Thomas Eliot urodził się w 1888 r., zmarł w 1965 r., urodził się w Saint Louis, natomiast zmarł w Londynie, gdzie studiował w Oksfordzie, Harwardzie. W 1948 r. otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Redagował czasopismo „Egoista”, założył kwartalnik literacki „Kryterium”. Oprócz poezji pisał dramaty, takie jak Mord w katedrze. Eliot jest twórcą rozumienia klasycyzmu, które polega na aktualizowaniu rozmaitych wątków tradycji, bardzo odległych, dla niego klasyczne jest to, co się da zaktualizować, to widać wyraźnie w Ziemi jałowej, ponieważ Ziemia jałowa jest napisana z cytatów, on nieustannie mówi cudzymi glosami, cały czas sobie gdzieś u kogoś zapożycza postaci, sformułowania, także to jest taki wymiar klasycyzmu, który my odnajdujemy w twórczości Zbigniewa Herberta, Herbert był najbliższy temu Eliotowskiemu rozumieniu klasycyzmu. Klasyczne jest to, nawet z bardzo odległej tradycji, co da się zaktualizować, co da się przywołać do współczesnej sytuacji człowieka. Ziemię jałową przetłumaczył m.in. Czesław Miłosz.
Ten poemat jest charakterystyczny dla ducha czasu, nastrój katastrofizmu, braku jakichkolwiek wartości, autorytetów w świecie jest nastrojem odnajdywanym w bardzo wielu utworach. Eliot oddaje właśnie to poczucie jałowości charakteryzujące duchowość człowieka początku wieku, mamy do czynienia z jednej strony z człowiekiem, który nie odnajduje żadnych wartości w swoim czasie, ale jednocześnie ma pełną świadomość, że istnieje w pewnym momencie w dziejach, ma świadomość człowieka XX w., tzn. świadomość pewnego stopnia w rozwoju intelektualnym człowieka, tym tłumaczy się klasycyzm Eliota, że jest to erudyta, człowiek, który ma pełną świadomość tego, co przed nim zaistniało w świecie ducha, literatury, myśli filozoficznej, w ten sposób on się deklaruje jako ktoś, kto przeżywa udręki beznadziejności swojej egzystencji, ale jednocześnie odwołuje się do wieków tradycji, której czuje się spadkobiercą i dość swobodnie się po niej porusza. Poemat składa się z kilku części, pierwszy fragment nosi tytuł Grzebanie umarłych. Pierwsze słowa, niezapomniane to Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. Kwiecień postrzegany jest jako miesiąc najokrutniejszy, mamy wyraźną opozycję między wilgocią, która jest życiodajna, a jałowością, suchością w rozmaitych przejawach. To jest „ziemia jałowa”, cały czas ten motyw jałowości będzie się przewijał, będzie to jałowość w sensie duchowym, ale także jałowość wyrażająca się w wysuszeniu ziemi, w tym, że ta ziemia nie może dać z siebie owoców. Kwiecień jest miesiącem najokrutniejszym, ponieważ uzmysławia, że te soki, które budzą się na wiosnę do życia już niektórych nie obudzą, zima nas otulała, zima jest porą martwą, ale traktuje wszystkich jednakowo, po prostu zima nie okazywała, ujawniała, że niektóre istnienia już się nie odrodzą. Okrucieństwo kwietnia polega na tym, że to budzenie się soków uzmysławia, że niektórzy znajdują się już jakby poza zasięgiem tego mechanizmu odradzania się natury do życia, na tym polega okrucieństwo kwietnia. Dalej są różne warianty tej samej sytuacji, suche kłącza, jakieś skojarzenie Zaskoczyło nas lato, idąc Stangbergensee, okolica Monachium, mamy bardzo wyraźnie wpleciony tutaj język niemiecki, tekst jest pisany po angielsku, więc te cytaty z niemieckiego pogłębiają odczucie obcości, wspomnienie wycieczki i okazuje się, że to wspomnienie przesycone jest deszczem, bo to jest wspomnienie rzęsistego deszczu. Jest wyraźnie opozycja między wilgocią, wodą, deszczem, czyli życiem, a suchością, jałowością, rumowiskiem, kamieniami, które nie dają żadnej możliwości zapuszczenia korzeni, czyli śmiercią. Tak się to będzie przewijało przez jakiś czas, jest wspomnienie deszczu, miejscami jest to wspomnienie Hofgarten, Kapry, ale później jest znowu inkrustacja, zdanie niemieckie Nie jestem Rosjanką, pochodzę z Litwy, prawdziwie Niemka, jedno zdanie, trzy narodowości, które wprowadzają pewien zamęt, poczucie braku korzeni, znajdowanie się nie na swoim miejscu, gdzieś poza miejscem. Wspomina się także idylliczne zabawy, zjeżdżanie na saneczkach, poczucie swobody, wolności i na zasadzie bardzo luźnej asocjacji, z jednej strony dziecko zjeżdżające na sankach przywołuje ogólną refleksję dotyczącą gór, gdzie człowiek zazwyczaj zaznaje swobody, a następnie zdanie to skojarzenie z tą swobodą: Czytam nocami, zimą jadę na południe, w dalszym ciągu pozostaje przy temacie swobody, rozciągającej się na inne jego dziedziny życia, swoboda dorosłego człowieka polegająca na tym, że robi co chce, czyta nocami, w zimie jedzie sobie, gdzie mu się podoba. W dalszym ciągu mamy ten sam motyw, mamy jakieś rumowisko kamienne, ono jest jeszcze bardziej przekonywujące, ponieważ, jeśli jest to rumowisko, tzn., że przedtem coś było, a teraz zostają tylko ruiny, stos pokruszonych obrazów. W dalszym ciągu jest ta opozycja suchych kamieni pozbawionych wody, pejzażu, który jest palony słońcem, wobec tego nie daje ochłody, cienia, jedyny cień daje czerwona skała, ale nawet czytając o tym, człowiek czuje jakiś niepokój, cień, który rzuca czerwona skała to nie jest cień, jaki rzuca drzewo, cień drzewa jest bezpieczny, kolor czerwony wprowadza nastrój niepokoju i pewnego niebezpieczeństwa. Mówi się dalej o strachu w garstce popiołu, popiół wywołuje strach, ponieważ popiół jest tym, co zostaje, to jest pozostałość, resztka, również po każdym życiu. Dalej następuje fragment, który ma się do tego, jak pięść do nosa, mówiąc językiem potocznym, ponieważ jest to fragment z Dziejów Tristana i Izoldy. Cały ten tekst jest oparty na rozmaitych aluzjach, niekiedy mamy do czynienia z aluzjami z dużych utworów, wielkiej literatury, które rozpoznajemy, ale niektóre aluzje dotyczą przeczytanych książek i to takich banalnych, które akurat czytał w tym czasie, wszystko mu się ze wszystkim kojarzy, ale to jest właśnie zasada kolażu, mechanicznego połączenia, wychodząc z założenia, że wszystko już było, łączy głosy, które nigdy ze sobą nie pozostawały w kontakcie i daje polifonię rozmaitych głosów, które właściwie są wariacjami na ten sam temat, rozmaite aspekty jałowości życia, w tym przypadku mamy rozwijany motyw fizycznego braku warunku do życia, skała, ziemia, jałowość pustyni, ale jednocześnie przeplatają tutaj się np. tęsknoty do życia prawdziwego, naznaczonego wolnością, wspomnienie krajobrazu przeciwstawnego, pogrążonego w rzęsistym deszczu. Mamy tutaj także cytat z języka niemieckiego: Wiatr wieje ożywczo z kierunku ojczyzny, moje irlandzkie dziecko, gdzie jesteś. Nawet nie wiedząc, o co chodzi, to irlandzkie dziecko, wiatr od ojczyzny - wyczuwa się niepokój samotności, opuszczenia, outseiderstwa, obcości. Ten fragment się urywa, jest w przypisie wyjaśnienie, że chodzi o poemat średniowieczny, który mu tutaj do czegoś jest potrzebny. Nasza interpretacja ukierunkowana jest tylko przez ten tytuł - Jałowa ziemia - i wobec tego zdajemy sobie sprawę, że to jest lifemotyw i wszystkie te fragmenty będą porządkowane poprzez ten obraz jałowości fizycznej, namacalnej i jałowości wewnętrznej, duchowej człowieka, życia niespełnionego, naznaczonego tęsknotą, ale niemożliwego do naprawy. Dalej mamy dialog zachwyconej dziewczyny i chłopaka, który mówi, że nie mógł już mówić i nie był ani żywy, ani umarły, ten nastrój najwyraźniej jest nastrojem mężczyzny, on się nie da wyprowadzić z tego nastroju jałowości, obcości, lęku, dziewczyna nawet jak ma momenty zachwytu nad światem, dostała hiacynty, cała jest w deszczu, jest w tym ożywienie całej natury, to on ją natychmiast przywraca do rzeczywistości swoją niechęcią, swoim nastrojem, skłonnością do melancholii. Mówi o pustce, bezludności morza. Następny fragment pod tym samym tytułem jest zupełnie o czym innym, wróżenie jest to też jedna z możliwości wyjścia naprzeciw tajemnicy, człowiek spragniony sensu transcendencji, który przeżywa życie jako jałowe, szuka jakiejś nadziei i oczywiście stąd rozwój okultyzmu, nauk tajemnych, które dają nadzieję przebicia się przez tajemnicę. Wróżenie było szalenie popularne w tym czasie. Madame jest wróżbitką, która żyła autentycznie, mamy w dalszym ciągu ten sam motyw przewodni, który polega na tym, że człowiek, porażony jałowością życia, spragniony sensu, usiłuje zrozumieć, czy ten sens jest możliwy i przynajmniej odgadnąć tajemnicę własnego życia. Istotna jest wielość głosów, sięganie do różnych kręgów tradycji, mieliśmy Tristana i Izoldę, tutaj sięga się do języka kart i objaśnia się pragnienie sensu, który człowiek chciałby odczytać. Jeśli chodzi o nierzeczywiste miasto, u Apollineire'a był podobny fragment, kiedy przestrzeń ulicy przechodzi w obraz czasu i ta ulica przypomina mu potok czasu, gdzieś tam na początku tego potoku on jest jako młody chłopiec, natomiast tutaj mamy do czynienia z obrazem ulicy, który jest wypełniony tłumem umarłych, tych którzy byli, chodzili jeszcze niedawno tymi ulicami, jest to żniwo czasu. Londyńska ulica, surrealistyczna, zupełnie obłąkana rozmowa, pytanie o trupa, czy już kiełkuje, czy nie. Jest to jakby obraz, że co ma żyć musi obumrzeć najpierw, ale on jest wręcz groteskowym zupełnie elementem, najlepszym przyjacielem jest pies, bo pies rozgrzebuje te trupy, jest to czysty surrealizm, jakiś wręcz koszmar senny, jest to drastyczne, czytamy to z niechęcią, mamy odczucie pewnej nieprzyzwoitości. I w tym momencie następuje apostrofa do czytelnika: Ty obłudny czytelniku, mój bliźni, mój bracie, cytat jest, jak świadczy przypis, Beaudlere'a, żachnięcie się czytelnika, który jest porażony nieprzyzwoitym obrazem rozwłóczonego przez psa trupa i wtedy autor mówi do niego szyderczo, nazywając go obłudnikiem, boisz się mówić o śmierci, przywoływać obrazy, które burzą twój spokój, Beaudlere służy tutaj wygodnej formule skierowanej do czytelnika, który przeżywa niby to samo, co każdy, a jednocześnie obawia się, nie chce tego tematu poruszać. Grzebanie umarłych to wizja życia, które polega przede wszystkim na śmierci, nieustannym chowaniu umarłych.
Drugi fragment nosi tytuł Gra w szachy. Przedmiotem pierwszego opisu jest eleganckie wnętrze, komnata, buduar kobiecy, bo mówi się o pudrach, perfumach, kamieniach. Jest to puste pomieszczenie naznaczone tylko obecnością, ponieważ nie ma nikogo, a jednak cierpienie jest w nim jakoś zawarte, tam jest obraz, na którym Filomena zostaje zamieniona w słowika przez króla barbarzyńców. To cierpienie jest nawet w tym pustym pokoju, zawierające się w wystroju, obrazach, mimo że nie ma ludzi, którzy by odczuwali to cierpienie. Następnie jest scena dialogowa. Dialog wyraźnie prowadzony jest między mężczyzną i kobietą, kobieta jest cała rozedrgana, w histerii, nerwowym oczekiwaniu odpowiedzi, mężczyzna jest spokojny do cynizmu, ona mówi, że ma rozstrojone nerwy, zadaje pytania, co myśli, a on jej odpowiada w taki sposób, że to ją na pewno nie może uspokoić: Jesteśmy na szczurzej ulicy, gdzie umarli pogubili swoje kości. Jeśli ona jest cała znerwicowana, to to, co on jej mówi o umarłych, brzydocie, rozkładzie, śmierci, nie jest żadną pociechą. Kobieta nie panuje nad sobą, nie dobiera słów, natomiast on jest spokojny, jeśli to jest małżeństwo, nie mamy wątpliwości, że jest ono w stanie schyłkowym, kompletnego rozkładu, oni mówią innymi głosami, nie ma między nimi żadnego porozumienia, kobieta w histerii nie może właściwie się na mężczyźnie oprzeć, ponieważ on ją niewątpliwie nie darzy żadnym uczuciem, on jej nie kocha. Mężczyzna nie tylko nie rozważy jej niepokoju, ale on ją w tym podtrzymuje, ona pyta się, co dalej robić, a on cynicznie pokazuje uregulowany tryb życia, kąpiel, spacer, gra w szachy, jakby wyjaśnia się tytuł. O ile życie dotychczas było pokazane jako nieustanne grzebanie umarłych, tak gra w szachy jest zabijaniem czasu, po prostu jest to tylko spędzanie czasu, który człowiek ma dany w życiu, mogą to być szachy, może to być każda inna sytuacja. Dalej mamy inny opis, który jest już poprzez swoją trywialność, dosłowność, drastyczny. Jest to jakby podsłuchana rozmowa, dwie kobiety, może siostra mówi o swojej siostrze do kogoś innego, jest tu pokazana potworna nędza, upokorzona kobieta, która wie, że jak nie utrzyma męża przy sobie, to będzie jeszcze gorzej, jest biedna, zaniedbana, nie ma zębów i o tym się mówi otwartym tekstem, nikt się niczego nie krępuje. Z jednej strony poprzedni fragment przenosi nas w środowisko eleganckie, eleganckie były problemy tych ludzi, w tym przypadku mamy do czynienia z materialną i moralną nędzą i ona się wyraża w zupełnie inny sposób. Tak właściwie ten poemat dalej wygląda, jest kazanie ogniste, nam się to kazanie kojarzy z kazaniem Buddy, mamy do czynienia z obrazem Tamizy, brudnej, obrzydliwej, rzeka w symbolice religijnej zawsze obmywa jakieś stare kształty, potop zsyłany jest po to, żeby zatopić grzeszny świat, chrzest jest tą ablucją, która niszcząc grzechy przyjmuje nowego członka do Kościoła, zmazuje grzech pierworodny. Tutaj w tej tradycyjnej symbolice ta rzeka nie występuje, bo ona jest ściekiem, niesie ze sobą tylko brud i okolice, które ona przecina, są równie obrzydliwe, szczury, grzechot kości. Na dodatek pojawia się postać Swinnera, która w tekstach Eliota jest postacią obleśną, kreaturą, jest z jednej strony podły, z drugiej jeszcze jest klientem domów publicznych, on zawsze jest ukazany w sytuacji jednoznacznej, idzie np. do pani Porter, która ma niewielkie pieniądze, więc dorabia sobie. Zbierając to wszystko, co było dotychczas, jałowość życia wynika z postrzegania życia jako kompletnego bezsensu i to rozciąga się nawet na postrzeganie przestrzeni.
Eliot mówi także o potrzebie Boga w transcendencji, świat ludzki to nie tylko my, ale właściwie jest „ten trzeci”, jak apostołowie, którzy w drodze do Emaus wyczuwają Chrystusa, ale go nie poznają. Może przy ultrakatolicyzmie Eliota jest to postać, która uosabia potrzebę sensu transcendentnego, który byłby Bogiem, bo dawałby sam sens ludzkiemu światu, znajdując się poza nim. Eliot formułuje to, na czym można budować nowy ład moralny, to jest da, daratwa, damiata, co znaczy dawać, współczuć i panować nad sobą, narzucać dyscyplinę. On to wyraża w języku sanskrytu, ale są to podstawowe zasady ładu wewnętrznego, które mogą być zadekretowane w każdej religii odwołującej się do treści moralnych. Dawać, czyli jest to miłość bliźniego, współczuć, solidaryzować się z bliźnim, spełniać się w dawaniu i naturalnie panować nad sobą, czyli jakby potrzeba dyscypliny, normy, rygorów, którym się poddajemy. Kończy się to wszystko słowami Santi! Santi! Santi!, a więc jest to hosanna, pochwała Boga, świętości, absolutu, pierwszej przyczyny, uzyskanie spokoju i odzyskanie tego, o co chodziło, jeśli do tej pory było to poczucie jałowości, teraz odsłania się sens. To jest interesujące, bo to jest bardzo oryginalne, jest tu proces dochodzenia do nadziei, do prawdy, raptem odzyskuje się klucz, który przekręca się w zamku, jest to symbol powszechnie zrozumiały, raptem otwierają się pewne wrota, brama prowadząca do sensu. Celem tego poematu jest przezwyciężanie absurdu, bezsensu, jałowości życia, które przebiega w pustce i suszy, pustyni duchowej. Życie nabiera w końcu barw, sensu i nadziei. Cechą charakterystyczną poematu jest kolażowy charakter, zasada kolażu, bardzo nowoczesna technika, polega na zestawieniu rozmaitych obrazów, dźwięków i oczekiwanie, co z tego nastąpi. Jest to zasada charakterystyczna dla twórczości początku epoki, tzn. lat 20. Twórcą imażynizmu był Ezra Paul, Eliot opiera się na takich mozaikach, kojarzeniach możliwie wszelkich obrazów.