32. rocznica śmierci Generała: Franco nie był faszystą
Franco nie był faszystą – mówi w rozmowie z Janem Witkowskim doktor Adam Wielomski, politolog, badacz zachodnioeuropejskiej myśli politycznej i autor książki „Hiszpania Franco, Źródła i istota doktryny politycznej”. Praca otrzymała tegoroczne wyróżnienie Kapituły Nagrody im. Józefa Mackiewicza.
|
|
Przeprowadził Pan badania nad poglądami Franco. Czy potwierdziły się zarzuty lewicy, że był faszystą?
To zależy jak się zinterpretuje „faszyzm”: jako konkretną ideologię czy – jak chce lewica – jako epitet? W tym drugim znaczeniu „faszystą” jest 50% Polaków i 98% Czytelników tej strony internetowej. Franco nie był faszystą, gdyż nie był zwolennikiem państwa totalitarnego, a tylko autorytarnego. Teza, że „wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu” nie była maksymą frankistowską.
Dziś przypada 32 rocznica śmierci generała Francisco Franco. Człowiek, który uratował Hiszpanię przed komunizmem i rządził przez kilkadziesiąt lat jest w Polsce postacią mało znaną. Dlaczego?
Złożyły się na to czynniki historyczne. To postać będąca spersonalizowanym mitem zła dla lewicy wszelkiej maści. Od 1944 roku na terenach polskich rządziła lewica i produkowała świadomość społeczną i historyczną. Nawet nie tyle Franco krytykowano, co zrobiono zeń archetyp potwora i „faszysty”; nie krytykowano, gdyż nie pisano na ten temat niczego rzeczowego, nawet przeciwnego frankizmowi. Przylepiano tzw. etykietki. Za „klasykę” gatunku uchodzić może praca o Hiszpanii Jerzego Roberta Nowaka – dziś czołowego publicysty Radia Maryja – pisana z pozycji arcykomunistycznych, gdzie hiszpańska partia komunistyczna prowadziła robotników do obrony Madrytu przed „faszystami”. Jak silny jest ten stereotyp świadczy fakt, że niedawno Jarosław Kaczyński – ponoć wojujący antykomunista – porównał wychodzenie Polski z komunizmu do upadku frankizmu, tak jakby komunizm i frankizm były jednakową potwornością. A przecież, w odróżnieniu od Kaczyńskiego, Franco naprawdę był antykomunistą, który do bolszewików strzelał, a nie mielił językiem jacy to komuniści są niedobrzy i jaki tworzą „układ”. Franco był praktykiem antykomunizmu; Kaczyński teoretykiem.
Wydał Pan nowatorską w Polsce książkę – Hiszpania Franco, Źródła i istota doktryny politycznej. Co skłoniło Pana do napisania tej pracy?
Szczerze mówiąc, książka powstała dosyć przypadkowo, gdyż miała być zbiorem szkiców o hiszpańskiej myśli politycznej. Dopiero gdy było napisane pierwsze 200 stron, to zdałem sobie sprawę z tego jak głęboko w historię idei politycznych trzeba wejść aby zrozumieć istotę frankizmu. Materiał do niej przywiozłem z wycieczki turystycznej do tego kraju.
Czy w przypadku Caudillo można w ogóle mówić o jakiejś doktrynie politycznej?
Jest paradoksem, że doktrynę frankizmu uformował osobiście gen. Franco, który nie był wszak – i być nie miał zamiaru – filozofem politycznym rangi Platona czy Leo Straussa. Franco traktował swoje rządy raczej jako – jak to nazywał – „kapitanię”, czyli wojskową dyktaturę protestu, sprzeciwu wobec lewicy. Tym niemniej Franco stworzył oryginalną doktrynę polityczną, nie wymyślając nic nowego, ale tworząc wielką syntezę rozmaitych nurtów doktrynalnych hiszpańskiej prawicy z XIX i XX wieku, biorąc z każdej doktryny coś innego: od karlistów tradycjonalistyczny katolicyzm, od obozu „madryckiego” autorytarny nacjonalizm, od falangistów masowość i pewną demagogię socjalną. Mamy znakomity materiał do badania tej syntezy w postaci tomów przemówień Franco, który – co rzadkość – sam sobie pisał przemówienia, a więc wyrażają autentycznie jego poglądy.
Warto przypomnieć naszym czytelnikom ogólne tło historyczne poprzedzające wybuch hiszpańskiej krucjaty antykomunistycznej w latach 1936-1939.
Ojej, to temat na cały elaborat! Zachęcam do lektury specjalistycznych książek na ten temat, bo rzecz wcale nie zaczęła się w roku 1936, ale jeszcze w XVIII wieku. To, co stało się w 1936 roku, to tylko kulminacja, wybuch beczki prochu, którą napełniano w Hiszpanii od prawie 200 lat. To była wojna dwóch – jak to nazywał jeszcze w XIX wieku Juan Donoso Cortes – „cywilizacji”, czyli „cywilizacji katolickiej” i „cywilizacji filozoficznej”. Hiszpańscy historycy lubią mówić o „dwóch Hiszpaniach” – tak, były dwie Hiszpanie, które w latach 1936-1939 zderzyły się w morderczej walce, zgodnie z Leninowskim pojęciem polityki: „kto kogo”...
Co spowodowało, że właśnie Franco stanął na czele rebelii?
To był przypadek. Franco wiedział o przygotowaniach do buntu, ale sam w nich nie uczestniczył. Wypadek lotniczy i śmierć gen. Moli zadecydowała, że nagle to on stał się przywódcą rebelii, której nie przewodził.
Nie mówi się o tym, że po stronie narodowej walczyli ochotnicy antykomunistyczni z Europy, Rosji a także i z Polski.
Tak, to problem prawie niezbadany. Wiem, że jacyś Polacy walczyli po stronie Franco, ale trudno mi więcej coś o tym powiedzieć. Nieznanym faktem jest także wsparcie Franco dla polskich antykomunistów po wojnie, np. polskojęzyczne wolne radio w Madrycie. Kto o tym słyszał w Polsce?
Franco po zwycięskiej rewolucji narodowej miał trudny orzech do zgryzienia. Musiał połączyć trzy siły polityczne, karlistów, którzy czekali na powrót króla zza gór, falangistów o radykalnych poglądach społecznych i nacjonalistów, marzących o odrodzeniu „Hispanidad”.
Zgadza się, pamiętać jednak trzeba, że tych konfliktów nie należy postrzegać z perspektywy wyłącznie ideologicznej. Mówimy „karliści” i „nacjonaliści” – ale zasadnicza różnica między nimi nie tkwiła w doktrynie. Obóz rządowy w Madrycie – na czele z Donoso Cortesem – w części wyznawał idee karlistowskie, a od karlistów „właściwych” dzieliła ich kwestia dynastyczna. Innymi słowy: karliści czy izabelianie – to głównie frakcje polityczne, nie koniecznie odmienne światopoglądowo. Obóz madrycki na przełomie XIX i XX wieku idzie stopniowo coraz bardziej na prawo, ku karlizmowi. I w 1936 roku – w obliczu walki z socjalizmem – ludzie zrozumieli, że stare podziały nie są już istotne. Większe problemy były między falangistami a resztą, ale Falange z 1939 roku kadrowo prawie się nie pokrywa z tą z 1936 roku. Starzy członkowie w większości zginęli, a setki tysiące nowych nie mają nic wspólnego ze „starą”, faszyzującą Falange.
W swojej książce dzieli Pan rządy Caudillo na kilka okresów.
Tak, gdyż frankizm stanowił konglomerat kilkunastu frakcji: karlistów, nacjonalistów, chadeków, falangistów, wojskowych, katolików, Opus Dei itd. Okresy wyodrębniamy w zależności od tego która z tych grup przeważała w konkretnym czasie.
Kiedy nastąpił koniec frankizmu? Co wpłynęło na zniszczenie systemu?
Sami Hiszpanie się o to spierają. Moim zdaniem nie było ani powodów politycznych, ani ekonomicznych. Frankizm upadł gdy rozwój ekonomiczny kraju był w prawdziwym apogeum. Strategiczny sojusz z USA dawał rękojmię pozycji międzynarodowej. Przyczyny były kulturowe: Sobór Watykański II. Hiszpania Franco miała jedną jedyną legitymizację władzy: frankizm jest wyrazem katolickiej nauki społecznej, którą aplikuje w sposób niedemokratyczy, gdyż prawdy się nie głosuje. Degrengolada Kościoła na soborze i zachwyt nad demokracją, relatywizmem, teilhardyzmem spowodowały, że nie dało się legitymizować rządu niedemokratycznego za pomocą nauki Kościoła, która właśnie skapitulowała przed demokracją i pluralizmem. W samej Hiszpanii wielką destrukcję systemu przeprowadzili chadecy z Opus Dei, którzy okazali się prawdziwą „piątą kolumną” religijnego modernizmu i demokracji, co stawia pod znakiem zapytania obiegowe opinie o Opus Dei jako organizacji „tradycjonalistycznej” – nie generalizując sprawy trzeba stwierdzić, że dla katolickiej Hiszpanii Franco Opus Dei była większą siłą destrukcyjną niż masoneria całego świata razem wzięta.
Kontynuatorem frankizmu miał być obecny król Hiszpanii Juan Carlos. 21 listopada 1969 roku złożył przysięgę na wierność zasadom frankizmu.
Jako wiceprezes Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego powinienem chyba nie krytykować koronowanych głów, ale w przypadku Juana Carlosa trudno mi się powstrzymać. Juan Carlos nie został monarchą na mocy prawa salickiego i odwiecznych praw Korony, ale na mocy umowy z Franco: korona za przestrzeganie doktryny frankistowskiej! Przysięga była złożona, ale jej nie dotrzymano i prawomocność władzy Juana Carlosa wzbudza więc moje podejrzenia. Powiem wprost: król-lewicowiec to rzucanie w błoto szlachetnych sztandarów monarchii. Życzę dobrze Hiszpanii, więc życzę jej prawicowej republiki.
W Hiszpanii usuwane są ostatnie ślady tamtych czasów. Znikają pomniki, nazwy ulic, placów. Z pamięcią po Caudillo i jego epoce walczy Zapatero. Kiedyś z bronią w ręku przeciw wojskom antykomunistycznym walczył jego dziadek.
Nie tylko walczył ale został osądzony i stracony za zbrodnie wojenne. Udowodniono mu, że uczył republikańskich rekrutów strzelać do głów wziętych do niewoli nacjonalistów, których zakopywano w ziemi tak, że wystawały tylko głowy; potem stary Zapatero kazał do tych głów strzelać. I za to dostał wyrok śmierci po wojnie. Niestety, Zapatero za pomocą ustaw załatwia swoje prywatne spory z Franco.
Mówi się, że Hiszpanią rządzi „kilkaset rodzin”.
Jest coś w tym – pewne zjawiska hiszpańskiego życia politycznego są niezrozumiałe bez aspektu rodzinno-towarzyskiego. To jest realnie coś takiego, co pisiactwo określało mianem „układu” na oznaczenie III RP. Niektórzy nawet uważają, że przejście od frankizmu do demokracji to wynik umowy pomiędzy tymi kilkuset rodzinami. Nie badałem dokładnie tej sprawy i chyba ktoś, kto nie mieszka na miejscu w Hiszpanii nie zrozumie dobrze tego problemu.
Czy jakaś organizacja w Polsce nawiązywała lub nawiązuje do spuścizny ideowej generała Franco?
Z tego co wiem, to kult Generała – jako wzoru prawicy – prowadzi tylko strona internetowa konserwatyzm.pl, o innych nic nie wiem.
Dziękuję za rozmowę.