Jerzy Lovell Jak ukradłem duszę


Jerzy Lovell - „Jak ukradłem duszę”

Warszawa 1985

(autor caly czas pisze o sobie w pierwszej osobie- wspomnienia, opis środowiska dziennikarzy i literatów w Krakowie, pełen anegdot, w zasadzie gawęda, ale nie taka rozwlekła jak u Wańkowicza, język ciekawy, gdy sugeruje problemy z komunistami, nie bezpośrednio, ale można się domyślić)

I Saga rodzinna

Historia rodziny Lovella. Pradziadek był Anglikiem, którego Książe Sanguszko ściągnął na Ukrainę, by zajmował się jego końmi. Ożenił się z polską szlachcianką i pozostał w Polsce. Kolejni członkowie rodziny byli inteligentami, bez spektakularnych dokonań. Rodzina przeniosła się do Małopolski. Autor w 1939r. we wrześniu wraz z siostrą na Węgry. Ona pozostała za granicą, on powrócił do Krakowa i tam założył rodzinę.

II Krótki opis mojego opętania

1. Lovell jest „opętany” wędkarstwem odkąd pamięta, mimo że w jego rodzinnej okolicy nie było wody, podkreśla wyjątkowość swojego dzieciństwa i okolicy. Dzieciństwo spędził w Drohobyczu, Stryju, Samborze i Lwowie. Obok domu przepływał potok, lecz nie było w nim ani jednej ryby ze względu na bliskość rafinerii. Ryby były za to na Małym Rynku, i tak musiała się pojawić jego fascynacja. Pierwszą rybę złowił jako kilkuletnie dziecko i był to kiełbik schwytany na patyk, sznurek i szpilkę zgiętą w haczyk. Było to na wakacjach w Rybniku, gdzie mieszkał z rodziną w pensjonacie prowadzonym na wzór żydowski. W piątek i w sobotę przyjeżdżał mecenas Hirchfeld, który często chodził na ryby. Malec pooglądał go, bo pan Hirszfeld nie lubił jak się mu przeszkadzało i marzył, by samemu tak łowić. Matka autora chodziła na plotki do leśniczyny Koziołkowej, która miała dwóch synów Kazka i Bolka, również wędkarzy, lecz ci ignorowali małego Lovella jako niezdarnego dzieciucha z miasta. Wobec tego, autor sam skonstruował wędkę z patyka, sznurka, haczyka ze szpilki. Udało mu się złowić małe rybki i tak rozpoczęła się jego miłość do wędkarstwa.

W zimie do Drohobycza przyjechał leśniczy i kolejne wakacje Lovell miał spędzić w leśniczówce, a nie w pensjonacie. Wobec tego zaczął kompletować sprzęt wędkarski. Wędkę dostał od ciotki, a wszystkie pieniądze przeznaczał na akcesoria. Podczas wakacji Kazek i Bolek, którym oddał większą część swojego sprzętu wprowadzili go w tajniki wędkarstwa. Wtedy w 1936 złowił swojego pierwszego pstrąga.

Kilka lat przerwy w łowieniu ryb, wojna rzuciła go na Węgry, gdzie łowił, by kupić trochę papierosów. Po wojnie osiadł w Krakowie i przestał całkiem łowić. Dopiero pod koniec lat 50tych, kiedy pojechał z rodziną na wakacje do Muszyny, która bardzo przypominała mu Rybnik, powrócił do wędkarstwa. Wtedy przypomniał sobie, że pierwszą rzeczą jaką złowił była kura. Gdy pewnego razu wrócił z ryb głodny, zostawił wędkę z nabitym robakiem, którego połknęła kura. Na obiad był rosół.

III Węgierski dług

1. Niedawno w Kawiarni Literackiej autor spotkał się z Jerzym Robertem Nowakiem, który nakłonił go, by napisał o swoim pobycie na Węgrzech w czasie wojny. Było by to spłacenie długu wdzięczności wobec Węgrów, którzy chcieli w tym czasie przypomnieć i upamiętnić pobyt uchodźców polskich.

2.

Autor przedostał się do Węgier dopiero w kwietniu 1940. Jego ojciec, który został internowany na Węgrzech, pisał kartki sugerujące, że mogli być otrzymać pomoc na Węgrzech. To zwróciło na nich uwagę. Rodzina została ostrzeżona, że grozi im niebezpieczeństwo i wyjechała do Turki, przy granicy z Węgrami. Matka, osoba o słabym sercu i korpulentna, zasłabła w drodze i została na trasie. Po przekroczeniu granicy cała grupa została złapana przez straż graniczną i osadzona w więzieniu. Wszyscy towarzysze zostali odstawieni do granicy, tylko autor i siostra zostali, dzięki poręczeniu ojca. W podróży do ojca na południe Węgier do Nagykanizsy towarzyszył im poczciwy policjant gadułą, który każdemu w pociągu opowiadał ich historię. Całą drogę ludzie okazywali im życzliwość dokarmiając.

3. Z obozu dla oficerów w Nagykanizsy pojechali z powrotem na północ do obozu dla rodzin w Pelsoc, a później do Kiskunalachaza. Tam początkowo żyło im się całkiem dostatnio, im dłużej trwała wojna tym było gorzej. Dzieci uczyły się w polskiej szkole w Balaton-boglar. Kiedy w 1944 na Węgry wkroczyli Niemcy ojciec pracował przy pomiarach leśnych, natomiast dzieci uczyły się w Budapeszcie, gdzie ocierali się nieustannie o śmierć. Autor wydostał się z otaczanego Budapesztu, natomiast jego siostra pozostała u zaprzyjaźnionej rodziny. Po kapitulacji miasta rodzeństwo się odnalazło. W 1945 powrócili jako repatrianci do Polski do Wojnicza gdzie w czasie wojny przebywała matka, ojciec dotarł tam wcześniej i szukał już pracy. Rodzinie udało się połączyć, ich dobrym losem byli Węgrzy.

4.

Pod koniec lat 60 lub na początku lat 70 autor był w Budapeszcie, gdzie jak się okazało urzędy piastowali jego koledzy ze szkoły polskiej w Balaton-boglar. Próbowali zorganizować zjazd boglarczyków, jednak ostatecznie nie udało się.

IV Podnieść rangę Aniołowi

Pod koniec 1947 lub na początki 1948 roku Lovell wprowadził się do Domu Literatów na Krupniczej 22 w Krakowie. Kwitło tam życie towarzyskie, tam urodził się pierwszy syn autora. Lovell przytacza anegdotę z tego okresu. Pewnego razu wybrał się z Tadeuszem Sokołem, kolegą jeszcze z Węgier, do Gałczyńskich. Autor był chorobliwie nieśmiały więc mało się odzywał. Gdy przyszedł Artur Maria Swinarski, rozmowa nabrała kolorów. W pewnym momencie, Lovell wyrwał się z jakimś osądem i zamiast Michał Anioł powiedział Michał Archanioł. Swinarski natychmiast to wyłapał i dorzucił zjadliwy, celny komentarz. Na to Gałczyński dobrotliwie wziął Lovella w obronę i powiedział, że on też by podniósł rangę Michałowi Aniołowi do archanioła.

V Upadła Barbara

Barbara Ubryk, karmelitanka w Krakowie w końcu XIX w, zakochała się w pewnym młodzieńcu. Ponieważ normalne wyjście z klasztoru było niemożliwe, zaplanowali porwanie zakonnicy z klasztoru. Inne siostry dowiedziały się o tym i zamurowały ją, zostawiając tylko mały otwór by podawać jej jedzenie. Kiedy władze austriackie dowiedziały się o tym, uwolniły ledwie żywą, obłąkaną kobietę. Sprawa ta była na językach krakowian. Dewotki oburzały się na władze, że wypuściły zakonnice, która dopuściła się obrazy boskiej, młodych pasjonowała historia romansu, natomiast ludzie światli oskarżali władze zakonne, które pozwoliły na zamurowanie jej.

Lovell do Krakowa przybył w 1945 z Węgier, zaczął pracować w dzienniku „Echo Krakowa”, ogłaszał swoje wiersze w prasie i radiu. Przy okazji pracy literackiej poznał Adama Polewkę, na krótko redaktora naczelnego „Echa Krakowa”, autora cyklu audycji radiowych, w których „walczył z ciemnogrodem” - polemizował z różnymi ludźmi. Po tych audycjach dostał ochronę w osobie Kazka Kwinty, sekretarza Biura Informacji i Propagandy.

Pewnego razu Adam Polewka zaproponował Lovellowi opisanie historii Barbary Ubryk. Autor przyjąwszy zaliczkę musiał to zrobić. Jako autor wierszy nie miał doświadczenia w prozie, nie znał historii, ani realiów epoki. W związku z tym urżnął się, więc zaliczka szybko się skończyła, a Lovell nie miał co jest. W tej niefortunnej sytuacji zaczął pisać o Barbarze. Szło mu bardzo marnie, bo był głodny i nie miał żadnego doświadczenia jako dziennikarz. W czasie pisania odwiedził go ojciec wracający z wczasów, Lovell miał nadzieje, że zostanie wsparty groszem, lecz ojciec był równie spłukany jak on sam. Wobec tego skończył swój tekst o Barbarze, zatytułowany „Upadły anioł”, przepisując większość z niemieckiego romansidła dla kucharek, które podrzucił mu Polewka. Marny tekst wydrukowany nie przyniósł mu sławy, lecz pseudonim w redakcji „upadły anioł”.

VI Knajpki mojego Krakowa

1.

Kraków lata 40-60 XXw. , środowisko dziennikarzy i literatów. Doświadczenia alkoholowe Lovella ;) Jako młody człowiek na Węgrzech pijał tylko wino, później, podczas pracy w rzeszowskim „Dzienniku Ludowym” dostał razem z pensja butelkę wódki, wypił ją razem z 3 kolegami i zdecydowanie mu nie posłużyła, więc przysiągł nigdy więcej nie pić wódki.

Po przeprowadzce do Krakowa, kiedy pracował w „Echu Krakowa”, pijał wódkę dla rozjaśnienia umysłu, w czasie nocnej pracy.

Opis pracy dziennikarskiej. Praca na okrągło, niemal przez całą dobę. Przygotowanie komiksu przed południem, od 11 praca w redakcji, ok. 16 obiad , spotkania towarzyskie, od 20 dyżur nocny w redakcji. Ok. 1-2 w nocy, po pracy razem z Dudkiem, kolega z którym tworzył komiks i mieszkał, szli do knajpy „Cyganeria”. Tam spędzali noc na rozmowach z barmanką Nelką, którą odprowadzali do domu po pracy o świcie. Życie nocne nauczyło Lovella łatwości w nawiązywaniu kontaktów i obserwacji.

Epizod z „Cyganerią” skończył się, kiedy umarła matka Dudka i musiał wrócić do rodzinnego miasta Nowego Sącza. Nastały trudne czasy, Lovell przestał mieć dyżury nocne, a zaczął mieć więcej wolnego czasu, zakochał się ożenił. W trudnych czasach stalinizmu został przydzielony do „Gazety Krakowskiej” organu partii. Następnie, kiedy poprawiła się jego sytuacja finansowa, nadszedł „erą małych knajp”. Wszystkie knajpy były obskurne, jednak można było je podzielić na dwie grupy: ludowe, w które nie inwestowano z obawy przed likwidacją, gdzie chodzili zwykli robotnicy i prowadzone głównie przez przedwojennych restauratorów, w których mimo skromnego jadłospisu pojawiały się przysmaki pamiętające lepsze czasy. Jednym z takich miejsc była restauracyjka Mertlingera . Pewnego razu Lovell spotkał tam profesora UJ Karola Estreichera, poszli razem do „Jamy michalikowej” na kawę. Kiedy poszli do toalety, profesor pokazał mu womitorium (rzygalnica- sedes z uchwytami do wymiotowania) , Lovell wspomina, że po suto zakrapianych imprezach na których mieszano niemiłosiernie korzystał z niej m.in. Żeleński-Boy i Trzciński. Dalej kolejna knajpka „Bar łobzowski”, gdzie poznał Kazimierza Wykę, który wciąż zapominał, że już poznał Lovella. Autor pisze, że wiekszy sentyment miał do knajpek ludowych, które miały szczególną atmosferę, żywą, ludzie w większości się znali, bo mieszkali przy okolicznych ulicach. W tych knajpkach znajdywał także pomysły na swoje reportaże. W późniejszych czasach knajpki te zniknęły, na ich miejsce powstały państwowe mordownie. W tych nowych czasach znalazł jednak Lovell nowe miejsce, w którym mógł się napić przyjemnie i za rozsądną cenę: probiernię win „Pod Szóstką”, zbierali się tam głównie młodzi artyści. Później nastąpił okres „Ermitrage'u”. W tej restauracji, na Karmelickiej, Lovell prowadził nieoficjalne rozmowy z bohaterami swoich reportaży, z wydawcami. Czas zabawy kończy się dla Lovella na latach siedemdziesiątych i tu kończy swą pijacką opowieść.

VII Wiwat Kaśki Kariatydy

Po wojnie Lovell był na spotkaniu w Nowej Hucie. Początkowo rozmowa nie kleiła się, ale później dziewczęta otworzyły się przed dziennikarzem, opowiedziały mu o swoich problemach. Później, kiedy Adam Ważyk w „Poemacie dla dorosłych” nazwał dziewczęta z Nowej Huty „kurewkami z wapnem na tyłku”, zbulwersowany Lovell napisał kontrreportaż - „Reportaż o Kaśkach Kariatydach”, polemizujący z Ważykiem. Reportaż został bardzo różnie odebrany w środowisku literackim. Ci, którzy znali Hutę, przyznali rację Lovellowi, który mówi, że Kaśki Kariatydy wciąż mieszkają na Hucie.

VIII Październik u Wandy Lwowy

1. W październiku 1956 Lovell, mimo wrzenia w Polsce, dostał pozwolenie na wyjazd do ZSRR (Moskwa, Baku, Tbilisi, Suchumi, Odessa, Kijów, Lwów, Leningrad, Moskwa) na miesiąc. Wiele osób odradzało mu tę podróż, on sam miał nadzieję odwiedzić rodzinny Drohobycz. W Moskwie nawiązał kontakt ze Związkiem Pisarzy Radzieckich, który miał mu ułatwić podróż po ZSRR. Z kraju dochodziły coraz bardziej niepokojące wieści. Podróż samolotem minęła leniwie. W Baku mimo obietnic nikt nie czekał. Lovellowi pomogli robotnicy, którzy podwieźli go do miasta i poradzili jak dojść do hotelu.

W hotelu spotkał Polkę z kresów, wywiezioną w 1940 na Kaukaz. Powiedziała, że słyszała o kontrrewolucji w Polsce i spytała czy wracać. Lovell odparł, że tak. Nigdy potem jej nie spotkał.

W tym samym hotelu mieszkała delegacja polskich dziennikarzy o zainteresowaniach rolniczych, funkcjonariuszy Wydziału Rolnego KC. Dołączył do nich na czas ich pobytu z Baku. Nie mieli oni jednak świeższych informacji o sytuacji w kraju.

Po ich odjeździe wybrał się z przedstawicielami Związku Literatów na wycieczkę do podnóża Kaukazu. Następnego dnia zadzwonił do żony do Krakowa. Ta zaalarmowała go o ważnych wydarzeniach w Polsce. Mimo to poleciał do Tbilisi. Tam jego przewodnikiem był Georgi Leonidzie, znany poeta który zabrał Lovella, rosyjskiego literata i Czecha na kolację. Tam picie najdłużej wytrzymał Lovell, więc Leonidzie zabrał go do opery tbiliskiej do śpiewaczki pochodzenia polskiego.

Później został też zaproszony na ucztę z okazji powrotu z zesłania pewnej kobiety. Uderzyła go powaga i nabożeństwo jakie jej okazywano. W Suchumi znowu zadzwonił do żony, która powiedziała, że sytuacja w Polsce staje się dramatyczna. Po bezsennej nocy podjął decyzję o powrocie do kraju, więc poleciał do Kijowa, do konsulatu i Wandy Wasilewskiej.

2. Wasilewska przyjęła go bardzo serdecznie, bywał u niej na obiadach, od niej dowiedział się o powrocie Gomułki do władzy, wizycie Chruszczowa. Nie oceniała, bo równocześnie wrzało na Węgrzech. Rozmawiali o Krakowie. Opowiedziała anegdotę o tym jak w czasie wojny przenocowała kilku komunistów, a ci ukradli kalesony jej męża (rarytas)- później stali się szychami. Kiedy kończył się czas jego pobytu w Kijowie, zdecydował się jednak kontynuować podróż i poleciał do Lwowa.

Przed odlotem Lovell spotkał w kawiarni Węgrów, którzy opowiedzieli mu o walkach w Budapeszcie. Chcieli, by jechał z nimi. Nie przystał na to.

3. Kiedy już wchodził na lotnisko, okazało się, że zapomniał paszportu z hotelu. Miał być przysłany do Lwowa. To opóźniło jego podróż do Drohobycza.

4. Odwiedziny rodzinnego miasta były raczej smutnym wydarzeniem. Miało zniszczało, dom rodzinny stał się ruderą. Lovell wrócił pierwszym autobusem do Lwowa, później do Leningradu, Moskwy i powrócił do Krakowa, prawdziwego domu.

5. Nigdy nie żałował tej podróży, w której doświadczył dobroci ludzi, ale upadł mit domu rodzinnego.

IX Jak ukradłem duszę Dziaduniowi

W 1955 w Krakowie, Dziadom, król szewców, właściciel wielu fabryczek, został aresztowany za korupcję i przekręty gospodarcze. Kiedy sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, śledztwo przerwano. Mówiono, że trzyma wszystkich w garści. W 1957 skazano jego wspólników na bardzo niskie wyroki. On sam został uniewinniony ze względu na „umniejszoną poczytalność”. Mimo listu otwartego KW w Krakowie, Dziadom pozostał na wolności. Wiosną 1959 rozeszło się, że mieszka spokojnie koło Rybnika na Śląsku. Lovell energicznie zajął się sprawą. Łatwo dotarł do ludzi związanych z Dziaduniem. Udało mu się zrobić wywiad z samym Dziaduniem. Lovell zobaczył, że jest on faktycznie chory. Po potwierdzeniu tego napisał reportaż. Sprawa umilkła. Lovell zafascynował się nim jednak- bez wykształcenia dorobił się fortuny, często grał na dwie strony. Lovell sądzi, że facet nie wytrzymał psychicznie i zwariował.

X Jak paliłem Kraków

Maj 1960

Lovell napisał reportaż „Palę Kraków”, w którym goni jakiegoś demonicznego doktora, chcącego wysterylizować Kraków. Reportaż miał zwrócić uwagę na zły stan zabytków i rozprawić się z lekarzem walczącym z alkoholizmem walczącym z alkoholizmem, który chciał sterylizować alkoholików. Po publikacji tego materiału do redakcji przyszedł list od posła Drobnera. Mieszkał on w tej samej kamienicy , tylko na innym piętrze niż lekarz, był też do niego bardzo podobny. Lovell odpowiedział na ten list w gazecie. Właściwy bohater nie zareagował, by uniknąć kompromitacji. Tytuł reportażu padł ofiarą chochlika. Miało być „Palą Kraków”, ale w druku pojawiła się mała literówka.

XI Kochaj „Życie” należycie

1.Lovell pisze o „Życiu Literackim”, gazecie średnio znanej, lecz ma do niej sentyment, z którą współpracował od jej powstania.

2.1950/1951 Początkowo, przy zakładaniu „Życia Literackiego”, burzliwe debaty nad kształtem pisma. Pierwszy numer tego czasopisma ukazał się 4.02.1951. Pierwszym naczelnym był Markiewicz, drugim Machejka. Aby osiągnąć sukces Machejka wprowadził zasadę 3d- dużo ostrej, zaczepnej publicystyki, dużo sprawozdawczości, dużo dobrej literatury. Udało się, ale mieli przez to problemy z władzą, które paradoksalnie umocniły pozycję pisma. Redakcja spotykała się czasem na popijawach, mimo niesystematyczności tworzyli dobre, poważne pismo. Po roku 1964 pismo zaczęło się stabilizować, przyszli nowi dziennikarze, od 1958 Lovell był zastępcą naczelnego, lecz nie bardzo mu to odpowiadało. W redakcji skończył się bałagan nieustabilizowany, lecz twórczy, a zaczął ustabilizowany. Na głowy dziennikarzy sypały się nagrody, odznaczenia, ze względu na popularność pisma.

Lovell wspomina Owińskiego, kierownika działu prozy, człowieka bardzo dowcipnego, który błyszczał w towarzystwie. Z biegiem lat naczelny coraz bardziej się nad nim pastwił i lekceważył go, ale jednocześnie pomagał w różnych okolicznościach. Mimo tej smutnej sytuacji Owiński pozostał w gazecie do końca.

Cała redakcja przeżyła odejście Wisławy Szymborskiej (chyba z przyczyn politycznych, Lovell pisze bardzo niejasno). W tym czasie Lovell starzał sięu chorował. Pracę utrudniała władza. Robił jednak reportaże dopóki tylko mógł.

3. Ostatnio Lovell spotkał się z kolegą nie tylko redakcyjnym - Zygmuntem Greniem. Wspominali dobrych przyjaciół z tamtych lat.

XII Zbyszek

1. Zbyszek Kwiatkowski był redakcyjnym kolegą Lovella z „Życia Literackiego”. Znany ze swoich monologów i dysput w redakcji, czasem odsłaniał swoje łagodne oblicze. Kiedyś Lovell jechał z nim robić reportaż, każdy swój. Kwiatkowskie jechał do swojego rodzinnego miasta Jasła, gdzie mieszkała jego matka. Opowiadał o dzieciństwie, ojcu-kowalu, okupacji. Zbyszek był bardzo zdolny, ciągle majsterkował, coś naprawiał, a także malował. Jeden z jego obrazów długi czas wisiał w mieszkaniu Lovella.

Innym razem Zbyszek pojechał z Lovellem na ryby. Mimo, że pojechali razem, Kwiatkowski gdzieś zniknął. Lovell sądzi, że był na przeciwległym brzegu ukryty w krzakach, bo wstydził się swojej nieporadności początkującego wędkarza.

Zbyszek kochał psy. Szukał w nich cech ludzkich, traktował je personalnie. Miał 2 jamniki, ale młodo zdechły, później, mimo że nie chciał już mieć zadnego psa, miał ogara polskiego, który miał być towarzyszem w nowobudowanym domu w Węglówce. Kiedyś, gdy Lovellowie byli u Herbertów w Myślenicach, przybył do niech Kwiatkowski i wziął ich do swojego domu. Opowiadał, że jak go skończy budować, to przejdzie na emeryturę i będzie pisał. Obiecał, że zaprosi Lovellów na imprezę. Nie zdążył. Umarł, Lovell nie pisze jak ani kiedy, jest bardzo enigmatyczny.

2. Kolejny portret Zbyszka to portret reportażysty i publicysty. Jego pierwsza książka miała tytuł „Byłem niemilczącym świadkiem”. Lovell wyraża żal, że Zbyszek umilkł.

XIII Pan Melchior

Po powrocie z emigracji Wańkowicz chciał się zakorzenić ponownie w środowisku literackim. Dużo czytał, oceniał, spotykał się z niektórymi osobami. Zaproszenie takie otrzymał także Lovell, Spotkali się w klubie Domu Dziennikarza na Foksalu w Warszawie. Melchior po otaksowaniu wzrokiem, zaprosił Lovella na obiad do domu. Rozmawiali o różnych sprawach, np. o atakującym go Kwiatkowskim (ten sam z poprzedniego rozdziału) za książkę „Sztafeta”. Po wspólnie spędzonym popołudniu Lovell był zachwycony, ale gdy emocje opadły zauważył, że Wańkowicz nie rozumie współczesnej Polski. Stosunki ochłodziły się, gdy Lovell nie zdecydował się opublikować w „Życiu Literackim” długaśnego, pełnego cytatów i erudycyjnego potwora o „międzyepoce”. Kolejnym spięciem było odrzucenie przez naczelnego Machejka książki o zabójstwie Kennedy'ego. Wańkowicz zaczął bombardować Machejka felietonami, nie zawsze dobrymi. Później okazało się, że Wańkowicz wytoczył Machejkowi proces za nieuzgodnioną z autorem ingerencję w tekst. Retusz był w tych czasach normalny, wyprzedzał działania cenzury. W czasie rozprawy zeznania Lovella przechyliły szalę na korzyść Machejka, bo Wańkowicz widział numer zanim się ukazał i mógł zaprotestować przeciw zmienieniu jego felietonów. Wańkowicz nigdy nie wybaczył Lovellowi.

XIV Pani Jadwiga

Swoje czwarte mieszkanie w Domu Literatów Lovell musiał zdobywać niemal szturmem. Związek przydzielił mu większe mieszkanie, dotychczas zajmowane przez Stanisława Skonecznego. Kiedy wczesnym rankiem, w dniu przeprowadzki pojawili się malarze, okazało się, że nie można wejść do mieszkania, bo na tapczanie wśród butelek po wódce i piwie leżał Stasiu i Ignacy Narbutt. Po oddaniu panom sporej ilości wódki udało się złamać ich opór. W mieszkaniu byli sublokatorzy- kuzynka Stasia, studentka kończąca studia i Jadwiga Witkiewiczowi, wdowa po Witkacym, prawdziwa dama. Żyła skromnie, zawsze dbała o porządek, dobrą kawę i namiętnie grała w brydża.

Na panią Jadwigę uwziął się Adam Polewka i postanowił ją eksmitować. Po protestach przeniosła się do klitki po studentce. Nie mogła tam rozgrywać partii brydża, przeszkadzał jej hałas z rur, z podwórka. Stała się nieszczęśliwa. W tym czasie zżyła się z Lovellami, szczególnie z żoną dziennikarza, z nim samym rozmawiała o Witkacym. Lovell jednak nie zapisywał tych rozmów. Po pewnym czasie przeniosła się do Warszawy, poprawiła się jej sytuacja finansowa, ale podupadła na zdrowiu. Gdy umarła, żona Lovella zdradziła mu jedna tajemnicę. Pani Jadwiga miała ciężkie życie u boku Witkacego. Wymagał on absolutnej wolności i nie dawał ciepła rodzinnego. Badacze życia Witkacego mówili, że był to normalny układ, jednak w rzeczywistości Jadwiga była obiektem kpin. Bardzo pragnęła dziecka. Witkacy zupełnie się na to nie zgadzał. Kiedy zaszła w ciążę zmusił ją do aborcji, mimo, że była to już zaawansowana ciąża. Nigdy mu tego nie wybaczyła.

XV Blisko kamienia filozoficznego

1.Michał Sędziwój (1566-1636) był alchemikiem. Mieszkał w Krakowie na Loretańskiej, blisko późniejszego mieszkania Lovella, gdzie dziś jest kościół i klasztor oo. Kapucynów. Lovell prowadzi rozważania, do których skłonił go fakt, że jego pies codziennie rano i wieczorem obsikuje róg tego miejsca, gdzie mogła znajdować się pracownia alchemika.

2.Rankiem nie dzieje się na Loretańskiej nic szczególnego. Ludzie zmierzają do szkół, na zakupy, do Kościoła. Wieczorem ulica tonie we mgle. Lovell na spacerze z psem rozmyśla o Sędziwoju, o jego pragnieniu naukowego poznania tajemnicy bytu, odkrycia kamienia filozoficznego.

3. Podczas spaceru Lovell spotyka Stanisława Lema, którego książkę „Summa Technologiae” ostatnio przeczytał. Lovell przedstawia Lema jako poszukiwacza wiedzy takiego jak Sędziwój, ale szukającego jej w technologiach.

XVI Olek

Aleksander Kobzdej był malarzem grafikiem i scenografem. Lovell poznał go podczas podróży do Francji. Od razu polubili się, włóczyli się po Paryżu, dużo czasu spędzali w mieszkaniu Olka, które było jednocześnie jego pracownią malarską. Kobzdej był abstrakcjonistą. Lovell rozumiał jego obrazy przedstawiające konflikty, dramat, starcie wielkich mas. To właśnie nadało charakter reportażom Lovella z Paryża. Kobzdej zmarł przedwcześnie w 1972.

XVII Koniec ballady świętego Metodego

Lovell u progu swojej kariery reporterskiej był zafascynowany Kischem. Później ta fascynacja stopniowo mijała. Kiedy Lovell znalazł się w Pradze, postanowił poszukać śladów Kischa i znaleźć odpowiedz na pytadnie- dlaczego po powrocie z emigracji z Meksyku w 1946 Kisch przestał pisać? Miejsca w których żył Kisch, Lovell odnalazł bez trudu. Udało mu się także odnaleźć osobę, która znała Kischa -Karol Hajek- króla czeskiego fotoreportażu, niemal rówieśnika Kischa. Poznali się w knajpie przy pisuarze. Po wojnie spotykali się rzadko. Kisch stał się innym człowiekiem. Zmizerniał, pisanie szło mu średnio, na spotkaniach z młodzieżą został kilkakrotnie wygwizdany. Do końca życia źle mówił po czesku (dobrze po niemiecku). Umarł prawie w zapomnieniu. Końcowy okres jego życia nie był tak prosty. Całe życie pisał reportaże demaskatorskie, a tu trzeba było się przestawić na afirmację i patos. Dla młodzieży był reprezentantem znienawidzonego środowiska mieszkańsko-niemiecko-żydowskiego. Poza tym lata 1948.49 były czasem napięć i przesileń politycznych, a Kisch miał przyjaciół po obu stronach barykady. Na koniec Lovell poszedł jeszcze raz do Domu Pod Dwoma Złotymi Niedźwiedziami, gdzie wychował się Kisch, gdzie śpiewał swoje ballady ślepy Metody, czeladnik ślusarski, bohater pierwszego wspomnienia z „Jarmarku sensacji”. Lovell zrozumiał, że nie powinno się rozwiązywać do końca zagadki losów Kischa przez szacunek do dramatu człowieka, pisarza i idola reporterów.

XVIII Sklepy Serafinowe

W odległości 100m od siebie na ul Dolnych Młynów, na Rajskiej i na rogu Garncarskiej i Świerczewskiego były trzy sklepy, Pana Mola (Dolnych Młynów) najokazalszy, z telefonem, zawsze chrupkim pieczywem i nabiałem od chłopa spod Myślenic. U pań Łakomskich na Rajskiej specjalnością były warzywa i owoce. U pana Serafina zawsze były najświeższe owoce i warzywa po które jeździł na targ codziennie rano swoją warszawą kombi. Lovell obawia się , o los tych sklepów, czy sobie poradzą na rynku. Jest w tych sklepach coś magicznego. Panie Łakomskie są niczym dobre wróżki. Pan Mól jest prędki, ale przypomina mola książkowego. Pan Serafin jest właśnie majestatyczny, surowy jak anioł. Lovell żałuje, że jego wnuk nie będzie znał magii tych sklepów.

XIX Krakauer na wczasach

Krakauer-krakowianin. Jedną z tradycji krakowskich był wyjazd w lecie na wczasy w obrębie województwa, do Zakopanego, Krynicy. Później dopuszczano wyjazd bardziej na południe - na Węgry, do Bułgarii, Rumunii, a nawet Grecji. Lovell zawsze część urlopu spędzał w podkrakowskich miejscowościach- Muszynie, Piwnicznej, Bystrej itd. Zawsze jechał z całą rodziną, włącznie z psem. Nigdy nie pił alkoholu; wczasy spędzał wyłącznie w gronie rodzinnym. Poza tym zawsze w sierpniu na 2-3 dni jechał do Lipnicy Małej na Orawie do Jacka i Alicji Stworów. Tam bawiła się krakowska bohema. Wódka lała się strumieniami, było pełno gości. Zupełnie inaczej, ale Lovell nie chciał tak spędzać wakacji. Może nie był takim krakowianinem za jakiego się uważał.

XX Listy bez fiołka

1. Lovell pisze o listach. Najwięcej ich przychodziło, gdy napisał jakiś szczególnie kontrowersyjny reportaż. Czytelnicy prowadzili w nich dialog z Lovellem, on sam nie zawsze odpisywał na listy. Odpowiedzią był raczej kolejny reportaż.

2. Do Lovella pisywali też wielcy literaci, reporterzy - Wańkowicz, Meissner, Andrzejewski. Część z tych listów zaginęła. Lovell żałuje, że nie korespondował z młodymi reporterami, mimo że miał z nim kontakt. Teraz nie przychodzi już do niego zbyt wiele listow.

XXI Pętla czasu

Pewnego razu Związek Literatów zaproponował by starsi członkowie wzięli pod opiekę ludzi z Koła Młodych. Do Łokietka zgłosił się młody literat próbujący swoich sił jako reporter. Okazało się, że reportaże pisze fatalne, choć wiersze niezłe. Lovell zauważył, ,że to co ten człowiek mówi jest ciekawsze od tego co pisze. Powiedział mu że pisze fatalnie, ale kazał przyjść z tematem jak coś napisze. Mieli mieć we dwóch pismo na niby „Głos Krupniczej”. Lovell powiedział temu człowiekowi , że reportaż nie może być nudny, musi być o tym co interesuje ludzi.

XXII Forte, fortissimo

Sierpień 1981. W podhalańskiej wsi gdzie jeździł na wakacje Lovell, była stacja kolejowa, na której zawiadowca przez megafon mówił o odjeździe i przyjeździe pociągu. Stacja miała 1 peron, byłą budą z 2 izbami. Pewnego razu jakiś kawaler spoił zawiadowcę wódką i przez megafon ogłosił, że kocha jakąś Zośkę. Lovell też zapragnął tak przemówić do ludzi. Wyobrażał sobie, że jest w pokoju zwiadowcy, a tam klawisze piano, forte, fortissimo. Lovell chciał ogłosić całemu światu, że Ojczyzna jest w potrzebie, coś się wali, ale coś powstaje. Tymczasem on sam podcina klenia, a zawiadowca duka o przyjeździe pociągu.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dr Jerzy Jaśkowski Jak pediatrzy oszukują pediatrów
Nowak Jerzy Robert Jak oszukano narod
Jerzy Giżycki Jak powstaje film notatki
Dr Jerzy Jaśkowski Jak dyskutować z pediatrą szczepionkowcem
Jerzy Topolski Jak sie pisze i rozumie historie cz 4 p 20
005 Dr Jerzy Jaśkowski Jak cywilizacje azjatyckie wchodzą do Polski
Jak zostałem kolekcjonerem, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Jerzy Robert Nowak Jak oszukano naród
32 Co tam u Janielskich Jak ksiądz Jerzy wrzesień, 10
jerzy Robert Nowak Jak oszukano naród
Apostołować jak bł Piotr Jerzy Frassati
Sen Alicji, czyli jak działa mózg Vetulani Jerzy, Mazurek Maria,
Czasem pytam siebie jak Jerzy Duda
Jerzy Zieliński OCD Jak się modlić Porady świętych Karmelu
Sen Alicji, czyli jak działa mózg Vetulani Jerzy
Jak oszukano naród Jerzy Robert Nowak doc
Jak pracowac z dzieckiem niedowidzacym

więcej podobnych podstron