje konsekwencje swoich poczynań. Co jeszcze dziecko może przejąć z telewizyjnych programów? Rozpocznijmy od kreskówek.. Niemal zupełnie pozbawione są one częściowych czy trwałych skutków stosowania przemocy. Nie ukazują bólu, cierpienia i konsekwencji, jakie niesie za sobą przemoc.
U dzieci kształtuje się więc nierealistyczny świat, a rozwój najważniejszych uczuć: miłości i szacunku do siebie i ludzi jest hamowany. Nadrobienie wszystkich zaległości w rozwoju sfery uczuciowej dziecka spoczywa na rodzicach i wychowawcach.
To jeszcze nie wszystko. Pamiętajmy również, iż w świetle badań psychologicznych obserwowanie zachowań agresywnych w znaczący sposób wpływa na skłonność do takich zachowań. Z badań zaś przeprowadzonych w 1997 r. wynika, iż w polskiej telewizji co 4 minuty w programach dla dzieci i co 2 minuty w programach dla dorosłych pojawia się element przemocy (przedmiot związany z przemocą, konflikt, agresja fizyczna lub słowna). Dla porównania w Wielkiej Brytanii kodeks dopuszcza emitowanie 1-2 scen przemocy na godzinę. Jeśli chodzi o wyciąganie konsekwencji związanych ze stosowaniem agresji, to na 284 tylko w 18 przypadkach pokazano wynikające z nich konsekwencje. W programach dla dzieci z żadnego. Poza tym, jeśli człowiek 4 godziny dziennie spędza przed telewizorem, to w ciągu całego życia przesiedzi przed nim 10 lat. Jak to jest z czasem spędzonym na rozmowach rodzic - dziecko? Spójrzmy na sytuację w Stanach Zjednoczonych. Sondaże wykazują, że współcześni rodzice rozmawiają z dziećmi 15 minut dziennie, w tym 12 minut to wydawanie poleceń. Przyznajmy, że u nas coraz częściej kontakty z dziećmi ograniczają się do komend: zrób lekcje, pospiesz się, wstań już itp. Oglądanie telewizji czy gra na komputerze też ogranicza kontakty dzieci z rówieśnikami i więzi rodzinne.
Każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko było indywidualnością, chciałby człowieczeństwo dziecka odkrywać w oparciu o prawa naturalne (prawo do życia, rozwoju, myślenia, pamiętania, miłości, godności i wolności). Te wartości są przekazywane dziecku w sposób naturalny i spontaniczny w bezpośrednim kontakcie np. matki i dziecka. Jak więc wygląda dziś wychowanie w praktyce w porównaniu z naszymi marzeniami?
Zacznijmy od tego, że jesteśmy przeciążeni i biedni. Ciągłe frustracje powodują niewydolność wychowawczą. Aby sobie pomóc, palimy, pijemy, a młodzież... może sięga po narkotyki, a może upodabnia się do kreowanych przez media postaci, o których rodzice niczego nie wiedzą?
Bieda, jaka dokucza większości naszego społeczeństwa, uniemożliwia nam wykupienie karnetów na basen, na korty, na siłownie i wspólne wakacje zimowe czy letnie. Więc cóż możemy zrobić w takiej sytuacji oprócz dostępu do telewizji? Jest to najtańszy sposób przeżywania życia. I tu nasuwa się myśl: "dobrze, że dzieci chodzą do szkoły". Tu nadrabiają zaległości w kontaktach z rówieśnikami, są też takie lekcje, na których uczeń uczy się dyskutować, może wypowiedzieć się na dany temat i wysłuchać zdania kolegi, może poznać zdanie autorytetów. Wszystko to dzieje się "pod okiem" nauczyciela, tak więc on rzec by można walczy z telewizorem. Nie chciałabym tu urazić rodziców, ale każdy w jakiś sposób może kontrolować wpływ programów telewizyjnych na swoje dziecko. Oznaczenia programów telewizyjnych bardzo nam w tym pomagają. Oto 10 wskazówek, które młodym rodzicom pomogą ochronić dziecko przed negatywnym wpływem środków masowego przekazu:
Nie puszczajcie telewizora przez 20 godzin na dobę.
Nie stosujcie telewizora jako niańki.
Odrzucajcie kanały, które oferują przemoc.
Planujcie codzienne zajęcia własne i dziecka.
Nie używajcie telewizji jako formy przekupstwa.
Używajcie telewizora do nauki dziecka - jako źródło informacji i nauki, uczcie odróżniać fakty od fantazji.
Oglądając wspólnie, korygujcie błędne poglądy i wskazujcie pozytywne wartości (stały monitoring).
Zachęcajcie do różnej aktywności ruchowej i intelektualnej, opiekuńczej (zwierzątka), rozwijania hobby,
Szukajcie dobrej telewizji - sztuki, programów przyrodniczych, sportowych.
Wchodźcie w grupy nacisku z nauczycielami itp., piszcie prośby do prezydenta i rządu o wsparcie edukacji przeciw przemocy.
Barbara Szpak
Barbara Szpak - nauczycielka w Szkole Podstawowej nr 2 w Toszku