Tam wciąż są ludzkie szczątki
W
ziemi na miejscu katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem mogą znajdować
się jeszcze szczątki ludzkie. Dowodem na to jest choćby fakt, że
natrafili na nie uczestnicy pielgrzymki motocyklistów do Katynia.
Teren katastrofy tupolewa będą przeszukiwać archeolodzy, którzy
pod koniec września pojadą do Smoleńska.
Generał
Krzysztof Parulski, naczelny prokurator wojskowy, stwierdził, że ma
"głębokie przeświadczenie", iż na miejscu katastrofy
rządowego tupolewa nadal mogą znajdować się szczątki ofiar. - To
nas boli, że wciąż tam są znajdowane szczątki ludzkie - mówił
Parulski podczas wczorajszej konferencji prasowej. Odkrycia dokonali
m.in. uczestnicy pielgrzymki motocyklowej do Katynia. To kolejny
dowód na to, że Rosjanie nie przekopali dobrze miejsca katastrofy,
jak zapewniali wcześniej. O dokładnym przeszukaniu terenu i
"przesianiu ziemi" mówili też przedstawiciele naszego
rządu.
Archeologom być może uda się odnaleźć szczątki
ofiar katastrofy. Prokuratura i kancelaria premiera poinformowały,
że 30 września ekipa polskich archeologów i prokuratorów uda się
na miejsce katastrofy. Mają uzgodnić warunki, na jakich zostaną
przeprowadzone badania terenu. Dokonają też wstępnych oględzin
tego miejsca, aby dostosować metody badawcze. - Na początek pojadą
trzy osoby wraz ze mną na wstępny rekonesans i na rozmowy. Wtedy
okaże się, ilu ludzi jest w rzeczywistości potrzebnych, gdy
obejrzymy na miejscu, jak to wygląda - podkreślił prof. Andrzejem
Buko, dyrektor Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, pytany o ten wyjazd, stwierdził, że
"na pewno zawsze jakaś możliwość jest dobra, ale to jest
grubo za późno".
Jednak dokładnie nie wiadomo, kiedy do
Smoleńska trafi ekipa ekspertów, aby przeprowadzić właściwe
oględziny. Generał Parulski zapewnia, że prokuratura chce, aby
stało się to jeszcze przed zimą, ale przyznaje, że może być to
niemożliwe. - Chcemy z tego terenu wydobyć wszystko - zapewnił
prokurator. Dodał, że Rosjanie nie chcieli się początkowo zgodzić
na takie badania. Sprawa przeszła aż przez pięć resortów
rosyjskich.
Rosja nie spełniła też obietnicy zabezpieczenia
wraku Tu-154M, ale teraz ma się z tego wywiązać. - Uzyskaliśmy
zapewnienie strony rosyjskiej, że powinni zdążyć zabezpieczyć
wrak prezydenckiego samolotu przed nadejściem śniegów, ale terminu
nie udało się ustalić - poinformował prokurator Krzysztof
Parulski. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy miał zlecić firmie
zewnętrznej zabezpieczenie wraku, ale jak mówił Parulski, "pomimo
tych zapewnień widocznych zmian nie dostrzegliśmy". Według
najnowszych informacji nad samolotem ma być zbudowany hangar lub
kopuła. Gubernator Smoleńska miał przeznaczyć na ten cel 7 mln
rubli.
Polscy prokuratury nie chcieli wiążąco odpowiedzieć
na pytanie, czy cięcie szczątków samolotu, który uległ
katastrofie pod Smoleńskiem, było niszczeniem dowodów. Film
pokazujący takie działania wyemitowała ostatnio TVP. Szef
Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg
stwierdził, że wbrew pozorom odpowiedź "nie musi być
jednoznaczna", jednak takie działania można uznać za
utrudnianie oceny danego dowodu rzeczowego. Szeląg powiedział, że
nie wie, co kierowało osobami, które to zleciły, ponieważ powinno
się w jak najmniejszym stopniu "ingerować w strukturę
fizyczną dowodu rzeczowego". Jego zdaniem, mogła za tym stać
np. konieczność pocięcia wraku, aby łatwiej go było
transportować.
- Zabezpieczenie wraku jest konieczne, to jest
materiał dowodowy - powiedział Parulski proszony o komentarz do
wypowiedzi rzecznika rządu Pawła Grasia, że wrak nie ma już
takiego znaczenia, ponieważ przeprowadzono na nim czynności
śledcze. - Nie wiemy, po jakie dowody będziemy musieli sięgnąć,
i te dowody musimy trzymać, zabezpieczać - wskazał prokurator. -
Ten dowód jest dla nas istotny - podkreślił.
Prokurator
Szeląg zapewniał, że ustalenia rosyjskiej komisji ani prokuratury
"w żaden sposób nie będą wiązały polskiej prokuratury,
jakiekolwiek by one były". Problemem jest to, że Rosjanie nie
chcą przekazać nam dokumentów na temat lotniska w Smoleńsku. -
Status lotniska Siewiernyj z punktu widzenia polskiej prokuratury
jest niezwykle istotny, bez tej wiedzy ocena materiału dowodowego
mogłaby być niepełna, ułomna - podkreślił. - Czekamy na te
materiały - dodał.
Zenon
Baranowski
www.naszdziennik.pl