W niezbyt odległej przyszłości ...
POMARAŃCZOWO, CZERWONO, NIEBIESKO
III.1. Upiorne granatowe krzaki i sen o mojej mamie
Zostało jeszcze 300 kilometrów. Mam już dość. Asfalt w tym nieznośnym czerwonym świetle nie różni się od trawy na poboczu. Chyba muszę zwolnić. Szkoda, mam 160 km/godz, ale jak nie pojadę wolniej to wylecę z szosy prosto w te upiorne granatowe krzaki. Do południa słońce było pomarańczowe. Według tych astronomów podających się za meteorologów, temperatura nie powinna o 14.00 w tym roku być niższa niż 10 oC. Albo się pomylili, albo mam uszkodzone wskaźniki. Temperatura na zewnątrz tylko 2 oC. Obroty grat ma takie jak trzeba. Buczy jakbym siedział w startującym samolocie. Jeszcze pięć lat temu widziałem na tej autostradzie światła jadących samochodów. Dzisiaj po horyzont jest tylko czerwonawo i zimno. Ciekawe, czy szef sprawdził. Jeśli ta stacja za pół godziny, zamiast metanolu na kartki będzie promieniować czerwonym światłem to zamarznę na 825-tym kilometrze. Tak mi tu obwieszcza ten mądry komputerek. Tyle dobrze, że wyświetla mi to na zielono. Jak będzie metanol to zdążę. Tych innych dostarczą do budynku nad zatoką samolotem. Gdyby na E-18 zabrakło paliwa na kartki to Ranon by nie zdążył. Przecież on może to wszystko położyć. Tym razem to koniec nie tylko naszego dobrego pomysłu. Przecież chyba mu też świeci na czerwono.
O! jest metanol.
- Atest proszę.
- Do pełna.
- Jak wybije, to niech pan powiesi wąż na wieżyczce.
Facet lubi mieć ładnie. Proporce firmy "Petrol" łopoczą na wietrze. Z daleka nie widać teraz masztów. Tylko jasne, falujące płachty "Petrol", "Petrol", "Petrol", jak gdyby zawieszone w powietrzu ... Nafty to chyba już jego pradziad nie sprzedawał, ale co to szkodzi. Słowo brzmi szacownie ... Oszroniony żywopłot skosem dochodzi do autostrady. No jazda.
Komputerek zadowolony, mówi że dojadę. To jeszcze zależy. Jak się zamyślę, co mi się często zdarza i trzasnę w drzewo, to jemu też nic nie pomoże.
Zwolniłem nieci i zacząłem rozmyślać. Lubię rozmyślać prowadząc samochód. Podobno wtedy lewa półkula, analityczna, surowa, zasadnicza zwalnia kontrolę nad prawą półkulą, która jest bardziej poetyczna, artystyczna. Podobno to prawa półkula wytwarza, czy też odbiera sny. A właśnie! miałem wczoraj sen. Śniła mi się matka. Moja matka znikła gdy miałem 15 lat. Zapytacie, co to znaczy znikła. Niewiele więcej mogę powiedzieć. Pamiętam ją jako wysoką, atrakcyjną, wiecznie pogodną i śmiejącą się kobietę. Wiele rzeczy, w rozmaitych szczegółach robiła tak jakoś inaczej, jakby była nie stąd. Tak zresztą twierdziła. Mówiła, że pochodzi z innej planety. Miała wiele gestów, ruchów - jakby od niechcenia, które były zmysłowe, wręcz prowokujące. Mimo że byłem wtedy dzieckiem i jej synem, działała na mnie erotycznie i ekscytująco. Gdy pytam ojca, gdzie jest mama, odpowiada "wyjechała dość daleko, ale jeszcze wróci", potem już mówi jakieś bzdury. Twierdzi, że była współpracownikiem "Deep Space Communication Complex" (*53) i wysłali ją kolejnym Chalangerem w kosmos. To bzdura, bo Deep Space Communication Group zajmuje się nasłuchem sygnałów a nie wysyłaniem kosmonautów.
Wczoraj śniła mi się matka! Był to dziwny sen. Leżała na tapczanie z jakąś inną kobietą, też wysoką, tyle że blondynką, do której mówiła czasami "księżniczko". Było to tak jak gdyby w kabinie statku kosmicznego. Mama rozmawiała z księżniczką na niezwykle poważne tematy, mówiła o śmierci, o seksie, o miłości.
Moja mama zawsze zresztą, jeszcze tu na Ziemi, łączyła śmiech i zachowanie na luzie z dysputami na najbardziej zasadnicze tematy. One mówiły tam o zależności miłości i seksu od technicznych możliwości zmartwychwstania, albo raczej reanimacji, czy też życia na nowo. Są to zresztą wszystko znane mi rzeczy, przynajmniej w mojej rodzinie. Dlatego ten sen to zwykle taki montaż myśli, które kołaczą mi się za dnia po głowie. Rozmowa sennych postaci dotyczyła jednak jakoś szczegółów, sposobu prostego wytłumaczenia tych moich myśli innym ludziom.
Księżniczka w kółko powtarzała zdanie: "Zmarły jest jeszcze ciągle obecny w umysłach, w układach pamięciowych, w obrazach osób żyjących, wyznacza nawet ich działania, o ile w czasie swojego życia mówił do nich głośno i wyraźnie, tak aby go zapamiętali, albo jeszcze lepiej, gdy kochał się z nimi".
Nie wszystko w moim śnie było tak wyraźne. One mówiły wiele rzeczy, których nie rozumiałem. Weszła tam też później trzeci ładna kobieta. Miała dziwne imię, Zoui czy jakoś tak. Zoui nie była zainteresowana tematem. Mówiła o planetoidach. To jakoś dotyczyło Ziemi. Zoui mówiła, że jak jakaś graficzna planetoida trzaśnie w Ziemię to będzie potop. Wyobraźcie sobie! Potop! Obudziłem się spocony, gdyż odniosłem wrażenie, że one w trójkę przemawiały tak jak gdyby specjalnie do mnie. Tak jak gdyby wyznaczały mi jakieś zadanie.
Na posiedzenie Rady jedzie też Phoebe, moja siostra [3]. Ona jedzie z Carnac. Jest archeologiem i od lat stara się zrozumieć, kto i dlaczego postawił tam przed 24 tysiącami lat tysiące wielgachnych kamiennych słupów (*54). Phoebe ostatnio zmieniła pracę. Pracuje teraz w CAE. To właśnie CAE zaprosiło ją na posiedzenie Rady. Zapytam, czy też miała sen. Może wtedy lepiej zrozumiem, co moja mama chciała mi powiedzieć.
III.2. Konferencja czy rozmowa sądowa
Posiedzenie Rady zwołano w starym budynku. Wynika z tego, że Keron przekonał Pierwszego Rady. Chyba jest to równoznaczne z tajnym trybem posiedzenia. Fizyczna obecność wszystkich członków. Żadnych teleobecności (*26) i żadnych transmisji z sali obrad. W starym budynku całość aparatury informatycznej i transmisyjnej kontroluje prymitywny automat. Nie jest on włączony do sieci globalnej. Automat jest głupi. Z pierwszego posiedzenia chyba nic nie przecieknie. Może się uda. Ostatnia szansa. Ci z X-11 też tak myśleli. Byli na tropie, wtedy było jeszcze pomarańczowo. Pamiętam te debaty. W przerwie podawano sok z czarnej porzeczki. Na tarasie budynku ich Instytutu w górach kwitły agawy. Między palmami pociągnięto kable dla kolorowej telewizji. Ludzie X-11 myśleli, że logika wywodu wystarczy! Jak wystarczy metanolu dla 2/3 członków Rady to może logikę poprze dzisiaj to czerwone światło. No tak, zamiast soków owocowych będzie roztwór syntetycznej kofeiny.
Już błyszczy. Ostatnio był intensywnie niebieski. Dzisiaj ma odcień miedzi. Jest naprawdę ogromny. Dużo dzisiaj fal z białymi grzywami. Wali rytmicznie w osie. To te betonowe płyty zjazdu nad zatokę. Jest tak jakoś ciemno, to przecież nie jest zmrok. Dlaczego ocean tak paruje? Jest dużo samochodów. Nasze też są. Impreza się odbędzie.
- Noah wysiadaj. Szybko. Zaraz będzie następna winda na górę. Przyjechałeś ostatni.
- Te fioletowe, jednakowe, tam rzędem to kto?
- Zaprosili jakiś cały Instytut, który rozważa ponoć zagadnienia specjalne. Widać dlatego pomalowali się na fioletowo. Nikt ich nie zna. No, ale Rada jest. To najważniejsze.
- Słuchaj, Nal ma mi za 20 minut dać na kartce wszystko co wie o tych w kolorze indygo.
- Dobrze, jedziemy, bo tu duszno.
Z dwudziestego piętra przez szklane płyty okien ocean połyskuje odcieniami złota. Urządzenia nagrzewające salę huczą, jakbym był jeszcze w samochodzie. Nasi, widzę siedzą w białych fotelach. Widzę, że jest wśród nich także Łucja. Widać przyjechała tutaj w ostatniej chwili z Astrid. Dużo jest jednak osób zupełnie mi nieznanych. Z głośników rozległ się przytłumiony, przyjemny, gardłowy kobiecy głos.
- "Za pięć minut rozpoczniemy posiedzenie Rady Kontroli Rozwoju. Członkowie zespołu Xana i zaproszeni eksperci proszeni są o zajęcie swoich miejsc."
Wszyscy ruszyli. Sala ma kształt amfiteatralny. Jest wysłana czerwonym dywanem. Na kilku półkolistych tarasach stoją, jak dawniej, oddzielnie stoliki o białych, marmurowych blatach. W dole dwa rozległe, owalne stoły o czarnych blatach. Za nimi ekrany. Jest też archaiczna czarna tablica z półeczką na kredę.
W dole po prawej siada tylko jeden człowiek. To Pierwszy Rady, polityk Tor Eltana. Górne rzędy drzwi zamykają się. Sala ma ogromne, wysokie sklepienie. Sztuczne światło wywołuje odczucie ciepła i bezpieczeństwa. Tor Eltana mówi teraz, że:
"W trakcie dyskusji, sprawiedliwy dla strony porządek zabierania głosu przyznawać będzie automat główny budynku."
Algorytm przydzielania głosu wpisany w ten archaiczny komputer malował niedawno Keron na tablicy w Instytucie. Prosta sprawa. Jeśli na dwudziestu zgłaszających się jednocześnie do głosu, dziesięciu stanowi grupę i każdy chce to samo powiedzieć, to prawdopodobieństwo, że to właśnie wszyscy usłyszą jest dużą. Niepotrzebnie powiedziałem w trakcie zebrań naszego zespołu kilka takich uwag technicznych. Zrobili mnie szefem na czas dzisiejszego posiedzenia. Też mi wyróżnienie. Nie byłem inicjatorem programu N-10. Do inżynierów z Xana dołączyłem dopiero gdy poszukiwali neurofizjologów. Szukali zresztą już wtedy wszystkich potrzebnych, także biochemików, genetyków i specjalistów od dalekosiężnej łączności. Fuzję z grupą inżynierów projektujących zautomatyzowane fabryki urządzeń elektronicznych mieli już załatwioną. Potem było już tylko 5 lat pracy do dzisiejszego, sądnego dnia. No i ja, właśnie na tym procesie, mam przewodniczyć ławie obrony. Atmosfera rzeczywiście jak na rozprawie. Widać jednak, że kilku ludzi chce koniecznie tutaj coś dodać.
Pierwszy Rady prosi o rozpoczęcie prezentacji. Zgodnie z planem zaczyna historyk Keron. Włosów nie obciął. Mówi, że jak siedzi się w literaturze jakiejś epoki, to powinno to być widać. Keron ma przedstawić ... zarys historii naszej cywilizacji. Słuchacze są zdumieni. Nasi siedzą zrezygnowani. Byłem uparty. Fakty z szóstej i siódmej klasy często ulatują z głowy. Keron wymachuje rękoma, opowiada zgromadzonym ministrom i zaproszonym ekspertom jak to przejmowano się wcześniej różnicami teologicznymi, do tego stopnia, że przez stulecia, a nawet tysiąclecia, prowadzono wojny z innowiercami. Mówi dalej, że trzeba było 3000 lat, aby planetę podzielić na ponadpaństwowe obszary dziewięciu różnych wrogich sobie cywilizacji. Rozwodzi się teraz nad różnicami pomiędzy cywilizacją hinduską, konfucjańską i japońską. Mówi, że przeciętny typ charakterów, a zwłaszcza najczęstszy typ przesłania poematów, baśni, powieści i filmów, wyznaczał wartości danej cywilizacji, o które najpierw toczono spory, a później zaczynano mordować. Mówi, że trzeba było czasu, aby zauważyć, że duch cywilizacji białych ludzi z Ameryki to tyle co przeciętny, enneagramiczny duch "CZŁOWIEKA CZYNU".
Jakoś mało uwagi poświęca różnicom pomiędzy cywilizacją zachodnią i słowiańsko-prawosławną. Jakoś zapomniał wspomnieć, że cywilizację słowiańsko-prawosławną najbardziej dotknęła czarna rozpacz, bieda i zwątpienie. O cywilizacji * RF Keron nie mówi w ogóle.
Przypomina, że okres przywracania choćby jako takiej tolerancji rozpoczął się dopiero w eonie Koziorożca. Dotarła do świadomości pradawna wiedza o enneagramicznych dziewięciu typach osobowości. Keron mówi, że trzeba było odwagi, aby dyskutować na nowe uprzedzenia względem seksu, miłości i powiązania tych fenomenów z procesem śmierci i zmartwychwstania oraz tego kto tutaj na tej planecie hest Panem.
Nasi spece od dalekosiężnych transmisji gapią się bez przerwy na Minister Alis. Wyciągnęła się w fotelu. Ma szczupłe, długie nogi. Brzeg krótkiej ciemnozielonej, prawie czarnej sukienki biegnie ukośnie i zasłania górną część uda. Przez matowe pończochy widać napinające się chwilami mięśnie ud.
Słuchacze zaczynają być zmęczeni. Trzeba zacząć rzeczy najtrudniejsze. Schodzi Cedric. Wyświetlam mu na dole, na ekranie jego stołu: "Mów jasno, tylko pojęcia powszechnie znane".
Cedric od trzydziestu lat prowadzi eksperymenty neurofizjologiczne na małpach. Ma siwe włosy, jest jednak wysportowany. Mówi dziwnym akcentem. Nawet automaty nie kaleczą tak mowy jak Cedric. Usiadł przy prawym, czarnym stole, popatrzał na ekranik i odwrócił się tyłem. Patrząc na czarną tablicę mówi:
- Panie i panowie. Dla zrozumienia naszego problemu przypomnę kilka faktów o funkcjonowaniu mózgu ludzkiego.
Znowu zastosował to swoje "wielokanałowe wyjaśnianie równoległe". Na ekranie wyświetla film obrazujący działanie kamery telewizyjnej, która rozkłada obraz na tysiące plamek czarnych i białych, dokonując tego wiele razy na sekundę. Jednocześnie wstał i rysuje sieci neuronalne. Wygląda to stąd jak ażurowa budowla, o wielu rozchylonych wieżach, wybudowanych na wspólnej podstawie.
- Podstawa tej sieci to komórka receptorowa, np. siatkówki lub skóry. Robią one to samo co kamera telewizyjna. Wyższe piętra tej sieci to neurony, wysyłające wypustki w różnych kierunkach. Synapsy czyli połączenia między wypustkami neuronów ustawiają dla płynących z dołu impulsów różny opór. Opory te po części są wrodzone, po części są nastawiane w trakcie uczenia się. Cała maszyneria wnętrza pojedynczego neuronu służy głównie po to, aby utrzymać bądź zmieniać wartość nastawianych oporów synaptycznych.
Światło na sali ponownie przygasa. Na ekranie pojawiają się rysunki pokazujące jak to w niższych warstwach owej sieci rozpoznawane są "plamki", w wyższych "linie", w jeszcze wyższych "skrzyżowania linii", a następnie jeszcze wyżej litery, sylwetki osób, ich twarze, przedmioty codziennego użytku.
III.3. Wizja w jasny dzień - lądowanie
Tyle razy słuchałem tych popularnonaukowych wykładów o działaniu mózgu, że robi mi się teraz niedobrze. Cedric robi co może. On to robi nawet sprawnie! Ale, aby nie zdechnąć z nudów to muszę się wyłączyć! Zresztą muszę się wyłączyć dlatego, że coś na mnie napiera!! Najeżdża na mnie jakaś taka impresja! taka wizja!! taka wizja, którą gdzieś widziałem!!! Ale kiedy?? Już wiem!!! To było przedwczoraj. Patrzyłem na taki film. Miał dziwny tytuł: "Lądowanie Króla i jego ludzi w środku miejsca mocy" (*64).
Co za kretyn z tego producenta! Jak można dać taki, niejasny tytuł filmu, który jest przecież przecież . Film zaczynał się od mrocznej, ciemnej sceny, a raczej mrocznej scenerii, u dołu ekranu była ciemność! a w górnych partiach monitora, takie lekkie, lekko niebieskie światło. I tu włączył się narrator. W momencie, gdy na ekranie prawie nic nie było jeszcze widać, gdy pojawił się pierwszy obraz, gdy tylko od góry widać było takie jakieś strzępiaste, niebiesko-strzępiaste smugi, narrator zaczął gadać! Mówił tak:
"Nad szczytami wzgórz pojawiła się jasność. Było niebiesko. Las pokrywający wzgórza wyglądał w tym niebieskim świetle upiornie. Wiatr szarpał gałęziami świerków. Nagle rozległ się potężny grzmot, potem następny i kolejne. Wichura, która się rozszalała była jak tajfun, na szczycie najwyższego wzniesienia wyrywała drzewa z korzeniami! Tajfun jakby przywarł do szczytu tego wzgórza. Po godzinie szczyt wzgórza był już pozbawiony drzew. Wyglądał jak ścięty. Dziwne niebieskie światło przygasło. Wichura ucichła. To był już brzask wschodzącego słońca. Za chmur wydostawało się żółte i teraz coraz bardziej pomarańczowe światło. Nagle przerwa pomiędzy dwoma pasmami chmur poczerwieniała. Smuga czerwonego, a właściwie złotawo-ceglanego, jak gdyby laserowego światła, padła na ścięty wierzchołek najwyższego wzniesienia masywu górskiego".
Cedric widać patrzył na mnie wtedy, gdy oddałem się marzeniom. Ja go rozumiem! Chodzi o dyspozycję mocy!! Nie jest ważne kto i co? Ale jak już się zabraliśmy za coś, co z prostych reguł gry "fair" wymaga alokacji mocy, tak jak w dyspozytorni zwykłej, staroświeckiej elektrowni, to ktoś musi być zdecydowany i wiedzieć kiedy uderzyć.
- Dobra! Masz już tylko trzy minuty! - powiedziałem do mikrofonu i przycisnąłem ten niebieski przycisk, który od dwudziestu już lat oznaczał "tłumaczyć dalej".
Obraz napierał na mnie znowu. Sterty drzewa leżały na obrzeżach szczytu wzgórza, tworzyły jakby wał ochronny jakiegoś pierwotnego grodziska. Czerwone laserowe światło zaczęło pulsować, szybko, coraz szybciej, to chyba już 7 Hz. Narrator wznowił swój monolog. "Rozpoczyna się lądowanie! Wstępna, geodezyjna lustracja planety wyróżniła 'miejsca mocy', miejsca akupunkturowe planety. W te miejsca jest dobrze posadzić pierwszych przybyszów. Pierwsi przybysze muszą być wszechstronni. Nie mogą być zbyt wojowniczy. Nie mogą to być typowi intelektualiści, ani ludzie zbyt wymagający wobec siebie. To jest nowa planeta! To jest pierwsze lądowanie. Quezalcoatl wyznaczył pierwszych Scytów.... W masywie pięciu wzgórz będą lądowali, więc ludzie ze Gotlandii".
Obrazy ponownie przerwał mi Cedric. Ujrzałem na moim monitorze wielki napis "CO MAM ROBIĆ?". Muszę jednak włączyć się do akcji.
- Wytworzenie przez synapsy opóźnień czasowych pozwala neuronom z jeszcze wyższych warstw sieci rozpoznawać sytuacje, czyli czasowe sekwencje rozpoznawanych niżej obiektów. Zbiór takich, a nie innych oporów synaptycznych pewnego neuronu, stanowi ślad pamięciowy obrazu lub sytuacji, na którą wyczulony jest dany neuron. Neurony pola ruchowego mózgu pamiętają z kolei schemat ruchów, czyli kolejność elementarnych skurczów poszczególnych mięśni. Wypustki tych neuronów biegną w dół. Ślady pamięciowe wykorzystywane są w trakcie procesów myślowych.
Rada Ministrów ma dość tych wywodów. Jedynie Daga Alis słucha uważnie. Przechyliła się ku przodowi, podkurczyła mocno nogi. Alis chyba wie, że kilku mężczyzn, którzy siedzą na lewo od jej fotela, patrzy na jej uda opięte w matowe, ciemno brązowe rajtuzy. Teraz widać, że to pończochy, pończochy, które kończą się znacznie ciemniejszym paskiem, paskiem szerokości dziesięciu centymetrów. Gdy Alis napina mięśnie ud, to bruzda, która ciągnie się od bioder i kończy się parę centymetrów przed kolanem, staje się głębsza, nieco ciemniejsza, a przyciśnięte do deski krzesła mięśnie ud mają kształ przegięcia, jak litera S lub ósemka. Alis ma chyba bardzo wiotkie mięśnie. Sądzę, że jej skóra jest chłodna. Podparła brodę na rękach opartych łokciami na stoliku. Czarne włosy układają się w wygięty ku przodowi wachlarz. Jeden z kosmyków jest jasny. Kształt dwubarwnego wachlarza Daga niszczy co chwilę. Odsuwa włosy za ucho.
Wyświetlam Cedricowi na ekranie jego stołu rozkaz: "Kończ! resztę opuszczamy. To co powiedziałeś wystarczy Nalowi".
Nal schodzi wolno z ostatniego tarasu sali, siada przy prawym stole. Jednocześnie na ekranie komunikacyjnym mojego stolika widzę napis, który mi nadał zanim ruszył: "Noah, przecież to za mało, abym mógł jasno wytłumaczyć jak to chcemy zrobić".
Nadaję mu na ekran dolnego stołu: "Mów!". Zawsze denerwował mnie swoim wolnym rozruchem. Do Instytutu spóźnia się godzinę, pracę rozpoczyna od parzenia kawy. Mówiłem mu, żeby wziął sobie w termosie, bo w budynku Rady bufet może być nieczynny.
- Państwo zapewne wiedzą, że od około dwustu lat potrafimy wytwarzać elementy, spełniające rolę neuronów (*61). Od niedawna potrafimy odtwarzać je także w technologii węglowodanowo-białkowej (*63). W automaty androidalne, które obsługują większość statków kosmicznych, ładujemy 10- 20 miliardów tych artineuronów. Owszem, inteligencja tych automatów jest bezustannym przedmiotem dowcipów. Tak na serio, powodem ich niewyrobienia towarzyskiego są "twarde" i "miękkie" zabezpieczenia nieagresji i przychylności wobec ludzi. Ten hardware i software wymaga 10 miliardów ich krzemowych albo węglowodanowych neuronów (*61).
Przekazuję Nalowi upomnienie: "Przecież mógłbyś mówić, zamiast hardware - struktura twarda, a zamiast software - oprogramowanie". Nal nawet nie spojrzał na mnie.
- Tylko nakazy formalne, wydane przez Radę Kontroli Rozwoju, które w pełni aprobujemy, sprawiają, że nie konstruuje się androidów posiadających wolną wolę czy też chęć buntu. Grupa Xana, przed 20 laty, otrzymała jednak zlecenie opracowania nowych automatów androidalnych, które miały być wysłane na dalekie rejs ku centrum Galaktyki, aby sprawdzić, co tam tak świeci i dlaczego ten drugi punkt "gamma" leży tylko o 300 lat świetlnych od centrum (*66). Jak wiadomo, ze względu na zakłócenia, zawodzą w tym rejonie wszelkie sposoby przesyłu informacji. Z tego względu zezwolono na zwiększenie stopnia inteligencji tych androidów. Naszym zadaniem było opracowanie nowych koncepcji układu "nieagresji i przychylności wobec ludzi" Zadanie wykonaliśmy. Androidy te podążają już w rejon "Centrum". W trakcie naszych badań spostrzegliśmy jednak pewną nową możliwość. Dla rozwiązania wątpliwości weszliśmy we współpracę z neurofizjologami i innymi specjalistami. Pomysł okazał się dobry.
- Jaki pomysł? - zapytała Alis. Alis, tak jak i Alicja z Krainy Czarów ma, jak widać, podwyższoną zdolność koncentracji uwagi. Z definicji oznacza to, że ma podwyższony poziom energii psychicznej.
- Proszę Państwa. Polega on na tym, że ślady pamięciowe neuronów pewnego człowieka traktujemy jako ludzki software, oprogramowanie. Fizycznie biorąc, jest nim zbiór, tak a nie inaczej nastawionych oporów synaptycznych. Owe ludzkie oprogramowanie inni wolą nazywać psychiką, a nawet duszą.
- Głupoty - wrzasnęła nagle, bez proszenia o głos, Phoebe, moja siostra, która siedzi po drugiej stronie sali. Nie wiem co jej się dzisiaj stało, bo ona przecież wie i aprobuje to co powiedział Nal. Chyba chodzi jej o tę duszę.
Nal wstał, przeszedł się kilka razy wzdłuż stołu, spoglądając kilka razy na słuchaczy.
- Chyba wszyscy z państwa zastanawiają się w tej chwili, czy oprogramowanie to da się przepisać, zmagazynować jakoś i w razie potrzeby odtworzyć, tak jak na przykład można zdjąć programy, chociażby z dysków magnetycznych archaicznego komputera i przepisać je na inny dysk. Otóż proszę państwa, da się to zrobić. Właśnie nad tym Xana pracowała od 10 lat. Eksperymentowaliśmy na małpach. Początkowo zdjęcia software dokonywaliśmy u zwierząt w pierwszych minutach po śmierci, po dokładnym ufiksowaniu głowy. Potem możliwe to było również za życia. Konieczne są dwie odmienne, dość złożone sekwencje badania tomograficznego głowy wg metody nuklearnego rezonansu magnetycznego (*56). Biochemicy posługiwali się nimi dla ustalenia składu chemicznego organizmów żywych, bez naruszenia ciągłości ich powłok. Metody te stały się potem podstawą diagnostyki w medycynie. Od 20 lat precyzja tomografii MR stała się tak duża, że można ustalić rodzaj połączeń neuronalnych i nastawienie synaps (*54).
Jak wspominał mój przedmówca, różnice w działaniu synaps wynikają z różnego nagromadzenia w nich tzw. neurotransmiterów. Emitowane i rejestrowane promieniowanie jest tak dobrane, że wykrywa właśnie te różne stężenia neurotransmiterów w poszczególnych synapsach. Możliwe jest więc zarejestrowanie ich stanów. Konieczne są dwa cykle. Pierwszy cykl badania dostarcza informacji o tym, jakie są u danego zwierzęcia połączenia między neuronami. Otrzymywane dane pozwalały na natychmiastowe odtwarzanie tych połączeń, w przygotowanej już zawczasu sieci, zbudowanej z artineuronów (*61). Faza ta odpowiada odtwarzaniu hardwaru mózgu małpy. Drugi cykl wodzenia o nieco innej charakterystyce ustalał, jak nastawione są opory synaptyczne tych połączeń. Pozwalało to na identyczne ustawienie ich w sieci zbudowanej z artineuronów (*61). Drugi cykl wodzenia odpowiada właśnie zdjęciu, lub inaczej mówiąc, przepisaniu oprogramowania mózgu małpy (*61).
Tworzone w ten sposób automaty przekazywaliśmy zespołowi psychologów i zoologów. Porównywali oni zachowanie się automatów z zachowaniem się małpy, której pobrano "duszę".
- Rezultaty były ...
- Idiota - wrzasnęła Phoebe.
- ... szokujące i jednocześnie bezsporne. Od strony "intelektualnej" automat był wierną kopią małpy. Od tego momentu poszukiwaliśmy dość długo różnych grup badawczych, które zajmowały się rejestracją słabych prądów i słabych zmian pola elektromagnetycznego tzn. specjalistów od tzw. elekroencefalografii i magnetoencefalografii (*57). Później dokooptowaliśmy zespół ekspertów od dalekosiężnej łączności międzyplanetarnej. Okazało się, że zmiany pola elektromagnetycznego, wywołanego przez impulsy elektryczne biegnące wzdłuż wypustek neuronów i przekazywane z różną siłą przez synapsy także dają się rejestrować.
Zdjęcie oprogramowania ludzkiego, zmagazynowanie go i wpisanie go do głowy automatu androidalnego stało się możliwe za życia człowieka bez jego wiedzy i z pewnej odległości. Odległość ta nie może być jednak zbyt duża, a człowiek musi pozostawać we względnym bezruchu.
W tej chwili ze swojego miejsca zerwał się Minister Dankerk i wrzasnął:
- Mam dość tego. Po jakie licho te nieludzkie eksperymenty?
Nal przerwał, zrobił dużą pauzę i głośniej niż poprzednio powiedział:
- Bo to jest sposób na nieśmiertelność.
- Najbardziej prymitywny - głośno powiedziała Phoebe.
Co jej się stało. Nigdy do tej pory nie była taka impulsywna, gorzej, niegrzeczna. Coś ją dzisiaj nosi.
Nal ruszył ku swojemu stolikowi. Jakoś niefortunnie wyjechał Dankerk. Przecież rzeczywiście Nal miał teraz skończyć. Mówię do Tor Eltany: "Skończyliśmy prezentację. Nasze propozycje wykorzystania rezultatów lepiej będzie wyjaśnić w trakcie luźnej dyskusji".
Eltana w zamyśleniu kiwa głową. Pada pierwsze pytanie:
- Dobrze. Więc co proponujecie. Co zrobilibyście z tym, gdyby wam dać wolną rękę.
Polecam: "Jaycee mów". Na ekranie pojawia się astronawigacyjna mapa Galaktyki. Jednocześnie Jaycee zbiega na dół. Mogłaby mówić z miejsca, ale widać chce się pokazać. Jest ubrana w spodnie stylizowane na jakąś archaiczną epokę. Są jasnoniebieskie, u dołu szersze. Biała, skośnie skrojona bluzka ma jedno ramiączko. Plecy pozostały niemal gołe. Jaycee widać opalała się ostatnio. Teraz w dole, w tym jasnym stroju, jej sylwetka wyraźnie odcina się od czerwonego dywanu i ciemnych ubiorów innych tu obecnych.
- Państwo wiedzą, że znamy już pierwszą planetę, która jest podobna do planety Ziemi. Krąży koło Alderamina, alfy Cefeusza. Nasze magnetokrafty ustaliły, że rozwija się tam gatunek, który można by określić człowiekiem neandertalskim. Otóż wystarczyłoby polecieć tam i dokonać małej korekty genetycznej i wtedy zaczną rodzić się tam ludzie nowocześni, niemal tacy sami jak "Homo sapiens sapiens". Można by wtedy implantować im do głów nasze "dusze", Moglibyśmy się wtedy tam przenieść.
- Gdzie to jest? - zapytał minister produkcji żywności Dankerk.
- Alfę Cefeusza łatwo odnaleźć na niebie, gdyż jest to pierwsza jaśniejsza gwiazda na przedłużeniu linii "koła Wielkiego Wozu - Gwiazda Polarna", to jest nos takiego "jaszczura", który patrzy skosem w prawo na Polaris. Alderamin leży w odległości 51 lat świetlnych.
- Po jakie licho mamy się tam przenosić i to jeszcze w tak dziwny sposób - odezwał się minister Bin.
III.4.Moja siostra Phoebe z Carnac
Do głosu tym razem grzecznie zgłosiła się Phoebe, moja siostra. Przewodniczący pozwolił je mówić.
- Od początku posiedzenia nie potrafię ścierpieć mylenia pojęć psychiki i duszy.
- A jaka to różnica? - zapytała Astrid.
- Po tym całym waszym gadaniu łatwo to wyjaśnić. Można się umówić, że "psychika" to zbiór wag synaptycznych neuronów mózgu pewnego człowieka, który wyznacza jego sposób patrzenia i działania, jego poglądy. A więc dobra! Niech te synapsy, a raczej ich konkretny stan, to "software", to oprogramowanie, to psychika człowieka, ale to niewiele ma wspólnego z duszą człowieka.
- A co to jest według Ciebie dusza?
- Zaglądnij do różnych ksiąg dużych religii monoteistycznych. Tam w zasadzie jest to określone dobrze.
- Nie mogłabyś powtórzyć?
- Po pierwsze. Jak zapewne czytałaś, dusza jest czymś trwalszym, czymś ważniejszym niż ciało człowieka, czymś niezależnym nawet od jego mózgu, czymś niematerialnym.
- Psychika też jest czymś niematerialnym. Przecież to tylko zbiór danych, zbiór informacji, informacji określających czy takie lub inne synapsy są ustawione na "tak" czy na "nie" - powiedziała Jaycee.
- Zgoda, taki zbiór informacji jest czymś niematerialnym, ale potrzebuje nośnika materialnego, albo neuronów albo dyskietki, od biedy taśmy magnetofonowej.
- A dusza?
- Dusza też musi być spisana i zarejestrowana, ale nie potrzebne są do tego takie prymitywne nośniki materialne, wystarczy "czasoprzestrzeń".
- Słuchaj, wiem że od 1912 roku kołacze się po głowach to pojęcie, ale ludzie do tej pory go nie przyswoili, toteż jest ono mało przydatne do jakichkolwiek wyjaśnień (*17).
- No to posłuchaj! Każdy z nas uznaje przynajmniej trzy wymiary przestrzeni, to znaczy w prawo, w przód i do góry. Uznaje dlatego bo ma wbudowane w uchu trzy półkoliste przewody narządu równowagi, natomiast gorzej z czasem, gdyż jest on odnotowywany, namierzany przez występowanie nowych wydarzeń przez część mózgu zwaną hippokampem.
- A co to jest nowe wydarzenie?
- No wiesz, to jest tak: gdyby tu teraz "wpadł na salę tygrys i powywracał te fotele" to byś chyba zapamiętała to jako nowe wydarzenie.
- Ym-hym! Rozumiem, to jest to, czego do tej pory jeszcze nie przeżyłam!
- No właśnie, wyobraź sobie, że ktoś całe życie chodzi za tobą z kamerą video i nakręca wszystko co robisz, również wtedy jak się z kimś "nowym" kochasz, to taki film będzie miał początek, środek i koniec, i te metry tej taśmy, te metry to jest odpowiednik czasu.
- No, ale nikt za mną z kamerą video nie chodzi, nikt nie rejestruje mojego życia.
- Wydaje Ci się! Czasoprzestrzeń rejestruje! przecież nikt z fizyków tego nie kwestionuje, że przeszłość istnieje nadal. To co robiłaś w przeszłości, tam istnieje! Tam to jest zarejestrowane!
- No, ale tam się nie da zaglądnąć.
- To zależy co kto potrafi, to zależy od dostępnej technologii.
- Ale miałaś powiedzieć czym jest dusza!
- Dusza to ten skrawek czasoprzestrzeni, w którym Ty tkwisz.
- A co po mojej śmierci?
- Cylindryczny, jakkolwiek poskręcany skrawek, zaczynający się od punktu Twojego poczęcia, rozszerzający się w trakcie Twojej coraz większej, czasem żywiołowej aktywności, na starość zawężający się i kończący się punktem śmierci, który odpowiada instrukcji programu komputerowego END.
- Teraz rozumiem! Program zostaje!! zawiesił tylko swoje czynności, ale można go na nowo uruchomić.
- No właśnie. Trzeba byłoby tylko wiedzieć jak to zrobić, no bo jak wiesz "wiedzieć to móc".
- A Ty wiesz?
- Ja tu nie jestem sama. Mój szef wie!
- Moje Panie. A czy u nas jest tak cudownie, aby przenosić tabuny ludzi i to jeszcze, podejrzewam bez ich woli.
- Przecież Panu ostatnio też jest trochę zimno. Nie? - odezwał się szef z tych "indygo".
Według danych, które dostałem od Nala nazywa się Quetzalcoat, jest szefem całego Centrum Astrofizyki Eksperymentalnej. Chłop wali w samo sedno. Ale to za wcześnie. Na całe szczęście zaproszono profesora Ranona. Jak gdyby nie słyszał tego co powiedziano przed chwilą, mówi bez pozwolenia automatu na cały głos:
- Dobrze, ale dajcie więcej szczegółów technicznych! Jak z tym Waszym względnym uruchomieniem, w którym momencie życia człowieka chcecie mu zdejmować jego, jak mówicie, oprogramowanie. Czy chcecie to robić za jego zgodą, czy bez jego zgody?
- O! to są sprawy stosunkowo proste. Można na przykład rozpowszechnić na Gei jakiś mit, który to wszystko właściwie ustawi. No, na przykład, można ich z grubsza poinformować o co chodzi. Można ich nakłonić do stałego odwiedzania ośrodków tego kultu. Ośrodki te mogą być jednocześnie stacjami rejestracji ich psychiki - podjęła wyjaśnianie Jaycee.
W tym momencie zerwał się Minister Dankerk.
- Mam dosyć słuchania tych bredni. Przecież to ma dotyczyć potem nas samych. A ja na przykład nie chcę być nieśmiertelny.
- Panie Dankerk - mówi Cedric - ja także nie wiem, czy chcę być nieśmiertelny, ja tylko wiem, że do tej pory zawsze jak było coś możliwe do zrobienia tośmy to zrobili.
Z miejsca zerwał się drugi z zaproszonych ekspertów, profesor Delty.
- Panie Cedric Merryee, jestem też neurofizjologiem i wiem tak samo dobrze jak pan, że to jest symplifikacja. Przecież to wcale nie jest takie proste. Tym razem to nie byłby jeszcze jeden kroczek, taki jak osadzenie ludzi na jeszcze jednej planecie. Przecież wy tu proponujecie, aby nasze psychiki zdejmować z naszych głów i przesyłać w paśmie poza elektromagnetycznym na trzecią planetę Alderamina prosto do tamtejszych neandertalskich głów.
- Nie do neandertalskich głów, tylko do embrionów dzieci, które się dopiero będą rodzić i to w postaci "Homo sapiens sapiens". Po prostu! tzw. reinkarnacja to sposób na międzyplanetarne, międzygwiezdne i ewentualnie pozagalaktyczne podróże z szybkością ponad świetlną w paśmie poza elektromagnetycznym, "poza czasoprzestrzennym".
- Widzę, że uczestnikom jest bliższy sposób Jaycee. Jest prostszy, ale on przecież zakłada działania jedynie w paśmie elektromagnetyczny, To co powiedziała Phoebe pozostało niezauważone. Przecież to trzeba koniecznie uwzględnić. Ciekawe co powie Quetzalcoatl, szef CAE.
Zgłaszam się do głosu.
- Nic nie uczyniliśmy bez zgody Rady, żądaliśmy tajnego trybu posiedzenia. Zresztą te przewidywania dalszych możliwości to są tylko słowa, to jest po prostu science-fiction. Nie warto teraz dyskutować nad tym, czego teraz robić nie potrafimy. Najprawdopodobniej będzie się nad tym głowić Rada za jakieś sto lat.
- Oj, obawiam się, że to już nie ta Rada i nie na tej planecie.
Bez przyzwolenia automatu zaczyna mówić Minister Dankerk.
- A ja w to wszystko po prostu nie wierzę. Oni bujają.
No, to było do przewidzenia. Na Dankerka nie ma innej rady.
- W takim razie panie Dankerk, niech pan poprosi swoich znajomych lekarzy, aby zbadali Kerona. Człowiek, który mówił do was na początku posiedzenia o historii cywilizacji, w sensie budowy fizycznej jest androidem. Jego organizm jest jednak sterowany przez ludzką psychikę. Keron zginął w wypadku komunikacyjnym przed miesiącem. Jego psychika była zarejestrowana, w ramach prowadzonych eksperymentów na magnetycznych nośniku informacji. Po jego śmierci zestawiliśmy komplet protez organicznych, a do sieci artineuronalnej wpisaliśmy jego właśnie psychikę. Odzyskaliśmy z powrotem Kerona i traktujemy go jak człowieka. Twierdzi, że wypadku nie pamięta. Ostatni dzień, który sobie przypomina to słoneczny, lipcowy dzień z przed miesiąca, kiedy to poddał się eksperymentowi dwugodzinnego przepisywania jego softwaru. Mówi, że dość długo spał.
Tym razem zerwał się profesor Ranon - prawnik z zawodu:
- Protestuję! w myśl artykułu 286 Konstytucji, w posiedzeniach Rady nie mogą brać udziału androidy. Przekroczyliście poza tym zakaz montowania kompletów protez organicznych. Używacie niedozwolonych chwytów Xana!
Było ważne, żeby w tym momencie uzyskać głos. Już przy słowach "... artykuł 286", kilku z nas zgłosiło się. Automat przydzielił głos Nalowi.
- To my protestujemy. Obrażacie zasłużonego człowieka. Kerona znają z jego podręczników wszyscy studenci automatyki. Zresztą gdyby trzymać się strony formalnej, to artykuł 286, używając słowa android, nie podaje definicji tego pojęcia. Oczywiste jest, że twórcy ostatniej wersji Konstytucji rozumieli to słowo w taki sposób, jaki był możliwy w chwili pisania tego tekstu. Nie było wtedy dyskietki z genomem (*63), przepisem na człowieka, nie było "krzemowych neuronów (*61), nie było tomografii NMR (*56).
- Zresztą nawet my w zespole Xana zrobilibyśmy to inaczej, gdyby Keron zgłosił się przed rokiem na pobranie próbki krwi i oznaczenie sekwencji nukleotydów DNA, stanowiących jego genom. Odtworzylibyśmy wtedy jego powłokę cielesną z dyskietki "genom", a na obwody neuronalne podalibyśmy dane z dyskietki "psychika".
W tej chwili automat budynku zapytał przewodniczącego zebrania przez wszystkie głośniki, czy wobec tajnego trybu posiedzenia ma zrealizować połączenie, jakie chce uzyskać profesor Ranon z gmachem Ministerstwa Prawodawstwa.
Ranon tam pracuje. Zapewne chciał natychmiastowego sprawdzenia wszystkich precedensów dotyczących artykułu 286.
Tor Eltana jest w trudnej sytuacji. Trwa nieznośna cisza. Wreszcie zaczyna mówić.
- Panie i panowie. Posiedzenia nie da się prowadzić dalej ze względów proceduralnych. Zwołam w tej sprawie ponowne posiedzenie, po naradzie członków Rady z przedstawicielami Ministerstwa Prawodawstwa i Ministerstwa Sprawiedliwości oraz MZW i MSZ.
Eltana włącza przycisk na swoim stole. Górne i dolne szeregi drzwi wyjściowych otwierają się na oścież. Na sali rozlega się przytłumiony głos muzyki. Obecni zaczynają wstawać z foteli. Nagle podrywa się dwóch ludzi - Phoebe i jakiś młody mężczyzna. Zbiegają w dół. Jeden z nich na oczach osłupiałego Eltany naciska wyłączniki. Walc Straussa, zawsze nadawany na czas opuszczania sali Rady Ministrów, zostaje przerwany w połowie taktu. Drzwi zamykają się ponownie, zebrani stoją.
III.5. Śmierć czasoprzestrzeni
- Na polecenie szefa Centrum Astrofizyki - mówi młody człowiek, z ogoloną do skóry głową, który stanął przy prawym stole - podamy dane, które zostały uznane po ponownym przelocie planetoidy Toutatis (*47) już przed 20 laty jako ściśle tajne. Otóż powszechnie znane wyliczenia astrofizyków są błędne. Mamy niezbite dowody na to, że za 10 lat w nasz Układ Słoneczny uderzy gwiazda Bernarda wtedy nasze Słońce stanie się "gwiazdą supernową" (*47b). Zamiast czerwono będzie bardzo niebiesko. Nie muszę chyba mówić, że również cholernie gorąco. Potem, państwo o tym wiedzą, wszystko razem z nami wystygnie już definitywnie. Całość tego co tu widzimy ktoś nazwie "czarną dziurą". Może ktoś nada jakiś symbol temu punktowi wzmożonej grawitacji, z którego już nic nie wydostanie się na zewnątrz. Ale jest szansa. Zarówno Xana, której działalność dobrze znamy, jak i my z CAE znamy sposoby na modulację wiązki promieniowania, jaka wtedy, gdy będzie bardzo niebiesko, przez kilka tygodni pójdzie w Wszechświat, jak wiadomo w pionie względem dysku akrecyjnego (*66). To promieniowanie może nieść dane o przepisach na wyrośnięcie glonów, trawy, zwierząt i nas. Może nieść również nasze psychiki. Trzeba byłoby podjąć jedynie decyzję odnośnie naszych bliskich, naszych kochanek, naszych rodziców.
- Co tu mają kochanki do rzeczy?
- Musimy uzyskać zgodę, więc Phoebe mów!
- A więc, proszę państwa, po pierwsze kochankowie także, ale do rzeczy. Dużo tu było dzisiaj mowy o wchodzących w grę technikach zapewniających lepsze lub gorsze formy nieśmiertelności. Pomysły te podzieliłabym według konceptu bóstw różnej mocy. Odnotowanie genomu człowieka i zanotowanie go na dyskietce to możliwość bóstwa pierwszego stopnia. Pojawiła się ona około roku 2010. Odnotowanie psychiki człowieka i ładowanie jej do hardware'u androidów to możliwość bóstwa II-go stopnia. Opanowała ją Xana w ciągu ostatnich 10 latach.
Od czasu jak w Ziemię trzasnęła płanetoida Geografos i mieliśmy potop niemal taki sam jak za czasów Noego - to zaczęliśmy w CAE intensywnie myśleć. Otóż bóstwo III-go stopnia potrafi zaglądać w czasie w przeszłość i wynajdować tkwiące tam zamrożone niejako duchy ludzi, ślady po ich istnieniu. Jak już dzisiaj mówiłam, taki zapis ludzkiego istnienia, lepiej nadaje się do odzysku i przesyłu w inny punkt czasoprzestrzeni, gdyż jest niejako zakończony i sprawdzony. Ma poza tym jeszcze jedną zaletę, zakończony duch człowieka wyznacza przejścia do innych ludzi. W czasoprzestrzeni po stronie przeszłości łatwo więc odnaleźć inne tkwiące tam duchy.
Po prostu tam jest odpowiednik tego, co toczyło się za życia na wskutek wiązania ludzi przez fenomen miłości, fenomen, których ich zczepił w większe układy pamiętające i działające. Struktura Świata po stronie życia, to nie osobni ludzie, osobne nie komunikujące się cegiełki, lecz elementy sczepione przez niekontrolowane, podświadome siły miłości i nienawiści, które są wyznaczane przez "kanał świata" (*20), początkowe mity albo coś co było nazywane "synchronicznością akauzalną" (*25).
Po stronie zamrożonej, jak to ludzie mówią, po stronie śmierci, nie zostają "osobne duszczyki", lecz duchy powiązane ze sobą, tak samo jak nadal powiązane są ze sobą nieczynne neurony, które "szturchnięte od góry" wpadną w drgania, a więc przypomną sobie coś, zrealizują pewne wyobrażenie (*61).
To jest ważne. Gdy polecicie w region gwiazdozbioru Wolarza i zaczniecie tam sprawdzać czasoprzestrzeń, nawet daleko wstecz, to nie napotkacie tam na żadne duchy. Natomiast tu na Ziemi, zwłaszcza gdy zacząć od żyjących, kiedy łatwo można ich wypytać o osoby, które znają i które znali. Jeśli ktoś był zakochany to ćwierć mózgu wypełniają mu wspomnienia, obrazy osoby, którą kochał, a zwłaszcza wtedy gdy często się kochał. Jest to taka kotwica w głowie, a lina prowadzi do tej innej osoby, łatwo ją odszukać.
- Wynikałoby z tego, że jeśli byłeś zakochany trzy razy, to prowadzą od Ciebie trzy liny?
- Tak jest. Widziałaś kiedyś kosmonautę wychodzącego w przestrzeń i ubezpieczonego liną. Miłość to właśnie taka lina, która cię ubezpiecza przed tym, abyś się nie oderwał od innych, abyś nie poleciał w próżnię, aby można Cię w przestrzeni odnaleźć.
- Czyżby więc osoby nieskore do romansów było trudno odnaleźć w przestrzeni i trudno je reaktywować?
- Pomyśl sama, nawet osoby żyjące, które izolują się, mieszkają gdzieś na uboczu i z nikim się nie kontaktują, jest odnaleźć trudno.
- No dobrze, ale co wy z CAE chcecie zrobić?
- My opanowaliśmy technologię zaglądania w przeszłość według metody "po nitce do kłębka". Startując od osób żyjących możemy się cofać w czasoprzestrzeni wstecz do osób, które żyły wcześniej, jeśli tylko były w intensywnych kontaktach i dalej wstecz w ten sam sposób.
- Do czego ta metoda może posłużyć?
- Taką grupę "wzorców duchów ludzkich", dusz ludzkich możemy wysyłać akurat na planetę, na której rodzą się ludzie o systemach nerwowych zdolnych przyjąć takie duchy.
- Na ile taki rozwijający się osobnik, który ma dopiero się urodzić, będzie wiedział skąd się wzięła jego dusza?
- Nie w pełni, bo nie jest to celowe i tylko na tyle, na ile zastanowi się nad sobą, na tyle na ile będzie się starał wniknąć sam w siebie, przeniknąć siebie.
- Ale po co ta cała robota?
- Z dwóch względów! Jeśli nie pozbieramy naszych duchów z tego rejonu czasoprzestrzeni to tak jak słyszeliście, wkrótce będzie tu czarna dziura, kolaps, taki "little crunch" (*58). Taki zapad czasoprzestrzeni niszczy nawet duchy, niszczy naszych bliskich, biologiczna śmierć nie unicestwia ich, ale "big crunch" (*58) i "little crunch" wymazuje ich na zawsze.
- A jaki jest ten drugi "wzgląd"?
- Ano, chodzi o tych neandertalczyków. Jeśli nie dokonamy tam wpierw poprawki genetycznej metodą rejsową tzn. naturalną, genetyczną lub przez sztuczne zapłodnienie, tak aby zaczęli rodzić się tam ludzie nowocześni i nie dokonamy tam transferu naszych "wzorców ludzkich" metodą wysyłania duchów ludzkich przez naszą "bramę" to neandertalczycy pozostaną neandertalczykami, a nasze duchy wchłonie kolaps czarnej dziury. Po prostu szkoda nam owej „zorganizowanej informacji”, jaką stanowią ślady po ludziach, którzy kiedyś żyli. Zorganizowana informacja to energia, która popycha świat do istnienia. Poza tym Quetzalcoat wie swoje, twierdzi, że „piętro wyżej” ślady po żyjących niegdyś ludziach można łączyć w większe całości. Twierdzo, że jest to właśnie cecha dobrze „zorganizowanej informacji”, podobnie jak cecha dobrych programów komputerowych. Quetzalcoat uparcie tłumaczy nam, że ta „siatka duchów” to po prostu DUCH ŚWIATA.
- No tak, gdyby wszyscy tak zrobili, tylko dlatego, że im się nie chce, nikt by w tej Galaktyce nie mieszkał, przecież my sami istniejemy tu na tej samej zasadzie, przecież przybyliśmy tu na podobnej zasadzie z Syriusza, z Oriona, z Plejad (*11,12,13), z dziewięciu różnych gwiazd.
- Tu nie chodzi o neandertalczyków, tu chodzi o nas, o trwanie, to jest sprawa życia i śmierci całego „naszego Kosmosu”. Jak nie uruchomimy bramy, która może nas przenieść nawet milenium lat (*59) to znaczy, że rezygnujemy nie tylko z życia, ale z jakiejkolwiek formy odrodzenia się. Krótko i hasłowo, reinkarnacja i pojawienie się według porządku Melchizedeka jest ponad świetlnym (ponad czasoprzestrzennym) sposobem podróżowania między planetarnego (pozagalaktycznego), opanowanym technologiczne przez cywilizację IIIo, bo jak wiecie „wysoko zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii".
Widzę, że Quetzalcoat, szef CAE, który nawet w trakcie walca Straussa siedział bez ruchu, wyciągnięty w swoim fotelu, teraz nachylił się. Chyba wyświetlił polecenie chłopakowi na dole. Na pewno coś w rodzaju "starczy".
Młody człowiek nacisnął ponownie przycisk na stoliku Eltany. Czerwone światło ponownie wdarło się przed dziesięć otwartych u góry na oścież drzwi. Wznowiona teraz melodia, która jest odgrywana wtedy gdy członkowie Rady Ministrów i zaproszeni przez nich eksperci opuszczają salę, jest teraz głośniejsza. Nie jest to jednak Walc Straussa! Co to jest? To jest jakiś dziwny rytm? Chyba to są trzy rytmy nałożone na siebie, najszybszy ma, według mnie, 7 Hz. Myślę, że rozpoznaję tę melodię! To jest chyba "Conquest of paradise", nagrany w roku 1492, albo zaraz, chyba pół milenium lat później. Skąd teraz tutaj ta melodia? która przywołuje na myśl Indian, śledzących przez trzciny białych przybyszów, którzy wylądowali na czółnach.
Zebrani nie zdążyli się poruszyć. Właściwie pozostaje w mocy to co powiedział Eltana, że posiedzenia nie da się dalej prowadzić i że trzeba zwołać następne.
13