Ireneusz Mikołajczyk
Toruń
RELACJA PLINIUSZA MŁODSZEGO O WYBUCHU WEZUWIUSZA
Spośród bogatej twórczości epistolograficznej Pliniusza Młodszego[1] pragniemy skupić naszą uwagę na dwóch listach adresowanych do Korneliusza Tacyta[2], które przynoszą wiadomości o wybuchu Wezuwiusza w sierpniu 79 r. n.e. oraz ukazują śmierć jego wuja, wybitnego uczonego, Pliniusza Starszego. Pierwszy z listów (księga VI, 16), w którym przedstawione zostały, niezbyt dla nas jasne, okoliczności śmierci badacza przyrody, powstał z inspiracji samego historyka, który prosi o opowiedzenie o tragicznym końcu wielkiego człowieka po to, "aby mógł dokładniej przekazać to potomności", co Pliniusz skwapliwie czyni przedstawiając wydarzenia po upływie prawie 30 lat. Drugi list (księga VI, 20) jest jakby samorzutnym uzupełnieniem Pliniusza do zamówienia Tacyta, gdyż epistolograf opisuje swoje własne przeżycia związane z erupcją wulkanu, gdy pozostał, po odpłynięciu wuja, wraz ze swoją matką w Mizenum. Wydarzenie to zostało więc ukazane jakby z dwu stron: z jednej bezpośredni świadek i uczestnik kataklizmu spieszący na pomoc zagrożonym ludziom, z drugiej zaś obserwator śledzący to nieszczęście i zatrwożony o los swoich bliskich.
W swoich listach Pliniusz bardzo często ucieka się do formy opowiadania. Jest on mistrzem w ukazywaniu i wielkich wydarzeń i drobnych spraw, zjawisk przyrody i błahych zdarzeń z życia codziennego. Szczególną właściwością jego opowiadania jest to, że ukazuje nie tylko ludzi, ale w większości przypadków zmusza ich do działania lub tworzy sytuacje, aby ukazać jak oni będą się zachowywać w takim lub innym momencie. W rezultacie takiego zabiegu czytelnik jest w stanie wyobrazić sobie bardzo dokładnie opisywaną sytuację. Z tego też punktu widzenia oba te listy należy uwazać za utwory odznaozające się walorem plastycznym.
Zaczniemy naszą analizę od listu 16, który doczekał się bogatej literatury i wielu opracowań[3] . Można ten list podzielić w następujący sposób:
część I - rozdziały 4-6 - stanowi opis wybuchu Wezuwiusza, o którym Pliniusz Starszy dowiedział się w Mizenum, gdzie stał na czele floty rzymskiej;
część II - rozdziały 7-10 - mówi o tym, iż Pliniusz Starszy kierowany dociekliwością naukową postanawia wypłynąć w morze w celu obserwacji zjawiska erupcji wulkanu, jednakże na skutek prośby o ratunek jakiejś Rektiny decyduje się ruszyć z pomocą ludziom znajdującym się w niebezpieczeństwie;
część III - rozdziały 11 i 12 - informuje, iż Pliniusz odmówiwszy powrotu do Stabjów, położonych w południowo-wschodniej części Zatoki Neapolitańskiej (Mizenum znajdowało się na północnym zachodzie), przybył do domu jakiegoś Pomponiana i po zażyciu w spokoju kąpieli spożył obiad w doskonałym nastroju (cenat hilaris);
część IV - rozdziały 13-16 - dostarcza wiadomości o tym, iż Pliniusz spokojnie udał się na spoczynek i pogrążył się w twardym śnie, gdy tymczasem jego przyjaciele zatrwożeni kataklizmem postanowili wraz z nim opuścić dom, aby ratować się ucieczką w otwartą przestrzeń;
część V - rozdziały 17-20 - jest opisem ucieczki grupki ludzi na wybrzeże, aby wypłynąć w morze, co jednak uniemożliwiał rozszalały żywioł, a Pliniuszowi podążanie za przyjaciółmi utrudniało dziwne omdlenie i dlatego po dwóch dniach znaleziono jego martwe ciało na plaży.
W ten sposób ukazuje się cała struktura opowiadania, ale z drugiej strony zawiera ono dość dużo rzeczy dziwnych i nieprawdopodobnych, na które uważny czytelnik tej lektury powinien zwrócić uwagę. Niektóre z nich zostały już po części ukazane, ale w sposób zbyt lakoniczny i bez szerszego objaśnienia tego, co zostało zaproponowane[4]. Wszystko to zrodziło pewien sceptycyzm dotyczący prawdziwości relacji Pliniusza, może nie tyle faktów jako takich, ile raczej tego, co stanowi "analizę" tego, co nam zaproponował epistolograf. Przyjrzyjmy się dokładniej tym wątpliwościom.
Zaczniemy od części drugiej, gdzie pojawia się pierwsza dziwna sprawa. Dowiadujemy się (rozdział 8), że Pliniusz rzeczywiście otrzymał list pochodzący od kobiety - nieznanej innym - imieniem Rektina[5], który zawierał wezwanie do udzielenia pomocy: "villa eius subiacebat, nec ulla nisi navibus fuga; ut se tanto discrimini eriperet orabat". Należy tu odnotować pewną niedokładność, której Pliniusz Młodszy się dopuścił. Faktycznie nie podaje, gdzie dokładnie znajdowała się owa wspomniana powyżej willa. Oczywiście czasownik "subiacebat" sugeruje bardzo prawdopodobne jej położenie w okolicy albo Herkulanum, albo Pompei, ale posiadłość ta została faktycznie określona bardzo nieprecyzyjnie. Z drugiej strony warto również zwrócić uwagę na pewną sprzeczność w wywodach Pliniusza. Skoro dla Rektiny było rzeczą niemożliwą opuszczenie swego domu i prosi o pomoc w tym względzie, to powstaje pytanie, w jaki sposób zdołała ona wysłać wiadomość do Pliniusza? W jaki sposób ona lub ktoś przez nią wysłany mógł opuścić willę i dostać się do Mizenum? Można również na to całe zagadnienie popatrzeć z innej strony. Załóżmy, że przekazanie wiadomości do Mizenum było rzeczą możliwą do wykonania, ale wtedy trzeba postawić pytanie, dlaczego Rektina wobec tego nie mogła zrobić tego samego i wydostać się z zagrożonego miejsca? Z opowiadania Pliniusza wynika, że jego wuj otrzymał wiadomość od Rektiny w bardzo krótkim czasie od chwili wybuchu wulkanu. W jaki sposób ta wiadomość mogła dotrzeć w tak szybkim czasie? I ostatni wreszcie problem to pytanie, dlaczego w dalszej części relacji nie pojawia się już więcej postać Rektiny i sprawa przyjścia jej z pomocą? W rozdziale 9 tego listu jest wyraźnie powiedziane, że Pliniusz wyruszył w morze "Rectinae ... laturus auxilium" , a dokładniej "non Rectinae modo, sed multis". Jednak dalej nie ma ani słowa o tej kobiecie znajdującej się w niebezpieczeństwie , a z rozdziału 12 wynika, że to nie do niej popłynął Pliniusz, lecz do Pomponiana, który mieszkał w Stabjach, w części zatoki również zagrożonej przez wulkan. Nie odpowiada to jednak określeniu Pliniusza Młodszego za pomocą czasownika "subiacebat". Wynika z tego, że Pliniusz zmienił kurs, lecz nie wspomniano o tym nigdzie w sposób jasny, i jak słusznie zauważa Haywood[6], w zasadzie nie wiadomo, dlaczego on podjął decyzję skierowania się do Stabjów? Czy poplynął do tej miejscowości od razu, czy też zmienił kierunek po nieudanej próbie dopłynięcia do podnóża Wezuwiusza, kiedy zawrócił go przeciwny wiatr wiejący od wulkanu w kierunku północno-wschodnim? Nie jest to oczywiste i zupełnie jasne.
Część trzecia zawiera wiele spraw równie dla nas dziwnych. Pierwsza, bardzo trafnie zauważona przez Haywooda[7], to ta, że nie pojawi się już więcej problem niesienia pomocy, z myślą o której Pliniusz podjął decyzję wypłynięcia w morze. Odnosi się wrażenie jakby dowódca wyprawy zupełnie zapomniał o swej misji, która była przecież głównym celem podróży. Drugą jest owa dziwna "hilaritas", którą Pliniusz okazuje. Jeśli z jednej strony prezentuje się on w tych okolicznościach jako mędrzec i uczony, zachowując zimną krew i okazując spokój i opanowanie w całej sytuacji, to z drugiej strony przejawia radosny nastrój w położeniu, które jest groźne i gdzie życiu ludzkiemu zagraża niebezpieczeństwo, czego Pliniusz jest w pełni świadom, skoro wsiadł na statek z zamiarem niesienia pomocy mieszkańcom Zatoki Neapolitańskiej zagrożonym przez wybuch Wezuwiusza. Ale w takim właśnie momencie Pliniusz jest radosny (hilaris), lub jak dodaje jego siostrzeniec "similis hilari". Przymiotnik ten oddaje nastrój radości i Horacy[8] używa go jako synonimu do "iocosus". Wydaje się, że w takiej chwili Pliniusz całkowicie stracił orientację w sytuacji i nawet jeśli on tak postępuje dla uspokojenia swoich towarzyszy, obracając to wszystko w żart, jak to sugeruje epistolograf, to mimo wszystko postąpił nierozważnie.
W trakcie lektury tego listu dowiadujemy się o wielu innych zaskakujących sprawach. Na początku części czwartej, w rozdziale 13 Pliniusz pisze:
"Interim e Vesuvio monte pluribus locis latissimae flammae altaque incendia relucebant, quorum fulgor et claritas tenebris noctis excitabatur. Ille agrestium trepidatione ignes relictos desertasque villas per solitudinem ardere in remedium formidinis dictitabat".
Widok w swej wymowie groźny, o którym Guillemin[9] w komentarzu do tego miejsca w swoim wydaniu korespondencji powiada, że "wtedy w czasie wybuchu Wezuwiusza w 1797 roku świadkowie opowiadali, że widzieli słupy ognia mające potrójną wysokość tej góry". A jaka jest reakcja Pliniusza na to niespotykane zjawisko? Jego siostrzeniec informuje, że dla uspokojenia swoich towarzyszy twierdził, iż nie ma powodu do niepokoju, bo płomienie, które oni widzą, pochodzą od nie wygaszonych ognisk oraz palących się kilka domów. Z wypowiedzi tej można wnioskować, że jest on roztargniony lub zamyślony. Trzeba również stwierdzić, że te uspokające wyjaśnienia badacza przyrody są tak mało przekonywające, a nawet nieprawdopodobne i nie mogły one uspokoić nikogo. Pliniusz nie mógł przecież oczekiwać, że słuchający go przyjmą takie wywody za przekonywające wyjaśnienia. Aby ich uspokoić powinien podać bardziej prawdopodobną wersję. Jego argumentacja pozbawiona jest rzeczowości i dlatego również dla nas nie jest przekonywająca. Przeto wersja tego epizodu przekazana przez Pllniusza Młodszego nie może nas w pełni zadowolić.
Niezwykła jest też relacja na temat snu Pliniusza Starszego, o którym powiada jego siostrzeniec, że był autentyczny (quievit verissimo quidem somno), gdyż słyszano go chrapiącego w ostatnim pomieszczeniu - "nam meatus animae , qui illi propter amplitudinem corporis gravior et sonantior erat , ab iis qui limini observabantur, audiebatur" . Ale co się w tym czasie wydarzyło? Wydarzyło się to, że dom, w którym spał Pliniusz, zaczął zasypywać popiół i kamienie do tego stopnia, że wewnętrzne podwórze prowadzące do jego pomieszczenia zostało już zasypane i dłuższe przebywanie w nim groziłoby odcięciem i uniemożliwiłoby opuszczenie go. Łatwo można sobie tę scenę wyobrazić : sypiący się popiół i padające z hukiem na podwórze i dachy kamienie, którym towarzyszą jeszcze wstrząsy ziemi, częste i silne. O nich będzie mowa w rozdziale 15, a wtedy w liście 20 epistolograf powie, że miały taką siłę, iż odnosiło się wrażenie, że wszystko się wywraca, a nie tylko drży. Sen Pliniusza w takich warunkach wydaje się czymś nienaturalnym, czymś nienormalnym. Ten dziwny spokój i pogoda ducha uczonego nie daje sie niczym wytłumaczyć, skoro wiadomo, że znaczną część swoich nocy spedzał na pracy naukowej[10]. Warto przy tym zauważyc , że ten głęboki sen naraża na niebezpieczeństwo życie jego gospodarzy gotowych w każdej chwili opuscić dom, który za moment może się zawalić i którzy pełni niepokoju dopytują się czy on jeszcze śpi i jak dlugo to może potrwać. Początkowo nie chcą go budzić, w końcu jednak decydują się na to.
Widząc, że Pliniusz smacznie śpi sądzą, że po przebudzeniu będzie on wypoczęty. Tak jednak nie jest. Przybywszy na wybrzeże wraz z towarzyszami poprosił o zimną wodę, a napiwszy się jej, ponownie zasnął na rozesłanym żaglu. Płomień i wyziewy siarki zmuszają jednych do ucieczki, a jego zmuszają do dźwignięcia się. Co tutaj wywołuje nasze zdziwienie? Ten epizod zwraca naszą uwagę na dwie sprawy, o których Pliniusz nie mówi jasno. Pierwsza zmusza do postawienia pytania, co przydarzyło się Pliniuszowi Starszemu, że odczuwał taką potrzebę snu, z którą nie mógł sobie poradzić, iż po przybyciu na brzeg prawie natychmiast zasnaął? Drugą jest to, że jego towarzysze, a zarazem gospodarze, mający obowiązek przyjścia mu z pomocą porzucają go, gdyż opóźniając ucieczkę stwarzał zagrożenie dla ich życia. Tekst tego expressis verbis nie przekazuje, ale kolejność zdań nie dopuszcza innej interpretacji: "alios in fugam vertunt, excitant ilium". Jedni podejmują ucieczkę jeszcze zanim Pliniusz sie przebudził, a inni zanim próbowano go wyrwać z tego snu. Do tej pory nie dowiedzieliśmy się niczego, co pozwalałoby nam sądzić, że stan Pliniusza uniemożliwił jego towarzyszom ucieczke lub pozbawiał takiej szansy. Widzieliśmy go kolejno jedzącego obiad i żartującego, uspokajającego swoich przerażonych przyjaciół, później śpiącego snem sprawiedliwego, w końcu wstającego i idącego ze swoimi towarzyszami na wybrzeże. Jest to scena pełna napięcia dramatycznego, kiedy mała grupka ludzi uchodzi ciemną nocą na brzeg wzburzonego i rozszalałego morza z poduszkami przywiązanymi na głowie, które mają stanowić zabezpieczenie przed padającymi kamieniami (rozdział 16). Nie znajdujemy tu żadnego powodu, który usprawiedliwiałby pozostawienie Pliniusza przez gospodarzy, zaś jego siostrzeniec zdaje się uwazać to za oczywiste i naturalne. Co się więc wydarzyło? Pliniusz próbuje wstać opierając się na dwóch niewolnikach stojących obok niego, ale w tej samej chwili pada: "innitens servolis duobus adsurrexit et statim concidit" (rozdzial 19). Można się domyślać, że wówczas ci dwaj niewolnicy porzucają go. Znaleziono jego ciało dwa dni później: "ubi dies redditus - is ab eo quern novissime videret tertius - corpus inventum integrum" (rozdzial 20). Na co zmarł Pliniusz Starszy? Jego siostrzeniec (w rozdziale 19) sugeruje, że się udusił. Swetoniusz[11] natomiast podaje, że został zabity przez jednego z niewolników, którego sam o to prosił. Niektórzy wspołcześni badacze[12] uważają, że był to nagły zawał serca. W rzeczywistości, jak słusznie zauważa Haywood[13], przyczyna jego zgonu pozostaje nam nie znana. Przypuśćmy, że zanim został porzucony na plaży, ogarnęły go wyziewy siarki i przysypał popiół, co sprawiło, że jego śmierć byla nleunikniona. Nasuwa się pytanie - dlaczego w takiej sytuacji Pliniusz został porzucony, dlaczego jego przyjaciele nie potrafili racjonalnie wytłumaczyć jego nienaturalnego zachowania się. Być może nie mieli mozliwości właściwej oceny stanu, w jakim się znajdował. Zapewne nie pozostało to bez wpływu na udzielenie mu pomooy, co uznano za bezsensowne dzialanie.
Można wysnuć hipotezę, iż wydarzenia potoczyły się w ten sposób, ponieważ jego prayjaciele uznali, że jego los był już przesądzony i w żaden sposób nie można było mu pomóc. Jego siostrzeniec przemilcza tę sprawę, być może, w celu ukazania "constantia sapientis" swojego wuja.
Nie da się obecnie rozstrzygnąć - czy Pliniusz faktycznie wsiadł na okręt po to, żeby nieść pomoc ludziom zagrożonym przez wybuch Weziiwiusza i czy rzeczywiście podjął taką decyzję w wyniku wiadomości przysłanej mu przez Rektinę. Jest to - jak próbowaliśmy wykazać - bardzo wątpliwe i ta interpretacja Pliniuszowej "navigationis" napotyka na poważne trudności. Dlatego też można przypuszczać, że epistolograf pragnął pochwalić swego wuja i ukazać go jako ofiarę naukowej pasji, a zarazem stoickiego bohatera, ginącego w trakcie wypełniania swego obowiązku, a także jako męczennika filantropii. Udowodnić się tego jednak nie da.
Ale biorąc pod uwagę następujące po sobie wydarzenia można, wydaje się, zaproponować następującą interpretację; jeśli Pliniusz skierował się do Stabjów, gdzie nic szczególnego go nie wzywało, gdzie nie mógł zrobić niczego pożytecznego dla swoich bliskich, to nie można takiej decyzji uznać za odważną, jak chciałby nas o tym przekonać jego siostrzaniec w rozdziale 11. Stalo sie zaś tak dlatego, że on nie miał innego wyboru, po prostu nie mógł postąpić inaczej. Faktyczną przyczyną tego, o czym mówi w rozdziale 12 i 17, był stan morza i warunki meteorologiczne. Z północnego wschodu wiał silny wiatr, który uniemożliwił opuszczenie wybrzeża Stabjów, gdzie stały okręty Pliniusza. Zamierzał i chciał zapewne wrócić do Mizenum, ale nie mógł tego wykonać na skutek żywiołów, które pchnęły okręty ku Stabjom. Być możę to samo stało się powodem, że nie popłynął do Rektiny.
Gdy zaś chodzi o jego zachowanie się już na miejscu, to nie jest to właściwe zachowanie się człowieka mądrego i roztropnego, pragnącego uspokoić swoje otoczenie, ani tez rzeczowa postawa uczonego pragnącego obserwować niezwykłe zjawisko przyrody. Nielogiczne jest również to, że jego naukowa pasja i ciekawość jakby osłabły w tym samym czasie, co jego wola i chęć uratowania się. Można przyjąć, że jest to zachowanie się człowieka w "stanie szoku", którego umysł traci ostrość widzenia i oceny, o czym świadczyć by mogła jego "wesołość", z wyjątkiem jednakże naiwnych wyjaśnień na temat płomieni na Wezuwiuszu. Jeśli Pliniusz śmieje się i żartuje w poważnej sytuacji i jeśli w mowie jego nie można doszukać się sensu, a słowa jego ani nie podnoszą na duchu, ani nie uspokajają, to dzieje się tak bez wątpienia dlatego, że podróż po morzu i inne przeżycia wywołały szok nerwowy i znajdował się on w stanie rozstroju nerwowego. Tym, jak nam się wydaje, można wytłumaczyć jego zachowanie się. Również ten dziwny dla nas sen mógł być efektem doznanych przeżyć. Sen w pewnym sensie anormalny, bo właściwie nie powinien spać, gdyż miał obserwować erupcję wulkanu i był tego ciekaw jako uczony. Jeśli jednak zasnął twardym snem, którego nie mogły zmącić ani padające kamienie, ani silne trzęsienie ziemi, to chyba tylko dlatego, że stał się zupelnie obojętny na wszystko, co się wokół niego działo, a co jest charakterystyczne dla tego rodzaju szoku. To nie był sen sprawiedliwego, lub też "perfecti sapientis", lecz był to sen człowieka chorego jakby w stanie letargu. To wyjaśniałoby przyczynę tego nowego pogrążenia się we śnie, kiedy wszyscy przybyli na plażę, gdzie musiano mu rozesłać żagiel, bo nie mógł już dłużej utrzymać się na nogach o własnych siłach. Pliniusz nie zmarł nagle i był chyba tak samo jak i inni nieświadomy tego, że się dusi. Kiedy dotarł na plażę był już człowiekiem chorym, pozbawionym mozliwości reagowania i niezdolnym do przeciwstawienia się sytuacji. Natomiast jego przyjaciele - wydaje się - wiedzieli to dobrze już od momentu przypłynięcia Pllniusza do Stabjów. Utwierdzili się jeszcze w tym przekonauiu, kiedy zobaczyli go niefrasobliwego w obliczu nieszczęścia i katastrofy, gdy wypowiadał absurdalne słowa o ogniskach pozostawionych przez mieszkańców i kiedy zauważyli jego dziwnie głęboki sen. Przeto gdy opuścili go ostatecznie nie mieli z pewnością wątpliwości, że postępują niegodziwie. Pliniusz Miodszy nie daje odczuć w swoim liście tego, że obarcza winą i odpowiedzlalnością otoczenie Plinlusza za to porzucenie, którego nie uważał za godne napiętnowanla, gdyż ratowali oni własne życie.
Spróbujmy jeszcze określić przyczyny jego śmierci. Był on, jak się wydaje, przynajmniej od kilku godzin ciężko chory, kiedy pozostawiono go na wybrzeżu. Ale powstaje pytanie na co cierpiał Pliniusz? Oczywiście w takim przypadku można jedynie stawiać tylko hipotezy i to wyjątkowo ostrożnie, gdyż nie będzie można ich w pełni udowodnić . Pliniusz Młodszy próbując wyjaśnić śmierć swojego wuja zauważa (w rozdziale 19), że jego "stomachus ... natura invalidus et angustus et frequenter interaestuans erat". Ale powstaje pytanie jak rozumieć słowo stomachus? Guillemin[14] tłumaczy je za pomocą terminu łacińskiego zapożyczonego z języka greckiego przez "larynx", co oznacza przewód pokarmowy, a w szczególności przełyk[15]. W tym wypadku wyrażenie "stomachus interaestuans" odpowiada opisowi zjawiska fizjologicznego, jakim jest czkawka. Opinię taką wypowiada Zirkle[16], który powołując się na słowniki medyczne stwierdza, że jest to jedna z widocznych oznak chorób mózgu. Można przeto wnioskować, wywodzi on dalej, że Pliniusz Starszy cierpiał na zapalenie mózgu, być może lekkie, ale mogło się ono nagle spotęgować na skutek doznanego szoku nerwowego. Wiadomo bowiem, że stan szoku tłumaczy się właśnie niedotlenieniem tkanek, które odbija się na układzie wegetatywnym i być może wtedy właśnie wystąpiło u niego letargiczne zapalenie mózgu, co pozwoliloby wyjaśnić ów głęboki i powtarzający się sen. Sen taki jest podobny do letargu w sensie klinicznym. Chory w takim stanie może być przebudzony i jest wówczas zdolny mówić, ale zaraz zapomina to, co powiedział i ponownie zapada w sen, kiedy tylko przestanie odczuwać i przeżywać na jawie.
Wyrażenie "stomachus interaestuans", które naszym zdaniem trafnie charakteryzuje czkawkę, nie jest tylko symptomem omówionej wyżej choroby, lecz może być dolegliwością spowodowaną chorobą wrzodową żołądka, na którą Pliniusz Starszy mógł cierpieć. Opary i wyziewy siarkowe, którymi zmuszony był oddychać przez pewien czas,mogły spowodować pęknięcie tego wrzodu i wylew wewnętrzny, co stało się bezpośrednią przyczyną śmierci. Oczywiście, że nasze przypuszczenie może być traktowane jedynie jako hipoteza, gdyż nigdy nie będziemy w stanie dociec prawdy.
Możemy jednak stwierdzić, że Pliniusz Młodszy w swojej relacji o śmierci wuja i jej okolicznościach przekazał fakty, a ich interpretacja miała służyć ukazaniu badacza przyrody jako stoickiego bohatera i "perfectus sapiens". Interpretacja ta jest jednak mało przekonywająca i musi budzić wątpliwości w każdym uważnym czytelniku tego listu. Krytyczna zaś lektura zmusza do odszukania pewnych problemów, starannie ukrytych przez autora i daje pewne wskazówki, które pozwalają ukazać prawdę, może nie tak sławną, ale za to bardziej ludzką. Bowiem zamiast bohatera ratującego ludzi w niebezpieczeństwie, odmawiającego zdecydowanie powrotu do Mizenum, mamy bez wątpienia żeglarza, który sam znalazł się w niebezpieczeństwie i na skutek załamania się pogody zmuszony był przybić do Stabjów i zetknąć się tutaj bezpośrednio ze skutkami erupcji wulkanu. Zamiast filozofa, który pośród rozszalałych żywiołów zachowuje olimpijski spokój, mamy bez wątpienia człowieka chorego, "zaszokowanego" - w pojęciu terminu medycznego - którego umysł nie pozwala jasno ocenić sytuacji, a on sam nie jest w stanie kierować akcją ratowania ludzi, dla której postanowił wypłynąć w morze.
Idąc za Rambaud[17] możemy powiedzieć, że jesteśmy świadkami jednego z ciekawych przykładów "deformacji historycznej", która opiera się na bardzo prostym zabiegu, mianowicie na przemilczaniu pewnych spraw. Wiadomo przecież, że Pliniusz z nadzwyczajną dyskrecją dotyka faktów, które mogłyby ukazać prawdziwy przebieg wydarzeń. Nie powiedział nam przecież dlaczego jego wuj nie pojawił sie u Rektiny. Nie many także słowa wyjaśnienia dlaczego akcja niesienia pomocy została przez Pliniusza zaniechana. Pozostawia to zadanie czytelnikowi. Powiada dalej, że przyjaciele go opuszczają, ale nie mówi dlaczego. Niektóre fakty zostały po prostu celowo ukryte. Dlatego, na przykład, w części czwartej listu Pliniusz mówi o gwałtownych trzęsieniach ziemi, które nastąpiły po przebudzeniu uczonego, a nie poprzedzały go. Gdyby było odwrotnie wierność przekazu byłaby mało prawdopodobna i tym samym nagłe zaśnięcie uczonego byłoby dziwne, nienaturalne. Należy także zwrócić uwagę na upór, z jakim epistolograf wyjaśnia zachowanie się jego wuja, mające na celu uspokojenie swego otoczenia. Ta konsekwencja jest wystarczającym powodem, abyśmy przeanalizowali to dokładniej. Poza tym nie zapominajmy, że Pliniusz Młodszy, kiedy jawi się nam przede wszystkim jako epistolograf, był na początku adwokatem, przywykłym z racji wykonywania zawodu do interpretacji faktów w sposób najbardziej korzystny dla swoich klientów. W liście 16 broni on dobrego imienia swego wuja i trzeba przyznać, że udało mu się to zamierzenie w pełni zrealizować.
Nie ma prawie podręcznika literatury lacińskiej[18], gdzie nie występowałby problem "bohaterskiej śmierci" Pliniusza Starszego. Czy popełniamy przeto błąd próbując rzucić na ten heroizm cień wątpliwości?
List 20 z księgi VI stanowi jakby suplement do listu pierwszego. Pliniusz Młodszy mówi tu przede wszystkim o sobie. O swoich i matki przeżyciach w czasie wybuchu Wezuwiusza. List można podzielić również na pięć następujących części:
część I - rozdziały 2-5 - mówi o tym, jak po wypłynięciu wuja w morze Pliniusz wraz z matką zostali przebudzeni nocą silnym trzęsieniem ziemi, a mimo to nadal pracował jak zwykle;
część II - rozdziały 6-8 - informuje o przybyciu przyjaciela wuja, który zarzuca Pliniuszowi, kontynuującemu swoją pracę, brak rozsądku z powodu lekceważenia niebezpieczeństwa i dopiero zagrożenie zawalenia się jego domu zmusza go do przyłączenia się do grupy uciekinierów;
część III - rozdziały 9-12 - stanowi opis kataklizmu w całej jego grozie, a na tym tle ukazuje się piękna postawa matki i syna wzajemnie zatroskanych, skłonnych do poświęceń;
część IV - rozdziały 13-15 - przedstawia przejmujący obraz ludzkiego nieszczęścia spotęgowanego chaosem i paniką, rozpaczą i strachem oraz beznadziejnością;
część V - rozdziały 16-20 - opisuje sytuację po wybuchu wulkanu, kiedy oczom przerażonego Pliniusza ukazuje się wszystko spopielałe, ale mimo trwającego jeszcze trzęsienia ziemi powraca wraz z matką do Mizenum, aby oczekiwać powrotu wuja z wyprawy.
Interpretacja tego listu nie nastręcza tylu problemów, co poprzedniego, gdyż nie znajdujemy tu tylu spraw niejasnych. Należy zwrócić uwagę tylko na jedną rzecz. Mianowicie Pliniusz pragnie w tym liście ukazać siebie jako drugiego Eneasza, który ratuje swoją matkę uchodząc z nią z miejsca zagrożonego wybuchem wulkanu, podobnie jak to uczynił właśnie Eneasz wynosząc na plecach z płonącej Troi swojego ojca Anchizesa. Świadczyć o tym może pojawiający się już na samym początku listu cytat z Eneidy Wergiliusza[19], a także wyrażenie w pierwszym zdaniu: "Ais... te cupere cognoscere, quos ... casus pertulerim", które brzmi jak kolejny wiersz epopei[20]. Centralny epizod tego listu stanowi wywołująca głębokie wrażenie i pełna dramatycznego napięcia scena, w której i syn, i matka gotowi są poświęcić swoje własne życie, byleby tylko móc ocalić się wzajemnie. Pliniusz na przedstawione mu przez matkę argumenty, odpowiada, że może myśleć o szukaniu ratunku i o ocaleniu, ale tylko razem z nią. Przypomina to rozmowę, nie w dosłownym brzmieniu, ale w jej treści, między Eneaszem i Anchizesem.
List ten ukazuje Pliniusza Młodszego jako kochającego syna, zatroskanego o los swoich najbliższych, matki i nieobecnego wuja.
PRZEKŁAD
Księga VI 16
Pliniusz pozdrawia Tacyta
1. Prosisz mnie, żebym ci opisał śmierć mojego wuja, abyś mógł o tym dokładniej opowiedzieć potomnym. Dziękuję. Jego śmierć będzie sławna na wieki, jeśli ludzie dowiedzą się o niej od ciebie. 2. Chociaż on będzie żyć wiecznie, dlatego że zginął podczas zniszczenia najpiękniejszego kraju, w czasie pamiętnej zagłady całego miasta z jego mieszkańcami[21] , chociaż sam stworzył wiele dzieł, które pozostaną - niemniej przeto nieśmiertelność twoich pism przyczyni się do utrwalenia pamięci o nim. 3. Uważam za szczęśliwych tych ludzi, którym bogowie ofiarowali w darze albo dokonywanie czynów godnych upamiętnienia, albo opisywanie wydarzeń godnych czytania; szczęśliwsi jednak od nich wszystkich są ci, którzy otrzymali jedno i drugie. W tej liczbie będzie mój wuj dzięki i swoim, i twoim księgom. Tym ochotniej biorę się za to, co mi zleciłeś, a nawet proszę o to zlecenie.
4. Wuj mój znajdował się w Mizenum i osobiście dowodził flotą[22]. Na dziesięć dni przed Kalendami wrześniowymi[23] około godziny siódmej moja matka zwróciła mu uwagę na pojawienie się obłoku, niezwykłego ze względu na wielkość i kształt[24]. 5. Wuj w tym czasie wygrzał się już na słońcu, polał się zimną wodą, leżąc zjadł śniadanie i pracował[25]; teraz prosi o sandały i wspina się na takie miejsce, skąd mógłby najlepiej zobaczyć to zjawisko. Obłok wzbijał się z jakiejś góry (patrząc z daleka nie można było się zorientować skąd; później dowiedziano się, że był to Wezuwiusz), którego kształtu nie oddawało lepiej żadne z drzew niż pinia. 6. Wznosił się on bowiem do góry jak wysoki pień i rozpływał na kształt gałęzi, prawdopodobnie dlatego, że ciśnienie powietrza, które go przed chwilą wyrzuciło, słabło i obłok pod wpływem własnej ciężkości rozchodził się na szerokość. Miejscami był biały, miejscami występowały brunatne plamy, jakby porwał wraz z sobą, ziemię i popiół.
7. Zjawisko to wydało mu się, człowiekowi wielce uczonemu, ważnym i zasługującym na bliższą obserwację. Poleca przygotować okręt liburnijski[26]: proponuje mi, jeśli mam ochotę płynąć razem z nim. Odpowiedziałem, że wolę pracować, a tak się złożyło, że on sam dał mi zadanie do wykonania. 8. Zamierzał wyjść z domu, kiedy otrzymał list od Rektiny, żony Kaska, którą przestraszyło nadciągające niebezpieczeństwo (posiadłość jej leżała u podnóża <Wezuwiusza> i uciekać stamtąd można było tylko morzem); prosiła, żeby ją wybawił z tak wielkiego nieszczęścia. 9. Wtedy on zmienił swoją decyzję i rozpocząwszy jak uczony, zakończył jak bohater. Rozkazuje spuścić kwadryremy[27] i popłynął nieść pomoc nie tylko Rektinie, ale i wielu ludziom - to wspaniałe wybrzeże było gęsto zaludnione. 10. Podąża tam, skąd inni uciekają: trzyma kurs wprost na niebezpieczeństwo i na tyle jest mu obcy strach, że dostrzega i dyktuje wszystkie zmiany zachodzące w tym straszliwym zjawisku, wszystkie jego rodzaje, jakie tylko potrafi uchwycić wzrokiem.
11. Na okręty padał już popiół i im bliżej podpływali tym gęściejszy on był i bardziej gorący. Padały już kawałki pumeksu i czarne, rozpalone i pękające od ognia kamienie. Nagle niespodziewana mielizna i dostęp do brzegu został zagrodzony odłamami góry. Wuj na moment zawahał się, czy nie zawrócić z powrotem, ale potem powiedział do sternika, który doradzał mu to uczynić: "Odważnym bóg sprzyja! Kieruj do Pomponiana"[28]. 12. Ten mieszkał w Stabjach po drugiej stronie zatoki, morze tutaj wrzyna się w ziemię tworząc brzegi lekko zaokrąglone i łukowate. Niebezpieczeństwo jeszcze tu nie dotarło, ale było oczekiwane i w przypadku rozszerzania się bliskie. Pomponian już załadował na okręty żołnierski dobytek i z pewnością zamierzał uciekać, gdy tylko powieje przeciwny wiatr. Wuj mój, dla którego był sprzyjający i z nim przypłynął, obejmuje drżącego Pomponiana, uspokaja go, przekonuje i żeby zmniejszyć jego strach własnym poczuciem bezpieczeństwa, każ się zaprowadzić do łaźni: wykąpawszy się, kładzie się i spożywa obiad na wesoło lub będąc bliski wesołości: i jedno, i drugie jest rzeczą jednakowo wielką.
13. W tym czasie na górze Wezuwiuszu w wielu miejscach szeroko rozlał się płomień i wysoko wzbił się ogień od pożarów, które swoim blaskiem i światłem rozjaśniały nocną ciemność. Wuj, pragnąc uspokoić przestraszonych, twierdził, że mieszkańcy wiosek w zamieszaniu nie wygasili ognia w domach i że płoną porzucone opustoszałe domostwa. Potem udał się spać i zasnął kamiennym snem. Ludzie, którzy znajdowali się w pobliżu jego komnaty, słyszeli jak chrapał: ze względu na wielkość ciała oddychał on ciężko i ochryple. 14. Przestrzeń prowadząca do jego pomieszczenia był już tak bardzo zasypana popiołem i pumeksem, że wystarczyło jeszcze nieco zabawić w sypialni, a opuszczenie jej stałoby się niemożliwe. Przebudzony wychodzi i przyłącza się do Pomponiana i pozostałych, którzy czuwali. 15. Zaczęli wspólnie zastanawiać się czy należy pozostać w domu, czy wyjść na otwartą przestrzeń. Domy bowiem kołysały się od częstych i długotrwałych wstrząsów i wydawało się, że one ruszyły się z miejsca i przesuwają się do przodu i do tyłu. 16. Pod gołym niebem było niebezpiecznie na skutek padających odłamków pumeksu, chociaż były one lekkie i porowate. Wybrali mimo wszystko to ostatnie wyjście oceniwszy grożące niebezpieczeństwo. U mojego wuja zwyciężył zdrowy rozsądek, a u pozostałych strach przed jednym zwyciężył strach przed drugim. Położywszy poduszki na głowy przywiązują je prześcieradłami: stanowiło to osłonę przed spadającymi kamieniami.
17. Już w innych miejscach nastał dzień; tutaj panował noc, czarniejsza i gęściejsza od wszystkich nocy; rozświetlał ją jednak liczne pochodnie i bardzo dużo ogni. Postanowiono wyjść na brzeg i przyjrzeć się z bliska, czy morze pozwoli na wypłynięcie, ponieważ do tej pory było ono wzburzone i złowrogie. 18. Tam wuj położył się na rozesłanym żaglu, poprosił raz i drugi zimnej wody i popił jej. Następnie płomienie i towarzyszący im zapach siarki zmuszają jednych do ucieczki, a jego zmuszają do podniesienia się. 19. Opierając się na dwóch niewolnikach podniósł się i zaraz padł straciwszy oddech, jak przypuszczam, na skutek gęstych par, które zatkały mu drogi oddechowe, które miał słabe od urodzenia, wąskie i często zaciskające się. 20. Kiedy nastał dzień (trzeci licząc od tego, który on widział ostatni), znaleziono jego ciało, nienaruszone i nieuszkodzone, w takim samym odzieniu, w jakie był ubrany: był on podobny raczej do śpiącego niż do martwego.
21 . Tymczasem ja i moja matka w Mizenum. Ale to nie dotyczy historii, a ty chciałeś wiedzieć tylko o śmierci wuja. Dlatego kończę. 22. Dodam jedno: opisałem wszystko, przy czym byłem obecny i co od razu usłyszałem, kiedy jeszcze pamiętano wszystko tak, jak się to zdarzyło. Ty wybierz najważniejsze: co innego bowiem jest pisać list, a co innego historię: jedna rzecz jest przeznaczona dla przyjaciela, druga dla wszystkich. Bądź zdrów!
Księga VI 20
Pliniusz pozdrawia Tacyta
1. Powiadasz, że po liście o śmierci mojego wuja, który napisałem ci na twoje żądanie, chcesz się dowiedzieć nie tylko o niepokojach, lecz także o nieszczęściach, które zniosłem w Mizenum (zacząłem bowiem o tym i przerwałem). "Chociaż strach i wspomnieć o tym ... zacznę jednak"[29].
2. Kiedy wuj odpłynął, pozostałą część dnia spędziłem na zajęciach (z tego powodu pozostałem); potem następowały kolejno: łaźnia, obiad i krótki niespokojny sen. 3. Już w ciągu kilku dni odczuwalne było trzęsienie ziemi; nie obawiano się go, dlatego że w Kampanii jest ono czymś normalnym. W tę noc jednak na tyle się nasilił, iż wydawał się, że wszystko nie tylko rusza się, ale i przewraca. 4. Matka wbiegła do mojej sypialni: ja akurat zamierzałem wstać, żeby ją obudzić, gdyby jeszcze spała. Usiedliśmy na podwórzu, które wąskim pasem ciągnęło się pomiędzy zabudowaniami i morzem. 5. Nie wiem, czy nazwać to odwagą czy głupotą (zacząłem wtedy osiemnasty rok życia): proszę o księgi Tytusa Liwiusza i w poczuciu pełni bezpieczeństwa czytam, a nawet kontynuuję to zajęcie robiąc notatki. Niespodziewanie pojawia się przyjaciel wuja, który niedawno przyjechał do niego z Hiszpanii[30]: zobaczywszy, że siedzimy z matką, a ja na dodatek czytam, rzucił się na nas czyniąc matce wyrzuty, że jest taka beztroska, a ja nie zdaję sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Pogrążyłem się w lekturze.
6. Była już pierwsza godzina w ciągu dnia[31] i dzień był mroczny, jakby osłabły. Budynki dookoła trzęsły się, chociaż znajdowaliśmy się na otwartym, ale wąskim, terenie i było bardzo prawdopodobne, że one się zawalą. 7. Wtedy ostatecznie zdecydowaliśmy się opuścić miasto: za nami ciągnęła przerażona rzesza ludzi, którzy przypisują sobie cudzą decyzję i w przerażeniu wydaje się im to w pełni uzasadnione. Ogromna liczba ludzi napierała na nas i popychała naprzód. 8. Wyszedłszy za miasto zatrzymaliśmy się. Tu zdarzyło się wiele rzeczy dziwnych i wiele przerażających. Wozy, które kazaliśmy wysłać przodem, znajdujące się na zupełnie równej powierzchni, rzucało z boku na bok, mimo że je podpierano kamieniami. 9. Widzieliśmy jak morze cofa się w głąb, a ziemia, wstrząsając się, jakby odrzucała je od siebie. Brzeg, bez wątpienia, posuwał się naprzód. Wiele stworzeń morskich ugrzęzło na suchym piasku. Z drugiej strony w czarnej strasznej chmurze wybuchały i przebiegały ogniste zygzaki, które ją rozszczepiały długimi pasmami płomieni, podobnymi do błyskawic, ale większymi.
10. Wtedy przyjaciel z Hiszpanii zaczął szczególnie gorąco nas przekonywać: "Jeśli twój brat, a twój wuj, żyje, pragnie, abyście ocaleli; jeśli zginął, pragnął oczywiście, abyście pozostali przy życiu. Dlaczego zwlekacie z ucieczką"? Odpowiedzieliśmy, że nie jesteśmy w stanie myśleć o własnym ocaleniu nie wiedząc, czy wuj żyje. 11. On nie czekając uciekł dalej, ratując się z niebezpieczeństwa szybkim biegiem. Niedługo potem chmura ta zaczęła opuszczać się na ziemię i zakryła morze: otoczyła Capri i skryła ją: zasłoniła przylądek myzeński. 12. Wtedy moja matka zaczęła prosić, przekonywać, w końcu nakazywać, abym w jakikolwiek sposób ratował się ucieczką: młodzieńcowi to się uda; ona zmęczona latami i chorobami spokojnie umrze wiedząc, że nie stał się dla mnie przyczyną śmierci. Zaprotestowałem stanowczo mówiąc, że mogę żyć tylko razem z nią wziąwszy ją pod rękę zmusiłem, żeby przyśpieszyła kroku.
13. Podporządkowała się temu z trudem, wyrzucając sobie, że to mnie zatrzymuje. Zaczął już sypać się popiołów, początkowo jeszcze rzadki. Obejrzawszy się zobaczyłem, że zaczyna nas otaczać gęsty mrok, który podobny do potoku, rozlewał się w ślad za nami po ziemi. "Skręcimy z drogi - powiedziała - dopóki jest widno, żeby nie zgubić się po drodze i żeby nas nie rozdeptali w ciemnościach nasi współtowarzysze". 14. Ledwie podjęliśmy taką decyzję, gdy nastała ciemność, nie taka jak w bezksiężycową lub pochmurną noc, ale taka, jaka bywa w zamkniętym pomieszczeniu, kiedy zgaśnie ogień. Słychać było kobiecy lament, dziecięcy pisk i krzyki mężczyzn: 15. Jedni wołali rodziców, drudzy dzieci, inni żony lub mężów, starając się rozpoznać ich po głosach; jedni opłakiwali swoją zgubę, drudzy zgubę swoich; niektórzy ze strachu przed śmiercią modlili się o nią, wielu wyciągało ręce do bogów, ale większość twierdziła, że bogów nigdzie nie ma i że dla świata nastała ostatnia wieczna noc. Nie brakowało i takich, którzy powiększali prawdziwe niebezpieczeństwo, zmyślonymi opowieściami. Mówiono, że w Mizenum jeden budynek zawalił się, inny płonie: była to nieprawda, ale im wierzono. 16. Nieco przejaśniło się: jednakże wydało nam się, że to nie świt, a zbliżający się ogień. Ogień zatrzymał się w dali; znowu nastały ciemności; popiół posypał się gęsto i obficie. Przez cały czas wstawaliśmy i strząsaliśmy go; w przeciwnym wypadku zostalibyśmy nim zasypani i zaduszeni pod jego ciężarem. 17. Mogę się pochwalić: w takim położeniu nie wyrwał mi się z ust ani jeden jęk, ani jedno bojaźliwe słowo; myślałem tylko, że zginę ze wszystkimi i wszystko zginie ze mną, nieszczęśliwym, i to było wielkim pocieszeniem w śmierci.
18. W końcu mrok zaczął ustępować zmieniając się jakby w dym lub we mgłę; szybko nastał prawdziwy dzień, a nawet zaświeciło słońce, ale żółtawe i zamglone, jak w czasie zaćmienia. Oczom przerażonych jeszcze ludzi wszystko ukazało się zmienione; wszystko było zasypane głębokim popiołem jakby śniegiem. 19. Wróciwszy do Mizenum i doprowadziwszy siebie do porządku spędziliśmy noc w nadziei i strachu. Strach wziął górę; albowiem i trzęsienie ziemi trwało nadal i bardzo wielu, straciwszy zmysły od groźnych przepowiedni, drwiło sobie ze swoich i cudzych nieszczęść. 20. My jednak, chociaż doświadczyliśmy już niebezpieczeństwa i oczekiwaliśmy go, nie zdecydowaliśmy się na ponowną ucieczkę, dopóki nie otrzymamy wiadomości od wuja.
Przeczytasz to, nie dlatego, żeby przenieść to do historii: opowiadanie to w żadnym wypadku nie jest jej godne. Jeśli nie jest godne i listu, to winien jesteś ty sam: przecież domagałeś się go. Bądź zdrów!
DE ERUPTIONE VESUVII IN DUABUS EPISTULIS PLINII MINORIS
Summarium
In dissertatiuncula nostra de duabus epistulis (quae sexta decima et vicesima sunt libri sexti) Plinii Secundi tractamus. In prima auctor narravit avunculum suum, cum et Vesuvii ignium eruptionem observare et auxilium ferre hominibus in periculo versantibus voluisset, mortem in Stabiarum ora fortiter obiisse. Etsi nusquam Plinius mentitus est, dum eventa ipsa factaque narrat, illorum tamen putare licet eum dedisse interpretationem, quae in controversiam cadat. Credimus epistulae scriptorem nonnulla facta celare conatum esse, legentes autem, si modo satis intenti sint, inteligere possunt. In secunda epistula Plinius suos timores et casus, quando cum matre sua Miseni tempore eruptionis Vesuvii fuit, descripsit.
Utraque epistula in linguam Polonam transferuntur.
Pierwodruk: Studia Graeco-Latina I, Toruń 1998, s. 75-95.
[1] Pliniusz napisał 247 listów, które zostały podzielone na 9 ksiąg. Są to tak zwane listy do przyjaciół. Oprócz tego istnieją - 122 listy stanowiące korespondencję z Trajanem, które tworzą księgę dziesiątą.
[2] Listy Pliniusza są skierowane do 96 adresatów, a najwięcej, bo 11, napisał do Tacyta.
[3] Baratta M., La fatale escursione vesuviana di Plinio, "Athenaeum" nr 9 1931, s. 71-107; Di Donna V., La lettere di Plinio sulla eruzione vesuviana, Napoli 1936, s. 64; Herrlich S., Die antike Uberlieferung uber den Vesuviansbruch im Jahre 79, "Klio" IV, 1904, s. 209; Lipscomb H. C. i Haywood R. M., The strange deat of the elder Pliny, "Classical Weekly XLVII, 1954, s. 74; Weicher G., Der Tod des Plinius, "Wiener Blatter fur Geschichte der Medizin", XXII, 1929, s. 205-208; Sullivan Fr. A., Pliny Epistulae 6, 16 and 20 and modern volcanology, The Classical Philology" LXIII, 1968, s. 196-200.
[4] Haywood R. M., The strange deat of the elder Pliny, "Classical Weekly" XLVI, s. 1-3.
[5] Bliżej o tej kobiecie nic nie wiadomo. Była ponoć żoną Kaska lub Taska; rozbieżność pojawia się w rękopisach. Sherwin-White A. N., The letters of Pliny. A historical and social commentary, Oxford 1966, s. 373; sądzi, że chodzi tu o żonę Pomponiana, do którego ostatecznie popłynął Pliniusz.
[6] Haywood R. M., op. cit., s. 2.
[7] Haywood R. M., op. cit., s. 2.
[8] Horacy, Epistulae I, 18, 89: oderunt hilarem tristemque iocosi.
[9] Guillemin A. M., Pline le Jeune, Lettres, Paris 1927-1928, t. 2, s. 117.
[10] Por. List 5 z księgi III, który jest poświęcony życiu i pracy jego wuja: deinde gustabat dormiebatque minimum; erat sane somni paratissimi: summa vigilantia.
[11] Suetonius, Vita Plinii: Cum enim Misenensi classi praeesset et flagrante Vesuvio ad explorandas proprius causas liburnica praetendisset nec adversantibus ventis remeare posset, vi pulveris ac favillae oppressus est, vel ut quidam existimant servo suo occisus, quem aestu deficiens ut necem sibi maturaret oraverat.
[12] Bigelow J., On the Death of the Elder Pliny, Memoirs of the American Academy of Arts and Scienses, vol. 6, 1858, s. 223-227; Lipscomb H. C. op. cit., s. 74.
[13] Haywood R. M., op. cit., s. 3.
[14] Guillemin A. M., op. cit., t. 2, s. 118.
[15] Ernout A., Meillet A., Dictionnaire Etymologique de la langue latine, Paris 1959, s.v.j "stomaohus".
[16] Zirkle C., The Death of Gaius Plinius Seoundus, Isis LVIII, 1967, s. 553-559.
[17] Rambaud M., L' art de la deformation historique les Cotmnentaires de César, Paris 1953.
[18] Schanz-Hosius, Römische Literatur Geschichte II, 1935, s. 768-769.
[19] Wergiliusz, Eneida II, 13.
[20] Ibid., IT, 10.
[21] Straszliwy wybuch Wezuwiusza zniszczył Pompeję - ważne miasto portowe i przemysłowe - zasypując ją popiołem i kamieniami, zaś Herkulanum zostało zalane lawą.
[22] Rzym oprócz floty handlowej (aleksandryjskiej i afrykańskiej) i wielu flotylli rzecznych, np. na Renie i Dunaju, posiadał 4 wielkie wojenne eskadry stacjonujące w Mizenum w pobliżu Neapolu, w Rawennie, w Galii, w miejscowości Forum luliae i w Bizancjum. Pliniusz Starszy dowodził flotą mizeriską i 24 sierpnia 79 roku był obecny. Mizenum było niewielkim miastem leżąym na półwyspie o tej samej nazwie.
[23] To znaczy 24 sierpnia. Według naszego czasu była to godzina 12-13.15.
[24] Jest to tzw. "wulkaniczna pinia", charakterystyezna dla wulkanicznej dzialalnosci Wezuwiusza.
[25] Por. Ksiega III, list 5 § 1O.
[26] Okręty liburnijskie, używane przez Liburnów (plemię w Ilirii), były to lekkie dwurzędowce wojenne tylko z dwiema ławkami dla wioślarzy. Po raz pierwszy użył ich August w bitwie pod Akcjum.
[27] Były to duże okręty z czterema rzędami wioślarzy, na które można było załadować dużą liczbę ludzi.
[28] Pomponian był prawdopodobnie podkomendnym Pliniusza, który dowodził jakimś oddziałem w Stabjach. Płynącemu tutaj Pliniuszowi sprzyjał wiatr, natomiast dla Pomponiana był to wiatr przeciwny i dlatego nie mógł opuścić miasta.
[29] Wergiliusz, Eneida XI, 12.
[30] Pliniusz Starszy pełnił w Hiszpanii funkcję cesarskiego prokuratora.
[31] Według naszej rachuby czasu była to godzina 4.27-5.42.