Róża przyszła do domu swojej córki. Drzwi otworzyła jej jednak Sabina służąca córki pani Róży. Sabina na zapytanie gdzie jest pani odparła ze gdzie poszła z samego rana ale nie powiedziała gdzie. Róża jednak się tym nie przejęła. Kazała Sabinie wraca do kuchni a gdy zadzwoni podać herbatę. Róża zapomniała bowiem że jej córka miała iść do szkoły Zbyszka na rozmowę z wychowawczynią. Matka Marty rozsiadła się na fotelu. Szybko jednak wstała i wyszła do przedpokoju. Zastanawiała się dlaczego Marta tak sponiewierała stolik po pradziadku (stał w przedpokoju z nadłamaną nóżką ponieważ Zbyszek podpinał do stolika konia na biegunach i udawał że to jego kareta). Róża oglądała wystój domu. Rozmyślała o niedawnej wyprawie po sweter dla Róży. Wtedy to po raz pierwszy poczuła że jest już stara. Marta nadal nie wracała więc Róża zaczęła wspominać swoje dzieciństwo i lata nastoletnie. Róża była utalentowaną skrzypaczką. Nawet po ślubie nie porzuciła gry na skrzypcach. W wieku nastoletnim pod wpływem związku z Michałem Róża odkryła że ma ładną twarz i ciało. Od tego czasu zaczęła o nie dbać niemal że obsesyjnie. Po jakim czasie Michał jednak ją zostawił. Po rozstaniu Róża zaczęła ubierać się na czarno. Wkrótce polubiła Adama, syna burmistrza Nowego Miasta. Przez następne lata Róża nadal przesadnie dbała o swoje ciało. Nie chciała aby się ono zestarzało. Nie chciała mieć zmarszczek. W końcu to jednak powoli zaczęło następować. Ostatecznie na zakupach z córką odrzuciła czerń i wbrew zaleceniom Marty wybrała trochę za ciasny czerwony żakiet ale i tak była z siebie dumna.
Różą wróciła do rzeczywistości ze sfery Marzen i wspomnień. Była zła ze córka zapomniała o jej wizycie. Zła wyciągnęła swoje druty i robótkę którą na nich robiła. Były to dwa gamasze dla Adama. Nagle ni stąd ni zowąd Róża rozpłakała się. Szybko jednak się uspokoiła i ruszyła w kierunku salony gdzie nad kanapą wisiał szal jej babki która w 1831 roku została zesłana na Kaukaz. Ten szal wiele przeszedł zanim trafił do domu Marty. Obejrzała dokładnie szal, list napisany przez jej ojca, list księcia Józefa, przepisaną przez Kniaźnina piesni i zaczęła wspominać swoich przodków po mieczu i po kądzieli. Potem chciała zdjąć szal ze ściany ale jej się to nie bardzo udało ponieważ szal był przybity do ściany gwoździami i szal trochę się podarł. Zła zaczęła wydłubywać gwoździe nożyczkami a gdy to ni skutkowało nożem w kształcie krokodyla. Gdy zdjęła już szal schowała go razem z portretem ojca pod swoje ubrania zostawione w przedpokoju. Nagle zadzwonił telefon. Był to Adam. Nagle obok pojawiła się Sabina z pytaniem czy podać jej już herbatę. Róża przytaknęła. Ale Sabina nie chciała odejść Róża skłamała więc że dzwoni Marta która przeprasza ale musi czekać na wychowawcę. Na te słowa Sabina odeszła. Tymczasem Róża kazała natychmiast przyjść Adamowi po odbiór gamaszy. Po odłożeniu słuchawki zasiadła przy pianinie. Wtedy przypomniał jej się dzień w którym ojciec oznajmił jej że za 2 dni wyjedzie z ciotką Luizą (której dotąd nie znała) do Warszawy i będzie uczyć się tam gry na skrzypcach. Teraz miała za złe ojcu i ciotce że tak postąpili.
Nagle kto zadzwonił do drzwi. Róża szybko zawróciła Sabinę i poszła otworzyć drzwi. Był to Adam. Róża najpierw go trochę skrzyczała a potem zaprosiła do salonu. Tam znów zaczęli się kłócić. Dam bronił pani Kwiatkowskiej która informowała go co słychać u jego córki oraz chwaliła konfitury Róży. Adam mówił do Róży Elcia ponieważ Ciotka Luiza nadała Róży imię Eveline (Ewa) aby lepiej brzmiało. Róża dobrze pamiętała ten dzień ponieważ wtedy w Łazienkach odbyła szalony bieg. Po tym incydencie pewien grubas skrytykował że Luiza deklaruje polskość a sama dała wnuczce na imię Róża. Tego dnia wieczorem Ciotka poinformowała ją że od teraz będzie nazywać się Eveline. Gdy skończyła marzyc Adam chciał już wychodzić ale Róża zatrzymała go i dała mu do przymierzenia gamasze. Adam niespiesznie zabrał się do przymierzania ich. Gdy w końcu już je ubrał Róża się zezłościła że tylko je przymierzył i ani nie pochwalił ani nie przeszedł się w nich. Tym razem Adam się zmylił. Wrócił wspomnieniami do dnia gdy zobaczył Różę przy oknie wpatrującą się w domy za oknem. Tego dnia Róża szybko wstała od kolacji i rozpłakała się w swojej sypialni tuląc do siebie zdjęcie Michała.
Róża nadal krzyczała na Adama że on tymi swoimi rękami nawet chleba nie potrafi ukroić a to ona głowie na niego zarabiała korepetycjami, przyjmowaniem na stancje i przerabianiem sukienek. Adam był nie wzruszony. Spokojnie odpierał wszystkie zarzuty stawiane przez Różę. Róża nie lubiła też gdy Adam odwoływał się do boga mówiąc Np. Bóg wie co on robi czy Chwała Bogu za to. Wypominała mu że nawet gdy umierał jej synek on już oddał go bogu mówiąc ze Bóg dał i Bóg wziął. Nagle Róża osunęła się w jego ramiona. Adam położył ją na kanapie i zaczął rozcierać jej stopy. Po chwili Róża oprzytomniała i poleciła mu przynieść herbaty i zadzwonić do Władzia aby zaraz przyszedł tu do niej. Następnie Adam zajął się żoną. Gdy już ją napoił herbata kto zadzwonił do drzwi wejściowych. Sabina poszła otworzyć. Był to Zbyszek. Róża nie chciała aby wchodził do salonu ale niestety Zbyszek wszedł. Nie zdziwił się widokiem babki na kanapie. Zbyszek nie lubił babki. Za to lubił dziadka ale też nie czuł do niego dużej sympatii. Róża zwróciła mu uwagę że po wejściu do domu nie powiedział dzień dobry. Zbyszek najpierw chwilę się namyślał a potem odpysknął babci. Róża kazała mu się wynosić a Zbyszek na to że ona ma się wynosić a potem pobiegł do siebie. Róża zaczęła narzekać że Zbyszek jest nie wychowany i zachowuje się jak żydowski krętacz.
Dzwonek u drzwi ponownie zabrzęczał. Tym razem był to Władyś z żoną. Władyś cenił sobie ponad wszystko luksusy i nic innego go nie obchodziło. Władyś nie zdziwił się zbytnio widokiem matki na kanapie. Był przyzwyczajony o jej żądań ponieważ Ròża po raz pierwszy swoje żądania ujawniła gdy Władyś miał 6 lat a Ròża występowała na scenie. Wtedy zawsze zamykała się w swoim pokoju i ćwiczyła grę na skrzypcach a gdy koś jej przeszkodził wpadała w gniew. Tylko Kazio jej synek potrafił ją rozweselić. Czasami gdy Adam przerwał Ròży ona nie przestając grać najpierw obeszła pokòj a następnie jadalnię a tymczasem Adam biegał za niproszjaby usiadła z nimi przy stole. W końcu to zrobiła ale nadal nie przestała grać. Po tym incydencie Adam nigdy już nie wołał Ròży na obiad. Gdy po południu Ròża wyjechała na pròbę Władyś i Kazio dostali od babci konfitury z melona (ktòre były tylko dla gości) a nastści) a nastnie bawili się w pokoju matki rozgrzebująć listy i ubierając się w jej ubrania. Nagle Kazio rozpłakał się. To był znak iż trzeba kończyć zabawę więć posprzątali pokòj i wyszli do kuchni. Tam od babci dostali danie ktòrego nie wolno im było jeść na noc. Po zjedzeniu poszli spać. Nagle Władyś obudził się i poczuł że ściskają go jakieś dłonie. Była to ich matka. Gdy Wprzekręcił głòwkę Ròża wpadła w panikę że dzieci za nią nie tęskniły. Od tego czasu Władyś i Kazio zawsze witali radośnie mamę recytująć wyuczoną formułkę.
Władyś zaręczył się z Haliną studiach w Berlinie w wieku dwudziestu paru lat. Dopiero po pół roku powiedział tym fakcie mamie. Róża przyjechała niemal natychmiast do Berlina. Wysiadła z pociągu z migreną i Władyś poczuł się odpowiedzialny za jej cierpienie więc opiekował się nią troskliwie i usługiwał jej. Uświadomił sobie wtedy że znów powrócił do dawnego życia choć miał nadzieję że już z nim zerwał. Wieczorem Władyś i Róża poszli do opery. Róża zachwycała się pięknymi dekoracjami ale inne osoby traktowała jak sługi. Zachowywała się dość bezczelnie wobec nich. Postanowiła wyjść przed końcem przedstawienia mimo protestów sąsiadów. Następnego dnia rano Róża zwiedziła galerie a po obiedzie do pensjonatu przyszła Halina. Róża traktowała ją z przesadnym ugrzecznieniem. Po godzinie Halina wyszła bez słowa pożegnania. Władyś miał do matki pretensje o to że opowiadała jej o różnych dziwnych rzeczach które ją nie bardzo obchodziły. Wywiązała się z tego kłótnia. Po kłótni Władyś postanowił pozornie pogodzić się z matką. Powiedział jej kilka komplementów a gdy ona w nie uwierzyła przeszedł do sedna sprawy czyli do przekonywania Róży aby zaakceptowała Halinę. Róża stwierdził że nigdy w tym względzie się nie pogodzą. Obrażona udawała że przez cały dzień nie zauważa Władysia. Władyś jednak chciał się zrehabilitować i cały czas usługiwał jej ale ona ani razu nie przyjęła jego pomocy. Wieczorem doszli do parku. Róża usiadła na 1 – osobowej ławeczce. Władyś usiadł nieopodal. Obok Róży siedziała niania z małym dzieckiem które właśnie przewijała. Gdy pieluszka nagle niani wysunęła się z rąk i upadła blisko Róży ona nabiła ją na parasol i odrzuciła. Niania była zła na nią o ten gest. Potem jednak Róża podeszła do wózka i chwilę ,,porozmawiała” z maleństwem. Następnie skierowała się ku wyjściu z parku. Tam się zatrzymała i patrzyła w niebo. Po chwili doszedł tam Władyś. Matka dopytywała się co znaczyły słowa które wypowiadali Niemcy gdy ona odchodziła. Władyś powiedział jej że nazwali ją cudzoziemką. Róża zaczęła narzekać że ciągle ją tak nazywają ponieważ ona nie ma ,,własnego kraju”. 3 – 4 dni po ich kłótni Władyś i Róża spędzili tylko we dwoje. Było to życzenie matki ponieważ potrzebowała ona nacieszyć się synem zanim ten się ożeni. Przez te dni oboje bawili się wspaniale. Róża zapomniała nawet o swojej przeszłości. Po jej wyjeździe Władyś od razu poszedł do Haliny. Jednak nie podobała mu się już tak jak kiedyś. Po tygodniu rozstali się i zerwali zaręczyny.
Władyś powitał mamę z udawaną radością. Jadwiga od razu zaczęła się dopytywać co się stało i jak się czuje. Róża najpierw powiedziała że drażnią ją czasem sufity a potem mówiła że nawet w niebie mogą nazwać ją cudzoziemką. Władysiowi na dźwięk tego wyrazu przypomniały się wspomnienia z Berlina i Helena. Po Halinie Władyś zakochał się w Jadwidze jego obecnej żonie. Róża nie mogła wtedy przyjechać do Berlina więc ograniczyli się tylko do listów w których Władyś wychwalał rodzinę Jadwigi i samą jej osobę. Po długim zwlekaniu zawiadomił w końcu rodziców o dacie ślubu i przesłał zdjęcie Jadwigi. Rodzice jego przyjechali 5 godzin przed ślubem dlatego prawie w ogóle nie poznali Jadwigi. Widzieli ją tuż przed ślubem gdy Władyś przyprowadził ją do pokoju w którym Róża i Adam się zatrzymali. Wizyta nie trwała długo (około 10 minut). Róża powitała Jadwigę chlebem i solą a potem pocałowała ją w usta. Cała wizyta była dość drętwa. Po jakimś czasie wszyscy znaleźli się w kościele. Władyś oprzytomniał dopiero po ceremonii ślubnej gdy wszyscy skupili się wokół Jadwigi z gratulacjami. W tym tłumie nie było tylko rodziców Władysia. Stali ono w bocznej nawie. Po mszy w kościele wszyscy przeszli na przyjęcie do domu panny młodej. Tam czekała już na gości matka Jadwigi. Serdecznie powitała również rodziców Władysia a szczególnie Różę. To jednak nie bardzo pomogło. Adam udawał że dobrze się bawi ale tak naprawdę się czegoś wstydził a Róża cały czas podczas rozmowy przy stole była naburmuszona i wszystko po cichu krytykowała. Gdy już świtało Władyś zaczął szukać Jadwigi która gdzieś zniknęła. Znalazł ją w objęciach matki Jadwigi. Jadwiga płacząc opowiedziała Władysiowi co o niej mówiła Róża. Władyś zły na swoją matkę postanowił wyjechać. Tak tez zrobili. Matka Władysia jednak często ich odwiedzała ku udręce Jadwigi. Róża po przyjeździe do ich domu najpierw były naburmuszona potem pozornie zaczynała się przyjaźnić z Jadwigą ale w końcu i tak znów się kłóciły i Róża wyjeżdżała w grobowej atmosferze. Po każdej takiej wizycie Władyś obiecywał że już nigdy jej nie zaprosi ale nie dotrzymywał obietnic ponieważ gdy tylko zatęsknił za mamą zapraszał ją znowu.
Po jakimś czasie Jadwiga urodziła synka i córeczkę. Jadwiga dużo pozwalała dzieciom i nie naciskała na pilną edukację dzieci. Gniewało to trochę Władysia który był przyzwyczajony do ciągłej nauki i dyscypliny. Władyś zapraszał na święta swoją matkę ale ona nie bardzo miała ochotę zajmować się wnukami. Zawsze jedno z nich krytykowała a drugie uwielbiała. Uwielbiała zawsze tego wnuka który miał więcej cech jej rodziny. Krytykowała też wciąż nieporządek w domu, nauczanie dzieci i wiele innych rzeczy. Gdy przychodzili ważni goście uśmiechała się wymuszonym uśmiechem i sprawiała wrażenie naburmuszonej lub obrażonej księżniczki. Lubiła też opowiadać tym gościom o dokonaniach jej rodziny. Po tych opowieściach odchodziła bez pożegnania do siebie. Po kilku dniach pobytu Róży cały dom przyśpieszał z praca. Wszyscy gotowali, sprzątali itd. Jak tylko najszybciej i najdokładniej potrafili aby ze wszystkim zdążyć. Jadwiga zawsze się buntowała ale i tak wykonywała zadaną jej przez Różę robotę. A ona sam zwykle wtedy siadała przy pianinie i grała. Raz były to pieśni wesołe a innym razem smutne. Przy grze również śpiewała. Różą śpiewała po polsku, francuski, niemiecku i rosyjsku. Pewnego dnia gdy Róża skończyła grać weszła do kuchni gdzie stali przytuleni do siebie Jadwiga i Władysław. Róża zaczęła narzekać że dzieci są niegrzeczne. Jadwiga przestraszona wybiegła wtedy z kuchni. Władyś nie lubił gdy matka przebywała w jego domu ale tłumaczył sobie że jeśli dzieci będą ją znały to wyjdzie im to na dobre.
Rok po ślubie Władyś pewnego dnia przyjechał do rodziców. Był jednak sam. Róża niechętnie dzieliła się nim z mężem i córką. Często zabierała Władysława na długie spacery. Ostatniego dnia przed wyjazdem Władysia Róża zabrała do lasku na rogatkach. Tam stwierdziła ze miasto to chlew i wypytywała się syna czy podoba mu się Zycie w jego chlewie. Władyś próbował protestować ale matka nie pozwoliła mu dojść do słowa. Narzekała ze nie chciał się ożenić z panną z posagiem bo teraz miałby lepsze Zycie. Władyś jednak kierował się uczuciami a nie pieniędzmi. Obiecał jej jednak że jeśli będzie tylko taka możliwość wyjedzie z nią do innego kraju na wycieczkę. Obietnicę spełnił dopiero 10 lat później gdy został wojskowym i przeniósł się do Włoch do Rzymu. Gdy tylko się urządzili Władyś sprowadził Różę. Była ona zachwycona widokami. Zwiedziła prawie cały Rzym. Uczyła się też z zapałem nawijać makaron spaghetti na widelec. Lubiła też opowiadać różne śmieszne sytuacje które widziała podczas zwiedzania Rzymu. Raz opowiedziała historyjkę o człowieku który jechał na polowanie ale po drodze wszedł do kawiarni gdzie siedziała Róża i obżerał się a tymczasem jego piesek posłusznie przy nim czekał. Opowiadał jak kelnerzy szybko biegali aby dogodzić dziwnemu gościowi. Jeden z nich wytłumaczył Róży że ten pan jedzie na polowanie małych ptaszków. Po tygodniu zainteresowanie Rzymem u Róży zmalało i zaczęła krytykować gospodarstwo Jadwigi i Władysława. Mieli oni wtedy już 3 dzieci. Zuzię, Manitkę i Krzysztofa. Po zwiedzeniu Watykanu Róża wszędzie dopatrywała się tandety i oznak drobnomieszczaństwa. Krytykowała ubiory dzieci i Jadwigi, wystrój wnętrz itd. Pierwsze przyjęcie w domy Władysia i Jadwigi przygotowała Róża. Wydawała ona bajeczne kwoty ale opłaciło się bo goście byli pod wrażeniem. Róża jednak na przyjęciu twierdziła ze Jadwiga teraz może się mizdrzyć bo całą brudną robotę ona zrobiła. Krytykowała też zachowanie niektórych gości. Za namową jednak Władysia wraz z nim zagrała dla gości ,,Mazurka” Kątskiego. Gdy Władyś i Róża przestali grać wszyscy im winszowali. Podszedł do nich nawet ambasador. Powiedział że mogłaby tą muzyką propagować polskość ponieważ jest w niej prawdziwie polski sentyment. Róża na te słowa zdenerwowała się ponieważ nienawidziła polski za to że nie miała tam szansy zostać sławną skrzypaczką. Ambasador udał że rozumie jej sytuację i pochwalił przyjęcie. Wtedy to Róża ujawniła że to ona przygotowała całe przyjęcie. Wtedy to Władyś całkowicie przestał kochać matkę. Nazajutrz Róża wyznaczyła datę wyjazdu. Do tego czasu Róża codziennie chodziła zwiedzać miasto a po powrocie opowiadała rodzinie lub służbie co widziała i co robiła. Potem brała książkę lub nuty i zamykała się w swoim pokoju. Krzyś i Zuzia rozglądały się ciekawie po jej pokoju za każdym razem gdy wołały ją na obiad. Róża nie lubiła tego. Uważała że mają plotkarską naturę. Pewnego dnia Władyś przechodził przed drzwiami pokoju matki i usłyszał jej szloch. Róża siedziała obok kozetki i płakała. Władyś próbował ją pocieszyć. Ona wyznała mu że wnuki traktują ją jak wroga. Następnego dnia Władyś zabrał ją do Ostii. Róży bardzo się tam podobało. Wreszcie poczuła że żyje. Na koniec podzieliła się z synem swoimi obawami co do śmierci.
Po kilku latach Władyś w końcu wyzwolił się z pod dominacji matki. Róża nadal ich odwiedzała tak samo jak Władyś rodziców ale ich relacje były trochę lepsze. W ciągu tych lat Władyś z żoną przenieśli się do Królewca. Różą na początku każdej wizyty dawała wnukom prezenty a na odjezdnym wymagała Any wnuki przynosiły jej kwiaty. Gdy Władyś wszedł do salonu matka na glos rozmyślała że może nie będzie miejsca dla cudzoziemki w niebie. Na te słowa Władysław przeląkł się że matka umiera i przyskoczył do ojca aby ten powiedział mu co jest Róży. Adam jednak nic nie wiedział. Róża tymczasem odzyskała swój krytyczny stosunek do wszystkiego. I powiedziała ze najlepiej byłoby zapytać ją samą co jej jest. Róża upewniła Władysia że jeszcze nie umiera i na razie może być o nią spokojny. Gdy Władysław usiadł na kanapie obok niej poprosiła o torebkę ponieważ tam miała chusteczki. Torebkę znalazł Adam. Róża zdziwiła się że w końcu co udało mu się znaleźć. Róża jak nie ona serdecznie podziękowała Adamowi. Wszyscy byli trochę zdziwieni tym zachowaniem. Róża wtedy zaczęła tłumaczyć że ostatnio bardzo się zmieniła i że teraz jest dobra i wyrozumiała. Narzekała też trochę że nikt tej zmiany nie zauważył. Władyś zaczął ją gorąco pocieszać. Twierdził ze oboje z Jadwigą się o nią niepokoją ponieważ często ma zadyszkę i wypieki. Zaczął ją też pieszczotliwie otulać i mówić że może jest chora. Róża szybko zerwała się z kanapy i pobiegła do lustra. Stwierdziła że raczej nie jest chora a wypieki są tylko chwilowe. Potem oznajmiła że zamierza jechać do Królewca wszyscy byli zdziwieni. Uradowali się dopiero gdy powiedziała ze chce jechać do doktora Gerhardta a Władyś ma jej załatwić natychmiastowy wyjazd. Władyś obiecał zająć się tym jutro tak aby już za dni Róża mogła wyjechać. Niestety musiała jechać sama bo Władyś nie mógł a z Adamem Róża nie chciała jechać. Po ustaleniu tej sprawy Różą przesunęła się w kierunku Jadwigi i zagadała do niej. Pytała się o panią Kasię ponieważ Jadwiga niedawno była w odwiedzinach u swojej rodziny. Jadwiga zastała tam ponury krajobraz ponieważ pani Kasia pracowała całe dnie jak wół piorąc, sprzątając opiekując się dziećmi Magdy itd. Kasia opiekowała się dziećmi Magdy ponieważ mąż Magdy odszedł od niej. Zmarł też pan Żagiełtowski mąż Kasi. Spotkania rodzinne od jakiego czasu przypominały stypy a nie dawne uroczystości. Róża wypytywała się czy to prawda że na łóżku Kasi leży szarfa z czarnej krepy. Twierdziła że teraz zrozumiała historię Katarzyny i pana Żagiełtowskiego gdy on jej wyznał że dla niego jest piękna. Nagle kto zadzwonił do drzwi. Adam i Władysław rzucili się otwierać. Okazało się że to przyszła Marta.
W 10 rocznicę śmierci Kazia Róża i Adam jak zwykle poszli na cmentarz na jego grób. Potem Adam odprowadził ją do domu a sam poszedł do szkoły na sesję. Władyś nie był z rodzicami na cmentarzu ponieważ robił zadanie z matematyki którego nie chciał zaniedbać bo przygotowywał się do matury. Róża była nieszczęśliwa ponieważ całe Zycie cos traciła. Najpierw straciła beztroskie dzieciństwo, potem miłość sławę, szczęcie, Kazia a teraz traciła drugiego syna. Różą nie była do końca wierząca. Czasem bluźniła przeciw bogu ale nigdy nie zaprzeczyła jego istnieniu. Momentem przełomowym było rozstanie z Michałem gdy on wyjeżdżał do Petersburga. Oboje wtedy poszli się pomodlić a jaki czas potem okazało się że Michał zakochał się w kim innym i ją zostawił. Wtedy to przestała wierzyć że Bóg może zrobić wszystko. Czasem ,,nawracała się” ale było to tylko chwilowe. W pewnej chwili w jakim amoku postanowiła zabić męża i syna. Już miała rewolwer i chciała zastrzelić syna ale gdy tylko wyszła na dwór światło księżyca ją obezwładniło i rewolwer wypadł jej z ręki. Zawołała Adama. Razem z nim upajała się pięknem nocnego nieba. Nagle nadepnęła na rewolwer. Dopiero wtedy oprzytomniał i uwiadomiła sobie że chciała zabić syna. Obiecała sobie że jutro pokaże Władysiowi nocne niebo. Zaczęła nucić. Po chwili postanowiła pograć na skrzypcach. Gdy je już wyjęła zastanawiała się co zagrać w końcu zdecydowała się na jedną ze znanych jej melodii. Potem zagrała jeszcze dwa allegra z koncertu Brahmsa. Podczas drugiego allegra Róża zagrała w pewnym momencie nieczysto. Wtedy powróciła do wiata realnego i rozpłakała się nad własną tą klęską. W takim stanie zastał ją Adam który spóźniony wrócił z sesji do domu. Myślał ze Róża płacze o Kazia ale dopiero po chwili wyszło na jaw że Róża płacze z powodu muzyki. Opowiedziała mu co stało się w Petersburgu i dlaczego przestała grać. Po tej opowieści Adam zabrał ją do sypialni. Nad ranem poczęła Martę.
Marta była bardzo poruszona. Całkowicie zapomniała o wizycie matki. Adam i Władysław szybko objaśnili jaka jest sytuacja. Marta wpadła do salonu i już od progu zaczęła narzekać na Mirę która wzięła ją do jakiej kabalarki i że ona teraz jest zmęczona. Nawet nie przeprosiła za spóźnienie. Dopiero na końcu swej wypowiedzi zapytała się o stan zdrowia matki. Nie czekając na odpowiedź matki dalej mówiła ze nie może śpiewać ponieważ ma chrypkę. Róża talent do śpiewu u Mary odkryła dopiero gdy Marta miała 18 lat i przechodząc przez pokój gdzie grała i śpiewała Róża Marta zaśpiewała fragment pieni którego nie potrafiła zaśpiewać Róża. Marta nie miała jednak talentu pianistycznego. Więc po kilku latach nauki gry na fortepianie Marta ograniczyła się tylko do śpiewu który nie zawsze do końca zadowalał Różę. Róża nie była zadowolona z ciąży z Martą. Po jej narodzinach od razu sprowadzono mamki. Róża i Adam wydawali sprzeczne polecenia co do wychowania Marty. Matka uważała że Marta powinna hartować się na dworze a Adam że jeśli jest chora powinna siedzieć w domu. Po takiej różnicy zdań dopiero po obiedzie ustalano co w danej sytuacji należy robić. Róża nie pozwalała też Marcie bawić się zbyt dużą liczbą zabawek gdy było ich za dużo (Adam często kupował nowe zabawki) Róża chowała je do szafy. O tego zaczęły się konszachty między córką a jej ojcem. Po dojściu do porozumienia z Adamem Róża przez długi czas nie interesowała się Martą. Z wyglądu Marta bardzo przypominała ojca. Róża nigdy nie biła Marty ale czasem ją przestraszała lub umyślnie sprawiała ból. Z biegiem lat Marta coraz bardziej i częściej spiskowała z Adamem. Gdy Marta skończyła 7 lat dostała dyfterytu na który zmarł Kazio. Adam spanikowany pobiegł po pomoc do Róży. Ta jednak niewzruszenie odpowiedziała mu Bóg dał Bóg weźmie. To trochę rozzłociło Adama ale miał poczucie winy ponieważ on to samo powiedział gdy umierał Kazio. Jednak dla zachowania pozorów wezwano lekarza a Róża spełniała wszystkie jego polecenia. Po jego odejściu Róża wróciła jednak do łóżka a Marta opiekowała się Spohie, służąca i Adam. Gdy wybiła godzina podania lekarstwa Róża wstała aby podejrzeć zabiegi Adama. Dopiero godzinę później gdy Marta się krztusiła powiedziała że trzeba było podać lekarstwo. Sama odmierzyła podaną dawkę ale dodała jeszcze kilka kropel nadprogramowych. Marta jednak przeżyła. Od tego czasu Róża zmieniła swój stosunek do Marty. Gdy tylko Marta zaczęła naukę w szkole ciągle musiała być we wszystkim pierwsza. Nie ważne czy to były oceny, odznaczenie czy popisy. Marta nie miała też prawdziwych koleżanek. Nigdy z nikim nie wolno jej się było bawić. Koleżanki były zapraszane do niej tylko raz do roku na urodziny Marty ale i wtedy program był ściśle ustalony i prawie nie było w nim zabaw. Podczas zimy Marta chodziła z 2 góra 3 rewizytami do koleżanek choć Róża uważała że te koleżanki i tak są zepsute.
Marta była dzieckiem bardzo ciekawym świata. Jednak z pytaniami najczęściej zwracała się do ojca a nie do matki. Często pytała ojca dlaczego mama jest zła. Adam odpowiadał jej wtedy że Róża boi się o nią ponieważ Kazio zmarł na dyfteryt i mama bardzo przeżyła jego śmierć. Nigdy nic więcej na ten temat nie mówił Marcie. Pewnego kwietniowego dnia Róża Szla z Martą ulicami miasta. Róża miała wzrok wpatrzony w jeden punkt. Marta tego nie zauważała Chciała wymusić na matce kupno wody z sokiem dla niej w przydrożnej budce ale Róża nic nie odpowiedziała i pociągnęła ją za sobą. Okazało się że Róża śledzi jedną parę która szła przed nimi. Gdy do rodzinnego domu przyjeżdżał Władyś Marta między zajęciami miała czas wolny tylko dla siebie. Wtedy czasami wymykała się do koleżanek. Nikt nigdy nie zauważył jej zniknięcia. Róża przez całą wizytę Władysia kazała marcie chodzić odświętnie ubraną. Nie lubiła też gdy Władyś rozmawiał z Martą a szczególnie gdy brał siostrę na kolana. Zawsze wtedy pozbywała się Marty z pokoju mówiąc że ma ona dużo zadań do odrobienia. Pewnego dnia podczas ferii wielkanocnych gdy Władyś znów gościł w domu Marta jak zwykle czekała na powrót jego i Róży. Byli oni na koncercie więc wrócili dopiero po północy. Gdy przeszli do salonu (a nie jak zwykle do jadalni) Marta wybiegła do przedpokoju i wtuliła się w płaszcz matki. Usłyszała też głosy z salonu. To matka narzekała na fatalny koncert. Jej zdaniem muzycy kompletnie nie potrafili oddać uczuć. Róża opowiedziała Władysławowi o tamtej nocy kiedy chciała go zabić i jak przyszło opamiętanie (patrz rozdział 11). Nagle do salonu wpadła Marta która cały czas podsłuchiwała. Władyś i Róża drgnęli przestraszeni. Od tamtej pory Marta cieszyła się że nie należy do ich ,,strony” (choć wcześniej im zazdrościła i chciała być razem z nimi).
Gdy zbliżał się termin zapisów do szkół wyższych Róża i Adam ostro dyskutowali co do przyszłości Marty. Adam już dawno wymyli aby Martę posłać do szkoły ogrodniczej i wtedy oboje mogliby pielęgnować ogród. Róża od początku była przychylna temu pomysłowi ale tuż przed tą dyskusją zmieniła zdanie i stwierdziła że Marta powinna pojechać z nią do Warszawy i tam szkolić głos. Adam nie chciał się na to zgodzić. Wciąż wysuwał argumenty że Marta nie ma talentu muzycznego. Przywoływał nawet lekcje pianina. Róża twierdziła że owszem Marta nie ma talentu do instrumentów ale ma wyjątkowy głos który trzeba szkolić. Uważała że to ona ma większe prawo do Marty ponieważ ona ją uratowała podczas dyfterytu. Adam chciał odwieść Różę od tego pomysłu mówiąc że nie stać ich na utrzymywanie 2 domów. Na te słowa Róża zdenerwowała się. Wypomniała Adamowi domek który chciał kupić dla Władysia aby tam wszyscy dożyli swoich dni. Róża mówiła mu że wtedy to dopiero by na nic nie było ich stać. Twierdził że nauka Marty to strata czasu ponieważ Róża ma uraz do Polski i tak naprawdę nie czuje się polką a chce jechać do Warszawy jako wielka pani. Róża przypisywała sobie wszystkie zasługi w kwestii rozwoju kariery nauczycielskiej męża. Ze zwykłego nauczyciela w Warszawie stał się dyrektorem na prowincji dzięki protekcji Róży. Po jakimś czasie Róża, Adam i Marta przenieśli się do Warszawy. Marta uczyła się śpiewu a Adam był dyrektorem kursów matematyczno- przyrodniczych. Róża gdy Marta kończyła lekcje czekała na nią na rogu i gdy córka przyszła wypytywała się o wszystko ze szczegółami. Potem obie szły do domu aby wszystko jeszcze raz powtórzyć. Znów zaczęły się konszachty między Martą a Adamem. Oboje jednak już nie rozumieli się jak dawniej. Róża nie lubiła gdy Marta rozmawiała z ojcem ponieważ bała się że straci ,,cenny łup” którym może szkolić i spełniać jej niespełnione ambicje. Marta jednak podczas śpiewu z matką wyrywała się do ojca i żal jej było ze nie może razem z nim wykonywać prac ogrodniczych a tylko musi śpiewać. Potem Róża odchodziła. Przy posiłku jednak była milcząca i nic nie mówiła. Aby ją udobruchać Marta po kilku dniach siadała przy pianinie i ćwiczyła arie. 15 min później z głębi domu przybiegała Różą z prośbą aby nie kpić z muzyki. Po czym sama siadała przy pianinie i kazała ćwiczyć córce to co miała na zajęciach. Wtedy Róża uspokajała się.
Marta kochała Władysia. To jemu zawdzięczała część zabawek którymi lubiła się bawić. Gdy podrosła Marta lubiła deklamować z Władysiem wiersze. Były to dość rzadkie momenty ponieważ przeważnie Władyś przebywał z matką. A do Marty przychodził tylko wtedy matka nie mogła lub nie chciała z nim być ale wystarczyło ze Róża zawołała Władysia ten już biegł do niej nie bacząc na Martę. Pewnego dnia gdy Władyś znów przyjechał Marta nie wyszła się z nim przywitać. Gdy on przyszedł do jej pokoju wyłgała się że była nieubrana. Przy posiłku wspominano babcię Sophie. Z początku nikt nie przejął się jej śmiercią ale z czasem zaczęto dostrzegać ile robiła dla domu. Marta była przy obiedzie jakaś nieswoja. Władyś przypuścił że może jest chora. Róża na te słowa od razu wzięła Martę do okna i obejrzała jej gardło. Ale nic tam nie było. Władyś powiedział że pewnie ma lekką temperaturę dlatego jest nieswoja. Róża szybko zaprowadziła więc Martę do jej pokoju. Dała jej mleko z masłem i wsadziła pod pachę termometr. Po 15 minutach przyszła sprawdzić co i jak. Ku utrapieniu Marty termometr wskazywał 36.6 stopni. (Marta chciała być chora aby nie spotkać się z bratem). Róża dowiedziawszy się że Marta jest zdrowa wzięła ją do salonu i kazała śpiewać. Gdy skończyła okazało się że w cieniu na fotelu siedzi ojciec a obok stoi Władyś. Obaj byli zachwyceni śpiewem Marty.
Marta stała w progu salonu trochę zdezorientowana. Zaczęła się tłumaczyć dlaczego nie może dziś śpiewać. Róża po raz pierwszy nie była na nią zła o to. Wybaczyła też zachowanie Zbyszka. Jak nie ona chwaliła metody wychowawcze Jadwigi. Potem szybko zmieniła temat na właściwy czyli na wizytę u doktora Gerhardta. Gdy wszyscy wyszli Różą poradziła marcie aby czesała się z przedziałkiem po lewej stronie ponieważ tam ma naturalną zatokę we włosach. Taką samą jak Adam. Marta była zdziwiona tą przemianą Róży (Róża nie interesowała się wyglądem Marty na co dzień) Nagle klucz zgrzytnął w zamku a Zbyszek wybiegł ze swojego pokoju z okrzykiem ,,ojciec!”. Róża nie skomentowała tego ale kazała przyjść Marcie dziś po obiedzie do jej domu. Tymczasem w kuchni Sabina przygotowywała obiad więc Marta zaprosiła matkę na obiad. Róża najpierw upudrowała się i uperfumowała a następnie odpowiedziała że chętnie zostanie. Wejście Róży do jadalni wywołało małe zdziwienia na twarzy Adama, Zbyszka i Pawła (męża Marty). Paweł już przygotował się na docinki teściowej ta jednak odezwała się do niego bardzo przyjaźnie. Po krótkim powitaniu wszyscy zasiedli przy stole. Gdy Sabina wnosiła salaterkę ze śmietaną kropla spadła na obrus. Wszyscy struchleli. Róża szybko wzięła nóż i zaczęła zrzucać śmietanę na tacę. Potem opowiedziała historię jak to dostała chałwę i puszkę kawioru od żołnierza z Taganrogu. Chałwę zjadła szybko a kawioru nie otwierała miesiąc. Gdy w końcu otworzyła okazało się że kawior już się zepsuł. Zbyś znał podobną historię o sknerze który jabłko schował do kuferka. Stwierdził też że babcia źle wtedy zrobiła. Marta zwróciła uwagę Zbysiowi ale Róża i tak się tym nie przejęła. Gdy wniesiono pieczyste Zbyś pierwszy chciał dostać kawałek. Marta nie była zadowolona i po raz kolejny zwróciła mu uwagę. Róża jednak znów się tym nie przejęła. Nałożyła sobie za ten czas sałaty która była z octem(Róża nie mogła jeść niczego z octem). Jednak Matka Marty postanowiła zjeść ten jeden raz sałatę z octem. Przy tej okazji Paweł nalał wszystkim wina. Róża w tym czasie opowiedziała o swoim dziadku. Zbysiowi bardzo się spodobała ta opowieść więc poprosił też o wino. Róża w tej wyjątkowej sytuacji zgodziła się aby Paweł nalał jej wnukowi wina. Adam zaczął rozmyślać nad przemianą Róży. Nie widział powodu dla którego Róża tak bardzo się zmieniła. Róża tymczasem bawiła się wyśmienicie. W pewnej chwili powróciła do opowieści o swoim dziadku. W pewnym momencie wysłała Zbysia do kuchni po wodę dla niej ponieważ nie chciała aby Zbyś słyszał historię miłosną pradziadka i Inez która była Kreolką czyli w jej żyłach płynęła murzyńska krew. Następnie wniesiono deser. Róża zjadła go z apetytem. Gdy tylko skończyła stwierdziła że już musi iść. Kazała też iść Adamowi z nią w celu rozliczenia się ile są sobie winni. Wszyscy namawiali Różę aby jeszcze chwilkę została ale ona kategorycznie stwierdziła ze już pójdzie. Po wyjściu Róży i Adama Marta rozpłakała się. Martwiła się co się dzieje z Różą i czy przypadkiem naprawdę nie jest chora. Paweł próbował ją uspokoić. Mówił że Róża miała duży apetyt i nie wyglądała na chorą.
Na ulicy Róża przestała się spieszyć do swojego pokoju przy ulicy Wilczej. Wyjawiła ona Adamowi że owszem u Pawłów było dobrze i miło ale nie miała tam już nic do roboty. Adam chciał wziąć taksówkę ale Róża stwierdziła ze lepsza będzie dorożka ponieważ w taksówkach czuje się jak w pudle. Gdy tylko wsiedli do dorożki Różą zaczęła wspominać swoją matkę. Potem wyznała że z początku nie lubiła Polski ponieważ była ona dla niej wygnaniem i siedzibą ciotki – sekutnicy. Ale teraz przekonała się że Polska nie jest taka zła. W końcu dojechali. Adam zapłacił dorożkarzowi i weszli do mieszkania. Adam wyjął okulary ołówek i notes po czym usiadł i czekał aż żona się skończy krzątać po domu. Po niedługim czasie pili już kawę choć lekarze zabronili Róży pić kawy. Róża jednak nie słuchała warszawskich lekarzy. Nazywała ich konowałami. Wierzyła tylko doktorowi Gerhardtowi. Adam szybko zmienił temat i przeszedł do rachunków. Róża przez jakiś czas słuchała go skupiona ale nagle stwierdziła że to nie ważne ponieważ jej życie tutaj się kończy. Adam myślał że lekarze ją czymś nastraszyli i chciał się dowiedzieć co takiego się jej stało. Róża jednak nie chciała mu tego wyjawić. Prosiła aby uszanował tę jej ostatnią tajemnicę. Adam więc się dalej nie dopytywał. Zaczęli rozmawiać o swoich relacjach z innymi ludźmi po zamieszkaniu w różnych domach. Adam mieszkał z Kwiatkowską. Róża uważała ze są dobraną para. Gdy słońce zaszło Adam i Róża padli sobie w objęcia przebaczając wszystkie złośliwości jakie sobie kiedykolwiek wyrządzili.
Adam szedł niespiesznie po schodach. Właśnie pożegnał się z żoną i wracał do siebie. W bramie zderzył się z Martą. Marta widząc w jakim stanie jest ojciec jeszcze bardziej zatroskała się o matkę. Słowa ojca nie przekonały Marty że wszystko jest w porządku. Po drodze do matki Marta wspominała swoje dzieciństwo. Wspominała też swoje pierwsze miłości a szczególnie Stefana którego z czasem znienawidziła. Pamiętała też pieśń którą matka próbowała ją raz nauczyć śpiewać jednak Marcie to nie wyszło. Róża w złości podarła nuty. Po tym incydencie stwierdziła że Marta nie ma talentu muzycznego i nie potrzebne są jej lekcje muzyki. Kilka dni później Marta wybierała się wieczorem do teatru. Jak na złość wieczorem pod jej oknem zjawił się też Stefan. Przez drzwi Marta usłyszała jak matka śpiewa tę pieśń weszła do pokoju i zaproponowała że ją zaśpiewa. Róża pozwoliła jej. Tym razem wyszło przepięknie. Stefan zaś nie doczekawszy się Marty odszedł. Po jakimś czasie matka zaproponowała Marcie aby wyszła za mąż za Pawła. I tak też się stało.
Marta zastała matkę siedzącą po ciemku w fotelu Sophie. Róża chciała wyjaśnić swoje postępowanie i odwołać wszystko co wcześniej mówiła o życiu. Marta zdziwiła się ale postanowiła nie przerywać matce. Matka zaczęła od feralnych zakupów na których kupiła sobie wbrew woli Marty czerwony sweter. Potem opowiedziała jej o ostatnim pobycie w Królewcu. Róża opowiadała o wizycie u doktora Gerhardta. Róża była zła na niego gdy słuchał serca bez stetoskopu tylko przykładając ucho. Po badaniu powiedział,, takie stare a takie głupie”. To jeszcze bardziej rozjuszyło Różę. W pewnym momencie doktor powiedział że Róża ma ładny nos. Na te słowa Róży przypomniał się Michał który powiedział to samo. W tym momencie Róża opowiedziała Marcie o swojej podróży z Luizą z Rosji do Polski i o pierwszych przeżyciach w Polsce. Wytłumaczyła że dzięki Gerhardtowi potrafi teraz wszystko wszystkim wybaczyć. Tam w Królewcu czuła się tak jakby przez doktora przemawiał Michał. Skończyła opowieść. Kazała zapalić Marcie światło. Po zapaleniu światła pokazała Marcie swoją nową bransoletkę którą dała zrobić z rozsypanych turkusów. Potem wyjaśniła jak to się stało ze stała się dobra. Poradziła też Marcie aby od tego dnia często się uśmiechała i zapomniała jej dawne nauki które kiedyś mówił jej. Marta jednak nie dowierzała. Róża zaczęła ją przekonywać. Marta jednak jej nie uwierzyła. Potem oznajmiła że wkrótce wyjeżdża znów do Królewca do doktora Gerhardta ,,uczyć się od niego życia”.
Po wyjściu Marty Róża zaczęła rozpamiętywać wydarzenia minionego dnia. Przeszkadzała jej tylko duchota w pokoju. Zmęczona opadła na sofę i postanowiła się zdrzemnąć. Śniła o Michale. Znów byli razem i byli młodzi. Śniło jej się że wyszła za mąż za Michała i mają dwójkę dzieci a ona jest szczęśliwa. Nagle coś gwałtownie ją obudziło. Coś ją dusiło. Gdy się ocknęła nad nią stał Strawski i Janina. Lękali się oni o jej zdrowie. Dzwoniła też Marta ale Róża zakazała mówić Marcie jak się czuje. Zaczęły jej się śnić koszmary. Gdy ocknęła się po raz drugi wokół niej byli już obaj Strawscy i Janina.
Marta wróciła z kina późno w nocy. Paweł trochę narzekał. Gdy Marta leżała już w łóżku zadzwonił telefon. Był to Strawski który informował ją że Róża prawdopodobnie umiera. Marta szybko zaczęła się ubierać ku zdziwieniu Pawła. Marta szybko wytłumaczyła mu co się dzieje. Paweł również ubrał się i dogonił Martę przy postoju taksówek. Oboje jechali w milczeniu. Gdy dojechali do mieszkania Róży Strawski oznajmił że już jest trochę lepiej a Róża jest przytomna. Był tam też lekarz pogotowia. Zapewniał że wyzdrowieje. Rano mieli zacząć kurację. Po wyjściu lekarza do pokoju weszli Władyś z Jadwigą. Jadwiga od razu wydała odpowiednie supozycje co kto ma robić. W pewnym momencie puls u Róży zaczął słabnąc. Był już prawie niewyczuwalny. Marta zadzwoniła po lekarza. Obiecał zaraz przyjść. Jednak nie zdążył. Róża umarła gdy wszedł do mieszkania. Adam nie mógł w to uwierzyć. Marta przykryła ciało Rózy czarnym koronkowym szalem który pozostał jeszcze z Taganrogu.