Stanisław Staszic
RÓD LUDZKI
KSIĘGA PIERWSZA
Treść pierwszej księgi. Zamiar dzieła. Wezwanie Bóstwa. Obraz
świata i ziemi, na których wszystko nieustannym ukazuje się skutkiem,
a wszędzie i nieustannie kryje się przyczyna. Na takiej ziemi stworzony
człowiek. Wszczynanie się pierwszych uczuć i zmysłowych wyobrażeń,
które nie zawisły od woli człowieka, ale jedynie od organizacji jego i od
zewnętrznych stosunków z nim przyrodzenia, robią przecież tę pierwiastko-
wą osnowę, z jakiej wywijać się następnie musi i osób i narodów
rozum powszechny.
Powiem, jakim człek człeka sposobem ujarzmia
I jak ludzki ród znowu swe prawa odzyska.
Żaden z zwierzów nie niszczy własnego plemienia,
Człek tylko nienawidzi swój ród i wytępia.
Ci dzierżą wszystko, drugich od ziemi odpchnięto.
Większej wydziałem części praca i niewolstwo,
A rodzenie się ruca na nich srom, haniebność;
Mniejszej liczby własnością czci i cnót wyłączność,
Rodzenia się poczciwość, imienia szlachetność,
Posiadania dostojeństw i ziemi dziedziczność.
Tak jedni zawsze dzierżą, z potomstwem dziedziczą,
A drudzy zawsze cierpią, z potomstwem nędznieją.
Zmawia się trzech, rozdziela cudzy kraj i mówi:
Nam cześć i nam poddaństwo, my pany waszymi
Często osobistością człek jeden lub dumą
Kłócony, smysłów własnych lub cudzych słabością,
Chcę wojny, rzekł; burzy się wnet tysiąc narodów,
Traci pokój kilkakroć ludzi milionów.
Wszyscy, choć poniewolnie majątku część dają,
Z płaczem, z przeklęstwem swoje syny mu prowadzą;
Tysiącami się ludzi zarzyna po społu,
By dogodzić jednego żądzom, często głupstwu.
Gdym myślić począł, przewrót raził mię porządku;
Czym się, rzekłem nieraz, różnią w przyrodzeniu?
Wszak i oni rodzą się, oni cierpią i mrą...
Tym bardziej mię dumiło jako z tą słabością
Umieściła się taka niezmierna potęga?
Ujrzałem z dróg natury zbiegły ród człowieka.
Niechaj opiewa umysł gorący Greczynów
Gniewy, kłótnie i wojny w niebiosach ich bogów:
Niechaj on to przyczyną zwie nieszczęśliwości
Ludzkich, niezgód, cierpienia i wojen na ziemi!
Inny niech w dumach nuci nikczemne pochlebstwo:
Jak niebian rady, jak wszystkich niebian wszechmoceństwo
Długo zajęte było szczęściem, sławą domu,
Tron z którego miał dzierżyć zdrajca swego kraju.
Wy, w których śpiewach radzą i jędzą się czarty,
Jak zdradzać, nieszczęśliwym ród czynić człowieczy,
Lub radzą aniołowie, zwołują się święci,
By mieszkańce Europy w innych światów części
Burząc miasta, wyrznęli z inną wiarą ludzi
Bóstwiących inne głazy, inne drzewa, rzeki;
Lub by człek tronu chciwy mieczem, ogniem, głodem,
Bogów zmianą, nie chcącym narucił się panem.
Wy kłamstw mową, złudnymi wyszukujcie rymy
Wmówić, że rodzaj ludzki przeto nieszczęśliwy,
Bo gniewają się bogi ziemskie, gniewa niebo,
Bo tak światem rządzące, tak chce stwórcze bóstwo.
Prawiąc osobistości dogodne te baśnie,
Pragnąc swe urojenia, za prawdę dać fałsze,
Potrzeba wyobraźni rozpuszczać wam żywość,
Trzeba zajmować całą w słuchaczach przytomność
Nie zostawując uwag, gdzieby dostrzegć fałszu;
Z zachwycającym tonem potrzeba wam rytmu,
Zwodzić, razem unosić w ludziach słuch i duszę.
Moja mowa jest prostą, jak prawda, co głoszę.
Bóg chce, abyśmy byli wszyscy szczęśliwymi,
Że nieszczęśliwym człowiek, to ludzie zdziałali.
Zimna uwaga władnąć będzie myślą, słowy,
Gdzie szukać będę wiecznych stosunków ustawy;
Gdzie wykażę, że od nich zdalali się ludzie,
Gdzie ich zbłąkały smysły, zwiodło uprzedzenie.
Dam miejsce czuciu, kiedy ujrzę zwodzicielów
Lub samodzierżów chciwych, nieczułych oszustów.
Niechajże nic przede mną nie doła kryć prawdy;
Zapominam ród, nie mam stanu ni ojczyzny,
Z przesądów za usilną otrząsam się pracą,
Ten jedyny głos tylko w moim słyszę sercu:
Żem człekiem, a biźnymi wszyscy, którzy cierpią.
Z tym czuciem zdalon z zgiełku, w spokojnym ustroniu
Nad namiętności wszystkich wznosiłem się poziom,
W głębokim zamyśleniu zbiegłem ziemi okrom.
Sto części ludzi bronię, jedna mi przeciwną;
Niechajże rodzaj ludzki moim będzie sędzią!
Tak bez zoczeń przyczyny wszystko na tej ziemi,
W nieustannej odmianie, w ustawnej dzielności
Postępuje porządkiem do jestot kształcenia,
Do coraz lepszych, nowych własności nabrania.
Do doskonalenia się ciągle wszystko dąży.
Wszędzie się przerabiają martwe w czułe rzeczy,
Wszędzie stworzenia czułe w żywe się istoczą,
Mniej doskonałe miejsce doskonalszym dają.
Zgoła wszystko w ogólnym tej ziemi okręgu
Stosuje się do szczęścia wyższego rodzaju.
Na ostatku moc twórcza wywiodła człowieka.
W nim z przeznaczeniem świata łączy wsze stworzenia.
Tutaj odbiera jeszcze nową władzę czucia.
Jakby przytomne równą dzielność na smysł jego
Wywierają już przeszłe, wewnętrzne wrażenia.
W tej chwili, chociaż wszystko spokojnym już było,
Chociaż już się w ciemności wszystko pochowało,
On przecież jeszcze słyszy szum, trzask, huk nakoło,
To wszystko się rozchodzi w nim z przykrym uczuciem.
Dalej powtarzają się w nim ptaków śpiewania;
Przyodziane snują się znowu wzgórki kwiatem,
Znawiają mu się przeszłe dobre, złe istnienia.
Z wszystkich ta wyobraźni władzą najdziwniejszą!
Może być użyteczną i barzo szkodliwą!
Będzie równie od swoich próżnych i czczych marzeń
Stawał się nieszczęśliwym, jak od istnych cierpień;
Będą nad nim wyrabiać równą dzielność mogły
Wrażone uprzedzenia jak dane mu prawdy.
Oto od najpierwszego uczuć w nim poczęcia,
Oto od jego smysłów początku działania
Nie miał, jak tylko samych wrażenia omamień;
A mając z nich robienia władzę wyobrażeń,
Zacznie wyobrażenia robić samych błędów.
Błędnych zobrażeń skutkiem błędy jego sądów.
Z pierwszym oczu otwarciem nie czuł tylko siebie,
Niezadługo czuć będzie, nawet widzić będzie,
Nie tylko moc niezmierną rzeczy, co istnieją,
Ale i mnóstwo jestestw, co istnąć nie mogą.
On nic z swych wyobrażeń nie ma wrodzonego.
Lecz przez smysły jedynie przychodzi mu wszystko.
Widzieliśmy go dotąd cale obojętnym,
Zobrażenie rzeczy złym lub zrobi go dobrym.
Więc ani żyć wyłącznie, żyć odosobnionym,
Ani też na tej ziemi istnieć obojętnym,
Nie jest w człeka naturze ani w przeznaczeniu.
Z jestoty zewnętrznymi on jest w ścisłym związku.
Ma potrzeby z natury dane za powinność;
Tylko w zewnętrznych jestwach tej spełniań sposobność.
Musi więc te zewnętrzne jestoty poznawać,
Siebie do nich, te musi do siebie stosować.
Pierwszy krok, co uczynił, uczynił z potrzeby;
I to także na przyszłość o nim przestrzeżenie:
Tylko z potrzeby działa wszystkie z sobą zmiany!
Gdzie w życiu stąpi, tam go potrzeba powiedzie.
Potrzeba stanie mu się wszędzie przewodnikiem
I potrzeba najlepszym w życiu uczycielem.
Obrazy wnętrzne budzą w smysłach zwnętrznych czucie,
Przedstawiają się znane i widma nieznane.
Tu pod nim huczy, trzęsie, rozpada się ziemia,
Tam drogę zastępują potężne mu skały,
Tu opoki i góry zmieniają się w drzewa,
Tam widzi niedaleko, jak z owej krynicy
Wyskakują jestoty wszelakiej postaci;
Jak się różne zwierzęta działają z kamieni;
Albo jak znawu skały i góry kamienne
Przemieniają się w inne jestoty i w zwierzę.
Więc prócz zewnętrznych smyslów ma jeszcze smysł wnętrzny,
Jedyny celec wszystkich uczuć, ma smysł główny.
Z tym wsze smysły zewnętrzne ścisły związek mają,
Dopokąd ten trwa, potąd tylko one czują.
Ten smysł wewnętrzny smysłów zewnętrznych straceniem
Bynajmniej swych działań własności nie traci.
Lecz każdy smysł zewnętrzny, od niego odłączeniem,
Natychmiast całą swoją władzę czucia gubi.
Każde zewnętrznych naszych smysłów poruszenia
Robią na wewnętrznym mniej albo więcej wrażeń,
Ten zaś smysł, przez tamtych z sobą porównania,
Ma władzę urobiania sobie wyobrażeń,
Przez wyobrażenia tak działa na smysł zewnętrzny,
Jak na niego działają wszystkie zewnątrz rzeczy.
Więc zobrażenia, czyli sam je człek udziała,
Czyli mu je wychowanie lub nada nauka,
Zajmując w każdym razie celec wszystkich czuciów,
Ruszają ostatecznie wolę, ten styr człeka czynów.
Więc na takim człowieka wewnętrznym umyśle,
Piętnić się równie będą i prawdy, i fałsze,
I zarówno tak pierwsze, jako i te drugie,
Owładną w człeku smysły oraz działań władze.
Czczymi słowy, dźwięk byle utkwił w czucia celec,
Będą nim wodzić mogli dzierż i zaboboniec.
KSIĘGA DRUGA
Treść drugiej księgi. Zachowawcza władza opatrzności. Jej
mocą, jej wszędzie przytomnością, ród człowieka nagi, słaby, wśród
ogromnych, od niego nierównie silniejszych zwierzów i rozmaitych
potworów ocalonym został. Dalsze, pierwsze w człowieku smysłowe wy-
obrażenia rzeczy zewnętrznych: błędy, przesądy przez pierwszych rodzi-
ców plemieniowi ludzkiemu nadawane.
Tak ludzie początkowi na własną osobę,
Wyobrażali sobie zewnętrzną jestotę,
Tak pierwszym pokoleniom ich pierwsi ojcowie
Rozdawali swe błędy, sny i uprzedzenie
Nie wiedząc, jak głęboko w człowieka rodzaju
Trują i paraliżą wsze władze rozumu.
Nie wiedząc, że tym w swoich dzieciach, w ich potomstwie
Zakładają te wieków następnych okowy,
Które przez gwałt albo przez oszustwo użyte,
Zrobią bezwładne nieszczęść, niewoli ofiary.
Takimi to sposoby w człowieka rodzaju
Oprócz zewnętrznych smysłów, omamień i zwodzeń,
Oprócz własnej osoby mylnych wyobrażeń,
Zaraz od najpierwszego pokoleń początku
Oprócz zdziałanych w każdym błędliwych przesądów
Przybył dzieciom od ojców nowy rodzaj błędów:
Danych uprzedzeń, słownych rozrozumień mnóstwo.
Ale cóż to tak nagle tu wszystkich wzruszyło?
Zosobnione w spokojnym czasie chodzą klony;
Tu wszyscy się zbiegają, wszyscy łączą w kupy.
Jedno u wszystkich czucie, jedno pomieszanie,
Właśnie jak ten wiadomy, lecz jeszcze nie znany
Ów płyn jakiegoś ognia skrytego w naturze,
Co tysiąc osób razem przeszywa i wstrzęśnie;
Tak ci po górach, lasach, rozbiegli po skałach,
W jednym momencie jednym wraz czuciem przejęci
Biegną, na jedną stronę wzrok wszyscy zwrócili.
Krzyk ludzki, każdy odgłos cierpiącej ludzkości
Takie wzruszenia sprawiał u tych pierwszych ludzi.
Oto krzyknął napadnięty przez bestią srogą,
Która mu żywność chciała wydzierać zdobytą.
Natychmiast zewsząd wszystko, człowiekiem co było,
W stronę, skąd głos cierpienia, na pomoc leciało.
Tak w czasach upowszechnień rozumu, pokoju,
Na zgwałconego z różnych krajów odgłos ludu
Wzruszać się będą dalsze i bliższe narody,
Niosąc zgrom gwałtom, pomoc cierpiącym gwałt, krzywdy.
Ludzkość jest jeszcze nową władzą czucia w człeku,
Od ludzkiego koniecznie on z nią zawisł rodu.
Tej czuciem ograniczać ma swą osobistość,
Ma cierpieć, nieść ratunek tam, gdzie cierpi ludzkość.
Jej wzruszeniom się oprzeć, nie było tu jeszcze
I nie ma samowolnym być nigdy w naturze.
Tu ludzkość już miarkuje w nim rozkosz, boleści,
By się nie stał dla sobie podobnych okrutnym.
Ludzkość ma w nim miarkować dalej namiętności,
By nie bywał dla sobie podobnych gwałtownym.
W tym to więc najpiękniejszym darze jego czucia
Złożone moralności i cnoty nasiona.
KSIĘGA TRZECIA
Treść trzeciej księgi. Ustawy natury w przyrodzeniu człowieka:
wrodzone powinności i wrodzone należności jego. Rys stanu pierwszych
ludzi zachowujących prawa swej natury i nie mających jeszcze po-
mysłów czyli wyobrażeń nadsmysłowych. Obraz czasów w przy-
rodzeniu, w których człowiek, party niedostatkiem żywności, musiał
dla jej uzyskania rozpierać się z różnymi zwierzami i czuje się nieustannie
zmuszanym do szukania w sobie tej władzy, z którą, chociaż słabszy
w siłach, potrafiłby pokonać nierównie silniejszych i ogromniejszych
zwierzów.
Człowiek nie rodzi się wolnym i niepodległym.
On od zewnętrznych jestestw rodzi się zawisłym,
Więc być nie może cudzym, dowolnym narzędziem.
Rodzi się niewolnikiem ustaw przyrodzenia,
Więc stać się niewolnikiem nie może człowieka.
Zachowana w nim prawom natury podległość
Prawdziwą w towarzystwach robi jego wolność.
Ma on pewne niezzowne w sobie powinności,
Więc mieć i należności prawa pewne musi.
To wszystko, co mu tylko tak jest wistoczone,
Iż z niepełnieniem tego niszczeje istnienie,
To wszystko jest w naturze człeka obowiązkiem.
To jego powinności niezbędnych jest prawem.
Tę myśl zgłębiając księgę otwórzmy rodzaju:
Znajdziemy napisano na jej czele: „Człeku,
Rodzisz się wśród jestw światów. Tych widzisz niezmierność,
Ich Bóstwu posłuszeństwo twoją robi wolność.
„Czuj twe związki ustawnie z tym, co cię otacza.
Z tym warunkiem masz życie. To, co życiu sprzyja,
Zbudzi ci czucia miłe. To, co życiu szkodzi,
Będzie sprawiało w tobie choroby, boleści.
Staraj się więc zachować twoje życie, rośnij
Albo też cierp i umrzyj...
„Fałszywe twe stosunki, fałszywe przesądy
Tak ci będą przeciwne, tak będą szkodziły,
Iż dopotąd mieć z prawych nie zdołasz użytku,
Pokąd tamtych fałszywych nie odmienisz błędu.
Poprawiaj doświadczeniem przesąd, uprzedzenia
Albo cierp twą niewolę i cierp jej nieszczęścia!
„Zawsze większej podlegać ma tu mniejsza siła,
Gdyż w przeciwnym stosunku niepokój, cierpienia.
Największą moc złożono w człowieczym rodzaju,
Więc cierp i giń lub stosuj ku jego się szczęściu.
„Celem twojej istności stworzenia na ziemi
Jest udoskonalanie władz, szczęść człeka rodu.
Cierp niespokój, nieszczęście, bez działań w tym celu.
„Czucia bliżnych najżywsze czucia w tobie zbudzą;
Kochaj ludzi, cierp widząc, podobni gdzie cierpią.
„Będziesz na świat przychodził niedołężnym, słabym.
Starzeć się także będziesz słabym, niedołężnym.
Jesteś przeto zawisłym od rodu ludzkiego:
Żyj w wspólności lub śmierci cierp niebezpieczeństwo.
„Każdy ród swoje, ty mnoż człowieczeństwa plemię
Albo cierp, a twa starość ujrzy opuszczenie.
„Spełniane źle lub dobrze natury stosunki
Działać będą w twym ciele chorób, zdrowia skutki,
Te nawet w twe wradzać się będą pokolenia;
Lecz doskonałość nigdy nie będzie dziedziczna.
„Do życia potrzebujesz codziennie żywności;
Tę dla wszystkich jestw żywych tylko ziemia rodzi;
Pracuj, bo połączono twoje z pracą zdrowie
I twoje wyżywienie, i twe życie długie.
„W czasie każdego ziemi wraz z tobą obrotu
Ty jeszcze potrzebować będziesz snu, spoczynku;
Dzień wyznaczon na pracę, noc masz na spocznienie."
Takie są powinności człowieka przyrodnie.
Od nich ani go może uwolnić moc twórcza;
Z ich opuszczeniem cierpi, niszczeje jestota.
Lecz gdy te obowiązki na człeka kładziono,
Dano dla ich spełniania należności prawo:
Czytaj dalej...
„Ty rzeczy nie poznasz istoty.
Dla poznania stosunków jej z tobą masz smysły,
Dla opatrzeń żywności nadano ci ziemię,
Masz dla zachowu życia moc działań i wolę,
Byś unikł co złym, szukał co dobrym dla istnień,
Masz władzę ruchu, władzę z miejsc do miejsc przechodzeń.
Dla poprawy twych własnych smysłowych omamień
I dla rozpoznawania danych ci uprzedzeń,
Dla udoskonalenia siebie i rodzaju,
Tyś najcudowniejszą w stworze wziął władzę rozumu.
„Dla złatwienia wzajemnych ludzkości czuć, działań
Między tobą i między tobie podobnymi,
Masz władzę mowy, władzę przenoszeń, odbierań
Nawzajem uczucia, zobrażeń i myśli."
To prawdziwe w ustawie ludzi przyrodzenia
Powinności i prawa, należności człeka.
Na onych gruntuje się rzetelna szczęśliwość;
Zasady praw, towarzystw, narodów moralność.
Podług nich wszyscy ludzie rodzą się równymi
Co do stosunku wrodnych ludziom powinności;
Lecz co do przyrodzonych należności prawa,
Nierównych działa ludzi i sama natura.
Ale ta przyrodzenia wśród ludzi nierówność
Coraz barziej człowieka z człowiekiem połącza,
Ona przez rozmaitych użytków wzajemność
Do towarzyszenia się ich z sobą przynagla.
Każde wrodnych własności praw przeistoczenie
Robi ludzi nierówność przeciwną naturze,
A ta od siebie ludzi odpycha, rozróżnia;
Ta ludzkie między sobą plemię znienawiśnia.
Przemieniać przyrodzoną powinność człowieka
W ustawie przyrodzenia jest rzecz niepodobna;
Lecz jego należności wrodne doskonalić,
By spełniać powinności, wybory w nich czynić,
Jest prawdziwą wrodzoną człowieka wolnością
Wraz z życiem daną, równie z życiem nietykalną.
Nikt, ani Bóg, nie może rozwolnić w człowieku
Ni człek zrzec się natury swej praw obowiązku;
Przeto nikt też nie może bez jego nieszczęścia
Brać mu praw należności jego przyrodzenia;
Kto z wrodnych powinności w nim choć jednę zmienia,
Zaraz tym samym niszczyć życie w nim zaczyna.
Kto wrodnych należności odbiera mu prawa,
Taki w człowieku życie kazi i osłabia.
Niespełniana powinność sprowadza weń martwość
Albo też w nim obudza kłótliwą namiętność,
A jedna i druga wzrusza istotę w nim życia;
Jedna i druga sprawia niepokój, cierpienia.
Tam niepodobną wolność, szczęście i moralność,
Gdzie jednym należności wrodnych wzięto prawo,
Drugim nadprzyrodzoną nadano należność,
Bo w stosunkach natury rodzaju ludzkiego
Samo naddawanie praw należności w jednych,
Zmniejszaniem przyrodzenia tuż staje się w drugich;
W wszystkich stworzenia celu jest przeistoczeniem.
Ci będą niewolnikiem, tamci gwałcicielem,
Wszyscy wykroczą spod praw stosunków człowieka;
Niżej, ci wyżej granic ludzi przyrodzenia.
Tak i jedni i drudzy przestaną być człekiem.
Rozpoczną z Stworzyciela siłować się wolą
Będąc w stosunkach jego stworzenia potworem:
Pierwsi z nich nieszczęśliwi cierpieć, jęczyć muszą
Nie mając potrzeb, których wyciąga natura;
A drudzy nieszczęśliwi cierpieć, jęczyć będą
Mając potrzeby, których nie ma z przyrodzenia.
Zgwałcenie należności przyrodnych praw człeka,
Nie tylko w kim zdziałane, w tym szkodzi jestocie;
Lecz na ludzi okólnych ma skutki szkodliwe.
Wiedzcież: gdy chociaż jednemu wśród was plemieniowi
Zwolicie naddać sobie nad ludzkie własności,
Natychmiast wkoło niego zmienicie na mil sto
Wsze z wami przyrodzenia stosunki ludzkiego;
Szeroko na krom jakąś stratę całe ludy
Z swoich praw przyrodzonych czuć i cierpić muszą;
Szeroko na krom między licznymi narody
Wolność i sprawiedliwość stanie się zwątpiałą.
Tutaj powszechna jeszcze bezskazną jest ludzkość:
Ona łagodzi srogość, mierzy popędliwość.
Na krzyk podobnych sobie wstrzymywać się żaden,
By nie biegł na ratunek, tu człek nie jest mocen.
Tu litość jeszcze same powody ma czyste,
One uosobiści później towarzystwo.
Tu drugiemu cierpiącemu często człek oddaje
Swą żywność, która całym tu jest dobrem jego.
Po wszystkich pokoleniach najpierwsza staranność,
Aby dzieciom upewnić bezpieczność i żywność.
Ani tu na niewiasty jeszcze nigdy krzywdę
Nie srożeje moc męska, lecz na płci obronę.
Jak później, spowszechnienie w narodach rozumu
Będzie ożywiać dzielnie moc i wolę ludu,
Będzie mu oznaczało czasy zmiarkowania
I czasy dla zupełnej przemiany, znoszenia
Gwałtownych władz, wyłącznictw w rządzenia ustawach —
Tak w tych pierwszych ludzkiego rodu pokoleniach,
Ludzkość, dokładniej jeszcze niżeli mniemanie,
Owładała w rodzinach całą moc i wolę,
Budziła i łączyła często pokolenia
Przeciwko gwałcącemu drugiego człowieka;
Jeszcze niewinne, jeszcze szczęśliwe tu wieki.
Tym gwałtownikiem nie człek, zwierz tylko był dziki.
Moc, wolę ludzi przeciw ludziom wzruszać mogą
Osobistością stanów mniemania zdziałane.
Lecz ludzkość, będąc tylko czuciem, a nie będąc myślą,
Ni tak oszukiwana, ni psuta być może.
Z powiększeniem się czucia wzrastają potrzeby;
Z rozmnażaniem się potrzeb zmnażają się czucia;
A z jednym się i z drugim licznią zgłosy, słowa.
Tak z zwiększaniem się uczuć, potrzeb i mówienia
Rosną ich związki z sobą, z rzeczmi przyrodzenia.
Człek bez ruszeń rozumu władz nadumysłowych
Nie ma potrzeb niezlicznych ni żądz nieskończonych.
Zawsze szczęśliwy, kiedy czuje a nie cierpi.
Jest obojętny. Ziemia żywi go, nie trapi.
Jeszcze tu on z niej nigdy więcej nie zadzierża,
Tylko co do spoczynku i snu jest potrzeba.
Ani też on tu jeszcze zazdrości nie czuje,
Gdy kto używa, czego on użyć nie może.
Żyje w przyrodnym związku z swoim pokoleniem,
I przeto nie przestaje nigdy być człowiekiem.
Drzewo ani też kamień, góra ani rzeka,
Jeszcze na nieprzyjaciół nie dzielą ród człeka.
Nie ma wśród nich rodzaju ludzi nadprzyrodzonych
Ni też rodzaju nie ma ludzi znikczemnionych.
Nie ma stanów wyłącznych, nie ma samodzierzów,
Ni z zwierzęty zrównanych nie ma niewolników.
Nie ma zbytku ni nędzy, chorób ani zbrodni;
Nie ma i cnoty. Wszyscy pełnią powinności.
Tu każdy szuka swego życia zachowania;
Za nieposłuszność prawu każdy karan bywa.
Nie są znane rzemiosła, sztuki, umiejętność,
Lecz znajduje się składność w każdym, szybkość, zręczność.
Nie ma plemion człowieka od ziemi odpchniętych;
Ni ludzi odruconych od jej urodzajów.
Są tu już niewiadomi; ale nie ma głupich:
Zdziałać ostatnich długą będzie pracą wieków.
Tu nieodstępna bojaźń, kłopot ni żal ciągły
Nie klęsi ludzkiej twarzy ni serca nie dręczy.
Jeszcze nieprzyjacielem nie jest tu człek człeka;
Nie nosi też w sumnieniu swym nieprzyjaciela.
Ci ludzie tu nie znają ni bożyszcz, ni Boga,
Ani żądają raju, ni boją się piekła.
Prostego serca, jeszcze nie wiedzą, by darem,
Obietnicami, prośbą albo też pochlebstwem
Można przekupić rozum i wolą człowieka;
Przeto jeszcze też oni nie mają mniemania,
Choć już od tej nieszczęsnej myśli niedalecy,
Iż tym sposobem można kusić wolę Stwórcy.
Nie wiedząc, cześć oddają Bóstwu nieznanemu
Nie w obrządkach, lecz w ustaw natury pełnieniu.
Kościołem niepojęta, niezmierna natura.
Niezgwałconą pod nimi, jeszcze świętą, ziemia.
Jeszcze jej nie skaliło człowieka przestępstwo,
Jeszcze nie zbroczyła krew brata ręki jego.
Nie ma ani tych świątyń, ni takich ołtarzów,
Na których by ofiary z tych składał majątków,
Co z przyrodzonych własności drugich zdarłszy ludzi
Wyłączniciel, gwałtownik zebrał z cudzej pracy.
Nie może człowiek, z tymi tylko własnościami,
Żadną stawiać się miarą z innym zwierzem w równi.
Wszędzie spotyka więcej trudu niż sposobu
Do zasileń, zachowań własnego jestestwa;
Nigdzie nie ma pokoju ni miejsca spoczynku,
A głód i zwierzów srogość w koło go otacza.
Nieustanny bój z nimi. Choć życie obroni,
Wyszukany karm musi ustąpić bestii.
Gdy tak więcej tu człowiek cierpi, niźli czuje,
Wnet życie w nim słabniało i plemię niszczeje.
Potrzeby, czułość, zamiast łączeń, rwą związek rodziny,
Zmuszają go zdalać się od niewiast, od dzieci.
Lecz tym sroższym go bólem prze prawo natury,
By lub zginął, z innymi lub istnął stosunki;
Lecz istnął znawu podług przyrodzeń ustawy,
By przeciwko zwierzom był na głód opatrzony
Albo też szukał nowych władz w swoim istnieniu.
Odtąd się człek zwierz zmieni w człowieka rozumu.
A głód i zwierzów srogość w koło go otacza.
Nieustanny bój z nimi. Choć życie obroni,
Wyszukany karm musi ustąpić bestii.
Gdy tak więcej tu człowiek cierpi, niźli czuje,
Wnet życie w nim słabniało i plemię niszczeje.
Potrzeby, czułość, zamiast łączeń, rwą związek rodziny,
Zmuszają go zdalać się od niewiast, od dzieci.
Lecz tym sroższym go bólem prze prawo natury,
By lub zginął, z innymi lub istnął stosunki;
Lecz istnął znawu podług przyrodzeń ustawy,
By przeciwko zwierzom był na głód opatrzony
Albo też szukał nowych władz w swoim istnieniu.
Odtąd się człek zwierz zmieni w człowieka rozumu.
KSIĘGA CZWARTA
Treść czwartej księgi. Człowiek odkrywa w sobie władzę rozumu.
Pierwsze wszczynanie się pomysłów czyli wyobrażeń myślnych . Pierwsze
wystawienie mu się wyobrażenia czasu przyszłości. Z tego wywija się
wkrótce myśl dzierży . Następuje oddzierżenie pewnych urodzajów
ziemi, dalej zwierząt. Przeciw odzierżeniu zwierząt doznaje człowiek
najpierwszych i największych przeciwieństw i trudności od innych
zwierzów. Z myśli oddzierżenia zwierząt wywija się myśl pasterstwa.
Z postępem pasterstwa powstają myśli obrony i rozwija się pierwszy
zaszczep wiar zaboboństwa.
Wy, drzewa pełne siły, swobód i pokoju,
A niezazdrosne najmniej memu wśród was szczęściu,
Jesteście nieme. Przecież gdy was zwiedzam, słyszę
Jak mi spokojność waszą udzielacie. Słyszę,
Jak przemawiacie do mnie, że nic się nie różni
Wasza wewnętrzna postać od zwnętrznej postaci.
To mię przeświadcza, z wami iż mogę być jednym.
Tu nie potrzeba, abym człekiem był dwojakim,
Abym się taił, kłamał, układał i zmyślał,
Mówił wprzecz przekonaniu; abym to wyznawał,
O czymem przeświadczony jest wewnątrz przeciwnie;
Bym garbate, pochyłe, spróchniałe i zgniłe
Mianował prostym, rosłym, zwał młode i zdrowe;
Bym drzewo, które tylko zalęgiem robactwu,
To miał za użyteczne rodowi waszemu.
Tu nie trzeba, bym wielbił prawość, ludzkość, cnotę
Tam, gdzie skład zbrodni, nieszczęść na tej ziemi widzą;
Abym ubóstwiał, abym przed tym giął kolano,
Co jest rzeczą nieczułą, człeka rąk lepidło.
Ogromne, ale drzewa nikomu niestraszne!
Wy jesteście nieczułe i twarde, i zimne;
Przecież wpośród was nie ma zdrajców, gwałcicielów;
I nie może tu wzbronić żaden z tych harłaków,
Abyście wszystkie inne nie rosły wysoko.
Ni w dogodność się krzywym musi krzywić wszystko.
I wyście nierównymi w powierzchnej postawie:
Są między wami małe, wielkie, młode, stare,
A wszystkie jesteście równymi w istocie,
Wszystkie się nazywacie drzewami: bo równo
Nad wszystkimi natury strychuje tu prawo.
Każde się krzewi, rośnie, każde się rozmnaża,
Każde musi się żywić z ziemi i z powietrza.
Ziemia nie da żadnemu mniej lub nadto karmi.
Tylko w miarę potrzeby jego staranności,
W miarę składań corocznie na niej kupy liścia.
Każde dla swego musi rodzaju mnożenia
Wydać owoc; musicie wspomagać się wspólnie;
A nigdzie jedno wszystkich uszkadzać nie może,
Lecz rubsze, prostsze, podpór ułomnym podawa.
Jak ufnie owa słaba ta sosna pochyła
Wspiera się na dwóch prostych; z jaką cierpliwością
Te gałęzi naddają, rosochy swe plotą
Dla lepszego znoszenia niedołęstw sąsiada,
Dla wsparcia tego, które potrzebuje wsparcia.
Jeśli i spokojności waszej tak zawistny
Zawieje wśród was wicher z nawałą z północy,
Zaraz strzegąc, by jedno drugiego nie tłukło,
Jak ostrożnie, jak wcześnie, a wszystkie umierno
Chylicie się przed sobą razem w jednę stronę.
Wkrótce znawu ostrożnie, wcześnie, znawu w miarę,
Na swe jedno za drugim powracacie miejsca.
Tych wśród was nieskażonych ustaw przyrodzenia
Jest skutkiem, że wasz rodzaj tak mnogi, potężny,
Że ten czczy piasek, dziesięćkroć razy szczuplejszy,
Strzymuje razy dziesięć las od niego większy.
Potężne drzewa! Czemuż nawzajem nie mogę
Dzielić wam czucia, byście swą czuły swobodę,
Abyście mogły jeszcze w niej czynić wybory?
Czemuż i was nie dotknął, nie zżywił duch myśli,
Abyście tę poznały swą piękność, ogromność;
Abyście widzić mogły przecudną tę dzielność,
Którą w waszym zdziałaniu natura wskazuje,
Tę wspaniałość, jaką wy dajecie naturze?
Władzo! Której, jak światy wszechmoceństwu Bóstwa,
Tak podległą jest tobie ziemskich stworzeń siła;
Ty cudna mej jestoty cząstko, której mocą
Im więcej ja pojmuję, tym tyś niepojętszą!
Władzo! Która nadajesz ciału myśl i wolę,
Która tę, jaką dotkniesz materii cząstkę,
Tej rozciągasz nad innym dzielność przyrodzeniem.
Wnet ona zastanawia nad swoim się czuciem,
Porównywa, zna związek z tym, co ją otacza,
Z tym, co przed nią tę światów niezmierność ukrywa,
Z tym, co jeszcze przed wieków tysiącem istnęło,
I z tym, co by po tysiąc wiekach istnąć mogło.
Stworzenie, co owładniesz, zda się stawać z tobą
Średniczym jestwem między naturą i Twórcą;
Wszystko działa, lecz niszczyć i stwarzać nie doła:
Rozradza, przeistacza, rozmnaża i zgładza!...
Cudny nieśmiertelności udziale z władz Bóstwa!
Ty, w śmiertelnym człowieku myśli nieśmiertelna,
Niepojęta mądrości wiecznej część, rozumie!
Wielki, lecz niebezpieczny razem nieba darze!
Zatrzymaj się... Nie stępuj z niebiosów na ziemię,
Gdy masz z błędy zmieszaną rzucić na nią prawdę,
Z tymi tworzyć niezgody, nieszczęścia i wojny;
Kiedy zostać nie możesz dla wszystkich równy,
Kiedy ten, co bez ciebie, wierniejszy naturze
Czyniłby dobre, z tobą ma wolność czynić złe!...
Człowiek, twą uderzony pierwszy raz światłością,
Zmienia się zaraz w jakąś jestotę niezmierną,
W której się wszystkie czucia stają nieskończone,
W której żadnej granicy mieć nie mogą żądze:
Nie zaprzestanie pragnąć tego, czego nie ma,
A cała nie potrafi nasycić go ziemia.
Człek odtąd moc zniezmierni: będzie mógł przez wieki
Zbierać moc innych zwierząt i moc innych ludzi,
Aby ją w nadarzonej lub w nagłej potrzebie
Potrafił w jednej chwili owładnąć dla siebie.
Będzie on odtąd siły narodów współczesnych
I jeszcze siły ludów wiekami poprzednich
Umiał zstosować do swych potrzeb, wszystkie wraz połączać,
Sobie przywłaszczać, będzie sam z nich pożytkować.
Ty mu wkrótce odkryjesz czas i szybkość ruchu.
Z tym narzędziem pomyśli o ziemi wzruszaniu;
Rozciągnie swą dzielność w żywiołkrugu dzieła;
Podda sobie na ziemi wnet wszystkie zwierzęta,
Ulegnie przed nim silnych bestii moc, srogość,
Będzie przewracał, miotał wszelkich brył ogromność,
Rzeki w biegu zatrzyma i morza obarczy,
Przeniesie góry, kruszyć będzie lite skały.
Lecz kiedy nie dla wszystkich jesteś darem równym,
Gdyś dla niektórych tylko objęcia łatwiejszym,
Zgubisz przeciw człekowi nierówność, gwałt zwierza,
A zdziałasz przeciw ludziom nierówność, gwałt człeka.
Rozumniejszy zyskiwać będzie z błędu innych:
On z praw wrodnych własności odrze nierozumnych,
Sobie przywłaszczy ich moc, ich władzę rozumu.
Niosąc wiadomość złego, dobrego, bez braku,
Kiedy odkrywasz prawdy z błędami zmieszane,
Co niegdyś ma rozróżniać wieków doświadczenie,
Człek bez doświadczeń, z władzą twą, będzie jestotą
Wśród przepaści bezdennych zbłąkaną i ślepą.
Natenczas, do najwyższej gdy go będziesz prawdy
Porywać, wznosić pierwszej do szukań przyczyny,
Gdy z twą władzą puści się w skrytość przyrodzenia,
Gdy zechcesz mu okazać obraz stwórczy Bóstwa —
Natenczas, ty w najgrubszych pogrążysz go błędach,
Okażesz mu w okólnych skryte Bogi rzeczach.
Człek z rozumem, w tych zwierzach, co będzie zabijał,
W tych drzewach, które będzie i łamał, i palił,
Rozpocznie błagać, będzie widział swego Boga.
Zdali się od natury więcej niż zwierzęta.
Zostanie się złośliwym, pójdzie na nieprawość,
Straci swoją pierwotną natury spokojność.
Wkrótce swe własne plemię będzie znienawidział;
Będzie dzień, noc pracował, a będzie głód cierpiał.
Stanie się bałwochwalcą, człeka niewolnikiem,
Siebie samego tyran i innych tyranem.
O Twórco! Na coś stworzył tę władzę w człowieku,
Gdy miał być okrutniejszym niż zwierz bez rozumu?
Czyś tego daru ziemi nie uczynił w gniewie?
Lub, czy człek nieostrożny nie przeszedł zrządzenie?
Może on nadto wcześnie użył tego daru?...
Może doskonalszemu przeznaczon plemieniu?...
Zwróciła mię z tych myśli zgłębiona uwaga:
Nigdzie nie jest złożony zamiar Stworzyciela
W jakich szczególnych jestwach, lecz w całych rodzajach.
Więc nie szukaj go w osób rozumie szczególnym,
Ale w rodu ludzkiego rozumie powszechnym.
Utwierdziły te myśli wszystkich ludów dzieje.
We wszystkich narodach widzić dowód na dowodzie:
Że dopóki się rozum osób nie spowszechni,
Póty bywa szkodliwy i ludziom, i ziemi,
Że z każdym postępuje wiekiem w ludach światło,
A z światłem w nich przesądów umniejsza się mnóstwo.
Sam nawet już patrzałem na to w moim wieku,
Jak wydały się głupstwem być u ludów sądu
Owe tylko do osób prawdy z niebios brane,
Dla których się też ludy dawniej rznęły wspólnie.
Lecz i w narodach, aby światło rozjaśniało,
Potrzeba pory, stopnia doświadczeń pewnego,
Z tym dopiero szerszy się, wzmaga rozum ludu.
Najpóźniej powszechnego idzie wiek rozsądku,
Ale też wraz w nim niknie, niszczeje to wszystko,
Co na osób rozumach, opinii stało.
Wszystko się na tym świecie dzieje według pewnych,
Według praw Stworzyciela niczym niewzruszonych,
Więc musi zawsze skutek nastąpić koniecznie,
Skoro jego przyczyna stanie w pełnej mierze.
Musi się nieodwłocznie uiszczać to wszystko,
Co tylko w celu ustaw stwórczych podobnego,
Skoro okoliczności zgromadzą się wszystkie,
W dopełnionym stosunku do ziszczeń potrzebne.
Zacząć myślić nie było tu od pierwszych ludzi,
Ni będzie od narodów zawisnąć to woli.
Wstrzymać, jak prędko się czas spełni zamierzony,
By myślić człek nie zaczął, ludy nie zaczęły,
To, bez ogólnych odmian praw całej natury,
W podobieństwie samego nawet nie jest Stwórcy.
To wszystko w tym momencie z człowiekiem się stało,
Skoro wyobraził czas, przyszłości rzekł słowo.
Wnet począł się on, począł świat zmieniać dokoła.
Tui cierpienie, głód, nagość i śmierć przed nim stawa.
Zwodzą go smysły dwojnym czuciem: zewnątrz rzeczy
I czuciem na nich wewnątrz, co myśli sprawiały.
Teraźniejsze istnienie, czas, stał mu się niczym;
A stanął mu czas przyszły w oczach nieskończony.
Z każdym dniem pomnażała człowieka się istność,
Równie jak w jego głowie dzień w dzień rosła przyszłość,
Powiększało się czucie z zwiększaniem jestestwa;
Ozwały się w nim razem całych wieków czucia.
Odtąd choć nad potrzebę miał często w dostatku,
Był niespokojny: legł w nim zaród niepokoju.
Dopiero nakarmiony, głodnym być nie przestał.
Ledwo zbudzony, przyszłą noc gdzie prześpi, myślał.
Zna, że nic nie ma, co by szkodzić mu tu mogło,
A lęka się, by później coś mu nie szkodziło;
Zdrów, nie cierpi, a wszędzie z nim bojaźń jest śmierci.
On zna, że mu przychylnym całe pokolenie,
A obchodzi go, czyli z nim będzie w potrzebie.
Oto zjeża się ziemia pod jego nogami
Z obfitości owoców, z karmnych ziół, korzeni;
Na drzewie, co się wznosi nad jego ciemieniem,
Lęże się ptastwo, gną się gałęzie z owocem;
Wszystkie na krom okryte wzgórki winnicami;
Wszędzie, gdzie stąpi, widzie obfitość i zbytki;
Co tylko zna i czego tylko pragnąć umie,
Nakoło swej osoby to wszystko znajduje;
Słońce nawet w tym czasie codziennie mu sprzyja
Wszędzie, by nie chorował, nie cierpiał w bojaźni.
Jest to rok najobfitszy, umierne jest lato;
Słońce nie pali, świeci tylko i ogrzewa.
Wszystko sprzyja, by wewnątrz koić czucia jego.
On przecież od momentu, jak czas przyszły poznał,
Wśród dostatku czuć tylko niedostatek umiał,
Swoje potrzeby widzi niezmienne i trwałe,
Środki do ich opatrzeń zmienne i niestałe.
Uczuł bojaźń raz pierwszy, nadzieję raz pierwszy,
Tu wszystkie nieustanne w nim się żądze wszczęły;
Czuł je, jak czuł potrzeby w sobie nieskończone.
Te go nie odstępując zmuszały koniecznie,
By dla zaspokojenia potrzeb nieustannych
Szukał sposobów w sobie, w ziemi nieustannych.
Z wyobrażeń przyszłości wnet wyszła myśl dzierży;
W dzierżeniu roślin, ziemi znalazł te sposoby.
Tak w związku myśli ludzkich czas, własność są blisko.
Więc wraz z wyobrażeniem pierwszym pomysłowym
I moralne w człowieku wszczęło się jestestwo.
Myśl przyszłości jest pierwszym, dzierż drugim pomysłem.
Przyszłość z potrzeb nietrwałych człeka robi trwałe,
Z rzeczy w stosunku zmiennych dzierż robi niezmienne.
Przyszłość w nim przyrodzenia strwaliła potrzeby,
A myśl dzierży samego człeka usadowi.
Tak wszczęta myśl, co zmieni ludzkiego stan rodu,
I co zmieni postać tej ziemi okręgu,
Co niszczyć będzie w człeku zimną obojętność,
Która mu w dzikim stanie jednała szczęśliwość,
Co go przymusi wszystko z pilnością uważać,
Długo, ustawnie, całe swe życie doświadczać.
Dawniej stokroć tu tędy przeszedł bez spojrzenia,
Gdzie się teraz wstrzymuje, rozważa, doświadcza.
Cóż tak prędko wzruszeniom jego daje trwałość?
Cóż tak w nim niespokojność sporzy tę ciekawość?
Od wszczęcia myśli dzierży człowiek wyszedł z siebie:
Szczęśliwość już nie jest w nim, zewnątrz niego istnie.
Z wszech wynalazków, które kiedykolwiek zrobi,
Uczynił wynalazek tu najużyteczniejszy:
Kiedy powziął zobrażenie pierwszy raz dzierży,
Wtenczas człowiek rozpoczął wielką myśl własności,
I wtenczas stąpił na drogę zamiaru stworzenia;
Odkrył istne narzędzie, co jemu odkrywa
Rzeczywiste stosunki z tym, co go otacza,
Nawet z tym, co pod jego smysły nie podpada.
Od wyobrażań dzierży wszczyna się ta droga,
Która może doskonałość kroczyć towarzystwa.
Ale taż dzierż ma mnóstwo wśród siebie rozdrożów
Wiodących do tysiąca błędów, nieszczęść, zbrodniów;
Jedne ma tylko, i to daleką, myśl boską,
Z którą się doskonalić kraje, ludy mają.
Tak: z dzierży jedną drogą dobroczynna własność,
A tysiącem manowców wychodzi wyłączność.
Od zdokładnienia pierwszej, od zniszczeń tej drugiej
Zawisł postęp szczęść człeka jestoty moralnej.
W przyrodzeniu, gdzie tak powiązane jest wszystko,
Gdzie wsze dźbło do ogółu należy całego,
Myśl dzierżenia te związki ogólne obruszy:
Ona nowy stosunek zdziała, nada rzeczy.
To, co powszechnym było, ona uszczególni,
Co wszystkim należało, niektórym podzieli;
Lecz by pogodziła się z natury ustawą,
Ażeby dobroczynną stała się własnością,
Trzeba, by sobie wolę zjednała ogółu,
By nigdy powszechności nie wypchnęła z działu.
Tak rozwijając w ludach szczęsną myśl własności
Dzierż zrobi człeka Stwórcy samego wspólnikiem.
Przeciwnie postępując, człeka tegoż zrobi
Natury gwałtownikiem, swym nieprzyjacielem,
Gdy w powszechności drugą utworzy powszechność;
Gdy zdziała rodów, osób, bezecną wyłączność.
Wszelka bojaźń, boleść i trzody nieszczęścia
Są bojaźnią, boleścią i jego nieszczęściem.
I on cały się wzrusza z każdym trzód wzruszeniem:
Niech się rozbiegnie trzoda, niech się zgruchnie w kupę,
I on rozruca smysły, zbiera swoją duszę.
Powiększają się w koło dzień z dniem jego związki;
Mienią się, jak tych zwierząt, co zdzierżył, stosunki:
Z leniwca stał się czynnym; z ospalca jest czujnym;
Z obojętcy uważnym, z dzikiego pasterzem.
Tak z rozwijaniem wiązła myśli nadsmysłowych
Rósł każdy w towarzystwach nowy postęp ludzkich.
Tak z pomysłu dzierżenia wyszedł stan pasterczy.
On zmacnia, ściślej wiąże w wspołeczność rodziny.
Wkrótce stwierdza się między kobietą i mężem,
I związek wzajemności między dziećmi, ojcem.
Wspólność potrzeb, wzajemność czując obowiązku,
Dobre mienie znajdują w trzody dobrym mieniu.
Ojciec, prócz naturalnej skłonności ku dzieciom,
Widzi w nich jeszcze pomoc i pieczę swym trzodom;
Dzieci prócz swej słabości, widząc w ręku ojca
Zawsze pewne, gotowe potrzeb opatrzenia,
Zaczęły coraz pilniej wchodzić w myśli jego,
Czynić, co by im pewniej chęć ojca jednało.
Odtąd, gdy on zasypia, one czuwać będą;
Gdy się z zwierzem rozpiera, dzieci razem walczą.
Odtąd jego pochwały i jego nagany
Czynią dzielniej wrażenia na wszystkich umysły.
Lecz owce miały z innym zwierzem swe stosunki,
Zawisły od wód, roślin i od innych ludzi,
Miały związek z różnymi pory czasu: z latem,
Z wiosną, z zimą; z powietrzem; z samym nawet słońcem.
Więc w dzierży zwierząt wyszła konieczna potrzeba
Usunąć te przeszkody, zjednać te jestestwa.
Więc człowiek pasterz dalej zważać, myśleć musiał,
Jakby przeszkody zmniejszył, jak te jestwa zjednał.
A gdy z pierwszym uczuciem rzeczy zewnątrz niego
Zaraz te wyobraził na swe podobieństwo;
Przeto z postępem myśli dzierży i pasterstwa
Rozwijać się dalej myśl musi zaboboństwa.
KSIĘGA PIĄTA
Treść piątej księgi. Ogólny rys pierwotnych zabobonnych skażeń
rozumu ludzkiego. Pierwsze pomysły wystawiające człowiekowi wszystkie
zewnętrzne rzeczy na własne podobieństwo jego. Tu wszczynają się myśli
wszechbożeństwa czyli wszechbóstwienia rzeczy zewnętrznych, fetichisme.
Pierwiastkowe pomysły wystawujące drzewa, zwierzęta, ptaki, źródła,
jeziora, rzeki, morza, góry, echo, psa i umarłych. Pierwsze pomysły
wyobrażające słońce podczas wiosny, podczas lata, jesieni i zimy. Pierwsze
pomysły wystawiające księżyc w czasie nowia, w czasie pełni.
Są takie nieuchybne, takie główne błędy
W pierwiastkowych działaniach ludzkich myśli władzy,
Które choćby kroć tysiąc ród myśleć zaczynał,
Będzie po razy tysiąc znawu je popełniał.
Z wszystkich zdrożnień i z wszystkich przesądów gatunku,
Jakie się w ludzkich myśli znajdują porządku,
Wszechbożność, a w niej z całym szeregiem zabobon,
Był błąd pierwszy, przez człeka niezbędnie popełnion.
On trzyma się zewnętrznych wady smysłów ludzkich
Oraz rozumowania wady władz wewnętrznych.
W porządku wszczynania się błędów on jest pierwszym,
I w ich upadku rzędzie on będzie ostatnim.
Władze rozumu razem władzami są głupstwa.
Tym różnią się istotnie ludzie i zwierzęta:
Ostatnie ani głupie, ani są rozumne,
Człowiek zarówno pierwszym jak drugim być może.
„Najwyższe, dobroczynne naszej ziemi światło!
Ogromna w przyrodzeniu niebios ognia bryło!
Ty, która otoczona w koło niezmiernością,
Cucisz, wskrzeszasz, tchniesz życie w rozstrzeli nieskończoną,
Słońce! Dni wszech jestestw będąc tworzycielem
Dla człekaż tylko będziesz ciemnością i błędem?
Na podobieństwo bóstwa, które cię stworzyło
Wynosząc się z przepaści nad przepaść co rano,
W ciemnościach zgubne znawu ty wywodzisz światy,
Niebyłe, martwe znowu ożywiasz jestoty.
Twój cudny promień skoro tknie postać człowieka,
Tuż po nieczułym ciele rozchodzą się czucia,
Ożywiają się zaraz zewnętrzne w nim smysły,
Utracone tuż znowu znajduje w krom związki,
I wewnętrzne rozumu zżywiają się władze,
Podnosi oko, zwraca uwagę na ciebie.
Lecz zamiast myśli, jakby użyć dobrodziejstwa,
Które na nim, na ziemi, twoje światło sprawia,
On uważa twą wielkość, czerwoność lub bladość.
Stąd rości swe nieszczęścia, twe gniewy, łaskawość.
On, jakby przychodzące od ciebie promienie
Kaziły i mieszały rozumu w nim władze,
Widzi w tobie jakiegoś silnego bojara,
Wprzecz któremu powstają olbrzymy, straszydła:
Tu drży z bojaźni, by cię wilk żarłok nie połknął;
Tam krzyczy, chce odstraszyć, by smok nie pochłonął.
W wielu miejscach smęci się, dręczy swoje życie,
Twoje cierpienia i śmierć twoją opłakuje,
I znawu nagle, gdyby wpadał w zachwycenia,
Wrzeszczy, iż z martwych wstałeś; cieszy się i skaka:
Natychmiast wszem rozpustom jego nie ma tamy;
Pasie się zbytnie; nie zna w swoich chuciach miary;
A dla zjednania sobie twych czystych promieni,
Broczy ręce w krwi człeka, rznie kozły i byki.
„Tak ty, co miałoś władzę w nim zmacniać rozumu,
Miałoś rozgrzewać miłość w ludzkim przyrodzeniu,
I ty przedmiotem głupstwa stałoś się. dla człeka!"
Człek przyznał jestwom znanym skutki przyczyn skrytych,
Wyobrażenia rzeczy nieznanych brał z znanych;
To źródło powszechniejszych, źródło pierwszych błędów
Trzyma się przyrodzenia oraz człeka smysłów,
Jest nieoddzielną władzy rozumu własnością.
Od tych błędów tu pierwsi ludzie zaczynają.
Nieznajomość istoty wnętrznej materii
Będzie zawsze tajemnic wiar żuchwą przepaści.
W oczach niewiadomego wszystko podobieństwem,
Co niepodobnym, to mu wierzyć najłatwiejszym.
Człowiek, im więcej będzie poznawać naturę,
Tym więcej będzie zmniejszać swoich bogów liczbę.
Lecz cokolwiek z niej przed nim skrytego zostanie,
To on długo, to może zawsze bóstwić będzie...
Gdy doświadczenie wskaże przyczyny mu skutków,
Niech jedna będzie skrytą dla jego władz smysłów,
On tę ostatnią jeszcze nazwie swoim bogiem.
I to bóstwo zobrazi człeka podobieństwem.
A gdy w tych ludziach, na tym towarzystwa stopniu
Nie ma jeszcze w myśleniu ciągłego stosunku,
Ni mają łącznych myśli ich rozumowania,
Lecz robią tylko przedzielne, rwane zobrażenia,
Więc nie wiedzą, jak mary snu od istotnej rzeczy
Ani jak pomysłowych na ich smysłach działań
Rozróżniać od zewnętrznych tychże smysłów wzruszeń.
Przeto wyobraźni w tej tu epoce władza,
Podobnie jak w lat pewnych wieku bywa w dzieciach,
Tak do pewnego myśleń władzy rozwinięcia
Zbytecznie działającą bywała tu w ludziach.
Stąd ich pomysły niczym nie będąc wiązane,
Niesfornie na ich smysłach działały zewnętrznych;
Przedstawiały ustawnie widma rozmaite,
Potwory samych jestot dziwacznych, niesfornych.
Tu w drzewach, w pewnych głazach i w pewnej jaskini
Widują małoludki, parstuki, szewiki
Co tajemne, złośliwie, pracę człeka psują;
Rożne robią mu szkody; co śpiących zduszają;
Córki ludzkie znachodzą, a zawsze w północy;
W południe nagabają w połogu kobiety.
Tam z bagnisk, z mórz wyłazi wpół złudna dziewoja;
Wpół obrzydły centkowy ma grzbiet, ogon smoka;
Harpie, sprośne ptaki z twarzą białogłowską,
Skrzydlaste i nieczyste, smród z siebie puszczają.
Ręce kończą się w szpony, a z swego żarłoctwa
Nienasycone nigdy; twarz chuda, zaklęsła.
Czasem siedzą tam wzory piękności, boginie,
W około których same tylko omamienie;
Różne biorą postaci: z dala widzie w wodach
Pannice; z bliska ziemia sucha, krzew w tych miejscach.
Po skałach zjawiają się takie dziwiesioły,
Co robią nawałnice, wichry i ulewy,
Co pożerają trzodę, ciała ludzkie w gniewie,
Leją deszcz krwawy, w niebo miotają kamienie.
I w obłokach spostrzegać różne zwierze, widma,
Słyszeć pasterzów, łowców, walczących rot wojska.
Gdy sobie człek tak całą naturę wystawiał,
Gdy wszystko na osobą swoją wyobrażał,
Wnet znalazł w tym, co jego trzodę otaczało,
Takąż jak w sobie wolę, a wszechmożną siłę;
Te same namiętności, gniew, dobroć, pochlebstwo;
Wszystko co jego, to i bogi zniewalało.
Stąd wymyśliwał modły, obrządki, ofiary,
Jakie by jego samego zbłagać, zmiękczyć mogły.
Stąd mniema, że mu bogi błogosławią trzodę,
Gdy im wiernie pierwiastek trzód daje w ofiarę,
Że tych się najszczęśliwiej ziszczają zamysły,
Wszelka cudzego napaść, łupiestwa, podstępy,
Że tych się nieskończenie plemiona rozmnożą,
Którzy z tymi bogami swój zbiór dzielić będą.
KSIĘGA SZÓSTA
Treść szóstej księgi. Przesądy zabobonne tu wszczęte będą uwieczniać
wszystkie, z nimi odtąd stykające się błędy. Ludzie pasterze, gdy już
powzięli myśl dzierżenia zwierząt, gdy już w pewnych miejscach zewnę-
trzne pobóstwili rzeczy, muszą powziąć myśl odzierżenia tamie ziemi.
Z myśli dzierży zwierząt i ziemi wywija się niezbędna myśl odzierienia
kobiet i dzieci, wychodzi potrzeba zbrojenia się ludzi przeciw ludziom.
Pierwsze zbrojenia się tutejszych ludzi. Ogólny obraz ich towarzystw,
ich zgromadzeń, ich obyczajów, żądz, moralności, ich zabaw i igrzysk.
Pierwsze wszczynanie się powszechnej opinii.
Pasterz, przy takim stopniu działań umysłowych,
Gdy z odzierżeniem zwierząt namnożył trzód licznych,
Zaczął czuć pomnożoną żywności potrzebę;
Tę daje ziemia. Zwrócił więc na nią uwagę.
Człek, gdy przez swe poznaczył błędy w miejscach pewnych
Lub przez podania poznał bogów różnych,
Gdy już ich zjednania sposób wygusłował,
Nadszedł czas, gdzie myśl dzierży ziemi począć musiał.
Jak prędko człek wymówił: ta ziemia jest moja,
Powstała zmiana w zwnętrznych stosunkach niezmierna,
Z nią musiał się wewnętrzny zmieniać stan rodzaju,
Wewnętrzne wspołecznienie pokoleń i rodu.
Jest to prawdą wieczną, prawdą niesprzeczoną,
Niech będzie dla następnych narodów przestrogą:
Jak pierwszy ten początek wspołecznień się ludzi
Brał kształt, który zewnętrzne zwalały stosunki,
Tak odtąd w towarzystwach skład prawa i rządów
Musi być stosowanym do zwnętrznych stosunków.
Wewnętrzna sprawiedliwość, wolność i moralność
Wzrosną, w miarę jak zwoli zewnętrzna stosowność.
Zważcież, ludy! Tym dajcie dobroczyńcy imię,
Którzy wasze stosunki zdoskonalą zwnętrzne,
Którzy zewnątrz narody zrzeszą i urządzą,
Ci wewnątrz doskonałość wspołeczeństw ułatwią,
Dopiero odtąd duchem prawa sprawiedliwość,
Obywatelska duchem rządów będzie wolność.
Pasterz, w swych porobiwszy zewnętrznych stosunkach
Te błędy, musiał zaraz w towarzystw zawiązkach
Ustanowić nieprawość. Z myślą dzierży ziemi
Podzielił się, poróżnił na wieki ród ludzki.
Wszczęła się zawiść człeka w rodu wyniszczaniu,
Czego nie widzić w żadnym zwierzęcym plemieniu.
Człek pasterz, wszechbożeniec i ziemi dzierżyciel,
Dla wszystkich, co bez ziemi, stał się nieprzyjaciel.
Zaczął się zbroić na trzód, bóstw, ziemi obronę.
Zbroili się i inni pasterze i łowcy,
Aby mu odzierżoną bez nich wydrzeć ziemię.
Zaczął włóczęgę zmieniać na stałe siedziby,
Zwracał ciąglej uwagę odtąd na swe dzieci,
Powziął myśl zsadowienia przy sobie kobiety.
Lecz człowiek, pokonawszy różne myślom dzierży
Przeciwności od zwierzów, od zewnętrznych rzeczy,
Doznał niepokonanych przeciwieństw od ludzi.
Zaczął, nie skończy nigdy, zbroić się na ludzi.
Jak dotąd napotkawszy srogich zwierzów tropy,
Tak odtąd drży spotkawszy człowieka stóp ślady.
W postępach wspołeczności ludzkich stan pasterzów
Nierównie doskonalszym, niżeli stan łowców;
Lecz pierwsi, z dokładnieniem stosunków z zwierzęty,
Zmniejszyli z nich użytek, jaki mieli łowcy,
Przeto z łowców pasterzom najwięcej oporu.
Przestroga dla następnych już z tego przykładu:
W każdym postępie nowym wspołeczeństw człowieczych
Zawsze najwięcej przeszkód będzie z stanów dawnych,
Co, choć w mniej doskonałym przeszłym rzeczy składzie,
Stały lepiej niż w nowym, lepszym towarzystwie.
Odtąd pasterz wprzecz łowcom, łowcy wprzecz pasterzom
Zbroją się w głazy, w łuki, w proce i w maczugi;
Wynalezione najprzód przeciwko zwierzętom,
Użyją, zdoskonalą odtąd przeciw ludziom.
Robienie broni, która niesie ból, śmierć pewną,
Bój człowieka z człowiekiem staną się najpierwszą,
Najuczciwszą nauką: podstępy i zdrady,
Morderstwa, krwawe bitwy albo gwałt otwarty
Zajmą odtąd najwięcej władzę myśleń ojców,
Później pierwszych rodzaju ludzkiego zarządców.
Najwyższa tych towarzystw mądrość wśród wróżbitów:
Przy tych nauka leczeń i tajemnic bogów.
Im jest znajomą każdej z pobóstwionych jestot
Cudność, dobroć, gniew, pomoc i szkodzenia przymiot;
Oni drzew, skał i świętych rozmowy gór słyszą
I na swe zapytania odpowiedź miewają.
Im zrozumiały ptaków gwarzących głos z sobą;
Od ptaków nawzajem rozumiani być mogą.
Dociekają skrytości w każdym ptastwa locie;
Umieją przepowiadać szczęście i nieszczęście,
Zaczynają przezierać nowie, pełnie, zschody,
Czasy na niebie światła i czasy ciemnoty;
Czas wypędzań na góry i zganiań z gór trzody;
Czas, gdy zwodzić, rozwodzić z owcami barany;
Czas dobry dla połowu, czas wypraw do bojów
I czasy oddawania bogom ofiar, darów.
Więc sam wszczątek rozumu pierwszych ludzi błędem.
Już większa część stosunków związanych z ich szczęściem
Tu zmylona...
Ich błędów smysły źródłem pierwszym;
Pomysł, wyobrażenia przedwczesne są drugim.
Z tych przeobrażeń roje niezlicznych przesądów
Trzecim się najzaciętszych stają źródłem błędów.
Do tych się wyobraźni łącząc dzielność zbytnia,
Jeszcze od rozumu władzy nie hamowana,
Nieustannie z zewnętrznym miesza czuciem rzeczy
Ich wewnętrzne pomysły, czucia, senne mary.
Już więc mają do błędów cztery źródła główne,
Do ich naprawy jedno tylko doświadczenie.
Mowa pasterzy i łowców znacznie pomnożona,
Ta najswarliwszych piąte źródło błędów wszczyna.
Z mnóstwem smysłowych uczuć, z pomysły dusznymi,
Z powiększeniem się potrzeb, z żądzmi zmnożonymi,
Zmnożyło się wyrazów w ludzi pierwszych mowie
I zmnożyły potrzeby, czucia, myśli, żądze."
Już wielka liczba rzeczy stosownie do czucia,
Jakie w człeku budziły, ma swoje nazwiska.
Lecz nie mógł wyobrażeń nadzmyślnych i nigdy
Móc nie będzie nazywać innymi imiony,
Jak użyciem wyrazów tylko niewłaściwych,
Przejętych z wyobrażeń jestestw rzeczywistych.
Tych jest niezrozumiałość i wielkie tu mnóstwo,
Bo ile klonów, tyle języków w nich było.
Tak człek, co źle pomyślał, musiał i tu znawu,
Niżeli w nadzmysłowym pojął zobrażeniu,
Źle wyrażać językiem. Słowa niewłaściwe
Inne miały znaczenia w każdej innej głowie,
I prawie się z dniem każdym w tych ludziach mieniły;
Samą niezrozumiałość statecznie chowały.
Ludzie, co porobili nadprzyrodne związki,
Co prócz prawych powzięli nieprawe stosunki,
Mają w sobie nie tylko potrzeby przyrodne,
Ale też niezliczone potrzeby wymyślne.
Już rozparła się, wzrosła onych osobistość.
Już nie same boleści ni same rozkosze,
Lecz nadzieja i bojaźń zbudzają ich czynność
I wraz miotają nimi żądze nieustanne.
Już w tych ludziach łakomstwo przemienia się w chciwość,
Chuć wrodna w zazdrość, gniew nawet w zawziętość,
Już w miejscu się ludzkości sadzi dumnożądność,
Co opanuje ludzi i potłumi ludzkość.
Tu pierwszy raz wszczęta człowieka z człowiekiem
Wieczna nienawiść, która nie kończy się z życiem,
Która przechodzi między zmarłych pokolenia.
Lecz w tychże towarzystwach z poczwarą tą razem
Tu się wszczęła, raz pierwszy ziemi ukazała
Dobroczynna przyjaźń. Ta będąc raz poczętą
Między dwiema nie wprzódy kończy się aż z śmiercią.
Ta robi całe życie z dwóch osób jednę
Wspólniąc niebezpieczeństwa, nieszczęścia, obronę.
W działaniach umysłowych tam blisko się wszczyna
Nienawiść, przyjaźń, gdzie jest bojaźń i nadzieja.
Przyjaźń bierze początek, córką jest nadziei.
Nienawiść poczyna się, płodem jest bojaźni.
Stąd, w tych tu towarzystwach one są obydwie
Stałe i z całym życiem bywają niezmienne:
Bo tu raz wszczęta z życiem trwa bojaźń, nadzieja.
W towarzystwach, gdzie władza rządu ubezpiecza,
Bojaźń staje się próżną, być nie może trwałą,
Lecz w tychże wspołeczeństwach nadzieja jest chwialszą,
W nich i osób nienawiść staje się mniej długą,
Ale również w nich przyjaźń bywa barzo zmienną:
Z bojaźnią, z nienawiścią wszczęta wszelka zemsta,
Podaje mu śmierć, co go od tamtych uwalnia.
Tak wszczęto niszczyć ludzkość, a tworzyć w jej miejscu
Potężną, zwładniającą wszystko opinią.
„Ty siło niepojęta! Co jak duch niezmierny
Wraz ogarniasz, przenikasz, burzysz, koisz rody,
Twe najsamowładniejsze w ludach panowania!
Przecież lud cię najwięcej lubi, słucha, kocha;
Wszechmożna tego świata pani, mniemań władzo!
Moc, powszechna wola rodzaju ludzkiego,
Pod twym zostaje berłem; w rządach, w moralności
Układać, postępować podług ciebie musi.
Już i tu, co ucieka z niewoli kobieta,
Mniema się być zhańbioną, i niegodną życia,
Owszem, warta, by żywo zakopać ją w ziemi.
Ów sądzi się niegodnym szacunku przyjaźni,
Który by, po utracie swego przyjaciela,
Nie rznął ciała, ni zrządzał z sobą okrucieństwa.
Tobie iść wprzecz, jest wzruszać ludzkiego moc rodu.
W sposobach zjednać ciebie sposób zjednań ludu,
Robiąc nawet nieszczęścia i niewolę jego.
Lecz dzikim twój początek, władna opinio!
Oto ten łowiec dziki, pasterz jeszcze dziki,
Zakładają pierwotne twego jestwa wszczątki,
Łowiec pasterz w zasadę dalić dzierż, zabobon;
„Odtąd twój wzrost, im więcej w ludach upowszechnion,
Tym stanie się silniejszym błędów krzewicielem
I jedynym tych błędów, uprzedzeń władnikiem.
Z tobą przesąd ogarnie rodu moc i wolę.
Zamiast doskonalenia ty zdziczysz naturę.
Nazwiesz ją raz przeklętą, a drugi raz świętą,
By fałszywość stosunków zrobić nietykalną.
„Ty w ludziach zniszczysz ludzkość i ty na jej miejscu
Stawisz niewolę, hańbę ludzkiego rodzaju;
A oszusty, tyrany, zszlachcisz samodzierże,
Im całą moc i wolę rodu oddasz w ręce.
Odtąd jęk, krzyk zgwałconych nie wzruszy narodów.
Te pod twym styrem będą jedynie umiały
Czuć, rozumieć oszczerców i głos gwałcicielów.
Ty zniszczysz nawet w ludziach ten instynkt natury,
Co wprzecz gwałtom, niewoli, same zwierze sroży.
A ludy z przekonaniem na się patrzać będą,
Jako na jednodzierżów własność, co je zjarzmią.
„Ty utworzysz, przedłużysz ten wiek barbarzyństwa,
Gdzie człek z duszą rozumną zlęknie się myślenia,
Będzie posiadał ludzkość, a czuć jej nie będzie,
Gdy zabija ludzi, gdy ich działa nieszczęście,
Gdy nurza się w krwi, gdy krwią napawa się ludzką,
By służył gwałtownikom, zszlachcił się ich łaską.
„Będzie lud wolał cierpić niewolę i nędzę,
Okrucieństwa, śmierć nawet, niźli poznać prawdę.
On sam swych jarzmicielów, wojarzów ubóstwi;
Na krzyż, strucie, ludzkości skaże przyjacieli.
„Tylu nieszczęść kojarcą staniesz się dla ludów,
Dopokąd będziesz twórcą uprzedzeń, przesądów,
Ale ponieważ jesteś tylko w twej jestocie
Doczesnym powszechnego zastępcą rozumu,
Więc ułatwiać rozumu w ludziach powszechnienie
Jest w twym niezbędnym, w twoim dobrym przeznaczeniu.
Tylko więc oświecany rozum doświadczeniem
Może cię zdoskonalić, dać stały wzrost, światło.
Pamiętaj, iż rozumu władzy stłumianiem
Sama zatłumiasz twoje własne, czyste źródło.
Oto stan wspołecznienia pierwszego się ludzi,
Od wszczątku do powzięcia myśli dzierży ziemi.
Lecz człek łowcem, pasterzem, będąc wszechbożeńcem,
Nie mógł tak zostać, skoro stał się ziemi dzierżem.
KSIĘGA SIÓDMA
Treść siódmej księgi. Wstęp o rolnictwie: obraz porównania
ziemi dzikiej do ziemi uprawianej przez rolnictwo z własnością i do
ziemi uprawianej przez rolnictwo z samodzierstwem. Z myśli dzierży
ziemi wychodzi pierwsza myśl rolnictwa. Z myśli pasterstwa i rolnictwa
wywijają się myśli gwiazdbożeństwa czyli sabeizmu. Z wszystkich dotąd
omamień smysłów, z wszystkich pierwiastkowych smysłowych i nad-
smysłowych wyobrażeń zabobonnych wychodzi pierwszy systemat religii
wielbożeństwa czyli politeizmu.
Już przeszli po tej ziemi pasterze i łowcy;
Nigdzie nie pozostają po żadnym z nich ślady.
Rozum ludów sam tylko, po tysiącu wieków,
Jeszcze nosi rozumu skazę tamtych ojców.
Ich myśli uprzedzenia rażą, kaźnią głowę
Nędznego, który swoich szukając dól ulgę,
Blaga dewa, jakimsiś darudom złorzecze,
Gdy go naturę gwałcąc ukaz hańbi, gniecie.
Znaki wiekiem niestarte nosi tylko ziemia,
Gdzie piętno pracowitej jest dłoni rolnika;
Na niej tylko niezgubnym trwa poślak przemysłu,
Na niej wiek wiekom wskaże ślad ruin i gwałtu.
Każdy w doskonaleniu ludów postęp główny,
Nigdy z zamysłu, zawsze robi się z potrzeby.
Potrzeba zmusi człeka, by wzrok w końcu zwracał
Na tę ziemię, na której już zrósł, już się zstarzał.
Ziemia stworzoną źródłem wszystkich potrzeb życia.
Człek szukając żywności bez zastanowienia
Długo deptał ziemię. Wprzód zwrócił swoje smysły
Na ptastwo; wprzód wymyślił narzędzia, sposoby,
Jakby dla siebie karmi zdobywał w powietrzu.
On się wprzód w głąb zapuścił wód, nurzał się w morzu
Za łowem ryb płochliwych, aż po wiekach długich,
Po powzięciu, zstaleniu pomysłów nadsmyślnych,
Gdy się otoczył trzody, dopiero zwierzęta,
Które ziemia równie jak pasterzy karmiła,
Zmusiły go, by zwrócił uwagę na ziemię.
Rolnikiem nie przez rozum stał się, przez potrzebę.
Rozum był go powinien zrobić właścicielem;
Przesądy, osobistość, zrobią samodzierżem.
Skoro człek począł nawet przez dzierż myśl rolnictwa,
Natychmiast zmieniać ziemia swą postać zaczęła.
Ma kres stan pasterzy:
Tam, gdy stanie, zmienić się musi w stan rolniczy.
Pewne rozmnożenie się trzody i pokoleń
Tworzy potrzebę ziemi urodzajów zwiększeń.
A takowa codziennie wzrastając potrzeba
Nieustannie pobudza, nagli dzierżyciela,
By obchodził, uważał ziemię odzierżoną,
Starał się na niej pilnie jestotę znać każdą.
Co użytecznym znajdzie sobie lub swej trzodzie,
To najczęściej odwiedza, najpilniej waruje;
O zmnożeniu przemyślą, czyni doświadczenia.
Co szkodliwym spostrzeże, to psuje, zagubia.
Wnet rozróżnia pożywniejsze pośród wielu ziarno,
Poznaje, iż przypadkiem gdy na ziemię padło,
Przez pewny czasu przeciąg, gdy ziemią pokryte,
Puszcza krzew i dziesięćkroć więcej ziarn wydaje.
Doświadcza, iż ruszana ziemia lepiej rodzi.
Znowu potrzeba, dawniej jak końcem bronienia,
Tak tu końcem przewracań, krajań wierzchu ziemi,
Wskaże, jak głaz przerabiać w rolnicze narzędzia.
Wtenczas ogień poznany i kruszec dobyty
Ułatwią mu największe w rolnictwie postępy.
Im więcej rolnik szukał w ziemi urodzajów,
Tym więcej poodkrywał, poznał w niebie bogów.
Z pierwszym myśli początkiem zaraz człowiek dziki
Zaczął ubóstwiać wszystkie jestestwa na ziemi.
Rolnik zmniejszy bóstw ziemi, zwiększy bogi nieba,
Zdziała nietkniętą wiarę bóstw słońca, księżyca,
Dociecze ich tajemnic, złoży wiar zasadę,
I według działań słońca, miesiąca na ziemię,
Czy według ich mniemanej dobroci i gniewu,
Da ofiary, zasadzi moralność w obrządku.
Z góry ma trzód pomyślność, z góry ról obfitość,
Z góry burze, ulewy wód i z góry ciemność,
Z góry te zimy, co głód pasterzom, rolnikom,
Co sprawiają zniszczenie roślom i zwierzętom.
Z góry także, gdy morza rzucając bezdenność
Słońce z śród wód wstępuje na niebios wysokość,
Sieje swymi promieńmi na ludzi, na bydło,
I na role wszelkiego zapłodu nasiono.
Wnet rodzą się cielęta, baranki, koźlęta,
Wszystkie trzody czerstwiejsze, ziemia się otwiera,
Co dzień liczniejszym kwiatem okrywa, przyzdabia.
Widzi i to, że słońce, księżyc, tego świata
Potężne, najdzielniejsze dwa w niebach jestestwa,
Chodzą, z sobą się łączą, znawu się rozchodzą,
Podnoszą się, zniżają, mienią się, zmniejszają,
Raz jasne, znawu gasną, płoną, znawu stygną;
Raz wraz się przechadzają przez ziemie rozliczne
W rozmaitych krainach, a w tym samym czasie
Lub w rozmaitych czasach i w tym samym kraju
Sprawiają różne skutki na ziemi, w powietrzu.
Zmiany robót rolniczych wraz z zmianą na niebie
Czynią zmianą w zwyczajach, wrażenia w umyśle.
Szły więc wraz religijnych zrządzenia obrządków
Z urządzeniem pasterzy i robót rolników.
Człowiekowi, co tylko na swe podobieństwo
Mógł wyobrażać bogów, zdawać się musiało,
Że co najbardziej jego obchodzi, zatrudnia,
To najwięcej zatrudnia i obchodzi bóstwa.
Stąd ujrzał w niebie bogów wojny i łowiectwa,
Bogów trzód, siewu, winnic, żniw, bogów małżeństwa;
Stąd pierwsze wiary księgi rolnictwa księgami;
Czasy zmian bóstw na niebie są rolnictwa czasami.
Stąd wachty, ołtarze i stołpy po górach,
Wszczęto stawiać tym bogom domyślnym w niebiosach,
A przy tych gnieździło się mnóstwo zabobońców,
Pod różnymi imiony hamanów, ajunów.
Ci nieodstępnie w nocy i w dzień uważają,
Z nieustanną pilnością, jeszcze z dobrą wiarą,
Nawet pod obowiązkiem przysięgi i ślubu,
Każdą zmianę tych bogów wzrostu, czynów, ruchu.
Oto pierwszych rolników bóstw wyobrażenia,
Oto pierwszej skład wiary, pierwsza religia.
Ona niezbędnym skutkiem jest wad ludzkich smyslów,
I styczniejszych z rolnictwem jest zwnętrznych stosunków.
Dzierż, rolnictwo zspoliły, zsadowiły ludzi;
W pewnym stopniu musiały ustalić i bogi.
Ale dzierż i rolnictwo robiąc zmianę w bogach
Musiały zdziałać również wielką zmianą w ludziach."
KSIĘGA ÓSMA
Treść ósmej księgi. Przeciwko odzierżeniu ziemi przez pasterzów
i przez rolników powstają i skupiają się łowcy. Z myślą w łowcach sprze-
ciwienia się pasterstwu i rolnictwu, wszczynają się hordy bojarze .
Pierwsze główniejsze zasady stanu bojarstwa. Obraz wypraw i zbrojenia
się pierwszych hord bojarzych na napadanie i na burzenie osad pasterzy
i rolników. Pierwiastkowe ich między sobą bitwy. Sadowienie się hord
bojarzych z myślą wyłączności dzierżenia zwierząt i ziemi. Wkrótce
wszczęta myśl ujeńczenia ludzi. Następuje wszczynanie się towarzystw
lennych wyłącznictwa czyli feudalizmu. Pierwiastkowe stosunki bojarów
między sobą i bojarów z ossodarem czyli hospodarem. Rys pier-
wiastkowych siedzib koszowojów lub hospodarów. Zewnętrzne ossodarów
między sobą stosunki.
Tym zuchwalej bojary jednych zabijają,
Drugich, co się zda scapić, w łyki wiążą, jeńczą.
Dać zwyciężonym życie, brać ich do niewoli,
Pierwszym skutkiem szczęśliwej rolnictwa jest myśli.
Zwyciężyciel hordowiec, bojar, nie przez ludzkość
Zwyciężonym zostawiał życie, lecz przez chciwość.
Po złupionych obszerną biorąc na dzierż ziemię,
Wiedząc, że jest obfitszą przez rolników pracę,
Przestał odtąd zabijać, kogo z ziemi obdarł,
Ale jego lękać się zemsty nie poprzestał.
Zwraca przemysł na wzięcie niewolcom wszech środków
Do ucieczki, do brania zemsty z gwałtowników.
Tu wszczyna się najstraszniejsza rodowi nauka,
Jak nieszkodliwym, robić zyskownym niewolca.
Ta nauka następnych będzie duchem rządów,
Jej wszczątek, gdzie się wszczęło zdzieranie praw z ludów.
Jak ossodar zwierzchnictwo miewał nad bojary,
Tak każdy bojar zwierzchnikiem swych ciurów i służby,
Każdy był jak ossodar panem życia jeńców,
Swoich tabunów, swoich żon, córek i synów.
Niezdatne do oręża syny, zbytnie córy
Wyrzucał, topił, jeńców do woli sprzedawał,
Stanowił, rozwodził, trzebił i wybijał.
Jakże tu wieczne ludzkich wspołeczeństw pierwiastki
Już są przeistoczone! Matki w niewolnice,
Dzieci zmieniono w jeńców, męże żon tyrany;
A człek niebojar w równi z bydlęciem stawiony.
Poburzone przyrodne stosunki w rodzinach,
Słabią, niszczą jednotę działań w wspołeczeństwach.
Bojar swe szczęście, dochód liczył liczbą jeńców,
Przeto sam lub rozsiawszy nadwornych swych drabów
Czatował po dzierżawach na ludzi przechodniów;
Tych darł, imał, tak zwiększał mnóstwo niewolników.
Dla prędszego schwycenia ludzi zdradą, często
Tamy, zasadzki, grody i psy układano.
Tak przed nieprzyjacielem, tu człek przed tyranem
Lub często przed powietrzem, albo też przed głodem
Uciekając, w tych krajach, do których się schronił,
Z swym całym pokoleniem wiecznie wolność tracił.
Nieszczęśliwy, zbłąkany, z morza wyrucony,
Tego jeńcem, na czyim gruncie się ocali!...
Tacy w wspołeczeństwach grunt pierwszy kładli rządu!
Pod imieniem dworzaństwa u sudarów dworu
Szarzali spokojnością ludów pokolenia.
Ci sami, błohorodni w dworach samodzierża,
Dalej przy jednodzierżach w imieniu wizyrów
Szarzać będą pokojem tysiąca narodów;
Przecież takich bezecnych zasad wszego gwałtu
Wychodzić w towarzystwach musi postęp rządu.
Sudarstwa zewnętrznego nie mają tu związku.
Spolą się przeciw sobie w samych łupiestw celu.
Gruntem ich politycznych stosunków gwałtowność,
Więc i wnętrznych urządzeń gruntem gwałt i srogość.
W takimi związków stosunku, co nabyto gwałtem,
Zachowane jedynie to być mogło gwałtem.
KSIĘGA DZIEWIĄTA
Treść dziewiątej księgi. Pierwsze ogólnie szkodliwe skutki
ukazujące się na rodzie ludzkim po powzięciu myśli wyłącznictwa dzierży
ziemi, rodu, czyli po zaprowadzeniu samodzierstw i błohorodztwa. Nie-
szczęsne z samodzierzstwa i z błohorodztwa wpływy na naturalne sto-
sunki kobiet i mężczyzn, a stąd na rodziny. Z ducha wyłączności samo-
dzierży i błohorodztwa i z wyłączności wiar zaboboństwa, wielbożeń-
stwa (polytheisme), pierwsze główniejsze skażenie ludzkości w ludziach,
zepsucie moralności i zatamowanie w ludziach władz rozumu. Dalej
przeistoczenie naturalnych rzeczywistych stosunków fizycznych czło-
wieka z innymi ziemskimi rzeczami, przeistoczenie stosunków jego
z niebieskimi jestestwy i przeistoczenie jego moralnych stosunków z in-
nymi ludźmi. Na wzór samodzierżów i ossodarów wyobrażają sobie ludzie
bogów na ziemi i bogów na niebie. Po takowym wyobrażeniu bogów i po usa-
dowieniu się hord bojarzych następuje ustalenie się i urządzenie stanu
zabobon-uczycielów. Ofiary dla bogów stosowne do wyobrażeń bóstw
tutejszych. Rys najdawniejszych gajów świętych. Uroczystsze święta
w wielbożeństwie solstitium letniego. Ogólna w tutejszych towa-
rzystwach opinia, moralność, namiętności i obyczaje.
Samodzierzstwo, zabobon i krwi błohorodztwo
Już tu gwałcą własności wrodnych człeka prawo;
Wzruszyły całkiem ludzkiej natury ustawę,
Już mu tu odbierają i ludzkość, i ziemią;
Tamują i kaźnią rozumu w nim władzę.
Z psucia rozsądku robią towarzystw zasadę.
Wady towarzystw wyszły z wad urządzeń ziemi,
Im więcej w jej podziale gwałtu, wyłączności,
Tym więcej ma wad w sobie ludzi wspołecznienie.
Doskonalenia ludzkich towarzystw się stopnie
Są z postępem urządzeń ziemi powiązane.
Więc w ludzkich wspołeczeństwach zmiany ziemi losu
Są główniejsze epoki dziejów ludzi rodu.
Gdzie wyłącznie należy ziemia samodzierżom,
Bądź pewnym stanom, rodom albo pewnym domom,
Tam z ziemi wyzuty, z przyrodnego prawa,
Człowiek zaczął się stawać rzeczą jak zwierzęta.
Bojar nabywał człeka przez gwałt, grabież dzieci,
Przez zajęcie przechodnich na swym gruncie ludzi,
Przez wiar niejedność albo podłość urodzenia,
Przez kupno lub zamianę za inne zwierzęta.
Prócz bojara, kapłana, człowiek nie miał ziemi,
Ludzie lub byli łożni , lub już ujeńczeni.
Tych pierwszych wszędzie większa nieszczęśliwość stanu,
Nieustanna otacza niepewność ich losu.
Do słuszności, ludzkości, ci nie mają prawa,
Co nie mają obrony jakiego bojara.
Na żadnej ziemi stanąć, zamieszkać nie mogą,
Tylko, gdy się pod władzę bojara poddadzą.
Srogość w dzierżcach, zbudzana bojaźnią zemst jeńców,
Wprowadza w ludy podłość sromotną zwyczajów.
Człowiek, pragnąc zaspokoić bojaźń w swoich dzierżcach,
Zaczynał szukać czucia takiego w ich sercach,
Co zbliża do zdziczałej ludzkości wzruszenia,
I co przynajmniej łatwość przystępu mu jedna.
Wkrótce znalazł, że zwierzem albo robiąc się psem,
Prędzej w nich wzrusza duszę, niż człeka imieniem.
Wnet przywdziewa się w wilków i niedźwiedziów;
Na to rozwesela się twarz i postać dzierżców,
Zwalają mu przystępu, składać u nóg prośbę.
Tak samodzierstwo wszczęło przekształcać naturę.
Człek wyradzał się wyknąc do wzgardy, podłości
Lub ćwicząc się ustawnie w nieszczęściu, w srogości.
Tak odtąd duch nieszczęsny dzierży wyłącznictwa
Wypychał ród z porządku natury człowieka.
Jednych plemię usiłował wznieść nad przyrodzenie,
A drugich w przyrodzenia nie zostawiał rzędzie;
Odtąd nie będzie rodzaj w żadnym wchodzić kraju
Jak wspólnik, lecz jak rzeczy do towarzystw związku.
Kiedy tak samodzierstwo oraz błohorodztwo
Odbierały rodowi i ludzkość, i ziemię,
Z innych stron stajemnione wiarą zaboboństwo
Odbierało mu ludzkość i rozumu władzę.
Gdy człek wierzył, że rzeczy zewnętrzne bogami,
Że wszędzie niewidomych pełno jestot, duchów —
Pomięszały się smysły, wnętrzny umysł ludzi;
Zawrócił się i rozum powszechny narodów.
Natura uczyniła człeka niewiadomym,
Zobraźność zabobończych jestw czyni go głupim.
To gdy nietykalnym duch zrobi wyłącznictwa;
Nietykalnymi będą rozumu zgłupienia.
Jak człowiek, w którym jedna część z władz umysłowych,
Zbytnim rażona piętnem wyobrażeń pewnych,
Tym więcej się zacina w swym próżnym mniemaniu,
Im barziej wyprowadzić siłujesz go z błędu,
Choć rozsądnie o wszystkich innych rzeczach mówi,
O tym, czym nabił głowę niedorzecznie prawi,
Tak ród rażony myślą jestestw zabobonnych
Wskazuje pomieszanie w myślach z tym złączonych,
Chociaż w innym działaniu, w karmi sposobieniu,
W rzemiosłach i w rolnictwie ma zdrowość rozsądku;
Przecież, jak tylko na rzecz zrojonych bóstw wpada,
Zapala się, zacieka i bezdrożnie gada.
Im go kto przekonywa o błędzie wyraźniej,
Tym się rozjada, temu wprzecz zapamiętalej,
I wtenczas wpada często w ostatnie szaleństwo.
Jego nałóg, moralność, składa zaboboństwo.
Zabobon wznieść się wzbrania do pierwszej przyczyny,
Zrywa niezmienne człeka odwieczne z nią związki,
Zwodzi go podań fałszem i smysłów zbłąkaniem,
Stawia między człowiekiem a jestwem najwyższym
Same tylko czcze mary, jestoty wymyślne,
Nuci najgłupsze baśnie, plecie bogów zbrodnie,
Nadaje urojonym od siebie bożyszczom
Te same dwory takich siepaczów jak dzierżcom.
Miejsca święte, kościoły, nawet ołtarz Bóstwa
Stroi w bojów łupieże, zmienia w gmach wojarstwa.
Na koniec, gdy tu człowiek zobrażenia bogów
W wszystkim do swych stosował dworu ossodarów,
Było wiarą, że tylko godni wniść do świątnic
Bonzy mieć tylko mogą zjawienie tajemnic.
Bonzy tylko są woli bogów tłomaczami,
Bonzy rozdawcą nieba łask, ziemi obfitości.
Takie są błędy, z których począł się rozwijać,
I duch zabobondawców będzie się rozrastać.
Te mniemania fałszywe, a z ofiar zysk pewny
Kładły zasadę, dadzą kapłaństwu kształt rządny,
Z którym będzie ogarniać łatwiej w ludzkim rodzie
I podług woli ścieśniać, zwalniać myśli, władze.
Nauką będzie bonzów, jak błąd wmawiać w ludzi,
Jak schwycać smysły człeka, umysłu władz myśli,
Jak przez nie objąć ludzi wnętrzne przekonania:
Kto przekonaniem władnie, ten władcą sumnienia!
Niecna nauka, której oszukanie celem,
A z oszukania wszystko oszukańców zyskiem.
Ahuni z stanu skryci, mając zawsze sprawy
Z człekiem, co w oczach bogów otwarty i szczery,
Doświadczali codziennie, że więcej od smysłu,
Niż zawisłymi ludzie od władzy rozumu.
Z doświadczeń postępując więc za doświadczeniem
Zaczął nad swym bonz każdy przemyślać bożyszczem:
O kształcie, z jakim silniej smysł by uderzyło,
Więcej skuteczniejszych wrażeń zostawiało
Oraz mogło przeświadczać o dawnych podaniach,
O zdziałanych przez różne bogi cudach, łaskach.
Jak wpośród ciemnej nocy, gdy w nieznanym miejscu
Zbłąkany człek z strasznego zbudzi się nagle snu
Ostatecznym wrażeniem z jego sennych marzeń
Natarczywiej zżywiana władza w nim obraźnień
Wystawia przed nim różne potwory, straszydła;
A kiedy z rozpoznaniem, zbliżeniem te nikną,
Tuż stają się przed nim jeszcze straszniejsze widziadła,
Wnet widmo groz za grozą, poczwar za poczwarą,
Stawiać się nie przestaje, dopokąd z dniem światło,
Go było nierzeczywistym, nie zniszczy wszystkiego,
Tak zabobońcy zyskiem ustawnie kłóceni,
Będą różnymi widmy obsaczać ród ludzki,
Pokąd zgrozić przesądów zdołają go cieniem,
Pokąd błędu nie zniszczy rozum doświadczeniem.
Oto pierwsza moralność z zaboboństw wiar człeka!
Pierwsza o obowiązkach moralnych bóstw księga!
Przeistoczone związki człowieka z człowiekiem,
Urodzenie zrobiono cnotą lub występkiem:
Dzierżcom, oszustom, człeka poddano szczęśliwość.
Moralność ma tu zawsze wprzecz tych osobistość;
Musi giąć się do zysku dwóch wyłącznych stanów,
Mieści w sobie prawość gwałcenia niewolców.
Tu człek, że się urodził, przed człekiem się wstydzi.
Wyłącznych stanów żądzami, rozumem wiedzeni
Ludzie boją się prawdy; znawidzą się samych;
Miłują swych tyranów, krzyżują przyjaznych.
Skoro jest moralności wyłączność zasadą,
W obowiązkach spór spotkać same cnoty muszą.
Do ustaw moralności stosować się chcący
Musi ustawnie gwałcić porządek natury.
Stąd co dzień w obyczajach rosnąc przeciwieństwa
Pomnażają nieszczęśliwych liczbę towarzystwa.
Tam jedni przed drugimi na swoją niedolę,
Wszyscy razem wyrzekać będą na naturę.
Człek wyrodny od złego nie rozróżni dobra,
Przestanie szukać przyczyn swojego nieszczęścia
W nędzy, która koniecznym praw wyłącznych skutkiem,
W samodzierża rozbojach, w kłótniach z samodzierżem.
On wybite swe dzieci, zburzoną swą chatę
I zniszczoną całego życia widząc pracę,
W rozpaczach swój gniew cały wyzionie na dewy,
Im będzie swych wyrzucać niedoli kojarstwo.
Alboli też, wyniósłszy swe ręce do góry,
Będzie wzdychał i będzie wołał w głuche niebo.
Naokoło oszustów, zabobońców chciwość
W liczniejszych wierńcach większą licząc użyteczność,
Napełnia ich zazdrością, wnet tych zawiść z sobą
Stanie się ku narodom narodów zawiścią:
Czciciele kotów wybić chcą psa wielbicielów;
Ci drżąc z złości śmierć niosą bóstwicielom wilków.
Mniemania zabobońców, samodzierżów stanu,
Tu coraz szerzej masę ogarnia rodzaju,
Ruca w ludzi nasiono wieczne niepokoju.
Kto więcej zabójstw zdziała, więcej ma szacunku,
Na samą słabość miota sromotę i wzgardę;
Na wojarstwo, na srogość i bój zwraca sławą.
Z taką odmianą w człeku przyrodnych stosunków,
Z tym narojeniem w ludziach z czczymi jestwy związków,
Zwiększyły się niezmiernie bojaźni, nadzieje;
Te przeszły aż za życie; straszne wzrosły żądze:
Już im są znane chciwość, nienawiść, zawziętość,
Już nimi miota duma i zaciekłobożność,
W ich sprawach — miłosierdzie, łagodność i ludzkość,
Z nieprzyjacioły litość, z niewieścią płcią grzeczność
Są występkami. Oprócz gościny, przyjaźni,
Między cnoty rachują publiczne najazdy,
Okrucieństwa, zdrady, twardość i łupiestwo,
Zabobończy mord ludzi, brzydkie ludożerstwo...
Nie ma samobójstw; pełnią bestyjstwo, wszeteczność,
Tarasy niewiast, z nimi pokarmu oddzielność,
Czołganie się żon, dzieci w przystępie do ojca;
Juczenie żon przy każdym zmienianiu siedliska
Są tutejszych powszechne rodzin obyczaje.
Cokolwiek jest dla oczu człowieka przestrachem,
To miłym barbarzyńców tuczesnych jest strojem.
Z powiększeniem żądz więcej w ich myślach stosunku,
Ciąglejszy wieloznacznych słów związek w języku.
Już znaleziony sposób, przez znaki po skałach
Rozmawiać z nieprzytomnym lub przez znak po drzewach.
Lecz zemsta dusz najtęższą sprężyną, tu sędzią.
Innej sprawiedliwości jeszcze znać nie mogą.
Myśl rolnictwa zaczęła wstrzymywać zabójstwo:
Użytek z jeńców wskaże zwycięzcom rolnictwo,
Lecz zemsta stawia im się największą przeszkodą,
By użytkować z jeńców z całą spokojnością.
Skoro się zeszły w rzędzie pomysłów człowieka
Samodzierż, błohorodność, zabobon, niewola,
Zaraz gotowały zemsta, rolnictwo tu nową
W rodzaju ludzkim wielką odmianę powszechną.
To czas, gdzie lub samodzierżń, zabobon zaginie
Lub ród ludzki spokojnym niewolnikiem padnie.
KSIĘGA DZIESIĄTA
Treść dziesiątej księgi. Środki i okrucieństwa samodzierżów dla
utrzymania ludzi w niewoli; zemsta i srogość ludzi w niewoli przeciw
samodzierżom końcem uwolnienia się spod ich jarzma; środki do nisz-
czenia w ludziach uczucia zemsty i do robienia ich spokojnymi w nie-
woli. Uwagi ogólne nad skutkami wynikłymi dla ludzkiego rodu z związku
samodzierżów z zabobondawcami. Skutki szczególne z tegoż związku
wynikłe w stanie zaboboństwuczycieli. Stosownie do rozkrzewionych
i uświęconych przesądów zaprowadzane oszustostwa przy wyroczniach.
Przenoszenie się zaboboństwa z gajów świętych do zamkniętych gmachów.
Rys pierwiastkowych najdawniejszych świątyń w wierze wielbożeństwa
(polytheisme). Prędko wzrasta, powszechni się, w końcu niezmierną
staje się władza u rządców zaboboństwa; obejmują w swoją moc mał-
żeństwa, dzieci wychowanie, życie i śmierć ludzi i samodzierżów; roz-
ciągają władzę nad człowiekiem; zagarniają pod swoją moc sądy i są-
downictwo ; w końcu robią się panami życia samodzierżów i hospoda-
rów; z tego wynikają te ostateczne w stanie zabobondawców skutki,
z których natura wyprowadza własny ich upadek i utwarza w ich stanie
pierwsze ludziom ujeńczonym do swobody wyjścia.
Zemsta jest czuciem ludzkiej wrodzonym naturze.
Człowiek nie nienawidzieć swej krzywdy nie może.
Ni gwałciciel niemocen w człeku zniszczyć grozy,
Którą zostawia każdy gwałt mu wyrządzony.
Zemsta jest w przyrodzeniu praw człeka warownią.
Niewola, gdy na samym gwałcie zasadzona,
Może przez większe mnóstwo zjeńczyć rodzin kilka,
Lecz nie potrafi w żadnym na zawsze wypadku
Przez kilka rodzin zjarzmić ludzkiego rodzaju.
Niezadługo gwałt taki przegwałca gwałt większy;
Mniej licznych gwałcicieli zniszcza ród zgwałcony.
Moc istotna jest w mnóstwie. Dla rodu zjeńczenia
Trzeba wprzód bezskuteczną uczynić moc mnóstwa,
Nieczułą w nim nienawiść i nieczynną zemstę,
Skrępować wolą, zwładnąć moc i myśleń władzę.
To zdziałać prócz zaboboństw wiar nie ma potęgi;
Bez zaboboństw nie mogło stałej być niewoli.
Wkrótce bonzy zaboboństw z bany samodzierstwa
Poznały w spólnym wsparciu obfitsze pożytki;
Co dzień pomnażały się między nimi związki;
Co dzień duch zabobończy zwiększał samodzierstwa,
Duch samodzierczy zmnażał postęp zaboboństwa.
Okoliczności, chciwość, ludzkie uprzedzenia,
Choć jeszcze rzeczywiście zmowa nie nastała,
Zbliżały coraz barziej z samodzierżmi wróżby.
Robił się, wreszcie stanął spisek najstraszniejszy.
Treść takich porozumień powzięto w tych miejscach,
Co najgłośniejsze były o licznych bóstw cudach.
Najcudowniejszym oddając cześć i modły bożcom,
W ręku sławniejszych bonzów składając ofiarę,
Mieli porozumienia czy w tej treści zmowę:
„Worogowie! Prorocy! Wy, święte kapłany!
Wy, których duch z bogami zawsze połączony,
Którzy z boskich objawień poznajecie przyszłość,
Jak z rozmaitych podań wam znana jest przeszłość,
Których rozum natchniony przenika tajnice,
Równie jak wzrok przeziera wskroś góry, kamienie,
Wy, w samych tylko bogach żyjący mężowie!
Wy, którzy niebem, ziemią i piekłem władacie,
Błogosławcie nasz oręż i stan samodzierżów:
On obładuje ołtarz najbogaciej swych bożców.
Niech sprawa błohorodców będzie sprawą boga.
Powiedzcie ludom, wmówcie, że to uczy wiara,
Że stan samodzierżców jest bogów woli stanem,
Stan ludzi niewolników — bogów przeznaczeniem.
„Użyjcie wszechmocności całej waszych bożców
I zniszczcie ku nam w sercu wszystkich niewolników,
Ich gniewy, ich zawziętość, ich srogość i zemstę.
Nadajcie im cierpliwość, znikczemnijcie duszę,
Zapuszczajcie w nią samą tylko bojaźń, słabość.
Zróbcie w stanie bojarów ku jeńcom nieczułość,
Niech niewolników dusza przestanie czuć męstwo,
Niech zna przez wiar naukę tylko posłuszeństwo.
Niech wierzą, iż bóstw głosem niegodni są broni:
Skazanymi są wiecznie do prac, do niewoli.
Wmówcie w nich, że bojary są bogów synami.
Wy sprawcie, aby ludzie swej krzywdy nie czuli.
Nazwijcie krzywd spokojne cierpienia zasługą,
Poddaństwo obowiązkiem, zemstę czarta złudą.
„Zsadowcie niewolników stale w jednym miejscu.
Niech włóczęgę ścigają nieszczęścia z bóstw gniewu,
Głoście po całym świecie tę wielką, najświętszą,
Prawdziwie z samych niebios naukę tę waszą:
Bez woli bóstw na ziemi nic stać się nie może;
Przeto wszystko co cierpią, jest bogów zrządzenie.
Szczęśliwy, kto się zgadzać umie z wolą nieba,
Ten bogom zawistny, który gwałci przeznaczenia.
„Tak jeńcom wskażcie bogów w samodzierżach władzę,
Która im jest nadana przez samych bóstw wolę.
Ulegć samodzierżom jest ulegć bogom samym.
Dajcie raj uciśnionym, piekło niecierpliwym.
Niech nie ma wstępu jeniec do świątyń złej myśli,
Bo niegodną ofiara bogom z mściwych ręki".
Tu często sudar oszczep wyniósłszy wysoko
Przydał: „Przysięgam na to z gajów świętych drzewo,
Iż tylko bóstw wyrocznie mym zrządzą orężem;
Nigdy na co innego miecza nie użyjem,
Jak na cześć świętych gajów, obronę sług bożych,
Na rozszerzenie wiary świętych bożców waszych;
Wybór łupu oddamy tutejszym ołtarzom;
Z wszelkich trzód pozostałych wiernym bojaryńcom
Jeszcze pierworód brany będzie na dar boski;
Nadto z wszelkich owoców na bojarów ziemi
I z pożytku roboty każdej niewolników
Należnością stanie się dziesiąta cześć bogów."
Na taką mowę, jednym jakby duchem tchnięci,
Odpowiadają wszędzie cni zabobondawcy:
„Wprzód jeszcze, niż wyszedłeś z żywota twej matki;
Nam wiadomo, iż ciebie nieba przeznaczyły.
Jeszcześ nie stąpił nogą na to święte miejsce,
Już ten potężny bożec rzekł przez swe wyrocznie,
Iż zawrze z tutejszymi przymierze bojarmi!
Objawił, iż twe rozkrzewi plemię po tej ziemi,
I złożył w nasze ręce taką boską władzę,
Co da waszym do zwycięstw synom moc, odwagę,
A waszym niewolnikom bojaźń i poddaństwo.
Ślepe ich będzie dla nas, dla was posłuszeństwo.
Nam powierzona przyszłość, klucz piekieł i nieba,
Nam oddany sąd cnoty, występków, sumnienia.
A kto władnie przyszłością, władnie ludzi wolą.
Ten ma ich zaufanie, rozrządza ich duszą.
Odtąd zaboboństw wiara ludziom da nadzieję,
Ale wam rzeczywistą zapewni jestotę.
Odtąd my staniemy się wszystkim uciskającym
Więcej sprzyjającymi niźli uciśnionym.
„By stale usadowić waszych niewolników,
Zapchamy ich mieszkania miejscem mnóstwem cudów.
Opiekunne nad nimi przełożymy bóstwa,
Wyznaczymy obchody, odpusty i święta,
Ustanowim powinność częstą zwiedzań bogów,
Przywiążem do tych zwiedzań wiele szczęść gatunków,
Uświęcim groby, damy władzę zmarłych cieniom,
Szczęście nieść będą blisko mieszkającym dzieciom.
„Rozrucimy przeklęstwo na ludzi włóczęgów,
Wypowiemy im wszystkich opiekę, straż bogów.
Na ich prześladowanie wezwiem mary, jędze.
Przez wpływ wiar będzie jeńców rozmnażać się plemię.
W końcu i niewolnicy z wiary znać, czuć będą
Nierozerwany związek i z dziećmi, i z żoną.
„Nadto upoważnimy jeszcze wsze zwyczaje
Osiedzialności stałej potrzebę mające:
Nakażem z wiary pewną przyprawę żywności;
Wprowadzim ogień, ogień pokarmy przeczyści,
Wprowadzim wiary, więcej mające obrządku
Niżeli moralności, światła obyczaju.
Zrobiem obojętnymi jeńców na doczesność;
Dusze, całe ich czucie zajmie życia przyszłość.
„Tak spewnimy spokojny wam czas teraźniejszy,
W nich zniszczym miłość własną, w was silną zrobimy.
Powiemy: co ziemskiego, zrzekajcie się w życiu,
Myślcie tylko o niebie, żyjcie tylko w bożcu!
„W imię bogów będziemy wam dawać ziemie:
My wyłącznie zadzierżemy w ludziach myśleń władzę.
Zakażem jeńcom mówić, myśleć o swym stanie:
Nazwiemy taką mowę biesów poduszczeniem;
Otworzymy nieszczęsnym, głupim bramy nieba.
Będziem używać z sobą innego języka;
Będziemy mieli pewne tajemnicze znaki;
Z tymi możemy z sobą mówić choć zdaleni.
„Tak władnąc niewolników wolą, myślą wewnątrz,
Owładniemy wraz wszystkie człeka smysły zewnątrz,
Będziemy je zachwycać, durzyć hukiem, brzękiem,
Kadzidły, dymy, widmy, piskiem, tarabanem,
Będziemy im ukazywać, co tylko zechcemy,
Tak będą oni tylko dla was, dla nas żyli.
Wnet nędzny jeniec ujrzy swe złe w koko jądrach,
Przestanie szukać przyczyn swych nędz w gwałcicielach.
Wyniszczymy nienawiść ku wam w sercu jeńców,
A osadzimy miłość w nich dla samodzierżów.
„Otworzym księgę wiary, księgę daną z nieba,
W niej worogi, bojary będą synmi słońca;
W niej dusze pochodzące od bożca Rosogon,
Przeznaczone do samych stanów samodzierżczych;
Dusze zaś pochodzące od bożca Tomagon,
Przeznaczone do samych stanów niewolniczych.
W niej utworzone wszystkie stany są od bogów.
Niezgadzanie się z stanem będzie głównym z grzechów.
Bożnie się zachowując za życia w swym stanie
Przechodzą po swej śmierci między stany wyższe.
Źle pełniąc obowiązki stanu w tym tu życiu
Przechodzą po swej śmierci do zwierząt porządku.
„Zniszczymy w niewolnikach takim środkiem zemstę:
Uwierzą, że czynicie wszystko przez bóstw wolę,
Że złe, co rzeczywiście dziełem wyłącznictwa.
Jest dopuszczenie bogów skutkiem spraw szatana.
Tak niewolnicy będą z wiary swój stan lubić;
Wy bez zgryzot, bojaźni, będziecie ich jarzmić;
Zamiast was nienawidzieć, jak swych gwałcicielów,
Ci znienawidzą dewów jak swych cierpień sprawców.
„By porozumieć, złączyć nie mogli się ludzie,
Rzucą wśród nich niezgodę wiary zabobończe.
Tak ich moc rozerwana, sądząc dla bóstw walczyć,
Będzie dla was przeciwko sobie swą krew toczyć.
„W końcu damy wam jeszcze sposób silny, dzielny.
On wam na długo będzie w jeńcach użyteczny,
Zapewni wam powolność i wierność ich w domu,
Posłuszeństwo i wierność w człeku, w zbrojnym jeńcu.
Damy przysięgę:
Gwałtem wy ją wymuszajcie
Od ludzi wszystkich, których gwałtem ujeńczycie.
My nie dotrzymującym wam takiej przysięgi
Będziem ścigać przez słuszne boskich przeklęstw kary.
Od krzywd każdy samodzierż, jakie zdziała ludziom,
Okupi się przez dary, jakie odda bogom.
Niechaj bojar nad ludem trzyma pręt żelazny,
Jeżeli na ołtarzu złotą rózgę złoży,
Wyrocznie go nazwą bogów przyjacielem,
Wystawią pobożności i cnoty przykładem.
Tak użyteczną się wiara stanie możnym,
Obojętną, szkodzącą słabym, uciśnionym;
Ułatwi, uniewinni główne zbrodnie wielkie,
A nie wstrzyma, jedynie tylko winy mniejsze.
»Nie pragnij, co cudzego wyryje« w kamieniu,
A pomoże do ziemi obiecanej gwałtu."
Tak wielkie dobrodziejstwa daje bojarowi
To przymierze z ajuny, z wiedmy, z worogami.
Lecz odtąd obowiązkiem samodzierżów świętym
Zawsze zabobondawcom być wiernym, posłusznym;
Nic nie poczynać nigdy bez ich bóstw wyroczni;
Nic nie działać, co może przynieść szkodę cerkwi;
Ni wątpić, że co ręka ajuna rozwiąże,
To rozwiązane już tym samym w niebie będzie.
Niech niszczy lud niewinny, niechaj czci świątynie!
Niech nie gwałci bezpieczeństw nigdy w ich obrębie;
Niech wiernie składa łupiestw działy na ołtarzu.
„Biada wam! Waszemu biada pokoleniu!
Gdy zaniedbacie dary, pójdziecie wprzecz bonzom,
Tkniecie się świętokradzko, co poświętne bogom —
Najprzód przeklęstwo spadnie na krew, głowy wasze,
Niezbłagane wyrocznie przemienia was w zwierzę,
Staną wprzecz wam prorocy i złączą się z ludem;
Wkrótce wy zostaniecie jednodzierża jeńcem.
Pomnijcież zawsze: w czyjej władzy bogów wola,
W tych ręku jest dobroć, w tych jest piorun nieba."
Gdy tak pobożniejsze immany, wróżbity,
Po rozmaitych świętych gajach przemawiały;
Często grzmiało, błysnęło lub tarcza spadała,
Albo przyłbica, albo inny oręż z nieba.
A święty Abun wiedząc już, co myśli bóstwo,
Jak w zachwyceniu wołał: „Szczęsne godło!
Utwierdzają przymierze nieba samodzierżów.
Niezwalczonym z tą będziesz tarczą, synu bogów!
Lecz pomnij, że w Ajunow ręku mniemań władza;
Samodzierżom, bojarom tylko ostrze miecza;
Kto władnie opinią, władnie ludów mocą;
Przed tą wszystkie mocarstwa ulegć, upaść muszą".
Oto jest związek w dziejach ludzkich najstraszniejszy.
On nie stanom szczególnym, rodowi zawistny.
On wydarcie mu wrodnych własności uświęca,
A nietykalnym powrót własności tych działa.
On towarzystwom, rządom za główny cel daje
Wiar zabobończych świętość, wyłączność, krzewienie.
On plemię ludzkie bogów imieniem nikczemni;
Z porządku przyrodzenia wypchnął rodzaj ludzki,
Z rodu jednej natury robi dwa rodzaje,
Całkiem sobie zawistne, naturze przeciwne.
Jednych z własności wrodnych na zawsze obdziera:
Tak utwarza z nich rodzaj podlejszy od ludzi;
Drugim więcej nadaje niż dała natura:
Tak utwarza z nich rodzaj wyższy nad ród ludzi,
W obu razach wypchnąwszy z porządku natury,
Robi na się zajadłe, nieszczęsne potwory,
Które ustawnie cierpić, zawidzić się muszą;
Dopokąd się nie zagubią lub do praw nie wrócą.
Tu nieszczęsna epoka, gdzie padły narody,
A dzierżcy i ajuny narodem się stały.
Tych niezgody, złość, zbrodnie, spiski, zdrady, boje,
Przez nich krain, narodów działy, rozszarpanie,
Nazwały się dziejami i prawem narodów.
Odtąd wsze omamienia pierwsze ludzkich zmysłów
Będą wiarą zświęcone, mieczem warowane,
Jako niebios wyrocznie będą nietykalne,
Przesądy zabobonne wiernych pobożnością,
Zbłąkania smyślne bóstwem, a z tych wnioski — wiarą.
Odtąd błędy, oszustwa — wiarą zabobonów
Wnidą w główną zasadę towarzystw i rządów;
Prawda będzie bluźnierstwem, rozum będzie głupstwem,
Uprzedzenia i głupstwo nazwą się rozumem.
Prawo wyłącznictw zajmie praw natury miejsca,
Opinia zastąpi ludzkości uczucia,
Człowiek sobie podobnych nie wzruszy się jękiem,
Ni własnej nędzy, ani niewoli swej stanem,
Tylko słów, tylko pewnych imion wyrzeczeniem.
Jedynie opinia wzrusza opinią.
Odtąd zrządcami szczęścia ludzkiego zostaną
Same tylko oszusty, ludzi gwałciciele.
Zamyślać się nie będzie wolno o poprawie
Losu cierpień ludzkiego rodzaju, tylko takim,
Których będzie starania zamiarem jedynym
Utrzymywać w przesądach, w uprzedzeniach ludzi,
Aby z nich tym sposobem zyskiwać najwięcej.
Duch zaboboństw z samodzierstw duchem skojarzony,
Żądzą zabobondawców, błohorodców dęty,
Wylęże te księgi praw, występków i kary;
Księgi morderstw, okrucieństw, szkaradnych katuszy.
Tu spłodzi prawa kary zabobonnych czynów,
Tortury, spraw szatanich, kary chęci biesów;
Prawa ohydne przeciw człeka niewinności,
Prawa przeciw naturze, przeciw rozumowi.
A gdzie same stają się prawa nieprawością,
Tam sąd, tam sprawiedliwość nieprawości bronią.
Odtąd zasadą takich towarzystw potworczych
Będzie użytkowanie, gwałcenie praw cudzych;
Sprzysiężenia się przeciw rodowi ludzkiemu;
Zdarcie praw z zostawieniem życia obowiązku;
Wzięcie ludziom rozumu, sił, woli, ziem, morza,
Zostawiając powinność ustaw przyrodzenia,
Stąd ustawne sprzysięgi ludzi przeciw ludziom,
Stanów przeciwko stanom, domów przeciw domom;
Dobro powszechne rządów nie będzie już celem;
Oszukać, samodzierżyć, wszech ustaw zamiarem.
Społecznienia się tylu stanów sprzecznych z sobą,
Z których każdy ma własny wyłączny użytek,
Na próżno przez systemat porządny chcieć będą
Uczynić z swoim dobrem trwały nieporządek,
W wspołeczeństwach, co części tak sporne składały,
Spór w porządku moralnym z porządkiem natury.
Poświęcone narodów szczeście dobru dzierżcow.
Moralność mając w przeciw żądze wyłączników,
Będzie do błohorodców zginać się użytku
Lub do zabobondawców ustawy zakonu.
Tych myślą prowadzeni, żądzą dęci ludzie,
Będą lękać się prawdy, nienawidzić siebie;
Miłować swych tyranów, krzyżować obrońców;
Wskazujących im prawdę brać będą za biesów.
Wszystkie przyrodne związki tu przeistoczone,
Zbrodnią lub hańbą samo stało się rodzenie;
Z ludzi zradzając ludzi srom spełnia natura;
Krew rozgatunkowaną w rodzaju została:
Gwałciciel będzie wiecznie rodził gwałcicielów;
Niewolnik będzie wiecznie płodził niewolników.
Nie będzie się mógł rodzić człowiek, ale tylko
Zaboboniec, niewolnik i samodzierż jego.
Przez ten spisek maż ginąć wiecznie rodzaj ludzki?
Wyrwać cóż go potrafi z zbóstwionej niewoli?
Natura...
Kto przeciw niej — zmieni się lub zginie;
Natura ni się zmienić, ni zginąć nie może.
Ona z potwórczych części, z chao niesfornego
Wyprowadzi z własności prawem towarzystwo.
Obróćmy tu najpierwej pilniejszą uwagę
Na zaboboństwa-dawców; szukajmy w ich stanach,
Jak przezorna natura upadek, ich zmianę
W samym ich przysposabia wzroście i bogactwach.
Tyle złoczyństw sprawczynią jest wiara zaboboństw!
Jest to niezbędnym skutkiem gwałtu praw natury.
To cierpieć znaturzonych zmuszone są stany:
Tak chciało przyrodzenie przez bezecność, zbrodnie
Gubić ich między sobą lub zwrócić do siebie.
Tyle źródeł oszukaństw, różnego przesądu,
Tak z mocą nieskróconą potężny wzrost stanu,
Musiały w nim zgromadzić niezmierne bogactwo.
Pół ziemi w wielu krajach objęło kapłaństwo,
Natura mu zgotuje upadek w bogactwie,
Rozprzęże w jego członkach żądze niezmierzone.
Namiętność zdrze obłudną skromności osłonę,
Odkryje, im więcej czczoną, tym brzydszą rozpustę.
Tyle oszustostw, tyle nabrojonych bożców
Wiodło potrzebę mnóstwa bóżnic i ołtarzów.
I w tym natura zdziała burzyszcz zabobonu,
Strasznym wycechuje piętnem na każdym tu wieku,
Że czasy największego zmnożenia występków
Są czasem największego mnóstwa bóstw, ołtarzów.
Wtenczas nie ma sumnienia, gdy je grosz okupi,
Gdy baran na ołtarzu lub kozieł spokoi.
Nadto jeszcze przy takim świątyń, bożców mnóstwie,
Pracując nad zzyskaniem swych praw przyrodzenie,
Otworzy barzo liczne i najpierwsze drogi,
By się przez zabobońców zswobodził ród ludzki.
W każdym główniejszym miejscu świątyni lub gaju,
Słynniejszych z cudu bogów albo też przy dworcu
Samodzierża z swych włości, z potęgi sławnego,
Po sto się naokoło bożnic sadowiło;
Przy nich urzędy wyższe brał ród błohorodców;
Do niższych służb miał drogi człek z rodu niewolców.
Księża wyżsi, co tylko wchodzili w tajnicę,
Augur, co dojść z ptastw lotu przyszłość znał sztukę,
Arusp, co mu bóstw wolę jawią bydląt kiszki,
Popy, co znali plamy ofiar nieczystości,
Co wiedzieli, gdy wodę, olej albo wino,
I kiedy sól, chleb skronie byka nosić miało;
Na te urzędy wyższe, prożniackie, zyskowne,
Pchało się samodzierżów plemię wyłącznicze.
Tuż z jeńców dla swobody wpychało się mnóstwo
Na odźwiernych, rymokletów, tancerzy, śpiewaków;
Ci wymyślają bożców świątnicy ozdobność;
Ci zrządzają obrządki i świąt uroczystość;
Gwiaździarze, którym wieszcze zwierzano patrzalnie,
I słupy z tajemniczymi napisy słoneczne,
Ci są stróżmi tajemnic języka prawd świętych;
Ci spokoją złych bogów i cienie umarłych;
Ci dzień i noc warują świątyni podwoje,
Wypędzają z kościołów psy i niedowiarce;
Owi gotują paszę bóstwionym zwierzętom;
A tamten na usługę poświęcał się wężom.
Drudzy ustawnym pieniem dają chwałę bogu
Albo gędźbiąc dodają nabożnym zapału,
W świętych tonach szukają niebieskich zachwyceń;
Nie ruszając się myślą o niebach w noc i w dzień;
Owi cęgami szarpią swoje własne ciała,
A krwią trąc czoło zwodzą proroków w się ducha;
Inni, na miejsc cudownych świecą się szermierzów,
Na pobożnych tułaczów, włóczęgów, pielgrzymów.
Tu nadszedł czas, w którym z tak zbytecznego mnóstwa
Zrządzicielów zaboboństw, przesądów, oszustwa,
Natura znajdzie powód wielbożeństw upadku,
Ruci nowe nasiono towarzystw postępu.
KSIĘGA JEDENASTA
Treść jedenastej księgi. Zbytecznym rozmnożeniem się kapła-
nów wielbożeństwa wzmagały się między nimi niezgody i kłótnie. Upadek
ich zaboboństwa i upadek ich stanu. Powstanie mędrców; przez tych
zwrócona uwaga na rzetelniejsze stosunki jestestw. Powzięte i ogłoszone
wcale nowe wyobrażenia o przyrodzeniu i o rozmaitych tego świata
rzeczach. Wszyscy postępując w rozwijaniu tych wyobrażeń bez do-
świadczenia, samą tylko drogą pomysłu, wkrótce przy trudnościach
tłomaczenia skutków, pochodzących z ukrytych przyczyn, zbłąkali się
i wpadli na wyobrażenia duchów. Początek wiary duchbożeństwa;
wiary duchów dobrych i duchów złych. Obraz główniejszych zasad
i składu tej wiary. Wystawienie ówczesnych piekieł i rajów. W karach
piekła i w nagrodach raju wykazuje się z tutejszego czasu ludzi moral-
ność. Główniejsze tu powinności religijne i moralne człowieka.
Przesąd potrzebny ludom! Jedynie sam przesąd
Stwierdza ludów spokojność, posłuszeństwo i rząd.
Prawda jest niebezpieczną: ona ludzi burzy.
Są błędy, które święcić, ubóstwiać należy,
By nietykalne trwały dla szczęścia rodzaju —
Krzyczą zabobondawcy, dzierżcy mego czasu.
Ich głos rozum powszechny zakaził szeroko.
Nawet między mędrcami pytaniem to było:
Czyli prawda być może ludziom użyteczną?...
Widziałem większość przeciw prawdzie obruszoną.
Zamilknijcie, wy, stwórcy samego przesądu,
Kaziciele ludzkiego serca i rozumu!
Czyż rozsądnie być może dawaną wam wiara
W sprawie, gdzie osobistość największą jest wasza?
Wszakże oto dowodem wyście oczywistym,
Ile fałszywy ludziom przesąd jest szkodliwym.
Rody! Każde jestestwo i każde stworzenie,
Gdy się z rzeczmi w stosunku prawym nie znajduje,
W swoim się rozmnażaniu, w istnieniu swym cierpi;
Takie ani nie rośnie, ani się nie krzewi.
Czyliż jedynie człowiek być mógłby szczęśliwym,
Gdy żyje z tymiż rzeczmi w stosunku nieprawym?
Czyliż drzewo lub kamień, gdy mniemany bogiem,
Gdy przed nim dla zmiękczenia nad swoim nieszczęściem
Będzie się człowiek dręczył i ślochał, i jęczał,
Ma więcej dać mu szczęścia, niż gdyby dom składał?
Równie jak te rodzaje wiązu pełzające,
Równie jak to w mrowisku kopiące się mrowie,
Tak nie jest spod koniecznej ustawy wyjęte
Człeka plemię.
Narody, jesteście nieszczęsne!
Bo ni moralność, prawa ani towarzystwa,
Nie stoją na stosunkach prawych przyrodzenia.
Błąd przyczyną cywilnych nieszczęść, politycznych.
Szczep błędów w wyłącznictwie, w czczeniu zmamień smyślnych!
Tylko prawda odkryje fałsze złych stosunków,
Tylko ona wykaże źródło cierpień ludów;
Nie rozburzy towarzystw, prawda je ulepszy;
Ona ustali, zwróci pokój między ludy.
Wszelakie zamieszania, powstając w krainach
Z ukazaniem się prawdy pierwszy raz w narodach,
Nie są jej dziełem, ale skutkiem są oporu —
Przesądów i wyłącznych stanów, dwóch stwór błędów.
Prawda, nie będąc tylko rzeczywistym stosunkiem
Ustaw, których porządek natury jest skutkiem,
Ma zawsze w swym zamiarze, jak sama natura,
Ogółu szczęście. Mniejszej części sam błąd sprzyja.
Prawda znakuje karby tej osobistości,
Która nadto jest dzielną, gwałtowną u ludzi.
Błąd niszczy wszelki obręb przed osobistością,
Nieograniczoność jej skazuje zwodniczą.
Błąd każdy tysiącami innych płodzi błędów.
Bez przesądu wyłącznych nie byłoby stanów.
Prawda, choć uciśniona, choć prześladowana,
Siłuje się rozwinąć, wzrastać jak natura.
Przesąd, i co się na nim zasadza, to wszystko,
Choćby potężnym było, choćby je bóstwiono,
Swego przecież upadku skazę nosi w sobie:
Samo się kłóci, truje, upada, niszczeje.
Stan wielbożeństw kapłanów wszakże widzieliśmy,
Jak stanął na najwyższym stopniu bogactw, mocy;
I właśnie obaczymy w tejże porze czasu
Rozwijające się w nim nasiono upadku.
Uczeń jego z żywością wyobraźni mniejszą,
Lecz mąż nierównie z wyższą dowcipu dzielnością,
Objął razem naturę, i czas, i niezmierność,
Ogrom świata, ród człeka i bóstwo i wieczność.
Zebrał mędrców zachodu i wschodu wiadomość,
Lecz nie mając doświadczeń, wniósł wszędzie wątpliwość.
W ogóle przyrodzenia uczynił podziały;
Umiejętność powszechną dzielił na nauki;
Przez większe ciała zaczął swe zastanowienia.
Najprzód się nad ogromem niebiosów zamyśla,
Daje planetom, stałym gwiazdom stałe miary,
Nieustanną działalność, drogi i obroty.
Gwiazdy maja bieg podług niego tylko jeden;
Wieloraki bieg planet z wielu różnych przyczyn.
I to sprawia na ziemi naszej zmiany wszystkie,
Jednych jestot ginienie, drugich odradzanie.
Myślił nad ciał istotą, nad różną własnością,
I nad tą materii dzielnością wzajemną;
Po skutkach badał przyczyn: dociekł związku ciała,
Jak jedne powstawają, drugie giną jestwa.
On to pierwszy założył początek nauki
O rozbiorze przyrodnich wszech ciał w szczególności.
Zaprzeczył kształt pierwiastkom i wszelką działalność;
Przyznaje wieloraką ukrytą im własność;
Mierzy podług ich zgody, sprzeczności, wzajemną
Albo sprzeczną działalność wszech ciał między sobą;
Tęż własność być mniema przyczyną ciężaru;
Przez nią dzieją się zmiany na niebie, w powietrzu.
Uważa rzek początek, ujście, mórz rozstrzenię,
Zburzenia, gór trzęsienia tłumaczy przyczynę.
Wszystko, co jest na ziemi, to w trzy rzędy dzieli:
W pierwszym kruszce, rośl w drugim, w trzecim zwierzę mieści.
Przebiega ziemie, kruszce, kamienie, zwierzęta;
Spotkał takie, od roślin co nic nie rozróżnia.
W roślach czyniąc porządek na gatunki, rody,
Wnet dostrzegał w nich przestęp do życia nieznaczny;
A niezadługo nawet znalazł się z takimi,
Które trudno rozeznać, roślą czy zwierzami.
Zwierzęta dzieli w różne gatunki, rodzaje;
Każdemu swą oznacza namiętność, zwyczaje;
Każdemu daje ubiór i właściwe farby,
I opowiada, jakie na nich mają wpływy
Różne tej ziemi kraje, różne wychowania.
Dłuższe życie samicom, krótsze przyznał samcom.
Pomiędzy zwierzętami spotyka człowieka,
Uderza go wyłączna rozumu w nim władza;
W smysłach od innych zwierząt ta niezmierna różność
I ta w dotykaniu się dziwna doskonałość.
Rozpoznaje w nim duszę. Pierwszy tę myśl rzuca,
Co za lat tysiąc ludzki rodzaj zmieniać miała:
Nie ma żadnych wrodzonych wyobrażeń w człeku,
Wszystkie od zewnętrznego przychodzą mu smysłu.
Potem rozbiera ciało. Tam się zastanawia
Nad wnętrznym składem członków, żył i ruchem serca;
Uważa, chce dociekać przyczynę krwi biegu;
Potem przybliża, stawia człeka przy człowieku,
Przebiega wszystkie z sobą ich związki, stosunki,
Zważa w każdym potrzeby, prawa, powinności.
Z nich wywodzi ustawę wspołeczności ludzkich,
Wskazuje dzieje wieków przyszłych, teraźniejszych.
Te wiadomości wstrzęsły wszędzie wielbożeństwo,
Gdziekolwiek zasięgnęły, wszędzie niedowiarstwo.
Chodzą mędrcy do świątyń, ale już nie bogom
Oddawają cześć, tylko pospólstwa mniemaniom.
Czczą je bany, jak władzy narzędzia potrzebne.
Śmieją się same z siebie augury poważne,
Jeśli przy locie ptaków, grzebiąc w trzewie wołu,
Przypadkiem w oczy jeden spojrzy drugiemu.
Jest w łańcuchu nadsmyślnych zobrażeń ogniwo,
Pewny, konieczny przechód od fałszu poznanego,
Od ubóstwiania rzeczy do zobrażeń duchów.
Ten przechód jest niezbędnym w tej epoce czasów.
Nie mogąc ludzie bóstwie poznane już rzeczy
Musza widzialnych skutków ubóstwiać przyczyny.
„Ja powiesiłem w niebios rozstrzeniach na niczym
Gwiazdy, miesiąc i słońce; i ja rozkazałem,
By zawsze swe oblicze ku ziemi zwracało
Grzejąc ją, użyźniając na krom przez swe światło.
Jam stworzył ziemię, nad nią człowiek w rząd uwładnion;
Jam stworzył ziarno, w jednym zawarłem milion,
Jam rozliczne naczynia zdziałał w zwierzach, w drzewie;
Jam niedościgłe żyłki dał każdej roślinie,
I w tych zamknąłem ogień, co tam jest, nie pali.
Po ziemiach toczę źródła, strumienie i rzeki;
Ja na powietrze wznoszę z rzek i z morza wody,
Co wszędzie się rozchodząc skrapiają świat cały.
Moim dziełem jest człowiek, którego wzrok wiedzie,
Odkrywa mu jestestwo, którego nie pojmie;
Jam osadził w tchu jednym całą moc człowieka,
I tę, wam niepojętą, w nim władzę myślenia.
Zaprawdę, zmartwychwstanie nastąpi powszechne,
Doskonalszy ród ludzki, całe przyrodzenie.
Czyż, który w jednym człeku stworzył wszystkich ludzi,
Temu trudniej odrodzić tychże samych ludzi?
„Pokąd dzień nie nastąpi powszechnej jasności,
Dopotąd złe rozciągać będzie się po ziemi.
Ostrzegam: zostawiłem synom światła w gwiazdach,
Wsparcie w wszystkich żywiołach i w cnych ludzi synach.
Zwierz, drzewa, gwiazdy są pod strażą czystych duchów.
Każdy rok, miesiąc, każdy dzień ma swoich stróżów.
Za każdym człekiem chodzi duch, z którym jest światło,
On go strzeże, on czuwa na wsze słowa jego".
Oto treść i moralność wszech wiar duchbożeństwa
Na nowych zasadza się fałszach zaboboństwa.
I ton błąd jest niezbędny w człeka przyrodzeniu,
Trzyma się rzeczy, smysłów ludzkich, władz rozumu.
Jest przechód z wszechbożeństwa do zobrażeń duchów;
W tym przejściu wszczęty zaszczep wszech wiar duchbożeńców.
Choć z błędu w błąd, lecz przez ten krok zobrażeń ludzkich
Rozum udziałał postęp towarzystw następnych.
Z smyślnych zaboboństw idąc w pomysłów zaboństwa
Zbliża się do jedności wyobrażeń bóstwa.
W tym tylko jest dla ludzi ten przechód szkodliwy,
Że i w tych zaboboństwach jest duch wyłączniczy;
On wstrzyma lat tysiące wolność nauk mędrców,
W dociekaniu w naturze przyczyn jawnych skutków.
Tak więc przez wielbożeństwa kapłanów niezgodę,
Sami zrządzać musieli swojej wiary zgubę,
Sami upadek swego stanu udziałali.
Stało się, że przy końcu tych czasów epoki
Duchbożność była mędrców i sudarów wiarą,
Wszechbożeństwo pospólstwa jeszcze zabonnością
KSIĘGA DWUNASTA
Treść dwunastej księgi. Ogólny obraz towarzystw składających
się z samodzierżów, z błohorodców, z zaboboudawców i z niewolników.
Skutki, jakie duch wyłączności stanów samodzierstwa i zabobondaw-
stwa sprawił na duszy i na ciele osób tychże stanów. Skutki, jakie tenże
duch wyłącznictwa działał na władzach rozumu mędrców ówczesnego
czasu i na powszechnym rozumie ludzkiego rodu. Skutki tegoż wyłącz-
ności ducha na główniejszych klonach i na rodzinach samodzierżów,
błohorodców i ówczesnych sudarów czyli hospodarów. Z tak zepsutych
rodzin samodzierczych i błohorodczyeh niepodobną staje się tutejszych
wspołeczeństw dalsza trwałość; w samej zasadzie ich towarzystw jest
nieustanna niezgoda, a z tą nieustanne zaburzenia i wojny. Konieczne
tych wspołeczeństw dążenia do jednodzierżstwa. Przyczyny wojen w tej
epoce i sposoby zapalania ludzi do najezdczych wypraw i wojen. Obraz
wojennych wypraw, zbrojenia się i bitew w tutejszych czasach. Obraz
stopnia niewoli rodzaju ludzkiego, do jakiej przywiódł go duch wyłącz-
ności samodzierstwa, błohorodztwa i zabobondawstwa. Nie odstępuje
go natura; zwraca i nawodzi różnymi środkami do swego przeznaczenia,
do odzyskania swoich praw przyrodnich.
Więcej ludzką naturę kazi wyłącznictwa
Duch w Łych, których obdarza, niż których obdziera.
Umysł niewolczy traci swą dzielność, sprężystość,
Podły cierpi, ma przecież nad cierpiącym litość.
Duch zaś wyłączniczy zawsze gwałtownym, okrutnym,
Srogi w osobistości, w żądzach nieskróconym,
Z możniejszymi nikczemny, z równymi jest dumny,
Z słabymi pełen wzgardy, twardy, jest okrutny.
On w swoich czynach nie zna ludzkości uczucia,
On jęczącego depcze śmiejąc się człowieka;
Z chełpem puszy się brocząc na placu w krwi ludzkiej,
Gdy tej rozlew dogadza dumie osobistej.
Tak jest: więcej wyłączność niż nędza, niewola,
Przerabiała i psuła naturę człowieka;
Więcej w dziejach okrucieństw osób z błohorodców,
Niźli złoczyństw z natury praw obdartych jeńców.
Nie było samodzierżca, co widząc plac bitwy,
Zrzekł się dalszych rozbojów i zaprzestał wojny.
Byli ludzie, z ostatniej potrzeby występni,
Których od zbrodni czucie wstrzymało litości.
Przebiegając świat cały, już nie ma tej ziemi,
Gdzieby nie był ślad pierwszych barbarzyństw srogości:
Wszędzie widzić wyłączny duch jak kowa więzy,
Których piętno najświatlejsze długo noszą ludy.
W samodzierżach próżniactwo, w jeńcach zbytnia praca,
Płodzą niezliczne wieków tutejszych nieszczęścia.
W jednych i w drugich, będąc wyłącznictwa sprawą,
Przewróciły nierówność fizyczną, moralną.
Tamtych zbytek, nieczynność aż nad miarę tuczy;
W tych tu niewola, nędza, miazgę w kościach suszy.
Stąd ciał słabości, chorób gatunki liczniejsze
Są w tych tu towarzystwach, niż były w naturze:
Znikczemnieni szukają w namastach męskości,
Ich ciała puch spulchniony twardością swą razi.
Przewrócon sił porządek, rozumu i głupstwa.
Niewstrzemięźliwość niszczy więcej niż nieszczęścia:
Mnożone wyłącznictwem i wszczęte wojarstwem,
Kaźńrodztwo i bestyjstwo wszech stanów narowem.
Umysły zniewieściałe, pracy się chroniące,
Za ciężar mają pełne niepokoju życie.
Stąd samobójstwo wszędzie w wyłącznych honorem;
W kobietach, w jeńcach — banom wierności dowodem.
W próżniakach żądze prawym nie zajęte celem
Nieuczciwości każdej stają się nawiasem:
Stąd gry, pijaństwo tutaj zabawą zgromadzeń.
Chwyta je chciwie dusza w nudach dla roztargnień;
Bawią ją, rozrywają spiski, zdrady, gwałty;
Szuka i ubiega się gdzie kłótnie, gdzie bitwy.
Stąd pracę użyteczną okryto sromotą,
A każdy czyn gwałtowny oznaczany sławą.
Osobistość niezmierna i żądze niezmierne;
Przepych, tuż nędza, z nimi zbrodnie niesłychane.
Krzywdy, napaść, kaźń nawet tu w uszanowaniu;
Krzywoprzysięstwa, wszystkie wymysły podstępu,
Zajazd, niesprawiedliwość szlachetne są drogi.
Znikczemnionych przywary, dusz podłych sposoby,
Do urzędów gościńcem bitym, do ślachectwa.
Złoczyństwo zzuchwalone, łotrowstwo szczęśliwe
Najpowszechniejszym torem jest do osudarslwa.
Chciwość powszechną, główną tych tu wieków żądzą.
Przyjaźń nie ma ludzkości ni dobrodziejstw czucia,
Gruntuje się na siły, na wspólnictwie gwałtu.
Każde wyłącznych szczęście cudza piętni krzywda.
Brak miar, potrzeb i środków do ich opatrzenia,
Nawet zbytek w rozkoszach wystawia ich dusze
Na ten celec, gdzie z nimi miesza się cierpienie.
Wyłączność samodzierżów, władców zaboboństwa,
Przeistacza usilnie wsze wyobrażenia:
Pierwsi i drudzy będąc z ducha swego stanu
Nieprzyjaciółmi rzeczy prawego stosunku,
Klnęli, zwali naukę prawd — kraju występkiem,
A mędrców niebezpiecznym dla kraju gatunkiem.
Tak zaklęta natura, świat stał przed rozumem.
Sam świat z czczych wyobrażeń stał się nauk celem.
Tworem duchów rozumu władze zarażane
Wywodzą z nich spraw ludzi szczęście i nieszczęście,
Tłomaczą wszystkie skutki przez skryte jestoty,
Widzą niewolę ludzi w ustawie natury,
Lekarstw naukę robią bogów tajemnicą;
Duchów dobrych cudem, złych sklęciem wszystko leczą.
Dziejopismo o wszczątku rodów z błahych baśni,
Z bezrozumnych się wcielań bogów składa pieśni.
Podział lat, wieków, znaczą w świątyniach napisy,
Albo śmierć, albo wyższych kapłanów wybory.
Treścią dziejów sam przechwal błohorodców domu,
Uwielbianie najsroższych wojarzów rozboju;
Wywód pochództw, pokrewieństw z bogi samodzierżów,
Lub miłości, kaźńrodztwa, śmierci bogiń, bogów.
Kiedy lak duch wyłącznictw, dzierży, zabobonów
Kaził przez wyobrażeń fałsz władzę umysłów,
Ginął rozum powszechny; zpsuto jego władzę,
A dzierżców, zabobońców wzięła jego miejsce
Opinia. Ta, będąc wyłączników stworem,
Stała się prawdy, czucia ludzkości zniszczeniem;
Objęła wolę, siłę, i jeńców, i dzierżców.
U niej dla niewolników moralność jest tylko;
Dla osób urodzenia honor czcze tu słowo,
Pod którym się bezecne kryje samolubstwo,
Co moralności shydza i znieważa prawo,
Uwalnia od prawości i od czynów cnoty,
A łupież, ludokupstwo, spisków słowność, gwałty,
Dla ich działań nad słabszym służba mocniejszemu,
Znajdują się w prawidłach tu ludzi honoru.
Opinia tę niecną moralność uświęca,
Co obrządków przestrzega, nie ludzi sumnienia,
Co łatwi możnym zbrodnie, słabych karci winy,
Która wszelką niewinność tylko darem mierzy.
Z nią złoczyńca wyrzeknie w sumnienia pokoju:
Zabiję brata, potem podpłomyk dam Bogu.
I ten wojownik, który krwią moich współbraci
Spluzgał brzeg Wisły, człekiem był tej moralności.
Wyrznę tysiące ludzi — rzekł w swym bożnym duchu —
Potem złożę świętemu złoto na ołtarzu.
Tej opinii wpływem skryto sprawiedliwość,
W takową nieprzejrzałą wtrącono ją ciemność,
Poobwodzoną tylu manowcy, wybiegi,
Poczyniono skrzywdzonym całkiem niewidzialną.
Zamiast zawiązania jej tylko samej oczu,
Zawiązano je wszystkim, co jej szukać mają.
Jaki błąd w zobrażeniach ogólnego rozumu,
Taki był w błohorodców i mowie, i czuciu;
Taką niezrozumiałość, błędność i przeciwność
Widzić w ich sercu: razem łupież i gościnność;
Swej nieustanna bojaźń utraty wolności,
A razem ciągła żądza ujeńczania ludzi.
Względem płci białogłowskiej największa pogarda
Oraz w jej czci obronie ślachetność największa.
Za fałszem wyobrażeń poszło, że ich mowy
Więcej zdatne do sfałszań niż tłomaczeń prawdy.
W wszystkich językach rozbój, srogość zwano męstwem,
Zmowę — traktatem, szczęsny gwałt — prawa nabyciem;
Błohorodców, zabobońców, dzierżców — narodami;
Naród — motłochem; podstęp, sprzysięgi i spiki,
Zdradę, łupież, zabójstwa — narodów praw księgą.
Niewolę — porządkiem, a rozpustę — wolnością;
Rozkaz gwałcących — prawem, sprawniony gwałt — rządem.
Zabobon — religią; wolę rodu — buntem;
Oszustność — nabożeństwem; obrząd — moralnością;
Udział bogom z łupiestwa, z rozbojów — ofiarą;
Z ziem jednych obdzieranie — drugich dobrodziejstwem.
Wojarz, zburzca miast, łotr był bohatyrem.
Błędność w wyobrażeniach, fałszywość w mówieniu
Były tu zasadami wszech działań umysłu.
Fałszywość w wszystkich ludziach tej epoki dziełem:
Podległość utrzymuje dzierżca jeńców fałszem,
Bonz fałszem swego stanu święci zabobonność,
Jeniec fałszem przedłuża swe życie, spokojność,
Kobieta fałszem zwraca swego dzierżca oczy.
W towarzystwach, gdzie główną zasadą są gwałty,
Nieprzyjacielem każdy jest człowiek człowieka;
Więc u wszystkich być musi zmyśloną postawa,
W wszystkich wnętrzne uczucia nie godzą się z słowy.
Równie tam kryć się z cnotą, jak z zbrodnią należy.
Kto się najwięcej sztuki fałszości pouczył,
Taki stosowniejszego wychowu tu nabył.
Prosta otwartość, szczerość, prostactwem tu, głupstwem,
Grzeczność, szanowań znaki są zmyślań zwyczajem,
Odwiedzania się, wspólna żałość, radość — fałszem.
Zewnętrzne znaki uczuć wewnętrznych są kryciem.
Błohorodziec, samodzierż i próżniak wypasły
Moc obraźni wystawia napaściom swej żądzy.
Płeć w niewoli najpilniej te chwile uważa,
Gdzie jej w swoim tyranie znaleźć wolno czucia,
Ćwiczy się więc w takowej chwili podchwyceniu,
Tak od dzieciństwa wszczyna w sobie szkołę fałszu,
Dzień w dzień doskonali się w postawach obłudzeń,
Nie podług serca, ale podług mężczyzn wyobrażeń,
Układa się w pochlebstwach, w oszukaństw ubiorach,
Czyni przebór w gatunkach obłudy, powabu,
Uczy się pobożności i w niewstydzie wstydu,
Uczy się zmyślać miłość, zazdrość, obojętność,
Udawać łzy i gniewy, wzruszenia i litość.
Z tylu fałszami taka płeć staje się matką,
Jest samodzierżczych plemion pierwszą uczycielką.
W towarzystwach, gdzie taka nierówność potworcza,
Nierówność z przyrodzeniem w ziemi, w ludziach sporna,
Gdzie wszystko jest przeciwne ustawie odwiecznej,
Gdzie część większa użytkiem być ma części mniejszej,
Nie mogło być powszechnej zgody ani dobra,
Jednej woli ni mocy, praw ni wykonawstwa.
Każda wtenczas rodzina, każdy stan, dom każdy
Ma swe wyłączne dobro, wyłączne zamiary;
Oszukiwać, panować jednym wszystkich celem,
Sprzyjaźnianie się z sobą jest spisek za spiskiem.
Gdzie jeszcze powszechnego nie mogło być dobra,
Tam ni powszechna wola jeszcze być nie mogła,
Przeto dążenia duchem prawodawstw tutejszych
Jest wprowadzanie coraz nieprawości nowych.
Towarzystwa bez prawych cywilnych stosunków,
Ni prawych mieć nie mogą politycznych związków.
Od zewnętrznych stosunków ludów między sobą
Koniecznie ich wewnętrzne stosunki zawisną.
Ponieważ tylko prawo spólniczy, połącza,
Wszelaka zaś wyłączność rozspólnia, rozrywa,
Nieskończona niezgoda więc tu towarzystwo
Waśni, burzy, pożera, zmienia nieustanno.
Niezgoda w samym duchu samodzierżstwa stanów,
Niezgoda w wyłącznictwie księży i bojarów,
Niezgoda w dzieleniu się na domy, korenie,
W dzieleniu się na mniejsze, większe przywileje;
Niezgoda w podzielaniu władz z sobą przeciwnych,
W urzędach tych dziedzicznych, drugich wybieralnych;
Niezgoda w naczelniczym hetmaństwie z kapłaństwem,
W obieralności losem, gwałtem, zabobonem;
Niezgoda w przemaganiu wiar zabobondawców
I w udzielnictwie jednych nad drugimi bogów;
Niezgoda działań stanów w stanach, rodów w rodach,
Towarzystw w towarzystwach, hołdowstw w hołdownictwach.
Kasta kastom wydziera ziemię i honory,
Sądy i prawodawstwo miotą na się klątwy,
Kłócą się zabobondawcy z stanem samodzierżów;
Pchają się z wojen w wojny stany bojaryńców:
W tych pożądność lennictwa, a w tamtych sudarstwa,
W sudarach nad sudary chciwość udzielnictwa
Rozmiata po wszech sercach niepokój, zawiści,
Z tymi mnożą się coraz nowych złoczyństw twory:
Jedni niespokojnością żądz bez celu gżeni
Latają szukać swarów, wypadków i bitwy;
Drudzy siłują skłócić z sudary sudara,
By w zamieszaniu zyskać niepodległość maństwa.
Zrze się ród z rodem, własną krew w swym pokoleniu
Znawidza. Ten przez zazdrość ku swemu rodzeństwu
Własny swój dom przez własnych hołdawców wytępia;
Ten mnożąc hołdownictwo sudarstwo rozciąga;
Ten przez spiski z kapłaństwem, kogo nie zbił żelazem,
Nie struł trucizną, zgubić przez bóstw chce przeklęstwo;
Wiąże się z popy, wzrusza wiar wściekłobożeństwo,
Kłóci, wyręży związki z księżmi samodzierżów
Albo z hospodarami księży i bojarów.
Chcąc możnowładzić w kraju szabra się z obcymi;
Niszczy porządek, wspólność swoich rodzin, ziemi.
Podzieleni kapłaństwa, hetmaństwa wyborem,
Współrodacy złoszczą się, klną się, rzną się wzajem:
Wybrany, użytecznym nigdy publiczności,
Lecz przemożnych rokoszan narzędziem być musi.
Nie ma w tych towarzystwach takiej żadnej rzeczy,
W której duch wyłącznictwa nie płodzi niezgody.
Z istoty tych towarzystw, z duchem wyłącznictwa,
Wszystko w końcu musiało wyjść do jednodzierżstwa.
W każdej kupie próżniaków z stanu, z urodzenia,
Co innych prac nie znają nad rozbój, łupiestwa,
W zbiorze osób, gdzie wychów wszelkie niszczy czucie,
A zostrza tylko bojów, jeńców, dzierżaw żądze —
Niechaj jaki hospodar, z wielkich ziem zamożny,
Wódz z rozbojów albo z swego szczęścia znany,
Wskaże im kraj na grabież i do łupiestw drogę,
Niech jak wojarstw schwycony duchem, ręce w górę
Wzniósłszy, zawoła: „Ten miecz przy boku jest sromem,
Gdy nieba obręb naszych ziem nie jest obrębem"—
Będzie to w bojarynów mowie wyraz górny;
On porwie w każdym ducha, kto tylko zasłyszy;
Razem chrostnie oręż; grzmią tarcze o tarcze,
Znak związku, jedności. Wskaże doświadczenie,
Że przez wojny najłatwiej z hołdawstw robić państwa.
Wkrótce każdy samodzierż nad tym przemyśliwa:
Jak podać najzłudniejsze do wojen powody,
Jak łatwiej wzruszyć, wplątać drugich w swe zamiary.
Znakiem jarzma spiętniony; szpetne ciało jego;
Twarz same tylko kreślą bojaźń i kłopoty!
Czemuż ten srom na czele, gdy niewinność w sercu?
Wstydzić, że się urodził, musi! Cham, lelega,
Helota, muszyk, łyczak, chłop — same hańby słowa
Nazwiskiem jego.
Jeszcze ma postać człowieka,
Lecz nie śmie jej ukazać w oczach samodzierża;
Życie, co ma z natury, miotłem banów, bogów;
Więcej wart pies, koń niż człek w oczach błohorodców.
Na nim doświadcza pierwsze ostrze swego grotu
Samodzierż i znajduje rozkosz w jego szczwaniu.
Swe nad nim gwałty jego utwierdza krwią własną.
Ma zabawę, gdy się człek rozdziera z bestią.
Ten żywo w staw rzucony węgorzów na tuczę,
Sposobi najzlubieńszą samodzierżców karmię.
I dla bogów najmilsze tu są te uciechy,
Kiedy się człowiek więzi, dla nich cierpi, dręczy;
Gdy na ołtarzach z kolców pasy uświęcone
Drą mu ciało, z bałwanem wóz kości druzgoce.
Kiedy się samodzierże między sobą łupią
I kiedy się bogowie między sobą kłócą,
On za nich bić się, palić, głodem niszczyć musi.
Dla zachowania życia ma pewne własności;
Tych użyto do jego niewoli stwierdzania.
Ma chodu władzę, ujścia przed złem władzy nie ma;
Ma ręce, tych nie może użyć przeciw gwałtom;
Ma moc — tą inszy włada ku swoim pożytkom.
A im więcej jest jego spodlone jestestwo,
Tym gmachy ogromniejsze stawia dzierżcom, bogom,
Sam zaś nawet mieć własnych nie może szałaszów.
Knutem, śmiercią, znaglany do prac samodzierżców
Z każdej pracy pot tylko został mu się działem;
Gwałt majątek mu wszelki zabiera kadukiem.
Jeźli mu coś zostawią, jak go odrzeć z tego
Czyha zabobondawców na krom oszustostwo.
Wyłudza resztę z gęby datkiem mu wieczności,
Dni świętych działem albo karawak darami,
Lub odwiedzaniem świątnic, lub przez odpust grzechów,
Dawaniem nieba, piekła, aspandów i dewów.
W nim zgwałcony mnożeń się nawet obowiązek:
Płodząc człeka, niejeńca, zdziałałby występek.
Władzę poznania, co jest dobrym, użytecznym,
I poznawania, co złym, co mu jest szkodliwym,
Tak w nim przeistoczono, że sam siebie nie zna;
Własnej lęka się myśli, swym podobnym wzgardza,
Trwoży go wolność, kocha niewolę. Już trudno
Mu poznać, dobroczyńcą, tyranem kto jego.
Sam zabija jedyne przyjacioły swoje.
On, jako stworzenie, miał swoje bóstwo stwórcze:
Łańcuch, co z pierwszym jestwem wiązał jego jestwo,
Tu zgubiony... Wydarto prawdziwe mu bóstwo,
Dano fałszywe bogi, a te jego plemię
Orzekły jak przeklęte, jak do nędz skazane.
Ziemię, z niej urodzaje, wszędzie mu odjęto,
Nie zostawiona nigdzie wolność, bezpieczeństwo.
Spotyka go, gdzie stąpi, grabież, śmierć, niewola.
Oto obraz potworu, w jaki tu człowieka
Zmieniło samodzierżstwo, różnych wiar zabobon,
Wyłączności dziedzictwo pewnych tylko siemion.
Nie dosyć, iż zrównano ludzkie z bydłem plemię,
Lecz zwrotu do natury odjęto nadzieję.
Jest więc błogosławionych i plemię przeklętych,
Jest rodzaj synów boskich i ród synów ludzkich,
Ród słońca, ród ciemności; w tym są Parsy nędzne,
Których topiel mieszkaniem, a łopuch łożyszcze.
Tym ród Pulów, na których ręka błohorodców
Zaprawia się rucaniem w nich ostrza swych sagów.
Zbiegłem myślą świat cały — nie ma kęsa ziemi,
By nie był ślad okrucieństw ducha wyłączności.
Pójdźmy za cisnącym się tym gminem w świątynię:
Może tam gwałciciele drżąc w bogów obliczu
Uczują ludzkość?
Wiary błędów, zabobonu
Przysparzają nieszczęścia dla rodu ludzkiego:
Takie wiary zuchwałą, święcą wyłącznictwo.
Człek z wiar zaboboństw tylko zyskuje cierpliwość,
Samodzierż w nich znajduje sumnienia spokojność.
Gdy w przysionku kościołów lud jęczy i cierpi,
On się w świątnicy szabra z zaboboństw dawcami.
Ci, co jest użyteczne z wiar, samodzierżcom dają,
Wszystko z nich złe zwalając, ludziom narzucają.
Tak równie gwałt i bogi tworzą niewolników;
Przeznaczeniem ród jeńców i ród błohorodców.
Zabobon ludziom duszę zaprzecza podobną
Do duszy samodzierżów: w ostatnich jest częścią
Wiecznej światłości, którą dał wielki Rosogon;
W pierwszych jest płodem, który wydał zły Tamagon.
Duch samodzierstw używać ziemi ludziom wzbrania,
Zabobon im zrzekać się każe ziemi, świata.
Samodzierżń nie ujarzmia, tylko ludzkie ciało,
Wiary zaboboństw kładą i na duszę jarzmo.
Samodzierżń jest okrutną za nieposłuszeństwo,
Zabobon za niewiarę ludzi pali żywo.
Samodzierżń tylko nad żywym pastwi się człowiekiem,
Zabobon go morduje i nad grobowiskiem.
„Skażnijcie ich, zagubcie językiem pochlebstwa!
Tak dacie czczość ich sercom, nikczemność ich duszom;
Więcej szkodzi pochlebstwo niż prawda tyranom.
„Pochlebstwo ich zupełną prowadzi zagubę;
Prawda gotuje tylko w ich stanach odmianę.
Trujcież nieustannymi ich rozum pochlebstwy,
Zniewieszczajcie ich męstwo zostrzaniem lubieży;
Sławcie rozboje, zbierzcie zaboboństw w tym baśnie;
Uwielbiajcie ich bogów i ich własne zbrodnie.
Niech nad przesądem kiedy rozum weźmie górę,
Nie potrafią nic znaleźć na swoją obronę,
Owszem, mieszając fałsze, mniemania swe z prawdą,
Niechaj sami zbliżają swoją przepaść własną.
„Zróbcie, aby ich szczupła kilka stóp osoba
Potrzebowała gmachów od sążni tysiąca,
A w ich domach wszystkimi otoczcie ich zbytki,
Niech bez końca w dostatkach widzą niedostatki;
Zróbcie, by błahorodziec na lądach Bosphoru
Obejść się nie potrafił bez bursztynów Baltu.
Niech mniema, że nieszczęsny, mieszkając nad Tybrem
Bez kobierców, bez makat utkanych nad Indem.
Niech ta piękna nie zdoła być rozkosz bogini
Bez pereł przez was łownych z indyjskich mórz toni.
„Te zbytki ich ujarzmią, a was oswobodzą;
Im staną się potrzebą, a wam wolność wrócą.
Te zrobią ciało słabym, ich rozum leniwym,
Ich ducha znienawieściałym, do lubiestw udolnym.
Lubieżność w nich wyniszczy resztę żył tęgości,
Ona śpiku ostatek wysuszy z ich kości.
Słabi i próżni zechcą płynących dworzyńców,
Zapragną nad powietrze wyniosłych ogrodów.
„Sen opuści próżniaków: na łożu z róż zlegli
Będą jęczeć; skład listka onych ciało zrani.
Sami sobie największym staną się ciężarem;
Nie mogąc się uchronić, uciec przed znudzeniem,
Będą się chronić, będą uciekać przed sobą,
Ciśnieni swym lenistwem i swą nikczemnością.
„Tak wy na gwałcicielów swoich miotąc zbytki,
Czyniąc ich od niezlicznych potrzeb zawisłymi,
Wrazicie słabość w ciało i słabość w ich duszę;
Swą odzyskacie wrodną własność, rozum, siłę.
Pokolenie się wasze mnożyć nie przestanie,
A sam czas zmniejszy, zniszczy samodzierżów plemię.
„Z waszych rodów wywiodę ludzkiego plemienia
Zaszczyt, męże dowcipu, wielkiej mocy ducha.
Ci odkryją zgubioną prawdę w mnóstwie błędów,
Wskażą ją, nie zląkłszy się śmierci z rąk oszustów.
„Druk równie błąd powszechnie, jak i prawdę będzie,
Lecz błąd z swojej istoty słabnieje i ginie;
Prawda, jak przyrodzenie, im starsza — dzielniejsza;
W końcu powszechnym światłem ludów będzie prawda.
Błędy zaś, im są starsze — tym są słabsze, czczeją.
W końcu, czego unikać, stają się przestrogą.
„Znalazek liczb, ta przez was wiadomość odkryta,
Będzie do was przenosić porządek bogactwa.
Najgorsze w samodzierstwie jest mian nieruchomstwo;
Wy dla zmienienia tego wymyślcie kupiectwo,
A wykopując w górach, w głębiach ziemi kruszce,
Ruchomymi zrobicie samodzierżcze ziemie.
„W wszystkich moich zamiarach jestem zawsze jedna,
Ale w moich sposobach jestem nieskończona,
Przeto być zawiedzione me nie mogą cele.
Ja i w ostatniej nędzy wasze rody zmnażać,
Ich zaś i w samym zbytku potrafię wygubiać.
Potrafię wasze plemiona społecznie, swobodzie —
Ich związków niepodobną trwałość, zgodę czynić.
„Oni sami, łakomstwem własnym zaślepieni,
Będą was wspierać, wzbudzać do kunsztów, nauki.
Nienawidząc się, nigdy siebie nie zjednoczą,
Pokąd się nie wytępią, potąd bić się będą.
Gdy z tych krociów już tylko kilku się zostanie
I ci nie zaprzestaną znawidzać się jeszcze."
Im trudniej było ludziom zswobodzić się mocą,
Tym więcej się ratują przemysłem i sztuką.
Z tych zbytek był największym rodu zbawicielem,
Udziału z twardej dłoni dzierżców był złatwieniem.
Najwięcej zjednywały względów, swobód ludziom,
Sztuki, co wzniosły gmachy bogom, samodzierżom,
Co dla ich wspaniałości robiły ubiory.
Ich domy otaczały w wszelkich wygód sprzęty;
Co warowniejsze coraz działały oręże.
A te bydlęta, które dawniej samodzierże
Sami po dołach w ziemi grzebanych parzyli,
Żarzystymi wypchawszy im brzuch kamieniami,
Te woły przemysł jeńców w tysiąc sztuk podzielił,
By łakomszą smyślności dzierżców strawę zrobił.
Lecz najpilniejszą zwróćmy na tamtych uwagę,
Bo w nich ród ludzki znajdzie swojego wybawcę:
Jedni z nich rozbiegłszy się po stepach północy
Obdzierają z kosmatej srogie zwierzę skóry;
Potem ją przerabiają na dzierżców potrzebę;
Ci, mając swą nad Renem, Dunajem siedzibę,
Szukają, kopią bursztyn nad brzegiem mórz Bałtu
Na zdobę, na woń bogów Eufratu i Tybru;
Ci z włókna, jakie zwija Azji robactwo,
Tkając odzież Europy stroją samodzierżstwo;
Ci kamyki, którymi Indus słał swe brzeże,
Zachwycają swej ziemi samodzierżów żądze.
Inni mórz przebywają i wysp niedostępność,
Za trzcin słodycz, korzeni z tamtych krain trętwość,
Za jądr gorycz, zyskują swej ziemi owoce.
Nad wszystko tych zważajmy, którzy kopią kruszce.
Ten znalazek niezmiernie zszerzy świat przemysłu:
Odkryje dróg tysiące dla swobód rodzaju.
Bez niego samodzierżczej dać ziemi ruchomość
I trudnym było nadać ludzkim myślom trwałość.
Oto już widzie złoto, druk i proch w ich ręku:
Wszczyna się czas samodzierżstw zmiany i upadku.
KSIĘGA TRZYNASTA
Treść trzynastej księgi. Przechód towarzystw ludzkich z samo-
dzierżstw do jednodzierżstwa . Opór i środki przez samodzierżów i przez
błohorodców używane dla obrony wyłącznictwa swego stanu przeciw
wszczynającemu się jednodzierżstwu. Porozumienia się i zmowy ducha
jednodzierżenia z duchem zabobondawstwa w zamiarze zniewładnienia
samodzierżów i poddania ich sobie w spokojne poddaństwo. Na upadku
wyłączności stanu samodzierżów nagły wzrost i postęp jednodzierżstwa.
Wszystkie stanu samodzierżców wyłączności, czyli tak zwane tu prawa,
duch jednodzierżenia zsłabia, zabiera i w sobie wyłącznie skupia. Początek
łączenia się jednodzierża z ujeńczonymi ludźmi czyli z ludzkim rodem.
Przy takich przeciwieństwach był duch jednodzierżstwa
Bez nadziei, iż zjarzmić samodzierżców zdoła.
Tak wiele w
dzierżcach mocy ducha,
Tyle w nich przy wolności samodzierżczej męstwa,
Chociażby zwalczył, jeszcze mu się wystawiało
Niepodobieństwo nimi władania stałego.
Właśnie jak w pośród zimy, kiedy w dzień ponury,
W czas przed zachodem słońca z puszczysk sowa zleci,
Natychmiast się gromadzą i z wrzaskiem i z piskiem
Kupy szkodliwych wróblów, zlatuje się hurmem
Wsze nieużyte ptactwo, kruczą mięsożery,
Kawki, sroki i kruki, i gapy, i wrony —
Tak, gdzie się w samodzierżstwie wzniósł duch
jednodzierżstwa,
Tuż rokoszą się, kupią dla jego zduszenia
Bojary, ossodary, dworany, supany.
On, tym wszystkim zawistny, zewnątrz niespokojny,
W bojaźni wszędzie skryty, nikomu nieufny,
Długo przez samodzierżów niewolę przewłóczy,
Długo nie mógł spokojnie swojej zsadzić władzy.
Przenikły duch zaboboństw, gdy również go skrycie
Pożerały dręczące jednodzierżeń żądze,
On pierwszy więc przemówił; nieszczęsny! On pierwszy
Dla zjarzmień samodzierżów nadsunął sposoby.
Odtąd czy w wielbożeństwie, czyli w duchbożnictwie,
Gdziekolwiek się sławniejsze na ziemi siedliszcze
Znajdowało przewódców głównych zabobonu,
Z jednodzierżstwem sprzysięgi nie braknie tam śladu.
„Co zajmiem mocą bogów, twą będzie własnością,
Co samodzierżom damy, jednodzierża łaską.
Rząd twój, jakby rząd boga zrobi samowolny,
Rachunek tylko niebu i mnie będziesz winny.
Samodzierżom w naukach wiary będzie dano:
Miejcie pod karą piekieł ślepe posłuszeństwo
Jednodzierżów ukazom, nawet okrucieństwom.
Opory samodzierżów w swych swobód bronieniu
Zbożną nazwę rozpustą, buntem przeciw niebu.
Rucę klątwy na wszystkich spornych, krnąbrnych tobie,
Przeklęte bany będą, jak bies znawidzone
Wszędzie przez lud, którego serca poruszeniem
My tylko dwaj kierować, my rozrządzać będziem.
Wyklnę, którzy twym dzieciom do tronu wprzecz staną,
Wyklnę, którzy mnie, tobie hołdować nie zechcą.
Pod mym żegnaniem zburzysz możnowładców domy,
Na ich rumach zbudujesz mym bogom kościoły;
Lecz po każdym nad nimi zdziałanym złoczyństwie,
Oddawaj po świątyniach cześć bogom w ofierze.
„Tak wiara zabobonów pokryje twe zbrodnie.
W imię bogów uświęciem twą łupież, rozboje
Któregoś z możnowładców zabójstwo potrzebnym,
Nie winieneś mu wiary, czci, zwij go kacerzem.
Gdy zdziałasz królobójstwo dla tronu zdzierżenia,
Ja z cerkwią wywoływać będę Bogu chwała,
Bo on przemienia państwa, przenosi królestwa
I on sam tylko Szachów daje z miłosierdzia,
Niechaj się rozwesela w Bogu cały Syjon,
Kiedy sama pobożność osiada jego tron.
„Tak popełniać w bóstw imię wolność będzie wszystko,
Z pomocy, z woli bożej, z łaski najwyższego,
Słowa na wstępie wszystkich twych spisków, ukazów,
Uświęcą je i zrobią prawami narodów.
„Tak wiara da ci środki do ich wygubienia,
Podług twych żądz będzie rwać, wiązać małżeństwa.
Ona w tobie utłumi wszelki głos ludzkości,
Ona prawe uczucia w tobie zaspokoi
Sumnienie, by nie było tamą do dzieł wielkich,
Nie mieszałoć spokojność w mordach plemion tlzierżczych."
„Tobie moja cześć, bogów namiestniku święty!"
Czołem bijąc jednodzierstw rzekł duch podły, dumny:
„Czuję, że głos twój boskim prawdziwie jest głosem;
On me serce przenikał na wskroś przekonaniem.
Napełniała się dusza niebieską radością,
Nikła z niej czarna bojaźń, od której zdręczoną,
Czuję, iż od niezbędnych wewnątrz mych utrapień
Nikt mię uwolnić, tylko bóg Lamy jest mocen.
„Jakich ty bogów mocą mnie nadasz koronę,
Takich ja namiestnikiem bogów ciebie uczczę:
Czyli jako arcypop, czy jak wielki lama
Zrobisz mię jednodzierżem, w imię tegoż bóstwa
Przysięgam tobie wiarę, hołd i posłuszeństwo,
Cerkwi pokój, niewiernym wojnę i zabójstwo.
Jeśli do mnie przemówisz w imię bóstw Olimpu,
Podniosę mój miecz, w samym zagrężę go słońcu,
Gdyby ćmić miało świetność bałwanów Jowisza.
Pójdę po trupach, gruzach, przez lądy, przez morza,
Wnijdę na niebotyczne strychy gór Kaukazu
I tam wytracę magów w samym ich siedlisku.
Ogniem, co za wizerun oni bóstwią słońca,
Spłonię świat, bym postawił ołtarz twego bóstwa.
„Jeśli do mnie przemówisz w kształcie arcymaga
Lub abuny, Kalifa, albo jak daira,
Przysięgam, wszędzie wniosę na tym miecza ostrzu
Znamię Orusa, księgę Schasty lub Koranu.
Twe przesłańce dwubożeństw uczczę boga księżmi,
Innych skażę na stosy jak czarta zmowniki
Wytnę w pień lud wielbożeństw, wraz z nim święte gaje;
Skruszę ich bóstw posągi, szatańskie bałwany.
Zburzę wszystkie wyrocznie, zniszczę, kto nie wierzy,
Że twych ołtarzów cuda są tylko bóstw cudem,
Tamtych głosy — oszustw sztuką, oszukaniem,
Twój głos żarliwy wznieci ogień w mojej duszy,
Bym niszcząc cudzych bogów, z rozkoszą rznąc ludy,
Przeistaczał burząc wszystkie części świata,
Bym choć na gruzach znak postawił Orusa.
„Zginie od miecza każdy wątpiąc o twym bogu;
Zginie, ktokolwiek twemu nie uwierzy słowu,
Kiedy w czasie nierządu objawisz, że niebo
Karząc tobie niewierność, mnie nieposłuszeństwo,
Zesłało dewów z ziarna, by kłos złuszczyły
I rozniosły po ziemi powietrze, głód, wojny.
Okryję całą ziemi strefę trupem ludzi,
Którzy wierzyć lub będą sprzyjać kapłanowi,
Co twych bóstw nie czci, twoim nie jest wielbicielem.
„Gdziekolwiek mój zaniesie miecz twej wiary księgę,
A wiara mi zapewni poddaństwo, koronę,
Wszędzie połowę bonzom twym przyrzekam kraju,
Z mojej części i wodzów dziesiątek haraczu,
I wszędzie wpośród nędznych, poziomych szałasów
Wzniosą się tylko gmachy me, twych sług i bogów.
„Stan urządców zaboboństw uczynię najpierwszym;
Bogów okryję złotem i drogim kamieniem;
Soborom twych kapłanów wszędzie zawaruję
Bezpieczeństwo i wszelkie potrzeby dostawię.
Tam, kto bez ziemi, ognia i wody nie uschnie,
Pod moim żelazem padnie i zniszczeje."
[Monarcha] Czuł, że będzie mogło
Krzywdy, jego okrucieństwa pokryć sądownictwo:
Natychmiast wszystkie na to obrócił sposoby,
Ażeby samodzierżów odrzeć z sądów władzy.
Ludzie więcej są smyślni niż rozumujący,
Więcej słów trzymają się niż rzeczywistości,
Przeto, choć bez znaczenia, spokoi ich łatwo
Choć czcze sprawiedliwości, pozorne nazwisko.
W takim zamiarze wspólnie z duchem zabobonów
Ten klął, drugi lżył sądy hołdawczych zwyczajów.
Tylko sąd szacha, wolny od fałszów zarzutu,
Stał się narzędziem zabójstw samowolnych dworu;
W nim główny cel: niszczenie było możnowładów.
Za dowód brano możność zdziałania występków.
A gdy postępowanie podane dla sądu
Zdało się długie, robił sądy do przypadku.
Tym dawał tajny przepis, wybierał osoby,
Co pod imieniem sędziów służalstwem mu były.
Tam nie szukano prawdy, lecz tylko występku.
Nie prawa, lecz spełniano zemstę w jednodzierżu.
Stąd trybunały carskie, komisyje dworskie,
Owe sale gwiaździste, izby zagorzałe;
Sądy! Gdzie okrucieństwu, zemście jednodzierżstwa
Sprawiedliwość do niszczeń samodzierżstw służyła.
A gdy mu już to wszystko niezgód nie starczyło,
Przyparł go brak sposobów, by pierwszy raz oko
Rzucił na człeka: w miastach i w siołach rozwalnia
Zawiść ludzi ku banom; chłopów spod poddaństwa
Bierze w opiekę, z miasta robi towarzystwo
Swobody, wyłącznicze nadaje mu prawo:
Stanowi magistraty, urzędów wybory,
Daje sprawiedliwości miecz życia i śmierci;
Utwarza najliczniejszy nareszcie stan trzeci.
Z tym wchodzi do skłóconych samodzierżów sejmu,
Większości pewien, wszczyna ustawę podatku.
Udzielną zrządza władzę do wyznaczeń czasów,
Do wprowadzania rzeczy, do rozpuszczań zjazdów;
Robi stałych wyłącznictw dla siebie ustawy
Wyboru sędziów, osób wykonawczej władzy,
Ostatniej urzędy daje nowym ludziom,
Łowiectwo, kuchmistrzowstwo dawnym grafom, dukom.
Na końcu czyni przebór wszech ustaw, zwyczajów;
Tak z hord połowców, jako z wspołeczeństw hołdawów,
To w nich, co jednodzierżstwu dobrego zostawia,
A to, co samodzierżom dogodne, wyrzuca.
Zniósł rzecz, zachował słowa, te w ukazy miesza;
A chcąc nowych poddanych tym zaprawić głowy,
Wzywa z gminu ludzi, tworzy prawnictw szkoły.
Tam ta główna praw, nauk wszczęła się zasada:
Że jednodzierż jest panem ziem, ludzi, bydła.
Że pełnieniu praw swoich on sam niepodległy.
On prawa znosić, zmieniać, inne dawać mocny.
Jako kiedy z pierwszą wiosną,
Przez ostatnie z zimy mgliska,
Przebijając promień słońca,
Na naturę jeszcze skrzepłą
Rozrzuca ruch ogólny, zieje nowe życie,
Lecz w jestotach zepsutych powiększa zepsucie —
Tak właśnie, kiedy ludziom tu duch jednodzierżstwa
Pierwszy raz podał wsparcie swojego ramienia,
Warując bezpieczeństwo wszech ludzi osobom,
Użytek przemysłowi, obronę ich prawom,
Widzieć było, jak w wszystkich, w których już niewola
Siłę, smyślność, rozumu władzę przydusiła,
Wnet wzmógł się ruch właściwy rodowi ludzkiemu,
A spsutych samodzierżów spsuł zbytek do szczętu.
KSIĘGA CZTERNASTA
Treść czternastej księgi. Przez złączenie się jednodzierżów
z ludźmi za pomocą ostatnich wprowadzone są podatki i gotowe wojsko;
niewładnieją i niszczeją samodzierże, ustala się duch jednodzierżstwa.
Przyczyny wojen w jednodzierżstwie. Zmienione boju narzędzia; wy-
doskonalony i zaprowadzony nowy wojowania sposób. Obraz bojów pod
jednodzierżstwem. Duch żołdactwa w stałym wojsku jednodzierżów.
Ogólne twierdzenia i prawidła ducha jednodzierżstw. Powszechny obraz
wspołeczeństw ludzkich pod jednodzierżstwem. Przez ducha jednodzierży
utworzone księgi praw narodów, księgi praw cywilnych i księgi praw
przestępstw i kary. Sądy, ich skład i sądownictwo czyli postępowanie
sądowe w jednodzierżstwa czasie. Rys dworu jednodzierżów. Opinia
dworska, moralność, obyczaje pod jednodzierżstwem.
„Ja na znak Szacha mego
Ten miecz utopię w brata, wbiję w gardło ojca,
W serce, w wnętrzności matki, która mnie rodziła,
W wnętrzności żony w chwilę, gdy mi zrodzi syna.
„Tymi środki zstaliwszy jestestwo fizyczne
Duch jednodzierżeń swe wyrzekł prawidła moralne,
Z ust tych, w których osiadł, raz pierwszy świat tej ziemi
Słyszał, zląkł się i uczcił te straszne wyroki.
„Do osiągnienia tronu wszystko jest godziwe;
By się na nim utrzymać, wszystkie środki prawe,
Niech tnie miecz w cień podejrzeń. Ni słowo, ni wiara,
Ani go krwi wstrzymywać bliskość nie powinna.
Jak moc, tak jego słowa niech nie mają zwrotu.
Berła władza jak bóstwa moc nie znają sporu.
Milszym widok z miast gruzów, z krwi, z kości narodów
Niż głos nieposłuszeństwa, widok ich rokoszów,
Im więcej pościnanych głów w krom mego tronu,
Tym na nim bezpieczeństwa, tym więcej pokoju.
Uderzaj i niszcz nawet gdzie pozór obawy,
Wraz wołaj, że ocalasz od zburzeń narody.
Okrucieństwo, jak można, przywdziej w prawnomienność.
Większą niźli rozumu jest smysłow działalność.
Szlachcij co podłym, abyś spodlił co szlachetnym.
Blask, ogrom czyni więcej na ludziach wrażenia
Niżeli sprawiedliwość: więcej lud poważa
Co mu grozi, uciska, niż co go uwalnia.
Nieulność jednodzierżów ma być nieodstępną,
A skrytość jest najpierwszą mego ducha cnotą.
„To natury zwiej prawem, co sprzyja despotom,
Bo to powinno tylko znajome być ludziom.
Wspołeczeństwa dla możnych, wojny są dla Szachów,
Ci tylko niebu winni tłomaczyć się z czynów.
Pomnij, że religia, słowa dobro kraju
Są potężne jednodzierżstw talizmany tronu.
Żadne nie wiążą prawa, prawdy jednodzierżca,
Bo co jest użytecznym, to dla niego prawem.
„Ukaż się wszędzie strasznym, a będziesz bezpiecznym;
Sam bywaj kazicielem, potem karz skażonych.
Zdradzaj. Gwałty narzędziem są dzieł władców wielkich.
Rozpoczynaj, kończ jednym, gdyby można, razem.
Ludy, co są twym sędzią, sądzą tylko smysłem:
Ukazuj się więc dobrym, rób wszystko skutecznie;
Bywaj innym z pozoru, a innym w istocie.
W pospolite pozorzyć gwałty umiej dobro.
Honor jest z tobą, obyś szczęśliwym był tylko.
„Dawaj się ludziom poznawać w słowach, lecz nie w rzeczy;
Nie bądź więc powierzchownie, czym jesteś w twej duszy.
Im więcej żądasz, ukaż tym większy wstręt berła.
Bądź jednodzierżem w rzeczy, a królem z imienia.
Czego żądasz istotnie, niech świat nie wie nigdy.
Twą zwierzchność ułóż w postać rzetelności, cnoty.
Pokój, sojusz, przymierze za zręczne miej sidło,
Byś kogo gwałt nie doła, zdradą zsidlił tego.
Umowy, obowiązkiem nie są jednodzierża:
Bo jednodzierż nad sobą nie zna, nie ma prawa.
Gdy cię jawnie publiczność zejdzie na złym czynie
Iż podchwycono cnotę, spotwarz twe służalce.
Nietkniętymi oszczerców poczyń w koło tronu.
Słuchaj wielu, lecz mało używaj do czynu.
W tych szukaj duszy giętkiej, w których dowcip czynny,
W pozór ludzkości ustrój łupież, podstęp, zdrady.
Niech się twych władz początek łączy zawsze z niebem;
A jeśli się uda, zwiej się bogiem lub bóstw synem.
Co grozi ci obawą, zabij wprzód, sądź potem;
Co dobre jednodzierżstwu, dla władców uczciwym.
Cnota i sprawiedliwość dla sułtanów wielkich
Inne mają sczeżeje niż dla osób drobnych.
„Trzymaj miecz nad karkiem zawsze możnowładców,
Niech także stryczki wiszą i na gardło mędrców:
I w tych albowiem siedzą duchy niebezpieczne,
Zawsze do przedsięwzięcia wielkiego sposobne.
„Rozrucaj jak najdalej na krom jad niezgody:
Niech się kłóci ksiądz z szlachtą, a szlachta z mieszczany,
Strzeż ich z sobą porozumień. Prędzej znoś rozboje
W tym kraju niźli jakowy zjazd lub zgromadzenie.
„W panowaniu za główny miej cel sławę wielką:
Jest to głos opinii; a ta świata władcą,
Wiedz: największym zświetnieniem jest wojna dla tronu;
Fałsz monet nieszczerpanym w wojnach źródłem skarbu.
„Ludy bez jednodzierżca są do odzierżenia:
Ich prawa od dzikiego nie różnią się zwierza,
Którego słusznie panem, kto mógł być zabójcą.
Lud, co zjarzmić nie dołasz, kłóć, dziel i niszcz sztuką;
Zdradzaj go i naruć mu rządy nie mierzące
Jego pomyślność, ale upadek, nieszczęście.
Oszukasz, poczciwości przezwij zły czyn słowy.
Burząc wolność, za nieład, mów, iż dasz rząd stały.
Świętą wierność przymierzom, obronę wolności,
Szczęście, dobro powszechne, całość prawej wiary,
Bezpieczeństwo myślących cnie obywateli,
Prawo narodów, pokój, równość wag Europy
Wywołaj za powód wszystkich twoich czynów,
Gdy niepodległość jarzmisz, rozbijasz narodów.
„Podaną broń zburzonym chłopom wprzecz bojarom,
Zwiej ratunkiem ludzkości przeciw gwałtownikom;
A kiedy sam podburzać, wspierać będziesz zdrajcę,
Wołaj uciemiężonych, iż bronisz w narodzie.
Niszcząc mu rząd, burząc sąsiada spokojność
Udaj, żeś o przymierców troskliwy szczęśliwość.
Rozdając ozdoby i zdradziectw opłatę
Wołaj, obywatelską iż nagradzasz cnotę.
Kłóć i zaburzaj, potem zbudzonych, skłóconych
Karz jako burzycielów, kłótników publicznych.
Stając się gwałcicielem bądź razem potwarcą:
Kogo skrzywdzisz, tych pamięć shydź przed potomnością.
„Którzy śmierć nad niewolę przeniosą, tych stałość
Okrzykuj i oczerniaj, jak fanatyzm, wściekłość.
Gdzie za wolność szlachecką wprowadzisz niewolę,
Wmów, iż do barbarzyństwa wniosłeś rząd, ustawę."
Jednodzierżstwo na takim gdy stopniu stanęło,
Spojrzymy na ród, w jakim stopniu wspołeczeństwo?
Jeszcze i tu ród ludzki w towarzystwach niczym.
Jeszcze pod jednodzierżstwa w krajach panowaniem
Ród zostaje w równości z rzeczami, z bydlęty:
Jest na kupno, na sprzedaż, na dar i zamiany.
Lecz pod jednodzierżstwem już przecież niewola
Dokładniejszego bierze porządku prawidła:
Życie jeńców wyjęte spod władz samodzierżów,
Lecz w ręku jednodzierża jest moc jarzmień ludów.
Już los osób zlepszony, ale ludy cierpią;
Rzeczą użytkowaną, nie użytkującą,
Jestestwem są cierpiącym, nie jestestwem czynnym.
Lud wprawdzie zswobodzony od zamków, od dworców,
Od zdzierczej i rozpustnej sudarów archandzy;
Lecz dźwiga derwiszowskie i sułtańskie gmachy,
Opłaca, stawia twierdze, składa zbirów krocie.
Często w kołysce trzyma dziecina styr rządów,
Los trwałości, upadku niezmiernych narodów.
Lud podłego służalstwa jednodzierżstw igrzyskiem,
Osób nikczemnych z ciała i z duszy bawidłem.
Jeśli nieszczęściem jeden choć warchoł na tronie,
Cały świat spadać musi z zaburzeń w zburzenie.
Od dumy, dziwactw jednej rozpustnej kobiety,
Od głupstw źle urządzonych smysłów wartogłowcy
Cały ten świat wygląda pokoju i życia.
Śmierć jednego człowieka, zrodzenie dziecięcia,
Przerucają losami pokojów i wojny.
Zniszczenie całych ludów od trzebca, porubcy,
Od zbytniego napoju, pokarmu niestrawnego,
Od niecnotliwej często jakiej z swach zawisło.
I tu pod zabobonem jeszcze człowiek jęczeć,
Jeszcze gnić musi w lochach lub na stosach goreć;
Jeszcze się sromać, taić, że się rodził, musi.
Przed wzgardą kryjąc w sobie ród i postać ludzi
Staje się szarlatanem, błaznem lub oszustem;
Kryje się dworską barwą lub mnicha kapturem.
I tu nauki bonzów, opinie dworskie,
Wychowanie odbiera myślenia mu władzę,
On boi się rozumu jak gdyby występku,
Kiedy prawdę poznaje, drży, iż schybia bogu.
O wszystkim smysły sądząc, w berle sprawiedliwość,
W szabli cnotę, w kapicy widzi świętobliwość.
Oto tym jeszcze człowiek! Jednodzierżców, lamy
Rozsądek ludów tylu skłócony przesądy,
Nie zna co prawo, laska, występek lub cnoty,
Ani co jest ludzkością albo okrucieństwem,
Ani kto dobroczyńcą, kto jego tyranem.
Bogów kształci jak chanów, a chanów jak boga.
Jeden lud drugich głupstwo zhydza, swe uświęca.
Szaleńcy! Jeszcze wszędzie do bogów się modlą,
By im błogosławili, gdy się rzną, mordują!...
Dotąd widzialnych nieszczęść przyczyn lud nie widzi,
Lecz jakieś niewidzialne błaga, klnie i roi.
Jeszcze pytaniem, czyli władcy dla narodów?
Czyli też są narody stworzone dla władców?
Tak punkt, skąd ulepszenie brać ma towarzystwo,
Dalszy postęp moralność objął gwalt, złoczyństwo.
W miejscu wrodnych stosunków narodu z narodem,
Stanęły gwałcicieli związki z gwałcicielem.
Zamiast sprawiedliwości, praw, szczęścia, pokoju,
Lągł duch jednodzierżstw prawa stałych wojen, gwałtu.
Niesłowność, podstęp, świetnych stały się nauką.
Szpiegalstwo było pierwszych urzędów godnością,
Oszukaństwo, fałszywość — dowcipu przedmiotem,
Przekupstwo, cnót kaźnienie — zasługi zaszczytem.
Różne zaboboństw wiary, z nich zlęgłe oszustwa,
Przerabiano w najgiętszej dworszczyzny narzędzia.
Tak pierwsze w jednodzierżstwach narodów złączenie
I polityczne związki jeszcze barbarzyńskie.
Nie ma między ludami w jednodzierżstwie prawa,
Słuszności, moralności, lecz wojna ustawna,
A przegwałt czy zwycięstwo uprawnia tu wszystko.
Okropny to zbieg samych stosunków złośliwych,
Gdzie bojarzyć lub ginąć konieczność dla wszystkich,
Gdzie jest najgorszym ludów skazcą pokój długi.
Nie rzecz wojen przyczyną, ale dworów chuci.
Gdzie najczęściej narody przeciw swemu dobru
Dla gwałcicielów walczą, niszczą się pożytku.
Gdzie trudniejszą słuszności niż obrona zbrodni.
W takim stosunku wszystko jednodzierżstwu sprzyja
I wprowadza konieczność w kraje jednodzierżstwa.
Ponieważ do zewnętrznych musi się stosunków
I wewnątrz wspołecznienie stosować narodów.
Nie podobno, gdy w pierwszych jeszcze nie stanęła
Moralność, sprawiedliwość, by w drugim być mogła.
Stąd podłość w naddawaniu narzędziem się zbrodni
Tu zwą tęgością ducha, wiernością szachowi;
Stąd dla złych, nie mających uczuć cnych, moralnych,
Tu szafują szanowne imiona cnotliwych,
A te najświętniejszymi stają się urzędy,
Na których się przesila chytrość i obłudy.
Stąd zdrada krajów idzie w poczet zasług dworów.
Ludzie podli bywają osobami rządu,
Bez publicznego ducha są w dworskim szacunku.
Ludzie bez własnej duszy tu są, namiętności,
Żądzy, dumy — narzędzia giętkie jednodzierżni.
A kiedy nie ma jeszcze praw między krajami,
Mieć nie może kraj prawych ustaw wspołeczności;
Nie może być praw między poddanym i berłem
Ni obowiązków między berłem i poddanym.
Spostrzegam sprawiedliwość.
Ona w wspołeczeństwie
Sprawia obywateli szczęścia rzeczywiste,
Prawdziwą wolność.
Jakiż to stary, brudny gmach z wszystkich stron czarny,
W barbarzyństwie skończony, w zaboboństwie wszczęty?
Kształt mu zewnątrz i wewnątrz dał duch jednodzierżstwa.
W krom pchają się do niego różnych ludzi mnóstwa,
A w nim panującemu duchowi zawistne,
Skoro wnijdą — niszczeją możnowłady krnąbrne.
Krzywoprzysiężca, kłamca, pieniacze i szuje,
Możni, podli, dla których dwór jest obojętnym,
Wchodzą łatwo, z majątkiem wracają się cudzym.
Trudne wnijścia spokojnym, prostym, a gdy wnijdą,
Najczęściej się ze łzami i nago wracają.
Jak gdyby nie zważali przecież na to wszystko,
Codziennie się powiększa ich tłuszcza nakoło:
Ciśniona zewsząd nową biedą, nową krzywdą,
Spogląda to z nadzieją na gmach, to z bojaźnią.
Z tym właśnie uszanowań albo strachu czuciem
Ludzki motłoch, zgłupiony zaboboństw przesądem,
Zwykł przechodzić, spoglądać na owe zamczysko,
W którym, że pokutuje, mniema, biesów stadło.
Albo właśnie z takową bojaźnią, nadzieją
Odwiedza gromadami to stare zborzysko,
Gdzie cudactwy od czasu niespamiętanego
Słynie bałwan, chociaż wie, że owo bożyszcze
Kamieniem tylko twardym i było nieczułe.
Wnijdźmy w te gmachy.
Jakaż budowa szkaradna!
Samych wybiegów, samych podstępów kryjówa!
Gnieżdżą się w niej prawnicze grabierze, pieniactwa,
Tylko w niej sprawiedliwość nigdzie nie ma miejsca.
Jest to znakiem, że nie miał jej nigdy w swym celu
Złośliwy budowniczy tego sądów domu,
Widzieć jednym jego iż zamiarem było,
Na sądownictwie gruntować swoje jednodzierżstwo,
Z sprawiedliwości zdziałać narzędzie swej zemście,
Swych stronników i dworzan łakomstwu i pysze.
Nigdzie tu otwartości: stłumione jest światło,
Wszystko jest tajemnicą; wszędzie same ciemno.
Tu, im kto jest poczciwy, tym więcej ślepnieje,
Po macku stąpa. Ale bez czci, bez wiar ludzie
Tu wszystko widzą jasno, tu język jest obcy;
Chcącym sprawiedliwości jest niezrozumiały.
Jaka nieludzkość, czyli też jaka złośliwość!
O sprawiedliwość prosząc nieszczęśni tu muszą
Rozsądzać się w języku, którego nie znają!
Wpośród takiej ciemnoty i w niezlicznym mnóstwie
Drogi zrobiono kręte, zawodne i śliskie:
Tymi tylko dojść wolno aż do izby sądu;
A więcej na takowych drożyn utrafleniu,
Niż na dobrej zsadzono sprawie sprawiedliwość.
W samej zaś sędziów izbie większa jeszcze ciemność:
Tam wybiegi i złości kryją się bezpiecznie,
A prawość i rzetelność cnoty giną marnie.
Tam wszystko dowolnym, gdzie wszystko tajnicą.
Izba sędziów zaklętą jest przed publicznością,
Przed jedynym, nieskaźnym słuszności, praw, stróżem,
A okna, szyby, liczne po ścianach ścieliny,
Otworem skazicielom, samoiscom żądzy.
Ciż to ludzie sędziami? W takich to osobach
Ma się ziszczać najświętszy zamiar w towarzystwach?
Lecz te pod jednodzierżstwem wsze złego gatunki,
Gwałty i okrucieństwa, rodzaje te kaźni
Nie tykają właściwie tutaj plemion ludu,
Lecz spadają na zgubę samodzierżów stanu.
W ten jednodzierżstwo prosto zespucie wyrzuca,
Ludom daje początek swobód, oświecenia;
A zarazem już nosi w swym własnym jestestwie
Mające się rozwinąć swej zguby nasienie,
Nienawiść ku krwi swojej, innym jednodzierżom,
Nienawiść i zacięte wojny przeciw łamom.
KSIĘGA PIĘTNASTA
Treść piętnastej księgi. W rodzinach jednodzierżów główniejsze
niezgody, kłótnie i ku własnej krwi nienawiści. Obraz niezgod, kłótni,
zazdrości i zawiści jednodzierżów przeciw jednodzierżom. Kłótnie,
zajścia ducha jednodzierżstw z duchem zabobondawstwa o pierwszeństwo
panowania nad rodem ludzkim. Rys gwałtownych środków przez lamizm
używanych na trzymanie w podległości ducha jednodzierży. Zasady
z wiarą ogłaszane lamizmu potęgi i nad jednodzierżami wyższości.
Środki lamizmu w podburzaniu ludów przeciw duchowi jednodzierżstwa.
Środki ducha jednodzierżstwa przeciw lamizmowi w obowiązywaniu
sobie ujeńczonych ludzi, w wydobywaniu ich z poddaństwa samodzierżów
i zobobondawców.
Potąd towarzystw gruntem niewola jest ludzi,
Rządów staraniem z ludzkiej zyskiwać niewoli.
Potąd z wspołeczeństw żadne w zamiarze nie miało
Dobra ogółu, ale zyski stanów tylko.
I ty, człowieku, cierpieć dopotąd umiałeś;
Przyczyn twych cierpień zdolnym poznawać nie byłeś.
Nieszczęścia twoje były jawne, rzeczywiste;
Nieszczęść sprawców nadsmyślnych wystawiałeś sobie.
W pomyślnościach wielbiłeś amspandy, adachy;
W strapieniu wyrzekałeś na dewy, darudy:
Słowa wszystkie czcza, nigdy jestestwa nie były;
Urojone i tylko na zgłupionym mózgu
Wypiętnione obrazy z oszustów wymysłu.
Przecież jest to w zdrowego rozsądku prawidle:
Sprawców ma rzeczywistych, co złym rzeczywiście.
Niewola, gwałty, wojny, a stąd synów braństwo,
Pogwałcone w człowieku przyrodzenia prawo,
Odebrana mu siła, wola, rozum, ziemia,
Hańba z rodzenia, zbytni pobór, zbytnia praca,
Z prac cudzy zysk; fanatyzm, ustaw małżeństw zdrożność,
Dzieci niewdzięczność, przeciw naturze bezżenność,
Gwałt uprawniony, krzywda bezkarną, uczciwą;
Niesprawiedliwość w sędziach prawą, nietykalną —
Tych rzeczywistych nieszczęść, zdrożeń towarzystwa
Wszystkie skutki są dziełem duchów wyłącznictwa,
Duchów zabobondawstwa, dzierży, jednodzierżstwa.
Lecz gdy wszystko, w natury co nie jest porządku,
Nosi w sobie nasiona swej zguby, upadku,
I jednodzierżstwo potworem w prawach przyrodzenia,
Więc ma własności więcej do zmiany niż trwania.
Stąd przy wszczęciu najpierwej wprzecz ma przyrodzenie;
Powstając, dzierżca własną swą nienawiść czuje,
Na widok swych podobnych rozjada go zazdrość,
Na widok własnych braci ogarnia go srogość,
Z oszusty nienawidzić musi samodzierżów,
Nienawidzić ród własny i ród drugich szachów!
Gdy tak w lamach udzielny duch zabobonnictwa
Giął wzgardą pod swe nogi ducha jednodzierżstwa,
Ten zdradzany, znawidzon od spajów i mirzów;
Upokorzany, klęty od bonzów, dairów,
Spojrzał znowu na masę ludzkiego rodzaju,
Na tę masę obdartą z woli i z rozumu.
Już on ją raz na swoją pomoc dawniej wzruszył,
Przeciwko błohorodcom, samodzierżom użył
Nadaniem swobód wsiom, miastom, wezwaniem ludzi
Na sejm szlachty, wpuszczeniem między zbrojne pułki,
Tworzeniem rzeczników, tchnieniem w nią ducha przemysłu,
Ducha nauk, sztuk, rzemiosł, kupiectwa i zbytku.
Teraz prześladowany, z tą wzgardą gnieciony
Przez dumne, łakome zaboboństw utwory,
Po drugi raz też wzywa, wzrusza bryłę ludu.
W niecierpliwości więzy sam targa przesądu,
Więzy, co krępowały dotąd myśleń władzę.
On sam na lud zawoła, by poznał naturę,
On sam wszędzie zachęci wszystkich do nauki,
Nagrodzi umiejętność, zszlachci wynalazki,
Stawi publiczne szkoły, upoważni, opatrzy
Uczonych zgromadzenia, księgarnie założy;
Do swego tronu wezwie, na dwór wpuści mędrców,
Wbrew wszystkim klątwom lamy, obok bonzych zborów,
On zawaruje wolność wszystkich wiar świątyni;
Teatralne widoki, igrzyska wystawi.
Dotąd tak zniewładnionej, tak ogromnej masie
Oto już, już nadaje myśli, ruch i życie.
Wnet nagarnie tęż masę przemysłu duch cudny;
I nie będzie na całej ziemi żadnej mocy
Do zatrzymania dłużej, by nie była czynną;
Nowa wspołeczeństw zmiana stanie się konieczną.
KSIĘGA SZESNASTA
Treść szesnastej księgi. Jednodzierżstwo przeciw lamizmowi
i przeciw samodzierżom stara się owładniać i ożywiać ród ludzki; powraca
ludziom ziemię, władzę rozumu, zakłada rozmaitych nauk szkoły,
mędrców zgromadzenia, zachęca do poznania w przyrodzeniu prawdzi-
wych stosunków rzeczy, wzywa tym samym ludzi do odkrycia fałszu,
zaboboństwa i oszukaństwa. Obraz porównania czasów opinii w samo-
dzierżstwie i jednodzierżstwie z czasem powstającego rozumu w na-
rodach. Stopień rozszerzonego w masie narodów rozumu, na którym
musi postąpić towarzystwo, a ród ludzki musi zacząć wchodzić w ustawę
społeczeństwa.
Wszystko się zmienia, jeszcze wszystko zmieniać będzie,
Tylko ustawy świata są stałe, niezmienne.
Wszystko na świecie w pewnym zmienia się porządku
I postępuje ciągle do swego zamiaru.
Nic nie dzieje się ślepo: natura ma cele,
Do nich musi koniecznie wsze dążyć stworzenie.
Wszystkie żywych i jestestw nieżywych własności
Rozwinąć się i muszą zostać użytymi.
Powszechne rodu dzieje zdają się tajemny
Mieć jakowyś ciągle się zamiar spełniający.
Widzić dążenia pewne ludzkiego rodzaju
Do ludzkich wspołeczności doskonaleń związku,
Do wprowadzań ustawy zrzeszeń ludów zewnątrz,
Zdokładnienia towarzystw ludzkich potem wewnątrz,
By każdy mógł dopełniać swoje obowiązki
I jak najszczerzej użyć przyrodnych własności.
Tak do doskonałości zbliżanie się stopnia
Jedynym celem dążeń rodzaju człowieka.
Wszelakie przeto władze w ludzkim przyrodzeniu
Nie w osobach, rozwinąć muszą się w rodzaju.
Dotąd namiętność, żądze, gniew, duma i chciwość,
Moc, dzielność, przemysł, dowcip, zręczność, umiejętność,
Wojen, gwałtów gatunki, dzierż i błohorodztwo,
Jednodzierżstwo, zabobon, fanatyzm, oszustwo —
Już się wszystkie mniemania i głupstwa ziściły!
Już w swym całym użyte stosunku zostały.
Lecz dotąd jeszcze mało dotknięte zostają
Dla udoskonalenia rozsądek z ludzkością.
Moc, co w tylu narodach, przez tak długie wieki,
Ziszcza trwały stosunek zrodzin, małżeństw, śmierci,
Co, mimo nieustanną wszystkiego odmianę,
Zachowuje niezmienną kobiet, mężczyzn liczbę,
Moc, która w ciągu dziejów towarzystw rozlicznych,
Z każdą zgodna epoką wspołeczności ludzkich,
Wymierza w wszystkich krajach jednakie gatunki
I jednakową wielość i cnoty, i zbrodni —
Ta sama moc ukryta, ale zawsze dzielna,
I we wszystkich narodach w swym skutku jednaka,
Pomimo przedsięwzięcia, mimo woli ludzi,
Wiedzie, zrządza narody, prowadzi ród ludzki
Jednymi zawsze drogi w wszystkich częściach świata
Do zmnażań w towarzystwach prawości i szczęścia.
Ona łączyła pierwsze z rodziną rodziny;
Ona zbierała klony łowców i pasterzy,
Tych hordy sadowiła stałym towarzystwem;
Spod tego rozmaitym hołdownictwa stopniem
Przesuwała człowieczy ród pod jednodzierżców;
Z nią człek pracuje tylko dla swoich następców.
Pokolenia z własnego pokoju zaburzeń
Muszą wywodzić pokój dla przyszłych pokoleń.
Całe ludy bez chęci zamiaru swojego
Muszą dokładnie wielkie wspołeczności dzieło:
Nie wiedząc tę budowę muszą stawiać szczęścia,
W której nie oni, dalsza potomność zamieszka.
Jej władzą dzikie plemię spod niezawisłości
Przechodziło w poddaństwa towarzystw stosunki.
Możnowładcy, hołdawy, barbarzyńską wolność
Mieniły w jednodzierżów ukazom poddanność.
Ona udziała jeszcze, że równie narody
Swą dziką niepodległość, swój z sobą stan wojny,
Ten stan barbarzyństw, zdrady, rozbojów i gwałtu.
Zmienią w wspołeczność rzeszy, przymierza, pokoju.
Tak natura w osobach, w różnych stanach rodu
Spornością żądz w złączaniu, w ludzi rozdzielaniu
Doskonali wspołeczność; sojuszami wojny
Zbliża i zbliżać będzie do zrzeszeń narody.
Parci mocą przeznaczeń ludzkiego rodzaju
Samodzierżcy, mocarze, dawcy zabobonu,
Przeciw dawnym ustawom podnieść rokosz pierwsi,
Starej budowy muszą zburcami być pierwsi;
Sami być początkowi muszą wznowiciele
Zmiany zasad, potęgi swojej w towarzystwie.
Mirzy i szachy pierwsi rozpoczną te głosy,
Które dołu i góry hołota powtórzy.
Gdy duch jednodzierżstw zmienił w poddaństwo hołdawców,
Mniej potrzebną czuł dalszą pomoc zabobońców.
Zaprzestał wierzyć... Wkrótce na gromy, przeklęstwa
Złościł się, rwał przymierze z tronami ołtarza.
Uznał, że niepotrzebną w rządzach zaboboństw wiara;
Wnet on się na duchownych pierwszy rzucił dobra;
On rozhełzywał mówców uczonych języki
Na odkrycie muftyzmu oszustostw i zbrodni,
On oszczerzył, spodlił, głowę Moschi zhydził;
I dopotąd przeniewierców w trójkoron ubierał,
Dopokąd lamów kornych przy nogach nie ujrzał.
Pierwszy znawidził, zatrząsł lamizmu filary;
Porozpędzał derwiszów, zburzył mnichów gmachy,
A na ich miejscu wskrzeszał zgromadzenia mądrych.
Pierwszy wywiódł, z motłochu udziałał tych wszystkich.
Którzy niegdyś okrzykną wyrok jego zmiany;
Zbudził ducha wolności tworząc wolność wiary.
Dobywając się z poddaństw lamy do swych tronów
Zwoływał wolnowierców, mędrców i rzeczników.
Dawał do zrozumienia, co go słuchać chciało,
Owszem, do ludów wielu przemawiał sam głośno:
„Już czas, aby okrócić zuchwałość muftyzmu.
Zjarzmiłem, dzierżców memu poddałem mocarstwu;
Już mi posłuszne mirzy, a krocie wkrom ostrza
Panowanie warują stalą mego berła.
Jeden bonz śmie natrząsać, grozić mej potędze!
Napuszony łakomstwem i pychą, on pragnie
Przerucać berły, zginać karki panów, władców!
Uczcie świat, że on nigdy chęcią dobra ludów
Ni był wiedziony szczęścia, swobód ich zamysłem,
Lecz żądzą panowania nad światem, rozumem,
Lecz chciwością ciągnienia z narodów haraczu.
Rucał przeklęstw gromy albo sztylet mordu
Na mocarzów, którzy w nim hamowali dumą
Albo łakomstwu jego stawiać chcieli miarę.
„Odkryjcie wsze tajnice jego oszustostwa.
Niech na jaw zhydzeń stanie niecna świętostw kupcza.
Zdrzyjcie maskę, pod którą lubieżeństw niewstydność.
Niech lud ujrzy sprośń tam, gdzie zmamion bóstwił świętość.
Okrzyknijcie panowań wiary wyłącznictwo,
Jak wojen religii, okrucieństw broidło.
Ja w rozszczepieństwie moschi wolnowierców zwołam;
Z nimi zawrę przymierze; miana bonzów rozdam
Usłużnym dla mnie mędrcom albo mym wojakom.
Ja wszech wiar wolność wszystkim nakażę narodom.
Wy zaś w zabobonodawców bogactwach zbytecznych
Wyszukujcie wszelaką rozpustę duchownych.
Przeświadczcie świat, że nieład najburzliwszy w rządach,
Że największe dzieją się nieszczęścia w narodach
Przez władztwo w stanie stanu, przez wpływy lamizmu,
Przez jego panowanie w cudzym panowaniu.
„Pismy dowcipem waszym wszędzie pośmiewisko
Rucajcie na wszelkiego gatunku mnichostwo;
Przeświadczcie lud, że kaptur mniemanych mądrości
Nie pokrywa, jak tylko same puste głupstwo;
Że włośnica pokuty i boskiej bojaźni
Chowa pod sobą brudną oszczerz i oszustwo.
Odkryjcie pod tą świętą kapicą truciznę,
Skryty puginał albo królobójstw naukę.
„Z klasztornych wyprowadźcie komnat zagorzelce,
Co rozrucały jędze niezgód, wojny święte.
Zbudzając w ludach ludzkość, zbudźcie przeciw bonzom
Nienawiść, jako przeciw lamizmu obrońcom.
„Zburzcie te ciemne skrytej męczarni sklepiska,
Gdzie miłość bliźnich, czyste myśli, przekonania,
Cnoty, ludzkość, znalazki dowcipów najrzadszych
Skazywano na stosy wyrokiem śledztw świętych.
„Oświećcie lud, oszustwo niechaj w cudach ujrzy,
Niech swoich zwodzicielów znienawidza stany;
A wsławione z odpustów obrazy, posągi
Oszukaństwu usłużne z kościołów wyrzuci.
Powaga tronów będzie wsparciem waszych szydzeń
Z lamowskich odpustami, kościami jarmarczeń.
„Użyjcie wszelkiej pracy, wszelkiego starania,
By upowszechnić władzę w narodach myślenia.
W umiejętność całą podzielcie naturę;
Wszystkich w niej przemian, skutków dochodźcie przyczyni;
Aby już dłużej ani oszust, ani głupi
Nie miał za co zaczepić zabobonów kotwi.
Waszą nauką, waszym ludu oświeceniem
My wsparci, w zgromadzenia derwiszów uderzeni,
Którym powszechny rozum nie zhydzi kapicę,
Tym położą ukazy do niej tamę.
„Z wiar zrobim polityczne, usłużne narzędzie;
Wydrzemy bonzom wszelkie młodzi wychowanie;
To w wszystkich naszych krajach oddamy uczonym,
Samym tylko osobom świeckim nam poddanym.
Nie będzie wychowywać dzieci szachów kapłan,
lecz tylko świecki mędrzec albo który z dworzan.
„Wasze przeciw obrządkom dzieła religijnym,
Wasze księgi przeciwko ustawom duchownym
Przepysznym będą naszych pałaców zdobnieniem,
Najprzyjemniejszym naszym serajów bawidłem.
Na głos skargi derwiszów na te wasze dzieła
My głusi; wy nieczuli bądźcie na przeklęstwa.
Inni okrzyczcie handlu, rolnictwa niewole,
Wszystkie lenne podziały i wyłącznictw ziemie;
Stwórzcie naukę nowych ustaw w towarzystwach,
Nowych rozkładów, równań poborów w wszech stanach;
Dajcie znać w tej nauce mieszkańcom siół, miasta,
Że na nich leży całe brzemie towarzystwa.
Uczcie, że mian duchownych wyjęcie z poboru
Niszczy przemysł, tamuje postępy rolnictwu.
„Pierwsze nagrody, pierwszy wzgląd przy naszych tronach
Będzie tym, którzy z mędrców w swoich pismach, w dziełach
Najwięcej upowszechnią, wyjaśnią nauki
O wolności wiar, ludzi, handlu, morza, ziemi."
Jak w czasach, gdzie panował zabobon i dzierżstwo,
Z ludzi jarzmem zhańbionych mnóstwo wychodziło
Zzacnić ludzką naturę w kapicy z koszturem;
Tak, skoro rozum szachów wezwany był głosem,
Hurmami się ubiegał wszelkiego lud stanu
Do wszech umiejętności i do gubień fałszu.
Tak wszedł czas opinii panowań upadku,
Czas powszechnego w rządy wpływania rozumu.
Chociaż już się starzeje, dotąd rodzaj ludzki
Nie miał jeszcze własnego rozumu ni woli;
A przecież człowiekowi i jedno, i drugie
Mają być z urodzeniem zarazem dawane.
Tak nauczają: kapłan zjawieniem nagarnion,
Mędrzec przesądów mocą, możnych groźbą tłoczon.
Ale jest to bez myśli, czcze i błahe słowo.
Dość doświadczenie tylu wieków przekonało,
Że moc twórcza nie daje śmiertelnym rozumu,
Daje tylko ku jego władzę nabywaniu.
Zobrażenie stosunków jestw, rzeczy z człowiekiem,
Jestw, rzeczy między sobą jest istnie rozumem.
Niechajże więc rozumu człek nie szuka w sobie,
Prawdziwy rozum zewnątrz niego się znajduje.
Lecz władza do zobrażeń wszelkich prawd stosunku
Równie jest uzdolniona do zobrażeń fałszu.
Tym bywały mniemania czyli opinie,
One całkiem się w samym znajdowały człeku,
Nic z nich nie znajduje się w zwnętrznym jestw stosunku.
Pospolicie czcze, z siebie próżne, znikłe będąc,
Z doświadczeniem musiały zmniejszać się, czczeć, niknąć.
Rozum będąc rzeczystych stosunków obrazem,
Zawsze jak te stosunki niezmiennym, jest jednym,
Wszędzie być musi stały, wszędzie jest odwieczny,
On jak świat nieprzemienny, jak świat jest niezmierny.
On z narodów wiekami, z ludów doświadczeńmi
Rzeczywiście w nich zwiększać, powszechnić się musi.
Otóż to są przesądów, to ludzkie mniemania!
Dla myślących ta tylko w tych krajach pociecha,
Że jeśli opinia, co zmniejszać się musi,
Przy powiększanych z każdym wiekiem doświadczeniach,
Zdołała tak porobić ludzi złośliwymi
I miała wewnątrz taką moc na ludzkich władzach —
Pewnie rozum moc większą mieć będzie nad nimi,
Z doświadczeniem dobrymi znowu ich porobi.
Jeżeli błąd, uprzedzenia, choć nie są w naturze,
Mogły się tak powszechnie rozejść w ludzkim rodzie —
Barziej być może rozum spowszednion dla ludu,
Bo czemsiś rzeczywistym on jest w przyrodzeniu.
Jak przyjemnym, jak umysł człeka unoszącym
Jest obraz tych wspołeczeństw w rodzaju człowieczym,
Gdzie już masę narodów, bryłę ludzi gminnych
Ogrzewa ogień święty, ogień nieśmiertelnych!
Gdzie powszechna w rodzaju ludzkim władza myśli
Już sobie rozum odwiecznych stosunków obraźni.
Jak pod biegunem owe na północy
Śniegiem martwości ziemble ubielone,
Gdyby oświecił stale dobroczynny
Promień słoneczny, zaraz by w to miejsce,
Które na lodach przywalają lody,
W którym się z burzów coraz rodzą burze,
Wstąpił, sprzyjemnił stały pokój, życie,
Tuż znikłby zimny ów cień, wszystko tam morzący,
A te żywioły, dzisiaj zamętu i wichru,
Przejęte, ogrzewane cieplinem i światłem,
Byłyby wszystkich rzeczy jestestwu i życiu,
Do zapieniania onych zwładnionym żywiołem.
Tak, gdy rozumu w rodzie zajaśnieje światło,
Ród, co gdy władzę myśli błędami skażono,
Sam stawał się utwórcą swych własnych oszustów,
Sam narzędziem wojarzów i własnych tyranów;
Ród stanie się utwórcą prawości, pokoju,
Gdy też władze zostaną zobraźnią rozumu.
Czyli się za rozumem wlecze, czy wyprzedza,
Opinia podobną do owego karła,
Który chce gonić albo wyścigać olbrzymy:
Niezmierność między nimi utwarza krok każdy.
Niech przesądy staną; niech rozum kroczy tylko,
Z jego stępem zniszczeje wszystko, co fałsz było;
Przed jego głosem wszystko chwieje się i wali:
Ów stary gmach hołdawstwa, drży gmach jednodzierżni.
Z czasem rozumu głosy i w szachów siepaczu
Będą wyobrażenia przerabiać honoru:
Z prawicy mu wytrącą jakoby miecz hańby,
Miecz na obywateli rodaków wzniesiony.
Jak kiedy na wiosnę słońce
Wznosząc się po niebach sieje
Na wszystko swój promień dobroczynny,
Przed którym topnieje,
Kruszy się, niszczeje,
Na inne natury żywioły
Nieczuła, zimna, z śniegów i z lodów skorupa —
Tak kruszą się przed światłem powszechnym rozumu
Zapory zabobonów, jednodzierżstwa, gwałtu.
Ich głos, co był niedawno świętym, nietykalnym,
Nagle pokazuje się być dumnym i próżnym.
Rozumu powszechnego działalność podobną
Bóstwu: jest niewidzialną; jak to, jest niezmierną.
Owa mniemań stanów i mocarstw potęga,
Z taką mocą i z tylu wieki gruntowana,
Chwieje się, chyli, pada przed mocą rozumu.
Najczęściej w pierwszy nawet dzień jego zaświtu
Ta swą siłą wynosi spośród błędów prawdę,
I broni, zachowuje wpośród złoczyństw cnotę.
Ta to sama rozumu powszechnego władza
Nas do nieśmiertelności z tą siłą porywa;
Ona niezaspokojoną w nas tworzy potrzebę,
By przenieść w przyszłość, naszą uwiecznić istotę.
Ona tak natarczywie, niezbędnie wskazuje
W pamięci nam podobnych życiu wieczne życie;
Ona zwładnia żywioły, zwładnia czyny ludzkie,
O tysiąc mil odległe, lat tysiąc późniejsze.
Przed tą władzą niezmierność żadnych granic nie ma,
Przed nią czas ni początku, ani nie ma końca.
Nieskończoności objąć jeżeli nie może,
To przynajmniej ona ją znaczyć, nazwać umie.
Lecz ni postęp rozumu zawisł od narodów,
Ni też wstrzymanie jego nie jest w mocy ludów.
To wszystko tak koniecznym wypadkiem się robi,
Jak towarzystwa, mowy, liczba, kunszta, drogi.
Odwiecznego rozumu poznanie tam wszczęto,
Gdzie człowiek pierwszy raz poznał, iż po zewnątrz niego
Są inne jestwa. Odtąd, mimo tamy gwałtu,
Doskonalić się było koniecznością rodu.
Osoby, pokolenie przemija i ginie.
Ród ludzki nie przemija i nigdy nie ginie,
On tylko może, musi odkryć rozum wieczny,
On go umie przez swoje zobrazić pomysły.
Dostrzeże pewne miary w naukach i w sztukach,
Nie dostrzega obrębu w władz myśli działaniach.
Tam wiek dziedzicem wieków: gdzie jedne stanęły,
Z tej kresy postępują dalej drugie rody,
A niepojęty, wieczny w rodzie duch myślenia
Wiąże pośrodkiem czasu osnowę rozumu.
Tej zaś między żywymi śmierć nawet nie zrywa.
Człowiek, co pierwszy wyrzekł prawo ciał ciążenia.
Nie żyje. Ale jego myśl w rozum powszechny,
Jego duch, że tak powiem, wcielone zostały:
Tam żyją, nowe myśli tworzą, w nas działają,
Dotąd gwiazdy, komety, słońca, mierzą, ważą.
Nieśmiertelnym w narodach jest rozum powszechny;
I on też nieśmiertelność nadawać jest mocny.
Myśli, dzieła w powszechny rozum co nie wchodzą,
Na chwilę zdziwiać mogą, z chwilą ginąć muszą.
Tylko ta umiejętność, myśli, takie czyny,
Co wchodzą rzeczywiście w niezzowne zamiary
Powszechnienia rozumu, szczęścia w ludzkim rodzie.
Są trwałe, nieśmiertelność one mieszczą w sobie.
Tylko z tymi duch życie osobom nieżywym,
I życie zachowuje narodom upadłym.
Sława, największy bodziec nieśmiertelnych ducha,
Gdy wyrokiem rozumu, wieczna, nietykalna;
Lecz jeżeli tylko była opinii głosem,
Równie ona czcza, równie znikoma jest z dymem.
Tych, którym opinia stawiała ołtarze,
Tych powszechny rozum porzuci w pogardzie
W ciemnicę niepamięci, jak gnuśnych próżniaków,
Lub w przepaść nienawiści, jak zburców, oszustów.
O jakże wielu, którzy z opinią w kraju,
Rozumieli zasypiać w powszechnym uczczeniu
I spoczywać na chwały wiekuistej laurach,
Z powstaniem powszechnego rozumu w narodach
Obudzi się, ujrzą się u wszystkich pogardą
Okrytymi, przeklęstwem, wszystkich nienawiścią;
Będą gnili w zgniliźnie przez siebie wyciętych
Lub w popiołach, w miast rumach przez siebie zburzonych.
I ludzkość się powszechni z światła powszechnieniem:
Rozum będąc obrazem związków człeka z człekiem,
Wzajemność zawisłości zwiększa z ludźmi ludzi,
Ich między sobą zmnaża potrzebę wspólności,
Ich stosunkom nadaje jakąś zwnętrzną jestność.
Tak rozwija, powszechni ludzkości władz dzielność
Upowszechniony w krajach tworzy sąd narodów,
Żadną mocą niezgięty, jeden, ów sąd wieków.
Ludzie biorąc szczegóły, zważając osoby,
Są źli, do gwałtów skłonni, do dzieł nieprawości;
Ludzie brani na ogół powszechnie są dobrzy:
Cierpią, obruszają się na czyn nieludzkości,
Znawidzą gwałtowników, sprawiedliwość wielbią.
Więc rodzaj ludzki wolę, chęć ma zawsze dobrą;
On z oświeceniem będzie miał i czyny dobre.
Sędzią będąc nieskażonym, on ludzi w szczególe
Poprawi i pomnażać coraz więcej będzie
W upowszechnionym w ludach, w tym najwyższym sądzie,
Wsze władze poznawania dokładniej człowieka,
Nie łudzeń się pozorem, dociekań w nim serca,
Sądzeń wcześnie o każdym osób przedsięwzięciu,
Spostrzegania zamiarów w pierwszym zaraz kroku,
Bądź na partykularnych krzywdzenie majątku,
Bądź na gwałcenie prawa, wolności narodu.
On, od uprzedzeń wolny, zaraz w czynach zwiorzchnich
Potrafi śledzić skrytość zamysłów złośliwych.
Człek nie bywa złym ani drugiemu szkodliwym,
Ani występnym, tylko mogąc być ukrytym.
Wprowadza, powszechniejąc rozum, w społeczeństwa
Jakąś moc czuwającą, niewidzialną władztwa,
Co będzie zmniejszać ciemność i niszczyć zasłony,
Za którymi się człowiek utaja złośliwy.
Im więcej w ogół ludów rozchodzi się światła,
Tym mniej się tam zostaje w szczegółach ukrycia.
Im barziej się rozum rozszerza powszechny,
Tym w towarzystwach więcej sposobów znać ludzi.
Tym większe powstaje mnóstwo złego dostrzegaczów,
A umniejsza się liczba oszczerców, oszustów.
Dla ludzkości pocieszne, dla myślących wielkie,
W postępie powszechnego rozumu nadzieje,
Nadzieje stałej sławy czynu mężów wielkich,
Nadzieje uwielbiania cnoty pognębionych,
Nadzieje, które zniszczą wszech mniemań wyłączność,
Nadadzą użytecznym myślom nieśmiertelność.
„Wiaro o konieczności oświecań się rodu!
Ty wielkością powołań wznosisz duszę w człeku,
Wskazujesz cel prawdziwy w jego przeznaczeniu,
Miłością szczęścia zmuszasz wszystkich do porządku,
W tobie, gdzie cnoty triumf, spostrzegać tę przyszłość,
W której złych jawność, w powszechnym sądzie sprawiedliwość,
Wszystkich ciemności przepaść, dobrych chwała wieczną.
Do tej osiągnień tylko rozum, cnoty wiodą,
I tylko te ludzkości czyny, myśli, dzieła,
Co zwiększają rodzaju doskonałość szczęścia.
„Dobroczynnej otuchy święta mędrców wiaro!
Z tobą te czasy dojrzeć przynajmniej mi wolno,
W których niweczyć będą wszech gwałtów układy,
Rachuby, przedsięwzięcia zburców mej ojczyzny.
Choćby, co tak rozsądnym stawiasz, były marą,
I wtenczas bym cię nazwał jeszcze dobroczynną,
Bo najdotkliwszy ciężar ulżywasz mi życia
Wróżąc gwałcących zgubę, zgwałconych powstania!"
Gdy moc spowszechnionego w narodach rozumu
Nagarnia ruchem władzę myśli w bryle ludu,
Natychmiast ten, co dawniej losu swego nie znał,
Go samego się nie czuł, który wszędzie leżał
Głuchy, martwy na wszystkie gwałtowników rady,
Wzruszenia, nienawiści, zmowy, kłótnie, bitwy,
Który we wszystkich wojnach narzędziem był tylko,
Tak zimnym, jak w żołdaka jest ręku żelazo —
Już swój stan rozpoznaje! Już on przekonany
O swej i błohorodców jedności natury.
Dworów roztrząsa rady, w bitwach się zapala,
Tak się czuje jak serce, ramię bohatyra.
Czego przedtem nie dojrzał, ni mu przeszło w myśli,
To go wszędzie uciska, dziś wszędzie go razi
Urodzenia nierówność. Tym tak bryła ludów
Przejęta, iż gdziekolwiek z niej potęga szachów
Wyciągnie sowietnika, żołdaka, molacha,
Takowy wszędzie w ludzkiej natury praw czuciu
Nie rozłącza się w razie ostatnim od rodu.
Z motłochów, których dumna, twarda samodzierżnia
Rodzenie się zhańbieniem, wzgard piętnem znaczyła,
Wyjdą dowcipy, myślom dadzą nieśmiertelność,
Z myśli zrobią nieznikome jestwo, tę dusz własność,
Co do podlegań smysłom jak duch niepodobną;
Oni i tę przerobią w rzecz trwałą, w widzialną.
Bóg zdziałał w nas do rzeczy wyobrażań ducha
Tak trwałego, jak wieczność; oni myśl człowieka
Wyrywając spod strasznej niepamięci władzy,
Spod najpotężniejszej wieków, czasu mocy,
Oni myśl ujestotnią, uwładnią, uwiecznią.
Ciała nieżywych, siły pokoleń wymarłych
Nie mogą się już łączyć z ciały, z siłą żywych;
Oni myśli połączą wszystkich plemion przeszłych
Z myślami teraźniejszych i ludów następnych.
Wszelakie zobrażenia ludzkie dotąd były
Znikomymi jak człowiek: z nim razem ginęły.
Oni, co było dotąd własnym osób tylko,
To przerobią na własność rodzaju całego,
Zrobią zmnażającym się i nieskazitelnym,
A zarównie, jak cały rodzaj ludzki, trwałym.
Stworzą w oczach mocarzów wśród rodu przymierze
Wspołem się porozumień, łączeń, wyobrażeń,
Porównań, obejmowań i składań w zbiór jeden
Myśli wszystkich narodów, wszystkich wieków czasu,
Nadając im moc masy owładania rodu.
Druk, narzędzie rozumu dzielniejsze od mowy,
Odmieni świat moralny i świat polityczny.
On przesądów, uprzedzeń, fałszów, mniemań, równio
Upostacając jako prawd wyobrażenie,
Porównywania pierwszych z drugimi ułatwi.
Z tym wynalazkiem przesąd musi ginąć z wieki.
Jako twórcza moc bóstwa, kiedy miotła światło,
W pierwiastkowych zamętów grube, ciemne chao,
Natychmiast, z materii niezgrabnej bez ładu,
Kształciły się żywioły wiecznego porządku —
Tak gdy jednodzierżstw władzą rozum powszechniony
Wrócił się człowiekowi, rozchodził się w ludy,
Nagle z tej ludów masy niesfornej, zgłupionej,
Jedynie do zamieszań, niewoli sposobnej,
Dobywa się porządek nowy towarzystwa,
Prawdy, prawa, własności, ustaw jednorządstwa;
Mnożą się zobrażenia rzetelne stosunku,
Ginie rodzeń się przesąd sprzeczny przyrodzeniu,
Wyłącznie miary różnic z człowiekiem człowieka,
I ich skutek — próżniactwo, a z nim głupia duma.
Więcej umiejętności, więcej nauk w ludziach
Niżeli w innych, skażonych wyłącznictwem stanach.
Wnet ten gmin, co był dotąd tylko cierpiętliwym,
Zacznie stawać się czynnym, czasem i myślącym:
Uważa państw mocarzów, roztrząsa ich sprawy,
Już śledzi panujących niemoc lub nierządy;
Nawet da się spostrzegać w pewnej mierze czasu,
Że ta nieczuła, iż tak rzeknę, bryła rodu
Zacznie na wszystkie zmiany brać czułość drażliwą,
Czułość moralną, nawet czułość polityczną.
Wyrzeka na niewolę; w głos nienawidzi ją,
Nienawidzi tych, którym ona użyteczną.
Mędrców, co za ich życia lud słuchać nie umiał,
Których sam kamieniował, do trucizn przymuszał,
Którzy rzekli, że równe dla wszystkich jest prawo,
Że powinny mieć cnoty, zasługi pierwszeństwo,
Że podług twórcy ustaw: władcy dla narodów,
Nie narody, nie rodzaj ludzki jest dla władców —
Już i tych mędrców duchy wchodzą w bryłę rodu;
Już ich czucia, ich myśli, czuciem, myślą ludu.
Gmin niegdyś w grzmotach uznał, szanował swych bogów.
Po srogości, po wojnach czcił, bóstwił mocarzów,
Tu nad wojarzem dziwi się, lecz go nie kocha,
Gdy nie zapomni, tylko jak strasznym wspomina.
Dobroczyńców ludzkości, swobodców z niewoli,
Jeśli nie dostrzegł żadnej w nich osobistości,
Powszechnie żąda, kocha, tych do swych serc chowa,
Takich uwielbia pamięć, o tych niebo błaga.
Duchy Tellów, Franklinów, duchy Washingtonów
Znajdują pamięć, miłość u wszystkich narodów.
Chociaż jeszcze częściami głowę ludu zaraża
Zabobon, lecz już przecież nie psuje w nim serca.
On, co wesołe niegdyś wyskakiwał tany,
Który wesołe dawniej wyśpiewywał piosny
Mordując dla bałwanów, żywo paląc ludzi,
Ten sam już teraz słyszy, już tu czuje jęki
Ofiar z ludzi mil tysiąc od niego zdalonych,
Rodem, skórą, od niego bałwochwalstwem różnych.
Błogosławi osoby, towarzystw ustawę,
Których staraniem zmniejszać w Murzynach niedolę.
Wszystkie ludzkości czucia przerażają grozy,
W jakiejkolwiek krainie lud tutaj zasłyszy,
Iż w ofierze dla szczęścia tysiąca handlarzów
Co wiek ginie dwadzieścia ludzi milionów.
Zhydzone błohorodców, samodzierżów stany,
Okrzyczane ostatnie hołdawczych praw szczęty,
Jedność sprawiedliwości wszech krajów żądanie.
Zaboboństwdawcy odkryci; lud zna ich stan w stanie.
W znoszeniu się wzajemność w wyznaniach wiar wszystkich
Przeszła między prawidła miłości wszech bliźnych.
Już powszechne wyroczni cudów niedowiarstwo,
Wszędzie nowych zaboboństw, złud niepodobieństwo,
Obojętność na wszystkich upadek gatunków
Zakonodawstw, wszelkiego rodzaju derwiszów.
Niedowiarstwo się z dworów nad wszystkim rozszerza.
Już mniej jest rymonoceń i mniej krasomówstwa,
Lecz nauki dokładne powszechnią się w krajach;
Duch mędrców duchem ludów. Cel w umiejętnościach:
Natura, człek. Nie z myślą wikłań go przesądem,
Ni jarzmień go spokojną niewolą — lecz końcem,
By mu dać poznać prawdę, by niszczyć zabobony,
By widział z sobą rzeczy stosunek prawdziwy.
Tych nauk chęć wdziera się w klasztorne komnaty,
W to tajemnicze parzydło głupstwa z zaboboństwy.
Mollach wstydzi się nauk o bogów rodzaju,
O pojedynczym albo dwójnym bóstw wcielaniu,
O wypędzaniu z ludzi, zaklęciu szatanów,
O stopniowaniu chórów, rozbiorze władz duchów.
Nawet Iftegi sławy szukają u świata
Z znajomości azota albo oksygena.
Po wielu krajach spostrzec, że rozum narodów
Uderza, schwyca głowy emirów i szachów,
Że już często mocarze, rozumem narodu
Przejęci, z nim stosują władzę majestatu;
Jednodzierżąc, już rodu gadają językiem,
Berło zwą ludu prawem, poddanych narodem.
W dworskich pałacach wszczyna się, rośnie nauka,
Co pierwsza w towarzystwach potwór nędz odkrywa;
Co pierwsza uczy poznać wyłącznictw straszydło,
Wykazuje krajowych bogactw wielkie źródło,
Ziemię, czas, pracę...
Nadarzają się takie w narodach tu czasy,
W których lud sposępiony, jak gdyby zniemiały,
Bez wzruszeń zwnętrznych chowa wzruszenie głębokie:
Spokojność ma ponurą, szemrania przyduchłe,
Czuje zgwałcenia narodów, wzbranianie ustawy;
Drży z gniewu; pętem gwałtu srożeje i milczy...
Nienawiścią się karmi. Zwolna ciężar oków
Wznosi, zwolna rozważa ogniwa swych więzów,
Roztropnie zmierza wielkość obrazy praw człeka...
Sam czas bieży...
W tych chwilach duch jednodzierżenia
Zamiast w stosunku z czasem zmieniać się po trosze,
Jak się wkrom niego wszystko odmienia nieznacznie,
On mniej uważny, w swoich działaniach gwałtowny,
Tu rzuca się na wszystko, łapie czas bieżący,
Chce wstrzymać rozum, zwrócić ciemności chce dawne,
Razem stawa. Nie w myśli, iż na próżno ramię
Po to sięga, z istoty co jest nieschwytalnym,
Co mocy, żadnej władzy świata niepodległym,
Lecz wstrzymuje go bojaźń, iż z powrotem głupstwa
On lamizmowi powróci swoje własne pęta.
Znawu więc swą gwałtowność zawiesza, wolnieje.
Wtem spostrzegł strachu widmo. Już znawu się trzęsie,
Miota się, znawu wszystko gwałci, głośno wrzeszczy,
Że woli widzieć z miast, z wsiów ogień i gruzy
Niż rozum, prawdę. Woli wziąć jarzmo lamizmu,
Niżeli rządzić podług ustawy narodu.
Nierozmyślny! Zapomniał, że nie ludzkiej siły
Cofnąć naturę, czasu zatrzymać postępy.
Wszystkie odmiany wielkie w ludzkich towarzystwach
Są skutkiem odmian wielkich w rodzaju stosunkach.
Zasady ustaw kraju nie układów ludzkich,
Lecz dziełem są spełniali się w stosunkach miar pewnych,
Zmiany towarzystw skutkiem nawału zmian rzeczy.
Tylko złe w takich zmianach bywa dziełem ludzi.
Wsze zmiany w wspołeczeństwach, gdy w miarę wśród rodu
Rozszerzonego skutkiem bywają rozumu,
Mają swej najpewniejsze trwałości zaręczę.
A to złe, które w takich zmianach robią ludzie,
Zmian tamtych niszczyć ani zgubić nie potrafi,
Ale prędzej lub później robiących złe zgubi.
Są w wspołeczeństwach takie dokładnień się stopnie,
Na których rodzaj ludzki musi w swym ogromie
Zrobić ruch. Zginie, wstrzymać kto się ruch ten zważy;
Zginie i ten, ktokolwiek będzie dosyć śmiały
Ruch taki popchnąć dalej nad miarę stosunku.
Jest albowiem w towarzystw ludzkich przeznaczeniu:
Muszą w pewnym stosunku parte przez konieczność
Dążyć, zbliżać się tam, gdzie prawda, sprawiedliwość.
KSIĘGA SIEDEMNASTA
Treść siedemnastej księgi. Jednodzierżstwo, postawiwszy na
pewnym oświecenia stopniu narody, chce wzbraniać daszy postęp to-
warzystwom i nie dopuszczać w sobie stosownej zmiany. Zaczynają
ukazywać siq takie konieczności, takie wypadków zbiegi, które znaglają
ród ku skłonieniu jednodzierżstwa do zmiany ustosowanej w sobie z zmia-
nami już udziałanymi w narodach. Widok tych usiłowań zatrważa ducha
jednodzierżstwa. Powołuje na powrót do siebie samodzierżów i zabobon-
dawców. Tych wywody za dawnym porządkiem. Głos ducha jednodzier-
żenia jest ogromny, a z nim potężne kojarzenie się sił duchów wyłącz-
nictwa, samodzierży i zaboboństwa w zamiarze wzbronienia postępu
towarzystwom i wstrzymania dalszych oswobodzeń rodu. Okropny widok
rokoszenia się ludów.
Gdy lak, prawa przyrodnie i władzę rozumu
Duch jednodzierżstw wracając, dał ruch bryłom rodu,
Gdy się wszystko zmieniało: bogi, ludzie, ziemia,
Trwać niezmiennym sam tylko chciał duch jednodzierżstwa.
Już tracił moc władania opinią, ludźmi.
Nie tracił jednodzierżec żądzy gwałtowności.
On w swoich nieprawościach, w dumie nieskrócony,
W wojnach, w krajów burzeniu, w żądzach bez granicy
Upiera się, narody aby jarzmił światłe,
Równie jak niegdyś tłumy ujarzmiał zgłupione.
Krnąbrni się tymi środki panować nad ludem,
Co już poznał swe prawa, jak władał był gminem,
Co mu posągi stawiał, co wdzięczność poświęcał,
Za samo złe, którego mogąc nie udziałał.
Już ród razi ofiara krwi dumie, chciwości;
On jak gdyby natrząsał rodu rozsądkowi,
Tym, których rozbił, nakaże nazywać swym szczęściem,
Że straciwszy byt, cudzym stali się poddaństwem.
Tu ród ludzki od czasu, jak wyłącznictw duchy
Wywłaszczyły go z ziemi, z wrodnich władz obdarły,
Pierwszy raz na nich spojrzał z śmiechem zlitowania,
Z jakim moc, sprawiedliwość, będąc pokrzywdzona
Spoglądają na krnąbrne, swych win znać nie chcące
Złośliwce. Milcząc wielką starą księgę bierze.
W niej ukazuje duchom zaboboństw i dzierżstwa
Różnych przestępstw obrazy, główne ich złoczyństwa.
Widać świat nowy, przez ludy zamieszkany wielkie,
Nikomu nieszkodliwe, spokojne i ludzkie;
Bliższe są niewinności, bliższe przyrodzenia
Niźli uspołecznieni w czasach barbarzyństwa.
Nie szukają w miłości bóstw człeka zawiści.
Ten świat zoczywszy daje zaboboństw duch znaki,
By wściekłobożeństw oszustw zbudziły się duchy.
Natychmiast całą chmarą lecą na świat nowy
Jego płodu straszydła. Wnet ów kraj pokoju
W okropne bojowiszcze zamienia się mordu.
Wnet ginie tam mieczem i ogniem to wszystko,
Cokolwiek tylko postać człowieka nosiło,
A ziemia, których ludzi zrodziła, żywiła,
Tych nieszczęśliwych odtąd krew chłonie, pożera.
Duch błohorodztw, jednodzierżstw i duch zabobońców
Osadza na niej tego rodzaju barbarów,
Go w ujarzmieniu ludzi, w kupczeniu krwią człeka
Swojego szczęścia, dumy, bogactwa szukają.
Nadchodzi obraz, w którym potwór zabobończy
Jednym chuchem wyziewnąl na wszystkie narody
Wściekłowiarstwo. Połowa starego wnet świata
Hurmem porywa morderstw i śmierci narzędzia,
Bieży na drugiej sobie wyniszczyć podobnych,
By zwiększyć chwałę Boga, który stworzył wszystkich.
Dalej stos przesuwa się z ludźmi nad Tamizą;
Rozstawy krwią zbroczonych katusz nad Sekwaną;
Ukazuje się wreszcie ludzkim wzbrzmiała trupem,
Ludzką zrumieniona krwią rzeka; nad jej brzegiem
Właśnie się najuporczywiej w ten sam czas swarzyły
O zwrot praw człowiekowi samodzierżstwa duchy.
Po prawej stronie rzeki wznosił się szeroko
Stary gmach: to wpadało okno znaczniej w oko,
W którym duch zaboboństwa w jednodzierżca ręku
Tężył łuk piekielnego dla dania oznaku
Wściekłej zaboboństw rzezi!...
Na ten widok startego chociaż już był czoła,
Przecież oczy w ziemię spuścił duch zaboboństwa,
Ród zaś nie przestał dalej rozkładać kart księgi.
Potem przybliżywszy się, gdzie duch samodzierżczy
Ukazuje mu obraz jego prac od wieku
Nad wyszukaniem środków zjęczeń ludzi rodu:
Tam na wszystko, co tylko z człeka się rodziło,
On tuż, przy wejściu na świat, kładzie sromot piętno.
Tam niecne czumaczyzny, a gdzie duch samodzierżców
Sprzedaje żony, dzieci, indziej mężów, ojców;
Dalej przesuwają się krajów widowiska
Od zachodu i wschodu, północy, południa;
Wszędzie dla kilku dzierżów rozpusty i dumy
Kiśnie ludzi milion w sromocie, w niewoli.
„Patrzajcie—rzekł na koniec ród ludzki—patrzajcie!
To kilku tylko gwałtów nad mną rysy grube.
Pominiono w obrazach takich wszystkie cienie,
Tysiąc potocznych waszych złoczyństw. I wy śmiecie
Przede mną wywoływać, że wasze są stany
Święte, że nadużycia waszymi są prawy,
Że wasze władze boskie, władze nietykalne!...
O, jak te odkrywają wyrazy głęboko
Waszego serca twardość, wasze samolubstwo!
Chcielibyście, by gwałty, niewola, przesądy,
Co ród gniotą, was możnią, ciągle wiekowały;
By wszystko, gdy się zmienia w całym przyrodzeniu,
Bez zmian trwały niedole ludzkiego rodzaju.
„Wy w ciężarach liczycie do wspołeczeństw ludzi;
W użytkach przez was ludzie z wspołeczeństw wypchnięci.
Podług was, choć się zmienia całe towarzystwo,
Mają być stany, co by nic zmienić nie mogło.
Żądania rozsądkowi, słuszności przeciwne.
Gdy wszystko w ruchu, kiedy wszystko postępuje;
Wy przez czczą bez znaczenia chcielibyście mowę
Wstrzymywać towarzystwo, w postępie naturę,
Uwiecznić te zasady krajów barbarzyńskich,
W których składał się naród z gwałcących, z gwałconych,
Chcielibyście nieprawość strwalić hołdawczyzmu
Nie mając mocy strwaleń dawnych głupstw przesądu.
„Różne stany w mniemaniu waszym są największą
Stałości towarzystwa i rządów zasadą.
Owszem, różne z dziedzictwem stany wyłącznictwa
Są płodnią nieskończonych kłótni wspołeczeństwa,
Samolubstw w duchowieństwie, w narodach podłości,
W dzierżcach dumy, ustawnej w ludzkich duszach kaźni.
„Podług waszego ludzkich towarzystw układu
Niewiadomość ma zostać wiecznie działem rodu.
Zdanie bezecne! Celem robi nauk wszystkich
Oszukiwanie jednych, a oświatę drugich;
Dzieli ród na część szczupłą, co szuka kryć prawdę,
Na część wielką, skazaną na błąd i niewolę.
Są to myśli, co w samych zalęgły się piekłach,
Roztwarzają ród w szczęścia istotnych żywiołach.
Robią dwa rody: jeden gwałcących, oszustów,
Drugi w postaci ludzkiej zbydlonych niewolców;
W ostatnich przez ustawę sklęta władza myśli,
Ta władza nieśmiertelna boskiej w człeku części.
Przecież rozum nie jednych tylko przywilejem,
Ale jest przyrodzonym wszech ludzi przymiotem.
Jego doskonalenie należy ludzkości,
Należy się całemu ludzkiemu rodowi.
Wasze nadprawia zwiecie narodu własnością;
Narodu! Wprzód zliczcie się niż was ludzie zliczą:
Poznacie, kto narodem!
Wy własnością stanu
Zowiecie, co jest dziełem wojarstwa i gwałtu,
Darem, warunkiem, jakiejś babistej puścizny
Lub zaręczeń, zaślubień księżniczek z książęty.
Toż więc z przyczyny takiej, że owa hrabini
Zmarła nie mając dzieci lub że ta kniazini
Poszła z tym kniaziem albo baronem w łożnicę
Ludzie mają na wieki cierpieć krzywdę, hańbę?
Gdzież tu zdrowy rozsądek, wrodzona gdzież ludzkość?
Już na tę ziemię nie ma wstąpić sprawiedliwość?
„Również mówicie: dobra, włości duchowieństwa
Są nietykalne, będąc własnością ołtarza.
Czyliż to w wspołeczeństwie, co oddano bóstwu,
Nie wszystko towarzystwu należy całemu?
„Naród wszechwładny, który zmienić wiarę mocny,
Nie ma władzy zmienić stosunków z nim bonzy?
Rozumowanie z wieku barbarów! W nim tylko
Dostrzegać, iż z zmniejszeniem próżniaków, derwiszów,
Z zwiększeniem rękodzielnych ludzi i rolników,
Ma powiększać się w krajach nędza i ubóstwo?
Więc podług waszej głowy, waszych uczuć serca,
Trzeba plemiona ludzi poświęcać bez końca,
Nie na ołtarzu szczęścia i sławy ojczyzny,
Ale na ofiarę głupstwa, łakomstwa i dumy?
Wiedzcież: przed nami równie, jak przed Stwórcą Bogiem,
Ten jest równie złośliwym, występnym człowiekiem,
Ten, który niszczy własną swą istność fizyczną,
I ten, co istność niszczy swą obywatelską.
„Mówicie: że nie pozwala wam pokój sumnienia
Odstępować spadłego dziedzictwem nadprawia.
Ale sumnienia wasze, jak u wszystkich ludzi,
Są zbiorem samych wnętrznych przekonań i myśli,
Stałych mniemań, uprzedzeń i prawdy, i błędu.
Czemu takaż troskliwość o waszym sumnieniu,
Która was tak oburza na czyny narodów,
Nie oburzała dawniej na czyn jednodzierżów,
Kiedy oni w swych krajach burzyli klasztory,
Zabierali kapłanom dobra i dochody?
Tłumaczycie się zbytnie jasno przed myślącym,
Żeście z okolicznością nastawnym narzędziem."
Tu ród do jednodzierża obrócił się z mową:
„Ty duchu jednodzierżstwa stań się jednorządcą,
Czas, gdzie potrzebuje tej zmiany towarzystwo,
Bądź z rodem? Rząd swą trwałość wtenczas zstala tylko,
Gdy ją na powszechnego sadzi gruncie dobra,
Na istotnych stosunkach rodu światła, szczęścia.
Dziś powszechnego stopień rozumu w narodach
Podług wspołeczeństw ustaw chce praw władztwa w królach."
Lecz skupione siły, gdy nie dosyć od razu
Mocne, by zniszczyć przyczyną obawy swej skutku,
Dodają do gwałtownych działań tylko pręży;
Gdy ród wkrom otaczają groźby srogiej zemsty,
A niszcząc w nim nadzieję przebaczeń, swobody,
Nie mogą zniszczyć z nimi wraz zwycięstw otuchy,
Kiedy nie będąc zdolne skrępować rąk rodu
Srożerniem się rozprzęgą w nim srogość żądz, gwałtu,
Wtenczas rokoszu moment sam duch jednodzierżczy
Popycha. Moment straszny! Moment niepojęty!
Nagle osobistości mienią się widoki,
Niszczeją dawne związku towarzystw stosunki;
Wraz nawet podobieństwo niknie ich powrotu.
Stawa zamieszań chao w przejściu do porządku:
Już zniknęło poddaństwo, nie ma posłuszeństwa;
Już niszczeją ukazy, nie ma jeszcze prawa.
Rozprzęgnięte są wszystkie żądze, namiętności;
Kroki do rządu sama rozmierza zuchwałość;
Śmiałych dowolstwo, błędnej wolności czcze słowa.
Nigdzie ogółu; stronnictwa mnoży bez końca.
Między tymi nie idzie nigdy w zapomnienie
Ukazane raz chociaż zagrożeń wrażenie.
Tu mniej uwag, by stawiać działaniom obręby;
Największą dawają dzielność działających władzy.
Tu wywija się tylko ta moc niepojęta,
Co zwyczaje stalone wiekiem nagle zsłabia,
A nowym już nadawać umie wieków stałość.
Tu się i ta ukaże niescofnięta dzielność,
Co jak natura, plemię pokoleń współczesnych
Wzrostowi szczęścia plemion poświęca następnych.
Czym burza wpośród lata, która wszystko niszczy
I nie zostawia nawet rolnikom nadziei:
Tym jest czas, gdy chwilą rokoszeń się dzierżców
Na rozbijanie ustaw, związku możnowładców,
Gdy jest chwilą lamizmu, powstań błohorodców,
Na zsłabienie, zburzenie tronu jednodzierżów.
W takich chwilach płodzą się Sylle i Cezary,
A za nimi niezbędna niewola, śmierć, gruzy.
Ten tu moment podobien jest do nawałnicy,
Która za powracaniem słońca podczas wiosny,
Acz w razie swoim gromem całą ziemię wstrząśnie,
Lecz wszystkiego nie niszczy, nadziei nie bierze
Tym w towarzystwach chwila powstań ludzi rodu
Dla stanowienia rządów z narodem stosunku.
W takowych zaburzeniach zawsze w wspołeczności
Obywatelstwa zasad łuszczą się pierwiastki;
A najskąpszym w wydaniu czego przyrodzenie,
Wtenczas się ukazują ci wielcy mężowie,
Co stanowią narodów wieczne przeznaczenia,
Wskazują nowe drogi do sławy, do szczęścia.
Tam, jeżeli czasami legną się Kromwele,
To równie tam najczęściej rodzą się Tellowie.
Jeżeli zasmucą ziemię krwawe Robespiery,
Tam wskażą ludom prawdę i cnotę Frankliny.
Da wzór w obywatelstwie dzielność Washingtonów
I tam zdziwia świat wielkość dzieła bohatyrów.
Przecież, na tym ostatnim przejściu towarzystwo
Spotyka najstraszniejsze z wszech poprzednich chao.
Nie tylko, jak śmiertelnym kadukiem miotane,
Srożą się pozostałe wyłącznictwa duchy,
Lecz lęgą, mnożą się od nich jeszcze sroższe,
Choć wkrótce znikomiałe gminowładztw potwory.
Jak owe muszyc roje wśród lata upału
Płożą się, brzęczą, nikną w zgorzałym powietrzu —
Tak w ostatniego czasu burzy, wrzawie, prędko
Legną, burzą się, giną rodzaju wszelkiego
Brukowcy, zagorzelcy, zburcy, samolubcy,
Na wszystko rozuzdane golcy, wściekłowolcy,
Wyszczekacze, krzykacze, strachacze, równacze
I najniebezpieczniejsze zbrudniki, zgrajarze.
Rozprzęga się w ogóle całe towarzystwo,
Zostaje tylko samych burzliwych stronnictwo.
Ci naddają się sprzętem oszczerzy, oszustwu:
I tu bowiem są czasy oszustów nieładu.
Tymi miotają własne, tymi cudze żądze;
Wszystko się kupi, leci w wici rokoszowe,
Gdzie najzręczniej lud wzruszać, podług woli burzyć,
Lecz nie zawsze go można podług woli koić.
Gdzie szybkim bratyństwieniem wraz się rozwijają,
Narodu, czasu duchy legną się, powszechnią
I zieją ogólnego dobra w gminę myśli,
Lecz mogą w nię nagarniać i swe namiętności;
Gdzie tworzą najstraszniejsze w kraju gminów władztwo,
A które w zaburzeniach tutejszych chwil często
Przestrachem uderzone zawsze swoją srogość,
Swój nierozmyślny zapał, niesforną gwałtowność
Zaprowadza i sadzi w miejsce praw i rządu.
Tak sam gmin okoliczność sprowadza tę w końcu,
Iż samoiściec śmiały, kto będzie zuchwalszy,
Ten moc, władzę ogarnia, lud chełzna i juczy.
Wić rokoszu, gminwładztwo w nagłym razie ludów,
Jak dyktatorstwo w czasie niebezpiecznym dzierżców,
Są ostatnie, lecz dzielne zbytecznie sposoby.
Jeden i środek drugi równie niebezpieczny.
Dyktatorstwa spładzają srogich Maryjuszów,
Gminowładztwa wydają okrutnych Maratów.
Na sam wyraz wolności zbudzają się wszystkie
Poruszenia uczciwe i żądze bezecne;
Cieszy strapioną ludzkość swobody nadzieja,
Nadyma się czcza pycha i złości się duma;
Uzbraja się wyłącznictw i panowań żądza;
A gołota bogaczom wojnę wypowiada.
Próżniactwo, chciwość, zazdrość, rozpusta i nędza
Na równanie majątków, praw, osób przysięga.
Zawiść i zemsta wszędzie samą żółcią brzmieje;
Przemożność, rozwiązłość granicy znać nic chce;
Fanatyzm, wściekłowolstwo i wściekłoniewiarstwo,
Które się tu raz pierwszy światu ukazało,
Wszędzie tylko człowieka krwi i mordu wrzeszczą.
Ludzkość bojaźnią schwiana zwodzi się nadzieja;
Zbytnia drażliwość własnej miłości osoby
Często zabiera miejsce miłości ojczyzny.
Chce właściwe pierwszeństwo objąć sprawiedliwość,
Gdy wraz wszystko swym ruchem garnie gwałt, zajadłość
W tym strach mieni i w ręku rozsądnych wsze miary,
Nagle najzbawienniejsze niszczeją układy,
Obłąkują się głowy i osób rozważnych,
Zapędzają się nadto umysły zbyt śmiałych,
Wszystko truje najczystsze samej cnoty chęci,
Porywczo rwie broń nawet dłoń ludzi pokoju,
Niezgoda dzieli domy najstalszej jedności;
Cały lud w gwałtownym wszech żądz się miotaniu
Przysięga żyć lub umrzeć za wolność i prawa,
Rozżera się, drży na sam wyraz niewolnika.
Tu burzliwcy swych tylko nie tracą zamiarów;
Cni nigdzie schwycić stałych nie mogą zamysłów.
Ta ręka, co wściekłowiarstw rozrzuca pożogi,
Ta krwawym nic niewiercom poddaje sztylety.
Niebezpieczno oznaczać w mnóstwie stronnictw kresy,
Kto stronnikiem błohoroctw, a kto z jednodzierżmi,
Kto zapałeńcem gminwładztw, a kto przy praw równi.
Niezmierna trudność światła godzenia z ciemnotą,
Przyzwoitej z przesadnej poprawy nowością,
Rozsądku z uprzedzeniem, mniemania z rozumem.
Przedsięwzięcie, czyn każdy choć jest obojętnym,
W jednych się albo w drugich stronników zda oku
Czynem podejrzeń, czynem występku, zdrad kraju.
W końcu, w ludach jednego rodu, mowy, ziemi
Niezrozumiałe własne stają się języki:
Tu przez poddaństwo prawom rozumie się wolność;
Owi tam wolność widzą, gdzie sama rozwiązłość;
Ci nie rozumiejąc się wolność, równość wrzeszczą
I przewrotu natury porządku żądają.
Cnotliwą stałość, z jaką szanowne osoby
Dają odpór nierządom, motłoch nabechtany
Okrzykuje, że to podstęp na przerokosz ludu,
Że to nieprzyjaciele, że zdrajcy narodu.
Za gorliwość ma wielu szaloną zaciekłość,
A za despotyzm stały porządek, praw władność.
Wielu puste butnomówstwo nazywa wymową;
Zmiarkowanie słabością, przesądy zwie cnotą.
Takim niezrozumiałym zmieszaniem wszystkiego
Zmienia się wielki naród w to straszne wichrzydło,
W którym wielkie się ludy, powstając za prędko,
Przed dojściem czasów niszczą, rokoszą poronno.
Przeciwnie, gdy już doszły wsze stosunki miary,
Gdy już rozum powszechny stanął na tym stopniu,
Gdzie on sam prze odmianą wspołeczeństwa składu,
Wtenczas odradzają się w zwichrzeniu, w powstaniu,
Towarzystwa krok czynią w obywateleniu.
Natenczas sama mniejszość tylko miesza, burzy,
A porządku wymaga stale większość liczby.
Prędzej, później zetrzeć się, zginąć muszą w kraju
Szczegóły sporne ruchom całego ogółu.
Wtenczas ród spowszechnionym zżywiony rozumem
Łączy się, wraz powstaje z swym całym ogromem:
Naprzód co mu się wewnątrz opiera, co burzy,
To trze, gniecie, a zewnątrz słysząc ten głos straszny:
„Rozumującym rodom śmierć albo niewola."
Natychmiast nasierdza się ogromnie, odpowiada:
„Śmierć twardym jednodzierżom, śmierć wyłącznictw duchom".
Nagle drżą sami tegoż ludu naczelnicy,
Drżą błohorodne stany, ołtarze, drżą trony.
Już wszyscy chcą się cofnąć z miejsca, gdzie stanęli,
Lecz nie w ich mocy stąd się ruszyć podług woli.
Nagle widzić, jak rynki mienią się w warsztatnie;
Gmachy, pałace w kuźnie, kościoły w zbrojownie;
Z świątyń dachy i dzwony, nawet z grobów truny
Przerabiają w broń, w kule, w armaty i w bomby;
Bogów, królów posągi kują w oręż śmierci;
Po wszystkich krańcach dzieci, kobiety i starce
Sadzą ostrowy, sypią wały, kopią szańce,
Nawet gładysze, równie jak od cepa barki
Imają za kowadła, za młoty, za cęgi.
Wszystkich województw, ziem i powiatów mieszkańce
Rzeszą się, przysięgają sobie wiarę wspólnie;
Z miast i z siół zaciąga się w straż obywatelstwo,
W straż do bratymstwa wzywa swe i obce wojsko.
Wszystko, co tylko na tej ziemi żyje, rośnie,
Wszystko w skazki dla rodu obrony spisane;
Wraz z myślą wykonanie uiszcza się w skutku,
Parte przez rząd rokoszu władny w imię rodu,
Pod którego ogromem tak co niepomocne,
Jak co szkodliwe ginie, ucieka lub więźnie.
Jako w owych bajecznych dziejach, niegdyś z ziemi
Płodziły się, hurmiły mnogie Kadma syny,
Tak tu na szyp, znak dzwonów, na głos rokoszwodów
Zdają się wstawać z ziemi hurmy zbrojnych ludów:
Wszystko od lat szesnastu aż do lat czterdzieści
Pod bronią stawa. Ojce, matki, starce, dzieci,
Zgoła wszystko, co nosić oręża nie mogło,
Starcząć im żywność, odzież, w wszystkich tchnęło
Świętą ojczyzny miłość, z nią nadludzkie męstwo:
„Synu! Idź broń ojczyzny, łącz się w rot bratymstwo,
Walcz dla niepodległości twoich ojców kraju,
Dla zswobodzenia ludu i wróceń praw rodu.
Boga sprawiedliwości wzwij, Boga zastępów,
i uderz na zgromienie kup najemnych hordów,
Co wojną przeczą, żeśmy równym stworem jego,
Co mieczem, ogniem zniszczyć człowieka chcą prawo.
Twoją matkę od hańby, broń ojca od śmierci;
Twą ziemię od grabieży, dzieci od niewoli.
Winieneś to dla twego narodu i kraju,
Pamiętaj: i twojemu winienieś to ojcu.
Kiedyś ty niedołężnym był jeszcze dziecięciem,
Najezdnik mógł głowę zgnieść jednym stąpieniem,
Jam cię bronił piersiami od napastców mordu.
Na cię kolej. Zrządzenie to jest w przyrodzeniu;
Idź, czyń powinność człeka i obywatela;
Czeka cię w ziemian sercu miłość, w kraju sława.
Lecz gdybyś był nikczemnym, niezzownie cię spotka
W sercu braci nienawiść, w całym rodzie wzgarda".
Tak czego dotąd zdziałać przez wieków tysiące
Nie mogły jednodzierżcy ani samodzierże,
To ród w domiernych czasach, w miesiącach, w dniach ziści,
Milion dzielnych zzbroi i do boju stawi.
Taka narodu straszna, tak siła niezmierna,
Powszechnego rozumu światłem udzielona,
Już ma usposobione swe wszystkie własności
Wznieść się do najwyższej bohatyrstw odwagi,
Do poznawania łatwo jedności w zamiarach;
Do zachowania zgodnej jedności w działaniach;
A duch jej naczelników miłością ojczyzny,
Umiejętnością, sławą narodu natchnięty,
Nie zamierza, nie kreśli, jak duch jednodzierżczy,
Na place, na strumienie, na wzgórki, równiny;
On, w swoich zamiarach wielki jak natura,
Od gór do gór, od morza do drugiego morza,
Od kresy rówiennika do kresy bieguna
Wymierza bojowiska i bojów zwycięstwa.
Wnet myśl jego przebiega wojsk ogół potężny;
Obejmuje ją umysł żołnierza otwarty.
Ruch i dzielność nawzajem osób i ogółu
Zwiększa czyny, zamysły w każdym naczelniku.
Oto za pierwszym znaku wydaniem przez niego
Już kroczy cały grom, gdzie jednodzierżstw wojsko.
Próżno rozlały morza przed jego postępem;
On burzliwych bałwanów wody siodła płytem;
Tak nieprzyjaciół ściga i wszędzie wytępia.
Gdy obskoczony, aby nie nosił pęt jeńca,
On sam pod sobą sadzi, sam zapala prochy
I sam w bezdennych głębiach wód morza się grąży.
Próżno zawala drogę wyniosłych gór pasmo,
Po przepaściach na szczyty kryjące się w niebo
Wynosi z spiżu działa, tam usadza żuchwy,
Z nich będąc niewidzialnym jakby drugie bóstwo,
Ruca na nieprzyjaciół kalectw, śmierci gromy;
Jeśli ich zniszczyć, jeśli odeprzeć nie doła,
On, by nie był zdobytym, niezwalczon umiera.
Próżno jednodzierż przeciw takiej rodu sile
Osadza i umacnia krepośnie i twierdze;
Próżno kopie kotliska, sypie zbronne wały;
Próżno zdziałał kartacze, granaty, armaty.
Ród, skoro do pewnego stopnia oświecony,
Kiedy jest uzbrojonym dla własnej obrony,
Pełen gorliwych chęci, zapału i zemsty;
Umiejętniejszy niźli braniec jednodzierżczy,
Użyje tychże zręczniej, dokładniej narzędzi
Na ich znalazcy zgubę, zgromienie. On zmieni
Wojen sztukę. Jak było w pierwszym przeznaczeniu,
On zwycięstwo powróci znawu dzielnych mnóstwu.
Mnóstwem będzie niweczył wyłącznictw układy;
Gruntownymi namysły, nieścigłymi zwroty
Szybkim biegiem roztropi myśl nieprzyjaciela,
Obłąka i rozchwyci umysł przeciwnika.
Jak piorunowy ogień burzy miotan chmurą,
Tak uderzając razem wszędzie z gwałtownością,
Nieskutecznymi zrobi podział umiejętny,
Rozmierzone szeregi, posforzone rzędy
I działa niedzielnymi uczyni bagnetem.
Nigdy podziałkiem, całym uderzy ogromem.
Gdy od razu nie zwalczy, on swoją sto razy,
Z zwiększonym jeszcze mnóstwem, szturmem moc powtórzy,
Pokąd, co się opiera, niezwłocznie rozbije,
Wszystko z ziemią nie zrówna i na pył nie zetrze.
Z nawałem, z zgwałtownością taką niegdyś wody
Mórz z wschodu i z północy tłukły i rozbiły
Zaporogę Bosforu i skalisko Sundu,
Odkrywając Lechitów bogatą, zgwałconą
Ziemię, Polesie, Wołyń, z żyzną Ukrainą.
Zaraz wszędzie przy pierwszych zwycięstwach tu rodu
Śmiertelnie uraniony legł duch zabobonu,
Tłukły się ostateczne tylko cienie jego,
I duch samodzierżenia padł głęboko ranny,
Zatrząsł się jednodzierżstwa duch tuż uderzony.
Tak w towarzystwach przechód ludzkiego rodzaju
Do odzyskań praw ziemi, mocy władz rozumu,
Choć zdaje się być strasznym, jednak porównany
Do srogości, okrucieństw innych epok zmiany,
Do przechodzenia ludzi w niewolnicze stany,
Do przejścia samodzierżów pod możnowładnictwo
Albo też możnowładów pod jednegodzierżstwo;
On z nich najmniej obraża ludzkość, on jest krótszym,
On bywa większości ludzi użytecznym.
Po zwycięstwie zabońców, dzierżców z jednodzierżmi,
Czyli nad ludem, czyli nad sobą samymi,
Zawsze tam okrucieństwo, zemsta następuje.
Przeciwnie, po narodu nad nimi zwycięstwie,
Tuż nastają przebaczenia, ludzkość i braterstwo.
Niszczeje między ludźmi zawiści nasiono,
Wiar różnych po narodach robi się zbratnienie,
Niszczeje w towarzystwach niejedność, stan w stanie,
Giną obce lamizmu panowania w kraju,
Ani drze zaboboniec z rolnika podatku.
Człek zstrząsa się z narzutnej rodzenia się kaźni,
Ród odzyskuje ziemię, wraca do praw równi,
Niweczeje poddaństwo, rolników pańszczyzna.
Wschodzi własność; ustają zabończe więzienia.
Użyteczne znalazki, sława wielkich mężów,
Staje się odtąd stalszym dziedzictwem narodów.
Wielkie dzieła, zasługi i cnota z zdolnością
Do krajowych urzędów poczyna być drogą.
Tu myśl narodowego wszczęta namiestnictwa,
Z nią ma się doskonalić wspołeczeństw ustawa.
Wschodzą nadzieje rodu szczęścia i pokoju
W bliższym, w coraz łatwiejszym narodów zrzeszeniu,
Z tym mają się dokładnić towarzystw stosunki,
Prawda i sprawiedliwość, zamiar ich ostatni.
KSIĘGA OSIEMNASTA
Treść osiemnastej księgi. Pierwiastkowe wszczynanie się
konstytucyjnych wspołeczeństw i rządów. Z pozostających się wyobrażeń,
zwyczajów, z stanów zabobondawczych, samodzierżczych, błohorodczych,
niezbędny wpływ na początkowe ustawy, czyli na główne zasady to-
warzystw konstytucyjnych. Również z wyobrażeń, z zwyczajów i z opinii
z jednodzierżstwa pozostałych, nieuchronny wpływ na początkowe
konstytucje, czyli na główne towarzystw ustawy. Największy i najnie-
bezpieczniejszy błąd w tej epoce popełniony, gdzie wszczynająca się
ustawa wspołeczności i rządu ma się gruntować na gminowładztwie.
W wielu miejscach błąkają się myśli wielorządztwa; trzydziestu, dzie-
sięciu, pięciu, trzech rządców czyli władców. Takowych tu błąkań się
rodu w działaniu ustawy wspołeczeństw i rządów jest przyczyną nie-
dostatek jeszcze upowszechnionego światła, pozostające się części praw
wyłączności stanów, samodzierżów, zabobondawców, jednodzierżów
i trwający stosunek krajów zewnętrzny, jeszcze gwałtowny. Pierwsze
prawdy rozszerzające się po narodach; w nich już spostrzegać zaszczep
wielkiej myśli konstytucyjnego jednowładztwa i zrzeszenia się państw.
Widok zrzeszenia narodów; oswobodzenia ludzkiego rodzaju i stopnia
najwyższej doskonałości towarzystw.
Jak zagłuszony gromem piorunu,
Leży bez siły, długo jest bez tchu:
Zwolna wraca się smysłów uczucie,
A wolniej jeszcze rozumu władze;
Tak silno mnie uderzył, długo myśli zbawił
Nieszczęśliwy wielkiego upadek narodu,
Tyle okrucieństw, taki gwałt już w czasie przechodu
Z samodzierżstw do własności, z jednodzierżstw do rządu!
Taki rozbój zdziałany przez owych mocarzów,
Których do dobroczynnych mędrzec równał bogów.
Z głębokim takich uczuć przejęciem mej duszy
Łączą się smutne innych narodów obrazy:
Skoro się uwolniły od głupstw i przesądu,
Bezwładne wśród nich prawa; słabą moc rozumu.
Owszem tam namiętności rozpuszczono wszelkie,
Tam bez hamulca wszystkie chuci, wszystkie żądze:
Nieustające burze, powstają rokosze,
Niesłychane złoczyństwa, widzisz nowe zbrodnie.
Własne swe rządy, własne prawa co porobią,
Też rządy, prawa, sami burzą, gwałcą.
O wolności ustawę po wielu lat wojny,
Tłumem nieszczęść, znużeni wracają gdzie bany.
Więc to prawdą: że rozum dla ludzi szkodliwym,
Tylko przesąd potrzebnym, przesąd użytecznym?
Więc nauki lud zwodzą na bezdroż obraźni,
Niewiadomość go trzyma w mierze szczęśliwości?
Więc punkt doskonałości ostatni towarzystw,
Gdzie ród dojdzie do rządu stałego jednodzierżstw,
Chcąc dalej postępować starzeje się, pada,
I jakby przez dziecinność znawu się poczyna?
Na to przez barbarzyństwo przechodzi ród człeka
Przez tyle głupstw, zaboboństw, maństw do jednodzierżstwa,
By się tysiąckroć stawał zgłupionym i dzikim
Oszustów, samodzierżów, szachów niewolnikiem?
Więc to koło na wieki ma być nieodzownym
Na tej ziemi ludzkiego rodu przeznaczeniem?
Tak w mym pierwszym wzruszeniu smutkiem pogrążony,
Powtarzałem z innymi szerzące się głosy
Twardej osobistości, a w drugich rozpaczy.
Noc piękną była, dzienne ściszyły się burze,
Niebo nakrom odkryło bez liczb końca światło,
I jawnie widzieć było to w całej naturze,
Że świat jest nieodmiennym, jednym, nieskończonym;
Napełnia go światło, w nim tylko ciemność niczym,
Ona wszędzie jest tylko znikomym, czczym cieniem.
Już też zaburzenia mijały narodów,
Wracała się spokojność myślenia mych duchów;
Rozrzucone ujrzałem znawu nauk światła,
Zmniejszające się wszędzie przesąd, uprzedzenia.
Mimo chrostań się reszty oszustów, głupstw wrzasku,
Ten ogólnego w rodzie słychać głos rozumu:
„Ja poskramiam w człowieku chuci, namiętności,
Łagodzę okrucieństwo, zmniejszam złość na ziemi.
Ród pod mą wodzą tylko idzie drogą szczęścia;
Żądze, przesądy bronią srogość i złoczyństwa.
Jam wyobrazicielem wiecznego stosunku
Ludzi, rzeczy, z zamiarem trwałości ogółu;
Szczególne, powszechne człowieka i rodu
Szczęście w tych znajduje się stosunków spełnianiu.
Pokoju, szczęśliwości nieustannie szukać,
Do pierwszego i drugiej z wiekiem się przybliżać,
Równie człowieka jako narodów jest celem.
Ja z przyrodzenia jestem w tej drodze ich wodzem.
Przesądy tych stosunków rzeczystość fałszują,
Zbłąkani błędów koło za kołem obchodzą.
Ja doświadczeniem czyniąc stwierdzone postępy
Doskonalę niezwrotnie człeka i narody.
Nadam każdemu z wieków swego czasu ducha,
On zmienia, niszczy duchów fałszu, wyłącznictwa.
„Jest niepojęta, jakaś siła niewidzialna,
Co te niezmierne światy, te niezliczne światła
Od początku prowadzi, kieruje, przenika,
Do stosunków z pokojem ogółu przymusza.
Podobnie moja władza, równie niewidzialna,
Rodzaj ludzki od jego początku urządza,
Przejmuje go, prowadzi, coraz mu odkrywa
Więcej stosunków prawdy, z nią pokoju, szczęścia.
Tysiąc lat dzieje w całym człowieczym rodzaju
Wskazują nieprzerwany ten łańcuch postępu.
„Jak owa określona, lecz jawna w zwierzętach
Nigdy ich nie opuszcza działalność smyślności —
Tak zgraniczona władza rozumu w narodach,
Nie opuszczając nigdy rodzaj doskonali.
„I tu przesąd, zabobon biorąc me postaci,
Lud na złudzeń manowce sprowadza z prawd drogi,
Lecz tych działania zmienne są tylko, czasowe,
Moje zaś zawsze ciągłe i są nieskończone;
Ich władze nadużyciem nie będąc własnością,
W końcu przeze mnie znawu objęte zostają.
Moja moc potężniejsza niźli miecz wojarza;
Hordy Atylów przejmą podbitych rząd, prawa.
Ja jestem, com przynosił nawet jednodzierżców
Do wydoskonalania towarzystw narodów:
Posunęli rolnictwo, handel, rękodzielnie,
Z nimi zmianę stosunków w swej własnej jestocie.
„Nie jest potrzebą, owszem, nawet nie podobno
Zdoskonalić, oświecić wszystkich ludzi równo;
Lecz odbiorę im dane fałszywe przesądy,
Głupstwa, zabobon, wrócę rozsądek im zdrowy,
Z tym lud nie skamienuje swego dobroczyńcę
Ani też będzie wieńczył w laury swego zdrajcę.
„Już odkryłem ohydność dzierżców, błohorodców,
Gwałcicieli w naturze praw i obowiązków.
Przekonałem: iż żaden się człek wolnym nie rodzi,
Ale wszyscy koniecznie rodzą się zawiśli
Od przedwiecznych stosunków z tym, co ich otacza;
Więc ludzie być nie mogą dowolne narzędzia.
Nikt nie może własności wziąć im osobistych,
Bo nie może nikt zwolnić powinności wrodnych.
Szanować od natury człowieka zawisłość,
Jest pierwszy obowiązek, pierwsza sprawiedliwość,
Bo tylko ta zawisłość jego jest wolnością.
„Tam wszczęła się niewola, tam ludzkość zgwałconą,
Gdzie zniszczono zawisłość od stosunków wrodnych,
A nadano od związków naturze przeciwnych.
Więc w towarzystwach inna być nie może wolność,
Tylko taka, istotą której sprawiedliwość.
„Stąd, gdziekolwiek zabobon, gwałt i uprzedzenia
Zgłupiały i w łańcuchy kuły ród człowieka,
Tuż rozum, sprawiedliwość od drugiego końca
Przypinały ogniwo do karku tyrana.
„Odkryję złość kupczarstwa wyłączności duchów,
Widok złoczyństw, chciwości najpodlejszej skutków;
Wskażę, jak ten duch niecny przekupuje rządy,
Z tym się przyjaźni, kogo pogardza, znawidzi;
Jak zburza żądze, złoto za ludzką krew sypie,
Przerzuca rodu szczęście, spokojność i życie,
By się łakomstwo kupców kilkukroć syciło.
Wyjaśnię resztę duchów, którzy z fałszu żyją,
Którzy bez wstydu głoszą, czemu już nie wierzą,
Którzy na okoliczność wszelką giętcy, twardzi,
Dumni i razem podli, zuchwali i zwinni,
Choć wewnątrz pełno żądzy, spokojność w ich twarzy,
Biegli władacze zwnętrznych wzruszeń i układu,
Nieprzyjaciele wieczni prawdy i rozumu,
Którymi chociaż wielkie duchy pogardzają,
Oni przecież do celu, jak sobie zamierzą,
Skrycie władając całym zgłupionych motłochem
Wszystko prowadzą śmiało między niebem, piekłem.
„Głupstwem sadzić moralność na zaboboństw marze,
Na wszechbożeństw, bałwochwalstw, dwubożeństwa wierze.
Lecz człeka jest wrodzonym i czystym rozsądkiem
Sadzić ją na stosunkach z ludźmi, z rzeczmi, z Bogiem.
W tych zachowaniu świętym prawdziwa cześć Bogu,
Prócz moralnego, nie ma innego obrządku.
Nie na czczych, powierzchownych zwyczajach, obchodach,
Ale na dopełnianych ustawnie stosunkach
Z tym wszystkim, co otacza człeka w przyrodzeniu,
Zasadza się prawdziwa cześć, wiara o Bogu.
Niezważnym, zabobonnym jest takie mniemanie,
Że można uzyskiwać i brać z niebios wsparcie
Nie przez moralne czyny, ale przez obrządki.
„Wierzyć, że jest Bóg, ale że on nic nie czyni,
Wierzyć, że jest wszechmocny, lecz przez datek, prośby,
Przez pieniądze, ofiary da się jąć, przebaczy,
Wierzyć, że nie ma Boga — trojakie mniemanie,
Równie nieużyteczne i ludziom szkodliwe.
„Ale wiara rozumu zjawia, przekonywa,
Że Bóg wieków przez stałe prawa świat urządza,
Tym prawem są stosunki człowieka z człowiekiem,
Człowieka z wszymi rzeczmi, z najwyższym jestestwem.
Praw pełnienie, stosunków wiecznych zachowanie
Jednają tylko z niebios nam błogosławieństwa,
Im schybienie sprowadza karę na występnych,
Ta rozciąga się często do pokoleń przyszłych.
„Nikt przebaczeń win zyskać inaczej nie może,
Tylko doskonaląc się przez lepsze poznanie,
Przez dokładniejsze wiecznych ziszczanie stosunków,
Aby poprawa przeszłych stąd wynikła błędów.
Nie można sobie zmniejszyć cierpień za złe czyny,
Jak tylko przez niezwłoczne złych czynów poprawy.
„Przeto rozumu władza istotną jest w ludziach:
Niewiadomość ma miejsce jedynie w stosunkach
Z zaboboństwem, z samodzierżstwem albo z jedriodzierżstwem;
Lecz rozum koniecznością w stosunkach jest z Bogiem.
„Obraziciel rozumu jest przeciwko Bogu;
On zniszczeje, nieszczęśliwym on na zawsze będzie,
On w ciemności z wiekami nędzny, błędny zginie.
Czciciel rozumu odda prawdziwą cześć Bóstwu,
On jego doskonali przez swe czyny dzieło,
I stosując się. wiernie do praw odwiecznego
Sam jest szczęśliwym, drugich szczęśliwość powiększa,
A duch jego z rozumu powszechnego duchem
Nieśmiertelnieje, z pierwszym połącza się jestwem.
„Kształcenie władz rozumu zwiększa władze czucia,
Z tym powiększa się ludzkość, wszystkich cnót zasada.
Rozwinięcie ludzkości im dalej postąpi,
Tym lepsza będzie osób, narodów moralność.
Dopiero człek prawdziwą odbierze sumienność;
Języki rzeczywisty wyraz każdej rzeczy,
Narody umysł sobie właściwy i stały,
Wspołeczeństwa ustawę rządu, prawa dobre.
Dobrych praw, rządów skutkiem dobre obyczaje.
Zbliżę wspołeczeństwa, gdzie własność, sprawiedliwość,
Te dwie robią ostatnią rodu doskonałość.
„Te polityczne gwałty, narodów rozboje,
I te wnętrzne krajów zburzenia i zbrodnie,
Które się dzieją w czasie z jednodzierżstw przechodu,
Nie są dziełem zwiększenia w narodach rozumu,
Lecz dawnych stanów, dawnych mniemań błędów skutkiem.
One walczą z wszystkimi prawdy, z rodu dobrem.
Przecież już przez me wpływy tu ludzkości więcej
W porównaniu do złoczyństw, do srogości dawnej,
Przy przechodzie z barbarzyństw, z dzierży do
jednodzierżstw,
Przy przejściu z wielbożeństwa do wiary duchbożeństw.
Ostatnich wściekłość zawsze całe wieki trwała,
Tutaj zapamiętałość liczy dni lub lata;
Tam cięto, mordowano bez różnic wieku, płci,
Tu przecież szanowano już matki i dzieci.
„Wszystkie w rzeczy powszechnej składzie wady, zdrożność,
I wad tych uniknienia prawie niepodobność,
Wsze w obywateleniu zbyteczne postępy
I zbytnie się cofania nie są w samej rzeczy,
Lecz w trudności zgodzeń praw, wrodnych obowiązków
Z stosunkiem pozostałej reszty jednodzierżów,
Z oporem wyłączników, chciwych kupczych ludów,
Przeciw ustawie prawych między krajmi związków.
„Stąd ustawy towarzystw nie do ludzi szczęścia,
Lecz stosować się muszą do gwałtów odparcia.
Takiej u siebie władzy, sił dozwalać muszą,
Co gwałtownymi zewnątrz i być wewnątrz mogą.
Doskonała ustawa wewnątrz niepodobną,
Dopokąd się narody zewnątrz nie zrzeszą.
„Nieustanne bojaźni, kłótnie, bój, napaści
Wyprowadziły ludzki ród z stanu dzikości;
Przymusiły go szukać wspołeczeństwa związku.
Dalej między krajami rozboje i gwałty,
A stąd powstałe wojska, podatki i wojny,
Też kraje do poprawy znaglą wspołeczeństwa.
„Już dla zdziałań tych popraw niezbędna potrzeba
Zdziałała między nimi zewnętrzne umowy,
Zaczepne lub odporne przymierza i ligi.
I ja coraz więcej się w narodach rozszerzę;
Zajmując nad ludami coraz większą władzę
Będę zmnażał w narodach na swe krzywdy czułość,
Będę znaglał rząd, aby kształcił sprawiedliwość,
W towarzystwach pierwiastki zmocnię wszystkich związków
Udoskonalę władzę ojców, władzę mężów,
Wewnątrz obywatelskie straże ustanowię,
I w żołnierzy ludzkości uczucia powrócę;
Rzeczystej ludów mocy ja oddam zwycięstwo,
Masami powstań bijąc znarodowię wojsko.
Zbliżę dzień, gdzie na własny kto naród użyje
Żołnierza broni, w końcu on tąż bronią zginie.
„Zaprowadzę w zaciągach wojennych bezwzględność,
W towarzystwie podatków płacy wszystkich równość,
Uogólnię potrzebę nauk, rzemiosł, handlu;
Tak skoniecznię w ogóle potrzebę pokoju.
Wznijdzie dzień ustawy wspólnej rzeszy ludów,
Z tą — większa doskonałość ustaw wewnątrz krajów.
„Już tylko zostaje się kilka z dworów mnóstwa,
Co nieustannie lęgły wojny, ich przymierza
Dawnych przerwą, zarodem nowych wojen były.
Już z pozostałych jeszcze reszta jednodzierży
Usiłowania czyni, jak ustaw nadaniem
Łączyć, zrzeszać z swymi wielkim narody narodem;
Sami w jednowładców się mienią, w miejscu szachów
Stanowią namiestników, swoich wielkorządców.
Już swej miary dochodzi straszny wzrost wojsk stałych,
Kto im nie równa, musi paść z władców udzielnych;
Jego kraje przejść muszą pod wielkich państw władcę.
Już słabsi dla ratunku lud zbroją w ruchawkę:
Ten krok gotuje tronów, państw i ludów zmiany.
On wyzwie z wielkim wojskiem wielkich cesarstw masy,
Gdzie mniej cywilizacji — to z carstw w tym sił sporze
Wytrwa dłużej, wyleje na świat większe tłuszcze,
Stały zapewni pokój, pobratnia narody,
Zrzeszy je pod prawem, rządem jednowładcy".
W ustawie rzeszy wspólnie przyrzekną narody
Nie tykać powinności, praw człeka natury;
Święcie chować na takiej odwiecznej zasadzie
Umowy między rodem a rodem zdziałanie.
Taż ustawa waruje własność przyrodzoną,
Własność narodom w zgodzie powszechnej przyznaną;
Każdemu niepodległość i rozumu władzę,
I tę, którą osiada i uprawia, ziemię.
Żaden lud być nie może drugiego poddanym.
Żaden stan nad ludźmi mieć władzy z dziedzictwem,
Żaden lud nie jest mocny dla drugiego ludu
Zrzekać się swej, swych dzieci woli i rozumu.
W żadnym przypadku naród być nie może w równi
Z bydlętami, z rzeczami, spadkiem albo działem;
Ni kraj obcy zdzierżany podstępem lub bojem.
Powietrze, rzeki, drogi oraz wszystkie morza
Są narodów własnością wspólną do użycia.
W drugim dziale ustawy znajdują się zbrodnie,
Które przeciw narodom ten naród popełnia,
Co utwarza wyłączne stany w wspołeczeństwie:
Błohorodców, zabońców albo jednodzierża.
Nieprzyjacielem rodu związek towarzyski,
Gdzie gwałt, dzierży wyłączność, są prawem własności,
I gdzieby panujące były religie;
Niewolnicze plemiona, ziemie przywilejcze;
Kupczeń ludźmi bażary, wojska prócz wojsk rzeszy.
Ten tam jest powszechnego zaburcą pokoju,
Kto do wnętrznych zamieszek sąsiedzkiego kraju
Wmiesza się albo wkroczy z uzbrojonym ludem,
Bo w rzeszy to najpierwszym wszystkich obowiązkiem,
Aby każdy z narodów nad drugimi czuwał,
By się żaden, co obcy, w kraj obcy nie mieszał:
Przeciw uporczywym praw obrazcom narodów
Cała rzesza powstanie, ruszą straże krajów.
Żołnierz szanuje ludzkość; w tych głowy uderza,
Których przeciwko sobie zbrojne ramię spotka.
Wojenny ciężar naród występny opłaca;
Nietkniętą zostaje się rodu własność, ziemia.
Pierwszą ludu obrazcy narodów jest karą,
Przez lat dziesięć pod władzę podpaść opiekunną.
Wtórne opiekuństwo trwa do wieku polowy;
Przedłuża się za razą trzecią na wiek cały.
Gdyby do swych wykroczeń jeszcze wracał krnąbrny,
Narodową straci istność, pójdzie w mniejsze działy.
Gotowe rzeszy wojska lądowe i morskie
Nowym co rok przez skazki małojcem spełniane,
Stoją zawsze w granicznych tylko rzeszy szańcach
I w pobrzeżnych obudwóch lądów morza twierdzach.
Żołnierz po sześciu latach zwrócony do domu
Jeszcze lat sześć broń chowa do odwodu siły.
Do wszelkich spraw publicznych jeden język, jedne
W całym okręgu rzeszy miary i pieniądze;
Ale w szczególnych krajach do czynów krajowych
Używają języków ludy rodowitych.
Dopiero gdy narody przez zrzeszenie zewnątrz
Staną w istnym stosunku swych praw przyrodzenia,
Potrafią doskonalić ustawę swą wewnątrz
I stosować ją do praw natury człowieka.
Ponieważ w towarzystwach każda praw wyłączność
Szczepi dla ogólnego dobra obojętność,
Bije w obywatelską nieczucia martwń duszę,
Zamyka przed ojczyzną, otwiera na żądzę,
Na osobistą próżność, na podłość, nieludzkość;
Przeto główną ustawą rzeczywspólnej jedność,
Przed prawem wszystkich osób równość, ziemi własność.
Ponieważ towarzystw ustawy, rząd, prawa
Jedynie nadawają moralność narodom,
A narodów moralność dając trwałość rządom
Sama na dobrym składzie rodzin się zasadza,
Tu przeto najstaranniej wspołeczeństw pierwiastki,
Rodziny swych władz mają wskazane stosunki.
Tu pierwszeństwo tych, których wynalazki, czyny,
Z poświęcaniem swych zysków rodzaj szczęśliwiły,
Którzy od osobistych dalecy widoków
Zswobodzili ojczystą ziemię od najeźdźców,
I którzy bez wyłączań plemienia własnego,
Gubili w rodach szkodne stanów wyłącznictwo.
Tu widzić dni publiczne z tych błogosławieństwem,
Co pierwsi powrócili wolność niewolnikom;
I tych, co w zgromadzeniu pierwsi narodowym
Wołali o zwrot ludzkiej natury Murzynom;
Co wracali rozsądek, swobodę zgłupionym,
Uczyli, jak zachować prawo dzieciom swoim.
Tu ma ołtarz — choć kaptur zewnątrz go okrywał,
Ale go duch ludzkości wewnętrznie napełniał —
Ten, co sam jeden z bonzów człekiem być nie przestał,
Wśród wściekłowiarstw sam jeden mord ludzi wstrzymywał.
W dni narodowe dzieci, kobiety i starcy
Uwieńczają rycerzów ludzkości w wawrzyny;
Nucą wielbienia chrobrych, co byli zgromcami
Nieprzyjaciół, najeźdźców, oraz bronicielmi
Ludzi bezbronnych, którzy napastnikom kraju
Z każdym krokiem przy granic, wądolów, rzek przejściu
Stawiając czoło, place bojów wszędzie znaczą
Albo mężnych zwycięstwem, albo mężnych śmiercią.
A jeśliby duma ich zwycięzcy hetmana
Na własnych poprowadzić rodaków kusiła,
Oni tym, których dawno z nimi ziemia łączy,
W pomoc, w ratunek oręż ponoszą obrony,
I razem z nimi przeciw rzeczywspólnej zdrajcom
Swoje oręża sterczą przeciw gwałtownikom.
Uszanowanie, miłość otacza posągi,
Ożywia w zimnych głazach te rzadkie dowcipy,
Te prawdziwie w rodzie ludzkim wielkie duchy,
Które bez swego, bez swoich pokoleń zamiaru,
Bez obrażeń ludzkości, bez gwałceń praw ludu,
Niepodległości dali rodowi wzrost pewny
I zobywateleniu towarzystw postępy.
Zdrajcami rodu, z nimi ciemność i ohyda,
Którzy po odzyskaniu natury swej prawa,
Sami oswobodziwszy swe plemię z niewoli,
Stawają się narodów innych gwałtowniki
Lub pod obłudą imion prawa, bronicieli ludu,
Bogów, wiary stają się tyranami rodu.
Tuż widzić porucone z wzgardą tych imiona,
Co powtarzaniem ludziom słów wolności prawa
Gotowali złudzonym nowy gwałt i jarzmo.
W pamięci narodów tym wszystkim srom, przeklęstwo,
W ciemnicach niepamięci ich imion zniszczenia,
Długo po nich w narodach nienawiść i groza,
Co pod obywateleń towarzystw pozorem
Wyłączniali swe plemię z narodów praw gwałtem.
Tak właśnie otaczają długo grozy tylko
Owych niekiedyś bożyszcz cudownych jamisko,
Gdzie dla złagodzenia się na głos i jęk ludzki
Pas się wprzód mordem bałwan, pożerał krew ludzi.
Własność myślenia osób uznana własnością,
Nigdzie tu w towarzystwach nie jest podrucaną
Jednego urzędnika głupstwu, samowolstwu,
Lecz podlega krajowym i sądom, i prawu,
Zarównie jako każda w rzeszy własność inna.
Mędrcami rodu, mędrcy są w umiejętnościach
Tacy tylko uczeni, którzy w swych naukach
Nie szukają uwodzić lub smysły zachwycać,
Albo chwilowe w człowieku uczucia poruszać
Próżnej czczej wyobraźni stosunków widokiem
Albo uprzyjemnionym obranych słów dźwiękiem;
Ale co rzeczywistych dochodzą stosunków,
By doskonalić władzę rozumu narodów,
By odkrywając prawdy niszczyć błędy w ludach,
Łatwić obywatelstwa postęp w towarzystwach.
Nie uczą słów już martwych, lecz umiejętności,
Co zachowują człeka od fałszu, niewoli.
Uczą ludzi, że nieszczęść sprawcami są ludzie,
Stawiają na jaw rodom wszech wyłącznictw zbrodnie,
Z dziejów nie robią osób ani pewnych domów,
Lecz doświadczenie, całych nauką narodów.
Śledzą, jak się rozwijał ród w Stwórcy zamiarze;
Gdzie zgodnie, gdzie ród działał przeciwko naturze.
Oni przez swoje prace, przez umiejętności,
Odkrywając rzeczyste rodowi stosunki
Fizyczne, narodowe i obywatelskie,
Niszczą zaboboństw fałsze, oszustów podstępy,
Zwiększają człeka władzę nad ziemią, żywioły.
Rozum człeka własnością do poznań stosunków,
Do ich rozróżniań od czczych i mniemań, i fałszów.
Człek, gdy pojmie rozumem wszech stosunków prawdę,
Prawdziwej moralności wtenczas pozna księgę.
Za wszelkie przyrodzenia praw wiecznych przestępstwo
Ujrzy swoją, swych dzieci karę pokolenia.
Przekona się, że wszystko, co fałszem jest znikłe,
To tylko, co prawdą, jest stałe, rzeczywiste.
Że zły robi dzieło czcze, dzieło oszukania;
Gdy już jak cedr Libanu wyniósł się pod niebo,
Wtem ledwo przeszedł mędrzec, już go tam nie było.
Wtenczas ujrzą tę zgrozę zbójec i łupiezca,
Co złośliwych ogarnia, wynędznia i zgubia.
Jak, kto zdradził ojczyznę, już w życiu nędznieje
Plemię jego nieszczęsne, niedługo jest trwałe.
Ujrzy i syn niewdzięczny swe wszystkie nieszczęścia;
Niewdzięczność go ohydza, gubi, dni mu skraca.
Fanatyk w sobie, w innych dręcząc przyrodzenie
Rozpustnik pozna bóle, co za życia jeszcze
Jego kości wysuszą, jego strupią ciało.
Jednodzierż ujrzy strachy wokrom domu swego,
Jak sam bez snu, bez mieru zczernieje; a plemię
Po nim słabnąć, niepłodnieć i nikczemnieć będzie.
Ponieważ co raz istnie, to zginąć nie może,
Tylko kształt zmienia; znawu z innym kształtem istnie;
Znawu w prawych stosunkach swoje dobre mienie,
A w stosunkach fałszywych nieszczęście znajduje.
Nieśmiertelny duch człeka, który złe wyrządzał,
Który w narodach prawe stosunki fałszował,
W drugim życiu pod inną istnienia postacią
Toż złe będzie doświadczać niewolę tęż samą.
Nie mogąc użyć prawych stosunków szczęścia
Będzie cierpiał z fałszywych niedolę, strapienia.
Dzierż, jednodzierż ucierpią to złe, tę niewolę,
Jaką ludzkie zjarzmili i znędznili plemię.
Zaboboniec, co fałszu ubóstwiał stosunki,
Zaciekły nieprzyjaciel swój własny i ludzi;
On, co mniemał, że wstąpi w światłość, w nieśmiertelność,
Ujrzy się porzuconym wtenczas w wieczną ciemność.
Uczcież się, ludzie, poznać jestw z wami stosunki,
Byście swe powinności wypełniać umieli;
Doskonalijcie władzę powszechnie rozumu:
Zbliżycie się do prawdy, szczęścia i pokoju.
164