Wbrew wszystkiemu
Autor: gosia5307
Beta: Katen90
Rozdział 7
Na basenie zostałam jeszcze kilka razy ochlapana przez Edwarda ale to było dwa tygodnie temu… Charlie pojechał do Port Angeles pomagać tamtejszej policji. Rose z Ali pojechały do Miami po części do mojej nowej furki.
A ja musiałam udawać grzeczną uczennicę i chodzić do tego mrowiska. Edward jak to on - podbijał na okrągło z głupimi tekstami…
Dziś jak zwykle przyjechałam do szkoły; będąc już prawie w klasie, mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz na którym widniał nie znany numer.
- Bella Swan, słucham? – Taa… obcy numer trzeba się przedstawić.
- Isabella Swan?
- Tak.
- Mamy do przekazania złą wiadomość.
- Słucham jaką?
- Panny ojciec nie żyje…
- CO?!
-Panny ojciec nie żyje…
- Jak to?
- Został zastrzelony na służbie.
- Kiedy?
- Dziś w nocy. – Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, nie wiem, ile tak stałam gdy usłyszałam: - Halo jest panna tam?
- Tak jestem, przepraszam… - Mój głos się łamał.
- Przepraszam, że przekazuje to w ten sposób, ale to…
- Wiem, dziękuje, do widzenia. – Zakończyłam połączenie i zaczęłam biec w stronę mojego samochodu… Łzy leciały ciurkiem po moich policzkach ale biegłam dalej. Gdy poczułam że ktoś mnie złapał zaczęłam się wyszarpywać do czasu aż nie zobaczyłam osoby która mnie trzymała.
- Co się stało? – Niewyobrażalna liczba łez wypływała z mych oczu.
- On nie żyje. –Edward przytulił mnie mocno.
- Kto?
- Charlie.
- Bells, będzie dobrze.
- Nie, nie będzie.
- Wiem coś na ten temat…
- Niby skąd możesz to wiedzieć?!
- Choć to ci powiem.
- Gdzie?
- Gdzie chcesz.
- Gdziekolwiek byle nie do mojego domu nie chce tam być.
- Rozumiem cię… - Objął mnie ramieniem, - Emmett zaprowadzi twoje auto ok? – Pokiwałam jedynie głową, Edward pomógł mi wsiąść do samochodu, nie obchodziło mnie już nic, gdzie się znajduje czy tym podobne…
Była nicość, ja byłam nicością…
*******
Nie interesowało mnie jak znalazłam się w domu Edwarda i w jego pokoju. Pełnego płyt z wielkim łóżkiem przykrytym czarną narzutą a pod oknem stała sofa obita w białą skórę. Usiadłam na niej a Edward na łóżku.
- Moi rodzice zginęli gdy miałem 5 lat – zaczął.
- Przykro mi… - Zaczęłam płakać.
- Nie musisz. – Usiadł obok mnie i po raz kolejny dziś przytulił. – Wypłacz się maleńka – powiedział podając mi chusteczkę. – Lecz nie to było najgorsze, widziałem jak ich zastrzelił – na te słowa wtuliłam nie w niego.
- Widziałem jak ten facet ich zabił… Gdybym wyszedł spod tego pieprzonego łóżka… A nie do dziś pamiętam ich krzyki i każde słowo jakie padło z ust ich oprawcy. Oddali życie za takiego skurwiela jak ja… - Przeczesał ręką włosy.
- Nie, Edwardzie, nie jesteś skurwielem!
- Nie rozumiesz.
- Więc wytłumacz.
- Gdybym był ludzki wyszedł bym spod łóżka.
- Edward spójrz na mnie! – Gdy jego zielone tęczówki spotkały się z moimi kontynuowałam –Jesteś w stu procentach ludzki, gdybyś wtedy wyszedł nigdy bym cię nie poznała… – Przekręcił się tak, że leżałam na jego klace piersiowej.
- Ale to moja wina.
-Edward to nie twoja wina miałeś tylko 5 lat.- Wtuliłam się z całych sił.
- Wiesz gdyby moi rodzice nie zginęli nie poznałbym Esme i Carlisle oraz… Ciebie. – wtulona w Edwarda leżałam nie wiem ile, a on głaskał moje włosy i nucił jakąś melodie gdy odpłynęłam w niebyt.
*******
Gdy otworzyłam oczy za oknem było całkiem ciemno. Jezu ile ja spałam? Poruszyłam się i poczułam że nie jestem już na sofie tylko na czymś bardzo miękkim. Poczułam również że nie jestem sama, od razu sprawdziłam czy mam wszystkie ubrania, miałam tyko dwóch rzeczy brakowało: butów i kurtki.
- Boże która godzin – spytałam próbując podnieść się ale Edward mnie trzymał.
- Coś koło 4:30 a co?
- Co? Która? I co ja robię z tobą w łóżku?
- Bella jest 4:30, zasnęłaś przytulona do mnie, potem przeniosłem cię do łóżka i chciałem iść na sofę. Ale gdy tylko odszedłem od ciebie zaczynałaś krzyczeć …
- Dzięki, często krzyczę.
- Czemu?
- Sama nie wiem zaczęło się to siedem lat temu po śmierci babci. – Zaczęłam znowu płakać.
- Nie martw się.
- Po prostu to do mnie jeszcze nie dotarło.
- Wiem, śpij jesteś zmęczona
- Dzięki że ze mną zostałeś. – Podniosłam głowę i pocałowałam Edwarda w policzek.
- Śpij maleńka, śpij. – po raz kolejny zasnęłam w ramionach Edwarda lecz sen nie trwał długo ponieważ po godzinie się obudziłam. Mój towarzysz spał kamiennym snem jakimś cudem wyplątałam się z jego rąk. Podeszłam do mojej torby która zostawiłam koło sofy wyjęłam z niej paczkę fajek taa… nie pale dwa lata ale paczka musi być zawsze pod ręką. Jedno z okien było otwarte ponieważ dziś na dworze było wyjątkowo ciepło. Usiadłam na parapecie i wyjęłam szluge z paczki. Podpaliłam ją i zaciągałam się kojącym dymem, miałam gdzieś szkodliwość palenia. Nie wiem ile siedziałam na parapecie rozmyślając o Charliem, ale zaczynało świtać.
Pewnie siedziała bym tak dłużej gdyby nie to że Edward wziął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie (w ogóle go nie słyszałam).
- Palisz? – Spytał, przestraszyłam się nie na żarty.
- Co?
- Palisz?
- Rzadko, sorki że u ciebie w pokoju już gaszę.
- Nie, lajt też pale… Okazjonalnie. – Spojrzałam na niego wyciągnęłam paczkę w jego stronę . – A co mi tam. – Wziął papierosa i również zapalił. – Kiedy ostatnio paliłem… było to po basenie pamiętasz.
-Nom weź mi nie wspominaj – potrząsnęłam głową, mimo okropnego humoru delikatny uśmiech wpełzną na moje usta.
- Zrobiłaś to specjalnie co nie? – spojrzał na mnie poważnie.
- Nie w ogóle.
- Ta jasne.
- A jeśli tak to co?
- Odegram się na tobie. –zaczęłam się śmiać.
- Nie dasz rady.
- Zobaczymy – i perfidnie zaburczało mi w brzuchu. – Dobra ja zrobię śniadanie a ty weź prysznic zostawiłem ci ciuchy.
- Dzięki.
- Nie trzeba. – Wyszedł z pokoju a ja poszłam gdzie Edward mi wskazał. Ubrałam wdzianko jakie mi zostawił. Granatowy t-shirt i jakieś spodnie musiałam podgiąć nogawki ponieważ były za długie. A moje ciuchy schowałam do mojej torby, szczęście że była duża. Wzięłam ją i zeszłam na dół gdzie spotkałam Edwarda i kobietę którą spotkałam na wyścigach.
- Dzień dobry Isabello – powiedziała.
- Bella- automatycznie poprawiłam – dzień dobry proszę pani. - Zobaczyłam jak Edward przerzuca naleśniki miał - wprawę.
- Bello, proszę nie mów mi per pani ja mam dopiero 35 lat. Mów mi Esme.
- Dobrze proszę pa…- Spojrzała na mnie poważnie. – Esme.
- Mam nadzieje że lubisz naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną. – powiedział Edward podając mi naleśniki.
- Uwielbiam je… Skąd wiedziałeś? Dobra wiem… Ali, o Boże muszę do nich zadzwonić.
- Kochana już zadzwoniłam do twojej mamy uprzednio dzwoniąc do dziewczyn. – Zaskoczyła mnie, dziewczyny już wiedzą? – Emmet i Jasper pojechali po nie na lotnisko.
- Dziękuje za wszystko. – prawie się rozpłakałam lecz Esme dodała mi otuchy przytulając mnie.
- Nie płacz moja droga…
****
Po śniadaniu pojechaliśmy do domu taty gdzie była już cała nasza ekipa plus Rene.
- Bella córeczko. – Rene jak to ona całkiem inna jak ja, ale miała równie bladą karnacje co ja. – Jak się czujesz?
- Już lepiej – przytuliła mnie a Rose i Ali nic nie mówiąc mnie przytuliły.
- Dobra Bella weź swój pokój my zajmiemy się resztą. – Pokiwałam głową i poprosiłam Edwarda żeby mi pomógł. Mój pokój jak pokój - mało miejsca na szafkach książki, zeszyty, projekty…
- Kobieto co to ma być? - Wskazał na dwadzieścia parę grubych zeszytów A4.
- Projekty.
- Czego?
- Zajrzyj to się przekonasz. – Otworzył akurat projekt ferrari Enzo OMENA.
- Jezu to TE FERRARI ENZO? – Spytał z oczami jak szprotki.
- Tak, rok temu projektowałyśmy tę furę na początku wyglądało ciężko ale dodałyśmy to i owo.
- Komiksy? – Spytał wskazuj na moją ulubioną sagę.
- Inu-yasha jest super mam na jednym aucie stwora z tej mangi.
- Ja tam nie lubię mangi.
- Doujinshi by ci się spodobało.
- Do… co?
- Doujinshi styl komiksów.
- Możesz więcej szczegółów?
-Doujinshi styl komiksów zawierające sceny erotyczne. – Czemu jak to powiedziałam to musiałam się zarumienić? Całe szczęście że byłam odwrócona plecami do Edwarda.
- A masz jakieś to sobie spojrzę.
- Palant, w szafie.
Edward zaczął udawać, że biegnie do szafy.
- Ale zapewne nie to samo co Playboy. – No i legł na jednym z kartonów na podłodze. – Nic ci nie jest? – Spytałam pomagając mu wstać.
- Nie spoko ale skąd wiesz, że owy czytam?
- A czytasz? Nie na serio prawie każdy nastolatek go czyta a na dodatek ty kładziesz go na wierzchu… - Zaczęłam się śmiać z Edwarda.
- A pytanie skąd masz Doujinshi? Serio jesteś laską i… Nie mogę – SUPER MAM CZERWONĄ TWARZ NA STÓWĘ. – Bello ty się rumienisz…
- Kiedyś projektowałam kolesiowi wzorek na furze i kolo dał mi komiks żebym mogła to zaprojektować…
****
Gdy wszystkie rzeczy były w aucie Emmeta pojechaliśmy do domu Rose gdzie miałam mieszkaćdo końca szkoły.
- Fajny haus- Skomentował go Edward.
- Ma 50 lat podobny projekt do twojego.
- Jap, lepiej chodzimy mamy jeszcze sporo roboty.
- Poczekaj tylko zaparkuje Dodge – wjechałam do garażu gdzie zawsze parkuje Enzo byłam szczęśliwa że było przykryte płachtą. Edward wszedł do garażu i się zdziwił…
- Co to kurwa jest?
- Auta…
- Tyle to wiem ale czyje?
- 8 moich kolejne 8 Rose i 8 Ali.
- Mogę zobaczyć?
- Sam mówiłeś że mamy dużo roboty… więc lepiej choć.
- Więc to dzięki dziewczyną malujesz auta?
- No, poznałam je na jednym pokazie.- Mój telefon zadzwonił i oczywiście wiedziałam kto dzwoni.
- Melduj Jake.
- Kondolencje, jest wyścig o tytuł USA, jedziesz czy nie?
- Tak.
- Musze jeszcze zadzwonić do Cullena.
- Powiem mu.
- Jesteś z nim.
- Pogadamy później, witka.
- Witka.
Edward spojrzał na mnie miną pod tytułem „o co kaman”.
- Jest dziś wyścig o tytuł USA.
- Dzwonił ten co ostatnio wywołał wyścig w którym brałam udział.
- Chyba nie pojadę.
- Czemu?
- Zostaniesz sama.
- Jeśli nie pojedziesz uznają cie za tchórza i nazwą OMENA mistrzem.
- Pojedziesz ze mną?
- Musze coś zrobić z dziewczynami, musisz jechać zrób to dla mnie.
- Dobra pojadę ale szkoda, że Ciebie tam nie będzie.
- Jake mi to nagra wie, że to uwielbiam.
- Dobra ale obiecaj, że na następny wyścig pojedziesz ze mną.
- Pojadę na każdy następny wyścig jaki będziesz chciał.
- Dobra chodzimy bo Emmett pewnie głoduje.- zaśmiał się i mnie przytulił otwierając mi dziwi od volvo.
*******
- Gdzie jedziecie? – Spytała Rene.
- Na wyścig. – Odpowiedziałam nie miałam zamiaru już jej oszukiwać.
- Jadę z wami.
- Mamo…
- Nie marudzi, musze zobaczyć jak moja córka zdobywa tytuł USA.- Trochę mnie zdziwiła ponieważ zawsze była nad opiekuńcza a nie stawiała wszystko na jedną kartę.
- Dobra jedziesz z Ali.
- Córciu nie wierzysz w umiejętności własnej matki.- spojrzała na mnie słodko.
- Co? Nie, nie miałam tego na myśli…
- A rzekomo po kim geny odziedziczyłaś?
- Mamo co ty mówisz?
- Zanim się urodziłaś też brałam udział w nielegalnych wyścigach w 86 roku.
- Zaraz skąd wierz że… OMG 19 lat temu… Ty…USA… Nie wierze.
- A w Feniksa wierzysz?
- OMG
- Dostanę jakieś autko? – spytała słodko.
- Rose daj jej jakieś cacko.
- Ty jeździsz Enzo?
- Skąd wiesz?
- W Miami o nim głośno.
- Dobra nie wnikam w szczegóły.
- Naprawdę Omen?
- Taa… A dokładniej OMEN ŚMIERCI. – Zaśmiałam się ponuro. – Teraz do aut.
- Tak OMENIE.
- Feniks nie marudzi.