Puszkin Aleksander Graf Nulin


GRAF NULIN

1825 PRZEŁOŻYŁ SEWERYN POLLAK


Już pora, pora! Rogi grają,

W myśliwskich strojach dojeżdżacze

Przed świtem koni dosiadają,

Na smyczach chartów sfora skacze.

Wychodzi jaśnie pan na ganek,

Dostojnie wsparłszy się pod boki,

Z obliczem ukontentowanem

Wkoło przychylnym wodzi wzrokiem.

Tatarski kubrak go obciska,

Turecki nóż za pasem błyska,

Manierka rumem napełniona

I róg bawoli na łańcuszku.

W czepeczku nocnym i w rańtuszku,

Oczami półsennymi żona

Przez okno patrzy rozsrożona

Na rwetes psi, na tłum myśliwych...

Mężowi konia przywiedziono,

Dosiada go, chwyciwszy grzywy,

Woła: „Nie czekaj na mnie, żono!"

I w drogę rusza, niecierpliwy.

Na samym schyłku dni wrześniowych

(Prozaicznymi mówiąc słowy)

Na wsi jest smutno, błoto, plucha,

Śnieg pada, wiatr jesienny dmucha

I wyją wilki. Lecz myśliwy,

Na nic niepomny i szczęśliwy,

Pośród dalekich pól harcuje,

Prześpi się, gdzie go noc zastanie,


Kłóci się, moknie i ucztuje,

Gdy skończy krwawe polowanie.

A czym zabawia się małżonka

Pod nieobecność współmałżonka?

Małoż się znajdzie dla niej pracy?

Menu obiadów i kolacji,

Półgęski, grzybki, korniszony,

Na pieczy schowek mieć, spiżarnię —

Bo pani okiem doświadczonym

Wszystko wypatrzy i ogarnie.

Nieszczęściem heroina nasza...

(Ach! zapomniałem dać jej imię.

Mąż ją po prostu zwał: Natasza,

Lecz my nazwiemy heroinę

Natalią Pawłowną), nieszczęściem

Ona do pracy się nie bierze —

Cnót gospodarskich, mówiąc szczerze,

Nikt jej nie uczył przed zamęściem,

Gdyż odebrała wychowanie

Nie w starym obyczaju ruskim,

Ale na pensji dla szlachcianek

U panny Falbalas, Francuzki.

W oknie niedbale siedzi, wsparta,

A przed nią książka, to część czwarta

Sentymentalnej opowieści:

Miłość Elizy i Armanda,

Czyli dwóch rodzin związki w listach.

Romans klasycznych pełen treści,

Rzecz długa, długa oczywista,

Pełna powagi i pouczeń,

Bez żadnych romantycznych kluczeń.

Natalia Pawłowną z początku

Trzymała się powieści wątku,


Lecz jej uwagę rozproszyła

Bójka pod oknem niespodziana

Kozła w podwórzu i brytana,

Więc książkę na bok odłożyła.

Wkoło chłopaki chichotały

A jednocześnie tuż pod oknem

Indyczki smutno gulgotały

Stąpając za kogutem zmokłym.

Kaczki taplały się w kałuży,

Baba służebna, grzęznąc w błotku,

Bieliznę wieszać szła na płotku.

Dzień już wyraźnie się zachmurzył

I chyba się na śnieg zbierało...

Wtem coś z daleka zabrzęczało.

Kto długo mieszkał w wiejskiej głuszy,

Sam, przyjaciele, wie zapewne,

Jaki niepokój czasem w duszy

Budzą dzwoneczka dźwięki śpiewne.

Czy druh to jedzie zapóźniony,

Towarzysz bujnych lat minionych?...

A może ona?... Serce wali...

Wciąż bliżej, bliżej... Boże wielki!

Lecz mimo, mimo płyną dźwięki,

Słabną... i gubią się w oddali.

Natalia, gościom zawsze rada,

Na balkon na ten dźwięk wypada,

Widzi: za młynem u grobelki

Powóz się drogą szybko toczy,

Już jest na moście — pewno do nas!

Nie — skręca w lewo. Zawiedziona,

Patrzy i łez ma pełne oczy.

Wtem — o radości! Strome wzgórze —

Powóz się chyli. „Filka, Waśka!

Kto żyw! Czym prędzej! Tam kolaska.

Wnet ją ściągnijcie na podwórze,

Pana na obiad zatrzymajcie!

Ale czy żyje? Znać mi dajcie!

Ach, prędzej!..."

Śpieszą się służący.

Natalia Pawłowna włos lśniący

Biegnie ułożyć w koafiurę,

Narzucić szal, przenieść taburet.

I czeka. „Jakże czas się dłuży!"

Nareszcie są. W długiej podróży

Po kiepskich drogach — uszkodzony,

Godny litości, obłocony,

Ekwipaż się koślawo wlecze.

Za nim kuleje młody panek,

Lokaj prowadzi go na ganek,

„Allons, courage!" — do pana rzecze.

Są już na progu, w sień wkraczają.

Tymczasem, póki wchodzą goście

I panu pokój wyznaczają,

I otwierają drzwi na rozcież,

Picard się krząta, robi rwetes,

A pan poprawia toaletę,

Uchylić rąbka tajemnicy?

Jest to graf Nulin z zagranicy,

Gdzie strwonił w zawierusze mody

Już z góry wszystkie swe dochody.

Wybiera się do Petropolu,

By się tam zjawić jak dziwoląg

Z zapasem fraków, pantalonów,

Płaszczy, wachlarzy, klamr, flakonów,

Gorsetów, spinek i lorgnonów,

Przejrzystych pończoch i krawatów,

Z okropną książką Guizota,

Z teką złośliwych karykatur,

Z nowym romansem Walter Scotta,

Z bons-mots ciętymi aż dziwota,


Z ostatnią piosnką Berangera,

Z ariami Rossiniego, Paera,

I et caetera, et caetera.

Z niecierpliwością gospodyni

Przy stole czeka wojażera.

Drzwi otwierają się, graf wchodzi,

Pani honory domu czyni,

Pyta uprzejmie, jak się czuje?

Czy mu wypadek nie zaszkodził?

„To drobiazg — mówi graf. — Dziękuję."

Idą do stołu, on zasiada,

Nakrycie ku niej zsunął z gracją

I rozpoczyna konwersacją:

Przygania świętej Rusi, biada,

Jak można stale żyć w jej lodach,

Aż strach, jak mu Paryża szkoda...

„A co z teatrem?" „Źle się dzieje,

C'est bien mauvais, ca fait pitie. Talma wciąż głuchnie i marnieje,

A mam'zelle Mars już się starzeje...

Za to Potier, le grand Potier!

On dawną chwałę w swym narodzie

Utrzymał, wierny Muzy syn."

„A jaki pisarz jest dziś w modzie?"

„Wciąż d'Arlincourt i Lamartine."

„U nas ich także naśladują."

„Czyżby? Więc u nas już umysły

Powiewy oświecenia czują?

Daj Bóg, by myśli w nich zabłysły."

„Jakie się stany nosi?" „Niskie,

O, prawie dotąd... nie inaczej...

Pani pozwoli, że zobaczę...

Tak: wstążki, hafcik, kryzki... Raczej

To wszystko mody bardzo bliskie."

„«Telegraf» tu abonujemy."

„Ach!... Z cudnym wodewilem trzeba


Panią zapoznać!" I graf śpiewa.

„Lecz, hrabio, my tu nic nie jemy."

„Pani, już jestem syty. Dzięki."

Więc wstają. Gospodyni młoda

Dzisiaj wesoła jest nad podziw,

A graf zapomniał już o modach,

Zachwyca go jej urok, wdzięki...

Tak wieczór im nieznacznie

schodzi. Graf się zaledwie trzyma w ryzach,

Pani go miłym wzrokiem darzy,

To znów zmieszanie na jej twarzy...

Patrzeć — już północ się przybliża;

Służący dawno w sionce chrapał,

Kogut w pobliżu dawno zapiał,

W żelazną blachę stróż łomoce,

W bawialni płomień świec się chyli.

Natalia wstaje: „Dobrej nocy,

Nie będziem dłużej już bawili,

Czas spocząć..." Wstaje graf niechętnie,

Wpółzakochany, i namiętnie

Dłoń jej całuje. Cóż myślicie?

Dokąd to płochość zawieść może?

Zbytnica — odpuśćże jej. Boże! —

Hrabiemu rękę ściska skrycie.

W negliżu bohaterka nasza;

Parasza panią swą rozbiera.

O przyjaciele, ta Parasza

To powiernica cicha, szczera.

Szyje i pierze, plotki znosi,

O suknie ją znoszone prosi,

Czasem się z panem bałamuci,

Czasami z panem się pokłóci,

I kłamie pani swej odważnie.

Teraz roztrząsa tu poważnie

Grafa przygody i kłopoty,

Wymienia wszystkie co do joty,


Bóg wie gdzie poznać je zdążyła.

Wreszcie zniecierpliwiona pani

Powiada: „Aleś mnie znudziła!"

Kazała dać sobie kaftanik,

Po czym Paraszę odprawiła.

Tymczasem grafa też usłużny

Francuz rozebrał. Nasz podróżny

Kładzie się, o cygaro prosi,

Monsieur Picard na tacy wnosi Karafkę, kubek kryształowy,

Cygaro, budzik niezawodny,

Świecznik, objaśniacz sprężynowy

I nie rozcięty romans modny.

Już leżąc w łóżku, Walter Scotta

Przebiega nieuważnie okiem.

Ale graf troski ma głębokie...

Niezwykły nim niepokój miota

I wciąż nasuwa się myśl płocha:

„Czyżbym doprawdy się zakochał?

A jeśli uda się?... A może?...

Cóż, to byłoby nie najgorzej.

A pani chętna mi troszeczkę." Pomyślał tak — i zgasił świeczkę.

Okrutne palą go płomienie,

Nie może zasnąć. Czart nie drzemie,

Grzesznym mamidłem zmysły drażni.

Żywo oczyma wyobraźni

Widzi bohater nasz gorący

Natalii wzrok obiecujący,

Kształty powabnie utoczone,

Pełen uroku głos, oblicze

Wiejskim rumieńcem okraszone —

Zdrowie piękniejsze od barwiczek.


Pamięta pantofelka czubek,

Pamięta: wtedy, właśnie, właśnie!

Jej rączki uściśnienie lube,

Niedbałe; niech to piorun trzaśnie!

Powinien był z nią zostać dłużej,

Gdy widział, że mu chwila służy.

Ale nadrobić warto stratę,

Bo drzwi z pewnością są otwarte...

I na ramiona narzuciwszy

Szlafrok jedwabny, kolorowy,

Krzesło w ciemnościach przewróciwszy,

Zuchwały jak Tarkwiniusz nowy,

Słodkie nadzieje pieszcząc w duszy,

Na podbój swej Lukrecji ruszył.

Podobnie czasem kot fałszywy,

Przymilny pieszczoch pokojówki,

Za myszą skrada się z alkówki;

Cichaczem idzie i, cierpliwy,

Zbliża się z okiem przymrużonem,

Zwija się w kłąb, rusza ogonem,

Wysuwa szpony z chciwych łap

I naraz biedną myszkę cap!

Błądzi kochliwy graf po nocy,

Znajduje po omacku drogę.

Pali go pożądliwy ogień,

Przerywa oddech, pierś mu tłoczy.

Dreszcz go przenika, gdy podłoga

Zaskrzypi. Już podchodzi z bliska

Do tak upragnionego proga

I lekko klamkę już naciska;

Drzwi uchylają się nieznacznie...

Graf patrzy: lampa ledwo błyska,

Na pokój blade światło daje,

Natalia Pawłowna śpi smacznie,

A może tylko sen udaje.


Graf wchodzi, cofa się, przystaje —

Wtem na kolana pada przed nią.

A ona, zatrwożona wielce...

Ale tu damy niech ocenią,

W jakiej ocknęła się rozterce.

Może się znajdzie dobra rada,

Co też uczynić jej wypada?

Patrzy w zdumieniu bezgranicznem

Na zalotnika, co w zapale

Czułości sypie zagraniczne

I sięgnąć stara się zuchwale

Do kołdry, która ją okrywa.

Natalia, najpierw ledwo żywa,

Powoli się opamiętała;

Czy wzniosłym gniewem zapałała,

Czy też powodowana strachem,

Tarkwiniuszowi wnet z rozmachem

Daje policzek — aż klasnęło!

Policzek — i to jeszcze jaki!

Wstydem mu lice zapłonęło,

Gdy go dyshonor spotkał taki.

Nie wiem, co Nulin w gniewie strasznym

Mógłby uczynić w tym momencie,

Lecz piesek szczekać jął zawzięcie

I przerwał twardy sen Paraszy.

Graf, słysząc coraz bliższe kroki,

Nocną przygodę klnąc stokrotnie,

I upór pani, i uroki,

Z sypialni cofnął się sromotnie.

Jak przepędzili resztę nocy

Graf, pani i jej pokojowa,

Myślcie, jeśli to w waszej mocy,

Bo ja nie powiem ani słowa.

Z rana grafowi coś doskwiera,

Milcząc leniwie się ubiera,

Polerowaniem swych różanych

Paznokci zajął się niechętnie,

Halsztuk zawiązał niezbyt pięknie,

A także pukli podstrzyganych

Nie muska szczotką umiejętnie,

Nie wiem, co myśli mój bohater;

Wtem poproszono na herbatę.

Co czynić? Hrabia, zawstydzony, Przełamać musi gniew tajony,

Lecz idzie.

Młoda swawolnica

Przygryza wargi koralowe,

Kryjąc złośliwy błysk w źrenicach

Skromną zaczyna z nim rozmowę

O tym i owym. Przed kwadransem

Stropiony, hrabia z kontenansem

Prowadzi dyskurs z nią światowy.

Nie zbiegła nawet i godzina,

Dowcipem błyszczeć już zaczyna,

Jej wdziękom ulec znów gotowy.

Wtem z sieni gwar. Któż to być może?

„Witaj, Nataszo!"

„Ach, mój Boże...

Hrabio, to mąż mój.

Pozwól, serce,

Graf Nulin."

„Zaszczycony wielce...

Przebrzydłą mamy dziś pogodę...

Kolaska pańska już gotowa —

Powiedział mi przed chwilą kowal.

Nataszo! zaraz za ogrodem

Myśmy szaraka przydybali...

Hej, wódki! Pan skosztuje przecie...

Z dalekich stron nam ją przysłali...

Pan raczy zostać na obiedzie?"

„Nie wiem, bo pilno mi w podróży."

„Doprawdy, proszę zostać dłużej.

My z żoną zawsze gościom radzi.

Musi pan zostać!"

Lecz, zmartwiony,

Wszelkich nadziei pozbawiony,

Graf się upiera coraz bardziej.

Zdążywszy zajrzeć do kieliszka,

Picard walizę już dociska.

Dwaj słudzy kufer już dźwigają

I do kolaski przytwierdzają.

Przed ganek zajechały konie,

Picard walizy poukładał

I graf odjechał. Na tym koniec

Mógłby być bajki, przyjaciele,

Lecz dodam jeszcze słów niewiele.

Gdy się kolaska oddaliła,

Żona przed mężem nie taiła,

Na co się porwał graf zażarty,

I wśród sąsiadów rozgłosiła.

Lecz któż największe stroił żarty

I kto z Natalią śmiał się razem?

Nie odgadniecie. Powiem jaśniej:

Mąż? Skądże znowu! Nie mąż właśnie.

Mąż niesłychaną czuł obrazę,

Mówił, że z grafa chłystek głupi,

Młokos, że to się na nim skrupi,

Że jeszcze mores graf poczuje,

Że psami kiedyś go zaszczuje.

Najwięcej śmiał się z tej przygody

Lidin, ich sąsiad, dziedzic młody.

Z tego więc wniosek niewątpliwy,

Bo rzecz bezspornie dowiedziona,

Że w naszych czasach wierna żona

To nie jest wcale dziw nad dziwy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Puszkin Aleksander Graf Nulin
biografie, Puszkin Aleksandr Siergiejewicz, Puszkin Aleksandr Siergiejewicz (1799-1837), rosyjski po
Puszkin Aleksander Domek w Kołomnie
Puszkin Aleksander Cyganie
Puszkin Aleksander Siergiejewicz Dubrowski
Puszkin Aleksander Fontanna Bakczysaraju
Puszkin Aleksander Dama pikowa
Puszkin Aleksander Siergiejewicz Dzienniki [Zapiski sekretne Fragmenty]
Puszkin Aleksander Noc
Puszkin Aleksander Bajka o carze Sałtanie
Puszkin Aleksander Cyganie
Puszkin Aleksander Borys Godunow
Puszkin Aleksander Dama pikowa
Puszkin Aleksander Fontanna Bakczysaraju
Puszkin Aleksander Jeniec Kaukazu
Puszkin Aleksander Skąpy rycerz
Puszkin Aleksander Jeniec Kaukazu
Puszkin Aleksander
Puszkin Aleksander TRUMIARZ 2

więcej podobnych podstron