Henryk Sienkiewicz – Rodzina Połanieckich (streszczenie)
(wyd. 1894)
TOM PIERWSZY (rozdz. I-XIX)
Połaniecki przyjeżdża na wieś do Krzemieńca, jest krewnym pierwszej żony właściciela majątku. Jest pierwsza w nocy, wita go córka gospodarza pana Pławickiego z pierwszego małżeństwa. Celem wizyty jest odebranie pieniędzy które matka dawnymi czasy przepisała pod hipotekę. Po krótkiej rozmowie z Marią Pławicką (jest to kobieta dwudziestoletnia) Połaniecki idzie do swojej sypialni. Przed snem rozmyśla jeszcze długo o małżeństwie, chciałby się ustatkować, ale nie znalazł odpowiedniej kandydatki. Ma lat trzydzieści kilka, podróżował po Belgii i Francji. Zainteresowała go osoba Pławickiej.
Następnego dnia rano Połaniecki chce się widzieć z gospodarzem, pomocnik kamerdynera informuje go o tym, że na obiedzie ma się pojawić niejaki pan Gątowski. Stanisław wita się ze swoim wujem. Z porannej mszy wraca Marynia i wita się z gościem. Połaniecki mówi, czym zajmuje się w mieście: prowadzi dom handlowy na spółkę z niejakim Bigielem. Jest technikiem, ale właściwym jego zawodem jest farbiarstwo. Później mężczyźni ją do kościoła na sumę. Majątek Pławickiego podupada, gospodarstwo idzie źle, Krzemień tonie w długach. Pławicki myśli o rozparcelowaniu i sprzedaży części. Proponuje Stachowi żeby znalazł mu kupca to dostanie procent od sprzedaży. Po skończonej mszy witają się z towarzystwem, które wychodzi z kościoła a następnie jadą na cmentarz, na groby obydwu żon Pławickiego. Gątowski jest konkurentem do serca Maryni (z Połanieckim znają się z lat dziecinnych, jako młodzi chłopcy). Gątowski podarował Maryni psa imieniem Gordon. Pławicki, Marynia, Stach i Gątowski jedzą wspólny posiłek i rozmawiają o Bukackim, krewnym rodziny oraz o Emilce Chwastowskiej, która też jest powinowatą pana Pławickiego.
Pławicki jedzie z Gątowskim do Jamiszów – jest zaniepokojony tym, że nie pojawili się na obiedzie i jadą sprawdzić co się stało, młodzi zostają sami, idą do ogrodu, rozmawiają o problemach na gospodarstwie. Niewiele się tutaj zmieniło od czasów, gdy Stach przyjeżdżał na wieś jako dziecko. Stach zranił się w palec wystającym ze starej łódki gwoździem, Marynia pomogła mu zrobić opatrunek. Zbliżyli się do siebie. Połaniecki mówi o tym, że jest nieszczęśliwy bo całym życiem oddaje się pracy. Ma pieniądze, ale czegoś mu brakuje i zazdrości wspólnikowi, który ma żonę i dzieci. Dobrze się ze sobą dogadują, Marynia jest nie tylko piękną, ale i inteligentna czym imponuje Stachowi. Godziny upływają na miłej rozmowie, gdy zaczęło się ściemniać wrócili do domu. Czekał na nich Pławicki, okazało się że Jamiszowie nie mogli przyjechać, gdyż sami mieli gości – odwiedziła ich Chromecka.
Marynia robi sobie wyrzuty, że chyba zbyt otwarła się przed Połanieckim, wydaje jej się że przyjechał tu tylko w interesach, ona zaś myślała o miłości. Jednak jej obawy były niesłuszne – Stach był nią oczarowany. Wyczuł jednak ten dystans, który ich dzielił i nie mógł zrozumieć czemu z dnia na dzień Marynia zmieniła do niego stosunek. Nadszedł czas powrotu do miasta. Marynia mówi mu, żeby przyjeżdżał częściej jak tylko będzie miał czas, bo jest tu zawsze mile widzianym gościem.
Połaniecki idzie rozliczyć się z Pławickim, dług wynosi 24 tysięcy rubli (tyle nazbierało się przez 21 lat). Połaniecki domaga się natychmiast zapłaty. Pławicki oferuje mu, żeby wziął jego margiel, ten jednak upiera się przy gotówce. Połaniecki jest wściekły bo Pławicki nie może go spłacić. Stach jeszcze przed wyjazdem rozmawia z radcą Jamiszem o rolnictwie i sytuacji w domu Pławickich. Janisz mówi, że Pławicki nie utrzyma ziemi choćby nawet ja rozparcelował, chciał sprzedać majątek już dwa lata temu, ale nie zrobił tego ze względu na Marynię.
Po powrocie do Warszawy pierwszy wieczór spędził Połaniecki w domu swego wspólnika
Bigiela, z którym, jako z dawnym kolegą szkolnym, łączyła go i osobista zażyłość. Bigiel, z pochodzenia Czech, ale z rodziny osiadłej w kraju od kilku pokoleń, prowadzili już przed połączeniem się z Połanieckim niewielki Dom Bankowo Handlowy i zyskał sobie opinię kupca, niezbyt wprawdzie przedsiębiorczego, ale uczciwego. Marzeniem obydwóch było dojść z czasem do takiego kapitału, by móc założyć fabrykę perkalów, którą kierowałby Połaniecki, administrował Bigiel.
Biglowa i Emilka chciały wyswatać Połanieckiego z Marynią, ale Stach powiedział że jego noga więcej nie postanie w domu Pławickiego i mimo że Marynia przypadła mu do gustu mówi, że w gruncie rzeczy na pewno jest taka jak jej ojciec (naprawdę tak nie myśli, ale honor mu nie pozwala inaczej się wypowiedzieć). Gdy emocje opadają, Połaniecki przyznaje, że dziewczyna zrobiła na nim ogromne wrażenie i zastanawia się jak naprawić stosunki z Pławickimi, skoro nie ma zamiaru przepraszać starego.
Połaniecki był pod pewnym względem dzieckiem wieku, to jest nosił i on w sobie część tego wielkiego niepokoju, który w obecnej schyłkowej epoce jest zmorą ludzką. I w nim wykruszyły się te podstawy, na których dotąd wspierało się życie. I on zwątpił, czy potykający się o wszystkie przydrożne kamienie racjonalizm zdoła zastąpić wiarę, a wiary dotychczas nie odzyskał.
Nazajutrz idzie na obiad do restauracji, spotyka Waskowskiego i Bukackiego i opowiada im co się stało w Krzemieńcu. Żyd Maszko jest chętny odkupić udział Połanieckiego w Krzemieniu. Umwiają się tak, że Maszko odzyska całość kwoty, dwie trzecie odda Stachowi a resztę zostawi dla siebie (koszta wyjazdów i załatwienia sprawy + jego zysk) i zapłaci mu w trzech ratach. Pierwsza za kwartał. Stach zgadza się na te warunki i myśli o wyjeździe z miasta. Wybiera się do Reichenhallu gdzie przebywa Emilka z córką. Maszko ma zaś poważne plany względem majątku Pławickiego i jego córki – mówi o tym Połanieckiemu, a ten daje mu wolną rękę.
Połaniecki tymczasem wyjeżdża. Myśli o Maryni i chce się dowiedzieć jak stoją sprawy z Żydem. Na miejscu wita się z Emilką i Litką, wkrótce przychodzi list od Maryni (Emilka i Marynia korespondowały ze sobą). Stach czyta list. Marynia oczywiście nie przypuszczała nawet, że Połaniecki może wyjechać do Austrii. W trójkę wybierają się nad jezioro. Po powrocie jedzą wspólny obiad w restauracji w czasie którego mała Litka zasłabła. Jeszcze kilka dni nie czuła się najlepiej, martwiła się też tym, że Stach za jakiś czas wyjedzie, bo myślała że on kocha tylko ją i mamę. Kilka dni później przyszedł drugi list od Maryni. Bardzo zasmuciło ją to, że Połaniecki chce sprzedać dług, Emilia nie chce pokazać mu całej korespondencji. Stach zaczyna żałować, że zgodził się na sprzedaż długu i chce się wycofać. Niestety jest już za późno bo Maszko kupił już Krzemień.
Połaniecki ma wyrzuty sumienia. W następnym liście Marynia donosiła o sprzedaży Krzemienia bez żadnej skargi, bez, żadnego objaśnienia, jak się sprawa odbyła. Ale z tego właśnie można było wnosić, jak głęboko dotknęła ją ta sprzedaż. Po kilku tygodniach Stanisław wraca do Warszawy. Zachodzi w głowę co robić, nie jest dość bogaty żeby spłacić Maszkę. Opisy przeżyć wewnętrznych i rozterek Połanieckiego - „głosy człowieka wewnętrznego”. Na dworcu w Salzburgu spotyka Bukackiego, który wybiera się do Reichenhallu.
Pławiccy po sprzedaży majątku mieszkają w Warszawie w Hotelu Rzymskim. Po powrocie do Warszawy Połaniecki przede wszystkim udał się do Bigiela, który dokładnie rozpowiedział mu, w jakich warunkach Krzemień został sprzedany. Warunki te były nader dla Maszki korzystne. Zobowiązał się on wypłacić po upływie roku trzydzieści pięć tysięcy rubli, które miały wpłynąć z parcelacji Magierówki, a prócz tego płacić po trzy tysiące rubli rocznie aż do śmierci pana Pławickiego. Połaniecki idzie odwiedzić Pławickiego i jego córkę – mimo wszystko chce im pomóc, prosi Marynię o przebaczenie. Pławicki natomiast wydaje się być zadowolonym z przebiegu interesu. Stach odchodzi zawiedziony i upokorzony. Połaniecki nie przypuszczał nawet, żaby Marynia potrafiła być taką, jaką dziś okazała się dla niego; z tego powodu w jego gniewie było jakby pewne zdziwienie. Trzy dni później Pławicki odwiedza Połanieckiego i opowiada że Maszko adoruje jego córkę. Wieczorem Połaniecki, Biglowie i Pławiccy z Maszką spotykają się na koncercie. Biglowie zapraszają Pławickich na niedzielę żeby zobaczyli mieszkanie. Stanisław jest zazdrosny o Maszkę, Marynia go kokietuje, aby zrobić Połanieckiemu na złość. Bigiel radzi Połanieckiemu usunąć się w cień, Stach odmawia udziału w niedzielnym obiedzie u Biglów żeby nie spotkać się z Marynią.
Po powrocie do domu na Stacha czeka depesza od Emilki, w której informuje, że wraca jutro – ucieszył się na tą okoliczność, gdyż Emilka może mu pomóc w jego położeniu. Idzie więc odebrać panie ze stacji kolejowej, na Emilkę czeka też Marynia ze swoją służącą. Wszyscy czworo idą na herbatę do Emilki. Nazajutrz pani Emilia z Litką były wieczorem na herbacie u Pławickich. Pan Pławicki zaprosił i Połanieckiego, który nie przyszedł. Marynia zwierza się Emilce ze swoich uczuć do Połanieckiego, myślała że uda się jej odwzajemnić uczucie Maszki, ale niestety jej serce należy do Stacha.
Pani Emilia z Litką i Marynią, a z nimi pan Pławicki, jadą na obiad do Bigielów. Bigielowie wraz z czeredą dzieci wyszli na spotkanie gości. Dzieci bawią się z Litką w ogrodzie. Połaniecki przebywał u nich już od rana, chwilowo go nie było bo poszedł odwiedzić jakiś znajomych. Gdy tylko wrócił zasiedli do obiadu, podczas którego atmosfera była dość gęsta, rozmawiają o samobójstwie Płoszowskiego.
Maszko rozmawia z Pławickim o majątku w Krzemieniu, a następnie z Marynią, która wykrzyczała mu że go nie kocha i nie będzie jego żoną. Maszko trochę się zdenerwował :) i wyszedł. Ona zaś siedziała długi czas nieruchoma, z bladą twarzą i uczuciem znękania w duszy. Nie
spodziewała się znaleźć w nim tyle szlachetnych uczuć. Emilka natomiast powtórzyła Stanisławowi, co powiedziała o nim Marynia. To, że odrzuciła Maszkę nie znaczyło, że wybaczyła Połanieckiemu, ciągle chowała do niego urazę. Litka czuła się coraz gorzej i po kolejnym ataku serca całe dnie spędzała w łóżku. Połaniecki często odwiedzał małą, ta zaś wypytywała go o różne sprawy np. własnej śmierci. W drzwiach Stach minął się z Marynia, która także przyszła zobaczyć jak się czuje dziecko. Marynia miała zamieszkać u Emilki do czasu wyzdrowienia, czuwała przez pół nocy przy jej łóżku na zmianę z Emilką.
Rozeszła się wiadomość że Maszko żeni się z panią Krasławską. Litka ma kolejny atak, doszła do siebie, lecz na krótko, w końcu zmarła. Odbył się pogrzeb, którego przygotowaniami zajął się Połaniecki. Marynia miała zabrać Emilkę do siebie na kilka tygodni. Emilka jest nieprzytomna z bólu i rozpaczy po starcie dziecka. Bigiel wyjeżdża do Włoch.
TOM DRUGI (I-XXIV)
Połaniecki oddaje się pracy w firmie. Marynia przygotowuje dla Emilki pamiątkę po Litce – jest to obraz przedstawiający cztery brzozy – Litka przed śmiercią miała takie marzenie, żeby wszyscy byli drzewami i rośli koło siebie. Marynia i Stach godzą się. Połaniecki bije się z myślami – nie wie co teraz jest dla niego lepsze: korzystanie z tego, że interesy w firmie dobrze idą i zarabianie czy skorzystanie z szansy, że są z Marynia w dobrych stosunkach i ustatkowanie się. Przychodzi do niego Maszko z prośbą o przełożenie terminu spłaty pierwszej raty, tłumaczy się tym, że ślub pochłonie teraz wszystkie jego pieniądze. Stach się jednak na to nie zgadza, żąda pieniędzy na czas.
Umówili się że Maszko sprzeda mu część lasu. Maszko prosi też Połanieckiego żeby został drużbą na jego ślubie. Na to Połaniecki nie może się zgodzić z dwóch powodów – po pierwsze ma żałobę po śmierci Litki, nie mógłby bawić się na weselu, a po drugie poprzedni narzeczony pani Krasławskiej był jego przyjacielem. Krasławska go odtrąciła i on z tego powodu popełnił samobójstwo (przed śmiercią zwierzał mu się) dlatego jego morlaność nie pozwala być drużbą dla kogoś innego. Maszko mówi że nie kocha Krasławskiej i żeni się z nią tylko ze względu na majątek. Ale nie jest to pierwsza lepsza dama, Krasławska ma wiele zalet, Maszko zdaje sobie sprawę, że jest to kobieta pobożna, pedantka – u jej boku będzie żył dostatnio i spokojnie, nie wywoła żadnego skandalu. Radzi Stachowi, aby właśnie tego szukał w kobiecie, którą chce poślubić – w kochankach: temperamentu, w żonie spokoju. Maszko przyznaje że jedyną kobietą którą naprawdę pokochał była Marynia Pławicka. I z nią życie mogłoby być bezpieczne i spokojne. Połaniecki myśli o tym co mówił Maszko.
Waskowski spotyka Połanieckiego i mówi mu, że Emilka postanowiła zostać siostrą miłosierdzia, co miało ją przybliżyć do Litki. Stanisław jest bardzo krytyczny wobec tej nowiny. Stanisław był zaproszony do Pławickich, jest tam też Bigiel, który gra ze starym w karty. Połaniecki rozmawia z Marynią o decyzji Emilki, oboje martwią się o nią, że nie podoła obowiązkom. Śmierć Litki i nieszczęście matki zbliżyły do siebie Stacha i Marynię. Gdy ta płakała z żalu, „a łzy jej spływały do pudełka ze szklanymi paciorkami”, Stach po raz pierwszy pocałował ją w rękę.
Maszko wraca z dwutygodniowego pobytu w Petersburgu i przewozi wiadomość, która jeszcze nie obiegła Polski, że prawdopodobnie z powodu nieurodzaju nie będzie można wywozić zboża za granicę. Połaniecki postanawia więc zainwestować w hurtowe zakupy zboża. Była to okazja na zarobienie dużych pieniędzy, ale potrzeba było wiele poświęcić. Ryzyko straty było jednak małe, bo wobec braku zboża ceny pójdą w górę. Bigiel początkowo miał spore obawy, ale ostatecznie przystał na propozycję Stacha. Wyjechał do Prus w interesach, a Połaniecki sam rozporządzał firmą. Praca pochłonęła go tak bardzo, że przez dłuższy czas nigdzie nie bywał. Kilka dni później poszedł pożegnać Emilkę. Było to dla niego bardzo bolesne rozstanie, gdyż kochał Emilkę jak siostrę.
Tymczasem rozeszła się wieść że Maszko chce odsprzedać Połanieckiemu dąbrowę i Gątowski, dowiedziawszy się o tym, zelżył Maszkę przy jego dependentach. To mu zaszkodziło i radzi się Połanieckiego co robić. Stanisław zgadza się być jego świadkiem w sprawie z Gątowskim. Spotykają się (na razie prywatnie) u Pławickiego. Gątowski, obawia się, żeby Połaniecki nie zdradził przed starym co zaszło, ale tak się nie dzieje. Następnego dnia ustalają razem z radcą Jamiszem, że sprawę rozwiąże pojedynek.
Pławicki liczy na zapis w testamencie, gdyż kilka dni temu w Rzymie umarła mu ciotka. Niestety nic mu nie przypadło, jedynie Marynia miała dostawać 400 rubli dożywotnio (była to mała kwota, taką sumę dostawały służące). Połaniecki pociesza Pławickiego, że może jeszcze nie wszystko stracone i istnieje zapis sporządzony w Polsce, bo ciotka umarła na obczyźnie więc być może wedle polskiego prawa coś mu się będzie należało. Stanisław miał wyrzuty, że zrobił staremu nadzieje.
Nazajutrz odbywa się pojedynek Maszki i Gątowskiego w obecności świadków. Po pierwszym strzale Maszko zostaje ranny w kolano. Pojedynek został przerwany a Gątowski przeprasza za to co się stało. Bigiel wraca z Prus z różnymi kontraktami.
Maszko tymczasem cierpiał z zaciśniętymi zębami, albowiem rana jego, nie będąc niebezpieczną dla życia, była jednak nadzwyczaj bolesna. Wieczorem zemdlał dwukrotnie w obecności Połanieckiego. Maszko rozpacza nad swoją sytuacją: został obrażony, ranny nie ma pieniędzy i w dodatku przez ten pojedynek jego małżeństwo może nie dojść do skutku.
Połaniecki wraca do domu, czekał tam na niego list od Maryni, która się wypytywała o sprawę pojedynku pana Maszki oraz list od Bukackiego.
Stanisław przyjechał do pani Krasławskiej w celu poratowania Maszki przed podejrzeniem o bankructwo lub złe interesy, nakłamał tam co niemiara, aby lepiej przedstawić sprawę. Zapewnia też, że rana jest nie wielka a pojedynek to było jedyne wyjście. Krasławska przekazuje Maszce życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Połaniecki idzie pożegnać się z profesorem Waskowskim, który wyjeżdża za granicę, ma do spełnienia misję, pokazuje Połanieckiemu dzieło życia (wydaje we Włoszech książkę po francusku)
Połaniecki posyła Maryni kwiaty i oświadcza się. Pławicki im błogosławi. Stanisław ogłasza nowinę Biglom i Maszce, wszyscy mu gratulują i mówią, że to dobry wybór i na pewno będzie z Marynią szczęśliwy. Maszko dostał anonimowy list, w którym ktoś zawiadamia, że stary Krasławski żyje i mieszka w Ameryce.
Stanisław i Marynia jadą na cmentarz na grób Litki – Połaniecki rozmyśla o śmierci i sensie życia (na pewno nie jak pozytywista).
Trwają przygotowania do ślubu, Połaniecki miał mieszkanie zanim jeszcze poznał Marynię. Marynia i Połaniecki posprzeczali się o list od Wskowskiego, w którym zawiadamiał, że nie zdąży przyjechać na ślub, życzy im wiele miłości i ciepła i żeby, jeżeli będą mieli dzieci – nie zamęczał ich nauką zbyt wcześnie. Połaniecki jest oburzony, że jeszcze do ślubu daleko a profesor już się martwi losem jego dzieci. Marynia natomiast poczuła się dotknięta jego brutalnym tonem. Połaniecki ostentacyjnie wyszedł. Marynia ma wyrzuty sumienia i chce go przeprosić. Tymczasem Połaniecki wraca skruszony i godzą się. Stanisław opowiada Maryni o Maszce, że żeni się z Krasławską nie kochając jej i wszystko idzie zbyt dobrze. Połaniecki pociesza go, że niepotrzebnie się obawia.
W kilka dni później odbył się rzeczywiście zaręczynowy raut Maszki, na którym była i Marynia, albowiem pani Krasławskiej podobał się pan Pławicki, przybyło tam też wielu znakomitych gości. Połaniecki nie przypada za Krasławską „To przede wszystkim jest gęś, a w dodatku gęś bez serca” - myślał, żal mu się zrobiło dawnego przyjaciela, którego Krasławska odrzuciła. Poźniej zaczął porównywać ją i Marynię. I to porównanie wypadło na korzyść Maryni jako naturalnej, niezepsutej i niewinnej. „Panna Krasławska wyglądała przy niej jak spłowiała suknia przy nowej, i gdyby fortuna panny Pławickiej była na wysokości jej urody, uchodziłaby niewątpliwie za piękność”.
Jest nawet zazdrosny o Marynię, kiedy rozmawia z innymi panami, resztę wieczoru spędzają razem zgodnie i Marynia zaprasza go następnego dnia na obiad.
Połaniecki rozmawia z Maszką a po powrocie do domu czeka na niego Bigiel z jakimiś dokumentami do podpisu.
Zbliżał się termin ślubu Połanieckiego i Maszki. Bukacki zgodził się być drużbą na ślubie Połanieckiego i przysłał mu pięknie zdobioną kartę w kształcie klepsydry, na której był napis:
„Stanisław Połaniecki, po długim i ciężkim kawalerstwie etc.” Nazajutrz poszedł z Marynią do kościoła. I w kościele przyszło mu znów na myśl to, o czym myślał w czasie pierwszej swej bytności w Krzemieniu, gdy razem ze starym Pławickim byli na nabożeństwie w Wątorach: „Wszystkie filozofie i systemy licho bierze, jeden po drugim, a msza po staremu się odprawia.” Jeszcze bardziej uderzyła go myśl, że naprawdę, żeby się pogodzić z życiem, trzeba naprzód pogodzić się ze śmiercią, a bez wiary w coś zagrobowego jest to wprost niemożliwe. W drodze do domu pokazał jej kartę. Ale jej koncept ten się nie podobał. Brała ona małżeństwo nie tylko od strony serca, ale i od strony religii. „Z takich rzeczy się nie żartuje” – rzekła – i po chwili przyznała się Połanieckiemu, że czuje urazę do Bukackiego.
Modzi po ślubie chcę wyjechać w podróż do Włoch. Bukacki pojawił się u Pławickich na obiedzie i zabawił tam do wieczora. Początkowo był bardzo energiczny i cyniczny, później grał w karty ze starym Pławickim i energia jego zgasła. Połaniecki pyta go czy to prawda, że się morfinizuje i ostrzega, że to bardzo niebezpieczne. Bukacki zaprasza Stanisława do siebie na kawę i kieliszek Bordeaux. Rozmawiają szczerze o życiu, małżeństwie. Bukacki ma ciekawy pogląd na małżeństwo – nie tylko wystarczy brać, ale dać coś z siebie, żeby kobieta poczuła się nie własnością ale właścicielką, „dusza za dusze”. Sam jednak jest nieszczęśliwy w miłości, nie chce się też żenić i woli pozostać samotny. Uważał że małżeństwo wymaga poświęcenia i jest początkiem trudności i wyrzeczeń. Połaniecki zarzuca mu że jest sztuczny, jego cynizm i humor to poza, maska przed światem – a naprawdę jest człowiekiem nieszczęśliwym, który w dodatku wspomaga się narkotykami.
Połaniecki jednak, mimo słów Bukackiego, był przekonany, że gdy się ożeni – to tym samym wszystko będzie rozstrzygnięte i skończone. „Katastrofa”, jak mówił Bukacki, wreszcie nadeszła. Połaniecki doświadczył też, że jeśli, jest w życiu wiele takich dni, w których człowiek nie może połapać własnych myśli, do takich należy przede wszystkim dzień ślubu. Ceremonia odbyła się bez żadnych komplikacji, młodzi byli bardzo szczęśliwi. Dwa tygodnie po ślubie byli już w Wenecji. Zwiedzali także Weronę.
Do Połanieckich przychodzi list od Maszki – jego ślub odbył się trzy dni po ślubie Stanisława i Maryni. Z kolei i Maszko i Krasławiecka zawiedli się, wzajemnie licząc na swój majątek, tymczasem oboje byli bankrutami. Maszko chce sprzedać Krzemień Bukackiemu, żeby móc spłacić Połanieckiego i Pławickiego. Bukacki jednak wcale nie zamierzał kupować od Maszki czegokolwiek i w gruncie rzeczy gardził nim.
Stanisław traktuje Marynię z pobłażaniem, jak kobietę – dziecko.
Bukacki czeka na malarza Świrskiego z którym ma jechać do Florencji. Zgodził namalować się portret Maryni, za kilka dni wszyscy spotkają się w Rzymie.
Po tygodniowym pobycie we Florencji odebrał Połaniecki pierwszy list od Bigiela w sprawach Domu, a w nim wiadomości tak pomyślne, że przechodzące niemal oczekiwanie. Prawo wzbraniające wywozu zboża z powodu głodu zostało ogłoszone. Ale Spółka miała ogromne zapasy zakupione i wywiezione poprzednio, że zaś ceny w pierwszych zwłaszcza chwilach podskoczyły za granicą nadzwyczajnie, więc Bigiel i Połaniecki poczęli robić doskonałe interesy. Połaniecki nie czul się nigdy tak szczęśliwy i tak zadowolony z życia jak teraz. Doznał powodzenia materialnego i przyszłość uważał za zabezpieczoną. Był przy tym zadowolony z siebie, bo przypisywał w znacznej części swemu rozumowi i swojej zasłudze to, że tak potrafił urządzić sobie życie, iż zapowiadało się i pomyślnie, i spokojnie. Obiecał Maryni naszyjnik z czarną perłą, który wcześniej mogli tylko obejrzeć na wystawie.
W Rzymie spotykają się z Osnowskimi, Świrski kończy malować portret pani Osnowskiej (Połaniecki miał okazję już kiedyś ją poznać, była to bardzo piękna, wysoka kobieta, która miała opinię ładnej ale narwanej panny). Marynia pozuje do portretu, Świrski opowiada im o Osnowskich. Połaniecki zaprasza na obiad Świrskiego, Bukackiego i Waskowskiego, jednak Bukacki nie pojawia się z powodu złego samopoczucia. Wieczorem zwiedzają Forum i Koloseum, spotykają Osnowską. Składają sobie wizyty w kolejnych dniach a także umawiają się na wycieczkę poza miasto, a następnie razem jadą do Watykanu. Wycieczka ta wymagała od Maryni odpowiedniego stroju – czarna suknia i czarna koronka na głowie. Marynia była zachwycona bazyliką, później jeszcze oglądali katakumby i zachód słońca.
Połaniecki czuł, że zaczyna go interesować pani Osnowska, ale traktował ją dość chłodno, gdyż nie mógł sobie pozwolić na żadne komplementy w towarzystwie Maryni. Ale osoba Osnowskiej wydawała mu się pociągająca i tak różna od żony.
Bukacki dostał paraliżu lewej części ciała. Połaniecki idzie go odwiedzić nie mówiąc nic Maryni i pociesza go, że to może chwilowe odrętwienie. Bukacki twierdzi, że za kilka dni umrze bo nastąpi paraliż mózgu. Połaniecki jest przerażony jego gadaniem. Bukacki jednak nie boi się śmierci i woli umrzeć niż być zdanym na innych. Świrski umieścił go w domu zdrowia w jasnym i wesołym pokoju. Połanieccy i profesor Waskowski odwiedzali chorego. Przez tydzień następny zdrowie chorego wahało się. Lekarze nie umieli nic przewidzieć, sądzili jednak, że podróż w żadnym razie nie może sprowadzić niebezpieczeństwa. Połanieckiemu serce się krajało, gdy patrzył na jego oczy, w których chwilami malował się straszny niepokój, a chwilami jakby jakaś wielka, niema prośba. Próbował pisać, ale nie mógł. Wieczorem przyszło porażenie mózgu – i umarł. Pochowano go na Campo Santo tymczasowo. Połaniecki bowiem domyślał się, iż jego spojrzenia wyrażały prośbę o przewiezienie go do kraju, a Świrski potwierdził domysł. Połaniecki szczerze strapiony był jego śmiercią i następnie całymi godzinami rozmyślał o tym dziwacznym życiu. Myślami tymi nie dzielił się z Marynią, bo jakoś dotąd nie weszło mu w zwyczaj dzielić się z nią tym, co się w nim działo. Połaniecki stał się spadkobiercą dość znacznej kwoty po Bukackim.
Płanieccy wracają do Warszawy. Idą do Biglów na obiad. Do spółki wstępuje niejaki Zawiłowski, poeta który ma być korespondentem. Połaniecki nie ma nic przeciwko byle tylko należycie spełniał swoje obowiązki. Przy obiedzie opowiadają o Bukackim i o tym, co widzieli we Włoszech.
Bigiel mówi, że Maszko dostał w ręce ogromną sprawę o obalenie milionowego testamentu po pannie Płoszowskiej (spadkobierców było kilkunastu w tym stary Pławicki) gdyby Maszko wygrał, mógłby od razu stanąć na nogach, wymówił sobie bowiem olbrzymie honorarium.
Po obiedzie Bigiel z Połanieckim wyszli na cygara i czarną kawę do pokoju biurowego, gdzie mieli zarazem odbyć pierwszą naradę, na jakie cele rozporządzić spadkiem po Bukackim. Zawiłowski jako niepalący został z paniami w salonie.
Maszkowie odwiedzili Połanieckch w tydzień po ich przyjezdzie. Maszko pokochał Krasławiecką rzeczywiście. Naprawdę trudno byłoby znaleźć kobietę, która by lepiej odpowiadała jego pojęciom o dobrym smaku i wykwintności. Po ślubie Maszkowie spędzali czas w Krzemieniu. Maszko opowiada Stanisławowi, że Krasławiecki faktycznie żyje i mieszka w Bordeaux; był pośrednikiem w handlu sardynkami i zarabiał dobre pieniądze, ale posadę tę stracił, bo się zapijał i zapija absyntem, a prócz tego stworzył sobie nielegalną rodzinkę.Krasławskie posyłają mu trzy tysiące franków rocznie, ale mu to nie wystarcza i między ratą a ratą gniecie go bieda, wskutek czego zapija się coraz bardziej i gnębi te biedne kobiety listami, w których grozi, że ogłosi w pismach, jak się z nim obchodzą. Ale prawda dotycząca rodu Krasławskich mało obchodziła Połanieckiego, więc wrócili do pań, tym bardziej że tymczasem nadszedł Zawiłowski, którego Połaniecki zaprosił na poobiednią herbatę, aby mu pokazać fotografie przywiezione z Włoch. W Połanieckim zaś zbudziła się jeszcze chęć posiadania. Po szczęśliwej spekulacji i po zapisie Bukackiego stał się on człowiekiem zupełnie zamożnym. Połaniecki myślał czas jakiś o wybudowaniu dużego domu w mieście. W końcu doszedł do przekonania, że najmilej byłoby mu posiadać jakąś kolonijkę tuż pod miastem, coś w rodzaju takiego letniego domu, jaki posiadał Bigiel.
Połanieccy zrobili u Osnowskich nową znajomość, mianowicie poznali panią Broniczową i jej siostrzenicę, pannę Linettę Castelli, które przybyły do Warszawy na czas karnawału. Osnowska chce wprowadzać sztukę na styl włoski. Panie chcą koniecznie poznać Zawiłowskiego,w czym Marynia obiecała im pomóc. Ale tymczasem wypadek pomieszał plany poznania. Pani Połaniecka na drugi dzień po wizycie poślizgnąwszy się na schodach zbiła kolano tak silnie, że przez kilka dni musiała leżeć w łóżku. Pani Osnowska chce zeswatać Linetę z Zawiłowskim. Lecz choroba pani Połanieckiej nie trwała długo, i w tydzień później mogli już oboje pojechać do Bigielów, którzy przenieśli się ma letnie mieszkanie. Doszło wreszcie do oczekiwanego spotkania, Zawiłłowski i Lineta przypadli sobie do gustu.
Marynia rozmyśla o małżeństwie i o tym jak traktuje ją Stach. Mimo że ich związek dobrze się układa, czegoś jej brakuje. Ma poczucie, że to ona wnosi więcej i on z tego korzysta. Zauważa też jakie wrażenie robi na Zawiłowskim. Marynię odwiedza Emilka, jednak tylko na chwilę bo nie miała zbyt wiele czasu i nie zdążyła już zobaczyć się ze Stachem. Marynia ma stale poczucie winy.
Zawiłowski opowiada o pannie Castelli, jest bardzo piękna, ale wydaje mu się obca, brakuje mu w niej czegoś swojskiego. Za to Marynia była dla niego ideałem i ona czuła, że nie jest mu obojętna.
Maszko spłaca Połanieckiemu pierwszą ratę. Ukazuje się pierwszy tom poezji Zawiłowskiego, który zostaje dobrze przyjęty, jego wiersze już wcześniej były znane. Mimo tego został w biurze.
Marynia spodziewa się dziecka i życzy sobie żeby to była córka bo chce jej dać na imię Litka.
KONIEC
Henryk Markiewicz: Pozytywizm
Rodzina Połanieckich to druga, obok Bez dogmatu, powieść współczesna Sienkiewicza. Uzupełniając ostrzegawczy krytycyzm Bez dogmatu Sienkiewicz usiłował tu stworzyć wzorce osobowe, celowo utrzymane w skali życiowej przeciętności, a dzięki temu wolne od idealizującej przesady i dostępne jako wzory do naśladowania. Pisarz z widoczną sympatią nakreślił postać energicznego „aferzysty”, który dorobiwszy się pieniędzy odkupuje majątek swojej żony, powraca w szeregi ziemiaństwa i odnajduje sens życia w kręgu rodzinnego szczęścia. (kompromitujące epizody kariery majątkowej Połanieckiego, jak spekulacja zbożem w czasie klęski głodowej, wynikały tylko z braku pomysłowości Sienkiewicza w tych sprawach). W kameralnych planach powieści rodzinnej na pierwszym planie znalazły się sprawy moralności małżeńskiej i stosunku do religii. Z woli autora triumfują tu postawy i zasady tradycjonalne, autorytet przeszłości i rachunek własnej wygody duchowej i to w swoim intelektualnie płytkim i konformistycznym wydaniu - uczynił pisarz głównymi motywami nawrócenia Połanieckiego. Jednocześnie Sienkiewicz wytwarza dyskretnymi środkami niepowszechną w polskiej powieści atmosferę zmysłowości, wielorakich napięć erotycznych pomiędzy bohaterami powieści, a obraz towarzystwa warszawskiego wypełnia doskonale postawionymi postaciami satyrycznymi. Te walory wraz z niezwykłą niezawodną u Sienkiewicza sprawnością stylistyczną sprawiają, że Rodzina Połanieckich wyrasta ponad poziom płaskiej moralistyki.