Wprowadzenie
W
ciągu ponad piętnastoletniego obowiązywania ustawy o planowaniu
rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach przerywania
ciąży[1],
problematyka dostępu do zabiegów przerywania ciąży oraz badań
prenatalnych, była parokrotnie przedmiotem rozważań sądów
powszechnych. Orzecznictwo, informacje dochodzące od organizacji
pozarządowych oraz doniesienia medialne wskazują na łamanie
przepisów ustawy o planowaniu rodziny na różnym poziomie.
Polski system prawny na tle uregulowań europejskich oraz stanu
przed wprowadzeniem ustawy, kształtuje restrykcyjne przesłanki
legalnego przeprowadzenia zabiegu aborcyjnego, mimo to kobiety
mają problem z egzekwowaniem swoich praw wynikających z ustawy.
Również prawo do uzyskania badań prenatalnych, napotyka na
nieuzasadnione przeszkody.
Sprawy, które w
niniejszym opracowaniu zostaną przedstawione, wywołały wiele
kontrowersji i dyskusji społecznych. Ich wspólnym mianownikiem
jest ograniczenie do korzystania z nadanych przez przepisy ustawy
uprawnień, oraz naruszanie obowiązków przed określone
podmioty.
Ustawa z 1993 roku wymienia trzy
przesłanki możliwości legalnego przerwania ciąży. Dodatkowo,
w każdym wypadku wymagana jest zgoda kobiety, oraz stwierdzenie
określonych uwarunkowań przez lekarza. Poza tymi przesłankami,
przerwanie ciąży jest na mocy kodeksu karnego zabronione[2],
z tym, że odpowiedzialność ponosi osoba która dokonuje
zabiegu, a nie kobieta ciężarna. Zgoda pacjentki wpływa na
wymiar kary. Karana jest również pomoc przy przerywaniu
ciąży.
Wspominanym warunkiem legalności
zabiegu jest zgoda pacjentki wyrażona w formie pisemnej. W
przypadku gdy ciężarna jest osobą małoletnią lub
ubezwłasnowolnioną wymagana jest pisemna zgoda przedstawiciela
ustawowego, która może zostać zastąpiona przez zgodę sądu
opiekuńczego. Gdy małoletnia ma powyżej 13 lat lub w przypadku
ubezwłasnowolnionej, gdy jej stan psychiczny na to pozwala
potrzebna jest jej zgoda równoległa wyrażona również na
piśmie. W chwili gdy małoletnia ma mniej niż 13 lat, wymagana
jest zawsze zgoda sądu opiekuńczego, jednak pacjentka ma wówczas
prawo do wyrażenia swojej opinii.
Przepisy
zawierają też zastrzeżenie, iż o występowaniu wskazań
embriopatologicznych i medycznych zaświadcza lekarz specjalista,
którego kwalifikacje zawodowe określone są w rozporządzeniu
Ministra Zdrowia[3]
z 1997 roku. O zagrożeniu życia lub zdrowia pacjentki, w związku
z ciążą, orzeka lekarz posiadający specjalizacje w dziedzinie
właściwej dla choroby kobiety ciężarnej. Gdy brane są zaś
pod uwagę wskazania embriopatologiczne, lekarz, który stwierdza
wadę genetyczną płodu na podstawie badań genetycznych, musi
posiadać tytuł specjalisty, jak również specjalistą w
zakresie położnictwa i ginekologii musi być lekarz orzekający
o wadzie rozwojowej płodu na podstawie obrazowych badań USG
wykonywanych u kobiety ciężarnej. Trzeba też dodać, że co do
zasady, zabiegu dokonuje inny lekarz, niż ten który stwierdza
istnienie wskazań dla przerwania ciąży.
Przerwanie
ciąży - przesłanki
Poniżej
omówione zostaną przesłanki legalnego przerywania ciąży w
związku z konkretnymi orzeczeniami oraz uchybieniami wynikającymi
z niewłaściwego stosowania ustawy o planowaniu rodziny przez
lekarzy.
I. Pierwszą przesłanką
wymienioną w art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy o planowaniu rodziny,
jest zagrożenie życia lub zdrowia kobiety w związku z ciążą.
Oprócz warunków takich jak wspomniane wcześniej zgoda pacjenta
i orzeczenie lekarza, ustawa o planowaniu rodziny wymaga
przeprowadzenia zabiegu przerwania ciąży w szpitalu. W tym
przypadku, bez znaczenia jest stan zaawansowania ciąży, gdyż
ustawa nie wprowadza żadnych ograniczeń czasowych.
Sprawa Alicji Tysiąc, która stała się przedmiotem badań
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, pokazała, że w Polsce,
istnieje wiele niejasności proceduralnych przy egzekwowaniu prawa
pacjentki do przerywania ciąży w związku z zagrożeniem jej
życia lub zdrowia.
Pani Tysiąc, cierpiąca na
poważną krótkowzroczność, zaszła po raz trzeci w ciążę.
Już po drugim porodzie została poinformowana, że kolejny może
doprowadzić do wylewu wewnątrz oka oraz odklejenia siatkówki,
co w konsekwencji groziło poważnym osłabieniem narządu wzroku
lub ślepotą. Pacjentka w trakcie trzeciej ciąży, konsultowała
się z ustnie z trzema okulistami. Każdy z, nich stwierdził
poważne zagrożenie dla jej wzroku, wynikające z kontynuowania
ciąży. Jednak żaden nie chciał wydać jednoznacznego
oświadczenia, które umożliwiłoby pacjentce legalne usunięcie
ciąży, zasłaniając się brakiem pewności co do ewentualnych
skutków porodu. W tym czasie wada wzroku pacjentki która
początkowo wynosiła ok. - 20 dioptrii, powiększyła się w
drugim miesiącu ciąży (14 kwietnia 2000 r.) do - 24 dioptrii.
Pani Tysiąc konsultowała się również z internistą. Lekarz
orzekł, że ciąża jest ryzykowna ze względu na
krótkowzroczność pacjentki i patologiczne zmiany w siatkówce,
oraz również w związku z urodzeniem dwóch poprzednich dzieci,
metodą cesarskiego cięcia, co mogłoby doprowadzić do pęknięcia
macicy. Lekarz zalecił również unikanie wysiłku fizycznego.
Następnie pacjentka 26 kwietnia udała się na wizytę do Dr R.
D. w celu usunięcia ciąży. Ten, dokonując bardzo krótkiego
wzrokowego badania, w dodatku nie analizując wcześniejszej
dokumentacji pacjentki[4],
stwierdził, że okoliczności nie stanowią przesłanek dla
legalnego przerwania ciąży. Należy jeszcze dodać, że całe
badanie, odbywało się w niekomfortowej dla pacjentki atmosferze.
Trzeba wskazać, że w tym wypadku lekarz wykazał się
nadgorliwością, kontestując opinię i zalecenia innego lekarza.
Konsekwencją tego, była niemożność wykonania zabiegu
przerwania ciąży oraz znaczące pogorszeniu wzroku Pani Tysiąc.
Doprowadziło to do uzyskania pierwszej grupy inwalidzkiej oraz
uzależnienie od stałej pomocy od osób trzecich. Postępowanie
karne przeciwko Dr R. D. zostało umorzone, podobnie jak
postępowanie dyscyplinarne.
W związku ze
sprawą Alicji Tysiąc , rodzi się pytanie o to, czy lekarz który
ma dokonać zabiegu przerwania ciąży, może odnosić się do
merytorycznych argumentów orzeczenia innego lekarza, i na tej
podstawie odmówić dokonania zabiegu. Odpowiedz wydaję się być
przecząca. W wypadku powyżej omawianym Dr R. D. mógł
zakwestionować ewentualne kwalifikacje internisty co do oceniania
wskazań okulistycznych, więc jego zastrzeżenia mogły mieć
jedynie charakter formalny (ostatecznie mógł powołać się na
tzw. "klauzulę sumienia"). Tymczasem, sam wydał opinię
(nie posiadając odpowiednich kwalifikacji wynikających z
rozporządzenia Ministra Zdrowia) dotyczącą tego, czy istnieją
przesłanki do przeprowadzenia zabiegu, nie pytając się wcale o
inne dokumenty, które mogłyby potwierdzać wskazania
okulistyczne. Tym, na czym szczególnie skupił się Trybunał,
jest przede wszystkim brak uregulowań, które stworzyłyby
przejrzyste mechanizmy określające, czy w danym wypadku
przesłanki dla legalnego przerwania ciąży wystąpiły, czy też
nie. Powoduje to, niewątpliwie stan niepewności prawnej, oraz
jak u Alicji Tysiąc niepokój i stres w związku z ewentualnymi
konsekwencjami dla jej zdrowia. Zarzut natury systemowej, odnosi
się też do sytuacji lekarzy, którzy jak wskazują organizacje
pozarządowe, boją się dokonywania aborcji, ze względu na
niejasność tego, kiedy mogą zgodzić się na przerwanie ciąży,
a kiedy odmówić. Warto, też odnieść się do faktu, iż w
Polsce w takich wypadkach jak sprawa A. Tysiąc, pacjentka nie ma
możliwości odwołania się od decyzji lekarza, który odmawia
dokonania zabiegu. Brak skutecznej i szybkiej, procedury
odwoławczej czy rewizyjnej, oraz stwierdzającej istnienie
przesłanek umożliwiających legalne przerwanie ciąży, jest
kolejną bolączką, obowiązywania przepisów ustawy o planowaniu
rodziny.
Warto jeszcze wspomnieć, o bardzo
dramatycznej sprawie Agaty L.[5]
z Piły i rodzącym się pytaniu o to, czy w zagrożeniu życia
lub zdrowia priorytet ma dobro kobiety, czy płodu. Pacjentka
zaszła w ciąże, w trakcie której rozpoznano wrzodziejące
zapalenie jelita. W trakcie leczenia, jak wskazuje stan faktyczny,
lekarze uchybili wielu obowiązkom, w tym nie przeprowadzając
części badań. Pogwałcili art. 19 ustawy o zakładach opieki
zdrowotnej, czyli prawo pacjenta do informacji. Nasuwa się wręcz
spostrzeżenie, że personel medyczny, bardziej interesował się
dobrem płodu, aniżeli zdrowiem i życiem matki. W trakcie pobytu
w kolejnych szpitalach stan Agaty L., pogarszał się. Ostatecznie
doszło do poronienia, a parę dni później, śmierci samej
pacjentki. W takich przypadkach, ustawa o planowaniu rodziny daje
priorytet, ochronie życia matki, chyba że sama pacjentka nie
wyrazi zgody na leczenie.[6]
Obecnie sąd bada czy słuszne są podejrzenia, że lekarze
doprowadzili do śmierci pacjentki.
II.
Przejdę teraz, celowo, do trzeciej przesłanki, pomijając tą
zwartą w art. 4a ust. 1 pkt. 2 ustawy o planowaniu rodziny, która
zostanie omówiona później. W art.4a ust. 1 pkt. 3 ustawa o
planowaniu rodziny stwierdza, że ciąża może zostać przerwana,
jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, iż powstała w wyniku
czynu zabronionego. Jest to najczęściej gwałt, ale i np.
kazirodztwo, czy czynność seksualna z osobą niepoczytalną, lub
małoletnią poniżej 15 roku życia. Aborcji w wypadku
wystąpienia wskazań prawnych, można dokonać, gdy od początku
ciąży nie minęło więcej niż 12 tygodni. Jak przy każdej z
przesłanek zawartych w art. 4a ust. 1 ustawy, również i
stosowanie tej w praktyce stwarza wiele niepotrzebnych problemów
i komplikacji. Przykładem jest sprawa Małgorzaty A., która była
dwukrotnie obiektem rozważań Sądu Najwyższego. W lipcu 1996
roku Małgorzata A. została brutalnie zgwałcona przez nieznanego
sprawcę. We wrześniu tego samego roku ofiara uzyskała
zaświadczenie o tym że jest w 11-tygodniu ciąży.
W
międzyczasie umorzono postępowanie karne zmierzające do
ustalenia tożsamości sprawcy. W raz z zaświadczeniem od lekarza
ginekologa oraz odpisem postanowienia o umorzeniu postępowania,
pacjentka udała się do szpitala w celu przeprowadzenia zabiegu
przerwania ciąży. Tam badanie ultrasonograficzne wykazało, że
ciąża jest 14 tygodniowa (na marginesie można poddać pod
wątpliwość cel tego badania, które de facto korespondowało z
wcześniejszymi ustaleniami ginekologa), jednocześnie pacjentka
po spędzeniu dwóch dni w szpitalu została odesłana do
prokuratora, który zdecydował, że zaawansowanie ciąży ustali
powołany przez niego biegły. Pacjentka jednak nie udała się na
kolejne badania.
Na tym etapie rozważań, warto opisać jak wygląda procedura
uzyskiwania przez kobietę zezwolenia na dokonanie zabiegu
przerwania ciąży przy wskazaniach prawnych. Pierwszym krokiem
jest zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Wówczas gdy
zaistnieje prawdopodobieństwo zajścia w ciążę, ofiara musi
udać się do ginekologa, który to stwierdzi fakt istnienia ciąży
oraz jej poziom zaawansowania. Z tym zaświadczeniem należy udać
się do prokuratora, który wyda kolejne zaświadczenie, w którym
stwierdzi czy zachodzi wspomniane w przepisie uzasadnione
podejrzenie, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego. Należy
domniemać, że zaświadczenie wystawiane przez prokuratora
"powinno pozostawać w związku treściowym z uprzednim
zaświadczeniem lekarskim, albowiem tylko wtedy podejrzenie, iż
ciąża jest rezultatem czynu zabronionego, jest uzasadnione i
możliwe do stwierdzenia."[7]
Dopiero gdy prokurator wyda takowe zaświadczenie, pacjentka udaje
się do lekarza, który może dokonać zabiegu, poprzedzając go
badaniem odnośnie przeciwwskazań zdrowotnych. Przy tej dosyć
skomplikowanej procedurze, ważne jest sprawne i szybkie działanie
zwłaszcza, że ustawa dopuszcza możliwość przerwania ciąży
przy tych wskazaniach, tylko do 12 tygodnia.
Ostatecznie Małgorzata A. nie poddała się zabiegowi i urodziła
dziecko. Pozwała ona jednak w 2000 r. Skarb Państwo -
Województwo Śląskie, Szpital Miejski w Dąbrowie Górniczej
oraz Gminę Dąbrowę Górniczą. Powództwo dotyczyło
zadośćuczynienia za naruszenia dóbr osobistych, odszkodowanie z
racji uniemożliwienia wykonywania pracy od października 1996
roku do października 2000, oraz zasądzenia renty na rzecz
małoletniego dziecka stanowiącej równowartość kosztów
utrzymania. Gdy Sąd Najwyższy po raz pierwszy badał tą
sprawę[8],
przekazał ją Sądowi Okręgowemu w Katowicach do ponownego
rozpoznania. Jednak z sentencji tego wyroku, wynika bardzo istotna
rzecz , otóż kobieta której bezprawnie uniemożliwiono
dokonanie aborcji (co stanowi naruszenie dobra osobistego) ze
wskazań prawnych może dochodzić wyrównania szkoda wynikłej z
tego zdarzenia. Wskazano też w uzasadnieniu, że w terminologii
anglosaskiej zmuszenie do "niechcianego urodzenia",
określa termin "wrongful conception". Mamy z nim do
czynienia, gdy bezprawnie uniemożliwia się wykonanie aborcji,
nieprawidłowo ją wykonuje, lub gdy metoda antykoncepcyjna
okazuje się nieskuteczna[9].
W badanych przez sądy zagranicznie przypadkach wypracowano
koncepcję, która traktuje koszty związane z urodzeniem dziecka,
jako szkodę. Sąd Najwyższy stwierdził, że również na
gruncie obowiązujących wówczas w Polsce przepisów (przed
wejściem nowelizacji k.c. w 1996 roku) można było wyodrębnić
majątkowe skutki nie przeprowadzenia aborcji, jeżeli pacjentka
miała od niej prawo. Szkoda w takim wypadku może obejmować
wydatki związane z ciążą i porodem, oraz utratę
spodziewanych, w następstwie tego zdarzenia dochodów. Trzeba
jeszcze dodać, iż już Sąd Apelacyjny nie wykluczył istnienia
związku przyczynowego między niewłaściwym odczytem badania USG
(stwierdzającym ciąże 14-tygnodniową), a nie wydaniem przez
prokuratora zezwolenia na dokonanie zabiegu aborcyjnego. Gdy Sąd
Najwyższy, badał sprawę po raz drugi, odpowiadając na pytanie
prawne zadane przez Sąd Apelacyjny w Katowicach[10]
stwierdził, że:
„podmiot
odpowiedzialny za bezprawne uniemożliwienie dokonania zabiegu
przerwania ciąży, będącej następstwem gwałtu, którego
sprawca nie został wykryty, ponosi koszty utrzymania dziecka w
takim zakresie, w jakim matka dziecka sprawująca osobiste
starania o jego utrzymanie i wychowanie nie jest w stanie
zaspokoić usprawiedliwionych potrzeb dziecka."
Sąd
zauważył również, że zmuszenie kobiety do urodzenia dziecka
pochodzącego z gwałtu, narusza jej dobra osobiste - zdrowie oraz
wolność, ujmowaną jako możliwość decydowaniu o własnym
życiu osobistym.
Przywoływana uchwała Sądu Najwyższego
w wypadku roszczeń w sprawach "niechcianego urodzenia"
(wrongful conception) stwierdza, że na pewno należy się
odszkodowanie, jednak ustalenie jego wysokości pozostawia sądom
przy czym, mają one dużą swobodę w tym zakresie. Dlatego też
przy obecnym stanie prawnym, ofiary w podobnej sytuacji będą
mogły uzyskać zadośćuczynienie za doznaną krzywdę. W tej
samej uchwale zwrócono również uwagę, że właściwe byłoby
wprowadzenie uregulowań, które sprawiłyby, iż to państwo
przejęłoby na siebie koszty utrzymania dziecka, w wypadku gdy
kobiecie bezprawnie uniemożliwiono wykonanie zabiegu aborcyjnego
lub gdy nie skorzystała ona z możliwości legalnego przerwania
ciąży. Podobne zalecenie pojawiło się też na poziomie
doktryny.[11]
III.
Ostatnia przesłanka, która umożliwia dokonanie legalnego
zabiegu aborcyjnego obejmuje czynniki embriopatologiczne. Wymagane
jest tu, że lekarz (inny niż ten wykonujący zabieg) stwierdza
na podstawie badań prenatalnych lub innych przesłanek
medycznych, duże prawdopodobieństwo ciężkiego i
nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby
zagrażającej życiu płodu. Ciążę można przerwać tylko w
szpitalu, do momentu gdy płód uzyska zdolność samodzielnego
życia poza organizmem kobiety. Sprawa Bożeny Kleczkowskiej,
mieszkanki Warszawy, jest przykładem, że również i w takich
wypadkach, pomimo zaistnienia przesłanek, nie zawsze możliwe
jest wykonanie zabiegu aborcyjnego.
Pacjentka,
zaszła w ciąże, będąc powyżej czterdziestego roku życia.
Wielu lekarzy uznaje, że ciąża w takim wieku wydaje się
bardziej ryzykowna. Pani Kleczkowska zdecydowała się, więc na
przeprowadzenie badań prenatalnych w Zakładzie Genetyki
Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Kierownik zakładu,
prof. Jacek Z. przekazał pacjentce diagnozę, iż płód
dotknięty jest trisomią 21 chromosomu, czyli Zespołem
Downa.[12]
Kobieta wraz z mężem, zdecydowała się przerwać ciąże. Z
Zakładu Genetyki otrzymała skierowanie do Szpitala
Ginekologiczno-Położniczego w Warszawie, z prośbą o dokonanie
zabiegu aborcyjnego. Tam, ordynator oddziału ginekologicznego
Marek Ch., zażądał od pacjentki zgody regionalnego konsultanta
w dziedzinie położnictwa i ginekologii, gdy kobieta ją
dostarczyła, ordynator stwierdził tym razem, że niezbędna też
będzie zgoda konsultanta krajowego w dziedzinie położnictwa i
ginekologii, ten zaś takowej odmówił. Trzeba powiedzieć, że
nigdzie w przepisach, nie jest wspomniane, iż wskazania
embriopatologiczne muszą być stwierdzone przez więcej niż
jednego lekarza. Ten, który ma wykonać zabieg, nie może żądać
opinii lekarza indywidualnie przez niego wskazanego. W efekcie po
trzydniowym pobycie w szpitalu, który był dla pacjentki bardzo
stresujący, wypisano ją. Lekarz Marek Ch. dodatkowo stwierdził,
że zespół Downa nie może być przesłanką do dokonania
legalnego przerwania ciąży, gdyż dzieci dotknięte tą wadą
genetyczną mogą żyć długo i szczęśliwie. Dodał też, że
żaden szpital w Warszawie nie wykona zabiegu biorąc pod uwagę
powyższe okoliczności. Pacjentka jednak uzyskała ponowne
skierowanie od prof. Jacka Z., tym razem do szpitala mieszczącego
się na ul. Karowej w Warszawie, tam dokonano zabiegu przerwania
ciąży.
Przypadek ten może przypominać sprawę
Alicji Tysiąc. Oto lekarz, który ma dokonać aborcji, nie zgadza
się z merytorycznymi wskazaniami innego lekarza. Trzeba
przypomnieć, że przepisy są w tej kwestii jasne. Jeden lekarz
wydaje skierowanie, drugi wykonuje zabieg. Jak już wspomniałem
wcześniej, okoliczności, które może podnieść lekarz
wykonujący zabieg, to te natury formalnej (np. dotyczące
kwalifikacji lekarza orzekającego) albo dotyczące przeciwwskazań
natury medycznej występujących u pacjentki w związku z
przeprowadzeniem zabiegu. Nie ma zaś, wynikającej z przepisów
możliwości zanegowania okoliczności zwartych w skierowaniu,
które umożliwiają pacjentce legalne przerwanie ciąży.
Ostatecznie, jeżeli lekarz wykazuje pewne obiekcje, może powołać
się na tzw. "klauzulę sumienia".[13]
Jest to uprawnienie lekarza zawarte w art 39 ustawy o zawodzie
lekarza[14].
Powołując się na ten artykuł lekarz może odmówić wykonania
danego świadczenia jeżeli jest ono niezgodne z jego sumieniem
chyba, że zaistniały okoliczności, w których udzielenie pomocy
mogłoby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego
uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia, oraz w
innych przypadkach nie cierpiących zwłoki, np. nie wydanie
orzeczenie zalecającego przerwanie ciąży, z powodu zagrożenia
zdrowia lub życia, w związku z upływem czasu (płód osiągnął
już zdolność do życia poza organizmem matki) kobieta nie
miałaby możliwości przerwanie ciąży ze wskazań
embriopatologicznych. Według M. Nesterowicza[15],
gdy lekarz zatrudniony w zakładzie opieki zdrowotnej, skorzysta z
"klauzuli sumienia" w wypadku określonym w art. 4 ust.
1 pkt. 1 ustawy o planowaniu rodziny, narusza art. 7 ustawy o
zakładach opieki zdrowotnej[16],
oraz art. 30 ustawy o zawodzie lekarza, wówczas może odpowiadać
za wyrządzoną szkodę oraz ponieść sankcje zgodnie z kodeksem
pracy.
Ustawa o zawodzie lekarza nakłada na
tego, który odmawia wykonania danego świadczenia medycznego,
szereg obowiązków. Jest to przede wszystkim obowiązek
poinformowania o realnej możliwości uzyskania świadczenia od
innego lekarza lub w innym zakładzie opieki zdrowotnej. Lekarz
musi też, odnotować i uzasadnić na piśmie fakt swojej odmowy
oraz powiadomić na piśmie przełożonego, wówczas gdy wykonuje
zawód na podstawie stosunku pracy lub w ramach służby. Praktyka
pokazuje, że lekarze często uchybiają tym obowiązkom. Część
autorów (np. P. Konieczniak, M. Boratyńska[17])
stwierdza, że wywiązanie się z tych obowiązków warunkuje
możliwość skorzystania z „klauzuli sumienia". Pojawiają
się jednak głosy[18],
że gdy lekarz nie uczyni zadość obowiązkom wynikających z
ustawy, nic nie stoi na przeszkodzie skutecznego skorzystania z
art. 39 ustawy o zawodzie lekarza. Trudno jednak uzasadnić na
podstawie obowiązujących przepisów ten punktów widzenia. Co
więcej, takie podejście mogłoby efektywnie uniemożliwić
pacjentom dostęp do niektórych świadczeń medycznych. Faktem
jest jednak, że korzystanie z „klauzuli sumienia", stwarza
wiele praktycznych problemów, zwłaszcza gdy chodzi o
dostarczenie pacjentowi informacji odnośnie tego, gdzie może
uzyskać dane świadczenie. Warto jeszcze dodać, że możliwość
skorzystania z „klauzuli sumienia", jest tylko przywilejem
konkretnego lekarza, a nie np. danego zakładu opieki zdrowotnej.
Dlatego, też, tak jak to miało miejsce w znanej i szeroko
komentowanej sprawie 14-letniej Agaty z Lublina, dyrektor szpitala
nie może kolektywnie, w imieniu całej placówki skorzystać z
„klauzuli sumienia".
Wracając jeszcze do
sprawy Bożeny Kleczkowskiej , była ona rozptrywana dwukrotnie,
przez Okręgową Izbę Lekarską w Warszawie, sprawę badał
również Sąd Okręgowy i Sąd Rejonowy w Warszawie w procesie
karnym. Natomiast proces cywilny został przez Sąd Okręgowy
zwieszony do czasu prawomocnego wyroku w sprawie karnej.
Badania
prenatalne
Jak
to miało miejsce w wypadku pani Kleczowskiej, badania prenatalne
wykazały wadę genetyczną płodu. Były to wskazania, które
umożliwiły dokonanie aborcji. Ustawa o planowaniu rodziny
nakłada na organy administracji rządowej jak i samorządowej,
obowiązek zapewnienia swobodnego dostęp do informacji i badań
prenatalny, szczególnie wtedy, gdy istnieje podwyższone ryzyko
bądź podejrzenie wystąpienia wady genetycznej lub rozwojowej
płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu
(art. 2. ust. 2a.). Nie jest to przepis blankietowy. Wymienione
podmioty muszą realizować swoje obowiązki wobec pacjentów, pod
rygorem odpowiedzialności cywilnej.[19]
Niestety, jak wykażę poniżej, pacjentom nie zawsze są te
badanie udostępniane. Również na mocy art. 19 ustawy o z.o.z,
pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia. Natomiast
Kodeks Etyki Lekarskiej zobowiązuje lekarza do zapoznania
pacjentów z wymogami współczesnej genetyki lekarskiej, oraz
diagnostyki i terapii przedurodzeniowej. Przy tym, musi też
przekazać informację o ryzyku związanym z przeprowadzeniem
badań prenatalnych.[20]
Szeroko opisywana i ciągnąca się parę lat tzw. sprawa
łomżyńska jest dobitnym przykładem, że lekarze, nie zawsze
chcą skierować pacjentkę na badania, pomimo, że ta domaga się
ich zdecydowanie i są ku ich wykonaniu odpowiednie wskazania.
Barbara i Sławomir Wojnarowscy są rodzicami dwójki dzieci,
które chorują na hipochondroplazję kości. Pani Wojnarowska
zaszła w 1999 roku po raz drugi ciąże.
W związku z wadą
genetyczną swojego pierwszego dziecka, zażądała ona wykonania
badań prenatalnych, jednak dwoje lekarzy ordynator Leszek P. i
Agnieszka G. ze Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, odmówiło
skierowania pacjentki na te badania, naruszając przy tym jej
prawa pacjenta (art. 19 ust.1 ustawy o zakładach opieki
zdrowotnej - prawo do informacji). Ostatecznie, drugie dziecko
urodziło się z nieuleczalną chorobą genetyczną w postaci
ciężkiej dysplazji kręgosłupowo-przynasadowej objawiającej
się na zewnątrz karłowatością i skróceniem kończyn. Państwo
Wojnarowski pozwali szpital w Łomży i dwóch lekarzy, którzy
odmówili skierowania na badania, domagając się:
-
zadośćuczynienia z tytułu naruszenia praw pacjenta, z powodu
cierpień fizycznych i psychicznych w okresie ciąży oraz
załamania psychicznego w okresie 6 miesięcy po urodzeniu
dziecka,
- odszkodowania z tytułu pokrycia kosztów
leczenia i utraconych zarobków, oraz z tytułu ponoszenia przez
nich dodatkowych kosztów utrzymania i wychowania upośledzonego
dziecka,
-
skapitalizowanej renty wyrównującej zmniejszone możliwości
zarobkowe przez okres 16 lat.
Sądy Okręgowy w Łomży oraz Apelacyjny w Białymstoku przyjęły,
że pozwani lekarze dopuścili się zawinionych zaniedbań w
zakresie udzielenia informacji. Natomiast Sąd drugiej instancji
nie uznał części roszczeń, wskazując na brak adekwatnego
związku przyczynowego między brakiem skierowania na badania
prenatalne, a urodzeniem chorego dziecka i ponoszeniem przez
rodziców dodatkowych kosztów związanych z wychowaniem takiego
dziecka. Sąd ten uznał, że w tym wypadku nie można zastosować
koncepcji tzw. "wrongful birth" (złe urodzenie) - czyli
roszczenia z tytułu uniknięcia narodzin dziecka z wadami
genetycznymi[21],
wyprowadzając z opinii biegłych wiosek, że ustalenie wady
genetycznej płodu było możliwe dopiero po 24 tygodniu ciąży,
a ustawa o planowaniu rodziny określa możliwość dokonania
aborcji przy wskazaniach embriopatologicznych do momentu
osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza
organizmem kobiety ciężarnej, czyli w opinii Sądu do 20
tygodnia ciąży.
Gdy sprawa była rozpatrywana
przez Sąd Najwyższy[22],
ten nie zgodził się z powyższymi poglądemi. Przede wszystkim,
stwierdził, że lekarze nie dostarczając rodzicom informacji o
możliwym upośledzeniu płodu, pogwałcili ich prawa podmiotowe
rodziców w postaci prawa do świadomego planowania rodziny oraz
przerwania ciąży, co rodzi obowiązek zapłaty zadośćuczynienia
na podstawie art. 448 k.c.. Zdaniem Sądu powstała również
szkoda majątkowa, którą nie jest sam fakt urodzenia dziecka,
ale uszczerbek majątkowy, który wynika z ponoszenia dodatkowych
kosztów utrzymania i wychowania upośledzonego dziecka, których
rodzice nie planowali, nie godzili się ponosić i nie musieliby
ponosić, gdyby nie zostało naruszone ich prawo do planowania
rodziny.
Sąd Najwyższy, odniósł się także
do ustaleń Sądu Apelacyjnego, dotyczących tego, kiedy można
ciążę przy wskazaniach embriopatologicznych przerwać. Sąd
Najwyższy stwierdził, że: „z materiału dowodowego wynika, że
wykrycie wady płodu możliwe było między 20 a 24 tygodniem
ciąży, jej przerwanie z tych przyczyn dopuszczalne jest do 24
tygodnia, co w sposób oczywisty zmieniać musi ocenę w
przedmiocie istnienia związku przyczynowego." Sąd,
wskazując również na przepisy ustawy o planowaniu rodziny,
podkreślił, że uzależniają one dopuszczalność przerwania
ciąży, od dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i
nieodwracalnego upośledzenia płodu, a nie od istnienia pewności
w tym zakresie.
W związku z tymi, Sąd Najwyższy
uznał kasację i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia
przez sąd drugiej instancji, a ten zaś przekazał ją Sądowi
Okręgowemu w Łomży, gdzie sprawa się toczy.
Uwagi
końcowe
Jak
zostało wykazane, ustawa o planowaniu rodziny, wraz z
orzecznictwem, nakreśla granice prawa do przerwania ciąży oraz
dostępu do badań prenetalnych. W wielu przypadkach prawa to są
łamane, a pacjentom odebrane jest prawo do informacji o stanie
zdrowia, oraz możliwość decydowania o własnym życiu i
planowaniu rodziny. Ustalenia sądów powszechnych, izb lekarskich
oraz praktyka potwierdzają istnienie barier administracyjnych i
prawnych utrudniających dostęp do legalnych i bezpiecznych
zabiegów aborcyjnych.
Jednym z głównych problemów
jest kontestowanie przez lekarza, który ma dokonać zabiegu,
merytorycznych przesłanek zawartych w orzeczeniu innego lekarza,
stwierdzających wskazania do wykonania aborcji. Problemem jest
również powoływanie się na "klauzulę sumienia" przy
jednoczesnym nieinformowaniu pacjentki, gdzie i czy, może ona
realnie uzyskać świadczenie (w innej placówce lub u innego
lekarza). Dopiero gdy lekarz, wypełni swoje obowiązki, może
skorzystać z klauzuli, gdyż prawo pacjenta jest silniejsze od
rozterki moralnej lekarza.[23]
Dotyczy to również skierowania na badania prenatalne, na co
wskazuje sprawa państwa Wojnarowskich.
Z kolei przy
wskazaniach prawnych dla zabiegu przerwania ciąży, skomplikowana
procedura oraz przewlekłe działania poszczególnych organów,
mogą skutecznie uniemożliwić wykonanie zabiegu, zwłaszcza, że
okres w którym można tego dokonać jest krótki. Również, jak
to zostało wskazane przy sprawie p. Tysiąc, brak istnienia
procedury umożliwiającej odwołanie się od decyzji lekarza i
stwierdzającej istnienie przesłanek umożliwiających przerwanie
ciąży, nastręcza wiele niepotrzebnych kłopotów. Postuluje się
więc wprowadzenie szybkich i skutecznych mechanizmów, podobnych
do tych, gdy sąd ma wydać decyzję o zgodzie przełamującej na
zabieg medyczny. I jeżeli w takich sprawach można ustalić
dyżury sędziego, równie dobrze można wyznaczyć dyżur
biegłego, który w okresie 48 godzin będzie w stanie wydać
decyzję o występowaniu lub nie, przesłanek określonych przez
ustawę o planowaniu rodziny.[24]
Jeżeli,
ustawa o planowaniu rodziny, w obecnym kształcie będzie nadal
obowiązywała, trzeba w najbliższej przyszłości, znieść i
przeciwdziałać wszystkim tym okolicznościom. Kiedy w nierzadko
dramatycznych sytuacjach lekarze, czy to z niewiedzy,
nieznajomości przepisów, czy niezrozumiałej nadgorliwości,
łamią prawa pacjentek do przerwania ciąży lub wykonania
odpowiednich badań. Jasność przepisów i ich skuteczność,
może wyjść tylko na dobre, tak dla lekarzy, jak i pacjentów.
|