Narrator
- Oddalona od wsi, pod samym lasem stoi chata. Mieszka w niej
Ubogi wieśniak i jego dwie córki: starsza Jagna i
młodsza
Weronka. Koło chaty jest stara studnia. Dziwna
studnia, bo nie
można z niej nabrać wody. A często z niej
słychać śpiew i
wołanie. Zbliża się wieczór. Ojciec z
Jagną pracują jeszcze w polu
a na ławie przed chatą
siedzi Weronka i tka na krosnach.
Weronka - Śmigaj,
śmigaj, śmigaj czółenko, śmigajże mi żwawo; biegnij,
-śpiewa- biegnij dawną ścieżynką to na lewo to na
prawo. Od nieba
się rozmodrzyj , zazieleń się od trawy.
Śmigaj, śmigaj, śmigaj
czółenko śmigajże mi żwawo,
biegnij, biegnij...
Mówi Pod tą naszą lipką
studzieneczka stoi, wody nikt nie bierze bo się
dziwów
boi, bo w tej naszej studni coś woła, coś śpiewa i woda z
wiaderka ucieka jak żywa.
Kaczor śpiewa
w studni :
Dziewczyno piękna, dziewczyno młoda, podejdź
do studni a ja
dam ci wody. Dziewczyno podejdź ! Woda
!
Weronka - Woła ktoś ze studni. Kogo woła?
A, słońce niedługo zajdzie.
Ojciec i Jagna do domu głodni
wrócą. Trzeba wieczerzę nastawić.
A w domu ani kropli
wody.
Jagna - Weronko !
Weronka - Jagna
woła !
Jagna - Weronko pomóż ! O tu na ławie go
posadźmy .
Weronka - Co to ojcze !
Ojciec
- Wody.
Jagna - On nie słyszy !
Weronka -
Jagna , co się stało?
Jagna - Nie wiem. Może z tego
gorąca zasłabł. Powiedział: Jagna słonka
jasnego nie
widzę. Ledwiem go podtrzymać zdążyła.
Ojciec -
Wody !
Weronka - O Boże ! A w domu ani krzty
wody.
Jagna - Weronko biegnij do wsi po wodę
!
Studnia śpiewa
Weronka -
Słyszysz, zaczarowana studnia znów śpiewa. Spróbuję nabrać
wodę.
Jagna - Ani nie myśl o tym. Nie czas na
próby. Spiesz się Weronko.
Weronka - Idę.
Jagna
- Ojcze, lepiej wam?
Ojciec - Pić !
Jagna
- Weronka zaraz przyniesie wody.
Studnia
śpiewa
Dziewczyno piękna, dziewczyno młoda podejdź do
studni a ja ci dam wody.
Jagna - Studnia zaś śpiewa.
O ! jest woda w wiaderku. Coś trzyma wiadro. Nie mogę
wyciągnąć.
Studnia śpiewa
Bądź moją żoną
dziewczyno piękna, bo z wiaderka woda ucieknie.
Jagna
- Komu mam rękę przyrzekać, kiedy tu nikogo nie ma.
Studnia
śpiewa
Jeśli mą żoną być nie przyrzekniesz to ci z
wiaderka woda ucieknie.
Jagna - Puść, nie zatrzymuj
mnie, chory ojciec czeka. Puść ! Wylało się ! Wszystko się
wylało ! Och !
Studnia śpiewa
Namówiłbym
kamień, namówiłbym wodę, a ciebie dziewczyno namówić nie
mogę.
Jagna - Tato ! Odezwijcie się ! Tato ! Weronka
zaraz przyniesie wody. Wyzdrowiejecie tato.
Ojciec -
Oj. Pić !
Jagna - Oj tato nie można nabrać wody ze
studni.
Weronka - Jest woda ! Pijcie tatko ! Czemu nie
chcecie?
Jagna - Ojciec chce wody z naszej
studni.
Studnia śpiewa
Dziewczyno piękna,
dziewczyno młoda podejdź do studni a ja dam ci wody.
Jagna
- Nie chodź ! Tam straszy !
Weronka - Straszy? Ach to
nic, byłem wody nabrała ! Nie umykaj wodo, nie umykaj srebrna.
Dla mojego ojca jesteś mi potrzebna.
Studnia
śpiewa
Ja dam ci wody zaczarowanej ty mi serdeczne daj
miłowanie.
Weronka - Daj mi wody dla ojca, a
wdzięczna ci będę !
Studnia śpiewa
Jeśli mą
żoną być nie przyrzekniesz to ci z wiaderka woda
ucieknie.
Weronka - Będę twoją żoną. Już pełne
wiaderko !
Studnia śpiewa
Gdziekolwiek
pójdę, kimkolwiek będę, przyrzeknij, że za mną podążysz
wszędzie.
Weronka - Przyrzekam.
Głos ze
studni
A gdy księżyc wzejdzie, gwiazdy zamigocą ,
samiuteńka sama przybiegnij tu nocą.
Weronika -
Przyjdę, słowa danego dotrzymam.
Głos ze studni –
śpiewa
Pomnij coś mi obiecała, gdyś ze studni wodę
brała, moją żoną być i mnie wierną być.
Weronika
Oto woda, nasza woda, pijcie tatko bo jest dobra.
Ojciec
pije wodę.
Ojciec - Co się stało? Ciemno było. A
teraz widzę już choć słonko zaszło?!
Dobra woda.
Dziękuję ci córko.
Weronka - Chodźcie tato.
Wieczerzę przygotuję.
Ojciec - Nie, nie chcę
wieczerzy. Takim senny. Odpocznę. Zaraz miesiączek
wzejdzie.
Weronka - Ach ! Może lepiej żeby nie
wschodził.
Ojciec - Okno zasłoń córko to i
miesiączek spać nie przeszkodzi.
Weronka -
Zasłonię.
Studnia śpiewa
Chociaż cisza wokoło,
nocka ciemna i głucha, a drzewami wiatr nie kołysze, wzejdzie
księżyc i gwiazdy, wstanie słońce nad nami
wicher
piosnkę moją usłyszy: Pomnij coś mi obiecała, gdyś ze
studni wodę brała, moją żoną być i mnie wierną być.
Jagna
- Weronko dokąd idziesz sama po nocy?
Weronka - Jeśli
mego dobra pragniesz o nic nie pytaj.
Jagna - Dla
twojego dobra muszę prawdę znać.
Weronka - Jeśli
mnie kochasz zostaw mnie samą.
Jagna - W niczym ci
dopomóc nie mogę ?
Weronka - Zaczekaj na mnie w
izbie. Ale nie wychodź. Proszę cię.
Jagna - Zrobię
jak zechcesz.
Weronka - Przyszłam wodo, srebrna
wodo.
Pojawia się kaczor
To mnie być żoną
obiecałaś.
Weronka - Słowa danego dotrzymam.
Pojawia
się młodzieniec
Weronka - Ktoś ty !
Złotnik - Jam
złotnik, którego zła czarownica wojewodzianka w kaczora
zamieniła.
Weronka - Czemu ci taką krzywdę
uczyniła?
Złotnik - Posłuchaj. Złotnikiem byłem
na dworze wojewodzianki. Zausznice, pierścienie dla niej kułem,
bo kochała klejnoty nade wszystko. Często w nocy wymykała się
z pałacu po złoto. Raz po powrocie kazała mi spinki dla
trzewików zrobić. Wziąłem kawałek złota i odrzuciłem, na
złocie była krew.
Weronka - Och !
Złotnik
- Tej nocy uszedłem z pałacu, skryłem się w odległej wsi i
zostałem kowalem. Niedługo cieszyłem się wolnością,
odnalazła
mnie okrutna pani i kazała wracać, a kiedy ani
rozkazy ani groźby, ani obietnice nie pomogły w kaczora mnie
zamieniła.
Weronka - Jak cię można
uratować?
Złotnik - Jeśli znajdzie się dziewczyna,
która zechce żoną moją jako kaczora zostać i ustrzeże
tajemnicy, że zjawiam się w ludzkiej postaci, przyjdzie taki
dzień, że spadnie ze mnie czar, lecz choćby jeden z warunków
dotrzymany nie zostanie będę musiał na zawsze w postaci
kaczora pozostać.
Weronka - Będę twoją żoną.
Ustrzegę tajemnicy.
Złotnik - Jak ci na
imię?
Weronka - Weronka.
Złotnik - Nie
żałujesz Weronko, żeś przyszła?
Weronka - Miły
mi jesteś.
Złotnik - Oczy masz jasne jak woda w
potoku. Wierzyć...
Jagna - Weronko !
Złotnik
- Zginąłem !
Weronka - Jagna ! Obiecałaś, że nie
wyjdziesz ! Czemu nie posłuchałaś ?
Jagna - Co
złego uczyniłam siostro ?
Złotnik - Zgubiłaś mnie
dziewczyno ! Teraz muszę w kaczora się znów przemienić. I na
zawsze odlecieć.
Weronka - Jak cię mam uratować ?
Powiedz !
Złotnik - Nie na ludzkie to siły Weronko
! Trzeba byłoby świat przewędrować w żelaznych trzewiczkach,
żelaznym kosturkiem się podpierając. Księżyc, słońce i
wicher o drogę pytać, do zamku czarownicy się dostać i do
mnie przemówić, wtedy spadnie ze mnie czar.
Weronka
- Do zamku czarownicy się dostanę. Czekaj na mnie !
Złotnik
- Sił ci nie starczy, Weronko ! Zapomnij lepiej o mnie.
Weronka
- Pomnę com ci obiecała, gdym ze studni wodę brała.
Złotnik
- Będę czekał Weronko.
Śpiewa Pomnij coś mi
obiecała, gdyś ze studni wodę brała, moją żoną być i mnie
wierną być.
- znika –
Weronka - Ach
odleciał. Nie ustrzegłam tajemnicy.
Jagna - To ja
zawiniłam, na niedolę go skazałam.
Weronka -
Odnajdę go siostro. Każę sobie wykuć żelazne trzewiczki i
kosturek i pójdę.
Narrator - I obuta Weronka w
żelazne trzewiczki, wzięła do ręki żelazny kosturek i poszła
szukać drogi do zamku
czarownicy Wojewodzianki.
Weronka
- Miesiączku, miesiączku zaświećże mi jasno, bo w tę ciemną
nockę samej iść mi straszno , zaświećże mi zaświeć z tobą
będzie raźniej, łatwiej będzie dźwigać trzewiczki żelazne.
Świeci się okienko w domku. Wejdę o drogę zapytam. Śpi
srebrna pani, jak pajęczyna cienkie płótno tkała, srebrzyste
jak jej włosy.
Matka - Och zasnęłam, roboty nie
skończyłam. Syneczku kochany złą
Księżyca masz matkę.
Zabraknie ci poświaty tej nocy.
Weronka - Nie trapcie
się pani, ja wam pomogę.
Matka A ty skądżeś się
tu wzięła ? Tu słońce nie doświeci, wicher nie
Księżyca
dowieje, ryba nie dopłynie i ptak nie doleci a ty przyszłaś
?
Weronka - Miłego po świecie szukam . – tka
–
Matka - Pięknie tkasz. A gdzie twój miły
?
Weronka - Zła czarownica Wojewodzianka w kaczora go
zamieniła i przy sobie więzi.
Matka Wojewodzianka ?
Znam ją. I miłego nie uratujesz i sama zginiesz! Och dziecko,
wracaj ty lepiej do domu, gniewu czarownicy nie budź ! Jam ci
życzliwa. Dobrze ci radzę.
Weronka - Muszę miłego
uratować, nawet żebym zginąć miała. A jeśliś mi życzliwa
powiedz, którędy mam iść do księżyca?
Matka - A
na cóż ci mój syn ?
Weronka - Twój syn ? On jeden
mi może drogę do słońca wskazać. Poproś go za mnie ! Syn
dla matki wszystko zrobi.
Matka Spróbuję. Jeszcze
Wielka Niedźwiedzica nie zeszła z nieba,
Księżyca -
zdążysz skończyć poświatę. Może nam się uda.
Weronka
- Śmigaj, śmigaj, śmigaj czółenko śmigajże mi żwawo,
biegnij, biegnij srebrną ścieżynką to na lewo to na prawo, bo
ta poświata srebrna z księżycowych promieni w drogę do miłego
może się zamienić. Ach. Skończyłam robotę matko.
Matka
Wielka Niedźwiedzica z nieba schodzi, gwiazdy bledną. Syn mój
Księżyca - się zbliża . Ukryj się dziecko ! Wyjdziesz,
kiedy cię zawołam.
Księżyc - Witaj matko !
Matka
- Witaj synu. Jak nocka minęła?
Księżyc - Gorszej
nie pamiętam. Ciemno. Chmurzyska nad samą ziemią się ułożyły.
Kręciłem się to tu, to tam, szparki w chmurach wypatrując, aż
się Wielka Niedźwiedzica ze mnie śmiała. Ale co to ? Obcego
czuję w domu ! Czego tu szuka ? Nie dość, że nockę złą
miałem to jeszcze mi w odpoczynku przeszkadza? Niech precz stąd
uchodzi !
Matka - Mógłbyś przepędzić dziewczynę
, która matce twojej pomogła ?
Księżyc - Tobie
matko ?
Matka Tak synu. Usnęłam utrudzona i nie
zdążyłam Ci poświaty utkać
Księżyca - dobra
dziewczyna skończyła za mnie robotę.
Księżyc -
Ugoszczę ją , kiedy tak.
Matka - Spójrz tylko jaką
poświatę Ci utkała. Lepiej niż ja.
Księżyc -
Lepiej niż ty nikt matko utkać nie zdoła, ale i ta lśni jak
Droga Mleczna. Czy to rosa na tej poświacie tak błyszczy
?
Matka - To nie rosa , a łzy tej dziewczyny, krzywda
wielka jej się stała.
Księżyc - Do stu tysięcy
mgławic ! Kto ośmielił się skrzywdzić dziewczynę, która
matce mojej miła , ze mną będzie miał sprawę ?!
Matka
- Wyjdź córko!
Weronka - Jestem matko.
Matka
Wojewodzianka srodze tę dziewczynę skrzywdziła, miłego jej w
Księżyca - w kaczora zamieniła. Pomóż jej
synku.
Księżyc - Nim pierwsza gwiazda wzejdzie
naprawię jej krzywdę. Dam Ci orzeszek srebrny dziewczyno. On
cię do słońca doprowadzi. A kiedy przyjdzie zła godzina rzuć
ten orzeszek na ziemię. Pamiętaj, nikomu go nie oddawaj ! Sama
rzuć ! Czy jesteś zadowolona matko?
Matka - Mądry
jesteś i dobry synku.
Weronka - Dziękuję ci
miesiączku i wam matko za pomoc i dobre serce.
Matka
- Zostań u nas. Odpocznij.
Weronka - Dziękuję, ale
spieszę się w dalszą drogę. Żegnajcie !
Księżyc
- Żegnaj dziewczyno !
Matka - Z miłym do domu wracaj
zdrowa !
Weronka - Słoneczko słoneczko skryjże
się za chmurą, łatwiej mi będzie dźwigać żelazny kosturek.
Żelazny kosturek, trzewiczki rozpalone, pokaż, pokaż słonko,
w którą mam iść stronę. Ach ! Może to tu słońce mieszka.
Zapytam.
Matka - Jak się tu dostałaś? Tu księżyc
nie do świeci, wiatr nie do wieje,
Słońca - ryba
nie dopłynie i ptak nie doleci, a ty przyszłaś ?
Weronka
- Księżyc mi drogę do słońca wskazał. Dobre słonko pomóc
może.
Matka - Dobre wiadomo. Ludziom zawsze służy,
ale co wiele to nadto.
Słońca - Syn mój zmęczony wróci,
cały dzień pracuje, niech chociaż w nocy odpocznie. Już ty
sobie bez niego poradzisz.
Weronka - Pani, nawet liść
się nie rozwinie bez słońca, jakże więc ja bez jego pomocy
sobie poradzę.
Matka - Twoja to sprawa i mnie też
nie przeszkadzaj. Robotę mam pilną.
Słońca - Nim mój
syn wróci muszę zorzę dla niego utkać.
Weronka -
Pomogę ci pani, razem szybciej skończymy.
Matka -
Gorące są promienie słoneczne, poparzysz sobie ręce.
Weronka
- Pozwólcie spróbować. – Tka -
Matka - Szybko
tkasz i ładnie.
Weronka - Śmigaj , śmigaj , śmigaj
czółenko, śmigajże mi żwawo, biegnij, biegnij złotą
niteczką to na lewo to w prawo. To nic, że parzą niteczki ze
słonecznych promieni, bo w drogę do miłego mogą się
zamienić. Ach !
Matka Wytrwała jesteś i cierpliwa,
a skoro taki ból możesz wytrzymać
Słońca - poproszę
syna, aby cię wysłuchał.
Weronka - Dziękuję pani,
już gotowa zorza.
Matka Niebo się rumieni, syn mój
zaraz wróci, schowaj się i nie
Słońca - wychodź dopóki
cię nie zawołam.
Słońce - Witaj matko!
Matka
- Witaj synu. Jak dzionek minął ?
Słońce - Dobry
dzień matko, w polu pszenica i żyto wyzłocone, ale będą
żniwa – lepszych nie pamiętam.
Matka -
Napracowałeś się synu.
Słońce - Tak matko, w tym
roku ludziom nie zabraknie chleba. Ale co to ? Ktoś obcy w domu
? Matko nie odmawiam gościny nikomu, ale teraz noc krótka,
ledwo oczy zmrużę, a już nowy dzień, nowa robota.
Matka
- Synu spojrzyj tylko na nową zorzę. Podoba ci się ?
Słońce
- Udała ci się matko, jak nigdy.
Matka Nie ja ją
utkałam, ale dziewczyna, którą chcesz z domu
Słońca -
wypędzić, ręce sobie do krwi poparzyła, ale roboty nie
przerwała, ale cóż tyś zmęczony, widzieć jej nie chcesz,
podziękować nie możesz.
Słońce - Co mówisz
matko? Pokaż tę dziewczynę.
Matka - Wyjdź córko
!
Weronka - Witaj słonko !
Słońce -
Witaj. A czego to po świecie szukasz dziewczyno ?
Weronka
- Do miłego idę. Zła czarownica Wojewodzianka w kaczora go
zamieniła i przy sobie więzi. Uratować go muszę, aby znów
stał się człowiekiem. Drogę do wichru wskaż mi jasne słonko.
Słońce - Pomogę ci. Masz tu orzeszek złoty. On
cię do wichru doprowadzi, ale uważaj , z wichrem nie ma żartów.
On się z Wojewodzianką pokumał.
Weronka - Nie bój
się o mnie.
Słońce - I pamiętaj, kiedy przyjdzie
zła godzina, rzuć ten orzeszek na ziemię, tylko nie oddawaj go
nikomu. Rzuć sama.
Matka - A może zostaniesz na noc,
jutro rano w drogę ruszysz ?
Weronka - Dziękuję ci
pani, ale muszę iść dalej.
Matka - Zdrowa z miłym
do domu wracaj.
Słońce - A nie daj się
wichrowi.
Weronka - Pomnę com ci obiecała,
gdym ze studni wodę brała, twoją żoną być, tobie wierną
być. Ach. To pewnie chatka wichru. Zapytam.
Matka O
jakżeś się tu dostała, słońce tu nie zagląda, księżyc
nie
Wichru - do świeci i ryba nie dopłynie i ptak nie
doleci, a tyś przyszła ?
Weronka - Słońce drogę
mi wskazało, wichru szukam.
Matka Cha, cha. Wichru ?!
To słońce nie wie, że wicher po świecie hula!
Wichru -
Szukaj go w polu !
Weronka - Pani pozwól mi tu na
niego zaczekać.
Matka Ech, przecież cię nie
wyganiam. Sukienczyna na tobie w
Wichru - strzępach, jak
wichrowa kapota, a może i ty jak wicher płotu się czepiasz i
na czubkach drzew się kołyszesz ?
Weronka - Nie
pani. Podarła mi się w drodze sukienka, spadły z nóg
trzewiki, bo z daleka idę.
Matka - To czego w domu
nie siedzisz ?
Weronka - Rada bym w domu pozostać,
ale miłego muszę odnaleźć.
Matka Ach miłego
szukasz, a tam w domu matczysko oczy za tobą
Wichru -
wypłakuje !
Weronka - Nie mam matki !
Matka
- Jesteś sierota? Jak ci na imię ?
Weronka -
Weronka.
Matka - W czym ci dopomóc Weronko?
Weronka
- Pani zawołaj swego syna. Wróci do domu, jeśli go
zawołasz
Matka Zawołam, pewnie, że zawołam, ale
wpierw muszę kapotę dla niego skończyć.
Weronka -
Pomogę ci pani, razem szybciej skończymy.
Matka O
znam ja wasze pomoce. Poplączesz nici jak wicher już nieraz
Wichru - poplątał. Pruj potem i zaczynaj wszystko od
nowa.
Weronka - Nie poplączę nitek, spójrzcie
tylko.
Matka - Ładnie tkasz, niteczki się równo
układają , robota by się wnet
Wichru - skończyła, ale
nici mam mało. Zaraz, gdzież to ja położyłam ten
Uprzędzony
motek, on wystarczyłby na pewno. Taki jest długi jak
Twoje
warkocze. Gdzież on jest? Och, pewnie wicher porozrzucał
motki,
zaraz uprzędę jeszcze jeden motek nici, ale ach...
Ziewa,
zasypia.
Weronka - Nici już zabrakło. Matko ! Śpi.
I kiedyż ja skończę tę kapotę?
Taka zmęczona, nie będę
jej budzić. Ach ! Warkocze zetną i skończę robotę .
Ucina
warkocze.
Matka Och, zdrzemnęłam się, a ty wciąż
pracujesz ! Cóżeś ty ze sobą
Wichru - zrobiła
dziewczyno ?! Gdzie twoje warkocze ?!
Weronka -
Ścięłam je bo zabrakło nici.
Matka Nie mogłaś to
mnie obudzić ?! Jakże ty się teraz miłemu na oczy
Wichru
- pokażesz?
Weronka - Żal mi was było.
Matka
- A warkoczy ci nie żal ?
Weronka - Jakże mogłabym
czegokolwiek żałować, kiedy mój miły cierpi i pomocy
oczekuje !
Matka - A gdzież jest ten twój miły
?
Weronka - Zła czarownica Wojewodzianka w kaczora go
zamieniła i przy sobie więzi, uratować go muszę !
Matka
Zawołam syna Weronko, ale niełatwa będzie z nim sprawa,
Wichru
- zakręci się, poleci, wcale wysłuchać nie zechce. Och, czym
go zatrzymać ? Czym go zatrzymać ?
Weronka - Śmigaj
, śmigaj , śmigaj czółenko, śmigajże mi żwawo. Biegnij,
biegnij łzawą ścieżyną to na lewo, to w prawo. Od nieba się
rozmodrzyj, zarumień się zorzą, a wicher miłego odnaleźć
pomoże. Ach. Skończyłam robotę matko.
Matka Ach,
pięknie śpiewasz , a mój syn piosenki lubi. Choć sam
Wichru
- śpiewać nie potrafi. Cha, cha. Schowaj się dziecko teraz,
wyjdziesz, kiedy cię zawołam. Wichrze ! Wichrze ! Przybywaj
!
Wicher - Cha, witaj matko !
Matka Witaj
synu. Och, jakiś ty obdarty ! Kapota cała w łachmanach.
Wichru
- Nie wstyd ci.
Wicher - Znów zaczynasz matko !
Przestań ! Zmachałem się ogromnie.
Matka -
Odpocznij w domu.
Wicher - Nie mogę odpoczywać.
Liści jeszcze nie zgarnąłem, nasion nie wysiałem.
Matka
- A cóżeś ty robił synu ? Jeśli nawet nasion nie
rozdmuchałeś ?
Wicher - Lepiej nie pytaj matko !
Powiedz, czemu wołałaś i pędzę dalej.
Matka - O
kiedy się tak spieszysz, to pędź !
Wicher - A co
masz dla mnie ? Pokaż matko ! O, już widzę, nowa
kapota.
Matka - Podoba ci się ?
Wicher -
Piękniejszej nie widziałem.
Matka - Och, przecież
nawet na nią nie spojrzałeś !
Wicher - Ta czy inna
i tak się podrze. Daj ! Co to matko, ktoś obcy w naszym domu
?
Matka - Posłuchaj , to dziewczyna, która ci nową
kapotę utkała.
Wicher - Utkała to utkała, wielkie
rzeczy ! Puść mnie !
Matka - Ale ona warkocze
ścięła, żeby kapotę dokończyć.
Wicher - A któż
jej kazał warkocze ścinać ? Cha ! Już mnie nie dogoni.
Matka
- Weronko !
Weronka - Nie uciekaj wichrze, poczekaj
chwileczkę , posłuchaj , posłuchaj
- śpiewa - mojej
pioseneczki.
Wicher - Ho, ho, chciałbym tak śpiewać
jak ty, kiedy nad polami i lasami przelatuję. Śpiewaj, śpiewaj
jeszcze.
Weronka - Zaśpiewam ci moją ulubioną
piosenkę.
Wicher - No śpiewaj !
Weronka
Pomnę com ci obiecała, gdym ze studni wodę brała. Twoją żoną
- śpiewa - być, tobie wierną być, / razem / tobie
wierną być.
Matka - Synu !
Wicher - Co
matko ?
Matka - Uszy bolą synu.
Weronka -
Zaśpiewajmy razem Wichrze. Pomnę com ci obiecała, gdym ze
studni wodę brała. Twoją żoną być, tobie wierną
być.
Wicher - Och, śpiewam, śpiewam tak samo jak
ty, to będzie teraz moja piosenka. Oddaj mi ją.
Weronka
- To piosenka mego miłego.
Matka A czy jej dopomożesz
? Trzeba jej wskazać drogę do
Wichru - Wojewodzianki.
Wicher - A , do Wojewodzianki ! No dobrze, pomogę
ci, ale oddasz mi piosenkę. Na zawsze oddasz.
Weronka
- Oddam.
Wicher - I nigdy już jej nie
zaśpiewasz.
Weronka - Nigdy Wichrze.
Wicher
- Masz tu diamentowy orzeszek. On cię zaprowadzi do pałacu
Wojewodzianki, a jeśli przyjdzie zła godzina rzuć ten orzeszek
na ziemię. Nikomu go nie oddawaj. Sama rzuć.
Weronka
- Dziękuję ci Wichrze.
Wicher - Cha ! Bywaj matko
!
Matka - Bywaj synu ! Takaś słaba Weronko ,
odpocznij u mnie.
Weronka - Dziękuję ci matko, ale
spieszno mi bardzo w dalszą drogę.
Matka - Z miłym
wracaj zdrowa !
Czarownica - Przez szerokie morza ,
przez wysokie góry// nieśże mnie
- śpiewa - wichrzysko
// na miotle, nieśże mnie wichrzysko, mój pałac już blisko,
mój pałac blisko ! Cha ! Cha ! No jestem w domu. Długo po
świecie latałam. Ludzkie losy supłałam, gmatwałam, plątałam,
klejnoty najpiękniejsze zgarniałam, ludziom na ubytek, sobie na
pożytek. Czas sprawdzić co się dzieje z dziewczyną w
żelaznych trzewiczkach.Kulo czarodziejska, kiedy dotknę cię
trzy razy przemów na moje rozkazy !
Kula - Czego
sobie życzysz, o co pytasz ?
Czarownica - Mów o
dziewczynie w żelaznych trzewiczkach ! Księżycowi kazałam
wodzić ją po bezdrożach. Czy zbłądziła, zginęła ?
Kula
- Nie zwiódł jej Księżyc, dał jej srebrny orzeszek na
drogę.
Czarownica - Głupi Księżyc , pewnie go
matka do tego namówiła.
Kula - Wędrowała Weronka
100 mil w dzień i w nocy by u słońca poszukać
pomocy.
Czarownica - Czy spaliło ją słońce na
popiół czarny ?
Kula - Nie spaliło słońce
niebogi. Złoty orzeszek dało jej na drogę.
Czarownica
- Słońce i Księżyc rozum postradały ! Mów dalej !
Kula
- Wędrowała Weronka 100 mil w dzień i w nocy, by u
Wichru
poszukać pomocy.
Czarownica - Wicher !
Ten na pewno z dziewczyną pohulał ! Precz ją przepędził
?
Kula - Nie przepędził ją Wicher srogi. Diamentowy
orzeszek dał jej na drogę.
Czarownica - Mów, czym
go pozyskała .
Kula - Piosenkę miłego Wichrowi
oddała.
Czarownica - Piosenkę , a jaką piosenkę ?
Zaśpiewaj.
Kula - Pomnę com ci obiecała , gdym ze
studni wodę brała.
Czarownica - Dość. Znam tę
piosenkę. Wicher ją przez cała drogę mruczał. Ale to nic jej
nie pomoże. Nic ją przede mną nie uchroni.
Kula -
Przed twoimi czarami uchronią Weronkę dary Księżyca, Wichru i
Słońca . Przed twoimi czarami uchronią ...
Czarownica
- Dość !! Wyłudzę od niej te dary. Mnie będą służyć ! Na
jej zgubę ! Gdzie siła i czary nie mogą podstępem omotam,
zdradą ugodzę. Nikt mi złotnika nie odbierze. Ubiegnę
dziewczynę. Sama zdejmę z kaczora zaklęcie. Zgodzę się
zostać jego żoną.
Czarownica - Cóż to
Kaczorze ? Boisz się mnie ?
Kaczor - Nie boję się
ciebie pani.
Czarownica - I słusznie. Bo ja tylko
dobra twojego pragnę.
Kaczor - Czy to dla mojego
dobra w kaczora mnie zamieniłaś ?
Czarownica - Och,
łatwo tę dolę na inną zamienić. Zgodzę się żoną kaczora
zostać i wtedy czar z ciebie spadnie. Będziesz potężny,
bogaty.
Kaczor - Dziękuję ci pani za dobre chęci,
ale ani twoim sługą , ani mężem być nie chcę .
Czarownica
- Och, wiem na co liczysz, ale na próżno dziewczyny
wypatrujesz.
Kaczor - O jakiej dziewczynie mówisz ?
Czarownica - O tej co przyrzekła, że świat
przewędruje w żelaznych trzewikach. Ale próżno na nią
czekasz. Zapomniała o tobie dziewczyna. Nawet piosenkę twoją
zapomniała. I już jej nie śpiewa.
Kaczor -
Nieprawda !
Czarownica - Nie wierzysz mi ? Znaj moje
dobre serce. Sprowadzę tutaj dziewczynę. Jeśli zaśpiewa
piosenkę puszczę was obydwoje wolno, lecz jeśli nie
...
Kaczor - Krzywdy dziewczynie nie uczynisz
!
Czarownica - Och nie ! Odejdzie wolna, ale ty
zostaniesz ! No cóż złotniku ? Co ty na to ?
Kaczor
- Zgoda. Zostanę u ciebie w niewoli, jeżeli dziewczyna piosenki
nie zaśpiewa.
Czarownica - I pamiętaj. Zanim
piosenki nie zaśpiewa, nie wolno ci do dziewczyny przemówić.
Och, gdybyś przemówił dziewczyna zginie !
Weronka
- Jaki dziwny ogród, kwiaty w nim nie kwitną, ptaki nie
śpiewają. Kaczor ?! Modry kaczor ! Mój kaczor !
Czarownica
- Stój ! Kto pozwolił ci tutaj wejść !
Weronka -
Pozwól mi pani chwilkę tu pozostać.
Czarownica -
Łachmany na tobie ! Nie widzisz, że tu pałac ?!
Weronka
- Orzeszku srebrny księżycowy usuń przeszkodę.
/ Pojawia
się suknia /.
Czarownica - Jaka piękna suknia ! Daj
mi ją. A ja pozwolę ci w ogrodzie pozostać.
Weronka
- Weź ją sobie .
Czarownica - Usiądź, odpocznij.
Ale do brzegu się nie zbliżaj ! Piasek złocisty zabrudzisz
bosymi stopami.
Weronka - Pozwól mi pani do brzegu
podejść, lekko chodzę. Nie zostanie nawet ślad na
piasku.
Czarownica - Nie mogę. Mój Kaczor lubi
czysty piasek.
Weronka - Orzeszku złocisty usuń
przeszkodę.
/ Pojawiają się buty /.
Czarownica
- Ach ! Jakie śliczne trzewiczki ! Lśnią jak dwa słońca. Daj
mi je, a ja pozwolę ci do jeziora podejść.
Weronka
- Weź je sobie. Pozwól mi pani do kaczora
przemówić.
Czarownica - Ależ nie mogę ! Kaczor
ludzi się lęka. Do mnie tylko podpływa. Co masz w ręku
dziewczyno ? Hm. Przecież widziałam co masz w ręku –
diamentowy orzeszek. Daj mi go a ja pozwolę ci z Kaczorem
pogadać.
Weronka - Nie mogę oddać go nikomu
!
Czarownica - Nie możesz ?!
Weronka - Nie
!
Czarownica - Więc pożycz mi go na chwilę. Oddam
ci.
/ Weronka daje orzeszek /.
Pójdę do pałacu
a ty pogadaj sobie z Kaczorem skoro masz taką dziwną chęć.
Cha , cha , cha. Nic nie uchroni Weronki, skoro nie ma już darów
Księżyca, Słońca ni Wichru.
Weronka - Miły
mój ! Łachmany na mnie, włosy obcięte, nogi bose, ale to ja
Weronka . Czemu milczysz ? Czy mnie nie słyszysz ? Powiedz choć
słówko ! O mój miły, mój złocisty. W żelaznych
trzewiczkach do ciebie wędrowałam, żelazne trzewiki o kamienie
ostre rozbiłam, kosturek żelazny na drogach dalekich połamałam,
Słońce , Księżyc , Wicher o drogę pytałam / płacze / a ty
mnie nie słyszysz.
Czarownica - Hej dziewczyno,
pogadałaś z Kaczorem ? A uprzedzałam, że on obcych ludzi się
lęka, ale dam ci dobrą radę , zjednać go można piosenką ,
jest taka jedna, którą lubi nade wszystko. Posłuchaj. Pomnę
com ci obiecała gdym ze studni wodę brała ...
Weronka
- Och, nie ! / płacze /.
Czarownica - Znasz tę
piosenkę ? Zaśpiewaj ! A Kaczor do brzegu przypłynie. Pogada z
tobą.
Weronka - Co ja zrobiłam ? Co ja zrobiłam ?
Czarownica - Och, zapomniałaś piosenkę ? Nieładnie
! Na co więc czekasz, idź swoją drogą !
Weronka -
Oddaj mi mój orzeszek diamentowy !
Czarownica - Och,
żądasz żebym go zwróciła ?
Weronka - Tak
!
Czarownica - A figę !
Weronka -
Podstępem wyłudziłaś ode mnie orzeszek czarownico. Wichrze
zmarnowałam twój dar ! / płacze / Ukaż mnie, ale miłego
uratuj !
Czarownica - Wicher ! Cha, cha ! Wicher zrobi
to co ja mu każę ! Giń !
Rzuca orzech. W orzechu była
piosenka : Pomnę com ci obiecała gdym ze studni wodę brała ,
twoją żoną
Być tobie wierną być.
Czarownica
- Och, w orzeszku była piosenka !
Kaczor -
Weronko !
Weronka - Miły mój ! Spadł z ciebie zły
czar !
Kaczor - Przyszłaś Weronko ! Wierzyłem, że
przyjdziesz. Czekałem.
Czarownica - Próżno się
cieszycie ! Nic was przed moją zemstą nie uchroni !
Kaczor
- Nie lękaj się Weronko !
Weronka - Przy tobie
niczego się nie boję.
Czarownica - Zaklinam cię
Wichrze, przybywaj ! Na mój rozkaz zmieć dziewczynę do
czerwonych mórz.
Wicher - Cha, cha ! Przebrałaś
miarę Wojewodzianko. Zobaczymy kto z nas silniejszy ! Cha, cha,
cha !
Zdmuchuje czarownicę .
Weronka - Nie ma
już Wojewodzianki , jesteśmy wolni !
Kaczor -
Wracajmy do domu Weronko !
Narrator - Przegnał Wicher
złą czarownicę Wojewodziankę za czerwone morza , za wysokie
góry, a Weronka ze swoim miłym wrócili do domu.
KONIEC
|