Maryja przewodniczka wiary


Maryja
przewodniczka wiary


ks. Jan Machniak

Maryja
przewodniczka wiary

0x01 graphic

Wydawnictwo św. Stanisława BM

Archidiecezji Krakowskiej 2001


Redakcja: Bogusława Stanowska-Cichoń

Skład komputerowy: Adam Urbanik

Copyright © 2001 Wydawnictwo św. Stanisława BM

IMPRIMATUR
Kuria Metropolitalna w Krakowie
Nr 1232/2001 z 11 maja 2001 r.
bp Jan Szkodoń, wikariusz generalny
ks. Jan Dyduch, kanclerz
ks. dr hab. Jan Machniak, cenzor

ISBN 83-87960-83-7

Wydawnictwo św. Stanisława BM
31-101 Kraków, ul. Straszewskiego 2

(12) 429 52 17, (12) 421 49 70
e-mail: wydawnictwo@diecezja.krakow.pl


Wstęp

Jan Paweł II na początku nowego tysiąclecia w Liście Apostolskim Novo millennio ineunte zachęca nas do kontemplacji Oblicza Chrystusa. W tej drodze towarzyszy nam Najświętsza Maryja Panna, w której rysach odnajdujemy Oblicze Jej Syna.

Bóg nieskończony w swoim miłosierdziu stał się tak bliski człowiekowi w Osobie swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który „przyjął ciało za sprawą Maryi Dziewicy”. Maryja jest więc dla każdego chrześcijanina szczególnym znakiem tej miłości, ukazuje bowiem tajemnicę Boga, który przychodzi do człowieka i obdarza go swoją łaską, Swoim życiem zaświadcza, że można pójść za Jezusem. Jest nazywana nie tylko Matką Boga, ale też Służebnicą Pańską, Uczennicą Chrystusa, Orędowniczką, Pośredniczką, Wspomożycielką, Pomocnicą i Przewodniczką na drodze wiary.

Maryja, córka Izraela, jest bardzo bliska każdemu człowiekowi, który szuka Boga, rozważa Jego Słowo i odważnie idzie za Jezusem. Przeżywa wahania podczas Zwiastowania w Nazarecie i chwile radości w Betlejem witając przychodzącego na Świat Syna Bożego. Wędruje za Jezusem wraz z Jego uczniami. Jest pod Krzyżem i modli się w Wieczerniku oczekując na Zesłanie Ducha Świętego. Całym swoim życiem wskazuje na Chrystusa.

Przez wieki Maryja była wzorem osoby zakonnej poświęconej Bogu. Jan Paweł II stawia ja dziś przed nami jako przykład życia chrześcijańskiego, odważnego wybrania Boga i wierności do końca. Niech i dziś Maryja pociąga i prowadzi do Jezusa wszystkich, którzy zachwycą się jej pięknem nie tylko w życiu zakonnym także w życiu małżeńskim i rodzinnym.


0x01 graphic

SŁUŻEBNICA PAŃSKA

Ta najmniejsza i najuboższa społeczność cała się na służbę Najświętszej Bogurodzicy Dziewicy Maryi bez zmazy pierworodnej oddaje. Pełna dziecięcej czci, uszanowania, pobożności i miłości ku Niej, a żywot Jej najświętszy i jego przezacne tajemnice myślą ciągle rozważać i sercem czule ogarniać, i uczynkami pilnie naśladować, zawsze sobie poczyta za rzecz najświętszą i najważniejszą, aby tym sposobem istotnie zasłużyła tym imieniem nazywać się, które sobie przyjęła, to jest Służebniczek Bogarodzicy Dziewicy Maryi, w której zawsze czczona, wsławiona i wywyższona niech będzie Trójca Przenajświętsza, Bóg błogosławiony na wieki. Amen.

Przed laty, gdy przeczytałem ten fragment „Reguły” Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny, której autorem był bł. Edmund Bojanowski, założyciel tego Zgromadzenia, bardzo uderzyły mnie słowa i myśl teologiczna w nich zawarta, mówiąca o tym, że siostry powinny wpatrywać się w przykład Najświętszej Maryi Panny i rozważać tajemnice z jej życia. Mają sercem czule ogarniać te tajemnice i uczynkami pilnie naśladować. Zadanie to należy sobie poczytać za rzecz najświętszą i najważniejszą.

Myślę, że to wskazanie nie dotyczy tylko sióstr, lecz wszystkich, którzy zechcą zbliżyć się do charyzmatu duchowości maryjnej. Zadanie to polega na wpatrywaniu się w tajemnice życia Matki Bożej.

Powróćmy zatem do Nazaretu, do wydarzenia, które jest punktem wyjścia naszej refleksji: W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta zwanego Nazaret... (Łk 1, 26-38)

Dialog Maryi z Archaniołem Gabrielem, w którym Ona jawi się jako Niewiasta - Córa Syjonu, zasłuchana w Słowo Boże, jest jednocześnie wzorem dialogu wiary. Ukazuje on Maryję jako niewiastę głębokiej wiary. Rozmowa z Archaniołem to przykład dialogu, który prowadzi człowiek, istota stworzona przez Boga, obdarowana wolnością. Jest to rozmowa, w której ostatecznie człowiek przyjmuje wolę Bożą. Nie bez powodu Ojciec Święty w encyklice Redemptoris Mater cały rozdział poświęcił Maryi jako Przewodniczce na drodze wiary - takie imię możemy przypisać Matce Bożej na podstawie tego wydarzenia.

Na czym polega dialog wiary? Z jakich elementów się składa? Jak należy wejść w niego i jak go poprowadzić, aby doprowadził do fiat?

W każdym dialogu wiary - pierwszym modelem takiego dialogu jest spotkanie Abrahama z Bogiem - pojawia się głos Boga, który oznajmia człowiekowi rzecz nieznaną. Jest to misja, którą Bóg przekazuje człowiekowi. Można powiedzieć, że jest to plan, który Bóg w swojej miłości ma wobec człowieka. Bóg nigdy nie przestał kochać człowieka, jest mu bliski, daje znać o sobie. Aby podjąć dialog, trzeba przyjąć najpierw tę prawdę, że Bóg jest, że istnieje, że On jest blisko.

Nie dziwmy się temu, że Maryja zmieszała się na słowa Archanioła Gabriela. Ona wchodzi w dialog wiary podobnie jak Abraham. Nie odrzuca Bożego słowa. Przyjmuje, że Bóg jest obecny w jej życiu. Natomiast w tym zapytaniu - jakże się to stanie? - wyraża wątpliwość człowieka, istoty ograniczonej, nie rozumiejącej do końca swojej sytuacji życiowej.

Możemy powiedzieć, że znamy początek życia. Rodzice powiedzieli nam, kiedy urodziliśmy się. Przekazali informacje o naszym dzieciństwie. Nikt jednak nie zna końca swojego życia. To powoduje, że w człowieku rodzi się napięcie między początkiem jego życia a nieznanym końcem. Można je nazwać napięciem egzystencjalnym. W różnych momentach życia, na tej linii między początkiem a nieznanym końcem, Bóg daje znać o sobie. Jest to Bóg miłosierdzia, który kocha człowieka.

Warunkiem zatem dialogu, rozmowy z Bogiem jest, przyjęcie Boga miłości. W pytaniu - jakże się to stanie, skoro nie znam męża? - Maryja już przyjmuje propozycję Boga, ponieważ prosi o wyjaśnienie, jak to jest możliwe. Wyjaśnienie Archanioła Gabriela - Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię - nie odwołuje się do jakiegoś doświadczenia zmysłowego, które w naturalny sposób jest dane człowiekowi. Archanioł Gabriel odwołuje się jeszcze raz do doświadczenia wiary. Duch Święty „zstąpi na ciebie”, „osłoni cię”. Na oznaczenie Ducha tutaj pojawia się słowo pneuma.

Maryja w tym dialogu wiary przeżywa doświadczenie proroków. Znała pisma Starego Testamentu. Jako córka Narodu Wybranego wiedziała przez proroków: Izajasza, Ezechiela, Jeremiasza, że Bóg ześle ducha, który sprawi, iż martwe kości przyobleką się w ciało i ożyją. Maryja posiadała doświadczenie wiary Izraela.

Archanioł Gabriel wyjaśniając Boży plan odwołuje się do działalności Ducha Świętego, który był obecny, kiedy Bóg stwarzał niebo i ziemię. Był również obecny w historii Izraela, szczególnie w czasach proroków. Maryja otwiera się na moc Ducha Świętego i po raz trzeci zabiera głos: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa (Łk 1, 38).

Jeśli patrzymy na Abrahama, którego św. Paweł nazwał ojcem naszej wiary, możemy powiedzieć, że Maryja jest matką na drodze wiary albo Przewodniczką, jak mówi Ojciec Święty. Po upływie tysiąca lat doświadcza tej rzeczywistości, która wydarzyła się w życiu Abrahama. Podejmuje dialog z Bogiem i wchodzi na drogę wiary. Ten pierwszy moment dialogu wiary, w którym jest niepewność, lęk, ludzki strach rozpoczyna całą drogę. Na tej drodze wydarzy się Nawiedzenie św. Elżbiety, Boże Narodzenie, Wesele w Kanie, Krzyż i Zmartwychwstanie oraz Zesłanie Ducha Świętego.

Doświadczeniu wiary towarzyszy chęć podzielenia się swoimi odczuciami z drugim człowiekiem.To bardzo piękny moment. Maryja z pośpiechem udaje się w góry, z radością pozdrawia Elżbietę. Jeszcze nie mówi o tym, co się stało. Elżbieta w tej radości odczytała prawdę o tym, że Maryja jest Matką Pana. W uniesieniu wykrzyknęła: A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie ? (Łk 1,43). Każdy z nas mógłby się odwołać do swojego osobistego doświadczenia. Po tym pierwszym głosie, który usłyszeliśmy w naszym sercu: „Pójdź za Mną”, czy to wcześnie w dzieciństwie, czy potem już bardziej konkretnie, kiedy trzeba było podejmować decyzję, pojawiła się potrzeba podzielenia się tą prawdą, opowiedzenia komuś drugiemu. Tak wchodziliśmy we wzór życia Maryi.

Na drodze wiary Maryi są niezwykłe wydarzenia w Betlejem. Są wydarzenia, które sprawiają, że Maryja jest dumna. To, co ludzie mówią o jej Synu, Bożym Zbawicielu, napawa ją dumą. Jak każda matka, cieszy się, kiedy mówią, jak wielki, jak wspaniały będzie jej Syn. Ale też w tym doświadczeniu wiary jest cierpienie, czy zapowiedź cierpienia w Świątyni Jerozolimskiej. Jest niepewność Matki o to, gdzie jest Syn. Jest szukanie i odnajdywanie na nowo. Jest też przyjęcie Jezusa już w nowej sytuacji, kiedy przypomina, że On należy do Ojca: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do Ojca mego? (Łk 2,49).

W tym doświadczeniu wiary Maryi jest również moment, kiedy razem z krewnymi idzie szukać Jezusa. Być może - domyślają się tutaj egzegeci - ktoś pod wpływem znaków, które Jezus czynił, powiedział, że jakiś szalony duch Nim owładnął. Maryja, zatroskana Matka, idzie i szuka. Gdy stoi u drzwi, słyszy słowa: Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? Jezus sam dopowiada: Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12,48-50). Maryja na drodze wiary dojrzewa do zrozumienia prawdy - co to znaczy pójść za Jezusem, jakie są konsekwencje przyjęcia Bożego słowa. W tych słowach jest niezwykłe podobieństwo do tego, co sam Pan Jezus powiedział: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który mnie posłał i wykonać Jego dzieło (J 4,34). W scenie, kiedy stoi razem z ludźmi w domu, gdzie Pan Jezus naucza, jest uczennicą Chrystusa. Maryja jest Matką, która staje się uczennicą na drodze wiary - Przewodniczką i jednocześnie uczennicą.

Kolejny moment próby wiary przychodzi wówczas, kiedy prowadzi do Jezusa nowożeńców w Kanie Galilejskiej. Do Niej bowiem poszli prosząc o pomoc. Wtedy Maryja mówi: Zróbcie, cokolwiek wam powie (J 2,5). Ponownie pojawia się tu motyw posłuszeństwa - zróbcie, bądźcie posłuszni, zaufajcie... Życzenie Jezusa było bardzo niezwykłe - napełnić ogromne stągwie wodą. Dlaczego? Po co?

Na drodze wiary mijają się pytania o logikę - do czego to wszystko prowadzi? Bóg wezwał Abrahama, by wyszedł z Ur Chaldejskiego, zostawił wszystko, co miał. Zapewnił, że da mu Ziemię Obiecaną. Po chwili wahania i zastanawiania się Abraham rzeczywiście wysłuchał wezwania. Zabrał swoją żonę Sarę i potrzebne do przeżycia rzeczy. Ostatecznie na pustyni był sam. Nie miał żadnego drogowskazu ani szlaku. Wiatr codziennie zasypywał ślady, którymi przeszła karawana. Abraham był poddawany próbom wiary, w których logika ludzka się nie sprawdza. Logika wiary polega na całkowitym zaufaniu Bogu. Maryja mówi - Zróbcie, cokolwiek wam powie - zaufajcie do końca. Jej doświadczenie wiary o tyle różni się od doświadczenia wiary Abrahama, że jest ukierunkowane na Jezusa Chrystusa - Jego słuchajcie, czyńcie, cokolwiek wam powie.

Ostateczną próbą wiary dla Maryi jest droga krzyżowa i śmierć Chrystusa oraz słowa, które Jezus wypowiada na krzyżu: Niewiasto, oto syn Twój.(...) Oto matka twoja (J 19,26-27). Tutaj sprawdza się wierność, kiedy próba cierpienia staje się największą próbą, a miecz rzeczywiście przenika jej serce.

Patrzymy na Maryję jako na przewodniczkę na drodze naszej wiary. Przypomnijmy jeszcze raz istotne elementy doświadczenia wiary. Na początku przyjęcie Boga - dobrego, miłosiernego Ojca. W Magnificat Maryja jeszcze raz powie, że jest On Bogiem miłosierdzia z pokolenia na pokolenie. Ona jako pierwsza odkrywa w Nim miłosierdzie. Wejście w dialog wiary jest przyznaniem się do wątpliwości, do niepewności, ale jest również posłuszeństwem wobec Boga. Już w tym pierwszym momencie, gdy pyta - jak to się stanie? - wstępnie wyraża zgodę, która zostanie ostatecznie potwierdzona przez fiat - niech mi się stanie. Potem przyjdą próby wiary na długiej drodze chodzenia za Jezusem.

Po zapowiedzi cierpienia Maryja pragnie wypełnić wolę Ojca aż do końca. Jedyny drogowskaz, jaki nam podpowiedziała, to patrzeć na Jezusa i czynić, co On każe. Przypomina, że trzeba poddać się trudnej logice wiary, która nie zawsze jest zgodna z naszą ludzką logiką, z naszymi ludzkimi przewidywaniami. Maryja w duchu logiki wiary przyjmuje cierpienie. Przebicie serca, będące Jej największym cierpieniem, polega na utracie Syna. Jest to jednocześnie utrata siebie samej, by być ukrzyżowaną razem z Jezusem.

Droga wiary Maryi zgodnie ze znaczeniem tego słowa w języku hebrajskim oznacza wierność. A więc jest nie tylko przyjęciem prawdy o tym, że Bóg jest i że jest obecny w życiu. Jest także przyjęciem prawdy o tym, jaki On jest - jedyny, kochający człowieka. Istnieje jeszcze trzeci wymiar wiary, rozumianej jako bycie z Bogiem, bycie przy Bogu. Często mówimy również, że jest to zaufanie. Wierność obejmuje zaufanie, czyli postawę człowieka wobec Boga, która jest możliwa do przyjęcia i do przeżycia, jeśli jest miłością.

W języku hebrajskim ahab oznacza wierność miłości. Jest to szczególny rodzaj miłości ludzkiej, która nie jest tylko uczuciem, ale trwaniem. Jest daniem słowa i wypełnieniem tego słowa do końca. Ten szczególny wymiar miłości Maryja wypowiedziała w słowach: Niech mi się stanie według twego słowa (Łk 1,38). Cała radość płynie z tego wypełnienia słowa na początku i w ciągu całego życia, które jest drogą wiary. Piękno Maryi nie jest pięknem lansowanym przez stylistów na pokazach mody ani pięknem sceny teatralnej, które budzi łomotanie serca. Piękno Maryi jest jak dotknięcie powiewu wiatru, którego nie widać i trudno go sprawdzić. Na twarzy jednak lekko czuje się to dotknięcie. Na tym polega subtelność Przewodniczki na drodze wiary, która mówi, że najpiękniejszym wyrazem miłości do Boga jest trwanie przy Nim, wierność Jemu i raz danemu słowu.

W ten sposób Maryja staje się początkiem nowego życia. W sensie dosłownym przez swoje fiat, przez swoją zgodę, przynosi na świat Syna Bożego. Dzieje się to w cudowny sposób, trudny do wyjaśnienia - za sprawą Ducha Świętego. Maryja staje się również początkiem życia tam, gdzie się pojawia - w Kanie Galilejskiej. Św. Hieronim, kiedy rozważał ten tekst, pytał się, czego zabrakło nowożeńcom w Kanie Galilejskiej? Wino było dla niego źródłem radości i miłości. Zdaje się, że nie tylko w naszych czasach, ale i wtedy, kiedy żył św. Hieronim, w IV wieku po Chrystusie - zabrakło miłości. W Kanie Galilejskiej pojawiło się takie zagrożenie. Zabrakło miłości. Dlatego nowożeńcy poszli do Maryi i prosili o miłość, a Ona wskazała na Jezusa. On jest źródłem miłości, która jest wiernością. Tej miłości nie można sprowadzić tylko do uczucia czy przeżycia poruszającego serce.

Z perspektywy Maryi - Przewodniczki na drodze wiary - patrzymy dzisiaj na bł. Edmunda Bojanowskiego. Przeżywał ludzkie fascynacje jako młody człowiek przyjaźniąc się w czasie studiów, spotykając młode, piękne kobiety. Nie dziwimy się jednak, że tak zapatrzył się w Maryję i dostrzegł w Niej ten lekki powiew wiatru miłości, która jest wiernością Bogu. Zrozumiał, że taka miłość staje się początkiem i źródłem życia.

Maryja jest znakiem obecności Ducha Świętego w życiu chrześcijanina, który działa przez lekkie dotknięcie i poruszenie serca. W tym miejscu, kiedy człowiek na drodze wiary doświadcza obecności Boga, zaczyna się nowe życie. Tak rodzi się atmosfera sprzyjająca życiu.

Ognisko domowe i rodzinne powstaje tam, gdzie jest mąż i żona. Bł. Edmund patrzył na rzeczywistość ludzką głębiej. Jemu chodziło o duchową płodność, o ten wymiar życia, który rodzi się z wierności Bogu, z otwarcia się na działanie Ducha Świętego. Na drodze wiary, gdzie jest ta wspólnota napełniona działaniem Ducha Świętego na wzór Maryi, tam jest początek życia.

Patrząc razem z bł. Edmundem na Maryję, która jest Przewodniczką na drodze wiary, uświadamiamy sobie, że wiara jest jakąś dalekowzrocznością, spojrzeniem w przyszłość, wyprzedzeniem tego wszystkiego, co dzisiaj człowiek przeżywa i czym żyje. W naszych próbach wiary Maryja każe nam patrzeć na Jezusa, któremu ufamy. Wierność jest tu jakby nitką, której możemy się uchwycić i przejść przez ciemności współczesnego świata. Bł. Edmund zakładając wspólnotę sióstr w Jaszkowie i ochronki w innych małych miejscowościach, słyszał słowa sceptyczne, że to nie ma sensu, nie przetrwa. On jednak chwycił się tej nitki wiernej miłości, którą odkrył u Maryi. Chociaż musiał długo szukać i pytać, jak ułożyć regułę, napisać konstytucję, jakie zasady przyjąć dla tej wspólnoty, pokonał wszystkie trudności i przeciwności. Zaufanie Maryi na drodze wiary jest wybraniem Jezusa i wypełnieniem wszystkiego, co powie Zbawiciel.

Na tej drodze pojawia się nieustannie jeden przeciwnik, o którym nie można zapomnieć. Papież Paweł VI powiedział, że największym sukcesem szatana jest to, że ludzie przestali wierzyć w jego istnienie. Wolą powiedzieć, że diabeł jest jakąś figurą literacką. Na drodze wiary pojawia się pytanie, czy Bóg istnieje? Jest to szatańska pokusa. Jeżeli zaś szatan nie podważa faktu istnienia Boga, zawsze będzie pytał - jak w ogrodzie rajskim - czy Bóg przypadkiem czegoś przed wami nie ukrył? Będzie podsuwał pytanie, po co być wiernym i przestrzegać wszystkich przykazań? Będzie zachęcał, aby spróbować zobaczyć, co kryje się za tym jednym jedynym rajskim drzewem? Jest to ostateczne doświadczenie wiary. Pokusa, która jest chęcią jakby zadecydowania za samego Boga. Dlatego trzeba mieć świadomość, że każdy, kto idzie drogą wiary, będzie spotykał się z tymi przeciwnościami. Będzie to miecz cierpienia, boleści, niezrozumienia i pokusa zostawienia tego wszystkiego oraz pójścia własną - bardziej ludzką drogą.

Ostatecznie jednak każde fiat - niech się stanie - jest już zwycięstwem. Trudność polega na tym, że w naszym ludzkim spojrzeniu nie zawsze widzimy do końca. Nie zawsze widzimy nawet tę drogę, którą przeszliśmy. Nie zawsze widzimy wszystkie zwycięstwa, które Maryja odnosiła przez nasze życie. Nie zawsze widzimy to dobro. Tak często jesteśmy zapatrzeni w siebie, że ulegamy zwątpieniu i pokusie podejrzenia. W charyzmacie bycia przewodnikiem na drodze wiary nie wolno zapomnieć o tym, żeby tę cienką nitkę wiary i miłości, która jest wiernością - dobrze strzec i mocno się jej uchwycić. Nie wolno poddawać się tym chwilom zwątpienia, które się pojawiają. Przeciwnik w różny sposób wychodzi i atakuje człowieka.

Na drodze wiary znak Matki Bożej jest wyraźnym wskazaniem, by odnowić pobożność maryjną. Jest to zadanie dla osób w stanie duchownym i świeckim w naszym Kościele: być promotorami drogi wiary Maryi i ukazać ludziom, których spotykamy, jak całkowicie zaufać Bogu.

Wymiar eklezjalny duchowości maryjnej staje się początkiem odrodzenia od najbardziej podstawowego doświadczenia wiary. Dzisiaj, gdy przypominamy słowa bł. Edmunda - ta najmniejsza i najuboższa społeczność tajemnice Matki Bożej rozważa - chcemy podjąć i czule ogarnąć to duchowe dziedzictwo. Nie wystarczy przypomnieć wydarzenia z życia Maryi, pozbierać te szczególne wydarzenia z życia Kościoła i pokazać, jak Bóg staje się obecny w znaku Matki Bożej. Potrzeba jeszcze je ogarnąć sercem. Bez tego fiat - niech mi się stanie - które wypowiada serce, nie ma drogi wiary. Nawet jeśli ta droga się rozpocznie - może w trakcie gdzieś być przerwana. Aby dojść do końca, do Krzyża, Wieczernika i Zesłania Ducha Świętego, potrzebne jest to miłosne potwierdzenie wierności przymierzu i raz danemu słowu.

Miałem szczęście w czasie beatyfikacji bł. Edmunda, która była związana jednocześnie z beatyfikacją 108 męczenników II wojny światowej, być bardzo blisko Ojca Świętego przy ołtarzu w Warszawie. Widziałem, jak Papież się ożywił, gdy zaczął czytać formułę beatyfikacji błogosławionego Edmunda. Nie wiem, o czym myślał. Może o tym długim procesie, któremu patronował, a który z takim mozołem został doprowadzony do końca. A może myślał o swoich doświadczeniach wybierania Maryi jako Przewodniczki na drodze wiary. Być może, że stanęły mu przed oczyma jego próby wiary i zwątpienia jako Piotra naszych czasów. Maryja była ciągle dla niego znakiem nadziei, nowej radości, nowego oczekiwania. Słowa, które wypowiedział wtedy do zgromadzonych na Placu Zwycięstwa, były słowami otuchy i pociechy dla wszystkich, nie tylko dla licznie zgromadzonych Sióstr Służebniczek.

Niech Maryja, Przewodniczka na drodze wiary, będzie dla nas znakiem tego dialogu, który rozpoczyna się wtedy, kiedy słyszymy słowo Boże. Niech umacnia wtedy, gdy przychodzą wątpliwości wiary, gdy rodzą się pytania, jak to się stanie, jak rozwiązać trudny problem? Niech będzie znakiem przyjmowania w sercu wszystkich przeciwności i wypełniania woli Jezusa oraz trwania przy Nim aż do końca, aż po Krzyż.


0x01 graphic

UBOGA DZIEWICA

W Dzienniku bł. Edmund zapisał pod datą 8 czerwca 1857 r.: Nad brzegami jeziorka w Jaszkowie widziałem pełno kwitnących lilii, białych, wodnych. Pamiętam, że od lat dziecinnych szczególniejszy dla mnie widok miały te kwiaty. Nie mogłem się im i dzisiaj napatrzeć, przypomniałem sobie owo podanie o białym kwieciu nad wodami Świtezi. To znowu patrząc na sięgające za tymi kwiatami dziewczęta pomyślałem, jeżeli z błotnistych bagien i dzikich zarośli nadwodnych wyrastają tak śnieżnej białości kwiaty, czemuż by pośród zaniedbanych, a nawet w zepsuciu zagrzęzłych wiosek naszych nie miały bezpiecznie wykwitać czyste dusze Służebniczek Najświętszej Maryi Panny.

Ta myśl zrodziła się w sercu bł. Edmunda, kiedy zakładał pierwsze ochronki, przy których wyrastały pierwsze wspólnoty sióstr. Tym dziewczętom proponował czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Gdy patrzył na białe, kwitnące lilie wodne, wiele wątpliwości rodziło się w sercu bł. Edmunda. Czy jest możliwe zachowanie czystości, ubóstwa i posłuszeństwa w świecie pełnym brudu, zła i przemocy? Bł. Edmund wracał ponownie do Matki Bożej, dlatego i my podążamy też tym tropem miłosnego przyglądania się i rozważania w sercu tajemnic Jej życia.

W Ewangelii św. Łukasza czytamy: W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja (Łk 1,26-28).

Dwa razy św. Łukasz zauważa, że Osoba, do której został posłany Archanioł Gabriel, była dziewicą. Nie jest to zatem przypadek, że w jednym zdaniu tuż obok siebie dwa razy pojawia się ten sam termin „Dziewica imieniem Maryja”. Św. Łukasz wypowiada te słowa w kontekście rozumienia ich w tradycji żydowskiej, gdzie prawdziwym Bożym błogosławieństwem było małżeństwo i macierzyństwo. Niewiasta obdarzona przez Boga zdolnością przekazywania życia w pełni otwiera się na Boga wtedy, gdy przy współpracy z Bogiem przekazuje życie, kiedy staje się matką. W związku z tym w długiej Historii Zbawienia dziewictwo zawsze było w cieniu. Jeżeli się pojawiło, miało charakter nie tyle negatywny, co było mniej dowartościowane w porównaniu z macierzyństwem. Kobieta, która nie mogła być matką, nie miała pełnego prawa we wspólnocie Izraela.

Tradycja pierwszych wieków chrześcijaństwa mówi o tym, że Matka Boża już jako dziecko została oddana Bogu. Strzegła skarbu czystości, który jest przynależnością tylko do Boga, jakby przygotowując się do szczególnej misji. Jej dziewictwo jest konsekracją, czyli poświęceniem dla Boga.

Termin konsekracja ma swoje pochodzenie od łacińskiego sacer, które oznaczało dar, jaki Rzymianie składali na ołtarzu wtedy, kiedy udawali się do sądu. Jedna i druga strona składała pieniądze. Strona przegrana traciła wszystko, co było na ołtarzu. Gdy trwał sąd, nikt nie miał prawa dotknąć daru na ołtarzu, ponieważ należał on do Boga.

Chrześcijaństwo podjęło tę myśl w rozumieniu konsekrować - poświęcić Bogu, oddać na własność. Złożeniu na ołtarzu powinna towarzyszyć świadomość, że nie mam już więcej prawa do siebie samego. Konsekracja czyli poświęcenie siebie w wymiarze czystości dotyka tajemnicy życia i płodności, która jest samą istotą życia. Przez ten dar z siebie samego człowiek współpracując z Bogiem nadaje życiu znaczenie duchowe. Oddanie swojego życia Bogu jest wyrażeniem zgody oddania Mu wszystkiego. Składając dar życia na ołtarzu, razem z płodnością i płciowością, osoba konsekrowana nie może już mówić, że to jest moje, gdyż wszystko oddała Bogu. Jej życie już nie jest jej życiem.

Maryja Dziewica, która zawsze - jak wierzy Kościół - w całym swoim życiu była Dziewicą, ponieważ stała się Matką Syna Bożego za sprawą Ducha Świętego w cudowny sposób, jest znakiem konsekracji, czyli całkowitej przynależności do Boga. Konsekracja obejmuje cały wymiar życia, siły witalne, myśli, uczucia i pragnienia. Maryja zawsze myśli o Bogu i do Niego kieruje swoje uczucia. Wszystkie decyzje podejmuje tak, aby wypełnić wolę Bożą. Maryja Dziewica jest znakiem konsekracji, a więc całkowitej przynależności do Boga. Jej przynależność do Boga wyraża się w momencie Zwiastowania i jest potwierdzana w całym jej życiu.

Pełnia dziewictwa Maryi znajduje swoje ukoronowanie w Zesłaniu Ducha Świętego, kiedy uczestniczy Ona w wylaniu Ducha Świętego na Kościół oraz we Wniebowzięciu, kiedy jej ciało zostaje razem z duszą wzięte do nieba.

Wielki dar Maryi Dziewicy ukazującej, czym jest konsekracja, rozpatrujemy w kontekście sytuacji Kościoła i świata, w jakim żyjemy. Dzisiaj na nowo jest stawiany znak zapytania wobec dziewictwa, czyli możliwości całkowitego poświęcenia się Bogu i oddania mu wszystkich sił życiowych: uczuć, myśli, pragnień i decyzji woli. Atak na czystość konsekrowaną przychodzi od strony przemysłu pornograficznego. Pornografia wykorzystuje ten dar, który człowiek otrzymał od Boga, dar przekazywania życia złączony z płciowością i całą sferą zmysłowego przeżywania, aby zarabiać na nim wielkie pieniądze. Specjaliści w dziedzinie reklamy wykorzystują obrazy pornograficzne do reklamowania różnych towarów. Wyolbrzymienie dziedziny zmysłowej sprawia, że człowiek wpada w pułapkę, staje się niewolnikiem siebie samego.

Rzeczywistość akcentująca seksualność i sprawy płciowe domaga się radykalnego znaku. Dziewictwo Najświętszej Maryi Panny, przyjmowane przez kobiety czy mężczyzn we wspólnocie zakonnej lub w życiu prywatnym jest wyraźnym znakiem przynależności do Boga w sferze myśli, uczuć i woli. Staje się znakiem sprzeciwu wobec świata, który z seksualności uczynił swojego bożka. Nie dziwmy się, że jest tyle nadużyć w tej dziedzinie aż do tak strasznej rzeczy, jaką jest aborcja. Nieuporządkowana sfera seksualności ostatecznie prowadzi do próby negacji grzechu, do zabicia dziecka, które przestaje być owocem miłości.

Reklama wykorzystuje ten instynkt, który jest w człowieku najmocniejszy i który obejmuje tajemnicę przekazywania życia. Psychologia odkryła mechanizm działania popędów zmysłowych i wykorzystuje go do złych rzeczy. Np. do reklamy samochodów, telefonów komórkowych czy towarzystw ubezpieczeniowych używa ludzkiej nagości.

Maryja poświęcając swoje życie dla Boga przypomina, że człowiek jest wolny. Jeżeli wybiera uczciwie, poświęcając się dla jakiejś sprawy, tym bardziej dla Boga, ma szansę pełnego dojrzewania emocjonalnego i psychicznego. Jeżeli w całej pełni zaangażuje się w to, co robi, może osiągnąć równowagę emocjonalną. O jednym trzeba pamiętać, że poświęcenie się w sferze myśli, decyzji woli i uczuć wymaga również ascezy, umartwienia i rezygnacji.

Bł. Edmund rozumiał tę sprawę bardzo dobrze, ponieważ sam dochodził długo do decyzji wyboru samotności dla Chrystusa, a żył przecież w świecie pełnym pokus. Wybór czystości, ubóstwa i posłuszeństwa jako zasady życia podobny jest do decyzji św. Augustyna. Życie Biskupa Hippony było pełne przygód. Sam je opisał w Wyznaniach. Jednak, gdy poznał Chrystusa, nie miał wątpliwości, co ma robić. Napisał dwie reguły: dla kapłanów i dla niewiast w Hipponie, którzy chcieli prowadzić życie całkowitego poświęcenia dla Chrystusa. Zdecydowanie proponował czystość, ubóstwo i posłuszeństwo w swojej regule, przypominając za św. Pawłem, że jest to skarb niesiony w naczyniach glinianych, którego należy dobrze strzec (2 Kor 4,7). Dziś, podobnie jak w czasach św. Augustyna, świat mówi: masz prawo do uczuć, zakochania się! Tego typu zachęty pojawiają się nawet w pewnych opracowaniach teologicznych. Masz prawo do przyjaźni i poznania kogoś. Szatan kusi: czyżby ci nie było wolno? I podpowiada: to nie jest jeszcze zdrada Chrystusa. Masz prawo do miłości!

Owszem, ale do jakiej miłości? W konsekracji chodzi przecież o całkowite zakochanie się w Chrystusie, którego trzeba pokochać całym umysłem, uczuciami i wolą. Dlatego każde skierowanie uczuć, myśli, decyzji woli na inną osobę jest jakby próbą zabrania z ołtarza ofiary, którą tam położyliśmy. Najpierw zabrania na chwilę dla siebie, a potem całkowicie.

Bł. Edmund był podobnie radykalny jak św. Augustyn. Mówił wyraźnie, aby strzec tego skarbu niesionego w naczyniach glinianych, nie dać się zwieść pokusom świata. W konsekracji zakonnej trzeba w całej pełni zaangażować się w wybór Boga, a potem całkowicie oddać się służbie. Bł. Edmund zachęca, aby dzieci obdarzyć macierzyńską miłością. Jest to tym bardziej możliwe przez rezygnację z własnej rodziny i dzieci.

Dzieci wyczuwają u osoby poświęconej Bogu tę czystą macierzyńską miłość, która nie jest miłością przywiązania.

W pewnej rodzinie, w której było czworo dzieci, matka wyróżniała jedno - pierworodnego syna, który był dla niej wszystkim. Różnica zaznaczała się nawet w sposobie ubierania pozostałych dzieci. Wszystkie dzieci uczęszczały do ochronki prowadzonej przez Służebniczki Najświętszej Maryi Panny. W siostrach odkryły szansę na zdobycie tego komponentu miłości i ciepła. Dzisiaj każdemu z nich dobrze się poukładało w życiu. Kiedy wracają w rodzinne strony, najpierw wyrażają wdzięczność wobec sióstr. Siostry, które wtedy były w ochronce, dawno już zmieniły placówki, nawet nie ma z nimi kontaktu. W sercu jednak pozostało doświadczenie miłości macierzyńskiej, mającej swój początek w Maryi, która całe swoje życie oddała Bogu od początku, od pierwszej chwili. Życie czystością pełną miłości macierzyńskiej jest trudną rzeczą, szczególnie dzisiaj, kiedy nasze emocje są rozchwiane, a my żyjemy bardziej na płaszczyźnie zmysłów. Świat jest bardzo zmysłowy, dlatego chętnie chodzimy do supermarketu, dotykamy kolorowych towarów i ładujemy je na wózek. Dopiero przy kasie stwierdzamy, że nie stać nas na zapłacenie. Rzeczywiście, jesteśmy przywiązani do tego, co jest bardzo zmysłowe.

Maryja nie będzie nigdy idolem tak pociągającym jak aktorka na ekranie. Jej piękno jest subtelne, jak powiew Ducha Świętego. Podobnie konsekracja czyli położenie swojego życia przed Bogiem na ołtarzu staje się świadectwem dla świata, że można żyć czystością. Jest to świadectwo dla małżonków, którzy chcą być sobie wierni w czystości małżeńskiej. Ślub czystości przypomina również, że dobra zmysłowe nie są najwyższymi dobrami ani dobrami ostatecznymi, a poza nimi istnieją dobra duchowe. Ostatecznym wymiarem czystości, czyli dziewictwa, jest wymiar eschatologiczny - czyli wieczny. Dziewictwo jest znakiem dla świata, który przyjdzie.

Pan Jezus powiedział, że ludzie w wieczności nie będą się żenić, ani za mąż wychodzić. Kardynał Ratzinger w książce Raport o stanie wiary stwierdza, że nasza wiara została dotknięta zwątpieniem u samego fundamentu. Wątpliwości dotyczące życia wiecznego wynikają ze zmysłowego przeżywania świata. Żyjemy tym, co możemy sobie wyobrazić. Podziwiamy piękne rzeczy i towary. Szczęście wieczne - mówi kardynał Ratzinger - wyobrażano sobie w średniowieczu przy pomocy obrazów ogrodu. Malarze przedstawiali je jako ogród rajski pełen owoców.

Kard. Józef Ratzinger zauważa, że współczesny człowiek idąc do supermarketu spotyka taką różnorodność owoców, że wpada w zakłopotanie - nie wie, co wybrać, czy owoce krajowe, czy zagraniczne. Wtedy oszołomiony pyta: jakie będzie szczęście w wieczności? Dawniej mówiono, że w wieczności będzie dostatek wszelkich dóbr. Dzisiaj jest ich za dużo. Człowiek już wszystkie przyjemności pozjadał, wszystko wypróbował. Kardynał Ratzinger zwraca jednak uwagę, że w supermarkecie nie można znaleźć jednego, nie można kupić miłości. Każe nam popatrzeć na matkę z dzieckiem w parku. Potrafią godzinami przesiedzieć bez słowa. Właściwie nie ma między nimi komunikacji, bo matka mówi, a dziecko tylko coś gaworzy. Ale doskonale się czują ze sobą. Dziecko, nawet to, które jeszcze nie mówi, jeśli nie widzi matki, czy nie czuje jej bliskości, płacze. Kardynał Ratzinger chce, byśmy ten obraz zastosowali do wieczności. W miłości godzina jest jedną sekundą, a jedna sekunda staje się wiecznością.

Tajemnica czystości ukazana przez Maryję Dziewicę jest tajemnicą, która prowadzi w przestrzeń życia wiecznego. Dzięki niej człowiek już dzisiaj może dotykać wieczności. Strzeżenie tej tajemnicy, dorastanie do niej i dojrzewanie w niej jest wielkim zadaniem, jakie Kościół stawia przed nami.

W charyzmacie bł. Edmunda troska o ten skarb i ufność wobec Boga wyraża się w obrazie pięknych lilii. Zostało w nim zawarte głębokie przekonanie, że w tej trudnej sytuacji zniszczenia moralnego społeczeństwa znak czystości jest szczególnie potrzebny jako wezwanie do odrodzenia. Założyciel Służebniczek był przekonany, że Siostry - tak czyste jak lilie na stawie - pójdą w świat i przemienią go. Pociągną za pięknem swego wnętrza, jak lilie pociągają niezwykle intensywnym zapachem. Dziewictwo poświęcone Bogu staje się wezwaniem dla świata. Osoby Bogu poświęcone jak piękne lilie nie mogą ukrywać swojego piękna, lecz powinny pokazywać je światu poprzez strój zakonny i związane z dziewictwem ubóstwo i posłuszeństwo. Piękno Maryi, ubogiej dziewczyny, jest ściśle związane z jej ubóstwem, które podkreśla całkowite zaufanie Bogu.

Ubóstwo Maryi wyraża się w tym, że należała ona do społeczności, którą w Izraelu określano pojęciem anawim. Ubodzy ci żyli z pracy własnych rąk i nie odkładali nadwyżki pieniędzy bojąc się, że bogactwo zagrodzi im drogę do Boga. Maryja żyła z pracy własnych rąk. Jej ubóstwo było świadomą rezygnacją z gromadzenia majątku. Zgodnie z ostrzeżeniem Psalmisty (Ps.112), by nie pokładać nadziei w dobrach materialnych, Maryja za Jezusem zachęca w Jego duchu, by zgromadzić skarby w niebie (Mt 6,20). Człowiek w swoim ziemskim życiu otrzymał od Boga ciało. Musi się o nie troszczyć. Potrzebne mu jest ubranie i dom, które strzegą jego ciała przed zimnem i innymi niebezpieczeństwami natury - deszczem, śniegiem, mrozem. Niewiele potrzeba człowiekowi, żeby ochronić życie. Po grzechu pierworodnym człowiek jednak nie potrafi zachować granicy. Gromadzi ubrania do tego stopnia, że brak miejsca w szafie.

Dziewictwo Maryi jest tak piękne, ponieważ uboga Dziewica jest czysta jak lilia, przy której nie ma nic. Ubóstwo na wzór ubóstwa Maryi opiera się na pracy własnych rąk. Bł. Edmund mówił o siostrach, że zapracują na własne utrzymanie, a z tego, co zbędzie, podzielą się z ludźmi, którzy jeszcze mniej mają - kromką chleba, czy innym dobrem. Dlatego dziewictwo jest ściśle związane z ubóstwem, rozumianym jako gotowość do podzielenia się. W życiu sióstr ubóstwo wyraża się w wierności strojowi zakonnemu i w głębokiej świadomości należenia do Boga jako najwyższego dobra. Zwykły strój zakonny jest takim znakiem. Musi on jednak być czytelny przez swoją prostotę. Wtedy wskazuje na wiarę, że poza dobrami materialnymi są jeszcze dobra duchowe, wieczne, a po ziemskim życiu będzie życie z Bogiem.

Ufam, że ten charyzmat duchowości maryjnej pomoże, aby wybrać dobrą drogę, żeby nie dać się zwieść tym pokusom światowym. Uboga Dziewica całą swą ufność położyła w Bogu, chociaż nie miała nikogo bliskiego po śmierci Chrystusa, po Jego Wniebowstąpieniu.

Ubóstwo i czystość dopełnia posłuszeństwo. Posłuszeństwo Maryi jest posłuszeństwem Służebnicy Pańskiej, która przyjmuje sytuację życiową niewolnicy (gr. doule). Dzisiaj pojawiają się liczne pokusy przeciw posłuszeństwu, o których mówi Ojciec Święty Jan Paweł II w dokumencie skierowanym do osób żyjących we wspólnotach zakonnych pt. Vita consecrata. We wstępie zwraca on uwagę na to, gdzie jest najbardziej zagrożone życie we wspólnocie. Ojciec Święty mówi o indywidualizmie, źle rozumianej wolności i demokracji. Te trzy problemy we współczesnym świecie stają się zagrożeniem dla życia wspólnotowego. Na skutek rozwoju społecznego i kulturowego pojawił się system demokratyczny, w którym wszystkie decyzje są podejmowane przez głosowanie. Indywidualizm jest podkreśleniem własnego „ja”: „ja chcę”, „ja wybieram”, „mnie się podoba”. Prowadzi on ostatecznie do uzależnienia wszystkiego od „mojego” punktu widzenia. W filozofii doszło w ten sposób do zakwestionowania absolutnego dobra i prawdy. Zagrożenie pojawia się wówczas, gdy trzeba decydować, co jest dobre i najważniejsze dla wspólnoty. Indywidualizm może zniszczyć wszystko.

Trudno jest dzisiaj stać się służebnicą, która cieszy się tym, co się innym podoba i nie będzie podkreślać własnego „ja”. Jesteśmy rzeczywiście dziećmi tego świata, ale Maryja, którą tak się zachwycił bł. Edmund, jest znakiem, że można pójść Jej drogą. Uboga, posłuszna Dziewica jest tym kwiatem, który przyciąga i będzie nadal przyciągał.

Gdybyśmy popatrzyli na historię chrześcijaństwa, to zauważylibyśmy, że tam, gdzie jest duch Chrystusowy - a tą drogą do Chrystusa jest czystość, ubóstwo i posłuszeństwo - wspólnota zaczyna przyciągać i fascynować. Najpierw staje się znakiem zapytania. Potem, gdy ktoś bliżej się przyjrzy, staje się początkiem nowego życia. W czasach, kiedy działał bł. Edmund, rodził się przemysł. Młode dziewczęta szły do pracy w fabrykach, gdzie mogły zarobić, następnie wyjść za mąż, poukładać sobie życie. Mimo to tyle młodych dziewcząt stanęło w szeregach Służebniczek, by żyć tajemnicą ubogiej Dziewicy, którą bł. Edmund wziął za patronkę dla swojego Zgromadzenia. Niepokalana Dziewica, czysta, posłuszna i uboga ukazuje nadal możliwość życia tylko dla Boga, by być źródłem duchowego macierzyństwa i nieść miłość wszystkim potrzebującym.


0x01 graphic

MODLITWA MARYI

Z Ewangelii św. Łukasza: Wtedy Maryja rzekła: Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu moim Zbawcy, bo wejrzał na uniżenie służebnicy swojej (Łk.1,46-56).

W scenie Zwiastowania początek stanowi słowo Boga skierowane do człowieka. Jest to słowo Archanioła Gabriela, jego pozdrowienie, które wyraża prawdę o wielkiej miłości Boga do człowieka: Bądź pozdrowiona, pełna łaski. Zamknięciem tej sceny jest pieśń Maryi - jako Córa Syjonu odpowiada na Boże słowo pieśnią uwielbienia i dziękczynienia.

Maryja staje przed nami jako nauczycielka modlitwy, która modli się odpowiadając na Boże słowo i jednocześnie uczy modlitwy. Modlitwa Maryi jest przede wszystkim modlitwą serca: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Maryja wypowiada te słowa w radości, która wylewa się z jej serca. Radość Maryi każe jej śpiewać na cześć Boga i opiewać Jego wielką miłość rozlaną z pokolenia na pokolenie, którą nazywa miłosierdziem.

Radość Maryi jest radością serca czystego, które rozpoznaje poruszenia Boże i udziela wszelkich innych natchnień. Jej serce jest pełne lęku i niepokoju, ale przez swoje otwarcie się na Boga wychodzi poza ludzki wymiar. Pod wpływem Magnificat Ojcowie pustyni mówili o tajemnicy strzeżenia serca. Maryja była dla nich wzorem serca czystego, które rozpoznaje Boże poruszenia. Bazyli Wielki i Grzegorz z Nysy na Wschodzie, a św. Augustyn na Zachodzie ukuli pojęcie, które jest znane dzisiaj w języku łacińskim: custodia cordis, po polsku mówimy - strzeżenie serca. Obejmuje ono postawę wnętrza człowieka, która wyraża czujność na wszystkie niebezpieczeństwa, jakie mogą człowiekowi grozić. Św. Augustyn mówił, że po grzechu pierworodnym władza pożądawcza, czyli pragnienie, kieruje się do rzeczy zmysłowych i nie znajduje w nich miary do tego stopnia, że może zgubić człowieka. Jest to pożądliwość nieuporządkowana, która niszczy człowieka przez wybieranie złych rzeczy. Może również pojawić się na modlitwie, gdy człowiek zaczyna narzucać Panu Bogu to, czego pragnie, co według jego mniemania jest dla niego najlepsze. Władza pożądawcza, jeżeli nie jest strzeżona, może stać się mechanizmem, który porusza człowiekiem jak wiatr chorągwią. Kieruje nas raz w jedną, raz w drugą stronę.

Strzeżenie serca obejmuje najpierw świadomość, że pożądanie istnieje w nas i jest otwarte na pragnienie szczęścia. Jedyną szansą właściwego pokierowania tą władzą jest dostrzeżenie celu, do którego człowiek zmierza. Św. Augustyn w Wyznaniach opisał osobiste poszukiwanie szczęścia. Wędrował przez morza i góry. Szukał najpierw szczęścia w nauce. Studiował filozofię, bo był przekonany, że filozofowie dadzą mu odpowiedź na pytanie, co jest szczęściem człowieka. Zdobył dobry zawód, który dawał mu pozycję społeczną i pieniądze. W Mediolanie prowadził szkołę oratorską. Miał swoich uczniów, dzięki którym był sławny. Majątek, który zgromadził, pozwalał mu żyć bez trosk. Po chrzcie, który przyjął w Mediolanie, zmierzając do ojczystej Afryki, udał się do Rzymu, by nad morzem w Ostii założyć dom, do którego zaprosił swoich przyjaciół. Tam czytał tylko Pismo święte. Nie musiał się niczym zajmować, ponieważ pieniądze, które zarobił, posłużyły mu do utrzymania domu. Św. Augustyn, po doświadczeniach kupowania przyjemności za pieniądze, odkrył prawdę, że tylko jeden cel może wypełnić człowieka. Na końcu wyznał, że „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”.

Św. Augustyn chce nam przekazać prawdę, że aby się naprawdę modlić, to znaczy rozmawiać z Bogiem, trzeba strzec swojego serca. Dokonuje się to poprzez rozpoznanie celu, do jakiego człowiek zmierza i dokonanie wartościowania. Trzeba pamiętać, że serce obejmuje nie tylko emocje i uczucia, ale jest spokojnym wybieraniem dobra. W sercu zapadają decyzje o wierności. Św. Augustyn, jeszcze przed św. Ignacym Loyolą, zwracał uwagę na wykorzystanie pamięci, dzięki której człowiek w historii swojego życia może wskazać wydarzenia, w których obecny był Bóg. Trzeba zatem odważnie popatrzeć na swoje życie, które przeszliśmy i we wszystkich wydarzeniach rozpoznać obecność Boga. Wtedy nasze serce umacnia się, aby nie pójść za byle jakim celem, ale za tym najważniejszym, którym jest Chrystus nasz Pan i Zbawca.

Poza strzeżeniem serca warunkiem modlitwy Maryi jest nieustanne pamiętanie o Bogu. Tę pamięć możemy nazwać również chodzeniem w obecności Bożej, uświadamianiem sobie tego, że On jest. Dokonuje się to nie tylko przez rozpoznanie Jego obecności w historii życia, lecz także poprzez akty strzeliste: miłości, uwielbienia i zaufania.

Najprostszym aktem strzelistym jest uznanie Boga Stwórcy, kiedy człowiek się budzi i uświadamia sobie, że ze snu, z nieświadomości, przechodzi do życia. Obudzenie pierwszej myśli o Bogu jest uwielbieniem Stwórcy. Myśl tę można nazwać myślą egzystencjalną: „Boże, dziękuję za to, że żyję. Dziękuję za to, że jestem”. Życie jest największą wartością, jest drogą, która prowadzi do Boga. Moment przyjęcia życia i uznania Jego obecności w naszym życiu, jest podziękowaniem za nie. W ciągu dnia można wykorzystać fragmenty psalmu lub inne teksty z Pisma świętego, aby pamiętać o Bogu. Drugim, ważnym momentem pamiętania o Bogu jest wieczór, kiedy człowiek przechodzi z aktywności dnia w odpoczynek, ze świadomości w sen, w nieświadomość. Modlitwę należy zaznaczyć aktem pokory i skruchy, oddaniem siebie i wszystkich swoich spraw w ręce Boga.

Bł. Edmund był zafascynowany św. Augustynem. Być może, że Wyznania pomogły mu zrozumieć siebie samego. Czytał również kazania św. Augustyna, szczególnie te na święta maryjne. Czytał homilie o pasterzach, skierowane do kapłanów. Inspirował swoje życie tymi przemyśleniami, które zostawił wielki Doktor Kościoła, Doktor miłości. Św. Augustyn pomógł mu w zrozumieniu ducha maryjnego, modlitwy maryjnej. Modlitwa Maryi nie jest tylko formułą modlitwy, ale wypełnieniem ważnego obowiązku. Modlitwa jest obowiązkiem - język łaciński mówi: officium - czyli dziełem, w które człowiek wchodzi i którym żyje. Przede wszystkim jednak modlitwa jest potrzebą serca człowieka, które rozpoznaje poruszenia Boże. Wielką pomocą w rozpoznawaniu Boga jest pamięć o Bogu i świadomość Jego obecności we wszystkich czynnościach i zajęciach, które człowiek podejmuje.

U bł. Edmunda świadomość obecności Bożej przejawiła się w głębokim przekonaniu, że Bóg jako Opatrzność czuwa nad naszym życiem. Nie bez powodu kazał więc umieszczać w ochronkach symbol Opatrzności Bożej - trójkąt, w którego centrum jest oko i promienie wychodzące w trzy strony.

Niepokalana Dziewica uczy nas modlitwy, czyli zwracania się do Boga. Maryja rozmawia z Bogiem stawiając siebie w sytuacji pokornej Służebnicy. Dwa razy nazywa siebie Służebnicą w rozmowie z archaniołem Gabrielem w Magnificat: wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej (Łk 1,48). Jest to jeszcze jedna wskazówka dla naszej modlitwy, by stawać przed Bogiem w „postawie pokory”. Można postawę pokory zaznaczyć w geście - uklęknięciu przy wejściu do kaplicy i złożeniu głębokiego ukłonu. W wielu wspólnotach zakonnych jest tradycja całkowitego uniżenia się przed Bogiem. U Benedyktynów jest to gest pokory, który polega na uderzeniu czołem o ziemię. Wyraża on świadomość całkowitego oddania siebie w ręce Boga i jednocześnie prośbę, aby Bóg podniósł. Św. Teresa Wielka podkreśla, że raczej trzeba w sercu stanąć przed Bogiem, uświadomić sobie wszystkie swoje słabości i niewierności po to, aby ofiarować siebie Bogu zaraz na samym początku modlitwy.

W Magnificat Maryja wyznaje również, kim jest Bóg w jej życiu: Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny (Łk 1,48-49) Bóg jest dla Niej tym, który czyni w sercu człowieka wielkie sprawy. Wszystko dokonuje się przez Niego: Święte jest Jego Imię, a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia (Łk 1,48-50). Bóg wskazuje na obraz z Księgi Wyjścia. Objawił się Mojżeszowi jako trzykroć Święty (Wj 3,5). Prawdy te potwierdzili prorocy: Izajasz, Jeremiasz i Daniel, którzy słyszeli w epifaniach głosy aniołów śpiewających: Święty, Święty, Święty (Iz 6,3). Podobnie jak w doświadczeniu Mojżesza (Wj 34,6-9) Bóg, który jest bardzo daleko od człowieka, ponieważ jest święty, dla Maryi jest jednocześnie Bogiem miłosierdzia.

Maryja rysuje przed nami obraz Boga wielkiego i wspaniałego, Zbawiciela, Pana i Stwórcy, a jednocześnie Boga bardzo bliskiego człowiekowi, ponieważ jest On Bogiem miłosierdzia. Tę prawdę przypomina od jakiegoś czasu św. Faustyna Kowalska. Jest to znana prawda biblijna, która w całej pełni ukazała się w tajemnicy śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Mówi ona o tym, że Bóg nigdy nie zostawił człowieka, ale jest ciągle z nim. On towarzyszy człowiekowi, gdy jest nieustannie wystawiany na próby. Jest blisko szczególnie wtedy, kiedy atakuje zło. Pewno nie raz spotkaliśmy się z tym pytaniem, gdzie jest Bóg, skoro tak wielu ludzi ginie. Wojny w Palestynie, w Kosowie i w Czeczeni prowokują do pytania, dlaczego giną dzieci? Codziennie telewizja pokazuje obrazy zabijania Palestyńczyków - młodych ludzi, którzy chcą wolności dla siebie i swojego narodu. Do bezbronnych strzela się z karabinów maszynowych. Ludzie patrzą na Afrykę, gdzie umiera tylu z powodu choroby AIDS czy narodowościowych niechęci. Dlatego pojawia się pytanie o Boga.

Próbą odpowiedzi były kolejne beatyfikacje lub kanonizacje męczenników II wojny światowej. Słowa Papieża Jana Pawła II przy okazji kanonizacji Edyty Stein, beatyfikacji biskupa Michała Kozala, a jeszcze wcześniej kanonizacji Maksymiliana Kolbego zwracają uwagę na to, że Bóg jest obecny w samym środku zła, które dotyka człowieka. Jest bardzo blisko człowieka, ponieważ cierpi razem z nim. Możemy zrozumieć tę prawdę, kiedy patrzymy na krzyż Chrystusa, przed którym widzimy Jego Matkę Maryję. Chrystus cierpi w tych, którzy przyznają się do Niego.

Modlitwa Maryi jest wyprzedzeniem tej sytuacji spod krzyża przez uznanie obecności Boga miłosierdzia. On jest obecny w życiu człowieka doświadczonego przez nieszczęście. Jest blisko, gdy obdarowuje radością. Ale największą tajemnicą pozostaje zawsze Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie Ukrzyżowanym i złożonym do Grobu. Bóg, który cierpi razem z człowiekiem. Maryja widzi jego obecność w historii Izraela: On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich, strąca władców z tronu a wywyższa pokornych, głodnych nasyca dobrami a bogatych z niczym odprawia. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje - jak przyobiecał naszym ojcom - na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki (Łk 1,54-55).

Słowo „miłosierdzie” jak echo powraca jeszcze raz w modlitwie Maryi - pomny na swoje miłosierdzie (Łk 1,54) to znaczy na to, co jest naturą Boga samego. Miłosierdzie jest rozumiane jako miłość współczująca, pochylająca się nad drugim człowiekiem, która dostrzega cierpienie, nie przechodzi obojętnie obok potrzebującego człowieka. Modlitewna refleksja Maryi w Magnificat, w pieśni uwielbienia i jednocześnie dziękczynienia jest refleksją historiozbawczą. Jest głębokim spojrzeniem na dzieje Izraela.

Św. Augustyn jako autor dzieła zatytułowanego O państwie Bożym (De civitate Dei) jest wierny tej modlitwie Matki Bożej. Pod koniec swojego życia, około 430 r. w Hipponie, gdzie był biskupem, patrzył na świat rzymski, który chylił się ku upadkowi. Powodem tego upadku było zepsucie Rzymu. Chrześcijanie wierni Bożemu prawu byli „małymi światełkami”, które znaczyły drogę. Historycy rzymscy mówią jednak o wielkim zepsuciu kultury rzymskiej. Żołnierze rzymscy, których przodkowie kilka stuleci wcześniej zdobywali Egipt i Babilonię aż po Kaukaz, umacniając Państwo Rzymskie, nie byli w stanie wziąć do ręki miecza, by walczyć. Tak zostali zepsuci niemoralnością. Św. Augustyn widział, jak upadała wielka kultura. Z Hippony patrzył przez Morze Śródziemne na Rzym, który dymił zgliszczami. Wspaniałe budowle legły w gruzach. Po tym upadku Rzym starożytny nigdy się nie podniósł. Zginęło wielu ludzi niewinnych. Św. Augustyn ani przez chwilę nie zwątpił w miłość Boga do człowieka. W dziejach świata widział, jak miłość ofiary, poświęcenia i przebaczenia zwycięża nad złem.

Modlitwa Maryi jest wyznaniem wiary w Boga miłosierdzia i stwierdzeniem obecności Boga miłosierdzia w Jej życiu. Matka Boża patrzy okiem wiary na dzieje Izraela i na swoje życie. Widzi wyraźnie miłość Boga.

Maryja jako nauczycielka modlitwy ukazuje przed nami Boga miłosierdzia. Jej modlitwa jest uwielbieniem i dziękczynieniem. W jej życiu nie ma modlitwy prośby ani modlitwy przeproszenia. Ona jest „łaski pełna”, więc nie ma za co przepraszać. Uwielbienie jest oddawaniem czci Bogu dlatego, że On jest Bogiem. Dziękczynienie jest natomiast modlitwą, która wypływa z doświadczenia Jego dobroci, radości i smutku.

Maryja jest jednocześnie nauczycielką modlitwy wytrwałej. Widzimy ją po raz drugi w Dziejach Apostolskich. Św. Łukasz, ten sam, który tak dokładnie przedstawił ją na początku swojej Ewangelii w scenie Zwiastowania, Nawiedzenia św. Elżbiety i w scenie Magnificat, ukazuje Ją jednocześnie w Wieczerniku razem z Kościołem. Maryja modli się z tą maleńką wspólnotą Kościoła: Wszyscy oni jednomyślnie trwali na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa i braćmi Jego (Dz 1,14). Warto tutaj podkreślić słowo „jednomyślnie”, dlatego, że nasza modlitwa osobista jest jednocześnie wpisana w doświadczenie Kościoła. Jest modlitwą Kościoła, razem z Kościołem i w Kościele. Dlatego jednomyślność w tym wymiarze jest również nam potrzebna. Taka modlitwa jest świadectwem wiary i wierności Bogu, znakiem tych, którzy dzisiaj wątpią i stawiają przy Bogu tyle znaków zapytania. Potwierdzenie jednomyślności wiary poprzez jednomyślność modlitwy wyraża się jako modlenie się w Kościele, za Kościół i razem z Kościołem.

Maryja wielbi Boga śpiewając Magnificat. Jest obecna w pierwotnym Kościele, trwając na modlitwie w Wieczerniku razem z apostołami. Matka Pana, którą dzisiaj nazywamy Theotokos - Bożą Rodzicielką, była pierwszym świadkiem Tajemnicy Wcielenia. Eucharystia, która dokonuje się na ołtarzach przez ręce kapłana, jest jakby powtórzeniem tego, co dokonało się w Nazarecie, kiedy Maryja powiedziała swoje fiat. Uczmy się od Niej tej wiary, która jest wielbieniem Boga i dziękowaniem Mu za wielkie rzeczy. Dziękujmy za doświadczenia pogodne i cierpienia. Dawanie świadectwa o Bogu, który jest Bogiem miłosierdzia, zaczyna się już na modlitwie, kiedy człowiek rozmawia z Bogiem. Modlitwa jest początkiem nieba już tu na ziemi.

Niepokalana Dziewica uczy nas modlitwy zaufania, skupionej całkowicie na Bogu, który jest obecny w naszym życiu. Ona wielbi Boga. Niech ta modlitwa uwielbienia towarzyszy nam i niech będzie początkiem wielkiego dzieła miłosierdzia. Niech ona będzie zawsze punktem odniesienia dla nas, gdy będziemy patrzeć na nędzę i słabość człowieka. Gdy będziemy pytać, gdzie jest Bóg i dlaczego człowiek tak cierpi, dlaczego utracił sens życia, dlaczego zwątpił. Wtedy śpiewajmy razem z Maryją Magnificat: Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmogący (Łk 1,49).


0x01 graphic

RADOŚĆ MARYI

Jeszcze raz wracamy do sceny Zwiastowania, pozostawiając za sobą Nazaret. Ewangelista Łukasz prowadzi nas do Nawiedzenia: W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry (Łk 1,39-45).

Na samym początku swojego opowiadania św. Łukasz zauważa, że Maryja z „pośpiechem” udała się w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Pośpiech Maryi budzi zdziwienie. Roman Brandstetter, pisarz i konwertyta z judaizmu, gdy razem z armią Andersa jako żołnierz polski zwiedzał Palestynę, przeszedł tę samą drogę z Nazaretu do Ain Karim. Przebył Góry Judzkie z Ewangelią św. Łukasza w ręku. Zastanawiał się, skąd ten pośpiech Maryi. Pierwszy jego wniosek był taki: Maryja niesie w swoim sercu radość, że Bóg spojrzał na uniżenie swojej Służebnicy i tą radością chce się podzielić ze swoją krewną Elżbietą. Radość Matki Bożej jest jednocześnie momentem otwarcia się na Boga i na drugiego człowieka. Maryja uczy, jak otwierać się na Boga, jak przyjąć działanie Ducha Świętego i jak pójść za Jezusem. Służebnica Pańska pokazuje również, jak spotykać się z drugim człowiekiem, by przekazać mu Boga.

Maryja dzieli się radością ze swoją krewną Elżbietą. Jej pośpiech wynika z tego, że chce najpierw zobaczyć swoją krewną i potwierdzić to, co powiedział jej Archanioł Gabriel. Z drugiej strony radość, która wypełnia jej serce, musi być podzielona z drugim człowiekiem. Radość Maryi to zatem radość serca przepełnionego Bogiem, serca miłującego, czystego i kochającego. Staje się ona pełną radością wtedy, gdy jest podzielona z kimś drugim, kto rozumie miłość Boga i prawdę o tym, że Bóg spojrzał na uniżenie swojej Służebnicy.

Różne są rodzaje radości i różne są rodzaje szczęścia. Filozofowie greccy, którzy podejmowali ten temat, mówili, że szczęście zależy od tego, czy człowiek ma dom i rodzinę. Jest to najprostsze doświadczenie, najbardziej egzystencjalne. Bliska osoba i dom, który jest zabezpieczeniem rodzinnego ciepła, są warunkiem szczęścia. Rodzi się ono między dwojgiem osób, między dzieckiem i matką, mężem i żoną, bratem i siostrą. Dom jest potrzebny do zaistnienia tego rodzaju szczęścia.

Filozofowie zauważyli jednak, że to szczęście nie jest trwałe. Pokazywali, jak szybko może „prysnąć” miłość między mężem i żoną. Wystarczy jedno nieporozumienie, aby szczęście rozpadło się jak bańka mydlana. Pokazywali, jak dom, który łączy i jest miejscem ciepła, może podzielić ludzi, kiedy się rozchodzą, dzielą majątek i dzieci. Dlatego stwierdzali, że prawdziwe szczęście polega raczej na zdobyciu wiedzy i umiejętności życia. Byli filozofami, uważali więc, że człowiek może posiąść mądrość życiową. Filozofia była dla nich taką mądrością życiową. Okazywało się jednak, że człowiek może postawić na fałszywą ideę, dlatego że jego umysł jest ograniczony. Ze smutkiem mówili - nie jest to pełne szczęście. Podobnie pieniądze, gromadzone w pocie czoła, nie dają szczęścia.

Filozof grecki Platon zauważył, że powodem szczęścia jest dobry duch, czyli wewnętrzne nastawienie człowieka do świata. Postawę taką nazywamy dzisiaj pogodą ducha. Platon nie wiedział jednak, skąd bierze się dobry duch. Mówił, że jesteśmy zależni od bogów na Olimpie. Duch jest dobry, kiedy daje człowiekowi dobry nastrój. Jest duchem smutku, gdy ogarnia człowieka i pognębia go całkowicie. Na tej podstawie zauważył, że szczęście człowieka zależy od bogów, od ich kaprysów.

W życiu Maryi źródłem szczęścia jest Bóg odkryty w sercu, z którym człowiek podejmuje dialog. Maryja ufa Bogu wyrażając zgodę na pełnienie Jego woli: niech mi się stanie według twego słowa (Łk 1,38). Jest to Bóg, z którym człowiek może się wadzić i powiedzieć Mu „nie”. Jednak nie niszczy On jego wolności. Tylko człowiek wolny może powiedzieć „tak”. Roman Brandstetter w swojej książce Jezus z Nazaretu patrzy na Maryję pełną radości, która z pośpiechem idzie do swojej krewnej. Ona powiedziała Bogu „tak”. Jej radość udziela się górom. Wszystko kwitnie, cała przyroda się cieszy. Nastrój Maryi, gdy powiedziała Bogu „tak”, udziela się całej przyrodzie: Góry skakały jak barany, pagórki - niby jagnięta (Ps 114,4) - opis przyrody odzwierciedla szczęście w sercu Córy Syjonu, przepełnionej Bogiem.

Szczęście serca przepełnionego Bogiem jest wynikiem Jego obecności w duszy człowieka, z której rodzi się pragnienie pełnienia Jego woli: Niech mi się stanie według twego słowa (Łk 1,38) Św. Elżbieta potwierdza tę prawdę. Po słowach powitania pełnych radości pyta: A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie (Łk 1,43). Matka św. Jana Chrzciciela mówi o wielkości szczęścia Maryi: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona (Łk.1,42). Maryja nosi w swoim sercu Boga, ponieważ przyjęła Jego słowo: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane ci od Pana (Łk 1,45). W samym tle, u podstaw radości Maryi, jest wiara. To ona pozwala człowiekowi przyjąć w swoim sercu Boga i powiedzieć „tak” - „niech mi się stanie według twego słowa.

Radość Maryi łączy się z radością Elżbiety. Maryja pozostała u swojej krewnej - jak mówi św. Łukasz - trzy miesiące, aby przedłużyć radość. Z pierwszego spotkania pełnego radosnych okrzyków rodzi się radość codziennego dnia. Służebnica Pańska służy z radością w Aim Karin. Maryja jest prawdziwą służącą, posługuje matce i dziecku. Radość odkrycia Boga jest potwierdzana w prostych gestach pomocy i opieki nad dzieckiem i jego matką.

Radość bliskości Boga i służby jest tym rysem duchowości maryjnej, który ubogaca charyzmat bł. Edmunda. Nie zachęcał, aby siostry szukały radości w studiowaniu książek, zdobywaniu wiedzy, mądrości życia, filozofii, chociaż sam przez długi okres swojego życia zdobywał wiedzę o mądrości ludzkiej, sam szukał szczęścia w twórczości literackiej będąc tłumaczem literatury angielskiej. Gdy odkrył piękno Maryi i piękno jej miłości, chciał doświadczać radości i szczęścia, które płynie z prostych gestów. Zapragnął szczęścia będącego owocem wiary w Boga i napełnienia swojego serca Bogiem oraz z wykonywania prostych czynności i dostrzegania zwykłych potrzeb człowieka. Wśród potrzeb duchowych na pierwszym miejscu jest potrzeba akceptacji, to znaczy potwierdzenia. Wyraża się w przyjęciu drugiego człowieka i ucieszeniu się z tego, że jest, przychodzi, odwiedza, dzieli się swoim problemem, trudnością, a czasem chce „wyrzucić z siebie” swoje codzienne kłopoty i problemy. Niełatwo jest być taką tarczą, na którą spadają problemy innych ludzi. Maryja jest tą tarczą dla swoich najbliższych, jej opowiadają o swoich przeżyciach. Służebnica Pańska z radością odpowiada na potrzebę serca bycia zaakceptowanym w świecie.

W charyzmacie bł. Edmunda postawa służby w tej dziedzinie wyraża się otwarciu się na dzieci. Pragnie on rozpocząć odnowę świata od odnowy dzieci. W tamtych czasach chodziło o to, aby pójść do dzieci w środowisku chłopskim czy robotniczym i zająć się nimi: nauczyć modlitwy, prostych czynności życiowych i elementarnych zasad higieny życia. Przez dzieci siostry mogły docierać do ich rodziców - robotników czy rolników. Dzisiaj zapewne bł. Edmund jeszcze szerzej popatrzyłby na ludzką nędzę, która dotyka środowiska wiejskie i robotnicze poprzez wszystkie słabości spadające na człowieka końca XX wieku. Dziś trzeba powiedzieć człowiekowi, że może inaczej żyć i pokazać mu szczęście.

Matka Boża mówi o prostych gestach - podaniu czegoś do picia czy do jedzenia. Najpierw jednak należy zaspokoić potrzebę akceptacji, bo tego najbardziej brakuje w naszych domach. Mimo postępu technicznego i osiągnięcia wysokiego poziomu życia brakuje ciągle prostej radości przyjęcia od Boga tego, co On daje.

W życiu każdego z nas pojawiają się różne chwile - radości i smutku, upokorzenia i niezrozumienia. Wtedy pomyślmy o Sercu Maryi pełnym Boga, która mówiąc: Niech mi się stanie według twego słowa (Łk 1,38.) zapala w naszych sercach radość i nadzieję. Jest pośród tych, co są w Wieczerniku. Jest również pośród tych, którzy wyruszają z Wieczernika. Popatrzmy, jak szli przez świat i zapalali go do miłości. Uczy miłości przebaczenia, która nie pamięta złego i jest tym nieustannym podnoszeniem, pomaganiem sobie nawzajem. Matka Pana, Niepokalanie Poczęta uczy jak wprowadzać Chrystusa w środowisko, w którym jesteśmy, żyjemy. Zapowiada Jego bliskość, Jego przyjście. W życiu Służebniczki Ona zawsze jest zorzą zaranną, znakiem nadziei i miłości.

Pamiętajmy, że świat potrzebuje prostych gestów uśmiechu i radości. Chociaż wiele zmieniło się w porównaniu z tym, co było 150 lat temu, jednak nic i nikt nie zastąpi tej potrzeby prostoty. Nie można z serca człowieka wymazać pragnienia prostoty i miłości.

Maryja jest znakiem nowej radości, która w Bogu ma swoje źródło. Maryjna radość i maryjna prostota niech będzie tym ostatnim słowem. Obraz płomienia, który się pali w naszym sercu i przedziera się przez ciemny świat, spotykając się z różną reakcją i oceną, niech będzie nagrodą za wybór Chrystusa i pójście za Nim. Niech serce położone na ołtarzu będzie jednocześnie znakiem nadziei i wierności do końca. Raz dane słowo - Niech mi się stanie - (Łk 1,38) poprowadzi do pełni szczęścia w Bogu.

Poza strzeżeniem serca warunkiem modlitwy Maryi jest nieustanne pamiętanie o Bogu. Tę pamięć możemy nazwać również chodzeniem w obecności Bożej, uświadamianiem sobie tego, że On jest. Dokonuje się to nie tylko przez rozpoznanie Jego obecności w historii życia, lecz także poprzez akty strzeliste: miłości, uwielbienia i zaufania.

Niech Maryja, Przewodniczka na drodze wiary, będzie dla nas znakiem tego dialogu, który rozpoczyna się wtedy, kiedy słyszymy słowo Boże.

88

23



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MARYJA WZOREM WIARY ROZWAŻANIA PYTANIA MODLITWY Theo Schmidkonz
Maryja Przewodniczka1
Życzę Ci takiej wiary jaką miała Maryja
Wpływ AUN na przewód pokarmowy
3 Przewodnictwo elektryczne
Patologia przewodu pokarmowego CM UMK 2009
Wpływ stresu na motorykę przewodu pokarmowego ready
Krwawienie z przewodu pokarmowego lub zagrażające powikłania oraz dyskomfort pacjenta w zakresie hig
przewoz drogowy po nowelizacji adr
przewodnictwo synapsy
Choroby przewodu pokarmowego
Budowa przewodu pokarmowego
10 Przewody i kable
10 Patofizjologia przewodu pokarmowego

więcej podobnych podstron