POWSTANIE W WARSZAWSKIM GETCIE I POLACY cz. 5
Ruth Altbeker Cyprys często wychodziła z getta na aryjską stronę Warszawy:
Przyznaję, poczatkowo nie zakładałam opaski… Ale później ładna kobieta, młoda i silna, pojawiła się na ulicach i terroryzowała młode Żydówki nie noszące gwiazdy. Nigdy się nie dowiem czy była wariatką, jak niektórzy mówili, czy Niemką, albo jak sugerowali inni, Polką nienawidzącą Żydówek. Kiedy tylko zobaczyła młodą Żydówkę, wściekle krzyczała 'Żyd', i atakowała i biła nieszczęsną ofiarę przy akompaniamencie dzikich wrzasków. Pamiętam jak pewnego dnia na początku stycznia 1940, szłam Marszałkowską ze starszą kobietą i spokojnie sobie gadałyśmy. Nagle usłyszałam znany mi piszczący krzyk i jakieś 20 m przede mną zauważyłam tę niebezpieczną kobietę biegnącą w moim kierunku. Nie było wtedy wielu ludzi na ulicy, i moja zaawansowana ciąża mnie spowalniała. Próbowałam uciec, ale dystans między nami się zmniejszał. Odchodząc od zmysłów wskoczyłam na chodnik, pewna że mnie dorwie. Nie mogłam oczekiwać na żadną pomoc przechodniów, którzy bali się iż może być Niemką. Bezradna i zrozpaczona myślałam, że nie było dla mnie żadnego ratunku. Nagle motorniczy przejeżdżającego tramwaju, widząc co się działo, zatrzymał tramwaj przy mnie. Krzyknął bym szybko wskoczyła, i z całą siłą podciągnęłam się i tramwaj ruszył, zostawiając dziko gestykulującą straszną kobietę. [435]
Natan Gross, który przeniósł się do Warszawy z Krakowa, i uchodził za chrześcijanina:
Ale dlaczego wyśmiewali mnie wyrzutki polskiego społeczeństwa, osady, szumowiny? Czy Niemcy nie pokazali im kto jest szefem? Najwyraźniej nie. Ale bardziej inteligentna część społeczeństwa i bardziej oświeceni robotnicy - zwykli, przyzwoici ludzie - oferowali solidarność, strach i współczucie (nawet jeśli robili to biernie)…
Warszawscy motorniczy tramwajów okazywali wielki patriotyzm, oddanie ruchowi oporu i lojalność wobec ukrywających się Żydów. Ale ci dwaj byli wyjątkowymi kanaliami. Pewnego wieczora weszli do mieszkania p. Saneckiej i zażądali dużej kwoty w gotówce. Szantażowali też przyjaciółkę Saneckiej, która nie miała nic wspólnego z judaizmem. Kobiety nie dały się zastraszyc. W rezultacie podli tramwajarze poszli na policję. Panią Sanecką i przyjaciółkę wsadzono do więzienia, ale tak samo ci dwaj krwiopijcy, gdyż Sanecka oskarżyła ich o wymuszanie. W więzieniu spędzili ponad pół roku, i rzekomo dostali dobre cięgi (prawdopodobnie dlatego, że próbowali sami prowadzić biznes, nie dzieląc się zyskami w zawodowymi wymuszaczami). Po wypuszczeniu dwaj tramwajarze przeprowadzili się na Ciasną; nie mogli znieść pogardy z jaką traktowali ich pozostali mieszkańcy. Przyjaciółkę p. Saneckiej zwolniono po kilku dniach, a Sanecka spędziła za kratami kilka tygodni. Do jej uwolnienia w dużej części przyczyniła się dozorczyni p. Kowalska, która potwierdziła aryjski status Saneckiej, i stwierdziła iż zna ją od czasów przedwojennych…
Ludzie bali się wynająć pokój Ninie, gdyż uważali ją za Żydówkę. Ale to było typowe, że nigdy nie ulegała wymuszaczom, mimo że całe dnie spędzała biegając po mieście z podziemną literaturą. Jeśli nie czułeś się Żydem, to nikt nie próbował cię szantażować, niezależnie od tego jak 'źle' wyglądałeś. [436]
Miriam Peleg-Mariańska, Żydówka współpracująca z Radą Pomocy Żydom:
Były też inne [niemieckie] plakaty, zarówno w Warszawie jak i w Krakowie, mówiące, że 'Żyd – wesz – tyfus plamisty', z odpowiednimi obrazkami i innymi haniebnymi sloganami… Widziałam wielu Polaków którzy czuli się bardzo obrażeni tą podłą propagandą…
Do tramwaju [w Warszawie] wszedł chłopak i śpiewał podłą piosenkę… Spojrzałam na "Teodora" [Adam Rysiewicz]. Zobaczyłam jak zacisnął zęby, tak że zbielała mu szczęka. Na następnym przystanku złapał chłopaka za kołnierz i wyrzucił go z wagonu… Sam pozostał w środku. Bałam się reakcji pasażerów, ale nikt nie powiedział ani słowa. [437]
[435] Ruth Altbeker Cyprys, Skok dla życia… /A Jump For Life: A Survivor’s Journal from Nazi-Occupied Poland (New York: Continuum, 1997), 24.
[436] Natan Gross, Kim jesteś, panie Grymek? / Who Are You, Mr. Grymek? (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2001), 130, 206, 251.
[437] Miriam Peleg-Mariańska i Mordecai Peleg, Świadek: życie w okupowanym Krakowie / Witnesses: Life in Occupied Kraków (London and New York: Routledge, 1991), 151–152.
Irena Bakowska, wtedy nastolatka, była w grupie 6 Żydów przemyconych z Warszawy na wieś:
"Weszliśmy do przedziału kolejowego już zajmowanego przez chrześcijańskich Polaków … Przywitano nas przyjaźnie, i człowiek siedzący sam przesiadł się i usiadł z 4 kompanami… Konduktor, chrześcijański Polak, wszedł do przedziału by sprawdzić bilety… odkryliśmy opaski by się zidentyfikować. Obserwowałam reakcję chrześcijańskich polskich pasażerów z wielkim lękiem…
Ale postawa chrześcijańskich pasażerów była pełna sympatii, a nie wrogości. Zaczęli rozmawiać z nami, i namawiali nas do wyrzucenia opasek i żydowskiej tożsamości… Ta piątka ludzi wydawała się naprawdę troszczyć o moje przeżycie, powtarzając wielokrotnie, że mogłabym się uratować i przeżyć jako Polka. Przekonywali mnie, że wszyscy Polacy nie czuli do nas nienawiści, i nie chcieli byśmy zginęli". [438]
Oświadczenie Krajowego Komitetu Żydowskiego 22 lipca 1944:
Mamy szczególnie głębokie i szczere związki z walczącym, demokratycznym polskim podziemiem. Nasze oczy są otwarte. Wiemy, że pewien segment polskiego społeczeństwa jest nadal skażony antysemityzmem… Tym bardziej jasno i pięknie wyróżniają się liczne akty poświęcenia i bezinteresownej pomocy ze strony demokratycznych i robotniczych elementów polskiego społeczeństwa. Głęboko humanitarna postawa znacznej części polskich wykształconych klas, działaczy wielu ruchów, i wielu dobrych, prostych ludzi, będzie na zawsze wyryta w umysłach polskiego żydostwa. [439]
W świetle powyższego oświadczenia widać, że komentarz Jürgena Stroopa, że "polska ludność z zadowoleniem przyjęła środki zastosowane przeciwko Żydom", bezinteresownie i niewątpliwie umieszczono w jego raporcie po to, żeby uspokoić swoich przełożonych. W tym samym fragmencie Stroop doniósł, że zatwierdził specjalną proklamację informującą polską ludność o przyczynach zniszczenia dawnej dzielnicy żydowskiej, w której obwinił Żydów za "niedawne zabójstwa w Warszawie i masowe groby znalezione w Katyniu". Proklamacja wezwała Polaków do pomocy w zwalczaniu komunistycznych agentów i Żydów. [440] Wcześniejszy komentarz Stroopa o Polakach, do których odnosi ię jako "bandytów", można zatem interpretować jako chełpliwe oświadczenie o sukcesie jego misji w Warszawie. Z historycznego punktu widzenia trzeba to odrzucić jako kawałek nieuzasadnionej propagandy. W tym sensie warto zauważyć, że nazistowska machina propagandowa z jej typowym zakłamaniem i niespójnością, jednocześnie publikowała raporty w wielu niemieckich dziennikach, po odkryciu rzezi katyńskiej, winą za którą Niemcy próbowali obarczyć Żydów, polskie społeczeństwo spontanicznie atakowało getto w Warszawie żeby mordować Żydów, i że to niemiecka policja musiała interweniować by chronić Żydów. Plakaty z informacją o rzekomym polskim ataku na getto znajdowały się w wielu miastach Generalnej Guberni. [441] Ale jednocześnie plakaty w Warszawie głosiły, że Niemcy podjęli się destrukcji getta z powodu kryminalnej działalności Żydów, którzy sympatyzowali z bolszewikami, i wzywały Polaków do mordowania Żydów, którzy uciekli z getta. [442]
[438] Irena Bakowska, Nie wszystko stracone: pamiętnik młodej kobiety / Not All Was Lost: A Young Woman’s Memoir, 1939–1946 (Kingston, Ontario: Karijan, 1998), 142–44.
[439] “Głos z otchłani,” lipiec 1944. Cyt. w Paweł Szapiro, red., Wojna żydowsko-niemiecka: Polska prasa konspiracyjna 1943–1944 o powstaniu w getcie Warszawy (London: Aneks, 1992), 415.
[440] Jürgen Stroop, Raport Stroopa… / The Stroop Report: The Jewish Quarter of Warsaw Is No More! (New York: Pantheon Books, 1979) – zob. s. 11 głównego raportu Stroopa, nota końcowa 9.
[441] Liczne publikacje polskiego podziemia o tym pisały. Zob. Paweł Szapiro, red., Wojna żydowsko-niemiecka: Polska prasa konspiracyjna 1943–1944 o powstaniu w getcie Warszawy (London: Aneks, 1992), 152, 156–157, 163, 171, 184, 212.
[442] Ibid., 185, 190, 201, 271.
Innym często przywoływanym obrazem jako "dowód" rzekomgo powszechnego braku wrazliwości polskich warszawiaków na los Żydów jest ten o Polakach cieszących się na karuzeli wzniesionej przez Niemców w sierpniu 1942 na Pl. Krasińskich koło muru getta, w celach propagandowych. Metaforyczną karuzelę rozsławił wiersz Czesława Miłosza "Campo di Fiore", choć oczywiście o żadnym Polaku który przyszedł na tę rozrywkę podczas uroczystości Wielkiego Tygodnia, kiedy chrześcijanie szli do warszawskich kościołów, nie można powiedzieć, że reprezentuje polskie społeczeństwo. Co ważniejsze, jak wiemy z raportu słynnego podziemnego kuriera Jerzego Lerskiego, co potwierdził Władysław Bartoszewski i inni, ten obraz to oszustwo: karuzela przestała funkcjonować tuż po wybuchu powstania 19 kwietnia 1943. [443] Prof. Krzysztof Dunin-Wąsowicz, członek polskiego podziemia został uhonorowany przez Yad Vashem za ratowanie żydów, mówi kategorycznie, że widział karuzelę działającą tylko rano w dniu kiedy niespodziewanie wybuchło powstanie, i że już nie działała tego dnia po południu. [444] Często najbardziej rażące antysemickie komentarze wypowiadali Żydzi udający Polaków, którzy uważali, że muszą odwrócić podejrzenia, dostosowując się do ich stereotypów Polaków-"antysemitów". Na przykład Żydówka pracująca dla niemieckiego dentysty w Warszawie "odkryła, że wśród 7 osób pracujących w jego laboratorium i biurze było 2 innych Żydów z fałszywymi papierami. Wpadła na to kiedy podczas przerwy na kawę próbowali prześcignąć dobrego lekarza swoimi antysemickimi uwagami". [445] Żydówka udająca Polkę, która obserwowała płonące getto z dachu swojego domu, konkurowała z innym Żydem, którego tożsamości nie znała, wygłaszającego antysemickie uwagi. Rzeczywiście, podczas powstania tysiące Żydów po aryjskiej stronie gromadziły się w pobliżu murów getta, by obserwować co się dzieje.
Po stłumieniu powstania w warszawskim getcie, w ruinach getta Niemcy zbudowali obóz koncentracyjny [KL Warschau] gdzie więzili Polaków i Żydów sprowadzanych z innych części Europy.
Timothy Snyder, amerykański historyk:
Żydowscy robotnicy z KL Warschau mieli wykonywać główne zadania w ruinach: niszczyć budynki w byłym getcie, które jeszcze stały po pożarze w kwietniu i maju 1943, wyszukiwać kosztowności które Żydzi mogli zostawić, i zachęcać Żydów jeszcze ukrywających się do wyjścia i poddania się. Niektórych żydowskich robotników wysyłano, w mundurach w paski i drewniakach, do pracy poza murami byłego getta. Między tymi zagranicznymi Żydami i Polakami w Warszawie zawiązywała się przyjaźń, pomimo barier językowych. Jeden z tych robotników pamiętał scenę poza murami getta: "Polski chłopak, może 14-letni, źle ubrany, stał obok nas z koszyczkiem, w którym było kilka małych jabłek. Spojrzał na nas, myślał przez chwilę, a następnie złapał koszyczek i rzucił go nam. Pobiegł do innych chłopców sprzedających zywność, i nagle ze wszystkich stron spadały na nas chleb i owoce. Najpierw pilnujący nas SS-mani nie wiedzieli co robić, byli tak zaskoczeni tym niespodziewanym [i niebezpiecznym] wyrazem solidarności. Następnie zaczęli wrzeszczeć na chłopców i celować w nich karabiny maszynowe, i bić nas za przyjęcie jedzenia. Ale to nas nie bolało, nie zwracaliśmy uwagi. Pomachaliśmy tym chłopcom by podziękować za jedzenie".
[443] Jerzy Lerski, Emisariusz “Jur” (London: Polish Cultural Foundation, 1984), 107; Władysław Bartoszewski, “Wierni Krajowi,” Zeszyty Historyczne (Paris), vol. 71 (1985): 229; Zbigniew Wolak, “Efektowny symbol literacki—ale fałszywy,” Życie Warszawy, 26.05. 1993; wywiad Wojciecha Klewiec z Tomaszem Szarota, “Miasto paragrafu śmierci,” Rzeczpospolita, 26–27.03.2011 (według jednej wersji, karuzela zepsuła się w Poniedziałek Wielkanocny 26 kwietnia). Zdaniem historyka Tomasza Szarota, były tam 2 karuzele umieszczone przez Niemców w celach propagandowych, jedna z nich wtedy nie działała, drugą wkrótce zamknięto: Tomasz Szarota, “Czy śmiały się tłumy wesołe? Karuzela na Placu Krasińskich,” Rzeczpospolita, 28.03.2004; Tomasz Szarota, Karuzela na Placu Krasińskich: Studia i szkice z lat wojny i okupacji (Warsaw: Rytm, and Fundacja “Historia i Kultura”, 2007), 149–69; Tomasz Szarota, “Karuzela na Pl. Krasińskich: 'czy śmiały się szczęśliwe tłumy'? / The Merry-Go-Round on Krasiński Square: Did the ‘happy throngs laugh’? Debata o postawie mieszkańców Warszawy wobec powstania w getcie" / w Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 26: Jews and Ukrainians (Oxford and Portland, Oregon: The Litman Library of Jewish Civilization, 2014), 493–515. Dla potwierdzenia, że jedna karuzela nie działała, zob. Arthur Ney, Godzina W / W Hour (Toronto: Azrieli Foundation, 2014), 59. Zob. też następujące świadectwa odnoszące się do działania karuzeli: Collins Harvill, 1990), 164; Ruth Altbeker Cyprys, Skok po życie… / A Jump For Life: A Survivor’s Journal from Nazi-Occupied Poland (New York: Continuum, 1997), 133; Stanisław Śreniowski, Z "Księgi Szaleństwa i Okrucieństwa" / From the Book of Madness and Atrocity,” w Holocaust: Studies and Materials, vol. 1 (2008): 313–14; “Kołakowski o wojnie i swoim dzieciństwie,” wywiad przez Zbigniewa Mentzel, Gazeta Wyborcza, 13.10.2007.
[444] Jacek Leociak, Ratowanie: Opowieści Polaków i Żydów (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2010), 69–70.
[445] Yehuda Nir, Stracone dzieciństwo: dziennik / The Lost Childhood: A Memoir (San Diego, New York and London: Harcourt, Brace, Jovanovich, 1989), 94.
Po październiku 1943 Żydów z KL Warschau zmuszono do wykonania jeszcze jednego zadania: pozbycie się ciał Polaków zabranych z Warszawy i zabitych w ruinach getta. Polaków przywieziono na teren byłego getta w ciężarówkach w grupach 50-60, gdzie karabinami maszynowymi zabijali ich w lub koło KL miejscowi SS-mani i inna jednostka policyjna. Żydowscy więźniowie mieli wtedy utworzyć Komando Śmierci , które usuwałoby ślady egzekucji. Z drewna z ruin getta układali stos, i warstwami układali ciała i drewno. Wtedy Żydzi polewali stosy benzyną i je podpalali. Ale było to Komando Śmierci w bardziej niż zwykłym sensie. Kiedy ciała Polaków się spaliły, SS-mani zastrzelili żydowskich robotników, którzy budowali stosy, i wrzucali ich ciała w płomienie. [446]
[446] Timothy Snyder, Skrwawione ziemie: Europa między Hitlerem i Stalinem / Bloodlands: Europe Between Hitler and Stalin (New York: Basic Books, 2010), 296–97.
Ratowanie Żydów w Warszawie
Rescue of Jews in Warsaw
Niemieckie ogłoszenie ostrzegało przed karą śmierci za pomoc Żydom:
Ogłoszenie podpisane przez 'szefa Warszawskiej Policji Rejonowej' wywieszono po całym mieście, by przypomnieć ludności, że każdy pomagającym Żydom poza gettem w jakikolwiek sposób poniesie karę śmierci. Groziło też deportacją do obozu koncentracyjnego każdemu kto nie poinformował policji o obecności Żyda poza murem getta. [447]
Władysław Bartoszewski, polski historyk, członek-załozyciel Żegoty (polskiej wojennej Rady Pomocy Żydom), odznaczony przez Yad Vashem:
Próba ochrony jednego ukrywającego się Żyda przez dłuższy czas wymagała współpracy kilku, czasem dziesięciu osób. Szacując liczbę Żydów ukrywających się w samej Warszawie – około 15.000 jesienią 1943, "ulokowanych w domach 2-3.000 polskich rodzin", Emanuel Ringelblum [kronikarz warszawskiego getta] dokonał następujących wyliczeń:
"Biorąc pod uwagę to, że 2-3.000 polskich rodzin działało za wiedzą i zgodą swoich najbliższych krewnych, dojdziemy do wniosku, że co najmniej 10-15.000 polskich rodzin w Warszawie pomaga ukrywać Żydów. Zakładając, że przeciętna rodzina składa się z 4 osób, to reprezentuje 40-60.000 ludzi [z polskiej chrześcijańskiej ludności około 800.000]".
W tym miejscu należy dodać, że tysiące ludzi już wcześniej angażowało się w pomoc wielu Żydom, którzy pomimo wszystkich wysiłków nie zostali uratowani, a zatem ci ludzie nie są objęci w szacunkach Ringelbluma. Pewne jest również, że wielu Żydów, którzy w 1943 nadal żyli w polskim środowisku i od dawna byli skutecznie chronieni, nie przetrwało do końca wojny. Aresztowano ich w domu, w wielu przypadkach razem z tymi, którzy ich chronili, lub z lapano na ulicy. Nieokreślona liczba Żydów ukrywających się w Warszawie zginęła podczas powstania warszawskiego w sierpniu i wrześniu 1944, dzieląc losy ludności walczącej, a później zniszczonego miasta. [448]
Gunnar S. Paulsson, historyk holokaustu:
W grupie ludzi, o których wiadomo, że ryzykowali życiem by ratować Żydów, Polska stoi na szczycie, stanowiąc ponad 1 / 3 wszystkich "Sprawiedliwych Gojów"…
Z 27.000 żydowskich uciekinierów w Warszawie, 17.000 jeszcze żyło 15 miesięcy po zniszczeniu getta, w przededniu powstania polskiego w 1944. Z 23.500 osób, które nie dały się wciągnąć w program Hotelu Polskiego [w którym około 3.000 bogatych Żydów na stronie "aryjskiej" zwabili z ukrycia żydowscy agenci Gestapo na fałszywe obietnice opuszczenia nazistowskiej Europy na zagraniczne paszporty] [449], do tej pory przeżyło 17.000 osób. Z tych 17.000 w powstaniu warszawskim w 1944 zginęło 5.000, a około 10.500 nadal żyło kiedy nadeszło wyzwolenie…
Tak się składa, że istnieje doskonały standard porównania, ponieważ szacuje się, że w Holandii 20–25.000 Żydów ukryło się - mniej więcej tyle samo, co w Warszawie - z czego 10–15.000 przeżyło - znowu, mniej więcej ta sama liczba . Wniosek jest zatem dość zaskakujący: pomijając akty wojny i nazistowską perfidię, szanse Żyda na przeżycie w ukryciu w Warszawie nie były gorsze w żadnym razie niż w Holandii.…
[447] Władysław Bartoszewski, "Męczeństwo i walka Żydów w Warszawie pod okupacją niemiecką / The Martyrdom and Struggle of the Jews in Warsaw under German Occupation 1939–43, w Władysław Bartoszewski i Antony Polonsky, red., Żydzi w Warszawie: historia / The Jews in Warsaw: A History (Oxford: Basil Blackwell + Institute for Polish-Jewish Studies, 1991), 341.
[448] Władysław Bartoszewski, Łaczy nas przelana krew… / The Blood Shed Unites Us: Pages from the History of Help to the Jews in Occupied Poland (Warsaw: Interpress Publishers, 1970), 222.
[449] Zob. Abraham Shulman, Sprawa Hotelu Polskiego: historia jednego z najbardziej zagadkowych epizodów II wojny światowej / The Case of Hotel Polski: An Account of One of the Most Enigmatic Episodes of World War II (New York: Holocaust Library, 1982), passim; Barbara Stanisławczyk, Czterdzieści twardych (Warsaw: ABC, 1997), 23, 26–27; Teresa Prekerowa, “Sprawa Hotelu Polskiego,” Polityka (Warsaw), no. 20 (1987).
A zatem mała liczba ocalonych nie jest rezultatem polskiej wrogości wobec Żydów… Żydów deportowali z gett do obozów śmierci nie Polacy, a niemieccy żandarmi, przy wsparciu ukraińskich i bałtyckich pomocników, i z narzuconą współpracą policji w getcie. Ani polska policja, ani żadna grupa polskich cywilów nie uczestniczyła w deportacjach w żadnym istotnym stopniu, ani nie byli w personelu obozów śmierci. Ani los Żydów których zabierano na śmierć nie zależał w znaczącym stopniu od postaw i działań narodu od którego byli odizolowani murami i drutem kolczastym…
27.000 Żydów w ukryciu w Warszawie polegało na około 50-60.000 ludzi zapewniających kryjówki i kolejne 20-30.000 udzielających innych form pomocy; z drugiej strony szantażyści, agenci policji i inne czynne elementy antyżydowskie liczyły może 2-3.000, każdy uderzający w 2-3 ofiary miesięcznie. Inaczej mówiąc, pomocnicy przeważali łowców o około 20-30 do 1. Czynni pomocnicy Żydów stanowili 7-9% ludności Warszawy; sami Żydzi 2.7%, łowcy może 0.3%, i cała siatka – Żydzi, pomocnicy i łowcy - stanowili tajne miasto liczące co najmniej 100.000: 10% ludności Warszawy, ponad 2 razy więcej niż liczba 40.000 członków wychwalanego polskiego podziemia wojskowego - AK…
Ilu ludzi w Polsce ratowało Żydów? Z tych którzy spełnili kryteria Yad Vashem – może 100.000. Z tych którzy oferowali drobne formy pomocy – może 2-3 razy więcej. Z tych którzy byli pomocnikami biernymi – niewątpliwie większość społeczeństwa. Wszystkie te działania, wielkie i małe, były konieczne do ratowania Żydów w Polsce. [450]
Dla porównania można zbadać przypadek Holandii. Szacuje się, że 20.000–25.000 Żydów ukryło się, głównie w Amsterdamie, z których 10.000–15.000 przeżyło wojnę. Ogólny wskaźnik przeżycia w Holandii wynosił zatem 40–60%, a w Warszawie, po wyrównaniu pola gry, teoretycznie 55–75%. Tak więc wskaźnik zniszczenia wśród ukrywających się Żydów w Warszawie był stosunkowo niski, wbrew oczekiwaniom i współczesnym poglądom. Głównymi przeszkodami dla przetrwania Żydów w Warszawie były pułapka Hotel Polski i powstanie z 1944 i jego następstwa [w których zginęło około 200.000 cywilów, w tym kilka tysięcy Żydów], a nie możliwość odkrycia czy zdrady.
Pomimo częstych przeszukiwań domów i panującego w Warszawie nazistowskiego terroru (czego nie było w Holandii), i pomimo wymuszaczy, szantazystów i tradycji antysemickich (dużo mniej powszechne w Holandii), szansa że ukrywający się Żyd zostanie zdradzony była mniejsza w Warszawie nić w Holandii.
… jasne jest, że Warszawa była najważniejszym ośrodkiem działalności ratunkowej, na pewno w Polsce i prawdopodobnie w całej okupowanej Europie. W mieście była, być może, 1 / 4 wszystkich Żydów ukrywających się w Polsce… 27.000 Żydów w ukryciu też niewątpliwie stanowiły największą grupę tego rodzaju w Europie… [451]
[450] Gunnar S. Paulsson, “"Ratowanie Żydów przez nie-Żydów w okupowanej przez nazistów Polsce" /The Rescue of Jews by Non-Jews in Nazi-Occupied Poland, The Journal of Holocaust Education, vol. 7, nos. 1 & 2 (lato/jesień 1998): 19–44.
[451] Gunnar S. Paulsson, "Demografia Żydów w ukryciu w Warszawie 1943-1945" /The Demography of Jews in Hiding in Warsaw, 1943–1945, w: Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 13 (2000): 78–103, s. 96 i 99. Zob. też Gunnar S. Paulsson, "Unikanie holokaustu: nieodkryty kontynent historiografii holokaustu" / Evading the Holocaust: The Unexplored Continent of Holocaust Historiography, w John K. Roth i Elisabeth Maxwell, red., Pamiętanie dla przyszłości: holokaust w wieku ludobójstwa / Remembering for the Future: The Holocaust in an Age of Genocide (Houndmills, Basingstoke, Hampshire and New York: Palgrave, 2001), t. 1, 302–318; Gunnar S. Paulsson, "Powrót do Ringelbluma: relacje polsko-żydowskie w okupowanej Warszawie 1940-1945" / Ringelblum Revisited: Polish-Jewish Relations in Occupied Warsaw, 1940–1945, w Joshua D. Zimmerman, red., Sporne wspomnienia: Polacy i Żydzi podczas holokaustu i później / Contested Memories: Poles and Jews during the Holocaust and Its Aftermath (New Brunswick, New Jersey and London: Rutgers University Press, 2003), 173–92.
Gunnar S. Paulsson, autor Tajne miasto: ukryci Żydzi Warszawy 1940-1945 / Secret City: The Hidden Jews of Warsaw, 1940–1945 (New Haven and London: Yale University Press, 2002), napisał o następujących odkryciach na H-Holocaust Net Discussion List 5.11.2001:
Czy bezpieczniej było w getcie niż na aryjskiej stronie?
Przed deportacjami, tak. Po rozpoczęciu deportacji, nie.
Dane statystyczne:
Z tych którzy weszli do warszawskiego getta w listopadzie 1940, około 70% żyło kiedy 22 lipca 1942 rozpoczęły się deportacje. Z tych którzy uciekli do aryjskiej części około 60% przeżyło do powstania warszawskiego w 1944, i 40% przeżyło wojnę. Pośród tych którzy nie uciekli, wskaźnik przeżycia był poniżej 1%.
Gdyby ludzie znali szanse, to uważam, że uciekliby bez względu na wszystko, z czy bez pieniędzy, kontaktów czy prospektów: szanse były większe jeśli zapukało się do drzwi Polaków o poprosiło o wpuszczenie, niż jeśli zostało się i wierzyło Niemcom. Ringelblum tak pisze o Aktion 1942:
"Każdy z którym rozmawiam mówi to samo: 'Nie powinniśmy pozwolić na deportacje. Powinniśmy wyjść na ulice, wszystko podpalić, wysadzić mury i uciec na drugą stronę. Niemcy dokonaliby odwetu, co kosztowałoby dziesiątki tysięcy ofiar, ale nie 300.000'".
Oczywiście, ludzie nie znali tych statystyk, ani nie wiedzieli (aż tam dotarli) jaka będzie sytuacja na 'drugiej stronie'. Ich decyzja opierała się na przypuszczeniach, i ograniczona brakiem wiedzy.
Czy musiało się mieć nie-żydowski wygląd, dobrą znajomość polskiego, pieniądze i kontakty, żeby przeżyć na aryjskiej stronie?
Oczywiście, im lepiej można było się wmieszać, i im większe miało się zasoby, tym lepiej. Ale nawet ci którzy myśleli, że mogą się perfekcyjnie wmieszać, stawali się kozłami ofiarnymi dla szmalcowników (szantażystów), do tego stopnia, że oni najwyraźniej nie wmieszali się tak dobrze jak myśleli. Istniały liczne różnice kulturowe, które mogły rozróżnić nawet dobrze zasymilowanych Żydów od Polaków, np. obrzezanie, brak znajomości katolickich modlitw czy zwyczajów.
Język polski który był "zbyt dobry" (literacki a nie potoczny), "smutne oczy", nerwowość itd. Jako przykład licznych drobnych "podpowiedzi", polski dozorca tak napisał o swoich lokatorach: "Od razu mogłem powiedzieć czy byli Żydami. Nie miewali gości, i nigdy nie dostawali poczty".
Dlatego nawet jeśli miało się domniemane cechy, to nie czuło się zupełnie bezpiecznym. Ale większości Żydom w ukryciu brakowało jednej czy więcej ich, i w rezultacie napotykali na problemy.
Zawsze były sposoby na obchodzenie ich. Przede wszystkim, jeśli nie można było udawać Polaka, można było żyć "pod powierzchnią", jak Ringelblum ze swoją grupą.
"Nie-aryjski" wygląd można było kamuflować (np. nosząc welon albo bandaż), osoby słabo znające polski mogły udawać głuchego niemowę albo obcokrajowca. Osoby bez pieniędzy (tzn. wszyscy po kilku spotkaniach ze szmalcownikami) żyli pracując np. jako służący czy krawcowe), z nielegalnego handlu, sprzedając dobytek, pożyczając od przyjaciół, z prywatnej dobroczynności, albo (pod koniec) z pomocą filii róznych agencji pomocy. Jeśli mieszkało się "na powierzchni", mogło się korzystać z garkuchni czy tanich pensjonatów należących do polskiej agencji społecznej RGO. Można było też zgłosić się do pracy w Niemczech. Grupa dzieci utrzymywała się ze sprzedaży papierosów (słynni "sprzedawcy papierosów na Pl. Trzech Krzyży") [452], inni z żebractwa, śpali w piwnicach i na strychach, albo w ruinach po bombardowaniach, albo opuścili Warszawę i pracowali na roli.
Inaczej mówiąc, przekonanie, że ucieczka na aryjską stronę była tylko dla uprzywilejowanych, którzy dobrze się zasymilowali, o "dobrym wyglądzie" i z dużymi pieniędzmi, było bardziej mitem niż rzeczywistością. Pamiętając o tym, że 23% Żydom pozostałym po Aktion 1942 udało się uciec, to nie byli oni taką maleńką i ograniczoną mniejszością.
Powinno się też pamiętać, że po 20 latach polskiej niepodległości, większość Żydów potrafiła płynnie mówić po polsku, nawet jeśli jidysz był ich tubylczym językiem: każdy w wieku poniżej 30 lat byłby edukowany w polskich szkołach państwowych, i polski był językiem lekcyjnym nawet w [niektórych] żydowskich szkołach prywatnych. [Autor wydaje się przesadzać co do płynności Żydów w języku polskim. Mimo że większość warszawskich Żydów posługiwała się niezłym, choć z akcentem polskim, w sztetlach znajomość polskiego często była słaba, a we wschodniej Polsce często nieistotna, jeśli w ogóle. Ogromna większość Żydów deklarowała jidysz i (dużo rzadziej) hebrajski jako ich ojczysty język.]
I na koniec, ludzie którzy nie mieli żadnych zasobów finansowych mogli polegać na 'szaber' – własność deportowanych Żydów, którą pracownicy Werterfassung mogli "ukraść" i sprzedać.
Czy wielu ludzi wracało do getta, bo nie potrafili zadomowić się na aryjskiej stronie?
Yisrael Gutman odgaduje, że niw więcej niż 2.000 ludzi wróciło do getta. (Żydzi Warszawy / The Jews of Warsaw, s. 395). Mój szacunek jest nieco mniejszy, około 600, albo 1 na 40 z tych którzy uciekli.
Wielu Żydów wróciło do getta tuż przed wybuchem powstania by być z rodzinami na Pesach. Niemcy ustanowili też specjalny sierociniec dla dzieci wracających z aryjskiej części przez polskie rodziny, głównie dlatego, że ich rodzice zginęli w Aktion 1942, i nikt nie był w stanie za nich płacić. Ten sierociniec (przy Dzikiej) zlikwidowano w drugiej Aktion w styczniu 1943, i w ten sposób zginęło około 100 dzieci.
Poza tymi dwiema konkretnymi sytuacjami, jest bardzo mały ślad w dziennikach ludzi wracających do getta. Po pierwsze, było to możliwe tylko kiedy getto jeszcze istniało, a więc tylko przez krótki okres po głównej fali ucieczek, która rozpoczęła się we wrześniu 1942. Ludzie którzy podjęli trudną decyzję o ucieczce, na ogół już zdecydowali, że getto zostało skazane na zagładę, i jeśli nie mogli znaleźć dla siebie miejsca "po aryjskiej stronie", mieli tendencję do wybierania innych opcji, takich jak zgłaszanie się do pracy w Niemczech lub opuszczanie Warszawy na wieś. Ponadto, niektórzy z tych, którzy wrócili do getta, uciekli ponownie. (Ich nie wliczam, może wlicza ich Gutman.)
Czy możliwe jest żeby przypdków powrotu do getta nie opisywano w pamiętnikach? Tak nie myślę. Na każdych 9 Żydów pozostałych w getcie po Aktion 1942, około 2 uciekło i 1 przeżył wojnę. Zyd który uciekł i później wrócił do getta bardzo prawdopodobnie miał kilku bliskich przyjaciół lub krewnych, którzy przeżyli i mogli opowiedzieć historię. Najwyraźniej przeżycia innych którym się nie udało albo udało było istotnym czynnikiem w podjęciu decyzji ucieczki, i kłębi się w dyskusjach pamiętnikarzy na ten temat.
Dlatego uważam, że opinia iż były tysiące Żydów którzy próbowali uciec ale bez sukcesu jest czymś w rodzaju miejskiego mitu.
[452] Pojawiły się pewne obawy dotyczące tych sprzedawców papierosów, niektórzy z nich byli żydowskimi dziećmi. Kupowali i sprzedawali papierosy od Niemców, i niektórzy agenci Gestapo wiedzieli o ich pochodzeniu. Znani byli z zaczepiania przechodniów i angażowania ich w rozmowę, co może oznaczać ich reakcję. Zob. David J. Landau, alias Dudek, Janek and Jan, Zaklatkowany:… / Caged: A Story of Jewish Resistance (Sydney: Macmillan, 2000), 272.
Czy niegościnne warunki po stronie aryjskiej ograniczały możliwości ucieczki?
Ponownie tak nie sądzę. Raczej głównymi czynnikami ograniczającymi, po rozpoczęciu deportacji, były (1) dostępność wiarygodnych alternatyw (zdobycie pracy w niemieckich "sklepach", poślubianie ludzi wyłączonych, ukrywanie się w bunkrach w getcie, zostanie i walka); (2) różne bariery, które uniemożliwiały ludziom przyswojenie informacji o Treblince (brak wiedzy, przeszkody psychologiczne); (3) nagłość i ogromna szybkość, z jaką przeprowadzano deportacje.
Podobne czynniki spowolniły rozwój zbrojnego ruchu oporu.
Jeśli chodzi o warunki po "drugiej stronie", Żydzi w getcie mogli jedynie o nich spekulować. Nie poznali realiów do czasu aż tam dotarli.
Co stało się z warszawskimi Żydami którzy uciekli?
Z 28.000 Żydów którzy ukryli się w Warszawie:
- około 11.500 przeżyło i około 16.500 zginęło
- z tych którym się nie udało, najwięcej zginęło w powstaniu warszawskim 1944. Niefortunnym zbiegiem okoliczności było to, że na terenach ukrywania się większości Żydów (w większości w i koło tzw. małego getta) w okresie sierpień-październik 1944 toczyły się walki, więc Żydzi stanowili nieproporcjonalnie dużą liczbę [cywilnych] ofiar – 200.000. Około 4.500 Zydów zginęło w powstaniu.
- drugą dużą grupą ofiar byli około 3.500, którzy dobrowolnie wrobili się w plan "Hotel Polski". Była to pułapka zastawiona przez nazistów, który (za duże pieniądze) oferowali Żydom dokumenty zagranicznego obywatelstwa latem 1943. Ci którzy się zgłosili rzekomo mieli zostać wymienieni za niemieckich jeńców zagranicą, ale wysłano ich do obozów przejściowych w Bergen-Belsen, Vittel i Tittmoning, skąd większość z nich wysłano do Auschwitz. Innych wysłano do Auschwitz bezpośrednio, albo zastrzelono w więzieniu na Pawiaku.
- około 800 zmarło w wyniku "przyspieszonych przyczyn naturalnych", i około 600 wróciło do getta i tam zginęło. Więcej o nich w dalszej części.
- pozostałe około 7.000 złapano i zdradzono; i to wygląda następująco:
1.000 zmarło poza Warszawą, większość po powstaniu 1944
3.600 zdradzono lub zamordowano [często była to robota żydowskich agentów, jak pokazuję poniżej]
2.400 złapano bez czynnika zdrady (podczas przeszukiwań budynków, łapanek ulicznych i sprawdzania dokumentów, albo jako "Aryjczycy").
Oszacowanie ocalonych opiera się na powojennych listach ocalonych i innych powojennych wskaźnikach. Liczba zabitych w aferze Hotel Polski opiera się na badaniu jej przez Nathana Ecka, Yad Vashem Studies 1 (1957). Proporcje między innymi kategoriami ocalonych opierają się na przypadkach opisanych w dziennikach i świadectwach, bez uwzględnienia samych pamiętnikarzy (żeby uniknąć stronniczości na rzecz ocalonych). Satysfakcjonujące jest to, że wszystkie trzy metody szacunkowe ładnie się dopasowały, np. odsetek osób, które według pamiętnikarzy zgłosiły się do Hotelu Polskiego, zgodził się z liczbami zgłoszonymi przez Ecka.
Władysław Szpilman, Polak pochodzenia żydowskiego ukrywany przez wielu Polaków na "aryjskiej" stronie opowiedział o swoich doświadczeniach w wywiadzie:
Tadeusz Knade: Jakiej pomocy udzielili mieszkańcy Warszawy ukrywającym się osobom pochodzenia żydowskiego?
Władysław Szpilman: Bardzo dużej. Polska nie jest krajem antysemickim. Ci którzy mówią przeciwnie nie mówią prawdy, i robią zła, wrogą przysługę Polsce. Pamiętajmy, że za udział w działalności ratunkowej Żydów groziła śmierć. Nie każdy mógł zebrać siłę by ryzykować. Nie każdy rodzi się bohaterem. Co najmniej 30 Polaków brało udział w ratowaniu mnie. Co najmniej 30 osób ryzykowało swoim życiem. Kolega który pracował ze mną w Polskim Radio ukrywał mnie przez 10 dni w swoim pięknym domu. Rok przed zakończeniem wojny zabrał mnie z ul. Narbutt na Aleję Niepodległości, chodząc ze mną tą drogą o 7:30 rano. Wtedy powiedziałem mu: "Nie chodźmy razem. Nie mam żadnych dokumentów. Dlaczego miałbyś zginąć ze mną?" "Nie, chodzimy razem" – postanowił, po czym dodał: "Twoje szanse przeżycia wojny są większe od moich". I w przeddzień powstania warszawskiego (sierpień 1944) on z kolegą przyszli na umówione miejsce żeby zakupić broń. Ktoś ich zdradził.
Vlasovistes [Varsovites? = warszawiacy?] postawili ich pod ścianą i rozstrzelali. Później dowiedziałem się, że był on podporucznikiem w AK.
Tadeusz Knade: Co powiesz o opinii, że utworzenie obozów śmierci w okupowanej Polsce nie było przypadkowe?
Władysław Szpilman: Fakt, że nazistowskie Niemcy postanowiły zorganizować obozy śmierci właśnie w okupowanej Polsce nie ma nic wspólnego z Polską ani Polakami. Było to tylko najbardziej dogodne miejsce dla Niemców zbudowania ich obozów dlatego, że nie musieliby daleko transportować więźniów. Polacy w żaden sposób nie odpowiadają za to. Cały świat wie kto ponosi odpowiedzialność za tę tragedię. [453]
Dwie siostry Żydówki, jedna z nich o wyraźnie żydowskim wyglądzie, które wędrowały ulicami Warszawy:
Pośród żydowskich dzieci w Warszawie były 2 siostry, 14-letnia Stefcia i 9-letnia Marysia Szurek. Miesiącami wędrowały po ulicach zarabiając pieniądze śpiewaniem w miejscach publicznych i noce spędzały w domach spotkanych przy okazji kobiet. Ale z uwagi na wyraźnie żydowski wygląd Stefci, ciągle musiały znajdować nowe miejsce do spania, i często spędzały noc w zrujnowanych budynkach. W pewnym momencie spotkały polską dziewczynę, która zabrała ich do domu swojej babci, gdzie spały na podłodze. Były w stanie utrzymać się dzięki śpiewom na ulicach, wystarczyło by utrzymać siebie, a także polską dziewczynę i babcię. Niestety Stefcia zachorowała na dur brzuszny i zapalenie płuc. Bały się wezwać lekarza, i babcia bała się, że dziewczynka umrze w jej domu, i że władze odkryją, że ukrywa Żydów. Mimo prób młodszej siostry, nalegała by chora opuściła jej mieszkanie. Marysia zabrała siostrę do szpitala dziecięcego, zostawiła ją pod drzwiami poczekalni i uciekła. Stefcię zbadano i przeniesiono do szpitala chorób zakaźnych, gdzie wyzdrowiała. Po wyjściu ze szpitala dołączyła do siostry i wznowiły śpiewanie na ulicach. [454]
Marcus David Leuchter, który mieszkał w "aryjskiej" Warszawie przez ponad 2 lata:
Po ucieczce z getta w Krakowie, przyjąłem tożsamość polskiego Goja. Choć każdy wokół mnie wiedział, czy nawet podejrzewał, że byłem Żydem, nikt mnie nie zdradził. [455]
Feliks Tych, historyk w Muzeum Historycznym w Warszawie, uchodził za Polaka:
Nierzadko
widziałem ludzi w tramwaju lub na ulicy, którzy byli raczej bez
wątpienia Żydami, rozglądającymi się z niepokojem, ale nikt nie
zwracał na nich uwagi, a raczej udawał…
Przez
większość czasu kiedy się ukrywałem, mieszkałem z moją
adoptowaną rodziną na przedmieściach Warszawy w Miedzeszynie.
Sąsiedzi nie mogli nie wiedzieć, że w tym budynku ukrywano kilku
Żydów. Na nikogo nie doniesiono. Wszyscy przeżyli. [456]
Vladka Meed, członek żydowskiego podziemia:
Udało mi się dostać prawdziwą Kennkarte od niemieckiego Urzędu Miejskiego na nazwisko
Stanisławy Wąchalskiej, naszej wiernej gojowskiej współpracownicy. Anna zorganizowała ze swoim księdzem by nie informował o zgonie jej córki, i zapewniła mnie, że gdyby mnie zatrzymano jako Żydówkę, wstawi się za mną. Jednocześnie powiedziała mi imiona i nazwiska babek, ciotek i wujków. Teraz byłam pełnoprawną aryjką z 2 pokoleniami gojowskich przodków.
[453] “Władysław Szpilman ostatni wywiad,” Rzeczpospolita, 12.10.2002.
[454] Joseph Ziemian, Sprzedawcy papierosów nma Pl. Trzech Krzyży / The Cigarette Sellers of Three Crosses Square (Minneapolis: Lerner Publications, 1975).
[455] Marcus David Leuchter, "Refleksje o holokauście" / Reflections on the Holocaust, The Sarmatian Review (Houston, Texas), vol. 20, no. 3 (wrzesień 2000).
[456] “O ukrywaniu się po ‘aryjskiej stronie’: Z prof. Feliksem Tychem rozmawia Barbara Engelking,” w Zagłada Żydów: Studia i materiały, vol. 1 (2005): 234; “O ukrywaniu się po ‘aryjskiej stronie’: Rozmowa Barbary Engelking z Feliksem Tychem (autoryzowany wywiad)", w Zagłada Żydów: Studia i materiały, vol. 2 (2006): 339–50, 340.
W ten sposób wielu Żydów dostało nazwiska i metryki urodzenia zmarłych Polaków, przez co dostali prawdziwe polskie karty tożsamości. Takie dokumenty dawały istotną ochronę, ale nie były w pełni niezawodne, ponieważ Niemcy, jeśli podejrzewali, mogli sprawdzić dokumenty z rejestrami miejskimi i kościelnymi…
Kiedy dostałam Kennkarte, nabyłam też nowe mieszkanie. Bronka, Żydówka z Piotrkowa, uznawana za Aryjkę, planowała uciec na Węgry, i zaproponowała mi, za niską cenę, swoje mieszkanie. [457]
W tej sprawie bardzo pomogła nam polska Rada Główna Opiekuńcza - RGO. Ta rada zachowała swoje tajne drukarnie i zatrudniała wiarygodnych pracowników. Wszystko czego wymagały sfałszowane dokumenty było zdjęcie osoby której je wydano. Wszystkie inne informacje – nazwisko, data, miejsce urodzenia, zawód – mogły być fikcyjne. [458]
Dodatkowe świadectwa o ratowaniu:
Setki świadectw o ratowaniu Żydów w Warszawie jak i o pomocy dla żydowskiego podziemia znajdują się w Israel Gutman i Sara Bender, Encyklopedia Sprawiedliwych wśród narodów / The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations, t. 4 & 5: Polska, cz. 1 & 2 (Jerusalem; Yad Vashem, 2004). Te świadectwa pokazują, że bez szerokiej polskiej pomocy niemożliwy byłby rozwój żydowskiego podziemia i dla dziesiątków tysięcy Żydów szukać schronienia na aryjskiej stronie. Poniższe wpisy opisują pomoc udzieloną żydowskiemu podziemiu: Feliks Cywiński (d. 153), Zofia & Halina Dębicka (s. 170), Henryk & Irena Grabowski (s. 253), Henryk & Wiktoria Iwański (s. 286), Wacław & Maria Iwański (s. 286), Maria Kasjano (s. 340), rodzina Kobylec (s. 357), Stanisława & Władysław Legiec (s. 449), Henryk Rolirad (s. 672), Zdzisław & Józef Szymczak (s. 806), Ryszard Jan Tryfon (s. 825), Eugenia Wąsowska-Leszczyńska (s. 851–52), Aniela Wernik-Zajączkowska (s. 858), Mieczysław Zborowicz (s. 932).
Po fiasku powstania warszawskiego w sierpniu 1944, wielu Żydów nadal ukrywało się w ruinach Warszawy. Jak po fiasku powstania w getcie, Niemcy zatrudniali żydowskich "muserów" do znajdowania ich kryjówek. Uciekinierzy też uczestniczyli w powszechnej grabieży.
Po nieudanym powstaniu w 1944, David Landau żył w ruinach Warszawy aż do przyjścia Armii Czerwonej:
Z wyjątkiem kilku chrześcijan, praktycznie wszystkie bunkry zajmowali Żydzi… Mając opcję pójścia do bunkrów albo dołączenia do polskiego eksodusu, Żydzi ogólnie uważali, że mieli większą szansę przeżycia w bunkrach. Wszyscy wiedzieli, że bunkry straciłyby znaczenie gdyby Niemcy pozostali na całe tygodnie. Byliśmy jednak pewni, że gdy ludzi wywiezie się z Warszawy, Niemcy porzucą ją i pozwolą przejąć ją armii sowieckiej, co nastąpi za kilka dni. Na tak krótki czas bunkry były lepszą opcją.
W tych okolicznościach było nieuniknione, że będziemy znać swoje plany. W naszej grupie ponad połowa otrzymywała pomoc od podziemia żydowskiego i / lub polskiego. Dzięki takim kontaktom wiedzieliśmy o wielu miejscach, w których żyli inni Żydzi, i powstała nieformalna organizacja. Chociaż tylko najbliżsi i najbardziej zaufani znajomi znali dokładną lokalizację bunkrów, mieliśmy wystarczającą wiedzę o tym, gdzie i jak możemy utrzymywać kontakt w celu wymiany informacji i towarów…
[457] Vladka Meed, Po obu stronach muru: wspomnienia z warszawskiego getta / On Both Sides of the Wall: Memoirs from the Warsaw Ghetto (New York: Holocaust Library, 1979), 213.
[458] Ibid., 226.
W drugą noc eksodusu miasto było prawie puste. Poszliśmy zebrać zostawioną w ukryciu broń. Zaczęliśmy także przeszukiwać piwnice w poszukiwaniu jedzenia. Ludność Warszawy mieszkała przez kilka tygodni w piwnicach budynków dla bezpieczeństwa, i przechowywali w nich większość podstawowych artykułów żywnościowych, zarówno do użytku, jak i by zapobiec ich kradzieży. Podczas naszej pierwszej nocy udało nam się odzyskać całą broń i dobre zapasy żywności.
Jak się okazało, musieliśmy mieszkać w bunkrach przez trzy i pół miesiąca. Duża liczba Żydów zginęła w tym czasie z głodu, mrozu, chorób i nieprzewidzianych okoliczności. I wielu zostało odkrytych przez Niemców…
Ulice miasta zamieszkiwały psy – Niemcy, którzy systematycznie opróżniali kamienice ze wszystkiego wartościowego, a następnie je podpalali. Berlin zadekretował, że warszawa miała być usunięta z mapy Europy zanim opuszczą ją Niemcy.
Pod ziemią, Żydzi zamieszkiwali w jaskiniach i bunkrach, jak krety, wypełniając oczekiwanie które rozciągnęło się do trzech i pół miesiąca. Kilkuset Żydów odważyło się przeciwstawić furii Niemców…
Ale kiedy skończyliśmy i przeszliśmy do następnego pomieszczenia przyległego go sutereny, wszystko stało się jasne. Miejsce należało do jubilera. Znaleźliśmy sejf z kluczem w zamku. Wewnątrz było małe pudełko zawierające złote monety, pozłacaną cygarniczkę, damskie zegarki z bransoletkami i na łańcuszkach, i duża ilość drobnej biżuterii. W normalnych czasach taki sejf zapewniłby właścicielowi bardzo wygodne życie.
…mieliśmy 5 kobiet i 13 starszych mężczyzn… Zawartość sejfu później podzieliliśmy mniej lub bardziej równo między siebie, ale wkrótce odkryliśmy, że wśród nas był złodziej…
Nasze życie w bunkrze nabrało charakteru trwałości. Mieliśmy więcej niż wystarczającą ilość podstawowego pożywienia, tak bardzo, że zaczęliśmy grymasić. W porozumieniu z innymi bunkrami za pośrednictwem skrzynek na słupach elektrycznych wymienialiśmy cukier na kawę, psią tuszę na słoik tłuszczu. Gdy nastał zimowy chłód, drastycznie zmniejszyliśmy częstotliwość naszych wypadów, chyba że były absolutnie konieczne…
Kiedy do Warszawy weszła polsko-sowiecka armia, już był zorganizowany pierwszy Warszawski Komitet Żydowski na praskiej stronie Warszawy. Po kilku tygodniach miał rejestr ponad 300 Żydów, którzy przeżyli ostatnie 3 miesiące jak my w warszawskich bunkrach. [459]
Świadectwo F.I. opisujące warunki w ruinach Warszawy:
Kiedy polska ludność Warszawy dostała rozkaz ewakuacji z miasta, postanowiliśmy zostać w ruinach. Znaleźliśmy 'skorupę' kamienicy przy Wspólnej, której piwnica była nietknięta. Zamurowaliśmy się i zablokowaliśmy wejście do jednego z tych piwnicznych pomieszczeń…
Potajemnie wychodziliśmy z piwnicy i podejmując liczne środki ostrożności żeby przynieść kilka butelek wody, i kupiliśmy też dwa worki mąki i worek cukru od "Armii Krajowej"… W niej było 10 osób. Wkrótce dołączyli do nas 3 uwolnieni Żydzi kiedy AK wdarła się do więzienia Pawiak w pierwszym dniu powstania. Jeden z nich był z grupy greckich Żydów sprowadzonych przez Niemców z Auschwitz do oczyszczania z ruin warszawskiego getta… W nocy wyczołgiwaliśmy się na kilka chwil.
Pewnej nocy znikąd pojawił się przyjaciel Sukharevitcha… Był on częścią 18 Żydów mieszkających w innej piwnicy, i próbował połączyć nas z nimi. Od razu zaczęliśmy burzyć mur by powiększyć kryjówkę. Przeszukaliśmy piwnice, zbierając wszystko co mogliśmy: kołdry, dywany, prześcieradła, naczynia, i co najważniejsze, więcej zapasów żywności.
[459] David J. Landau, alias Dudek, Janek i Jan, Zaklatkowany… / Caged: A Story of Jewish Resistance (Sydney: Macmillan, 2000), 320–21, 324–25, 329–32.
Po kilku dniach 4 piwnice naprawiono i połączono korytarzem i kuchnią. Cały bunkier był obstawiony z każdej strony gruzem. Jedyne wejście było przez wąski tunel przykrywany każdego ranka gruzem i czyszczony wieczorem. W środku bunkier wyglądał nawet luksusowo. Każdą ścianę okrywały drogie gobeliny. Prześcieradła zmienialiśmy co tydzień i paliliśmy brudne. To samo robiliśmy z bielizną osobistą i odzieżą.
Trudno było rozwiązać problem dostarczania wody dla 32 osób, ale mogliśmy temu zaradzić. Niektórzy członkowie znaleźli węża strażackiego i studnię w odległości około 75 m. Co trzecią noc ciągnęliśmy wodę prosto ze studni wężem i wlewaliśmy do dzbanków.
Zajmowałem się utrzymaniem, i pomagały mi 3 kobiety. Również gotowaliśmy, piekliśmy świeży chleb i ciasta, i posiłki nie były złe. Każdej nocy dwie osoby stawały na straży przy tunelu, a dwie inne wychodziły. Były uzbrojone w 2 rewolwery. W ciągu dnia wszyscy spali, a "normalne" życie rozpoczynało się dopiero w nocy…
Podczas pobytu w bunkrze mieliśmy różne doświadczenia. Oto co wydarzyło się pewnego razu:
Niemiecki patrol zatrzymał się by odpocząć nad bunkrem i rozpalić ogień. Spędzili kilka godzin siedząc tam, później odeszli i nie zgasili ognia. Dym zaczął wchodzić do piwnicy… Musieliśmy czekać do nocy by wyjść na zewnątrz i zagasić ogień…
Innej nocy znowu natknął się na kogoś, tym razem na kobietę z 5-letnim dzieckiem, którzy leżeli w ruinach niedaleko naszego bunkra. Okazało się, że kobieta wałęsała się w ruinach od tygodni i nie znalazła kryjówki. Zabraliśmy ich do nas. Byli z nami mimo że sprzeciwiała się druga grupa, która przyszła później.
Jeszcze innym razem natknęliśmy się na będących razem bardzo religijnego Żyda i mishimed. Oni też wałęsali się po ruinach. Znaleźli bunkier, ale Niemcy odkryli go i w ostatniej chwili musieli uciekać. Zabraliśmy ich do nas, ale tym razem rozpętał się ostry spór. Gwałtowni ludzie nie chcieli ich. Nawet mówili o wyprowadzeniu ich i zastrzeleniu. Po długiej kłótni w końcu zgodzili się by zamieszkali z nami.
Niedaleko od nas znajdował się drugi żydowski bunkier, i kiedy oni znaleźli nasz, zaatakowali nas i prawie doszło do rozlewu krwi. Do dnia dzisiejszego nie mam pojęcia dlaczego to zrobili, ale w końcu zrozumieli swój błąd i się pogodziliśmy…
Nasi ludzie często natykali się na polskich rabusiów, którzy w nocy ograbiali piwnice… Zawarliśmy z nimi umowę i co kilka dni dostarczali nam świeże mięso – jedyny ważny produkt którego nam brakowało. Dystrybucję mięsa kontrolowała brutalna grupa, która próbowała odstraszyć resztę nas.
Przez miesiąc milczenie wisiało nad wszystkim, jakbyśmy byli na cmentarzu. … Wreszcie, przez kilka nocy bez przerwy, słyszeliśmy ciężkie działa artyleryjskie. Dało nam to nadzieję… Nie mogliśmy przestać kłócić się między sobą w bunkrze. Nasi "egzekutorzy" zastanawiali się nawet nad sposobami zachowania wszystkich zdobytych przez nas cennych rzeczy. Ale większość z nas myślała tylko o przetrwaniu tych ostatnich kilku dni…
[Wyszli z piwnicy dopiero kiedy do miasta weszli sowieci.] W pierwszych kilku dniach znaleziono 2 bunkry koło nas. W środku jednego wszyscy byli zastrzeleni. W drugim wszyscy zmarli z głodu. Ci Żydzi nie mieli odwagi wyjść i szukać dla siebie jedzenia.
Wkrótce nasza grupa się rozpadła, każdy poszedł własną drogą. [460]
[460] Isaiah Trunk, Żydowskie reakcje na nazistowskie prześladowania: zbiorowe i jednostkowe zachowania w skrajnych sytuacjach / Jewish Responses to Nazi Persecution: Collective and Individual Behavior in Extremis (New York: Stein and Day, 1979), 307–10.
Bernard Goldstein, działacz Bundu, o następstwach nieudanego powstania warszawskiego 1944:
Dla Żydów ewakuacja była większym niebezpieczeństwem niż dla Gojów, dla wielu było to zbyt wielkie ryzyko. To oznaczało przechodzenie przez niemieckie linie, obok żołnierzy i urzędników Gestapo, którzy na pewno zamierzali dokładnie przyglądać się strumieniowi uchodźców. W obozach to oznaczało liczne sprawdzania.
Ci którzy czuli iż mogą polegać na swoich twarzach lub dokumentach, i inni… nie mający alternatywy, dołączali do uchodźców, oczekując, że przejdą w zamieszaniu.
Dla innych, którzy postanowili zostac w zrujnowanym mieście, potrzebne były bunkry. Będą potrzebować wystarczającą ilość żywności by dożyć do wejścia Rosjan do Warszawy. Wszystko to wymagało dużo pieniędzy. Na szczęście, 2-3 tygodnie przed kapitulacją otrzymaliśmy przez polski rząd dużą kwotę od Żydowskiego Komitetu Robotniczego w Nowym Jorku, dzięki któremu byliśmy w stanie pomóc tym którzy udali się do Pruszkowa i tym którzy zostali.
Gromadzenie żywności w bunkrach nie było bardzo trudne. Miasto stało się ogromnym targowiskiem. Skoro ewakuowanym zezwolono na bagaż tylko 15 kg, sprzedawali i wymieniali nadmiar dobytku na ulicach. Jedyną akceptowaną walutą był amerykański dolar. Nikt nie przyjmował polskiego złotego. Wszelkiego rodzaju żywność, odzież, biżuterię, złoto i srebro kupowano, wymieniano i sprzedawano. Wielu zakopało swój najcenniejszy dobytek głęboko pod piwnicami, z nadzieją wykopania go po wojnie. [461]
Kontynuowaliśmy nasze nocne wypady. Przeszukiwaliśmy puste mieszkania w porzuconych budynkach…
Żywność była własnością wspólnoty, wszystko co przyniesiono szło do ogólnego magazynu. Ale odzież czy inne kosztowności należały do jednostki czy grupy która je znalazła.
Dowiedziałam się, że rodziny liderów zakopali w różnych piwnicach wielkie ilości odzieży, futer, jedwabiów i nawet złotych i srebrnych przedmiotów, które znaleźli w poszukiwaniach…
Powszechnie wiedziano, że ludność Warszawy, przed udaniem się do Pruszkowa, zakopała swoje kosztowności z nadzieją odkopania ich później. Niektórzy ryzykowali życiem przedzierając się przez niemieckie patrole w nocy by szukać tych skarbów. Takich ludzi nazywano szabrownikami, w podziemnym żargonie – grabieżcami.
Niektórzy członkowie naszych wypadów mieli na sobie polskie mundury wojskowe, i wszyscy dobrze mówili po polsku. Zaprzyjaźnili się z szabrownikami, i zawarli układ: Polacy będą przynosić im z wioski żywność w zamian za znalezione kosztowności…
Między naszym bunkrem i szabrownikami rozpoczął się ożywiony handel… Wymiana była korzystna dla obu stron…
Mieszkańcy snuli najbardziej różnorodne i kolorowe plany na przyszłość. Ciągle narzekali na amerykańskich Żydów za udzielanie im tak małej pomocy. Teraz kiedy miliony Żydów wyrżnięto, będzie większy udział dla tych pozostałych…
Wiele bunkrów odkryto dzięki koparkom albo znaleziono dzięki specjalnie szkolonym ogarom i urządzeniom podsłuchowym Niemców. Niektórzy Żydzi zginęli od ognia czy wybuchów, wielu z głodu i chorób.
I zachowanie wyzwolicieli, szeregowych żołnierzy Armii Czerwonej którzy nie gardzili rabunkiem i gwałtem, dalej demoralizowało ludność.
[461] Bernard Goldstein, Gwiazdy poświadczą / The Stars Bear Witness (London: Victor Gollancz, 1950), 251–52. Chiel Rajchman, który schronił się w zbombardowanej Warszawie, wspominał jak on i inni Żydzi szli do porzuconych magazynów i domów ludzi zmuszonych do opuszczenia miasta i "wynosili tysiące kg żywności i odzieży". Zob. wywiad Chiela Rajchmana, 7.12.1988, United States Holocaust Memorial Museum, Washington, D.C.
Chaos i anarchia polskiego życia gospodarczego oraz niezadowolenie i rozczarowanie polskiej ludności wzrosły dzięki polityce gospodarczej nowych władców. Zaczęli usuwać maszyny i urządzenia z fabryk w Łodzi i innych ośrodkach przemysłowych. Rozpowszechniona przez nazistów ruina w ciągu 5 lat rabunku, teraz wzrosła. Wzrosło bezrobocie.
Okazało się, że wyzwoliciele przynieśli też demoralizację polityczną…
NKWD, sowiecka tajna policja, przeprowadzała masowe aresztowania podejrzanych o przynależność do Armii Krajowej, organizacji wojskowej londyńskiego polskiego rządu. Więzili członków innych sekcji z podziemia, takich jak PPS i partii ludowej – każdej która nie chciała być "gleichgeschalted", i która odrzucała "linię" tymczasowego rządu lubelskiego. Fala politycznego terroru dalej zwiększała chaos. [462]
Niektórzy Żydzi ukrywający się w ruinach Warszawy strzelali do Polaków, którzy przynosili wiadomość o "wyzwoleniu" ich przez Armię Czerwoną:
Kiedy schodziliśmy do ścieku, zobaczyli nas dwaj chrześcijanie i powiedzieli: "Jesteście Żydami, Zydami z bronią? To już jesteście wyzwoleni". Myśleliśmy, że oni byli tymi którzy stykali w bunkier, i że byli niemieckimi agentami. Zastrzeliliśmy jednego z nich. Wszyscy byliśmy zatwardziali i podejrzliwi. [463]
Trzeciej nocy wyczołgał się Mały Jacob, mąż Mashy Claitman. Koło bunkra spotkał dwóch Polaków i wycelował w nich swoim karabinem maszynowym.
Krzyknęli do niego: "Czego się boisz? Dlaczego jeszcze jesteście zakopani? Od 3 dni jesteście wolni".
Nie chciał im uwierzyć, otworzył ogień, zranił jednego z nich i uciekł". [464]
[462] Bernard Goldstein, Gwiazdy poświadczą / The Stars Bear Witness (London: Victor Gollancz, 1950), 262, 270–71, 272, 276, 278–79.
[463] Pninah Papier, "W warszawskim getcie i w lasach wyskowskich" / “In the Warsaw Ghetto and in the Wyszkow Forests”, w Aryeh Shamri i Dov First, red., Pinkas Novi-Devor (Pinkas Novy-Dvor) (Tel Aviv: The Organizations of Former Novy-Dvor Jews in Israel, the United States, Canada, Argentina, Uruguay and France, 1965).
[464] Bernard Goldstein, Gwiazdy poświadczą / The Stars Bear Witness (London: Victor Gollancz, 1950), 275.
Ryzyko dla Żydów na "aryjskiej" stronie
Risks Faced by Jews on the “Aryan” Side
Niemieckie raporty z tego okresu pokazują, że po likwidacji getta Polacy pomagali w łapaniu Zydów tylko "w kilku przypadkach" (“in einzelnen Fällen”). [465] Tysiące niemieckich żołnierzy spadły na Warszawę by dopadać uciekających Żydów i tych się ukrywających. Dla porównania, całe niemieckie siły okupacyjne potrzebne do utrzymania Danii w szeregu wynosiły tylko kilkuset, a zaledwie 3.000 Niemców stacjonowało w okupowanej Francji, gdzie około 40.000 Francuzów znajdowało się na liście płac gestapo. Niemieckie siły okupacyjne w Polsce liczyły
pół miliona.
Dov Weissberg, żydowski chłopak ukrywany przez polską rodzinę przy Muranowskiej, wspominał nalot w kwietniu 1943, kiedy pojawiły się pogłoski, że grupie żydowskich bijowników udało się uciec z getta:
Nasz blok otoczony był przez SS-manów i inne nazistowskie jednostki… Przeszukiwania zaczęły się w innym domu na naszym bloku. Pewnych Żydów znaleziono i wyciągnięto. Oni niekoniecznie byli uciekinierami, ale Żyd był Żydem… Naziści nie przeszukali wszystkich mieszkań systematycznie, tylko wchodzili do nich na oślep. Ale kiedy już byli w [małym] mieszkaniu, przeprowadzali dokładne przeszukiwania, otwierając szafy i inne potencjalne miejsca kryjówek. [466]
Martin Gilbert, brytyjski historyk:
Nawet ci [Żydzi] którym udało się uciec do "aryjskiej" Warszawy nie byli bezpieczni. 3 maja 1943 Niemcy aresztowali na ulicach 21 Żydówek lub podejrzanych o pochodzenie żydowskie. Wszystkie zabito… Po 9 dniach miała miejsce druga taka łapanka i egzekucja.
Żeby zniechęcić Polaków do ukrywania Żydów, Niemcy nasilili poszukiwania i areszty. 'Jako rodzaj lekcji poglądowej', Feigele Pelter wspominał, podłożyli ogień pod budynek przy Pl. Kazimierzowskim w Warszawie, 'zabijając całą mieszkającą tam gojowską rodzinę, gdyż udzielali Żydom azylu '.
[styczeń 1944]: W Warszawie, setki ukrywających się Żydów nagle były zagrożone, kiedy złapano i torturowano jednego z ocalonych łączników z Żydowskiej Organizacji Bojowej. Na skutek tortur łamał się, wielu z ukrywających się wtedy łapano i zabijano.
[6.04.1944], w nalocie na 'aryjską' Warszawę, rozmieszczono 3.000 Niemców od 4:00 do 21:00 do poszukiwań ukrywających się Żydów. Razem złapano 70 'nie-aryjskich' mężczyzn i 31 'nie-aryjskich' kobiet; 5 dni później wszystkich poddano egzekucji. [467]
W Wielki Piątek 7 kwietnia 1944, Niemcy przeprowadzili duży nalot w Żoliborzu, na przedmieściu Warszawy. "Na wybrany teren wrzucono kordon żołnierzy, i policja weszła i przeszukiwała dokładnie każdy budynek od piwnicy do strychu: ukrywających się Żydów, skrzyń z bronią itd. W czasie tego nalotu, w którym uczestniczyło w sumie 3.000 żołnierzy i policjantów, i który trwał od 4:00 do 21:00, aresztowano 250 osób, w tym 30 kobiety. Wśród nich byli, oczywiście, Żydzi i ci którzy udzielili im schronienia". [468]
[465] Raul Hilberg, Zniszczenie europejskich Żydów / The Destruction of the European Jews, wyd. 3, (New Haven and London: Yale Uiversity Press, 2003), t. 2, 540.
[466] Dov Weissberg, Pamiętam… / I Remember… (London and Tel Aviv: Freund Publishing House, 1998), 84.
[467] Martin Gilbert, Holokaust: żydowska tragedia / The Holocaust: The Jewish Tragedy (Glasgow: William Collins, 1986), 564, 635, 654,
[468] Tatiana Berenstein i Adam Rutkowski, Pomoc Żydom w Polsce … / Assistance to the Jews in Poland, 1939–1945 (Warsaw: Polonia Publishing House, 1963), 43.
Mieczysław Mussil, 'ratownik' odznaczony przez Yad Vashem, tak opisuje niemiecki nalot na Żolibórz 7 kwietnia 1944:
Od 3:00 rano cały teren podmiejskiego Żoliborza był otoczony przez armię i żandarmerię. Każdy dom i każde mieszkanie dokładnie przeszukiwano… Moja żona i ja zostaliśmy aresztowani i zabrani do Pawiaka. Aresztowano też 4 krewnych mojej żony, 2 siostry i 2 siostrzenice, jak i 3 ukrywające się osoby przez ponad półtora roku. Byli to Bolesław Matusowski i jego córka Monika, i Renata Preczep, 17-letnia sierota ze Stryja, którą grupa ludzi ratująca Żydów sprowadziła do Warszawy…
Bolesława Matusowskiego wsadzono do żydowskiej celi w VII dywizji. Jego i jego córkę zastrzelono 22 kwietnia 1944. Renata Preczep, po aresztowaniu, cały czas mówiła, że w Warszawie była tylko 2 dni, i że uciekła ze wsch. Galicji przed ukraińskimi gangami. Twierdziła, że podczas ucieczki straciła wszystkie dokumenty. W końcu wsadzono ją do żydowskiej celi w kobiecej dywizji… Podczas likwidacji więzienia na Pawiaku, wraz z kilku innymi przeniesiono ją na "Gęsiówkę". W pierwszych dniach sierpnia 1944 zostały uwolnione przez jednostki AK. [469]
Tuvia Borzykowski, członek ŻOB, ukrywający się w Warszawie po fiasku powstania:
Były też masowe aresztowania. Bojownicy z polskiego podziemia podejmowali wysiłki uwolnienia aresztowanych kiedy zabrano ich do Pawiaka, i często odnosili sukcesy. Są masowe poszukiwania w domach w celu znalezienia broni. Niektóre z nich znajdowały Żydów, i dlatego Żydzi mieszkający w kryjówkach w całej Warszawie obawiali się działań polskiego podziemia. Nawet kiedy Żydzi nie biorą w tym bezpośredniego udziału, to cierpią. [470]
Tym którzy uratowali Irenę Bakowską zaproponowano znaczne pieniądze by pozbyć się ich żydowskiej podopiecznej i zająć się innymi zamiast nią:
Elterman przyszła by spotkać jej małżonka i zaproponowała mu znaczną kwotę pieniędzy jeśli pozbędzie się mnie i na jej miejsce przyjmie jej matkę i ją. Zofia była oburzona i obiecała, że nigdy mnie nie zostawi, bez względu na to ile pieniędzy pani Elterman chciała dać jej mężowi. [471]
Bernard Goldstein o sprawie Hotelu Polskiego, która zwabiła tysiące Żydów mieszkających na aryjskiej stronie w ręce Niemców:
W maju 1943 krążyły pogłoski, że Gestapo otrzymało dużą liczbę wiz od zagranicznych konsulatów dla obywateli neutralnych krajów. Według tych historii, większość ludzi dla których miały być te wizy, już nie żyła. Gestapo było gotowe sprzedać te wizy innym osobom za duże pieniądze i pozwolić im przyjąć nazwiska zmarłych.
Żydowscy agenci Gestapo, jak Koeng, Adam i inni, byli "oficjalnymi" przedstawicielami Gestapo w tych transakcjach. Ci którzy dostali wizy mieli być wysłani tymczasowo do specjalnych obozów dla zagranicznych obywateli koło Witel i Hanoveru, a później zabrani z kraju.
W Hotelu Imperial przy Chmielnej zorganizowano biuro dla rejestracji obcokrajowców. Było tak wielu kandydatów, że nie było miejsca dla wszystkich wnioskodawców, więc biuro musiano przenieść do Hotelu Polskiego przy Długiej 29. Z hotelu zarejestrowanych przeniesiono do więzienia na Pawiaku, gdzie przetrzymywano ich na kobiecych oddziałach w oczekiwaniu na transport do Witel i Hanoveru. …
[469] Z artykułu “On draughtsman duty” (“Na funkcji rysownika”) w książce Wspomnienia więźniów Pawiaka, wyd. 2 (Warsaw: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1978).
[470] Tuvia Borzykowski, Między walącymi się murami / Between Tumbling Walls (Tel Aviv: Beit Lohamei Hagettaot/Ghetto Fighters’ House and Hakibbutz Hameuchad Publishing House, 1972), 136.
[471] Irena Bakowska, Nie wszystko było stracone: pamiętnik młodej kobiety 1939-1946 / Not All Was Lost: A Young Woman’s Memoir, 1939–1946 (Kingston, Ontario: Karijan, 1998), 181.
Był to dobry biznes dla Gestapo. Całe rodziny pokładały wiarę w uratowaniu się dzięki temu planowi. Chętnie płaciły tysiące złotych za jeden paszport… Wspólny Komitet Dystrybucyjny miał duży wkład finansowy żeby zdobyć paszporty dla wielu przywódców organizacji…
Później polski podziemny rząd wydał ostrzeżenie. Według posiadanych przezeń informacji, wszystko to było tylko sztuczką zaufania Gestapo, pułapką w celu zgromadzenia pozostałych Żydów i zniszczenia ich.
Od samego początku nasze podziemie miało poważne wątpliwości do tego planu, ale nasze ostrzeżenia miały małe znaczenie, szczególnie kiedy wiedziano, że wielu żydowskich agentów Gestapo wysyłało swoje rodziny z kraju na te paszporty. [472]
Jednym z zagrożeń dla Żydów byli "szantażyści" (szmalcownicy), którzy byli albo członkami gangów zawodowych kryminalistów (wymuszenia) albo amatorami. Członkowie komunistycznego podziemia działali też na tym polu i rabowali ukrywających się Żydów. [473] Większość Żydów przeżyła swoje spotkania ze szmalcownikami, gdyż większość ich zwykle zadowalała się wymuszeniem drobnych pieniędzy czy biżuterii, i faktycznie nie donosiła Niemcom na Żydów, dlatego dużo wzmianek o takich incydentach w żydowskich wspomnieniach. [474]
Szmalcownikami amatorami byli często młode opryszki chcący ławo zarobić i bali się faktycznego kontaktu z policją, gdyż wymuszenia były przestępstwem karalnym. Żydzi od których wymuszano mogli czasami skłonić szmalcowników do wycofania się z brawurowymi zaprzeczeniami, że byli Żydami, i groźbami zgłoszenia szmalcowników na policję. [475] W zawodowych gangach ogólnie byli Żydzi, polscy policjanci i niemieccy urzędnicy. [476]
[472] Bernard Goldstein, Gwiazdy poświadczą / The Stars Bear Witness (London: Victor Gollancz, 1950), 202–3.
[473] Piotr Gontarczyk, Polska Partia Robotnicza: Droga do władzy 1941–1944 (Warsaw: Fronda, 2003), 212 n. 43.
[474] Marcel Reich-Ranicki napisał: "Czy te młode zbiry, albo szmalcownicy jak byli znani w okupacyjnym żargonie, naprawdę chcieli przekazywać swoje ofiary władzom niemieckim? Nie, to nie interesowało ich szczególnie. Oni chcieli ograbiać Żydów, uwolnić ich od pieniędzy, bizuterii i innych kosztowności, albo przynajmniej marynarki czy zimowego palta". Zob. Marcel Reich-Ranicki, Autor o sobie: życie…. / The Author of Himself: The Life of Marcel Reich-Ranicki (London: Weidenfeld & Nicolson, 2001), 194. Zob. jego własny przypadek opisany na s. 194-97.
Dov Weissberg opisuje nieszczęsnego Żyda ograbionego w Warszawie 3 razy pod rząd. Do czasu kiedy pojawił się trzeci szantażysta nie miał do zaoferowania pieniędzy: "Zbir odpuścił mu, w końcu interesowały go tylko pieniądze, a nie doprowadzanie Żyda na posterunek policji". Zob.
Dov Weissberg, Pamiętam… / I Remember… (London and Tel Aviv: Freund Publishing House, 1998), 70. Inne podobne przypadki zob. Joachim Schoenfeld, red., Dzienniki z holokaustu: Żydzi we lwowskim getcie, obóz koncentracyjny Janowskiego, i jako deportowani na Syberii / Holocaust Memoirs: Jews in the Lwów Ghetto, the Janowski Concentration Camp, and as Deportees in Siberia (Hoboken, New Jersey: Ktav Publishing House, 1985), 240–42; Bronislawa Alland, Pamiętniki ukrywanego dziecka podczas holokaustu: moje życie w czasie wojny / Memoirs of a Hidden Child During the Holocaust: My Life During the War (Lewiston, New York: Edwin Mellen, 1992), 21 (towarzysze kobiety szmalcowniczki nie pozwalali jej zostawiać ofiary bez płaszcza); Yitzhak Zuckerman (“Antek”), Nadmiar wspomnień… / A Surplus of Memory: Chronicle of the Warsaw Ghetto Uprising (Berkeley: University of California Press, 1993), 441; Henryk Reiss, Z deszczu pod rynnę…: Wspomniena polskiego Żyda (Warszawa: Polonia, 1993), 110. Niektórzy szantażyści byli ostrożni by nie zabierac ofierze wszystkich pieniędzy, nawet podpowiadali jak się zachowywać i ubierać by uniknąć przyszłych spotkań z szantażystami. Nawet policjanci którzy wymuszali pieniądze od Żydów znani są z niekrzywdzenia tych, którzy nie mieli pieniędzy do przekazania, albo których już szantażowali. Zob. Małgorzata Melchior, Zagłada a tożsamość: Polscy Żydzi ocaleni “na aryjskich papierach”. Analiza doświadczenia biograficznego (Warsaw: IFiS PAN, 2004), 170, 194. Żyd z Mostów Wielkich i jego brat zostali zatrzymani w Warszawie przez granatowego policjanta żądającego pieniędzy. Kiedy ten sam policjant natknął się na brata rok później, powiedział: "Jeszcze żyjesz? Spływaj!" Zob. Hersch Altman, Na polach samotności / On the Fields of Loneliness (New York and Jerusalem: Yad Vashem and The Holocaust Survivors’ Memoirs Project, 2006); Wiesław Piechocki, “Żyję dzięki ‘Sprawiedliwym wśród Narodów świata’: Wywiad z panem Jerzym Czarneckim,” Nowy Kurier (Toronto), listopad 2003. "Urwisy uliczne, których jedynym dobytkiem były skromne ubrania, nie przyciągali żadnej szczególnej uwagi szmalcowników (szantażystów którzy donosili Niemcom na Żydów), i dlatego byli w mniejszym niebezpieczeństwie niż dorośli" Kiedy żydowski chłopak, sprzedawca papierosów, doświadczył gróźb donosu do Niemców, było to dlatego, żeby próbować wymusić od niego nazwiska i adresy bogatych Żydów-uciekinierów. Zob. Joseph Ziemian, Sprzedawcy papierosów na Pl. Trzech Krzyży / The Cigarette Sellers of Three Crosses Square (Minneapolis: Lerner Publications, 1975), 14, 52–53, 64. "Król" warszawskich szmalcowników był nawet zwerbowany, za opłatą, by pomagać żydowskim powstańcom uciec z getta po nieudanym buncie w maju 1943. Zob. Anka Grupińska, Po kole: Rozmowy z żydowskimi żołnierzami (Warsaw: Alfa, 1991), 220.
[475] Henryk Reiss, Z deszczu pod rynnę…: Wspomniena polskiego Żyda (Warszawa: Polonia, 1993), 122–23.
[476] Już jesienią 1939 Chaim Kaplan mówił o mieszanych gangach szmalcowników, w których byli też Żydzi. Oto jego wpis z 4.11.1939: "Zdobywca otoczył się szpiegami, skarżypytami i zdrajcami, niektórzy byli nawet naszymi żydowskimi braćmi. Tu Żydzi spełniają potrójną rolę. Pierwsza, są "donosicielami" pokazującymi drogę złodziejom. Chodzili w jedno miejsce, potem w drugie, i każda wizyta kończy się utratą pieniędzy i życia. Bezczelnie kradnie się kosztowności, przy akompaniamencie gróźb i najczęściej ciosów i ran… Druga, wysługiwanie się jako kozły ofiarne. Na skutek naszych poświęceń nie biorą nic od chrześcijan, chyba że w niezwykłych przypadkach. Trzecią rolę, ku naszej hańbie, spełniają ci Żydzi którzy kupują skradzione towary od rabusiów". Zob. Abraham I. Katsh, red., Zwój agonii… / Scroll of Agony: The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan (New York: Macmillan; London: Collier-Macmillan, 1965), 63.
Tematem szmalcowników obszernie zajmuje się historyk Jan Grabowski, w oparciu o rejestry sądowe z warszawskich procesów odnoszących się do osób oskarżonych przez niemieckie władze o wymuszanie od Żydów. Z ponad 240 osób skazanych w 1940-1943, Polacy stanowili około 2 / 3 (159), 45 Niemcy (prawie 20%), ponad 30 było Żydami, i było kilku innych (np. Ukraińcy). Zorganizowane gangi niszczyły bogatych Żydów, i byli w nich Żydzi (niektórzy z tych Żydów byli agentami Gestapo), pracowali ręka w rękę z niemieckimi urzędnikami, i często mieli powiązania z polską "granatową" policją. Żydowcy bandyci byli niezastąpieni w operacjach wymuszania w samym getcie. Badanie Grabowskiego jest też ważne z innego powodu: polskie podziemie często oskarża się o opóźnienia, do połowy 1942, podjęcia kroków wobec szmalcowników. Ponieważ jednak Niemcy do tej pory aktywnie ścigali szmalcowników, nie było potrzeby angażowania się w skomplikowane procedury podziemnego państwa: komuś, a nawet samym żydowskim ofiarom, było o wiele łatwiej zgłosić szmalcowników władzom niemieckim. Zob. Jan Grabowski, “Szmalcownicy warszawscy, 1939–1942,” Zeszyty Historyczne (Paris), volume 143 (2003): 85–117; Jan Grabowski, “Ja tego Żyda znam!”: Szantażowanie Żydow w Warszawie, 1939–1943 (Warsaw: IFiS PAN, 2004), 45–47, 86. Do 1942 Żydzi mogli też znaleźć sprawiedliwość w polskich sądach karnych zajmujących się zwykłymi wykroczeniami takimi jak kradzież, rabunki i ataki, bez angażowania Niemców. Inne niedawne badanie Jana Grabowskiego rejestrów sądowych z okolic Warszawy pozwoliło na następujące wnioski w kwestii sprawiedliwości procesów karnych z udziałem Żydów jako ofiar (świadkowie) i jako oskarżonych:
W polskim sądzie w procesach z udziałem Żydów postępowano zgodnie z zaleceniami polskiego przedwojennego kodeksu karnego. Chociaż prawo karne pozostało w mocy, kontekst społeczny zmienił się diametralnie, a sędziowie zdawali się być świadomi nowej rzeczywistości i byli gotowi na pewne koncesje. W niektórych przypadkach… sędziowie dość wyraźnie współczuli Żydom, i, podejmując swoje decyzje, brali pod uwagę szczególnie dramatyczną sytuację "ludności niearyjskiej".
Kiedy Mendel Don i Izaak Butliński, obaj bardzo pobici przez grupę chuliganów, nagle zmienili swoje zeznania, sąd "zdając sobie sprawę z istotnych rozbieżności między wcześniejszymi zeznaniami ofiar a tymi, które złożono niedawno", postanowił wziąć pod uwagę oryginalne oświadczenia. "Ostatnie zeznanie", oświadczył sędzia, "musiało być złożone pod presją, co mogło być łatwo zastosowane (zwłaszcza w przypadku Żydów) przez Kalińskiego [jednego z oskarżonych], który pracuje w biurze burmistrza". [Oskarżeni, miejscowi chłopi, którzy napadli i zranili żydowskiego rzemieślnika, zostali skazani (w postępowaniu apelacyjnym) na 8 miesięcy więzienia.] W innej sprawie sąd w Siedlcach skazał Chaima Lewina na 3 miesiące więzienia za żądanie cen czarnorynkowych. Wyrok został pomyślnie zaskarżony.
Sąd Apelacyjny w Warszawie stwierdził w orzeczeniu z kwietnia 1941, że "oskarżony Lewin jest biednym rzemieślnikiem i jedyny utrzymuje 6-osobową rodzinę. W obecnych, trudnych czasach zmaga się z ekstremalnymi trudnościami finansowymi, co przemawia na jego korzyść. W tym kontekście argumenty prokuratora są nieistotne".
Polscy sędziowie byli również świadomi problemów, z jakimi zmagają się żydowskie ofiary i świadkowie wezwani do sądu. W większości przypadków, aby stawić się przed sądem, Żydzi musieli zwrócić się do władz policyjnych o specjalne zezwolenia na podróż. Zezwolenia takie były zwykle odrzucane, a nieobecność świadków mogła być wykorzystana do skrócenia postępowania. Sędziowie nie mieliby nic z tego i odmówili odrzucenia spraw na podstawie zeznań nieobecnych żydowskich świadków lub ofiar. Procesy toczyły się, a niektórzy Polacy zostali nawet skazani, mimo że żydowskie ofiary już wysłano do obozów śmierci. [Podano kilka przykładów Polaków karanych grzywną i skazanych na kary więzienia za kradzież lub napaść na Żydów.]
We wszystkich sprawach karnych rozpatrywanych przez Sąd Rejonowy w Siedlcach, które dotyczyły żydowskich ofiar i oskarżonych Polaków, procesy trwały dalej, nawet jeśli ci pierwsi nie byli w stanie zeznawać. Co może wydawać się bardziej zaskakujące, w większości przypadków obrona ulegała prośbom prokuratorów o dopuszczenie zeznań nieobecnych Żydów do sądu. [Przykłady są podane.] We wszystkich wyrokach, które zostały zaskarżone w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie, sąd wyższej instancji podtrzymał decyzje sądu w Siedlcach. Fakt, że ofiary były Żydami, a świadkowie nie mogli uczestniczyć w przesłuchaniach, wydawał się nie odgrywać żadnej roli w obradach sędziów.
Zjawisko względnej bezstronności sądowej wykazane w Sądzie Rejonowym w Siedlcach i w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie potwierdzają dowody z Sądu Miejskiego w Otwocku. Tam wyroki nałożone na oskarżonych żydowskich niewiele różniły się od tych nałożonych na polskich winowajców. Porównanie 54 spraw dotyczących Żydów z równą próbą spraw "polskich" ujawnia, że pochodzenie etniczne oskarżonych nie odgrywało widocznej roli w orzeczeniach sądowych. Sprawy rozpatrywane przez sąd w latach 1940–1942 dotyczyły głównie kradzieży i napaści, a sędziowie bardziej uwzględniali przedwojenną historię oskarżonych niż ich cechy rasowe. Powtarzający się przestępcy otrzymywali surowe wyroki niezależnie od ich pochodzenia. Ogólnie rzecz biorąc, sędziowie byli pobłażliwi, często wyjaśniając w swoich decyzjach, że czasy są trudne, a warunki więzienne były przerażające…
Oskarżeni
i ich prawnicy, mimo że ostatecznie nie odnieśli sukcesu, często
odwoływali się do "rasowej solidarności"
sędziów…
Prawnik próbował powiązać Żydów z
"przemytnikami, złodziejami i bolszewikami", którzy
zagrozili mieszkańcom wsi na wschód od Warszawy. Inny oskarżony
wieśniak uzasadnił atak na pewnego Szwarcberga, "ponieważ Żyd
udawał Polaka"… wydaje się, że te napomnienia miały
niewielki lub żaden wpływ na sędziów…
… Zapisy
sądów gminnych i rejonowych w rejonie Warszawy świadczą o tym, że
skazanie oskarżonych żydowskich było w większości przeprowadzane
bez widocznego uprzedzenia.
Zob. Jan Grabowski, "Żydowscy oskarżeni w niemieckich i polskich sądach w rejonie Warszawy 1939-1942" / Jewish Defendants in German and Polish Courts in the Warsaw District, 1939–1942, Yad Vashem Studies, vol. 35, no. 1 (Jerusalem, 2007): 49–80, tu 68–70, 80.
W ważnym komentarzu do artykułu Jana Grabowskiego, Marek Wierzbicki zauważa, że gangi działające przed 1942 wybierały Żydów i inne ofiary nie głównie z powodów rasowych, a dlatego, że były łatwymi celami; a zatem nie byli oni klasycznymi szmalcownikami, którzy grozili Żydom doniesieniem do Niemców, a raczej zwykłymi bandytami, którzy mogli być ukarani według prawa niemieckiego. Zob. Marek Wierzbicki, “W kwestii szmalcownictwa w Warszawie w czasie II wojny światowej,” Zeszyty Historyczne, volume 148 (2004): 120–26.
Dla przykładu grupa przestępców złożona z żołnierzy niemieckich, którzy zostali zatrzymani przez policję kryminalną i Żyda znalezionego przez Niemców podczas nalotu na mieszkanie szantażysty, zob. Sandra Brand, Odważyłam się żyć /I Dared To Live (New York: Shengold Publishers, 1978), 20–27, 30–31, 110. Inny przypadek oparty na dziennikach Heleny Szereszewskiej mocno sugeruje, że polscy chuligani działali w getcie w porozumieniu z Żydami. Zob. Itamar Levin, Otaczające mury: grabież warszawskiego żydostwa podczas II wojny światowej i jej następstwa / Walls Around: The Plunder of Warsaw Jewry during World War II and Its Aftermath (Westport, Connecticut and London: Praeger, 2004), 76–77. Halina Neuberg (teraz Zylberman) wymienia Żydówkę z Lwowa, która współpracowała z członkiem polskiej granatowej policji w identyfikowaniu Żydów w celach wymuszania. Zob. Halina Zylberman, Pływanie pod wodą / Swimming Under Water (Caulfield South, Victoria: Makor Jewish Community Library, 2001), 30–31.
Spotkania z bandami zawodowych szantazystów mogły być bardziej niepewne, gdyż te bandy często były bezwzględne, choć też mogli zejść w cenie [477], albo niekiedy nawet się zaprzyjaźnić. Nie było niezwykłe dla szmalcowników udzielanie rad ofiarom o tym jak lepiej uniknąć rozpoznania jako Żydzi w przyszłości. [478] Jednym notorycznym szmalcownikiem żydowskim który wydaje się miał powiązania z niemieckim wywiadem (Abwehr) był Jefim Pironer. [479] Dużo bardziej niebezpieczni byli agenci Gestapo i donosiciele różnych narodowości łącznie z Żydami. Podobnie jak w Berlinie, żydowscy "łapacze" również odgrywali haniebną rolę w ujawnianiu Żydów, którzy starali się uchodzić za Polaków. [480] Szmalcownikami byli głównie członkowie biednego lumpenproletariatu, których motywacją była chciwość, a nie antysemityzm, a Żydzi byli łatwymi celami wymuszenia z powodu ich bezbronności i niemożności, w większości przypadków, dochodzenia zadośćuczynienia od władz. Wiktymizowali też bezbronnych Polaków, w tym członków podziemia. [481] Ci szantażyści nie byli reprezentatywni dla polskiego społeczeństwa, pomimo twierdzeń niektórych historyków holokaustu, a wręcz przeciwnie, ich działalność była ogólnie postrzegana przez polskie społeczeństwo jako naganna. [482] Polskie podziemie potępiało takie działania i wydawało wyroki śmierci na zdrajców i podejrzanych agentów Gestapo, ale nie zdołali wykonać ich wszystkich z powodu praktycznych trudności związanych z takimi egzekucjami. [483]
[477] Zob. np. Janina Bauman, Zima rano: życie młodej dziewczyny w warszawskim getcie i poza 1939-1945 / Winter in the Morning: A Young Girl’s Life in the Warsaw Ghetto and Beyond, 1939–1945 (London: Virago, 1986), 111–12, 118; Irena Bakowska, Nie wszystko stracone: dziennik młodej kobiety 1939-1946 / Not All Was Lost: A Young Woman’s Memoir, 1939–1946 (Kingston, Ontario: Karijan, 1998), 173.
[478] Przykłady szmalcowników zaprzyjaźnionych z Żydami od których wymuszali, zob. Joachim Schoenfeld, red., Dzienniki z holokaustu: Żydzi w lwowskim getcie, obozie koncentracyjnym Janowskiego i jako deportowani na Syberii / Holocaust Memoirs: Jews in the Lwów Ghetto, the Janowski Concentration Camp, and as Deportees in Siberia (Hoboken, New Jersey: Ktav Publishing House, 1985), 245–47; Helene C. Kaplan, nigdy nie opuściłam Janowskiej… / I Never Left Janowska … (New York: Holocaust Library, 1989), 74–80; Ruth Altbeker Cyprys, Skok dla życia… / A Jump For Life: A Survivor’s Journal from Nazi-Occupied Poland (New York: Continuum, 1997), 140; Marcel Reich-Ranicki, Autor o sobie: życie Marcela…. /The Author of Himself: The Life of Marcel Reich-Ranicki (London: Weidenfeld & Nicolson, 2001), 195–96. Natanowi Grossowi nie tylko udało się zmniejszyć łapówkę, ale w obu przypadkach spotkał szmalcowników, którzy poradzili mu jak lepiej uniknąć rozpoznania w przyszłości. Zob. Natan Gross, Kim jesteś, panie Grymek? / Who Are You, Mr. Grymek? (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2001), 194, 217–18.
[479] Jacek Wilamowski, Pętla zdrady: Konspiracja—wróg—polityka. Za kulisami Polski Podziemnej 1939– 1944 (Warsaw: CB—Andrzej Zasieczny, 2003), 102.
[480] Zob. tekst Ruth Altbeker Cyprus poniżej.
[481] Józef Garliński opisuje wymuszanie od sklepów, które służyły jako punkty zrzutu dla polskiego podziemia w Warszawie. Zob. Józef Garliński, Świat mojej pamięci (Warsaw: Volumen, 1992), 305–306. Kiedy mieszkał w domu polskiej prostytutki w Warszawie, Edward Reicher sam tego doświadczył. Pewnego ranka pod drzwi podeszli dwaj "policjanci". Nie próbowali szantażować kobiety za ukrywanie Żyda (coś czegoś wtedy nie wiedzieli), a za to, że była prostytutką. Zażądali "haraczu" w zamian za nie doniesienie do władz o tym, że była prostytutką. Kiedy odmówiła, zagrozili doniesieniem na nią, w wyniku czego wyląduje zapłaceniem 2 razy więcej. Zob. Edward Reicher, Kraj popiołu: żydowski lekarz w Polsce 1939-1945 / Country of Ash: A Jewish Doctor in Poland, 1939–1945 (New York: Bellevue Literary Press, 2013), 186–87.
[482] Historyk Tomasz Szarota, niezrównany autorytet w okupowanej Warszawie, stwierdza jednoznacznie, że szmalcownicy byli marginesem polskiego społeczeństwa, elementu, który stał się liczniejszy z powodu warunków wojennych. Zob. Wojciech Klewiec wywiad z Tomaszem Szarotą, “Miasto paragrafu śmierci,” Rzeczpospolita, 26–27.03.2011. Zob. też Marcin Zaremba, “‘Człowiek drży jak liść’ - trwoga przed bandytyzmem w okresie powojennym,” w Jerzy Eisler, et al., red., Niepiękny wiek XX (Warsaw: Instytut Historii Akademii Nauk and Instytut Pamięci Narodowej–Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2010), 375–76.
[483] Stefan Korboński, Walcząca Warszawa: historia polskiego państwa podziemnego 1939-1945 / Fighting Warsaw: The Story of the Polish Underground State, 1939–1945 (New York: Minerva Press/Funk & Wagnalls, 1968), 115–44; Stefan Korboński Żydzi i Polacy w II wojnie światowej / The Jews and the Poles in World War II (New York: Hippocrene, 1989), 50–51; Leszek Gondek, Polska karząca 1939–1945: Polski podziemny wymiar sprawiedliwości w okresie okupacji niemieckiej (Warsaw: Pax, 1988), 61–63, 123; Teresa Prekerowa, Żegota: Komisja Pomocy Żydom / Zegota: Commission d’aide aux Juifs (Monaco: Éditions du Rocher, 1999), 228–54.
Władysław Bartoszewski, polski historyk, członek-założyciel Żegoty (polska wojenna Rada Pomocy Żydom), odznaczony przez Yad Vashem:
Walka z szantażystami była niezwykle trudna, niemniej jednak, w miarę możliwości, polskie organizacje podziemne toczyły ją systematycznie w latach 1943 i 1944. Jeśli jednak - jak pokazały wydarzenia w kilku przypadkach - pamięć o krzywdach i osobistych tragediach poniesionych w wyniku doniesienia była silniejsza i trwalsza u tych, którzy zostali uratowani, niż pamięć o nieporównywalnie większej liczbie przypadków udzielonej pomocy, należy to uznać za charakterystyczną, ale także zrozumiałą cechę ludzkiej natury. Ogólnie rzecz biorąc, tragiczne i negatywne doświadczenia pozostawiają głębsze i trwalsze wrażenie na ludzkiej psychice niż dobre i pozytywne.
Poza niemiecką policją, informatorami i szantażystami, których zwerbowano z mętów chrześcijańskiej populacji Polski i Ukrainy, największym zagrożeniem dla żyjących w ukryciu Żydów byli żydowscy konfidenci. Uwiedzeni fałszywymi nadziejami i obietnicami, często pomagali Niemcom tropić innych Żydów ukrywających się w "aryjskiej" dzielnicy. [484]
W innym miejscu Bartoszewski napisał, że konfidenci, renegaci i zdrajcy byli większą plagą, i bardziej niewidoczni w getcie, niż takie zjawisko na polskiej stronie. [485] Oczywiście, Polacy nie mieli monopolu na zdrajców i szantażystów. Jak potwierdzają liczne żydowskie źródła, Żydzi też wydawali jeden drugiego po inwazji Niemiec na Polskę – zjawisko którego się nie rozgłasza, i zdecydowanie zbyt wielu żydowskich zdrajców, szantażystów i agentów Gestapo polowało na Żydów w getcie i po aryjskiej stronie. Historyk holokaustu Yehuda Bauer niedawno przyznał, że żydowscy agenci Gestapo i szpiedzy powodowali "ogromne szkody". [486] Niedawne badanie niemieckich archiwalnych dokumentów pokazuje, że 1 / 3 wszystkich niemieckich uderzeń w konkretnym regionie Generalnej Guberni była skutkiem działań stounkowo małej grupy agentów gestapo. [487] Niemcy sponsorowali organizację kolaborantów znanych jako Żagiew (“Die Fackel”) [Żydowska Gwardia Wolności] z powiązaniami z Gestapo, których zadaniem była infiltracja wszystkich aspektów życia w getcie. Nie tylko szpiegowała, tropiła i przekazywała braci Żydów Niemcom, ale też ostrożnie obserwowała źródła zewnętrznej pomocy dla getta w celu ujawnienia polskich organizacji konspiracyjnych, (tę organizację zdemaskował kontrwywiad Armii Krajowej. [488]) Emanuel Ringelblum, który opisuje haniebne działania wielu tych kolaborantów, mówi o, jak szacuje, 400 donosicieli Gestapo tylko w samym warszawskim getcie (inne szacunki mówią aż o 800), we wpisie w kronice z 18.05.1942. [489]
Po likwidacji getta w maju 1943, sytuacja stała się bardziej niebezpieczna dla Żydów którzy uciekli na "aryjską" stronę. Ruth Altbeker Cyprys osobiście obserwowała żydowskich agentów Gestapo wykrzykujących żydowskie hasła albo śpiewających żydowskie piosenki żeby sprowokować charakterystyczne reakcje na zbiegłych Żydów wśród przechodniów na ulicach Warszawy.
[484] Władysław Bartoszewski, Warszawskie getto: świadectwo chrześcijanina / The Warsaw Ghetto: A Christian’s Testimony (Boston: Beacon Press, 1987), żydowskie pamiętniki potwierdzają, że ukraińscy agenci Gestapo byli bardzo aktywni w Warszawie. Zob. np. Gary A. Keins, Podróż przez dolinę zatracenia /A Journey Through the Valley of Perdition ([United States]: n.p., 1985), 116, 219–20. Więcej na ten temat zob. esej Teresy Prekerowej (cz. 3, Wojna i Okupacja [War and Occupation]), w Jerzy Tomaszewski, red., Najnowsze dzieje Żydów w Polsce: W zarysie (do 1950) (Warsaw: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1993).
[485] Władysław Bartoszewski, “Losy Żydów Warszawy 1939–1943,” w Władysław Bartoszewski and Marek Edelman, Żydzi Warszawy 1939–1943 (Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL, 1993), 12.
[486] Yehuda Bauer, Przemyślenia o holokauście / Rethinking the Holocaust (New Haven and London: Yale University Press, 2001), 148.
[487] Jacek Wilamowski, Srebrniki Judasza: Zdrada i kolaboracja. Konfidenci niemieckich władz bezpieczeństwa w okupowanej Polsce 1939–1945 (Warsaw: CB Andrzej Zasieczny, 2004).
[488] Piotr Matusak, Wywiad Związku Walki Zbrojnej–Armii Krajowej 1939–1945 (Warsaw: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza and Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, 2002), 538.
[489] Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego: Wrzesień 1939–styczeń 1943 (Warsaw: Czytelnik, 1983), 375.
Ruth Altbeker Cyprys, Żydówka, mieszkanka Warszawy:
Ludzie żydowskiego Gestapo, którzy dalej żyli, byli bardzo niebezpieczni. Ich oczy były przenikliwe, a wskazani przez nich Żydzi ginęli bez nadziei. Niewielki samochód często jadący powoli wzdłuż Marszałkowskiej, zawsze trzymający się blisko chodnika, stał się znany. Kiedyś szedłem tą ulicą, gdy nagle usłyszałem okrzyk "Szma Izrael" [Shema Yisrael - Słuchaj, Izraelu, słowa części Tory, która jest centralnym punktem porannych i wieczornych modlitw], a potem widok wciąganego do samochodu mężczyzny. Okazało się, że krzyk wydobywał się z powoli jadącego pojazdu, powodując, że przechodzący starszy pan zatrzymał się i spojrzał instynktownie. To był ostateczny dowód dla łowców. Musieli obserwować zdobycz przez jakiś czas i, uznając, że tylko Żyd zareaguje na te słowa, z powodzeniem użyli podstępu. Kolega powiedział mi, że z tego samochodu można było usłyszeć najbardziej nieoczekiwane okrzyki.
Innym razem kiedy szedłem ulicą, usłyszałem za mną ciche nucenie Hatykva [Hatikva – "Nadzieja" – hymn syjonistów]. Przez chwilę chciałem się obejrzeć, ale pokonałem to pragnienie. Był to młody facet w małym okrągłym kapeluszu z piórkiem. Ten kapelusz oznaczał taki sam mundur jak Gestapo, jak dowiedzieliśmy się pod koniec wojny. Niestety, pod tym kapeluszem była bezczelna, beztroska twarz jednego z moich kolegów z uczelni – Żyda. Degradacja niektórych ludzi doszła do takiego dna. [490]
Irena Szereszewska, ocalona w Warszawy:
Żydzi z Gestapo często udawali się do sanatorium w pobliskim Otwocku. Ich nazywano "Trzynastkowcami", gdyż ich siedziba była przy Leszno 13. Wszyscy nosili w niemieckim stylu oficerki. Oficerki i gumowe pałki. I mieli piękne dziewczyny. Trzynastkowcy nie nosili opasek z niebieską gwiazdą…
Dwie Żydówki z Gestapo w drugim pokoju [pokój w mieszkaniu przy Marszałkowskiej]… kim były? Były atrakcyjnymi młodymi Żydówkami, które były przeznaczone na śmierć, ale Niemcy oszczędzili ich życie pod warunkiem, że będą pracować dla nich donosząc na ukrywających się Żydów. Niemcy płacili im i elegancko się ubierały". [491]
Maximilian T., Żyd ocalony ze Lwowa uchodzący za Polaka w Warszawie:
Szantażyści którzy żerowali n nieszczęściu Zydów, zbierali tam gdzie nie wysiali i robili fortuny. Mogli sobie pozwolić na luksusy, nawet smalec, co po polsku oznacza "szmalec", stąd nazwa dla szantażystów – "szmalcownicy", w żargonie.
Te hieny, działając potajemnie z Żydami, którzy, za cenę wypuszczenia ich żywymi kiedy zostali znalezieni [ale nie jest jasne, że to ich motywowało we wszystkich przypadkach], współpracowali ze "szmalcownikami", dostarczając im adresy i inne szczegóły o Żydach ukrywających się jako Aryjczycy.
Maximilian T. opisuje jak po przybyciu do Warszawy, podał adres przyjacielowi Żydowi, którego rozpoznał ze Lwowa,też mieszkającemu w Warszawie pod przybraną tożsamością. Wkrótce po tym odwiedził go "szmalcownik", który zażądał łapówki, ale z którym, dziwne, utrzymywał przyjazne relacje, i który ostrzegł go żeby zmienił adres.
Kiedy zapytałem go ["szmalcownika"] kto dał mu mój adres, powiedział, że nie byłem jedyny na ich liście Żydów mieszkających w Warszawie z polskimi nazwiskami… Odchodziłem od rozumu kiedy zobaczyłem listę. Zawierała nazwiska wielu Żydów, wśród nich około 10 z mojego miasteczka, wszyscy zarejestrowani pod przybranymi polskimi nazwiskami, ich adresy w Warszawie, prawdziwe nazwiska i stan posiadania, liczebność rodziny, zawody przed wojną, i na koniec, miejsce gdzie pracowali w Warszawie, jeśli mieli pracę.
[490] Ruth Altbeker Cyprys, Skok dla życia: … / A Jump For Life: A Survivor’s Journal from Nazi-Occupied Poland (New York: Continuum, 1997), 165–66.
[491] Irena Szereszewska, Dzienniki z okupowanej Warszawy 1940-1945 / Memoirs from Occupied Warsaw, 1940–1945 (London: Vallentine Mitchell, 1997), 214, 332, 337.
Choć miałem podejrzenia co do autora listy, dalej nie byłem pewien i zapytałem przyjaciela by powiedział mi kto to był. Przyjaciel "szmalcownik" podał mi kilka nazwisk Żydów, którzy należeli do ich gangu. Byłem zdumiony kiedy dowiedziałem się, że wśród innych, byli moi 2 wcześniej wymienieni koledzy. Obaj pochodzili z tzw. dobrych żydowskich rodzin, i kto by uwierzył, że oni mogli być źródłem informacji danych szantażystom, przez co zdradzili brata Żyda, ich byłego kumpla z klasy?
Warszawskie ściany rozplakatowano obwieszczeniami, że za ukrywanie Żyda groziła kara śmierci. Rzeczywiście, bardzo często były ogłoszenia z nazwiskami całych rodzin rozstrzelanych za zbrodnię ukrywania Żydów. Dlatego należy docenić jeszcze bardziej i poważać tych, którzy podali Żydom pomocną dłoń, wiedząc, że przez to narażają na niebezpieczeństwo własne życie. [492]
Gary A. Keins, Żyd "uchodzący" w Warszawie i w innych miejscach, wspomina:
Keins opisuje kilka spotkań z Żydówką, p. Salc, którą spotkał w Zamościu, gdzie najpierw ujawniła jego przykrywkę. Oryginalnie ze Lwowa, p. Salc w końcu przeniosła się do Warszawy i współpracowała z gangiem szmalcowników i śledziła Keinsa i innych Żydów udających Polaków. Ale to nie było jedynym zmartwieniem autora: "Skoro p. Salc tylko spekulowała o moim pochodzeniu, to była co najmniej jedna inna osoba, która mogła mnie wskazać – młody człowiek i były członek policji w getcie, który nagle pokazał się na polskiej stronie". Autor wspomina, że naziści mieli swoich agentów, również Żydów, w całej Warszawie, i "wykorzystywali żydowskich tchórzy do śledzenia swoich współreligionistów ukrywających się na polskiej stronie. Słyszeliśmy, że mieli dziesiątki doniesień codziennie do Gestapo. Liczby były tak duże, że naziści poczuli się gorsi w opętańczym zabijaniu Żydów, do tego stopnia, że zdradzonych z grudnia 1942 jeszcze nie zlikwidowano w marcu 1943, zgodnie z informacjami z podziemia". Słyszał, że "około 150 mieszkańców getta podjęło się działania jako agenci Gestapo… i około 150 żydowskich uciekinierów łapano codziennie z pomocą tych zdrajców i róznych innych łowców głów". [493]
Halina Neuberg (później Zylberman), urodzona w Krakowie, ukrywająca się w "aryjskiej" Warszawie z rodzicami, pisze:
W końcu usłyszałam ciężkie kroki na schodach, a po nich lekkie, i rozpoznałam jako mojej matki. Przyszła w towarzystwie polskiego policjanta. "Przepraszam, Halinka, że jestem tak późno, ale miałam nieporozumienie z władzami. Teraz wszystko jest ok."
Widząc jej zaróżowione policzki i nienaturalnie wysoki ton głosu, wiedziałam, że coś było bardzo źle, ale Mama podała policjantowi szklankę herbaty i usiadła i gawędziła z nim o ogólnych sprawach. Wspomniał, że chciałby zabrac mnie na wieś by odwiedzić jego dobrego przyjaciela, rolnika. Chciałby nadrobić niedogodności, kupując nam świeży nabiał. Z wyrazu twarzy Mamy widziałam, że nie podobał się jej ten pomysł, ale uśmiechała się i zachowywała przyjaźnie. "Dam ci znać" – odpowiedziała.
Kiedy w końcu wyszedł, padła na kanapę wycieńczona. "Halinka, nie masz pojęcia przez co dzisiaj przeszłam". Podeszłam do niej i ją przytuliłam, gdy wylewały się z niej słowa: "Szłam ulicą kiedy zatrzymał mnie ten policjant. Poprosił nie o dokumenty, następnie nawet nie patrząc na nie wozył je do kieszeni. 'Obawiam się' – powiedział – "że będziesz musiała pójść ze mną na komisariat'. 'Pod jakimi zarzutami?' – zapytałam. 'Powiedziano mi, że jesteś Żydówką" - powiedział. Halinka, myślałam, że zemdleję. Jak mógłby wiedzieć? 'Popełniasz straszny błąd' - powiedziałam. 'Nie ma powodu udawania, że nie jesteś, bo wiem na pewno. W kawiarni naprzeciwko jest kobieta, która zna cię ze Lwowa jako Żydówkę'. Zerknęłam i byłam pewna znam ją ze Lwowa. Ale ona też była Żydówką. Dlaczego miałaby stać się donosicielką? Prawie spanikowałam, ale pomyślałam o tobie czekającej w domu, i wiedziałam, że muszę zrobić wszystko co możliwe żeby się wydostać z tego bałaganu. Zapytałam go – 'Czy masz dzieci?' 'Tak' - odpowiedział – 'mam córkę'. 'Ja też' – powiedziałam. 'Ona czeka na mnie w tej chwili w domu. Jest bardzo mała i mnie potrzebuje. Nie jestem Żydówką' – powiedziałam mu – 'ale mam kontakty z czarnym rynkiem i nie chciałabym być przesłuchana przez policję. Proszę, pozwól mi pójść do domu do mojej córeczki'. Teraz już płakałam, i spojrzałam mu prosto w oczy.
[492] Joachim Schoenfeld, red., Dzienniki z holokaustu: Żydzi w lwowskim getcie, obozie koncentracyjnym… / Holocaust Memoirs: Jews in the Lwów Ghetto, the Janowski Concentration Camp, and as Deportees in Siberia (Hoboken, New Jersey: Ktav Publishing House, 1985), 240–42.
[493] Gary A. Keins, Podróż przez dolinę zatracenia / A Journey Through the Valley of Perdition ([United States]: n.p., 1985), 131–32, 145, 151, 154, 179.
Widziałam, że próbował podjąć decyzję co robić, więc zdjęłam obrączkę i zegarek, i złoty krzyżyk, i wepchnęłam mu w dłoń. Dzięki Bogu przyjął łapówkę. Powiedział; 'Mam córkę która też czeka na mnie w domu, i nie wyobrażam sobie jak radziłaby sobie beze mnie. Ale donosicielka obserwuje, więc nie mogę cię puścić. Muszę zabrać cię do domu by sprawdzić twoją historię'. [494]
Ojca ostrzeżono, że znajomy Żyd, oryginalnie z Krakowa, stał się 'łapaczem Żydów' dla Gestapo. Wkrótce potem spotkali się na ulicy i choć krew mojego ojca zamarzła, przywitał go serdecznie i zaprosił go do pobliskiej kawiarni na herbatę. Donosiciel zaproponował by wymienili się adresami, i ojciec szybko ię zgodził, i dał mu inny pseudonim i adres. Błąkał się po ulicach godzinami aż upewnił się, że nikt go nie śledzi, wtedy odważył się pójść do domu. Na szczęście ich ścieżki nigdy później się nie skrzyżowały, ale byliśmy zszokowane myślą, że ktoś tak dobrze wykształcony i lubiany mógł tak nisko upaść. [495]
[Po powstaniu warszawskim, Halina z matką dalej udawały Polki. Jako ewakuowane Polki poddano je inspekcji i segregacji przez Niemców.]
Obok Niemców stał jeden człowiek, który przyciągnął moją uwagę. Był jedynym cywilem wśród nich i był dobrze ubrany i odżywiony. Pomyślałam, że muszę śnić gdyż dla mnie wyglądał tak wyraźnie na Żyda. "Co tu robi Żyd pośród niemieckich żołnierzy?" – pomyślałam. Ale kiedy usłyszałam go mówiącego do Niemców "Nie widzę żadnego w tej grupie" – ciarki mi przeszły po kręgosłupie. Był wyraźnie na usługach Gestapo – kolejny 'wyłapywacz Żydów'. Nagle stałam się bardzo nieśmiała i poczułam dotyk lodu sercu. Czy rozpoznałby mnie jako Żydówkę?
Ale dalej staliśmy przez około 15 minut, i potem podeszli do nas 2 żołnierze i rozkazali byśmy szły za nimi. [496]
Donosy, zdrady, donosiciele i agenci Gestapo:
Zbigniew Ryszard Grabowski (wtedy Ryszard Abrahamer), którego rodzina uchodziła za chrześcijan w Warszawie, mówi, że jego ojca wskazał żydowski agent Gestapo w tramwaju". Żydzi na usługach Gestapo" – pisze – "byli najlepsi w rozpoznawaniu Żydów". [497]
Aviva Unger miała tylko 12 lat kiedy wraz z matką zamknięto je w warszawskim getcie. Kiedy Niemcy zastrzelili jej matkę, Aviva uciekła z getta w 1942 czołgając się ściekami. Zabrano ją do katolickiego klasztoru, gdzie mieszkała z zakonnicami i chodziła do klasztornej szkoły. "Została rozpoznana w tramwaju przez Żyda, który był policyjnym szpiegiem, i wydana Gestapo". Bardzo ją pobito żeby wyciągnąć informacje, ale nic nie powiedziała. Ryzykując życiem, ksiądz z klasztoru mógł uratować Avivę poręczając za jej długie katolickie pokolenie. [498]
Jerzy Warm (później Mikołajczyk) poinformował, że po ucieczce z warszawskiego getta, na jego 19-letnią córkę doniósł pracujący dla gestapo Żyd. Zginęła w więzieniu na Pawiaku. [499]
[494] Halina Zylberman, Pływanie pod wodą / Swimming Under Water (Caulfield South, Victoria: Makor Jewish Community Library, 2001), 30–31.
[495] Ibid., 71–72.
[496] Ibid., 86–87.
[497] Zbigniew Ryszard Grabowski, “W skorodowanym zwierciadle pamięci: Szkic autobiograficzny,” Kwartalnik Historii Nauki i Techniki, vol. 50, no. 2 (2005): 7–202; Katarzyna Meloch and Halina Szostkiewicz, eds., Dzieci Holocaustu mówią..., vol. 4 (Warsaw: Stowarzyszenie „Dzieci Holocaustu” w Polsce, 2012), 195.
[498] Anton Gill, Podróż z piekła: rozmowy z ocalonymi z obozów koncentracyjnych / The Journey Back From Hell: Conversations with Concentration Camp Survivors (London: Grafton Books, 1988), 277–78.
[499] Świadectwo Jerzego Mikołaczyka (Jerzy Warm), Jewish Historical Institute (Warsaw) archive, record group 301, number 6148.
Eliszewa Totengreber, którą ukrywał Polak po ucieczce z matką z warszawskiego getta, opowiadała, że na matkę doniósł Żyd prawdopodobnie pracujący dla Gestapo, i ta zginęła. [500]
Diana Topiel, którą ukrywała w Warszawie polska rodzina, i której syn ożenił się z nią w czasie wojny, nie została zdradzona przez żadnych znajomych Polaków, a przez żydowskiego konfidenta Gestapo z Łodzi.
Po aresztowaniu wysłano ją do kilku więzień, gdzie ją torturowano, a później do obozu koncentracyjnego w Majdanku. [501]
Barbara Abramow-Newerly nie wykonała rozkazu przeniesienia się do getta, a dalej mieszkała na osiedlu na warszawskim przedmieściu Żoliborz, mimo że dobrze wiedziano o jej żydowskim pochodzeniu. Jedynym napotkanym przez nią szmalcownikiem był Żyd o imieniu Saul, którego znała. Saul pracował dla Gestapo wyszukując ukrywających się na "aryjskiej" stronie Żydów. Brał też udział w wymuszaniu pieniędzy i co tydzień odwiedzał Barbarę dotąd aż nie miała grosza. Licząc się z doniesieniem na nią zwróciła się do AK o pomoc. Witold Pilecki, słynny uciekinier z Auschwitz, wyplątał ją dając jej pieniądze na zapłatę szmalcownikowi i powiedział jej by się nie martwiła. Żydowski szmalcownik nie wrócił, i dalej żyła bezpieczna w swoim domu. [502]
Polka Zofia Bandurska-Herman, małżonka Żyda, przyjęła żydowską rodzinę Przeworskich, którzy uciekli z warszawskiego getta. Marka Przeworskiego ukryła w piwnicy czynszówki w której mieszkała, i kryjówki dla pozostałych znalazła u swoich przyjaciół. Do jej domu przyszła grupa Żydów by wymusić pieniądze. Kiedy Marek Przeworski rozpoznał jednego z nich, ten żydowski szantażysta go zastrzelił. Bandurska-Herman zakopała Przeworskiego z pomocą dozorcy. Żydowscy szantażyści dalej przychodzili do niej z żądaniami. Bandurska-Herman dowiedziała się adresu jednego z nich i doniosła na niego na policję, ale sama później została wezwana na posterunek policji i zabita. [503]
Żydem ze Lwowa ukrywającym się w Warszawie, gdzie osobiście spotkał żydowskich szantażystów, był Marion Andre, który później został dyrektorem teatru w Toronto, [504] Henryk Reiss ukrywający się w Warszawie, został ostrzeżony przez pochodzącą ze Lwowa ciotkę, o Żydach na usługach Gestapo: "Uchodźców ze Lwowa demaskowali inni ze Lwowa, zwykle członka tzw. złotej młodzieży. Wymieniła imię syna, znanego farmaceuty E". [505]
Ojciec Danuty Lis (wtedy Schmerler) zorganizował zabranie jej ze Lwowa do Warszawy w maju 1943 przez Żyda o imieniu Hans. Razem ze swoimi niemieckimi partnerami Hans zabierał Żydów, za opłatą, ze Lwowa do Warszawy. Wtedy mająca tylko 13 lat Danuta była molestowana seksualnie przez Hansa w Warszawie, i HHans okradł ją z pieniędzy. Został aresztowany przez Niemców i więziony w Krakowie, ale udało mu się przeżyc. Po wojnie rozpoznał go Żyd którego transportował ze Lwowa do Warszawy, a później zdradził. Hans został osądzony i skazany na śmierć. [506]
[500] Świadectwo Eliszewy Totengreber, Jewish Historical Institute (Warsaw) archiwum, record group 301, nr 4577.
[501] Świadectwo Diany Topiel, Jewish Historical Institute (Warsaw) archive, record group 301, nr 1482.
[502] Jarosław Abramow-Newerly, Lwy mojego podwórka (Warsaw: Twój Styl, 2000), 143–52. Kiedy po wojnie Witold Pilecki stanął w obliczu wymyślonych oskarżeń o pracę na rzecz "obcego imperializmu", co poskutkowało jego egzekucją w 1948, Barbara Abramow-Newerly wystąpiła bezskutecznie w jego obronie.
[503] Świadectwo Pauliny Hirsch, Jewish Historical Institute (Warsaw) archiwum, record group 301, nr 453.
[504] Swiadectwo Marion Andre w posiadaniu autora.
[505] Henryk Reiss, Z deszczu pod rynnę…: Wspomniena polskiego Żyda (Warszawa: Polonia, 1993), 106.
[506] Katarzyna Meloch i Halina Szostkiewicz, eds., Dzieci Holocaustu mówią..., vol. 4 (Warsaw: Stowarzyszenie "Dzieci Holocaustu" w Polsce, 2012), 134–35.
Żydowską rodzinę z Białegostoku wiktymizowała grupa szantażystów, w której byli też Niemcy, i być może mieli powiązania z niemiecką policją, po tym, jak została wrobiona przez znajomą młodą Żydówkę z Białegostoku, którą użyto jako przynęty. Później spotkali jednego z oszustów, którzy chcieli, aby współpracowali w podobnym systemie. [507]
Żyd o nazwisku Włodek S. został uwikłany w warszawskiego policjanta i jego żonę, prostytutkę; Żydzi na których donosił byli wtedy szantażowani przez szmalcowników. [508] Inną Żydówką której zaproponowano pracę ze szmalcownikami na "aryjskiej" stronie Warszawy kiedy nie mogła zapłacić haraczu była Luba Gawisar. [509]
Joseph Rosenberg z Ostrowca, który w Warszawie uchodził za chrześcijanina, opisał nieszczęścia swojej rodziny (rabunek) jakiego doznali z rąk grupy szmalcowników, z którą działał Józef Goncho, znajomy Żyd z Wolbromia. [510]
Żydówka Stefania K. wspomina jak młody Żyd mieszkający w kamienicy czynszowej do której się wprowadziła, wabił tych których podejrzewał o żydowskie pochodzenie w inne miejsce pod pretekstem iż tam będą bezpieczni od donosicieli. W rzeczywistości okazało się, że ten człowiek pracował z Gestapo, a "bezpieczne" miejsce wkrótce odwiedzali Niemcy żeby wymusić pieniądze od Żydów którzy wpadli w tę pułapkę i się przenieśli". [511]
Nielegalnie mieszkającego w Warszawie poza gettem Żyda złapał niemiecki żandarm. W zamian za życie zaproponował donosić na innych Żydów na "aryjskiej" stronie, w wyniku czego wielu Żydów wyśledzono i zabito na żydowskim cmentarzu. [512]
Młoda Żydówka o imieniu Celina, którą złapało Gestapo ujawniła kryjówkę innej Żydówki, Wandy, która pomogła jej znaleźć mieszkanie w Warszawie. Obie kobiety zabito w więzieniu na Pawiaku. [513]
Żydzi pisali również do władz niemieckich by donosić na Żydów pozostałych poza gettem albo z innych powodów. [514]
Żyd o imieniu Natek nie wytrzymał tortur i ujawnił Gestapo kilka kryjówek w warszawskich mieszkaniach. [515] Simha Rotem wspominał, że kiedy dołączył do grupy Żydów wracających z pracy na aryjskiej stronie do warszawskiego getta:
Żydzi podejrzewali że nie byłem Żydem, że ulokowano mnie między nimi jako prowokatora. Szeptali między sobą o przekazaniu mnie niemieckiemu strażnikowi. Błagałem by uwierzyli że byłem Żydem, i żeby to udowodnić zacząłem mówić w jidysz i odmawiałem modlitwy. W końcu uwierzyli… [516]
[507] Gustaw Kerszman, Jak ginąć, to razem (Montreal: Polish-Jewish Heritage Foundation, 2003), 84–85.
[508] Antoni Marianowicz, Życie surowo wzbronione (Warsaw: Czytelnik, 1995), 115.
[509] Anka Grupińska, Po kole: Rozmowy z żydowskimi żołnierzami (Warsaw: Alfa, 1991), 152–54.
[510] Joseph Rosenberg, Nazywam się Józef Nowak: życie i czasy Josepha Rosenberga / My Name is Józef Nowak: The Life and Times of Joseph Rosenberg (Toronto: Lifestories, 2001), 34–36.
[511] Małgorzata Melchior, Zagłada a tożsamość: Polscy Żydzi ocaleni “na aryjskich papierach”. Analiza doświadczenia biograficznego (Warsaw: IFiS PAN, 2004), 168.
[512] Lucyna Paszkowska-Brown, “‘Syjonizm’ i ‘antysemityzm,’” Dziennik Polski (London), May 15, 1968.
[513] Hanna Wehr, Ze wspomnień (Montreal: Polish-Jewish Heritage Foundation, 2001).
[514] Liczne przykłady donoszenia na Żydów przez braci Żydów zob. Barbara Engelking i Jan Grabowski,“Żydów łamiących prawo należy karać śmiercią!”: “Przetępczość”Żydów w Warszawie 1939–1942 (Warsaw: Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, 2010), especially 48–56, 61, 125. Zob. też Barbara Engelking, “Szanowny Panie Gistapo”: Donosy do władz niemieckich w Warszawie i okolicach w latach 1940–1941 (Warsaw: IFiS PAN, 2003), letter no. 205.
[515] Simha Rotem (“Kazik”), Dzienniki bojownika z warszawskiego getta / Memoirs of a Warsaw Ghetto Fighter (New Haven and London: Yale University Press, 1994), 105.
[516] Ibid., 17.
Polka udzielająca pomocy, Kazimiera Żuławska, wspomina liczne naloty na jej warszawskie mieszkanie w celu wymuszania dużych pieniędzy. Gestapo towarzyszyli agenci, którymi byli Żydzi, Volksdeutschers lub Polacy. [517]
Niepełnosprawny katolik, szewc z Prądzyńskiej, został zamordowany z małżonką przez Niemców, po doniesieniu na niego przez Żyda którego wcześniej ukrywał. Wszystkich troje zastrzelono na miejscu. [518]
Pewien profesor "Czarny", prowokator który udawał handlarza broni, doniósł na Stefana Prokopka, łącznika Armii Ludowej z żydowskim podziemiem. Dom Prokopka przy Waszyngtona, który służył jako miejsce spotkań ŻOB, osaczono i Prokopka zabito. Dwóm członkom żydowskiego podziemia udało się uciec. Po wojnie "Czarny" znalazł schronienie w Szwecji. [519] Niemcy znaleźli Żyda ukrywającego się na posesji. Torturowany złamał się i ujawnił inną kryjówkę, gdzie ukrywała się Sara Biderman. Niemcy znaleźli ją, postrzelili i zostawili. Cudownie przeżyła. Żyd którego złapano podczas nalotu Gestapo na mieszkanie w Warszawie gdzie ukrywał go Polak, złamał się podczas tortur i zdradził inne mieszkanie w którym ukrywali się Żydzi. [520]
Handlarz uliczny o nazwisku Marczak ukrywał grupę około 10 Żydów w przestronnej piwnicy pod domem. Pewnego dnia przyszła młoda Żydówka żądająca wpuszczenia jej do grupy, grożąc doniesieniem do Gestapo jeśli tego nie zrobi. Doniosła kiedy Marczak nie był w domu. Ostrzeżony o tym, Marczak nie wrócił do domu tego wieczora. Gestapo złapało mieszkańców budynku jako zakładników, i zagroziła zastrzeleniem ich gdyby Marczak się nie pokazał. Wrócił do domu i zastrzelono go razem z żydowskimi podopiecznymi. [521]
Jan Galas, dozorca kamienicy przy Ogrodowej, w piwnicy ukrywał 6 Żydów i dziecko. Inny podopieczny, Dawid Efrati, chciał zostac tam tylko kilka dni z powodu częstych kłótni między Żydami. Efrati wrócił do domu syna dozorcy, Stanisława, który opuścił dlatego, że miał częste koszmary nocne i wtedy wrzeszczał w jidysz i ściągał uwagę. Po kilku dniach Niemcy przeprowadzili dokładne przeszukiwania kiedy niemieckiego urzędnika zastrzelono w pobliżu kamienicy przy Ogrodowej, i znaleziono kryjówkę Żydów. Niestety, zdradzili swojego dobroczyńcę, dozorcę, i wszystkich zastrzelono razem. Pomimo tragedii, syn dozorcy nie kazał Efrati opuścić jego domu. [522]
"Ratownik" Jerzy Koźmiński z Warszawy, odznaczony przez Yad Vashem, wspominał hałaśliwe kłótnie jakie wybuchały wśród podopiecznymi, szczególnie wściekłość jednego z nich który pełnym głosem rzucał inwektywami w jidysz. Koźmiński zawdzięcza swoje przeżycie w tych niebezpiecznych okolicznościach przyzwoitości sąsiadów, którzy przymykali oko na te częste incydenty. [523]
[517] Władysław Bartoszewski i Zofia Lewinówna, red., Ten jest z ojczyzny mojej: Polacy z pomocą Żydom 1939–1945, wyd. 2 (Kraków: Znak, 1969), 461–62.
[518] Wacław Zajączkowski, Męczennicy miłosierdzia / Martyrs of Charity, cz. 1 (Washington, D.C.: St. Maximilian Kolbe Foundation, 1987), 251 (wpis 567).
[519] Yitzhak Zuckerman (“Antek”), Nadmiar wspomnień… / A Surplus of Memory: Chronicle of the Warsaw Ghetto Uprising (Berkeley: University of California Press, 1993), 424–25; Wacław Zajączkowski, Męczennicy miłosierdzia /Martyrs of Charity, cz. 1 (Washington, D.C.: St. Maximilian Kolbe Foundation, 1987), 251 (wpis 607).
[520] Simha Rotem (“Kazik”), Wspomnienia bojownika z warszawskiego getta / Memoirs of a Warsaw Ghetto Fighter (New Haven and London: Yale University Press, 1994), 80–84. Odwrotnie do Zuckermana, Rotem nie wspomina iż “Czarny” był Żydem.
[521] Ibid., 255 (wpis 580).
[522] Elżbieta Isakiewicz, Ustna harmonijka: Relacje Żydów których uratowali od Zagłady Polacy (Warszawa: Niezależne Wydawnictwo Polskie, 2000), 205–206.
[523] Jerzy Koźmiński, “Wspomnienia sprawiedliwego,” Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, no. 11 (November 2005): 86–103, tu 94.
Podobnie Władysław Kowalski, który ukrywał braci Filipa i Jakiela Rubinów w swoim mieszkaniu przy Pańskiej w Warszawie, został narażony na niebezpieczeństwo z powodu ich ciągłych głośnych kłótni. Ale jego sąsiedzi, którzy słyszeli ten rwetes, nie zdradzili ich. [524]
Henryk Grabowski, legendarny łącznik AK między polskim i żydowskim podziemiem, który przemycił setki Żydów z warszawskiego getta, wspominał, że byli żydowscy jak i polscy szmalcownicy, których musiał się wystrzegać. [525]
W połowie kwietnia 1943 zauważyłem, że wielokrotnie kiedy chodziłem ulicami Warszawy pojawiał się obok mnie Żyd, przyjaciel ze szkoły średniej. Martwiłem się gdyż wiedzieliśmy, że Niemcy zwerbowali wielu agentów – Polaków, Ukraińców, Żydów – różnymi sposobami, często szantażem lub grożąc skrzywdzeniem ich lub ich rodzin… 20 kwietnia około 17:00, kiedy wchodziłem do tramwaju , znowu natknąłem się na czającego się w pobliżu żydowskiego przyjaciela. W ciągu kilku minut, w małej uliczce, zostałem zatrzymany przez 2 uzbrojonych agentów Gestapo… [526]
Jako młoda dziewczyna uczestniczyłam w wysiłkach rodziny udzielania pomocy Żydom… W naszym domu przejściowo ukrywało się kilku Żydów, później zabrano ich w inne miejsce. Pięciu mieszkało z nami do powstania warszawskiego w sierpniu 1944. Kiedy stłumiono powstanie, wszyscy ukryliśmy się oczekując przybycia armii sowieckiej. W listopadzie 1944, jedna z ratowanych przez nas Żydówek kłóciła się z grupą Żydów, i sprowadziła Niemców, którzy wtedy zabili 18 osób, łącznie z jej bratankiem i starszą siostrą. Przeżył jeden człowiek. Przyszedł w nocy do miejsca gdzie ukrywaliśmy się ja i 10 innych, powiedział nam o tragedii i ostrzegł nas przed nieuchronnym niebezpieczeństwem, prawdopodobnie ratując nam życie. Dla nas i dla Żydów którzy przeszli przez nasz dom, największą obawą było to, że zdradzi ktoś z getta. [527]
Leon Skosowski i Kenigl byli bardzo oficjalnie kolaborantami SD (Sicherheitsdienst, tj. jednostka służby bezpieczeństwa SS),i byli częściej na "aryjskiej" stronie niż w getcie. Ich zadaniem było donoszenie na Zydów mieszkających na "aryjskiej" stronie i na Polaków biorących udział w politycznej działalności (podziemia). [528]
Obu - Abrahama Gancwajcha i Dawida Szternfelda z "Trzynastki" uważa się za szantażystów i zdrajców Żydów ukrywających się na "aryjskiej" stronie. [529]
[524] Jacek Leociak, Ratowanie: Opowieści Polaków i Żydów (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2010), 282–83.
[525] Barbara Stanisławczyk, Czterdzieści twardych (Warsaw: ABC, 1997), 92.
[526] Józef Garliński, Niezapomniane lata: Dzieje Wywiadu Więziennego i Wydziału Bezpieczeństwa Komendy Głównej Armii Krajowej (London: Odnowa, 1987), 109. Angielski przekład jako Przeżycie miłości: dziennik oficera ruchu oporu / The Survival of Love: Memoir of a Resistance Officer (New York: Blackwell, 1991), ale nie wymienia narodowości agenta. Liczne żydowskie dzienniki odnoszą się do działalności nie-polskich agentów Gestapo w Warszawie. Blanca Rosenberg wymienia ukraińskiego tajniaka który podszedł do niej i przyjaciółki po prybyciu na stację kolejową w Warszawie. Zob. Blanca Rosenberg, W końcu powiedzieć: życie z fałszywą tożsamością / To Tell at Last: Survival under False Identity, 1941–45 (Urbana and Chicago: University of Illinois Press, 1993), 23. Tak opisuje swoje przeżycia kiedy szukała mieszkania w Warszawie: "Przeczesaliśmy okolice, pytając w sklepikach czy może być jakiś pokój do wynajęcia. Dałyśmy wiele okazji by zastanowić się nad dwiema samotnymi młodymi kobietami, jednej z posiniaczoną twarzą. Ale nikt nie doniósł na nas jako Żydówki czy uciekinierki z getta. Faktycznie, pewnego ranka właściciel salonu fryzjerskiego przy Rakowieckiej zaproponował Marii swój sklep do zamieszkania". Ibid., 122.
[527] Dana I. Alvi, list, Los Angeles Times, 6.11.1994.
[528] Ionas Turkov, Tak było: 1939-1943 życie w warszawskim getcie / C’était ainsi: 1939–1943 la vie dans le ghetto de Varsovie (Paris: Austral, 1995), 140.
[529] Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), 229; The Warsaw Ghetto: A Guide to the Perished City (New Haven, Connecticut, and London: Yale University Press, 2009), 227–28.
19 lutego 1944 Gestapo odkryło komórkę AK przy Brackiej, składającą się z ponad 12 ludzi, po zdradzie ich przez 2 Żydówki, które zinfiltrowały grupę udając uciekinierki z warszawskiego getta. W rzeczywistości kobiety były agentkami Gestapo działającymi w 40-osobowej grupie żydowskich agentów pod kierownictwem Leona ("Lolka") Skosowskiego. Niektórych ze złapanych Polaków zabito. [530]
Herman Fleiszer, uchodzący za chrześcijanina w Warszawie używając nazwisko Henryk Repa, został zdradzony na ulicy przez znajomego z czasów studenckich we Lwowie, któremu najwyraźniej obiecano wolność dla małżonki w zamian za kolaborację z Gestapo. [531]
Maciek Rosenblatt, młody żydowski prawnik który uciekł z getta w Drohobyczu z pomocą wuja dr Rosenblatta, szefa Rady Żydowskiej, zamieszkał w Warszawie pod fałszywym nazwiskiem i został wyśledzony przez żydowskiego donosiciela z jego miasteczka działającego w Warszawie, i przekazany Gestapo. [532]
W swoich dziennikach Aleksander Bronowski opowiada o aresztowaniu go w Warszawie przez Sicherheitspolizei (policja bezpieczeństwa), kiedy rozpoznał go jeden z ich donosicieli, Żyd z rodzinnego Lublina.[533] (Na ironię, polska "granatowa" policja której przekazał Sipo Bronowskiego na przetrzymanie, okazała się być jego zbawcą – sierż. Wacław Nowiński nie tylko uratował Bronowskiego, ale Nowiński i jego rodzina też bezinteresownie pomagała i ukrywała innych Żydów.)
Ale większość żydowskich historyków i pamiętnikarzy niechętnie przyznaje się do zniszczenia wywołanego przez wielu żydowskich agentów działających na aryjskiej stronie, woląc sprawiać wrażenie, że wrogami których bali się Żydzi byli nie tak bardzo Niemcy jak Polacy. Przykładem tego jest Mordecai Paldiel z instytutu Yad Vashem w Jerozolimie, który nie wspomina, że to Żyd zdradził Aleksandra Bronowskiego, choć znajduje czas na opisanie losu nie raz, a dwa razy w książce Ukrywanie Żydów: historie ratowników w holokauście / Sheltering the Jews: Stories of Holocaust Rescuers.[534] Paldiel je tak pochłonięty złorzeczeniem na chrześcijańskich Polaków, że w odniesieniu do zdrady Bronowskiego, obwinia "lokalnych antysemitów", i jeszcze dodaje: "Rozpoznawanie Żyda na ulicy stało się rodzajem sportu w Warszawie".
Irena Tarłowska (Szenberg), która przeżyła udając chrześcijankę w Warszawie, po opowiedzeniu o doświadczeniach z polskimi szantażystami, kończy: "Co w tym jest tak zaskakującego? Rabowanie Żydów było takim łatwym sposobem zrobienia zysku. W każdym narodzie znajdą się łotry. Tam w końcu byli też żydowscy szantażyści". [535]
Miriam Peleg-Mariańska, Żydówka współpracująca z Żegotą, Radą Pomocy Żydów, pisze: "Pomimo tego, że warszawskie ulice roiły się od licznych donosicieli, kolaborantów i szpiclów, zarówno polskich jak i żydowskich, miasto zawsze budziło we mnie uczucia podziwu co do ogólnej postawy wobec okupantów". [536]
Ludwik Hirszfeld, Żyd który przeszedł na chrześcijaństwo i też musiał się ukrywać by przeżyć, potwierdza, choć z pewną przesadą, tę samą sytuację: "W mieście [Warszawa] chodziły tysiące [sic] szpiegów - Volksdeutsche, Polacy i Żydzi". [527]
[530] Wiesław Chrzanowski, Pół wieku polityki, czyli rzecz o obronie czynnej: Z Wiesławem Chrzanowskim rozmawiali Piotr Mierecki i Bogusław Kiernicki (Warsaw: ad Astra, 1997), 140.
[531] Michał Grynberg, Księga sprawiedliwych (Warsaw: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1993), 379.
[532] Henryk Grynberg, Drohobycz, Drohobycz (Warsaw: W.A.B., 1997), 42. Ta książka opisuje też na s. 40-43 inne przykłady żydowskich kolaborantów w Drohobyczu, łącznie z tym który donosił na Żydów posiadających dolary i kosztowności – coś czego byli świadomi jedynie inni Żydzi.
[533] Alexander Bronowski, Było ich niewielu / They Were Few (New York: Peter Lang, 1991), 30–33; Władysław Bartoszewski i Zofia Lewin, red., Sprawiedliwi wśród narodów: jak Polacy pomagali Żydom 1939-1945 / Righteous Among Nations: How Poles Helped the Jews, 1939–1945 (London: Earlscourt Publications, 1969), 142–44.
[534] Mordecai Paldiel, Ukrywanie Żydów… / Sheltering the Jews: Stories of Holocaust Rescuers (Minneapolis: Fortress Press, 1996), 53, 153.
[535] Zob. Barbara Engelking, Na łące popiołów: Ocaleni z Holocaustu (Warsaw: Cyklady, 1993), 157.
[536] Miriam Peleg-Mariańska i Mordecai Peleg, Świadkowie: Życie w okupowanym Krakjowie / Witnesses: Life in Occupied Kraków (London and New York: Routledge, 1991), 150–51.
[536] Ludwik Hirszfeld, Historia jednego życia (Warszawa: Czytelnik, 1946), 286.
Bar przy Senatorskiej w Warszawie pn. "Stanisławówka" był popularnym miejscem spotkań żydowskich agentów Gestapo.[538] Ci agenci nawet zorganizowali przyjęcie na cześć Hitlera w restauracji przy Leszno w lutym 1941. Szef niemieckiej policji był rzekomo zaproszony, ale odmówił przyjścia. [539]
Emanuel Ringelblum opisał sprawę niestrudzonego dobroczyńcy Żydów o imieniu Witold, którego zdradził Josek Erlich (pseudonim "Josele Kapota"), żydowski agent Gestapo,i spędził 9 miesięcy w Pawiak. [540] Innym żydowskim agentem Gestapo, który czynnie zdradził członków polskiego podziemia w Warszawie był Josek Mitzenmacher, znany jako Józef Berdych. To nie przeszkodziło mu w robieniu kariery w komunistycznej partii w stalinowskiej Polsce. [541] Józef Staszauer, żydowski agent Gestapo, który zinfiltrował AK w Warszawie, zdradził wielu jej członków zanim został zlikwidowany w październiku 1943. [542] Do kolaborantów należeli: Julian Apel (Appel), bokser Anders, Baumritter, Behavier, Stefania Branstadter, Brzeziński (zabity przez AK 26.02.1943), Solomon Desler, Diamand, Esterowicz, Israel First, Albin Fleischman, Forster, Szuje Fastak (zdradził zarówno Polaków np. członków AK Antoniego Szczygielskiego i Witolda Jernika, jak i Żydówzanim zlikwidowała go AK, Zamek Grajek, David Gutter (zlikwidowany przez AK), Gurman, Heller, Marian Handel, Judt właścicielka kabaretu i prostytutka), Katz, Kohn, Willi Leitgeber (zlikwidowany przez AK), Lejtkin, Lewin, bracia Lichtenbaum, Lisman, Artur Loffler, Markowicz (zlikwidowany przez AK), Mendl, Mynis, Bobi Nebel, Alfred Nosik, Israel Palanower, Peschel (zlikwidowany przez AK), Purec, Szymon Rose, Marian Rotkopf, Rozencwajg, Selinger, Symche Spira (zlikwidowany przez AK), Spitz, profesor Sterling (zlikwidowany przez AK), Świeca, Süsser, Szejn, Szmerling, Szymanowicz, Ark Wajntraub, Warszawiak (pseudonim "Parszawiak"), Weininger, Wisman, Wertal, Witkowski i inni. Delegatura, urząd delegata polskiego rządu na uchodźstwie, sporządziła niekompletną listę 1.378 żydowskich kolaborantów Gestapo. [543] Inne archiwalne źródło pokazuje, że Sonderkommando AS, które współpracowało z niemiecką Abwehrą (służba wywiadu), zatrudniało około 820 żydowskich agentów w Generalnej Guberni. [544]
Tadeusz Bednarczyk, bojownik polskiego ruchu oporu w Warszawie i kronikarz:
Poza 6.000 Żydami zatrudnionymi przez Judenrat [Rada Żydowska] w Warszawie i 2.400 Żydami, którzy dołączyli do policji w getcie, Niemcy mieli na usługach kilkuset uzbrojonych żydowskich agentów Gestapo ze sponsorowanej przez Niemców organizacji "Żagiew" [Żydowska Gwardia Wolności]. Około 300 tych agentów dalej mieszkało w pomieszczeniach Gestapo przy Szucha po likwidacji getta, i w latach 1943-1944 zatrudniano do tropienia Żydów. Przede wszystkim z powodu tych agentów złapano tak wielu ukrywających się Żydów. Wcześniej ci agenci utrudniali przemyt żywności do getta warszawskiego i odegrali zasadniczą rolę w organizacji afery "Hotel Polski", w której zamożni Żydzi zostali zwabieni fałszywymi obietnicami zdobycia zagranicznych paszportów i pozwolenia na opuszczenie okupowanej Polski . Zamiast tego zostali obrabowani i zamordowani. (Polskie archiwa zawierają dokumentację z niepełną listą 1.378 żydowskich współpracowników i zdrajców.
[538] Janina Hera, Polacy ratujący Żydów: Słownik (Warsaw: Neriton, 2014), 75.
[539] Janina Hera, Polacy ratujący Żydów: Słownik (Warsaw: Neriton, 2014), 82–83.
[540] Władysław Bartoszewski i Zofia Lewin, red., Sprawiedliwi wśród narodów… / Righteous Among Nations: How Poles Helped the Jews, 1939–1945 (London: Earlscourt Publications, 1969), 31.
[541] Stanisław Wysocki, Żydzi w dziejach Polski (Warsaw: Ojczyzna, 1995), 144–46.
[542] Wacław Zagórski, Wolność w niewoli (London: n.p., 1971), 195–99, 376, 398–402, 433–48.
[543] Tadeusz Bednarczyk, Życie codzienne warszawskiego getta: Warszawskie getto i ludzie (1939–1945 i dalej) (Warsaw: Ojczyzna, 1995), 241 n.12. Zob. też Marcin Urynowicz, “Stosunki polsko-żydowskie w Warszawie w okresie okupacji hitlerowskiej,” in Andrzej Żbikowski, ed., Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką 1939–1945: Studia i materiały (Warsaw: Instytut Pamięci Narodowej–Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2006), 601; Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), 220–33, 712–14, 729–30; The Warsaw Ghetto: A Guide to the Perished City (New Haven, Connecticut, and London: Yale University Press, 2009), 218–32, 755–56, 773–74.
[544] Leszek Żebrowski, Paszkwil Wyborczej (Michnik i Cichy o Powstaniu Warszawskim) (Warsaw: Burchard Edition, 1995), 94–95.
Jeden z nich, Hening, kierował 70-osobową grupą w pomieszczeniach Gestapo przy Szucha, której wyznaczono zadanie zdobywania informacji o polskich organizacjach podziemnych. Inny Żyd w tym budynku przesłuchiwał podejrzanych Żydów o znajomości wiary katolickiej i przeprowadzał badania fizyczne.) [545]
Po zatrzymaniu przez niemieckich żandarmów w rutynowym sprawdzaniu, Lidię Kott zabrano do siedziby Gestapo przy Szucha. Na szczęście udało jej się ukryć żydowską tożsamość.
Lidię przesłuchiwali dwaj oficerowie, wysocy blondyni piękni jak archaniołowie w swoich czarnych mundurach. Kazali jej odmawiać modlitwy, pytali o kształt hostii, i próbowali podpowiedzieć by powiedziała – kwadratowy. Następnego dnia wysłali ją do "antropologa", do którego zwracali się "Herr Doktor". Miał stopień majora. Zbadał ją pod każdym kątem i doszedł do wniosku, że miała nordycką sylwetkę o cechach euroazjatyckich. Śledztwo zaczęło się od nowa, teraz w towarzystwie 3 ekspertów: Zyd, Ukrainiec i Polak… Lidię wyprowadzono na korytarz i kazano czekać. Policyjni donosiciele biegali ciągle po korytarzu, kilkakrotnie wprowadzając Żydów… Po godzinie czy dwóch, kazano jej iść do domu…
Kiedy pozwolili Lidii odejść, powiedziała do żydowskiego donosiciela z jej zwykłą pewnością siebie "Au Revoir". "Nie mów 'Au revoir' i nigdy tu nie wracaj. To straszne miejsce". [546]
Żydówkę ze Stanisławowa i jej bratową ze Lwowa, udające Polki, zatrzymano kiedy były w Warszawie i wychodziły z odjeżdżającego pociągu. Zabrano je na komisariat policji gdzie przesłuchiwali je dwaj policjanci śledczy:
Jeden z nich chciał zakończyć, a drugi zdecydowanie chciał mnie zniszczyc. Każdą nas sprawdzali w sprawach religijnych, i sprawdzili wszystkie dokumenty. Cały czas mówili tylko w jidysz, i nawet śpiewali piosenki w jidysz. Następnie zaczęli się spierać: pierwszy chciał nas wypuścić, a drugi przekazać Niemcom.
W końcu wypuścili nas po 2-godzinnym przesłuchaniu… [547]
"Trzynastka" i wielu innych:
Najbardziej notorycznym skupiskiem żydowskich agentów Gestapo była "Trzynastka", nazwana od adresu swojej siedziby przy Leszno 13 w Warszawie. Powszechnie uważano ich za żydowskie Gestapo i wywoływali strach wśród mieszkańców getta. [548] Pozornie było to Biuro Zwalczania Lichwy i Geszefciarstwa ustanowione krótko po utworzeniu getta w listopadzie 1940 do zwalczania czarnego rynku, a które dostarczało Niemcom szczegółowe raporty o wewnętrznym życiu getta, zwłaszcza o podzimnych i nielegalnych działaniach. Tej organizacji, której macki sięgały każdego aspektu życia w getcie i nawet osiągnęła pewien stopień popularności z powodu promowania żydowskiej kultury i innych aspektów żydowskiego życia, szefował Abraham Gancwajch (Ganzweich), człowiek jak gangster. Jej personel składał się z około 300-400 ludzi, i dostarczała informacji Niemcom, podczas gdy spełniała też szereg usług socjalnych.
[545] Tadeusz Bednarczyk, Obowiązek silniejszy od śmierci: Wspomnienia z lat 1939–1944 o polskiej pomocy dla Żydów w Warszawie (Warszawa: Krajowa Agencja Wydawnicza, 1982), 155–56 (wyd. 1986 ). Zob. też s. 26, 28, 32, 35–36, 43, 75, 78, 94, 103, 121 o innych przykładach kolaboracji. Inny raport pokazuje, że pod koniec 1941 i na początku 1942, Gestapo miało około 15.000 żydowskich agentów na służbie w Generalnej Guberni. Zob. Kronika Polska, nr 8, 1.07.1944, w Paweł Szapiro, red., Wojna żydowsko-niemiecka: Polska prasa konspiracyjna 1943–1944 o powstaniu w getcie Warszawy (London: Aneks, 1992), 407.
[546] Jan Kott, Nadal żywy: esej autobiograficzny / Still Live: An Autobiographical Essay (New Haven and London: Yale University Press, 1994), 77–79.
[547] Relacja F.I. w Isaiah Trunk, Żydowskie reakcje na nazistowskie prześladowania: zbiorowe i pojedyncze zachowanie w skrajności / Jewish Responses to Nazi Persecution: Collective and Individual Behavior in Extremis (New York: Stein and Day, 1979), 305.
[548] Ruth Altbeker Cyprys, Skok dla życia… / A Jump For Life: A Survivor’s Journal from Nazi-Occupied Poland (New York: Continuum, 1997), 39: "Pośród tego wszystkiego uwijali się Żydzi w Gestapo, dobrze odżywieni, dobrze ubrani, noszący oficerki. To byli notoryczni "Trzynastkowcy", rodzaj milicji… kolaboranci najgorszego rodzaju… bardzo baliśmy się 'Trzynastkowców'".
W ten sposób miała ona zastąpić zarówno żydowską policję, jak i sam Judenrat. W lipcu 1941 Niemcy zmęczyli się "Trzynastką" i zamknęli jej biuro. Prawie połowa "przełożonych" została włączona do żydowskiej policji. [549] Najbliższymi kolaborantami Gancwajcha byli Moryc Kohn i Zelik Heller z Łodzi, którzy szefowali bazie Gestapo przy Leszno 14, Zachariasz i B. Szymonowicz z Radomska, prawnik Herbert Stahrer z Gdańska (Danzig), radca prawny Grancwajca i sekretarz generalny, i pisarz Jehuda Warszawiak, jego sekretarz prasowy. Utworzyli nawet własną policję, której szefem był Dawid Szternfeld, którego najbliższym współpracownikiem był
Gojcherman (Gojcherman). Innymi kolaborantami byli m. in.: Gonsiorowicz z Radomska; Stanisław Boraks, prawnik z Warszawy; Lewin, praanik z Wilna; Lewin, prawnik z Warszawy; Mandel, inżynier; Margules, producent skarpet z Łodzi; Gurwicz (Górowicz) z Wilna; Koenigl (Kenigel) ze Lwowa; Reichman (Rajchman) z Łodzi; bracia Prużańscy (Próżańscy) z Warszawy; Leon Skosowski z Łodzi; Hendel; Kaner; bracia Erlich; Wolf Szymonowicz z Radomska; Stroter, prawnik; M. Lejzerowicz; dr Feldszuh; Kleinweksler, prawnik; Bramson, prawnik; Reszal, prawnik; dr Sirota; Katz; Bialer;i "wielu, wielu innych". [550] Niektóre z ich wyczynów opisał Jonas Turkow, który odnosi się do tego jako najbardziej "haniebnych" epizodów w historii warszawskiego getta. [551] Agenci Kohn i Heller, na przykład, nie wahali się sporządzać list osób do eliminacji przez Gestapo. Fanny Sołomian-Łoc wymienia kolaboranta mieszkającego w tym samym budynku jaki jej rodzina zajmowała w warszawskim getcie. [552] Maximilian T. opisuje działalność inżyniera ze Lwowa o nazwisku Koenigl, który pracował z Gestapo w Warszawie "w departamencie zwalczającym komunizm". [553] Jest wiele innych podobnych opisów.
Kiedy latem 1942 rozpoczęto dużą deportację Żydów z warszawskiego getta, rodziny tych agentów wyprowadzono dla bezpieczeństwa na aryjską stronę. Turkow wymienia też dużą liczbę Żydów którzy pracowali jako agenci Gestapo na aryjskiej stronie, takich jak tancerka Franciszka Manówna (Rozenberg), autor tekstów piosenek Lipski, reżyser Andrzej Wlast, niemiecki Żyd Sachsenhaus, który zrzucił ze schodów Adama Czerniakowa, szefa Judenratu, bracia Weintraub, bokser Anders, Manheimer, brat Franciszki Manówny, niemiecki Żyd Fostel, [Josef] Włodawski, bokser Fred Bobi, "ryży" Milek, Edek Ast, Szeps, inspektor Erlich (Josl Kapote), "i inni". Franciszka Manówna, zdemaskowana przez podwójnych agentów pracujących dla polskiego podziemia, często odwiedzali nocne kluby w towarzystwie niemieckich oficerów Gestapo. Turkow wymienia Żyda z Lublina o nazwisku Geier, który pomagał w likwidacji Żydów w tym mieście. Żydowscy agenci Gestapo z Lublina za lidera Höfli uczestniczyli w akcji likwidacji jako część Operacji "Reinhard". [554]
[549] A. Rozenberg, “Trzynastka,” Bleter far Geszichte (Warsaw), vol. 5, nos. 1–2 (1952): 187–225, xxxiv– xxxv (ang. streszczenie), i t. 5, no. 3 (1952); A. [Adam] Rutkowski, “O agenturze gestapowskiej w getcie warszawskim,” Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego (Warsaw), no. 19–20 (1956): 38–59 (to badanie nawiązuje też do powiązań Żydowskiego Pogotowia Ratunkowego) z Gestapo; Abraham Lewin, Pichar łez: dziennik z warszawskiego getta / A Cup of Tears: A Diary of the Warsaw Ghetto (Oxford and New York: Basil Black + Institute for Polish-Jewish Studies, Oxford, 1988), 18; Yehuda Bauer, Przemyśleniea o holokauście / Rethinking the Holocaust, (New Haven and London: Yale University Press, 2001), 145–46; Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), 220–33; The Warsaw Ghetto: A Guide to the Perished City (New Haven, Connecticut, and London: Yale University Press, 2009), 218–32.
[550] Zob. A. Rutkowski, “O agenturze gestapowskiej w getcie warszawskim,” Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, no. 19–20 (1956): 41.
[551] Ionas Turkov, Tak było… / C’était ainsi: 1939–1943 la vie dans le ghetto de Varsovie (Paris: Austral, 1995), 131–49.
[552] Fanny Sołomian-Łoc, Getto i gwiazdy (Wasaw: Czytelnik, 1993), 38. Dzienniki tego autora są też dostępne w jęz. angielskim: Fanny Salamia-Loc, Kobieta przed szubienicą / Woman Facing the Gallows (Amherst, Massachusetts: Word Pro, 1981).
[553] Joachim Schoenfeld, Dzienniki z holokaustu: Żydzi w lwowskim getcie…. / Holocaust Memoirs: Jews in the Lwów Ghetto, the Janowski Concentration Camp, and as Deportees in Siberia (Hoboken, New Jersey: Ktav Publishing House, 1985), 245–47.
[554] Tadeusz Bednarczyk, Życie codzienne warszawskiego getta: Warszawskie getto i ludzie (1939–1945 i dalej) (Warsaw: Ojczyzna, 1995), 235.
Zdaniem Isaiaha Trunka, jeden z żydowskich agentów Gestapo z warszawskiego getta, który uciekł na "aryjską" stronę i dalej służył Niemcom jako informator, został zabity przez polskie podziemie w listopadzie 1943. [555] Źródła polskiego podziemia zawierają nazwiska innych żydowskich agentów Gestapo: Tadeusz i Waleria Rębowski z Anina, Matia Goldman (małżonka Włodawskiego), Hermanowski z małżonką Wandą Mostowicz, małżonka Weisberg, Weintraub, Eryk Lipiński, Zuzanna Ginczanka, i wielu innych. Żydzi którzy pracowali, w róznych czasach, dla komunistów jak i Gestapo, to m. in. Jerzy Sawicki (Izydor Reisler) i Mieczysław Walczak. [556]
Nawet po likwidacji warszawskiego getta, jak mówi jeden raport, niemieckie Gestapo dalej zatrudniało około 300 żydowskich agentów, resztki organizacji Żagiew, do wykrywania Żydów ukrywających się Żydów wśród chrześcijan w Warszawie. Było tak prawdopodobnie dlatego, że ci agenci wyłapali tak wielu ukrywających się Żydów. Żyd o nazwisku Hening kierował 70-osobowym zespołem w pomieszczeniach Gestapo przy Alei Szucha, którego zadaniem było zbieranie informacji o organizacjach polskiego podziemia, przeprowadzanie fizycznych badań podejrzanych Żydów, i przesłuchania ich o znajomości wiary katolickiej. Ci agenci przeczesywali nie tylko Warszawę szukając Żydów, ale wysyłano ich też na wioski, gdzie znano ich z infiltracji jednostek partyzanckich i szukania pomocy u polskich chłopów udając uciekających Żydów. Oni wydawali bunkry zajmowane przez Mordechai Anielewicza i innych powstańców z warszawskiego getta, i Niemcy wykorzystywali ich do lokalizowania i wabienia resztki populacji getta z kryjówek długo po stłumieniu powstania. [557] Ukrywający się w bunkrach Żydzi w ruinach getta zaczęli podejrzewać się nawzajem i nieznajomych Żydów uważali za potencjalnych donosicieli, i nie ujawniali swoich kryjówek. [558] Po nieudanym powstaniu lipiec-sierpień 1944, Żydów dalej wyłapywała spośród setek tysięcy uciekinierów z Warszawy, którzy przeszli przez obóz przejściowy w Pruszkowie "Niebiańska Brygada" / "Heaven Brigade", składająca się z agentów Gestapo, której składu etnicznego nie znano, [559] mimo że co najmniej jeden ocalony Żyd rozpoznał żydowskiego "wyszukiwacza Żydów" pracującego z Niemcami. [560](Z drugiej strony, zdaniem historyka Gunnara Paulssona, wydaje się, że żadnego Żyda nie zdradzili w Pruszkowie polscy cywile. [561]) Uderzające liczby żydowskich agentów Gestapo działających w Warszawie nie wydają się przesadzone, biorąc pod uwagę to, że Niemcy zatrudniali co najmniej 20 żydowskich Greifers, albo "łapaczy" by tropić i wydawać Żydów w Berlinie, gdzie ukrywało się dużo mniej Żydów. [562]
[555] Isaiah Trunk, Judenrat: rady żydowskie w Europie wschodniej pod nazistowską okupacją / Judenrat: The Jewish Councils in Eastern Europe under Nazi Occupation (New York: Macmillan, 1972), 552–53.
[556] Marek Jan Chodakiewicz, Narodowe Siły Zbrojne: “Ząb” przeciw dwu wrogom, wyd. poszerzone (Warsaw: Fronda, 1999), 348 n.175; Zbigniew Błażyński, Mówi Józef Światło: Za kulisami bezpieki i partii 1940–1955, wyd. 3 (London: Polska Fundacja Kulturalna, 1986), 138, 228.
[557] Leon Najberg, Ostatni powstańcy getta (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny, 1993), 89, 110, 115, 120, 132, 142–43 (autor wymienia Żydów zatrudnionych przez Befehlstelle Sipo, lokalną siedzibę dowództwa SS), 132; Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), 740; The Warsaw Ghetto: A Guide to the Perished City (New Haven, Connecticut, and London: Yale University Press, 2009), 783–84; Tadeusz Bednarczyk, Życie codzienne warszawskiego getta: Warszawskie getto i ludzie (1939–1945 i dalej) (Warsaw: Ojczyzna, 1995), 233, 234, 235, 241 n.11; Tadeusz Bednarczyk, Obowiązek silniejszy od śmierci: Wspomnienia z lat 1939–1944 o polskiej pomocy dla Żydów w Warszawie (Warszawa: Krajowa Agencja Wydawnicza, 1982), 156–57. (In the latter book, Bednarczyk details many other cases of collaboration at 26, 28, 32, 35–36, 43, 75, 78, 94, 103, 121.)
[558] Leon Najberg, Ostatni powstańcy getta (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny, 1993), 68, 137.
[559] Michael Zylberberg, Dziennik warszawski.. / A Warsaw Diary, 1939–1945 (London: Vallentine, Mitchell, 1969), 179, 188.
[560] Halina Zylberman, Pływanie pod wodą / Swimming Under Water (Caulfield South, Victoria: Makor Jewish Community Library, 2001), 86–87.
[561] Gunnar S. Paulsson, Tajne miasto: ukryci warszwscy Żydzi.. / Secret City: The Hidden Jews of Warsaw, 1940–1945 (New Haven and London: Yale University Press, 2002), 236.
Więcej o tym jak skutecznie działała ta siatka, zob. Peter Wyden, Stella: prawdziwe opowiadania jednej kobiety o złu, zdradzie i przeżyciu w Niemczech Hitlera / Stella: One Woman’s True Tale of Evil, Betrayal, and Survival in Hitler’s Germany (New York: Simon and Schuster, 1992); Erica Fischer, Aimée & Jaguar: A Love Story, Berlin 1943 (New York: HarperCollins, 1995); Doris Tausendfreund, Erzwungener Verrat: Jüdische “Greifer” im Dienst der Gestapo, 1943–1945 (Berlin: Metropol Verlag, 2006).
W żydowskich pamiętnikach jest pełno wzmianek o żydowskich agentach Gestapo i zdrajcach działających zarówno w gettach jak i poza nimi w okupowanej Polsce. [563] Rzeczywiście, niektórzy historycy jak np. Aleksander Bieberstein [564] uważają ich za większe źródło niebezpieczeństwa dla Żydów w ukryciu niż polskich donosicieli, z uwagi na ich znajomość społeczności żydowskiej i "profesjonalnych" nacisków pochodzących z ich obowiązków: gdyby nie wydawali braci Żydów w dużych liczbach, ich przydatność dla Niemców (a tym samym ich egzystencja) by się skończyła. Antoni Marianowicz, który ukrywał się w i koło Warszawy, zgadza się z tą oceną: "Niebezpieczeństwo czaiło się nie tylko ze strony Niemców i polskich kanalii – byli też żydowscy kanalie. Obawiałem się ich nie mniej, a może nawet bardziej niż pierwszych. Warunki sprzyjały ludzkiej niegodziwości, niezależnie od rasy". [565] W opublikowanych pamiętnikach, poza Żydem Włodkiem S. pracującym z gangiem szmalcowników, Marianowicz wymienia Żydówkę o nazwisku Zarembska, która doniosła na niego do dyrektora odlewni w Wołominie w której pracował i innego pracującego z nim Żyda, który uciekł do Izraela po wojnie żeby uciec przed karą za rolę w pomocy Niemców w grabieży polskiej własności. [566] 9 maja 1942 aresztowano liderów lewicowego podziemia w warszawskim getcie, po donosie, paraliżując tym tzw. Blok Anty-Faszystowski. [567] Simha Rotem, który sam "ubieral się jak agent Gestapo" podczas misji na wioskach, przyznał, że "Niemcy nie byli jedynymi służącymi w Gestapo, w szeregach których byli członkowie innych narodowości, w tym Żydzi". [568] Inny lider żydowskiego podziemia, Yitzhak Zuckerman (“Antek”), w swoich dziennikach Nadmiar wspomnień / A Surplus of Memory, dokumentuje działania licznych żydowskich kolaborantów w Warszawie. Na przykład Abraham Gancwajch, szef tzw. Trzynastkowców, pracował przez jakiś czas na aryjskiej stronie przeciwko polskiemu podziemiu; Adam Zurawin, jeden z wielu żydowskich agentów Gestapo
[563] Więcej odniesień do Warszawy w: Wiktoria Śliwowska, red., Ostatni świadkowie: mówią dzieci holokaustu / The Last Eyewitnesses: Children of the Holocaust Speak (Evanston, Illinois: Northwestern University Press, 1998), 20 (doniesienie przez żydowskiego kolaboranta w warszawskim getcie); Miriam Peleg-Mariańska i Mordecai Peleg, Świadkowie: życie w okupowanym Krakowie /Witnesses: Life in Occupied Kraków (London and New York: Routledge, 1991), 152 (likwidacja w Warszawie "jednego z głównych żydowskich wyszukiwaczy, Lolka Skosowskiego"); Eugenia Szajn Lewin, W getcie warszawskim: Lipiec 1942–kwiecień 1943 (Poznań: a5, 1989), 26, 52, 54; Barbara Stanisławczyk, Czterdzieści twardych (Warsaw: ABC, 1997), 16, 23, 24, 107. Szczególnie liczne są źródła z Krakowa.
[564] Zdaniem Aleksandra Biebersteina, kronikarza krakowskiego żydostwa, "największym zagrożeniem" dla Żydów na "aryjskich" papierach, tzn. udających Polaków, byli "konfidenci na służbie Niemców, którymi najczęściej byli żydowscy zdrajcy… Jest wiele znanych przypadków kiedy polscy ratujący tracili życie razem z ukrywanymi przez nich Żydami". Bieberstein szczegółowo opisuje działania licznych członków żydowskiej policji - Ordnungsdienst, i różnych innych żydowskich agentów działających zarówno w getcie jak i poza nim. Według jego szacunków, ich okrucieństwo i bezwzględność nawet przerastała te Niemców: "To oni wyciągali Żydów z domów na deportację, poganiając ich wrzaskami i często biciem. To oni zapełniali cele więzienia opierając się na listach nazwisk sporządzonych z ich pomocą i pomocą innych donosicieli. Oni konwojowali transporty deportowanych, i z własnej inicjatywy dokonywali przeszukania domów żeby znaleźć tych, którzy mieszkali tam 'nielegalnie'… Konfidenci szpiegowali na Żydów w ukryciu, zwłaszcza czonków ŻOB, szukali ukrytej żydowskiej własności i przekazanej Polakom dla bezpieczeństwa, i podsłuchiwali rozmów. Często doniesienia były wymyślone i były rezultatem konfliktów osobistych. Z powodu tych doniesień setki ludzi więziono lub deportowano do Auschwitz, gdzie ginęli w komorach gazowych… Konfidenci szantażowali swoje ofiary i wymuszali od nich pieniądze, a kiedy już były pozbawione pieniędzy i kosztowności, wydawali je bez najmniejszych skrupułów. Było wielu konfidentów mieszkających w getcie i poza nim, których w ogóle nie znano, i dlatego byli bardzo groźni". Zob. Aleksander Bieberstein, Zagłada Żydów w Krakowie (Kraków: Wydawnictwo Literackie,1985), 86, 164–74, 220.
[565] Jolanta Wrońska, “Strażnik niewygodnej pamięci” (wywiad z Antonim Marianowiczem), Rzeczpospolita (Warsaw), 19.08.2000.
[566] Antoni Marianowicz, Życie surowo wzbronione (Warsaw: Czytelnik, 1995), 115, 163–65.
[567] Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), 648; The Warsaw Ghetto: A Guide to the Perished City (New Haven, Connecticut, and London: Yale University Press, 2009), 683.
[568] Simha Rotem (“Kazik”), Pamiętniki bojownika z warszawskiego getta: przeszłość jest we mnie / Memoirs of a Warsaw Ghetto Fighter: The Past Within Me (New Haven and London: Yale University Press, 1994), 70–71.
wymienionych przez Zuckermana, przeprowadził się do USA, został milionerem, i wezwał sąd rabiniczny by go uniewinnił. Zuckerman zgadza się, że był zaczepiany przez tak wielu żydowskich szantażystów jak i polskich, i że to przez żydowskiego szantazystę niemal zapłacił życiem: " A jeśli rozważę zdradę dokonaną przeciwko mnie przez jednostki, to wśród nich było tak wielu Żydów, jak Polaków. Na przykład kiedy skazano mnie na śmierć 18 kwietnia 1942, to było to na skutek żydowskiego donosu". [569]
Co ciekawe, są historycy, którzy twierdzą, że pogląd, że szantażyści i agenci policji "stanowili znaczną liczbę żydowskich zdrajców, jest dość błędny". [570] W rzeczywistości, pomimo istnienia wielu dowodów przeciwnych, Gunnar Poulsson mówi, że w badaniach nie spotkał ani jednego "konkretnego przykładu" Żyda zdradzającego swojego dobroczyńcę Polaka, [571] mimo że takie przypadki już nagłaśniano w czasie wojny, i potwierdzono później. [572]
Zjawisko cywilnej kolaboracji nie był bynajmniej wyjątkowy dla Polski, chociaż niektórzy historycy próbowali podnieść go do pewnego wyjątkowego poziomu. Historyk Norman Davies pisze: "W całej Europie ludzie chcieli rozliczyć się z wojennymi kolaborantami… Postępowanie było przeprowadzone najdokładniej w Holandii, gdzie zatrzymano około 200.000 podejrzanych kolaborantów, i w Belgii gdzie zatrzymano 634.000, 77.000 skazano". [573] Philip Friedman wykazał, że specjalna filia Żydowskiego Komitetu Obrony w Belgii codziennie zatrudniała 300 osób, Żydów i nie-Żydów, do pomocy pracownikom poczty by wyłapywać doniesienia Żydów wysłane do władz niemieckich. [574] W rzeczywistości tysiące listów demaskujących Żydów wysyłano do władz okupacyjnych – olbrzymia liczba biorąc pod uwagę liczebność żydowskiej wspólnoty żydowskiej (90.000 albo około 1% populacji tego kraju). [573] Założono teczki o 405.067 osobach oskarżonych o kolaborację, i 57.254 zaskarżono. Z tych 2.940 skazano na śmierć (z których 242 wyrok wykonano); 2.340 skazano na dożywocie". Francuscy Żydzi też spotykali się codziennie z problemem współpracy i donosów. [576] Francuzi napisali 3-5 mln podpisanych i niepodpisanych listów z donosami, często wysłanymi prosto do Gestapo, i często wydającymi Żydów i ich ukrywających. [577] Niemal 10.000 prawdziwych czy rzekomych kolaborantów zlinczowano w ostatnich miesiącach wojny,
[569] Yitzhak Zuckerman (“Antek”), Nadmiar wspomnień… / A Surplus of Memory: Chronicle of the Warsaw Ghetto Uprising (Berkeley: University of California Press, 1993), 63n, 441–45, 493.
[570] Gunnar S. Paulsson, Tajne miasto… / Secret City: The Hidden Jews of Warsaw, 1940–1945 (New Haven and London: Yale University Press, 2002), 150.
[571] Gunnar S. Paulsson, "Powrót do Ringelbluma… / Ringelblum Revisited, 1940–1945: Polish-Jewish Relations in Occupied Warsaw, 1940–1945, w Joshua D. Zimmerman, red., Sporne wspomnienia: Polacy i Żydzi w czasie holokaustu i jego następstwa / Contested Memories: Poles and Jews during the Holocaust and Its Aftermath (New Brunswick, New Jersey and London: Rutgers University Press, 2003), 185.
[572] Paweł Szapiro, red., Wojna żydowsko-niemiecka: Polska prasa konspiracyjna 1943–1944 o powstaniu w getcie Warszawy (London: Aneks, 1992), 163.
[573] Norman Davies, Europa: historia / Europe: A History (Oxford and New York: Oxford University Press, 1996), 1060.
[574] Philip Friedman, Strażncy ich braci / Their Brothers’ Keepers (New York: Holocaust Library, 1978), 69.
[575] Jean-Philippe Schreiber, "Belgia i Żydzi pod rządami nazistów: poza mitami " / Belgium and the Jews Under Nazi Rule: Beyond the Myths, w David Bankier i Israel Gutman, reds., Nazistowska Europa i ostateczne rozwiązanie / Nazi Europe and the Final Solution (Jerusalem: Yad Vashem The Holocaust Martyrs’ and Heroes’ Remembrance Authority and The International Institute for Holocaust Research, 2003), 478.
[576] Adam Rayski, Wybór dla Żydów za Vichy: między uległością i buntem / The Choice of the Jews under Vichy: Between Submission and Defiance (Notre Dame, Indiana: University of Notre Dame Press, 2005); Jean-Marc Berlière, Les policiers français sous L’Occupation: D’après les archives inédites de l’épuration (Paris: Perrin, 2001); Julian Jackson, red., Francja: mroczne lata 1940-1944 / France: The Dark Years, 1940–1944 (Oxford: Oxford University Press, 2001); Sarah Fishman et al., Francja na wojnie: Vichy i historycy / France at War: Vichy and the Historians (Oxford and New York: Berg, 2000); Lynne Taylor, między oporem i kolaboracją: ludowy protest w płn Francji 1940-1945 / Between Resistance and Collaboration: Popular Protest in Northern France, 1940–45 (Houndsmills, Basingstoke, Hampshire: Macmillan 2000; New York: St. Martin Press, 2000); Simon Kitson, "Od entuzjazmu do rozczarowania: francuska policja i rząd Vichy 1940-1944" / From Enthusiasm to Disenchantment: The French Police and the Vichy Regime, 1940–1944, Contemporary European History, vol. 11, no. 3 (2002): 371–90.
[577] Sheila Fitzpatrick i Robert Gellately, "Wprowadzenie do praktyki donosów w nowoczesnej historii Europy" '/ Introduction to the Practices of Denunciation in Modern European History, The Journal of Modern History, vol. 68, no. 4 (grudzień 1996): 747–67; Benn Williams, "Donosicielskie listy w regionie Lyin 1940-1944" / Letters of Denunciation in the Lyon Region, 1940–1944, Historical Social Research, vol. 26, no. 2/3 (2001): 136–52. To zjawisko pierwszy opisał André Halimi, La Délation sous l’Occupation (Paris: A. Moreau, 1983). Niektórzy historycy jak Henry Rousso, podają bardziej konserwatywny szacunek "setek i tysięcy" donosów. Donosy kontynuowano i stały się powszechne w powojennej Francji, tym razem wymierzone w rzekomych wojennych kolaborantów. Zob. Megan Koreman, Oczekiwanie na sprawiedliwość:…./ The Expectation of Justice: France, 1944–1946 (Durham, North Carolina: Duke University Press, 1999).
albo w chwili wyzwolenia. [578] Zdaniem węgierskiego historyka László Karsai, "'Wyroki' partyzanckich sądów i spontaniczne i / lub zorganizowane wybuchy powszechnego gniewu doprowadziły do 8-9.000 ofiar we Francji, i co najmniej 8-10.000 ofiar we Włoszech w latach 1944-1945". We Francji prześledzono 350.000 osób, 45.000 skazano, i na 1.500 wykonano wyrok śmierci. W Holandii 120-150.000 osób aresztowano, i dziesiątki tysięcy wyrzucono z pracy. Sądy skazały 50.000 osób, 152 z nich na śmierć, na 40 z nich dokonano egzekucji (5 to Niemcy). [579] W przeciwieństwie do praktycznie każdego innego okupowanego kraju, w Polsce nie było reżimu Quislinga, chociaż różne osoby proszono o pełnienie takiej roli, ani nie było zorganizowanych kolaborantów, takich jak rodzime formacje SS. Za niemieckiej okupacji polskie władze podziemne wydały około 5.000 wyroków śmierci na kolaborantów, z czego około połowę wykonano. [580]
Oprócz pewnych przypadków społecznego ostracyzmu społecznego, sami Żydzi pomijali czyny tych Żydów, którzy współpracowali z nazistami ze szkodą dla własnego narodu. Historyk Piotr Wróbel postawił w tym względzie następujące wskazane pytania: "Ale w jaki sposób historycy mają osądzać, kiedy nie rozwiąże się tak ważnych wydarzeń z przeszłości? W jaki sposób nieżydowskich gapiów można potępiać za bierność, gdy żydowskich kapo, policjantów i byłych liderów Judenrät rehabilitowano? Wiele podobnych pytań pojawia się, gdy badamy holokaust, a na większość z nich nie ma jeszcze satysfakcjonującej odpowiedzi. Ten aspekt holokaustu jest wciąż daleki od rozstrzygnięcia". [581] Żyd z Tarnowa wspomina: "Podczas pobytu w Linzu dowiedziałem się, że Żyd, który był w rankingu O.D. w naszym getcie, a później w 'Sonderkommando' (ładował zwłoki do krematoriów). Sam dźwięk jego imienia, Zimmet, wywoływał brzydkie wspomnienia. Był brutalem pierwszego sortu; w getcie pobił na śmierć mojego przyjaciela, Srulka Fenninga. Popełnił inne haniebne zbrodnie w służbie Gestapo.
[578] István Deák, Jan T. Gross i Tony Judt., red., Polityka zemsty w Europie: II wojna światowa i jej następstwa / The Politics of Retribution in Europe: World War II and Its Aftermath (Princeton, New Jersey: Princeton University Press, 2000), 12, 134; Norman Davies, Europa na wojnie: nie ma prostego zwycięstwa / Europe At War: No Simple Victory (London: Macmillan, 2006), 302, 319. Zob. też Herbert R. Lottman, Czystka: oczyszczanie z francuskich kolaborantów po II wojnie światowej / The Purge: The Purification of the French Collaborators After World War II (New York: William Morrow, 1986); Herbert R. Lottman, Gniew narodu: sprawiedliwość i zemsta w wyzwolonej Francji / The People’s Anger: Justice and Revenge in Post-Liberation France (New York: Hutchinson, 1986); H.R. Kedward i Nancy Wood, red., Wyzwolenie Francji: obraz i wydarzenie / The Liberation of France: Image and Event (Oxford and Washington, D.C.: Berg, 1995). Jak czytamy w recenzji Juliana Jacksona, red., Francja: mroczne lata… / France: The Dark Years, 1940–1944 (Oxford: Oxford University Press, 2001): "Około 9.000 kolaborantów, podejrzanych kolaborantów, albo ludzi którzy tylko narazili się na niechęć sąsiadów, zostało zabitych tuż przed i podczas wyzwolenia: na około 1.500 więcej dokonano egzekucji po procesie; ponad 40.000 skazano na więzienie; 20-30.000 urzędników publicznych ukarano. Wśród nich było kilku policjantów [którzy odegrali kluczową rolę w łapankach i deportacji francuskich Żydów do obozów śmierci]. W sierpniu 1944 policja w Paryżu i innych miastach zbuntowała się przeciwko Niemcom z którymi tak długo współpracowała, i w ten sposób dostała status przeciwnika. 10-20.000 kobiet (choć nie Coco Chanel czy Arletty) oskarżono o poziomą ["leżącą"] współpracę i ogolono głowy, albo poddano innym metodom publicznego upokorzenia w odrażających i seksistowskich aktach. Ale 80.000 Francuzek z okupowanej strefy w połowie 1943 wnioskowało o dodatki na dzieci u władz niemieckich i poprosiły o niemieckie obywatelstwo dla swoich dzieci". Zob. Eugen Weber, "Upadek Francji" / France’s Downfall, Atlantic Monthly, październik 2001.
[579] Zob. László Karsai, "Zbrodnia i kara: sądy ludowe, rewolucyjna legalność i węgierski holokaust" / Crime and Punishment: People’s Courts, Revolutionary Legality, and the Hungarian Holocaust, Intermarium, The First Online Journal of East Central European Postwar History and Politics (Internet: www.columbia.edu/cu/sipa/Regional/ece/intermar.html), vol. 4, no. 1.
[580] Zob. Leszek Gondek, Polska karząca 1939–1945: Polski podziemny wymiar sprawiedliwości w okresie okupacji niemieckiej (Warsaw: Pax, 1988), 114.
[581] Piotr Wróbel, "Kontrowersja Judenratu: niektóre polskie aspekty" / The Judenräte Controversy: Some Polish Aspects, The Polish Review 42, no. 2 (1997): 225–32. Prof. Wróbel pokazuje liczne przykłady na wsparcie tej tezy. Więcej przykładów, zob. Stanisław Wroński i Maria Zwolakowa, Polacy Żydzi 1939–1945 (Warsaw: Książka i Wiedza, 1971), 304–305; Isaiah Trunk, Judenrat: żydowskie rady w Europie wsch. za nazistowskiej okupacji / Judenrat: The Jewish Councils in Eastern Europe under Nazi Occupation (New York: Macmillan, 1972), 548–69.
Powiedziano mi, że współwięźniowie D.P. próbowali postawić go przed sądem w Austrii, ale lokalne władze nie chciały o tym słyszeć. W końcu został bardzo pobity, ale został w obozie, bojąc się wypuszczać dalej, ze strachu przed gorszym losem. Jakiś czas później dotarł do Montrealu, Kanada, gdzie osądził go 'Bet Din' (żydowski sąd) i zwolnił. Werdykt brzmiał 'niewystarczające dowody' i 'wstyd przed Gojami', aby go ujawnić". [582] Nie okazano takiej pobłażliwości dla nieżydowskich kolaborantów. Żydowska rodzina, która wyruszyła z Marsylii do Australii na SS Derna w sierpniu 1948 z 600 innymi uchodźcami przypomniała sobie: "Jeden z Ukraińców na pokładzie chwalił się, że zabijał Żydów podczas wojny. Pewnej bezksiężycowej nocy zniknął i nigdy więcej go nie widziano". [583]
[582] Ten Żyd przypomniał też austriackiego Żyda uchodźcę – Distlera – który "w pełni i brutalnie współpracował z Gestapo" w Tarnowie. Zob. William Kornbluth, Skazany na pamięć: moje dziedzictwo życia w Polsce przed 1939 i 68 miesięcy nazistowskiej okupacji / Sentenced to Remember: My Legacy of Life in Pre–1939 Poland and Sixty-Eight Months of Nazi Occupation (Bethlehem: Lehigh University Press; London and Toronto: Associated University Presses, 1994), 67, 144.
[583] Diane Armstrong, Mozaika: kronika 5 pokoleń / Mosaic: A Chronicle of Five Generations (Milsons Point, News South Wales: Random House, 1998), 409.