WILLIAM SZEKSPIR
(1564–1616)
Władca „królestwa z tego świata”
Pewien profesor zadał kiedyś swym studentom literatury dziwne pytanie: „Czym byłby
świat bez Szekspira?”. Przyszli magistrowie, niezmiernie zdziwieni, spojrzeli bezradnie.
Wówczas profesor, delikatnie się uśmiechając, powiedział: „Drodzy państwo, świat bez
Szekspira istniałby tak samo, tylko słońce wschodziłoby inaczej”. Potwierdzając trafność owej anegdoty, wybitny współczesny polski pisarz Jerzy Stempowski w szkicu Granice literatury przytoczył taką oto historię z okresu swej młodości: „Pewnego upalnego lata, jako młody chłopiec, przeczytałem po kolei wszystkie dramaty Szekspira. Wypadek ten miał rozstrzygający wpływ na moje późniejsze lektury, a być może i na wiele innych wyborów i decyzji. Weź tę trzcinę i zmierz nią świątynię i tych, co się w niej modlą, mówi Biblia. Trzcina była w moich rękach. Odrzucałem odtąd bez pardonu wszystkie książki, które wydawały mi się o wiele gorsze od dramatów Szekspira. Szedłem, być może nieco naiwnie, za jednym z najstarszych
kryteriów, jakimi posługiwali się czytelnicy przywiązujący jakąś wagę do swego zajęcia… […]
Co nie dąży do szczytu, spada w nicość.
W praktyce [takie kryterium] nie nastręcza trudności. Przy pewnej wprawie poznaje się
od razu i niemal bez błędu, czy dana książka może zawierać chociażby jedną stronicę klasy
szekspirowskiej”.
Szekspir jako granica wielkości literatury! Czy sformułowanie takie nie brzmi zbyt
zobowiązująco, czy nie przekreśla znaczenia wielu ważnych i interesujących, choć może
nie tak świetnych jak Hamlet dzieł? Czy wreszcie można żądać od czytelników, aby wszystko, co przeczytają, odnosili właśnie do Szekspira? Z pewnością nie, a jednak… Jednak nie potrafimy wyobrazić sobie, że nagle z naszych półek znikają bezpowrotnie dramaty
genialnego Anglika. Czegoś ważnego bardzo by zabrakło. Być może słońce rzeczywiście
wschodziłoby „inaczej”…
Bardzo trudno zdefiniować pojęcie geniuszu. W przypadku Szekspira złożyło się nań
bardzo wiele elementów. Podkreślmy tylko jeden z nich: umiejętność „opowiedzenia życia”
w taki sposób, aby widz poczuł się prawdziwym bohaterem dramatu, albowiem „Świat jest
teatrem, aktorami ludzie…”. Często zapominamy, iż William Szekspir w gruncie rzeczy nie
pisał typowych i tradycyjnych dramatów. Będąc bowiem kierownikiem londyńskiego teatru
„The Globe”, tworzył Szekspir raczej scenariusze do własnych inscenizacji. Role „ustawiał”
pod określonych aktorów, w tym także samego siebie. Wyczuwając doskonale oczekiwania
publiczności, „opowiadał” na scenie nie literaturę, ale życie. Pomysły i tematy sztuk czerpał
z autentycznych wydarzeń, odnotowanych często wcześniej przez innych autorów, choćby w kronikach historycznych. Naturalnie, nie dotyczy to wszystkich dramatów, ale tak właśnie
było w przypadku Hamleta, Romea i Julii, Ryszarda III czy Juliusza Cezara.
W świecie teatru życie ukazuje swe zwielokrotnione oblicze. Piękne i przerażające, ostre
i drapieżne, lecz równocześnie bardzo liryczne. Często śmieszne. W wierszu poświęconym
Szekspirowi Antoni Słonimski tak to ujął:
Królestwo moje było z tego świata,
Więc dzisiaj na kształt zbitego zwierciadła
Ustokrotnione odbija widziadła
Króla i Błazna, Skazańca i Kata.
I być może w tej właśnie strofie zawarty jest klucz do zrozumienia tajemnicy
geniuszu Szekspira.