Rzym – Wielkie Imperium rozciągające się na cały ówczesny świat starożytny. Pod protektoratem tego kraju znalazło się wiele ludów i ziem. Cesarstwo Rzymskie było ośrodkiem kultury, nauki i tzw. „cywilizacji”. Obyczaje starożytnych Rzymian dały silne podwaliny pod późniejszą kulturę europejską. Ale czy na pewno Rzym był tak wspaniały? Władza i prestiż niosły za sobą szereg obowiązków wobec ludzi biedniejszych, mniej znanych, prostych. Czy te powinności zawsze były sumiennie wypełniane? A sława wojenna i rozdzielane później łupy? Mówi się: „Patrzcie jaki wielki wódz pokonał wrogów Imerium Rzymskiego i zdobył wiele ziem oraz niewolników”, a czy kogoś obchodził los pokonanych? Nie. Ileż to łez, bólu i ciepień niosły ze sobą wszystkie wojny. A Rzymianie staczali ich bardzo dużo. Wielu mądrych, doświadczonych, wspaniałych ludzi dostawało się do rzymskiej niewoli. A los niewolnika w starożytnym Rzymie nie był do pozazdroszczenia. Jeśli trafił do wyrozumiałego, dobrego obywatela mógł liczyć na mądre traktowanie, a nawet na wolność. Jeśli zaś nie... to jego życie stawało się koszmarem. Wzięci do niewoli ludzie nie zawsze trafiali do jakiś bogatych mieszczan. Często byli wykorzystywani jako robotnicy w kamieniołomach lub pracowali na polach. Byli to tzw. niewolnicy wiejscy (familia rustica). Ale szczególnie ciężki los przypadał tym jeńcom wojennym – wojownikom, którzy trafiali do szkół gladiatorów. Byli oni zmuszani do walki na arenie, gdzie ryzyko śmierci groziło nieustannie. Ludzie ci nie mieli spokojnego dnia ani nocy, wciąż zadając sobie pytanie: „Czy to już? Czy dzisiaj zginę?”. Niepokój o dom i pozostawioną w ojczystym kraju rodzinę, często okrutne traktowanie przez zwierzchników, perspektywa walki z przyjacielem - z kimś kogo się polubiło, w tej trwającej ciągle okropności oraz wiecznie bliskie widmo haniebnej śmierci było niewyobrażalną torturą. Można sobie tylko próbować wyobrazić jakie męki psychiczne i fizyczne przechodzili gladiatorzy. Nic więc dziwnego, że w końcu jeden z nich postanowił stawić czoła tyranii i przerwać niedolę współbraci. Był to Spartakus. Dla Rzymian był groźnym buntownikiem, na którego wspomnienie wielu drżało ze strachu i nienawiści. Zaś dla niewolników i gladiatorów – bohaterem i wzorem, człowiekiem, który odważył się rzucić wyzwanie rzymskiej tyranii. I to właśnie chcę przedstawić w tym artykule – gorzki los niewolników wyczekujących niepewnie każego dnia, gladiatorów walczących na rzymskiej arenie dla uciechy bogatych oraz o Spartakusie – gladiatorze, który postanowił zrzucić jarzmo niewoli tak z siebie, jak i z innych dręczonych przemocą, nieszczęsnych ludzi.
W starożytnym Rzymie gospodarka a szczególnie rolnictwo opierało się na pracy niewolników. Zapewniali oni dobrobyt wielu Rzymianom. Niewolników nazywano pogardliwie "narzędziami mówiącymi". Niewolnikami zostawali najczęściej jeńcy wojenni oraz poniekąd wolni obywatele, bezprawni schwytani. Tysiące ludzi sprzedawanych było na targach, cena była ustalana w zależności od tego ile niewolnik umiał. Niewolnicy byli całkowicie zależni od pana, on mógł ich traktować jak rzecz. Mógł, np. zabić jednego z nich i nie ponieść żadnych konsekwencji prawnych. Natomiast jeśli niewolnik zabił pana, wtedy uśmiercani byli wszyscy niewolnicy będący jego własnością. Niewolnicy przeważnie nie posiadali nic na własność, bywało jednak czasami że niewolnicy za zarobione pieniądze wykupywali się z niewoli.
Większość z nich trafiała do gospodarstw rolnych gdzie bardzo ciężko pracowali dla swoich panów. Ich los był tak ciężki że żeby nie myśleli o ucieczce u niektórych musieli pracować po 15-16 godzin dziennie, i jak skończą robotę będą już tak zmęczeni że nie będą mieli siły myśleć o tym. Najlepiej mieli ci którzy trafiali do miast - tam zostawali służącymi, kucharzami, stajennymi, sekretarzami, itp. Najbardziej wykształceni - lekarzami, nauczycielami, aktorami (w większości byli to Grecy). Najgorzej mieli ci którzy trafiali do pracy w kopalniach, tam w nieludzkich warunków pracowali po kilkanaście godzin dziennie. Wielu umierało z wycieńczenia. Większość mówiła iż już "śmierć jest lepsza od takiego życia". W czasach republiki, zwłaszcza w II i I wieku p.n.e. wybuchło kilka powstań niewolników. Najgroźniejsze było powstanie Spartakusa w 73-71 p.n.e. kiedy to do stłumienia powstania Rzym musiał użyć aż 10 legionów.
Życie niewolników w Rzymie było nade miar ciężkie. Tylko niewielu ludzi traktowało niewolników jak przyjaciół, niektórzy nawet obdarzali ich wolnością. Taki wyzwoleniec był osobiście wolny, lecz pełne prawa rzymskiego obywatela zyskiwały dopiero jego dzieci.
Niewolnictwo w starożytnym Rzymie
Już od najdawniejszych czasów istniał podział na ludzi wolnych i niewolników. Nie inaczej było w starożytnym Rzymie. Chęć utrzymania posiadanych niewolników w dobrej kondycji, aby mogli oni jak najdłużej służyć swemu panu, powodowała, że byli traktowani dosyć dobrze, choć oczywiście nie zdarzało się to zbyt często. Niewolnikami przeważnie stawali się jenicy wojenni, dłużnicy nie potrafiący spłacić długu, dzieci sprzedane do niewoli przez rodziców oraz dzieci niewoników. Oczywiście nie jest to wyczerpujący wykaz powodów, dla których człowiek wolny, posiadający pewne prawa i przywileje nagle zostaje ich pozbawiony, wykluczony ze społeczeństwa, a nawet odebrane mu jest miano „człowieka”(!!!) i staje się niewolnikiem, czyjąś własnością i ubezwłasnowolniony musi wykonywać każde polecenie swojego pana, który ma władzę na nim, jego życiem i śmiercią. Pretekstów, które mogły zmienić sytuację obywatela (lub obcokrajowca) i uczynić go niewolnikiem było zapewne więcej. Na taki obrót sprawy miała zapewne wpływ możliwość uzyskania tymi sposobami taniej siły roboczej. Zresztą cała gospodarka (i nie tylko) ówczesnego świata opierała się na pracy niewolników (choć nie jest to zjawisko charakterystyczne tylko dla starożytności). Utrzymywanie małym kosztem wielkiej liczby ludzi, nieposiadających żadnych praw, uległych i całkowicie uzależnionych od swoich właścicieli było niewątpliwie bardzo korzystne, zarówno dla władzy jak i dla możnych obywateli, ale też dla handlarzy niewolników i średnich obywateli. Bo kto teraz wykonywał całą pracę w warsztatach, kamieniołomach, na polach i usługiwał rzymskim obywatelom? Właśnie niewolnicy. Bez możności wyboru, podlegali ścisłemu nadzorowi, wyręczając lud rzymski w najcięższych robotach, pomnażając majątek swoich właścicieli stanowili wyśmienite źródło dochodów. Za jakikolwiek, choćby najmniejszy bunt, groziły im tortury i kara śmierci. Nikt się nie interesował ich losem. Niewolnik bowiem nie posiadał osobowości prawnej i był traktowany jako rzecz należąca do majątku pana. W okresie późnej republiki określa się niewolnika jako rzecz, „narzędzie mówiące” (instrumentum vocale) w odróżnnieniu od zwierząt (instrumentum semivocale) i niemych narzędzi pracy (instrumentum mutuum). W stosunku do niewolnika przysługiwało panu prawo życia i śmierci (ius vitae necisque) i dopiero w czasach późniejszych zmieniło się podejście do niewolników. Bezpodstawne zabicie lub okrutne traktowanie było karane przez cenzorów.
Niewolnik nie mógł zawierać małżenstwa (matrimonium), a mające charakter małżeński współżycie niewolnika i niewolnicy (contuberium) nie miało żadnych skutków prawnych. Dzieci niewolników stawały się własnością pana ich rodziców.
Natomiast interesy właścicieli niewolników były prawnie chronione. Ustawa XII tablic głosiła, że osoba, która spowoduje ciężkie obrażenia ciała obcego niewolnika, zobowiązana jest wypłacić jego panu 150 asów.
Dla swych panów, którzy w wielu przypadkach mieli z nimi bardzo małą styczność, niewolnicy nie stanowili obiektu większego zainteresowania. Wolni Rzymianie nie zaprzątali sobie głowy takimi nieistotnymi (z ich punktu widzenia) rzeczami jak cierpienie zniewolonych nieszczęśników. Tylko ciekawe co by zrobili gdyby ich spotkał ten ciężki los. Bo przecież jakiś możny Rzymianin mógł utacić nagle majątek i nie mając możności spłacenia długów stać się niewolnikiem. Wtedy automatycznie wszyscy przestają się nim przejmować, zupełnie tak jakby nagle zniknął z powierzchni ziemi, przestał istnieć. Dla wolnych był problem rozwiązany ale dla niewolnika niestety nie.
W późniejszych latach los niewolników znacznie się poprawił, ale dopiero wprowadzenie chrześcijaństwa, jako religii państwowej, spowodowało, istotne zmiany w podejściu do niewolników. Chociaż ze względów gospodarczych niewola nie została zniesiona, przestano traktować niewolnika jako rzecz, położono nacisk na to, iż jest on istotą ludzką, zaś władza pana uległa znacznemu ograniczeniu. Okrutne traktowanie niewolników zostało ustawowo zabronione, zaś zabicie niewolnika uznano za homicidium. Zakazano rozdzielania rodzin niewolniczych oraz czynienia niewolnic prostytutkami. Zniesiono też ograniczenie wyzwoleń.
Walki Gladiatorów - ludi gladiatori
Gorzki
i okrutny los przypadł tym niewolnikom, którzy trafiali w szeregi
gladiatorów. Była to szczególnie haniebna forma niewolnictwa.
Prawdopodobnie do utworzenia instytucji gladiatores przyczyniły się
w pewnym stopniu wpływy etruskie (chociaż u wielu starożytnych
ludów można zauważyć podobne zjawisko, w formie walk
towarzyszących obrzędom pogrzebowym). Gladiatorzy, nie walczyli by
zranić przeciwnika, walczyli by zabić. Był to pojedynek na śmierć
i życie. Pokonany gladiator mógł błagać o litość przez
podniesienie do góry palca wskazującego. Na znak łaski widzowie
wyciągali ręce podnosząc kciuk do góry; gdy kierowali kciuk w dół
(verso pollice), oznaczało to wyrok śmierci. Bardzo rzadko z
widowni padały wyroki ułaskawienia. Chociaż ci co wykazali się
wyjątkową odwagą i niespotykaną siłą, zwykle stawali się
ulubieńcami ludu rzymskiego, zyskiwali pewne przywileje a nawet i
wolność. Pięknie opisuje takie wydarzenie Henryk Sienkiewicz w Quo
Vadis.. Obdarzony niezwykłą siłą olbrzym Ursus, zabijając tura,
by uratować niewinną Ligię zyskuje zarówno dla dziewczyny, jak i
dla siebie sympatię ludu.
Zwycięzcy
otrzymywali nagrody pieniężne i palmy (palma gladiatoria), oraz
niekiedy zwolnienie z dalszych walk.
Zapasy gladiatorów były rozrywką dla społeczności rzymskiej, ale stanowiły też element politycznych rozgrywek. Za pośrednictwem walk, ich organizatorzy starali się w ten sposób zdobyć popularność wśród Rzymian, zwłaszcza przy staraniu się o urzędy państwowe. Niestety, bogaci Rzymianie, chcący za pośrednictwem organizacji ulubionej rozrywki, wkupić się na pewne stanowiska, napotykali przeszkodę, w formie ustawy ograniczającej urządzania walk gladiatorskich.
Mimo iż każdego dnia uczestnikom walk towarzyszyła groźba śmierci, to gladiatorzy nie rekrutowali się tylko i wyłącznie z silnych niewolników. Do szkół gladiatorskich zgłaszali się też byli żołnierze i najemnicy. Jednak bez względu na to czy gladiatorzy byli niewolnikami czy ludźmi wolnymi, czy byli wcielani siłą czy zapisywali się dobrowolnie, faktem jest, że szkolenie gladiatorskie było ciężkim rodzajem nauki i nie wróżyło łatwego życia, choć może dawało nikły promyk nadziei na spektakularne zwycięstwo i zachwyt widzów, a co za tym idzie, przywileje, nagrody, bogactwo i wolność. Ale takich co łudzili się pięknymi wizjami zwycięskiego pojedynku było chyba niewielu.
Gladiatorów
ćwiczył nauczyciel (lanista), w specjalnych koszarach (laudi).
Zespół gladiatorów z jednej szkoły tworzył tzw. familia
gladiatoria i był wynajmowany lub odsprzedawany organizującemu
walki urzędnikowi. Przed wejściem na arenę gladiatorzy składali
przysięgę, że nie będą oszczędzać się w walce, która
zaczynała się od fechtunku tępą bronią. Na znak dany przez
lanistę gladiatorzy rozpoczynali walkę na miecze (gladius).
W
szkole gladiatorów istniały następujące rodzaje walk:
-
gladiatores
laquearii
– zarzucali na przeciwnika zamiast sieci pętlę ze sznura (tzw.
laqueus)
-
gladiatores
essedarii
– walczyli na wozach zaprzężonych w dwa konie
-
gladiatores
dimachaeri
– walczyli dwoma mieczami
-
gladiatores
Samnites
– używali tarczy i broni samnickiej
-
gladiatores
Thraces
– używali broni trackiej
-
gladiatores
bestiarii
– walczyli ze zwierzętami
-
gladiatores
nani
– karły występujące jako gladiatorzy
-
gladiatores
meridiani
– zastepowali zwykłych gladiatorów, walczyli w porze
południowej
-
gladiatores
ordinarii
– zwykli gladiatorzy, ubrojeni w zbroję, tarczę i miecz
-
gladiatores
retiarii
– uzbrojeni byli tylko w sieć i trójząb; walczyli zwykle z
przeciwnikiem zakutym w zbroję i wyposażonym w miecz i tarczę
-
gladiatores
bustuarii
– walczyli przy stosie pogrzebowym (tzw. bustum)
-
gladiatores
cubicularii
– walczyli w czasie uczty w sali jadalnej
W czasach cesarstwa bogaci utrzymywali własnych gladiatorów. Także państwo miało swoich podopiecznych (gladiatores fiscales lub Ceasariani). Za przykładem Rzymu również prowincje utzrymywały skoszarowanych gladiatorów (odgrywali oni nieraz ważną rolę w buntach niewolników takich jak powstanie Spartakusa). Gladiatorzy byli urzywani również przez niektórych cesarzy jako regularni żołnierze w czasie wojny domowej.
Gladiatorzy walczyli na arenach, w prywatnych domach oraz w rzymskich cyrkach. Najsłynniejszym cyrkiem jest Koloseum, które przetrwało do dnia dzisiejszego i jest udostępnione dla turystów.
Uciemiężeni niewolnicy niejeden raz zrywali się do walki przeciwko swym panom. Największy i najgroźniejszy zryw nazwano powstaniem Spartakusa – od imienia jego wodza i założyciela.
Spartakus, z pochodzenia Trak, służył jako najemnik w armii rzymskiej, z której uciekł. Zbiega schwytano, uczyniono niewolnikiem i osadzono w słynnej szkole gladiatorów Lentulusa Batiatusa w Kapui. Spartakus odznaczał się wyjątkową siłą fizyczną i niespotykanymi zdolnościami. Dzięki tym zaletom uzyskał wolność i został nauczycielem fechtunku. Spartakus, nie mogąc się pogodzić z okrutnym losem i ciemiężeniem zniewolonych ludzi, widząc przed sobą czarną przyszłość (w końcu, żaden gladiator nie mógł być pewny dnia i godziny swojej śmierci, a z definicji gladiator zawsze mógł trafić na silniejszego) zainicjował w swojej szkole spisek, do którego przyłączyło się ok 200 ludzi. Już na samym początku, u źródła pojawił się pierwszy sygnał, że powstanie może zakończyć się klęską. Ktoś doniósł przełożonym o rozruchach i tajnych planach tworzącego się zarzewia buntu. Spisek przed czasem wykryto, lecz 70 gladiatorom udało się zbiec na szczyt pobliskiego Wezywiusza. Zgormadzeni na Wezywiuszu niewolnicy wybrali na wodzów obok Spartakusa, Kriksosa i Oinomaosa. Początkowa, niewielka grupa powstańców szybko rosła, zasilana przez zbiegłych z okolicznych majątków ziemskich niewolników. Wezywiusz zamienił się w twierdzę, dającą schronienie 10 tys. ludzi. Stali się oni postrachem wszystkich okolicznych bogatych Rzymian. Niewielkie lokalne oddziały wysłane przeciw buntownikom zostały doszczętnie rozbite. Nie na darmo gladiatorzy ćwiczyli sztukę walki zbrojnej.
W 73 r. p.n.e. wysłano przeciw Spartakusowi regularną armię pod dowództwem propretora Klaudiusza Glabera. Obległ on buntowników na Wezywiuszu, odcinając im tym samym jedyną drogę ucieczki. Wydawało się, że upadek powstania zbliża się nieuchronnie. Jednak w tej krytycznej sytuacji przywódca powstania wykazał sie dużą przytomnościa umysłu i sprytem. Spartakus rozkazał mianowicie spleść z pędów dzikiego wina drabiny, po których wszyscy buntownicy spuścili się na dół, na tyły wroga. Tam znienacka zaatakowali, nie spodziewających się takiego manewru żołnierzy Klaudiusza. Po zażartej bitwie, cała armia rzymska wysłana przeciw Spartakusowi została pobita i znalazła się w ręku powstańców. Jeszcze raz Wiktoria dopisała powstanicom.
Strata armii Klaudiusza Glabera była bardzo niepomyślnym wydarzeniem, szczególnie dla rządzącej oligarchii, tu bowiem koncentrowały się najbardziej dochodowe posiadłości nobilów. Wysłane przeciw Spartakusowi nowe wojska zostały przezeń pobite w otwartym polu. Armia powstańców wciąż rosła, w ręku zbuntowanych gladiatorów, walczących o wolność znalazła się cała południowa Italia, mało tego zagrożony był sam Rzym.
Niestety przywódcy powstania nie byli zgodni co do swoich przyszłych losów. Spartakus bowiem nie zamierzał atakować Rzymu, ani organizować nowego państwa na terenie Italii. Marzył o przejściu przez Alpy i wprowadzeniu wojska do ojczystych, wolnych krajów – Galii, Germanii lub Tracji. Zapewniało to wprawdzie wolność tylko tym, którzy opuściliby Italię, ale był możliwy do zrealizowania. Sprzeciwił się temu Kriksos, domagając się pozostania w Italii i rozpoczęcia marszu na Rzym. Przyczyny odmiennych stanowisk, co do dalszych losów powstania, obu wodzów nie są całkowicie jasne. Armia na swoje nieszczęście podzieliła się. Wojsko Kriksosa odłączyło się od głównych sił, zmniejszając tym samym szanse na powodzenie swoich zamierzeń. Gdyby Kriksos nie odłączyłby się od Spartakusa, mógłby zrealizować swoje cele w nieco późniejszym czasie. A i Spartakus miałby wtedy szansę na zwycięstwo i mógłby nawet, po powiększeniu się armii buntowników, pokusić się o najazd na Rzym. Na swoje nieszczęście Kriksos postanowił działać na własną rękę. Nie była to mądra decyzja. Oddział Kriksosa nie dotrzymał pola armii konsulów i poniósł druzgocącą klęskę w 72 r. p.n.e. Był to kolejny sygnał zwiastujący upadek powstania.
W wyniku podzielenia się armii Spartakus znalazł się w sytuacji krytycznej. Wiedział on, że armia niewolników, po rozpadzie na dwa oddzielne obozy, nie ma wielkich szans na przetrwanie. Mimo tego zdołał pokonać w dwóch bitwach po kolei obu konsulów i wkroczyć do Galii Przedalpejskiej, gdzie pobił wojska namiestnika prowincji. Wydawać by się mogło, że nic nie powstrzyma Spartakusa przed przejściem przez Alpy. Jednak znalazłszy się niedaleko rzeki Padu, porzucił swój poprzedni projekt i zawrócił na południe. Przyczyną takich zmian w planach mógł być problem wyżywienia w górach ogromnej armii. Wojsko Spartakusa liczyło wtedy ok. 100 tys. żołnierzy.
Mieszkańcy Rzymu przeżywali okres wielkiej trwogi, porównywaną z paniką jaka panowała podczas wojny z Hannibalem. Obawiano się, że wojska niewolnicze uderzą na Rzym. W tej sytuacji senat udzielił nadzwyczajnych pełnomocnictw pretorowi Markowi Licyniuszowi Krassusowi. Zmobilizował on wielkie siły przeciw buntownikom.
Początkowo Spartakus nieźle dawał sobie radę z przeciwnikiem. Jednak dobra passa byłego gladiatora nie trwała długo. Niezgoda w powstańczej armii raz jeszcze dała o sobie znać. Część buntowników, niepomna losu Kriksosa, oderwała się od głównego oddziału i rychło poniosła straszliwą klęskę. Zginęło wtedy kilkanaście tysięcy niewolników.
Tymczasem
na pomoc Krassusowi przybył z Hiszpanii z wojskiem Pompejusz, a
także w Brundizjum wylądowała armia namiestnika Macedonii. Tak
więc armia Spartakusa, porzuciwszy początkową trasę, znacznie
uszczuplona, stanęła do walki ze znacznie silniejszym
przeciwnikiem.
W
71 r. p.n.e. w Apulii, blisko Brundizjum, doszło do decydującej
bitwy między wojskami Spartakusa i Krassusa. Opisuje to niezwykłe
wydarzenie pewien starożytny historyk:
„Spartakus
ustawił całe swe wojsko w szyku bojowym. Najpierw kazał sobie
przyprowadzić swego konia i dobywszy miecza zabił go mówiąc, że
jeżeli zwycięży, będzie miał wiele pięknych koni nieprzyjaciół,
jeżeli zaś zostanie pokonany nie będzie potrzebował
żadnego...
Stoczono
wtedy długą bitwę i gwałtowną, jak to bywa w rozpaczy tylu
dziesiątków tysięcy. Spartakus, raniony w udo włócznią, ukląkł
na kolano i osłaniając się tarczą bronił się przed
nacierającymi, dopóki razem z wielką ilością kołem go
otaczających nie poległ. Pozostałe jego wojsko wzięto całymi
oddziałami, tak, że mordowano ich w niezliczonej ilości; z Rzymian
zaś poległo około 1000 ludzi. Ciała Spartakusa nie znaleziono.
Dużo jeszcze było w górach tych, którzy uciekli z pola walki.
Przeciwko tym maszerował wódz rzymski Krassus. Niewolnicy,
podzieleni na cztery części, bronili się, dopóki nie wyginęli
wszyscy, prócz 6000, których ujęto i ukrzyżowano wzdłuż drogi z
Kapui do Rzymu.”
Armia niewolnicza mimo niezwykłego męstwa poniosła porażkę. Powstanie Spartakusa, podobnie jak i inne zbrojne zrywy niewolników, zakończyło się straszliwą klęską. Tylko niewielka część niewolników poszła za Spartakusem. Przytłaczająca większość pozostałą bierna ze strachu przed panami i z braku wiary w zwycięstwo. Spory między przywódcami armii powstańczej ułatwiały Rzymianom rozprawienie się z buntownikami. Decydującą jednak przyczyną klęski były nierówne siły przeciwników. Armia rzymska liczna, świetnie wyszkolona i uzbrojona, zdecydowanie przewyższała powstańców, pośpiesznie przyuczonych do żołnierskiego rzemiosła.
Długo pamiętano w Italii o Spartakusie. Niewolnicy mówili o nim z podziwem i miłością, ich właściciele ze strachem i nienawiścią. Jego niespotykana odwaga i determinacja oraz pragnienie odzyskania utraconej wolności zjednywały mu serca wielu ludzi. Był wielkim bohaterem dla uciemiężonych współbraci, wzorem dla wielu pokoleń powstańców. Mimo miażdżącej przewagi przeciwnika i ostatecznie nikłych szans na powodzenie misji, jaką sobie wyznaczył, Spartakus odniósł wiele zwycięstw. Mimo iż nie udało mu się zrealizować swojego celu – to zyskał o wiele więcej niż mógłby wymyślić w najbardziej szalonych marzeniach. Stał się bowiem legendą, wzorem do naśladowania, to właśnie jego sprzeciw wstrząsnął całą strukturą niewolnictwa, przyprawił Rzym o prawdziwą panikę i zapoczątkował wielowiekowy proces znoszenia niewolnictwa. Tak to jeden człowiek stawiając się złu, poruszył świat i to nie tylko cały starożytny Rzym, ale również następne pokolenia. Udało mu się odcisnąć swój ślad na kartach historii. Wywarł ogromny wpływ na psychikę i poglądy wielu ludzi w różnych epokach. Spuścizna Spartakusa przetrwała wieki. „Nie poddawaj się tyranii. Walcz do końca” - tak zapewne brzmiałoby jego hasło. Jego postać do dzisiaj fascynuje. Jeden z historyków starożytnych napisał o nim, że: „... był człowiekiem o wielkiej sile ciała i ducha”. I mimo klęski, którą poniósł, to tej wielkości nie można mu odmówić.
„Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba - dać zwycięstwo”