Czym jest czyn?
[S] Czyn to wyłącznie świadome działanie człowieka. Żadne inne działanie nie zasługuje na tą nazwę.
W tradycji filozoficznej Zachodu odpowiednikiem czynu jest „actus humanus”, czyli akt ludzki. Skoro mówimy „czyn”, nie trzeba dodawać „ludzki”, tylko bowiem ludzkie działanie jest czynem. Kiedy mówimy „działanie świadome” to tym wyrażeniem stwierdzamy również, że działanie to dokonuje się w sposób właściwy woli i dla niej znamienny.
[S] Etyka stara się określić, co jest dobre i złe w czynach ludzkich, nie zadowalając się zestawieniem tego, co w różnych warunkach za dobre lub złe uchodzi czy też uchodziło. Zadaniem jej jest pokierowanie działaniem człowieka jako człowieka, czyli czynami ludzkimi. Jeśli etyka uwydatnia to, że czyn dobry istotnie doskonali spełniającego ów czyn człowieka, wówczas mówi się o perfekcjoryzmie w etyce. Perfekcjoryzm nie utożsamia się z normatywizmem w etyce. Można przecież określać, co jest dobre lub złe, jaki czyn jest przedmiotowo dobry lub zły, abstrahując od tego, że czyn ów przyczynia się do udoskonalenia człowieka spełniającego go albo też do jakiejś dewaluacji jego człowieczeństwa. Powszechnie człowiek moralnie się doskonali przez czyny dobre, a dewaluuje przez złe.
[S] Samostanowienie a spełnienie.
Kiedy mowa o spełnianiu czynu, wówczas jawi się nam osoba jako podmiot i sprawca, sam zaś czyn występuje jako skutek tej sprawczości. Skutek ten jest zewnętrzny w stosunku do osoby i zarazem jest wewnętrzny, immanentny. Jest on też w stosunku do niej przechodni a zarazem nieprzechodni. Jedno i drugie jest ściśle związane z wolą, która jest równocześnie samostanowieniem oraz intencjonalnością. [S] Samostanowienie jest czymś bardziej podstawowym dla woli, z nim też łączy się podstawowe znaczenie wolności. Intencjonalność jest czymś poniekąd wtórnym i zintegrowanym przez samostanowienie. Intencjonalność ta wskazuje na rozwinięte znaczenie wolności. Każdy czyn kieruje się ku określonym przedmiotom czy też zespołom przedmiotowym, kieruje się poza osobę. Równocześnie zaś czyn mocą samostanowienia wnika w podmiot, w „ja”, które jest jego pierwszym i zasadniczym przedmiotem. W parze z tym idzie przechodniość oraz nieprzechodniość czynu ludzkiego.
[S] Każdy czyn jest rzeczywistością, która pod pewnym względem przemija, ma swój początek i koniec w wymiarze zewnętrznym w stosunku do człowieka oraz w jego wymiarze wewnętrznym. W wymiarze wewnętrznym osoby czyn ludzki przemija i nie przemija zarazem. Odnosi skutek trwalszy niż on sam, skutek ten zaś tłumaczy się sprawczością i samostanowieniem, czyli zaangażowaniem osoby w wolności. Zaangażowanie to uprzedmiotawia się nie w samym tylko czynie jako skutku przechodnim, ale ze względu na swój skutek nieprzechodni uprzedmiotawia się w osobie. Świadkami takiego uprzedmiotowienia jesteśmy właśnie w moralności, gdzie przez czyn moralnie dobry lub też moralnie zły sam człowiek jako osoba staje się moralnie dobry lub też moralnie zły.
[S] W taki to sposób zarysowuje się przed nami właściwe znaczenie zwrotu „spełniać czyn”. Spełnianie nie utożsamia się ze sprawczością. Spełniać czyn nie znaczy tylko tyle co być jego sprawcą. Spełnianie jest natomiast czymś współrzędnym do samostanowienia. Przebiega równolegle z nim, lecz jakby w przeciwnym kierunku. Będąc sprawcą czynu, człowiek równocześnie spełnia w nim siebie. Spełnia to znaczy urzeczywistnia, niejako doprowadza do właściwej pełni tę strukturę, która jest dla niego znamienna z racji osobowości dlatego, że jest kimś a nie czymś. Jest to struktura samo-panowania oraz samo-posiadania. Czyny ludzkie trwają w człowieku dzięki wartościom moralnym, które stanowią rzeczywistość przedmiotową najściślej spójną z osobą, czyli zarazem dogłębnie podmiotową. Człowiek jako osoba jest kimś a jako ktoś jest dobry albo zły (to znaczy może się spełnić i może się poniekąd nie spełnić).
[S] Wartości moralne są tak istotne dla osoby, że prawdziwe jej spełnienie dokonuje się nie tyle przez sam czyn, ile przez moralną dobroć tego czynu. Zło zaś moralne stanowi raczej o nie-spełnieniu, chociaż osoba również wówczas spełnia czyn. Spełniając zaś czyn osoba spełnia w nim także ontologicznie siebie. Najgłębszą rzeczywistość moralności można ująć jako spełnienie siebie w dobru, spełnienie siebie w złu jest natomiast nie-spełnieniem.
Osoba, czyn oraz ich dynamiczna spójność nie są tylko pewną treścią świadomości ale stanowią poza świadomościową rzeczywistość. Skoro osoba spełnia czyn a przez niego i w nim spełnia również siebie, zatem moralność rozważana od strony ontologicznej świadczy o tym, co metafizyka tradycyjna określała jako przygodność bytu: człowiek jest bytem przygodnym.
W inny jeszcze sposób zdaje się o tym świadczyć moralność jako fakt aksjologiczny. Możliwość bycia dobrym lub złym świadczy o szczególnej przygodności osoby. Fakt, ze może ona być dobra lub zła wynika z wolności, ujawnia tez i potwierdza wolność. Wolność ta może być źle lub dobrze użyta. Człowiek nie jest bezwzględnie zakorzeniony w dobru ani pewny swojej wolności. Na tym właśnie polega etyczny aspekt przygodności osoby a zarazem znaczenie sumienia.
[S] Do sumienia należy nie tylko przeżycie prawdziwości ale także powinności. Sumienie pojmowane całościowo jest zupełnie swoistym wysiłkiem osoby zmierzającym do ujęcia prawdy w dziedzinie wartości- przede wszystkim wartości moralnej. Jest ono szukaniem tej prawdy i jej dociekaniem, zanim stanie się pewnością i sądem. Wiadomo z resztą, że nie zawsze sumienie jest pewne i nie zawsze jest prawdziwe, czyli zgodne z rzeczywistością dobra. Ale właśnie to również potwierdza, że należy je związać z porządkiem prawdziwości, a nie tylko samej świadomości, chociaż wydaje się rzeczą jasną, iż świadomość zapewnia sądom sumienia podmiotowe przeżycie prawdziwości. Podobnie zapewnia im przeżycie pewności. W innym wypadku dziełem świadomości będzie przeżycie niepewności sumienia czy też- jako najgorsza możliwość- przeżycie złej wiary, czyli „fałszu sumienia”.
[S] Sam wysiłek sumienia jako zadanie umysłu zmierzającego do prawdy w dziedzinie wartości nie ma charakteru dociekania teoretycznego. Związany jest on najściślej ze szczególną strukturą woli jako samostanowienia a zarazem ze strukturą osoby. Z niej wynika i do niej też w swoisty sposób zmierza. Wola jest zawsze chceniem jakiegoś przedmiotu pod kątem wartości. Chcąc czegoś poza sobą, w jakiś sposób przez to samo odnoszę się wolą do siebie. Wolność jako niezależność w stosunku do możliwych przedmiotów chcenia zakłada wolność jako samo-zależność. Wysiłek sumienia związany jest z rzeczywistością woli ludzkiej i ludzkiej wolności. Jeżeli jest to wysiłek umysłu zmierzającego do prawdy w dziedzinie wartości, to nie chodzi w nim o same tylko oderwane wartości przedmiotów chcenia ale w raz z nieprzechodniością czynu o podstawową wartość osoby jako podmioty woli a wraz z tym jako sprawcy działania.
[S] Moralność intencji
Moralność intencji wyrasta jednocześnie z puryzmu i z upodobania do pozorów. Jest całkowicie czysta, bo- jak to opisał Max Weber- pozostaje w sferze przekonania i wyobrażenia o pięknych celach, nie ryzykując, że rzeczywistość ją zanieczyści i uczyni dwuznaczną. Pozostaje w sferze pozoru, to znaczy teorii i pustych gestów, ponieważ nie przechodzi na poziom istnienia przez konkretne zastosowania.
[S] Współczesna moralność polega nie na moralnym działaniu, lecz na wypowiadaniu dobra w postaci upomnień, rad lub gróźb. W moralizmie intencji podmiot pozostaje nieautentyczny, bo zredukowany do sposobów istnienia, w które nie jest zaangażowane jego bycie. Nie można powiedzieć o jednostce, że jest „moralna”, ponieważ w grę wchodzi tylko jej pozór, dyskurs, a więc to, co samo w sobie nie ma żadnej wartości. Jednostka angażuje się tylko po to, aby mogła wydawać się moralna w oczach innych i w swoich własnych.
Chodzi o to, by głośno mówić o moralności, nie poświęcając jej jednak zbyt wiele własnej egzystencji. Współczesny podmiot dużo mówi i mało działa albo działa bez ponoszenia ryzyka, najchętniej przed kamerami. Współczesna ewolucja świadczy o starzeniu się i znużeniu moralności, a zarazem o jej dostosowaniu do ducha czasów.
Tylko czyn angażuje jestestwo i kształtuje podmiot. I tylko wspólne zaangażowanie ustanawia więź. Nasze społeczeństwa nie składają się z autentycznych podmiotów zdolnych zaryzykować własnym życiem, aby zaświadczyć o swoich słowach. Mówią o moralności i sądzą, że w ten sposób ustanawiają więź.
Moralność nabiera wartości tylko poprzez czyn: tylko konkretyzacja ugruntowuje ją, uzasadnia i upowszechnia. Nie jest ona ani nauką, ani poznaniem, które mogą poprzestać na dyskursie, lecz praktyką.
Świat pozoru i obłudy powstaje, kiedy scena moralna staje się zewnętrzna wobec podmiotu.
[S] Moralność jest wówczas tylko tym, o czym się mówi. Stawką gry staje się reputacja, czyli obraz siebie w oczach innych albo we własnych oczach i podmiot staje się postacią na scenie teatru, na której trzeba zagrać sztukę, aby zdobyć uznanie. Rozprawianie o moralności staje się regułą gry, stanowiąc zarazem jej stawkę i warunek zwycięstwa. Bo liczą się tylko słowa, których używamy i to w jaki sposób ich używamy.
[S] Doświadczenie wychowania
Treści doświadczenia skupione są na czymś, co można określić jako „przesłanie” – wychowawca stara się je przekazywać, wychowanek chce (bądź nie chce) je odbierać. Treść tego przesłania najogólniej można zawrzeć w pytaniu: jak stawać się dobrym, doskonałym? Nie jest to tylko przesłanie słowne, wyraża się ono także poprzez gest, działanie i postawę. Treść przesłania można przedstawić z trzech punktów widzenia: wychowawcy, który przejawia postawę troski, wychowanka przyjmującego postawę zaufania oraz z perspektywy obiektywnej, gdzie punktem wyjścia jest relacja „bycia odpowiedzialnym za osobę”, która jest zrozumiała tylko przez odniesienie się do obydwu jej członów, ale zdaje się zachodzić w sposób obiektywny a więc niezależny od przeżyć wychowawcy i wychowanka a w pewnym sensie także niezależnie od ich woli.
[S] Z punktu widzenia wychowawcy kluczowe są dwa typy doświadczenia wychowawczego: postawa troski oraz skierowana do wychowanka propozycja zawierająca odpowiedź na jego pytania i poszukiwania.
Czym jest troska wychowawcy? W niej zawiera się staranie o osobę, o jej dobro a także pragnienie uchronienia jej od zła. Może się ona wyrażać w słowach (np. rady, przestrogi) jak i w działaniach. Troska jest podjęciem tego, co człowiekowi zostało zadane i co opiera się na tym, co dane. Jest więc najpierw rozpoznaniem prawdy konkretnej sytuacji, a potem zrozumieniem i podjęciem wynikających z tych sytuacji zobowiązań. Rodzice zatem są pierwszymi wychowawcami swoich dzieci, dlatego właśie, ze uczestniczyli w przekazywaniu życia, a ktoś inny zostaje wychowawcą, bo posiada odpowiednie umiejętności i jest w stanie sprostować obiektywnym potrzebom, które przynosi konkretna sytuacja. Właśnie z tego względu troska może być zarazem doświadczeniem. Natomiast propozycja przedstawiona przez wychowawcę staje się odpowiedzią na naturalne poszukiwania sensu życia i określenia własnej tożsamości oraz miejsca w świecie. Wychowawca chce nie tylko obronić wychowanka, uchronić przed niebezpieczeństwami, ale także wskazać drogę do dobra. Wychowawca jest tym, kto patrzy na konkretnego człowieka i przedstawia propozycję właśnie dla niego. Na tym polega jego działanie: przedstawia mu projekt życia lecz nie zmusza, nie narzuca mu niczego.
[S] Doświadczenie wychowania rozpatrywane od strony wychowanka zawiera się w postawie zaufania. Dzięki otwartości, która występuje w takiej postawie, wychowanek może przyjąć i zaakceptować skierowane do niego przesłanie. Postawa zaufania buduje się na fundamencie uprzednio istniejącej już wspólnoty życia, to znaczy istnienia międzyosobowej relacji, która umożliwia wzajemne oddziaływania. Postawa zaufania wydaje się wtórna wobec postawy troski. Obydwa doświadczenia : troski i zaufania pokazują, że zachodząca między wychowawcą a wychowankiem relacja jest dwustronna ale niesymetryczna. Postawa troski jest propozycją i zaproszeniem a zaufanie jest odpowiedzią na tą propozycję. Zaufanie jest oddaniem się, ale ma charakter aktywny a nie bierny, gdyż jest próbą włączenia przesłania wychowawcy do własnego świata, a więc dopuszczeniem do konfrontacji się własnego i „obcego” punktu widzenia.
[S] Troska i zaufanie, pragnienie dobra dla drugiej osoby są osobowymi aktami i jako takie mają swoją postawę ontyczną(odnoszącą się do bytu) i poznawczą, którą możemy określić jako odpowiedzialność za osobę. Co znaczy, że wychowawca jest odpowiedzialny za wychowanka? Nie jest przecież i nie może być bezpośrednio odpowiedzialny moralnie za czyny swojego wychowanka. Istnieje coś takiego jak odpowiedzialność wychowawcza, co oznacza, ze wychowawca w pewnej mierze (pośrednio) jest odpowiedzialny za czyny wychowanka. Fakt istnienia takiej pośredniej odpowiedzialności występuje w społeczeństwie i jest on akceptowany także w myśleniu potocznym. Uznaję się przecież, że rodzice odpowiadają w pewnej mierze, za czyny swoich dzieci i związek ten uzasadnia fakt ich prawnej odpowiedzialności za to co robią dzieci. Zarówno w przypadku przyjęcia (rodzice) jak i podjęcia (wychowawca)współodpowiedzialności mamy do czynienia z aktem osobowym, który „rozszerza” pole osobowego oddziaływania. Człowiek z natury odpowiada za własne działanie i jest to odpowiedzialność za to, co leży w polu jego sprawstwa. Należy zwrócić uwagę, że doświadczenie troski zakłada pewną wspólnotę między wychowawcą a wychowankiem. Troska jest nie tylko źródłem zaangażowania, ale jest już jego skutkiem. Nie było by postawy troski, gdyby wcześniej nie było pewnej wspólnoty. Widać to w postawie rodziców, gdzie troska jest wtórna wobec pierwotnego faktu bycia razem.