|
Aktorzy: Adolf Hitler - Jan Peszek Karl Weidling, dowódca obrony Berlina - Witold Pyrkosz Heinz Linge, kamerdyner Hitlera - Marek Perepeczko Erich Mansfeld - Krzysztof Globisz Heinrich Himmler - Jerzy Bończak Głos 1 - Krzysztof Żurek Głos 2 - Marcin Troński
30 kwietnia 1945 roku w bunkrze ukrytym 17 metrów pod ogrodem Kancelarii Rzeszy w Berlinie rozegrały się wydarzenia, które na wiele dziesięcioleci zostały objęte tajemnicą. Znaliśmy fałszywą historię. Dopiero dzisiaj, ponad pół wieku później, możemy podjąć próbę wyjaśnienia tego, co stało się w berlińskim bunkrze.
Tego dnia wieczorem Adolf Hitler pożegnał się ze swoimi współpracownikami. Działo się to w sekretariacie, z którego pancerne drzwi prowadziły do gabinetu, niewielkiego pomieszczenia, gdzie jedynymi sprzętami były: biurko, niewielka sofa, stolik i dwa krzesła. Drugie drzwi prowadziły do sypialni, w której stało drewniane łóżko, nocna szafka i szafa na ubrania.
Heinz Linge, kamerdyner Hitlera, stanął przed drzwiami gabinetu. Gdy usłyszał strzał, odczekał chwilę i wszedł tam. Zeznał później:
Linge: Gdy wszedłem do gabinetu, dym prochowy i silny zapach cyjanku szczypały mnie w oczy. Nie wytrzymałem nerwowo i wycofałem się z pokoju. Po chwili wróciłem. Razem ze mną wszedł Bormann, a także Günsche, Goebbels i Axmann. Hitler i Ewa Braun siedzieli na sofie. Z prawej skroni Hitlera ciekła strużka krwi. Jego pistolet walther 7.65 leżał na podłodze u jego stóp. Ewa Braun z podkulonymi nogami leżała bezwładnie. Przez dwie minuty patrzyliśmy na tę scenę. To było straszne…
Z ludzi, których wymienił Linge jako naocznych świadków dramatu w berlińskim bunkrze, Goebbels popełnił samobójstwo, Martin Bormann zaginął. Przeżyli tylko Otto Günsche i Linge - trafili do radzieckiej niewoli, z której wrócili po 10 latach. Artur Axmann został aresztowany w grudniu 1945 roku i osadzony w alianckim więzieniu. Ich zeznania były całkowicie sprzeczne, aczkolwiek dawano wiarę Lingemu, który zeznał, że Hitler strzelił sobie w skroń, a Ewa Braun zażyła truciznę.
Aż pojawiły się dowody, które każą zakwestionować to zeznanie.
Na ujawnionych przez Rosjan zdjęciach gabinetu Hitlera widać sofę, na której Hitler i Ewa Braun mieli popełnić samobójstwo. Zastanawiające jest to, że na ścianie za sofą nie ma śladów krwi. Musiałyby tam być, gdyby Hitler strzelił sobie w skroń. Za to ślady krwi są na poręczy i na brzegu łóżka w sypialni Hitlera. Nie wspominał o nich żaden ze świadków.
To nie wszystko.
W Państwowym Archiwum w Moskwie znajduje się fragment czaszki Hitlera z otworem po kuli w części czołowej, co wskazywałoby, że Führer strzelił sobie w usta lub w podbródek. W żadnym wypadku nie w skroń, jak zeznawał Linge. Czaszka jest bardzo zniszczona przez ogień i nie sposób stwierdzić, czy jest to otwór wlotowy czy wylotowy. Inaczej mówiąc, czy pocisk wyleciał tamtędy, gdy Hitler strzelił sobie w usta lub podbródek, czy też ktoś strzelił do niego z góry.
Co więcej, eksperci badający zwłoki Hitlera znaleźli w jamie ustnej kawałki szkła ampułki i ślady trucizny w organach wewnętrznych. Było oczywiste, że Hitler zażył cyjanek, ale kształt odłamków szkła wskazywał jednoznacznie, że zostało rozkruszone, a nie przegryzione.
Możliwe jest, że sam Hitler rozkruszył ampułkę i połknął truciznę. Cyjanek działa w ciągu trzech sekund. Gdyby tak było, nie miałby czasu sięgnąć po pistolet, włożyć lufy w usta i pociągnąć za spust.
Bardzo prawdopodobna staje się inna wersja wypadków w bunkrze.
28 kwietnia, dwa dni przed śmiercią, Hitler postanowił wypróbować truciznę, którą otrzymał od lekarza SS Stumpfeggera. Sprowadzono jego ulubioną sukę, Blondi, owczarka alzackiego. Rozwarto jej szczęki, rozkruszono ampułkę i wsypano truciznę do pyska. Wydała krótki skowyt i zdechła. Hitler uzyskał pewność, że cyjanek działa. Czy jednak zadziałała trucizna, którą zażył 30 kwietnia? A jeżeli nie, to czy ktoś nie dobił Hitlera?
Czy zabójcą mógł być wierny kamerdyner Heinz Linge?
Był pierwszym, który wszedł do gabinetu. Nie można wykluczyć, że Hitler jeszcze żył. Leżał na podłodze. Był tak słaby, że nie potrafił unieść ręki z pistoletem, przyłożyć do skroni i pociągnąć za spust.
Hitler: Trucizna… nie zadziałała… Pomóż mi! Musisz mi pomóc…
To był rozkaz Führera. Linge wyjął z jego ręki pistolet i strzelił z góry w głowę. Następnie przeniósł zwłoki i posadził je na kanapie przy ścianie, pozorując samobójstwo. Później wrócił do gabinetu z innymi.
A co się działo z Ewą Braun? Prawdopodobnie w ogóle jej tam nie było.
Co przemawia za takim rozwojem wypadków?
Hitler brał bardzo dużo leków, zwłaszcza w ostatnim okresie wojny, gdy nie potrafił poradzić sobie z ogromnym napięciem, w jakim żył od lat. Jest prawdopodobne, że niektóre z leków mogły osłabić działanie trucizny.
A może stchórzył i nie miał tyle odwagi, aby popełnić samobójstwo. Linge dobił go.
Równie prawdopodobna jest inna wersja wypadków:
Tego dnia rano jak co dzień odbyła się narada w pokoju konferencyjnym lub gabinecie Hitlera.
Hitler: Czy są informacje o armii Wencka?
Weidling: Mein Führer, czołówki Wencka ugrzęzły na południe od jeziora Schwielow. Z tego powodu 12. armia nie może kontynuować natarcia na Berlin…
Hitler: Bzdura! Wszyscy jesteście zdrajcami. Oszukujecie mnie! Każę was rozstrzelać! Wszystkich. Tak jak tę tłustą świnię Göringa! I tego łotra Himmlera. Zwycięstwo musi nadejść! Ja sam zwyciężę!
Wybuch wściekłości stał się sygnałem dla ludzi, którzy stali obok Hitlera. Linge i Bormann schwycili go za ręce. Kempka rozgniótł na stoliku ampułkę z trucizną i wsypał Hitlerowi do ust. Po chwili, gdy Hitler znieruchomiał na podłodze, Linge strzelił do niego z pistoletu, pozorując samobójstwo.
Czy taka hipoteza nie jest zbyt fantastyczna?
Nie możemy wykluczyć, że Hitler utracił kontakt z rzeczywistością. Odmawiał ucieczki z bunkra i popełnienia samobójstwa, wierząc, że wkrótce nadejdą z odsieczą armie, które już nie istniały. Ludzie z najbliższego otoczenia doskonale rozumieli, że odsieczy nie będzie, a lada moment do bunkra wedrą się czerwonoarmiści. Ich Wódz zostanie schwytany przez komunistów i postawiony przed sądem.
Z Hitlerem skazanym na śmierć i idącym na szafot zginęłaby idea nazizmu. Gdyby umarł honorową śmiercią, stałby się męczennikiem dla następnych pokoleń nazistów.
Zabili go.
A potem kamerdyner Heinz Linge wyniósł z gabinetu ciało Hitlera zawinięte w koc. Na korytarzu oddał je dwóm oficerom SS, którzy ponieśli je dalej w stronę zapasowego wyjścia z bunkra. Do gabinetu wszedł Martin Bormann i podobno zabrał ciało Ewy Braun. W pewnym momencie przejął je Erich Kempka, kierowca Hitlera, który wiedział, że Ewa Braun nienawidziła Bormanna. Dzisiaj wiemy z całą pewnością, że była to mistyfikacja. Esesman niósł ciało innej kobiety, ubranej w niebieską sukienkę Ewy Braun.
Ten pogrzeb miał się odbyć w całkowitej tajemnicy, dlatego zadbano, aby w korytarzach nie było nikogo, a jednak dwaj ludzie obserwowali, co działo się dalej.
Erich Mansfeld miał służbę w gmachu Kancelarii Rzeszy.
W pewnym momencie podszedł do okna, aby odetchnąć świeżym powietrzem.
Mansfeld: Zauważyłem, jak z zapasowego wyjścia z bunkra wyszło kilku esesmanów niosących dwa ciała owinięte w koce. Złożyli je blisko wyjścia, oblali benzyną z kanistrów i podpalili. W pewnym momencie ostrzał artyleryjski zmusił ludzi stojących dookoła płonących zwłok do schronienia się w bunkrze. Wróciłem do okna wieczorem i w świetle rosyjskich flar zauważyłem, że ciała znikły, a w leju po bombie widać było świeżo usypany kopiec. Nie mam wątpliwości, że tam właśnie pochowano Hitlera i Ewę Braun.
W leju, o którym mówił Erich Mansfeld, ciała odnalazł radziecki żołnierz. Wszystko się zgadza.
W następnych dniach dokonano identyfikacji zwłok na podstawie uzębienia. Zadanie było o tyle ułatwione, że żołnierze radzieccy schwytali Käthe Heusermann, asystentkę dentysty Hitlera. Ona rozpoznała mostek na szczęce zwłok znalezionych w leju, a ponadto zaprowadziła Rosjan do ambulatorium Kancelarii Rzeszy, gdzie odnaleziono kartę z opisem uzębienia Führera oraz wszelkich zabiegów stomatologicznych. Wkrótce odnaleziono Fritza Echtmana, technika, który mostek ten wykonał. Na podstawie ich zeznań można powiedzieć z całkowitą pewnością, że rozpoznano zwłoki Hitlera. Pod warunkiem, że szczęka znaleziona w ogrodzie Kancelarii Rzeszy była autentyczna, a nie odpowiednio spreparowana.
Prawdziwą sensacją był protokół sekcji zwłok Ewy Braun. Tak wielką, że utajniono go na pół wieku.
Dlaczego protokół sekcji zwłok Ewy Braun został ujawniony dopiero w 1994 roku? Jego treść była szokująca.
Lekarze przeprowadzający autopsję stwierdzili, że w płucach zwłok były liczne rany spowodowane odłamkami bomb lub pocisków artyleryjskich, które spowodowały obfity krwotok.
Wydawałoby się - nic nadzwyczajnego. Zwłoki Ewy Braun leżały przez wiele godzin w ogrodzie Kancelarii Rzeszy ostrzeliwanym przez radziecką artylerię. Odłamki mogły trafiać zwłoki. Mogły, ale gdyby trafiały trupa, nie spowodowałyby krwotoku. Kobieta uważana za Ewę Braun zginęła trafiona pociskami.
Ponadto sekcja wykazała, że szczęka zwłok kobiety znalezionych w ogrodzie Kancelarii Rzeszy została poddana zabiegom chirurgicznym, które miały upodobnić ją do szczęki żony Adolfa Hitlera.
Po co to wszystko? Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że cała mistyfikacja: ubranie ciała kobiety, która zginęła trafiona odłamkami, w niebieską sukienkę Ewy Braun i pobieżna operacja chirurgiczna szczęki miały przekonać Rosjan, choć na kilka dni, że znaleźli ciało żony Hitlera. Tym samym wstrzymano by poszukiwania autentycznej Ewy Braun, dając jej czas na ucieczkę z Niemiec i znalezienie bezpiecznego schronienia.
No cóż, jej winą było to, że przez dwadzieścia lat była konkubiną Adolfa Hitlera. Nie ciążyły na niej zarzuty popełnienia zbrodni. Nie zostałaby osądzona ani skazana.
Przez wiele lat rząd radziecki nie przyznawał się, że odnaleziono zwłoki Adolfa Hitlera.
9 czerwca 1945 roku, a więc ponad miesiąc po zakończeniu walk o Berlin marszałek Gieorgij Żukow dowodzący wojskami 1. Frontu Białoruskiego, które zajęły schron Kancelarii Rzeszy, stwierdził, że nie zidentyfikowali zwłok Hitlera.
16 lipca 1945 roku, w czasie konferencji trzech mocarstw w Poczdamie, Józef Stalin powiedział prezydentowi Harry'emu Trumanowi, że cały czas trwają intensywne poszukiwania Hitlera. On zaś uważa, że Hitler cały i zdrowy ukrywa się w Hiszpanii lub Argentynie.
Dlaczego kłamał? A może radzieckie tajne służby miały wątpliwości, czy szczątki znalezione w leju po bombie były szczątkami Adolfa Hitlera?
We wrześniu 1945 roku Rosjanie wydali oświadczenie:
Głos 1: Nie odnaleziono śladów ciał Adolfa Hitlera i Ewy Braun. (…) Istnieje niepodważalny dowód, że mały samolot wyleciał z Tiergarten o świcie 30 kwietnia i skierował się do Hamburga. Trzej mężczyźni i kobieta byli na pokładzie. Ustalono również, że duży okręt podwodny wyruszył z Hamburga, zanim weszły tam wojska brytyjskie. Na pokładzie były tajemnicze osoby, a wśród nich kobieta.
Dzisiaj wiemy, że w najbliższym otoczeniu Führera był co najmniej jeden radziecki szpieg. Nazywał się Aleksandr Kwapiszewski. Nie wiadomo, jak brzmiało jego niemieckie nazwisko.
Prawdopodobnie był oficerem oddelegowanym do bunkra w celu utrzymywania łączności z podberlińskim Zossen, gdzie mieściły się kwatery Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych i Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu. Jest to bardzo prawdopodobne, gdyż w bunkrze Hitlera niewielka centrala telefoniczna firmy Siemens absolutnie nie wystarczała do zapewnienia sprawnej łączności. Dlatego posługiwano się kurierami. I jednym z nich był Aleksandr Kwapiszewski, który bezpośrednio od Hitlera przejmował pisemne rozkazy i dostarczał je do Zossen. Po drodze - kopiował i przekazywał Rosjanom. Potwierdza to niezwykła wiedza, jaką dowództwo wojsk radzieckich miało na temat najtajniejszych obiektów w Zossen. Na początku marca 1945 roku marszałek Siergiej Chudiakow wysłał depeszę do generała Johna Deane'a, szefa amerykańskiej misji wojskowej w Moskwie, prosząc o zbombardowanie Zossen. Pisał na temat tamtejszych obiektów:
Głos 2: Zgodnie z naszymi informacjami Sztab Generalny armii niemieckiej usytuowany jest 38 km na południe od Berlina w silnie ufortyfikowanym schronie nazywanym przez Niemców "Cytadelą". Usytuowana jest (…) 5 i pół do 6 km na południe - południowy wschód od autostrady (…) biegnącej równolegle do linii kolejowej Berlin-Drezno. Podziemne fortyfikacje rozciągają się na obszarze około 6 km. Cały obszar otoczony jest drutami kolczastymi i jest bardzo silnie strzeżony przez pułk SS. Według naszego źródła budowa podziemnych fortyfikacji rozpoczęła się w 1936 roku. W załączeniu mapa z dokładną lokalizacją niemieckiego Sztabu Generalnego.
Niewykluczone, że drugim szpiegiem w otoczeniu Hitlera był jego sekretarz Martin Bormann. O to podejrzewał go szef wywiadu Fremde Heere Ost generał Reinhard Gehlen i szef wywiadu SD Walter Schellenberg. Były to tylko podejrzenia i nigdy nie udało się zebrać wystarczających dowodów, aby oskarżyć Bormanna, mającego zaufanie Hitlera i ogromne wpływy. Sprawa Adolfa Hitlera wciąż pozostaje tajemnicą radzieckich archiwów. Być może za kilkanaście lat poznamy prawdę. Przyszłość przyniesie jeszcze jedną sensację XX wieku. Rząd brytyjski utajnił na sto lat, a więc do 2045 roku wszystkie dokumenty dotyczące śmierci Heinricha Himmlera, człowieka, który zarządzał nazistowską machiną terroru.
Heinrich Himmler po raz ostatni był w Berlinie 16 kwietnia. Później przebywał w podberlińskim sanatorium, gdzie urządził swoją kwaterę. 1 maja, prawdopodobnie na wieść o śmierci Hitlera, wyjechał z miasta na północ Niemiec. Do 8 maja ukrywał się we Flensburgu, 150 kilometrów na północ od Hamburga, gdzie założył swoją kwaterę nowy rząd niemiecki. Flensburg nazywany był wyjściem ratunkowym. Uważano, że okręty podwodne stacjonujące w miejscowym porcie zabierają nazistowskich dygnitarzy w podróż do Ameryki Północnej.
Himmler zgolił wąsy i przykrył oko czarną opaską. Zaopatrzył się w dokumenty funkcjonariusza żandarmerii polowej na nazwisko Heinrich Hitzinger. Była to bardzo dziwna mistyfikacja, gdyż musiała zwrócić uwagę każdego alianckiego żołnierza. Co więcej, Himmlerowi towarzyszyło piętnastu esesmanów. W ceratowych płaszczach Feldpolizei wyglądali jak banda rzezimieszków.
8 maja wyruszyli w czterech samochodach na południe Niemiec. I stało się to, co łatwo było przewidzieć. Pierwsza grupa została zatrzymana 22 maja na brytyjskim posterunku kontrolnym. Nie było wśród nich Himmlera. Ale zjawił się tam kilka godzin później w towarzystwie dwóch esesmanów, przebranych za funkcjonariuszy Feldpolizei. Himmler nieproszony podszedł do wartownika i okazał dokumenty. Brytyjskiego żołnierza bardzo to zdziwiło. Nikt dobrowolnie nie legitymował się. Co więcej, w tamtym czasie było normalne, że ludzie nie mieli żadnych dokumentów. Żołnierz na wszelki wypadek zatrzymał gorliwego Niemca, który został osadzony w obozie. Dzień później, 23 maja, nie wiadomo dlaczego, Himmler poprosił wieczorem o rozmowę z komendantem obozu kapitanem Tomem Selvestrem. Gdy stanął w jego gabinecie, zdjął opaskę, założył okulary i powiedział spokojnie:
Himmler: Panie kapitanie, zdecydowałem się przyznać, jestem SS-Reichsführer Heinrich Himmler.
Zrewidowano go. W kieszeni kurtki znaleziono fiolkę z trucizną.
Himmler: Proszę mi to zostawić. To jest lekarstwo. Cierpię na wrzody żołądka.
Kapitan Selvester nie miał jednak wątpliwości, co to jest.
Szklana ampułka o średnicy 9 mm i długości 35 mm zawierała 8 mg cyjanku. Ampułki taki wytwarzali więźniowie obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Z 4 tysięcy fiolek 950 było przeznaczonych dla nazistowskich dygnitarzy, gdyby znaleźli się w okolicznościach, w których jedynym wyjściem była samobójcza śmierć.
Następnego dnia Himmlera przewieziono do Lüneburga. Wieczorem rozpoczęło się przesłuchanie, które prowadził oficer wywiadu pułkownik Osborne. Później odwieziono Himmlera do willi na Ulzenerstrasse 31a, zajętej przez wojska brytyjskie. Tam, w pustym pokoju lekarz, kapitan Clement Wells, któremu towarzyszył major Austin, przystąpił do dokładnej rewizji. Gdy sprawdzał usta, zaniepokoił go niebieskawy odbłysk jakiegoś przedmiotu, który więzień trzymał między policzkiem a żuchwą. Podejrzewał, że błysk, który zobaczył, to odbicie światła na szklanej fiolce. Przez moment zastanawiał się, co ma robić. Udał więc, że nie zauważył niczego podejrzanego i kontynuował sprawdzian. Po chwili ponownie kazał więźniowi otworzyć usta i natychmiast wsunął tam palec, aby wydobyć kapsułkę. Nie zdążył. Więzień, odgadując zamiary lekarza, cofnął głowę i zagryzł zęby. Zsiniał i osunął się na podłogę. Wszelkie próby uratowania go nie dały rezultatu.
Przez pół wieku wierzyliśmy, że tak właśnie zmarł Heinrich Himmler, organizator obozów koncentracyjnych, szef wielkiej machiny terroru, bezpośrednio odpowiedzialny za ludobójstwo.
Ale dlaczego władze brytyjskie utajniły wszelkie dokumenty dotyczące jego śmierci aż na sto lat?! Dopiero w 2045 roku zostaną ujawnione protokoły, wyniki sekcji i oficjalne zeznania ludzi obecnych przy jego śmierci.
Dzisiaj mamy już wystarczająco dużo dowodów, aby wątpić, czy człowiekiem, który popełnił samobójstwo w Lüneburgu, był Himmler.
|
|