BEZPRAWIE NIE MOŻE BYĆ ZATAJONE
— Rozpoczęło się wydawanie formularzy wniosków o dostęp do akt komunistycznych służb bezpieczeństwa. Kto może ubiegać się o udostępnienie danych na swój temat, zgromadzonych w archiwach pozostałych po PRL?
Ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej określa wyraźnie, kto może ubiegać się o udostępnienie takich materiałów archiwalnych. Są to tzw. osoby poszkodowane, czyli takie, które były represjonowane, przeciwko którym prowadzono rozmaite dochodzenia, zbierano na ich temat informacje w sposób tajny. Ustawodawca wyszedł z założenia, że żadne bezprawne czyny państwa, a takimi były czyny państwa komunistycznego wobec osób represjonowanych, nie mogą ulec zatajeniu i takie osoby mają pełne prawo dowiedzieć się, kto ich represjonował, kto współpracował z funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa przeciwko nim. Przecież to spowodowało na przykład złamanie wielu karier zawodowych, uniemożliwiło uzyskanie odpowiedniego wykształcenia, a w niektórych przypadkach represje były bardzo dotkliwe — aresztowania, bicie, nękanie.
Cieszę się, że nadszedł ten dzień, gdy Instytut mógł rozpocząć wydawanie formularzy, a za kilka miesięcy (zależy to od sytuacji w poszczególnych oddziałach) osoby poszkodowane otrzymają dotyczące ich materiały archiwalne.
— Kto nie będzie mógł otrzymać wglądu w akta na swój temat?
To jest problem, na który zwraca uwagę głównie Sojusz Lewicy Demokratycznej. Według oficjalnych wypowiedzi działaczy tej partii, najbardziej nie podoba im się to, że byli funkcjonariusze służb bezpieczeństwa nie będą mieli dostępu do materiałów archiwalnych. Nie do końca tak jest, gdyż tacy funkcjonariusze będą mogli na swoje życzenie uzyskać świadectwa pracy, świadectwa służby potrzebne im np. do celów emerytalno-rentowych. Mogą również uzyskać dostęp do innych materiałów ich dotyczących. Nie mogą jednak przy tym zataić, że pracowali niegdyś w tych służbach. Prof. Andrzej Paczkowski powiedział kiedyś słusznie, że ustawa o IPN nie ma służyć odświeżeniu pamięci byłych pracowników służb bezpieczeństwa i policji komunistycznej, ale ma służyć — o ile to jest możliwe — zadośćuczynieniu za krzywdy, jakie te służby wyrządziły. Dlatego ustawa jest skierowana przede wszystkim do osób pokrzywdzonych, represjonowanych.
— Część z osób, które już odebrały formularze, skarży się na obszerność i szczegółowość kwestionariusza.
Instytut bardzo pieczołowicie przygotował ten formularz. Członkowie Kolegium IPN również pytali, czemu ma służyć szczegółowość pytań. Wynika to z tego, że ma on umożliwić dotarcie do rozmaitych materiałów archiwalnych. Materiały, które będą zgromadzone w IPN są niestety rozproszone w wielu miejscach i w wielu instytucjach. Mówimy często o tzw. teczkach. Nie jest tak, że materiały dotyczące inwigilowania czy represjonowania pana Kowalskiego znajdują się w jednej teczce i jest tam wszystko. Trzeba będzie poszukiwać tych materiałów w rozmaitych zbiorach i zespołach archiwalnych znajdujących się w wielu miejscach Polski. Stąd ta szczegółowość pytań w kwestionariuszu o adresy zamieszkania, o służbę wojskową, o fakty przesłuchiwania i represjonowania. Odpowiedzi mają naprowadzić pracowników IPN na ślad poszukiwanych materiałów.
— Gdzie można składać wnioski o udostępnienie akt?
Osoby mieszkające w Polsce powinny je składać zasadniczo w centrali IPN lub w jednym z 10 jego oddziałów. Z czasem zostanie otwartych jeszcze 8 delegatur, m.in. w Kielcach, Radomiu, Olsztynie, Zielonej Górze. Otrzymanie formularza będzie możliwe również pocztą lub przez Internet, ale wnioski trzeba składać osobiście lub przez upoważnioną osobę. Rodzi to pewne utrudnienia, ale przy załatwianiu tak ważnych spraw niezbędne są jednak pewne formalności rejestracyjne. Przypuszczam, że dostępem do akt może być zainteresowanych kilkaset tysięcy osób w kraju. W Niemczech takie wnioski złożyło ok. 5 mln osób, w Czechach znacznie mniej.
— Czy przewiduje Pan, że udostępnienie pokrzywdzonym nazwisk osób, które na nie donosiły spowoduje falę samosądów, rozpadów rodzin itp., jak twierdzą niektórzy?
Ten problem jest demonizowany. Ustawa o IPN nie została uchwalona po to, by dbać o dobre samopoczucie osób, które niegdyś represjonowały obywateli polskich. Prawdę mówiąc, wielu osobom, które niegdyś donosiły, nic dzisiaj nie grozi, może poza ostracyzmem towarzyskim. Poza tym ustawa o IPN została uchwalona zbyt późno i wiele osób poszkodowanych już po prostu nie żyje.
Rozmawiał BOGDAN GANCARZ
Dr SŁAWOMIR RADOŃ, przewodniczący Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, dyrektor Archiwum Państwowego w Krakowie