Propozycja homilii na Dzień Życia Konsekrowanego. (02. 02. 2010 r.)
Osoby konsekrowane świadkami miłości
Ml 3,1-4
Hbr 2, 14-18
Łk 2, 22-40
Takie sformułowanie tematu (w nawiązaniu do hasła roku kościelnego) wydaje się na pierwszy rzut oka czymś oczywistym, skoro misję osób konsekrowanych Kościół określa w Vita consecrata jako „servitium caritatis” (służbę miłości), a mówiąc o misji, zaznacza, że jej „najważniejszym przejawem nie są zewnętrzne dzieła, ale przede wszystkim uobecnianie w świecie samego Chrystusa przez osobiste świadectwo. Oto jest wyzwanie i pierwszoplanowe zadanie życia konsekrowanego!” (VC 72). A więc świadectwo miłości, które czyni Chrystusa obecnym i działającym, jest najważniejszym obowiązkiem wszystkich osób, które wybrały drogę wiernego naśladowania Chrystusa poprzez praktykę rad ewangelicznych. Dzisiaj właśnie (2 lutego) cały Kościół, obchodząc po raz czternasty Dzień Życia Konsekrowanego, pragnie ukazać wartość tego świadectwa i zachęcić do uroczystego uwielbienia Pana i dziękczynienia Mu za ten wielki dar.
Aby Go przedstawić Panu: wola ofiarnicza
Liturgia dzisiejszego święta uobecnia nam obrzęd poświęcenia Bogu nowonarodzonego syna, stosownie do prawa Izraela. Rytuał ten miał miejsce w świątyni jerozolimskiej, a symbolem owego poświęcenia była ofiara, jaką z tej okazji składali rodzice. W wypadku ubogiej Rodziny świętej była to para synogarlic albo dwa młode gołębie (Łk 2,24). Tak więc Józef i Maryja - jak wiele innych rodziców - przynoszą do świątyni Niemowlę, aby je ofiarować Bogu. Kościół w tym wydarzeniu podkreśla szczególnie „wolę ofiarniczą” Maryi, która z bezwzględnym i całkowitym oddaniem włączyła się od początku w zbawczy zamysł Boga.
Podstawą odpowiedzi na powołanie do życia konsekrowanego jest autentyczna „wola ofiarnicza”, która oznacza bezwarunkowy wybór Chrystusa, a z Nim Jego drogi, która prowadzi ku Kalwarii. Ten wybór, ta odpowiedź na wezwanie Boże wymaga, aby człowiek żył dla samego Boga i umarł nie tylko dla grzechu, lecz także wyrzekł się świata; aby złożył ostateczny i całkowity dar z siebie i poświęcił się Bogu bez reszty poprzez profesję rad ewangelicznych czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Śluby te wyrażają miłosną i pełną wolę ofiarniczą, ale też oznaczają sprzeciw wobec trojakiej pokusy świata: pożądliwości oczu, pożądliwości ciała i pychy tego życia.
Bogu niech będą dzięki za tych wszystkich, którzy nie bacząc na liczne i agresywne pokusy tego świata, odpowiadają pozytywnie i z entuzjazmem na głos powołania, w które wpisany jest przecież „znak sprzeciwu”. Dziękujmy Bogu za czterdzieści tysięcy kobiet i mężczyzn, którzy należą w Kościele polskim do jednej wielkiej rodziny osób prowadzących życie konsekrowane. Dziękujmy szczególnie za tych, którzy w samotności i milczeniu naśladują swoim życiem Chrystusa modlącego się na górze i w ten sposób składają „szczególne świadectwo miłości, jaką Kościół darzy swego Pana” (VC 8). Któż to zbada, ile dobra dla świata przysparzają modlitwy klarysek, wizytek, benedyktynek, karmelitanek, bernardynek, kamedułek i kamedułów!
Światło na oświecenie i na chwałę: miłość ofiarna
To Symeon, gdy Maryja przyniosła do świątyni Dzieciątko, ogłosił wówczas, że Jezus jest chwałą ludu wybranego i światłem narodów. W kontekście dzisiejszego święta Ofiarowania Pańskiego osoby konsekrowane jawią się jako jedno wielkie „światło” na chwałę Pana Boga oraz na oświecenie świata, czyli doczesnej rzeczywistości. Jeżeli bowiem człowiek jest powołany, aby naśladować Chrystusa „bardziej z bliska”, tak aby On był „wszystkim” w życiu, to stara się - tak jak On - dawać świadectwo o Bogu, który tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne (J 3,16). Tacy ludzie czują też na sobie wielkie umiłowanie przez Boga: to przecież z miłości ich wybrał, wezwał i zgromadził. Ich serca wypełnia wdzięczność, wzruszenie i miłość, gdyż nic nie zawdzięczają sobie, ale wszystko Bogu, który ich powołuje i obdarza zdolnością kochania tak jak On oraz skłania ich do służenia innym przez pokorny dar z siebie (por. VC 75).
Bogu niech będą dzięki za te wszystkie osoby, „które idąc za Chrystusem drogą rad ewangelicznych, także dzisiaj pragną iść tam, dokąd poszedł Chrystus, i czynić to, co On czynił” (VC 75); za te serca konsekrowane, które z czynną i bezinteresowną miłością pochylają się nad przeróżnymi rodzajami biedy ludzkiej i służą przede wszystkim najuboższym i najbardziej potrzebującym: w szpitalach i placówkach opieki społecznej, w przytułkach i w schroniskach, w domach samotnej matki, w noclegowniach i jadłodajniach dla bezdomnych. Bogu niech będą dzięki, że „gdziekolwiek znajdują się ludzie, którym brak pokarmu i napoju, ubrania, mieszkania, lekarstw, pracy, oświaty, środków do prowadzenia życia godnego człowieka, ludzie nękani chorobami i przeciwnościami, cierpiący wygnanie i więzienie, tam miłość chrześcijańska ich szuka i znajduje, troskliwie pociesza i wspiera” (por. Dekret o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem, 8). Błogosławione serca, które patrzą dalej i widzą, gdzie potrzeba miłości i działają z wyobraźnią i konsekwencją w niełatwej misji charytatywnej. Któż to zbada, ile dobra dla świata przysparza działalność szarytek, bonifratrów, kamilianów, benedyktynek samarytanek, albertynów, albertynek, guanellianów, trynitarzy!
Aby mógł wkroczyć Król chwały: miłość misyjna
W dzisiejszym psalmie responsoryjnym (24) wołaliśmy o wolną przestrzeń dla kroczącego Króla chwały: bramy winny być otwarte, a odwieczne podwoje uniesione. Symeon w proroczej wizji widzi zbawienie przygotowane wobec wszystkich narodów. Można powiedzieć, że w tych słowach ukryty jest w jakiś sposób nakaz misyjny Chrystusa: Idźcie i głoście, idźcie i nauczajcie! I rzeczywiście osoby konsekrowane wniosły wielki wkład w misje ad gentes, tej podstawowej i nigdy nie zakończonej misji Kościoła. Misjonarze i misjonarki konsekrowane obecni są we wszystkich zakątkach ziemi, często stają w pierwszej linii frontu misyjnego i podejmują największe nawet ryzyko. Bo pamiętają, że „wśród różnych możliwych sposobów wyrażania miłości, tym który szczególnie przejrzyście objawia miłość <do końca> jest dziś z pewnością gorliwe głoszenie Jezusa Chrystusa ludziom, którzy jeszcze Go nie znają lub o Nim zapomnieli, a zwłaszcza ubogim” (VC 75). Oprócz słowa skutecznym sposobem ewangelizacji jest autentyczne i czytelne „świadectwo życia całkowicie oddanego Bogu i braciom na wzór Zbawiciela, który z miłości do człowieka stał się sługą” (VC 76). Bo przecież siła świadectwa jest większa niż siła słów.
Bogu niech będą dzięki za tych, którzy zostali powołani na świadków nieogarnionej miłości Boga do ludzi objawionej w Jezusie Chrystusie. Bogu niech będą dzięki za tych, którzy daleko od ojczyzny przez codzienny (często heroiczny) trud i wierność do końca swemu powołaniu składają piękne świadectwo miłości do Chrystusa. A nade wszystko Bogu niech będą dzięki za misjonarzy-męczenników, którzy w ekstremalnych warunkach złożyli ofiarę z życia i przelali krew za Chrystusa. I wcale nie są to sporadyczne wypadki. W ostatnim dziesięcioleciu obliczono, iż średnio w miesiącu ginie dwóch misjonarzy: kapłanów, braci i sióstr zakonnych. Gotowość misjonarzy do oddania nawet własnego życia może rodzić się tylko z głębokiej miłości do Boga i do ludzi ewangelizowanych. Z tego powodu święty Polikarp mógł nazwać męczenników „obrazem doskonałej miłości” (List do chrześcijan w Magnezji). Dziękujmy Bogu za te niezwykle cenne świadectwa, bo „świat współczesny chętniej słucha świadków aniżeli nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami” (Evangelii nuntiandi, 41). Któż to zbada, ile dobra dla świata przysparza działalność ewangelizacyjna werbistów, franciszkanów, misjonarzy, oblatów, duchaczy, sercanów, redemptorystów, pallotynów, salwatorianów, dominikanów!
* * *
Dzisiejsze święto wzywając nas do ofiarowania Panu Bogu jeszcze raz naszego życia, myśli, uczynków, kieruje nasz wzrok w stronę tych, którzy „porzucili wszystko, aby przebywać z Chrystusem i tak jak On oddać się na służbę Bogu i braciom” (VC 1). Papież Benedykt XVI z uznaniem zauważył, że „tak wiele osób konsekrowanych wciąż daje najwyższe i wierne świadectwo miłości do Boga i braci, świadectwo które nierzadko posuwa się do męczeństwa” (2.02.2007). Niech to świadectwo podnosi nasz wzrok ku górze, abyśmy umieli zachwycić się Bogiem, który jest samą Miłością!
1