Grzegorz Kasprzyk
Temat: Ekologia w życiu codziennym.
Co to właściwie jest ekologia, w znaczeniu czysto terminologicznym? Myślę, iż właśnie od tego należałoby zacząć pracę na powyższy temat.
Ekologia - dziedzina nauk badająca zależności między żywymi organizmami a środowiskiem, w którym one bytują.
gr. eikos - dom, gospodarstwo
gr. logos - słowo, myśl, opowieść.
→ opowieść o domu → całość otoczenia danego organizmu, jego środowisko
→ opowieść o gospodarstwie przyrody
Ekologię zazwyczaj jeszcze dzielimy na dwa działy, (aczkolwiek przyjmuję się również inne kryteria podziałowe)
- autekologia, koncentrująca się na badaniu poszczególnych organizmów lub poszczególnych gatunków i ich zależnością od środowiska, kładąc szczególny nacisk na biologię gatunku (tzn. całość wymagań, zachowań, cech danego gatunku, behawior)
- synekologia, zajmująca się zależnością od środowiska poszczególnych grup organizmów tworzących pewną całość pod względem tej zależności. Badania poszczególnych ekosystemów, np. łąki
Z racji, iż mówiąc o stosunku ludzi do środowiska, zazwyczaj mamy na myśli aglomeracje miejskie, warto sprecyzować cechy tego nienaturalnego ekosystemu.
Miasto traktujemy jako ekosystem, w skład, którego wchodzi część żywa (populacja ludzka, zwierzęta i rośliny) oraz część abiotyczna (warunki klimatyczne i glebowe).
System ten będący ekosystemem heterotroficznym (musi mieć zapewniony stały dopływ znacznej ilości gotowej materii organicznej, żaden jego komponent nie jest w stanie wytwarzać energii - pomijam tutaj zazwyczaj i tak nieliczną florę) nie ma możliwości samoregulacji. Istnieją oczywiście naturalne systemy heterotroficzne, np. przydenne strefy oceanu.
Każdy ekosystem ma "wejście" i "wyjście". W tym przypadku do tego ekosystemu, wchodzi: woda, powietrze, żywność, surowce naturalne, ludzie. Jako produkt wyjściowy otrzymujemy: sztuczne formy energii produkowanej przez przemysł, gotowe produkty "życia codziennego" i całą masę najróżniejszych zanieczyszczeń, będących skutkiem ubocznym wszelkich cyklów zachodzących w tym ekosystemie.
Świadomie wybrałem właśnie ten temat, uznając go jako najściślej powiązany z moim kierunkiem studiów. Umożliwia on wykazanie może nie tyle zależności populacji ludzkiej od środowiska, co jest aż nadto oczywiste, ile jakość świadomości o powyższym powiązaniu, jaki wykazuje współczesne społeczeństwo. Jak wiemy, jego ostateczny poziom jest zależny od uzyskanego wcześniej wychowania, czyli świadomego kształtowania pewnych cech osobowościowych.
Może zanim przejdę do społeczeństwa jako ogółu, powinienem wcześniej powiedzieć kilka słów o moim stosunku do powyższego.
Z racji młodzieńczych zainteresowań naukami przyrodniczymi, predysponującymi mnie do posiadania jakiejś tam wiedzy na zagadnienia związane z ochroną przyrody, uważam, swoją świadomość ekologiczną za wysoko rozwiniętą. Celowo tutaj utożsamiam "ekologię" z działaniami na rzecz ochrony środowiska, z prostej przyczyny, to najłatwiej zaobserwować w społeczeństwie. Poza tym, można wskazywać na dość ścisłe powiązanie, pomiędzy wiedzą na dany temat (świadomością) a działaniami mającymi na celu realizację swoich poglądów i przekonań. Oczywiście abstrahuję od tak skrajnych (i aktualnych) przypadków, jaki stał się udziałem doktora Theodora Kaczynskiego. Jako czytelnik jego "Manifestu" stwierdzam z całą odpowiedzialnością, iż w wielu kwestiach niebezpiecznie blisko dotarł prawdy, jednak od strony praktycznej sami dobrze wiemy jak było...
Otóż mógłbym uznać siebie za "ekologicznego" człowieka, gdyby nie fakt, iż palę, a tego w żaden sposób nie mogę pogodzić z moim wizerunkiem "prawdziwego ekologa".
Mogę tutaj wspomnieć, iż miałem nieco więcej styczności aniżeli przeciętna, statystyczna jednostka, z ludźmi zajmującymi się ochroną środowiska w wymiarze zawodowym. Mam wieloletnie dobre kontakty z pracownikami Legnickiego MIOŚu (do niedawna jeszcze WIOŚ), dostęp do "Raportów" o aktualnym stanie środowiska w regionie, itp.
Aby było jeszcze ciekawiej, wspomnę, iż swoją karierę studenta zaczynałem od półrocznego pobytu na Akademii Rolniczej we Wrocławiu, właśnie na kierunku Ochrona środowiska.
Podsumowując swój stosunek, mogę powiedzieć, iż na pewno z premedytacją nie staram się degradować środowiska, w którym żyję (sortuję śmieci, nie depczę trawy, interesuję się zagadnieniami z ochrony środowiska, rozważam przynależność w przyszłości do jakiejś organizacji o zasięgu światowym, np. Greenpees-u)
Starając się przedstawić stosunek społeczeństwa do ochrony środowiska, dla lepszej ścisłości wspomnę, iż mam na myśli z oczywistych powodów stosunek Polaków. Owszem, bywałem niejednokrotnie, poza granicami naszego kraju, lecz nie jest to wystarczający powód, aby kreślić stosunek innych narodowości do powyższego. Na pewno jednak dla mnie jako Polaka podczas takich wyjazdów, przede wszystkim rzuca się w oczy, znacznie konsekwentniejsze przestrzeganie czystości w innych krajach Europy Zachodniej i Środkowej aniżeli ma to miejsce u nas.
No cóż, chyba nikogo nie zdziwię stwierdzeniem, iż w zestawieniu ze stosunkiem innych krajów rozwiniętych, stosunek świadomości ekologicznej Polaków jest nadal zatrważająco niski.
Jako podstawowy powód takowego stanu podaję tutaj pół wieku indoktrynacji PRL-owskiej.
Wiadomo, że świadomość człowieka młodego można stosunkowo łatwo kształcić i rozwijać, sytuacja się komplikuje, gdy mamy do czynienia z ukształtowanymi już postawami ludzi starszych.
Jako skrajnie ekstremalny przykład polityki "antyekologicznej" tamtych lat niech poświadcza ten oto fragment dokumentu:
"45 Zasad zniewalania" tekst, który został opublikowany 01.09.89 r. przez chicagowski "Dziennik Związkowy - Zgoda"
Został znaleziony w kancelarii Bolesława Bieruta i przetłumaczony z języka rosyjskiego.
13. Ukierunkować politykę w stosunku do rolnictwa indywidualnego tak aby prowadzenie gospodarstw stało się nieopłacalne, a wydajność jak najmniejsza.
W następnej kolejności przystąpić do kolektywizacji wsi. W razie wystąpienia silniejszej opozycji należy zmniejszyć dostawy środków produkcji dla wsi i zwiększyć powinność wobec państwa. Jeżeli to nie pomoże, spowodować, aby rolnictwo nie dawało pełnego pokrycia potrzeb żywnościowych kraju i oprzeć wyżywienie na imporcie.
23. ...Nie mogą być realizowane te odkrycia, które mogłyby doprowadzić do wzrostu produkcji kosztem ograniczenia wydobycia surowców naturalnych lub zaniechania zalecanych działań.
28. Zwrócić baczna uwagę czy w odbudowanych i nowych większych miastach i osiedlach nie budowano ujęć wody pitnej niezależnych od głównej sieci wodociągowej. Stare ujęcia wodne i studnie uliczne systematycznie likwidować.
29. Przy odbudowie i rozbudowie przemysłu dopilnować, aby ścieki przemysłowe spływały do rzek mogących stanowić rezerwaty wody pitnej.
30. Mieszkania w nowych osiedlach i odbudowanych miastach nie mogą zawierać dodatkowych pomieszczeń pozwalających na hodowlę inwentarza lub gromadzenie zapasów żywności na dłużej i w większych ilościach.
39. Zadbać o budowę i rozbudowę mostów, dróg i licznych połączeń, aby w razie konieczności interwencji wojskowej można było szybko i z każdej strony dotrzeć do punktu oporu lub koncentracji sił opozycji.
Pomijając te konkretne rozporządzenia "zaborcy", należy także wspomnieć o całej gamie wpajanych społeczeństwu zachowań stojących w opozycji do "opieki nad środowiskiem naturalnym". Oczywiście wszystkie przejawy tego działania, miały nie tyle na celu degradację środowiska (w dosłownym rozumieniu jako celu samego w sobie), ile w sensie politycznym, miały możliwie najbardziej uzależnić Polskę od Związku Radzieckiego.
Jednakże ostateczny efekt był ten sam, skrajna degradacja naszej krajowej fauny i flory, a także nieodwracalne zmiany w środowisku abiotycznym.
Brak było edukacji ekologicznej w placówkach oświatowych, niechaj, więc nikogo nie dziwi, że ostateczny efekt świadomości proekologicznej był znikomy, aby nie powiedzieć (w kontekście ogółu społeczeństwa) żaden.
Do tego należy wspomnieć o zamierzonym działaniu mającym na celu zwalczanie wszelkich objawów autonomii jednostki i działań monopolistycznych. Wszystko teoretycznie należało do wszystkich (skrajne upaństwowienie), co w efekcie praktycznym było odbierane: "nie jest moje, wiec nie ma podstaw, aby o to dbać". W końcu egocentryzm naszego "ja" charakterystyczny dla większości ludzi (aczkolwiek w pewnym stopniu dla każdego z nas) nie jest żadną tajemnicą.
Realnym i smutnym przykładem "polityki" tamtych lat niechaj będzie raport o stanie środowiska we Wrocławiu:
Mimo rozbudowy miasta, w stosunku do stanu z roku 1938 ubyło ok. 90 ha parków. Obecnie jest 300 ha zieleni miejskiej. Część parków została przerzedzona a z planowanymi nasadzeniami, różnie bywa, w wyniku parki zamieniają się w zieleńce. Od roku 1938 wyginęło bezpowrotnie 67 gatunków (w tym 36 gat. drzew i krzewów). Także z istniejących wówczas 12 różnych zbiorowisk leśnych, do dnia dzisiejszego pozostały 3 bardzo zdegradowane zbiory, co w efekcie powoduje monotonię krajobrazu oraz niekorzystne zmiany wśród fauny a także jej wahania.
Od początku lat 90' czyli od odzyskania przez nas suwerenności, w kraju o znikomych doświadczeniach "demokratycznych", na pierwszy plan wysunęły się potrzeby polityczne i każde inne, jednak nie związane na większą skale z ochroną środowiska.
Oczywiście wraz z uzyskaniem większej autonomii i niezależności przez jednostkę, zaczęły się rozwijać różne ugrupowania pod "sztandarami" ochrony środowiska. Jednak, nadal świadomość "proekologiczna" była w znikomej formie, będąc udziałem zazwyczaj ludzi stosunkowo młodych. Tak wiec, również niewielkie były efekty ich działań w skali państwa.
Można właściwie powiedzieć, iż świadomość ekologiczna w obecnej formie została nam zaszczepiona przez kraje zachodnie. Będąc państwem wolnym, mogliśmy świadomie uczestniczyć w światowych konferencjach dotyczących zagadnień ochrony środowiska. Także wraz z uporządkowaniem (ochrony w Polsce) od strony prawnej, zaczęto realizować te przepisy w praktyce i rygorystycznie karać za ich nieprzestrzeganie. Jednak dotyczy to w dużej mierze instytucji przemysłowych, aniżeli zwykłej jednostki niezwiązanej zawodowo z przemysłem.
Wraz z tymi zmianami, w obliczu pewnych postulatów stawianych nam przez kraje rozwinięte, chociażby jako przyszłemu członkowi Unii Europejskiej, zmiany te idą w bardzo obiecującym kierunku. Jednak cofanie szkód jest znacznie bardziej czasochłonne i kosztowniejsze niż ich wyrządzanie, doskonałym przykładem niechaj będą działania na rzecz ochrony środowiska, i problemy, z jakimi się borykają.
Warto także wspomnieć o swoistej modzie na stosowanie terminu "ekologiczny", jaka rozwinęła się w ostatnich latach. Właściwie ta manipulacyjna praktyka stała się niebezpiecznym narzędziem wykorzystywanym początkowo przez media, a później także zakorzeniona w społeczeństwie.
Obecnie można by długo wymieniać, co mamy "ekologicznego", od proszków po futra itp. Zaczęto utożsamiać ten termin z "małą szkodliwością dla środowiska". Produkt, który jest mniej toksyczny i szybciej ulega biodegradacji zyskał miano "ekologicznego".
Pomylenie tych zagadnień w połączeniu z niską nadal świadomością społeczną także nie wpływa pozytywnie na stan środowiska. Raczej ta propaganda może posłużyć za pewne usprawiedliwianie działań, które i tak z ekologicznego punktu patrzenia są szkodliwe dla środowiska naturalnego.
Konkludując stwierdzam, iż świadomość Polaków o zagrożeniach związanych z degradacją środowiska nadal jest na bardzo niskim poziomie. Faktycznie, uzyskaliśmy pewną poprawę, wywołaną raczej pewnymi wymaganiami ogólnoświatowymi aniżeli wynikającymi z naszych wniosków, ale jest to raczej niewielkie pocieszenie.
Wszelkie formy kształcenia ludzi młodych mające na celu rozwijanie ich świadomości proekologicznej uważam za znacznie bardziej wartościowe, z perspektywy przyszłych lat.
Oczywiście wszelkie inne działania mające na celu poprawę stanu środowiska naturalnego uważam za równie ważne, ale w perspektywie "dnia dzisiejszego". Aby uzyskać zadowalający wynik, należy wytrwale łączyć obie te formy i czekać, co przyniosą najbliższe dziesięciolecia. W końcu, nie sposób w ciągu zaledwie kilku lat cofnąć szkód i spustoszeń wyrządzanych zarówno środowisku jak i psychice tych ludzi przez pół wieku.
Popieram, więc wszelkie akcje, nawet te o znikomym zasięgu, uważając je za istotne chociażby dla danej społeczności i z korzyścią dla niej.
Ostatnio obserwuję z entuzjazmem systematyczne rozmieszczanie na terenie Legnicy, pojemników na posortowane odpady z gospodarstw domowych. Co prawda nie wiem, co później się z nimi dzieje, pozostaje mi jedynie nadzieja, że jednak jest jakiś cel aby je sortować.
Także nie zauważyłem nastrajającego wielce optymistycznie, zaangażowania mieszkańców w te działania (odwieczne nawyki wrzucania wszystkiego do jednego kosza okazują się silniejsze). Jednak, nie ja jeden segreguję te śmieci i to jest już dobry znak, myślę, że na większą efektowność potrzeba po prostu czasu, sumiennej edukacji i konsekwencji w działaniu mającym na celu poprawę sytuacji w naszym kraju.