Rozdział XX
Wtajemniczenie
Czyli
„O ja pier…”
CASIDY:
-Casidy? - chyba miała problem z rozpoznaniem mnie. Trudno się dziwić.
-Tak, to ja.
-Wyglądasz jakoś tak…. Inaczej - wpatrywała się we mnie z przechyloną głową.
- Um… mam gorączkę. - chyba sobie coś przypomniała
- O Boże, o Boże, o Boże…. Las… on… on na mnie napadł! Miał takie straszne, czerwone oczy i… i… i wtedy pojawił się pan doktor i Aiden i… i… oni się tak szybko poruszali, w ogóle nie mogłam ich zobaczyć i…i… Boże Casidy! Jak zasłoniłaś doktora to straciłam przytomność! Boże, Boże tyle krwi! - histeryzowała. Nigdy jej takiej nie widziałam. Usiadłam na jej łóżku i położyłam jej ręce na ramionach.
-Uspokój się, Nikki. Nic mi nie jest, wszystko w porządku. - Obejrzała mnie od góry do dołu i od dołu do góry.
-Ja… myślę, że przez szok miałam jakieś zwidy. Byli tacy silni, tacy szybcy! To nienormalne. - Czy naprawdę musiałam jej wszystko powiedzieć? Męczyło mnie oszukiwanie jej, chociaż z drugiej strony, mogłam narazić ją na niebezpieczeństwo.
- Nikki, czy Ty wierzysz w… w wampiry? - Uspokoiła się i zamrugała.
-Masz na myśli takie pijące krew? Takie z kłami? Te, które spala światło słoneczne? Na przykład takie jak Drakula? Hm… Nie. -Pokręciła głową. Westchnęłam. To będzie trudniejsze, niż myślałam.
- Nie, nie takie miałam na myśli. - mój ton stał się bardziej pouczający- Poza tym Drakula nie był wampirem, tylko władcą Wołoszczyzny, z rodu Basarabów i…
-Skup się Casidy. - Poleciła mi Nikki.
-No dobra. Jakby Ci to…
-Najlepiej prosto z mostu- przyjęła poważną minę. Prosto z mostu? Ok.
- Cullenowie są wampirami. - Uniosła brwi. Wiedziałam, że to głupio brzmi i na pewno mi nie uwierzy. Jednak rzuciła się na poduszki. Odetchnęła kilka razy.
- Rozumiem.
-Tak?
-Tak. - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Nie byłam pewna czy mnie dobrze zrozumiała.
-Wiesz, właśnie Ci mówię, że od kilku miesięcy spędzasz czas z wampirami, a ty nic? - Skrzywiła się.
- Od zawsze wiedziałam, że Cullenowie mają sekret. Tak samo jak Ty - nagle zbladła.
-Ale Ty nie jesteś…
-Nie - Uśmiechnęłam się. - Moje życie jest ściśle związane z wampirami, ale jestem stuprocentowym człowiekiem.
-Wampiry… o ja pier…. - Drzwi się otworzyły - Eee.. dzień dobry panie doktorze. - Carlisle i Aiden weszli niepewnie do pokoju. Carlisle odezwał się pierwszy
-Możesz wstać? Chce sprawdzić, czy wszystko z Tobą w porządku. - Nikki skinęła
-Tak, jasne - Wygrzebała się z pościeli i wstała. Chwiejnym krokiem przeszła kilka metrów i zachwiała się podobnie jak ja wcześniej.
-Łoł…. Za dużo snu - Zachichotała. Aiden zawahał się i wyciągnął rękę w jej stronę. Bez namysłu ją chwyciła i podniosła się. Srebrnowłosy zmarszczył brwi.
- A co, myślałeś, że coś się zmieni? - Spytała z sarkazmem. Musiałam powstrzymywać śmiech
- Jakoś dotykałam Cię przez te ostatnie miesiące i nic mi nie jest. Znajomość prawdy nic tu nie zmienia. - Wytłumaczyła ironicznie. Parsknęłam niekontrolowanym śmiechem. Mina Aidena była taka głupia. Nikki ponownie usiadła na łóżku. Dała się zbadać Carlisle'owi. Byłam z niej taka dumna. Przyjęła to ze stoickim spokojem. Dwójka Cullenów wyszła i zostałyśmy same.
-Opowiesz mi teraz wszystko?
-Co masz na myśli?
-O Twoim sekrecie, no i o wampirach. Zdaje się, że mam braki. - Usiadłam na ziemi. Była bardzo zimna.
-Hm… mogę Ci chyba w wszystko w skrócie powiedzieć. - Wzięłam głęboki wdech. - Najpierw o mnie. Więc wiem o wampirach, ponieważ mój wujek Dev nim był. - Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a ja kontynuowałam. - Został przemieniony, gdy mieszkałyśmy razem w rodzinie zastępczej. Jak wiesz, później zginął. Musiałam się wyprowadzić, mówiłam, że do dalekiej rodziny, ale to było kłamstwo. Tak naprawdę musiałam odnaleźć przyjaciela mojego wujka, żeby trenować. - Spojrzała na mnie pytająco. - Ci, którzy zabili Dev'a z jakiegoś powodu mnie szukają. Kiedy Anthony uznał, że jestem gotowa odesłał mnie do Forks. - Przełknęłam ślinę. - Mój mistrz zginął dwa miesiące temu - głos mi się załamał. - Spojrzała na mnie smutno. „Weź się w garść Casidy!”. Wzięłam głęboki wdech.
-Co jeszcze chcesz wiedzieć? - uśmiechnęłam się smutno.
-Coś więcej o wampirach. O ich naturze. Wszystko.
- Wiesz, na WSZYSTKO nie starczy mi czasu, ale podstawowe informacje mogę powiedzieć. - Zamyśliłam się. - Hm…. Wampiry żywią się ludzką krwią. Przynajmniej tak było kiedyś, niektóre z nich postanowiły zmienić nieco dietę i odżywiają się krwią zwierzęcą. Takimi wampirami są Cullenowie. Ogólnie krwiopijcy nie jedzą, nie śpią i nie starzeją się. - Kiwnęła głową gorliwie. Zaśmiałam się. - Nie spala ich światło słoneczne i nie boją się kościoła i czosnku, jeśli byś chciała wiedzieć - stłumiłam śmiech. Spojrzała na mnie obrażona. - I nie mają dwóch kłów. - Zagryzłam wargi, nie mogłam się powstrzymać. Nikki wywróciła oczami. - Reszta jest mało istotna, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. - Dziwnie się poczułam. Właśnie swobodnie rozmawiam sobie o wampirach z człowiekiem. Co się dzieje z tym światem. Ktoś zapukał do drzwi.
- Tak Aiden? - Już wszystko wracało do normy, skoro potrafiłam wyczuć jego zapach.
-Zejdziecie na dół?
-Już idziemy. - Uśmiechnęłam się szeroko do Nikki. Nie wyglądała na przestraszoną. Spojrzałam na zegarek. Rozmawiałyśmy dwie godziny. Gdy wychodziłyśmy rzuciłam okiem na lustro. Wyglądałam już bardzo wampirzo. Cera nabrała porcelanowego koloru, a usta na powrót były szkarłatne. Gdy schodziłam po schodach nie potknęłam się ani razu. Pierwsza dorwała mnie Esme, objęła mnie ramieniem.
-Jesteś głodna, skarbie? - Uśmiechnęła się dobrotliwie. Myślałam, że to zwyczajowy gest Carlisle'a.
-Um.. nie, nie bardzo, dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Ale Nikki chyba musi coś zjeść . - Siedziałyśmy przy stole z całą rodziną Cullenów. Jak mogłam czuć się tak swobodnie?
AIDEN:
Wpatrywałem się w nią jak w ósmy cud świata. Nareszcie koniec tych dni, gdy musiałem trzymać się od niej z daleka. Już nigdy nie będę musiał ukrywać w domu tego, że o niej myślę. Rozejrzałem się po twarzach innych.
Esme była wniebowzięta, uśmiechała się szeroko. Carlisle czekał tyko na okazje, by wziąć Casidy na stronę i przepraszać ją na kolanach, za narażenie jej życia. Emmet wyglądał jak pięciolatek, który dostał lizaka. Rosalie była jak zwykle obojętna na wszystko. Jasper podśmiewał się z zaistniałej sytuacji. Alice oczywiście kochała towarzystwo Cas, więc była podekscytowana. Bellę i Edwarda pominę, ponieważ rzucali czułe spojrzenia mówiące „ah, historia lubi się powtarzać. Jakie to romantyczne”. Mimo wszystko w końcu byliśmy rodziną.
- Już chyba wszystko wróciło do normy Casidy - Nie czułem już jej intensywnego zapachu. Wyglądała tak, jak przed wypadkiem.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłam Aiden. - rzuciła mi wściekłe spojrzenie. Emmet wybuchnął śmiechem. Przewróciłem oczami.
-Casidy, tak bardzo mi przykro - powiedział Carlisle skruszony. Głos mu się łamał.
-Och, daj spokój. - Uśmiechnęła się.
-Na Carlisle'a jakoś nie krzyczysz!
- Och, spoko, na Tobie wyżyłam się wystarczająco. - uśmiechnęła się ironicznie. Emmet prawie tarzał się po ziemi ze śmiechu.
- Opowiedziałeś chociaż reszcie rodziny o wszystkim?
-Tak, wiedzą tyle co my. - Nagle pokój opanowała grobowa cisza. Esme zagryzła wargi i skrzywiła się. Carlisle patrzył ponuro w przestrzeń. Wszyscy się zasępili i wyglądali na zmartwionych. Bardzo poruszyła ich historia Casidy.
- Um… coś nie tak? - Cas spojrzała na wszystkich. Posłałem jej znaczące spojrzenie. Zrozumiała.- To nie tak, jak myślicie. Naprawdę mogło być o wiele, wiele gorzej. - Uśmiechnęła się.
-Gorzej? - Wyszeptała Bella. - A to ponoć ja miałam ciężkie życie. W porównaniu z Twoim, moje było usłane różami.
-Nie nie, to naprawdę nie tak. Może to brzmi strasznie, gdy się o tym opowiada. Zdecydowanie nie było łatwo, ale nie było tak źle, jak się wydaję. - Nie przekonała nikogo. Pierwszy odezwał się Emmet.
- Słyszałem, że potrafisz pokonać wampira. - Zmrużył oczy. Nie wiedziałem, co mu chodzi po głowie.
- Nie każdego, ale tak. Przynajmniej potrafię ujść z życiem z takiej walki - pokiwała głową.
-Więc może się sprawdzimy, co siostrzyczko? -Wszyscy spojrzeli na niego karcąco.
- Zgłupiałeś Em?
-Oszalałeś?
-Pogięło Cię, stary?
- „Siostrzyczko?”
-Zgoda - Casidy odpowiedziała spokojnym tonem.
-Słucham? - zapytałem z niedowierzaniem. - Nie powiesz mi chyba, że się zgadzasz? Jesteś ranna! - Wzruszyła ramionami.
-Nic mi nie jest więc… dlaczego nie?
-Hm… bo nie?
- Nie bądź sztywniakiem Aiden, idź lepiej się schować do jakiejś trumny - wciąż była zła. Em i Jasper zachichotali.
-Nie zgadzam się!
- Fajnie - odpowiedzieli oboje. Wstali i… wyszli. Carlisle szepnął.
-Nie martw się. On nie mówi poważnie - Chyba nie do końca w to wierzył. Po chwili cała rodzina Cullenów stała przed domem. Em i Cas mierzyli się wzrokiem. Każde z nich miało na twarzy cyniczny uśmieszek.
-Zaczynamy siostrzyczko.
- O tak. - Skoczyli w swoją stronę. Emmet tylko się bawił. Cieszyło mnie to, do czasu, gdy jego ataki nie zaczęły być agresywne. Walczyli na poważnie. Był widocznie zły. Casidy unikała każdego ciosu. Emmet zamachnął się i zadał jej naprawdę potężne uderzenie. Wiele wampirów nie uszło by cało z tej walki. Nie chciałem na to patrzeć, ale… Casidy zmrużyła oczy i sparowała jego atak. Wszyscy wyglądali na zaskoczonych.
-Tak, od dzisiaj jesteś oficjalnie moją młodszą siostrą - Wyszczerzył zęby a Cas uśmiechnęła się z satysfakcją.