Odpuść sobie
Co pomyślisz, jeżeli ci poradzimy: poddaj się! Brzmi okropnie, prawda? Przecież musimy być aktywne, walczyć, organizować, panować nad życiem, zarządzać?
Tylko tak można osiągnąć swoje cele i stanąć w rzędzie wygranych. Ale jeżeli zależy nam na poczuciu szczęścia i spełnienia, musimy nauczyć się poddawać. Po prostu - czasem odpuścić sobie...
Każdego ranka wchodzę do łazienki, odkręcam kurek i do umywalki płynie woda. Któregoś dnia odkręcam, a wody nie ma. Co mogę wtedy zrobić? Wpaść w złość, zakląć, kręcić kurkami jak szalona, ponarzekać na pecha, że właśnie dziś i kto pracuje w tej administracji? Jeżeli się wyluzuję, wezmę głęboki oddech, przestanę się upierać, że ma płynąć i już, przyjdą mi do głowy rozwiązania: sprawdzę, czy jest woda w kuchni, ucieszę się z pełnego czajnika i butelki wody mineralnej, zadzwonię do administracji.
Takie sytuacje to dobry test: jak reagujesz na przepaloną żarówkę, spóźniający się autobus, zły humor ukochanego na randce. Jeśli spinasz się, złościsz, narzekasz - witaj w klubie sztywnych. Jeśli reagujesz spokojnie i zaczynasz działać, to znak, że umiesz odpuścić. Kiedy przestajemy się kierować własną wolą (chcę, nie chcę), umysł natychmiast zaczyna pracować i spokojnie znajdujemy rozwiązanie. Nawet gdy sytuacja jest trudniejsza niż brak wody, dotyczy pracy (szef nas nie lubi), sytuacji materialnej (potrzebujemy większego mieszkania) lub uczuciowej (on kocha inaczej, niż byśmy sobie życzyły) - poczucie impasu zawsze oznacza, że nie udało nam się wyluzować. Nie odpuściłyśmy sobie, nie poddałyśmy się rzeczywistości i spalamy się wśród chcenia, niezadowolenia.
Zrezygnuj z wszechmocy
Większość z nas dorastała wśród maksym "chcieć to móc", "walcz o swoje", "najlepszą formą obrony jest atak" i mnóstwo podobnych mądrości podszytych potrzebą dominacji i lękiem. Liczy się tylko aktywność, realizacja celów, dobra organizacja i sprawne zarządzanie, jakby życie było polem walki, a ludzie dzielili się na wygranych i przegranych. Niestety, dzielimy się również na szczęśliwych i nieszczęśliwych, pogodnych i sfrustrowanych. - Nie jesteśmy wszechmocni - mówi Ewa Szuchta, psycholog i instruktorka jogi. - Jeśli koncentrujemy się tylko na przebijaniu się do przodu, oznacza to życie wśród ciągłych konfliktów, frustracji, pretensji do ludzi i do losu. Jesteśmy wtedy skłóceni z życiem, bo nie staramy się go zrozumieć i żyć w nim w zgodzie, tylko wydrzeć mu jak najwięcej, dla siebie.
Jak Karolina, 31-letnia menedżerka, która jeszcze przed maturą postanowiła odnieść sukces. - Mówiłam sobie: osiągnę wszystko czego chcę. W pewnym sensie udało mi się - mam zawód, który chciałam, własne mieszkanie. Ale dorobiłam się też wrzodów żołądka, po ośmiu godzinach pracy marzę tylko o tym, żeby położyć się do łóżka. Potem mam wyrzuty sumienia, że zaniedbuję pracę, boję się, że mnie zwolnią. Czuję się bardzo samotna. Straciłam też przyjaciółkę, bo nie poparłam jej, żeby nie narazić się szefowi.
Naprawdę nie jesteśmy wszechmocni. Jest takie powiedzenie: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach". Realizacja naszych zamiarów zależy od nas, ale także od okoliczności (które się zmieniają) i innych ludzi (którzy mają swoje plany). Ma na nie wpływ sytuacja gospodarcza, rynek pracy, mody, koniunktura, posiadanie wspierających przyjaciół lub ich brak. Czasem nasze plany unieszczęśliwiają innych lub poważnie komplikują im życie. Jeśli nie umiemy odpuścić, narażamy się na frustrację, poczucie winy i nieuchronnie gubimy poczucie radości życia. Modnymi radami, wśród których dorastamy: "będę sobą", "będę wierny sobie", z łatwością można się unieszczęśliwić. Bo jeśli uwierzymy, że mamy rację, a inni się mylą, nie będziemy zdolni do kompromisu. Jeśli w wieku 20 lat uznamy, że jesteśmy dynamiczni i twardzi, nie będziemy słuchać wewnętrznego głosu, który podpowiada nam inną prawdę o nas samych. Odrzucimy sugestie przyjaciół, będziemy zaprzeczać: "Co? Ja mam lęki? Chyba oszalałaś!". Im wierniej będziemy obstawać przy swoim, tym bardziej będziemy samotni.
Odważ się na zmiany
- Niektórzy wolą męczyć się latami i walczyć o zachowanie stołka w starej firmie, w której nie tylko się nie rozwijają, ale często zwyczajnie jej nie znoszą. Cała energia idzie na to, żeby walczyć z innymi i ze sobą o coś, co nie jest tego warte - skoro nie przynosi ani satysfakcji, ani poczucia spełnienia - mówi Ewa Szuchta. - Wczoraj miałam pięć pacjentek i cztery z nich powiedziały: "Już nie mam siły, ale przecież nie ma pracy, nie znajdę pracy" itd. Mówię czasem: "To bardzo dobrze, że nie ma pani siły, czas coś zmienić".
Ale to właśnie zmian się boimy, podróży w nieznane. Bo czy ktoś może nam obiecać, że na pewno znajdziemy pracę? Że w nowej firmie będzie inaczej, lepiej? Zmiana jest jednak konieczna, kiedy idąc do pracy, czujesz lęk i napięcie. Nie masz apetytu, męczą cię migreny, nudności. To krzyk ciała: "mam dość!". - Kobiety mają dziś przekonanie, że muszą wytrwać, oczekują, że psycholog pomoże im się zmobilizować, pracować więcej, wydajniej - mówi Szuchta. - Poza obowiązkami zawodowymi i domowymi biorą na siebie odpowiedzialność za dobry nastrój mężczyzny, "organizują siebie" tak, żeby sprostać niewypowiedzianym oczekiwaniom męża, dziecka, rodziców. Myślą, że jeśli potrafią coś unieść, mogą to nieść".
Skończ z gorliwością
Gdy mężczyźni wracają do domu po ciężkim dniu pracy i zasiadają przed telewizorem, ich ciśnienie tętnicze obniża się, podczas gdy u kobiet pozostaje na tym samym poziomie. - Kobiety robią wrażenie, jakby nigdy się nie zatrzymywały i żyły z zegarkiem w ręku, nie pozwalając sobie nawet na minutę odpoczynku (tzw. marnowanie czasu) - uważa Ewa Szuchta. Mężczyźni rzadziej mają opory przed relaksem, rozładowaniem się, sprawieniem sobie przyjemności. Oddają się im bez poczucia winy - to są ich sposoby na stres. Ale nie wszyscy.
Tomasz Trzciński, trener z Instytutu Psychoimmunologii, obliczył, że mężczyźni to 20 proc. pacjentów. - Najczęściej tzw. ludzie sukcesu. Zdobyli wszystko, co zamierzali, mają dom, samochody, ba, czasem jacht, a nie czują się szczęśliwi. Mają poczucie bezsensu, nic im się nie chce, chorują. "Nie mam już pary, energii" - mówią i chcą ją odzyskać. Tymczasem terapeuta pomaga im zrozumieć, że organizm mówi im "stop", są wypaleni i potrzebują raczej odpuścić, niż się spiąć.
A my? Doganiamy mężczyzn w pracoholizmie, ponosimy koszty wypalenia. - Odpuszczenie to umiejętność mówienia "nie" - uważa Trzciński. Mężczyźni lepiej to potrafią i tego warto się od nich uczyć. Dobry nawyk: kiedy dostajemy propozycję, prośmy o czas do namysłu. Rozważmy w spokoju plusy i minusy, jak bardzo nas to obciąży, czy koszty nie przewyższą zysków. Po to, by nie mówić "tak" odruchowo, ze strachu, że nas wyrzucą, przestaną lubić, kochać.
Druga ważna rzecz - dzielenie się odpowiedzialnością. Tomasz Trzciński: - Kobiety myślą, że świat się zawali, jeśli spuszczą z oka pracę, dziecko, męża". On sobie nie poradzi, dziecko się wykolei, firma zejdzie na psy. Za takie myślenie ma się pewną nagrodę - poczucie bycia potrzebną, a nawet niezastąpioną. Niestety, często fałszywe. Okazuje się, że mężczyzna potrafi wykąpać niemowlę, pobawić się z przedszkolakiem, ugotować obiad, nie zamieniając kuchni w pobojowisko. W pracy również zamiast brać na siebie wszystko, lepiej poprosić, by inni robili to, co do nich należy.
- Mamy w sobie gorliwość neofity - mówi Anna Giza-Poleszczuk, psycholog społeczny. - Kariera zawodowa to dla kobiet nowe pole do popisu. Czujemy, że aby zajść wysoko, musimy się wykazać, być "lepsze niż mężczyźni". Dlatego nie odpuszczamy. Cena jest jednak wysoka: warto pamiętać, że jeśli żyjemy w ciągłym napięciu, trudniej nam będzie akceptować swoje ciało podczas ciąży, męczyć nas będzie strach przed porodem i nowym życiem po nim. Spięci, bez względu na płeć, mają problemy z orgazmem (nie odlatują), bardzo źle radzą sobie z żałobą (po rozstaniu lub stracie najbliższych), przeraża ich własna śmierć. Trudne sytuacje, rozstanie, cierpienie wydają im się niesprawiedliwością losu, a nie częścią życia.
Zapytaj siebie
Maja Nowacka ma 29 lat i jest jedyną kobietą - szefem w swojej firmie. - Ciężko pracowałam na moją pozycję. Skutek? Wielka zawodowa satysfakcja. Koszty: kłopoty ze snem, bóle żołądka. Paliłam jak smok, pracowałam po dziesięć godzin, na baczność, bo wiedziałam, że będzie trudno - w mojej firmie (spedycyjnej) pracują prawie sami mężczyźni, a kobiety parzą kawę. Zwolniłam, gdy lekarz powiedział: "Ma pani nerwicę". - To ważne potraktować poważnie to, co mówi nam ciało - mówi Szuchta. - Migreny, bezsenność? To sygnał od niego: dłużej nie mogę. Smutek, poczucie bezsensu? Komunikat: jesteś w sytuacji, która źle ci robi. Co dalej? - Możemy zatrzymać się na chwilę i zadać sobie kilka pytań: "Czy podoba mi się takie życie, czy to jest to, czego pragnę? Czy to mi dobrze robi?". To chroni przed sytuacją: jestem na szczycie, ale to nie ta góra, na którą chciałam wejść - mówi Lucyna Wieczorek, terapeutka Ośrodka Rozwoju Osobistego Kobiet. Ewa Szuchta proponuje wewnętrzne śledztwo: - Kto we mnie chce tego, co robię? Kto mi mówił, że muszę wejść na szczyt? A kto, że cel uświęca środki? Czy nie żyję pod cudze dyktando?
- Przemyślałam wszystko i wypracowałam sobie kilka zasad - mówi Maja Nowacka. - Nie biorę pracy do domu. Siedzę w niej tak długo, jak muszę, ale nie zamieniam domu w biuro. O 22. wyłączam telefony. Nie pracuję w niedziele. Codziennie na 20 minut wyłączam komórkę i siedzę z nogami na drugim krześle, zamykam oczy albo wyglądam przez okno. Nie rezygnuję z urlopu, mogę zgodzić się na krótszy, ale muszę go mieć. Jadę do Borów Tucholskich, pływam, łażę po lesie. Mam z mężem umowę, że dzieckiem zajmujemy się na zmianę.
Walcz jak judoka
Hindusi mówią: poddaj się, płyń z życiem - będziesz szczęśliwa, przestaniesz reagować emocjonalnie, wyobrażać sobie straszliwe konsekwencje, denerwować na świat. Nie jesteśmy jednak buddyjskimi mnichami, takie całkowite poddanie się prądowi oznaczałoby dla nas rezygnację z kierowania własnym losem. Każdy, kto płynął łódką, wie, że wiosła jednak się przydają. Ale dobrze jest czasem ustawić się z prądem, nie zmagać się bezustannie z nurtem.
Bo czy można przeżyć całe życie na wojnie? Stale w ofensywie? Czasem trzeba się wycofać, nie ruszać wszystkimi siłami do ataku. Innymi słowy walczyć, ale jak we wschodnich sztukach walki (aikido, judo), w których zawodnik najpierw ściąga na siebie siłę przeciwnika, a następnie znajduje więcej mocy w wykonaniu uniku.
- Zawsze przypominam pacjentom Keanu Reevesa w Matriksie. Pamiętacie, jak walczył? Jedną ręką, jakby mimochodem. Nie wkładał w tę walkę 100 proc. sił, tylko 20 - mówi trener Trzciński. - W konfliktowych sytuacjach zamiast kopać, bić na oślep i gryźć, lepiej się odprężyć i precyzyjnie bronić, nie zapominając, że poza walką są też inne sprawy, często ważniejsze". Ba, ale jak to zrobić?
Rozluźnij ciało
Po pierwsze: nauczyć się oddychać przeponą. Siądź w fotelu, zamknij oczy i oddychając, wyobraź sobie, że powietrze wchodzi i wychodzi z twojego pępka. Brzuch powoli unosi się i opada. Istotne jest, żeby nie myśleć o niczym, tylko spokojnie liczyć oddechy. - Wystarczy 40 każdego dnia. Efekt: rozluźnienie, większy dystans do rzeczywistości, spokojniejsze reakcje - przychodzi bardzo szybko, zauważysz go już po dwu tygodniach - mówi Trzciński. Można oddychać przeponą w stresujących sytuacjach (pierwsza pomoc) lub wybrać sobie stałą porę dnia. Ważne, by robić to codziennie. - Bardzo skuteczna jest też metoda małych kroków - kilka oddechów przeponą zawsze przed odebraniem telefonu i np. stojąc na czerwonym świetle. Po pewnym czasie wchodzi nam to w zdrowy nawyk - radzi Trzciński.
Ewa Szuchta jest psychologiem, ale także instruktorką jogi. - Kiedy ćwiczymy asany, trenujemy także naszą psychiczną elastyczność. To pomaga w odpuszczeniu sobie stałej kontroli nad życiem. Ale najważniejszą asaną jest relaks, po prostu leżenie na wznak lub na brzuchu (pozycja krokodyla). Osobom początkującym nie mieści się to w głowie: - Co to za ćwiczenie, mam leżeć i oddychać? Oczekują, że nauczę ich zakładać nogę na szyję czy stać na głowie. To nie o to chodzi. Ten umie odpuszczać, kto umie się relaksować.
Droga do pogody ducha
• Nie angażuj się walkę w 100 proc. Zostaw sobie margines (szeroki) na inne sprawy, które też są ważne.
• Próbuj brać życie takim, jakie jest, a jeśli chcesz coś zmienić - to małymi krokami.
• Pogódź się z tym, że rezultat działania zależy nie tylko od ciebie, także od innych ludzi i okoliczności.
• Pozwól innym decydować o własnym losie, nawet jeśli uważasz, że popełniają błąd.
• Im bardziej się boisz, tym mocniej kochaj - zyskasz wsparcie bliskich.